Prawdopodobnie zniszczyłam swoje życie. - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2009-08-25, 16:46   #1
nice6irl
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2006-02
Wiadomości: 3 191

Prawdopodobnie zniszczyłam swoje życie.


Wizażanki,

dłuższy czas odpoczywałam od wizażu, ale dzisiaj postanowiłam się zebrać w sobie i wykrzyczeć wszystko, co siedzi mi na sercu.
Robię to po to, bo czuję się beznadziejna, stłamszona, czuję jak życie ucieka mi przez palce, jak nie umiem się odnaleźć, jak niknie dystans do wszystkiego. Najgorsza jest jednak świadomość, że to wszystko wydarzyło się dzięki mnie samej.

Chciałabym byście mnie wysłuchały, poradziły cokolwiek, otworzyły mi oczy i pomogły, bo tylko wy mi zostałyście obok faceta, który również powoli ma mnie dość, który chce odejść i nasz związek od prawie 3 tygodni trwa w zawieszeniu.

Zaczęło się tak...
Zawsze wydawało mi się, że jestem pokrzywdzona przez los, dlatego, że miałam okropnego gagatka za chłopaka. Zdradzał mnie, bił, poniżał, a ja byłam w niego tak zapatrzona, że gdyby nie stara znajoma, to do dziś trwałabym pewnie w tej bezsensowności. Po rozstaniu z nim przez rok czasu dochodziłam do siebie. Uczyłam się od nowa doceniać siebie, znajdować cele, zbierać doświadczenie, polegać na sobie, uczyłam się także zaufania do ludzi, co przychodziło niesamowicie ciężko. Gdy już mi całkiem nieźle szło, gdy odzyskałam część optymizmu z dawnych lat spotkałam kolejnego faceta i szybko stał się dla mnie wszystkim. Pojawiła się miłość, zmieniły się moje priorytety, zmieniły plany, marzenia. Tylko ja pozostałam w środku ciągle ta sama - zagubiona dziewczynka.
Tak bardzo potrzebowałam w życiu wzorców, że często spoglądałam na jego rodzinę. Jego siostry wydawały mi się być takie szczęśliwe w związkach, jego szwagrowie tacy zdecydowani, męscy, ułożeni, prawdziwe głowy rodziny. Matka - wyrozumiała, można tylko pozazdrościć, każdemu pomogłaby, gdyby zaistniała taka potrzeba.
A mój dom? Tego nie da się opisać w kilku zdaniach. Nigdy nie usłyszałam "Dzień dobry, jak minął dzień?", nigdy mama nie zadzwoniła, o tak bezinteresownie, po prostu, jak to matka. Ojciec zawsze był dumny, nie można było mu się sprzeciwić. Gdy jednak to robiłam, bo czułam potrzebę wyrażenia swoich opinii, to dostawałam w skórę, nie raz i nie dwa tak, że lała się krew. Z resztą mój brat również w tej kwestii nie miał lekko. Matka tylko stała i mówiła do ojca, by nas nie bił, gdy nie reagował to odchodziła, bo nie chciała tego widzieć. Ją też kilka razy pokiereszował tak, że była bliska odejścia.
Problemy z ojcem, z jego ciosami, utknęły mi w pamięci, ale w rzeczywistości nie bardzo chcę o nich pamietać. Gdy zamykał za sobą drzwi z pokoju - zapominałam, co się działo, bo chciałam pamiętać dobre sytuacje, a nie te złe i bolesne. W końcu to mój ojciec - nie kat. Mój ojciec - mój tatuś, jedyny jakiego mam. I jedyny, którego kocham.
Jednak problemy z matką, z jej zachowaniem wobec mnie, utkwiłi we mnie tak, iż nie jestem w stanie spojrzeć na nią ze współczuciem, chociaż dzisiaj zmaga się z kilkoma poważnymi chorobami. Nie umiem powiedzieć jej, że jest mi przykro, nie umiem jej pocieszyć. Gdy widzę, że płaczę, nie daje sobie rady, odwracam się na pięcie i idę do siebie. Czasami tylko jestem po prostu, nie wspieram jej, bo nie umiem. Czuję, że jej osoba jest wypełniona nienawiścią, nienawidzi mnie, gdy nie umiem jej współczuć, gdy uciekam, zamykam się, by nie patrzeć jak się załamuje, gdy choroba jej dokucza. Kocham ją, na swój sposób. Kocham ją, bo nazywa się moją matką. Nie potrafię znaleźć innego powodu.

A jakie to wszystko ma znaczenie w moim dorosłym życiu?
Kotłują się we mnie różne emocje, gdy tych złych uzbiera się odpowiednio dużo to wybucham, nie patrząc na nic dookoła. Gdy nie potrafię się z kimś porozumieć (np. z ukochanym tż) to w złości potrafię zrobić sobie krzywdę lub go po prostu uderzyć.
Nie chcę tego, nienawidzę siebie za swoje zachowanie, nienawidzę tej niemocy, braku umiejętności zapanowania nad sobą, własnym ciałem. Nienawidzę wtedy moich rodziców za braki, które mam, a które są skutkiem ich "wyjątkowego" wychowania.
Nie umiem normalnie wyrażać emocji, jestem bardzo nerwowa, impulsywna, wpadam w histerię, krzyczę, płaczę, szaleję.

Ja nie wiem kim ja naprawdę jestem, jaka będę za parę lat. Nie wiem kto jest mi w stanie pomóc. Utożsamiam się raczej z małą dziewczynką, którą trzeba przeprowadzić jeszcze raz przez życie, wszystko jeszcze raz pokazać. Nauczyć wyładowywania emocji w jakiś inny sposób, niż robienie krzywdy. Trzeba mnie trzymać za rękę i wszystko pokazywać palcami, jak nie słucham trzeba szarpnąć, czasem krzyknąć, żebym usłyszała. Nie wiem skąd we mnie tyle nerwowości. Ale poza nią nie mam nic. Nie skończyłam studiów, mieszkam nadal z rodzicami, niczego się nie dorobiłam. Nikt mi nigdy nie pomoże, bo kto? Nigdy niczego nie będę miała. Będą istniały tylko dwie rzeczy - moja mała dziewczynka i jej ataki szału, które pewnie kiedyś ją zabiją.

Myślałam, że tż to wszystko przetrwa, pomoże mi, ale on nie daje rady, w końcu jest tylko zwykłym człowiekiem. Nawet nie bardzo potrafi się wczuć w moją sytuację, bo on ma rodzinę niemal doskonałą, w jego domu panuje dobry nastrój, wszyscy są ciepli, mili, życzliwi i pachnie świeżym ciastem. Jesteśmy z całkiem innych światów, a i tak bardzo wiele mi pokazał, dużo z tych nauk zapamiętałam, nauczyłam się cieszyć z najzwyklejszych spraw, bo on taki był. Nauczyłam się z nim dzielić każdą bzdurką, która sprawiała mi radość.

Teraz gdzieś błądzę. Siedzę sama w domu i zastanawiam się na swoim beznadziejnym losem, nad tą małą wściekłą dziewczynką, która we mnie siedzi, która nie potrafi wyrażać emocji i tak bardzo siebie nienawidzi. Nie chcę by wrócili rodzice, bo nie interesuje mnie ich świat, ich również nie interesuje mój, nigdy o niego nie pytają. Nie mam w nich wsparcia, nawet nie wiedzą, co się dzieje w mojej głowie. A ja umieram z żalu do nich i do samej siebie. Robię się zgorzkniała, wredna, suk*wata wręcz.

Chciałabym, cholernie bym chciała to wszystko zmienić, naprawić, pokazać tż, że zmienię się, że będę kiedyś dobrą matką, żoną, że zbuduję dobry dom dla moich dzieci, wychowam je bez przemocy.

Jak mam się pozbierać? Chcę wziąć się w garść, mam po co, mam dla kogo. Nie chcę takiego życia, jakie prowadziłam dotychczas.

__________________
znikam, ale...
wiecie, gdzie mnie szukać

Edytowane przez nice6irl
Czas edycji: 2009-08-25 o 16:51
nice6irl jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-08-25, 17:35   #2
gwiazdka23
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 111
Dot.: Prawdopodobnie zniszczyłam swoje życie.

Przeczytałam cały Twój wątek i naprawdę bardzo Ci współczuję ,że tak wyglądają Twoje relacje z rodzicami,że tak wyglądało Twoje dzieciństwo itd.Pierwsze co mi się nasunęło na myśl to odpowiedz na Twoją tezę brzmi,że to nie Ty zniszczyłaś sobie życie tylko przyczynili się do tego rodzice.Po drugie wydaje mi się,że całkowicie zamknęłaś się w tym świecie zbłądzonej,skrzywdzonej dziewczynki,i tylko to w Twojej głowie siedzi.Żyjesz tylko i wyłacznie tym co dzieje się w Twoim domu,a raczej tym jak zostałaś skrzywdzona przez rodziców,tzn biciem przez ojca i brakiem reakcji matki,któa teraz wymaga od Ciebie zainteresowania i wspólczucia.Ewidentnie TY nie jesteś niczemu winna.To,że tak okazujesz swoje emocje jest efektem braku ciepła i miłości w rodzinie.Udaj się do psychologa-nie możesz tego tłamsic w sobie,bo to nic nie pomoże ,a jedynie bardziej sie pogrązysz w tym wszystkim.Jeśli chodzi o Twojego tż-nie obiecuj mu ,że się zmienisz bo to tak z dnia na dzień się nie stanie,a poproś go o pomoc.Gdy czujesz,że za chwile wpadniesz w szał i będziesz chciała zrobic jemu ub sobie krzywde-niech Cie przytuli,a sam nie reaguje złymi emocjami.Musisz mu to poprostu powiedziec,gdyż sama nie dajesz sobie z tym rady.Gdy jesteś obok niego odrzuc od siebie wszelkie złe myśli,i ciesz się chwilą,byciem z nim,dużo rozmawiaj i mów o swoich obawach.Nie wiem co Ci jeszcze napisac-takie jest moje zdanie.Pozdrawiam Cię i życzę dużo siły.
gwiazdka23 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-08-25, 17:41   #3
madmuazelle
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2008-08
Wiadomości: 8 516
Dot.: Prawdopodobnie zniszczyłam swoje życie.

Cytat:
Napisane przez nice6irl Pokaż wiadomość
Wizażanki,

dłuższy czas odpoczywałam od wizażu, ale dzisiaj postanowiłam się zebrać w sobie i wykrzyczeć wszystko, co siedzi mi na sercu.
Robię to po to, bo czuję się beznadziejna, stłamszona, czuję jak życie ucieka mi przez palce, jak nie umiem się odnaleźć, jak niknie dystans do wszystkiego. Najgorsza jest jednak świadomość, że to wszystko wydarzyło się dzięki mnie samej.

Chciałabym byście mnie wysłuchały, poradziły cokolwiek, otworzyły mi oczy i pomogły, bo tylko wy mi zostałyście obok faceta, który również powoli ma mnie dość, który chce odejść i nasz związek od prawie 3 tygodni trwa w zawieszeniu.

Zaczęło się tak...
Zawsze wydawało mi się, że jestem pokrzywdzona przez los, dlatego, że miałam okropnego gagatka za chłopaka. Zdradzał mnie, bił, poniżał, a ja byłam w niego tak zapatrzona, że gdyby nie stara znajoma, to do dziś trwałabym pewnie w tej bezsensowności. Po rozstaniu z nim przez rok czasu dochodziłam do siebie. Uczyłam się od nowa doceniać siebie, znajdować cele, zbierać doświadczenie, polegać na sobie, uczyłam się także zaufania do ludzi, co przychodziło niesamowicie ciężko. Gdy już mi całkiem nieźle szło, gdy odzyskałam część optymizmu z dawnych lat spotkałam kolejnego faceta i szybko stał się dla mnie wszystkim. Pojawiła się miłość, zmieniły się moje priorytety, zmieniły plany, marzenia. Tylko ja pozostałam w środku ciągle ta sama - zagubiona dziewczynka.
Tak bardzo potrzebowałam w życiu wzorców, że często spoglądałam na jego rodzinę. Jego siostry wydawały mi się być takie szczęśliwe w związkach, jego szwagrowie tacy zdecydowani, męscy, ułożeni, prawdziwe głowy rodziny. Matka - wyrozumiała, można tylko pozazdrościć, każdemu pomogłaby, gdyby zaistniała taka potrzeba.
A mój dom? Tego nie da się opisać w kilku zdaniach. Nigdy nie usłyszałam "Dzień dobry, jak minął dzień?", nigdy mama nie zadzwoniła, o tak bezinteresownie, po prostu, jak to matka. Ojciec zawsze był dumny, nie można było mu się sprzeciwić. Gdy jednak to robiłam, bo czułam potrzebę wyrażenia swoich opinii, to dostawałam w skórę, nie raz i nie dwa tak, że lała się krew. Z resztą mój brat również w tej kwestii nie miał lekko. Matka tylko stała i mówiła do ojca, by nas nie bił, gdy nie reagował to odchodziła, bo nie chciała tego widzieć. Ją też kilka razy pokiereszował tak, że była bliska odejścia.
Problemy z ojcem, z jego ciosami, utknęły mi w pamięci, ale w rzeczywistości nie bardzo chcę o nich pamietać. Gdy zamykał za sobą drzwi z pokoju - zapominałam, co się działo, bo chciałam pamiętać dobre sytuacje, a nie te złe i bolesne. W końcu to mój ojciec - nie kat. Mój ojciec - mój tatuś, jedyny jakiego mam. I jedyny, którego kocham.
Jednak problemy z matką, z jej zachowaniem wobec mnie, utkwiłi we mnie tak, iż nie jestem w stanie spojrzeć na nią ze współczuciem, chociaż dzisiaj zmaga się z kilkoma poważnymi chorobami. Nie umiem powiedzieć jej, że jest mi przykro, nie umiem jej pocieszyć. Gdy widzę, że płaczę, nie daje sobie rady, odwracam się na pięcie i idę do siebie. Czasami tylko jestem po prostu, nie wspieram jej, bo nie umiem. Czuję, że jej osoba jest wypełniona nienawiścią, nienawidzi mnie, gdy nie umiem jej współczuć, gdy uciekam, zamykam się, by nie patrzeć jak się załamuje, gdy choroba jej dokucza. Kocham ją, na swój sposób. Kocham ją, bo nazywa się moją matką. Nie potrafię znaleźć innego powodu.

A jakie to wszystko ma znaczenie w moim dorosłym życiu?
Kotłują się we mnie różne emocje, gdy tych złych uzbiera się odpowiednio dużo to wybucham, nie patrząc na nic dookoła. Gdy nie potrafię się z kimś porozumieć (np. z ukochanym tż) to w złości potrafię zrobić sobie krzywdę lub go po prostu uderzyć.
Nie chcę tego, nienawidzę siebie za swoje zachowanie, nienawidzę tej niemocy, braku umiejętności zapanowania nad sobą, własnym ciałem. Nienawidzę wtedy moich rodziców za braki, które mam, a które są skutkiem ich "wyjątkowego" wychowania.
Nie umiem normalnie wyrażać emocji, jestem bardzo nerwowa, impulsywna, wpadam w histerię, krzyczę, płaczę, szaleję.

Ja nie wiem kim ja naprawdę jestem, jaka będę za parę lat. Nie wiem kto jest mi w stanie pomóc. Utożsamiam się raczej z małą dziewczynką, którą trzeba przeprowadzić jeszcze raz przez życie, wszystko jeszcze raz pokazać. Nauczyć wyładowywania emocji w jakiś inny sposób, niż robienie krzywdy. Trzeba mnie trzymać za rękę i wszystko pokazywać palcami, jak nie słucham trzeba szarpnąć, czasem krzyknąć, żebym usłyszała. Nie wiem skąd we mnie tyle nerwowości. Ale poza nią nie mam nic. Nie skończyłam studiów, mieszkam nadal z rodzicami, niczego się nie dorobiłam. Nikt mi nigdy nie pomoże, bo kto? Nigdy niczego nie będę miała. Będą istniały tylko dwie rzeczy - moja mała dziewczynka i jej ataki szału, które pewnie kiedyś ją zabiją.

Myślałam, że tż to wszystko przetrwa, pomoże mi, ale on nie daje rady, w końcu jest tylko zwykłym człowiekiem. Nawet nie bardzo potrafi się wczuć w moją sytuację, bo on ma rodzinę niemal doskonałą, w jego domu panuje dobry nastrój, wszyscy są ciepli, mili, życzliwi i pachnie świeżym ciastem. Jesteśmy z całkiem innych światów, a i tak bardzo wiele mi pokazał, dużo z tych nauk zapamiętałam, nauczyłam się cieszyć z najzwyklejszych spraw, bo on taki był. Nauczyłam się z nim dzielić każdą bzdurką, która sprawiała mi radość.

Teraz gdzieś błądzę. Siedzę sama w domu i zastanawiam się na swoim beznadziejnym losem, nad tą małą wściekłą dziewczynką, która we mnie siedzi, która nie potrafi wyrażać emocji i tak bardzo siebie nienawidzi. Nie chcę by wrócili rodzice, bo nie interesuje mnie ich świat, ich również nie interesuje mój, nigdy o niego nie pytają. Nie mam w nich wsparcia, nawet nie wiedzą, co się dzieje w mojej głowie. A ja umieram z żalu do nich i do samej siebie. Robię się zgorzkniała, wredna, suk*wata wręcz.

Chciałabym, cholernie bym chciała to wszystko zmienić, naprawić, pokazać tż, że zmienię się, że będę kiedyś dobrą matką, żoną, że zbuduję dobry dom dla moich dzieci, wychowam je bez przemocy.

Jak mam się pozbierać? Chcę wziąć się w garść, mam po co, mam dla kogo. Nie chcę takiego życia, jakie prowadziłam dotychczas.

Po pierwsze bardzo mi przykro. Po drugie co mi się rzuciło w oczy,to to jak piszesz o tacie a jak o mamie.Ojciec,ktory was lal/bił itp nazywasz kochanym jedynem tatusiem nie katem ,a o mamie ktorą nie potrafisz pocieszyć gdy płacze nazywasz matką. Przerażające jest to co piszesz.
Coż mysle,że powinnaś się wybrać do psychologa,ktory by ci pomógł w tym zagubieniu.

Edytowane przez madmuazelle
Czas edycji: 2009-08-25 o 17:43
madmuazelle jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-08-25, 17:48   #4
istari
Paul's girl
 
Zarejestrowany: 2007-09
Wiadomości: 2 044
Dot.: Prawdopodobnie zniszczyłam swoje życie.

Cytat:
Napisane przez nice6irl Pokaż wiadomość
Wizażanki,

dłuższy czas odpoczywałam od wizażu, ale dzisiaj postanowiłam się zebrać w sobie i wykrzyczeć wszystko, co siedzi mi na sercu.
Robię to po to, bo czuję się beznadziejna, stłamszona, czuję jak życie ucieka mi przez palce, jak nie umiem się odnaleźć, jak niknie dystans do wszystkiego. Najgorsza jest jednak świadomość, że to wszystko wydarzyło się dzięki mnie samej.

Chciałabym byście mnie wysłuchały, poradziły cokolwiek, otworzyły mi oczy i pomogły, bo tylko wy mi zostałyście obok faceta, który również powoli ma mnie dość, który chce odejść i nasz związek od prawie 3 tygodni trwa w zawieszeniu.

Zaczęło się tak...
Zawsze wydawało mi się, że jestem pokrzywdzona przez los, dlatego, że miałam okropnego gagatka za chłopaka. Zdradzał mnie, bił, poniżał, a ja byłam w niego tak zapatrzona, że gdyby nie stara znajoma, to do dziś trwałabym pewnie w tej bezsensowności. Po rozstaniu z nim przez rok czasu dochodziłam do siebie. Uczyłam się od nowa doceniać siebie, znajdować cele, zbierać doświadczenie, polegać na sobie, uczyłam się także zaufania do ludzi, co przychodziło niesamowicie ciężko. Gdy już mi całkiem nieźle szło, gdy odzyskałam część optymizmu z dawnych lat spotkałam kolejnego faceta i szybko stał się dla mnie wszystkim. Pojawiła się miłość, zmieniły się moje priorytety, zmieniły plany, marzenia. Tylko ja pozostałam w środku ciągle ta sama - zagubiona dziewczynka.
Tak bardzo potrzebowałam w życiu wzorców, że często spoglądałam na jego rodzinę. Jego siostry wydawały mi się być takie szczęśliwe w związkach, jego szwagrowie tacy zdecydowani, męscy, ułożeni, prawdziwe głowy rodziny. Matka - wyrozumiała, można tylko pozazdrościć, każdemu pomogłaby, gdyby zaistniała taka potrzeba.
A mój dom? Tego nie da się opisać w kilku zdaniach. Nigdy nie usłyszałam "Dzień dobry, jak minął dzień?", nigdy mama nie zadzwoniła, o tak bezinteresownie, po prostu, jak to matka. Ojciec zawsze był dumny, nie można było mu się sprzeciwić. Gdy jednak to robiłam, bo czułam potrzebę wyrażenia swoich opinii, to dostawałam w skórę, nie raz i nie dwa tak, że lała się krew. Z resztą mój brat również w tej kwestii nie miał lekko. Matka tylko stała i mówiła do ojca, by nas nie bił, gdy nie reagował to odchodziła, bo nie chciała tego widzieć. Ją też kilka razy pokiereszował tak, że była bliska odejścia.
Problemy z ojcem, z jego ciosami, utknęły mi w pamięci, ale w rzeczywistości nie bardzo chcę o nich pamietać. Gdy zamykał za sobą drzwi z pokoju - zapominałam, co się działo, bo chciałam pamiętać dobre sytuacje, a nie te złe i bolesne. W końcu to mój ojciec - nie kat. Mój ojciec - mój tatuś, jedyny jakiego mam. I jedyny, którego kocham.
Jednak problemy z matką, z jej zachowaniem wobec mnie, utkwiłi we mnie tak, iż nie jestem w stanie spojrzeć na nią ze współczuciem, chociaż dzisiaj zmaga się z kilkoma poważnymi chorobami. Nie umiem powiedzieć jej, że jest mi przykro, nie umiem jej pocieszyć. Gdy widzę, że płaczę, nie daje sobie rady, odwracam się na pięcie i idę do siebie. Czasami tylko jestem po prostu, nie wspieram jej, bo nie umiem. Czuję, że jej osoba jest wypełniona nienawiścią, nienawidzi mnie, gdy nie umiem jej współczuć, gdy uciekam, zamykam się, by nie patrzeć jak się załamuje, gdy choroba jej dokucza. Kocham ją, na swój sposób. Kocham ją, bo nazywa się moją matką. Nie potrafię znaleźć innego powodu.

A jakie to wszystko ma znaczenie w moim dorosłym życiu?
Kotłują się we mnie różne emocje, gdy tych złych uzbiera się odpowiednio dużo to wybucham, nie patrząc na nic dookoła. Gdy nie potrafię się z kimś porozumieć (np. z ukochanym tż) to w złości potrafię zrobić sobie krzywdę lub go po prostu uderzyć.
Nie chcę tego, nienawidzę siebie za swoje zachowanie, nienawidzę tej niemocy, braku umiejętności zapanowania nad sobą, własnym ciałem. Nienawidzę wtedy moich rodziców za braki, które mam, a które są skutkiem ich "wyjątkowego" wychowania.
Nie umiem normalnie wyrażać emocji, jestem bardzo nerwowa, impulsywna, wpadam w histerię, krzyczę, płaczę, szaleję.

Ja nie wiem kim ja naprawdę jestem, jaka będę za parę lat. Nie wiem kto jest mi w stanie pomóc. Utożsamiam się raczej z małą dziewczynką, którą trzeba przeprowadzić jeszcze raz przez życie, wszystko jeszcze raz pokazać. Nauczyć wyładowywania emocji w jakiś inny sposób, niż robienie krzywdy. Trzeba mnie trzymać za rękę i wszystko pokazywać palcami, jak nie słucham trzeba szarpnąć, czasem krzyknąć, żebym usłyszała. Nie wiem skąd we mnie tyle nerwowości. Ale poza nią nie mam nic. Nie skończyłam studiów, mieszkam nadal z rodzicami, niczego się nie dorobiłam. Nikt mi nigdy nie pomoże, bo kto? Nigdy niczego nie będę miała. Będą istniały tylko dwie rzeczy - moja mała dziewczynka i jej ataki szału, które pewnie kiedyś ją zabiją.

Myślałam, że tż to wszystko przetrwa, pomoże mi, ale on nie daje rady, w końcu jest tylko zwykłym człowiekiem. Nawet nie bardzo potrafi się wczuć w moją sytuację, bo on ma rodzinę niemal doskonałą, w jego domu panuje dobry nastrój, wszyscy są ciepli, mili, życzliwi i pachnie świeżym ciastem. Jesteśmy z całkiem innych światów, a i tak bardzo wiele mi pokazał, dużo z tych nauk zapamiętałam, nauczyłam się cieszyć z najzwyklejszych spraw, bo on taki był. Nauczyłam się z nim dzielić każdą bzdurką, która sprawiała mi radość.

Teraz gdzieś błądzę. Siedzę sama w domu i zastanawiam się na swoim beznadziejnym losem, nad tą małą wściekłą dziewczynką, która we mnie siedzi, która nie potrafi wyrażać emocji i tak bardzo siebie nienawidzi. Nie chcę by wrócili rodzice, bo nie interesuje mnie ich świat, ich również nie interesuje mój, nigdy o niego nie pytają. Nie mam w nich wsparcia, nawet nie wiedzą, co się dzieje w mojej głowie. A ja umieram z żalu do nich i do samej siebie. Robię się zgorzkniała, wredna, suk*wata wręcz.

Chciałabym, cholernie bym chciała to wszystko zmienić, naprawić, pokazać tż, że zmienię się, że będę kiedyś dobrą matką, żoną, że zbuduję dobry dom dla moich dzieci, wychowam je bez przemocy.

Jak mam się pozbierać? Chcę wziąć się w garść, mam po co, mam dla kogo. Nie chcę takiego życia, jakie prowadziłam dotychczas.

Nice, dobrze Cię znów widzieć

co do problemu / ów - myślę, że wyjścia są dwa:
1. natychmiastowa wyprowadzka z domu i zerwanie jakichkolwiek więzi z rodzicami
2. terapia u psychologa.
bardzo mi przykro, że daję Ci takie rady (wiem, że nie takich oczekujesz), ale ja nie widzę innego wyjścia. jeśli chcesz się ratować musisz otrzymać fachową pomoc albo zerwać ze swoimi katami.

a co do tytułu wątku - nie sądzę żebyś zniszczyła swoje życie. musisz się tylko pozbierać i postawić na siebie (na SIEBIE a nie na TŻ) a odzyskasz kontrolę.

Edytowane przez istari
Czas edycji: 2009-08-25 o 17:50
istari jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-08-25, 17:49   #5
KawaMarcepanowa
Zakorzenienie
 
Avatar KawaMarcepanowa
 
Zarejestrowany: 2009-01
Wiadomości: 7 306
Dot.: Prawdopodobnie zniszczyłam swoje życie.

Myślę że podświadomie mścisz się za krzywdy których doznałaś od swojego byłego partnera, i tych z domu rodzinnego... Stąd ta nerwowość, ale stąd także nieumiejętność łagodnego wyrażania emocji. Psycholog to dobre rozwiązanie, inaczej możesz nie poradzić sobie z emocjami które narastały przez lata, w większości niestety negatywnymi i destrukcyjnymi dla Ciebie i Twojego obecnego Tż-ta.
KawaMarcepanowa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-08-25, 17:49   #6
KarolinaK
Zakorzenienie
 
Avatar KarolinaK
 
Zarejestrowany: 2006-06
Lokalizacja: CairnLand
Wiadomości: 16 938
Re: Dot.: Prawdopodobnie zniszczyłam swoje życie.

Cytat:
Napisane przez gwiazdka23 Pokaż wiadomość
Przeczytałam cały Twój wątek i naprawdę bardzo Ci współczuję ,że tak wyglądają Twoje relacje z rodzicami,że tak wyglądało Twoje dzieciństwo itd.Pierwsze co mi się nasunęło na myśl to odpowiedz na Twoją tezę brzmi,że to nie Ty zniszczyłaś sobie życie tylko przyczynili się do tego rodzice.Po drugie wydaje mi się,że całkowicie zamknęłaś się w tym świecie zbłądzonej,skrzywdzonej dziewczynki,i tylko to w Twojej głowie siedzi.Żyjesz tylko i wyłacznie tym co dzieje się w Twoim domu,a raczej tym jak zostałaś skrzywdzona przez rodziców,tzn biciem przez ojca i brakiem reakcji matki,któa teraz wymaga od Ciebie zainteresowania i wspólczucia.Ewidentnie TY nie jesteś niczemu winna.To,że tak okazujesz swoje emocje jest efektem braku ciepła i miłości w rodzinie.Udaj się do psychologa-nie możesz tego tłamsic w sobie,bo to nic nie pomoże ,a jedynie bardziej sie pogrązysz w tym wszystkim.Jeśli chodzi o Twojego tż-nie obiecuj mu ,że się zmienisz bo to tak z dnia na dzień się nie stanie,a poproś go o pomoc.Gdy czujesz,że za chwile wpadniesz w szał i będziesz chciała zrobic jemu ub sobie krzywde-niech Cie przytuli,a sam nie reaguje złymi emocjami.Musisz mu to poprostu powiedziec,gdyż sama nie dajesz sobie z tym rady.Gdy jesteś obok niego odrzuc od siebie wszelkie złe myśli,i ciesz się chwilą,byciem z nim,dużo rozmawiaj i mów o swoich obawach.Nie wiem co Ci jeszcze napisac-takie jest moje zdanie.Pozdrawiam Cię i życzę dużo siły.
Rowniez ci bardzo wspolczuje
Tak mi sie rozwniez wydaje jak napisala gwiazdka 23 i nie wiem czy to dobry pomysl ale moze ta zla energia z ciebie nie ma ujscia i trzeba troche sportu zeby to wyszlo samo . Po takim wysilku fizycznym czlowiek czuje sie od razu lepiej ma wiecej pozytywnych mysli i male klotnie nie sa w stanie wyprowadzic z rownowagii . Sprobuj, nie zaszkodzi!
KarolinaK jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-08-25, 18:02   #7
sweetish
Zakorzenienie
 
Avatar sweetish
 
Zarejestrowany: 2009-03
Lokalizacja: ♥
Wiadomości: 6 333
Dot.: Prawdopodobnie zniszczyłam swoje życie.

nice6irl Powinnaś sprobowac naprawić relacje z rodzicami. Jak? -rozmową, szczera rozmową.... Powiedz im otwarcie, co czujesz-przeciez to nie są obcy ludzie! Jeśli to zlekceważa to bedziesz miała przynajmniej czyste sumienie, ze sprobowałas te wasze relacje jakos naprawić. Druga sprawa to krzywdzenie siebie w napadach złośći-myślałaś moze o wizycie u psychologa?
Napisałaś: Nie skończyłam studiów, mieszkam nadal z rodzicami, niczego się nie dorobiłam. Nikt mi nigdy nie pomoże, bo kto? Nigdy niczego nie będę miała. -masz 22 lata i co robisz w tym kierunku, by zmienić swoja sytuację? Siedzisz całymi dniami w domu? Nie studiujesz, nie pracujesz?Masz rację, niczego nigdy nie bedziesz miała, bo na wiekszosc spraw trzeba sobie samemu zapracować, a siedzac w domu i patrzac w cztery ściany mozesz dorobic sie jedneo-ciężkiej depresji.
Co do Tz proponuje szczera rozmowe.... daj mu sie wygadać, niech powie ci, co czuje, jak widzi ten wasz zwiazek, czy widzi jakies szanse na odbudowanie waszych relacji, co wg niego powinnas zmienic, co jescze zrobic, by było lepiej. Jesli go kochasz(a zakladam, ze tak jest) powiedz mu o tym i daj jasno do zrozumienia, ze chcesz o Was walczyć.
Moze jakimś rozwiazaniem byłaby wyprowadzka z tego toksycznego domu? Masz TZ, może zamieszkajce razem? Nie wiem czy TZ pracuje, ale może udałoby wam sie utrzymac samemu ? Mogłabys wtedy pracowac nad sobą w spokoju, odwiedzac rodziców kiedy ci pasuje, nie siedzałabys w tym wszystkim dzień w dzień... Myśle, ze wiele Twoich problemów zniknie, gdy się usamodzielnisz. Ale to wymaga wiele zmian w Twoim życiu...pytanie tylko, czy jesteś na to gotowa.
__________________
O urządzaniu wnętrz:
BLOG
wątek sweet


Dopóki robisz to, co zawsze, będziesz mieć to, co zwykle.
sweetish jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2009-08-25, 18:17   #8
Wenila
Wtajemniczenie
 
Avatar Wenila
 
Zarejestrowany: 2008-10
Lokalizacja: to tu to tam z północy na południe
Wiadomości: 2 927
Dot.: Re: Dot.: Prawdopodobnie zniszczyłam swoje życie.

a ja tak trochę rozumiem co czujesz. U mnie sytuacja nie była aż tak drastyczna i trochę inna...nie było przemocy...
...właściwie teraz jest normalnie, ale były takie momenty w moim dzieciństwie, które baaardzo starałam się wyrzucić z głowy. Wmawiałam sobie że to się nie działo naprawdę. Nie było nikogo kto by chciał mnie słuchać więc dusiłam w sobie. Teraz niby jest ok, ale czasem miewam jakieś dziwne napady szału płaczu i dziwnych emocji.

Niestety dzieciństwo ma ogromny wpływ na dorosłe życie i trudno jest to zmienić. Ja niby funkcjonuję normalnie to jednak wiem, ze nigdy nie zwiążę się z facetem, nie będę miała rodziny, w sumie to nawet nie dbam o swój wygląd bo nie zależy mi na tym, żeby się komuś podobać... po prostu

Choć moja sytuacja była inna to częściowo wiem co czujesz, ale nie potrafię doradzić bo sama nie wiem co
__________________
tkwiąc w depresji!!
Wenila jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-08-25, 18:18   #9
ewelinka_111
Zadomowienie
 
Avatar ewelinka_111
 
Zarejestrowany: 2005-03
Lokalizacja: Poznań
Wiadomości: 1 990
Dot.: Prawdopodobnie zniszczyłam swoje życie.

współczuję tego typu doświadczeń.
Wydaję mi się, że za bardzo się zamykasz w obecnej sytuacji. Prawdopodobnie nie wiesz jak wybrnąć , ale przemyśl co chciałabyś osiągnąć, zamiast tkwić w przeszłości. Co robisz poza siedzeniem w domu? pracujesz? uczysz się gdzieś? Masz jakiś zawód? jeśli nie to zrób coś dla siebie. Napisałaś, że nic nie osiągnęłaś i prawdopodobnie to się nie zmieni. Zrób coś w tym kierunku...może jakaś szkoła, kurs, sport, praca?
Co do rodziców, to możliwe że Twój stosunek do matki wynika z tego, że nic nie zrobiła tak naprawdę żeby Was obronić. Może spróbuj porozmawiać szczerze. Psycholog też by był dobrym rozwiązaniem, ponieważ pomoże Ci uporządkować myśli, pozbyć się lęków i nerwów.
Z Tż-tem to już chyba tylko szczera rozmowa pomoże. Powiedz Mu lub napisz, to co tutaj. Napisz też jak widzisz Waszą przyszłość.
Powodzenia
__________________
targowisko:
książki
ciuchy

Pain is inevitable, suffering is optional.


blog kulinarny
ewelinka_111 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-08-25, 18:30   #10
sweetish
Zakorzenienie
 
Avatar sweetish
 
Zarejestrowany: 2009-03
Lokalizacja: ♥
Wiadomości: 6 333
Dot.: Re: Dot.: Prawdopodobnie zniszczyłam swoje życie.

Cytat:
Napisane przez Wenila Pokaż wiadomość
a ja tak trochę rozumiem co czujesz. U mnie sytuacja nie była aż tak drastyczna i trochę inna...nie było przemocy...
...właściwie teraz jest normalnie, ale były takie momenty w moim dzieciństwie, które baaardzo starałam się wyrzucić z głowy. Wmawiałam sobie że to się nie działo naprawdę. Nie było nikogo kto by chciał mnie słuchać więc dusiłam w sobie. Teraz niby jest ok, ale czasem miewam jakieś dziwne napady szału płaczu i dziwnych emocji.

Niestety dzieciństwo ma ogromny wpływ na dorosłe życie i trudno jest to zmienić. Ja niby funkcjonuję normalnie to jednak wiem, ze nigdy nie zwiążę się z facetem, nie będę miała rodziny, w sumie to nawet nie dbam o swój wygląd bo nie zależy mi na tym, żeby się komuś podobać... po prostu

Choć moja sytuacja była inna to częściowo wiem co czujesz, ale nie potrafię doradzić bo sama nie wiem co

Nie potrafisz doradzić, bo sama też tej pomocy potrzebujesz, widac to zwłaszcza po tych słowach, które pogrubiłam.
Dziewczyny, nie poddawajcie sie tak łatwo. Wiele Wizażanek przesżło przez cięzkie dzieciństwo, ale nie zamkneło sie przed światem... trzeba iść dalej... a jesli sie ma swiadomosc tego, ze na wiele spraw ciezkie dziecinstwo ma wpływ i to ono zabrało z nas to, co najcenniejsze, to juz moim zdaniem połowa sukcesu. Reszta to ciezka praca nad sobą z pomocą psychologa jeśli trzeba...
__________________
O urządzaniu wnętrz:
BLOG
wątek sweet


Dopóki robisz to, co zawsze, będziesz mieć to, co zwykle.
sweetish jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-08-25, 18:43   #11
majka242007
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2009-05
Lokalizacja: Śląsk
Wiadomości: 17 857
Dot.: Prawdopodobnie zniszczyłam swoje życie.

Kochana, znam bardzo podobną rodzinę do Twojej. Wychowała się w niej moja bardzo dobra znajoma....
Z tego co pamiętam chyba już w wieku 20 lat wyprowadziła się z domu.... Poszła do pracy, wynajęła mieszkanie. Potem poznała faceta, z którym wzięła ślub i mają cudownego synka....
Nie ma w niej aż takich nerwów, złości jak w Tobie. Nie stosuje przemocy wobec męża i dziecka. Jest jej czasem smutno i źle ale trzyma się dzielnie.
Wydaje mi się, że jesteś zbyt słaba by to wszystko jakoś ogarnąć.
Przykro mi z powodu Twojej sytuacji ale patrząc na moją Anetkę da się wszystko poukładać i zacząć normalnie żyć.
Proponuję wybrać się do psychologa. Na pewno pomoże uzbierać sił i pomóc w rozwiązaniu po części problemu.
Bo chyba nie o to chodzi żebyś teraz waliła faceta po buzi jak tylko coś źle się odezwie tylko dlatego, że ojciec bił Ciebie. I nie może to stanowić dla Ciebie wymówki typu "tato mnie bił więc ja tobie też przywalę bo mam uraz z dzieciństwa"... A psychologowie na prawdę potrafią pomóc.
I wyprowadź się czym prędzej.... Bo nie wierzę w to co piszesz, że nie jesteś nic warta, nie poradzisz sobie itd. Jak będziesz tylko chciała to "góry przeniesiesz"
majka242007 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2009-08-25, 18:55   #12
karolynka90
Zakorzenienie
 
Avatar karolynka90
 
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 12 542
Dot.: Prawdopodobnie zniszczyłam swoje życie.

przerazajace jest to jak wiele dzieci jest w swoich domach bitych, ponizanych..
sama widzisz jaki wplyw na Twoje zycie maja Twoje doswiadczenia i przezycia z okresu gdy bylas mala dziewczynka. zreszta jak sama mowisz, nadal czujesz sie mala dziewczynka, ktora potrzebuje opieki.

masz TZa, ktory Cie kocha. dlaczego nie poszukasz pracy, nie zamieszkasz razem z nim? byc moze jesli oderwiesz sie od swojej rodziny, bedzie Ci latwiej nabrac do wszystkiego dystansu, spojrzec na wszystko bardziej optymistycznie.
i sadze, ze niezbedny jest tu psycholog. jesli mialby Ci pomoc, dlaczego mialabys nie sprobowac?

dziwi mnie jeszcze jedna rzecz. dlaczego do mamy czujesz taki zal, uraze, a ojca - kata nazywasz tatusiem?
__________________
Welcome to Earth
https://www.youtube.com/watch?v=p_abkDLAF5Q
karolynka90 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-08-25, 19:24   #13
krolowakiczu
Zakorzenienie
 
Avatar krolowakiczu
 
Zarejestrowany: 2009-01
Lokalizacja: łóżkowo lub fotelowo
Wiadomości: 9 454
Dot.: Prawdopodobnie zniszczyłam swoje życie.

ja również przeczytałam cały wątek i współczuje. Postanowiłam postawić się w twojej sytuacji. Ja zrobiłabym tak : znalazła prace ( jeżeli jej nie masz ) , zaczęła chodzić na rozmowy z panią psycholog, ratowała związek, wyprowadziłabym się w końcu od tej rodziny ( najlepiej z facetem ) i odwiedzała ją raz na jakiś czas .. Po prostu zaczęłabym coś robić !!! Zycie masz jedno, nie warto go zaniedbać
__________________

28.09.2010


krolowakiczu jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-08-25, 19:35   #14
nice6irl
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2006-02
Wiadomości: 3 191
Dot.: Prawdopodobnie zniszczyłam swoje życie.

Po pierwsze - bardzo wam dziękuję za wszystkie odpowiedzi na mojego posta. Być może dacie mi siłę do walki ze sobą, swoimi słabościami, niemocą i urazami.

Po drugie - moja mama w bardzo wielu sprawach mnie zawiodła, ona również na mnie podnosiła rękę, wyrzucała mnie z domu, wraz z ojcem, niekiedy na boso i w piżamie, w środku zimy, wyzywała mnie od dzi*ek i grubasów, kopała, obgadywała za ścianą. Jest tego tyle, że czuję do niej niekiedy po prostu odrazę. Zamiast ze mną szczerze rozmawiać to wysyłała mi wiadomości na nk.

Dziewczyny, to nie jest tak, że siedzę w domu i nic nie robię. Mam pasję, zainteresowania, często wyjeżdżam ze znajomymi na weekendy w jakieś turystyczne miejscowości, by cieszyć się życiem, pogodą, towarzystwem, częstować dobrym humorem. Jestem wtedy całkiem innym człowiekiem, spokojnym, wesołym, z dużym poczuciem humoru, jestem nawet bardziej otwarta.
Pracuję. A w zasadzie odrabiam staż, którego zostało mi jeszcze ponad pół roku. Tylko pieniędzy z tego stażu jest naprawdę niewiele, zbyt mało by utrzymać się samodzielnie. Niestety zamieszkanie z tż z kilku względów jest niemożliwe. Z resztą w obecnej sytuacji nasz związek jest w zawieszeniu, nie ma ciepłych słów, są tylko sms bez emocji, bez czułości. Wczoraj widzieliśmy się 1 raz od dwóch tygodni, ciężko było nam się złapać za ręcę. Mam świadomość, że zrobiłam mu wiele krzywd - chociaż jest twardy to wiele mówił przez łzy, powiedział, że nie wie czy da radę mi pomóc, że starał się 2 lata, że jest mu ciężko, że nie chce takiego życia. I ja go rozumiem.

Ja bardzo chciałabym dużo zmienić w swoim życiu, podjąć się szkoły, innej pracy, zmienić miejsce zamieszkania, ale samej jest mi trudno cokolwiek zdziałać. Potrzebuję wielu bodźców z zewnątrz, wiele wsparcia, ciepła, bliskości innych osób, muszę czuć, że nie jestem sama. Jestem taką małą dziewczynka, bo nic nie potrafię doprowadzić sama do końca, żadnej szkoły nie umiałam skończyć, bo za każdym razem okazywało się, że to nie jest to, co chciałabym robić i do dnia dzisiejszego jeszcze nie wiem czym chciałabym się zająć. Naprawdę czuję się taka zagubiona, gdy ktoś nie poprowadzi mnie za rękę to chyba nic nie zdziałam, chociaż bardzo chcę. Muszę się stąd wyrwać, inaczej wszystko na marne...

Nad psychologiem również myślałam, ale ja boję się takiej bezpośredniej konfrontacji. Nie wiem czy będę w stanie opowiedzieć mu wszystko, co bym chciała, bez płaczu.
__________________
znikam, ale...
wiecie, gdzie mnie szukać
nice6irl jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-08-25, 19:45   #15
karolynka90
Zakorzenienie
 
Avatar karolynka90
 
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 12 542
Dot.: Prawdopodobnie zniszczyłam swoje życie.

Cytat:
Napisane przez nice6irl Pokaż wiadomość
Po pierwsze - bardzo wam dziękuję za wszystkie odpowiedzi na mojego posta. Być może dacie mi siłę do walki ze sobą, swoimi słabościami, niemocą i urazami.

Po drugie - moja mama w bardzo wielu sprawach mnie zawiodła, ona również na mnie podnosiła rękę, wyrzucała mnie z domu, wraz z ojcem, niekiedy na boso i w piżamie, w środku zimy, wyzywała mnie od dzi*ek i grubasów, kopała, obgadywała za ścianą. Jest tego tyle, że czuję do niej niekiedy po prostu odrazę. Zamiast ze mną szczerze rozmawiać to wysyłała mi wiadomości na nk.

Dziewczyny, to nie jest tak, że siedzę w domu i nic nie robię. Mam pasję, zainteresowania, często wyjeżdżam ze znajomymi na weekendy w jakieś turystyczne miejscowości, by cieszyć się życiem, pogodą, towarzystwem, częstować dobrym humorem. Jestem wtedy całkiem innym człowiekiem, spokojnym, wesołym, z dużym poczuciem humoru, jestem nawet bardziej otwarta.
Pracuję. A w zasadzie odrabiam staż, którego zostało mi jeszcze ponad pół roku. Tylko pieniędzy z tego stażu jest naprawdę niewiele, zbyt mało by utrzymać się samodzielnie. Niestety zamieszkanie z tż z kilku względów jest niemożliwe. Z resztą w obecnej sytuacji nasz związek jest w zawieszeniu, nie ma ciepłych słów, są tylko sms bez emocji, bez czułości. Wczoraj widzieliśmy się 1 raz od dwóch tygodni, ciężko było nam się złapać za ręcę. Mam świadomość, że zrobiłam mu wiele krzywd - chociaż jest twardy to wiele mówił przez łzy, powiedział, że nie wie czy da radę mi pomóc, że starał się 2 lata, że jest mu ciężko, że nie chce takiego życia. I ja go rozumiem.

Ja bardzo chciałabym dużo zmienić w swoim życiu, podjąć się szkoły, innej pracy, zmienić miejsce zamieszkania, ale samej jest mi trudno cokolwiek zdziałać. Potrzebuję wielu bodźców z zewnątrz, wiele wsparcia, ciepła, bliskości innych osób, muszę czuć, że nie jestem sama. Jestem taką małą dziewczynka, bo nic nie potrafię doprowadzić sama do końca, żadnej szkoły nie umiałam skończyć, bo za każdym razem okazywało się, że to nie jest to, co chciałabym robić i do dnia dzisiejszego jeszcze nie wiem czym chciałabym się zająć. Naprawdę czuję się taka zagubiona, gdy ktoś nie poprowadzi mnie za rękę to chyba nic nie zdziałam, chociaż bardzo chcę. Muszę się stąd wyrwać, inaczej wszystko na marne...

Nad psychologiem również myślałam, ale ja boję się takiej bezpośredniej konfrontacji. Nie wiem czy będę w stanie opowiedzieć mu wszystko, co bym chciała, bez płaczu.
w takim razie wcale Ci sie nie dziwie, ze masz do niej taki stosunek

sama widzisz, ze poza domem jestes inna osoba. to oznacza, ze powinnas jak naszybciej postarac sie wyprowadzic, usamodzielnic. nie jest latwo podjac taka decyzje, ale najwazniejszy (a zarazem najtrudniejszy) jest ten pierwszy krok

wiec zrob to! nie ogladaj sie na innych! zobaczysz, ze jesli zaczniesz wierzyc, ze Ci sie uda, to osiagniesz swoj cel! uwierz w siebie

jesli Ci to pomoze, placz. wyplacz sie ile chcesz, a potem daj psychologowi sobie pomoc

co do TZa,
jesli Ci na nim zalezy, pokaz mu to! nie poddawaj sie, nie rezygnuj z niego, ze swojego szczescia. powiedz czego potrzebujesz, ze jest Ci potrzebny. ze swojej strony nie ran go, bo to jedyna osoba, ktorej chyba kiedykolwiek na Tobie zalezalo
__________________
Welcome to Earth
https://www.youtube.com/watch?v=p_abkDLAF5Q
karolynka90 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-08-25, 19:48   #16
My life be like
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2009-07
Lokalizacja: Niebiańska kraina
Wiadomości: 976
Dot.: Prawdopodobnie zniszczyłam swoje życie.

Ja bym poszedł do psychologa lub psychiatry, żeby mi konkretnie pomógł.
My life be like jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-08-25, 19:51   #17
Daga626
Raczkowanie
 
Avatar Daga626
 
Zarejestrowany: 2009-07
Lokalizacja: Z nikąd
Wiadomości: 210
GG do Daga626 Wyślij wiadomość przez MSN do Daga626
Dot.: Prawdopodobnie zniszczyłam swoje życie.

Wiesz co? Czuję się w sumie tak, jakbym pisała to ja. :/ Bo uwierz mi, że sytuacja ze mną wygląda baaaaaaaaaardzo podobnie, prawie identycznie. Nie wiem, czy konieczna byłaby rozmowa z psychologiem w Twojej sytuacji, może po prostu potrzebujesz na jakiś czas "zatrzymać się", wyłączyć, odpocząć od samej siebie. Jeśli masz możliwość wyjechać gdzieś na weekend, albo jeśli jeszcze się uczysz i masz aktualnie wakacje, to korzystaj z tego, żeby była to dla Ciebie jakaś odskocznia, pewien sposób ucieczki od samej siebie. Żebyś przemyślała to, czego w życiu chcesz , jakie są Twoje marzenia, noi co zrobić i jaką być by do tego dąrzyć. Zrób coś dla siebie, jeśli chcesz się wyzbyć tych złych cech, pójdź na zakupy, zrób cokolwiek w kierunku tego, żeby widzieć świat w innych, lepszych barwach. Nie zaniedbuj swojego chłopaka, jeśli Ci na nim zależy to nie możesz pozwolić, by ten związek sięrozsypał.
A co do tego, że jesteś nerwowa, impulsywna itd. to nic dziwnego, jeśli w Twoim domu panowała przemoc... u mnie było to samo i również mam z tym problem. ;/ dodatkowo zawsze rodzice mi wmawiali, że jestem najgorsza, najbrzydsza itd... do teraz w to wierzę, i nie sądzę, żeby cokolwiek na to pomogło.

PS. jeśli chciałabyś pogadać, to zawsze możesz do mnie na gg napisać
__________________
13.02.2010.

53-52-51-50-49-48
od 26.02.2010
Daga626 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-08-25, 19:59   #18
Lexie
Przyjaciel wizaz.pl
 
Avatar Lexie
 
Zarejestrowany: 2004-06
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 33 873
Dot.: Prawdopodobnie zniszczyłam swoje życie.

Cytat:
Napisane przez istari Pokaż wiadomość
Nice, dobrze Cię znów widzieć

co do problemu / ów - myślę, że wyjścia są dwa:
1. natychmiastowa wyprowadzka z domu i zerwanie jakichkolwiek więzi z rodzicami
2. terapia u psychologa.
bardzo mi przykro, że daję Ci takie rady (wiem, że nie takich oczekujesz), ale ja nie widzę innego wyjścia. jeśli chcesz się ratować musisz otrzymać fachową pomoc albo zerwać ze swoimi katami.
Nie albo-albo, lecz jedno i drugie. Terapia może być nieskuteczna jeśli w domu dziewczyna będzie wciąż przeżywała podobne sytuacje, będzie atakowana przez wspomnienia itp.


Cytat:
Napisane przez nice6irl Pokaż wiadomość

Z resztą w obecnej sytuacji nasz związek jest w zawieszeniu, nie ma ciepłych słów, są tylko sms bez emocji, bez czułości. Wczoraj widzieliśmy się 1 raz od dwóch tygodni, ciężko było nam się złapać za ręcę. Mam świadomość, że zrobiłam mu wiele krzywd - chociaż jest twardy to wiele mówił przez łzy, powiedział, że nie wie czy da radę mi pomóc, że starał się 2 lata, że jest mu ciężko, że nie chce takiego życia. I ja go rozumiem.

Ja bardzo chciałabym dużo zmienić w swoim życiu, podjąć się szkoły, innej pracy, zmienić miejsce zamieszkania, ale samej jest mi trudno cokolwiek zdziałać. Potrzebuję wielu bodźców z zewnątrz, wiele wsparcia, ciepła, bliskości innych osób, muszę czuć, że nie jestem sama. Jestem taką małą dziewczynka, bo nic nie potrafię doprowadzić sama do końca, żadnej szkoły nie umiałam skończyć, bo za każdym razem okazywało się, że to nie jest to, co chciałabym robić i do dnia dzisiejszego jeszcze nie wiem czym chciałabym się zająć. Naprawdę czuję się taka zagubiona, gdy ktoś nie poprowadzi mnie za rękę to chyba nic nie zdziałam, chociaż bardzo chcę. Muszę się stąd wyrwać, inaczej wszystko na marne...

Nad psychologiem również myślałam, ale ja boję się takiej bezpośredniej konfrontacji. Nie wiem czy będę w stanie opowiedzieć mu wszystko, co bym chciała, bez płaczu.

U psychologa możesz płakać, nikt Cię za to ganić nie będzie, to normalna sytuacja z którą ten psycholog się spotyka bardzo często. Nie musisz też mówić od razu wszystkiego, każda osoba z poważnymi problemami ma blokady, każdy się musi przełamywać. To nie jest tak, że człowiek pewnego dnia decyduje że pójdzie ze swoimi problemami do psychologa i wesoło i bezstresowo opowiada wszystko na pierwszym spotkaniu.

To, że chcesz coś zmienić - to dobrze, ale to dopiero pierwszy krok. Moim zdaniem kolejnym powinna być terapia, dzięki której nabywałabyś te umiejętności, których brak odczuwasz. Nie zawsze i nie we wszystkim będziesz miała wsparcie, dlatego powinnaś się nauczyć być bardziej samodzielna.

Co do Twojego TŻta, to postawiłabym na szczerą rozmowę - o tym w jakim stanie teraz jesteś i co planujesz z tym stanem zrobić. Może gdybyś mu powiedziała o pomyśle pójścia na terapię - wsparłby Cię w tym? On nie wytrzyma dłużej takiej sytuacji jaka jest teraz, ale może ma siłę poczekać aż ulegnie zmianie?
Tylko naprawdę musiałabyś potwierdzić czynami tę chęć zmiany. Same chęci to za mało, on musiałby zobaczyć że naprawdę chcesz coś zrobić, że zależy Ci na związku na tyle, by na przykład przełamać się i zacząć szukać pomocy specjalisty.
Lexie jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-08-25, 20:16   #19
NiepozornaWampirka
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2009-07
Wiadomości: 393
Dot.: Prawdopodobnie zniszczyłam swoje życie.

Cytat:
Napisane przez madmuazelle Pokaż wiadomość
Po pierwsze bardzo mi przykro. Po drugie co mi się rzuciło w oczy,to to jak piszesz o tacie a jak o mamie.Ojciec,ktory was lal/bił itp nazywasz kochanym jedynem tatusiem nie katem ,a o mamie ktorą nie potrafisz pocieszyć gdy płacze nazywasz matką. Przerażające jest to co piszesz.
Coż mysle,że powinnaś się wybrać do psychologa,ktory by ci pomógł w tym zagubieniu.
To nie jest przerażające ani dziwne.
A powiem ,że wręcz logiczne.
Często dzieci z takich domów mają duzo żalu do matek własnie za to,że NIE BRONIŁY.Matka powinna bronić dziecka.A nie wychodzić gdy jest ono krzywdzone.
__________________
***Distract me, please...***
NiepozornaWampirka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2009-08-25, 23:10   #20
Amazoniak
Zadomowienie
 
Avatar Amazoniak
 
Zarejestrowany: 2009-08
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 1 506
Dot.: Prawdopodobnie zniszczyłam swoje życie.

Nic nie jest niemożliwe-zmiana twojego życia również i zależy to tylko i wyłącznie od ciebie. Po twoich wypowiedziach wnioskuję, że jesteś blisko podjęcia walki o siebie, stawienia czoła dzieciństwu, przeszłości, krzywdzie wyrządzonej przez najbliższych. Jeżeli czujesz że sobie sama nie poradzisz (a na to wskazuje to iż pomimo 22 lat postrzegasz się jako mała dziewczynka) to zwróć się po pomoc, jak dziewczyny mówiły do psychologa lub wygadaj się jakiejś zaufanej osobie (mi w podobnej sytuacji pomogły rozmowy z ciocią). Też miałam problemy w domu i będąc w twoim wieku (dokładnie miałam 21 lat) wzięłam sprawy w swoje ręce, wyprowadziłam się (z braku kasy wynajęłam pokój na początek), izolacja pozwoliła mi nabrać dystansu i odpowiedniej perspektywy oraz pozwoliła mi przeżyć całą przeszłość na bezpiecznym gruncie (czyli poza domem rodzinnym). Niestety twój TŻ nie rozwiąże twoich problemów za ciebie i pomysł z zamieszkaniem z nim (pomimo iż niemożliwy) jest według mnie chybiony, najpierw musisz odnaleźć siebie, rozprawić się z przeszlością, nauczyć radzić sobie ze swoimi emocjami w sposób nie raniący innych osób, zdecydować czego chcesz od życia. Najważniejsze żebyś zrozumiała, jak wiele zależy od ciebie-jesteś kowalem własnego losu i ZACZNIJ NIEZWŁOCZNIE DZIAŁAĆ. Zbyt wiele czasu juz zmarnowałaś w tym toksycznym domu, szkoda twojego życia i z doświadczenia wiem, że uporanie się z przeszłością jest trudne ale nie niemożliwe. Trzymam kciuki za ciebie
__________________
W życiu musi być dobrze i niedobrze.
Bo jak jest tylko dobrze, to jest niedobrze
Amazoniak jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-08-26, 15:47   #21
nice6irl
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2006-02
Wiadomości: 3 191
Dot.: Prawdopodobnie zniszczyłam swoje życie.

Cytat:
Napisane przez karolynka90 Pokaż wiadomość

jesli Ci to pomoze, placz. wyplacz sie ile chcesz, a potem daj psychologowi sobie pomoc

co do TZa,
jesli Ci na nim zalezy, pokaz mu to! nie poddawaj sie, nie rezygnuj z niego, ze swojego szczescia. powiedz czego potrzebujesz, ze jest Ci potrzebny. ze swojej strony nie ran go, bo to jedyna osoba, ktorej chyba kiedykolwiek na Tobie zalezalo
Ja naprawdę bardzo dużo płaczę, każdą złość czy smutek w ten sposób wyładowywuje z siebie. Czasami płaczę też z nienawiści do siebie i świata, z tego, że tak beznadziejnie je przegrałam. Bo czuję się przegrana. Chciałabym móc o tym wszystkim komuś opowiedzieć, wytłumaczyć jak skrajne uczucia mną motają, jak jest ciężko, kiedy nie wiadomo, w którą stronę pójść

Cytat:
Napisane przez My life be like Pokaż wiadomość
Ja bym poszedł do psychologa lub psychiatry, żeby mi konkretnie pomógł.
Tylko ze specjalistą trzeba rozmawiać, a niestety nie każdy to potrafi. Już kiedyś próbowałam porozmawiać z psychologiem o swoich problemach. Jeden skupił się na tym, że mój brat śpi na łóżku w tym samym pokoju i to podchodzi pod kazirodztwo, a mi to osobiście nie przeszkadza. Jest jak jest. Przy drugim natomiast rozkleiłam się totalnie na słowo ojciec i płakałam przez 30 minut, nic przy tym nie mówiąc. Wcale nie jest to takie proste, jak się wydaje być.

Cytat:
Napisane przez Daga626 Pokaż wiadomość
Wiesz co? Czuję się w sumie tak, jakbym pisała to ja. :/ Bo uwierz mi, że sytuacja ze mną wygląda baaaaaaaaaardzo podobnie, prawie identycznie. Nie wiem, czy konieczna byłaby rozmowa z psychologiem w Twojej sytuacji, może po prostu potrzebujesz na jakiś czas "zatrzymać się", wyłączyć, odpocząć od samej siebie. Jeśli masz możliwość wyjechać gdzieś na weekend, albo jeśli jeszcze się uczysz i masz aktualnie wakacje, to korzystaj z tego, żeby była to dla Ciebie jakaś odskocznia, pewien sposób ucieczki od samej siebie. Żebyś przemyślała to, czego w życiu chcesz , jakie są Twoje marzenia, noi co zrobić i jaką być by do tego dąrzyć. Zrób coś dla siebie, jeśli chcesz się wyzbyć tych złych cech, pójdź na zakupy, zrób cokolwiek w kierunku tego, żeby widzieć świat w innych, lepszych barwach. Nie zaniedbuj swojego chłopaka, jeśli Ci na nim zależy to nie możesz pozwolić, by ten związek sięrozsypał.
A co do tego, że jesteś nerwowa, impulsywna itd. to nic dziwnego, jeśli w Twoim domu panowała przemoc... u mnie było to samo i również mam z tym problem. ;/ dodatkowo zawsze rodzice mi wmawiali, że jestem najgorsza, najbrzydsza itd... do teraz w to wierzę, i nie sądzę, żeby cokolwiek na to pomogło.

PS. jeśli chciałabyś pogadać, to zawsze możesz do mnie na gg napisać
Już mnóstwo razy wyłączałam się z życia codziennego, ostatnio na 2 tygodnie, ale prócz przemyśleń i silniejszej potrzeby zmiany czegoś - nic się nie zmieniło. Może nawet pogorszyło od tego natłoku myśli.

Ale co konkretnie radzisz mi zmienić? Nie wyprowadzę się jutro z domu, bo na to trzeba mieć środki i miejsce, gdzie można pójść. Chciałabym wiedzieć, co mogę ponad to.

Cytat:
Napisane przez lexie Pokaż wiadomość
Nie albo-albo, lecz jedno i drugie. Terapia może być nieskuteczna jeśli w domu dziewczyna będzie wciąż przeżywała podobne sytuacje, będzie atakowana przez wspomnienia itp.

U psychologa możesz płakać, nikt Cię za to ganić nie będzie, to normalna sytuacja z którą ten psycholog się spotyka bardzo często. Nie musisz też mówić od razu wszystkiego, każda osoba z poważnymi problemami ma blokady, każdy się musi przełamywać. To nie jest tak, że człowiek pewnego dnia decyduje że pójdzie ze swoimi problemami do psychologa i wesoło i bezstresowo opowiada wszystko na pierwszym spotkaniu.

To, że chcesz coś zmienić - to dobrze, ale to dopiero pierwszy krok. Moim zdaniem kolejnym powinna być terapia, dzięki której nabywałabyś te umiejętności, których brak odczuwasz. Nie zawsze i nie we wszystkim będziesz miała wsparcie, dlatego powinnaś się nauczyć być bardziej samodzielna.

Co do Twojego TŻta, to postawiłabym na szczerą rozmowę - o tym w jakim stanie teraz jesteś i co planujesz z tym stanem zrobić. Może gdybyś mu powiedziała o pomyśle pójścia na terapię - wsparłby Cię w tym? On nie wytrzyma dłużej takiej sytuacji jaka jest teraz, ale może ma siłę poczekać aż ulegnie zmianie?
Tylko naprawdę musiałabyś potwierdzić czynami tę chęć zmiany. Same chęci to za mało, on musiałby zobaczyć że naprawdę chcesz coś zrobić, że zależy Ci na związku na tyle, by na przykład przełamać się i zacząć szukać pomocy specjalisty.
Czy w przypadku chęci pójścia na taką terapię mam zgłosić się po prostu do psychologa? Czy może szukać gdzieś indziej tej pomocy?

Z tż rozmawiałam ost bardzo szczerze, ale on chyba nie jest gotów mi pomóc, tak bardzo się ode mnie oddalił. Mam nawet do niego trochę żalu, że jego pomoc to wyłącznie "rozumiem cię" i "nie załamuj się". Chciałabym czegoś więcej... tego by przy mnie był w tych trudnych chwilach, a nie uciekał, gdzieś daleko, czy zostawiał, gdy nie potrafi nade mną zapanować.
Bo jeśli nie on to kto? Nikogo więcej nie mam

Cytat:
Napisane przez NiepozornaWampirka Pokaż wiadomość
To nie jest przerażające ani dziwne.
A powiem ,że wręcz logiczne.
Często dzieci z takich domów mają duzo żalu do matek własnie za to,że NIE BRONIŁY.Matka powinna bronić dziecka.A nie wychodzić gdy jest ono krzywdzone.
Ja mam duży żal do mamy, ojca, brata, siebie, czasami tż, chyba do całego świata...

Cytat:
Napisane przez Amazoniak Pokaż wiadomość
Nic nie jest niemożliwe-zmiana twojego życia również i zależy to tylko i wyłącznie od ciebie. Po twoich wypowiedziach wnioskuję, że jesteś blisko podjęcia walki o siebie, stawienia czoła dzieciństwu, przeszłości, krzywdzie wyrządzonej przez najbliższych. Jeżeli czujesz że sobie sama nie poradzisz (a na to wskazuje to iż pomimo 22 lat postrzegasz się jako mała dziewczynka) to zwróć się po pomoc, jak dziewczyny mówiły do psychologa lub wygadaj się jakiejś zaufanej osobie (mi w podobnej sytuacji pomogły rozmowy z ciocią). Też miałam problemy w domu i będąc w twoim wieku (dokładnie miałam 21 lat) wzięłam sprawy w swoje ręce, wyprowadziłam się (z braku kasy wynajęłam pokój na początek), izolacja pozwoliła mi nabrać dystansu i odpowiedniej perspektywy oraz pozwoliła mi przeżyć całą przeszłość na bezpiecznym gruncie (czyli poza domem rodzinnym). Niestety twój TŻ nie rozwiąże twoich problemów za ciebie i pomysł z zamieszkaniem z nim (pomimo iż niemożliwy) jest według mnie chybiony, najpierw musisz odnaleźć siebie, rozprawić się z przeszlością, nauczyć radzić sobie ze swoimi emocjami w sposób nie raniący innych osób, zdecydować czego chcesz od życia. Najważniejsze żebyś zrozumiała, jak wiele zależy od ciebie-jesteś kowalem własnego losu i ZACZNIJ NIEZWŁOCZNIE DZIAŁAĆ. Zbyt wiele czasu juz zmarnowałaś w tym toksycznym domu, szkoda twojego życia i z doświadczenia wiem, że uporanie się z przeszłością jest trudne ale nie niemożliwe. Trzymam kciuki za ciebie
Dziękuję.
Mam bardzo podobny sposób myślenia. Też wydawało mi się zawsze, że wyprowadzka z domu i zamieszkanie z tż, to nie lekarstwo na zło całego świata. To tylko ucieczka przed pewnymi faktami, a ja powinnam im stawić czoła. Najpierw sama nauczyć się żyć ze sobą w harmonii, a później z innymi.
Powinnam również nauczyć się żyć ze swoją samotnością, bo to mi przychodzi najciężej. Kiedy zostaję sama w domu - rozpoczyna się płacz, wewnętrzna awantura. Nienawidzę samotności, nie umiem sama ze sobą spędzać czasu, muszę mieć blisko siebie wianuszek innych ludzi, by bez stresu przeżyć dzień.


Dziękuję wam za porady. Jeszcze myślę jak zacząć moje działania, by znów nie popełnić miliona błędów.
__________________
znikam, ale...
wiecie, gdzie mnie szukać
nice6irl jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-08-26, 18:17   #22
marcheffka
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2009-06
Wiadomości: 20
Dot.: Prawdopodobnie zniszczyłam swoje życie.

Kochana! Bardzo Ci współczuje...Nie udzielam sie często, ale ... Chce Ci tylko napisac, ze samej czasem jest trudno podniesc sie i isc dalej...zwłaszcza gdy ma sie złamane skrzydła. dziecinstwo ma wielkie znaczenie dla pozniejszego zycia - dziecko ponizane, bite uczy sie, ze jest nic nie warte, ma straszliwie niskie poczucie własnej wartości...
Polecam Ci wizyte u psychologa. Psycholog pokaze Ci pewne mechanizmy, sposob Twojego myslenia - i pułapki i razem z Tobą pozwoli Ci wejsc w swiat dorosłych. Bo tak naprawde Ty funkcjonujesz na poziomie dziecka. istnieją DDA - dorosłe dzieci alkoholików, ale tez istnieją DDD- dorosłe dzieci dysfunkcyjne ( pochodzące z rodzin dysfunkcjonalnych) - o nich sie mniej mówi. Czesto stereotypowe myslenie jest takie, ze jesli nie bylo alkoholu - nie bylo problemu. a to nie prawda.
Do psychologa mozesz pojsc za darmo - w przychodni albo przy uczelniach - czesto tam dyzuruje psycholog. Jezeli masz pieniądze mozesz isc prywatnie - wtedy pani/pan powie Ci gdzie mozesz iść dalej, jakie grupy wsparci funkcjonuja w Twoim miescie, co robic, gdzie isc dalej.
Moim zdaniem mozesz zaczac działac, wyprowadzic sie, znalezc prace - to na pewno Ci pomoze. ale wazniejsze jest "przepracowanie" swoich relacji rodzinnych - tak żebys nie popełaniała takich samych błedów w swojej nowej przyszłej rodzinie ( kiedy kiedys, prawie nieświadomie i w złości, uderzysz swoje dziecko - przed oczami stanie Ci ojciec ( nie chce mówic, ze tak bedzie, ale tak moze byc)), zebys potrafiła w miec w miare normlne relacje w rodzinie z której pochodzisz, zebys potrafiła kochac...
Swietnie, ze masz TZ, który stara sie Ciebie zrozumiec. Ale tak naprawde to nie relacje z nim sa probelmem ale Twoje z Tobą. To nie jest Twoja wina. To wina patologicznego srodowiska.
Co do relacji do matki - potrafie sobie wyobrazic Twoje uczucia. Matka Ci nigdy nie pomogła, była bierna, nie chroniła Cie przed swiatem ( ojcem), bezradna. Sama sobie z mezem( Twoim ojcem) nie radziła i to spowodowało, ze stała sie taka bezradana, taka wyuczona bezradnosć. a teraz Ty masz żal. Nad tym tez z pomoca psychologa trzeba popracowac. Ojciec- bił ale pewnie jest dla Ciebie przykładem siły, kogoś kto sobie radzi ( nie wiem czy tak jest, moge podejrzewac) a paradoksalnie szacunkiem darzymy ludzi silnych a nie potrzbujących wsparcia ( Twoja matka) i słabych.

To sa moje przemyslenia,nie zadne pewniki. bardzo poruszyła mnie Twoja historia i najlepsza rada jaka ja moge Ci udzielic - szukaj pomocy dla siebie!!! nie dla tz, rodziców czy kogokolwiek innego. Dobry psycholog moze naprawde duzo a z czasem poczujesz sie coraz lepiej i rozwiniesz skrzydła! i bedzoesz fruwać!

Psycholog wiele w zyciu słyszał i widział!!! NIe obawiaj sie, jesli poczujesz, ze to nie tem - idz do innego. Nie kazdego lubisz prawda? wiec czemu kazdy psycholog milaby Ci odpowiadac?
Jestes jeszcze bardzo młoda, masz czas - ale nie trwon go teraz na uzalanie sie nad sobą , nad ta biedna, skrzywdzona mała dziewczynką, która jest w Tobie. Pozwól jej wypłakac sie i powoli dorastac
Trudne dziecinstwo paradoksalnie uczy siły, radzenia sobie w ciezkich sytuacjach, umiejetnosci polegania na sobie. Jestes dzielna i madra, zadbaj o siebie, pozwól sobie pomoc.

Edytowane przez marcheffka
Czas edycji: 2009-08-26 o 18:26 Powód: niedopisanie
marcheffka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-08-26, 19:57   #23
istari
Paul's girl
 
Zarejestrowany: 2007-09
Wiadomości: 2 044
Dot.: Prawdopodobnie zniszczyłam swoje życie.

Cytat:
Napisane przez nice6irl Pokaż wiadomość

Czy w przypadku chęci pójścia na taką terapię mam zgłosić się po prostu do psychologa? Czy może szukać gdzieś indziej tej pomocy?

wystarczy pójść do przychodni, w której znajduje się poradnia zdrowia psychicznego. wybierz taką, gdzie mają umowę z NFZ (nie zapłacisz za spotkanie z psychologiem). umów się na godzinę i już.

Cytat:
Napisane przez lexie Pokaż wiadomość
Nie albo-albo, lecz jedno i drugie. Terapia może być nieskuteczna jeśli w domu dziewczyna będzie wciąż przeżywała podobne sytuacje, będzie atakowana przez wspomnienia itp.
lexie, kiedy się tkwi po uszy w bagnie nie jest łatwo zrobić "jedno i drugie". czytałam wcześniej o problemach nice i wiem, że wyprowadzka nie wchodzi (/ła swego czasu) w grę. dlatego napisałam albo to albo to. mając do wyboru terapię i wyprowadzkę (jedyne moim zdaniem wyjścia) łatwiej zdecydować się na terapię. a stąd już trochę bliżej do wyjścia na prostą. nie pisz proszę, że terapia będzie nieskuteczna. Nice potrzebny jest ktoś kto pokaże jej jak myślą jej rodzice, czym się kierują zachowując się tak a nie inaczej. Psycholog pokaże jej jak unikać pewnych sytuacji, jak na nie reagować żeby ponieść jak najmniejszą szkodę.
istari jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-08-26, 20:28   #24
rewelka111
Rozeznanie
 
Avatar rewelka111
 
Zarejestrowany: 2008-08
Lokalizacja: Rzeszów
Wiadomości: 648
Dot.: Prawdopodobnie zniszczyłam swoje życie.

Koniecznie udaj się do psychologa, na pewno w Twoim mieście jest jakaś placówka, w której wizyty są za darmo, nie ten to inny, ale sama sobie po prostu z tym wszystkim nie poradzisz. Jeśli nie chcesz stracić wszystkiego zrób to, natychmiast. A co do Tz, myślę, że nie możesz mieć do niego pretensji, on nic za Ciebie nie zrobi, Ty to MUSISZ zrobić, SAMA. I tak powinnaś być mu wdzięczna, że wytrzymał z Tobą 2 lata, wytrwał Twoje ataki szału i ciosy na nim. Jeśli nie chcesz go stracić zrób coś z sobą. Idź do psychologa, skończ staż, załap się do jakiejś lepszej pracy, nie musisz przecież zarabiać kokosów od razu, wystarczy zarabiać te 1000 zl by utrzymać się samej i wyprowadzić od tych, którzy Cie skrzywdzili. Na początek przecież wystarczy Ci tylko pokój nie mieszkanie.
__________________
...

Edytowane przez rewelka111
Czas edycji: 2009-08-26 o 20:29
rewelka111 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-08-26, 22:22   #25
Lexie
Przyjaciel wizaz.pl
 
Avatar Lexie
 
Zarejestrowany: 2004-06
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 33 873
Dot.: Prawdopodobnie zniszczyłam swoje życie.

Cytat:
Napisane przez nice6irl Pokaż wiadomość
Ja naprawdę bardzo dużo płaczę, każdą złość czy smutek w ten sposób wyładowywuje z siebie. Czasami płaczę też z nienawiści do siebie i świata, z tego, że tak beznadziejnie je przegrałam. Bo czuję się przegrana. Chciałabym móc o tym wszystkim komuś opowiedzieć, wytłumaczyć jak skrajne uczucia mną motają, jak jest ciężko, kiedy nie wiadomo, w którą stronę pójść
Jeszcze naprawdę niczego nie przegrałaś, jesteś młoda i świat stoi przed Tobą otworem... Masz jeszcze czas zrobić studia, iść do pracy, wyprowadzić się z domu, zmienić wszystko. Nie Ty jedna w wieku 20-kilku lat robiłabyś przewrót w swoim życiu Ale najpierw musisz się trochę pozbierać, bo w obecnym stanie nie dasz rady. Nie Twoja w tym wina, nie możesz pracować nad wszystkim jednocześnie bo będzie tego za wiele.


Cytat:
Czy w przypadku chęci pójścia na taką terapię mam zgłosić się po prostu do psychologa? Czy może szukać gdzieś indziej tej pomocy?
Domyślam się, że wolałabyś iść bezpłatnie. Więc poradnia zdrowia psychicznego z umową z NFZ. Trzeba się niestety przygotować na to, że będzie kolejka więc najlepiej iść jak najszybciej się zapisać bo później najpewniej trzeba będzie poczekać.

Jeśli prywatnie, to po prostu wybrać psychologa, zadzwonić, zapytać o wolny termin. W tym wypadku pewnie byłoby szybciej no i ma się możliwość wyboru psychologa, bo nie każdy każdemu "pasuje".

Cytat:
Z tż rozmawiałam ost bardzo szczerze, ale on chyba nie jest gotów mi pomóc, tak bardzo się ode mnie oddalił. Mam nawet do niego trochę żalu, że jego pomoc to wyłącznie "rozumiem cię" i "nie załamuj się". Chciałabym czegoś więcej... tego by przy mnie był w tych trudnych chwilach, a nie uciekał, gdzieś daleko, czy zostawiał, gdy nie potrafi nade mną zapanować.
Bo jeśli nie on to kto? Nikogo więcej nie mam
Wydaje mi się, że trochę zbyt wiele od niego teraz wymagasz...On się wycofał bo nie dawał rady Cię tak wspierać, może nie do końca rozumie, nie umie sobie tego wyobrazić, może się boi...
Sęk w tym, że to nie może być zawsze tak, że on będzie musiał nad Tobą zapanować, on nie może rozwiązać Twoich problemów ani nie będzie lekarstwem na nie. To wszystko masz w sobie i musisz to wydobyć, to lekarstwo i umiejętność panowania. Nie obwiniaj go za to, że go to przerosło, na pewno ciężko mu jest patrzeć jak cierpisz, nie dajesz rady, a on nie wie jak może Ci pomóc i jest bezsilny.


Cytat:
Napisane przez istari Pokaż wiadomość

lexie, kiedy się tkwi po uszy w bagnie nie jest łatwo zrobić "jedno i drugie". czytałam wcześniej o problemach nice i wiem, że wyprowadzka nie wchodzi (/ła swego czasu) w grę. dlatego napisałam albo to albo to. mając do wyboru terapię i wyprowadzkę (jedyne moim zdaniem wyjścia) łatwiej zdecydować się na terapię. a stąd już trochę bliżej do wyjścia na prostą. nie pisz proszę, że terapia będzie nieskuteczna. Nice potrzebny jest ktoś kto pokaże jej jak myślą jej rodzice, czym się kierują zachowując się tak a nie inaczej. Psycholog pokaże jej jak unikać pewnych sytuacji, jak na nie reagować żeby ponieść jak najmniejszą szkodę.
Ja rozumiem, że nie jest łatwo i nie zawsze jest to możliwe, napisałam tylko jakie rozwiązanie by było najskuteczniejsze. Terapia nie musi być nieskuteczna, ale zapewne trudniejsza - a Nice trudniej będzie dojść ze sobą do ładu kiedy wciąż będą ją spotykały takie sytuacje jak do tej pory.
Oczywiście, nauka ponoszenia jak najmniejszych szkód wywołanych życiem w takiej rodzinie się przyda.
Lexie jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-08-27, 19:55   #26
mała___mi
Raczkowanie
 
Avatar mała___mi
 
Zarejestrowany: 2006-07
Wiadomości: 175
Dot.: Prawdopodobnie zniszczyłam swoje życie.

Po pierwsze - a propos tytułu - to nie Ty zniszczyłaś swoje życie, tylko Twoi rodzice, a Ty dopiero możesz je zniszczyć, jeśli się za siebie nie weźmiesz, a im szybciej tym lepiej.
Ktoś kto miał takie jak Ty dzieciństwo, ma później wiele problemów ze sobą, a także z kontaktami międzyludzkimi. Pewne rzeczy zostawiają w człowieku ślady i tyle. Trzeba mieć dużo siły albo szczęścia, żeby sobie z taką przeszłością poradzić i wyjść na prostą. Mi się udało, nie do końca niestety, ale jest teraz dużo dużo lepiej niż 10 czy 15 lat temu. Ciągle jednak moje podejście do siebie i życia pozostawia sporo do życzenia, mimo wielu lat pracy nad sobą. I czasem sobie myślę, że gdybym mając te dwadzieściakilka lat skorzystała z pomocy specjalisty, zamiast radzić sobie sama, mogłabym teraz być innym człowiekiem, w innym miejscu, z innym życiem, mogłabym osiągnąć dużo więcej, bo do pewnych rzeczy przy pomocy specjalisty doszłabym o wiele szybciej. Ty jesteś jeszcze bardzo młoda. Daj sobie szansę, skorzystaj z pomocy psychologa, jeśli dwóch nie spełniło Twoich oczekiwań, szukaj dalej, trzeci, czwarty, piąty - któryś Ci pomoże. Poszukaj grupy wsparcia. I uwierz, że się uda, nie Ty jedna miałaś ciężkie dzieciństwo, a wielu jest takich, co miało gorzej niż Ty, a wyszli na prostą.
__________________
...więc głowa do góry gdy dzień wstaje rano
od tego są nogi by łazić na nich...

/Kazimierz Staszewski/
mała___mi jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-08-29, 19:19   #27
nice6irl
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2006-02
Wiadomości: 3 191
Dot.: Prawdopodobnie zniszczyłam swoje życie.

Dzięki dziewczyny za wsparcie, przeczytanie wątku, za zainteresowanie.

Dziś mam naprawdę kryzysowy dzień. Dla mnie cały świat się zawalił, tż mówi o nas w czasie przeszłym. Więc zostałam całkiem sama ze swoimi problemami. Nie umiem żalić się znajomym na moją sytuację, zawsze miałam tż do wypłakiwania się, a teraz jestem tylko ja, nic więcej.
Teraz nie wiem, gdzie znajdę siły, by jakoś wyjść na prostą, chociaż nie chcę się poddawać. Potrzebuję dużo ciepła, kto mi je teraz da?
W domu jest coraz gorzej, ja już nie mogę zwlekać z decyzjami dot. wyprowadzki, psychologa. Muszę coś zrobić!
Mam zamiar pójść w pon do przychodni umówić się do psychologa. Ale sam psycholog mi nie pomoże, jeśli nie będę miała innego wsparcia.

Całe moje życie to jakiś koszmar. Coraz częściej myślę, by to wszystko zakończyć. Nie mam tyle siły, by iść sama przez to okrutne życie. Boję się, że się poddam - narazie wszystko na to wskazuje.

Nienawidzę siebie
__________________
znikam, ale...
wiecie, gdzie mnie szukać
nice6irl jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-08-29, 22:56   #28
lily92920
Zakorzenienie
 
Avatar lily92920
 
Zarejestrowany: 2008-05
Lokalizacja: Kędzierzyn Koźle
Wiadomości: 11 997
Dot.: Prawdopodobnie zniszczyłam swoje życie.

Kiedyś na wizazu powiedziano mi, ze zachowanie wobec swojego TŻ'ta, przyjacioł, bliskich wynosi sie z domu. Jak piszesz, nie było Ci lekko. Naprawde posmutniałam po przeczytaniu twojego postu o tym biciu do krwii. Ja tez miewam ataki złosci, OBECNIE PRACUJE NAD TYM, PRZYZNAM, NIEŹLE MI IDZIE, ale dzisiaj np. pożarłam sie z moim ukochanym, wykrzyczałam mu, ze nie chce jego milości, ide do domu, nic tu po mnie i takie tam. Już sie pogodzilismy, przeprosilismy, wyjasnilismy... a wszystko o mały żarcik. Czuje sie teraz jak kompletna debilka, załuje tych słów jak mało czego! Ok, to tak na uboczu, nie chce sie do nikogo porównywać...
Otóż do czego zmierzam- uwazam, ze twoje reakcje sa wyniesione wlasnie z domu- twoj tato wpadal w szał i bił Cie wraz z bratem, teraz ty szkaczesz z "pięściami" do swojego mężczyzny. Myśle, ze potrzebujesz psychologa, gdyz masz wyjatkowo niska samoocene, piszesz, ze zniszczylaś sobie sama życie, co nie jest wcale prawdą. Nie wiem, co moge jeszcze napisać, moge tylko życzyć szczescia, mysle ze wszystko sie uda.
POZDRAWIAM!!!

Edytowane przez lily92920
Czas edycji: 2009-08-29 o 22:59
lily92920 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-08-30, 00:06   #29
madl.
Raczkowanie
 
Avatar madl.
 
Zarejestrowany: 2007-08
Wiadomości: 42
Dot.: Prawdopodobnie zniszczyłam swoje życie.

Nice, staram się Ciebie zrozumieć i domyślam się, że nam jest ''łatwo'' doradzać z daleka, a Ty jesteś z tymi problemami na codzień.
Moim zdaniem,musisz przede wszystkim nabrać pewności siebie, swojej wartości, która była niszczona przez rodziców.. rozmowa z psychologiem to na pewno, i nie bój się tego-jak jeden Ci się nie spodoba, to szukaj innego! To też są tylko ludzie, a że nie wszyscy umieją pomóc..
A co do Tż, to On na pewno zdaje sobie sprawę jak jest dla Ciebie ważny i myślę że Jemu też na Tobie zależy. Pokaż jak bardzo go kochasz!
I na koniec, weż może kartkę papieru i napisz co Ci się w życiu udało, co chciałabyś zrobić i zacznij działac według tego ,,planu''. Z doświadzczenia wiem, że pomaga pomyśl jak mogłabyś się wyprowadzić, ustalaj małe i realne cele, a gwarantuje że każdy będzie Cię cieszył. Musisz odzyskać radość, cel..
i pamiętaj! masz DOPIERO 22 lata, życie przed Tobą
__________________
Ta o wiele za krótka spódniczka była o wiele za długo za krótka! c.ch.
madl. jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-08-30, 00:36   #30
Amambada
Wtajemniczenie
 
Avatar Amambada
 
Zarejestrowany: 2007-04
Wiadomości: 2 342
Dot.: Prawdopodobnie zniszczyłam swoje życie.

Cytat:
Napisane przez nice6irl Pokaż wiadomość
Dzięki dziewczyny za wsparcie, przeczytanie wątku, za zainteresowanie.

Dziś mam naprawdę kryzysowy dzień. Dla mnie cały świat się zawalił, tż mówi o nas w czasie przeszłym. Więc zostałam całkiem sama ze swoimi problemami. Nie umiem żalić się znajomym na moją sytuację, zawsze miałam tż do wypłakiwania się, a teraz jestem tylko ja, nic więcej.
Teraz nie wiem, gdzie znajdę siły, by jakoś wyjść na prostą, chociaż nie chcę się poddawać. Potrzebuję dużo ciepła, kto mi je teraz da?
W domu jest coraz gorzej, ja już nie mogę zwlekać z decyzjami dot. wyprowadzki, psychologa. Muszę coś zrobić!
Mam zamiar pójść w pon do przychodni umówić się do psychologa. Ale sam psycholog mi nie pomoże, jeśli nie będę miała innego wsparcia.

Całe moje życie to jakiś koszmar. Coraz częściej myślę, by to wszystko zakończyć. Nie mam tyle siły, by iść sama przez to okrutne życie. Boję się, że się poddam - narazie wszystko na to wskazuje.

Nienawidzę siebie
Bardzo Ci współczuje takiej sytuacji...
ale uwierz, ze nie potrzebujesz nikogo- sama dla siebie bądź podporą. Postaw na siebie! Psycholog Ci w tym pomoże. Diewczyny tutaj dały Ci wiele rad... możesz osiągnąć w życiu wszystko. Znam ludzi, którzy wyprowadzili sie bardzo szybko od rodzicow (z różnych powodów... niektórzy byli w podobnej sytuacji do Twojej) i wszyscy mają dobrą pracę, wcześniej lub później pokończyli studia, założyli rodziny... Dasz sobie rade!

Edytowane przez Amambada
Czas edycji: 2009-08-30 o 00:37
Amambada jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-01-01 00:00:00


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 20:59.