Czy warto w dzisiejszych czasach inwestować w wykształcenie?

[Limonka2738]

Napisane przez megamag

W moim roczniku było więcej takich debilizmów. Była na przykład amnestia maturalna ministra Giertycha. Było też tak, że jak ktoś chciał pisać maturę rozszerzoną, to nie pisał podstawy, ale na świadectwie miał wynik i z rozszerzenia, i z podstawy. Przeliczali na podstawie jakiejś debilnej ministerialnej tabelki. Czyli jak miałaś powiedzmy z rozszerzenia 84%, to ci od czapy wpisywali 86% z podstawy.

W moim roczniku jak się zdawało rozszerzenie, to i podstawę trzeba było napisać.

I tak na 9 miałam polski podstawowy, na 14 rozszerzenie.

Śmiesznie było z matematyką, bo na 9 podstawa, na 14 rozszerzenie, a na 17 dwujęzyczna czy jakoś tak.

Jak ludziom mówię ile egzaminów zdawałam, to nie wierzą. No ale przy takim systemie, to nie jest trudne.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[theali]

Napisane przez Limonka2738

W moim roczniku jak się zdawało rozszerzenie, to i podstawę trzeba było napisać.

I tak na 9 miałam polski podstawowy, na 14 rozszerzenie.

Śmiesznie było z matematyką, bo na 9 podstawa, na 14 rozszerzenie, a na 17 dwujęzyczna czy jakoś tak.

Jak ludziom mówię ile egzaminów zdawałam, to nie wierzą. No ale przy takim systemie, to nie jest trudne.

Ja miałam na 9 rozszerzony polski, a na 14 rozszerzoną fizykę
A egzaminów łącznie na tyle (i na dodatek ściśniętych w czasie), że maturę przebiła dopiero łączona sesja z dwóch kierunków.

[Limonka2738]

Napisane przez theali

Ja miałam na 9 rozszerzony polski, a na 14 rozszerzoną fizykę
A egzaminów łącznie na tyle (i na dodatek ściśniętych w czasie), że maturę przebiła dopiero łączona sesja z dwóch kierunków.

U mnie nawet sesja z dwóch kierunków nie przebiła. Maksymalnie miałam 17 egzaminów, ale 25 czy 26 matur.

Nie dość, że wszystko w dwóch wariantach to jeszcze dwujęzyczne.

Kosmos jakiś.



Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[theali]

Napisane przez Limonka2738

U mnie nawet sesja z dwóch kierunków nie przebiła. Maksymalnie miałam 17 egzaminów, ale 25 czy 26 matur.

Nie dość, że wszystko w dwóch wariantach to jeszcze dwujęzyczne.

Kosmos jakiś.

W dwóch wariantach - w sensie i podstawę, i rozszerzenie? Ze wszystkiego?
Nas podstawa obok rozszerzenia obowiązywała tylko z polskiego, matematyki i języka. Pozostałe przedmioty dodatkowe zdawało się na wybranym poziomie.

I stwierdzam, że bawi mnie określenie "matura w starej formule 2005-2014", skoro co chwilę zmieniały się reguły

[Ondiine]

[1=dfdce9ad473ee3ba4bd9426 289ac63cb58eb8552;8504734 1]Wybaczam ci tą słabość, każdy jakieś ma. To też wiem.[/QUOTE]
Zdziwiłabym się gdyby było inaczej


[1=dfdce9ad473ee3ba4bd9426 289ac63cb58eb8552;8502689 1]

Ale kogo się wyklucza na wstępie ? [/QUOTE]
Na wstępie wyklucza się osoby, które nie mają studiów i zarabiają najniższą i nie stać ich na normalne życie tylko muszą kombinować jak przetrwać od pierwszego do pierwszego. Realia są takie, że nie każdy ma możliwość pójść na studia, a my tu mówimy wyłącznie o rozwoju, o dokształcaniu się, o podwyżkach, o pięciu się w górę. A jak ktoś nie idzie na studia, nie ma wykształcenia i całe życie będzie zarabiał 2100 brutto przy ciągle rosnących cenach? To takim sposobem mamy coraz więcej ludzi na zasiłkach. Bo za 2100 zł ludzie nie mają motywacji, żeby pracować, bo wychodzą z założenia, że i tak nigdy ich na nic nie będzie stać, bo z tego co zarobią nie są w stanie nawet pojechać na wakacje i w życiu morza czy gór nie zobaczą.

[7719e1289fd8f2cabe4d2763ed6d1b81d4eb2186]

Napisane przez theali

W dwóch wariantach - w sensie i podstawę, i rozszerzenie? Ze wszystkiego?
Nas podstawa obok rozszerzenia obowiązywała tylko z polskiego, matematyki i języka. Pozostałe przedmioty dodatkowe zdawało się na wybranym poziomie.

I stwierdzam, że bawi mnie określenie "matura w starej formule 2005-2014", skoro co chwilę zmieniały się reguły

Jesli dobrze pamietam, to Limonka studiowala wtedy, kiedy obowiazkowe byly 3 podstawowe matury. Reszta podstaw to jej wybor.

Limonka, nie musialas tego robic. 5 rozszerzen wystsrczy w zupelnosci, zeby dostac sie na wiekszosc kierunkow na wiekszosci uczelni.
A juz w ogole matura miedzynarodowa w dzisiejszych czasach chyba nie ma wiekszego sensu (i chyba pisze sie ja tylko z 4 przedmiotow? prosze poprawic).

Po prostu nie rozumiem, co chcesz nam przekazac. Chyba nie to, ze system wymagal od ciebie 25 egzaminow maturalnych

[nelciak]

[1=7719e1289fd8f2cabe4d276 3ed6d1b81d4eb2186;8504860 6]Jesli dobrze pamietam, to Limonka studiowala wtedy, kiedy obowiazkowe byly 3 podstawowe matury. Reszta podstaw to jej wybor.

Limonka, nie musialas tego robic. 5 rozszerzen wystsrczy w zupelnosci, zeby dostac sie na wiekszosc kierunkow na wiekszosci uczelni.
A juz w ogole matura miedzynarodowa w dzisiejszych czasach chyba nie ma wiekszego sensu (i chyba pisze sie ja tylko z 4 przedmiotow? prosze poprawic).

Po prostu nie rozumiem, co chcesz nam przekazac. Chyba nie to, ze system wymagal od ciebie 25 egzaminow maturalnych [/QUOTE]
Międzynarodowa za moich czasów byla z 6 przedmiotów.
Ale IB nie ma za wiele wspólnego z matura dwujęzyczną w zwyklym liceum...
I nie wiem jak mozna mowic, ze IB nie ma sensu. Przeciez to zupelnie inny program, zupelnie inne realia nauczania, niz standardowy polski program.

[theali]

[1=7719e1289fd8f2cabe4d276 3ed6d1b81d4eb2186;8504860 6]Jesli dobrze pamietam, to Limonka studiowala wtedy, kiedy obowiazkowe byly 3 podstawowe matury. Reszta podstaw to jej wybor.

Limonka, nie musialas tego robic. 5 rozszerzen wystsrczy w zupelnosci, zeby dostac sie na wiekszosc kierunkow na wiekszosci uczelni.
A juz w ogole matura miedzynarodowa w dzisiejszych czasach chyba nie ma wiekszego sensu (i chyba pisze sie ja tylko z 4 przedmiotow? prosze poprawic).

Po prostu nie rozumiem, co chcesz nam przekazac. Chyba nie to, ze system wymagal od ciebie 25 egzaminow maturalnych [/QUOTE]

O tyle mnie ta liczba zaskoczyła, że przy zasadach na których zdawałam, maksimum to było 11 egzaminów (trzy obowiązkowe podstawy + dwa obowiązkowe ustne + max. 6 dodatkowych). Chyba że ktoś zdawał dodatkowo języki w części pisemnej i ustnej, to ewentualnie więcej, bo jest to liczone jako 1 przedmiot.

[Limonka2738]

[1=7719e1289fd8f2cabe4d276 3ed6d1b81d4eb2186;8504860 6]Jesli dobrze pamietam, to Limonka studiowala wtedy, kiedy obowiazkowe byly 3 podstawowe matury. Reszta podstaw to jej wybor.

Limonka, nie musialas tego robic. 5 rozszerzen wystsrczy w zupelnosci, zeby dostac sie na wiekszosc kierunkow na wiekszosci uczelni.
A juz w ogole matura miedzynarodowa w dzisiejszych czasach chyba nie ma wiekszego sensu (i chyba pisze sie ja tylko z 4 przedmiotow? prosze poprawic).

Po prostu nie rozumiem, co chcesz nam przekazac. Chyba nie to, ze system wymagal od ciebie 25 egzaminow maturalnych [/QUOTE]Nie, ale z dziesięć egzaminów mi nabił.

W tamtym roczniku też nikt mniej niż 20 nie zdawał w mojej klasie.

Tylko ja nie byłam zdecydowana zupełnie na kierunek.

Więc zdawałam kierunki humanistyczne i przyrodnicze, a do tego matematykę, bo w Łodzi liczyli na lekarski.

Nawet teraz mogę iść na każdy kierunek studiów, bo spełniam wymagania.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

---------- Dopisano o 21:51 ---------- Poprzedni post napisano o 21:45 ----------

Napisane przez theali

O tyle mnie ta liczba zaskoczyła, że przy zasadach na których zdawałam, maksimum to było 11 egzaminów (trzy obowiązkowe podstawy + dwa obowiązkowe ustne + max. 6 dodatkowych). Chyba że ktoś zdawał dodatkowo języki w części pisemnej i ustnej, to ewentualnie więcej, bo jest to liczone jako 1 przedmiot.

U mnie nie było maksimum. Albo te po angielsku i języki (jak piszesz) inaczej się liczyły.

Teraz już nie pamiętam, to było tak dawno temu... Masakra...

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[theali]

Napisane przez Limonka2738

U mnie nie było maksimum. Albo te po angielsku i języki (jak piszesz) inaczej się liczyły.

Teraz już nie pamiętam, to było tak dawno temu... Masakra...

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Możliwe, że dwujęzyczne inaczej się liczyły.
Swoją drogą - nie wiem, gdzie sens ograniczenia zdających do 6 dodatkowych przedmiotów (chociaż i tak mało kto tyle zdaje), i ewentualnego dodania następnych po roku.

[megamag]

theali Jak nie wiadomo, o co chodzi, to pewnie chodzi o to, że egzaminy kosztują.

Napisane przez Ondiine

Na wstępie wyklucza się osoby, które nie mają studiów i zarabiają najniższą i nie stać ich na normalne życie tylko muszą kombinować jak przetrwać od pierwszego do pierwszego. Realia są takie, że nie każdy ma możliwość pójść na studia, a my tu mówimy wyłącznie o rozwoju, o dokształcaniu się, o podwyżkach, o pięciu się w górę. A jak ktoś nie idzie na studia, nie ma wykształcenia i całe życie będzie zarabiał 2100 brutto przy ciągle rosnących cenach? To takim sposobem mamy coraz więcej ludzi na zasiłkach. Bo za 2100 zł ludzie nie mają motywacji, żeby pracować, bo wychodzą z założenia, że i tak nigdy ich na nic nie będzie stać, bo z tego co zarobią nie są w stanie nawet pojechać na wakacje i w życiu morza czy gór nie zobaczą.

Kobieto, z której choinki Ty się urwałaś? Chowali Cię w lesie? Od kiedy niby w tym kraju tylko osoby po studiach dobrze zarabiają, a osoby bez klepią biedę? Realia chyba z międzywojnia, bo akurat w PRL to klasa robotnicza miała się najlepiej. W III RP zarobki dyktuje rynek, a nie dyplom. I tak jedyny milioner w moim mieście był po zawodówce, a moja matka nie dochrapała się jako nauczycielka 2000 tys. netto po 20 latach pracy. Dziś w Wawie dyskonty płacą czasem ze dwa razy tyle co budżetówka ludziom po studiach. Jeśli umiesz coś poszukiwanego na rynku, zarabiasz dobrze, jeśli nie, możesz sobie tymi dyplomami wytapetować ścianę. Takie są realia.

[dfdce9ad473ee3ba4bd9426289ac63cb58eb8552]

Teraz stolarze, elektrycy czy spawacze zarabiają kilka razy więcej na rękę niż ich szefowie No niestety, rynek pracy i kapitalistyczna gospodarka są bezlitosne.
Na studia nie każdy może iść, ale też nie każdy chce. Co to w ogóle za kuriozalne założenie, że studia należą się każdemu

[Ondiine]

Napisane przez megamag

theali Jak nie wiadomo, o co chodzi, to pewnie chodzi o to, że egzaminy kosztują.



Kobieto, z której choinki Ty się urwałaś? Chowali Cię w lesie? Od kiedy niby w tym kraju tylko osoby po studiach dobrze zarabiają, a osoby bez klepią biedę? Realia chyba z międzywojnia, bo akurat w PRL to klasa robotnicza miała się najlepiej. W III RP zarobki dyktuje rynek, a nie dyplom. I tak jedyny milioner w moim mieście był po zawodówce, a moja matka nie dochrapała się jako nauczycielka 2000 tys. netto po 20 latach pracy. Dziś w Wawie dyskonty płacą czasem ze dwa razy tyle co budżetówka ludziom po studiach. Jeśli umiesz coś poszukiwanego na rynku, zarabiasz dobrze, jeśli nie, możesz sobie tymi dyplomami wytapetować ścianę. Takie są realia.

Chowa to się świnię, więc tak "chować" to mogli Ciebie, zresztą z takim poziomem kultury to widocznie tak było. Matka nauczycielka byłaby dumna z Ciebie. To po pierwsze. A po drugie to rozszerz nieco swoje horyzonty i pomyśl, że ten kraj nie składa się z osób, które studiują i z osób, które nie studiują i mieszkają w mieście, więc mogą iść do pracy do dyskontu. Wróć do lekcji geografii i szkoły średniej - mamy w Polsce zdecydowaną przewagę gmin wiejskich, a co za tym idzie w Lidlu to sobie ludzie stamtąd nie popracują. Więc Twoje słowa "jak umiesz coś poszukiwanego na rynku to dobrze zarabiasz" dla takiej osoby, która nigdy nie była poza swoją wsią albo sąsiednim małym miasteczkiem byłyby wręcz śmieszne i mam wrażenie, że to Ty z tej choinki się urwałaś. Pomyśl czasem, przetrzyj oczka i spójrz na ten kraj nie tylko ze swojej warszawskiej perspektywy

[pannajoanna71]

Napisane przez theali

Zdawałaś w roczniku, w którym wybranie rozszerzenia zwalniało z podstawy? Ja niestety musiałam oba poziomy pisać

Tak, pisałam samo rozszerzenie bez podstawy. I w ogóle jestem w szoku że jakieś punkty podajecie, u mnie były procenty

Co do pracy na wsi i obszarach wiejskich - może i jest praca, ale w razie likwidacji zakładu/placówki/whatever ciężko znaleźć nową. Mówię z doświadczenia, może nie tyle o wsi ale o małym miasteczku, bo rok temu się wyprowadziłam za pracą z dużego miasta do małego, rok minął a ja od czerwca zostałam bez pracy. I teraz loteria i szukanie po pobliskich miejscowościach i wsiach.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Ondiine]

Napisane przez pannajoanna71

Tak, pisałam samo rozszerzenie bez podstawy. I w ogóle jestem w szoku że jakieś punkty podajecie, u mnie były procenty

Co do pracy na wsi i obszarach wiejskich - może i jest praca, ale w razie likwidacji zakładu/placówki/whatever ciężko znaleźć nową. Mówię z doświadczenia, może nie tyle o wsi ale o małym miasteczku, bo rok temu się wyprowadziłam za pracą z dużego miasta do małego, rok minął a ja od czerwca zostałam bez pracy. I teraz loteria i szukanie po pobliskich miejscowościach i wsiach.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Ja Cię rozumiem, bo mieszkam w małym miasteczku gdzie jest jedna duża firma, która skupia ludzi z całej okolicy i tam sobie pogrywają z pracownikami podnosząc im wynagrodzenie 50gr/h raz na kilka lat. I jakby padła to nie wiem co by ludzie zrobili. Do dyskontu nie pójdą, bo dyskontów po prostu w okolicy nie ma zmienić pracę mogą jedynie na pracę w polu. Dlatego tym bardziej mnie bawi stwierdzenie, że jak umiesz coś poszukiwanego na rynku to zarobisz. Na tutejszym rynku coś poszukiwanego to rwanie wiśni za 40 gr/kg. I nie, nie zarobisz, a nawet jeśli to chwilowo i na pewno nie na emeryturę

[megamag]

Ondiine jeśli piszę o jednym milionerze w moim mieście, to można się domyślić, że to nie Warszawa, a raczej miasteczko. Jestem ze wsi w pobliżu tego małego miasta, które jest z kolei w pobliżu niczego w Polsce B. No i własnie jest tam jeden mechanik po zawodówce, który się dorobił na firmie przewozowej. Dał radę bez studiów i bez wyjeżdżania poza miasteczko. Mam też na przykład kolegę, który radzi sobie świetnie, bo został fotografem i robi ludziom zdjęcia ślubne.

Tak, nie wszystkie prace da się wykonywać na wsi. W korpo tam kariery nie zrobisz. Prac wymagających studiów w ogóle jest tam niewiele (chociaż z drugiej strony w dzisiejszych czasach w wielu zawodach można pracować zdalnie i mieszkać w lesie, jeśli tylko dochodzi tam internet). W takich miejscach poszukują głównie elektryków, cieśli i mechaników. Możliwość pójścia na studia, jak chce się zostać na wsi, jest akurat niespecjalnie potrzebna. Trzeba się albo dostosować, albo wyjechać. A nie opowiadać głupoty. Twoim problemem jest prawdopodobnie to, że nie umiesz niczego poszukiwanego w Twojej okolicy. Niemożliwe, żeby to było tylko rwanie wiśnie. Nawet na największym zadupiu są mechanicy samochodowi, budowlańcy, fryzjerzy, dentyści i pielęgniarki.

PS U nas mamy i Lidl i Biedronkę, ba nawet dwie Biedry.

PS 2

chować
1. ÂŤkłaść coś w bezpiecznym lub niewidocznym miejscuÂť
2. ÂŤtrzymać kogoś lub coś w ukryciuÂť
3. ÂŤzostawiać na późniejÂť
4. ÂŤwsuwać, wciskaćÂť
5. ÂŤzachowywać przez dłuższy czas jakieś uczucia, myśliÂť
6. ÂŤnie ujawniać czegośÂť
7. ÂŤwychowywać dzieckoÂť
8. ÂŤhodować zwierzętaÂť
9. ÂŤskładać do grobuÂť

[7719e1289fd8f2cabe4d2763ed6d1b81d4eb2186]

Wybaczcie, ale w dzisiejszych czasach jest 1000 rzeczy, ktore mozna robic mieszkajac na wsi. Rolnictwo daje rozne mozliwosci, eko sreko, mozna sie specjalizowac w wielu rzeczach, mozna robic ekologiczne przetwory i sprzedawac je do kilku sklepow za spore pieniadze, mozna hodowac pszczoly i sprzedawac miod, wielu ludzi zaklada firmy, mozna sie przez internet ksztalcic i pracowac z domu, a jednoczesnie miec nizsze koszty utrzymania.
Mam dalsza rodzine na wsi, czasem tam jezdze i raczej mam wrazenie, ze wszyscy tam sa obrotni (poza paroma starszymi panami zagladajacymi do flaszeczki), zakladaja swoje interesy i calkiem niezle im idzie.
Ondine, ja nie wiem wlasciwie, jaki jest twoj problem. Jesli czujesz, ze za malo zarabiasz, to zrob cos, zeby to zmienic.

[megamag]

[1=7719e1289fd8f2cabe4d276 3ed6d1b81d4eb2186;8505184 6]
Ondine, ja nie wiem wlasciwie, jaki jest twoj problem. Jesli czujesz, ze za malo zarabiasz, to zrob cos, zeby to zmienic.[/QUOTE]

Ja w ogóle nie wiem, o co jej chodzi. Najpierw wysnuwa jakąś dziwną teorię, jak to biedni są ludzie bez wykształcenia wyższego, bo są skazani na najniższą krajową, a potem wyskakuje z prowincji, gdzie akurat ludzie po studiach (poza nielicznymi wyjątkami typu zawody medyczne) mają największy problem z pracą, a nie Ci zajmujący się pracą fizyczną czy po zawodówkach i technikach albo mający własne firmy. Więc to już się w ogóle kupy nie trzyma.

[6294979b07e94e60c86b4a71a35022ccf5d1d257_656d16825a5b5]

[1=dfdce9ad473ee3ba4bd9426 289ac63cb58eb8552;8505052 1]
Na studia nie każdy może iść, ale też nie każdy chce. Co to w ogóle za kuriozalne założenie, że studia należą się każdemu [/QUOTE]
Nie każdy chce, nie każdy może, nie każdy musi i nie każdy powinien. Aby życie w społeczeństwie sprawnie funkcjonowało potrzebny jest szereg różnych zawodów, do których nie potrzeba studiów wyższych. Czy elektryk, hydraulik, brukarz, rzeźnik, ślusarz, fryzjer, florystka rzeczywiście potrzebują wyższego wykształcenia? A śmieciarz, grabarz, sprzątacz? Zawody bardzo potrzebne, bez nich marny czekałby nas los w brudzie i smrodzie. Problem jest to, że od najmłodszych lat jesteśmy uczeni pogardy dla ludzi, którzy wykonują tego typu zawody. Najlepiej niech wszyscy pójdą na studia i zostaną prawnikami, wtedy będziemy mieszkać w jaskiniach, jeść kamienie i muchomory, pić wodę prosto z rzeki i brodzić w błocie po kolana.
A wracając do wesołych tematów maturalnych, to moja siostra pisała tą starą-starą maturę i pamiętałam, że w jej roczniku i co najmniej dwóch wyżej panowała moda na marynarki z doszytymi wewnętrznymi kieszeniami. Maturzyści kupowali sobie takie małe książeczki z wiedzą w pigułce: historia w pigułce, język polski w pigułce, chemia w pigułce itd. i upychali je w tych doszytych kieszeniach, żeby móc szybko coś sprawdzić podczas wizyty w toalecie. Rozcinali te książeczki rozdziałami i ukrywali jakimś systemem, np. górna lewa kieszeń to starożytność, środkowa średniowiecze, dolna rozbiory, z prawej pierwsza i druga wojna światowa, dolna kieszeń to PRL. Pisemne matury trwały pięć godzin, więc można było iść do łazienki nawet dwa razy. Poza tym był cały komitet soczkowo-kanapkowy, maskotki na ławkach i cuda na kiju. Ciekawostką jest, że występowały Panny Łez Fontanny, które próbowały wypłakać sobie jak najlepsze oceny za swoje wypociny. Urządzały jakieś pielgrzymki do nauczycieli podczas sprawdzania matur. Teraz płakanie, straszenie samobójstwem i wyklęciem z rodziny nic nie daje, bo oceniają egzaminatorzy z innego województwa, a nie nauczyciele, którzy znają ucznia od czterech lat i przez to nie są obiektywni. To jest na plus. Teraz to sobie można popłakać wyłącznie nad własną głupotą. W sieci można sobie poczytać jakie były wtedy tematy, moim zdaniem wcale nie były trudniejsze niż obecnie. Każde województwo miało inne tematy, teraz są takie same dla całego kraju, to bardziej uczciwe.
Każdy uważa, że jego matura była najtrudniejsza, a inne roczniki miały łatwiej, dlatego że do swojej matury podchodzimy emocjonalnie, odczuwamy presję wywieraną przez rodzinę i nauczycieli, a po latach pamiętamy napięcie towarzyszące egzaminom i wydaje się nam, że tylko my mieliśmy tak trudno, tylko my przez to przechodziliśmy, tylko od nas wymagano.

Moja matura była nudna, nie było komitetów kanapkowych, nie było sekretnych kieszeni, nie ma czego wspominać. Smutek.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[j_fly]

Widzę, że pojawiają się kolejne osoby, które twierdzą, że tylko po studiach można dobrze zarabiać Mój mąż jest spawaczem, nie ma studiów, a zarabia więcej, niż jego trzech poprzednich szefów razem wziętych. Da się?
Naprawdę nie trzeba mieć multum dyplomów, fakultetów itp. , żeby mieć dobrze płatną pracę.
Aha, dodam, że mieszkamy w miejscowości, która ma niecałe 6 tys. mieszkańców.

[7719e1289fd8f2cabe4d2763ed6d1b81d4eb2186]

Napisane przez j_fly

Widzę, że pojawiają się kolejne osoby, które twierdzą, że tylko po studiach można dobrze zarabiać Mój mąż jest spawaczem, nie ma studiów, a zarabia więcej, niż jego trzech poprzednich szefów razem wziętych. Da się?
Naprawdę nie trzeba mieć multum dyplomów, fakultetów itp. , żeby mieć dobrze płatną pracę.
Aha, dodam, że mieszkamy w miejscowości, która ma niecałe 6 tys. mieszkańców.

No ja jak czasem widze ile place za np. wizyte hydraulika czy elektryka, to naprawde czasem mysle, ze wybralam zla sciezke kariery. Za 10 minut pracy kasuja takie stawki, ze buzia mi sie otwiera. (nie w Polsce, ale w Polsce tez podobno nie jest zle)

[j_fly]

[1=7719e1289fd8f2cabe4d276 3ed6d1b81d4eb2186;8505270 6]No ja jak czasem widze ile place za np. wizyte hydraulika czy elektryka, to naprawde czasem mysle, ze wybralam zla sciezke kariery. Za 10 minut pracy kasuja takie stawki, ze buzia mi sie otwiera. (nie w Polsce, ale w Polsce tez podobno nie jest zle)[/QUOTE]
Myślę, że gdybym z 10 lat temu miała ten sam rozum, co teraz, to też poszłabym inną drogą. Możliwe, że nawet nie myślałabym o studiach. Tym bardziej, że mam umysł typowo humanistyczny. Ale cóż, teraz ukończony licencjat mam tylko na papierze i kompletnie z niego nie korzystam, bo robię zupełnie inne rzeczy.

[megamag]

[1=6294979b07e94e60c86b4a7 1a35022ccf5d1d257_656d168 25a5b5;85052171]
Każdy uważa, że jego matura była najtrudniejsza, a inne roczniki miały łatwiej, dlatego że do swojej matury podchodzimy emocjonalnie, odczuwamy presję wywieraną przez rodzinę i nauczycieli, a po latach pamiętamy napięcie towarzyszące egzaminom i wydaje się nam, że tylko my mieliśmy tak trudno, tylko my przez to przechodziliśmy, tylko od nas wymagano.
[/QUOTE]

Nie powiedziałabym, że moja była trudniejsza czy łatwiejsza, bo po prostu nie uważam, żeby to, w którym roku się kto urodził i na jaki trafił system, przesądzało o jego wiedzy i zdolnościach. Wybitni i słabi zdarzali się pewnie w tej samej proporcji we wszystkich systemach edukacji. Za to samą zmianę matury z powyższych choćby powodów uważam za słuszny krok, bo niewątpliwe krok w tę stronę, żeby było sprawiedliwiej. Choć oczywiście ta nowa nie jest pozbawiona wad, o których rozmawiałyśmy już w tym wątku.

Gdybym miała jeszcze raz wybierać, to i tak bym poszła do klasy humanistycznej i na filologię. Taka moja natura i takie predyspozycje. Nie ma co z tym walczyć. Wolę zarobić trochę mniej niż się męczyć w zawodzie, którego nie lubię.

Ale tego parcia na studia i pogardy wobec tych, którzy na nie poszli, też nigdy nie zrozumiem. Zwłaszcza że, w przeciwieństwie do tego, co tu niektórzy twierdzą, to nie daje nawet lepszych zarobków. Jak ktoś tego nie czuje, to po kij ma się męczyć. (I przy okazji męczyć innych, bo taki niezainteresowany student to nic innego). Gdyby nasze społeczeństwo przestało wierzyć w mrzonki i wypychać ludzi na studia na siłę, pewnie i życie tych ludzie byłoby przyjemniejsze, a zarobki takie same albo wyższe.

[Ondiine]

Napisane przez megamag

Ondiine jeśli piszę o jednym milionerze w moim mieście, to można się domyślić, że to nie Warszawa, a raczej miasteczko. Jestem ze wsi w pobliżu tego małego miasta, które jest z kolei w pobliżu niczego w Polsce B. No i własnie jest tam jeden mechanik po zawodówce, który się dorobił na firmie przewozowej. Dał radę bez studiów i bez wyjeżdżania poza miasteczko. Mam też na przykład kolegę, który radzi sobie świetnie, bo został fotografem i robi ludziom zdjęcia ślubne.

Tak, nie wszystkie prace da się wykonywać na wsi. W korpo tam kariery nie zrobisz. Prac wymagających studiów w ogóle jest tam niewiele (chociaż z drugiej strony w dzisiejszych czasach w wielu zawodach można pracować zdalnie i mieszkać w lesie, jeśli tylko dochodzi tam internet). W takich miejscach poszukują głównie elektryków, cieśli i mechaników. Możliwość pójścia na studia, jak chce się zostać na wsi, jest akurat niespecjalnie potrzebna. Trzeba się albo dostosować, albo wyjechać. A nie opowiadać głupoty. Twoim problemem jest prawdopodobnie to, że nie umiesz niczego poszukiwanego w Twojej okolicy. Niemożliwe, żeby to było tylko rwanie wiśnie. Nawet na największym zadupiu są mechanicy samochodowi, budowlańcy, fryzjerzy, dentyści i pielęgniarki.

PS U nas mamy i Lidl i Biedronkę, ba nawet dwie Biedry.

PS 2

Należy zacząć od tego, ze ja nie napisałam nigdzie, ze nie da sie zarobić bez studiów. Ja tylko wypowiedziałam sie o takiej konkretnej, przykładowej sytuacji, a Ty uznałas, ze skoro opisuje taka, a nie inna sytuacje to włożyłas swoje teorie w moje usta. Sama napisałam na początku w odpowiedzi, ze nie wiem czy warto inwestować w wykształcenie, moze gdybys przeczytała od początku moje wypowiedzi to bys nie wysnuwala takich dziwnych oskarżeń w moja stronę. Pomijam już jakis nieuzasadniony atak. Nieważne. W każdym razie ja akurat prace mam w zawodzie, ale wracając do tematu czy da sie dobrze zarobić? W moim zawodzie średnia zarobków jest dość wysoka, ale w miejscu gdzie mieszkam nie i wyższa nie będzie. Mówiłaś o rynku, o tym, ze rynek dyktuje warunki. Wiec na małym rynku nie uświadczysz zarobków wyższych. Nawet jeśli jesteś dobrym pracownikiem to poza średnia w danym zawodzie na danym małym rynku pracodawca nie wyjdzie. Mówiłam, mam tez styczność z około setka pracodawców i każdy wychodzi z takiego samego założenia, nie podniesie wynagrodzenia, jeśli znajomy prowadzący podobna firmę płaci swoim ludziom tyle. On da tyle samo lub podobnie.
A to, ze wzielam pod uwagę akurat taka sytuacje to przypadek, bo mam świadomość tego, ze studia nie sa wyznacznikiem i NIGDY tak nie uważałam. Wiec bardzo Cie proszę na drugi raz nie wmawiaj mi stronniczych poglądów zanim zapoznasz sie z moim zdaniem ogólnie.

Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

[megamag]

Napisane przez Ondiine

Należy zacząć od tego, ze ja nie napisałam nigdzie, ze nie da sie zarobić bez studiów.

A tu?

Realia są takie, że nie każdy ma możliwość pójść na studia, a my tu mówimy wyłącznie o rozwoju, o dokształcaniu się, o podwyżkach, o pięciu się w górę. A jak ktoś nie idzie na studia, nie ma wykształcenia i całe życie będzie zarabiał 2100 brutto przy ciągle rosnących cenach?

Jeśli nie masz czegoś na myśli, to tego nie mów. A jeśli mówisz, to nie dziw się, że ludzie myślą, że tak myślisz. Świadome używanie słów to naprawdę piękna sprawa.

A za chamstwo to akurat Ty tu dostałaś czerwoną kartkę i to nawet bez mojego zgłoszenia. A najlepsze, że obruszyłaś się, bo uznałaś neutralny czasownik chować za obraźliwy. W sumie to nawet urocze.

Jeśli zarabiasz mało w zawodzie, w którym da się zarobić więcej, to jest to wyłącznie Twój wybór. To trochę tak, jakby zamieszkać na pustyni i potem narzekać, że jest ciepło. Owszem, jest ciepło, bo to pustynia. Inaczej nie będzie.

[Ondiine]

Napisane przez megamag

A tu?







Jeśli nie masz czegoś na myśli, to tego nie mów. A jeśli mówisz, to nie dziw się, że ludzie myślą, że tak myślisz. Świadome używanie słów to naprawdę piękna sprawa.



A za chamstwo to akurat Ty tu dostałaś czerwoną kartkę i to nawet bez mojego zgłoszenia. A najlepsze, że obruszyłaś się, bo uznałaś neutralny czasownik chować za obraźliwy. W sumie to nawet urocze.



Jeśli zarabiasz mało w zawodzie, w którym da się zarobić więcej, to jest to wyłącznie Twój wybór. To trochę tak, jakby zamieszkać na pustyni i potem narzekać, że jest ciepło. Owszem, jest ciepło, bo to pustynia. Inaczej nie będzie.

Wydawało mi się, ze czytanie ze zrozumieniem sie ćwiczy od najmłodszych lat, nie widze tu stwierdzenia, ze żeby zarobić trzeba iść na studia. Ale pewnie wiesz lepiej

Obraziłaś moich rodziców i przyczepiłaś się do mojego wychowywania podczas gdy Twoje pozostawia wiele do życzenia. Uważaj na drugi raz co mówisz, bo żadne kartki czy coś tam innego nie sprawią, ze będę czytać takie bzdury pod ich adresem i nie odpowiem. Możesz obrażać mnie, ale na przyszłość zapamiętaj, nie uderza się w czyjaś rodzinę. I każdy powinien o tym wiedzieć. I nie, nie chodzi o żaden czasownik. Przeczytaj jeszcze raz to, co napisałaś i się zastanów. Szkoda, ze po fakcie.

[Corii]

Koniec dokładania sobie nawzajem. Dalsze wzajemne przytyki będą kartkowane.

[megamag]

Ej, jakie wzajemne? Ja jej przytkłam tylko raz oderwanie od rzeczywistości w postaci urwania się z choinki. Wszelkie inwektywy zignorowałam grzecznie i dyskutowałam tylko o rynku pracy. O żadnej rodzinie nie napisałam ni słowa. Nie moja wina, że dziewczyna jest przewrażliwiona.

[Corii]

Bardzo proszę, jak macie coś sobie do wyjasnienia to na pw idzcie, a nie psujcie tutaj atmosfery wątku. Wszelakie odniesienia do tej sytuacji nawet na szaro będą kartkowane.

[3ebdb6c370169ce1a39c163fc8d64643247d9f80]

Napisane przez megamag

Ej, jakie wzajemne? Ja jej przytkłam tylko raz oderwanie od rzeczywistości w postaci urwania się z choinki. Wszelkie inwektywy zignorowałam grzecznie i dyskutowałam tylko o rynku pracy. O żadnej rodzinie nie napisałam ni słowa. Nie moja wina, że dziewczyna jest przewrażliwiona.

Co się dziwisz - wizażowym standardem dostaje się atakującemu i atakowanemu, żeby było po równo i symetrycznie. Od wczoraj tu jesteś? xD