Czy jestem dla niego destrukcyjna? - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2015-03-04, 21:34   #1
kaindl2223
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2015-02
Lokalizacja: Trójmiasto
Wiadomości: 6

Czy jestem dla niego destrukcyjna?


Witam,
chyba czas się komuś wygadać i dostać jakąś radę, a może solidnego kopa. Mam 19 lat i mój chłopak też. Znamy się ok roku. Początek był dość burzliwy, historia jak z "3 metry nad niebem" (ja ułożona i on w pełni wyzwolony).
Muszę wspomnieć o tym, że moja sytuacja jest dość nietypowa. Jestem w klasie maturalnej, mieszkam sama od 1 klasy liceum, jakieś 300km od rodzinnego domu. Także rodziców mam na święta i wakacje. Spowodowane jest to wyborem szkoły. W wieku 16 lat przeprowadziłam się do zupełnie innego miasta, zero znajomych, tylko ciotka która raczej była wrogiem niż wsparciem. Całe życie mieszkałam na wsi więc była to spora zmiana. Rodzice zgodzili się na wyprowadzkę, bo miałam bardzo dobre oceny i zawsze byłam odpowiedzialna. Wiedzieli, że dam sobie radę. Wspominam o tym, bo zastanawiam się czy ma to wpływ na moje zachowanie .
Początki były trudne, ale poznałam M. Jestem bardzo młoda, ale raczej miałam dość poukładane, nigdy nie zapomniałam o Bożym świecie na widok chłopaka . Z nim naprawdę połączyła mnie zupełnie inna więź. Początkowo nie przypadł mi do gustu, raczej irytował mnie. Z czasem okazywało się, że mamy coraz więcej wspólnego. W końcu przyjaciółka ustawiła mnie na spotkanie z nim o którym nie wiedziałam i tam zobaczyłam go zupełnie innego. Był naprawdę fajnym chłopakiem, wcześniej miałam go za błazna i kogoś bez żadnych zasad. Rozmowa się kleiła, potem poleciało. Do końca roku szkolnego spędziłam z nim każdy dzień. Wtedy nadeszły wakacje i dla mnie czas powrotu na wieś. Ciężko tak na samym początku rozstać się, gdy motylki w brzuchu . W wakacje udało nam się spędzić razem kilkanaście dni, ale przeważnie nie widzieliśmy się. Było ciężko, tęsknota zaczynała budzić frustracje. Może wtedy opadły mi skrzydła. Zaczęłam się przyglądać jemu życiu. Jednak bardzo różniło się od mojego. Ja, córka policjanta, stypendystka, a on rzucił szkołę, pracował dorywczo, szkołę robił zaocznie rodzice po rozwodzie i w dość dziwnych relacjach. Nie to, że czułam się lepsza, ale to był dla mnie nieznany świat. Jednak byłam z dość ograniczonego, wiejskiego społeczeństwa. Nigdy wcześniej nie miałam z czymś takim doczynienia. Wróciłam do miasta we wrześniu. Na początku było błogo, wiadomo stęsknieni za sobą. Dopiero od listopada coś zaczęło się zmieniać. Wcześniej wszystkie sprzeczki jakie były cichły po chwili, dogadywaliśmy się. Tak naprawdę największym naszym problemem było jaranie. Dla mnie to 3 razy nie, a dla niego to sposób na relaks. Wyniósł to z domu, od brata, ojca... Rozmawialiśmy, doszliśmy do konsensusu. Co prawda on próbował go podważać co chwila, ale jakoś z tym daliśmy sobie radę. Jestem osobą dla której bardzo ważne są oceny i ja naprawdę mega przeżywam matury itp. Mam na głowie olimpiadę, matury, oceny i jestem rozdrażniona. Wcześniej jeszcze przejmowałam się studniówką i po prostu duperele doprowadzały mnie do furii. Teraz jest tylko gorzej. Czasem wydaje mi się, że to on źle robi i ja mam rację. Moja przyjaciółka tez tak mówi, jednak ona nie jest obiektywna, to chyba oczywiste. Kiedyś widywaliśmy się prawie codziennie, jeszcze miesiąc temu. Mieszkał 500 metrów ode mnie. Teraz mieszka na drugim końcu miasta i ostatnim czasem widzimy się w weekendy i może maks. raz w tygodniu. Jest chory od dobrych 2 tygodni. Paskudne przeziębienie się za nim ciągnie. Jego mama zajęta sobą, twierdzi, że ma migrenę. On leży z 40 stopniami gorączki, ale ona nie zawiezie go do lekarza. Serce mi się kraje. Sama przeziębiona, ale gotowa jechać tam i mu pomóc. Jego mama mnie zwyczajnie wyprosiła, bo ona ma migrenę i sobie nie życzy gości. . Po prostu zamknęła mi drzwi przed nosem. Jestem wściekła. Ciągle się kłócimy, nie możemy się widywać. Ja mam tyle stresów, jestem chora i martwię się o niego. Ostatnio zaczęłam brać tez tabletki anty i mam wrażenie, że przez nie moja drażliwość wzrasta. No i fakt tego, że nie mam tu rodziny, czasem doskwiera mi samotność... Dobra teraz do sedna, bo to tylko tło.
Zastanawiam się czy nasze kłótnie są tylko moją winą... Może taki najświeższy przykład z dziś. Nie widzimy się od niedzieli. Dzisiaj miał rozmowę kwalifikacyjną, jest chory, ale miał tam tylko wpaść bo praca za 2tyg się zaczyna. Mama jeździ na terapię więc go miała podrzucić i wracając o 18 odebrać. Z rozmowy ma dokładnie tyle samo do mnie co do swojego brata. Poszedł do brata. Zupełnie mnie nie informując co wybiera. Potem się wypierał, że bart dał mu leki i mama powiedziała, że nie będzie do mnie zajeżdżać. Miałabym dokładnie taką samą drogę, a ja na pewno bym się nim lepiej zajęła, niż brat. Przykro mi było, bo jednak teraz długo nie będzie okazji żeby się spotkać i oczywiście kiedy powiedziałam, że niemiłe to. Wybuchła mega awantura... Jak zawsze. Ja nie umiem się ugryźć w język, wiem że mówię już źle, że mogłabym się zamknąć i nie mam argumentów, ale to tak jakby poza moją kontrolą jest .
I jeszcze przykład z weekendu. Nie widzieliśmy się tydzień. Umówiliśmy się na cały weekend razem. Mieliśmy spędzić razem sobotę od rana, oczywiście miała być 12 była 14.30. Wiedziałam to od początku, ale już się powstrzymałam od komentarzy. W sobotę wieczorem odezwał się jego przyjaciel, z kilku powodów mają teraz mega rzadki kontakt. M. ciągle mówi, że zanim tęskni. Zaproponował mu wspólny meczyk w niedzielę. M. już cały w skowronkach że kumpel, że nareszcie się odezwał... Nie no fajnie, że nasze plany uwzględnił, a całą sobotę chciałam zabrać go gdzieś to ciągle mi mówił, że się źle czuje, ale żeby w niedziele za piłką latać to problemu już nie ma. My teraz też się rzadko widujemy. Nie wiem czy dla niego tylko w weekendy to wystarczająco, ale ja zanim zwyczajnie tęsknię. Wcześniej miałam go codziennie. No i wtedy wyszłam z siebie, mniej więcej przedstawiłam mu to co tu teraz tylko w wersji troche innej. Wszystko odwołał i przyznał, że miałam rację, ale po co się tak wściekałam, że zwyczajnie się czepiam o wszystko, że on powiedział, że odwoła, a ja dalej...
Nie wiem co się dzieje. Kiedyś tego nie było, a od miesiąca po prostu wszystko mi przeszkadza... Nie wiem co powinnam zrobić ile w tym mojej winy, ile tego stresu, hormonów. Może ktoś doczyta i oceni chłodnym okiem czy już mi całkiem odbiło!?

Edytowane przez kaindl2223
Czas edycji: 2015-03-04 o 21:43
kaindl2223 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-03-04, 22:41   #2
Zilka
Rozeznanie
 
Avatar Zilka
 
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 565
Dot.: Czy jestem dla niego destrukcyjna?

Witaj w toksycznym związku.
Zilka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-03-05, 00:07   #3
Barbarella05
Wtajemniczenie
 
Avatar Barbarella05
 
Zarejestrowany: 2014-05
Wiadomości: 2 713
Dot.: Czy jestem dla niego destrukcyjna?

może w ciąży jesteś i temu takie wahania nastroju ?
oczywiście żartuje

czy to toksyk, to ja nie wiem.
no ale faktycznie cos jest dziwnego w tym waszym związku
ty jesteś drazliwa, hormony szaleją, matura sie zbliża - jednym słowem: wrzuć na luz
dla siebie i dla chłopaka
Barbarella05 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-03-05, 02:13   #4
angiee0902
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 389
Dot.: Czy jestem dla niego destrukcyjna?

Trochę przesadzasz. Mówie tak, bo też mam takie odchyły. A jak za duzo sie nazbiera, to nawet najbardziej cierpliwy facet nie będzie w stanie znieść. Też byś nie chciała jakby co chwila facet o cos jazdy Ci robił
angiee0902 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-03-05, 10:06   #5
_Mia
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2013-02
Wiadomości: 3 121
Dot.: Czy jestem dla niego destrukcyjna?

Cytat:
Napisane przez Zilka Pokaż wiadomość
Witaj w toksycznym związku.
Chyba te słowa bywają czasem nadużywane na Wizażu To, że para się nie dogaduje, to jeszcze nie toksyk- choć łatwo się może nim stać.

Według mnie po prostu nie pasujecie do siebie. Nie widzę pokrywających się planów, marzeń. Zastanów się- jak zauroczenie wygaśnie, to co między Wami zostanie, co będzie Was scalać? odpowiedź może Ci wiele nakreślić.
__________________
Cytat:
Napisane przez Bananalama Pokaż wiadomość
Każde życie jest tak dobre, jak dobry jest człowiek, który je prowadzi.
_Mia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-03-05, 10:38   #6
Sabbath
Wiedźma
 
Avatar Sabbath
 
Zarejestrowany: 2006-10
Lokalizacja: Katowice
Wiadomości: 12 013
Dot.: Czy jestem dla niego destrukcyjna?

Cytat:
Napisane przez kaindl2223 Pokaż wiadomość
Witam,
chyba czas się komuś wygadać i dostać jakąś radę, a może solidnego kopa. Mam 19 lat i mój chłopak też. Znamy się ok roku. Początek był dość burzliwy, historia jak z "3 metry nad niebem" (ja ułożona i on w pełni wyzwolony).
Muszę wspomnieć o tym, że moja sytuacja jest dość nietypowa. Jestem w klasie maturalnej, mieszkam sama od 1 klasy liceum, jakieś 300km od rodzinnego domu. Także rodziców mam na święta i wakacje. Spowodowane jest to wyborem szkoły. W wieku 16 lat przeprowadziłam się do zupełnie innego miasta, zero znajomych, tylko ciotka która raczej była wrogiem niż wsparciem. Całe życie mieszkałam na wsi więc była to spora zmiana. Rodzice zgodzili się na wyprowadzkę, bo miałam bardzo dobre oceny i zawsze byłam odpowiedzialna. Wiedzieli, że dam sobie radę. Wspominam o tym, bo zastanawiam się czy ma to wpływ na moje zachowanie .
Początki były trudne, ale poznałam M. Jestem bardzo młoda, ale raczej miałam dość poukładane, nigdy nie zapomniałam o Bożym świecie na widok chłopaka . Z nim naprawdę połączyła mnie zupełnie inna więź. Początkowo nie przypadł mi do gustu, raczej irytował mnie. Z czasem okazywało się, że mamy coraz więcej wspólnego. W końcu przyjaciółka ustawiła mnie na spotkanie z nim o którym nie wiedziałam i tam zobaczyłam go zupełnie innego. Był naprawdę fajnym chłopakiem, wcześniej miałam go za błazna i kogoś bez żadnych zasad. Rozmowa się kleiła, potem poleciało. Do końca roku szkolnego spędziłam z nim każdy dzień. Wtedy nadeszły wakacje i dla mnie czas powrotu na wieś. Ciężko tak na samym początku rozstać się, gdy motylki w brzuchu . W wakacje udało nam się spędzić razem kilkanaście dni, ale przeważnie nie widzieliśmy się. Było ciężko, tęsknota zaczynała budzić frustracje. Może wtedy opadły mi skrzydła. Zaczęłam się przyglądać jemu życiu. Jednak bardzo różniło się od mojego. Ja, córka policjanta, stypendystka, a on rzucił szkołę, pracował dorywczo, szkołę robił zaocznie rodzice po rozwodzie i w dość dziwnych relacjach. Nie to, że czułam się lepsza, ale to był dla mnie nieznany świat. Jednak byłam z dość ograniczonego, wiejskiego społeczeństwa. Nigdy wcześniej nie miałam z czymś takim doczynienia. Wróciłam do miasta we wrześniu. Na początku było błogo, wiadomo stęsknieni za sobą. Dopiero od listopada coś zaczęło się zmieniać. Wcześniej wszystkie sprzeczki jakie były cichły po chwili, dogadywaliśmy się. Tak naprawdę największym naszym problemem było jaranie. Dla mnie to 3 razy nie, a dla niego to sposób na relaks. Wyniósł to z domu, od brata, ojca... Rozmawialiśmy, doszliśmy do konsensusu. Co prawda on próbował go podważać co chwila, ale jakoś z tym daliśmy sobie radę. Jestem osobą dla której bardzo ważne są oceny i ja naprawdę mega przeżywam matury itp. Mam na głowie olimpiadę, matury, oceny i jestem rozdrażniona. Wcześniej jeszcze przejmowałam się studniówką i po prostu duperele doprowadzały mnie do furii. Teraz jest tylko gorzej. Czasem wydaje mi się, że to on źle robi i ja mam rację. Moja przyjaciółka tez tak mówi, jednak ona nie jest obiektywna, to chyba oczywiste. Kiedyś widywaliśmy się prawie codziennie, jeszcze miesiąc temu. Mieszkał 500 metrów ode mnie. Teraz mieszka na drugim końcu miasta i ostatnim czasem widzimy się w weekendy i może maks. raz w tygodniu. Jest chory od dobrych 2 tygodni. Paskudne przeziębienie się za nim ciągnie. Jego mama zajęta sobą, twierdzi, że ma migrenę. On leży z 40 stopniami gorączki, ale ona nie zawiezie go do lekarza. Serce mi się kraje. Sama przeziębiona, ale gotowa jechać tam i mu pomóc. Jego mama mnie zwyczajnie wyprosiła, bo ona ma migrenę i sobie nie życzy gości. . Po prostu zamknęła mi drzwi przed nosem. Jestem wściekła. Ciągle się kłócimy, nie możemy się widywać. Ja mam tyle stresów, jestem chora i martwię się o niego. Ostatnio zaczęłam brać tez tabletki anty i mam wrażenie, że przez nie moja drażliwość wzrasta. No i fakt tego, że nie mam tu rodziny, czasem doskwiera mi samotność... Dobra teraz do sedna, bo to tylko tło.
Zastanawiam się czy nasze kłótnie są tylko moją winą... Może taki najświeższy przykład z dziś. Nie widzimy się od niedzieli. Dzisiaj miał rozmowę kwalifikacyjną, jest chory, ale miał tam tylko wpaść bo praca za 2tyg się zaczyna. Mama jeździ na terapię więc go miała podrzucić i wracając o 18 odebrać. Z rozmowy ma dokładnie tyle samo do mnie co do swojego brata. Poszedł do brata. Zupełnie mnie nie informując co wybiera. Potem się wypierał, że bart dał mu leki i mama powiedziała, że nie będzie do mnie zajeżdżać. Miałabym dokładnie taką samą drogę, a ja na pewno bym się nim lepiej zajęła, niż brat. Przykro mi było, bo jednak teraz długo nie będzie okazji żeby się spotkać i oczywiście kiedy powiedziałam, że niemiłe to. Wybuchła mega awantura... Jak zawsze. Ja nie umiem się ugryźć w język, wiem że mówię już źle, że mogłabym się zamknąć i nie mam argumentów, ale to tak jakby poza moją kontrolą jest .
I jeszcze przykład z weekendu. Nie widzieliśmy się tydzień. Umówiliśmy się na cały weekend razem. Mieliśmy spędzić razem sobotę od rana, oczywiście miała być 12 była 14.30. Wiedziałam to od początku, ale już się powstrzymałam od komentarzy. W sobotę wieczorem odezwał się jego przyjaciel, z kilku powodów mają teraz mega rzadki kontakt. M. ciągle mówi, że zanim tęskni. Zaproponował mu wspólny meczyk w niedzielę. M. już cały w skowronkach że kumpel, że nareszcie się odezwał... Nie no fajnie, że nasze plany uwzględnił, a całą sobotę chciałam zabrać go gdzieś to ciągle mi mówił, że się źle czuje, ale żeby w niedziele za piłką latać to problemu już nie ma. My teraz też się rzadko widujemy. Nie wiem czy dla niego tylko w weekendy to wystarczająco, ale ja zanim zwyczajnie tęsknię. Wcześniej miałam go codziennie. No i wtedy wyszłam z siebie, mniej więcej przedstawiłam mu to co tu teraz tylko w wersji troche innej. Wszystko odwołał i przyznał, że miałam rację, ale po co się tak wściekałam, że zwyczajnie się czepiam o wszystko, że on powiedział, że odwoła, a ja dalej...
Nie wiem co się dzieje. Kiedyś tego nie było, a od miesiąca po prostu wszystko mi przeszkadza... Nie wiem co powinnam zrobić ile w tym mojej winy, ile tego stresu, hormonów. Może ktoś doczyta i oceni chłodnym okiem czy już mi całkiem odbiło!?
Nie potrafię odpowiedzieć na Twoje pytanie, ale wiem jedno - w takiej sytuacji nie jest dobrym rozwiązaniem podporządkowywanie całego życia emocjonalnego tej jednej osobie.
Nie możesz myśleć tylko o nim. Nawet nie chodzi o wyrzuty i o to, ze on może czuć się osaczony. Chodzi o Ciebie.
Przy Twoim obecnym podejściu do tej relacji - jeśli się Wam uda to pociągnąć, zawsze będziesz na pozycji partnera goniącego króliczka - domagającego się uwagi, z pretensjami, bez alternatywy i własnego, pełnego życia. To nie ułatwia związku i nie czyni go szczęśliwszym.
Jeśli Wam się nie uda, nie będziesz miała na czym i na kim się wesprzeć.

Moja rada - nie przekreślaj ani człowieka, ani tego co Was łączy, ale też nie wieszaj na nim całego swojego życia. Buduj przyjaźnie, relacje ze światem, poświęć się swojej pasji - tak, żeby nie tylko on dawał Ci szczęście. Będziesz wtedy nie tylko bardziej szczęśliwa i bardziej swobodna w relacjach, ale też bardziej atrakcyjna.
Sabbath jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-03-05, 12:24   #7
kaindl2223
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2015-02
Lokalizacja: Trójmiasto
Wiadomości: 6
Dot.: Czy jestem dla niego destrukcyjna?

Cytat:
Napisane przez Sabbath Pokaż wiadomość
Nie potrafię odpowiedzieć na Twoje pytanie, ale wiem jedno - w takiej sytuacji nie jest dobrym rozwiązaniem podporządkowywanie całego życia emocjonalnego tej jednej osobie.
Nie możesz myśleć tylko o nim. Nawet nie chodzi o wyrzuty i o to, ze on może czuć się osaczony. Chodzi o Ciebie.

Przy Twoim obecnym podejściu do tej relacji - jeśli się Wam uda to pociągnąć, zawsze będziesz na pozycji partnera goniącego króliczka - domagającego się uwagi, z pretensjami, bez alternatywy i własnego, pełnego życia. To nie ułatwia związku i nie czyni go szczęśliwszym.
Jeśli Wam się nie uda, nie będziesz miała na czym i na kim się wesprzeć.

Moja rada - nie przekreślaj ani człowieka, ani tego co Was łączy, ale też nie wieszaj na nim całego swojego życia. Buduj przyjaźnie, relacje ze światem, poświęć się swojej pasji - tak, żeby nie tylko on dawał Ci szczęście. Będziesz wtedy nie tylko bardziej szczęśliwa i bardziej swobodna w relacjach, ale też bardziej atrakcyjna.
Myślę, że masz faktycznie rację. Szukam jakieś pomocy, bo mi zależy. Wiem, że to krótki związek, ale naprawdę bardzo się przywiązałam, chyba za bardzo... Zajmuję się jego problemami, tych jest zawsze masa, a jeszcze mam swoje. Zwyczajnie nie radzę sobie z tym stresem, a on nie należy do cierpliwych. Jak ochłoną emocje to zauważa ile mam na głowie itd, ale przecież nie mogę tłumaczyć tym mojego przypieprzania się do wszystkiego!?
Mamy wspólne plany, wiele ma się zmienić po maturze. Zauważyłam, że czepiam się tylko wtedy gdy się nie widzimy. Spędzamy ze sobą tydzień. Ani jednej sprzeczki, super. Nie widzimy się 2 dni i już znajduję powód . Muszę skupić się na nauce i sobie. Tylko szczerze, trudno mi jakoś.
kaindl2223 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2015-03-06, 01:15   #8
Elfir
Zakorzenienie
 
Avatar Elfir
 
Zarejestrowany: 2006-07
Lokalizacja: Poznań
Wiadomości: 14 836
Dot.: Czy jestem dla niego destrukcyjna?

Ja mam wrażenie, że ty jesteś toksyczna i zaborcza...
a ja na pewno bym się nim lepiej zajęła, niż brat.

Robisz mu fochy, że jego matka ci nie nadskakuje.
Czepiasz się. Nie potrafisz zakończyć strumienia wiecznych pretensji.

Tak to wygląda z tego drugiej strony.
__________________
https://wizaz.pl/forum/showthread.ph...story by Elfir

***
Kiedy stwórca składał ten świat, miał mnóstwo znakomitych pomysłów, jednak uczynienie go zrozumiałym jakoś nie przyszło mu do głowy.
T.Pratchett
Elfir jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-03-06, 02:06   #9
Janex3
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2015-02
Wiadomości: 69
Dot.: Czy jestem dla niego destrukcyjna?

Docieracie się. Dajcie sobie czas, nie kieruj się w kłótni emocjami. Bądź opanowana.
Janex3 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2015-03-06 03:06:17


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 00:44.