Jesteś chora? Wymyślasz, bo to modne!

[blue3]

Miałam tak przez ostatnie tygodnie- zostałam zarażona w szpitalu dwiema typowo szpitalnymi bakteriami, dostawałam mieszankę mocnych antybiotyków. Babcia nie mogła zrozumieć, że ostatnie o czym myślę to jej ciężkostrawna kuchnia i chcąc pomóc mi wyzdrowieć prawie codziennie przynosiła mi obiady, a potem obrażała się, że nie jem

[stesia]

jak boli mnie żołądek lub wymiotuję to ostatnie na co mam ochotę to jedzenie, jak już muszę coś zjeść to wybieram łagodne rzeczy. większość osób jest to w stanie zrozumieć, ale oczywiście trafiają się tacy co będą usilnie namawiać do jedzenia, oczywiście dużych porcji i często rzeczy ciężkostrawnych, już widzę jakby było mi po tym lepiej

[Czarna2000]

Napisane przez efflorescence

Tylko weź pod uwagę, że pacjent nie zawsze informuje lekarza o wszystkich szczegółach - jeśli są krępujące to bywa, że je pomija ze wstydu. Więc jeśli upiera się, że ma jakąś chorobę, to możliwe, że rzeczywiście wie lepiej, bo ma pełen obraz sytuacji, a nie częściowy, jak lekarz.


Po prostu może, bo "siedzi" w swojej skórze od urodzenia i wie lepiej. Lekarz bazuje na statystykach, na normach, a tylko my sami wiemy najlepiej co jest normą dla naszego organizmu. I tylko nas to tak naprawdę obchodzi, tylko my mamy w tym osobisty interes, nie żaden lekarz.


Jeżeli komuś dokucza zdrowie, to zapewniam Cię, że na przeczytaniu "kilku artykułów" się nie skończy. A taki lekarz ma tysiąc innych chorób do ogarnięcia i najprawdopodobniej na temat tej konkretnie naszej przeczytał w życiu mniej niż my sami


Mnie tak samo. A pamiętacie tę ohydną reklamę Coli, która propagowała wymianę płynów ustrojowych przez picie z jednej butelki?

To w ogóle po co chodzić do lekarza?
Ten konował nie ma żadnego interesu w naszym zdrowiu, pewnie go to nie obchodzi Najlepiej niech wypisuje receptę na specjalistyczne leki (oczywiście polecane przez internautów) i się nie odzywa.

Jeszcze mi tu tylko kwestii szczepionek brakuje

[_Mia]

Z jednym muszę się zgodzić co do krytyki lekarzy- osoby mające po 600 lat powinny iść na emeryturę, a nie leczyć ludzi, jednak niektórym tak ciężko rozstać się z pracą i mamoną, że do usranej śmierci by leczyli. Póki ktoś jest zdrowy i szybko myślący- jak najbardziej, niech służy swoim doświadczeniem kolegom i pacjentom, ale nie, cholera, w momencie kiedy ledwo widzi czy to ręka czy noga i jest już zbyt zmęczony by aktualizować swoją wiedzę co jakiś czas.

Co do reszty to opinia, żeby nie słuchać lekarzy tylko szukać na własną rękę mnie rozbawiła. Czyje artykuły i badania czytasz w internecie odnośnie zdrowia, jeśli nie lekarzy własnie? A jeśli czytasz opinie i przemyślenia laików, to na jakiej podstawie odsiewasz te wiarygodne od niewiarygodnych?
Nie chce mi się wchodzić w debatę na temat słuzby zdrowia, ale podkreślic muszę tylko jedno- najbardziej chory to u nas jest SYSTEM opieki zdrowotnej. Nie niedouczeni lekarze, nie walnięci pacjenci.

[efflorescence]

Napisane przez dacn

Wskazówki zachowania się w gabinecie lekarskim dla pacjenta są takie: nie mów o swoich chorobach, dolegliwościach, przyjmowanych lekach bo po co lekarz ma wiedzieć

Deskryptywiści i preskryptywiści nigdy się nie dogadają. Ja piszę o tym, jak wygląda rzeczywistość, a Ty o tym, jak powinna wyglądać.

Napisane przez dacn

pacjent wie lepiej bo choruje i ma w tym interes ( no tak niektórzy mają interes- aby się pogorszyło, wszak konowały już renty na byle co nie dają), no i na koniec internet wie lepiej i poczytaj w necie to najmądrzejszy będziesz.

Piękny przykład jak można wszystko źle zrozumieć i na swoją modłę poprzeinaczać, brawo

Super, to po kiego grzyba chodzić po lekarzach?

Bo lekarz też chce żyć
Ja np. chodzę po skierowania na badania i jeśli potrzebuję jakiegoś leku.

Napisane przez I ona

Nie przesadzajcie znowu że człowiek po przeczytaniu kilku czy kilkunastu opisów choroby w internecie wie lepiej niż sam lekarz..

No ja właśnie pisałam, że na kilku opisach w internecie się nie kończy A swoją drogą, rozumiem, że naukowy artykuł traci na wartości poprzez zamieszczenie go w internecie? I oczywiście studenci medycyny z internetu nie korzystają

Napisane przez I ona

To raz, a dwa jeśli pacjent zataja cokolwiek przed lekarzem, bo się wstydzi no to sory ale w razie błędnej diagnozy to nie lekarz jest tutaj winny.

Jest winny jeśli z uporem maniaka odmawia poważnego podejścia do tego, co mówi pacjent. Zresztą nie tylko wstyd powoduje, że nie wszystko mówimy. Niektórzy całe życie mają pewne dolegliwości/pewną specyfikę organizmu i nawet nie zdają sobie sprawy, że to jakiś problem, tak się do tego przyzwyczaili, że nawet nie wpadną na to by się poskarżyć lekarzowi.

Napisane przez Czarna2000

Ten konował nie ma żadnego interesu w naszym zdrowiu, pewnie go to nie obchodzi

Podziwiam, że niektórzy mają takie piękne ideały, że wierzą, jakoby lekarz leczył z powołania i potrzeby serca Też byłam kiedyś młoda, też oglądałam kiedyś Na dobre i na złe Ale rzeczywistość jest taka, że dla lekarza jesteś tylko kolejnym petentem, ani go ziębi ani grzeje czy Ci się polepszy. Sorry, ale gdyby lekarz miał traktować osobiście zdrowie swoich pacjentów, to po roku praktyki sam musiałby się leczyć.

Napisane przez Vigilant

Do tej pory nie rozumieja jak moge nie jesc wieprzowiny i zaczyna sie debata na temat religii...

No ja też nie mogę tego zrozumieć, bo jeśli jesz normalnie wołowinę i inne mięsa, to dlaczego wieprzowiny nie?

[Vigilant]

Napisane przez efflorescence

Deskryptywiści i preskryptywiści nigdy się nie dogadają. Ja piszę o tym, jak wygląda rzeczywistość, a Ty o tym, jak powinna wyglądać.


Piękny przykład jak można wszystko źle zrozumieć i na swoją modłę poprzeinaczać, brawo

Bo lekarz też chce żyć
Ja np. chodzę po skierowania na badania i jeśli potrzebuję jakiegoś leku.

No ja właśnie pisałam, że na kilku opisach w internecie się nie kończy A swoją drogą, rozumiem, że naukowy artykuł traci na wartości poprzez zamieszczenie go w internecie? I oczywiście studenci medycyny z internetu nie korzystają


Jest winny jeśli z uporem maniaka odmawia poważnego podejścia do tego, co mówi pacjent. Zresztą nie tylko wstyd powoduje, że nie wszystko mówimy. Niektórzy całe życie mają pewne dolegliwości/pewną specyfikę organizmu i nawet nie zdają sobie sprawy, że to jakiś problem, tak się do tego przyzwyczaili, że nawet nie wpadną na to by się poskarżyć lekarzowi.


Podziwiam, że niektórzy mają takie piękne ideały, że wierzą, jakoby lekarz leczył z powołania i potrzeby serca Też byłam kiedyś młoda, też oglądałam kiedyś Na dobre i na złe Ale rzeczywistość jest taka, że dla lekarza jesteś tylko kolejnym petentem, ani go ziębi ani grzeje czy Ci się polepszy. Sorry, ale gdyby lekarz miał traktować osobiście zdrowie swoich pacjentów, to po roku praktyki sam musiałby się leczyć.


No ja też nie mogę tego zrozumieć, bo jeśli jesz normalnie wołowinę i inne mięsa, to dlaczego wieprzowiny nie?

Ze wzgledu na moje wyznanie nie jem wieprzowiny, Jestem Adwentystka Dnia Siódmego Opieramy wiare scisle na przykazanian i prawach zawartych w Biblii. Wieprzowina jest miesem neiczystym.

[efflorescence]

Napisane przez Vigilant

Ze wzgledu na moje wyznanie nie jem wieprzowiny, Jestem Adwentystka Dnia Siódmego Opieramy wiare scisle na przykazanian i prawach zawartych w Biblii. Wieprzowina jest miesem neiczystym.

Ach...
No to nie dziwię się teściowej, względy zdrowotne rozumiem, alergie, sprzeciw wobec zabijania zwierząt, ale czegoś takiego nie i też bym nie układała menu specjalnie pod takie wymagania

[aer]

Napisane przez efflorescence

Ach...
No to nie dziwię się teściowej, względy zdrowotne rozumiem, alergie, sprzeciw wobec zabijania zwierząt, ale czegoś takiego nie i też bym nie układała menu specjalnie pod takie wymagania

a czym podejscie Vigilant rozni sie od wegetarianizmu czy weganizmu?

i to i to jest kwestia przeciez przekonan czlowieka.

rozumiem, ze hindusowi tez radosnie bys serwowala befsztyk?

[dacn]

Napisane przez efflorescence

Ach...
No to nie dziwię się teściowej, względy zdrowotne rozumiem, alergie, sprzeciw wobec zabijania zwierząt, ale czegoś takiego nie i też bym nie układała menu specjalnie pod takie wymagania

Bo to taaaaki problem raz na obiad świniaka nie podać
złośliwość w czystej postaci.

[stesia]

dla mnie to że ktoś nie potrafi uszanować tego że ktoś nie je np wieprzowiny tylko ze względów religijnych jest no nie wiem ograniczoną tolerancją i złośliwością, bo rozumiem że nie jesz mięsa bo jesteś wegetarianką i to szanuję, ale o matko wyznajesz inną religię niż ja to już tu moja tolerancja się kończy i nie dość że ci dam akurat to a nie inne mięso, to jeszcze ci kazanie będę prawić na temat religii nawet nie zdziwiłabym się gdyby oni specjalnie menu układali, jak wiedzą że ona ma przyjechać, żeby na pewno była ta wieprzowina a nie inne mięso. dla mnie to że ktoś nie je czegoś ze względów religijnych jest tym samym co nie jedzenie czegoś bo jest się weganinem/wegetarianinem, bo się czegoś nie lubi albo bo brzydzi nas to jedzenie

[9bfc43f248fa3dd370e3b645ec22fc32ebbe1d0f]

Napisane przez efflorescence

Ach...
No to nie dziwię się teściowej, względy zdrowotne rozumiem, alergie, sprzeciw wobec zabijania zwierząt, ale czegoś takiego nie i też bym nie układała menu specjalnie pod takie wymagania

a to serio jest takie wielkie układanie menu pod wymagania jak zamiast kawałka schabu usmaży się kawałek piersi z kurczaka? albo piekąc wieprzowinę wrzuci się też tego kurzego cycka czy udko?

[20160901857]

Czym się różni przygotowanie menu dla wegetarianina/alergika od przygotowania menu dla innowiercy?

[Wolha wRedna]

[1=9bfc43f248fa3dd370e3b64 5ec22fc32ebbe1d0f;6314335 6]a to serio jest takie wielkie układanie menu pod wymagania jak zamiast kawałka schabu usmaży się kawałek piersi z kurczaka? albo piekąc wieprzowinę wrzuci się też tego kurzego cycka czy udko?[/QUOTE]

W tym przypadku także uważam za przesadę robienie komuś na złość, bo rodzaj mięsa to nie wyzwanie. No chyba, że bym usłyszała jak to jeden z wielu gości je tylko wołowinę (sorry, stać mnie tylko na kurczaka). Trudno, reszta nie ma problemów więc ten jeden zje sałatki.

Ogólnie przyznaję, że oprócz 2óch osób z mojego otoczenia (jednej na diecie wegańskiej z powodu przekonań, drugiej nie jedzącej wielu rzeczy z powodu choroby) całą reszta je wszystko więc np. gdybym urządzała kolację/przyjęcie najprawdopodobniej w ogóle bym się nie spytała czy ktoś czegoś nie je. Nie przyszłoby mi to do głowy. Tak po prostu.

[Czarna2000]

Gdybym wiedziała, że ktoś nie je wieprzowiny, a planowałam ją podać (jednak wołowina/jagnięcina jest droższa, ze świni byłoby mi najłatwiej) to zrobiłabym dla wszystkich normalnie wieprzowinę, a dla tej jednej osoby usmażyłabym normalnie pierś z kurczaka. Przecież to nie musi być jakieś wykwintne danie. Przyprawić, usmażyć, dodatki jak reszta. To zajmuje 5 minut, a jest dużo lepszą opcją niż podanie komuś surówki z ziemniakami.

[Melanchton]

Napisane przez efflorescence

Ach...
No to nie dziwię się teściowej, względy zdrowotne rozumiem, alergie, sprzeciw wobec zabijania zwierząt, ale czegoś takiego nie i też bym nie układała menu specjalnie pod takie wymagania

Aha, a jak Cię babcia w piątek odwiedzi to też jej schaboszczaka podajesz, mimo, że pości...?

[Izma56O]

gościnnośc gościnnością, ale trzeba uszanowac ze ktoś czegoś nie może zjeśc. Ja np. w rodzinie chora osobę, która nie je wszystkiego i zawsze przygotowuje dla niej coś oddzielnie, po prostu jakieś mięso bez przypraw i nie smazone a np. na parze.

[kennedy]

Napisane przez efflorescence

Ach...
No to nie dziwię się teściowej, względy zdrowotne rozumiem, alergie, sprzeciw wobec zabijania zwierząt, ale czegoś takiego nie i też bym nie układała menu specjalnie pod takie wymagania

Ty sie w ogole nie zastanawiasz co piszesz. Znaczy ze robisz kolacje wiesz ze kolezanka jest adwentystka albo np muzulmankai nie dasz jej wyboru?
Niezle chamstwo.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[pannaatopowa]

Napisane przez Margot45

Kiedy ludzie mają takie głupie przekonanie, ze jak lekarz przepisał i córce ciotki kuzynki pomogło, znaczy - i mnie pomoże.

A jeszcze wracając do kwestii tego, ze lekarze nie informują pacjentów o możliwych interakcjach czy skutkach ubocznych....jak miałam lat 20-parę dopadło mnie AZS. Dość mocno mnie dopadło, i dermatolog mi przepisał maść sterydową. Znaczy, wtedy jeszcze nie wiedziałam, ze to sterydowa i co t znaczy - przepisał, wykupiłam, używałam. Tylko nikt mi słowem nie morgnął, ze po tym się nie wyłazi na słońce!!!!! I w ulotce tego jakoś też specjalnie nie zaznaczyli - a ja jestem wyjątkowo słońcolubna. Niestety, człowiek się uczy na własnej skórze

Niestety z AZS jest tak. Miałam straszny stan skóry. Wydawałam setki na maście, lekarzy i leki. Okazało się że wystarczyła maść za 9 zł - chłodzaca, na zamówienie. Żaden lekarz się słowem nie zająknął o niej. Potem jak poszłam na kontrolę i zmianę leczenia to musiałam wymusić przepisanie tej maści (ona bez refundacji kosztuje koło 50 zł). Z łaską wydał, po czym dał mi ulotkę drogiej maści (50 zł za małą tubkę) i kazał stosować zamiennie z tym co ja chciałam, albo chłodzącą zostawić i tą smarować. Wszystkim rządzi pieniądz. Lekarze śmieją się z pacjentów, którzy szukają pomocy w google a potem przychodzą po konkretną rzecz ale czasem nie ma wyjścia.

O pani alergolog, do której poszłam prywatnie a która mi powiedziała "nie wiem co ja mam z Tobą zrobić" to aż żal opowiadać.

---------- Dopisano o 17:39 ---------- Poprzedni post napisano o 17:33 ----------

Napisane przez efflorescence

Ach...
No to nie dziwię się teściowej, względy zdrowotne rozumiem, alergie, sprzeciw wobec zabijania zwierząt, ale czegoś takiego nie i też bym nie układała menu specjalnie pod takie wymagania

A ja nie rozumiem takiego myślenia. Wiadomo, że kolezanka nie je wieprzowiny. Jaki jest problem ze zrobieniem czegoś z kurczaka, czy wołowiny? Akurat w dzień odwiedzin musi być świnia, bo inaczej świat sie zawali. Dla mnie branie pod uwagę nietolerancji, kwestii religijnych, czy światopoglądowych jest okazywaniem szacunku do tego człowieka.

---------- Dopisano o 17:41 ---------- Poprzedni post napisano o 17:39 ----------

Napisane przez Wolha wRedna

W tym przypadku także uważam za przesadę robienie komuś na złość, bo rodzaj mięsa to nie wyzwanie. No chyba, że bym usłyszała jak to jeden z wielu gości je tylko wołowinę (sorry, stać mnie tylko na kurczaka). Trudno, reszta nie ma problemów więc ten jeden zje sałatki.

Ogólnie przyznaję, że oprócz 2óch osób z mojego otoczenia (jednej na diecie wegańskiej z powodu przekonań, drugiej nie jedzącej wielu rzeczy z powodu choroby) całą reszta je wszystko więc np. gdybym urządzała kolację/przyjęcie najprawdopodobniej w ogóle bym się nie spytała czy ktoś czegoś nie je. Nie przyszłoby mi to do głowy. Tak po prostu.

Znam problem alergii od podszewki i bym sie zapytała o alergie (często to robie), ale nie przyszłoby mi do głowy zapytac o preferencje, czy religie. Uważam, że gość przyjmując zaproszenie na obiad powinien uprzedzić o takim fakcie. Inna kwestia gdy ludzie się znają parę lat, to takie rzeczy się wie.

---------- Dopisano o 18:15 ---------- Poprzedni post napisano o 17:41 ----------

Napisane przez Quentinhill

Naprawdę? Mnie w klinice neurochirurgii nikt o to nie zapytał przed operacją w znieczuleniu ogólnym, po której miałam 17 szwów.

Nie miałaś ankiety anestezjologicznej? U mnie w szpitalu daje się taki cienki zeszyt A4, w którym są pytania dotyczące zdrowia każdego z układów.

[Wenress]

Jejku ja przed każdym zabiegiem w szpitalu miałam mnóstwo ankiet do wypełniania, wywiad z lekarzem itd., nie znoszę tego ale wiem, że jest konieczne i dobrze, że to robią.

Co do jedzenia - ja sobie nie wyobrażam zaprosić kogoś i podać jedzenie, którego nie zje - nieważne czy ma alergię czy tego nie lubi, no skoro zapraszam to wypada mi ugościć... w sumie nie ma diety, dla której nie da się przygotować prostego obiadu typu pierś z kurczaka / fasola i surówka. Dobrze jak ta osoba przypomni, że czegoś nie je, ale szczerze to ja tego nigdy nie robię, jak idę do przyjaciół na imprezę to albo biorę coś co mogę jeść (np owoce) , albo nie jem. Teraz jadę do babci ale to jest bardzo bliska rodzina więc na luzie można składać zamówienia na jakikolwiek obiadek a wiem, że nie przeżyłaby gdybym się u niej nie najadła za trzech więc już szykuję listę życzeń haha znajomym nie chciałabym robić problemu.

[Wolha wRedna]

Napisane przez Wenress

Jejku ja przed każdym zabiegiem w szpitalu miałam mnóstwo ankiet do wypełniania, wywiad z lekarzem itd., nie znoszę tego ale wiem, że jest konieczne i dobrze, że to robią.

Miałam kilka miesięcy temu zabieg w znieczuleniu ogólnym, wszystkiego jakieś 30 min pod narkozą i 3 szwy, ale ankieta 3-stronicowa była. Pytania o alergie, przyjmowane leki, choroby różnych układów, Dokładnie tak jak piszesz. Spowiadałam sie nawet z migren.

[wika82]

Napisane przez effcia82

Mnie w trakcie niezwykle krwawego chirurgicznego usuwania zęba asystentka stomatologiczna zapytała czy czasem nie mam miesiączki



Lekarka internistka w trakcie specjalizacji endokrynologicznej powiedziała, że TSH 3,6 u 30-letniej kobiety mieści się w normie. Na studiach widać nie uczą tego, co można znaleźć w pierwszym lepszym artykule w necie.

Mnie tak tłumaczyła lekarka w szpitalu, do którego na diagnostykę położyła mnie ordynator endokrynologii.

[efflorescence]

Napisane przez aer

a czym podejscie Vigilant rozni sie od wegetarianizmu czy weganizmu?

i to i to jest kwestia przeciez przekonan czlowieka.

rozumiem, ze hindusowi tez radosnie bys serwowala befsztyk?

Kiedy jedziemy do obcego kraju, serwowane nam są lokalne przysmaki, nikt nie pyta, czy przypadkiem ( ) nie mamy nic przeciwko jedzeniu robaków. Można nie jeść, po prostu. A można też dostosować się do zwyczajów panujących w domu gospodarza, o ile nie zaszkodzi to naszemu zdrowiu

Napisane przez stesia

dla mnie to że ktoś nie potrafi uszanować tego że ktoś nie je np wieprzowiny tylko ze względów religijnych jest no nie wiem ograniczoną tolerancją i złośliwością, bo rozumiem że nie jesz mięsa bo jesteś wegetarianką i to szanuję, ale o matko wyznajesz inną religię niż ja to już tu moja tolerancja się kończy i nie dość że ci dam akurat to a nie inne mięso, to jeszcze ci kazanie będę prawić na temat religii nawet nie zdziwiłabym się gdyby oni specjalnie menu układali, jak wiedzą że ona ma przyjechać, żeby na pewno była ta wieprzowina a nie inne mięso. dla mnie to że ktoś nie je czegoś ze względów religijnych jest tym samym co nie jedzenie czegoś bo jest się weganinem/wegetarianinem, bo się czegoś nie lubi albo bo brzydzi nas to jedzenie

A dla mnie nie jest tym samym Po prostu wybucham śmiechem na argument pt "Nie mogę zjeść, bo mój bóg się na mnie pogniewa", no tak mam i już

Napisane przez Melanchton

Aha, a jak Cię babcia w piątek odwiedzi to też jej schaboszczaka podajesz, mimo, że pości...?

W mojej kuchni nigdy nie było mięsa i nie będzie Podaję gościom to, co sama jem i co uważam za dobre

Napisane przez Izma56O

gościnnośc gościnnością, ale trzeba uszanowac ze ktoś czegoś nie może zjeśc. Ja np. w rodzinie chora osobę, która nie je wszystkiego i zawsze przygotowuje dla niej coś oddzielnie, po prostu jakieś mięso bez przypraw i nie smazone a np. na parze.

Ale przecież oczywiste, że jeśli chodzi o zdrowie, to się tak robi, tu nie ma nawet o czym dyskutować.

[Czarna2000]

Napisane przez efflorescence

A dla mnie nie jest tym samym Po prostu wybucham śmiechem na argument pt "Nie mogę zjeść, bo mój bóg się na mnie pogniewa", no tak mam i już

No widzisz, ja jestem ateistką i dla mnie KAŻDA religia jest tak samo głupia, niektóre wręcz aż zabawne. Ale jeśli przychodzi do mnie ktoś, kto z jakiś przekonań czegoś nie je, wypada to uszanować. I nie wnikam czy chodzi tu o wieprzowinę czy o mięso w piątek.
Nie mam gości co tydzień, na te wyjątkowe sytuacje można to chyba znieść?

[stesia]

Napisane przez efflorescence

A dla mnie nie jest tym samym Po prostu wybucham śmiechem na argument pt "Nie mogę zjeść, bo mój bóg się na mnie pogniewa", no tak mam i już

no cóż dla mnie to już jest chamstwo i brak szacunku do drugiego człowieka. bo co innego uważać że czyjaś religia jest pozbawiona sensu, a co innego nie uszanować poglądów innej osoby wynikających z danej religii. kiedyś pamiętam inni się dziwili że jedna dziewczyna nie chodziła na imprezy na których był alkohol właśnie ze względów religijnych, dla nich było dziwne że ona rezygnuje z tego, a dla mnie ona po prostu w przeciwieństwie do nich poważnie podchodziła do swojej religii. dla mnie wyśmianie człowieka bo nie je czegoś ze względów religijnych jest dokładnie tym samym co wyśmianie osoby która nie je mięsa bo szkoda jej zwierząt

[20160901857]

Napisane przez efflorescence

Kiedy jedziemy do obcego kraju, serwowane nam są lokalne przysmaki, nikt nie pyta, czy przypadkiem ( ) nie mamy nic przeciwko jedzeniu robaków. Można nie jeść, po prostu. A można też dostosować się do zwyczajów panujących w domu gospodarza, o ile nie zaszkodzi to naszemu zdrowiu


A dla mnie nie jest tym samym Po prostu wybucham śmiechem na argument pt "Nie mogę zjeść, bo mój bóg się na mnie pogniewa", no tak mam i już


W mojej kuchni nigdy nie było mięsa i nie będzie Podaję gościom to, co sama jem i co uważam za dobre


Ale przecież oczywiste, że jeśli chodzi o zdrowie, to się tak robi, tu nie ma nawet o czym dyskutować.

A gdyby ta osoba skłamała i powiedziała, że nie je czegoś, bo ma alergię, to byłoby dla ciebie ok?

[Margot45]

Napisane przez efflorescence

A dla mnie nie jest tym samym Po prostu wybucham śmiechem na argument pt "Nie mogę zjeść, bo mój bóg się na mnie pogniewa", no tak mam i już

Nigdy w życiu nie zrozumiem, jak można się publicznie chwalić własnym chamstwem.

[201607211025]

Znam kobietę, która w wieku 30 lat nigdy nie miała cytologii, bo to ,,wymyślanie".

[Margot45]

Napisane przez beautyq

Znam kobietę, która w wieku 30 lat nigdy nie miała cytologii, bo to ,,wymyślanie".

Też taką znam, i to sporo po trzydziestce. Tylko u niej to nie "wymyślanie" tylko "jeszcze jej coś znajdą" - i nie chodzi o cytologię tylko o wizytę u ginekologa w ogóle. Biorąc pod uwagę, ze jej matka zmarła na raka macicy, rzeczywiście, bardzo rozsądne podejście.

[Vigilant]

Napisane przez Margot45

Nigdy w życiu nie zrozumiem, jak można się publicznie chwalić własnym chamstwem.

Dokladnie...

[Jasevrati]

Heh, historia mojego życia
Nie jem mięsa i mleka od urodzenia. Odkąd mam odstawiła mnie od cyca, haftowałam kotlecikami i zupką mleczną, co w latach 80 było nie lada wyzwaniem dla rodziny, bo przecież po szyneczkę na kartki trzeba było stać tydzień w kolejce, a tu takie dziecko. Nie było wtedy wynalazków typu tofu czy jakieś kotleciki z soczewicy, więc wyrosłam na ziemniakach i kaszy. W gościach zawsze była obraza boska, no bo jak to? dziecko nie chce jeść kryzysowych rarytasów i wpiernicza chleb z masłem? No potwarz!
Ciężko to nazwać wegetarianizmem, bo dwulatek raczej nie wyznaje żadnych poglądów, mój mądry organizm po prostu wiedział, czego unikać. Kiedy rozchorował się mój dziadek i rodzina po nitce do kłębka doszła do tego, że wszyscy mamy niestety genetycznie spaprane nerki okazało się, że mój organizm jednak miał rację, bo przy takich przypadłościach dieta wysokobiałkowa to samobójstwo. I wyszło na moje.
Nie jestem wegetarianką: wegetarianie stają na głowie, żeby ich roślinne jedzenie smakowało i wyglądało jak mięso (smalec z fasoli, kotlety sojowe itp) - ja nie dam rady ruszyć czegoś, co smakuje jak mięso. Wybieram jedzenie, które mięsa nie przypomina.
Teraz mam prawie 40 lat i mam wywalone na to co kto o mnie myśli. Jestem zdrowa jak koń, nie choruję - serio, w podstawówce przechodziłam choroby zakaźne migiem i praktycznie bezobjawowo, gdy moi rówieśnicy umierali na ospę wietrzną dwa tygodnie, ja po 3 dniach byłam zdrowa. Różyczka? Mam przeciwciała, ale nikt nie pamięta żebym chorowała. W czasie studiów przeszłam odkleszczowe zapalenie opon mózgowych, poleżałam w domu dwa dni bo bolała mnie głowa, żadnych antybiotyków i innych cudów, samo przeszło. Jakieś grypy żołądkowe trwają u mnie godziny, gdy u innych tydzień. Jem sporo, ale nie tyję, ważę niecałe 50 kg przy 170 cm wzrostu. Mam cerę dwudziestolatki, zresztą, nigdy nie miałam trądziku. Jem czasem nabiał i bardzo okazjonalnie jakieś mięso, ale bez przekonania. Mleka nadal nie tykam, zresztą te pasteryzowane wyroby mlekobodobne UHT prawdopodobnie nie leżały nigdy obok krowy. Mam zdrowe kości, nigdy nic mi się nie złamało, więc wszelkie akcje typu "pij mleko, będziesz kaleką" wzbudzały we mnie zawsze ataki śmiechu.
I teraz niech mi ci wszyscy mięsożercy naskoczą, zapraszam