Wątek [po]rozstaniowy- rok 2011. - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Forum plotkowe > Wizażowe Społeczności

Notka

Wizażowe Społeczności Wizażowe społeczności to forum, na którym poznasz osoby w swoim wieku, spod tego samego znaku zodiaku, szkoły. Dołącz do nas i daj się poznać.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2011-09-22, 12:24   #1
12 Stonka
Zakorzenienie
 
Avatar 12 Stonka
 
Zarejestrowany: 2007-11
Lokalizacja: Kraków / Zakopane
Wiadomości: 6 559
GG do 12 Stonka
Unhappy

Wątek [po]rozstaniowy- rok 2011.




Postanowiłam założyć wątek dla wizażanek, który rozstały się ze swoimi TŻtami w roku bieżącym.

Istnieją tematy, w których wizażanki rozmawiają o rozstaniach, które miały miejsce w poprzednich latach, ale takiego o 2011 roku nie znalazłam w wyszukiwarce na forum...

Sama niedawno rozstałam się z chłopakiem ( a ściślej mówiąc, on mnie zostawił...) i nie mogę sobie z tym poradzić.
Rozstanie to trudny okres, same doświadczyłyście tego na własnej skórze.
Mam nadzieję, że ten wątek będzie grupą wsparcia dla dziewczyn, które mają taki sam problem.
Można w nim narzekać do woli, wypłakać się, wykrzyczeć, powiedzieć, dlaczego to się zdarzyło, ile trwał związek, o co macie żal i jak sobie z tym radzicie.

Zapraszam do rozmowy, choć temat jest trudny i bolesny, ale może niejednej z Nas przyniesie tak potrzebne ukojenie, zrozumienie i uczucie, że nie jest sama w takiej sytuacji.
__________________
,,Teraz wiem, dlaczego wymyślono słowo "miłość", dlaczego musiano je wymyślić: to jedyne
słowo bliskie opisania tego, co teraz czuję, tej dziwnej mieszanki bólu, przyjemności,
strachu i radości, które przepełniają mnie jednocześnie."

Edytowane przez 12 Stonka
Czas edycji: 2011-09-22 o 12:26
12 Stonka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-22, 13:01   #2
Ivy123
Zadomowienie
 
Avatar Ivy123
 
Zarejestrowany: 2008-07
Wiadomości: 1 452
Dot.: Wątek [po]rozstaniowy- rok 2011.

Ja nie na temat, ale masz śliczny i uroczy avatar. Paris Paris <3
Ivy123 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-22, 14:17   #3
ButterflyFlyAway
Zakorzenienie
 
Avatar ButterflyFlyAway
 
Zarejestrowany: 2011-02
Lokalizacja: Z zadupia ;)
Wiadomości: 6 179
Dot.: Wątek [po]rozstaniowy- rok 2011.

Cytat:
Napisane przez Ivy123 Pokaż wiadomość
Ja nie na temat, ale masz śliczny i uroczy avatar. Paris Paris <3
dokładnie o tym samym pomyślałam wchodząc tutaj

życze dużo sił i wytrwałości poradzisz sobie

a boleć będzie.. i nie ma nic gorszego od słów 'będzie dobrze', 'znajdziesz lepszego'..
nie będzie dobrze.. będzie boleć, będziesz płakać i cierpieć.. długo jego zapach będzie zwracał Twoją uwage i daty w kalendarzu dadzą po klacie..

ale wiesz co? z każdym dniem będzie łatwiej (chociaż pewnie teraz w to nie wierzysz) i wiesz co jeszcze? przeskoczysz to! poradzisz sobie i dasz sobie z tym rade
__________________

ButterflyFlyAway jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-22, 15:44   #4
Mandy
Przyczajenie
 
Avatar Mandy
 
Zarejestrowany: 2009-03
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 8
Dot.: Wątek [po]rozstaniowy- rok 2011.

To jedziemy na tym samym wózku.. Ten rok jest dla mnie wyjątkowo pechowy pod względem uczuciowym. Ciągle spotyka się kogoś nieodpowiedniego, kto okazuje się nie być tym człowiekiem, którego się pokochało. Kogoś, kto zabiera Ci wszystko co najcenniejsze - dobro, miłość, ciepło..
Pominę jednorazowe randki, a napiszę tylko o tym, że mężczyzna, za którego skoczyłabym w ogień, któemu zaufałam i oddałam całe serce, okazał się być zwykłym oszustem i kłamcą... Żonaty z dzieckiem. Po tym jak prawda wyszła na jaw, poznałam na drugim końcu Europy kogoś, kto pomógł pozbierać mi się po tym rozstaniu. Na nowo rozkwitłam, zrozumiałam wiele rzeczy, ale nie mogliśmy być razem ze względu na odległość naszych miast. Mam za sobą wiele przeryczanych nocy [i nie tylko], wiele bólu, goryczy, ale muszę pogodzić się z rzeczywistością, choć teraz nie chcę się z nikim wiązać. Nie wiem, czy w ogóle kiedykolwiek komuś będę potrafiła na nowo zaufać mając w głowie tylko tego jednego..
Podobno ból uszlachetnia, ale w takich sytuacjach jest on nie do zniesienia. Dla mnie miłość jest priorytetem, ale jak można znieść ten ciężar, kiedy ktoś Cię zostawia? To bardzo ciężkie i niezrozumiałe, ale cóż.. Z czasem stajemy się coraz silniejszy, ale zmienia się w nas bardzo dużo. Niekoniecznie na dobre, ale pomaga na nowo zbudować własną tożsamość.
Nie napiszę Ci, że wszystko się ułoży, bo któż z nas zna swoją przyszłość? Powiem tyle, że po cierpieniu zawsze przychodzi czas na słońce i uśmiech i tych rzeczy życzę z całego serca.
Pozdrawiam.

P.S. Mówiąc o "żonatym" już nie boli i nie jest trudno mówić. O tym drugim już nie bardzo.
Mandy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-22, 16:03   #5
Mandy
Przyczajenie
 
Avatar Mandy
 
Zarejestrowany: 2009-03
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 8
Dot.: Wątek [po]rozstaniowy- rok 2011.

Pierwszy raz wypowiadam się na tym forum. Wcześniej próbowałam odpisać na ten wątek, ale coś się nie udało, więc jeżeli drugi raz odpowiedziałabym na to podobnymi słowami - przepraszam.

A teraz do rzeczy...
Zdaje się, że jedziemy na tym samym wózku. Rok 2011, z resztą jak i poprzednie nie jest dla mnie szczęśliwy pod względem uczuciowym. Ktoś komu ufałaś, kochałaś ze wszystkich sił, zostawia Cię zabierając to, co w Tobie najpiękniejsze - miłość, dobroć, ciepło. W tym momencie się tak czuje..jakby ktoś zabrał mi kawałek mnie samej. Bo ktoś, kogo zaczęłam kochać i wskoczyłabym za nim w ogień, okazał się być zwykłym oszustem i kłamcą, który nie przejmuje się uczuciami drugiego człowieka. Pomijam jednorazowe randki, ale kiedy spotykasz mężczyznę, którego uważasz za kogoś dojrzałego, odpowiedzialnego i kogoś, z kim możesz spędzić resztę życia, masz wrażenie, że wreszcie los się do Ciebie uśmiechnął i najzwyklejsze rzeczy wydają się być takie proste i kolorowe. Tymczasem muszę trwać ze świadomością, że pokochałam mężczyznę żonatego, wychowującego kilkumiesięcznego syna. Nie wiedziałam o niczym... Cóż, od momentu kiedy się o tym dowiedziałam minęło parę miesięcy. Teraz boli tylko troszeczkę, lub prawie wcale, bo tak znienawidziłąm tego człowieka, że ogarnia mnie dziwny spokój kiedy o tym myślę.. Szybko się pozbierałam. Na wakacjach zagranicą poznałam kogoś, kto pomógł stanąc mi na nogi i śmiać się, jak kiedyś. Próbowaliśmy być ze sobą, ale odległość od naszych miast była zbyt wielka, aby ta znajomość przetrwała. Mogę cieszyć się tym, że mamy ze sobą kontakt telefoniczny i wspieramy się nawzajem w tej beznadziei.
Cóż..Mam za sobą wiele bezsennych i płaczliwych nocy i wiem, że niejedna taka przede mną. Ale jestem zbyt rozgoryczona by móc pokochać na nowo. Boję się tego, że ktoś znowu zostawi, oszuka, będzie grał na dwa fronty..
Podobno ból uszlachetnia, ale jak znosić to wszystko, kiedy ma się wrażenie, że ktoś zabiera ci kawałek ciebie samej? To niełatwe - wiesz o tym z własnego doświadczenia. Dlatego nie napiszę, że wszystko się ułoży, bo żaden "zwykły Kowalski" nie potrafi przewidzieć przyszłości. Napiszę tylko tyle, że po tcyh chwilach cierpienia zawsze zaświeci słońce, radość, szczęście. Tego życzę Ci z całego serca.
Pozdrawiam.
Mandy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-22, 16:37   #6
12 Stonka
Zakorzenienie
 
Avatar 12 Stonka
 
Zarejestrowany: 2007-11
Lokalizacja: Kraków / Zakopane
Wiadomości: 6 559
GG do 12 Stonka
Dot.: Wątek [po]rozstaniowy- rok 2011.

Cytat:
Napisane przez Ivy123 Pokaż wiadomość
Ja nie na temat, ale masz śliczny i uroczy avatar. Paris Paris <3

Haha.
Dziękuję.

Cytat:
Napisane przez ButterflyFlyAway Pokaż wiadomość
dokładnie o tym samym pomyślałam wchodząc tutaj

życze dużo sił i wytrwałości poradzisz sobie

a boleć będzie.. i nie ma nic gorszego od słów 'będzie dobrze', 'znajdziesz lepszego'..
nie będzie dobrze.. będzie boleć, będziesz płakać i cierpieć.. długo jego zapach będzie zwracał Twoją uwage i daty w kalendarzu dadzą po klacie..

ale wiesz co? z każdym dniem będzie łatwiej (chociaż pewnie teraz w to nie wierzysz) i wiesz co jeszcze? przeskoczysz to! poradzisz sobie i dasz sobie z tym rade
Hm. Dniami nie odczuwam tego aż tak dotkliwie, ale noce to istny horror.
Wtedy dopiero wszystko wraca do mnie ze zdwojoną siłą, bo nikt nie widzi, że szlocham, że z trudem łapię oddech i rozmyślam, wspominam wszystkie chwile...
Mam nadzieję, że przejdzie, że każdy dzień będzie przynosić nowe nadzieje.
Trzymajcie kciuki.


Mandy- Dziękuję za tak wyczerpującą odpowiedź.
Współczuję, że facet tak podle Cię potraktował, że okłamywał Cię i podstępnie zwodził. Może znienawidzenie go faktycznie było dobry sposobem, by wyrzucić go ze swojego serca. Mam nadzieję, że z czasem te złe uczucia wywietrzeją z Ciebie, bo trzymanie takich na dłuższą metę też nie jest dobre.
Mam też nadzieję, że znajdziesz kogoś, kto Cię doceni i pokocha. I nie zostawi...
Też mam takie uczucie, że brakuje mi jakiejś części mojej duszy, jakby ktoś tak po prostu wyrwał mi coś ze środka, a ręce wciąż szukają telefonu, żeby zobaczyć, czy być może nie napisał czegokolwiek. I jak zwykle spotyka mnie rozczarowanie.
Wiem, że nie tak łatwo będzie wymazać z pamięci ten czas- 3 lata razem... Nie zawsze było kolorowo, bo życie nigdy takie nie jest. Bywały romantyczne uniesienia, ale łzy także spływały mi po policzkach, gdy byliśmy razem. Na pewno ten człowiek zostawił we mnie wiele dobrego, nauczyłam się kochać, bezwarunkowo...
I choć mam dopiero 19 lat i całe życie przed sobą, to wiem, że będzie ciężko zapomnieć. Teraz nie chcę nawet tego robić- jest to dla mnie zbyt cenne, on wciąż zajmuje w moim sercu najważniejsze miejsce, ale mam nadzieję, że kiedyś przyjdzie czas, gdy jego wspomnienie nie będzie wywoływać morza łez ani niespokojnych uderzeń serca, tylko cichą nadzieję, że on też ułożył sobie życie...
__________________
,,Teraz wiem, dlaczego wymyślono słowo "miłość", dlaczego musiano je wymyślić: to jedyne
słowo bliskie opisania tego, co teraz czuję, tej dziwnej mieszanki bólu, przyjemności,
strachu i radości, które przepełniają mnie jednocześnie."
12 Stonka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-22, 17:34   #7
ButterflyFlyAway
Zakorzenienie
 
Avatar ButterflyFlyAway
 
Zarejestrowany: 2011-02
Lokalizacja: Z zadupia ;)
Wiadomości: 6 179
Dot.: Wątek [po]rozstaniowy- rok 2011.

to i ja opowiem historie z tym, że z 2008 roku..
dlatego wiem coś na temat rozstania..

poznałam w bardzo młodym wieku chłopaka, w którym przepadłam na dobre.. ale był to ktoś, że tak powiem "z wyższej sfery" w sensie wyglądu, pozycji społecznej rodziny itd.. uganiało się za nim pół "wsi".. chłopak marzenie.. nigdy w życiu bym nie pomyślała, że KTOŚ TAKI zwróci na mnie uwage.. (wtedy tam myślałam )

spotykaliśmy sie sporadycznie.. ze znajomymi, sami.. ale wszystko było w sferze koleżeństwa, ze względu na wiek i ogólnie..

ale ja przepadłam już pierwszego dnia..

przeszliśmy wiele razem.. raz sie lubiliśmy, potem nie, raz pisaliśmy codziennie, potem wcale.. raz "byliśmy" a dokładniej "chodziliśmy" ze sobą, potem zrywaliśmy..

(czasy gimnazjum stąd określenia)

zawsze był dla mnie kimś ważnym.. chłonęłam go z całych sił, a on mnie, ale nie byliśmy gotowi zacząć być razem na poważnie..

ciągle to było takie na ludzie, raz tak, raz nie.. mieliśmy też inne "związki chodzeniowe".. pisze tak dlatego, że to było takie szkolne, przerwy razem itd..

i pewnego razu mieliśmy razem wyjechać na wycieczke moja klasa i jego.. to już była chyba ostatnia klasa gimn.. ale on w ostatniej chwili sie wycofał, jak się dowiedział, że też miałam jechać, chciał wrócić na liste, ale było za późno..

to był moment przełomowy.. pierwszy raz zaczęliśmy nazywać uczucia.. tęskniliśmy itd, dzwonił, pisał..

po powrocie pierwsze co się spotkaliśmy..

ale ja nadal obawiałam się związania z nim, bo wiedziałam, że obraca się wśród wielu dziewczyn..
zaprosił mnie na urodziny na którym miałam być i ja jego też "ukochane"..
nie poszłam..

mijały tygodnie, miesiące.. i tak powoli to zaczęło się zmieniać w powazniejszy związek..

spędzaliśmy razem coraz więcej czasu.. już nie było "koleżaneczek".. byłam tylko ja..
ja i on..
spędzaliśmy razem cudowne chwile.. byliśmy zakochani do granic możliwości.. znaliśmy siebie na pamięć i uwielbialiśmy spędzać razem czas..
i tak mijały lata razem.. w nie zdrowiu, bo był bardzo chory.. w nieszczęściu, bo wiele złego się w tym czasie przytrafiło..
ale trwaliśmy i było nam cudownie..

i nagle po latach zaczeło się powoli sypać.. wychodziły na jaw kłamstewka.. coraz mniej kolorowo.. znów zaczęły się pojawiać koleżaneczki i nowe i z przeszłości..

było okropnie.. ja się dowiadywałam, a on zaczął mnie kontrolować, tzn mierzyć nie swoją miarą.. kontraolowaliśmy siebie jak idioci.. ja nie chciałam, ale nie umiałam znieść sytuacji, że on to robi więc robiłam też..
czytaliśmy GG, smsy, nie miałam prawa odpowiedzieć "cześć" kumplom..
ale co chwile dawaliśmy sobie nowe szanse.. kłótnie, godzenie, kłótnie, godzenie i tak w kółko..

ja jednak wiedziałam, że nadejdzie dzień, że mnie zostawi.. i ja sama też miałam myśli by odejść.. ale wtedy nie potrafłam sobie wyobrazić bez niego życia..


pewnego dnia, gdy akurat mieliśmy ten dobry czas przyszedł do mnie i zaczął zagadywać "a co byś powiedziała, jakby sie okazało, że kogoś mam?" "a masz" "nie tak tylko pytam"..

i tak z 3 razy.. ale widziałam, że coś jest nie halo..
w pewnym momencie mówi "usiądź mi na kolanach pogadajmy"..

usiadłam.. a on mówi "wiesz.. od pół roku spotykam się z pewną dziewczyną.. jest to bardzo powazny związek.. tak poważny, że musze zostawić Ciebie"

a ja całkiem spokojnie wypytywałam dalej o szczegóły.. jak sie poznali, czy seks też był itd..
im dłużej opowiadał tym bardziej ja stawałam się spokojna..
w pewnym momencie wstałam.. zaczęłam chodzić w okół stołu.. i miałam pustke w głowie.. pierwszy raz w życiu doświadczyłam uczucia typowej pustki..
a on siedział..
zadzowniłam do koleżanki "przyjdź do mnie".. przyszła po 3 minutach.. zeszłam na dół po nią.. ona nie zadała ani 1 pytania, bo nie wiem skąd, ale sie domyśliła..
w momencie jak ja ją zobaczyłam zaczęłam wyć w niebogłosy.. wykrzyczałam jej przez łzy co sie stało..
a ona mnie tam zostawiła, poleciała do góry, walnęła mu i ryj i wywaliła z domu..

co zrobiłam? weszłam na neta i zaczęłam wszędzie szukać tej dziewczyny.. na fotkach, nk i wszystkim innym..

do mnie NIC nie docierało..
wtedy zaczął się mój horror..
nagle wszyscy zaczeli do mnie pisac.. w ciagu 3 godzin po rozstaniu dowiedzialam sie, ze on w ogole nie zostal dopuszczony do matury, ze do szkoly nie chodzil, ze zostal siedziec..

uświadomiłam sobie, że byłam z kimś kogo kompletnie nie znałam..

płakałam przez 2 tygodnie non stop.. nie jadłam nie piłam, mama we mnie wmuszała wszystko.. pilnowali mnie, bo bali sie, że coś zrobie..
nauczyciele mysleli, ze ktoś mi umarł i dawali mi spokoj.. to byl koniec roku pelno zaliczen.. a oni wtedy przymykali na mnie oko bo widzieli co sie ze mna dzieje..
został ze mnie cień człowieka..
płakalam doslownie non stop.. mdlałam z wykończenia, nie umiałam znieść tego bólu który wtedy mi towarzyszył..

okazało sie, że zdradzał mnie z każda.. nawet z moja najlepsza przyjacilka z lawki, ktora jak sie dowiedziala, ze sie rozstalismy, przyszla i mi powiedziala, ze widywala go z inna..


cala moja klasa i rodzina wiedziała, że mnie oszukuje i zdradza..

ale nikt nie powiedzial ani mi ani moi rodzicom.. NIKT
czulam sie oszukana przez wszystkich..

potem zaczelo powoli wszystko do mnie docierac.. powoli zaczynalam zyc na nowo.. musialam zajac sie zniszczeniami mojego organizmu bo bylo ze mna na prawde zle..

potrafilam juz prztrwac dzien bez placzu... potem dwa.. i tak powoli, powoli dochodzilam do siebie..

dowiedzalam, sie, ze ta dziewczyna z ktora niby byl pol roku i dla jej mnie zostawil w ogole nie istniala.. wymyslil ja.. bo bal sie ze skrzywdze ta prawdziwa..

a ta prawdzila go rzucila od razu jak zostawil mnie..

i po czasie poznalam pewnego chlopaka..nie bede opisywac tej historii, ale jestesmy juz 3,5 roku razem.. to on mnie nauczyl nowego zycia.. on mnie wyleczyl z cierpienia.. on mi uswiadomil ze to nie byla wina.


teraz wiem, ze tamten zwiazek to byla chora sytuacja.. teraz wiem, jak moze wygladac prawdziwa relacja.. teraz wiem, ze mozna byc z kims i nie sprawdzac smsow.. miec pewnosc, ze jak pisze "jestem w sklepie" to wiem ze tam jest, a nie poszedl kochac sie z inna..

jasne, mamy zle chwile, tez sie klocimy.. ale i tak czuje sie szczesliwa..
mielismy czasem krytyczne momenty np wypadek ktory ledwo przezyl, albo jego wyjazdy za granice i nawet obecnie za nia jest..
ale dajemy rade RAZEM
znowu dla mnie swieci słońce, uśmiecham sie i KOCHAM! a myślałam, że już mnie to nie spotka..

a byly jak dowiedzial, ze ja sie z kims widuje (chociaz od czasu rozstania mial juz kilka panienek) zwariował.. pisał, dzwonił, wystawał, jak szliśmy to jezdzil za nami autem, chcial nas potracic, pisal ze mnie zabije, ze jak nie moge byc jego to nikogo, do mojej mamy dzwonil, ze ma mi zakazac sie z nim widywac bo sie zakocham, jego mama do mnie dzwonila, ze mam mu wybaczyc..

mowie wam koszmar..

dlatego kto jak kto, ale ja wiem jak ktos potrafi zranić i jak boli rozstanie..

ale wiem też, że można w życiu jeszcze trafić na odpowiednia osoba..

przepraszam, ze napisalam ksiazke i ze tak troche nieskladnie, ale to na szybko..

mam nadzieje, ze ktos to przeczyta i zrozumie o co mi chodzilo
__________________


Edytowane przez ButterflyFlyAway
Czas edycji: 2011-09-22 o 17:44
ButterflyFlyAway jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2011-09-22, 18:20   #8
Mandy
Przyczajenie
 
Avatar Mandy
 
Zarejestrowany: 2009-03
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 8
Dot.: Wątek [po]rozstaniowy- rok 2011.

My kobiety mamy to do siebie, że nawet kiedy jesteśmy bardzo młode, przeżywamy wszystko bardzo emocjonalnie. Całą tę otoczkę związaną z chłopakami/mężcznamy czujemy ze zdwojoną siłą. Oni niestety boją się odpowiedzialności i zwyczajnie uciekają, a kiedy uświadamiają sobie, że stracili coś bardzo cennego, ich duma nie pozwala powiedzieć "przepraszam" i odbudować wszystkiego na nowo.
Jestem typem romantyczki. Ciągle bujam w obłokach i wyobrażam sobie, a właściwie wyobrażałam księcia na białym koniu. Tylko im więcej czasu mijało, tym bardziej uświadamiałam sobie, że ten książę się nie zjawi. Moje szybkie zakochiwanie dodatkowo pogarsza sprawę, bo każda nieudana znajomość kończy się dziwnym bólem. Po prostu ten strach przed świadomością, że zostanę sama jest silniejszy niż samo bytowanie w roli singielki.
Dalej boli mnie serce i mam żal do losu, że musiałam przeżywać coś tak koszmarnego. Kiedy poznałam mężczyznę po rozstaniu z "mężem", myślałam, że wszystko się ułoży - znowu za szybko się zakochałam. Ale mimo, że nie jesteśmy razem, on jest moim małym ideałem i kimś, z kim byłoby mi dobrze. Przy nim czułabym się bezpiecznie; czułabym jego stałość, wierność. Jestem jeszcze związana z nim w jakiś sposób emocjonalnie, bo to on dzwonił do mnie codziennie kiedy leżałam w szpitalu, on pocieszał kiedy bolało i kiedy miałam chwile zwątpienia. Cóż.. jestem bardzo rozgoryczona szczególnie, że wszyscy, którzy wiedzą jaka jestem w związku mówią, że jestem dla swoich partnerów bardzo dobra, wyrozumiała; nie kontroluję. Byłam świadoma swojej dobroci, bo chciałam dawać 100% siebie, by dać do zrozumienia drugiej stronie, jak jest dla mnie ważna. Tylko ja jestem za słaba, by nawet kiedy jest źle, odejść. Później jakoś się podnoszę. Wiem, że jestem silna, ale pierwszy raz w życiu miałam myśli samobójcze. Nie zabiłam się jednak. Żyję. Staram się egzystować jakoś i się uśmiechać, choć w te szare dni jest coraz gorzej.
Niedawno "mąż" znów się odezwał. Nagle wyraził skruchę, choć wcześniej dzwonił pijany i nie widział problemu w tym, co zrobił. Cóż.. Nienawidzę go. Nienawidzę go na świecie za to również, że przez niego zwątpiłam w istnienie Boga. Wciąż kierują we mnie jakieś wewnętrzne demony..
Butterfly - Niezmiernie się cieszę, że Twoja historia skończyła się z plusem dla Ciebie. Miłość jest piękna. Bardzo Ci jej zazdroszczę. Ale ja w nią już zwyczajnie nie wierzę i w to, że będę szczęśliwa też..
Pozdrawiam.
Mandy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-22, 18:22   #9
Mandy
Przyczajenie
 
Avatar Mandy
 
Zarejestrowany: 2009-03
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 8
Dot.: Wątek [po]rozstaniowy- rok 2011.

12 Stonka - "mam nadzieję, że kiedyś przyjdzie czas, gdy jego wspomnienie nie będzie wywoływać morza łez ani niespokojnych uderzeń serca, tylko cichą nadzieję, że on też ułożył sobie życie"

Jesteś bardzo szlachetna. Ja wolę nie wiedzieć nic. Nie chcę wiedzieć, czy którykolwiek z tych, którzy odeszli, ułożył sobie życie, bo przyszłość widzę w czarnych barwach i wiem, że wtedy będę sama. Z morzem łez. I zazdrością też.


My kobiety mamy to do siebie, że nawet gdy jesteśmy młodziutkie przeżywamy wszystko ze zdwojoną siłą. Wszystko jest bardziej emocjonalne; jest ból, łzy cierpienie. Chłopcy/męzczyźni jednak nawet kiedy zdadzą sobie sprawę ze swojego błędu, nie chcą go naprawiać, bo ich duma jest zbyt wielka.
Jestem typem romantyczki - wielkiej marzycielki, któa niegdyś bujała w obłokach i widziała swoje życie w różowych okularach - będzie książę z bajki, z którym będziemy żyć długo i szczęśliwie. Ale im więcej czasu mijało, tym bardziej uświadamiałam sobie, że ten książę się nie zjawi... Po wielu porażkach miałam jeszcze nadzieję, że wszystko się ułoży, ale nie teraz. Nie teraz po tym, co przeszłam. Kiedy dowiedziałąm się o żonie, zaczęłam mieć pretensje do Boga. Przestałam chodzić do kościoła, szydziłam z religii; totalny brak pokory do losu. Dużo piłam, imprezowałam, ryczałam do tego wypalając kolejną paczkę papierosów. Później pojawiały się myśli samobójcze, ale się nie zabiłam. Żyję. Staram się jeszcze jakoś egzystować, czekać na słońce, choć jest coraz gorzej w tych szarych dniach. Nadal czuję gorycz, bo ci, którzy wiedzieli jaka jestem w związku, mówili że jestem ideałem, że jestem dobra, wyrozumiała, nienatarczywa, nie jestem zazdrosna, pozwalam spotykać się z kumplami w klubie, imprezować. Nie chciałam ograniczać niczyjej wolności, ale okazać swoje wielkie serce i miłość, bo wszystko odbierałam na poważnie. Dawałam 100% siebie, ale być może na tym polegał mój błąd.. "Mężaty" po kilku miesiącach od tego wszystkiego znów się odezwał. Tym razem trzeźwy. Wyrażał skruchę, tylko ja nie potrafię wybaczyć mu tego oszustwa i zranienia mnie. Nie wiem czego jeszcze chce ode mnie, bo ja nie mam zamiaru ingerować w czyjeś małżeństwo, rodzinę. Nie wierzę w ani jedno jego słowo, żadne zapewnienie, że nie chciał żeby tak wyszło, że żałuje i bardzo przeprasza. Brzydzę się nim..

Butterfly - cieszę się z takiego zwrotu akcji. Oczywiście mam na myśli szczęśliwy związek. Ale ja nie wierzę, że los się do mnie uśmiechnie i dostanę to, czego tak bardzo pragnę. Bo kiedy zapomniałam o "mężatym" pojawił się ktoś, kto jest najwspanialszym człowiekiem na świecie. Ktoś, kto dzwonił codziennie kiedy byłam w szpitalu, pocieszał kiedy bolało... Nie wiem dlaczego Bóg tak skomplikował nasze życia.
Nie wierzę już w miłość.
Muszę na nowo zbudować własną tożsamość.

Edytowane przez Mandy
Czas edycji: 2011-09-22 o 18:56
Mandy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-22, 18:37   #10
Dominika1980
Raczkowanie
 
Avatar Dominika1980
 
Zarejestrowany: 2011-09
Lokalizacja: Irl-Pl
Wiadomości: 205
Send a message via Skype™ to Dominika1980
Dot.: Wątek [po]rozstaniowy- rok 2011.

Witam Cię cieplutko.
Przykro mi ,ze Masz tak przykre doświadczenie za sobą. Mogę Cię tylko pocieszyć ,że ból mija ,choć to proces bardzo powolny. I zawsze jest nadzieja na lepsze jutro i tego lepszego jutra Ci z całego serca życzę.
Dominika1980 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-22, 18:45   #11
bridgeta
Zadomowienie
 
Avatar bridgeta
 
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 1 263
Dot.: Wątek [po]rozstaniowy- rok 2011.

Wiesz, ja w Twoim wieku też tak przeżywałam....
Powiem Ci tak - najlepiej czymś się zająć, mieć dużo obowiązków by mieć jak najmniej czasu na myślenie.

Dziś mam 27 lat i zupełnie inaczej do tego wszystkiego podchodzę. Uważam, że jak ma się coś rozpaść to lepiej wcześniej niż później. I nie co winić kogokolwiek, tak widocznie musi być.

Obecnie od pół roku też jestem sama, ale dobrze mi z tym. Wolę być sama niż być z kimś na siłę. Nawet jak już nikogo nie znajdę - trudno. Lubię siebie i swoje towarzystwo, mam dużo zajęć, więc się nie nudzę.

Długo mi zajęło, zanim doszłam do takiego podejścia do życia. Ale wiem, żeni gdy w życiu nie będę z kimś "bo z kimś trzeba być".
__________________
la donna e mobile




Everyone I know is getting married or pregnant.
I'm just getting awesome.
bridgeta jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-22, 19:12   #12
xXMalinowaLadyXx
Zadomowienie
 
Avatar xXMalinowaLadyXx
 
Zarejestrowany: 2011-04
Lokalizacja: 7-me NieBo ;)
Wiadomości: 1 005
Dot.: Wątek [po]rozstaniowy- rok 2011.

Echhhh a ja powiem tylko, że chyba lada dzień tu dołączę w wersji oficjalnej
__________________
BĘDĘ SZCZĘŚLIWA !!!!!!!!!

WĄTEK UBRANIOWY:
https://wizaz.pl/forum/showthread.ph...1#post68701111
WĄTEK KOSMETYCZNY[/B]
https://wizaz.pl/forum/showthread.ph...1#post68702621
xXMalinowaLadyXx jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-22, 19:19   #13
ButterflyFlyAway
Zakorzenienie
 
Avatar ButterflyFlyAway
 
Zarejestrowany: 2011-02
Lokalizacja: Z zadupia ;)
Wiadomości: 6 179
Dot.: Wątek [po]rozstaniowy- rok 2011.

Cytat:
Napisane przez Mandy Pokaż wiadomość
12 Stonka - "mam nadzieję, że kiedyś przyjdzie czas, gdy jego wspomnienie nie będzie wywoływać morza łez ani niespokojnych uderzeń serca, tylko cichą nadzieję, że on też ułożył sobie życie"

Jesteś bardzo szlachetna. Ja wolę nie wiedzieć nic. Nie chcę wiedzieć, czy którykolwiek z tych, którzy odeszli, ułożył sobie życie, bo przyszłość widzę w czarnych barwach i wiem, że wtedy będę sama. Z morzem łez. I zazdrością też.


My kobiety mamy to do siebie, że nawet gdy jesteśmy młodziutkie przeżywamy wszystko ze zdwojoną siłą. Wszystko jest bardziej emocjonalne; jest ból, łzy cierpienie. Chłopcy/męzczyźni jednak nawet kiedy zdadzą sobie sprawę ze swojego błędu, nie chcą go naprawiać, bo ich duma jest zbyt wielka.
Jestem typem romantyczki - wielkiej marzycielki, któa niegdyś bujała w obłokach i widziała swoje życie w różowych okularach - będzie książę z bajki, z którym będziemy żyć długo i szczęśliwie. Ale im więcej czasu mijało, tym bardziej uświadamiałam sobie, że ten książę się nie zjawi... Po wielu porażkach miałam jeszcze nadzieję, że wszystko się ułoży, ale nie teraz. Nie teraz po tym, co przeszłam. Kiedy dowiedziałąm się o żonie, zaczęłam mieć pretensje do Boga. Przestałam chodzić do kościoła, szydziłam z religii; totalny brak pokory do losu. Dużo piłam, imprezowałam, ryczałam do tego wypalając kolejną paczkę papierosów. Później pojawiały się myśli samobójcze, ale się nie zabiłam. Żyję. Staram się jeszcze jakoś egzystować, czekać na słońce, choć jest coraz gorzej w tych szarych dniach. Nadal czuję gorycz, bo ci, którzy wiedzieli jaka jestem w związku, mówili że jestem ideałem, że jestem dobra, wyrozumiała, nienatarczywa, nie jestem zazdrosna, pozwalam spotykać się z kumplami w klubie, imprezować. Nie chciałam ograniczać niczyjej wolności, ale okazać swoje wielkie serce i miłość, bo wszystko odbierałam na poważnie. Dawałam 100% siebie, ale być może na tym polegał mój błąd.. "Mężaty" po kilku miesiącach od tego wszystkiego znów się odezwał. Tym razem trzeźwy. Wyrażał skruchę, tylko ja nie potrafię wybaczyć mu tego oszustwa i zranienia mnie. Nie wiem czego jeszcze chce ode mnie, bo ja nie mam zamiaru ingerować w czyjeś małżeństwo, rodzinę. Nie wierzę w ani jedno jego słowo, żadne zapewnienie, że nie chciał żeby tak wyszło, że żałuje i bardzo przeprasza. Brzydzę się nim..

Butterfly - cieszę się z takiego zwrotu akcji. Oczywiście mam na myśli szczęśliwy związek. Ale ja nie wierzę, że los się do mnie uśmiechnie i dostanę to, czego tak bardzo pragnę. Bo kiedy zapomniałam o "mężatym" pojawił się ktoś, kto jest najwspanialszym człowiekiem na świecie. Ktoś, kto dzwonił codziennie kiedy byłam w szpitalu, pocieszał kiedy bolało... Nie wiem dlaczego Bóg tak skomplikował nasze życia.
Nie wierzę już w miłość.
Muszę na nowo zbudować własną tożsamość.
Skarbie, jest po prostu za wcześnie, rany widocznie nadal są otwarte.. i też nie ma sensu szukać nikogo na siłe
daj sobie czas..
sama widzisz pewnie po znajomych, że są dziewczyny po których rozstanie spływa jak po kaczce, są osoby, które cierpią jakiś czas i stają na nogi, a sa osoby, które walczą ze sobą latami.. na to nie ma reguły

miałam podejście takie samo jak Ty, na prawde..
minęły już ponad 4 lata, a do dziś nie moge powiedzieć, że pozbierałam się w 100%.. nie raz mi się to śni albo do mnie wraca.. nie raz jeszcze płacze, że byłam tak głupia i naiwna..

wydaje mi sie, że takie zranienie tym bardziej za młodych lat (bo chyba jesteś młoda?) gdy człowiek dopiero się uczy życia i zaufania jest bardzo bolesnym podcięciem skrzydeł i upadkiem..
tym bardziej dla romantyczki..

ja potem słuchałam miliony smutnych dołujących piosenek i wyobrażałam sobie mój pogrzeb..
mówiłam rodzicom "zagrajcie na moim pogrzebie tą piosenke i chciałabym białą trumne"
a mama kiedyś znalazła mój wiersz o ostatniej drodze, o dzwonach o pożegnaniu..

nie tyle ja cierpiałam przez to rozstanie, ale cierpieli moi rodzice.. bali się, że mnie stracą..
mimo to pozbierałam sie.. nie sama.. bo wiem, że gdyby nie P nigdy bym nie była w stanie stanąć na nogi..

dlatego ja Ci nie mówie, że będzie dobrze.. ja tylko wierze, że tak będzie..
i życze Ci tego z całego serca..

wiem też, że to żałowanie przez nich, pisanie i odzywanie jest straszne.. bo mi przynajmniej rozdrapywało rany, które tak ciężko się goiły..
i kółko się zamykało..

---------- Dopisano o 20:19 ---------- Poprzedni post napisano o 20:16 ----------

Cytat:
Napisane przez xXMalinowaLadyXx Pokaż wiadomość
Echhhh a ja powiem tylko, że chyba lada dzień tu dołączę w wersji oficjalnej
przyznam szczerze, że ja też mam za sobą trudne chwile obecnego związku.. 2 dni temu myślałam, że to koniec..
dlaczego? teraz pewnie myślicie, że tu pisze jakiego ideała mam, a tu o rozstaniu..
otóż tak jak wspomniałam jest za granicą.. nie umiemy sobie z tym poradzić, bo nie umiemy wytrzymać bez siebie.. do tego zostaje tam dłużej.. i poczucie winy wzbudza we mnie negatywne emocje..
ale musze to przezwycięzyć.. on na to zasłużył..

MalinowaLady.. daj z siebie wszystko.. trzymam kciuki!
__________________

ButterflyFlyAway jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-22, 20:19   #14
Mandy
Przyczajenie
 
Avatar Mandy
 
Zarejestrowany: 2009-03
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 8
Dot.: Wątek [po]rozstaniowy- rok 2011.

Butterfly dziękuję za miłe słowa, ale będąc na takim malutkim zakręcie nie uwierzę w nie dopóki miłość nie stanie przede mną fizycznie. Czy szukam kogoś na siłę? Nie wiem.. Po prostu potrzębuję miłości. Chcę czuć się kochana i bezpieczna; dawać w zamian ciepło i ukojenie.
Tak, jestem młoda. Powiedziałabym nawet, że młodziutka, ale świadoma swojej dojrzałości emocjonalnej, dlatego czuję się podle, że pomimo jakiegoś tam doświadczenia, dalej jestem nawina i zbyt łatwowierna. Ale kiedy człowiek czuje się naprawdę samotny, wierzy w każde miłe słowo i wierzy, że to ten.
Moi rodzice nie wiedzą nic o tamtych zdarzeniach. Nie chciałam im się przyznać dlaczego straciłam swoją duchowość i wiarę w Najwyższego. Uznali, że to mój wymyślony bunt i nie istnieje żaden realny powód, dla którego stałam się "chwilową ateistką". Pewnie nigdy nie dowiedzą się o moich myślach samobójczych, ani tym, że spotykałam się z żonatym mężczyzną straszym od siebie 11 lat. Pewnie teraz wszyscy na tym forum pomyślą, że on chciał tylko nabrać małolatę, że dałam się łatwo uwieść. Może coś w tym jest, bo sama "tępiłam" koleżanki które spotykały się ze starszymi od siebie mężczyznami, ale kiedy byłam jedną z nich, zrozumiałam ich wybór. Może wiek nie świadczy o dojrzałości, ale wiek 29 lat zobowiązuje już do jakiejś stabilizacji, odpowiedzialności. To w nim znalazłam. Jak się okazało, nie był taki.. Jest mi strasznie przykro, że skoro jestem taka świetna i dobra, ciągle tkwię w jakimś dołku. Sytuacji nie polepsza fakt, że moja siostra wychodzi za mąż i parę dni temu wybierałyśmy jej suknię ślubną. Łezka zakręciła się w oku, kiedy zobaczyłam ją całą szczęśliwą i zazdrościłam jej partnera i tego, że stoi w tej kiecce na podeście.
Ale jak to mówią inni... Młoda jestem i zbyt poważnie myślę o życiu. Ale inaczej nie potrafię.
A to, że pisze albo dzwoni... W sumie pomaga, choć cała dygocę. W takich chwilach uświadamiam sobie, że to on jest podły, zakłamany. Jestem zwyczajnym zerem, bo doprowadził drugiego człowieka do utraty tożsamości. Wtedy staję się silna, uśmiecham się, choć ten uśmiech szybko gaśnie. Ale los lubi płatać figle i może kiedyś zrozumie, jak bardzo go kochałam, ale wtedy będzie za późno.
Co do piosenek - polecam Bjork "Joga". Słuchając jej przenoszę się w zupełnie inny świat.

Jeszcze raz dziękuje Ci za miłe słowa otuchy i wiary. Dobrze, że ten wątek został założony. To pomaga.
Pozdrawiam
Mandy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-22, 21:05   #15
just92
Zakorzenienie
 
Avatar just92
 
Zarejestrowany: 2011-07
Lokalizacja: Mazowieckie
Wiadomości: 3 629
Dot.: Wątek [po]rozstaniowy- rok 2011.

Stonka, Mandy .. nie wiem co powiedzieć
trzymam kciuki żeby było dobrze i lepiejbo żaden facet nie jest wart tych smutków.

zobaczyłam ten wątek i pomyślałam o coś dla mnie, ale u mnie sytuacja jest odwrotna, to ja zostawiłam mojego TŻa po ponad 2 latach związku
__________________

there are far, far better things ahead
than any we leave behind

just92 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-23, 14:06   #16
Mandy
Przyczajenie
 
Avatar Mandy
 
Zarejestrowany: 2009-03
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 8
Dot.: Wątek [po]rozstaniowy- rok 2011.

Cytat:
Napisane przez just92 Pokaż wiadomość
Stonka, Mandy .. nie wiem co powiedzieć
trzymam kciuki żeby było dobrze i lepiejbo żaden facet nie jest wart tych smutków.

zobaczyłam ten wątek i pomyślałam o coś dla mnie, ale u mnie sytuacja jest odwrotna, to ja zostawiłam mojego TŻa po ponad 2 latach związku

Hm... nie mam komu zadać tego pytania, ale czy w takiej sytuacji mniej boli? Chciałabym poznać, jak to jest z perspektywy osoby, która pierwsza odeszła.
Mandy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-23, 15:11   #17
organizm
Zakorzenienie
 
Avatar organizm
 
Zarejestrowany: 2006-08
Wiadomości: 3 000
Dot.: Wątek [po]rozstaniowy- rok 2011.

Cytat:
Napisane przez just92 Pokaż wiadomość
zobaczyłam ten wątek i pomyślałam o coś dla mnie, ale u mnie sytuacja jest odwrotna, to ja zostawiłam mojego TŻa po ponad 2 latach związku
Też jestem w takiej sytuacji

Cytat:
Napisane przez Mandy Pokaż wiadomość
Hm... nie mam komu zadać tego pytania, ale czy w takiej sytuacji mniej boli? Chciałabym poznać, jak to jest z perspektywy osoby, która pierwsza odeszła.
Nie wiem czy boli mniej, bo nie byłam w Twojej sytuacji więc nie mogę porównać. Znam tylko moją sytuację. U mnie wszystko wyglądało jeszcze inaczej, bo TŻ mnie zdradzał, trwało to długo nawet nie wiem ile, potem mnie okłamywał wypierając się wszystko, w końcu wszystko wyszło na jaw.. Wtedy nie widziałam innej opcji, tylko rozstanie. Byliśmy ze sobą prawie 5lat, było mi okropnie ciężko, z jednej strony czułam się zraniona, dlaczego mi to robił ciągle mówiąc że mnie kocha.. Z drugiej strony ciągłe poczucie winy, obwiniałam się, że nie byłam dość dobra, nie wystarczałam mu.. Wiele przepłakanych godzin.. Minęło 5 miesięcy, działo się przez ten czas naprawdę dużo i dobrych i złych rzeczy.. wiele spraw sobie przemyślałam i teraz inaczej na to patrzę. Lepiej że stało się tak teraz, a nie za 10 lat. Życie toczy się dalej, trzeba przecież jakoś żyć.

Jedyne co mogę Wam poradzić to dać sobie trochę czasu.. Jedni potrzebują mniej, inni więcej. Stało się tak a nie inaczej - no trudno, życie toczy się dalej, widocznie tak właśnie musiało być.. za jakiś czas spojrzycie na wszystko z innej perspektywy. Mnie też złapie jeszcze czasem jakiś dół, zrobi mi się smutno i poczuję się samotna.. Ale następnego dnia będzie lepiej. Najlepiej to zaplanować sobie czas na maksa.. znajomi, praca, uczelnia.. tak żeby ciągle mieć coś do roboty!

Zobaczycie, z czasem wszystko się jakoś ułoży!
__________________
"If you think you can, you can.
If you think you can't, you are right."
/Mary Kay Ash/

organizm jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-23, 16:45   #18
just92
Zakorzenienie
 
Avatar just92
 
Zarejestrowany: 2011-07
Lokalizacja: Mazowieckie
Wiadomości: 3 629
Dot.: Wątek [po]rozstaniowy- rok 2011.

Cytat:
Napisane przez Mandy Pokaż wiadomość
Hm... nie mam komu zadać tego pytania, ale czy w takiej sytuacji mniej boli? Chciałabym poznać, jak to jest z perspektywy osoby, która pierwsza odeszła.
napisałam to w innym wątku, więc skopiuje bo zapomnę o czymś wspomnieć
ogólnie to było tak: byliśmy ze sobą ponad 2 lata na początku pięknie ładnie potem po roku przyszedł jeden kryzys - przetrwaliśmy, za niedługo przyszedł drugi i tak trwał i trwał. wszystko się zmieniło, już nie było to samo, wiecznie kłótnie, pretensje, jakieś żale i tak cały czas. do tego rutyna wiecznie to samo zero spontaniczności. nie powiem, bo on był zły, a ja nie lepsza. postanowiłam, ze tak nie może być przypomniałam sobie fajne chwile, wszystko co miłe i pomyślałam że szkoda tak to stracić, zaczęłam się starać, ciągle z nim rozmawiać on niby rozumiał a potem to samo robił. w końcu nie wytrzymałam i powiedziałam że nie chcę żyć w takim związku gdzie zamiast radości ciagle stresy i nerwy. (do tego wyprowadzam się teraz na studia i bedzie nas dzieliło 100 km). rozstaliśmy się on się starał, przyjeżdzał ze łzami w oczach, z kwiatkami, przepraszał mówił że to jego wina. ja się trochę wstrzymałam, ale w końcu do siebie wróciliśmy. było pięknie przez 3 dni a potem pokłóciliśmy się o to, że kiedy była ostatnia okazja do spotkania na najblizszy miesiac on wolal isc do kolegow ktorych ma praktycznie pod nosem, a w trakcie klotni spytal mnie jeszcze czy moze isc do klubu.. wysmialam go i ponownie sie rozstalismy.
nie widzialm go juz 3 tygodnie i nie wiem co myslec. jeszcze miesiąc temu (mimo tych wszystkich rzeczy) bylam w nim wielce zakochana, nie wyobrazalam sobie zyc bez niego itp) a teraz jest mi z tym dobrze, malo o nim mysle, skupiam sie na rzeczach na ktore wczesniej nei mialam czasu i czuje spokoj i hmm jest mi dobrze. on do mnie wypisywal i robił z siebie wielką ofiarę, manipulował mną (a raczej próbował) jak zawsze. nie wiem, ale zaczelam widziec rzeczy ktorych wczesniej nie widzialam. on chce sie spotkac pomyslalam ze czemu nie, chcialabym sie z nim kolegowac. ale potem pomyslalam ze on chce czegos wiecej, a ja nie wiem, nie wiem czy do mnie po prostu jeszcze nie dotarlo ze sie rozstalismy, czy moze jest mi dobrze jak jest bez niego. wiem mam nasrane w głowie ale naprawdę nie wiem co myśleć, bo nie chcę pod wpływem chwili zrobić czegoś głupiego, żeby dać mu nadzieję a potem mi się coś odwidzi i nie bede chciala z nim byc. ohhhhh

no i mam dylemat, z jednej strony nawet chciałabym żeby było znowu jak dawniej, bo nie był dla mnie jakimś chamem, jeśli chodzi o wierność to byłam jego pewna w 100% wiedziałam, że nigdy mnie nie zostawi itd.
ale z drugiej strony jakoś nie chce mi się wierzyć, że nagle będzie tak pięknie (pisze teraz do mnie i mówi że się zmieni blabla) i nie chcę po raz kolejny się denerwować, smucić przez niego i nie daj Boże znowu się rozchodzić. chciałabym się z nim spotkać kilka razy ale tak czysto koleżeńsko wtedy bym się chyba upewniła co do mojej decyzji, a tak to dupa

no i odpowiadając na pytanie, za pierwszym razem byłam załamana było mi źle i martwiłam się o niego, bolało mnie że musimy się rozstawać i w głębi duszy tego nie chciałam, ale wiedziałam że muszę się kierować rozsądkiem. teraz ( o dziwo ) tak jak pisałam, nie myślę o nim często i czuję że poradziłabym sobie bez niego, tylko nie wiem na 100% czy tego chcę

---------- Dopisano o 17:45 ---------- Poprzedni post napisano o 17:43 ----------

organizm dobrze zrobiłaś, dobrze że miałaś w sobie tyle siły żeby to skończyć, dobrze myślisz będzie lepiej
__________________

there are far, far better things ahead
than any we leave behind

just92 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-23, 22:31   #19
Mandy
Przyczajenie
 
Avatar Mandy
 
Zarejestrowany: 2009-03
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 8
Dot.: Wątek [po]rozstaniowy- rok 2011.

Cytat:
Napisane przez just92 Pokaż wiadomość
napisałam to w innym wątku, więc skopiuje bo zapomnę o czymś wspomnieć
ogólnie to było tak: byliśmy ze sobą ponad 2 lata na początku pięknie ładnie potem po roku przyszedł jeden kryzys - przetrwaliśmy, za niedługo przyszedł drugi i tak trwał i trwał. wszystko się zmieniło, już nie było to samo, wiecznie kłótnie, pretensje, jakieś żale i tak cały czas. do tego rutyna wiecznie to samo zero spontaniczności. nie powiem, bo on był zły, a ja nie lepsza. postanowiłam, ze tak nie może być przypomniałam sobie fajne chwile, wszystko co miłe i pomyślałam że szkoda tak to stracić, zaczęłam się starać, ciągle z nim rozmawiać on niby rozumiał a potem to samo robił. w końcu nie wytrzymałam i powiedziałam że nie chcę żyć w takim związku gdzie zamiast radości ciagle stresy i nerwy. (do tego wyprowadzam się teraz na studia i bedzie nas dzieliło 100 km). rozstaliśmy się on się starał, przyjeżdzał ze łzami w oczach, z kwiatkami, przepraszał mówił że to jego wina. ja się trochę wstrzymałam, ale w końcu do siebie wróciliśmy. było pięknie przez 3 dni a potem pokłóciliśmy się o to, że kiedy była ostatnia okazja do spotkania na najblizszy miesiac on wolal isc do kolegow ktorych ma praktycznie pod nosem, a w trakcie klotni spytal mnie jeszcze czy moze isc do klubu.. wysmialam go i ponownie sie rozstalismy.
nie widzialm go juz 3 tygodnie i nie wiem co myslec. jeszcze miesiąc temu (mimo tych wszystkich rzeczy) bylam w nim wielce zakochana, nie wyobrazalam sobie zyc bez niego itp) a teraz jest mi z tym dobrze, malo o nim mysle, skupiam sie na rzeczach na ktore wczesniej nei mialam czasu i czuje spokoj i hmm jest mi dobrze. on do mnie wypisywal i robił z siebie wielką ofiarę, manipulował mną (a raczej próbował) jak zawsze. nie wiem, ale zaczelam widziec rzeczy ktorych wczesniej nie widzialam. on chce sie spotkac pomyslalam ze czemu nie, chcialabym sie z nim kolegowac. ale potem pomyslalam ze on chce czegos wiecej, a ja nie wiem, nie wiem czy do mnie po prostu jeszcze nie dotarlo ze sie rozstalismy, czy moze jest mi dobrze jak jest bez niego. wiem mam nasrane w głowie ale naprawdę nie wiem co myśleć, bo nie chcę pod wpływem chwili zrobić czegoś głupiego, żeby dać mu nadzieję a potem mi się coś odwidzi i nie bede chciala z nim byc. ohhhhh

no i mam dylemat, z jednej strony nawet chciałabym żeby było znowu jak dawniej, bo nie był dla mnie jakimś chamem, jeśli chodzi o wierność to byłam jego pewna w 100% wiedziałam, że nigdy mnie nie zostawi itd.
ale z drugiej strony jakoś nie chce mi się wierzyć, że nagle będzie tak pięknie (pisze teraz do mnie i mówi że się zmieni blabla) i nie chcę po raz kolejny się denerwować, smucić przez niego i nie daj Boże znowu się rozchodzić. chciałabym się z nim spotkać kilka razy ale tak czysto koleżeńsko wtedy bym się chyba upewniła co do mojej decyzji, a tak to dupa

no i odpowiadając na pytanie, za pierwszym razem byłam załamana było mi źle i martwiłam się o niego, bolało mnie że musimy się rozstawać i w głębi duszy tego nie chciałam, ale wiedziałam że muszę się kierować rozsądkiem. teraz ( o dziwo ) tak jak pisałam, nie myślę o nim często i czuję że poradziłabym sobie bez niego, tylko nie wiem na 100% czy tego chcę

---------- Dopisano o 17:45 ---------- Poprzedni post napisano o 17:43 ----------

organizm dobrze zrobiłaś, dobrze że miałaś w sobie tyle siły żeby to skończyć, dobrze myślisz będzie lepiej


Mężczyźni są podli, ale należy wiedzieć, że jest to też człowiek z krwi i kości, który może mieć jakieś tam swoje uczucia, którymi nie możesz się bawić. Nie możesz upewniać się, tylko po prostu być pewną w 100% podjętej przez Ciebie decyzji. Kiedyś czytałam książkę "Marsjanie i Wenusjanki zaczynają nowe życie"[czy coś w ten deseń"]. Było w niej napisane, że czasami przy tej drugiej stronie trzyma nas jedynie przyzwyczajenie. Może tak było w Twoim przypadku? Może lepiej zakończyć to definitywnie przy dobrej kawie w trakcie szczerej, spokojnej rozmowiy? A jeżeli zdecydowalibyście sobie dać jeszcze jedną szansą musielibyście dać z siebie wszystko, aby ten związek był taki sam, jak kiedyś; nie unosić się dumą, a wspierać i szanować się nawzajem. To przepis na sukces, choć z doświadczenia wiem, że to kobieta jest bardziej "do rany przyłóż", a mężczyzna ma to zwyczajnie w nosie..
Oczywiście nie chcę wychodzić tu na filozofa i panią mądralińską Tak po prostu uważam.
Pozdrawiam i dziękuję za odpowiedź.
Mandy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-23, 22:50   #20
just92
Zakorzenienie
 
Avatar just92
 
Zarejestrowany: 2011-07
Lokalizacja: Mazowieckie
Wiadomości: 3 629
Dot.: Wątek [po]rozstaniowy- rok 2011.

Cytat:
Napisane przez Mandy Pokaż wiadomość
Mężczyźni są podli, ale należy wiedzieć, że jest to też człowiek z krwi i kości, który może mieć jakieś tam swoje uczucia, którymi nie możesz się bawić. Nie możesz upewniać się, tylko po prostu być pewną w 100% podjętej przez Ciebie decyzji. Kiedyś czytałam książkę "Marsjanie i Wenusjanki zaczynają nowe życie"[czy coś w ten deseń"]. Było w niej napisane, że czasami przy tej drugiej stronie trzyma nas jedynie przyzwyczajenie. Może tak było w Twoim przypadku? Może lepiej zakończyć to definitywnie przy dobrej kawie w trakcie szczerej, spokojnej rozmowiy? A jeżeli zdecydowalibyście sobie dać jeszcze jedną szansą musielibyście dać z siebie wszystko, aby ten związek był taki sam, jak kiedyś; nie unosić się dumą, a wspierać i szanować się nawzajem. To przepis na sukces, choć z doświadczenia wiem, że to kobieta jest bardziej "do rany przyłóż", a mężczyzna ma to zwyczajnie w nosie..
Oczywiście nie chcę wychodzić tu na filozofa i panią mądralińską Tak po prostu uważam.
Pozdrawiam i dziękuję za odpowiedź.
ehh musze przyznac ze chyba masz racje
__________________

there are far, far better things ahead
than any we leave behind

just92 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-24, 22:36   #21
majka344
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2011-02
Wiadomości: 56
Dot.: Wątek [po]rozstaniowy- rok 2011.

Mandy! Wydaje mi się, że jesteś taką samą osobą jak ja jeżeli chodzi o osobowość. Również tak samo mamy po 18 lat i też przeżyłyśmy niedawno rozstanie (u mnie dwa dni temu). Żałuję, że nie nastąpiło to wcześniej, umysł i uśpione z mojej własnej woli racjonalne myślenie już wcześniej dawały mi znać, że coś jest nie tak, że nie pasujemy do siebie (dokładnie chodzi mi o sprzeczne wartości, co jest dla mnie bardzo istotne). Brnęłam dalej... Już sama nie wiem dlaczego, czemu sprzeniewierzyłam się swoim ideałom? Tak, również jestem romantyczką i idealistką, ale dalej zamierzam walczyć o to by nią pozostać! Kocham dobro, miłość, szacunek, również postronni uważają mnie za partnerkę idealną - jestem wyrozumiała, ugodowa, nie obrażam sie, preferuję szczerość i także jestem szczerą osobą i nikogo nie udaję, nie rusza mnie szastanie forsą czy pozerstwo... Tak lubię żyć i cenię takie wartości w sobie i innych ludziach.
Mandy proponuję Ci, sprawdź w internecie opis osoby z osobowością ENFJ (etyko-intuicyjny ekstrawertyk). Może to Ci pomoże lepiej siebie zrozumieć, niestety nie podam linku, bo piszę z komórki.
Mój chłopak stwierdził, że okłamywał mnie, bo jak uważa 'lepiej minąć się z prawdą niż powiedzieć prawdę, która mogłaby coś popsuć' i uzasadnił jeszcze tak, że wszyscy wokół pamiętają zwykle nieprzyjemne rzeczy... Co z tego, gdy ja łaknę prawdy i powtarzałam mu to wiele razy? Hm, ja nie jestem wszyscy i zwykle moje myśli zwracają się ku dobrych wspomnieniach, więc i w jego przypadku nie zrobię wyjątku. Po prostu ten związek nauczył mnie, że potrzebuję kogoś dojrzalszego niż mój były, bo sama uważam siebie za dojrzałą emocjonalnie i potrzebującą poważnych rozmów i przemyśleń, których nie mogło być z udziałem mojego byłego, a wiem, że mam naprawdę coś cudownego do zaoferowania od siebie (tak jak i Ty, Mandy). Hm, a jemu dałam naprawdę wiele, aż zbyt wiele, ale nie zamierzam przez to obrastać w grubą skórę... Wierzę, że spotkam kogoś, kto będzie zasługiwał na moje dobro, moją spontaniczność i mój optymizm. Wy też bądźcie dobrej myśli.
majka344 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-25, 12:26   #22
Mandy
Przyczajenie
 
Avatar Mandy
 
Zarejestrowany: 2009-03
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 8
Dot.: Wątek [po]rozstaniowy- rok 2011.

Cytat:
Napisane przez majka344 Pokaż wiadomość
Mandy! Wydaje mi się, że jesteś taką samą osobą jak ja jeżeli chodzi o osobowość. Również tak samo mamy po 18 lat i też przeżyłyśmy niedawno rozstanie (u mnie dwa dni temu). Żałuję, że nie nastąpiło to wcześniej, umysł i uśpione z mojej własnej woli racjonalne myślenie już wcześniej dawały mi znać, że coś jest nie tak, że nie pasujemy do siebie (dokładnie chodzi mi o sprzeczne wartości, co jest dla mnie bardzo istotne). Brnęłam dalej... Już sama nie wiem dlaczego, czemu sprzeniewierzyłam się swoim ideałom? Tak, również jestem romantyczką i idealistką, ale dalej zamierzam walczyć o to by nią pozostać! Kocham dobro, miłość, szacunek, również postronni uważają mnie za partnerkę idealną - jestem wyrozumiała, ugodowa, nie obrażam sie, preferuję szczerość i także jestem szczerą osobą i nikogo nie udaję, nie rusza mnie szastanie forsą czy pozerstwo... Tak lubię żyć i cenię takie wartości w sobie i innych ludziach.
Mandy proponuję Ci, sprawdź w internecie opis osoby z osobowością ENFJ (etyko-intuicyjny ekstrawertyk). Może to Ci pomoże lepiej siebie zrozumieć, niestety nie podam linku, bo piszę z komórki.
Mój chłopak stwierdził, że okłamywał mnie, bo jak uważa 'lepiej minąć się z prawdą niż powiedzieć prawdę, która mogłaby coś popsuć' i uzasadnił jeszcze tak, że wszyscy wokół pamiętają zwykle nieprzyjemne rzeczy... Co z tego, gdy ja łaknę prawdy i powtarzałam mu to wiele razy? Hm, ja nie jestem wszyscy i zwykle moje myśli zwracają się ku dobrych wspomnieniach, więc i w jego przypadku nie zrobię wyjątku. Po prostu ten związek nauczył mnie, że potrzebuję kogoś dojrzalszego niż mój były, bo sama uważam siebie za dojrzałą emocjonalnie i potrzebującą poważnych rozmów i przemyśleń, których nie mogło być z udziałem mojego byłego, a wiem, że mam naprawdę coś cudownego do zaoferowania od siebie (tak jak i Ty, Mandy). Hm, a jemu dałam naprawdę wiele, aż zbyt wiele, ale nie zamierzam przez to obrastać w grubą skórę... Wierzę, że spotkam kogoś, kto będzie zasługiwał na moje dobro, moją spontaniczność i mój optymizm. Wy też bądźcie dobrej myśli.
Niestety nie potrafię być dobrej myśli, kiedy mam świadomość, że byłam taka nawina i łatwowierna. Wierzyłam w każde słowo, które okazywało się być zwykłym kłamstwem. Za dużo przeszłam. Niedawno, po długim milczeniu, powiedział, że bał się być sczzery, bo nie chciał mnie krzywdzić[!!!]. Na pytanie dlaczego kłamał, nie potrafił odpowiedzieć. Rzekł tylko, że przy mnie znalazł to, o czym marzył przez całe życie. Cóż, kłamstwo płynie już w jego żyłach. Tym razem nie dam się już okłamywać.
Nie potrafię być też dobrej myśli dlatego, że po związku z żonatym, spotkałam innego, wyjątkowego, o którym mogłabym mówić dniami i nocami. Do dziś wspomnienie o nim wywołuje uśmiech na mojej twarzy, bo mimo, że nie znaliśmy się długo, czułam przy nim stałość i bezpieczeństwo. Kontaktujemy się, chemy się spotkać, ale duża odległośc między naszymi miastami uniemożliwia nam to ciągle. Cóż, wiem, że już nic nigdy z tego nie będzie, dlatego to tak strasznie boli, bo kiedy spotkało się kogoś tak wyjątkowego, kogoś kto posiada wartości, jest dojrzały i odpowiedzialny, zostaje żal i rozgoryczenie. Wiem, że już nigdy nie spotkam kogoś takiego jak on, więc tkwi wciąż we mnie przekonanie i ból, że skoro nie mógł mnie mieć, nie będzie mieć mnie żaden...
Może to głupie, niejedna z was tak pomyśli, ale na dzień dzisiejszy nie potrafię inaczej myśleć. Pewnie to dlatego, ze wszystko jest jeszcze "świeże" i serduszko nie bije tak, jak powinno..
Nie mniej jednak, kolejny raz się powtórzę - nie mam w sobie już za grosz miłości, ciepła i dobroci. Żyję przeszłością i nie potrafię uwolnić się od wspomnień. Podobno to dlatego nie potrafie zrobić kroku w przód.
Pozdrawiam
Mandy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-25, 20:06   #23
wjosna20
Raczkowanie
 
Avatar wjosna20
 
Zarejestrowany: 2010-08
Wiadomości: 408
Dot.: Wątek [po]rozstaniowy- rok 2011.

.
__________________
pozwalam aby kołysały mnie kolejne dni, jest cudnie

Edytowane przez wjosna20
Czas edycji: 2014-07-03 o 08:58
wjosna20 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-25, 21:43   #24
just92
Zakorzenienie
 
Avatar just92
 
Zarejestrowany: 2011-07
Lokalizacja: Mazowieckie
Wiadomości: 3 629
Dot.: Wątek [po]rozstaniowy- rok 2011.

Cytat:
Napisane przez wjosna20 Pokaż wiadomość
Just92 mogłybyśmy sobie podać ręce, bo jestem obecnie w praktycznie IDENTYCZNEJ sytuacji. Odeszłam od faceta, z którym byłam 3,5 roku. On bardzo chce być ze mną - dzwoni, pisze, stara się, a ja jestem rozdarta. Serce mówi - zostań, bo go kochasz, a rozum - odejdź, bo nie jesteś szczęśliwa.
ojaa, ja ostatnio odebrałam telefon, niepotrzebnie bo tylko mi w głowie namieszał, nie wiem co robić
__________________

there are far, far better things ahead
than any we leave behind

just92 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-25, 22:21   #25
wjosna20
Raczkowanie
 
Avatar wjosna20
 
Zarejestrowany: 2010-08
Wiadomości: 408
Dot.: Wątek [po]rozstaniowy- rok 2011.

.
__________________
pozwalam aby kołysały mnie kolejne dni, jest cudnie

Edytowane przez wjosna20
Czas edycji: 2014-07-02 o 21:54
wjosna20 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-25, 23:05   #26
just92
Zakorzenienie
 
Avatar just92
 
Zarejestrowany: 2011-07
Lokalizacja: Mazowieckie
Wiadomości: 3 629
Dot.: Wątek [po]rozstaniowy- rok 2011.

jakbym siebie słyszała. nie wiem, nie widzieliśmy się już prawie miesiąc a zawsze rozstawaliśmy się tylko na kilka dni, wiem że gdyby był inny, chciałabym z nim być, ale wiem jak jest i jak napisałaś nie chce się dusić w takim związku. głupia i nawina jestem wiecznie mam nadzieję, że będzie inaczej tym razem
__________________

there are far, far better things ahead
than any we leave behind

just92 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-26, 12:35   #27
Izuniaa_
Zakorzenienie
 
Avatar Izuniaa_
 
Zarejestrowany: 2009-10
Lokalizacja: 15 km od morza ;)
Wiadomości: 3 423
Dot.: Wątek [po]rozstaniowy- rok 2011.

Cytat:
Napisane przez Mandy Pokaż wiadomość
Hm... nie mam komu zadać tego pytania, ale czy w takiej sytuacji mniej boli? Chciałabym poznać, jak to jest z perspektywy osoby, która pierwsza odeszła.
To na ten temat mogę się wypowiedzieć i ja...
Też w tym roku (w styczniu) rozstałam się z chłopakiem,po 3,5roku wspólnego życia... I nie było kwestii zdrady,ani jakiegoś konkretnego powodu... Po prostu wypaliło się uczucie,zostało przyzwyczajenie i ten żal zostawienia wszystkiego co przeżyliśmy,czego się dorobiliśmy wspólnie... Bardzo długo walczyłam ze sobą,już dawno przestałam być szczęśliwa,czułam się jak bardzo dojrzała kobieta,po 20-30latach małżeństwa... Nawet znajomi mówili,że tak się zachowujemy,ze tak żyjemy... A mieliśmy zaledwie po 20-kilka lat (on 5lat więcej niż ja). Ciężko było zostawić wszystko po tych ponad 3 latach,tyle wspomnień,wspólne plany,wspólne mieszkanie,wszystko czego się dorobiliśmy było razem... Do tego przeszliśmy przez 'związek na odległość',więc kiedy byliśmy już razem,w jednym mieście,w jednym mieszkaniu powinno być tylko lepiej... I było,przez pół roku może Wiem też,że gdybym nie poznała Pana X to bardzo możliwe,że dalej bym tkwiła w martwym punkcie,zastanawiała się czy odejść i być szczęśliwą,czy być z ex i mając 22lata czuć się i zachowywać jak 40-50-latka... Ale On dał mi siłę,pchnął mnie w dobrym kierunku... On mi tak nakładł do głowy,że chyba do końca życia będę mu wdzięczna... I tak w dzień swoich urodzin podjęłam decyzję o rozstaniu z ex. Bardzo głupia sytuacja wyszła-on mi zrobił awanturę o to,że "rozmawiałam z koleżanką całe 20min,a on jak kołek w aucie siedział" (przecież nie zabroniłam mu wysiąść i się dołączyć). I wtedy pękło coś we mnie,jak mu powiedziałam,że mam dość,że to koniec,że ja mam dopiero 22 lata,a moja babcia po 60-tce ma bardziej intensywne życie,dużo ciekawsze,to zaczął mi płakać,że się zmieni,że będzie jak kiedyś,że nie może się tak skończyć... A ja miałam w sobie taką siłę,albo taki brak jakichkolwiek uczuć w tym momencie,że nawet jego łzy na mnie nie podziałały... Zresztą nie raz już były rozmowy,żeby coś sie zmieniło i fakt,zmieniało się na tydzień,a potem powrót do rzeczywistości... Więc teraz byłam pewna swojego... I choć później jak emocje opadły,zaczęłam przemyślać to też płakałam,też mi było żal wszystkiego co przez te 3,5roku się wydarzyło,tych dobrych chwil,choć tych gorszych też,bo czegoś mnie nauczyły... Miałam chwile zwątpienia,nawet w dniu kiedy ex się wyprowadzał (mieszkanie jest moich rodziców) to chciałam go zatrzymać...Ciężko było mi samej w domu,dlatego prawie wcale w nim nie byłam,ciagle z kimś wychodziłam,do kogoś szłam,zawsze z kimś byłam.Nagle zobaczyłam ilu znajomych zaniedbałam,ile osób o mnie pamiętało,ile osób gotowych było mi pomóc,wesprzeć mnie,bo też łatwo nie było... I wiem,że Pan X mi pomógł bardzo dużo,ale też mój obecny Tż... Zaprzyjaźniliśmy się jeszcze w tamtym roku,wiedziałam,ze ja jemu się podobam i chciał mnie poznać lepiej,ale wiedział,że miałam ex i nie ingerował w nasz związek,ale kiedy się rozstaliśmy był przy mnie,starał się,choć nic na siłę... I nawet nie wiem kiedy powiedziałam,ze mi z nim dobrze,że chcę z nim być. Pomimo,że wiedział,że to nie była miłość z mojej strony,bo dla mnie zbyt wcześnie było od rozstania,to oficjalnie byliśmy razem,nawet zamieszkaliśmy razem...Ciężko było,bo on miał swoje przyzwyczajenia,ja miałam swoje plus pamiętałam dokładnie przyzwyczajenia ex,a Tż jest kompletnie inny...Codziennie sprzeczki o głupstwa... Ale to wszystko mi pomogło,bo któregoś dnia kiedy Tż nie było przy mnie ja poczułam,ze tęsknię! To był przełom,wtedy te wszystkie uczucia,które były głęboko we mnie zaczęły wychodzić na wierzch,czułam się bardzo kochana,potrzebna,a jednocześnie mogłam wyjść z koleżanką,spotkać się z kolegą,w naszym mieszkaniu co trochę ktoś znajomy jest na kawie,my wychodzimy. Fakt,sielanki nie ma,bo oboje mamy tak silne charaktery i jesteśmy uparci,że tylko czekam na dzień kiedy któreś z nas zacznie rzucać talerzami (pewnie to będę ja),ale mimo to jesteśmy razem,walczymy o nasz związek i z całą świadomością mogę powiedzieć,ze jestem szczęśliwa!
A z ex pomimo zapewnień,że mozemy na siebie liczyć,że zostaniemy przyjaciółmi,nie mam kontaktu... 2 razy spotkaliśmy się na imprezach,ale tylko było 'cześć' i każde poszło w swoją stronę...
A Pan X... Wciąż ma żonę,mimo,ze nie żyją razem,mimo,że już w lutym miał być rozwód...raz na jakiś czas go spotkam,pogadamy chwilę i wtedy uśmiech mi nie schodzi z twarzy przez kolejne 24h.No i nadal mu zawdzięczam wiele,on o tym wie

Wybaczcie,że tak chaotycznie i skrótowo,ale musiałam. Tak więc dziewczyny,nie rozpamiętujcie tego co było,idźcie dalej do przodu,korzystajcie z każdego dnia na maxa A żeby zapomnieć o tym,że boli spotykajcie się ze znajomymi,idźcie na jakiś kurs (językowy,nurkowania,czeg okolwiek), skupcie się na szkołach,na pokończeniu ich,zróbcie prawo jazdy,róbcie wszystko dla siebie,żeby być silnymi i niezależnymi kobietami! I każdej z Was życzę spotkania takiego Pana X jak ja spotkałam i prawie idealnego dla każdej partnera,który pomoże zapomnieć o przeszłości
__________________

[*]1.08.2011

Izuniaa_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-26, 17:27   #28
Abenteuer
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2009-11
Lokalizacja: śląsk
Wiadomości: 545
Dot.: Wątek [po]rozstaniowy- rok 2011.

.
__________________
nieważne jak długo starałaś się być grzeczna, nie uciszysz w sobie niegrzecznej dziewczynki.

Edytowane przez Abenteuer
Czas edycji: 2013-12-22 o 18:27
Abenteuer jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-26, 22:07   #29
wampir
Zakorzenienie
 
Avatar wampir
 
Zarejestrowany: 2008-12
Lokalizacja: gdzie diabeł zamiata ogonem
Wiadomości: 18 638
Dot.: Wątek [po]rozstaniowy- rok 2011.

Cytat:
Napisane przez Abenteuer Pokaż wiadomość
Normalnie jestem w szoku bo tego się nie spodziewałam że znajdę tu taki wątek 2 dni po rozstaniu się. Więc mój chłopak ahh zawsze mój ideał w jego poprzednikach szukałam właśnie jego cech, po prostu marzenie większości dziewczyn ze szkoły ma i miał takie powodzenie że tego nie da się opisać. Miał milion przyjaciółek i jedną tą jedyną. Nie mogłam nigdy w to uwierzyć że się z nim przyjaźnie bo nie gustuje w takich osobach w dodatku ostatnio pojawiła się między nami chemia. Przyjaźniliśmy się bardzo długo. Ale zawsze wiedziałam że patrzy na mnie inaczej niż na resztę dziewczyn. Kiedy po rozstaniu się ze swoją pierwszą dziewczyną z którą był 2 lata ( mamy po 17 lat więc to długo jak na taki wiek i zdaję sobie z tego sprawę) strasznie to przeżył bo postąpiła w sposób straszny na facebooku i dla innego (po pewnym czasie stwierdziła że to też była moja wina). Strasznie go to dotknęło, jego przyjaciółki powoli odsuwały się od niego ponieważ on coraz więcej uwagi i czasu poświęcał mi byłam jego oczkiem w głowie. Nie odstępował mnie ani na chwile do tego stopnia że czekał pod toaletą chociaż koledzy czy koleżanki szli gdzieś, ten czas wspominam jako marzenie. Było tak idealnie że chyba bardziej się nie da. No i tak przyszło zakończenie roku szkolnego kiedy to na imprezie z tej okazji zaczęliśmy się całować i od tego momentu coś ruszyło w inną stronę. Spotykaliśmy się ale już na trochę innym poziomie ale dalej nie jako para. Pierwszy raz też napisał że mnie kocha na początku lipca zszokowało mnie to bo to wkońcu mój przyjaciel jak sobie wmawiałam bo wiedziałam że będę strasznie cierpieć przez niego widziałam co robi swojej wcześniejszej dziewczynie więc kategorycznie odrzuciłam uczucia na bok co nie było łatwe. Chciałam ograniczyć z nim kontakt tak ograniczałam że spędzaliśmy ze sobą 10 godzin dziennie. To trwało całe wakacje. Od połowy lipca oficjalnie zaczęliśmy być ze sobą chociaż każdy myślał że jesteśmy ze sobą od czerwca. No i nadszedł rok szkolny pierwszy tydzień coś między nami zaczęło się psuć doszły do tego urodziny jego byłej na które nie poszłam bo nasze relacje nie były ok więc stwierdziłam że nie chce jej oglądać chociaż byłam zaproszona. Wtedy zdradził mnie po raz pierwszy. Przynajmniej myślę że to było po raz pierwszy chociaż wcześniej już też słyszałam plotki o tym że on wrócił do byłej i wgl ale ufałam mu do tych urodzin bo jednak kiedy usłyszałam od swojego przyjaciela któremu się zwierzył że mnie zdradził załamałam się, ale nie zerwałam z nim. Kochałam go i nie chciałam stracić nawet nie powiedziałam mu o tym że wiem. Zniosłam to było trudno lecz przeżyłam to. Następnie znów błogi okres naszego związku do wycieczki (20-22.09) Tam przeszłam piekło olał mnie totalnie chodził pod rękę ze wszystkimi możliwymi i głupimi dziewczynami w tym ze swoja byłą. Ja popłakana z tyłu bo wiedziałam że już to koniec i on daje mi do zrozumienia właśnie tym sugeruje mi że to koniec. Potem był piątek nie odzywaliśmy się do siebie czekałam aż powie cokolwiek do mnie nawet głupie hej bo jednak nie ja się tak zachowywałam. Piątek impreza zdradził mnie z sześcioma osobami . Pisałam do niego wtedy czy jesteśmy razem on wykręcał się że nie pasujemy do siebie że to był wgl głupi pomysł żeby być razem i takie różne pierdoły mi mówił chociaż znaliśmy się najlepiej i pasujemy do siebie jak nikt. W końcu 10 lat znajomości no nie da się tego tak odpuścić. Napisałam w końcu czy jest ze mną czy nie odpisał że jest na imprezie i musi pomyśleć. Nie odpisał mi na drugi dzień sama napisałam (wiem głupio to załatwiłam ale naprawde nie miałam siły żeby go zobaczyć, szczególnie po tym piątku gdzie poczułam się tak upokorzona) o tym że jest tchórzem i nie ma nawet odwagi mi tego powiedzieć i faktycznie jest to koniec. Potem zaczął mi grozić że mam tylko mu nie spierdzielić opini bo wie o mnie dużo (fakt wie o mnie o mojej rodzinie wszystko) zabolało i okazał się być gnojem czego bym nie powiedziała. I dzisiaj sam mi o tym piątku (zdradzie) powiedział bo stwierdził że wiedział że to jest koniec, chciałam z nim normalnie o tym wszystkim porozmawiać a on cała winę zrzucił na mnie. Mam dosyć szczególnie że chodzimy do jednej szkoły i klasy.
Uuuu, rozumiem to doskonale.
Przez rok musiałam znosić swojego ex i pierwszą "wielką" miłość, który traktował mnie jak powietrze, był wręcz chamski jak się pózniej okazało, żebym szybciej się odkochała...
a skończyło się z załamaniem nerwowym
__________________
Nie podoba mi się świat,
gdzie "właściwe" zdarza się tak rzadko,
że uważamy je za "uprzejmość".

-J.C

31
/365
wampir jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-27, 11:06   #30
Abenteuer
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2009-11
Lokalizacja: śląsk
Wiadomości: 545
Dot.: Wątek [po]rozstaniowy- rok 2011.

.
__________________
nieważne jak długo starałaś się być grzeczna, nie uciszysz w sobie niegrzecznej dziewczynki.

Edytowane przez Abenteuer
Czas edycji: 2013-12-22 o 18:28
Abenteuer jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Wizażowe Społeczności


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-01-01 00:00:00


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 07:10.