Zaczynam rezygnować...z bycia z nim - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2010-10-09, 23:02   #1
_guziczek
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2007-08
Lokalizacja: z daleka:)
Wiadomości: 47

Zaczynam rezygnować...z bycia z nim


usunięcie
__________________
...nawet twój głos, nawet twoje ciało nie pomoże, gdy zgubi cię noc
wszystko to nic, wszystko za mało, najważniejsze, by był przy tob
ie ktoś...

Edytowane przez _guziczek
Czas edycji: 2012-10-25 o 11:48
_guziczek jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-10-10, 00:32   #2
sensitiv
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2010-10
Wiadomości: 126
Dot.: Zaczynam rezygnować...z bycia z nim

Ile macie lat?

Ile ogólnie jesteście razem?

Kiedy wzięliście ślub?

Czy zachowanie Tż jest krótkie i nagłe? W sensie, że jest możliwośc, że ma jakiś problem, zmartwienie chodzi rozdrażniony i dlatego źle się dzieje, a wcześniej źle Cię nie traktował?

Jak odpowiesz na te pytania to będzie nieco jaśniejszy ogląd sytuacji.

---------- Dopisano o 01:32 ---------- Poprzedni post napisano o 01:24 ----------

Cytat:
Napisane przez _guziczek Pokaż wiadomość
Stał się strasznym egoistą. Obraża się na mnie o coś co nie jest z mojej winy. I dopóki ja nie wyciągnę ręki, żeby było chociaż trochę normalnie to on sam tego nie zrobi.
Przytocz jakąś sytuację ewidentną. Może Ty to tak odbierasz, a on może to odebrac zupełnie inaczej. Mówiąc najprościej: oboje skupiacie się na sobie i każde myśli, że ma rację, gdy rację może miec albo on, albo Ty, albo leży po środku.

Cytat:
Możemy się do siebie nie odzywać nawet trzy tygodnie a jemu to nie przeszkadza. Nie przyjdzie do mnie i nie powie „porozmawiajmy”.
No cóż. To niepokojące. A po jakiej sytuacji się 3 tygodnie nie odzywał?

Cytat:
Jeżeli coś nie jest po jego myśli np. komoda stoi w pokoju ale on nie chce żeby tam stała bo nie lubi jak jest zawalone to kłóci się ze mną, że nie może nic zrobić po swojemu, tak żeby JEMU było wygodnie(tak było dzisiaj).
No widzisz, a Ty się kłócisz z nim żeby Tobie było wygodnie. On Ci podaje argument: nie lubię jak jest zawalone, a Ty: nie nie przesunę tej komody bo Ty tak sobie chcesz. No trochę tak jakby z czystej przekory robiąc mu na złośc, zamiast pójśc na kompromis: wiesz zależy mi, żeby ta komoda stała w tym pokoju, ustawmy ją razem w takim miejscu, które nam obojgu będzie odpowiadac.



Cytat:
Wcale o mnie nie zabiega, nie stara się….tak jakby naprawdę mu na mnie nie zależało. Czy myślicie, że mój mąż zabrał mnie kiedyś na spacer, że przyszedł do mnie i powiedział „kotku zabieram cię do kina/do parku”. Nie, nie zabrał. Powiedziałam mu kiedyś, tak delikatnie, że chciałabym żebyśmy czasami się przeszli, żeby zrobił dla mnie coś romantycznego. Wiecie co usłyszałam? Że nie będzie się do niczego zmuszał i nie będzie robił czegoś tylko dlatego że ja tak chcę. Wiecie, niedawno obchodziliśmy rocznicę ślubu…a wyglądała ona tak, że cały dzień się do siebie nie odzywaliśmy. A ja głupia miałam nadzieję, że on naprawdę mnie zaskoczy, że będzie pamiętał, że chociażby zabierze mnie na spacer, zrobi kolację, powie że kocha….nic więcej. Nawet sama szykowałam dla niego niespodziankę, pomyślałam że też chcę zrobić dla niego coś miłego w te dzień, naszykowałam wino, świeczki, kupiłam ekstra sexi gorset….niestety do tej pory go nie wykorzystałam. Skoro ja nie warta jestem żadnej niespodzianki, to dlaczego on miałby być?! I tak minęła nasza rocznica. Nie życzę takiej rocznicy nikomu..
Ok Twój mąż nie jest romantyczny, ale to nie musi oznaczac, że się nie stara. Źle, że na Ciebie fuknął, że nie będzie się zmuszał, ale pewnie wtedy też było to w kłótni powiedziane i tak zareagował. Obiektywnie patrząc: czy w jakiś inny sposób, na co dzień nie wiem drobiazgami Ci okazuje uczucie?

Co do rocznicy. Trochę go rozumiem, jak jestem pokłócona to nie najdzie mnie naraz super humor i wszystko super różowo. Pewnie dlatego wyszło jak wyszło.


Ogólnie nie twierdzę, może faktycznie on Cię źle traktuje. A może po prostu macie inne spojrzenie na związek, inne oczekiwania, inaczej pewne rzeczy okazujecie i się mijacie w tych oczekiwaniach. Oboje jesteście poirytowani i źli i stąd wieczne kłótnie, a można by było spokojnie siąśc i pogadac.
__________________
Jeżeli całujemy się do bólu - jest to słodycz, a gdy dusimy się w krótkim, gwałtownym pocałunku - ta sekundowa śmierć jest piękna ! ♥
sensitiv jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-10-10, 08:26   #3
CoMnieNieZabijeToUmocni
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2010-05
Wiadomości: 216
Dot.: Zaczynam rezygnować...z bycia z nim

Kochana..
Maz nigdy nie wzial Cie na spacer, nie przyszykowal niespodzianki, nie przyszedl I nie powiedzial'porozmawiajmy A jednak jest Twoim mezem.. To jak to? Przez tyle lat Ci to nie przeszkadzalo I teraz nagle chcesz, zeby byl inny? Takiego przeciez poznalas.. Nie padly slowa, ze sie zmienil.. Takiego Go zaakceptowalas I pokochalas..
Co do 3 tygodniowego focha.. No coz.. Sami do tego doprowadziliscie, ale podejrzewam ze mniejsze fochy sie zdarzaly od poczatku.. Moj byly tz tez stosowal takie metody 'karania' mnie.. Ciche dni..

A teraz do rzeczy.. Chcialabym Ci powiedziec, ze powinniscie porozmawiac, ale czy wy potraficie rozmawiac? Czy potraficie usiasc I rozmawiac nie tylko o sprawach codziennych ale o emocjach? Robiliscie to kiedys? I jak on reaguje jak mowisz 'porozmawiajmy' ucieka I zamyka sie w sobie czy nie macie z tym problemow?
CoMnieNieZabijeToUmocni jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-10-10, 11:16   #4
skazana_na_bluesa
.
 
Avatar skazana_na_bluesa
 
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: koniec świata
Wiadomości: 28 112
Dot.: Zaczynam rezygnować...z bycia z nim

Cytat:
Napisane przez _guziczek Pokaż wiadomość
Chciałabym usłyszeć od kogoś postronnego, co myśli o takiej sytuacji.


Rzecz dotyczy mnie i mojego tż. Wcale nie możemy się ostatnio dogadać. Nie mówię, że tak było zawsze ale ostatnio jest tylko źle. Stał się strasznym egoistą. Obraża się na mnie o coś co nie jest z mojej winy. I dopóki ja nie wyciągnę ręki, żeby było chociaż trochę normalnie to on sam tego nie zrobi. Możemy się do siebie nie odzywać nawet trzy tygodnie a jemu to nie przeszkadza. Nie przyjdzie do mnie i nie powie „porozmawiajmy”. Jeżeli coś nie jest po jego myśli np. komoda stoi w pokoju ale on nie chce żeby tam stała bo nie lubi jak jest zawalone to kłóci się ze mną, że nie może nic zrobić po swojemu, tak żeby JEMU było wygodnie(tak było dzisiaj).


Wcale o mnie nie zabiega, nie stara się….tak jakby naprawdę mu na mnie nie zależało. Czy myślicie, że mój mąż zabrał mnie kiedyś na spacer, że przyszedł do mnie i powiedział „kotku zabieram cię do kina/do parku”. Nie, nie zabrał. Powiedziałam mu kiedyś, tak delikatnie, że chciałabym żebyśmy czasami się przeszli, żeby zrobił dla mnie coś romantycznego. Wiecie co usłyszałam? Że nie będzie się do niczego zmuszał i nie będzie robił czegoś tylko dlatego że ja tak chcę. Wiecie, niedawno obchodziliśmy rocznicę ślubu…a wyglądała ona tak, że cały dzień się do siebie nie odzywaliśmy. A ja głupia miałam nadzieję, że on naprawdę mnie zaskoczy, że będzie pamiętał, że chociażby zabierze mnie na spacer, zrobi kolację, powie że kocha….nic więcej. Nawet sama szykowałam dla niego niespodziankę, pomyślałam że też chcę zrobić dla niego coś miłego w te dzień, naszykowałam wino, świeczki, kupiłam ekstra sexi gorset….niestety do tej pory go nie wykorzystałam. Skoro ja nie warta jestem żadnej niespodzianki, to dlaczego on miałby być?! I tak minęła nasza rocznica. Nie życzę takiej rocznicy nikomu..


Dzisiaj przyjechała teściowa. Przyjechała dowiedzieć się co jest nie tak. Dlaczego? dlatego że jej syn miał wczoraj zajechać, żeby pomóc teściowi napisać ważne pismo i nie przyjechał. I co? i oczywiście to jest moja wina. Bo "dlaczego ja nie pozwalam mu do nich przyjeżdżać?" Nie chodzi mi o to, żeby on tam nie jeździł, powiedziałam teściowej, że wkurza mnie że jak trzeba coś załatwić, to zawsze musi to robić mój mąż. Tylko jak ja chcę żeby mój mąż zrobił coś da mnie, to wtedy albo słyszę „zaraz” i tego nigdy nie zrobi albo jest zmęczony .Powiedziałam mojemu mężowi, że oni muszą zrozumieć, że my tworzymy już rodzinę (ja i on) i mamy swoje życie i oni powinni o tym wiedzieć i się do tego przyzwyczaić, że tż nie zawsze będzie na ich zawołanie. Aha i w ogóle to usłyszałam od teściowej, już po raz drugi, że mój mąż pracuje, zarabia a moim OBOWIĄZKIEM jest prasowanie mu koszul i dbanie o to żeby miał czyste ubranie, żeby miał co zjeść…Wiecie jak się poczułam….a on tego wszystkiego słuchał i nic. Skoro jego matka robi ze mnie popychadło, to on zaczyna mnie tak traktować.


Wiecie, czasami mam już tego wszystkiego dosyć i chciałabym od niego odejść, żeby mieć święty spokój. Niech każdy pójdzie w swoją stronę, bo takie małżeństwo to męka. Z drugiej strony, myślę sobie że nie można przekreślać tak tylu lat spędzonych razem. I pomimo tego, że on ostatnio tak mnie traktuje, naprawdę go kocham, kocham go jak nikogo na świecie. Naprawdę jeszcze jakiś czas temu był wspaniałym człowiekiem, był dla mnie bardzo miły, nie ironizował w rozmowie żeby mnie nie urazić, nie był taki uparty i tak zaborczy, naprawdę mogłam z nim porozmawiać o wszystkim i rozmowa nie kończyła się kłótnią, potrafił przytulić, pocieszyć. A teraz jak widzę jakiś problem i staram się porozmawiać, to słyszę tylko że „wymyślam” „wydaje mi się” „przesadzam”.


Naprawdę chciałabym żeby to on też czasami przychodził do mnie i powiedział „porozmawiajmy” „nie kłóćmy się „ „chcę żeby było dobrze”, żeby zrobił coś dla naszego dobra, żeby było nam razem lepiej, łatwiej….


Dzisiaj jestem rozerwana na połowę….część mnie naprawdę chce od niego odejść a część mnie mówi mi żeby zostać. Tylko że kiedy zostanę, w pewnym sensie zgodzę się na to żeby tkwić w takim związku…


Przepraszam, że tak się rozpisałam, ale musiałam to z siebie wydusić. I dziękuję tym, którzy wytrwali w czytaniu do końca. Może ktoś z was pomoże mi spojrzeć na tą sytuację z optymizmem…albo przetrze mi oczy?
gieneralnie podpisuje sie pod tym, co napisala sensitiv. napisz cos wiecej, odpowiedz na te pytania, bedzie latwiej cos doradzic. wydaje mi sie, ze powinniscie szerze porozmawiac. powinnas sobie wypisac wszystkie zastrzezenia, posadzic meza i po kolei o wszystkim porozmawiac
skazana_na_bluesa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-10-10, 11:20   #5
klempaa
Zakorzenienie
 
Avatar klempaa
 
Zarejestrowany: 2008-10
Lokalizacja: z kupy gruzu
Wiadomości: 18 377
Dot.: Zaczynam rezygnować...z bycia z nim

Cytat:
Napisane przez _guziczek Pokaż wiadomość
Chciałabym usłyszeć od kogoś postronnego, co myśli o takiej sytuacji.


Rzecz dotyczy mnie i mojego tż. Wcale nie możemy się ostatnio dogadać. Nie mówię, że tak było zawsze ale ostatnio jest tylko źle. Stał się strasznym egoistą. Obraża się na mnie o coś co nie jest z mojej winy. I dopóki ja nie wyciągnę ręki, żeby było chociaż trochę normalnie to on sam tego nie zrobi. Możemy się do siebie nie odzywać nawet trzy tygodnie a jemu to nie przeszkadza. Nie przyjdzie do mnie i nie powie „porozmawiajmy”. Jeżeli coś nie jest po jego myśli np. komoda stoi w pokoju ale on nie chce żeby tam stała bo nie lubi jak jest zawalone to kłóci się ze mną, że nie może nic zrobić po swojemu, tak żeby JEMU było wygodnie(tak było dzisiaj).


Wcale o mnie nie zabiega, nie stara się….tak jakby naprawdę mu na mnie nie zależało. Czy myślicie, że mój mąż zabrał mnie kiedyś na spacer, że przyszedł do mnie i powiedział „kotku zabieram cię do kina/do parku”. Nie, nie zabrał. Powiedziałam mu kiedyś, tak delikatnie, że chciałabym żebyśmy czasami się przeszli, żeby zrobił dla mnie coś romantycznego. Wiecie co usłyszałam? Że nie będzie się do niczego zmuszał i nie będzie robił czegoś tylko dlatego że ja tak chcę. Wiecie, niedawno obchodziliśmy rocznicę ślubu…a wyglądała ona tak, że cały dzień się do siebie nie odzywaliśmy. A ja głupia miałam nadzieję, że on naprawdę mnie zaskoczy, że będzie pamiętał, że chociażby zabierze mnie na spacer, zrobi kolację, powie że kocha….nic więcej. Nawet sama szykowałam dla niego niespodziankę, pomyślałam że też chcę zrobić dla niego coś miłego w te dzień, naszykowałam wino, świeczki, kupiłam ekstra sexi gorset….niestety do tej pory go nie wykorzystałam. Skoro ja nie warta jestem żadnej niespodzianki, to dlaczego on miałby być?! I tak minęła nasza rocznica. Nie życzę takiej rocznicy nikomu..


Dzisiaj przyjechała teściowa. Przyjechała dowiedzieć się co jest nie tak. Dlaczego? dlatego że jej syn miał wczoraj zajechać, żeby pomóc teściowi napisać ważne pismo i nie przyjechał. I co? i oczywiście to jest moja wina. Bo "dlaczego ja nie pozwalam mu do nich przyjeżdżać?" Nie chodzi mi o to, żeby on tam nie jeździł, powiedziałam teściowej, że wkurza mnie że jak trzeba coś załatwić, to zawsze musi to robić mój mąż. Tylko jak ja chcę żeby mój mąż zrobił coś da mnie, to wtedy albo słyszę „zaraz” i tego nigdy nie zrobi albo jest zmęczony .Powiedziałam mojemu mężowi, że oni muszą zrozumieć, że my tworzymy już rodzinę (ja i on) i mamy swoje życie i oni powinni o tym wiedzieć i się do tego przyzwyczaić, że tż nie zawsze będzie na ich zawołanie. Aha i w ogóle to usłyszałam od teściowej, już po raz drugi, że mój mąż pracuje, zarabia a moim OBOWIĄZKIEM jest prasowanie mu koszul i dbanie o to żeby miał czyste ubranie, żeby miał co zjeść…Wiecie jak się poczułam….a on tego wszystkiego słuchał i nic. Skoro jego matka robi ze mnie popychadło, to on zaczyna mnie tak traktować.


Wiecie, czasami mam już tego wszystkiego dosyć i chciałabym od niego odejść, żeby mieć święty spokój. Niech każdy pójdzie w swoją stronę, bo takie małżeństwo to męka. Z drugiej strony, myślę sobie że nie można przekreślać tak tylu lat spędzonych razem. I pomimo tego, że on ostatnio tak mnie traktuje, naprawdę go kocham, kocham go jak nikogo na świecie. Naprawdę jeszcze jakiś czas temu był wspaniałym człowiekiem, był dla mnie bardzo miły, nie ironizował w rozmowie żeby mnie nie urazić, nie był taki uparty i tak zaborczy, naprawdę mogłam z nim porozmawiać o wszystkim i rozmowa nie kończyła się kłótnią, potrafił przytulić, pocieszyć. A teraz jak widzę jakiś problem i staram się porozmawiać, to słyszę tylko że „wymyślam” „wydaje mi się” „przesadzam”.


Naprawdę chciałabym żeby to on też czasami przychodził do mnie i powiedział „porozmawiajmy” „nie kłóćmy się „ „chcę żeby było dobrze”, żeby zrobił coś dla naszego dobra, żeby było nam razem lepiej, łatwiej….


Dzisiaj jestem rozerwana na połowę….część mnie naprawdę chce od niego odejść a część mnie mówi mi żeby zostać. Tylko że kiedy zostanę, w pewnym sensie zgodzę się na to żeby tkwić w takim związku…


Przepraszam, że tak się rozpisałam, ale musiałam to z siebie wydusić. I dziękuję tym, którzy wytrwali w czytaniu do końca. Może ktoś z was pomoże mi spojrzeć na tą sytuację z optymizmem…albo przetrze mi oczy?

Jeśli chcecie to naprawić, to ja tu widzę tylko jedno wyjście: musicie zacząć rozmawiać. Szczerze i konkretnie. Możliwe, że z pomocą psychologa.
__________________
Źle czy dobrze, okaże się później. Ale trzeba działać, śmiało chwytać życie za grzywę.
Żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania.
Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się.


Śledź też pies! - blogujemy


klempaa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-10-10, 19:55   #6
_guziczek
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2007-08
Lokalizacja: z daleka:)
Wiadomości: 47
Dot.: Zaczynam rezygnować...z bycia z nim

sensitiv mamy po 25 lat, jesteśmy razem ponad siedem lat a małżeństwem jesteśmy od roku. A z tym zachowaniem tż, to było tak że stopniowo przestawał się starać. Starać w sensie, że coraz bardziej zaczynał widzieć tylko swoje potrzeby, co przedkładało się na inne rzeczy.
Tż jakiś czas temu zmienił pracę, wiem (bo sam mi o tym mówił) że jest zestresowany, dlatego że nowe obowiązki, nowy szef....I rzeczywiście od jakiegoś czasu jest bardzo rozdrażniony,kiedyś naprawdę był bardzo wyrozumiały, cierpliwy a teraz byle co potrafi go zdenerwować, a jak coś go zdenerwuje to potem to olewa. Nigdy wcześniej mnie tak nie traktował, tak jak już chyba wcześniej napisałam, bym naprawdę cudownym partnerem. Było tak, że się pokłóciliśmy, wiadomo ale nigdy aż tak, żeby nie móc się dogadać.
Ostatnio po weselu w rodzinie nie odzywał się do mnie przez dwa tygodnie, nie pozwolił się dotykać, przysuwać do siebie kiedy spaliśmy, z początku nie wiedziałam dlaczego.Później domyśliłam się, że to może być dlatego, że na weselu jak tańczyliśmy w kółku, jakiś pijany facet złapał mnie za tyłek. I po dwóch tygodniach wyciągnęłam to od niego dlaczego się do mnie nie odzywał. Chociaż nie byłam niczemu winna, potraktował mnie w ten sposób i jeszcze musiałam go prosić żeby się do mnie odezwał.
A z tą komodą to nie robię mu na złość, tylko nie mogę zrozumieć dlaczego ta komoda mu przeszkadza. I on nie chce jej przestawić, on chce ją całkiem z tamtąd wyrzucić. Nie możemy jej przesunąć, tylko musi zniknąć, bo jemu przeszkadza.
To że powiedział, że nie będzie się zmuszał nie było powiedziane w złości. Zależy kto co rozumie przez drobiazgi. Kiedyś bardzo okazywał mi, że mu na mnie zależy...całował gdy np. stałam przy kuchni, otwierał drzwi od samochodu, chwalił że coś pysznego ugotowałam, robił sam kolację, przychodził do mnie ot tak żeby mnie przytulić i powiedzieć że bardzo mnie kocha...a od jakiegoś czasu nie ma już tego.
A co do rocznicy, to przecież takie rzeczy planuje się trochę wcześniej...widocznie nie miał nic zaplanowane
sensitiv uwierz, że bardzo chciałabym usiąść i porozmawiać, na spokojnie,bez złości, bez wyrzutów, bez oskarżania.....
CoMnieNieZabijeToUmocni Od kiedy jest moim mężem nie wziął mnie na spacer. Kiedyś jeszcze jak byliśmy narzeczeństwem czasami gdzieś wyszliśmy, ale rzadko. Raczej było to przejście się na przystanek. Przeciwnie, przeszkadzało mi to, że nawet na spacery nie wychodzimy, mówiłam mu o tym ale zawsze mówił, że albo mu się nie chce albo jest zimno, za gorąco...albo w końcu że nie będzie robił czegoś tylko dlatego że ja tak chcę.
Rozmowa to to czego bardzo potrzebuję,chciałabym żeby rozmawiał ze mną o tym co mu się nie podoba, żebym mówił od razu kiedy jest coś nie tak...ale nie tylko o uczuciach, również o tym jak mu minął dzień....Zawsze mówi mi, że on nie potrafi rozmawiać o "pierdołach". Ale uczucia to chyba nie są pierdoły? Bo kiedy się o nich nie rozmawia to wszystko się kumuluje i potem wychodzą takie złe sytuacje. Chciałabym żeby i on wykazał trochę zainteresowania, żeby przydzedł do mnie i powiedział "porozmawiajmy".
klempa Ostatnio mówiłam tż, że jeżeli dalej tak będzie to chcę żebyśmy poszli do psychologa.....on zaśmiał się. Odpowiedziałam mu tylko, że mówię poważnie i tak się skończyło.

Dziewczyny zapomniałam jeszcze zapytać co myślicie o tej sytuacji z teściową? Czy uważacie że to dobrze, że tak się wtrąca i opowiada się po jednej ze stron w tym sporze?
__________________
...nawet twój głos, nawet twoje ciało nie pomoże, gdy zgubi cię noc
wszystko to nic, wszystko za mało, najważniejsze, by był przy tob
ie ktoś...

Edytowane przez _guziczek
Czas edycji: 2010-10-10 o 19:59 Powód: zapomniałam dopicać jeszcze jedno zdanie
_guziczek jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-10-10, 20:04   #7
Merys
Zakorzenienie
 
Avatar Merys
 
Zarejestrowany: 2009-09
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 7 289
Dot.: Zaczynam rezygnować...z bycia z nim

Zamiast mowic zacznij dzialac, skoro do niego slowa nie docieraja, to niech poczuje ze moze cos stracic.
Merys jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2010-10-10, 20:07   #8
_guziczek
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2007-08
Lokalizacja: z daleka:)
Wiadomości: 47
Dot.: Zaczynam rezygnować...z bycia z nim

Cytat:
Napisane przez Merys Pokaż wiadomość
Zamiast mowic zacznij dzialac, skoro do niego slowa nie docieraja, to niech poczuje ze moze cos stracic.
Tylko co mam zrobić? Mam wrażenie, że on jest pewny tego że nie może mnie stracić...
__________________
...nawet twój głos, nawet twoje ciało nie pomoże, gdy zgubi cię noc
wszystko to nic, wszystko za mało, najważniejsze, by był przy tob
ie ktoś...
_guziczek jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-10-10, 20:15   #9
Merys
Zakorzenienie
 
Avatar Merys
 
Zarejestrowany: 2009-09
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 7 289
Dot.: Zaczynam rezygnować...z bycia z nim

Wyprowadz sie z domu, zostaw mu kartke i napisz na niej "dalam Ci cala siebie, a Ty tym zgardziles, czas zebym zaczela myslec o sobie".
Nie odbieraj telefonu, nie rozmawiaj z nim, niech pobedzie sam, przemysli wszystko, to bedzie dobra lekcja dla niego.
Kiedy sie spotkacie wygladaj olsniewajaca (bez worow pod oczami) on musi zobaczyc ze poradzisz sobie bez niego, ze jestes niezalezna.
Merys jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-10-10, 20:28   #10
Rekiss
Raczkowanie
 
Avatar Rekiss
 
Zarejestrowany: 2010-10
Lokalizacja: Gdynia
Wiadomości: 114
Dot.: Zaczynam rezygnować...z bycia z nim

Merys masz rację, lecz zastanawiam się czy problem nie leży gdzieś indziej. Często faceci jak mają jakiś problem to zamykają się w sobie i nie chcą z nikim gadać, a jak my kobiety zapytamy się o co chodzi to się wkurzają:/ to mega dziecinne wiem ale może mężczyzna twórczyni tego wątku przechodzi jakieś problemy, które przekładają się na życie małżeńskie ?
Rekiss jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-10-10, 20:34   #11
Merys
Zakorzenienie
 
Avatar Merys
 
Zarejestrowany: 2009-09
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 7 289
Dot.: Zaczynam rezygnować...z bycia z nim

Z tego co napisala autorka wnioskuje ze on przestal sie starac, bo jest pewny swego. I nie sadze ze jego zachowanie jest spowodowane problemami. Tlumaczenie faceta niczego nie zmieni. Autorka chciala isc do psychologa, a on wysmial ja. Jesli nie zacznie dzialac, to w jej zwiazku nic sie nie zmieni, ba moze byc jeszcze gorzej.
Merys jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2010-10-10, 23:35   #12
jejTZ_guziczek
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2010-10
Wiadomości: 14
Dot.: Zaczynam rezygnować...z bycia z nim

cześć dziewczyny, po nicku chyba domyślacie się kim mogę być.
nie wiem czy to rzadkość czy nie, na wizażu, bo nie czytam waszego forum.
na samym początku o psychologu. nie widzę potrzeby, żeby problemy wywlekać na zewnątrz, jak można je rozwiązać samemu. wyjątkiem będzie ten post, ale to nie ja zacząłem go pisać....
od razu mówię, że pewnie się rozpiszę ku przekorze słów autorki postu "nie lubię gadać o ...uczuciach". tym paniom, które nie chcą czytać całości polecam przeskoczenie na koniec, gdzie opisany zostanie cały smaczek, tego, dlaczego jest tak jak jest "dlaczego się nie odzywam 3tyg.". oczywiście, zalecanym jest przeczytanie całości.

będę cytował manipulacje "bądźciepomojejstronieiut wierdźciemniewtymcomyślę" , bo tak będzie szybciej.
mam na imię jarek i mam 26 lat, a nie jak wspomniała moja żona "mamy po 25"
"Obraża się na mnie o coś co nie jest z mojej winy", już za chwilę dowiecie się o co się "obraziłem".
"I dopóki ja nie wyciągnę ręki, żeby było chociaż trochę normalnie to on sam tego nie zrobi.", tak, tylko że ja się kłócimy i ja chcę na gorąco pogadać, o co jej chodzi i siedzę przy niej 15min i mówię, męczę "pogadajmy, no ale chyba możesz się do mnie odezwać", to moja ukochana milczy. a potem to ja jestem ten co nie chcę rozmawiać.

"Możemy się do siebie nie odzywać nawet trzy tygodnie a jemu to nie przeszkadza." nie prawda że 3 tygodnie bo dzisiaj, a właściwie w niedzielę po 24 minie 2 tygodnie - dlaczego, dowiecie się za chwilę. i owszem, przeszkadza mi to, tęsknię bardzo za jej bliskością ale ...

"Nie przyjdzie do mnie i nie powie „porozmawiajmy”" pozostawię bez komentarza.

"Jeżeli coś nie jest po jego myśli np. komoda stoi w pokoju ale on nie chce żeby tam stała bo nie lubi jak jest zawalone to kłóci się ze mną, że nie może nic zrobić po swojemu, tak żeby JEMU było wygodnie(tak było dzisiaj)."
ok, więc sprawa z komodą wygląda tak (sorry, że się rozpiszę ale gdzieś muszę opowiedzieć co i jak):
przeprowadziliśmy się od moich rodziców - u których zamieszkaliśmy zaraz po ślubie, bo dojazd do pracy zajmował mi 5-6min i kosztowało mnie to 50-60zł - tak ustaliliśmy. teraz mieszkamy u jej rodziców, gdzie dojazd do pracy zabiera mi 35min i kosztuje mnie ok 600zł miesięcznie więcej. przeprowadziliśmy się bo ... "bo tutaj już mieszkamy rok, i teraz możemy rok pomieszkać w op... (u moich rodziców); rzucam argument o pracy, na co słyszę - chyba wolisz wydać 200zł żebym była zadowolona (200zł na dojazd do pracy - bo przecież jej siostry mąż dojeżdża tyle samo kilometrów i jest OK). zmieniłem pracę, żeby więcej zarabiać, zarabiałem 1300zł, teraz pomimo, że zarabiam więcej - 1800zł - to zarabiam tyle samo, a pracuję o wiele ciężej. nowa praca, puki jeszcze jestem "świeży" w temacie, bardzo mnie stresuje. nie jestem księgowym ale wstawiam faktury na ~650tys miesięcznie - co nie jest łatwe, bo zebranie danych do tych faktur trwa cały i co miesiąc to się powtarza. teraz - od jakiegoś miesiąca - przygotowuję kontrakty, na ok 6mln zł, i robię to pierwszy raz. odpowiedzialność jest bardzo duża, bo od tego zależy praca bardzo wielu osób. przez to, pracuję codziennie po 14-15h. fakt, nie jest to rycie w ziemi, które męczy fizycznie, ale jest to praca umysłowa, która bardzo stresuje.
warto dodać, że moja ukochana nie pracuje i że przez rok małżeństwa, wstała razem ze mną tylko po to, żeby mi zrobić śniadanie albo kanapkę do pracy może ze 3-4razy, no ale jak to ona argumentuje "po co mam wstawać rano, kanapkę przecież mogę ci zrobić wieczorem", ta, wieczorem - już się najadłem nie raz tą kanapą zrobioną wieczorem. teściowa robi mi kanapki, albo teściu - wiadomo kiedy teściu, bo bułka smakuję wodą kolońską - tu fajnie, bo teście są ok.
to wspomniane "rano", to w jej przypadku godzina 10 :/. no ale dobra, niech sobie śpi, to że ja wstaję po 6 to nie znaczy że i ona musi dla mojego widzimisie.
...praca, tak tylko sobie powiem, bo nikomu tego nie mówię to .... w jej przypadku, poszukiwanie pracy sprowadza się do sprawdzenia ze 2x w tygodni ofert na popularnych portalach z ofertami pracy oraz sprawdzenie ofert na stronie pup. ostatnio miała tel. z pup żeby zgłosić się gdzieśtam na rozmowę o pracę, ale oczywiście zamiast starać się, żeby przyjęli ją bez odpowiednich kwalifikacji to przytaknęła, że "ok, ja powiem że nie mam kwalifikacji a wy zadzwonicie do pup że mnie nie chcecie". podobnie było kiedy burmistrz miasta pewnego powiedział jej, że jeżeli prześle mu na maila swoje CV to w ciągu 2 tyg załatwi jej jakąś pracę. nepotyzm - no cóż - nie ma łatwo dzisiaj, ale zgadnijcie ile wysyła się CV, bo w jej przypadku jest to jakieś 3msc i wciąż się wysyła. no ale, jak się nie chce przeprowadzić od mamy 60km dalej to i się nie będzie dawało innym pracować - bo ja też chciałem tam, razem z nią znaleźć nową - o wiele lepiej płatną - pracę.
a wracając do komody, jak już wspomniałem, przeprowadziliśmy się do jej rodziców. urządzamy sobie strych, który jak to strych, był bardzo zagracony. ustaliliśmy na samym początku, że wyrzucamy wszystko co się da. większość starych mebli rozebrałem na części i poszły do pieca, została ta komoda, która notabene nie otwiera się bo nie ma prowadnic w szufladach. ale to nic - na siłę wszystko można. jako że jestem minimalistą to nie lubię jak każda ściana i każdy wolny kąt oblepiona jest szafami i innymi pierdołami a na środku pokoju jest plac, że można by parkiet do tańczenia ułożyć. wystarczy postawić parę niezbędnych albo przydatnych rzeczy i basta. ale nie, komoda musi stać bo w środku z 5 dużych szuflad używane jest 1,5 szuflady gdzie w jednej są przeterminowane bombonierki, pudełko z dokumentami i pudełko dlugopisów. mówię do żony, ok, bombonierki zjeść, rozdać a które przeterminowane wyrzucić na co padła odpowiedź "dać ci jedną, będziesz jadł ?!!". no to ok, mówię że bombonierki i pudełko z dokumentami schowam do "swojej części szafy" a pudełko (po butach) z dlugopisami schowa do swojej części - to nie, bo ona w szafie chce mieć tylko ciuchy, no dobra, tylko że ma tych szaf 1.5, jeden słupek z półkami i 2 komody i jeszcze mało.
....
po chwili wymieniania argumentów cisza, po czym słyszę:
"wiesz co... wypierdalaj, nie chcę cię już więcej widzieć! ****a głuchy jesteś, wypierdalaj ale już!". od ostatniej podobnej argumentacji, postanowiłem zachować spokój, co wcale nie jest trudne, jak się przez takie sytuacje garściami żre proszki na uspokojenie.
po chwili słyszę "spakować cię czy sam się spakujesz, a może jeszcze zanieść ci torby do samochodu ?!, wypierdalaj ...!!" i widzę jak moje ciuchu wyfruwają z szafy.... normalnie jak na filmie :/.
aż strach pomyśleć co by było gdybym chciał wynieść ławę, albo jeden z foteli, którego nikt nie używa. strach się bać :/

"Wcale o mnie nie zabiega, nie stara się….tak jakby naprawdę mu na mnie nie zależało. "
tłumaczyłem jej tyle razy, że ostatnio praca bardzo mnie stresuje i męczy. a tak swoją drogą, ciekawe czy wam by się nie znudziło okazywanie uczuć i w zamian dostawanie NIC. bo kiedy ona się krząta i coś robi, a ją przytulam i mówię że ją kocham to słyszę tylko "wiem miśku". aż mnie skręca jak gdzieś jesteśmy i widzę jak inne dziewczyny przytulają się do swoich chłopaków / mężów, całują, głaskają, DOTYKAJĄ, a moja stoi jak kołek, i gdybym ja jej nie objął w pasie albo nie trzymał za rękę to jak by ktoś obcy popatrzył to pomyślał by, że tak tylko przypadkiem obok siebie stoją - przykre, no ale cóż, nie chcę mi się już jej więcej razy tego mówić.

"Czy myślicie, że mój mąż zabrał mnie kiedyś na spacer, że przyszedł do mnie i powiedział „kotku zabieram cię do kina/do parku”. Nie, nie zabrał. Powiedziałam mu kiedyś, tak delikatnie, że chciałabym żebyśmy czasami się przeszli, żeby zrobił dla mnie coś romantycznego.Wiecie co usłyszałam? Że nie będzie się do niczego zmuszał i nie będzie robił czegoś tylko dlatego że ja tak chcę."
yhy, ja nie chcę, a jak chciałem raz czy dwa to usłyszałem "nie chce mi się". no to ok, nie to nie. fakt, lubię sobie posiedzieć w domu, jestem pragmatkiem, myślę sam za siebie - no i ? że niby "pstryk" i mam robić jak mi zatańczą, albo tak jak robią wszyscy inni?! oo nie, to że inni palą fajki to znaczy że ja też muszę ?

"Wiecie, niedawno obchodziliśmy rocznicę ślubu…a wyglądała ona tak, że cały dzień się do siebie nie odzywaliśmy. A ja głupia miałam nadzieję, że on naprawdę mnie zaskoczy, że będzie pamiętał, że chociażby zabierze mnie na spacer, zrobi kolację, powie że kocha….nic więcej. "
tutaj pojawia się czas wspomnianych wcześniej kontraktów, gdzie pracowałem do bardzo późna, i wiecie co, miałem przygotowana niespodziankę, kolację, ale musiałem ją odwołać. nie ważne że długo pracuję - ważne że nie było niespodzianki (jaka to niespodzianka jak się jej domaga, i pod groźbą obrażenia się trzeba powiedzieć co się kombinuje)

"Dzisiaj przyjechała teściowa. Przyjechała dowiedzieć się co jest nie tak."
ha, to dobre. jak mieszkaliśmy u moich rodziców, to piątek wieczór/sobota rano, co tydzień - chyba że coś wypadło - byliśmy u jej rodziców. teraz, odkąd się przeprowadziliśmy, czyli jakieś 1.5msc ani razu nie wspomniała sama z siebie, że chce pojechać do teściów i ich odwiedzić. ja, jako, że mam ich po drodze do pracy to czasami zajadę na "5min", bo na dłużej nie można bo będzie podejrzewała że gdzieś byłe. szczytem szczytów było, kiedy moja ukochana pochwaliła mnie - pogłaskała po głowie i powiedziała ... - pewnego razu, że nie zajechałem do domu tylko "... brawo misiu ... od razu po pracy przyjechałem do domu" (czyli do niej)." fajnie, być chwalonym za to że się rodziców nie odwiedza.

"Dlaczego? dlatego że jej syn miał wczoraj zajechać, żeby pomóc teściowi napisać ważne pismo i nie przyjechał"
tak, miałem pomóc tacie napisać ważne pismo, które musiało mieć pieczęć pocztową najpóźniej z datą soboty - a miałem zajechać w piątek. a dlaczego nie wolno mi było zajechać i pomóc ? bo "wszystkie sprawy rodziców załatwiam ja", tak, wszystkie sprawy przez półtora miesiąca sprowadziły się do kupienia mamie śmietanki do kawy w biedronce :/.

" Nie chodzi mi o to, żeby on tam nie jeździł, powiedziałam teściowej, że wkurza mnie że jak trzeba coś załatwić, to zawsze musi to robić mój mąż. Tylko jak ja chcę żeby mój mąż zrobił coś da mnie, to wtedy albo słyszę „zaraz” i tego nigdy nie zrobi albo jest zmęczony"
tak, szczera prawda, tylko że to o co prosi mnie żona to są rzeczy które nie pilą tak bardzo. wiem że tutaj będzie wiecznie chodziło jej o to że "nie chce mi się" przykręcić listew przy suficie. nie ważne że jak ich nie przykręcę to i tak się nic nie stanie bo cały pokój jest w rozpierdusze, ważne że nie chcę zrobić tego co ona w tej chwili chce, już NATYCHMIAST! bo jak nie to seksu nie będzie prze 2 tyg. dobra, i tak już się od tego odzwyczaiłem. fajnie jest mieć taką kartę przetargową na faceta - nieprawdaż ?


" .Powiedziałam mojemu mężowi, że oni muszą zrozumieć, że my tworzymy już rodzinę (ja i on) i mamy swoje życie i oni powinni o tym wiedzieć i się do tego przyzwyczaić, że tż nie zawsze będzie na ich zawołanie."
tak, tylko że jak teściowa mówi, jedziemy zrywać jabłka do sadu to żona cyku pyk i już jest w samochodzie. jak ja słyszę "jarek, zobaczyłbyś czy garaż zamknięty", to odstawiam czajnik na kuchenkę i idę sprawdzić.

"Aha i w ogóle to usłyszałam od teściowej, już po raz drugi, że mój mąż pracuje, zarabia a moim OBOWIĄZKIEM jest prasowanie mu koszul i dbanie o to żeby miał czyste ubranie, żeby miał co zjeść…Wiecie jak się poczułam….a on tego wszystkiego słuchał i nic. Skoro jego matka robi ze mnie popychadło, to on zaczyna mnie tak traktować. "
po pierwsze powiedziałem mamie żeby nie przesadzała, bo wcale tak nie jest.
po drugie, jak się śpi do 10, o 11 doprowadzi się do porządku i zje się śniadanie przed tv do 12, potem zabiera się za robienie obiadu, żeby rodzicie, przy okazji i ja, mogli ciepłe zjeść jak wrócą z pracy i o 16 po zrobieniu drobnych rzeczy jest się "zmęczonym" "bo przecież ty siedzisz przy komputerze przez 12h, to nie jesteś zmęczony" to ... no przepraszam ale jak się swoje i rodziców ciuchy zdejmuje z suszarki i składa to chyba moje też można ? czy mogą leżeć na kupce aż sam sobie uprasuję?

"Wiecie, czasami mam już tego wszystkiego dosyć i chciałabym od niego odejść, żeby mieć święty spokój."
tu się zgadzam, bo ile by się qwa nie starać tak i tak znajdzie się jakaś pierdoła o którą można zrobić awanturę

"Naprawdę jeszcze jakiś czas temu był wspaniałym człowiekiem, był dla mnie bardzo miły, nie ironizował w rozmowie żeby mnie nie urazić, nie był taki uparty i tak zaborczy, naprawdę mogłam z nim porozmawiać o wszystkim i rozmowa nie kończyła się kłótnią, potrafił przytulić, pocieszyć. A teraz jak widzę jakiś problem i staram się porozmawiać, to słyszę tylko że „wymyślam” „wydaje mi się” „przesadzam”."
ok, "ironizuję", wystarczy się się odezwę, albo podam jakiś argument, coś co ona zrobiła i to już jest ironizowanie - czepianie się, łapanie za słówka. jak się siedzi w domu i ma się kupę czasu na przemyślenia i ogląda się janinę drzazgę na tvn, to się potem rozdrabnia normalne rzeczy do poziomu o których istnieniu regularny, praktycznie myślący facet nie ma pojęcia.

no i na koniec zostawiłem smaczek, o który "obraziłem się na 3 - chociaż faktycznie na 2 - tyg.". sytuacja wyglądała tak:
pojechaliśmy do jej rodziny na wesele. wesele zajefajne, fajnie się bawiliśmy, nawet chciałem trochę tańczyć - wiecie - facet = kołek, woli posiedzieć, więc każdy pląs facet traktuje jakby osiągnął jakiś szczyt... wszystko była fajnie do momentu kiedy usłyszałem że "oglądam się za innymi", tylko że moja partnerka bardzo dobrze o tym wie, że jestem "obserwatorem" i widzę dosłownie wszystko, nie patrzę tylko na kobiety, ale i na facetów, co jest na stole, co się dzieje, kto jak tańczy, etc. po prostu, tak jak lubię słuchać, lubię patrzeć, obserwować, i nie ma w tym absolutnie żadnych podtekstów. tak samo jest jak jadę samochodem, lubię widzieć co się dzieje wszędzie na około, dla tego cały czas spogląda w lusterka... ale wszytko jest ok, puki jedziemy po zadupiach, ale jak już patrzę w lusterka "na mieście" to znaczy że "się oglądam za dziewczynami. jak już na nie patrzę, to przyglądam się jak są ubrane, jak się zachowują, a nie tylko po to żeby się gapić jak bezmózgi rozpłodnik z niepohamowaną chucią.
cdn, bo wizaż nie pozwala na takie długie posty ....
jejTZ_guziczek jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-10-10, 23:35   #13
jejTZ_guziczek
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2010-10
Wiadomości: 14
Dot.: Zaczynam rezygnować...z bycia z nim

dalszy ciąg....

... no, i jak już usłyszałem że się oglądam, to oczywiście był foch i się do mnie nie odzywała, jak i ja się przestałem odzywać, to usłyszałem ze łzami w oczach że dziękuje za to że nie czuje się już atrakcyjna.
dobra, słuchajcie teraz. godzina po oczepinach, ja siedzę sobie grzecznie przy stole, z głową w parkiet, żeby nie było że się oglądam, ale co chwila spoglądam na swoją żonę co robi. ona sobie tańczy z jakimś facetem. ok, jestem na nią zły, to niech sobie robi co chce. nie ważne, że sukienkę miała z cyckami na wierzchu, i że już w domu mnie szlag trafiał jak to widziałem to sobie tańczy teraz z obcym facetem. tańczy sobie tańczy, nagle widzę jak gościu łapie ją za tyłek - MÓJ TYŁECZEK -, po czym robi przysiad i od kostek po nogach jedzie jej do rękami pod sukienkę.
o rzesz ku... wa sobie myślę. przypału szkoda robić, bo cała rodzina w jednym miejscu. więc obserwuję dalej, jak mojej ukochanej żonie się to spodobało, i jak gdyby nic się nie stało dalej się z nim bawi .... cały czas to mam przed oczami, a jak to widzę, to aż mnie cholera bierze i mi ciśnienie skacze. potrafiłbym zrozumieć, gdyby skończyła zabawę, i usiadła przy mnie. ale ona dalej się bawiła ....
teraz już wiecie czemu nie pozwalam się dotknąć, przysunąć, przytulić ? bo jak się do niej zbliżam, to widzę te ręce i radość....
a jak już przyszło do rozmowy, "o co mi chodzi", to zabawne, bo pierwszą rzeczą jaką powiedziała było właśnie to że ktoś ją "macną po tyłku".

"sensitiv uwierz, że bardzo chciałabym usiąść i porozmawiać, na spokojnie,bez złości, bez wyrzutów, bez oskarżania....."
tak, spokojnie i bez złości, tylko, że jak ma się huśtawki nastrojów i w jednej chwili "chwali się mnie" że ładnie poodkurzałem a za 10min karze mi się wypierdalać z domu to już ja widzę jak spokojna byłaby to rozmowa.... no ale jak jestem"chamem, wieśniakiem i prostakiem" to o czym tu ze mną rozmawiać, elokwencją nie grzeszę.
jejTZ_guziczek jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-10-10, 23:51   #14
sensitiv
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2010-10
Wiadomości: 126
Dot.: Zaczynam rezygnować...z bycia z nim

Czyli dobrze czułam, że coś mi tutaj śmierdzi... Bo coś śmierdziało, tak po prostu.

Szczerze człowieku? Żona leń patentowy, wiecznie naburmuszona i niezadowolona, zmęczona po zrobieniu obiadu, dająca się macac obcemu facetowi i zmieniająca miejsce zamieszkania "bo rok mieszkaliśmy tutaj" MIMO, że jest to totalnie nieopłacalne pod względem ekonomicznym (tak na marginesie najlepiej by było mieszkac osobno).

Ja bym sie rozwiodła. I mówię to całkiem poważnie. Bo ileż można.
__________________
Jeżeli całujemy się do bólu - jest to słodycz, a gdy dusimy się w krótkim, gwałtownym pocałunku - ta sekundowa śmierć jest piękna ! ♥
sensitiv jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-10-11, 00:08   #15
rybkie
Rozeznanie
 
Avatar rybkie
 
Zarejestrowany: 2007-09
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 969
Dot.: Zaczynam rezygnować...z bycia z nim

Cytat:
Napisane przez jejTZ_guziczek Pokaż wiadomość
cześć dziewczyny, po nicku chyba domyślacie się kim mogę być.
nie wiem czy to rzadkość czy nie, na wizażu, bo nie czytam waszego forum.
na samym początku o psychologu. nie widzę potrzeby, żeby problemy wywlekać na zewnątrz, jak można je rozwiązać samemu. wyjątkiem będzie ten post, ale to nie ja zacząłem go pisać....
od razu mówię, że pewnie się rozpiszę ku przekorze słów autorki postu "nie lubię gadać o ...uczuciach". tym paniom, które nie chcą czytać całości polecam przeskoczenie na koniec, gdzie opisany zostanie cały smaczek, tego, dlaczego jest tak jak jest "dlaczego się nie odzywam 3tyg.". oczywiście, zalecanym jest przeczytanie całości.

będę cytował manipulacje "bądźciepomojejstronieiut wierdźciemniewtymcomyślę" , bo tak będzie szybciej.
mam na imię jarek i mam 26 lat, a nie jak wspomniała moja żona "mamy po 25"
"Obraża się na mnie o coś co nie jest z mojej winy", już za chwilę dowiecie się o co się "obraziłem".
"I dopóki ja nie wyciągnę ręki, żeby było chociaż trochę normalnie to on sam tego nie zrobi.", tak, tylko że ja się kłócimy i ja chcę na gorąco pogadać, o co jej chodzi i siedzę przy niej 15min i mówię, męczę "pogadajmy, no ale chyba możesz się do mnie odezwać", to moja ukochana milczy. a potem to ja jestem ten co nie chcę rozmawiać.

"Możemy się do siebie nie odzywać nawet trzy tygodnie a jemu to nie przeszkadza." nie prawda że 3 tygodnie bo dzisiaj, a właściwie w niedzielę po 24 minie 2 tygodnie - dlaczego, dowiecie się za chwilę. i owszem, przeszkadza mi to, tęsknię bardzo za jej bliskością ale ...

"Nie przyjdzie do mnie i nie powie „porozmawiajmy”" pozostawię bez komentarza.

"Jeżeli coś nie jest po jego myśli np. komoda stoi w pokoju ale on nie chce żeby tam stała bo nie lubi jak jest zawalone to kłóci się ze mną, że nie może nic zrobić po swojemu, tak żeby JEMU było wygodnie(tak było dzisiaj)."
ok, więc sprawa z komodą wygląda tak (sorry, że się rozpiszę ale gdzieś muszę opowiedzieć co i jak):
przeprowadziliśmy się od moich rodziców - u których zamieszkaliśmy zaraz po ślubie, bo dojazd do pracy zajmował mi 5-6min i kosztowało mnie to 50-60zł - tak ustaliliśmy. teraz mieszkamy u jej rodziców, gdzie dojazd do pracy zabiera mi 35min i kosztuje mnie ok 600zł miesięcznie więcej. przeprowadziliśmy się bo ... "bo tutaj już mieszkamy rok, i teraz możemy rok pomieszkać w op... (u moich rodziców); rzucam argument o pracy, na co słyszę - chyba wolisz wydać 200zł żebym była zadowolona (200zł na dojazd do pracy - bo przecież jej siostry mąż dojeżdża tyle samo kilometrów i jest OK). zmieniłem pracę, żeby więcej zarabiać, zarabiałem 1300zł, teraz pomimo, że zarabiam więcej - 1800zł - to zarabiam tyle samo, a pracuję o wiele ciężej. nowa praca, puki jeszcze jestem "świeży" w temacie, bardzo mnie stresuje. nie jestem księgowym ale wstawiam faktury na ~650tys miesięcznie - co nie jest łatwe, bo zebranie danych do tych faktur trwa cały i co miesiąc to się powtarza. teraz - od jakiegoś miesiąca - przygotowuję kontrakty, na ok 6mln zł, i robię to pierwszy raz. odpowiedzialność jest bardzo duża, bo od tego zależy praca bardzo wielu osób. przez to, pracuję codziennie po 14-15h. fakt, nie jest to rycie w ziemi, które męczy fizycznie, ale jest to praca umysłowa, która bardzo stresuje.
warto dodać, że moja ukochana nie pracuje i że przez rok małżeństwa, wstała razem ze mną tylko po to, żeby mi zrobić śniadanie albo kanapkę do pracy może ze 3-4razy, no ale jak to ona argumentuje "po co mam wstawać rano, kanapkę przecież mogę ci zrobić wieczorem", ta, wieczorem - już się najadłem nie raz tą kanapą zrobioną wieczorem. teściowa robi mi kanapki, albo teściu - wiadomo kiedy teściu, bo bułka smakuję wodą kolońską - tu fajnie, bo teście są ok.
to wspomniane "rano", to w jej przypadku godzina 10 :/. no ale dobra, niech sobie śpi, to że ja wstaję po 6 to nie znaczy że i ona musi dla mojego widzimisie.
...praca, tak tylko sobie powiem, bo nikomu tego nie mówię to .... w jej przypadku, poszukiwanie pracy sprowadza się do sprawdzenia ze 2x w tygodni ofert na popularnych portalach z ofertami pracy oraz sprawdzenie ofert na stronie pup. ostatnio miała tel. z pup żeby zgłosić się gdzieśtam na rozmowę o pracę, ale oczywiście zamiast starać się, żeby przyjęli ją bez odpowiednich kwalifikacji to przytaknęła, że "ok, ja powiem że nie mam kwalifikacji a wy zadzwonicie do pup że mnie nie chcecie". podobnie było kiedy burmistrz miasta pewnego powiedział jej, że jeżeli prześle mu na maila swoje CV to w ciągu 2 tyg załatwi jej jakąś pracę. nepotyzm - no cóż - nie ma łatwo dzisiaj, ale zgadnijcie ile wysyła się CV, bo w jej przypadku jest to jakieś 3msc i wciąż się wysyła. no ale, jak się nie chce przeprowadzić od mamy 60km dalej to i się nie będzie dawało innym pracować - bo ja też chciałem tam, razem z nią znaleźć nową - o wiele lepiej płatną - pracę.
a wracając do komody, jak już wspomniałem, przeprowadziliśmy się do jej rodziców. urządzamy sobie strych, który jak to strych, był bardzo zagracony. ustaliliśmy na samym początku, że wyrzucamy wszystko co się da. większość starych mebli rozebrałem na części i poszły do pieca, została ta komoda, która notabene nie otwiera się bo nie ma prowadnic w szufladach. ale to nic - na siłę wszystko można. jako że jestem minimalistą to nie lubię jak każda ściana i każdy wolny kąt oblepiona jest szafami i innymi pierdołami a na środku pokoju jest plac, że można by parkiet do tańczenia ułożyć. wystarczy postawić parę niezbędnych albo przydatnych rzeczy i basta. ale nie, komoda musi stać bo w środku z 5 dużych szuflad używane jest 1,5 szuflady gdzie w jednej są przeterminowane bombonierki, pudełko z dokumentami i pudełko dlugopisów. mówię do żony, ok, bombonierki zjeść, rozdać a które przeterminowane wyrzucić na co padła odpowiedź "dać ci jedną, będziesz jadł ?!!". no to ok, mówię że bombonierki i pudełko z dokumentami schowam do "swojej części szafy" a pudełko (po butach) z dlugopisami schowa do swojej części - to nie, bo ona w szafie chce mieć tylko ciuchy, no dobra, tylko że ma tych szaf 1.5, jeden słupek z półkami i 2 komody i jeszcze mało.
....
po chwili wymieniania argumentów cisza, po czym słyszę:
"wiesz co... wypierdalaj, nie chcę cię już więcej widzieć! ****a głuchy jesteś, wypierdalaj ale już!". od ostatniej podobnej argumentacji, postanowiłem zachować spokój, co wcale nie jest trudne, jak się przez takie sytuacje garściami żre proszki na uspokojenie.
po chwili słyszę "spakować cię czy sam się spakujesz, a może jeszcze zanieść ci torby do samochodu ?!, wypierdalaj ...!!" i widzę jak moje ciuchu wyfruwają z szafy.... normalnie jak na filmie :/.
aż strach pomyśleć co by było gdybym chciał wynieść ławę, albo jeden z foteli, którego nikt nie używa. strach się bać :/

"Wcale o mnie nie zabiega, nie stara się….tak jakby naprawdę mu na mnie nie zależało. "
tłumaczyłem jej tyle razy, że ostatnio praca bardzo mnie stresuje i męczy. a tak swoją drogą, ciekawe czy wam by się nie znudziło okazywanie uczuć i w zamian dostawanie NIC. bo kiedy ona się krząta i coś robi, a ją przytulam i mówię że ją kocham to słyszę tylko "wiem miśku". aż mnie skręca jak gdzieś jesteśmy i widzę jak inne dziewczyny przytulają się do swoich chłopaków / mężów, całują, głaskają, DOTYKAJĄ, a moja stoi jak kołek, i gdybym ja jej nie objął w pasie albo nie trzymał za rękę to jak by ktoś obcy popatrzył to pomyślał by, że tak tylko przypadkiem obok siebie stoją - przykre, no ale cóż, nie chcę mi się już jej więcej razy tego mówić.

"Czy myślicie, że mój mąż zabrał mnie kiedyś na spacer, że przyszedł do mnie i powiedział „kotku zabieram cię do kina/do parku”. Nie, nie zabrał. Powiedziałam mu kiedyś, tak delikatnie, że chciałabym żebyśmy czasami się przeszli, żeby zrobił dla mnie coś romantycznego.Wiecie co usłyszałam? Że nie będzie się do niczego zmuszał i nie będzie robił czegoś tylko dlatego że ja tak chcę."
yhy, ja nie chcę, a jak chciałem raz czy dwa to usłyszałem "nie chce mi się". no to ok, nie to nie. fakt, lubię sobie posiedzieć w domu, jestem pragmatkiem, myślę sam za siebie - no i ? że niby "pstryk" i mam robić jak mi zatańczą, albo tak jak robią wszyscy inni?! oo nie, to że inni palą fajki to znaczy że ja też muszę ?

"Wiecie, niedawno obchodziliśmy rocznicę ślubu…a wyglądała ona tak, że cały dzień się do siebie nie odzywaliśmy. A ja głupia miałam nadzieję, że on naprawdę mnie zaskoczy, że będzie pamiętał, że chociażby zabierze mnie na spacer, zrobi kolację, powie że kocha….nic więcej. "
tutaj pojawia się czas wspomnianych wcześniej kontraktów, gdzie pracowałem do bardzo późna, i wiecie co, miałem przygotowana niespodziankę, kolację, ale musiałem ją odwołać. nie ważne że długo pracuję - ważne że nie było niespodzianki (jaka to niespodzianka jak się jej domaga, i pod groźbą obrażenia się trzeba powiedzieć co się kombinuje)

"Dzisiaj przyjechała teściowa. Przyjechała dowiedzieć się co jest nie tak."
ha, to dobre. jak mieszkaliśmy u moich rodziców, to piątek wieczór/sobota rano, co tydzień - chyba że coś wypadło - byliśmy u jej rodziców. teraz, odkąd się przeprowadziliśmy, czyli jakieś 1.5msc ani razu nie wspomniała sama z siebie, że chce pojechać do teściów i ich odwiedzić. ja, jako, że mam ich po drodze do pracy to czasami zajadę na "5min", bo na dłużej nie można bo będzie podejrzewała że gdzieś byłe. szczytem szczytów było, kiedy moja ukochana pochwaliła mnie - pogłaskała po głowie i powiedziała ... - pewnego razu, że nie zajechałem do domu tylko "... brawo misiu ... od razu po pracy przyjechałem do domu" (czyli do niej)." fajnie, być chwalonym za to że się rodziców nie odwiedza.

"Dlaczego? dlatego że jej syn miał wczoraj zajechać, żeby pomóc teściowi napisać ważne pismo i nie przyjechał"
tak, miałem pomóc tacie napisać ważne pismo, które musiało mieć pieczęć pocztową najpóźniej z datą soboty - a miałem zajechać w piątek. a dlaczego nie wolno mi było zajechać i pomóc ? bo "wszystkie sprawy rodziców załatwiam ja", tak, wszystkie sprawy przez półtora miesiąca sprowadziły się do kupienia mamie śmietanki do kawy w biedronce :/.

" Nie chodzi mi o to, żeby on tam nie jeździł, powiedziałam teściowej, że wkurza mnie że jak trzeba coś załatwić, to zawsze musi to robić mój mąż. Tylko jak ja chcę żeby mój mąż zrobił coś da mnie, to wtedy albo słyszę „zaraz” i tego nigdy nie zrobi albo jest zmęczony"
tak, szczera prawda, tylko że to o co prosi mnie żona to są rzeczy które nie pilą tak bardzo. wiem że tutaj będzie wiecznie chodziło jej o to że "nie chce mi się" przykręcić listew przy suficie. nie ważne że jak ich nie przykręcę to i tak się nic nie stanie bo cały pokój jest w rozpierdusze, ważne że nie chcę zrobić tego co ona w tej chwili chce, już NATYCHMIAST! bo jak nie to seksu nie będzie prze 2 tyg. dobra, i tak już się od tego odzwyczaiłem. fajnie jest mieć taką kartę przetargową na faceta - nieprawdaż ?


" .Powiedziałam mojemu mężowi, że oni muszą zrozumieć, że my tworzymy już rodzinę (ja i on) i mamy swoje życie i oni powinni o tym wiedzieć i się do tego przyzwyczaić, że tż nie zawsze będzie na ich zawołanie."
tak, tylko że jak teściowa mówi, jedziemy zrywać jabłka do sadu to żona cyku pyk i już jest w samochodzie. jak ja słyszę "jarek, zobaczyłbyś czy garaż zamknięty", to odstawiam czajnik na kuchenkę i idę sprawdzić.

"Aha i w ogóle to usłyszałam od teściowej, już po raz drugi, że mój mąż pracuje, zarabia a moim OBOWIĄZKIEM jest prasowanie mu koszul i dbanie o to żeby miał czyste ubranie, żeby miał co zjeść…Wiecie jak się poczułam….a on tego wszystkiego słuchał i nic. Skoro jego matka robi ze mnie popychadło, to on zaczyna mnie tak traktować. "
po pierwsze powiedziałem mamie żeby nie przesadzała, bo wcale tak nie jest.
po drugie, jak się śpi do 10, o 11 doprowadzi się do porządku i zje się śniadanie przed tv do 12, potem zabiera się za robienie obiadu, żeby rodzicie, przy okazji i ja, mogli ciepłe zjeść jak wrócą z pracy i o 16 po zrobieniu drobnych rzeczy jest się "zmęczonym" "bo przecież ty siedzisz przy komputerze przez 12h, to nie jesteś zmęczony" to ... no przepraszam ale jak się swoje i rodziców ciuchy zdejmuje z suszarki i składa to chyba moje też można ? czy mogą leżeć na kupce aż sam sobie uprasuję?

"Wiecie, czasami mam już tego wszystkiego dosyć i chciałabym od niego odejść, żeby mieć święty spokój."
tu się zgadzam, bo ile by się qwa nie starać tak i tak znajdzie się jakaś pierdoła o którą można zrobić awanturę

"Naprawdę jeszcze jakiś czas temu był wspaniałym człowiekiem, był dla mnie bardzo miły, nie ironizował w rozmowie żeby mnie nie urazić, nie był taki uparty i tak zaborczy, naprawdę mogłam z nim porozmawiać o wszystkim i rozmowa nie kończyła się kłótnią, potrafił przytulić, pocieszyć. A teraz jak widzę jakiś problem i staram się porozmawiać, to słyszę tylko że „wymyślam” „wydaje mi się” „przesadzam”."
ok, "ironizuję", wystarczy się się odezwę, albo podam jakiś argument, coś co ona zrobiła i to już jest ironizowanie - czepianie się, łapanie za słówka. jak się siedzi w domu i ma się kupę czasu na przemyślenia i ogląda się janinę drzazgę na tvn, to się potem rozdrabnia normalne rzeczy do poziomu o których istnieniu regularny, praktycznie myślący facet nie ma pojęcia.

no i na koniec zostawiłem smaczek, o który "obraziłem się na 3 - chociaż faktycznie na 2 - tyg.". sytuacja wyglądała tak:
pojechaliśmy do jej rodziny na wesele. wesele zajefajne, fajnie się bawiliśmy, nawet chciałem trochę tańczyć - wiecie - facet = kołek, woli posiedzieć, więc każdy pląs facet traktuje jakby osiągnął jakiś szczyt... wszystko była fajnie do momentu kiedy usłyszałem że "oglądam się za innymi", tylko że moja partnerka bardzo dobrze o tym wie, że jestem "obserwatorem" i widzę dosłownie wszystko, nie patrzę tylko na kobiety, ale i na facetów, co jest na stole, co się dzieje, kto jak tańczy, etc. po prostu, tak jak lubię słuchać, lubię patrzeć, obserwować, i nie ma w tym absolutnie żadnych podtekstów. tak samo jest jak jadę samochodem, lubię widzieć co się dzieje wszędzie na około, dla tego cały czas spogląda w lusterka... ale wszytko jest ok, puki jedziemy po zadupiach, ale jak już patrzę w lusterka "na mieście" to znaczy że "się oglądam za dziewczynami. jak już na nie patrzę, to przyglądam się jak są ubrane, jak się zachowują, a nie tylko po to żeby się gapić jak bezmózgi rozpłodnik z niepohamowaną chucią.
cdn, bo wizaż nie pozwala na takie długie posty ....
o zesz kurde ale sie porobilojakos nigdy nie wierzylam w takie "rozmowy" partnerow na wizazu, albo komus sie nudzi albo ktos ma naprawde powazne problemy w zwiazku i bez pomocy z zewnatrz sie nie obedzie...naprawde nie wiem co napisac:/
rybkie jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-10-11, 00:10   #16
rybkie
Rozeznanie
 
Avatar rybkie
 
Zarejestrowany: 2007-09
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 969
Dot.: Zaczynam rezygnować...z bycia z nim

Cytat:
Napisane przez jejTZ_guziczek Pokaż wiadomość
dalszy ciąg....

... no, i jak już usłyszałem że się oglądam, to oczywiście był foch i się do mnie nie odzywała, jak i ja się przestałem odzywać, to usłyszałem ze łzami w oczach że dziękuje za to że nie czuje się już atrakcyjna.
dobra, słuchajcie teraz. godzina po oczepinach, ja siedzę sobie grzecznie przy stole, z głową w parkiet, żeby nie było że się oglądam, ale co chwila spoglądam na swoją żonę co robi. ona sobie tańczy z jakimś facetem. ok, jestem na nią zły, to niech sobie robi co chce. nie ważne, że sukienkę miała z cyckami na wierzchu, i że już w domu mnie szlag trafiał jak to widziałem to sobie tańczy teraz z obcym facetem. tańczy sobie tańczy, nagle widzę jak gościu łapie ją za tyłek - MÓJ TYŁECZEK -, po czym robi przysiad i od kostek po nogach jedzie jej do rękami pod sukienkę.
o rzesz ku... wa sobie myślę. przypału szkoda robić, bo cała rodzina w jednym miejscu. więc obserwuję dalej, jak mojej ukochanej żonie się to spodobało, i jak gdyby nic się nie stało dalej się z nim bawi .... cały czas to mam przed oczami, a jak to widzę, to aż mnie cholera bierze i mi ciśnienie skacze. potrafiłbym zrozumieć, gdyby skończyła zabawę, i usiadła przy mnie. ale ona dalej się bawiła ....
teraz już wiecie czemu nie pozwalam się dotknąć, przysunąć, przytulić ? bo jak się do niej zbliżam, to widzę te ręce i radość....
a jak już przyszło do rozmowy, "o co mi chodzi", to zabawne, bo pierwszą rzeczą jaką powiedziała było właśnie to że ktoś ją "macną po tyłku".

"sensitiv uwierz, że bardzo chciałabym usiąść i porozmawiać, na spokojnie,bez złości, bez wyrzutów, bez oskarżania....."
tak, spokojnie i bez złości, tylko, że jak ma się huśtawki nastrojów i w jednej chwili "chwali się mnie" że ładnie poodkurzałem a za 10min karze mi się wypierdalać z domu to już ja widzę jak spokojna byłaby to rozmowa.... no ale jak jestem"chamem, wieśniakiem i prostakiem" to o czym tu ze mną rozmawiać, elokwencją nie grzeszę.
kurcze nie wiem jak sie wielocytuje ale na wszelki wypadekbo cos czuje ze ciekawie bedzie
rybkie jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-10-11, 00:14   #17
Cassi
Zadomowienie
 
Avatar Cassi
 
Zarejestrowany: 2008-03
Lokalizacja: okolice 3miasta
Wiadomości: 1 288
GG do Cassi
Dot.: Zaczynam rezygnować...z bycia z nim

Yyyy... kurcze... nie wiem co powiedzieć albo ktoś sobie robi jajca, albo autorka wątku nieźle wpadła
__________________
‎"Czasem nie wolno odpuścić i stanąć z boku, bo w życiu są sprawy dużo ważniejsze niż spokój(...)"

1 kwietnia 2012 Martusia
Cassi jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-10-11, 00:16   #18
sensitiv
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2010-10
Wiadomości: 126
Dot.: Zaczynam rezygnować...z bycia z nim

Czasami węszę w takich rzeczach prowokację, ale to akurat wygląda tak jakby się gościu wkurzył, że żona mu dupcię obsmarowuje i to w taki sposób. Sama bym pewnie zareagowała, szlag mnie trafia bowiem w takich sytuacjach.


No, a to, że on tutaj pisze, zamiast żonką potrzepac tylko najlepiej świadczy o tym, że rozwód byłby dobrym wyjściem.
__________________
Jeżeli całujemy się do bólu - jest to słodycz, a gdy dusimy się w krótkim, gwałtownym pocałunku - ta sekundowa śmierć jest piękna ! ♥
sensitiv jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-10-11, 01:00   #19
the rock
Zakorzenienie
 
Avatar the rock
 
Zarejestrowany: 2008-12
Lokalizacja: zagłębie:)
Wiadomości: 16 194
GG do the rock
Dot.: Zaczynam rezygnować...z bycia z nim

OMG
Z doświadczenia wiem, że wina nigdy nie leży po jednej stronie ale w tym przypadku przyznam rację facetowi.
Z tego co pisze, to zrobił dla tego związku wiele za to pani żona jest wiecznie niezadowoloną chmurą gradową.

Aż strach pomyśleć co się teraz dzieje u nich w domu
__________________
Bo to JA jestem najważniejsza ! ! !

regeneruję włosy - start 11.11.11
Ewka i nie tylko 22.10.12
- 25 kg
the rock jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2010-10-11, 06:35   #20
honolinka
Zakorzenienie
 
Avatar honolinka
 
Zarejestrowany: 2008-10
Lokalizacja: Kielce
Wiadomości: 4 061
GG do honolinka
Dot.: Zaczynam rezygnować...z bycia z nim

Może się już pozabijali...
honolinka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-10-11, 06:37   #21
Merys
Zakorzenienie
 
Avatar Merys
 
Zarejestrowany: 2009-09
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 7 289
Dot.: Zaczynam rezygnować...z bycia z nim

Cytat:
Napisane przez jejTZ_guziczek Pokaż wiadomość
dalszy ciąg....

... no, i jak już usłyszałem że się oglądam, to oczywiście był foch i się do mnie nie odzywała, jak i ja się przestałem odzywać, to usłyszałem ze łzami w oczach że dziękuje za to że nie czuje się już atrakcyjna.
dobra, słuchajcie teraz. godzina po oczepinach, ja siedzę sobie grzecznie przy stole, z głową w parkiet, żeby nie było że się oglądam, ale co chwila spoglądam na swoją żonę co robi. ona sobie tańczy z jakimś facetem. ok, jestem na nią zły, to niech sobie robi co chce. nie ważne, że sukienkę miała z cyckami na wierzchu, i że już w domu mnie szlag trafiał jak to widziałem to sobie tańczy teraz z obcym facetem. tańczy sobie tańczy, nagle widzę jak gościu łapie ją za tyłek - MÓJ TYŁECZEK -, po czym robi przysiad i od kostek po nogach jedzie jej do rękami pod sukienkę.
o rzesz ku... wa sobie myślę. przypału szkoda robić, bo cała rodzina w jednym miejscu. więc obserwuję dalej, jak mojej ukochanej żonie się to spodobało, i jak gdyby nic się nie stało dalej się z nim bawi ....
cały czas to mam przed oczami, a jak to widzę, to aż mnie cholera bierze i mi ciśnienie skacze. potrafiłbym zrozumieć, gdyby skończyła zabawę, i usiadła przy mnie. ale ona dalej się bawiła ....
teraz już wiecie czemu nie pozwalam się dotknąć, przysunąć, przytulić ? bo jak się do niej zbliżam, to widzę te ręce i radość....
a jak już przyszło do rozmowy, "o co mi chodzi", to zabawne, bo pierwszą rzeczą jaką powiedziała było właśnie to że ktoś ją "macną po tyłku".

"sensitiv uwierz, że bardzo chciałabym usiąść i porozmawiać, na spokojnie,bez złości, bez wyrzutów, bez oskarżania....."
tak, spokojnie i bez złości, tylko, że jak ma się huśtawki nastrojów i w jednej chwili "chwali się mnie" że ładnie poodkurzałem a za 10min karze mi się wypierdalać z domu to już ja widzę jak spokojna byłaby to rozmowa.... no ale jak jestem"chamem, wieśniakiem i prostakiem" to o czym tu ze mną rozmawiać, elokwencją nie grzeszę.
No Twoj post zmienia postac rzeczy. Gdyby mnie ktos tak traktowal, to po prostu zrezygnowalabym z takiego zwiazku. Ciekawa jestem dziewczyny ile podobnych watkow jest na wizazu, ze obwinia sie facetow znajac tylko wersje kobiet...
A ta akcja z weselem - niewybaczalna. Ona nie miala skrupulow przed rodzina, Ty tez nie powinienes ich miec walac goscia w pysk i zrobic zonce awanture na srodku. Wyglada to troche jakby chciala zrobic Ci tym na zlosc. Szacunek, ona nie ma go do Ciebie. Lepiej niech sie za robote wezmie, bo jak widac z nudow jej odbija.
Merys jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-10-11, 07:36   #22
jejTZ_guziczek
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2010-10
Wiadomości: 14
Dot.: Zaczynam rezygnować...z bycia z nim

Cytat:
Napisane przez the rock Pokaż wiadomość
Aż strach pomyśleć co się teraz dzieje u nich w domu
nic się nie dzieje, bo ja jestem w pracy a ona pewnie jeszcze śpi.

Cytat:
Napisane przez sensitiv Pokaż wiadomość
Czasami węszę w takich rzeczach prowokację, ale to akurat wygląda tak jakby się gościu wkurzył, że żona mu dupcię obsmarowuje i to w taki sposób. Sama bym pewnie zareagowała, szlag mnie trafia bowiem w takich sytuacjach.


No, a to, że on tutaj pisze, zamiast żonką potrzepac tylko najlepiej świadczy o tym, że rozwód byłby dobrym wyjściem.
co to znaczy potrzepać żonką ?

Cytat:
Napisane przez Cassi Pokaż wiadomość
Yyyy... kurcze... nie wiem co powiedzieć albo ktoś sobie robi jajca, albo autorka wątku nieźle wpadła
a czemu mam sobie jajca robić ? chcecie więcej ? to mogę wam opowiedzieć...

Cytat:
Napisane przez Merys Pokaż wiadomość
No Twoj post zmienia postac rzeczy. Gdyby mnie ktos tak traktowal, to po prostu zrezygnowalabym z takiego zwiazku.
nie zamierzam rezygnować, jak kupi sobie proszki na uspokojenie i będzie gotowa normalnie porozmawiać to ok. chociaż, wiem że jak to przeczyta to pewnie znowu dostanę zwrot pierścionków i obrączki :/
jejTZ_guziczek jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-10-11, 07:41   #23
Merys
Zakorzenienie
 
Avatar Merys
 
Zarejestrowany: 2009-09
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 7 289
Dot.: Zaczynam rezygnować...z bycia z nim

A niech sobie zwraca pierscionki. Sama rozpetala ta dyskusje, wiec niech odniesie sie najpierw do wszystkiego. Jestes pewny, ze chcesz kobiete ktora jest mila dla Ciebie tylko dlatego, ze zazywa srodki uspokajajace?
Albo tylko kiedy czegos chce? Bez sensu takie malzenstwo.
Merys jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-10-11, 07:43   #24
Stysik
Zakorzenienie
 
Avatar Stysik
 
Zarejestrowany: 2009-02
Wiadomości: 6 751
Dot.: Zaczynam rezygnować...z bycia z nim

Powinniście pójść do poradni małżeńskiej...

ale bez Waszej rozmowy to nic nie da...
__________________
Rise and rise again
until lambs become lions...




"Granice? Nigdy żadnej nie widziałem.
Ale słyszałem, że istnieją w umysłach niektórych ludzi."



Stysik jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-10-11, 07:54   #25
CoMnieNieZabijeToUmocni
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2010-05
Wiadomości: 216
Dot.: Zaczynam rezygnować...z bycia z nim

Jedna historia I dwa rozne punkty widzenia..
Macie problem z rozmowa, ale swietnie radzicie sobie z przelaniem mysli na 'papier'. Moze powinniscie zaczac od pisania wiadomosci, listow lub cos w tym stylu jako poczatkowa forma wylania zalow I ewentualnej proby naprawiania wszystkiego.

Oboje w swoich postach piszecie tylko o drugiej osobie, nie ma nic co macie sobie zarzucenia?
CoMnieNieZabijeToUmocni jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-10-11, 08:28   #26
jejTZ_guziczek
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2010-10
Wiadomości: 14
Dot.: Zaczynam rezygnować...z bycia z nim

Cytat:
Napisane przez Merys Pokaż wiadomość
A niech sobie zwraca pierscionki. Sama rozpetala ta dyskusje, wiec niech odniesie sie najpierw do wszystkiego. Jestes pewny, ze chcesz kobiete ktora jest mila dla Ciebie tylko dlatego, ze zazywa srodki uspokajajace?
Albo tylko kiedy czegos chce? Bez sensu takie malzenstwo.
nie mów tak, że niech sobie zwraca. nie ma 10lat.
"albo tylko kiedy czegoś chce..." podobno ja się tak zachowuję tzn. jestem milutki wtedy kiedy chcę w łóżeczku pofiglować. tylko, że jak ja chcę pofiglować to ona nie ma ochoty. a jak ona chce pofiglować to ja nie mam wyboru - no ale dziwne gdybym nie chciał, jak już się trafia ...


Cytat:
Napisane przez CoMnieNieZabijeToUmocni Pokaż wiadomość
Jedna historia I dwa rozne punkty widzenia..
Macie problem z rozmowa, ale swietnie radzicie sobie z przelaniem mysli na 'papier'. Moze powinniscie zaczac od pisania wiadomosci, listow lub cos w tym stylu jako poczatkowa forma wylania zalow I ewentualnej proby naprawiania wszystkiego.

Oboje w swoich postach piszecie tylko o drugiej osobie, nie ma nic co macie sobie zarzucenia?
dziwne jest takie pisanie, zresztą sama rozmowa też. z dwojga złego wolę jednak napisać, bo jak rozmawiamy to każdy mój grymas traktowany jest jako że "robię miny", albo "czego rżę" jak tylko się uśmiechnę, albo każda zmiana barwy, intonacji, siły głosu odbierana jest jako "że się wydzieram, nabijam się, ironizuję".
czy ja mam sobie coś do zarzucenia? tak, fakt, jak wracam z pracy to jestem zmęczony i chciałbym 30min sobie odpocząć, posiedzieć, nic nie mówić i nikogo nie słuchać. trochę samolubne bo ona przecież cały dzień w domu i jej się trochę tęskni - rozumiem to. ale... czy to takie złe, że chcę mieć chwilę dla siebie?
druga rzecz jaką mam sobie do zarzucenia to ... komputer, no cóż, taką mam pracę, lubię to robić i sprawia mi to radość i chyba nie ma się co dziwić, kiedy ktoś próbuje ci zabrać wszystko co miałeś przed ślubem bo "teraz masz żonę i nią się zajmuj". hola hola, ja malowania paznokci nie zabraniam :/. a to że siedzę przy tym komp. i cały czas się uczę, a w pomiędzy "gram w trole" to chyba nic złego ? czy lepiej żebym się uwalił przed tv?albo nie, najlepiej to robił od razu to co ona chce. to że mam pracę taką jak mam i że umiem tyle co umiem to do cholery chyba lepsze niż kopanie dołów ?tylko, że nie każdy potrafi pojąć, że jak się śpi albo siedzi w kuchni to niewiele z tego się ma.

---------- Dopisano o 09:28 ---------- Poprzedni post napisano o 09:13 ----------

aha, zapomniałem dodać na samym początku.
strzeżcie się wszyscy, wszak jestem manipulantem i - tak mi mówi - że zbajerować mogę każdego, byle żeby wyszło na moje.

Edytowane przez jejTZ_guziczek
Czas edycji: 2010-10-11 o 08:16
jejTZ_guziczek jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-10-11, 08:29   #27
Merys
Zakorzenienie
 
Avatar Merys
 
Zarejestrowany: 2009-09
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 7 289
Dot.: Zaczynam rezygnować...z bycia z nim

Cytat:
Napisane przez jejTZ_guziczek Pokaż wiadomość
nie mów tak, że niech sobie zwraca. nie ma 10lat.
No ale tak sie zachowuje. Powinniscie siasc na spokojnie pogadac, ale skoro sie nie da, to co to za zwiazek?
Merys jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-10-11, 08:39   #28
Don_Nysanin
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2010-02
Wiadomości: 61
Dot.: Zaczynam rezygnować...z bycia z nim

Ta sama historia, Ci sami ludzie, te same wydarzenia...
A jednak w wersji JEJ i wersji JEGO.
Toksyczna miłość człowieku

To jest fragment piosenki, ale w 100% odnosi się do twojej sytuacji.
Don_Nysanin jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-10-11, 08:50   #29
jejTZ_guziczek
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2010-10
Wiadomości: 14
Dot.: Zaczynam rezygnować...z bycia z nim

Cytat:
Napisane przez Merys Pokaż wiadomość
Powinniscie siasc na spokojnie pogadac, ale skoro sie nie da, to co to za zwiazek?
pogadać można, tylko co to za rozmowa kiedy wszystko co powiem to wypominanie(przy pierwszym przypomnieniu czegoś), czepianie się szczegółów, i najważniejsze - wszystko co powiem "musi wyjść na moje"
jejTZ_guziczek jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-10-11, 08:56   #30
CoMnieNieZabijeToUmocni
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2010-05
Wiadomości: 216
Dot.: Zaczynam rezygnować...z bycia z nim

Cytat:
Napisane przez jejTZ_guziczek Pokaż wiadomość
dziwne jest takie pisanie, zresztą sama rozmowa też. z dwojga złego wolę jednak napisać,

Zebym się uwalił przed tv?albo nie, najlepiej to robił od razu to co ona chce. to że mam pracę taką jak mam i że umiem tyle co umiem to do cholery chyba lepsze niż kopanie dołów ?tylko, że nie każdy potrafi pojąć, że jak się śpi albo siedzi w kuchni....

Dziwne? Moze I dziwne, ale czy licytowanie sie tutaj w celu, zeby sobie udowodnic, ze jest sie tym lepszym albo zeby udowodnic ze zawinilo sie mniej a pozniej tylko 'widzisz to ja mam racje' tez jest dziwne. Wiec pisac lub rozmawiac, cokolwiek a jesli nie to dac sobie spokoj bo szkoda marnowac zycia sobie I drugiej osobie. Wbrew pozorom nie jest to takie trudne mozna usiasc naprzeciw siebie z kartkami I zaczac od 10 za ktore sie kocha, ktorych sie oczekuje od zwiazku ogolnie trzymalabym sie pozytywow. Jesli nie potraficie moze przydaloby sie zglosic do kogos kto taka rzecz za was poprowadzi, pokaze jak nauczy mowic o zwiazku I uczuciach.

Co do komputera. Masz cos co lubisz I dobrze. Ale czy jest cos co lubicie robic RAZEM? Jakas pasja, hobby, zajecie na ktore sie czeka bo to jest Waszych czas we dwoje?
CoMnieNieZabijeToUmocni jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-01-01 00:00:00


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 20:27.