prywatne gimnazjum liceum - co myslicie??

[calkiem-spoko]

Chodziłam do prywatnego liceum.

Oczywiście, buntowałam się trochę przeciw temu...ale teraz, gdybym miała dziecko w wieku nastoletnim, pewnie sama posłałabym je do prywatnego gimnazjum.
Mniejsze klasy, nie ma takiego chamstwa, nauczyciele znają swoich uczniów i nie zwracają się do nich po nazwiskach, bardziej przykładają się do prowadzenia lekcji i nie bałabym się, posyłając dziecko do gimnazjum, że będzie gdzieś w toalecie nagrywane, jak symuluje robienie seksu oralnego koledze.

Chociaż oczywiście są różne szkoły prywatne, lepsze i gorsze.

Co do liceów, mam inne zdanie na ten temat. W każdym większym mieście są bardzo dobre publiczne licea, z renomą i dobrymi nauczycielami. W takiej sytuacji, uważam, że posyłanie dziecka do prywatnego LO jest stratą pieniędzy. Zresztą, kiedy ktoś chce się uczyć, wszędzie się nauczy - jeżeli oczywiście ma już swój rozum. Czego o dzieciach idących do gimnazjum nie da się przeważnie powiedzieć.

Dlatego obstaję bardziej za prywatnym DOBRYM gimnazjum niż liceum.

[Tici]

Jeżeli chodzi o samo nauczanie, to podstawę programową wszystkie szkoły realizują taką samą np. lektury, tematy lekcji itd. co może się znaleźć na teście albo maturze. W prywatnych jest za to możliwość większej swobody i opcji jeżeli chodzi o dodatkowe rzeczy. Jeżeli oczywiście szkoła dba o jakiś poziom, niekoniecznie superelitarnej szkoły ala Harvard junior ale tak po prostu- że jak ktoś pisał - nie daje się tam ocen za piękne oczka. Moja kuzynka chodziła do prywatnego gimnazjum, potem skończyła tam jeszcze liceum i w życiu nikt by nie powiedział na nią, że zadziera głowę.

[Bezmleczka]

a gdzie chodziła?

Ja genralnie się zgadzam z Ticim, choć jak szłam prowadzić lekcję w prywatnym gimnazjum, to bałam się strasznie - gimnazjum najgorszy wiek, a jeszcze prywatne, to jakaś bananowa młodzież, do tego miałam zastąpić mojego profesora, który jest uwielbiany przez studentów, wiec domyślałam się że przez dzieciaki również! Okazało się, że dzieciaku cudowne. Prowadziłam zajęcia na temat wpływu dzieci na decyzje zakupowe rodziców - wykazali sie taką dojrzalością, której nie ma chyba część dorosłych nawet. (No i mnie nie wyśmiali mnie, a przeciwnie, podobno )

[Tici]

Albo narzekania na gimnazjalistów są przesadzone, albo jakoś dziwnie trafiłaś. Gdzie trafiłaś tzn, uczyłaś. ?

[Bezmleczka]

Na ogrodową, zastępowałam mojego profesora A pracować też chciałam, ale na razie psor okopuje etat Podoba mi się też szkoła przy Bażantarni, gdyby przyszło mi wracać w stronę oświaty, to w takiej bym chciała pracować.

[annaKot]

Ja chodziłam do społecznego liceum na Ursynowie. Nie bylo żadnej bananowej młodzieży. Male klasy, więc dzieciaki bylismy zgrani dobrze dobrani - kontakt mamy do dziś. W klasy dobralismy się sami - pojechalismy na obóz integracyjny i po prostu utworzyły się 3 grupy Czasy te spominam najlepiej - beztroska totalna Co do poziomu, to uważam, że takie małe klasy daja lepsze mozliwości. Mniej uczniów, wiec i na tłumaczenie jest czas i nikt w tyle nie zostaje. Dzieki temu wszyscy ode mnie z klasy na studia sie dostali. Mniej też stresu było. Nikt na nikogo nie krzyczał. Miałam złe doswiadczenia ze szkoły podstawowej, bałam się szkoły sredniej, a tu miłe zaskoczenie było z fobii mnie wyleczyli. Tak więc ja jestem za.

[Bezmleczka]

Chodziłaś właśnie NLO 61? Opinia wychowanki jest najlepszą rekomendacją dla szkoły. Takie miejsca, jak piszesz, są optymalne zarówno do nauki, jak i do pracy. Nasza mała idzie teraz do pierwszej klasy i też strasznie się bałam, bo sama nie przepadałam za szkołą, choć jakiś szczególnych problemów nie miałam. Podstawówkę publiczną akurat mamy super, ale za 6 lat będizemy myśleć czy zostać czy publicznej oświacie...

[annaKot]

No tak NLO61 - jak Ursynów to tylko ta szkoła Bardzo dobrze wspominam te czasy. Jak kiedys bede miała dzieci, to też im zapewnie taki komfort. Bo w sumie szkoła niedroga, a przeszłam przez nią z przyjemnością - no może poza matmą - jej nigdy nie byłam w stanie zrozumieć, ale to już kwestia mojego humanistycznego umysłu

Pamietam moje koleżanki z podstawówki, które poszły do szkół państwowych - klasy prawie 40-osobowe, terror, nauczyciele, którzy naciągali na korki (jak sie nie wzięło korepetycji, to mozna było nie zdac). Jednak to mi opowiadała, że jej babka od chemii pijana na lekcje przychodziła - alkoholem waliło od niej na maxa Milion takich opowiesci moge przytoczyć... hehehehehhehe. Teraz to sie możemy z tego pośmiać, wtedy to niezbyt fajne było.

[Tici]

annaKot- też znam historie o pijanej nauczycielce, ale to już historia u siory na studiach.
Już takich patologii niema w większych miastach, gdzie tych nauczycieli jest dużo, ale coś myślę, że w mniejszych szkołach, takie rzeczy mogą się zdarzać. Duże klasy, żeby zaoszczędzić na nauczycielach i ogólny brak zaangażowania. A chyba nie ma nic gorszego niż nauczyciel, któremu się po prostu nie chce.

[kaledonia]

Ja chodziłam do szkół publicznych i bez problemu dostałam się na studia dzienne ale nie o to chodzi.

Spotkałam się z dwoma typami osób i szkół niepublicznych.

Pierwszy to jak w stereotypach- koleżanki się nie musiały uczyć, wystarczyło chodzić i 5 na koniec w dzienniku i świadectwo z paskiem. W tej szkole nie stresowano uczniów niczym, nawet zbytnio kartkówkami, a sprawdziany były długo wcześniej zapowiedziane i na niskim poziomie trudności. Efekt- absolwentkom tej szkoły (znam łącznie 5 osób) było naprawdę ciężko się przestawić na wysoki poziom dobrego LO (do którego dostali się z wielkim trudem ) i tylko 1 osoba dostała się po maturze na dzienne!

Drugi- poziom wysoki, zwłaszcza z przedmiotów ścisłych, dużo godzin języków obcych łącznie z francuskim i łaciną bez problemów w publicznym LO i studia bez problemu. Minus wysokie czesne, ale za to klasy max 15 osób i basen

Do tej drugiej szkoły chętnie bym dziecko posłała o ile będzie mnie kiedyś stać

[annaKot]

Napisane przez Tici

annaKot- też znam historie o pijanej nauczycielce, ale to już historia u siory na studiach.
Już takich patologii niema w większych miastach, gdzie tych nauczycieli jest dużo, ale coś myślę, że w mniejszych szkołach, takie rzeczy mogą się zdarzać. Duże klasy, żeby zaoszczędzić na nauczycielach i ogólny brak zaangażowania. A chyba nie ma nic gorszego niż nauczyciel, któremu się po prostu nie chce.

To nie male miasto tylko Warszawa... i ta nauczycielka dalej uczy i dalej jest to samo więc przypadek wcale nie marginalny. Wszędzie zdarza sie obciach, nia ma reguły.

---------- Dopisano o 14:10 ---------- Poprzedni post napisano o 14:03 ----------

Napisane przez kaledonia

Ja chodziłam do szkół publicznych i bez problemu dostałam się na studia dzienne ale nie o to chodzi.

Spotkałam się z dwoma typami osób i szkół niepublicznych.

Pierwszy to jak w stereotypach- koleżanki się nie musiały uczyć, wystarczyło chodzić i 5 na koniec w dzienniku i świadectwo z paskiem. W tej szkole nie stresowano uczniów niczym, nawet zbytnio kartkówkami, a sprawdziany były długo wcześniej zapowiedziane i na niskim poziomie trudności. Efekt- absolwentkom tej szkoły (znam łącznie 5 osób) było naprawdę ciężko się przestawić na wysoki poziom dobrego LO (do którego dostali się z wielkim trudem ) i tylko 1 osoba dostała się po maturze na dzienne!

Drugi- poziom wysoki, zwłaszcza z przedmiotów ścisłych, dużo godzin języków obcych łącznie z francuskim i łaciną bez problemów w publicznym LO i studia bez problemu. Minus wysokie czesne, ale za to klasy max 15 osób i basen

Do tej drugiej szkoły chętnie bym dziecko posłała o ile będzie mnie kiedyś stać

No to właśnie moja szkółka taka była/jest Moi rodzice wiedzieli gdzie mnie posyłają - nie chodziło im przecież o to, żeby mnie "orzechować", tylko inwestowali w moja przyszłość Klasy to nawet 10-cio osobowe były. Pamietam, że jak się więcej niż 5 osób zebralo chętnych na jakieś zajęcia dodatkowe, które byly poza standardem, to dyrekcja się zgodziła. Tak bylo np. z językiem chińskim. Ja akurat na chiński nie chodziłam, ale to bylo fajne. Teraz troche żałuję A jeżeli chodzi o studia to dostałam się na nie bez problemu. Dwa kierunki skończyłam - jeden na UW i jeden na SGH. Ale poziom własny, zależy też od osobistego zaangazowania i pracy. Bo choćby się było w najlepszej szkole, a lenia masz za skórą to nic nie pomoże. Trzeba być świadomym tego co się chce w życiu osiągnąć. szkoła oczywiscie bardzo w tym pomaga.

[pamelaamela]

A czy myślicie ze takie prywatne Liceum pomoze nam i ułatwi dostanie się na lepsze studia ?

[susuanne]

Napisane przez pamelaamela

A czy myślicie ze takie prywatne Liceum pomoze nam i ułatwi dostanie się na lepsze studia ?

Nie

[PaniPedagog]

a ja bym chciała wiedzieć co to znaczy "nauczyć się życia"?