"Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania" - Strona 68 - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Zdrowie i Medycyna > Dietetyka > W krzywym zwierciadle odchudzania

Notka

W krzywym zwierciadle odchudzania
Jest do jedyne forum, na którym zamieszczamy wszystkie diety, które promują odchudzanie poprzez drastyczne ograniczenie kaloryczności, tzw. "diety głodówkowe", które nie mają nic wspólnego ze zdrowym odżywianiem.
  • Jest to forum stworzone dla osób, które chcą zwalczać wszystkie choroby powiązane z zaburzeniem łaknienia (anoreksja, bulimia, kompulsywne objadanie się) oraz dla osób, które pragną takim osobom radzić, pomagać i wspierać.
  • Na tym forum nie można namawiać do drastycznych metod zrzucania wagi, lecz można pisać o terapii przy ED.
  • Jedynie na tym forum osoby z zaburzeniami łaknienia mogą tworzyć swoje grupy wsparcia.
  • Forum to nie zastępuje psychologa ani profesjonalnej terapii.
  • Redakcja nie bierze odpowiedzialności za udzielane tutaj porady, natomiast z pełną stanowczością będziemy tępić wszelkie wątki "pro-ana".
  • Na forum obowiązuje dodatek do regulaminu, zapoznaj się z nim zanim weźmiesz udział w dyskusji.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2014-11-07, 20:13   #2011
neska002
Zakorzenienie
 
Avatar neska002
 
Zarejestrowany: 2014-01
Lokalizacja: Szczecin
Wiadomości: 3 159
Dot.: "Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania"

Cytat:
Napisane przez eSowa Pokaż wiadomość
Hej dziewczyny, długo mnie nie było, ale jak pisałam, tydzień temu wróciłam z miesięcznego urlopu i teraz musiałam się z powrotem wdrożyć w normalne życie.

O dziwo wszystko idzie dobrze, Od 3 tygodni kompulsy zdarzyły mi się może raz na tydzień, co jest już sukcesem, w tym tygodniu wpadła czekekolada, ale opiszę później, dlaczego nie nazwę jej napadem obżarstwa.
Przede wszystkim po powrocie znowu żyję w harmonii ze sobą, co mnie bardzo dziwi, ponieważ myślałam, że wrócę do miejsca, gdzie przed samym wyjazdem mi się "wszystko" posypało i nie będę mogła się pozbierać.
Od razu poznałam nowych ludzi z akademika i mojego piętra, w tym moich ukochanych hiszpanów, z którymi mogę trochę poćwiczyć hiszpański, co za każdym razem mnie mega pozytywnie podbudowuje, kiedy okazuje się, że jako tako potrafię się dogadać Nadrobiłam spotkania ze starymi znajomymi, ogarnęłam uczelnię.

Wszystko dobrze i przede wszystkim.. nie myślę już tak o NIM, znaczy jasne że myślę, ale już się nie zadręczam tym, to tylko pojedyncze myśli typu ciekawe co robi, co u niego. Odezwał się na facebooku, nawet popisaliśmy chwilę, opowiedziałam o urlopie, on co u niego i... żadnych w sumie emocji po tym ani negatywnych ani pozytywnych. Spłynęła po mnie ta rozmowa i dalej żyję po niej normalnie
Spotkałam się też z kolegą, który chyba nie chce być tylko moim kolegą Ogólnie rozmawiam już normalnie z innymi facetami, a nie myśląc ciągle o byłym. Jeszcze nie jestem gotowa na jakieś typowe randki, nie chcę jeszcze żadnego związku (z resztą chcenie i tak nic nie daje, to samo przecież przychodzi), ale czuję się już trochę bardziej uwolniona, stałam się bardziej otwarta, rozmawiam, flirtuję i czuję się ze sobą dobrze

Co do jedzenia. Zapewne to duża zasługa tego, że weszłam po urlopie na wagę i się okazało, że schudłam, a byłam przekonana, że przybyło mi ze 2 kg. W każdym razie... jem regularnie i zdrowo, czasami jak mam ochotę sobie na coś pozwolić to to robię, ale nie panikuję! Tak mnie to cieszy! Normalnie jak miałam ochotę coś zjeść, słodkiego lub po prostu jakieś np. węgle na noc, to od razu wpadałam w panikę, co powodowało, że się jeszcze bardziej objadałam, ale teraz tak nie jest. Zjadłam nawet ostatnio tabliczkę czekolady na noc, ale żadnych wyrzutów sumienia, ani nic... Po prostu parę dni jadłam naprawdę czyściutko i miałam ochotę na CUKIER ale jak mówię - zjadłam, ale też nie dlatego, że byłam w złym humorze, wręcz przeciwnie, byłam zadowolona, miałam ochotę na czekoladę, zjadłam, a rano żadnych wyrzutów sumienia i dalej jadłam normalnie, a nie spanikowałam i zaczęłam się głodzić, żeby bilans kaloryczny podreperować. Dzięki temu nie wpadałam w kolejne obżarstw
Póki co mam w głowie myśli, że przecież się dużo ruszam, odżywiam zdrowo i i tak coś słodkiego nie zaburzy mojej pracy. Także jem w sumie na co mam ochotę, ale i tak jest to zdrowe. Nie panikuję z godzinami jedzenia, że jak po południu zjem owoc to przytyję 100 kg. Wróciłam do stanu, który miałam gdy zaczęłam ćwiczyć i się zdrowo odżywiać i czułam się fantastycznie, bo byłam najedzona, ale bez wyrzutów, dużo trenowałam i czułam się szczęśliwa.

Oh, żeby ten stan trwał wiecznie! W takim stanie mogę również motywować innych z sercem, bo jak zaczynają się zaburzenia, to wspieram innych, motywuję, ale tylko dlatego, że mam wyuczone, co należy robić, żeby czuć się dobrze ze sobą i znaleźć harmonię, ale wiadomo, że jak samemu nie jest się szczęśliwym, to ciężko innych przekonać, żeby byli, a że jest to poniekąd moja pasja, to bardzo mnie to martwiło już.

Trochę boję się, że żyję zbyt intensywnie... Tak naprawdę nie mam czasu na kompulsy, bo a to uczelnia, a to trening, a to spotkania ze znajomymi, zakupy. Ciągle coś się dzieje, boję się, że jak się uspokoi i zostanę sama to znowu w coś wpadnę, ale póki co wszystko wygląda dobrze




Ah, niestety leczenie to jedna wielka zagadka i odsyłanie od lekarzy do lekarzy to norma. Sama przez to przeszłam. Jednak zazwyczaj lekarze starają się naprawdę zrobić co w ich mocy, czasami po prostu są sami przez chorobę zaskakiwani.. Nie można krytykować wszystkich, jest wielu lekarzy, którzy naprawę się starają i robią co tylko mogą, ale ludzkie ciało to jedna wielka zagadka. W moim przypadku zrobili naprawdę przez 4 lata mega dużo, wielu lekarzy a i tak żaden nie znalazł przyczyny... po prostu czasami wiedza nie wystarcza.
A w przypadku dziecka, na pewno zależy im na jego wyleczeniu!
Trzymam kciuki, że trafiliście na tych lekarzy, którzy chcą ratować ludzi. Na pewno tak jest!
Co do zapalenia osierdzia.. Nie wiem, czy to ma znaczenie, ale chciałabym Cię trochę pocieszyć. Też to miałam, parę razy, do tego z zapaleniami opłucnej i otrzewnej i jak widać żyję i wszystko ze mną dobrze, normalnie funkcjonuję i trenuję siłowo, w ogóle mi to w niczym nie przeszkadza, że coś się kiedyś w tym serduszku działo.. Także u Twojego brata na pewno też będzie wszystko dobrze! Trzymam kciuki żeby tak było.

neska002
Jeszcze raz Ci serdecznie dziękuję za to, że się tak zaangażowałaś w moją historię i przepraszam, że się teraz tydzień nie odzywałam. Po prostu nie chciałam się w ogóle skupiać na tym problemie, także również zrezygnowałam z przeglądania tego forum.
Świetny pomysł z tą tabelką, chyba się przyłączę Ja mam jeszcze zeszyt celów, który założyłam na początku roku. Piszę w nim moje pomysły, cele, marzenia i zaglądam od czasu do czasu dopisując, co się zmieniło, co zrobiłam, a czego już więcej nie chcę i czytam, co jeszcze chciałam kiedyś zrobić, bo się okazuje, że człowiek ma milion pomysłów, a o połowie już po miesiącu zapomina, mimo że miesiąc temu były priorytetem W każdym razie wracam sobie czasami do tego zeszytu, żeby się zainspirować, dać sobie samej pomysł, co mogłabym dla siebie zrobić jak i podbudować i spojrzeć, co już udało mi się z mojej listy osiągnąć
Gratuluję pracy, parę groszy na pewno się przyda przed świętami, ja sama też chcę poszukać czegoś dorywczo.

Pozdrawiam Was serdecznie!!
Miesięczny urlop? O cholercia, nie za dobrze Ci?:P Oczywiście żartuję i mam nadzieję, że ten czas pozwolił Ci wypocząć i zebrać myśli.

Super, że powrót tak dobrze Ci zrobił i że otaczasz się pozytywnymi ludźmi. Tak trzymać! Zero izolacji. No kobieto, powiem Ci, że aż tak wielkich zmian się nie spodziewałam. Cudownie czytać, że dajesz sobie świetnie radę i że zapomniałaś, przestałaś się zadręczać myślami. Jesteś po prostu wielka i mega silna.

Dajesz radę z jedzeniem, bardzo dobrze. Nie bój się na zapas, że coś pójdzie nie tak tylko ciesz się tym, że idzie Ci świetnie i wyszłaś z tego w czym tkwiłaś.

Jakie miałas objawy jeśli można wiedzieć? No i jak się ostatecznie to u Ciebie zakończyło?

Jak najbardziej polecam tabelkę, ja dzięki niej w zasadzie dzisiaj wygrałam z czekoladą potem z waflem, a po południu z bułką czosnkową. Także tabelka się sprawdza nadal u mnie. Z zeszytem też fajny pomysł, może sama go spróbuję.

Odzywaj się częściej, cudownie czytać takie wiadomości. I oby szło Ci tak dalej, nie poddawaj się, nawet jeśli przyjda gorsze chwile czy dni, pisz a zawsze jakoś pomożemy.

Pozdrawiam i ściskam mocno.

---------- Dopisano o 20:10 ---------- Poprzedni post napisano o 20:07 ----------

Cytat:
Napisane przez Ervisha Pokaż wiadomość
Szkoda że nie mam takiej możliwości
Dlaczego? :O

---------- Dopisano o 21:13 ---------- Poprzedni post napisano o 20:10 ----------

Coś na jutro:

__________________
Znaczenie życia mierzy się nie czasem lecz głębią.

Cel--> 60 kg - 15.12.2015



neska002 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-07, 20:16   #2012
eSowa
Raczkowanie
 
Avatar eSowa
 
Zarejestrowany: 2008-11
Wiadomości: 150
Dot.: "Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania"

neska002 Świetne są te motywujące obrazki.

Dziewczyny, jak macie facebooka to polecam polubić Lazar Angelov. Facet jest świetny jeżeli chodzi o motywujące teksty. Większość tyczy się siłowni, ale zawsze z nich coś życiowego można wyciągnąć i daje mega powera!


Cytat:
Napisane przez neska002 Pokaż wiadomość
Miesięczny urlop? O cholercia, nie za dobrze Ci?:P Oczywiście żartuję i mam nadzieję, że ten czas pozwolił Ci wypocząć i zebrać myśli.
No własnie urlop sam w sobie był ciężki, ciągle się obżerałam z wyrzutami sumienia i "głodziłam" na zmianę. Coś mi ewidentnie tam nie pasowało, może strach przed powrotem?


Cytat:
Napisane przez neska002 Pokaż wiadomość
Cudownie czytać, że dajesz sobie świetnie radę i że zapomniałaś, przestałaś się zadręczać myślami. Jesteś po prostu wielka i mega silna.

Dajesz radę z jedzeniem, bardzo dobrze. Nie bój się na zapas, że coś pójdzie nie tak tylko ciesz się tym, że idzie Ci świetnie i wyszłaś z tego w czym tkwiłaś.
Ogólnie rzecz biorąc to już wiele razy w życiu się z czegoś podnosiłam i jak już się podniosę, to zazwyczaj tak jak teraz, że jest wręcz idealnie. Jednak często wracają gorsze okresy.. Jest np. 2-3 miesiące wszystko dobrze i nagle, nie wiem sama czemu 2-3 miesiące depresji i nieradzenie sobie ze sobą. Mimo, że naprawdę czuję się silna... Muszę jeszcze jakoś nad tym popracować. MAm nadzieję, że i tym razem trochę dłużej ten dobry okres potrwa

Cytat:
Napisane przez neska002 Pokaż wiadomość
Jakie miałas objawy jeśli można wiedzieć? No i jak się ostatecznie to u Ciebie zakończyło?
Pytasz o moją chorobę? To bardzo długa historia. Ogólnie to miałam nawracające zapalenia opłucnej, osierdzia, otrzewnej, bez konkretnej przyczyny. Płyn w tych jamach, podwyższone CRP, tachykardia i ogromny ból w klatce piersiowej przy tym. Diagnostyka w kierunku chorób autoimmunologicznych, jednak w badaniach od 4 lat nic nie wychodzi. Byłam na sterydach i za każdą próbą odstawienia historia się powtarzała, potem na innych lekach, a teraz od jakiegoś czasu bez leków, czasem coś pobolewa w klatce, ale b. lekko, b rzadko i samo mija po 3-4 dniach, na lekach zresztą też tak pobolewało.

Cytat:
Napisane przez neska002 Pokaż wiadomość
Odzywaj się częściej, cudownie czytać takie wiadomości. I oby szło Ci tak dalej, nie poddawaj się, nawet jeśli przyjda gorsze chwile czy dni, pisz a zawsze jakoś pomożemy.
Naprawdę dziękuję za Wasze wsparcie, jesteście mega! Trzymam kciuki za nas wszystkie!!
__________________
Nie będzie łatwo, ale będzie warto!

Edytowane przez eSowa
Czas edycji: 2014-11-07 o 20:23
eSowa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-07, 20:27   #2013
neska002
Zakorzenienie
 
Avatar neska002
 
Zarejestrowany: 2014-01
Lokalizacja: Szczecin
Wiadomości: 3 159
Dot.: "Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania"

Cytat:
Napisane przez eSowa Pokaż wiadomość
neska002 Świetne są te motywujące obrazki.

Dziewczyny, jak macie facebooka to polecam polubić Lazar Angelov. Facet jest świetny jeżeli chodzi o motywujące teksty. Większość tyczy się siłowni, ale zawsze z nich coś życiowego można wyciągnąć i daje mega powera!




No własnie urlop sam w sobie był ciężki, ciągle się obżerałam z wyrzutami sumienia i "głodziłam" na zmianę. Coś mi ewidentnie tam nie pasowało, może strach przed powrotem?




Ogólnie rzecz biorąc to już wiele razy w życiu się z czegoś podnosiłam i jak już się podniosę, to zazwyczaj tak jak teraz, że jest wręcz idealnie. Jednak często wracają gorsze okresy.. Jest np. 2-3 miesiące wszystko dobrze i nagle, nie wiem sama czemu 2-3 miesiące depresji i nieradzenie sobie ze sobą. Mimo, że naprawdę czuję się silna... Muszę jeszcze jakoś nad tym popracować. MAm nadzieję, że i tym razem trochę dłużej ten dobry okres potrwa


Pytasz o moją chorobę? To bardzo długa historia. Ogólnie to miałam nawracające zapalenia opłucnej, osierdzia, otrzewnej, bez konkretnej przyczyny. Płyn w tych jamach, podwyższone CRP, tachykardia i ogromny ból w klatce piersiowej przy tym. Diagnostyka w kierunku chorób autoimmunologicznych, jednak w badaniach od 4 lat nic nie wychodzi. Byłam na sterydach i za każdą próbą odstawienia historia się powtarzała, potem na innych lekach, a teraz od jakiegoś czasu bez leków, czasem coś pobolewa w klatce, ale b. lekko, b rzadko i samo mija po 3-4 dniach, na lekach zresztą też tak pobolewało.


Naprawdę dziękuję za Wasze wsparcie, jesteście mega! Trzymam kciuki za nas wszystkie!!
Będzie dobrze. Życzę dużo zdrówka, siły i pozytywnej energii jaką masz teraz. Masz rację, to forum cholernie motywuje do walki.
__________________
Znaczenie życia mierzy się nie czasem lecz głębią.

Cel--> 60 kg - 15.12.2015



neska002 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-08, 07:57   #2014
neska002
Zakorzenienie
 
Avatar neska002
 
Zarejestrowany: 2014-01
Lokalizacja: Szczecin
Wiadomości: 3 159
Dot.: "Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania"

Witam kolejnego pięknego dnia,
u mnie nawet bardzo pięknego, co prawda widać, że za oknem chłodno ale za to jak pięknie słoneczko się przebija, aż chce się wyjść na spacerek ;-)

Wstałam w dobrym humorze, mam cały dzień wolny więc z rana na pewno zajmę się dobą, jakieś maseczki itd A potem spotkam się z TŻem i planujemy pójść na dłuuugi spacer by skorzystać z pogody i porozmawiać. Życzę dobrego, uśmiechniętego dnia, dużo pozytywnych myśli w głowie i przede wszystkim dobrego myślenia o sobie samych, pamiętajcie że musimy się zaprzyjaźnić z nami samymi, a dzięki temu będzie nam o połowę łatwiej. Całuję i ściskam
__________________
Znaczenie życia mierzy się nie czasem lecz głębią.

Cel--> 60 kg - 15.12.2015



neska002 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-08, 15:09   #2015
Ervisha
Zakorzenienie
 
Avatar Ervisha
 
Zarejestrowany: 2010-08
Wiadomości: 88 472
Dot.: "Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania"

Cytat:
Napisane przez neska002 Pokaż wiadomość
Miesięczny urlop? O cholercia, nie za dobrze Ci?:P Oczywiście żartuję i mam nadzieję, że ten czas pozwolił Ci wypocząć i zebrać myśli.

Super, że powrót tak dobrze Ci zrobił i że otaczasz się pozytywnymi ludźmi. Tak trzymać! Zero izolacji. No kobieto, powiem Ci, że aż tak wielkich zmian się nie spodziewałam. Cudownie czytać, że dajesz sobie świetnie radę i że zapomniałaś, przestałaś się zadręczać myślami. Jesteś po prostu wielka i mega silna.

Dajesz radę z jedzeniem, bardzo dobrze. Nie bój się na zapas, że coś pójdzie nie tak tylko ciesz się tym, że idzie Ci świetnie i wyszłaś z tego w czym tkwiłaś.

Jakie miałas objawy jeśli można wiedzieć? No i jak się ostatecznie to u Ciebie zakończyło?

Jak najbardziej polecam tabelkę, ja dzięki niej w zasadzie dzisiaj wygrałam z czekoladą potem z waflem, a po południu z bułką czosnkową. Także tabelka się sprawdza nadal u mnie. Z zeszytem też fajny pomysł, może sama go spróbuję.

Odzywaj się częściej, cudownie czytać takie wiadomości. I oby szło Ci tak dalej, nie poddawaj się, nawet jeśli przyjda gorsze chwile czy dni, pisz a zawsze jakoś pomożemy.

Pozdrawiam i ściskam mocno.

---------- Dopisano o 20:10 ---------- Poprzedni post napisano o 20:07 ----------



Dlaczego? :O

---------- Dopisano o 21:13 ---------- Poprzedni post napisano o 20:10 ----------

Coś na jutro:

Nie mam jak dostać się do tych sióstr
__________________

Książki potrzebują nowego domu


Ervisha jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-08, 19:23   #2016
eSowa
Raczkowanie
 
Avatar eSowa
 
Zarejestrowany: 2008-11
Wiadomości: 150
Dot.: "Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania"

Cytat:
Napisane przez neska002 Pokaż wiadomość
Witam kolejnego pięknego dnia,
Życzę dobrego, uśmiechniętego dnia, dużo pozytywnych myśli w głowie i przede wszystkim dobrego myślenia o sobie samych, pamiętajcie że musimy się zaprzyjaźnić z nami samymi, a dzięki temu będzie nam o połowę łatwiej. Całuję i ściskam
Oj chyba naprawdę Ci się udało z tymi życzeniami
Mój dzień bardzo pozytywnie, już kolejny z rzędu!
Jestem co prawda lekko przeziębiona, ale tylko gardło mnie boli, co mnie cieszy, bo nie przeszkadza mi to w treningu Dziś pomogłam znajomym w przeprowadzce, a zaraz jeszcze idę na inne spotkanie ze znajomymi. Zabieram gitarę, więc zapowiada się również przyjemnie
Jedzenie dalej dobrze i dalej bez stresu, nawet sobie robię gorącą wodę z cytryną i ją słodzę i nie panikuję, że to cukier
Jutro dalej intensywnie, rano spotkanie z przyjaciółką, potem trening, a potem wieczór w Berlinie Nie mam czasu na negatywne myślenie

Pozdrawiam Was i życzę Wam równie udanego weekendu i duużo uśmiechu!
__________________
Nie będzie łatwo, ale będzie warto!
eSowa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-08, 19:31   #2017
matryca3
Zadomowienie
 
Avatar matryca3
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 1 486
Dot.: "Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania"

Cześć dziewczyny!
Mogę się do was przyłączyć?
Szczerze mówiąc nigdy nie myślałam, że ZNÓW będę borykać się z kompulsywnym odżywianiem... zaczęło się kiedy miałam około 14-15 lat , potem udało mi się to pokonać po jakimś roku ale niestety znów wróciło. Nieudany związek, stres... wszystko spowodowało, że komplusy znów mnie nękają...
Jem za dużo, obżeram się- boli mnie brzuch. Moje ciało mnie nienawidzi, boli, czuje się zmęczona, ospała, czuję się staro a mam dopiero 23 lata! Przytyłam 10 kilo! Mam problemy z oddychaniem... nie wiem czy tez tak macie ale mam wrażenie ze ta cała masa, tłuszcz sprawia, że mój organizm nie pracuje poprawnie.
Potrzebuje wsparcia... a wiem, że kiedyś udało mi się dzięki wam!
__________________
matryca3 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2014-11-08, 22:07   #2018
neska002
Zakorzenienie
 
Avatar neska002
 
Zarejestrowany: 2014-01
Lokalizacja: Szczecin
Wiadomości: 3 159
Dot.: "Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania"

Cytat:
Napisane przez eSowa Pokaż wiadomość
Oj chyba naprawdę Ci się udało z tymi życzeniami
Mój dzień bardzo pozytywnie, już kolejny z rzędu!
Jestem co prawda lekko przeziębiona, ale tylko gardło mnie boli, co mnie cieszy, bo nie przeszkadza mi to w treningu Dziś pomogłam znajomym w przeprowadzce, a zaraz jeszcze idę na inne spotkanie ze znajomymi. Zabieram gitarę, więc zapowiada się również przyjemnie
Jedzenie dalej dobrze i dalej bez stresu, nawet sobie robię gorącą wodę z cytryną i ją słodzę i nie panikuję, że to cukier
Jutro dalej intensywnie, rano spotkanie z przyjaciółką, potem trening, a potem wieczór w Berlinie Nie mam czasu na negatywne myślenie

Pozdrawiam Was i życzę Wam równie udanego weekendu i duużo uśmiechu!
Ale intensywnie u Ciebie. No i ile pozytywnej energii płynie z Ttwoich wpisów. Bardzo miło się Ciebie czyta.

Wieczór z Berlinie? Zazdroszczę :P I życzę udanej zabawy ;-)

---------- Dopisano o 20:46 ---------- Poprzedni post napisano o 20:43 ----------

Cytat:
Napisane przez matryca3 Pokaż wiadomość
Cześć dziewczyny!
Mogę się do was przyłączyć?
Szczerze mówiąc nigdy nie myślałam, że ZNÓW będę borykać się z kompulsywnym odżywianiem... zaczęło się kiedy miałam około 14-15 lat , potem udało mi się to pokonać po jakimś roku ale niestety znów wróciło. Nieudany związek, stres... wszystko spowodowało, że komplusy znów mnie nękają...
Jem za dużo, obżeram się- boli mnie brzuch. Moje ciało mnie nienawidzi, boli, czuje się zmęczona, ospała, czuję się staro a mam dopiero 23 lata! Przytyłam 10 kilo! Mam problemy z oddychaniem... nie wiem czy tez tak macie ale mam wrażenie ze ta cała masa, tłuszcz sprawia, że mój organizm nie pracuje poprawnie.
Potrzebuje wsparcia... a wiem, że kiedyś udało mi się dzięki wam!
Witaj,

właśnie tak mi się wydawało, że kiedyś już tutaj byłaś.

Spokojnie, dasz radę tylko potrzebujesz wewnętrznego spokoju. Może jako motywację na początek by się nie opychać postaw sobie zdrowie. Pomyśl jakie skutki niesie ze sobą takie długotrwałe obżarstwo. Na mnie to działa.

No i może potrzebujesz wygadać się z tego co złego się wydarzyło u Ciebie w ostatnim czasie?

---------- Dopisano o 20:58 ---------- Poprzedni post napisano o 20:46 ----------

Bardzo ciekawy artykuł o tym jak złe kontakty z rodzicami w dzieciństwie rzutują na dalsze życie:

http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-..._wysokieobcasy

---------- Dopisano o 21:22 ---------- Poprzedni post napisano o 20:58 ----------

U mnie dzisiaj totalna klapa, we wszystkim, dosłownie...

Niech mi ktoś przyleje to może się ogarnę.

Bez sensu się stresuję, nawet nie wiem czym, żyję po prostu w jakimś napięciu co źle odbija się na moim kręgosłupie bo znowu zacząć boleć.
Chyba znowu przestałam radzić sobie z emocjami! Shit!!! A już szło mi tak ładnie i znowu powrót do punktu wyjścia. Nie czuję się stabilnie pod względem emocjonalnym i zupełnie nie mam pojęcia by tak się poczuć


Przez to non stop mam spięcia z TŻem bo wiecznie jestem naburmuszona i szybko się unoszę, a potem od bierze winę na siebie i ja mam wyrzuty sumienia przez to.

No i jedzeniowo dzisiaj do dupska totalnie. Jak tak dalej pójdzie to będę miało do schudnięcia 20 kg, a nie 10.

Jestem na siebie zła, wściekła!!!

---------- Dopisano o 23:07 ---------- Poprzedni post napisano o 21:22 ----------

Coś motywującego na jutro:

__________________
Znaczenie życia mierzy się nie czasem lecz głębią.

Cel--> 60 kg - 15.12.2015



neska002 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-08, 22:42   #2019
tatia1
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2014-11
Wiadomości: 85
Dot.: "Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania"

cześć dziewczyny, potrzebuję się wygadać..tak bardzo chciałabym, żeby ten problem był już za mną, nie pisałam tutaj bo nie chcę się z wami utożsamiać,a jednocześnie wiem, że przecież jestem taka jak wy - mam ten sam problem z kompulsywnym życiem, z tym, że nie jestem w stanie poprzestać na jednym batoniku.. że ja chcę więcej, kompulsywnie mam ochotę jeść i nie przestawać, tylko fizyczne ograniczenia mnie powstrzymują. i ostatnio wydaje mi się, że jestem w stanie zatrzymać się wcześniej - to chyba dobrze.. a z drugiej strony ciagi jedzeniowe trwają dalej 2-3 dni.. tak trudno podnieść się po jednym dniu..
zresztą to nieistotne.

kiedyś terapeutka powiedziała mi, że w za tą potrzebą jedzenia, którą określam jako ogromną, kryje się tak naprawdę chęć życia.. (to miałoby sens i miało jak byłam za chuda). jedzeniem rekompensuję sobie niezaspokojenie w innych potrzebach - zwłaszcza psychicznych- potrzebie bliskości, akceptacji, potrzebach seksualnych, potrzebie bycia ważną, potrzebie przyjemności.
tylko, że.. ja wiem, że jestem ważna dla swojej rodziny. wiem, że jestem ważna w pracy. że pomimo moich wad jestem akceptowana.
ale pomimo to ja ciągle się boję.. boję się, że coś mi się nie uda. że będę sama. że jeśli powiem komuś że coś mi nie odpowiada, że z czymś się nie zgadzam to ktoś mnie odrzuci, zostawi.
wiem, że świat się wtedy nie zawali. że tak czasem jest. że mogę komuś nie odpowiadać, a komus innemu tak.
ale i tak nie zmniejsza to mojego strachu...


myślę o tym jak to wszystko się zaczęło. jako dziecko i nastolatka byłam bardzo nieśmiała. nie wierzyłam, że mi się cokolwiek uda. w liceum było jeszcze gorzej - nie byłam duszą towarzystwa, nie podobałam się facetom. pomimo, że się dobrze uczyłam bałam się, że nie dostanę sięna studia i nie znajdę pracy. coprawda nie dostałam się na prestiżowe studia, ale w efekcie skończyłam jakieś i pracuję w zawodzie, lubię to co robię, rozwijam się. mam znajomych z którymi się spotykam. byłam w iluś tam związkach, które nie trwały bardzo długo poza jednym 4letnim, który skutecznie uchronił mnie przed kontaktami z męzczyznami i nie musiałam się bać.
przez te ostatnie 10 lat skutecznie udało mi się zmniejszyć swój strach.. na tyle by nie przeszkadzał mi w codziennym życiu..
przez ostatnie 7,5 roku ten strach zajadałam z większymi lub mniejszymi przerwami.
ja nie chcę się bać.
przecież poradzę sobie.

w sumie nie myślę teraz już o pracy, wiem, że w tej dziedzinie jakoś będzie. bardziej myślę o byciu z facetem..
ja nie wierzę, że mogę się komuś podobać.
nie wierzę, że mogę być z kimś kto mi się faktycznie podoba.
nie wierzę, że kiedy na kimś mi zależy to mogę wyrazić swoje zdanie bez obawy, że tą osobę stracę. dlatego wolałam do tej pory byc w związkach, na ktorych nie do końca mi zależało, albo miałam pewność, że ten ktoś mnie nie zostawi.

moje weekendy wyglądają zwykle tak, że jem do bólu. i cieszę się kiedy uda mi się zaplanować coś innego, kiedy gdzieś wyjeżdżam ze znajomymi i kiedy jem normalnie (nie zawsze, ale czasem mi się udaje i wtedy jest już pełen sukces bo nie muszę zaprzątać sobie głowy tym, że starciłam nad sobą kontrolę, że objadłam się jak świnka, że się wstydzę siebie... ).
pojutrze wyjeżdżam do kolegi, którego poznałam n poda pewnym szkoleniu. cholernie mi się podoba. jak czytam to ostatnie zdanie to czuję się jak debilka,bo mam prawie 30kę a stresuję się spotkaniem z facetem. wiem, że aktywnie spędzimy czas. ale boję się bo... powiedział, że nie może przestać o mnie myśleć. i on mi też się podoba.
chciałabym dobrze spędzić z nim czas, poznać go bliżej.. i nie planować jak to się potoczy, może zostaniemy poprostu dobrymi kumplami.. ale boję się, że się zakocham.. i że będzie mi zależało.. a kiedy mi zależy to staram się byc pieprzoną perfekcjonistką i nie jestem sobą.
a ja chcę wreszcie.. sobie odpuścić..

---------- Dopisano o 23:42 ---------- Poprzedni post napisano o 23:36 ----------

aha neska dzięki za ten pomysł z tabelka. zrobiłam sobie taką swoją - podzieliłam chyba na 10 kolumn bardzo mi to pomaga bo wiem, że jak zawalę coś w kilu dziedzinach to przecież są jeszcze inne w których mi się udało.. jesli coś mi się uda to zaznaczam to na zielono, a jak nie to na czerwono. i czasem są takie dni, że więcej jest czerwonego, a czasem więcej zielonego, ale już wiem, że nie jest tak, że wszystko albo nic, że jedno potknięcie i koniec. przestaję widzieć świat w czarno-białych barwach
tatia1 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-08, 23:59   #2020
matryca3
Zadomowienie
 
Avatar matryca3
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 1 486
Dot.: "Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania"

Cytat:
Napisane przez tatia1 Pokaż wiadomość

kiedyś terapeutka powiedziała mi, że w za tą potrzebą jedzenia, którą określam jako ogromną, kryje się tak naprawdę chęć życia.. (to miałoby sens i miało jak byłam za chuda). jedzeniem rekompensuję sobie niezaspokojenie w innych potrzebach - zwłaszcza psychicznych- potrzebie bliskości, akceptacji, potrzebach seksualnych, potrzebie bycia ważną, potrzebie przyjemności.
tylko, że.. ja wiem, że jestem ważna dla swojej rodziny. wiem, że jestem ważna w pracy. że pomimo moich wad jestem akceptowana.
ale pomimo to ja ciągle się boję.. boję się, że coś mi się nie uda. że będę sama. że jeśli powiem komuś że coś mi nie odpowiada, że z czymś się nie zgadzam to ktoś mnie odrzuci, zostawi.
wiem, że świat się wtedy nie zawali. że tak czasem jest. że mogę komuś nie odpowiadać, a komus innemu tak.
ale i tak nie zmniejsza to mojego strachu...
Targają mną te same uczucia.... zawsze bałam się, że nie zostane zaakceptowana i bałam sie być soba... jak sie już wystaczająco otworzyłam zawsze, ale to zawsze mi się dostało... az w końcu stwierdziłam , że nie ma najmniejszego sensu sie otwierać.



Neska002 jakoś takos życie mi się przelało prze palce. Głownie toksyczny związek, który zabił osobę, którą byłam. Przestałam dbać o soebie, zaczęłam znów szukać szczęscia w jedzeniu.
__________________

Edytowane przez matryca3
Czas edycji: 2014-11-09 o 00:02
matryca3 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-09, 07:12   #2021
tatia1
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2014-11
Wiadomości: 85
Dot.: "Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania"

Cytat:
Napisane przez matryca3 Pokaż wiadomość

Neska002 jakoś takos życie mi się przelało prze palce. Głownie toksyczny związek, który zabił osobę, którą byłam. Przestałam dbać o soebie, zaczęłam znów szukać szczęscia w jedzeniu.
a najtrudniejsze jest to, że jedzenie daje chwilowe szczęście, to nawet nie szczęście tylko chwilę przyjemności, ulgi, zapomnienia. a potem boli bardziej. ale to jest najbardziej znany ból, bezpieczny, bo przecież same sobie go zadajemy. nikt nas nie skrzywdzi bardziej niż my same siebie..
ale drugą stroną medalu jest to, że skoro mamy taką siłę niszczenia siebie to może mogłybyśmy inaczej..? tylko jak... jak wyjść z bezpiecznego choć bolesnego kokonu nawyków..

próbuję dziś znowu, idę dalej..
tatia1 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2014-11-09, 10:00   #2022
neska002
Zakorzenienie
 
Avatar neska002
 
Zarejestrowany: 2014-01
Lokalizacja: Szczecin
Wiadomości: 3 159
Dot.: "Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania"

Cytat:
Napisane przez tatia1 Pokaż wiadomość
cześć dziewczyny, potrzebuję się wygadać..tak bardzo chciałabym, żeby ten problem był już za mną, nie pisałam tutaj bo nie chcę się z wami utożsamiać,a jednocześnie wiem, że przecież jestem taka jak wy - mam ten sam problem z kompulsywnym życiem, z tym, że nie jestem w stanie poprzestać na jednym batoniku.. że ja chcę więcej, kompulsywnie mam ochotę jeść i nie przestawać, tylko fizyczne ograniczenia mnie powstrzymują. i ostatnio wydaje mi się, że jestem w stanie zatrzymać się wcześniej - to chyba dobrze.. a z drugiej strony ciagi jedzeniowe trwają dalej 2-3 dni.. tak trudno podnieść się po jednym dniu..
zresztą to nieistotne.

kiedyś terapeutka powiedziała mi, że w za tą potrzebą jedzenia, którą określam jako ogromną, kryje się tak naprawdę chęć życia.. (to miałoby sens i miało jak byłam za chuda). jedzeniem rekompensuję sobie niezaspokojenie w innych potrzebach - zwłaszcza psychicznych- potrzebie bliskości, akceptacji, potrzebach seksualnych, potrzebie bycia ważną, potrzebie przyjemności.
tylko, że.. ja wiem, że jestem ważna dla swojej rodziny. wiem, że jestem ważna w pracy. że pomimo moich wad jestem akceptowana.
ale pomimo to ja ciągle się boję.. boję się, że coś mi się nie uda. że będę sama. że jeśli powiem komuś że coś mi nie odpowiada, że z czymś się nie zgadzam to ktoś mnie odrzuci, zostawi.
wiem, że świat się wtedy nie zawali. że tak czasem jest. że mogę komuś nie odpowiadać, a komus innemu tak.
ale i tak nie zmniejsza to mojego strachu...


myślę o tym jak to wszystko się zaczęło. jako dziecko i nastolatka byłam bardzo nieśmiała. nie wierzyłam, że mi się cokolwiek uda. w liceum było jeszcze gorzej - nie byłam duszą towarzystwa, nie podobałam się facetom. pomimo, że się dobrze uczyłam bałam się, że nie dostanę sięna studia i nie znajdę pracy. coprawda nie dostałam się na prestiżowe studia, ale w efekcie skończyłam jakieś i pracuję w zawodzie, lubię to co robię, rozwijam się. mam znajomych z którymi się spotykam. byłam w iluś tam związkach, które nie trwały bardzo długo poza jednym 4letnim, który skutecznie uchronił mnie przed kontaktami z męzczyznami i nie musiałam się bać.
przez te ostatnie 10 lat skutecznie udało mi się zmniejszyć swój strach.. na tyle by nie przeszkadzał mi w codziennym życiu..
przez ostatnie 7,5 roku ten strach zajadałam z większymi lub mniejszymi przerwami.
ja nie chcę się bać.
przecież poradzę sobie.

w sumie nie myślę teraz już o pracy, wiem, że w tej dziedzinie jakoś będzie. bardziej myślę o byciu z facetem..
ja nie wierzę, że mogę się komuś podobać.
nie wierzę, że mogę być z kimś kto mi się faktycznie podoba.
nie wierzę, że kiedy na kimś mi zależy to mogę wyrazić swoje zdanie bez obawy, że tą osobę stracę. dlatego wolałam do tej pory byc w związkach, na ktorych nie do końca mi zależało, albo miałam pewność, że ten ktoś mnie nie zostawi.

moje weekendy wyglądają zwykle tak, że jem do bólu. i cieszę się kiedy uda mi się zaplanować coś innego, kiedy gdzieś wyjeżdżam ze znajomymi i kiedy jem normalnie (nie zawsze, ale czasem mi się udaje i wtedy jest już pełen sukces bo nie muszę zaprzątać sobie głowy tym, że starciłam nad sobą kontrolę, że objadłam się jak świnka, że się wstydzę siebie... ).
pojutrze wyjeżdżam do kolegi, którego poznałam n poda pewnym szkoleniu. cholernie mi się podoba. jak czytam to ostatnie zdanie to czuję się jak debilka,bo mam prawie 30kę a stresuję się spotkaniem z facetem. wiem, że aktywnie spędzimy czas. ale boję się bo... powiedział, że nie może przestać o mnie myśleć. i on mi też się podoba.
chciałabym dobrze spędzić z nim czas, poznać go bliżej.. i nie planować jak to się potoczy, może zostaniemy poprostu dobrymi kumplami.. ale boję się, że się zakocham.. i że będzie mi zależało.. a kiedy mi zależy to staram się byc pieprzoną perfekcjonistką i nie jestem sobą.
a ja chcę wreszcie.. sobie odpuścić..

---------- Dopisano o 23:42 ---------- Poprzedni post napisano o 23:36 ----------

aha neska dzięki za ten pomysł z tabelka. zrobiłam sobie taką swoją - podzieliłam chyba na 10 kolumn bardzo mi to pomaga bo wiem, że jak zawalę coś w kilu dziedzinach to przecież są jeszcze inne w których mi się udało.. jesli coś mi się uda to zaznaczam to na zielono, a jak nie to na czerwono. i czasem są takie dni, że więcej jest czerwonego, a czasem więcej zielonego, ale już wiem, że nie jest tak, że wszystko albo nic, że jedno potknięcie i koniec. przestaję widzieć świat w czarno-białych barwach
Witaj Kochana,

mam nadzieję, że nie jesteś tutaj tylko na "chwilę" i zostaniesz z nami, to forum może wydawać się nieco śmieszne ale uwierz, że cholernie pomaga. Dzięki niemu wyszłam z kompulsów! Nie pomagał psycholog, nie pomagały inne rzeczy, pomogły dziewczyny z forum.

Czy psychoterapeutka nie ustaliła skąd w Tobie taki lęk, że sobie nie poradzisz i brak wiary w siebie? Wydaje mi się, że to było kluczowe jeśli chodzi o te zaburzenia u Ciebie i to ułatwiłoby znacznie sprawę. Albo może Ty masz jakieś przypuszczenia, ustalenia co do tego? hmm?

Z facetami... miałam podobnie, w sumie tak samo. Ale da się to zmienić, trzeba się tylko przełamać. I nie chodzi tutaj że musisz się wylaszczyć i wyglądać jak gwiazda telewizjii by się przed kimś otworzyć. Piszę to bo ja przez pewien czas miałam takie myślenie tzn teraz się boję facetów, ale schudnę, wyćwiczę sobie ciało, zrobię coś ze sobą i wtedy nie bedę miała oporów przez płcią przeciwną i na pewno poznam jakiegoś faceta, z którym połączy mnie coś więcej - to kompletne bzdura. Wiesz kiedy poznałam swojego obecnego TŻa? W momencie najgorszym w moim życiu, tuż po hormonach kiedy to moja waga była najwyższa, cera pryszczata, włosy wiecznie tłuste, a ja przybita tym wszystkim na tyle, że wpadłam w depresję. No i co, spotkałam go i powoli sie otwierałam, dzięki niemu zrozumiałam że nie liczy się to jak wyglądam, że to jest na drugi miejscu tym bardziej, że wyglądam tak przez leczenie i że zdrowie jest teraz najważniejsze, a reszta wróci do normy jak wyzdrowieje. Potem miałam zrywy powrotu do anoreksji bulimicznej i ten sam facet też mnie z tego wyciągnął. Z nim jako jedynym człowiekiem rozmawiałam o swoich problemach, atakach, wymiotach itd On tego nie rozumiał, ale starał się, przede wszystkim nie lekceważył tego i nie oceniał mnie, tylko był, starał się pomóc na tyle na ile miał możliwości. Także sądzę, że trzeba po prostu trafić na tego jedynego a on Cię otworzy, oczywiście wymaga to też dużego wysiłku z Twojej strony ale to się dzieje powoli, swoim tempem, które nie jest jakieś zawrotne.

Dziś nie mam kompulsów jako takich, walczę z nadwagą, która mi pozostała po hormonach, do października szło mi super, teraz jest troszkę gorzej i przechodzę kryzys diety ale wiem, że to minie, że to przejściowe bo jestem silna i dojdę do tego co chcę, Trzeba tylko w siebie uwierzyć i nie przejmować się tym co gadają ludzie, bo ludzie są teraaz często bardzo zawistni i złośliwi. Tutaj ważna sprawa - wsparcie w znajomych, ja akurat tutaj mam o tyle dobrze że znajomych mam cudownych. Mam teraz powazne problemy ze zdrowiej, ciągle czekam na diagnozę ale przypuszczenia lekarzy są załamujące, pomimo to uśmiecham się, mam plany na życie, chcę żyć i walczyć. Znajomi wysyłają mi tony pozytywnej energii, spotykamy się, rozmaiwamy, śmiejemy, robimy sobie nawzajem niespodzianki urodzinowe, potrafimy sie zjednoczyć, zgrać, wesprzeć - to jest bezcenne.

Masz wsparcie w kimś? Czy rodzina wie o Twoich problemach z jedzeniem i ze sobą? Czy znajomi wiedzą? Jakie są Twoje relacje z innymi ludźmi poza facetami? Jesteś otwarta czy uciekasz i sie zamykasz w sobie?

Nadal masz terapię?

---------- Dopisano o 10:57 ---------- Poprzedni post napisano o 10:43 ----------

Cytat:
Napisane przez matryca3 Pokaż wiadomość
Targają mną te same uczucia.... zawsze bałam się, że nie zostane zaakceptowana i bałam sie być soba... jak sie już wystaczająco otworzyłam zawsze, ale to zawsze mi się dostało... az w końcu stwierdziłam , że nie ma najmniejszego sensu sie otwierać.



Neska002 jakoś takos życie mi się przelało prze palce. Głownie toksyczny związek, który zabił osobę, którą byłam. Przestałam dbać o soebie, zaczęłam znów szukać szczęscia w jedzeniu.

Hmmm. Kobieto droga nie poddawaj się i próbuj dalej. Nie przeczę, faktem jest, że sporo ludzi teraz to świnie, które zazdroszczę wszystkiego, są złośliwi, fałszywi i tylko czekają na czyjeś potknięcie oraz żeby kogoś zbesztać i zrównać z ziemią, albo wysmiać jego plany i marzenia. Ale sa też ludzie dobrzy, szczerzy, bezinteresowni. Próbuj dalej, co masz do stracenia? Najwyżej zaliczysz kolejny upadek z wysokości, na które i tak już pewnie jesteś uodporniona. Pamiętaj, że kto nie próbuje ten niczego nie ma. A życie takie żeby tylko jakoś przeegzystować też nie przyniesie Ci żadnej radości.

Sama napisałaś, że przelałaś swoje życie przez palce - piszesz tak jak byś miała z 90 lat i śmierć zaglądała Ci w oczy. Ty jesteś młoda! Dlaczego odmawiasz sobie tej przyjemności jaką jest życie? Dlaczego robisz sobie tak wielką krzywdę? Żyj, nie daj się. Zobaczysz, że zmiana podejścia sporo zmieni w Tobie, w Twoim myśleniu i w Twoim otoczeniu, w ludziach którzy Cię otaczają. Wystarczy myśleć pozytywnie, założyć że może tym razem coś Ci się uda i dążyć do tego, spokojnie, bez ciśnienia, po prostu małymi kroczkami iść do celu, robić swoje. Walczyć!!! Bo mam wrażenie, że Ty już się poddałaś.

Nie masz wsparcia? I co z tego! Zapytaj się każdej z nas tutaj, która ma/miała wsparcie. Musisz uwierzyć, że czy z kimś czy sama i tak sobie poradzisz, bo jesteś silna, tylko wmawiasz sobie, że jest inaczej.

Jesteś gruba? I co z tego, wagę można zrzucić. I nie trzeba wcale zrezygnować ze wszystkiego co się lubi. Nie trzeba się głodzić i katować ćwiczeniami. Obejrzyj się wokół siebie, pomyśl ile jest w Twoim otoczeniu kobiet grubszych, otyłych. Pomyśl czy one siedza i płaczą/ Kto powiedział, że osoba grubsza musi być gorsza, to jest tylko wymysł dzisiejszych środków masowego przekazu i ludzi z branży modelingu, którzy lubią kościotrupy.

W jakim sensie jesteś zaniedbana? Masz brzydką cere, włosy, paznokcie? To wszystko można naprawić, są maseczki, odżywki, nawet domowe kosztujące tak na prawde grosze. To wymaga czasu oczywiście ale da się to nadrobić.

A ja i tak sądze, problem nie leży w tym, że jesteś grubsza czy masz brzydkie włosy... tylko w tym, że dałaś sobie wmówić, że jesteś gorsza i szukasz na to argumentów. Porzuć te kajdany które ktoś Ci założył, wyzwól się! Pozwól sobie na to by cieszyć się życiem, by żyć. Masz do tego takie samo prawo jak każdy inny człowiek i nie daj sobie myśleć, że jest inaczej.

No i walcz, bo czuję że się poddałaś. WALCZ!!! Tak jak my tutaj walczymy.

---------- Dopisano o 11:00 ---------- Poprzedni post napisano o 10:57 ----------

Cytat:
Napisane przez tatia1 Pokaż wiadomość
a najtrudniejsze jest to, że jedzenie daje chwilowe szczęście, to nawet nie szczęście tylko chwilę przyjemności, ulgi, zapomnienia. a potem boli bardziej. ale to jest najbardziej znany ból, bezpieczny, bo przecież same sobie go zadajemy. nikt nas nie skrzywdzi bardziej niż my same siebie..
ale drugą stroną medalu jest to, że skoro mamy taką siłę niszczenia siebie to może mogłybyśmy inaczej..? tylko jak... jak wyjść z bezpiecznego choć bolesnego kokonu nawyków..

próbuję dziś znowu, idę dalej..
Uwielbiam Cię za te słowa. Walczysz - to znaczy, że nadal jesteś zwycięzcą!!!


Nawet jeśli dziś Ci sie nie uda,to jest kolejny dzień. Spróbuj napełnić się pozytywnymi myślami, dobrą energią, uśmiechnij się do przypadkowych ludzi, zrób coś dobrego dla siebie, spędź wieczór tak jak lubisz. Zaprzyjaźnij się ze sobą i polub na zawsze, bez względu na to jaką masz wagę. Jesteś silna, jesteś piękna, jesteś mądra i warta miłości. Jeśli sądzisz inaczej, to głupio myślisz.
__________________
Znaczenie życia mierzy się nie czasem lecz głębią.

Cel--> 60 kg - 15.12.2015



neska002 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-09, 10:48   #2023
matryca3
Zadomowienie
 
Avatar matryca3
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 1 486
Dot.: "Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania"

Neska002
Dziekuje! Chyba było mi to potrzebne, żeby ktoś mi trochę kopnął w tyłek i się nie użalał nade mną

Co do zniszczeń, doprowadziłam swoje ciało do takiego stanu, że skoda było gadać- szopa na głowie, zniszczone paznokcie ( próby założenia żelu, żeby tak okropnie nie wyglądały wszystko pogorszyły), twarz...ach o tym mogę się rozpisywać... Moje zdolności samodestrukcji mnie zadziwiają, nie dość że "zabijam się" jedzeniem to ciskam buzie Wiec w efekcie końcowym- dużo blizn.
Mam wrażenie, że zmarnowałam ostanie 2 lata życia- te najfajniejsze lata życia. Czuje, że dużo straciłam.
A co do przyjaciół... brak mi ich wsparcia.. związek zabrał mi przyjaciół, niestety. Dopiero po kilku latach związku to zrozumiałam( głopol ze mnie!).

No ale najważniejsze, że staram się ...po troszku. Karnet na siłownie- jest, myślenie, że się da -jest, pozytywna energia- czasem jest( stara się pobic negatywna).


A to będzie moje nowe motto!

Porzuć te kajdany które ktoś Ci założył, wyzwól się!

Dziekuję! Dodałas mi energi!
Wiem, że to była dobra decyzja, żeby tu wrócić

---------- Dopisano o 11:48 ---------- Poprzedni post napisano o 11:40 ----------

Cytat:
Napisane przez tatia1 Pokaż wiadomość
a najtrudniejsze jest to, że jedzenie daje chwilowe szczęście, to nawet nie szczęście tylko chwilę przyjemności, ulgi, zapomnienia. a potem boli bardziej. ale to jest najbardziej znany ból, bezpieczny, bo przecież same sobie go zadajemy. nikt nas nie skrzywdzi bardziej niż my same siebie..
ale drugą stroną medalu jest to, że skoro mamy taką siłę niszczenia siebie to może mogłybyśmy inaczej..? tylko jak... jak wyjść z bezpiecznego choć bolesnego kokonu nawyków..

próbuję dziś znowu, idę dalej..
zawsze się zastanawiałam, czemu jesteśmy tak samodestrukcyjni... wiemy, że coś nam tak bardzo szkodzi i daje chwile przyjemności a potem ogrom bólu , ale nadal to robimy...
__________________
matryca3 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-09, 13:14   #2024
tatia1
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2014-11
Wiadomości: 85
Dot.: "Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania"

dziewczyny ja chyba tutaj zostanę, bo tak potrzebowałam tego żeby się wygadać.. neskapytasz czy rodzina i znajomi wiedzą o moich problemach z z jedzeniem. wydaje mi się, że rodzina sądzi, że teraz wszystko jest w porządku (wagę mam mocno normalną). Chora byłam wtedy kiedy wymiotowałam i kiedy byłam wychudzona, skoro teraz wyglądam dobrze to jest ok. Jem razem z nimi posiłki. (co z tego, że potem wpycham w siebie tonę innego jedzenia.. i czasem wymiotuję i się przeczyszczam). Zresztą chyba nie chcę żeby wiedzieli, że dalej coś jest nie tak - po co?, ja chcę być normalna tak jak moje siostry. Czasem tylko kiedy mam poczucie, że jestem od nich gorsza, albo kiedy czuję ze nie dostaję takiego zainteresowania jakbym chciała, że nie liczą się ze mną bo jestem od nich młodsza i mimo 28 lat nic nie wiem o życiu i generalnie jak to określiła moja siostra "życie mam jak w Madrycie". wtedy czuję w stosunku do nich taką okropną złość i tęsknię do czasu kiedy byłam za chuda i kiedy się martwili. ale zwykle szybko ten stan mi przechodzi.
mimo wszystko bardziej cenię sobie to co jest dla mnie ważne w mojej relacji z siostrami - że czasem się śmiejemy, że możemy na siebie liczyć, że spędzamy ze sobą czas. a ja sama muszę sobie wyłączyć tego "czarnego psa" (spodobała mi się ta metafora- polecam: http://www.youtube.com/watch?v=d6_8eLGW9hg ), którego mam w głowie i który mówi mi, że jestem gorsza i nic nie warta

Na terapii razem z psychoterapeutką ustaliłyśmy, że ten lęk wynika z wielu czynników - sytuacji rodzinnej (przemoc psychiczna), dominująca i krytyczna mama, nagła i szybka śmierć mamy w młodym wieku i strach wszystkich dookoła, że ja sobie nie poradzę i moja ogromna chęć, by udowodnić innym, że sobie poradzę. I pewnie jakoś udowodniłam bo tak ogólnie życiowo nie jest ze mną źle - nie jestem już chora fizycznie (w sensie wychudzona), pracuję, wywiązuję się z obowiązków (chociaż nie jestem w pełni samodzielna bo mieszkam z tatą i on opłaca rachunki i czasem mi dorzuci jakiś grosz, dla mnie to jest wygodna sytuacja, wiem, że to normalne, że rodzice pomagają dzieciom.. ale czuję, że nie jestem tak samodzielna jak moje siostry, które zostały same po rozwodach z dziećmi i domami do utrzymania..).
Poza tym lęk pewnie wynika z mojej osobowości - od dziecka byłam raczej lękliwa i nieśmiała, a sposób wychowywania i późniejsza sytuacja rodzinna tylko wzmocniły te cechy.
ale to było dawno, a ja teraz jestem już dorosła i nie chcę dalej uciekać i usprawiedliwiać swojego postępowania przeszłością.

Zakończyłam niedawno 4 letnią trapię i czuję, że ja poradzę sobie sama. Że dzięki terapii jestem o tyle bogatsza, że jestem w stanie rozwiązywać swoje problemy emocjonalne sama. tylko czasem tego nie robię, uciekam od tego bo tracę kontrolę...
wiecie co jest najdziwniejsze? że z całej terapii najważniejszy był dla mnie moment rozstania. to, że dużo wcześniej ustaliłyśmy z terapeutką datę ostatniej sesji, że mogłam porozmawiać o swoich odczuciach związanych z zakończeniem, a na samej ostatniej sesji dostałam ogromne wsparcie.. terapeutka powiedziała, że jest przekonana, że mam wszystkie zasoby do tego by dalej pomagać sobie sama. bardzo potrzebowałam tego, żeby ktoś kto mnie zna wie mnie wierzył i powiedział, że będzie dobrze, a nawet jeśli nie będzie dobrze to ja przez to przejdę.

Cytat:
Nawet jeśli dziś Ci sie nie uda,to jest kolejny dzień. Spróbuj napełnić się pozytywnymi myślami, dobrą energią, uśmiechnij się do przypadkowych ludzi, zrób coś dobrego dla siebie, spędź wieczór tak jak lubisz. Zaprzyjaźnij się ze sobą i polub na zawsze, bez względu na to jaką masz wagę. Jesteś silna, jesteś piękna, jesteś mądra i warta miłości. Jeśli sądzisz inaczej, to głupio myślisz.
dokładnie tak, spędzę ten wieczór w fajny sposób - mam wybór pomiędzy łóżkiem a aqua aerobikiem i jeśli tylko nie zostaną odwołane zajęcia to jadę bo wiem, że czasem muszę sobie odpocząć, poleżeć w łóżku i nic nie robić, ale ostatnio to nie działa na mnie najlepiej (łatwiej mi wtedy jeść za dużo..). więc najpierw wycisk na aqua a potem ewentualnie łóżko
tatia1 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-09, 17:14   #2025
neska002
Zakorzenienie
 
Avatar neska002
 
Zarejestrowany: 2014-01
Lokalizacja: Szczecin
Wiadomości: 3 159
Dot.: "Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania"

Cytat:
Napisane przez matryca3 Pokaż wiadomość
Neska002
Dziekuje! Chyba było mi to potrzebne, żeby ktoś mi trochę kopnął w tyłek i się nie użalał nade mną

Co do zniszczeń, doprowadziłam swoje ciało do takiego stanu, że skoda było gadać- szopa na głowie, zniszczone paznokcie ( próby założenia żelu, żeby tak okropnie nie wyglądały wszystko pogorszyły), twarz...ach o tym mogę się rozpisywać... Moje zdolności samodestrukcji mnie zadziwiają, nie dość że "zabijam się" jedzeniem to ciskam buzie Wiec w efekcie końcowym- dużo blizn.
Mam wrażenie, że zmarnowałam ostanie 2 lata życia- te najfajniejsze lata życia. Czuje, że dużo straciłam.
A co do przyjaciół... brak mi ich wsparcia.. związek zabrał mi przyjaciół, niestety. Dopiero po kilku latach związku to zrozumiałam( głopol ze mnie!).

No ale najważniejsze, że staram się ...po troszku. Karnet na siłownie- jest, myślenie, że się da -jest, pozytywna energia- czasem jest( stara się pobic negatywna).


A to będzie moje nowe motto!

Porzuć te kajdany które ktoś Ci założył, wyzwól się!

Dziekuję! Dodałas mi energi!
Wiem, że to była dobra decyzja, żeby tu wrócić
Nie rozpamiętuj tego co było, nie rób sobie wyrzutów sumienia. To doprowadzi Cię do jeszcze gorszego stanu. Myślać o tym i wyrzucając sobie pewne rzeczy robisz sobie tylko krzywdę i nie pozwalasz na to by żyć normalnie. Zostaw to za sobą, powiedz sobie "Było co było, trudno. Teraz będzie już tylko lepiej" i nie myśl o tamtym, a o tym co przed Tobą. Przecież nasze życie w wielkim stopniu zależy od nas samych, nie zmarnujmy więc tego tylko walczmy i starajmy się być żyć jak najlepiej, jak najbardziej szczęśliwie, jak najbardziej szczerze i otaczajmy się dobrymi ludźmi

Postaw wielką krechę i zacznij w pewnym sensie od nowa. Z nowymi planami, celami, z nowy myśleniem.

Masz karnet na siłownię - super! Idąc tam myśl o tym, że jesteś tam po to by lepiej czuć się ze sobą, by łatwiej Ci było siebie polubić, by łatwiej było Ci nawiązywać nowe kontakty. A nie myśl o tym, że wszyscy się na Ciebie patrzą czy coś. A nawet jeśli się gapią to już ich problem. Robisz wielką rzecz bo zamiast leżeć na kanapie przed TV z czipsami idziesz tam i starasz się Nie każdego stać na taki krok i na tyle samozaparcia.

Przyjaciół znajdziesz nowych skro tamci Cię opuścili to znak, że nie byli prawdziwi. Tylko to wymaga sporo pracy nad sobą, musisz się toworzyć na ludzi, na nowe kontakty i znajomości. Niby tak niewiele a jednak dla nas to takie trudne.

Poza tym pamiętaj, że nie jesteś sama ;-) Cieszę się, że mogłam Ci jakoś pomóc.



---------- Dopisano o 18:03 ---------- Poprzedni post napisano o 17:46 ----------

Cytat:
Napisane przez tatia1 Pokaż wiadomość
dziewczyny ja chyba tutaj zostanę, bo tak potrzebowałam tego żeby się wygadać.. neskapytasz czy rodzina i znajomi wiedzą o moich problemach z z jedzeniem. wydaje mi się, że rodzina sądzi, że teraz wszystko jest w porządku (wagę mam mocno normalną). Chora byłam wtedy kiedy wymiotowałam i kiedy byłam wychudzona, skoro teraz wyglądam dobrze to jest ok. Jem razem z nimi posiłki. (co z tego, że potem wpycham w siebie tonę innego jedzenia.. i czasem wymiotuję i się przeczyszczam). Zresztą chyba nie chcę żeby wiedzieli, że dalej coś jest nie tak - po co?, ja chcę być normalna tak jak moje siostry. Czasem tylko kiedy mam poczucie, że jestem od nich gorsza, albo kiedy czuję ze nie dostaję takiego zainteresowania jakbym chciała, że nie liczą się ze mną bo jestem od nich młodsza i mimo 28 lat nic nie wiem o życiu i generalnie jak to określiła moja siostra "życie mam jak w Madrycie". wtedy czuję w stosunku do nich taką okropną złość i tęsknię do czasu kiedy byłam za chuda i kiedy się martwili. ale zwykle szybko ten stan mi przechodzi.
mimo wszystko bardziej cenię sobie to co jest dla mnie ważne w mojej relacji z siostrami - że czasem się śmiejemy, że możemy na siebie liczyć, że spędzamy ze sobą czas. a ja sama muszę sobie wyłączyć tego "czarnego psa" (spodobała mi się ta metafora- polecam: http://www.youtube.com/watch?v=d6_8eLGW9hg ), którego mam w głowie i który mówi mi, że jestem gorsza i nic nie warta

Na terapii razem z psychoterapeutką ustaliłyśmy, że ten lęk wynika z wielu czynników - sytuacji rodzinnej (przemoc psychiczna), dominująca i krytyczna mama, nagła i szybka śmierć mamy w młodym wieku i strach wszystkich dookoła, że ja sobie nie poradzę i moja ogromna chęć, by udowodnić innym, że sobie poradzę. I pewnie jakoś udowodniłam bo tak ogólnie życiowo nie jest ze mną źle - nie jestem już chora fizycznie (w sensie wychudzona), pracuję, wywiązuję się z obowiązków (chociaż nie jestem w pełni samodzielna bo mieszkam z tatą i on opłaca rachunki i czasem mi dorzuci jakiś grosz, dla mnie to jest wygodna sytuacja, wiem, że to normalne, że rodzice pomagają dzieciom.. ale czuję, że nie jestem tak samodzielna jak moje siostry, które zostały same po rozwodach z dziećmi i domami do utrzymania..).
Poza tym lęk pewnie wynika z mojej osobowości - od dziecka byłam raczej lękliwa i nieśmiała, a sposób wychowywania i późniejsza sytuacja rodzinna tylko wzmocniły te cechy.
ale to było dawno, a ja teraz jestem już dorosła i nie chcę dalej uciekać i usprawiedliwiać swojego postępowania przeszłością.

Zakończyłam niedawno 4 letnią trapię i czuję, że ja poradzę sobie sama. Że dzięki terapii jestem o tyle bogatsza, że jestem w stanie rozwiązywać swoje problemy emocjonalne sama. tylko czasem tego nie robię, uciekam od tego bo tracę kontrolę...
wiecie co jest najdziwniejsze? że z całej terapii najważniejszy był dla mnie moment rozstania. to, że dużo wcześniej ustaliłyśmy z terapeutką datę ostatniej sesji, że mogłam porozmawiać o swoich odczuciach związanych z zakończeniem, a na samej ostatniej sesji dostałam ogromne wsparcie.. terapeutka powiedziała, że jest przekonana, że mam wszystkie zasoby do tego by dalej pomagać sobie sama. bardzo potrzebowałam tego, żeby ktoś kto mnie zna wie mnie wierzył i powiedział, że będzie dobrze, a nawet jeśli nie będzie dobrze to ja przez to przejdę.



dokładnie tak, spędzę ten wieczór w fajny sposób - mam wybór pomiędzy łóżkiem a aqua aerobikiem i jeśli tylko nie zostaną odwołane zajęcia to jadę bo wiem, że czasem muszę sobie odpocząć, poleżeć w łóżku i nic nie robić, ale ostatnio to nie działa na mnie najlepiej (łatwiej mi wtedy jeść za dużo..). więc najpierw wycisk na aqua a potem ewentualnie łóżko
Super, że jesteś tak świadoma swoich problemów i tyle o nich wiesz. Szkoda, że masz to poczucie, że jesteś gorsza, mam nadzieję że się go pozbędziesz, bo jest ono moim zdaniem błędne. Według mnie nie ma ludzi lepszych i gorszych, każdy jest kimś, ma inne wady i zalety i nie można wszystkich mierzyć jedną miarą. Ale to już tak nawiasem.

Bardzo fajnie, że czujesz w sobie siłę do walki i wiesz, że dasz radę, to już jest bardzo bardzo bardzo dużo. Nie pozostaje nic innego jak życzyć Ci powodzenia i trzymać mocno kciuki. Tylko nie uciekaj nam z forum, bądź z nami, pisz kiedy tylko masz ochotę, nie tylko kiedy jest źle ale także wtedy kiedy jest dobrze i jesteś szczęśliwa.



---------- Dopisano o 18:14 ---------- Poprzedni post napisano o 18:03 ----------

Motywacja na jutro:



I pamiętajcie dziewczyny, że wszelkie nasze przekonania typu "jestem gorsza", "jestem nikim", "nie zasługuję na to", "jestem słaba" są tylko wynikiem tego, że ktoś kiedyś popełnił błąd nas wychowując i te przekonania to głupoty.

Każda z nas jest silna, da radę, każda z nas zasługuje na szczęście, każda z nas jest jedyna w swoim rodzaju i warta jest szczerzej przyjaźni, miłości. Mamy prawo by wymagać czegoś nie tylko od siebie ale także od innych, mamy prawo mówić, że coś się nam nie podoba, coś nam nie odpowiada. A przede wszystkim jesteśmy dzielne bo się nie poddajemy.

Jak jeszcze którejś brakuje argumentów do tego by uwierzyć w siebie to proszę pisać, mam jeszcze ich kilka w zanadrzu i chętnie się podzielę
__________________
Znaczenie życia mierzy się nie czasem lecz głębią.

Cel--> 60 kg - 15.12.2015




Edytowane przez neska002
Czas edycji: 2014-11-09 o 16:54
neska002 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-09, 20:42   #2026
tatia1
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2014-11
Wiadomości: 85
Dot.: "Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania"

dziewczyny, dzisiaj wygrałam małą walkę, byłam na zakupach w galerii - planowałam kupić kilka drobnych rzeczy i stresowałam się bo mam problem z wydawaniem pieniędzy (nakręcam się, że mi zabraknie, że nie mając pieniędzy nie będę mogła zaspokoić swoich potrzeb lub pozwolić sobie na przyjemności - to męczące bo staram się oszczędzać, a potem wydaję dużo za dużo na śmieciowe jedzenie... ).
więc byłam lekko poddenerwowana i już stałam w kolejce do McDonalda.. ale w ostatniej chwili odeszłam i to było moje zwycięstwo wiem, że gdybym zjada loda to nie skończyłoby się na jednym, wydałabym dużo niepotrzebnej kasy, źle bym się czuła, na pewno nie poszłabym na basen..
a tak to spędziłam super godzinkę w wodzie zmęczyłam się i zrelaksowałam - potrzebowałam tego bardzo.
macie takie momenty czasem..? - że jesteście o krok od i nagle odchodzcie i wracacie na ścieżkę zdrowia?
a jutro jadę do znajomego, który cholernie mi się podoba spędzimy razem 1,5 fajnego dnia, chciałabym wyluzować i nie stresować się
trzymajcie kciuki
tatia1 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-09, 21:07   #2027
neska002
Zakorzenienie
 
Avatar neska002
 
Zarejestrowany: 2014-01
Lokalizacja: Szczecin
Wiadomości: 3 159
Dot.: "Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania"

tatia1: Pięknie! Odniosłaś małe zwycięstwo, a z małych zwycięstw składają się te wielkie. Super, że potrafisz być z siebie dumna, masz do tego powody. Oby tak dalej.

Tez tak czasami mam i tym bardziej większa jest duma, że udało się wygrać w ostatniej chwili.

Trzymam mocno kciuki za jutrzejszy dzień. Spróbuj wyluzować się w jakiś przyjemny sposób przed spotkaniem. POWODZENIA

---------- Dopisano o 22:07 ---------- Poprzedni post napisano o 22:00 ----------

Podsumowując dzień... znów nie było tak jak bym tego chciała ale dzień nie jest stracony bo przyniósł wiele owocnych chwil i przemyśleń. Czas spędzony z dobrymi ludźmi nigdy nie jest czasem straconym, zawsze daje nowe pozytywne wrażenia, i myśli w głowie. Tak też spędziłam ten dzień. Było wiele emocji, wiele nowych wrażeń. Mam kolejne motywacje do działania i kolejne małe-wielkie cele. Chyba nie zasnę dzisiaj ... ;P

No cóz, od jutra walczymy dalej.

Taka mała myśl ode mnie na dobry sen: doceniajmy każde chwile, nawet te gorsze. Bo wszystko jest po coś
__________________
Znaczenie życia mierzy się nie czasem lecz głębią.

Cel--> 60 kg - 15.12.2015



neska002 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-09, 22:05   #2028
eSowa
Raczkowanie
 
Avatar eSowa
 
Zarejestrowany: 2008-11
Wiadomości: 150
Dot.: "Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania"

Chciałam coś odpisać po południu, ale to odłożyłam na wieczór i już nie mam co napisać, bo neska002 wyraziła dokładnie to, co ja myślę.

Nie jesteśmy złe, nawet jak popełnimy błąd. Nie możemy się karać i traktować gorzej, kiedy coś nam nie wyjdzie. Jesteśmy tak samo wartościowe jak inni. Nie możemy rozpamiętywać przeszłości, bo to nas blokuje w myśleniu o teraźniejszości i przyszłości.

Nie to że doznałam olśnienia i nagle ozdrowiałam. Co chwilę mam takie pozytywne fazy w moim życiu po czym znowu przychodzą gorsze chwile, ale czegoś się nauczyłam tym razem - nie karać siebie za błędy. Ciągle zdarza mi się coś podjeść, dużo więcej niż bym chciała, ale zmieniłam taktykę i nie każę się następnego dnia, nie zaczynam nagle jeść za mało, licząc że to zrekompensuje mój bilans kaloryczny i nie stresuję się tym, tylko dalej realizuję swój plan i dzięki temu nie zaprzątam sobie głowy tym co było, a myślę o tym co jest i co być może, a to daje mi siłę i nadzieję

Więc wczoraj podjadłam na noc, co zapewne było spowodowane tym, że w ciągu dnia nie miałam czasu jeść i chodziłam długo głodna. Ale i tak nie nazwałabym tego jakimś napadem obżarstwa. Zjadłam może więcej niż się powinno, a raczej za dużo węglowodanów niż się przed samym snem powinno, ale dzisiaj jakoś sobie z tym psychicznie poradziłam i jem normalnie, nie głodzę się. Spotkałam się z przyjaciółką, potem byłam na treningu i nie wmawiałam sobie, że przytyłam po wczoraj 10 kg a wieczorem poszłam na ceremonię wypuszczenia balonów w Berlinie: https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.n...85c55347cdee6d

i w drodze powrotnej widziałam mojego byłego i żyję Co prawda dalej ani nie mam ochoty go widzieć ani gadać z nim na żywo, ale mimo to nie odczuwam przy tym żadnych innych emocji. Nie było mi przykro ani źle. Po prostu nie umiałabym z nim teraz rozmawiać, bo to i tak byłoby naciągane. Kiedyś rozmawialiśmy jak najlepsi przyjaciele, a dziś byłoby to na zasadzie "co u Ciebie. Dobrze". W każdym razie byłam z kumplem, mój były z kimś innym i na przystanku staliśmy od siebie daleko, w autobusie tylko się przywitaliśmy, ale że było dużo ludzi i jechaliśmy krótko, a ja kontynuowałam rozmowę z kumplem, więc z nim nie musiałam rozmawiać widzę w tym sukces, bo nie tylko nie musiałam z nim rozmawiać, ale również tego nie potrzebowałam.. Już go chyba nie potrzebuję.


Nie liczą się błędy, tylko praca nad sobą. Jestem dumna z tego jak pracuję i nawet jak nie jest to ciągłe i czasem mi się podwija noga, to dalej wstaję i realizuję plan. Wielu ludzi by odpuściło. My nie odpuścimy!!

Dużo, dużo siły życzę Wam na jutro!
__________________
Nie będzie łatwo, ale będzie warto!
eSowa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-09, 22:08   #2029
MascarpOOne
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2013-09
Lokalizacja: Wisteria Lane
Wiadomości: 4 236
GG do MascarpOOne
Dot.: "Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania"

Hejo

Witam nowe twarze

Sorka ale nawet nie jestem w stanie nadrobić co było więc nie komentuję tych postów a tylko je sobie przeczytam.

Co u mnie? Jedzeniowo : boli ząb więc jem : pół tosta, 3 łyżki zupy, 2 bułki spieczone z masłem i serem, bo są miękkie.
Ósemka boli niemiłosiernie, do tego odpadł opatrunek z szóstki tak więc nie mogę nawet schłodzić dziąsła bo zaraz ten chory ząb reaguje bólem.
Generalnie paraliżowanie ciała przez zęba posunęło się aż do nogi.
Więc zwijam się z bólu, jutro mam zabieg na chirurgii dentystycznej.
Generalnie zwijam się z bólu i mam dość, do tego rodzina mnie doprowadza do furii, mama w szpitalu z bratem siedzi non stop więc u nas jest babcia i wujek od strony taty, jeszcze wpadać muszę do babci od strony mamy i generalnie atmosfera jest taka: kichnę - 15 min pogadanka dlaczego.
Dlaczego jestem blada? Dlaczego jestem zła? Fakt obolały człowiek, który mało śpi i je śladowe ilości jedzenia powinien być happy.
Brat już 10 dni jest w szpitalu, na 10 dni jego pobytu konowały szpitalne zorganizowały sobie 6 dni wolnego
Podsumowanie pracy konowałów na oddziałach dziecięcych: szpital nr 1. chorób zakźnych: -straszenie dziecka przy zastrzyku, że jeśli się poruszy czy bd krzyczało zostanie związane, - brak reakcji w razie gorączki dziecka- brak obchodów,- brak informacji dla rodziców o stanie zdrowia dziecka, - brak ciepłych posiłków (wszystko przyjeżdża zimne), - Informowanie rodziców lekką ręką o poważnych chorobach bez podstaw do ich stwierdzenia Obrażanie się na dziecko jeśli ma wysoką gorączkę i nie ma humoru lub za sam fakt zgorączkowania

II szpital: (ogólny)
Tutaj lepiej bo personel miły, przyjazny dla dzieci, pomocny, zatroskany lecz...
Jest brudno, pielęgniarki nie są pewne jakie kroplówki podają dzieciom i ... czy odpowiednim osobom... Bo nazwiska również mylą...

Generalnie mój brat został badany przez kupę lekarzy, ma potwierdzony brak nowotworów lecz nadal nikt nie wie co mu jest

ORŁY, SOKOŁY, MEDYCYNY Jeszcze nigdy nie znienawidziłam nikogo w tak krótkim czasie jak lekarzy. Nie są warci zupełnie niczego... Podwyżka?! Ja bym im jeszcze te wypłatki obcięła.
MascarpOOne jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2014-11-09, 22:23   #2030
neska002
Zakorzenienie
 
Avatar neska002
 
Zarejestrowany: 2014-01
Lokalizacja: Szczecin
Wiadomości: 3 159
Dot.: "Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania"

Kochana rozumiem Twój żal i rozgoryczenie wobec służby zdrowia i nie będę tego komentować.

Bądź dobrej myśli, w końcu dojdą co mu jest i wyleczą, zobaczysz

I odpisuj na SMSy bo się martwiłam jak cholera jasna!!!:ba cik:
__________________
Znaczenie życia mierzy się nie czasem lecz głębią.

Cel--> 60 kg - 15.12.2015



neska002 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-10, 00:55   #2031
MascarpOOne
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2013-09
Lokalizacja: Wisteria Lane
Wiadomości: 4 236
GG do MascarpOOne
Dot.: "Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania"

Cytat:
Napisane przez neska002 Pokaż wiadomość
Kochana rozumiem Twój żal i rozgoryczenie wobec służby zdrowia i nie będę tego komentować.

Bądź dobrej myśli, w końcu dojdą co mu jest i wyleczą, zobaczysz

I odpisuj na SMSy bo się martwiłam jak cholera jasna!!!:ba cik:
Sorry bo zatraciłam się w tym wszystkim, będę odpisywać i się kontaktować ale nawet nie miałam siły o tym wszystkim mówić, jeszcze rodzina nic innego nie robi jak tylko na mnie narzeka tak samo zresztą jak Tż.
On wgl moich problemów z zębami nie traktuje poważnie, myśli, że to mały tam ból i, że się użalam nad sobą. Bywają sytuacje, że gdy ból odpuszcza to aż mi się kręci w głowie ze zmęczenia nim i wtedy proszę go o pomoc np. w sprzątaniu to trwa to proszenie po 15-20 min a na koniec i tak się obraża, że czegoś od niego chcę. Nawet lekarze nie traktują mojego stanu poważnie dopiero dentystka starej daty spojrzała na tego zęba i wrzasnęła na mnie, że to wymaga natychmiast chirurgii dentystycznej. Jeszcze taka jestem przerażona tym zabiegiem I tym ile może to wszystko trwać, te leżenie brata w szpitalu bo już mam dość kręcenia się rodziny po moim domu i czepiania się o wszystko. Oni wymagają bym każdemu pomagała i dla każdego wszystko robiła ale nie biorą pod uwagę, że czuję się źle teraz, że ze względów psychicznych jest to dla mnie okropna sytuacja siedzenie z ojcem-troska o brata, nie mam siły na to na pewno nie na to czy kurcze jest poodkurzane czy też nie, myślę, że najważniejszy jest teraz brat a wszystko inne nie powinno mieć znaczenia ale nie... kilka okruchów na dywanie i już powód do awantury na 3 dni. Tż też miły bo wie, że boje się siedzieć z ojcem to wielka afera jeśli proszę by przychodził na 10, wstaje o 9 bo bierze leki i potrzebuje minimalnie 2 h by wypić kawę A ja słucham od rodziny, że jestem wredna i okropna bo on ma do tego prawo no sorry, że mi się wydawało, że ludzie w związku się wspierają w takich chwilach ja pierdziele... Serio rzygam już wszystkimi.

To zabrzmi okropnie ale czasami się zastanawiam czy nie byłabym najszczęśliwsza mieszkając sama... Zupełnie sama, bo ludzie mnie denerwują, a najbardziej denerwują mnie ich problemy wzięte z 4 liter.

Edytowane przez MascarpOOne
Czas edycji: 2014-11-10 o 00:58
MascarpOOne jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-10, 08:57   #2032
neska002
Zakorzenienie
 
Avatar neska002
 
Zarejestrowany: 2014-01
Lokalizacja: Szczecin
Wiadomości: 3 159
Dot.: "Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania"

Cytat:
Napisane przez eSowa Pokaż wiadomość
Chciałam coś odpisać po południu, ale to odłożyłam na wieczór i już nie mam co napisać, bo neska002 wyraziła dokładnie to, co ja myślę.

Nie jesteśmy złe, nawet jak popełnimy błąd. Nie możemy się karać i traktować gorzej, kiedy coś nam nie wyjdzie. Jesteśmy tak samo wartościowe jak inni. Nie możemy rozpamiętywać przeszłości, bo to nas blokuje w myśleniu o teraźniejszości i przyszłości.

Nie to że doznałam olśnienia i nagle ozdrowiałam. Co chwilę mam takie pozytywne fazy w moim życiu po czym znowu przychodzą gorsze chwile, ale czegoś się nauczyłam tym razem - nie karać siebie za błędy. Ciągle zdarza mi się coś podjeść, dużo więcej niż bym chciała, ale zmieniłam taktykę i nie każę się następnego dnia, nie zaczynam nagle jeść za mało, licząc że to zrekompensuje mój bilans kaloryczny i nie stresuję się tym, tylko dalej realizuję swój plan i dzięki temu nie zaprzątam sobie głowy tym co było, a myślę o tym co jest i co być może, a to daje mi siłę i nadzieję

Więc wczoraj podjadłam na noc, co zapewne było spowodowane tym, że w ciągu dnia nie miałam czasu jeść i chodziłam długo głodna. Ale i tak nie nazwałabym tego jakimś napadem obżarstwa. Zjadłam może więcej niż się powinno, a raczej za dużo węglowodanów niż się przed samym snem powinno, ale dzisiaj jakoś sobie z tym psychicznie poradziłam i jem normalnie, nie głodzę się. Spotkałam się z przyjaciółką, potem byłam na treningu i nie wmawiałam sobie, że przytyłam po wczoraj 10 kg a wieczorem poszłam na ceremonię wypuszczenia balonów w Berlinie: https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.n...85c55347cdee6d

i w drodze powrotnej widziałam mojego byłego i żyję Co prawda dalej ani nie mam ochoty go widzieć ani gadać z nim na żywo, ale mimo to nie odczuwam przy tym żadnych innych emocji. Nie było mi przykro ani źle. Po prostu nie umiałabym z nim teraz rozmawiać, bo to i tak byłoby naciągane. Kiedyś rozmawialiśmy jak najlepsi przyjaciele, a dziś byłoby to na zasadzie "co u Ciebie. Dobrze". W każdym razie byłam z kumplem, mój były z kimś innym i na przystanku staliśmy od siebie daleko, w autobusie tylko się przywitaliśmy, ale że było dużo ludzi i jechaliśmy krótko, a ja kontynuowałam rozmowę z kumplem, więc z nim nie musiałam rozmawiać widzę w tym sukces, bo nie tylko nie musiałam z nim rozmawiać, ale również tego nie potrzebowałam.. Już go chyba nie potrzebuję.


Nie liczą się błędy, tylko praca nad sobą. Jestem dumna z tego jak pracuję i nawet jak nie jest to ciągłe i czasem mi się podwija noga, to dalej wstaję i realizuję plan. Wielu ludzi by odpuściło. My nie odpuścimy!!

Dużo, dużo siły życzę Wam na jutro!
Dokładnie. Dlaczego my nie dajemy sobie prawa do tego by błądzić, mieć gorszy dzień czy chwilę, by od czasu do czasu się polenić, odpuścić sobei coś, mieć jakiś poślizg w czasie ze swoimi obowiązkami? Dlaczego jesli coś pójdzie nie zgodnie z planem od razu pomniejszamy swoją wartość i winimy za wszystko siebie? BEZ SENSU. To, że ktoś kiedyś traktował nas jak kozła ofiarnego nie znaczy, że musimy to kontynuować. Jesteśmy pełnoprawnymi ludźmi, mamy takie samo prawo do popełniania błędów, do spieprzenia czegoś, to naturalne że pomimo starań czasem coś człowiekowi nie wychodzi i nie można od razu być za to na siebie wściekłym, przecież robimy co w naszej mocy. A wyrzuty sumienia to coś tak paskudnego, że szok, niszczą człowieka na raty. Proponuję to wszystko porzucić i zacząć żyć w zgodzie ze swoim wnętrzem, polubić siebie, zaakceptować pomimow ad, bo wady ma każdy!

Super, że udało Ci się zmienić myślenie i nastawienie, już pewnie zauważyłaś jak dobrze się dzięki temu czujesz kiedy nie winisz się i nie robisz wyrzutów sumienia. Kontynuuj to, a będzie dobrze i poradzisz sobie ze wszystkim. Grunt to spokój, bo w panice człowiek robi głupie rzeczy, których potem żałuje.

Spotkanie z byłym było... fajnie że potrafisz o tym tak spokojnie pisać i nie robisz sobie z tego żadnej sensacji. Widziałaś go no i dobrze, bez emocji. Jeszcze pewnie go spotkasz niejednokrotnie i wyobraź sobie gdybyś za każdym razem miała to jakoś przezywać, totalna głupota by to była.

Cudownie motywujące i budujące słowa!!!

Jakie plany na dziś?

---------- Dopisano o 09:47 ---------- Poprzedni post napisano o 09:40 ----------

Cytat:
Napisane przez MascarpOOne Pokaż wiadomość
Sorry bo zatraciłam się w tym wszystkim, będę odpisywać i się kontaktować ale nawet nie miałam siły o tym wszystkim mówić, jeszcze rodzina nic innego nie robi jak tylko na mnie narzeka tak samo zresztą jak Tż.
On wgl moich problemów z zębami nie traktuje poważnie, myśli, że to mały tam ból i, że się użalam nad sobą. Bywają sytuacje, że gdy ból odpuszcza to aż mi się kręci w głowie ze zmęczenia nim i wtedy proszę go o pomoc np. w sprzątaniu to trwa to proszenie po 15-20 min a na koniec i tak się obraża, że czegoś od niego chcę. Nawet lekarze nie traktują mojego stanu poważnie dopiero dentystka starej daty spojrzała na tego zęba i wrzasnęła na mnie, że to wymaga natychmiast chirurgii dentystycznej. Jeszcze taka jestem przerażona tym zabiegiem I tym ile może to wszystko trwać, te leżenie brata w szpitalu bo już mam dość kręcenia się rodziny po moim domu i czepiania się o wszystko. Oni wymagają bym każdemu pomagała i dla każdego wszystko robiła ale nie biorą pod uwagę, że czuję się źle teraz, że ze względów psychicznych jest to dla mnie okropna sytuacja siedzenie z ojcem-troska o brata, nie mam siły na to na pewno nie na to czy kurcze jest poodkurzane czy też nie, myślę, że najważniejszy jest teraz brat a wszystko inne nie powinno mieć znaczenia ale nie... kilka okruchów na dywanie i już powód do awantury na 3 dni. Tż też miły bo wie, że boje się siedzieć z ojcem to wielka afera jeśli proszę by przychodził na 10, wstaje o 9 bo bierze leki i potrzebuje minimalnie 2 h by wypić kawę A ja słucham od rodziny, że jestem wredna i okropna bo on ma do tego prawo no sorry, że mi się wydawało, że ludzie w związku się wspierają w takich chwilach ja pierdziele... Serio rzygam już wszystkimi.

To zabrzmi okropnie ale czasami się zastanawiam czy nie byłabym najszczęśliwsza mieszkając sama... Zupełnie sama, bo ludzie mnie denerwują, a najbardziej denerwują mnie ich problemy wzięte z 4 liter.
Spoko, tylko następnym razem daj znać, że nie masz zamiaru dłużej odpisywać to nie będę się zamartwiać i zachodzić w głowę czy coś się stało czy nie

Bądź silna i twarda. Nie możesz w takiej sytuacji się załamywać. Wiem, że jest ciężko ale nie możesz się załamać! Pomyśl o sobie, że robisz to dla siebie, nie pokazuj im że nie dajesz rady bo to wykorzystają i zadręczą Cię psychicznie. Skoro robili to wczesniej to będą robić to nadal jeśli im nadal będziesz na to pozwalać. A do TŻa Twojego to wiesz jakie mam o nim zdanie i jak je zmieniłam w ostatnim czasie po pewnym jego zachowaniu także tutaj bez komentarza. Jesteś mądrą kobietą więc wiesz co robić. Tylko pamiętaj, że pomimo tego jak jest Ci teraz ciężko nie pokazuj im swojej słabości bo Cię zjedzą.

A zabiegu się nie bój, nie myśl o tym najlepiej. A jeśli już myślisz to myśl, że po tym zabiegu ulży Ci ból i będzie tylko lepiej. Dasz radę, twarda jesteś. Trzymaj się ciepło i nie dawaj sobą pomiatać bo Cię zniszczą. Z bratem będzie wszystko okej, zobaczysz. Nie można zakładać najgorszego, póki nie ma nic pewnego to najlepiej nie prorokować bo to jest zupełnie bez sensu. Wiem co mówię bo jestem w podobnej sytuacji.

Dobrego dnia i bez przejmowania się

---------- Dopisano o 09:53 ---------- Poprzedni post napisano o 09:47 ----------

Witajcie,

u mnie dzień zaczął się z lepszym myśleniem. Zjadłam owsiankę, zaraz wypiję kawkę i wezmę prysznic, przebiorę pościel i porobię coś na uczelnię. Muszę pójść też na zakupy i do ksero.

Co prawda za oknem szaro i wydaje się, że zimno ale mimo wszystko jesień ma swój urok Na dzisiaj brak jakiś konkretnych planów, wiem że spędzę ten dzień z TŻem i na pewno będzie fajnie nawet jeśli mielibyśmy siedzieć u mnie i oglądać filmy na kompie. Mamy kolejne odrodzenie w naszym związku i czuję się zupełnie tak jak na początku tzn motylki w brzuchu itd To dziwne, że mam tak po raz 3 czy 4 no ale nie mówię, że to uczucie mi się nie podoba, wręcz przeciwnie

Jak nie zawalę dzisiaj jedzeniowo i wrócę do swojej diety to będę już w ogóle prze szczęśliwa i mega dumna z siebie.

Życze dużo silnej woli na dziś i usmiechu, cieszmy się nawet najdrobniejszymi rzeczami

---------- Dopisano o 09:57 ---------- Poprzedni post napisano o 09:53 ----------

Dodatkowa motywacja:

__________________
Znaczenie życia mierzy się nie czasem lecz głębią.

Cel--> 60 kg - 15.12.2015



neska002 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-10, 12:09   #2033
aa4eda71cc3100c1d0c84d6e0fe25ffaa6ea5eb4
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2013-01
Wiadomości: 261
Dot.: "Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania"

Cześć

Dzisiaj uświadomiłam sobie, że z tym jak jem jest coś nie tak i w sumie sama nie wiem co z tym zrobić, ale zawsze to chyba jakiś pierwszy krok

Zawsze miałam wagę w normie (mimo ogólnej skłonności do tycia), jakieś dwa lata temu miałam sporo zawirowań w życiu, samoocena z różnych względów mi poleciała, więc kg latały to do przodu to do tyłu. Rok temu wyprowadziłam się z domu, zamieszkałam sama i to co, w sumie teraz sobie uświadamiam, zawsze gdzieś tam było, ale jednak pod jakąś kontrolą, się rozszalało.
Przytyłam 12kg w kilka miesięcy. Zawsze zajadałam emocje, jednak chyba nigdy na taką skalę. Teraz w sumie już nie ma różnicy - jem z nudów, do filmu, do książki, bo mi smutno, bo się cieszę, bo jakiś sukces albo w ogóle bez powodu, obżeram się, potem dopadają mnie koszmarne wyrzuty sumienia i obrzydzenie do samej siebie i lecimy z powrotem - już i tak się roztyłam, to zjem jeszcze, już nie zrobi różnicy, no a potem znowu zjazd.
Zaczynam liczyć kalorie (ostatnie dwa miesiące leciałam na ok 900, schudłam 5kg, ale okupione strasznymi histeriami, bo jestem głodna, bo chcę coś tuczącego, samopoczucie koszmarne) i jeść zdrowo, potem znowu zjazd, brawo schudłam, teraz mogę jeść.
No myślę o tym jedzeniu cały czas, wyjdę ze znajomymi na miasto coś zjeść i w trakcie będę myślała o tym, że ja pewnie po tym przytyję, a oni mogą ot tak sobie to zjeść. Albo w ogóle wstyd mi jeść przy ludziach, bo mam wrażenie, że wszyscy myślą, że wpierdzielam jak prosię.

No, to się wygadałam
aa4eda71cc3100c1d0c84d6e0fe25ffaa6ea5eb4 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-10, 13:26   #2034
tatia1
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2014-11
Wiadomości: 85
Dot.: "Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania"

Cytat:
Napisane przez eSowa Pokaż wiadomość
Ciągle zdarza mi się coś podjeść, dużo więcej niż bym chciała, ale zmieniłam taktykę i nie każę się następnego dnia, nie zaczynam nagle jeść za mało, licząc że to zrekompensuje mój bilans kaloryczny i nie stresuję się tym, tylko dalej realizuję swój plan i dzięki temu nie zaprzątam sobie głowy tym co było, a myślę o tym co jest i co być może, a to daje mi siłę i nadzieję
jakie trafne..ja juz powoli czuję, że nie mam siły robić sobie prawie-glodówki następnego dnia, żeby zrekompensować bilans.. zwyczajnie nie daje rady, jestem głodna, jem normalnie - i jestem na siebie wkurzona, bo przecież w planie było inaczej. więc nie planuję redukowania kalorii dzień po, bo przecież i tak mi się nie uda. zresztą.. ja nie chcę w ten sposób żyć.
czuję, że kompulsywne jedzenie/ chęć by zjeść dużo będzie mi towarzyszyła jeszcze przez jakiś czas.. ale wierzę, że pracując nad sobą - starając się zaspokoić wszystkie swoje potrzeby w miarę możliwości to potrzeba żeby się objeść będzie mniejsza..

---------- Dopisano o 14:26 ---------- Poprzedni post napisano o 14:11 ----------

Vahlia przy 900 kaloriach chyba kazdy bylby glodny i zły.. mi kiedyś terapeutka powiedziała, że kiedy się głodzę /a 900 kalorii to podobno głodówka dla organizmu/ to fizyczny głód jest nieunikniony. A skoro organizm jest głodny to myśli skupiają się wokół tego jak ten głód zaspokoić - a najlepiej "na zapas", żeby tego przykrego stanu nie czuć.
wiem, że podobnie jak ja masz problem z zajadaniem emocji -ale nie zawsze to jet przecież głód emocjonalny. przy diecie 900 kalorii głod fizyczny jest nieunikniony. a w pewnym momencie możemy przestać czuć i potarfić rozgraniczyć czy to ciało czy psychika jest głodna...
ja wiem, że mają kilka kg za dużo chce się schudnąć szybko.. więc ogranicza sie kalorie do minimum ale koszty tego chyba są za duże,,

pisalaś, że miałaś zawirowania w życiu.. a teraz? generalnie jesteś szczęsliwa? /poza problemem z odżywianiem się? akceptujesz się - tak poza swoją wagą?

neska, u mnie chyba podobnie - jeśli dziś nie zawalę jedzeniowo to będzie dobry dzień udało mi się przejechać bez problemów 120km jestem z siebie dumna bo nie pogubiłam się na trasie - a nawet jak trasa jest prosta jak drut to mi się to zdarzało a zaraz idę na spacer po nieznanej okolicy w fajnym towarzystwie

miłego popołudnia i wieczoru

Edytowane przez tatia1
Czas edycji: 2014-11-10 o 13:30
tatia1 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-10, 14:21   #2035
aa4eda71cc3100c1d0c84d6e0fe25ffaa6ea5eb4
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2013-01
Wiadomości: 261
Dot.: "Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania"

Cytat:
Napisane przez tatia1 Pokaż wiadomość
Vahlia przy 900 kaloriach chyba kazdy bylby glodny i zły.. mi kiedyś terapeutka powiedziała, że kiedy się głodzę /a 900 kalorii to podobno głodówka dla organizmu/ to fizyczny głód jest nieunikniony. A skoro organizm jest głodny to myśli skupiają się wokół tego jak ten głód zaspokoić - a najlepiej "na zapas", żeby tego przykrego stanu nie czuć.
wiem, że podobnie jak ja masz problem z zajadaniem emocji -ale nie zawsze to jet przecież głód emocjonalny. przy diecie 900 kalorii głod fizyczny jest nieunikniony. a w pewnym momencie możemy przestać czuć i potarfić rozgraniczyć czy to ciało czy psychika jest głodna...
ja wiem, że mają kilka kg za dużo chce się schudnąć szybko.. więc ogranicza sie kalorie do minimum ale koszty tego chyba są za duże,,

pisalaś, że miałaś zawirowania w życiu.. a teraz? generalnie jesteś szczęsliwa? /poza problemem z odżywianiem się? akceptujesz się - tak poza swoją wagą?

neska, u mnie chyba podobnie - jeśli dziś nie zawalę jedzeniowo to będzie dobry dzień udało mi się przejechać bez problemów 120km jestem z siebie dumna bo nie pogubiłam się na trasie - a nawet jak trasa jest prosta jak drut to mi się to zdarzało a zaraz idę na spacer po nieznanej okolicy w fajnym towarzystwie

miłego popołudnia i wieczoru
Dziękuję za odpowiedź
W sumie to nie chodziłam głodna, jadłam dużo warzyw głównie i to nie było tak, że kromka chleba i banan dziennie. Ale w zamyśle miało być 1000, natomiast ja starałam się to jak najbardziej obniżyć - jak nie wyszło to i tak czułam się jak żarłoczne prosię
Te 1000 w zamyśle miało być na miesiąc tylko na rozruch, żeby się odzwyczaić od obżerania, wyszło dwa miesiące, przerywane fazami "a bo chce się napchać jedzeniem i raz na jakiś czas wolno"
Na początku faktycznie było tak, że liczyłam, że w miesiąc się zepnę i to zrzucę, teraz już bardziej nastawiam się na to, że musi to być rozłożone w czasie, ale to i tak błędne koło, bo niby wiem, że nic nie zmieni się w ciągu godziny, ale potem na siebie wsiadam i się zadręczam, że i tak się nie uda no i

Co do Twojego pytania - tak, myślę, że teraz jest dobrze. Samą siebie lubię, kompleksy (poza schizami wagowymi) mam jakieś drobne i jestem świadoma, że to jakieś drobiazgi, które ja tylko widzę. Mam kilka bliskich przyjaciółek, na które wiem, że mogę liczyć. Tak w sumie tylko to jedzenie mi psuje nastrój (oczywiście pociągając za sobą inne rzeczy, ogólne przemęczenie, brak motywacji do czegokolwiek), mam wrażenie, że przez całe życie jestem skazana na obsesję w jedną lub w drugą stronę.
aa4eda71cc3100c1d0c84d6e0fe25ffaa6ea5eb4 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-10, 14:58   #2036
eSowa
Raczkowanie
 
Avatar eSowa
 
Zarejestrowany: 2008-11
Wiadomości: 150
Dot.: "Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania"

[1=aa4eda71cc3100c1d0c84d6 e0fe25ffaa6ea5eb4;4887522 2]
No myślę o tym jedzeniu cały czas, wyjdę ze znajomymi na miasto coś zjeść i w trakcie będę myślała o tym, że ja pewnie po tym przytyję, a oni mogą ot tak sobie to zjeść. Albo w ogóle wstyd mi jeść przy ludziach, bo mam wrażenie, że wszyscy myślą, że wpierdzielam jak prosię.
[/QUOTE]

Dieta 900 kcal to jakieś nieporozumienie. Nic dziwnego, że zaraz potem dopada Cię wilczy głód. Może zamiast liczyć kalorie, zacznij liczyć białko, tłuszcze i węglowodany. Wtedy będziesz mogła trochę manipulować jedzeniem. Nie trzeba wcale jeść mało żeby jeść mało węgli. Wszystko trzeba tylko zaplanować. Myślałaś o wizycie u dietetyka lub trenera? Ja mam tylko podstawową wiedzę na ten temat, ale również mogłabym coś doradzić.
Wyjściami ze znajomymi też się spinałam. Zawsze po pizzy miałam wyrzuty sumienia, jakbym to ja miała przytyć za wszystkich moich znajomych. Potem jadłam mniej, a teraz już nauczyłam się jeść po prostu to, po czym czuję się dobrze, więc albo idę ze znajomymi i nie jem tego co oni albo czasami w ogóle nic nie jem, biorę sobie coś do picia i miło spędzam z nimi czas. W ogóle nie rozumiem, dlaczego wyjść ze znajomymi trzeba na coś. Głównym celem powinno być spotkanie się z nimi a nie jedzenie. Wychodząc ze znajomymi nie trzeba koniecznie robić tego co oni i tak nauczyłam się nie pić na imprezach, nie jeść po restauracjach lub jeść/pić to, co nie zaburza mojej diety a przede wszystkim SAMOPOCZUCIA. I tak oto czasem idę do shisha baru z sałatką z kurczakiem lub twarożkiem w torebce xD ale przynajmniej nie chodzę głodna, nie napada mnie wilczy apetyt, nie pożeram czegoś po czym mam wyrzuty sumienia, a jak wszystkie wiemy - wyrzuty i złe samopoczucie to pierwszy krok do obżarstwa dla nas.
Na początku byli wszyscy trochę zdziwieni, trochę było komentarzy, że oczywiście jestem głupia, bo się na pewno głodzę, ale ja zrozumiałam, że to nie jest tak, że odmawiam sobie na siłę. To stało się moim stylem życia i ich styl życia mi po prostu nie odpowiada. Zlekceważyłam to, bo stwierdziłam, że muszą mnie zaakceptować taką jaką jestem. Komentarze po pewnym czasie się skończyły, teraz już nikt nie zauważa tego, że mam zawsze przy sobie jedzenie. Mało tego, często jedzą ode mnie lub zachwalają moją wytrwałość i efekty, które dzięki niej osiągnęłam Większość sama zaczęła jeść zdrowiej i w sumie to nikt już nie chce iść na pizzę Spotykamy się na wspólne, zdrowe gotowanie, na spacer, ale jak faktycznie mają ochotę iść na pizzę, to ja biorę sałatkę i jestem zadowolona

Także.. jeżeli Ci coś przeszkadza, to postaraj się działać tak, żeby Ci to nie przeszkadzało Stresuje Cię jedzenie przy znajomych - znajdź na to sposób i np. jedz coś zdrowszego a jak masz ochotę na coś niezdrowego, to postaraj się tym nie obżerać, tylko zjeść mniej. Tego też nie rozumiem, że przywykło się do jedzenia całych porcji na siłę. Rozumiem, że jedzenia nie należy marnować, ale jedzenie na siłę więcej, nie dostarczy jedzenia tym, którzy go nie mają.

Daj sobie czas ze schudnięciem. Zaakceptuj siebie i to że masz chwilowo parę kg za dużo i daj sobie czas na popracowanie nad tym. Nie musisz jutro być nagle chuda, najważniejsze że pracujesz nad tym, ale na tyle na ile możesz! Głodówka za dużo nas kosztuje..


U mnie dzień póki co dobrze. Dieta dobrze, samopoczucie dobrze już po treningu, był trochę lżejszy niż zazwyczaj, ale sama tak zadecydowałam, bo troszkę plecy są zmęczone. Dumna jestem, bo normalnie bym się katowała, nabawiła kontuzji, a dzisiaj po prostu posłuchałam ciała, zwolniłam tempo i wcale nie myślę, że od razu powinnam przez to jeść mniej hah, moja samoocena jest wyjątkowa wysoka... chyba wręcz popadam w samouwielbienie
zaraz idę na drugi trening , ale lekki, bo mam termin u trenera i ma mi po prostu parę nowych ćwiczeń pokazać. Zamierzam jeść do końca dnia zdrowo i wieczorem trochę się pouczyć

Miłego popołudnia!
__________________
Nie będzie łatwo, ale będzie warto!
eSowa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-10, 17:21   #2037
Mariselle
Raczkowanie
 
Avatar Mariselle
 
Zarejestrowany: 2014-09
Wiadomości: 58
Dot.: "Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania"

Dziewczyny, nie pisałam b. długo, ale u mnie jest bardzo, bardzo źle. Mam częste napady i naprawdę mam już tego dosyć. Nie pomaga mi nic po prostu, próbowałam już wszystkiego Przytyłam 3 kg Naprawdę nie wiem, skąd kiedyś miałam tyle samozaparcia do odchudzania. Wiem, dlaczego się to dzieje, mam pomoc z zewnątrz i to już długi czas, a mimo to jest tylko gorzej i gorzej. Do tego dochodzą inne nałogi. Niech mi nikt nie mówi, że da się nad tym panować, no kurka NIE DA SIĘ!!

Szczególnie źle jest jeśli chodzi o słodycze. Nie wiem, czy ktoś to w ogóle potrafi zrozumieć, ale jestem w stanie w 2 minuty zjeść 300g czekolady. Albo wiele, wiele innych rzeczy. I tak dzień w dzień. A zawsze jest to samo, obiecuję sobie, że od jutra będzie znowu dieta. I w kółko to samo. To jest dopiero lekcja pokory, nie mogę po prostu Najgorszy jest ten mechanizm: lęk przed przytyciem, a potem jakby zaprzeczając temu jedzenie dużej ilości różnych rzeczy. Normalne to by było gdyby ktoś nie chciał przytyć i ograniczał jedzenie, a ja nie chcę przytyć i jem coraz więcej. I jeszcze boję się, że będzie to widać na zewnątrz, w sensie, że wszyscy zauważą, że przytyłam. Wiem, co zajadam, mam ponazywane swoje problemy, ale nie umiem po prostu nic zrobić, żeby coś się zmieniło

Aha i doszło do tego, że w ogóle nie dziwię się już dlaczego ludzie uzależniają się od papierosów, alkoholu, dlaczego ćpają... Kiedyś tego nie rozumiałam, ale teraz widzę, że można znaleźć się w takiej życiowej sytuacji, że po prostu się nie da siebie skontrolować. Nie mam pojęcia jak walczyć z takimi różnymi kompulsywnymi zachowaniami.

Edytowane przez Mariselle
Czas edycji: 2014-11-10 o 17:23
Mariselle jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-10, 20:34   #2038
eSowa
Raczkowanie
 
Avatar eSowa
 
Zarejestrowany: 2008-11
Wiadomości: 150
Dot.: "Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania"

Mariselle głęboki wdech! Ja też dopiero co po takim mega dużym kryzysie i już wątpiłam czy uda mi się z tego wyjść, ale jakoś się pozbierałam. Opowiem, co mi pomogło. Przede wszystkim nie mów od jutra dieta - to tylko tworzy presję i stres, a to prowadzi do kolejnych kompulsów. Weź głęboki wdech i postaraj się jeść po prostu racjonalnie, a nie nagle radykalnie. Jedząc racjonalnie może i nie spalisz tych 3 kg z dnia na dzień, ale wierz mi, również nie przytyjesz od tego z dnia na dzień Jedz często, wręcz co 2h, ale stosunkowo mało i zdrowo. Jedząc tak, nie powinnaś mieć napadu głodu, a jednocześnie będziesz zaspokajała swoją chęć zjedzenia czegoś. Do tego postaraj się za każdym razem, gdy najdzie Cię na coś ochota, zastanowić się, czy naprawdę chce Ci się jeść. Jedząc tak często, odpowiedź powinna być "nie". Może uda się wtedy nie sięgnąć po pierwszą kostkę czekolady, która doprowadzi na pewno do zjedzenia kolejnych 20. Co prawda na początku wydawało mi się zawsze, że chce mi się jeść. Teraz pomału nad tym panuję i zauważam, że to po prostu chęć nażarcia się, a nie że jestem głodna. Do tego jedzenie rzadko powodowało, że robiłam sobie więcej jedzenia, a większa porcja, jak wiadomo, pobudza apetyt. Także postaraj się jeść częściej. A gdy mimo to będzie Ci się chciało jeść więcej, to napij się czegoś, nawet jakiegoś soku, trochę cukru dostarczysz (tutaj chciałam zaznaczyć, że nie popieram picia dla oszukania prawdziwego głodu, tylko tego naszego urojonego) Nie rób od jutra kary, głodówki, czy radykalnego redukowania kalorii. Przytyłaś 3 kg, trudno. Chcesz je zrzucić, nie zrobisz tego na jutro, ale najważniejsze będzie to, że będziesz się starać i z tego powinnaś być dumna. Nie ma dróg na skróty, a ta wytrwałość na pewno doda Ci więcej siły w przypadku ewentualnych kryzysów. Wszystko będzie dobrze, tylko nie wolno nam popadać w panikę. Harmooooniaaa to nasz cel!

Zostań z nami
__________________
Nie będzie łatwo, ale będzie warto!

Edytowane przez eSowa
Czas edycji: 2014-11-10 o 20:37
eSowa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-11, 09:27   #2039
Mariselle
Raczkowanie
 
Avatar Mariselle
 
Zarejestrowany: 2014-09
Wiadomości: 58
Dot.: "Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania"

eSowa, wielkie dzięki za wsparcie i za to wszystko co napisałaś Muszę Ci powiedzieć, że ja dzisiaj znowu kolejny raz zaczynam od nowa, wierzę, że nic dzisiaj złego mi się nie przytrafi i dam radę.
Nie wiem czy rozumiesz też coś takiego, ale ja mam tak, że nawet jeżeli na innych osobach podoba mi się, kiedy kobieta wygląda jak kobieta i ma kobiece kształty, to ja sama idealnie czuję się kiedy jestem za chuda. Nie boli mnie wtedy też kręgosłup, czuję się zwinniejsza itp. Stąd ten taki żal, że doszło te 3kg, czuję się po prostu dużo ciężej i jakoś tak jakbym była chora, nie umiem tego dokładnie opisać.

Sposób z wodą jest dobry, ale niestety u mnie też nie zawsze skutkuje. Ale trzeba próbować, ja dzisiaj próbuję właśnie. Jeśli jeszcze mam w ogóle siłę do walki to tylko motywuje mnie walka o swoje zdrowie. Chociaż wiesz, u mnie napad nigdy nie zdarza się w momencie głodu, tylko właśnie wtedy, jak już jestem syta, to jest najdziwniejsze.
Mariselle jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-11, 10:58   #2040
eSowa
Raczkowanie
 
Avatar eSowa
 
Zarejestrowany: 2008-11
Wiadomości: 150
Dot.: "Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania"

Cytat:
Napisane przez Mariselle Pokaż wiadomość
eSowa, wielkie dzięki za wsparcie i za to wszystko co napisałaś Muszę Ci powiedzieć, że ja dzisiaj znowu kolejny raz zaczynam od nowa, wierzę, że nic dzisiaj złego mi się nie przytrafi i dam radę.
Nie wiem czy rozumiesz też coś takiego, ale ja mam tak, że nawet jeżeli na innych osobach podoba mi się, kiedy kobieta wygląda jak kobieta i ma kobiece kształty, to ja sama idealnie czuję się kiedy jestem za chuda. Nie boli mnie wtedy też kręgosłup, czuję się zwinniejsza itp. Stąd ten taki żal, że doszło te 3kg, czuję się po prostu dużo ciężej i jakoś tak jakbym była chora, nie umiem tego dokładnie opisać.

Sposób z wodą jest dobry, ale niestety u mnie też nie zawsze skutkuje. Ale trzeba próbować, ja dzisiaj próbuję właśnie. Jeśli jeszcze mam w ogóle siłę do walki to tylko motywuje mnie walka o swoje zdrowie. Chociaż wiesz, u mnie napad nigdy nie zdarza się w momencie głodu, tylko właśnie wtedy, jak już jestem syta, to jest najdziwniejsze.
Mam to samo. Inne osoby, nawet jak mają coś do zrzucenia, podobają mi się, bo uważam, że jest w życiu wiele ważniejszych spraw i że życie jest za krótkie żeby przejmować się kilkoma kilogramami, ale sama najlepiej czuję się jak jestem lekko za chuda.. a jak przytyję 1-2 kg, czego i tak najczęściej nie widać i tak przy tym pozostaję chuda, to mam wrażenie, że wszyscy to od razu zauważą i będą mówić, że zawiodłam, że mimo diety i ćwiczeń się roztyłam. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że zdaję sobie sprawę, że to myślenie jest błędne, że przede wszystkim nikogo to nie obchodzi, czy przytyję czy schudnę, a nawet jeżeli ktoś to zauważy to i tak to nie zmieni nagle zdania innych o nas i nagle nie staniemy się dla nich bezwartościowymi przegranymi osobami.

U mnie napady też zdarzają się w momencie ,kiedy jestem syta, dlatego jem małe porcje. Wtedy w momencie, gdy czuję głód, zaspokajam go, ale nie doprowadzam do tego uczucia sytości, które często powoduje jeszcze większą chęć jedzenia. Apetyt rośnie w miarę jedzenia...

U mnie dzisiaj może być ciężko, bo jestem zmęczona po wczorajszych treningach, czuję się niewyspana, mimo że spałam długo, dlatego ciągle od rana mi się chce jeść, bo potrzebuję energii, ale jakoś z tym się borykam. Jem często i wiem, że nie mogę dzisiaj dopuścić do tego, żeby odczuć głód, bo to będzie katastrofa. Dlatego już po dwóch śniadankach i dwóch kawkach, obie z mlekiem, żeby sobie trochę jeszcze żołądek zapełnić, teraz na chwilę na uczelnię, potem obiadek i do końca dnia też będę jeść często. Pewnie jakieś owoce wpadną albo nawet pozwolę sobie na coś słodkiego. Nie będę się katować, lepiej jak zjem teraz batonika niż będę się katować do wieczora i wtedy sobie na coś małego słodkiego pozwolę i już wiem, że zacznę się wtedy obżerać. Agrrr.. dam radę!

Powodzenia dzisiaj!
__________________
Nie będzie łatwo, ale będzie warto!
eSowa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum W krzywym zwierciadle odchudzania


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2023-06-19 21:17:28


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 19:32.