2015-11-24, 10:56 | #1 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 82
|
Zaborczość do granic wytrzymałości
Drogie dziewczyny,
Dawno temu, gdy byłam jeszcze na początku związku z moim chłopakiem, pisałam tutaj z tym samym problemem… Teraz jestem z tym samym chłopakiem, już 6,5 roku. Jest gorzej niż było kiedykolwiek. O co chodzi? O moją zazdrość, można powiedzieć zaborczość. Mieszkamy razem od 4,5 roku. A ja mam potrzebę kontrolowania go na każdym kroku. Nie ufam mu, chociaż obiektywnie nie mam do tego powodu. Żyję w CIĄGŁYM strachu, nie o to, że mnie zdradzi, bo wiem, że nie – to taki typ tak wychowany. Ale, że patrzy się na inne. To jest największy problem, obsesja która zrujnowała mi życie. Czuję się jak 50-letnia kobieta po przejściach w ciele 25-latki. On nigdy nie ogląda się za kobietami, ale widzę jak zerka. Wcale nie mam pewności, ze wiedziony jest jakimiś pobudkami natury seksualnej. On w awanturach wielokrotnie wykrzyczał mi, przy tym często raniąc się (walił głową w ścianę, podłogę,m rozrywał paznokciami skórę, podduszał się…) żebym nie traktowała go jak typowego ch***, bo on w ogóle taki nie jest. Ale ja nie umiem z tym żyć. Zabroniłam mu wychodzić gdziekolwiek po pracy. Siedzimy cały czas razem w domu, bo wtedy czuję się bezpiecznie, bo nigdzie się nie spojrzy. Podobnie nigdy nie zostawiam go samego w domu, bo kiedyś na początku związku przeglądał portale różnych dziewczyn i oglądał inne rzeczy. Tak bardzo się na nim zawiodłam – od tamtego czasu, czyli około 6 lat, czuję się jakbym była nic niewarta. Moje poczucie własnej wartości jest poniżej zera. Obiektywnie, nie jestem brzydka. Mam ładną twarz, blond włosy. Ale mam bardzo wiele kompleksów, które przyćmiewają mi moje zalety. Czuję się źle ze swoimi 157 centymetrami. Mam ciągłe wahania wagi od 12 roku życia. Ciągle się odchudzam i znowu tyję – 10 kg w t ę i 10 we w tę. Obecnie ważę ok. 50-52 kg. W biodrach mam 93 cm, w talii 62 cm, w biuście 85 cm. Jestem generalnie płaska jak deska. Tylko ubiorem i butami mogę skorygować wady mojej sylwetki. I co z tego, że zawsze jak idziemy gdzieś razem odstrzelę się i wyglądam super, wszyscy się na mnie gapią, tylko nie on… On mam wrażenie patrzy gdzie indziej Czuję, ze cokolwiek bym nie zrobiła, będę się czuła jak człowiek, który nie zasługuje na uznanie, który jest zamkniętą w sobie szarą myszą. Co zrobić? Pomóżcie proszę bo już nie daję rady… P.S. Nie świadczył mi się jeszcze, bo uważa, że go kontroluję, a on potrzebuje wolności i swobody. A ja mu nie chcę jej dać, bo mu nie ufam. I koło się zamyka. Czuję się gorsza od wszystkich, bo inne mogą mieć już mężów po roku związku, a ja po 6,5 roku nawet nie jestem zaręczona… Błagam, pomóżcie mi
__________________
"Mężczyzna nie pyta o drogę. Mężczyzna to cisza, a potem oklaski. Mężczyzna to pudełko, do którego kobiety bezmyślnie wrzucają swoje marzenia. A potem mają pretensje, że później wyjmują coś nieco innego niż to, co włożyły do środka. I tłuką na oślep: miałeś być inny!" A. Drotkiewicz, Teraz |
2015-11-24, 10:58 | #2 |
niecnotliwa dziewica
|
Dot.: Zaborczość do granic wytrzymałości
Zazwyczaj irytuje mnie ta porada, ale innego wyjścia nie widzę - dobry psycholog i to szybko.
__________________
I wanna hurt you just to hear you screaming my name |
2015-11-24, 11:07 | #3 |
Konto usunięte
|
Dot.: Zaborczość do granic wytrzymałości
Byłaś u psychiatry i psychologa, terapeuty?
|
2015-11-24, 11:33 | #4 |
plum plum
Zarejestrowany: 2012-12
Wiadomości: 4 384
|
Dot.: Zaborczość do granic wytrzymałości
obydwoje na terapie. Twoja obsesja i jego samookaleczenie w kłótniach. Oboje jesteście toksyczni, on dawno powinien od Ciebie uciec.
__________________
May the Force be with You!
|
2015-11-24, 11:58 | #5 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 82
|
Dot.: Zaborczość do granic wytrzymałości
W ciągu 4-5 lat byłam u czterech psychologów. Do jednego chodziłam ponad pół roku. Żaden z nich mi nie pomógł. Każdy powtarzał jedno i to samo - żebym zajęła się swoim życiem, znalazła sobie zajęcie, jakieś hobby itp. Za przeproszeniem g*** prawda. Nic nie pomaga, żadne dzienniczki z wpisywaniem swoich zalet, z afirmacjami, z patrzeniem w lustro i mówieniem "kocham cię, jesteś piękna". Z każdym dniem utwierdzam się coraz bardziej w przekonaniu o swojej beznadziejności, bo tej akceptacji i szacunku oczekuje od tego człowieka, który chce się ode mnie uwolnić jak najszybciej...
__________________
"Mężczyzna nie pyta o drogę. Mężczyzna to cisza, a potem oklaski. Mężczyzna to pudełko, do którego kobiety bezmyślnie wrzucają swoje marzenia. A potem mają pretensje, że później wyjmują coś nieco innego niż to, co włożyły do środka. I tłuką na oślep: miałeś być inny!" A. Drotkiewicz, Teraz |
2015-11-24, 12:08 | #6 |
plum plum
Zarejestrowany: 2012-12
Wiadomości: 4 384
|
Dot.: Zaborczość do granic wytrzymałości
Tą akceptację i szacunek powinnaś sobie zbudować sama dla siebie. Poszukaj psychoterapeuty. Dziwisz się mu? Chciałabyś żyć w taki sposób, jaki Ty mu fundujesz?
__________________
May the Force be with You!
|
2015-11-24, 12:31 | #7 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2015-09
Wiadomości: 41
|
Dot.: Zaborczość do granic wytrzymałości
Obojgu Wam źle w takim związku, ale widać coś Was łączy skoro tak długo jesteście razem. Psychoterapia jak najbardziej i to nie tylko dla Ciebie skoro u niego zdarzają się przypadki samo okaleczania.
Jeśli chodzi o Twoje kompleksy to w nich tkwi źródło zazdrości. Sama wcale nie mam biustu, zawsze było A, niestety po karmieniu nie zostało nic. Na co dzień ratuję się ubiorem, a tak to musiałam uwierzyć mężowi, że podobam mu się taka jaka jestem. Było ciężko, ale pamiętaj NIKT nie jest idealny - Twój chłopak zapewne również. Hobby owszem, ale takie które sprawi Ci przyjemność. Może zabrzmi to prozaicznie, ale czy próbowałaś ćwiczyć regularnie? To naprawdę robi dobrze nie tylko na ciało, ale również na psychikę. Czujesz się szczęśliwsza, radośniejsza, wiesz, że spociłaś się nie na marne i koniec końców przyjdą efekty wizualne. Wiem to z autopsji. Możesz robić cokolwiek nawet ćwiczyć pół godziny dziennie na dywanie. Wiem, że to przykre kiedy obok przechodzi fajna dziewczyna i chłopak na nią zerknie, ale przecież nie gapi się ostentacyjnie? Sama na nią zerkniesz siłą rzeczy i co? I nic. Kilka lat temu Cię zawiódł bo oglądał filmy lub zdjęcia dla dorosłych. Wyjaśniliście to sobie i sprawa zamknięta. Przestań szukać winy w sobie. Zacznij ŻYĆ. Skoro inni się za Tobą oglądają to znaczy, że jest dużo lepiej niż sama myślisz o sobie. Jesteś młodą dziewczyną więc nią bądź!!! Trzymam kciuki. |
2015-11-24, 12:33 | #8 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2009-12
Lokalizacja: Holandia
Wiadomości: 1 736
|
Dot.: Zaborczość do granic wytrzymałości
Aż mi się żal zrobiło tego faceta. Kontynuując takie zachowanie prędzej doczekasz sie zerwania a nie pierścionka i nie dziwie sie mu wcale ze nie chce sie oświadczyc. Zrobiłas ze zwiazku wiezienie. Spędzanie czasu z ukochana osoba powinno byc nagroda i przyjemnością a nie przymusem. Jeśli bedzie chciał cie zdradzić to i tak znajdzie do tego okazje tak samo jak babki w internecie moze przeglądać nawet w telefonie podczas "posiedzenia" w wc. Twoja kontrola nie ma najmniejszego sensu.
Edytowane przez madzia0007 Czas edycji: 2015-11-24 o 12:35 |
2015-11-24, 13:15 | #9 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2015-09
Wiadomości: 41
|
Dot.: Zaborczość do granic wytrzymałości
Jeszcze jedna myśl mi się nasunęła. Nie masz żadnej przyjaciółki, koleżanki, z którą mogłabyś się spotkać od czasu do czasu? Wiem, że Ty lubisz spędzać czas tylko ze swym chłopakiem, ale od czasu do czasu jest zdrowo porozmawiać z kimś innym o czymś innym.
Chociaż mój mąż jest moim najlepszym przyjacielem to bardzo się cieszę na spotkanie z przyjaciółką, koleżanką z pracy po pracy,czy znajomą na spacerze z dzieckiem. Poruszamy inne tematy i potem mam o czym rozmawiać z mężem, a nie tylko dom, praca, dziecko. Jeśli będziesz chłopakowi zabraniać spotkań z innymi to na dobre to nie wyjdzie. W jakim Ty go świetle stawiasz przed jego znajomymi? "Nie pójdę z Wami na piwo, bo dziewczyna mi zabroniła". Może dojść do sytuacji, że będzie musiał posuwać się do kłamstwa np. zostaję dłużej w pracy, żeby gdzieś wyjść. A jak przez przypadek to się wyda to dopiero będzie jazda. Wiem, że łatwo się mówi, ale wrzuć na luz. |
2015-11-24, 13:15 | #10 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2015-09
Wiadomości: 106
|
Dot.: Zaborczość do granic wytrzymałości
Nie mozesz poprostu wyluzowac? Tez na poczatku mojego zwiazku z teraz juz bylym chlopakiem bylam chorobliwie zazdrosna. Wychodzil z kolegami gdzies a ja mialam w glowie ,ze napewno ,, obracaja" jakas panne. Wydzwanialam do niego po 5 razy na godzine i pytalam co robi. Chore to bylo. Ale sama zrozumialam ,ze to zle i robie mu wstyd przed kolegami. Mysle ,ze kazda z nas na poczatku zwiazku jest bardzo zazdrosna gdyz nie zna na tyle partnera aby mu w pelni zaufac ale pozniej w miejsce tych szalonych emocji przychodzi uczucie stabilizacji i zaufania, jesli oczywiscie partner nie dal powodow do jego braku. Jesli Ty po 6 latach robisz takie akcje to slabo, ten chlopak naprawde musi Cie kochac skoro wytrzymuje takie numery. Krzywde robi sobie pewnie z desperacji bo ile mozna sluchac takich oskarzen. Nie rozumiem co zlego w tym ,ze spojrzy na jakos laske to chyba normalne? Ja np. Zawsze zerkam na ladne kobiety i mezczyzn ,tak sobie poprostu bo to taki odruch jest ale nie chcialabym sie odrazu z nimi umawiac. Twoj facet napewno ma tak samo. A co do ogladanie w necie to tez jest normalne wiekszasc facetow tak robi, wiem,ze nie jest to przyjemne ale to nie koniec swiata.
Skoro psycholog nie moze Ci pomoc to pomoz sobie sama i odpusc mu bo zostaniesz bez faceta, nikt tyle nie wytrzyma. Jak bedzie gdzies wychodzil poprostu nie mysl o tym tylko zajmnij sie czyms np.idz do kolezanki, zakupy. |
2015-11-24, 13:24 | #11 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2012-04
Wiadomości: 4 538
|
Dot.: Zaborczość do granic wytrzymałości
Podziwiam tego kolesia, że jeszcze siedzi w tym pseudozwiązku - siedzi i niszczy swoją psychikę, bo to samookaleczanie nie pojawiło się bez przyczyny Doprowadzasz faceta do pewnej granicy, za którą dla niego będzie wolność, a dla Ciebie singielstwo - a co gorsza zdajesz sobie z tego sprawę.
Miałam nieprzyjemność być kiedyś w podobnej relacji (tylko, że tam zaborczy był chłop) i nigdy nikogo tak bardzo nie znienawidziłam, jak tamtego typa. Kopnęłam go w d.upę, ale długo jeszcze życzyłam wszystkiego najgorszego (trochę z tego się spełniło). Autorko, po pierwsze poszukaj DOBREGO, naprawdę DOBREGO terapeuty, a po drugie skończ ten związek i nie wchodz w kolejny, póki nie uporasz się sama ze sobą. |
2015-11-24, 15:35 | #12 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2005-12
Wiadomości: 7 596
|
Dot.: Zaborczość do granic wytrzymałości
|
2015-11-24, 15:58 | #13 |
BAN stały
Zarejestrowany: 2014-10
Wiadomości: 345
|
Dot.: Zaborczość do granic wytrzymałości
Zwykły psycholog nie pomaga? To macie iść do porządnego ośrodka, i obowiązkowo razem, na Śląsku całkiem dobry jest kompas w Będzin miasto, i jeszcze raz podkreślam, macie iść razem, i nic nie ukrywać, nie kłamać, bo jak tak dalej pójdzie to się wykończycie. Ewentualnie rozstanie ale pewnie tego nie chcesz.
|
2015-11-24, 19:48 | #14 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2014-07
Wiadomości: 483
|
Dot.: Zaborczość do granic wytrzymałości
To zdecyduj w czym jest problem. W Tobie czy w nim. Bo czytajac posta mozna odniesc wrazenie, ze za pomoca chodzenia do psychologow i dywagowania nad swoja zaborczoscia chcesz sprawic, zeby on sie oswiadczyl i ogolnie zaczal sie starac. To przeciez tak nie dziala.
|
2015-11-24, 20:09 | #15 | |
ReklaMO(D)żerca.
Zarejestrowany: 2011-07
Wiadomości: 9 889
|
Dot.: Zaborczość do granic wytrzymałości
Cytat:
Kobieto, Ty go pochłaniasz, tłamsisz, zabijasz! Facet i tak długo wytrzymał z taką paranoiczką. Idź na kolejną terapię i to już, bo zniszczysz temu facetowi życie. Za chwilę nie będzie mógł się bez Twojej zgody zdrzemnąć, bo jeszcze przyśni mu się jakaś kobieta. Edytowane przez kisielova Czas edycji: 2015-11-24 o 20:11 |
|
2015-11-24, 20:24 | #16 | |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2014-07
Wiadomości: 483
|
Dot.: Zaborczość do granic wytrzymałości
Cytat:
Mysle, ze zawsze lepiej zaczac najpierw od rzeczywistych zmian w zyciu zamiast ciaglych cwiczen mentalnych, ktore jak widac jej nie pomogly. |
|
2015-11-24, 21:37 | #17 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2007-09
Lokalizacja: Oczko górnego śląska:)
Wiadomości: 1 182
|
Dot.: Zaborczość do granic wytrzymałości
Mnie sie wydaje ze pochodzisz z jakiejs rodziny dysfunkcyjnej. Takie zachowania nie biora sie znikad. Widocznie terapeuci z ktorymi do tej pory mialas stycznosc nie byli fachowcami w swojej dziedzinie lub tez Ty tak naprawde nie chcesz nic zmieniac. Na terapii musisz dac z siebie bardzo duzo. Nikt Cie tam nie zaczaruje i nie zaprogramuje na inny tok myslenia.
__________________
Będę walczyć tak długo, aż pewnego dnia powiem skromnie - wszystko czego chciałam, dzisiaj już należy do mnie ! |
2015-11-24, 21:49 | #18 |
BAN stały
Zarejestrowany: 2015-09
Wiadomości: 117
|
Dot.: Zaborczość do granic wytrzymałości
czasami jesli człowiek ije chce sie zmienić to żaden terapeuta nie pomoże.
|
2015-11-24, 22:00 | #19 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2014-12
Wiadomości: 11 903
|
Dot.: Zaborczość do granic wytrzymałości
Wahania wagi nie są raczej przyjemne, ale nie masz powodów do kompleksów. 85 cm w biuście to nie jest może ekstra dużo, ale "płaska jak deska" - nie nazwałabym tego tak Z opisu teraz budowę masz prawie identyczną jak ja
|
2015-11-25, 19:49 | #20 | |
BAN stały
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 13 025
|
Dot.: Zaborczość do granic wytrzymałości
Cytat:
Ja mu się nie dziwię. Dziwię się, że jeszcze tego nie zrobił, żyjąc z tobą jak w więzieniu i ciągle narażony na twój monitoring. Ja bym zniosła jakieś 2 tygodnie takiej jazdy. Mój facet - tez. No, może z wielkiej miłości do miesiąca. |
|
2015-11-25, 19:54 | #21 |
Naczelna Nastolatka
Zarejestrowany: 2010-03
Lokalizacja: Podkarpacie
Wiadomości: 25 807
|
Dot.: Zaborczość do granic wytrzymałości
What? Wątek kosmos. Ja uważam ze autorka powinna zacząć od wizyty u PSYCHIATRY a dopiero potem iść na terapię. A ten facet też powinien poszukać pomocy psychoterapeuty. To nie jest żadna miłość tylko chore współzaleznienie emocjonalne od siebie na wzajem.
__________________
Małgorzata i spółka. Matka natura to suka. |
2015-11-25, 20:55 | #22 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 1 834
|
Dot.: Zaborczość do granic wytrzymałości
omg nie wierzę w to co czytam. przeczytaj jeszcze raz to, co napisałaś..widzisz to? zamknęłaś go w domu? przecież wy się tam udusicie. jak można wolnego człowieka pozbawiać prawa do życia poza domem? i to z jakiego powodu? z powodu własnych kompleksów. straszne. twój strach zrujnował tobie życie, a teraz ty rujnujesz jemu? tak go kochasz że myślisz tylko o swoim interesie? o tym żeby cię adorował, wychwalał, żebyś ty się czuła dobrze? ja tu bardziej widzę rozpacz niż miłość. nie mówię że koleś jest święty, no ale twoje zachowanie też nie jest najlepsze.
kompleksy to jest twój problem i jeśli on ci nawet pomoże z tego wyjść komplementami, to jak go chwilę nie będzie/albo dłużej, to kompleksy wrócą i na co to? sama musisz wiedzieć ile jesteś warta. smutna ta historia. weź się za siebie, od ciebie zależy jak się czujesz, jak wygląda twoje życie. nie chciej zmieniać chłopaka, zamykać go, izolować, ale chciej zmienić siebie - nauczyć się kontrolować siebie a nie jego (a dokładniej swoją zazdrość), zadbaj o siebie, zaakceptuj taką jaką jesteś kurcze..i do przodu! jesteś dorosłą, samodzielną istotą. |
2015-12-01, 11:41 | #23 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 82
|
Dot.: Zaborczość do granic wytrzymałości
Drogie dziewczyny,
Dziękuję za wszystkie Wasze wpisy i rady. To co napiszę, pewnie wyda Wam się typowe, ale... ja to wszystko wiem. Wiem, że jestem chora. Wiem, że powinnam leczyć się. Mimo wizyt u psychologa i półrocznego brania antydepresantów nic mi nie pomogło. Gdy jestem sama, gdy nie ma go w pobliżu, czuję, że się rozpadnę na kawałki. Cała dygocę - ze strachu, ze zdenerwowania, z niepewności. Gdy pomyślę, że on w tym momencie nie myśli o mnie, tylko np. rozmawia z jakąś koleżaneczką, albo w ogóle spojrzy na kogokolwiek płci żeńskiej, dostaję białej gorączki. Mam ochotę zrobić sobie coś, albo wyładować na czymś agresję, ewentualnie pójść do domu i wyryczeć się do poduszki. Nie umiem sobie pomóc Ktoś zapytał o relację z ojcem i rodzinę dysfunkcyjną. Owszem, pochodzę z rodziny, w której ojciec niczym ani nikim się nie interesował. Nigdy nie przeprowadziłam z ojcem żadnej poważnej rozmowy, nigdy nie zapytał co u mnie. Wyzywał tylko mnie i moich braci od baranów i łajz... A poza tym, co chyba najważniejsze, ojciec zawsze był chorobliwie zazdrosny o moją mamę. Moja mama nawet nie zwraca uwagi na żadnego faceta - bo tak bardzo zraziła się do wszystkich mężczyzn przez mojego ojca. A on, ojciec, ciągle wymyśla, że mama np. się na kogoś spojrzała i potrafi jej zrobić karczemną awanturę. Bo nie wie tego, co ja wiem - że mama naprawdę nie cierpi mężczyzn. A jemu się wydaje, że sobie "szuka" kogoś. Gdy widzę te awantury, mam ochotę mu coś zrobić - bo jak może tak obrzydliwie szkalować moją mamę!? Pewnie myślicie sobie - no to mamy rozwiązanie, ona robi dokładnie to samo co ojciec. Ale cóż mi po takim stwierdzeniu? Ja to wiem. Wiem, że gdzieś podświadomie robię to co on. Być może też na siłę przywiązałam do siebie chłopaka, bo brakowało mi ojcowskiej opieki (chłopak jest 10 lat ode mnie starszy). A ważną częścią opowieści jest też to, że mój chłopak jest rozwodnikiem.... I moja kontrola oraz domaganie się adoracji wynika także z tego, że nie mogę pogodzić się, że jestem tą drugą...i to jeszcze bez ślubu Tak bardzo jestem zazdrosna o to, że ktoś po krótkim czasie "zasłużył sobie" na złotą obrączkę, a ja po ponad 6 latach nawet nie widzę szansy... Jestem wrakiem człowieka, i on też jest. Oboje się niszczymy ale jednocześnie czujemy do siebie coś, skoro nie możemy się rozstać. Wykończę się, jestem na skraju, już nie wytrzymuję. Z tej desperacji postawiłam mu ultimatum dwa miesiące temu, że jak nie oświadczy się do końca roku, to będzie koniec. Bo ja nie będę dłużej czekać. To on trzyma dziewczynę 6,5 roku. To on jest facetem i powinien się określić - oświadczać się albo kopnąć w dupę. Po tym moim wymuszeniu deklaracji nastąpiła ogromna awantura, po której nie odzywaliśmy się dwa tygodnie. ehhh. Nic już mnie nie cieszy... ( Wybaczcie tę chaotyczną wypowiedź, ale piszę pod wpływem emocji i wewnętrznego rozdzierającego bólu. Nie wiem czego od Was oczekuję. Może zapewnienia, że jeszcze potrafię się cieszyć i beztrosko śmiać?
__________________
"Mężczyzna nie pyta o drogę. Mężczyzna to cisza, a potem oklaski. Mężczyzna to pudełko, do którego kobiety bezmyślnie wrzucają swoje marzenia. A potem mają pretensje, że później wyjmują coś nieco innego niż to, co włożyły do środka. I tłuką na oślep: miałeś być inny!" A. Drotkiewicz, Teraz |
2015-12-01, 12:35 | #24 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2009-12
Lokalizacja: Holandia
Wiadomości: 1 736
|
Dot.: Zaborczość do granic wytrzymałości
Niesprecyzowana, skoro czujesz sie tak a nie inaczej i terapia nie pomaga to ciezko tu cos poradzić. Dziwie sie mimo wszystko ze widząc jak absurdalne jest zachowanie twojego ojca robisz to samo. Do miłości, wierności, zobowiązań nie da sie kogos zmusić. Tzn do zobowiązań moze i sie da ale czy obietnica złożona pod przymusem jest cokolwiek warta? Po co chłopak ma sie z toba żenić skoro go unieszczesliwiasz, to chyba nie o to chodzi w małzeństwie? Nie zatrzymasz go ani kontrola ani obraczka bo on w każdej chwili moze ci powiedzieć ze ma tego dość, rozwieść sie to zadna sztuka. Polowe ponad populacji ziemi stanowią kobiety, zawsze beda obecne w pracy, szkole, na ulicy, w tv i nie ukryjesz ich istnienia przed swoim tz, mozesz jedynie zadbać o to zeby wolał ciebie od innych ale zmusić go do tego nie mozesz. Uważam ze niestety nie powinnas byc w zwiazku, przynajmniej nie teraz, nie w takim stanie.
|
2015-12-01, 12:48 | #25 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2012-04
Wiadomości: 4 538
|
Dot.: Zaborczość do granic wytrzymałości
Cytat:
Dla własnego dobra powinnaś skończyć ten związek i nie wchodzić w kolejny, póki nie ogarniesz sama siebie - i nie piszę tego złośliwie, bo tak naprawdę szkoda mi Ciebie dziewczyno. Ach, a wymuszone oświadczyny są nic nie warte, zwłaszcza w perspektywie tak chorej relacji. |
|
2015-12-01, 13:02 | #26 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2015-07
Wiadomości: 7 272
|
Dot.: Zaborczość do granic wytrzymałości
|
2015-12-01, 13:18 | #27 |
ReklaMO(D)żerca.
Zarejestrowany: 2011-07
Wiadomości: 9 889
|
Dot.: Zaborczość do granic wytrzymałości
Jedyne co do siebie czujecie to toksyczne uzależnienie.
Czy będziesz w stanie odejść, jeśli się nie oświadczy do końca roku tak, jak sobie to zaplanowałaś? Czy znowu urządzisz wtedy jakąś awanturę, a znerwicowany chłopak zrobi sobie znowu krzywdę? I z drugiej strony- czy będziesz zadowolona z narzeczeństwa, a następnie małżeństwa, które zostało przez Ciebie wymuszone? Które jest efektem silnego, niezdrowego uzależnienia Ciebie od faceta i na odwrót? Które nie jest WOLĄ dwóch stron, a przymuszeniem? Najlepszym rozwiązaniem dla Was byłoby rozstanie. I to nie dlatego, że się nie kochacie, ale dlatego, że ten związek koszmarnie was wyniszcza. Może po dłuższej terapii uda Ci się popatrzeć na faceta inaczej, niż na tego, którego masz. A jemu może uda się zbudować relację,która nie będzie opierała się na strachu i zakazach. Edytowane przez kisielova Czas edycji: 2015-12-01 o 13:19 |
2015-12-01, 13:19 | #28 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2015-07
Wiadomości: 7 272
|
Dot.: Zaborczość do granic wytrzymałości
To nie jest zaborczość do granic wytrzymałości, ona już te granice dawno przekroczyła, a tego faceta już pozbawiłaś człowieczeństwa i zrobiłaś z niego wrak. Oboje powinniście pójść na leczenie, i to psychiatryczne.
Nie możesz znieść szkalowania mamy, ale mimo, że - jak sama piszesz - masz pewność, że on nic nie kombinuje na boku a i tak robisz mu z życia piekło dokładnie, jak ojciec mamie. Tylko małżeństwo się dla Ciebie liczy? Z obrączką już będziesz spełniona? Nawet jeśli go do tego ślubu zmusisz, a on z nerwów umrze na zawał dwa miesiące później? Ta zaborczość to nie jedyny problem tylko wierzchołek góry lodowej, więc próby rozwiązania tego nie mogły się udać. Przekonanie, że bez ślubu nie jesteś nic warta jest jeszcze gorsze. W ogóle nie powinniście być ze sobą. On po rozwodzie i czekający na unieważnienie małżeństwa kościelnego, Ty w przekonaniu, że koniecznie musisz jak najszybciej wyjść za mąż - on naturalnie potrzebował więcej czasu, Ty z czasem zaczynałaś coraz bardziej świrować... więc on potrzebował jeszcze więcej czasu, a Ty ześwirowałaś bardziej... im dłużej to trwa, tym jest gorzej. |
2015-12-01, 13:26 | #29 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2014-08
Wiadomości: 284
|
Dot.: Zaborczość do granic wytrzymałości
Polecam książkę Kobiety, ktore kochaja za bardzo. Mnie pomogla
|
2015-12-01, 13:31 | #30 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 82
|
Dot.: Zaborczość do granic wytrzymałości
Nienawidzę mężczyzn. W każdym widzę perfidnego zboczeńca, który szuka tylko chwili wolności, żeby móc spojrzeć na d**y. Nie chcę, żeby spotykał się z kolegami, bo jest prawdopodobieństwo, że będą gadać o kobietach, i u mojego rozbudzi się wyobraźnia. Ja nawet chcę kontrolować jego myśli. I samo to powoduje u mnie gorączkę.
A jeśli chodzi o kościelne unieważnienie małżeństwa - otrzymał je ze dwa lata temu. Zanim to się stało miałam dylematy, czy jeśli nie otrzymałby rozwodu, to chciałabym z nim być. Teraz widzę, że moje "chcenie" lub nie, nie ma tu żadnego znaczenia. To choroba, podsycanie moich fobii i kompleksów, samoumartwianie się, ale jednocześnie nieumiejętność. Czy znacie mężczyzn, którzy są podobni do mnie? To znaczy zawłaszczają się ze swoją partnerką wzajemnie. Zastanawiam się, czy z taką osobą, bardzo do mnie podobną, niepotrzebującą żadnej wolności - byłoby mi lepiej w życiu?
__________________
"Mężczyzna nie pyta o drogę. Mężczyzna to cisza, a potem oklaski. Mężczyzna to pudełko, do którego kobiety bezmyślnie wrzucają swoje marzenia. A potem mają pretensje, że później wyjmują coś nieco innego niż to, co włożyły do środka. I tłuką na oślep: miałeś być inny!" A. Drotkiewicz, Teraz |
Nowe wątki na forum Intymnie |
|
Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 20:36.