2015-12-07, 22:30 | #1771 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2015-01
Wiadomości: 59
|
Dot.: brak chęci do jakichkolwiek zobowiązań przed 40stką...
Założyłaś tutaj wątek, żeby dostać porady? Nie widzisz, ile dziewczyn się wypowiedziało i to jednoznacznie? Po co dalej prosisz o "kopa w tyłek", skoro i tak czekasz na jego gest?
Nie masz za grosz szacunku do samej siebie i zero godności. Wiadomo , jak Cię traktował- to nie podziałało, dalej przy nim tkwiłaś. Ale teraz nawet nie pomogło to, że Cię rzucił! Otwórz się w końcu na to, co Ci wszyscy mówią! PISZE DO CIEBIE, BO CHCE MIEĆ OBOK SIEBIE KOŁO ZAPASOWE, PODNÓŻKA. Zastanów się, co masz dobrego z tej relacji. Nic dziewczyno. Wiem, jak to się skończy- zgodzisz się na kontynuowanie relacji na dotychczasowych warunkach (tak Cię zbajeruje, że nawet się nie domyślisz, tak jak manipulował do tej pory). Nawet nie próbuj zaprzeczać, bo i tak wrócisz do niego na każde skinienie
__________________
mydełko fa |
2015-12-07, 22:46 | #1772 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2010-11
Wiadomości: 68
|
Dot.: brak chęci do jakichkolwiek zobowiązań przed 40stką...
Masz więcej czasu i mniej ciśnienia w związku z tym na szukanie nowej znajomości.
|
2015-12-07, 23:00 | #1773 | |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2015-07
Wiadomości: 1 205
|
Dot.: brak chęci do jakichkolwiek zobowiązań przed 40stką...
Cytat:
Cóż.... Bardzo chciałabym być taka osobą o której piszesz, bo dużo by mi to ułatwiło w moim życiu. Niestety nie byłam, nie jestem i z pewnością nie będę. |
|
2015-12-07, 23:13 | #1774 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2015-07
Wiadomości: 7 272
|
Dot.: brak chęci do jakichkolwiek zobowiązań przed 40stką...
Był.
Komą. Wie, że jej ściemniał z historyjkami o topiących się dzieciach, wie, że nigdy żadnego potomstwa z nią nie planował... ale skoro mówi "kotku"... Kto z obsesją na punkcie dziecka odpuściłby realizację życiowego celu w imię płaszczenia się przed Maharadżą? Teraz już dziecko nieistotne. Nie może - no to trudno. Jakby przeprosił i powiedział, że bał się jej powiedzieć... bo bla bla bla to by mu wybaczyła. "Obsesji" się ot tak nie odpuszcza. |
2015-12-07, 23:14 | #1775 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2014-07
Wiadomości: 483
|
Dot.: brak chęci do jakichkolwiek zobowiązań przed 40stką...
A jak wygladaloby Twoje zycie, gdybys definitywnie zerwala kontakt z tym facetem? Jest cos co sprawia, ze czujesz, ze warto zyc?
Tak sie zastanawiam, czy moze nie widzisz nic atrakcyjnego w zadnym alternatywnym scenariuszu? Dlatego postanawiasz grac va banque? (Czekajac na cos, co nie wyglada jakby mialo sie wydarzyc.) |
2015-12-08, 10:04 | #1776 | |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2015-07
Wiadomości: 1 205
|
Dot.: brak chęci do jakichkolwiek zobowiązań przed 40stką...
Cytat:
|
|
2015-12-08, 11:21 | #1777 |
სამართალი
Zarejestrowany: 2015-11
Wiadomości: 248
|
Dot.: brak chęci do jakichkolwiek zobowiązań przed 40stką...
Lovin, nie wiem, czy Twoja historia jest prawdziwa, mam nadzieję, że tak. Ale nawet jeśli nie, wiem, że czytają to osoby w podobnej sytuacji.
W Sylwestra minie siedem lat od zakończenia związku z moim poprzednim partnerem. Związku równie toksycznego, jak Twój. Miałam wtedy 29 lat i myślałam, że przede mną nie ma już nic. To nie czas i nie miejsce na opowiadanie tej historii ale uwierz mi, że znam od podszewki to, co teraz czujesz. Rozumiem, że mozna zdawać sobie sprawę, że nic z tego związku nie będzie i jednocześnie uparcie to wypierac. Można być nieszczęśliwa i jednocześnie temu zaprzeczać. Można nie słuchać rad rodziców, przyjaciół, obcych ludzi, wiedząc jednocześnie, że mają rację. Lovin, ja wiem, że nadzieja umiera ostatnia ale pozwól, niech to się już skończy. Ból jest ogromny, stracony czas, marzenia, nadzieje, w końcu pieniądze. Zrujnowane poczucie własnej wartości też. Ale ból minie, choć teraz w to nie wierzysz. Wiedziałam też, że gdyby mój były chciał wrócić na jakichś chorych zasadach, mogę mu ulec. Nie wierzyłam sobie, więc w kilka dni po rozstaniu zmieniłam numer telefonu. Odcielam wszelki kontakt. Wiedziałam, że jeśli wtedy tego nie zrobię, nie zrobię tego już nigdy. Paradoksalnie, porzucenie dało mi bodziec i siłę do zrobienia tego, na co sama nie miałam siły - do ostatecznego uwolnienia się od chorej zależności. Pamiętam też, jak pewnego dnia jakiś czas po rozstaniu obudzilam się i pomyślałam, że w końcu jestem wolna, mam tyle czasu dla siebie i o wiele lepiej mi bez niego niż z nim. Dziś patrzę na czas mojego poprzedniego związku z dystansem. Nie uważam go już za ostatecznie stracony, nie odczuwam żalu. Czasami życie tak się układa. To bardzo bolesna lekcja ale wiele się o sobie dowiedziałam, wiele się nauczyłam. W końcu na własnych błędach człowiek uczy się najlepiej. Jakis czas później, kiedy doszłam już do porządku ze sobą poznałam dobrego człowieka. Zobaczyłam, jak naprawdę wygląda dobry związek, a nie jego namiastka. Dziś ten człowiek jest moim mężem. Gdybym nie uwolniła się z poprzedniej relacji, odebrałam sobie to szczęście, które mam teraz. Proszę, weź to pod uwagę. |
2015-12-08, 11:30 | #1778 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 18 401
|
Dot.: brak chęci do jakichkolwiek zobowiązań przed 40stką...
Zrobilas juz cos lovin? Bedzie dobrze zobaczysz. Pierwszy krok najtrudniejszy.
__________________
Kiedy kobiety kogoś poznają to myślą, że to fajny facet. Jest już wstępnie zaakceptowany jako partner, a później może to tylko zepsuć lub nie. Kiedy mężczyźni kogoś poznają to myślą: „Ma niezłe nogi”. |
2015-12-08, 11:36 | #1779 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2008-02
Wiadomości: 5 868
|
Dot.: brak chęci do jakichkolwiek zobowiązań przed 40stką...
Cytat:
Nie szukaj tu logiki. Ona mu nawet nie odpisała. Durna Baba by dawno zmiękła, zdążyłaby go z pięć razy zablokować i odblokować, po czym już by go przepraszała. Tzn do tej pory, bo mam nadzieję, że się w końcu uwolni od tego typa. To, że ma do niego sentyment po dwóch latach jest normalne, trudno żeby jej totalnie z dnia na dzień zobojętniał. Ale gdyby nie plan dzieci, to by się mu aż tak nie poddała. On zresztą o tym dobrze wiedział i to wykorzystywał. Moim zdaniem ona już nie wróci. No chyba że sobie uroi, że jednak się tych dzieciaków doczeka, w każdym razie na pewno nie wróci dla tych słynnych dwóch minut. Zauważ też, jak bardzo zmienił się jej ton, gdy jej się wydawało, że jest bliska osiągnięcia celu. Nagle marzenie o zamieszkaniu w jego miejscowości zniknęło, pojawiła się lista kolejnych oczekiwań, chociaż niewypowiedzianych. Jej nie chodziło o to, żeby z nim zamieszkać chociażby w schowku na miotły, zamieszkanie razem było kolejnym krokiem. To jest ten typ kobiety, która mężowi wparuje do łazienki sprawdzić, czy aby się nie kąpie w zbyt ciepłej wodzie. Durna Baba by sobie na to nie pozwoliła. Zahukane kobiety latami odkładają swoje plany, byle tylko misia nie zdenerwować. LL - nie ma do czego dążyć, bo bycie taką osobą to nic fajnego, skutek w sumie podobny, co w przypadki bezwolnych mimoz, jeśli trafisz na kogoś, kto Twój czuły punkt zlokalizuje i wykorzysta. |
|
2015-12-08, 11:47 | #1780 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2015-07
Wiadomości: 7 272
|
Dot.: brak chęci do jakichkolwiek zobowiązań przed 40stką...
Cytat:
Schowek na miotły byłby dobrą bazą, z której można by przeprowadzać dalsze ataki na szczyt. |
|
2015-12-08, 12:05 | #1781 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2008-02
Wiadomości: 5 868
|
Dot.: brak chęci do jakichkolwiek zobowiązań przed 40stką...
Cytat:
Zupełnie inaczej, niż w przypadku kobiet uzależnionych od faceta, im to się raczej nie znudzi samo z siebie. A że się do niego przywiązała to dość naturalne, ale to nie tego rodzaju uzależnienie, moim zdaniem, oczywiście. |
|
2015-12-08, 12:16 | #1782 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2008-05
Wiadomości: 3 240
|
Dot.: brak chęci do jakichkolwiek zobowiązań przed 40stką...
Treść usunięta
Edytowane przez ef54e0a2a1d8c328bd9581b7d386552d742cc4ca Czas edycji: 2015-12-08 o 12:20 |
2015-12-08, 12:28 | #1783 | |
plum plum
Zarejestrowany: 2012-12
Wiadomości: 4 384
|
Dot.: brak chęci do jakichkolwiek zobowiązań przed 40stką...
Cytat:
Może i LL przejrzała nieco na oczy, na pewno rozczarowanie ma na to wpływ, ale nadal nie zmienia to faktu, że jest w stanie wykręcać podobne wolty w kolejnym związku, niech tylko się zjawią odpowiednio toksyczne porty na horyzoncie.
__________________
May the Force be with You!
|
|
2015-12-08, 12:47 | #1784 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2008-02
Wiadomości: 5 868
|
Dot.: brak chęci do jakichkolwiek zobowiązań przed 40stką...
Cytat:
Tak czy inaczej, forum to nie jest odpowiednie miejsce na diagnozę przyczyn ich problemów. Zgadzam się, że jeśli się tej przyczyny nie ustali, to kolejny związek będzie równie "udany". |
|
2015-12-08, 12:56 | #1785 | |
Kobieta z klasą
Zarejestrowany: 2008-03
Lokalizacja: śląsk
Wiadomości: 3 058
|
Dot.: brak chęci do jakichkolwiek zobowiązań przed 40stką...
Lovin dziwi mnie tylko jak łatwo uwierzyłaś w jego słowa. Po tylu jego kłamstwach łykasz bez zastanowienia. Wiedząc jak bardzo chcesz dziecka rzucił Ci tekst, po którym większość kobiet nie chciała by go widzieć na oczy i znienawidziła na zawsze, A Ty napisałaś: nawet ze SPA się wycofał...
Poza tym zlekceważyłaś kompletnie takie posty jak Eemilki. Cytat:
Lovin Ty masz w głowie zupełnie inny obraz związku niż opisałaś.
__________________
Miłość to gra we dwoje, w której oboje muszą wygrywać. |
|
2015-12-08, 13:55 | #1786 |
lise-kotta
Zarejestrowany: 2009-11
Wiadomości: 10 219
|
Dot.: brak chęci do jakichkolwiek zobowiązań przed 40stką...
autorko - czemu nie chcesz go zablokować? przecież wiesz, że to najlepsza rada. co on ci jeszcze może powiedzieć? oprócz tego, co już wiadomo, czyli że
- od co najmniej pół roku nie chciał już z tobą być - nie kocha cię - nie jesteś kobietą jego życia - nigdy nie będzie miał dzieci - nie planował z tobą żadnej przyszłosci, nigdy |
2015-12-08, 14:14 | #1787 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2014-07
Wiadomości: 483
|
Dot.: brak chęci do jakichkolwiek zobowiązań przed 40stką...
Zmien nr telefonu, adresy email i id na wszytkich portalach spolecznosciowych. Popros znajomych, zeby nie przekazywali Ci o nim zadnych informacji. Zajmij sie czymkolwiek - nie przejmuj sie, ze nie sprawia Ci to przyjemnosci. Zaloz, ze najblizsze pol roku bedzie beznadziejne.
A przynajmniej: - nie mysl o nim poza spotkaniami - zajmij sie czymkolwiek innym - absolutnie!! nie wydawaj na niego zadnych pieniedzy - zaloz sobie lokate - nie uprawiaj z nim seksu |
2015-12-08, 18:41 | #1788 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2008-06
Lokalizacja: to tu to tam
Wiadomości: 905
|
Dot.: brak chęci do jakichkolwiek zobowiązań przed 40stką...
Myślę, że z tych wszystkich dobrych rad autorka i tak nie będzie potrafiła skorzystać bo jest zwyczajnie uzależniona, nawet nie od Maharadży tylko od tego, że ktoś ją gnoi a ona może się wtedy spalać w nieszczęśliwej miłości rojąc sobie w głowie oderwane od rzeczywistości bajki.
Nawet jeśli będzie temu gorąco zaprzeczać (a będzie bo tego zwyczajnie nie jest wstanie dostrzec mając tak skrzywiony obraz rzeczywistości) to widać to jaskrawo z jej postów. Tylko dobra terapia i odcięcie od toksycznej rodziny jest wstanie zmienić cokolwiek w jej postępowaniu. Jeśli na żadną terapię nie pójdzie to jestem przekonana, że znajdzie sobie kolejnego Maharadżę, dokładnie takiego samego gada albo i gorszego, jak ten już się nią definitywnie znudzi i nawet na okazjonalny dwuminutowy seksik nie będzie chciał się umawiać. Mała uwaga - to, że Maharadża jest bezpłodny nie ma najmniejszego znaczenia bo on i tak nigdy dzieci z nią nie chciał mieć. LL po prostu nie przyjmowała tego do wiadomości. Proszę Cię LL idź na terapię! To jedyna szansa dla Ciebie na fajne życie i związek. |
2015-12-08, 20:08 | #1789 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2014-07
Wiadomości: 483
|
Dot.: brak chęci do jakichkolwiek zobowiązań przed 40stką...
Ja nie wiem, skad bierzecie takie dziwne i skomplikowane teorie.
Przeciez ona jest zwyczajnie samotna i nieszczesliwa. |
2015-12-08, 20:53 | #1790 |
Raczkowanie
|
Dot.: brak chęci do jakichkolwiek zobowiązań przed 40stką...
Też tak myślę.
__________________
http://www.suwaczki.com/tickers/f2w3yx8d8p0av055.png |
2015-12-08, 21:14 | #1791 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 22 122
|
Dot.: brak chęci do jakichkolwiek zobowiązań przed 40stką...
Cytat:
Czas który strwoniła usilnie wypierając realny stan komletnie nie rokująej relacji z tym panem, mogła przeznaczyć na ułozenie sobie zycia z jakims innym, przyzwoitym mezczyzną + nawiazanie jakichś relacji towarzyskich-, własnych + zaoszczędzenie pieniędzy na usamodzielnienie, się czy dokształcenie żeby miec lepszą pracę. zamiast wywalać cale pensje na prezenciki (czyli moze sobie powolić na takie inwestycje, ale wolała zamiast inwestować w coś z sensem, absurdalnei trwonic na kogoś kto ani nie potrzbowałł ani nie docenił) mogła zainwestowac w siebie To nie ejst tak, z eten stan rzeczy zrobił się sam. Bardzo się do niego przyczyniła swoimi decyzjami, oslim uporem w brnięciu w nie rokująceą relację od samego początku, niedopuszczaniem do siebie prawdy.
__________________
Cava Z salamandrą w dłoni szedłem przez powierzchnię komety. Liz Williams |
|
2015-12-08, 21:56 | #1792 | |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2008-06
Lokalizacja: to tu to tam
Wiadomości: 905
|
Dot.: brak chęci do jakichkolwiek zobowiązań przed 40stką...
Cytat:
Zdrowy na umyśle człowiek jak jest samotny i nieszczęśliwy to próbuje ten stan jakoś zmienić. LL wykazała tak niezwykłą determinację, żeby nie zauważyć oczywistych rzeczy. Nie widziała i nie słyszała komunikatów jakie dostawała wprost od otoczenia i samego Maharadży. Co więcej nadal nie chce ich przyjąć do wiadomości. Osobiście uważam, że to fascynujące i przerażające jak bardzo można pielęgnować swoją bańkę iluzji w której siedzi. |
|
2015-12-08, 23:22 | #1793 | |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2014-07
Wiadomości: 483
|
Dot.: brak chęci do jakichkolwiek zobowiązań przed 40stką...
Cytat:
|
|
2015-12-08, 23:36 | #1794 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2015-07
Wiadomości: 1 205
|
Dot.: brak chÄci do jakichkolwiek zobowiÄ
zaĹ przed 40stkÄ
...
|
2015-12-09, 12:07 | #1795 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 18 401
|
Dot.: brak chÄci do jakichkolwiek zobowiÄ
zaĹ przed 40stkÄ
...
Trzymaj sie!
__________________
Kiedy kobiety kogoś poznają to myślą, że to fajny facet. Jest już wstępnie zaakceptowany jako partner, a później może to tylko zepsuć lub nie. Kiedy mężczyźni kogoś poznają to myślą: „Ma niezłe nogi”. |
2015-12-09, 13:36 | #1796 | ||
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2015-07
Wiadomości: 1 205
|
Dot.: brak chÄci do jakichkolwiek zobowiÄ
zaĹ przed 40stkÄ
...
jesli chodzi o wszystko co było przedtem to w sumie dalo mi do myslenia to pytanie i uwazam ze to jest kluczowe jesli chodzi o to czemu znosiłam to wszytsko tak dlugo:/
najgorsze jest to ze jak na zlosc nie mam chwili zeby napisac (wyszedl by dlugi post..) ---------- Dopisano o 13:53 ---------- Poprzedni post napisano o 13:17 ---------- Cytat:
Cóż, przeanalizowałam to i możliwe że masz racje.. Tzn na pewno masz racje jedyny okres w jakim byłam w życiu naprawde szczęśliwa to PIERWSZY ROK (podkreslam) mojego zwiazku z X. (mialam nie pisac Tz wiec nie pisze). ---------- Dopisano o 14:36 ---------- Poprzedni post napisano o 13:53 ---------- Cytat:
Masz dużo racji z tym że w sumie nigdy nie byłam tak naprawdę szczesliwa. Co było przedtem.. Od jakiego momentu mam zacząć? Cóż, że jestem DDA to już pisałam wczesniej, wiec nie będzie to jakaś wielka tajemnica... pierwszych 3-4 lat z życia nie pamiętam jak chyba każdy ale wiem że już wtedy były ciągłe awantury z jego strony i że bił moją mame i mnie. Później okres przedszkola, ten który juz pamiętam.. praktycznie do niego nie chodziłam, bo byłam co chwila chora na antybiotyku (takie błędne koło, bo zero odporności) więc szłam na kilka dni i miesiąc na antybiotyku u babci zamiast w przedszkolu. Mieszkałam w bloku gdzie była taka typowa, wybaczcie określenie umieralnia same staruszki praktycznie zamiast rodzin z małymi dziecmi no i do tego jeszcze brak rodzenstwa, wiec jak szłam do przedszkola po np. 1,5 miesiaca u babci to pamietam (jak przez mgłe obecnie) ze zwyczajnie stroniłam od tych dzieci i sie ich bałam, nie wiem czy to przez to co sie działo w domu, czy przez to ze ja w przedszkolu byłam 2-3 dni co miesiac , a moze przez obie rzeczy na raz, mało istotne.. Podstawówka.. Przez to jak wyglądało przedszkole tez jakos super nie umiałam zżyć sie z klasa, bo sie bałam odezwac do tych dzieciaków i miałam wrażenie ze sie ze mnie nabijaja etc cóż, najgorsze jest to ze na zasadzie tzw samospełniajacej sie przepowiedni (roznie sie to okresla w psychologii, ale chodzi o to ze jak sobie cos wyobrazamy czesto blednie to zaczynamy sie tak zachowywac jak by to sie dzialo i to sie dzieje) kazdym razie po pewnym czasie faktycznie stałam sie takim klasowym posmiewiskiem coz, w sumie na wlasne zyczenie, ale jako dziecko to strasznie przezywałam i pamietam to do dzisiaj akurat, zwłaszcza jak byly jakies klasowe urodziny i ktos mnie nie zaprosił, albo jak ja sama miałam urodziny a nawet nigdy nie mogłam ich wyprawic i zaprosic jakies dzieci przez to co działo sie w domu... Juz nie chce mi sie wdwac we wszystkie szczegoly, uratowało mnie w sumie troche to ze w 2 podstawowki doszla taka fajna dziewczynka (przeprowadzila sie, zmienila szkole) i sie z nia zakolegowałam i to tak naprawde mocno i to mi pomogło, co prawda nie zmieniło to duzo statusu mojego klasowego posmiewiska i popychadła (z kolei tamta byla lubiania) ale mialam swoja kolezanke w koncu, spotykałysmy sie po szkole, chodzilysmy na dwor.. W sumie dzieci niej te podstawowke + to co bylo w domu jakos przetrwałam, byla jak siostra prawie ale podstawowka sie skonczyla a ona znowu sie przeprowadziła i to daleko . Do gimnazjum poszlam zupełnie innego niz tamta szkola (chcialam sie odciac od tamtych ludzi z klasy) i coz przyznam ze okres gimnazjum był najlepszym jesli chodzi o cała moja zyciowa edukacje, totalnie zmieniłam szkole, zaczełam dorastac i cos we mnie wstapiło ze sie otworzyłam na ludzi i bylo naprawde fajnie, mialam swoja paczke, swoje bliskie kolezanki, wyjscia poza szkoła, jakies pierwsze w zyciu imprezy...pomijajac to co w domu to zyłam jak typowa nastolatka, jakies pierwsze milostki, zwierzania sie przyjaciolka, jakies pierwsze wyjazdy gdzies na kilka dni nad jezioro (np do ciotki ktores z kolezanek z klasy) powiedzmy ze pomijajac to wszystko co w domu sie działo to mogłabym powiedziec ze przez te 3 lata gimnazjum miałam normalne, bardzo fajne i bogate towarzysko zycie i byłam wtedy niemalze szczesliwa (a poza domem całkiem szczesliwa). Dobrze to wspominam. Do tego jeszcze dobrze sie uczyłam, nie dosc ze byłam prymuska wsrod nauczycieli, to uwielbiana dla odmiany w szkole. Niestety przyszlo liceum, praktycznie kazdy dostał sie do innego, ja (ok nie zabrzmi skromnie, wiem) jako ze bylam jedna z najlepszych w szkole dostalam sie do najlepszego w miescie, niestety wiekszosc osob z mojej klasy do zupełnie innych. Z tymi z ktorymi byłam najblizej przysiegłam sobie utrzymywac kontakt, no ale... zycie sweryfikowało, kolezanki poznaly 1 powaznych chlopakow, kazdy wpadł w swoje towarzystwo, wir licealnych imprez, do tego doszla prawdziwa nauka, inna niz w gim i sie posypało. ja od poczatku czulam sie zle w tym liceum bo duzo osob bylo zdufanych w sobie, wiekszosc z bogatych rodzin z rodzicami lekarzami, prawnikami, ciagłe rozmowy o tym jak jeżdża z rodzicami na Narty gdziestam za granice...jak z nimi chodza na obiadki do restauracji.. Jakos nie mialam o czym gadac z tymi ludzmi (o czym, o tym co ja mam w domu..?) i generalnie ... nikt mi tam nigdy krzywdy nie zrobił ani nic (mimo wszystko byli to ludzie na pewnym poziomie) ale byłam totalnie odcieta od tej klasy, zero wspolnego jezyka, zaczełam czuc sie mega samotna wtedy, bo kazdy z mojej gimnazjalnej paczki mial swoje zycie juz i brak czasu a ja nie umialam nawiazac relacji z tamtym towarzystwem, w sumie oni probowali, ja sie wtedy odciełam (zaluje, bylo mineło). Ale najgorsze jest to ze wtedy mialam taki naj naj naj gorszy okres w domu (naprawde nie chce do tego wracac ani sie zaglebiac) i to sie na mnie odbiło bardziej niz kiedykolwiek. Najlepsze liceum w miescie, wiadomo jaki był poziom, a ja nie mogłam sie uczyc bo wszystkie noce spedzałam na ulicy albo w Kosciołach (nie dalo sie inaczej a nie mialam do kogo ani gdzie pojsc) i odsypiałam to na szkolnych lawkach. Wiec zaliczyłam kibel chyba z kazdego przedmiotu z jakiego tylko sie da, chyba jako pierwsza w historii tej szkoly . Na dodatek naganne zachowanie (za spanie na lawkach) i z tym swiadectwem musiałam zmienic szkole... coz, z takimi ocenami i z takim zachowaniem (naganne - kazdy patrzył jak na jakas penere ktora robiła rozróby) z najlepszego liceum w miescie trafilam do najgorszego bo tylko tam mnie chcieli . takiego najgorszego nie tylko pod katem edukacji itp ale tez pod katem ludzi - naprawde taka typowa zbieranina penerstwa z miasta ktora sie uczy bo musi do 18.. . Oczywiscie strasznie sie wyrozniałam wsrod tych dresów, karkow i niun (typu przychodzenie w rozowym dresie, palenie na lekcji, jakies gadanie o skrobankach - tak serio) wiec coz z moim wygladem, poprzednia szkola i checia do nauki "nieco" sie wyrózniałam.. Nie chce mi sie pisac jakie piekło przeszłam w tej szkole bo to wyparłam z pamieci, ale nie dosc ze w domu to jeszcze w szkole to były 3 lata koszmaruuu... Jakos tydzien po przyjsciu do tej szkoly poznalam ex Tz (ten poprzedni zwiazek) z tym ze on nie chodził razem ze mna do tego liceum a do zawodowki ktora byla w tym samym budynku i poznalismy sie przed szkola. Zaiskrzylo, zaczełam sie z nim spotykac i wpakowałam sie w toksyczny zwiazek ktory skonczył sie dopiero jak bylam na 2 roku studiow . (do toksycznosci zaraz przejde) Po koszmarze w liceum + w domu tak z☠☠☠.... mature, ze nie dostałam sie na studia o ktorych marzyłam przez całe zycie. Na opcje B jaka mialam tez nie. Wybralam inne, nie mowie ze to sa jakies złe, bo jednak uniwerek i dzienne ale coz, nie dosc ze nie bylo to cos, co mnie interesuje (na takie mialam zbyt tragiczna mature) ale tez cos co swietlanej przyszlosci (dobrze platnej pracy) nidgy nie zapewni. Ale wolalam to niz w ogole nie isc na studia, bo zawsze bardzo chciałam. Skonczylo sie depresja (taka ciezka, z myslami samobojczymi) bo odkad miałam 5 latek to wiedzialam kim chce byc, co chce w zyciu osiagnac a coz, wyszlo jak wyszlo, nie dostalam sie na opcje 1. ani opcje 2. Teraz moze przejde do tamtego zwiazku, zaczał sie w 1 liceum, facet z zawodówki z budynku obok. Na poczatku super, tecza i motylki, facet dawal mi czekoladki, czule slowka, odprowadzal mnie do domu... naprawde sie starał. poznał mnie z calutka swoja rodzina, ze swoimi znajomymi (jedyny plus ze to uratowało mi nieco zycie towarzyskie bo w swoim liceum to ja zycia nie mialam ze tak delikatnie to ujme ). Na poczatku bylo ok - staral sie, zapraszal do siebie do domu na rodzinne obiady, spotykalismy sie z jego znajomymi na jakies kregle czy bilard, mowil ze mu zalezy, ze kocha, okazywał to, robił prezenty bez okazji, opiekował sie mna jak sie przeziebiłam... coz pozornie zdrowy zwiazek. niestety jakos po 2 latach (tak, po 2 latach - nawet nie macie pojecia jak mozna sie ukrywac, zwlaszcza ze ja z nim nie mieszkalam, a spotykalismy sie najczesciej poza jego domem) odkrylam ze facet ma niezdrowy pociag do alkoholu... wyszlo ze jak sie nie widzi ze mna to pije litrami wodke z kumplami, a jesli nie z nimi to sam. jego rodzice tego nie widzieli albo nie chcieli widziec. wiem powinnam g wtedy rzucic.. ja najpierw przymykałam oko (bo przeciez jest spokojny, nie robi awantur, ma super humor po alko) a pozniej zaczełam pic z nim spotykalismy sie i siedzielismy przed tv z chipsami i chlalismy i to duzo duzo duzo - teraz dopiero widze jak chore to było, wtedy podobało mi sie takie spedzanie czasu, bo przeciez odpoczywamy, bo ma dobry humor, bo on po alko to co najwyzej zasnie,.. tak jakos mineło moje liceum, nieszczesna matura, on skonczył zawodowke i mama załatwiła mu prace, najgorsze jest to ze o ironio losu barmana (jej młodsza siostra prowadzi wlasny pub dosc znany w moim miescie). Coz, wiec pil tez w pracy. Ja poszlam na studia, on nigdy nawet o tym nie myslał ---------- Dopisano o 14:36 ---------- Poprzedni post napisano o 14:36 ---------- dokoncze za jakies 2-3h bo wypadło mi cos waznego do zrobienia w pracy.
__________________
"..would you know my name if I saw you in heaven?" |
||
2015-12-09, 15:30 | #1797 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2012-09
Lokalizacja: warszawa
Wiadomości: 249
|
Dot.: brak chęci do jakichkolwiek zobowiązań przed 40stką...
LovinLight chcialabym cie po tym co napisalas bardzo mocno przytulic
__________________
https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=747956 wymianka kosmetyczna |
2015-12-09, 15:46 | #1798 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2008-05
Wiadomości: 3 240
|
Dot.: brak chęci do jakichkolwiek zobowiązań przed 40stką...
Treść usunięta
|
2015-12-09, 16:57 | #1799 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2015-07
Wiadomości: 1 205
|
Dot.: brak chęci do jakichkolwiek zobowiązań przed 40stką...
Ok, dokoncze ale postaram sie naprawde w skrócie bo za duzy esej mi wyjdzie.
Z tym facetem byłam całe liceum, dopiero po 2 latach dowiedziałam sie ze ma problem z alkholem, z tym ze jak wypił był "misiaczkowy", ewentualnie senny - poza piciem gigantycznych ilosci i to w srodku tygodnia, nie zachowywał sie jakos zle/dziwnie po %, z czasem zaczełam pic z nim (przed tv, dla relaksu) i przegapiłam moment w ktorym to zrobiło sie patologiczne, mimo ze absolutnie nie bylo zadnych awantur itp po %. On po zawodowce zaczął prace barmana w pubie swojej matki chrzestnej, ja poszlam na studia, na zupelnie inne niz chcialam, po prostu na takie gdzie sie dostałam na dzienne :/. Na studiach poznałam zupelnie inne towarzystwo - otworzylam sie na ludzi, zdobyłam fajnych znajomych, co prawda nie chodziłam na szalone studenckie chlanie i balowanie po klubach (nie ciagneło mnie, serio) ale na jakies zwykle wyjscia na piwo/bilard/kino ze znajomymi z roku owszem. Istotne - jak byłam na 1 roku studiow moj ojciec dostał zawału i w ogole wyladował w szpitalu na dłuuuuugo, pozniej jakis odwyk itp, juz nie chce teraz sie nad tym rozwodzic bo chce wszystko skrocic, w kazdym razie od tamtej pory alko0hol dla niego nie istnieje i stał sie innym człowiekiem. Oczywiscie odbiło sie to na jego zdrowiu, wiadomo. Obecnie siedzi w domu, pol dnia przesypia, drugie pol siedzi przy komputerze i oglada jakies filmy i zdjecia. Zmiana o 180 stopni, teraz jest taki ze sie czasem boi odezwac, ale najgorsze w tym wszystkim jest to ze mam wrazenie ze on w ogole sobie nie zdaje sprawy (nie wiem czy to efekt jego choroby, czy jakis mechanizm wyparcia - nie jestem psychiatra) w ogole z tego jak zniszczyl zycie mi i mojej mamie. Jakby mial cos w rodzaju amnezji, nie umiem tegon okreslic. W kazdym razie odkad poszlam na studia w domu jest ok, cisza i spokoj, moze tez dlatego jak teraz od roku mam prace nie mam az takiego cisnienia zeby sie wyprowadzic i wiazac koniec z koncem, jesli moge mieszkac tu i cala kase miec dla siebie (nie dokladam sie do niczego). Na studiach bylo super, ale zaczeły sie problemy w zwiazku - tamten facet jako barman zarabiał baaaardzo duzo (chociazby z samych napiwków, bo miał 180cm i niestety wyglad modela...) a ja nie mialam dochodow (studia dzienne, rodzice nie dawali mi nic) jedynie czasami dorabiałam w weekendy ale wiadomo ze to grosze... generalnie jak konczyłam 1 rok studiow tamten ex Tz mi sie oswiadczył. W zwiazku pomijajac jego picie i nasze wspolne picie dla relaksu (tak, wiem no comment) bylo ok, oczywiscie przyjelam oswiadczyny i powiedzial ze chce ze mna od razu zamieszkac, ale ze chciałby zebym pracowała bo bedzie mu ciezko utrzymac mieszkanie, nasza dwojke i dziecko (twierdzil ze dzieci chce ze mna miec i mowił to sam z siebie, nawet wiecej o tych dzieciach mowil niz ja..) postanowilam wiec sie przeniesc na te same studia na 2 rok ale na zaoczne, weekendy co 2 tygodnie i pojsc do pracy i tak zrobiłam... prace znalazłam za grosze w sklepie z ciuchami, ale nie dalam rady nic lepszego bez doswiadczenia w CV a nie miał mi kto załatwic roboty po znajomosci. Mielismy zamieszkac razem i nagle okazało sie ze jego matka mnie nienawidzi (dobrze to ukrywała, oj dobrze) bo ona planowała przyszlosc dla synka w Irlandii (maja tam bliska rodzine oraz rodzinna firme gdzie bylo dla niego miejsce pracy) i ze ja to rujnuje bo poszłam na studia i trzymam go w Polsce. Ostatecznie matka przekonała go zeby wyjechał do tej Irlandii, o czym poinformował mnie smsem... Smsem też ze mna zerwał, po prawie 5 latach kazał przesłać pierscionek zareczynowy poczta (bo bedzie dla innej) i tyle go widziałam. Z tego co słyszałam z rok temu od naszej wspolnej znajomej nadal siedzi w Irlandii, jest tam barmanem (tamta firma to tez lokalny bar) i mial sie zenic ale narzeczona mu zwiała bo podobno ja uderzył po alkoholu - nie wiem ile w tym prawdy ale obstawiam ze 100%. Wiec na dobre mi wyszło. Niestety po 2 roku nie udało mi sie wrocic na dzienne i musiałam zostac na zaocznych . Ogolnie wykształcenie mam to samo, no ale tzw zycie studenckie zupełnie inne niz na dziennych - z tymi ludzmi z dziennymi po kilku miesiacach kontakt sie poukrywał, z kolei z tymi na zaocznych widziałam sie raz na 2 tygodnie (przy dobrych wiatrach bo duzo fajnych ludzi nie na wszystkie zajecia jezdziło) no i wiekszosc mojego roku to byli ludzie ktorzy na te studia dojezdzali z innych miast i na wyjscia i piwka w tygodniu nie mieli mozliwosci, duzo tez bylo osob takich po 30, z rodzinamim ktorzy sobie poszli by poszerzac horyzonty.. Oczywiscie miałam fajny kontakt z ludzmi z rok, byłam bardzo lubiana, jedna z bardziej lubianych osob na roku szczerze mowiac, ale kontakt ograniczał sie praktycznie do zajec co 2-3 tygodnie i posiadania sie i lajkowania na fb i tyle ze studenckiego zycia. Z praca roznie, tamta szybko straciłam (nie z mojej winy) i całe studia pracowałam ale glownie dorywczo i za grosze bo z zerowym doswiadczeniem (a w wiekszosci miejsc na czarno wiec nawet do CV nie wpisałam potem...) Jak juz przezyłam "zalobe" po tamtym Tz probowalam poznac kogos na roku ale miałam 80% (!!) lasek na roku (taki kierunek) a z tych 20% facetow wiekszosc byla juz zajeta (i to tak mocno np zona/narzeczona, jesli ktos byl starszy i robił te studia tak "o") no i tak wyszlo, ze na studiach nie poznałam. Probowałam na imprezie (probowałam odnowic kontakty z ludzmi z tego gimnazjum i z 1 roku dziennych studiow) i kilka razy poszlam na jakies imprezy do klubow, ale coz, faceci tam poznani liczyli ewidentnie na 1 i to najlepiej tu i teraz :/. Probowalam przez neta (sympatia glownie) ale coz... - jak kogos to interesuje to kilka zabawnych spotkan opisałam na watku o facetach z neta. Reasumujac, zwykle konczylo sie na 1 lub 2 spotkaniu i to nie z mojej winy. Po kilku wiekszych imprezach i nieudanych (smiesznych lub strasznych) randkach z facetami z neta stracilam juz nadzieje ze uloze sobie zycie... ex Tz o ktorym jest ten watek poznalam na ostatnim roku studiów.. a jak wygladało dalej to wiecie... Tak mysle ze teoria któraś z Was (przepraszam, nie pamietam nicka a nie mam jak spr) o tym ze tak kurczowo trzymałam sie go bo bylam wczesniej nieszczesliwa jest coz, prawdziwa. Prawda taka ze nigdy w calym moim zyciu nie czułam sie tak szczęśliwa jak przy nim (przez pierwszy rok, zanim zaczeło sie wszystko sypać) Pierwszy raz w zyciu myslalam ze uloze sobie zycie... Szczerze mowiac, właśnie przez to co przeszłam marzyłam najbardziej o tym zeby miec swoja własna rodzine.. zeby w ten sposob jakos odbić sobie to czego ja nigdy nie zaznałam... chcialam wracac do wlasnego domu, w ktorym bylabym bezpieczna i szczesliwa, miec meza, miec chociaz raz w zyciu normalne swieta,.,..chcialam miec dzieci ktorym dałabym wszystko to czego ja nigdy nie miałam i stanełabym na glowie zeby były szczesliwe. Tz mi to wszystko obiecał.. Ciezko wiec pogodzic sie z faktem ze nagle wszystko sie pie...przy i zgadzam sie moze dlatego byłam ślepa na niektore oczywiste fakty....
__________________
"..would you know my name if I saw you in heaven?" |
2015-12-09, 17:01 | #1800 |
lise-kotta
Zarejestrowany: 2009-11
Wiadomości: 10 219
|
Dot.: brak chęci do jakichkolwiek zobowiązań przed 40stką...
bardzo chcesz stworzyć rodzinę, więc bierzesz byle co, zamiast związać się z mężczyzną, który jest tym tak samo zainteresowany.
boisz się być szczęśliwa i tyle. decyzja należy do ciebie - albo zadbasz o siebie i własne szczęście albo będziesz marnować energię na źle rokujących pacanów. |
Nowe wątki na forum Intymnie |
|
Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 09:47.