Odchudzanie -> Przytycie-> Zniszczenie duszy:( - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Zdrowie i Medycyna > Dietetyka

Notka

Dietetyka Miejsce dla osób, które są na diecie. Rozmawiamy o zdrowym odżywianiu. Uwaga! Wyznacznikiem jest kaloryczność dobowa diet - muszą one mieć ponad 1000 kcal.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2011-12-25, 18:35   #1
arena0
Przyczajenie
 
Avatar arena0
 
Zarejestrowany: 2011-12
Wiadomości: 5

Odchudzanie -> Przytycie-> Zniszczenie duszy:(


Proszę o pomoc i wsparcie.
Jestem studentką, od kiedy żyję z dala od rodziców sama komponowałam sobie jadłospis. Oczywiście jak najzdrowiej i najlepiej, według wszelakich porad. Dodatkowo zdrowy tryb życia. Dołóżmy do tego sporą dyscyplinę w każdej dziedzinie życia.
Ambicja pozwoliła mi na osiągnięciu wielu sukcesów na studiach jak i na samorozwoju (utrzymanie diety i generalnie byciu fit). Niestety, doprowadziłam się tym do znacznego spadku wagi (47 kg przy 170 cm), co początkowo odbierałam jako wyraz samodyscypliny i "wyższością" nad innymi (wszyscy wokół na diecie a ja bez problemu utzrymuję wagę). Wtedy jednak wszyscy wokół zaczeli "nagonkę" na mnię, że wyglądam biednie, strasznie chudo itp. Oczywiście zdawałam sobie z tego sprawę, ale wcale mnie to nie martwiło.
Jednakże po kilku miesiącach gdy waga jescze bardzej spadła (46kg) zaczełam się martwić, gorzej, przeraziłam się swoim wyglądem, żaden ciuch nie wyglądał na mnie dobrze i nie miałam ochoty ani na imprezy ani na jakieklwiek spotkania, bo zawsze wszyczyscy na mój widok nic tylko "ale ty jesteś chuda" ( od wtedy zaczęło mi to przeszkadzać). Stwierdziłam: koniec! Koniec z reżimiem, jem to, na co mam ochote i staram się przytyć.
I się zaczeło....Wydawać się mogło, że jeden z najlepszych okresów w życiu kobiety jednakże dla mnie był wyjątkowo mroczny.
Początkowo było cudownie, jadłam to, co kocham najbardziej - słodycze. Mimo wsyztko nie rezygnowałam z treningów i zdrowego odżywiania. Także mimo usilnych starań po 3 tygodniach przytyłam może z 200g. Załamanie. Ale walczyłam dalej.
Kolejne tygodnie moim największym hobby byłam ja, moja waga, jedzenie i przytycie. Radość w chwilach, gdy mogłam zjeść i smutek po jedzeniu, że obżarta jak świnia a ja nadal jak szkielet wyglądam. Gdybym umiała się skupić na czymś innym może jescze bym to jakoś znosiła ale ja nie potrafiłam nic innego robić, zwłascza, że były wakacje, czas spędzałam z ludźmi, którzy co chwila pytali się "jak Ci idzie przytycie" i "coś słabo Ci idzie". Nie miałam też wsparcia od strony rodziny, gdyż mama obarczała mnie za to, że się sama do takiego stanu doprowadziłam i non stop gdy wyjeżdzałam ( w wakacje nie mieszkałam w rodzinnym miećie) mówiła: "tylko mi nie schudnij". Prosiłam ją, jako najbliższą osobę, byśmy o tym nie rozmawiały bo i tak sama o tym za dużo myślę a przynajmniej w kontaktach z ludźmi chcę o tym zapomnieć.
Minęły 3 miesiące, ważyłam 49, 3 kg, zadowolona, że wyglądam zdrowo, nie jak anorektyczka ( a może ją miałam?mam?) jednak znajomi/rodzina wywierali presję, że jest "lepiej", czyli oczywiście możesz być jeszcze grubsza. Ja, po takim czasie walki odbierałam to w ten sposób, że "no już nie wyglądasz jak potwór, ale w sumie atrakcyjna nie jesteś". Dokładnie w ten sposób. Z dziewczyny pewnej siebie, znającej swoją wartość i ambitnej stałam się zakompleksioną i niewierzącą w siebie istotą.
Miesiąc przed świętami, po ostatniej wizycie w domu postanowiłam wrócić "kwadratowa", tzn. tak przytyć, żeby już nic mi nikt nie mówił, bo w tym momencie jakakolwiek krytyka na temat mojego wyglądu ( kwestia szczupłości) powodowała moje ataki na lodówkę ponad moje siły, żeby jescze szybciej przytyć. Wręcz sama tym jedzeniem się karałam, przejadałam się za to, że doprowadziłam się do takiego stanu.
Tak też jadłam co godzina, gdy czułam, że "zwolniło" się miejsce w żoładku to fundowałam sobie kolejną porcję. Całkowicie zrezygnowałam z warzyw i owoców, by nie zapychać żołądka mało kalorycznymi posiłkami, zjadałam pudełko masła w dwa dni, śmietany 30% itp. Stwierdziłam, że mój organizm musi mi chwilę wybaczyć, życzyłam sobie, bym po tej całej kuracji nie dostała jakiejś zapaści. Dodatkowo zjadałam ok 3 tabliczki czekoaldy dziennnie, by nie myśleć o tym, jaka jestem beznadziejna...
Mija miesiąc, jestem w domu, waga pokazuje 55 kg, nie ważyłam tyle nawet przed moim przejściem na zdrowy tryb życia.
Wszyscy widzą, że przytyłam, ale....tylko tyle. W porównaniu do tego, ile się nasłuchałam negatywnych opinii i słów, które do tej pory mnie bolą, rad co powinnam robić to zwykłe " o przytyłaś" totalnie mnie rozczarowało. Czuję się wręcz oszukana.
Przez tą całą walkę moja samoocena baaardzo spadła, gdy patrze w lustro nie umiem sama określić, czy jestem gruba czy chuda. Boję się jeść zdrowe rzeczy bo zaraz myślę, że schudnę. Nie mam z kim o tym porozmawiać, gdyż rodzina i znajomi nie potrafią mi udzielić wsparcia, którego potrzebuję. Czuję, że straciłam kontrolę nad wsyztkim, nadal jem dużo i boję się, że któregoś dnia się obudzę jako gruba, nic niewarta i zakompleksiona dziewczyna.
Niech ktoś, kto mnie zrozumie, poradzi mi, jak dalej postępować. Chciałabym mieć już wszytko ułożone w głowie...
arena0 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-12-25, 22:40   #2
morphine88
Zadomowienie
 
Avatar morphine88
 
Zarejestrowany: 2009-11
Lokalizacja: Polska; stolica Dolnego Śląska.
Wiadomości: 1 892
Dot.: Odchudzanie -> Przytycie-> Zniszczenie duszy:(

Przeczytałam całość z dużym szokiem. Bliscy wywierali na Tobie nacisk z takim efektem, jak to bywa w przypadku szczupłych dziewczyn, które krytykuje się za boczki, wystający brzuch i grube uda, co potem przeradza się w wiadomo co.
Na początku na pewno chcieli dobrze, bo ważyłaś BARDZO mało (wiem co mówię z autopsji), ale w efekcie wyszło beznadziejnie.
Teraz Twoja waga jest prawidłowa i nie mam wątpiwości, że wyglądasz idealnie, więc jeśli nie masz problemów ze zdrowiem (typu brak miesiączki), to powinnaś się cieszyć z maksymalnie rozpędzonego metabolizmu (bo na pewno rozpędziłaś go do prędkości światła tym przytyciem, czego każdy może Ci pozazdrościć). Teraz możesz jeść różnorodnie - masz ochotę na 2 bułki grubo posmarowane masłem orzechowym? Proszę bardzo. Lekki obiad bezmięsny? Voila. Możesz jeść tak jak chcesz, zdrowo, włączając do diety warzywa oraz owoce, których do teraz unikasz. A jeśli boisz się, że schudniesz, to najlepszą opcją jest obserwowanie swojego organizmu (tylko bez panikowania i paranoi!) . Zawsze kaloryczność można podbić orzechami, suszonymi owocami, gorzką czekoladą, domowymi ciastami.. to ze zdrowszych dodatków. Ale przecież jesteśmy ludźmi, a wszystko jest dla ludzi, więc i słodycze też są w porządku, jeśli masz na nie ochotę.
Wiem jednak, że pewnie moje rady wlecą Ci do głowy i wylecą przy najbliższym posiłku, więc proponuję wybrać się do psychologa. Może masz ed, może nie, ale moim skromnym zdaniem coś tu ewidentnie jest nie tak. I pamiętaj - to nie jest Twoja wina.
__________________


`I like living on the edge
and seeing what's on the other side!
Steven Tyler
morphine88 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-12-26, 10:34   #3
agatagy
Raczkowanie
 
Avatar agatagy
 
Zarejestrowany: 2009-07
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 210
Dot.: Odchudzanie -> Przytycie-> Zniszczenie duszy:(

To co napisałaś jest naprawde bardzo przykre.
Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że nie tylko schudnięcie stanowi problem , ale działa to też w drugą stronę.

Niestety bliscy zazwyczaj nie wiedzą jak łatwo jest wpędzić kogoś w obsesje związane z jedzeniem i regulacją wagi.

Mam nadzieje ze z czasem odzyskasz balans i wszystko wróci do normy, trzeba znaleźć złoty środek, bo przez ilość tłuszczu którą spożywałaś, mogłaś sobie powaznie zaszkodzic.
agatagy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-12-26, 21:56   #4
arena0
Przyczajenie
 
Avatar arena0
 
Zarejestrowany: 2011-12
Wiadomości: 5
Dot.: Odchudzanie -> Przytycie-> Zniszczenie duszy:(

Dokładnie!
Przez te ostatnie pół roku mam masakrycznie, wręcz obsesyjne podejście do odżywiania, w dodatku zmienione w skrajności w skrajność.

Przyczynę zauważam w arcyważnej roli jedzenia w naszym życiu, tylko rozumianej przeze mnie w skrzywiony sposób, tak jak by to co jem w tej chwili będzie miało wpływ na dalsze moje życie (chore, prawda?)

Gorąco chciałabym nabrać zdrowego podejścia do odżywiania, by móc poczuć, że to JA jestem panią swojego ciała. Chcę nabrać pewności siebie. Chcę zacząć się szanować. Nie chcę się więcej niszczyć objadając się. Gdy nie jem to zaczynam czuć strach. Nie wiem sama przed czym... Że schudnę? Że zawiodę bliskich?

Ale z kolei mam też wizję grubej mnie nie potrafiącej zapanować nad swoim życiem, bez sensu istnienia i braku celu...

Czuję, że pisząc tutaj pomagam sobie, w sumie wreszcie mogę to z siebie wyrzucić...
arena0 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-01-01, 11:13   #5
1qazse4
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2008-04
Wiadomości: 326
Dot.: Odchudzanie -> Przytycie-> Zniszczenie duszy:(

Myślę, że to nie chodzi o zdrowe podejście do odżywiania, ale do krytyki. Można być zdrowym nawet przy tak niskiej wadze, jaką miałaś w szczególności jeśli nie było to spowodowane katowaniem się dietami.
1qazse4 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-01-02, 12:19   #6
arena0
Przyczajenie
 
Avatar arena0
 
Zarejestrowany: 2011-12
Wiadomości: 5
Dot.: Odchudzanie -> Przytycie-> Zniszczenie duszy:(

Podejście do krytyki...
Sęk w tym, że ważąc tak mało BYŁAM ZDROWA (robiłam wszystkie badania, żadnych problemów np. z miesiączką również nie doświadczyłam). No ale cały szkopuł w tym, że dla ludzi BYĆ ZDROWĄ oznacza WYGLĄDAĆ ZDROWO. I tu muszę przyznać, że byłam patykiem, chudzinką, przy mojej budowie ciała ( szczupłe nogi i ręce) wyglądałam jak dziecko z Auschwitz. Sama to stwierdziłam, więc postanowiłam nabrać trochę masy - i dla siebie ( bo jednak nie chcę wyglądać jak dziecko tylko jak kobieta) i dla innych (żeby kurde na każdym kroku słyszeć " o Boże, ty masz anoreksje!?", zarówno od obcych jak i bliskich). No i ta cała droga do dobrej wagi była katastrofą. Ja się cieszę, że tyję powoli a wszyscy "mało", "ja tam nic nie widzę", "weź się za siebie". Powinnam usłyszeć :
"wiem, że to dla Ciebie trudny okres, z pewnością spotykasz się często z drwinami, szczególnie od zazdrosnych koleżanek, że ty wchłaniasz jedzenie i ledwo tyjesz a one po kawałku ciasta martwią się o nadprogramowe kilogramy. Pamiętaj, że nie możesz się obwiniać za to, że tak strasznie schudłaś, w życiu nie wszystko robimy prawidłowo, czasem z czymś przesadzimy, nie oznacza to, że jesteś beznadziejna. Wręcz odwrotnie, to się ceni, że starałaś się odżywiać zdrowo, prowadzić aktywny tryb życia. Teraz postaraj się wrócić do normalności, dawnych zwyczajów, tylko staraj się słuchać swojego organizmu, obserwuj go. Jeżeli ciężko jest ci samej ocenić, czy dobrze wyglądasz czy źle [mam właśnie ten problem] to postaw sobie jakiś przedział wagowy, w którym chciałabyś się zmieścić i w którym wyglądasz i czujesz się ok. O swojej półrocznej męce pomyśl jako o doświadczeniu, które Cię wzmocni. Jesteś silna, przecież wiesz o tym.
Czemu nikt z bliskich nie umiał Ci pomóc? Wiesz, są tylko ludźmi, wszystko oceniają powierzchownie, nie wiedzą, co Ci szkodzi w głowie. Nie mają pojęcia, że człowiek niezadowolony z siebie każdą krytykę na wrażliwy punkt odbiera dwa razy mocniej. Ale to już przeszłość. Wybacz im, ale nie odwracaj się od nich, bo bliscy są ważni w życiu. Szkoda, że w tej trudnej sytuacji nikt nie umiał Ci pomóc ale na szczęście masz mnie - ROZUM"
I teraz tak: postawiłam sobie przedział wagowy: 51-54, wydaje mi się, że najlepiej się wtedy czuję. Postaram się mniejszą wagę przykładać do jedzenia, przecież jest tyle fajnych rzeczy do zrobienia
...Mama wczoraj mi życzenia noworoczne składała: "życzę, żeby niedowaga nigdy Ci nie wrociła" - aj! wolałabym usłyszeć: "udało Ci się, przeżyłaś trudne chwile i dałaś radę!" A po tekście mamy jescze niedawno rzuciłabym się na lodówke, bo mama mówi "BĄDŹ GRUBSZA, BĘDZIESZ LEPSZA". Masakra, jeszcze pewnie trochę będę odczuwać to wszystko, nie raz będe miała kryzys ale liczę na Was i Wasze rady i wsparcie !
arena0 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-04-21, 18:22   #7
aleksandra181716
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2012-08
Wiadomości: 33
Dot.: Odchudzanie -> Przytycie-> Zniszczenie duszy:(

Mam podobny problem co ty tylko ze mnie sie jeszcze nie udalo przytyc do prawidlowej wagi. Waze 42kg przy 158cm wzroscie. I zawsze co uda mi sie przytyc w ciagu tygodnia spalam na basenie. Ale niestety z basenu nie zrezygnuje bo zwieksza mi apetyt. Na poczatku staralam sie objadac jak ty ale niestety nie byl to dobry pomysl bo wywolywalo u mnie wymioty.
aleksandra181716 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Dietetyka


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-01-01 00:00:00


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 06:16.