Usypianie zwierząt :( - Strona 3 - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Hobby > Zwierzęta domowe - wiZOOż

Notka

Zwierzęta domowe - wiZOOż Forum dla miłośników zwierząt domowych. Szukasz porady w temacie psów, kotów, żółwi, chomików itp.? Forum wiZOOż to miejsce dla ciebie.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2010-04-12, 11:54   #61
BadAlison
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2010-04
Wiadomości: 1
Dot.: Usypianie zwierząt :(

Wczoraj musiałam się pożegnać z moją kochaną kotką Niamą. Miała 17 lat, miałam ją odkąd pamiętam... Niestety miała trochę kłopotów ze zdrowiem ze względu na jej wiek- na nasze miała jakieś 85 lat. Przez ostatni tydzień nic nie jadła, przez ostatnie dni już nawet nie piła. Wczoraj nie mogła już nawet ustać na łapkach, z pyszczka leciała jej ropa, wymiotowała... I tylko co jakiś czas lekko podnosiła łebek i patrzała się na mnie takim zamglonym wzrokiem i widać było, że bardzo cierpi... Pojechałam z nią do weterynarza, pani powiedziała, że jeszcze można spróbować ją ratować, ale najpierw, żeby zacząć jakiekolwiek działania trzeba pograć krew. Niestety żyły Niamy były już tak zapadnięte i krew słabo krążyła, że nie udało się już nic zrobić. Uśpiliśmy ją, a teraz nie mogę się z tym pogodzić, po czuję się jakbym ją zabiła. W życiu nie czułam takiej pustki, jak po jej odejściu. . .
__________________
Alison^^
BadAlison jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-05-05, 23:07   #62
donnyx
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2009-01
Wiadomości: 6
Dot.: Usypianie zwierząt :(

Moj kociak odszedl wczoraj po dlugiej walce z chorobą (nowotwor), i tak ze szpon śmierci wytargalismy razem prawie pół roku - pól roku życia z moim wspoaniałym najlepszym przyjacielem Mruczkiem - na kocie to wychodzi jakieś dwa lata życia ludzkiego, walczył twardo i do końca, tez niestety ostatnio już bardzo gasł, ledwo stał na łapkach a droge do kuwetki (ok 5metrów) musial robic z przerwami nawet w tych ostatnich dniach pokazywal jakim jest dobrze wychowanym kotkiem - w koncu musialem podjąć najtrudniejszą decyzję w swoim dotychczasowym życiu i nie traktuję tego jako zabójstwo - to najlepsze co moglem dla niego zrobić, otworzyć mu drzwi do lepszego świata.

chociaż nie bylo to latwe przy tym byc pani wet pytala czy chce wyjsc, powiedzialem ze zostane z nim do samego konca, patrzyl na mnie tymi slodkimi oczkami a ja caly czas do niego mowilem i go przytulalem, podziekowalem mu za wspaniale 18 lat wspolnego zycia (bylem 11 letnim berbeciem jak go przyprowadzilem) byl dla mnie przyjacielem, kompanem, mlodszym bratem. Szczerze to nie kochalem jeszcze nikogo tak bardzo jak Pana Mruczka i rozumiem ból każdej z Was ktora pisze tu o tych trudnych chwilach. Po chwili Pani dr lamiacym sie glosem powiedziala ze juz po wszystkim.

Zabralem kotka i chyba z nalezną godnością uczciłem jego pamięć. Jego ziemskie życie - kropka nad i jest w spokojnym miejscu, ktore bedzie mi o nim przypominac. Ale bede go pamietal jako zdrowego, zywotnego lobuza

Drugim dramatycznie trudnym momentem byl powrót do domu, widok jego miseczki i kuewetki, strasznie pusty dom....

Ważne w tych chwilach mieć kogoś bliskiego, kto zrozumie czym jest to rozstanie, dzieki Bogu moglem w tych chwilach liczyć na kilku bardzo ważnych dla mnie ludzi, wzruszyla mnie ich empatia i zrozumienie, niektórzy z nich też się poryczeli.

Wierze ze teraz kociak biega jak szalony po niebiańskich łączkach goniąc za motylkami, wcina swoja ulubiona surowa cukinie, ogorki i papryke, surową rybę i wiem, że to nie jest rozstanie na zawsze, czuję jego obecność i wiem że kiedyś go spotkam i podrapie za uszkiem.

pozdrawiam wszystkich po, a tym ktorzy sie wachają powiem tylko ze wet dala mi takie oswiadczenie ze zgodnie z prawem tylko jesli zwierzak jest w stanie krytycznym moze dokonac zabiegu eutanazji, jesli nie ma ratunku to jest najlepsze co mozemy dla nich zrobic.

Edytowane przez donnyx
Czas edycji: 2010-05-05 o 23:20
donnyx jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-05-12, 09:46   #63
sirgunia
Raczkowanie
 
Avatar sirgunia
 
Zarejestrowany: 2007-08
Wiadomości: 474
Dot.: Usypianie zwierząt :(

W poniedziałek odszedł mój ukochany piesek. Był pieknym i madrym terierem szkockim. Miał 10 lat. Wszystko potoczyło sie tak zastraszajacym tempie. Rano jeszcze zjadl sniadanko i biegał za piłeczką. A jak wrociłam z pracy juz się praktycznie nie ruszał. Dojechalam do weterynarza kiedy juz gasł w oczach. Był blady, miał niską temperature i widac było ze go strasznie boli. Natychmiast interwencja: zastrzyki, kroplowka, ogrzewanie ciałka. Ale bylo juz tylko gorzej. Umierał a ja nie moglam nic zrobic. Przeswietlenie brzuszka pokazalo ze sledziona jest 10 razy taka jak powinna byc a watroba calkowicie marska a w srodku brzuszka jakis wysiek. ( ostatnie USG brzuszka mial w marcu i mial jedynie powiekszony pecherz ale natychmiast dalismy na to odpowiednie leki) w Poniedzialek pecherz byl malutki czyli leki zadzialaly ale co z tego... Wet powiedzial jasno. Pies sie meczy, nie ma szans by przezyl noc, nie mozna go operowac bo nie przezyje narkozy, trzeba mu ulzyc i go uspic. Najprawdopodobniej jakis postępujacy nowotwor albo zapalenie otrzewnej badz otrucie. Placz, histeria, zlosc na to jak mogl zaproponowac tak straszna rzecz. Przytulilam mojego pieska z calych sil. Powiedziałam zeby go ratowal. Ze on musi zyc bo ma jeszcze duzo do zrobienia. " Nie jestem juz w stanie nic zrobic". Mój piesek byl coraz slabszy, lecial przez rece, jego piekne brazowe oczka z długimi rzęsikami nie reagowały na swiatlo, noseczek byl suchy a on coraz ciezej oddychal. Wzielam go na rece i wyszlam z nim na trawke. Kochal dwór. Kochał spacerki. Na spacerach zawsze byl pierwszy. W domku inne pieski nad nim dominowaly ale na dworze to on byl szefem. Wszystkie go szanowały. To on decydował ktoredy idziemy. Nawet ja sie mu podporzadkowalam Mój piesek lezał na trawce. Probowal sie podnosic zeby znalezc sobie miejsce. Musialo bolec. Nie wiem czy dobrze zrobilam. Nie wiem czego on chcial. Na pewno chciał zyc ale nie moglam juz nic zrobic. Poprosilam by stalo sie to na trawce. W sloneczku. Nie na tym obrzydliwym szpitalnym stole. Moj piesek z oczkami na medal nienawidzil weterynarza, bal sie go. Nie chcialam by stało sie to tam. Co bylo dalej nie jestem w stanie napisac. Wypieram to ze swojego mozgu. Mialam trzy pieski. Moje kochane stado. Dziewczynka i dwoch facetow. Teraz szukaja braciszka i patrza na mnie pytajacymi oczami : Gdzie on jest? Kiedy on wreszcie wroci? Jego piłeczki plącza mi sie pod nogami. Obrózka leży, miseczka stoi. Moje sierotki ciagle stoja przed oknem na taras i czekaja az wreszcie wroci i wtedy zycie bedzie znowu takie jak dawniej. Takie jak powinno byc. Takie jakie znaja. I tylko ja wiem ze nic juz nigdy nie bedzie tak jak dawniej...
sirgunia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-05-12, 13:36   #64
Firlejka
Raczkowanie
 
Avatar Firlejka
 
Zarejestrowany: 2007-11
Lokalizacja: Chrząszczłewoszyce, Powiat Łękołowy ;-)
Wiadomości: 324
Dot.: Usypianie zwierząt :(

Cytat:
Napisane przez sirgunia Pokaż wiadomość
W poniedziałek odszedł mój ukochany piesek. Był pieknym i madrym terierem szkockim. Miał 10 lat. Wszystko potoczyło sie tak zastraszajacym tempie. Rano jeszcze zjadl sniadanko i biegał za piłeczką. A jak wrociłam z pracy juz się praktycznie nie ruszał. Dojechalam do weterynarza kiedy juz gasł w oczach. Był blady, miał niską temperature i widac było ze go strasznie boli. Natychmiast interwencja: zastrzyki, kroplowka, ogrzewanie ciałka. Ale bylo juz tylko gorzej. Umierał a ja nie moglam nic zrobic. Przeswietlenie brzuszka pokazalo ze sledziona jest 10 razy taka jak powinna byc a watroba calkowicie marska a w srodku brzuszka jakis wysiek. ( ostatnie USG brzuszka mial w marcu i mial jedynie powiekszony pecherz ale natychmiast dalismy na to odpowiednie leki) w Poniedzialek pecherz byl malutki czyli leki zadzialaly ale co z tego... Wet powiedzial jasno. Pies sie meczy, nie ma szans by przezyl noc, nie mozna go operowac bo nie przezyje narkozy, trzeba mu ulzyc i go uspic. Najprawdopodobniej jakis postępujacy nowotwor albo zapalenie otrzewnej badz otrucie. Placz, histeria, zlosc na to jak mogl zaproponowac tak straszna rzecz. Przytulilam mojego pieska z calych sil. Powiedziałam zeby go ratowal. Ze on musi zyc bo ma jeszcze duzo do zrobienia. " Nie jestem juz w stanie nic zrobic". Mój piesek byl coraz slabszy, lecial przez rece, jego piekne brazowe oczka z długimi rzęsikami nie reagowały na swiatlo, noseczek byl suchy a on coraz ciezej oddychal. Wzielam go na rece i wyszlam z nim na trawke. Kochal dwór. Kochał spacerki. Na spacerach zawsze byl pierwszy. W domku inne pieski nad nim dominowaly ale na dworze to on byl szefem. Wszystkie go szanowały. To on decydował ktoredy idziemy. Nawet ja sie mu podporzadkowalam Mój piesek lezał na trawce. Probowal sie podnosic zeby znalezc sobie miejsce. Musialo bolec. Nie wiem czy dobrze zrobilam. Nie wiem czego on chcial. Na pewno chciał zyc ale nie moglam juz nic zrobic. Poprosilam by stalo sie to na trawce. W sloneczku. Nie na tym obrzydliwym szpitalnym stole. Moj piesek z oczkami na medal nienawidzil weterynarza, bal sie go. Nie chcialam by stało sie to tam. Co bylo dalej nie jestem w stanie napisac. Wypieram to ze swojego mozgu. Mialam trzy pieski. Moje kochane stado. Dziewczynka i dwoch facetow. Teraz szukaja braciszka i patrza na mnie pytajacymi oczami : Gdzie on jest? Kiedy on wreszcie wroci? Jego piłeczki plącza mi sie pod nogami. Obrózka leży, miseczka stoi. Moje sierotki ciagle stoja przed oknem na taras i czekaja az wreszcie wroci i wtedy zycie bedzie znowu takie jak dawniej. Takie jak powinno byc. Takie jakie znaja. I tylko ja wiem ze nic juz nigdy nie bedzie tak jak dawniej...
Doskonale Cię rozumiem
W kwietniu (a dokładniej 6 kwietnia) odeszła moja kochana sunia Miała 12 lat. Chorowała od października ubiegłego roku. Miała zmiany zwyrodnieniowe kręgosłupa i mimo podjętego leczenia, strasznie schudła, pod koniec marca pojawił się niedowład tylnych łapek, nie kontrolowała oddawania moczu i kału, powłóczyła łapkami... Ogromnie się męczyła.

Podjęliśmy chyba jedyną słuszną decyzję o skróceniu cierpień mojej suni. W czasie swojego zbyt krótkiego życia dostarczała mnie i moim najbliższym tak wielu radosnych chwil ... Żal ściska mi serce
Nigdy nie zapomnę mojego kochanego psiaczka....
__________________
Firlejka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-08-05, 10:03   #65
agnieszka445566
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2010-08
Wiadomości: 1
Dot.: Usypianie zwierząt :(

Witam was,gdy czytam wasze opowieśći to lzy lecą jak groch,ja wczoraj miałam podobną sytuację musiałam uśpic kota którego pogryzły inne koty bardzo się męczył wczoraj to już zaczął miałczeć z bólu i zdecydowałam że pojdę do weterynarza go uśpic wiadomo że nie była łatwa decyzja ale musiałam jemu ulżyć bardzo mi go brakuje i z tego powodu jest mi bardzo smutno,był bardzo fajnym kotem zapamiętam do konca,rozstanie z pupilem nie jest łatwe i rozumię kazzdą z was.: nie:
agnieszka445566 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-10-03, 19:30   #66
jagisia666
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2010-01
Lokalizacja: Z Ponidzia
Wiadomości: 3
Dot.: Usypianie zwierząt :(

Doskonale was rozumiem mimo iż mam tylko 12 lat, w połowie sierpnia uśpiłam moją 10 letnią kotkę. Kicia miała kamicę nerkową, miała zatkaną jedną nerkę kamieniami i nie mogła się załatwiać, ponad 3/4 życia z nią przeżyłam cały czas mi jej brakuje, mam nasze spólne zdjęcie na tapecie,wszystko działo się w weekend, na koniec jej życia pocałowałam ją w główkę i powiedziałam jak bardzo ją kochałam, została uśpiona na klatce naszej kamienicy, weterynarz zabrał ją ze sobą, Kicia nic nie jadła izolowała się w ciche i puste miejsca ta się kładła i czekała na śmierć, ale teraz jest ze mną Buka właśnie usnęła mi na kolanach ma 9 tygodni jednak wolałabym żeby spała na nich Kicia, ale Buka i tak jest kochana i też ją bardzo kocham, trzymajcie się!!!
jagisia666 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-10-04, 14:04   #67
Veredise
Zakorzenienie
 
Avatar Veredise
 
Zarejestrowany: 2009-07
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 3 493
Dot.: Usypianie zwierząt :(

Też mam za sobą ten przykry moment Jak sobie wspomnę to nadal mi się płakać chce. Ale mówię sobie, że to jest cena, jaką trzeba zapłacić za kilka(naście) lat posiadania prawdziwego przyjaciela.
I dla wszystkich z Was, które przez to przeszły wklejam wiersz znaleziony w sieci. Nie jest może to supergórnolotna poezja, ale jest naprawdę prawdziwy w swojej prostocie i jak myślę o moim piesku, którego już nie ma, to zaraz mi się przypomina i lepiej mi się robi, że go znowu zobaczę w "moim" niebie.

Dokąd idą psy, gdy odchodzą?
No, bo jeśli nie idą do nieba
To przepraszam Cię, Panie Boże
Mnie tam także iść nie potrzeba

Ja poproszę na inny przystanek
Tam gdzie merda stado ogonów
Zrezygnuję z anielskich chórów
Tudzież innych nagród nieboskłonu

W moim niebie będą miękkie sierści
Nosy, łapy, ogony i kły
W moim niebie będę znowu głaskać
Moje wszystkie pożegnane psy

Barbara Borzymowska
__________________
- Ah elle aime bien ça les stratagemes!
- Oui...
- En fait, elle est un peu lache. Je crois que c'est pour ça que j'ai du mal a saisir son regard.




Veredise jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2011-08-01, 10:13   #68
turczynka95
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2011-08
Wiadomości: 1
Dot.: Usypianie zwierząt :(

Moja dwunastoletnia kotka Micia ma ogromnego guza, którego cały czas gryzie, co kończy się obfitym krwawieniem, niestety dziś ma być usypiana.. na czym ogólnie to polega.. cały czas płaczę jak na nią patrzę, czy wtulam się w nią, była ze mną od kąt miała sześć tygodni.. to straszne..
turczynka95 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-08-01, 11:59   #69
Tereskaa
Zakorzenienie
 
Avatar Tereskaa
 
Zarejestrowany: 2005-12
Wiadomości: 8 221
Dot.: Usypianie zwierząt :(

Cytat:
Napisane przez turczynka95 Pokaż wiadomość
Moja dwunastoletnia kotka Micia ma ogromnego guza, którego cały czas gryzie, co kończy się obfitym krwawieniem, niestety dziś ma być usypiana.. na czym ogólnie to polega.. cały czas płaczę jak na nią patrzę, czy wtulam się w nią, była ze mną od kąt miała sześć tygodni.. to straszne..
Bardzo Ci współczuję i łączę się z Tobą w bólu Będzie Ci ciężko, ale myśl, że oddajesz jej ostatnią przysługę niech będzie dla Ciebie ukojeniem...
Co do strony technicznej usypiania, to przede wszystkim pilnuj żeby vet dał kici najpierw narkozę i wtedy bądź przy niej, niech zaśnie w Twoich ramionach, od momentu zaśnięcia już nic nie będzie czuła i niczego pamiętała. Wiedz, że mogą nastąpić wymioty, puszczenie zwieraczy. Radzę się z nią wtedy pożegnać i zostawić ją wetowi, bo później następuje zastrzyk w serduszko, co jest najbardziej przykre. Ale pamiętaj - kicia już tego nie czuje. Niektórzy weterynarze dają od razu zastrzyk w serce by oszczędzić na narkozie, ale domagaj się narkozy, dopłać ile trzeba, bo taki zastrzyk w serduszko jest bardzo bolesny, więc nie ma co ukochanemu zwierzakowi fundować tego. My jak usypialiśmy naszą kocię to zapłaciliśmy jeszcze za skremowanie zwłok żeby żaden pies jej nie odkopał i nie zbeszcześcił. Uważaliśmy, że jesteśmy jej to winni.
Trzymaj się dzielnie, bo to trudny dla Ciebie dzień
__________________


Jem mniej, bramy raju są wąskie







Edytowane przez Tereskaa
Czas edycji: 2011-08-01 o 12:10
Tereskaa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-08-03, 09:27   #70
boangelina
Rozeznanie
 
Avatar boangelina
 
Zarejestrowany: 2008-08
Lokalizacja: ślązaczka-śpiewaczka
Wiadomości: 641
Dot.: Usypianie zwierząt :(

Cześć.
Mamy w domu dwa kotki- 16 letnią kicie i jej 7-letniego synka. Mamusia od 3 lat nie słyszy, słabo widzi, codziennie wymiotuje pianą z zolcią. Do tego z dnia na dzien jest coraz bardziej agresywna. Podczas siusiania głosno miauczy (to jest okropne- jakby cierpiała). Mocz bardzo brzydko pachnie, zazwyczaj oddaje go malo i doslownie wszedzie- nawet do kwiatow. Oczy ma zaropiałe, zapadnięte. Żal mi jej strasznie- mam ją tak długo, ze malo pamietam czasy bez niej. Urodziła 12 dzieci (wszystkie szczęsliwie znalazly domki oprocz Pucka- ktorego mamy u siebie).

Nie mowie, że chce od razu ja usypiac, ale stracilam wiare w weterynarzy. Kota ma niewydolnosc nerek i watroby, a leki nie pomagaja. Moze gdyby ich nie podawac, stan kotki pogorszylby sie znacznie?

Co radzicie? Juz rok temu vet radzila uspienie.
boangelina jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-08-03, 10:12   #71
Tereskaa
Zakorzenienie
 
Avatar Tereskaa
 
Zarejestrowany: 2005-12
Wiadomości: 8 221
Dot.: Usypianie zwierząt :(

Cytat:
Napisane przez boangelina Pokaż wiadomość
Cześć.
Mamy w domu dwa kotki- 16 letnią kicie i jej 7-letniego synka. Mamusia od 3 lat nie słyszy, słabo widzi, codziennie wymiotuje pianą z zolcią. Do tego z dnia na dzien jest coraz bardziej agresywna. Podczas siusiania głosno miauczy (to jest okropne- jakby cierpiała). Mocz bardzo brzydko pachnie, zazwyczaj oddaje go malo i doslownie wszedzie- nawet do kwiatow. Oczy ma zaropiałe, zapadnięte. Żal mi jej strasznie- mam ją tak długo, ze malo pamietam czasy bez niej. Urodziła 12 dzieci (wszystkie szczęsliwie znalazly domki oprocz Pucka- ktorego mamy u siebie).

Nie mowie, że chce od razu ja usypiac, ale stracilam wiare w weterynarzy. Kota ma niewydolnosc nerek i watroby, a leki nie pomagaja. Moze gdyby ich nie podawac, stan kotki pogorszylby sie znacznie?

Co radzicie? Juz rok temu vet radzila uspienie.
Skoro kotka cierpi podczas siusiania to nie wiem czy warto ją tak męczyć, zwłaszcza, że ma szereg innych dolegliwości, które ją męczą, a leki nie pomagają. Jak już veci rozkładają ręce to dobrze nie jest, bo oni zazwyczaj starają się na siłę leczyć...
Wiem, że to ciężka decyzja, ale nieuchronna w tym przypadku 16 lat to już babcia jak na kicię. Życie ją już męczy z tego co piszesz i moim zdaniem powinnaś podjąć tą trudną decyzję, bo póki co to lekki egoizm z Twojej strony. Wiem, że lekko nie jest, sama uśpiłam moją 18-letnią babinkę i wiem jak ciężka jest to decyzja, ale chyba jedyna słuszna i humanitarna. W poście powyżej napisałam jak cała procedura wygląda, na co zwracać uwagę itd. Trzymaj się
__________________


Jem mniej, bramy raju są wąskie






Tereskaa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2011-08-03, 11:55   #72
esfira
Zakorzenienie
 
Avatar esfira
 
Zarejestrowany: 2006-02
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 7 003
Dot.: Usypianie zwierząt :(

jeśli kotka miauczy podczas siusiania to może mieć np. zapalenie pęcherza albo kamienie, a to się da leczyć. Jeśli ma niewydolne nerki i mało siusia to może powinna dostawac kroplówki podskórne?
__________________
Wiedzę o świecie czerpię z forum Wizaż

Scandinavian Sleeping & Living
esfira jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-08-07, 23:51   #73
malino0owa
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2009-11
Lokalizacja: Wroclove -> Opole ! :)
Wiadomości: 32
Dot.: Usypianie zwierząt :(

Moja kotka ma być jutro tzn w sumie już dzisiaj uspana ;( Tak bardzo boje się czy nic Ją nie będzie bolało Nie mogę się z tym pogodzić chociaż wiem że tak będzie lepiej i nie będzie już cierpiała ;(
Miała dopiero albo aż 14 latek... Niedawno cięzko zachorowała.. niewydolność nerek a przy tym wiele innych schorzeń... słabo widzi... ma problemy z siusianiem... nie potrafi już samodzielnie jeść... strasznie schudła ;((( nie moge patrzeć na jej ból i cierpienie... ciągle płacze bo wiem że już dzisiaj Jej nie będzie ;( Cały czas mam Ją przed oczami z czasów kiedy się bawiła... spała ze mną i to na poduszcze ;((( otwierała łapką drzwi rano żeby wejść do Mnie do pokoju... Eh to takie przykre ;( Wiem że to śmieszne ale była ze Mną od małęgo Praktycznie razem się wychowałyśmy Nigdy nikogo nie podrapała... Była wyjątkowa taka spokojna.. uwielbiała noszenie na rączkach Jak się czegoś wystraszyła to szybko do Mnie biegła
Myślałam że będę na tyle silna i pojade z Nią do weta razem z mamą i z tżetem ale po prostu nie dam rady... nie zniosłabym tego jak podają Jej zastrzyk a Ona chciałaby do Mnie na rączki i do domku ;((( Pociesza Mnie tylko myśl że już nie bd cierpiała. Najtrudniej jest Mi pochować miseczki, spanko Jej czy filmiki na których się bawi Jak je oglądam to ryczeee ;( Biedny maluszek taka kochaniutka była jak nikt inny ;*
Tak bardzo Cię kocham
__________________
.. Moc Spojrzenia Wszystko Zmienia .. !
malino0owa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-08-08, 07:17   #74
Tereskaa
Zakorzenienie
 
Avatar Tereskaa
 
Zarejestrowany: 2005-12
Wiadomości: 8 221
Dot.: Usypianie zwierząt :(

Cytat:
Napisane przez malino0owa Pokaż wiadomość
Moja kotka ma być jutro tzn w sumie już dzisiaj uspana ;( Tak bardzo boje się czy nic Ją nie będzie bolało Nie mogę się z tym pogodzić chociaż wiem że tak będzie lepiej i nie będzie już cierpiała ;(
Miała dopiero albo aż 14 latek... Niedawno cięzko zachorowała.. niewydolność nerek a przy tym wiele innych schorzeń... słabo widzi... ma problemy z siusianiem... nie potrafi już samodzielnie jeść... strasznie schudła ;((( nie moge patrzeć na jej ból i cierpienie... ciągle płacze bo wiem że już dzisiaj Jej nie będzie ;( Cały czas mam Ją przed oczami z czasów kiedy się bawiła... spała ze mną i to na poduszcze ;((( otwierała łapką drzwi rano żeby wejść do Mnie do pokoju... Eh to takie przykre ;( Wiem że to śmieszne ale była ze Mną od małęgo Praktycznie razem się wychowałyśmy Nigdy nikogo nie podrapała... Była wyjątkowa taka spokojna.. uwielbiała noszenie na rączkach Jak się czegoś wystraszyła to szybko do Mnie biegła
Myślałam że będę na tyle silna i pojade z Nią do weta razem z mamą i z tżetem ale po prostu nie dam rady... nie zniosłabym tego jak podają Jej zastrzyk a Ona chciałaby do Mnie na rączki i do domku ;((( Pociesza Mnie tylko myśl że już nie bd cierpiała. Najtrudniej jest Mi pochować miseczki, spanko Jej czy filmiki na których się bawi Jak je oglądam to ryczeee ;( Biedny maluszek taka kochaniutka była jak nikt inny ;*
Tak bardzo Cię kocham
Dużo siły Ci życzę A kotki nic nie będzie bolało podczas usypiania - po prostu zaśnie i jednak mimo wszystko lepiej by miała Cię koło siebie, zasnęła w Twoich ramionach skoro w ciężkich chwilach zwracała się do Ciebie. Trzymaj się
__________________


Jem mniej, bramy raju są wąskie






Tereskaa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-08-12, 10:30   #75
renia0809
Wtajemniczenie
 
Avatar renia0809
 
Zarejestrowany: 2008-06
Wiadomości: 2 495
Dot.: Usypianie zwierząt :(

ja dwa tyg. temu musiałam uśpić swojego 3 letniego kocurka, okazało się, że ma wrodzoną biłaczkę, guza wielkości śliwki na śledzionie oraz płuca zajęte płynem, dwóch wetów najpierw wskazywało na stłuczenie i twierdziło, że kotek za kilka dni się wyliże jednak drążyłam dalej i dopiero w klinice po badaniach krwi i rtg dowiedziałam się okropnej prawdy decyzja o uśpieniu jest niewyobrażalnie trudna, jednak musiałam wyzbyć się egoistycznych pobudek by nie przedłużac jego męki
__________________
Ja mam kryzys permanentny. Jestem typem depresyjnym, trudno jest mi się cieszyć z czegokolwiek, widzę świat w ciemnych barwach. Jest fajnie, bo pijemy herbatę, gadamy, jest ładna pogoda, ale mam w sobie czarną dziurę, która cały czas promieniuje. R. Więckiewicz
renia0809 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-08-12, 10:38   #76
Tereskaa
Zakorzenienie
 
Avatar Tereskaa
 
Zarejestrowany: 2005-12
Wiadomości: 8 221
Dot.: Usypianie zwierząt :(

Cytat:
Napisane przez renia0809 Pokaż wiadomość
ja dwa tyg. temu musiałam uśpić swojego 3 letniego kocurka, okazało się, że ma wrodzoną biłaczkę, guza wielkości śliwki na śledzionie oraz płuca zajęte płynem, dwóch wetów najpierw wskazywało na stłuczenie i twierdziło, że kotek za kilka dni się wyliże jednak drążyłam dalej i dopiero w klinice po badaniach krwi i rtg dowiedziałam się okropnej prawdy decyzja o uśpieniu jest niewyobrażalnie trudna, jednak musiałam wyzbyć się egoistycznych pobudek by nie przedłużac jego męki
Gratuluję zdrowego podejścia i podjęcia słusznej, chociaż niezwykle ciężkiej decyzji. Trzymaj się
__________________


Jem mniej, bramy raju są wąskie






Tereskaa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-08-12, 10:44   #77
justina1985
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2008-12
Wiadomości: 336
Dot.: Usypianie zwierząt :(

My o sunie walczylismy długo, ile się dało. Przez ostatni tydzień nie wychodziła z domu, przez ostatnie dwa dni nie wstawała, robiła w pieluszkę. Umowiony był weterynarz na wizyte w domu i uspienie ale sunia odeszła sama
Wiem dzieki temu, że gdyby miał ja usypiać to byłoby to calkiem sluszne bo była w stanie agonalym.

Nie rozumiem kiedy ludzie usypiają zwierzaka tylko po to by się samemu mniej męczyć z leczeniem itp...
justina1985 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-08-12, 11:12   #78
Tereskaa
Zakorzenienie
 
Avatar Tereskaa
 
Zarejestrowany: 2005-12
Wiadomości: 8 221
Dot.: Usypianie zwierząt :(


Cytat:
Napisane przez justina1985 Pokaż wiadomość
My o sunie walczylismy długo, ile się dało. Przez ostatni tydzień nie wychodziła z domu, przez ostatnie dwa dni nie wstawała, robiła w pieluszkę. Umowiony był weterynarz na wizyte w domu i uspienie ale sunia odeszła sama
Wiem dzieki temu, że gdyby miał ja usypiać to byłoby to calkiem sluszne bo była w stanie agonalym.

Nie rozumiem kiedy ludzie usypiają zwierzaka tylko po to by się samemu mniej męczyć z leczeniem itp...
Mogę się mylić, ale skoro sunia odeszła sama to już długo się musiała męczyć... Dla mnie osobiście niehumanitarne jest leczenie zwierzęcia na siłę jak wiadomo, że i tak nie da się go wyleczyć. Gdybym ja miała raka w stadium uniemożliwiającym wyleczenie to wolałabym aby śmierć nastąpiła jak najszybciej, bo wiadomo im dalej tym większe spustoszenie i cierpienie. I chociaż ja sama długo czekałam z uśpieniem mojej kotki, która miała na brzuszku guzy to już teraz wiem, że w przypadku ewentualnego kolejnego zwierzaka dałabym uśpić gdybym tylko zauważyła oznaki cierpienia i gdyby mi wet powiedział, że na wyleczenie nie ma szans.
__________________


Jem mniej, bramy raju są wąskie






Tereskaa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-08-12, 12:25   #79
justina1985
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2008-12
Wiadomości: 336
Dot.: Usypianie zwierząt :(

nie, pogorszylo się na 2 dni przed odejściem....dlatego mielismy umówionego weta i ona odeszla sama, musielismy odwołac jego wizytę....tydzien przed bylismy z sunią na badaniach i nikomu do głowy nie przyszlo w tym też wetowi by ja usypiać....

mojej znajomej sunia z wykrytym guzkiem na piersi żyla dlugie lata i był rakowy, to rzecz względna jak szybko itp.

masz 100% racji, że jesli jest cierpienie i nie ma rokowań to tak nalezy postapić, ale czasami ludzie usypiają zwierzaki nawet gdy rokowania są, ale im sie nie chce w to bawić, szkoda im kasy na leki i wysiłku na opiekę.....
justina1985 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2011-08-12, 12:46   #80
renia0809
Wtajemniczenie
 
Avatar renia0809
 
Zarejestrowany: 2008-06
Wiadomości: 2 495
Dot.: Usypianie zwierząt :(

Ja zanim uśpiłam swojego kocura zapytałam weta - czy nawet jeśli wyleczymy mu płuca zakładając dreny ( co w jego stanie białaczkowym dawało i tak prawie zerowe szanse powodzenia) to kot na co dzień będzie cierpiał - odp.: TAK.
Guz na śledzionie ciągle by rósł "nalewając się" na inne organy i choćby żył, to każdy dzień okrojony byłby cierpieniem. Dopiero po wykryciu guza uświadomiłam sobie przyczyny jego codzinnej agresji, nieuzasadnionego przestarchu i niechęci do dotykania jego brzuszka
Tylko dlatego, że chciałabym mieć dalej ukochanego kota (gdyby udało się oczywiście zwalczyć okropną infekcję płuc co zakrawało w jego przypadku na cud...) on musiałby znosić codzienne męki trawiony biłaczką i guzem - czy na tym polegałoby codzienne szczęście z pupilem w oczekiwaniu na nieuchronny koniec z myślą o jego bólu....
Decyzję podejmowałam bardzo długo siedząc u weta zalana łzami i patrząc na kota.
Nieco ponad pół roku temu na zapalenie płuc zachorował mój owczarek niemiecki, tamtą walkę też przegraliśmy jednak walczyliśmy do końca, kroplówkami i czym się dało jednak w tamtym przypadku widziałam sens i walczyłam o psa dopóki jego organizm sam się nie poddał.
__________________
Ja mam kryzys permanentny. Jestem typem depresyjnym, trudno jest mi się cieszyć z czegokolwiek, widzę świat w ciemnych barwach. Jest fajnie, bo pijemy herbatę, gadamy, jest ładna pogoda, ale mam w sobie czarną dziurę, która cały czas promieniuje. R. Więckiewicz
renia0809 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-08-17, 19:15   #81
Lola20
Rozeznanie
 
Avatar Lola20
 
Zarejestrowany: 2006-10
Wiadomości: 798
Dot.: Usypianie zwierząt :(

W poniedziałek odszedł mój ukochany piesek Czesio, bo tak miał na imię, nie był u nas dlugo - we wrześniu minął by rok. Miał już 12 lat i większość swojego życia spędził w schronisku. A raczej pseudoschronisku, bo było to miejsce gdzie zwierzęta były głodzone i zaniedbywane.Miał bardzo chore serduszko i był niewidomy, ale była to najradośniejsza i najbardziej pełna życia istotka, jaką znałam.Przez ten rok zdążyłam się bardzo do niego przywiązać i pokochać go całym sercem i wiem, że moje uczucia były odwzajemniane. Od pół roku leczyłam go na serce (miał kardiomiopatię) i dzięki leczeniu trzymał się dobrze i miał szanse jeszcze pożyć w całkiem dobrej formie. Niby wiedziałam o tym, że to piesek starszy i chory i i właściwie w każdej chwili może odejść. Wzięłam go właśnie dlatego, żeby dać temu tak okrutnie doświadczonemu przez los maleństwu spokojny domek i kochającą rodzinę na ostatnie lata życia.Chciałam mu wynagrodzić te wszystkie krzywdy jakich doznał. Nigdy nie przypuszczałam, że tak bardzo przeżyję jego odejście i że nadejdą chwile, kiedy żadne sensowne, logiczne argumenty nie będą do mnie trafiać. Pewnego dnia po kolacji zaczął wymiotować i trwało to aż do rana. Pojechałam z nim do weterynarza i po badaniach krwi usłyszałam straszna diagnozę :niewydolność nerek. Chciałam zrobić wszystko co się da, żeby go ratować. Kupiłam karmę dla psów chorych na nerki, podawałam mu kroplówki... Na 2 dni nastąpiła poprawa, już myślałam, że wszystko się ułoży, aż w poniedziałek nastąpiło dramatyczne pogorszenie. Piesek wymiotował, , mdlał, nie miał siły nawet podejść do miseczki z wodą Wczołgał się pod łóżko i nie reagwał na nic. Lekarz w klinice powiedział, że nic już nie da się zrobić, można próbować przedłużyć życie o 2-3 dni, ale piesek bardzo się męczy. Wtedy podjęłam najtrudniejszą w moim życiu decyzję o uśpieniu On już zbyt wiele w swoim życiu wycierpiał, obiecałam sobie, że nigdy już nie pozwolę, żeby był nieszczęśliwy. Odszedł bardzo spokojnie, po prostu zasnął...Lekarz to naprawdę wspaniały i wrażliwy człowiek, zrobił to najdelikatniej jak potrafił głaszcząc go i drapiąc za uszkiem. On już nie cierpi, wierzę, że jest w lepszym świecie. A mi pękło serce Wszystko w domu mi go przypomina - jego legowisko, kocyk, miseczki, zabawki, pojedyncze włoski z sierści znajdowane gdzieś na ulubionym kocyku Już nikt mnie nie wita radosnym szczekaniem i wspinaniem się na kolana, już nie słyszę tupania małych łapek na podłodze. Wciąż przyłapuje się na tym, że chcę mu podać leki na serce, które brał o stałej porze każdego dnia, zawołać, pogłaskać...Mam jeszcze 2 duże pieski - rottweilery, a mimo to dom wydaje się taki pusty i cichy Mój malutki Czesio był taki żywiołowy, wszędzie go było pełnio. Bardzo zakolegował się z moimi pieskami i one też są teraz smutne. Często podbiegają do furtki i wyglądają za nim....Minęły 3 dni, a ze mną jest coraz gorzej. Na samą myśl o nim płaczę, to tak strasznie boli... Mam wyrzuty sumienia, że może więcej mogłam zrobic, może wcześniej go zbadać...Leczyłam go cały czas na serce, a podstępnie zabiła go inna choroba, nie dająca wcześniej żadnych objawów Wyrzucam sobie, że mogłam poświęcać mu jeszcze więcej uwagi, jeszcze bardziej o niego dbać.Gdybym tylko mogła cofnąć czas...

Przepraszam, że tak się rozpisałam, ale musiałam się po prostu wyżalić. Nie mam nawet z kim porozmawiać, mama przeżywa to tak samo jak ja - udaje przed nią, że jestem silna i ją pocieszam, żeby łatwiej sobie z tym poradziła. Inni ludzie mnie nie rozumieją - mówią "takie jest życie" lub "przecież to tylko pies, jak można tak po nim rozpaczac"...
Załączone zdjęcia
Rodzaj pliku: jpg a8702f56e5.jpg (57,4 KB, 7 załadowań)
Rodzaj pliku: jpg 745e2ad8d1.jpg (50,2 KB, 7 załadowań)
__________________
Pusta Miska - akcja charytatywna dla zwierząt. Każdy może pomóc, wystarczy codziennie klikać w miskę by ją napełnić! Odwiedź www.pustamiska.pl by pomóc zwierzętom cierpiącym w schronisku.

Edytowane przez Lola20
Czas edycji: 2011-08-17 o 19:30
Lola20 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-08-17, 19:24   #82
renia0809
Wtajemniczenie
 
Avatar renia0809
 
Zarejestrowany: 2008-06
Wiadomości: 2 495
Dot.: Usypianie zwierząt :(

Lola współczuję, nie obwiniaj siebie, piesek miał wiele szczęścia, że trafił do Ciebie, polecam ten artykuł, mnie bardzo pomógł na pewne sprawy spojrzeć inaczej gdy straciłam psa http://www.piesprzyjaciel.pun.pl/viewtopic.php?pid=6
__________________
Ja mam kryzys permanentny. Jestem typem depresyjnym, trudno jest mi się cieszyć z czegokolwiek, widzę świat w ciemnych barwach. Jest fajnie, bo pijemy herbatę, gadamy, jest ładna pogoda, ale mam w sobie czarną dziurę, która cały czas promieniuje. R. Więckiewicz
renia0809 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-08-18, 17:15   #83
Raffaello
Raczkowanie
 
Avatar Raffaello
 
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 74
Dot.: Usypianie zwierząt :(

też to przeżywam.. Stało się to w lipcu. nasza foksterierka była z nami 15 lat. całe długie 15 lat bez 3 miesięcy. miała w życiu dwie operacje, w sumie powinnam się cieszyć, bo i tak była z nami bardzo długo. pierwsza jej operacja to wycięcie macicy (miała ropomacicze), wyszła z tego, przy okazji miała wyłuskane maleńkie zgrubienie z sutka. po jakimś czasie zgrubienie odnowiło się, ale nie powiększało, weterynarz kazał to obserwować, minęły jakieś 4 lata, guz zaczął się nagle powiększać szybko, w końcu zaczął ropieć, otwierać się.. postanowiliśmy zdecydować się na operację, sunia miała już ponad 14 lat. operacja pomogła, ale tylko na parę miesięcy, bo guz był tak rozlany, że nie dało się go całego wyciąć, poza tym rak okazał się złośliwy. no i suńka - kiedyś taka żywiołowa, taka wariatka - miała też problemy z chodzeniem na tylnie łapki, wywracała się, pod koniec już w ogóle nie wstawała z legowiska, bo ślizgała się w mieszkaniu na panelach, a pewnie każdy upadek sprawiał jej wielki ból.. ;( ale gdyby nie to, że guz znów się otwarł, ropiał, śmierdział, suńka lizała go z uporem, męczyła się, dyszała.. - nosilibyśmy dalej nasze kochane 16 kg na dwór na rękach. Ale po w sumie dwukrotnym wycięciu guza wiedzieliśmy, że już nic z tego nie będzie. Sunieczka przerzutów chyba nie miała, mam nadzieję, że nie cierpiała jakoś bardzo bardzo, do końca miała apetycik. Pojechał z nią tata, zresztą do taty suńka była najbardziej przywiązana.. ani ja, ani mama, ani siostra, nie dałybyśmy psychicznie rady. Tata zresztą też - ale musiał stanąć na wysokości zadania, jako jedyny meżczyzna w rodzinie, poza tym był dla Alsy najważniejszy.. Wziął sąsiada bo bał się że nie będzie w stanie prowadzić. Ja rano wyjeżdżałam z domu, więc rano pożegnałam się z pieskiem, jechałam na tabletkach uspokajających, nie byłabym w stanie być w domu, gdy tata ją zabierał.. Zadzwoniłam do mamy po południu, pytałam, czy już po, mama powiedziała, że tata jeszcze nie wrócił, popłakałyśmy się sobie do słuchawki

Minęło parę tygodni. Wiem, że to była słuszna decyzja, ze nie doprowadziliśmy do agonii Alsy. Ale pustka w domu mnie wykańcza, wciąż się łapię na różnych przyzwyczajeniach, wciąż jeszcze nie doszło to chyba do mnie w 100%. Siostra na komputerze ma jej wielkie zdjęcie. Ja, jak tylko znajdę pracę, sprawię sobie psiaka, bo nie umiem żyć bez psów. Wielka pustka;( A co do rodziców -obydwoje uwielbiają psy, ale nie są pewni, czy chcą się zobowiązywać na kolejne 15 lat. To znaczy, tata by chciał, ale chyba dokładnego klona Alsy (wiem, to trochę niezdrowe, ale z moim ojcem nie da się dyskutować). Powiedział, że foksterier albo żaden. Mama, jeżeli już miałaby się zgodzić na kolejnego psa, chciałaby jakieś maleństwo. Więc nie wiem, jak to będzie w moim rodzinnym domu.

Ja natomiast mam dodatkową motywację w szukaniu pracy, bo obiecałam sobie, że jak znajdę pracę, sprawię sobie psiunię.. od października będę mieszkała z moim chlopakiem, on nigdy nie miał psa, ale zgodził się, bo wie, jak kocham te zwierzęta. Mam zamiar kupić albo adoptować mopsa.

Ale o naszej wspaniałej foksterierce Alsie wszyscy będziemy zawsze pamiętać bo bardzo ją kochaliśmy..
Raffaello jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-08-19, 09:56   #84
tarji
Zadomowienie
 
Avatar tarji
 
Zarejestrowany: 2011-08
Lokalizacja: pl
Wiadomości: 1 335
Dot.: Usypianie zwierząt :(

Cytat:
Napisane przez Raffaello Pokaż wiadomość
też to przeżywam.. Stało się to w lipcu. nasza foksterierka była z nami 15 lat. całe długie 15 lat bez 3 miesięcy. miała w życiu dwie operacje, w sumie powinnam się cieszyć, bo i tak była z nami bardzo długo. pierwsza jej operacja to wycięcie macicy (miała ropomacicze), wyszła z tego, przy okazji miała wyłuskane maleńkie zgrubienie z sutka. po jakimś czasie zgrubienie odnowiło się, ale nie powiększało, weterynarz kazał to obserwować, minęły jakieś 4 lata, guz zaczął się nagle powiększać szybko, w końcu zaczął ropieć, otwierać się.. postanowiliśmy zdecydować się na operację, sunia miała już ponad 14 lat. operacja pomogła, ale tylko na parę miesięcy, bo guz był tak rozlany, że nie dało się go całego wyciąć, poza tym rak okazał się złośliwy. no i suńka - kiedyś taka żywiołowa, taka wariatka - miała też problemy z chodzeniem na tylnie łapki, wywracała się, pod koniec już w ogóle nie wstawała z legowiska, bo ślizgała się w mieszkaniu na panelach, a pewnie każdy upadek sprawiał jej wielki ból.. ;( ale gdyby nie to, że guz znów się otwarł, ropiał, śmierdział, suńka lizała go z uporem, męczyła się, dyszała.. - nosilibyśmy dalej nasze kochane 16 kg na dwór na rękach. Ale po w sumie dwukrotnym wycięciu guza wiedzieliśmy, że już nic z tego nie będzie. Sunieczka przerzutów chyba nie miała, mam nadzieję, że nie cierpiała jakoś bardzo bardzo, do końca miała apetycik. Pojechał z nią tata, zresztą do taty suńka była najbardziej przywiązana.. ani ja, ani mama, ani siostra, nie dałybyśmy psychicznie rady. Tata zresztą też - ale musiał stanąć na wysokości zadania, jako jedyny meżczyzna w rodzinie, poza tym był dla Alsy najważniejszy.. Wziął sąsiada bo bał się że nie będzie w stanie prowadzić. Ja rano wyjeżdżałam z domu, więc rano pożegnałam się z pieskiem, jechałam na tabletkach uspokajających, nie byłabym w stanie być w domu, gdy tata ją zabierał.. Zadzwoniłam do mamy po południu, pytałam, czy już po, mama powiedziała, że tata jeszcze nie wrócił, popłakałyśmy się sobie do słuchawki

Minęło parę tygodni. Wiem, że to była słuszna decyzja, ze nie doprowadziliśmy do agonii Alsy. Ale pustka w domu mnie wykańcza, wciąż się łapię na różnych przyzwyczajeniach, wciąż jeszcze nie doszło to chyba do mnie w 100%. Siostra na komputerze ma jej wielkie zdjęcie. Ja, jak tylko znajdę pracę, sprawię sobie psiaka, bo nie umiem żyć bez psów. Wielka pustka;( A co do rodziców -obydwoje uwielbiają psy, ale nie są pewni, czy chcą się zobowiązywać na kolejne 15 lat. To znaczy, tata by chciał, ale chyba dokładnego klona Alsy (wiem, to trochę niezdrowe, ale z moim ojcem nie da się dyskutować). Powiedział, że foksterier albo żaden. Mama, jeżeli już miałaby się zgodzić na kolejnego psa, chciałaby jakieś maleństwo. Więc nie wiem, jak to będzie w moim rodzinnym domu.

Ja natomiast mam dodatkową motywację w szukaniu pracy, bo obiecałam sobie, że jak znajdę pracę, sprawię sobie psiunię.. od października będę mieszkała z moim chlopakiem, on nigdy nie miał psa, ale zgodził się, bo wie, jak kocham te zwierzęta. Mam zamiar kupić albo adoptować mopsa.

Ale o naszej wspaniałej foksterierce Alsie wszyscy będziemy zawsze pamiętać bo bardzo ją kochaliśmy..
wiem, co czujesz raffaello. mój dziadek też musiał uśpić psa, owczarka niemieckiego, Doryska, który przeżył z nami cudowne 10 lat parę lat temu. to też było trudne i strasznie nam go brakowało. nie miał kto machać ogonem na przywitanie, wyjadać resztek obiadu. ale zrobiliśmy to, by już nie cierpiał. dorwała go również choroba. miał wodę w opłucnej i dostał paraliż nóg tylnich... dobrze postąpiliśmy.
mój dziadek długo nie mógł się odzwyczaić od tego, że nie ma już kogo wyprowadzać na spacery... ale teraz kupiłam mu kotka i znowu jest szczęśliwy. on też kocha zwierzęta, tak jak ja!
nie przejmuj się r. adoptuj tego mopsa, daj mu tyle samo miłości co alsie!
__________________

“I know what I have to do, and I’m going to do whatever it takes. If I do it, I’ll come out a winner, and it doesn’t matter what anyone else does.”
-Florence Griffith Joyner-
tarji jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-08-19, 12:26   #85
Raffaello
Raczkowanie
 
Avatar Raffaello
 
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 74
Dot.: Usypianie zwierząt :(

dziękuję Ci za wsparcie Tarji! mopsik będzie prędzej czy później i dostanie duuuuużo miłości
Raffaello jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-08-19, 12:33   #86
tarji
Zadomowienie
 
Avatar tarji
 
Zarejestrowany: 2011-08
Lokalizacja: pl
Wiadomości: 1 335
Dot.: Usypianie zwierząt :(

Cytat:
Napisane przez Raffaello Pokaż wiadomość
dziękuję Ci za wsparcie Tarji! mopsik będzie prędzej czy później i dostanie duuuuużo miłości
na pewno. oby więcej było takich osób o dobrym sercu!
__________________

“I know what I have to do, and I’m going to do whatever it takes. If I do it, I’ll come out a winner, and it doesn’t matter what anyone else does.”
-Florence Griffith Joyner-
tarji jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Zwierzęta domowe - wiZOOż


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-01-01 00:00:00


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 23:54.