Pracy szukamy, ciągle się wspieramy i nigdy nie poddamy! cz. IX

[lazada]

Napisane przez Cola_Ola

Okej, zgadzam się. Boli mnie tylko określenie "przeciętny". Jak patrzę na moją mamę, która haruje jako pielęgniarka i dostaje grosze to boli mnie to słowo. Bolą mnie realia w naszym kraju. Może miała szansę być kimś innym, może nie, może to wszystko jej wina, bo mogła zostać lekarką. Ale nikt mi nie powie, że to praca dla przeciętnych i, że to wynagrodzenie, które dostaje jest w porządku wobec niej.

ale nikt tu nie nazywa takiej osoby przeciętną. Praca pielęgniarki akurat jest niedoceniana w naszym kraju, a zarobki - oczywiście się z Tobą zgadzam.
Używając słowa "przeciętny" chodziło raczej o osoby które zawodowo niestety niewiele sobą reprezentują, za to często wymagania mają z kosmosu.

[Nemme]

Napisane przez Maguda_

Tak chyba ogólnie jest w świecie, że nieprzeciętni osiągają sukces, bo mają np. dobre pomysły na biznes.

Też się zgadzam - wystarczy poczytać, ile młodych Brytyjczyków, Francuzów czy Hiszpanów nie może znaleźć pracy. Bezrobocie wśród ludzi do 30 roku życia jest tam praktycznie na takim samym poziomie, jak w Polsce.
I osoba, która ma ciekawe doświadczenia jest po prostu CIEKAWSZA dla pracodawcy, niż osoba, która w CV ma same studia.

Napisane przez lazada

ale nikt tu nie nazywa takiej osoby przeciętną. Praca pielęgniarki akurat jest niedoceniana w naszym kraju, a zarobki - oczywiście się z Tobą zgadzam.
Używając słowa "przeciętny" chodziło raczej o osoby które zawodowo niestety niewiele sobą reprezentują, za to często wymagania mają z kosmosu.

Dokładnie, chodzi właśnie o takie osoby. Które nic nie robiły w czasie studiów, niewiele z nich wyniosły, a myślą, że kończąc studia techniczne na start dostaną 4000 netto.

[mi.a]

Napisane przez lazada

ale nikt tu nie nazywa takiej osoby przeciętną. Praca pielęgniarki akurat jest niedoceniana w naszym kraju, a zarobki - oczywiście się z Tobą zgadzam.
Używając słowa "przeciętny" chodziło raczej o osoby które zawodowo niestety niewiele sobą reprezentują, za to często wymagania mają z kosmosu.

Zgadzam się w 100%.
Uważam zawód pielęgniarki za najbardziej niedoceniany ze wszystkich zawodów. Niestety to nie tylko w Polsce (tylko skala jest inna za granicą).

Nie wydaje mi się, żeby niezbędne były jakieś certyfikaty dotyczące znajomości programów po studiach (chyba, że są to programy bardzo zaawansowane i certyfikacja jest długa i kosztowna, ale to raczej nie w ramach studiów). Wystarczy wpisać to w CV i jeżeli pracodawca będzie zainteresowany, to sam sprawdzi naszą znajomość danego programu. Nigdy nie słyszałam, żeby ktoś wymagał certyfikatów (ew. językowych, ale to też nie z autopsji lub wśród znajomych - takie certyfikaty tylko przy zdawaniu na uczelnie zagraniczne).
Chyba, że chodziłoby o wysoce specjalistyczne, profesjonalne certyfikaty, a nie po jakichś 'kursikach', ale wiem, że nie o tym tu mowa.

[Maguda_]

Napisane przez Nemme

Też się zgadzam - wystarczy poczytać, ile młodych Brytyjczyków, Francuzów czy Hiszpanów nie może znaleźć pracy. Bezrobocie wśród ludzi do 30 roku życia jest tam praktycznie na takim samym poziomie, jak w Polsce.
I osoba, która ma ciekawe doświadczenia jest po prostu CIEKAWSZA dla pracodawcy, niż osoba, która w CV ma same studia.



Dokładnie, chodzi właśnie o takie osoby. Które nic nie robiły w czasie studiów, niewiele z nich wyniosły, a myślą, że kończąc studia techniczne na start dostaną 4000 netto.

W Hiszpanii z tego co pamiętam bezrobocie wśród młodych ludzi jest zdecydowanie wyższe niż u nas, ale nie ma co się tym pocieszać, wiadomo.

[a79790139dd0658ebd8b23ce8e3846ca00e1de31_65bd8201a8975]

Napisane przez mi.a

Zgadzam się w 100%.
Uważam zawód pielęgniarki za najbardziej niedoceniany ze wszystkich zawodów. Niestety to nie tylko w Polsce (tylko skala jest inna za granicą).

Nie wydaje mi się, żeby niezbędne były jakieś certyfikaty dotyczące znajomości programów po studiach (chyba, że są to programy bardzo zaawansowane i certyfikacja jest długa i kosztowna, ale to raczej nie w ramach studiów). Wystarczy wpisać to w CV i jeżeli pracodawca będzie zainteresowany, to sam sprawdzi naszą znajomość danego programu. Nigdy nie słyszałam, żeby ktoś wymagał certyfikatów (ew. językowych, ale to też nie z autopsji lub wśród znajomych - takie certyfikaty tylko przy zdawaniu na uczelnie zagraniczne).
Chyba, że chodziłoby o wysoce specjalistyczne, profesjonalne certyfikaty, a nie po jakichś 'kursikach', ale wiem, że nie o tym tu mowa.

Zgadzam się co do znajomości programów. Mam kilku prowadzących na studiach, którzy prowadzą swoje biura projektowe i nie raz podkreślali, że certyfikaty ich nie obchodzą. Jak przychodzi osoba chętna do pracy to sadzają ją przed komputerem i dają konkretne zadanie do wykonania, po czym od razu wiadomo czy dana osoba się zna. Dlatego nie uważam certyfikatu z jakiegoś programu jako niezbędnego do zdobycia pracy, aczkolwiek jako ciekawostka w CV fajnie wygląda, zwłaszcza jeżeli osoba nie ma zbyt dużego doświadczenia.

[201606270916]

Napisane przez mi.a

Zgadzam się w 100%.
Uważam zawód pielęgniarki za najbardziej niedoceniany ze wszystkich zawodów. Niestety to nie tylko w Polsce (tylko skala jest inna za granicą).

Nie wydaje mi się, żeby niezbędne były jakieś certyfikaty dotyczące znajomości programów po studiach (chyba, że są to programy bardzo zaawansowane i certyfikacja jest długa i kosztowna, ale to raczej nie w ramach studiów). Wystarczy wpisać to w CV i jeżeli pracodawca będzie zainteresowany, to sam sprawdzi naszą znajomość danego programu. Nigdy nie słyszałam, żeby ktoś wymagał certyfikatów (ew. językowych, ale to też nie z autopsji lub wśród znajomych - takie certyfikaty tylko przy zdawaniu na uczelnie zagraniczne).
Chyba, że chodziłoby o wysoce specjalistyczne, profesjonalne certyfikaty, a nie po jakichś 'kursikach', ale wiem, że nie o tym tu mowa.

Raczej, ale niekoniecznie. Sama miałam zajęcia na pewnym programie z wykładowcami, którzy za szkolenia z tego samego, kończące się certyfikatami, zarabiają niemałe pieniądze. Tak bardzo przypadek, że uczelnia miała to oprogramowanie... Szczególnie, że to program do bardziej zaawansowanego modelowania, niż wykonuje większość osób po moim kierunku.

Podobnie na drugiej uczelni, inny program - nie wiem, czy jeszcze jakakolwiek uczelnia w Polsce uczy jego obsługi (a np. poprzednia miała go podobno zainstalowanego i nawet o tym nie wiedziałam ), a zdarza się, że się pojawia w ogłoszeniach dotyczących pracy. Co najlepsze w sieci nie ma wersji pirackiej, nie ma też żadnej darmowej wersji dla studentów, więc nie tak łatwo uzyskać do niego dostęp, żeby nauczyć się obsługi.

Posiadanie zaświadczenia/certyfikatu w sumie nie wyklucza sprawdzenia umiejętności przez pracodawcę. Jednak i tak jestem w zdania, że suplement do dyplomu to zbyt suche i niejasne informacje. Czasem zresztą pracodawca chce, żeby może nie tyle przynieść certyfikaty, co np. przykładowe projekty albo pracę dyplomową. Jednak na pewno jest to szczególnie fajne, jak program zna stosunkowo niewielu absolwentów w skali kraju. Na pewno mniej by mnie interesowały certyfikaty z programów typowych, które uważa się, że każdy absolwent powinien mieć w małym palcu.

[mi.a]

Napisane przez Krolowa Julianna

Raczej, ale niekoniecznie. Sama miałam zajęcia na pewnym programie z wykładowcami, którzy za szkolenia z tego samego, kończące się certyfikatami, zarabiają niemałe pieniądze. Tak bardzo przypadek, że uczelnia miała to oprogramowanie... Szczególnie, że to program do bardziej zaawansowanego modelowania, niż wykonuje większość osób po moim kierunku.

Podobnie na drugiej uczelni, inny program - nie wiem, czy jeszcze jakakolwiek uczelnia w Polsce uczy jego obsługi (a np. poprzednia miała go podobno zainstalowanego i nawet o tym nie wiedziałam ), a zdarza się, że się pojawia w ogłoszeniach dotyczących pracy. Co najlepsze w sieci nie ma wersji pirackiej, nie ma też żadnej darmowej wersji dla studentów, więc nie tak łatwo uzyskać do niego dostęp, żeby nauczyć się obsługi.

Posiadanie zaświadczenia/certyfikatu w sumie nie wyklucza sprawdzenia umiejętności przez pracodawcę. Jednak i tak jestem w zdania, że suplement do dyplomu to zbyt suche i niejasne informacje. Czasem zresztą pracodawca chce, żeby może nie tyle przynieść certyfikaty, co np. przykładowe projekty albo pracę dyplomową. Jednak na pewno jest to szczególnie fajne, jak program zna stosunkowo niewielu absolwentów w skali kraju. Na pewno mniej by mnie interesowały certyfikaty z programów typowych, które uważa się, że każdy absolwent powinien mieć w małym palcu.

U mnie na uczelni też można było zrobić trochę bardziej specjalistycznych certyfikatów w ramach kilku przedmiotów, jak np. ACCA, SAS, itp. Ale to zupełnie inna bajka, niż omawiane tutaj kursy, więc nie chciałam wchodzić w ten poziom szczegółowości.
Samo korzystanie z danego programu na studiach nie gwarantuje dobrej jego znajomości (mogę podać przykład mojej osoby i programu MS Project - cały przedmiot się na nim opierał, ale nic już z tego nie pamiętam , więc certyfikat też byłby jak o kant pupy obić, bo nie ukazuje mojej aktualnej wiedzy)

Wydaje mi się, że kurs/certyfikat ma przede wszystkim czemuś służyć. Jeżeli wiadomo, że jest niezbędny do wykonywania danego zawodu, to się go robi obowiązkowo. Jeżeli może być bardzo pomocny przy awansie, to też się go robi. Jeżeli jest kilka kursów/certyfikatów, które z jakimś tam prawdopodobieństwem będą dobrze odbierane przez rekruterów/mogą nam się przydać w pracy, to też warto wybrać coś, co nam pasuje najbardziej i to zrealizować. Przy tym warto kierować się jakością i akredytacjami.
Inne kursy uważam, że robimy tylko dla siebie (i oczywiście zachęcam innych i siebie zawsze do samorozwoju). A później, nawet nie zauważymy, w jakim momencie przydadzą nam się zdobyte umiejętności

[Nemme]

[1=a79790139dd0658ebd8b23c e8e3846ca00e1de31_65bd820 1a8975;50477407]Zgadzam się co do znajomości programów. Mam kilku prowadzących na studiach, którzy prowadzą swoje biura projektowe i nie raz podkreślali, że certyfikaty ich nie obchodzą. Jak przychodzi osoba chętna do pracy to sadzają ją przed komputerem i dają konkretne zadanie do wykonania, po czym od razu wiadomo czy dana osoba się zna. Dlatego nie uważam certyfikatu z jakiegoś programu jako niezbędnego do zdobycia pracy, aczkolwiek jako ciekawostka w CV fajnie wygląda, zwłaszcza jeżeli osoba nie ma zbyt dużego doświadczenia. [/QUOTE]

Dla mojego pracodawcy certyfikat Autodeska to właśnie była taka ciekawostka. Ale i tak mnie przemaglował przed monitorem, żeby sprawdzić, czy faktycznie umiem AutoCada.

Zawsze mam ubaw ze studentów/absolwentów, którzy przychodzą pytać się o praktyki/staż/pracę i mają w CV napisane - "bardzo dobra", "zaawansowana" znajomość AutoCada - i jak przychodzi do narysowania czegokolwiek (najprostszego przyłącza czy przekroju studzienki kanalizacyjnej) to jest ":O" i po co, czemu, oni potrafią AutoCada bo mieli semestr zajęć na uczelni...

[201606270916]

Napisane przez mi.a

U mnie na uczelni też można było zrobić trochę bardziej specjalistycznych certyfikatów w ramach kilku przedmiotów, jak np. ACCA, SAS, itp. Ale to zupełnie inna bajka, niż omawiane tutaj kursy, więc nie chciałam wchodzić w ten poziom szczegółowości.
Samo korzystanie z danego programu na studiach nie gwarantuje dobrej jego znajomości (mogę podać przykład mojej osoby i programu MS Project - cały przedmiot się na nim opierał, ale nic już z tego nie pamiętam , więc certyfikat też byłby jak o kant pupy obić, bo nie ukazuje mojej aktualnej wiedzy)

Wydaje mi się, że kurs/certyfikat ma przede wszystkim czemuś służyć. Jeżeli wiadomo, że jest niezbędny do wykonywania danego zawodu, to się go robi obowiązkowo. Jeżeli może być bardzo pomocny przy awansie, to też się go robi. Jeżeli jest kilka kursów/certyfikatów, które z jakimś tam prawdopodobieństwem będą dobrze odbierane przez rekruterów/mogą nam się przydać w pracy, to też warto wybrać coś, co nam pasuje najbardziej i to zrealizować. Przy tym warto kierować się jakością i akredytacjami.
Inne kursy uważam, że robimy tylko dla siebie (i oczywiście zachęcam innych i siebie zawsze do samorozwoju). A później, nawet nie zauważymy, w jakim momencie przydadzą nam się zdobyte umiejętności

Dlatego pisałam, że np. od jakiejś oceny albo po zdaniu dodatkowego egzaminu. Mnie po prostu wkurza, że np. musiałabym zapłacić, przejść drugi raz to samo, w mniejszej ilości godzin i dostałabym certyfikat Bez sensu. Szkoda, że to oprogramowanie nie jest chociaż wprost wymienione w suplemencie.

---------- Dopisano o 20:37 ---------- Poprzedni post napisano o 20:36 ----------

Napisane przez Nemme

Dla mojego pracodawcy certyfikat Autodeska to właśnie była taka ciekawostka. Ale i tak mnie przemaglował przed monitorem, żeby sprawdzić, czy faktycznie umiem AutoCada.

Zawsze mam ubaw ze studentów/absolwentów, którzy przychodzą pytać się o praktyki/staż/pracę i mają w CV napisane - "bardzo dobra", "zaawansowana" znajomość AutoCada - i jak przychodzi do narysowania czegokolwiek (najprostszego przyłącza czy przekroju studzienki kanalizacyjnej) to jest ":O" i po co, czemu, oni potrafią AutoCada bo mieli semestr zajęć na uczelni...

Może z kółkiem czy kreską sobie poradzą, tylko nie wiedzą jak przyłącze wygląda

[a79790139dd0658ebd8b23ce8e3846ca00e1de31_65bd8201a8975]

Napisane przez Krolowa Julianna

Może z kółkiem czy kreską sobie poradzą, tylko nie wiedzą jak przyłącze wygląda

To samo chciałam napisać, nie wiadomo czy im wiedzy brakowało czy umiejętności.

[nelciak]

Napisane przez Krolowa Julianna

A co do kursów, to jestem w trakcie jednego opłacanego przez pracodawcę. Jak zobaczyłam ile kosztuje to wolałabym dostać za niego kasę do ręki, biorąc pod uwagę jego przydatność Wiedzę dał może i fajną, to nie jest coś o czym mówi się na studiach, w jakiś sposób może mi się przydać w pracy zawodowej, ale po zdaniu egzaminu daje mi uprawnienia do wykonywania zawodu, którego w życiu nie będę wykonywać Wykorzystam to jako ciekawostkę do CV co najwyżej. Tak naprawdę taką samą wiedzę mógł przekazać ktoś w ramach szkolenia wewnętrznego, nie generując aż takich kosztów i pomijając zbędną część

W tej chwili Wam nie napiszę co to za kurs, więc nie pytajcie, ale kiedyś może się przyznam

Mnie rozwala, jak widzę jakieś oferty kursów z cenami w stylu 1800zł NETTO za 3 dni (21h zajęć). Zwłaszcza, jeśli dotyczą jakichś totalnych podstaw, które można opanować sammu! Jakby tak poprzeliczać moje darmowe studia na kursy, to by wyszedl majątek Dopiero zaczęłam je doceniać

[lazada]

Napisane przez nelciak

Mnie rozwala, jak widzę jakieś oferty kursów z cenami w stylu 1800zł NETTO za 3 dni (21h zajęć). Zwłaszcza, jeśli dotyczą jakichś totalnych podstaw, które można opanować sammu! Jakby tak poprzeliczać moje darmowe studia na kursy, to by wyszedl majątek Dopiero zaczęłam je doceniać

Czasem np. kurs weekendowy z certyfikatem kosztuje 2000 zł i zapewniają, że nie można zrobić certyfikatu bez kursu. Oczywiście jak się dobrze sprawdzi to można zwykle zdawać sam egzamin w akredytowanym ośrodku za jakieś 600-700 zł

[201606270916]

Napisane przez nelciak

Mnie rozwala, jak widzę jakieś oferty kursów z cenami w stylu 1800zł NETTO za 3 dni (21h zajęć). Zwłaszcza, jeśli dotyczą jakichś totalnych podstaw, które można opanować sammu! Jakby tak poprzeliczać moje darmowe studia na kursy, to by wyszedl majątek Dopiero zaczęłam je doceniać

Mnie jeszcze naszło takie przemyślenie, że miejsc na uczelniach jest dużo w porównaniu do ilości chętnych. Uczelnie powinny myśleć, jak być atrakcyjnymi dla potencjalnego studenta, bo samo miejsce w rankingu bazującym niekiedy na mało ważnych kryteriach nie ma dużego znaczenia. Co z tego, że uczelnia jest wyżej w rankingu, skoro ma przestarzały program nauczania, bo wykładowcy zaraz będą się kłaść do grobu, więc co będą na stare lata się douczać i uczyć nowszych rzeczy? Podobnie mogłoby być z tymi certyfikatami - zrobić godzinę zamiast dwóch zapchajdziury, a w to miejsce za zaoszczędzone pieniądze umożliwić zrobienie certyfikatu.

[mi.a]

Napisane przez Krolowa Julianna

Mnie jeszcze naszło takie przemyślenie, że miejsc na uczelniach jest dużo w porównaniu do ilości chętnych. Uczelnie powinny myśleć, jak być atrakcyjnymi dla potencjalnego studenta, bo samo miejsce w rankingu bazującym niekiedy na mało ważnych kryteriach nie ma dużego znaczenia. Co z tego, że uczelnia jest wyżej w rankingu, skoro ma przestarzały program nauczania, bo wykładowcy zaraz będą się kłaść do grobu, więc co będą na stare lata się douczać i uczyć nowszych rzeczy? Podobnie mogłoby być z tymi certyfikatami - zrobić godzinę zamiast dwóch zapchajdziury, a w to miejsce za zaoszczędzone pieniądze umożliwić zrobienie certyfikatu.

Wiesz, to tylko wydaje się takie proste.
Co innego przestarzały program nauczania, a co innego kiepska kadra.
Sugerujesz tu, żeby zwalniać wiekowych nauczycieli, a zaraz pojawi się wątek 'moją mamę zwolnili 3 lata przed przejściem na emeryturę, chamy!'.
U nas poszło się niestety na ilość, a nie na jakość. Co nam po tych wszystkich studentach, jak mają marną wiedzę i umiejętności. Co nam po tylu profesorach, jak z ich umiejętnościami nauczania i wiedzą jest podobnie. U nas się mało inwestuje w jakość edukacji i niestety takie efekty. Powinno się inwestować w najlepsze jednostki (studenckie i nauczycielskie), dostosowywanie programów nauczania do standardów światowych i zmieniającego się otoczenia. Tego nie ma. A jak tego nie ma, to nie ma dobrych efektów.
Niestety cały psikus tkwi w polityce rządowej, bo od tego, w największej mierze zależy, jak wydawane są pieniądze na uczelniach. Uczelnia dostaje kasę od studenta, więc nie ma się co dziwić, że jest jak jest.

[201606270916]

Napisane przez mi.a

Wiesz, to tylko wydaje się takie proste.
Co innego przestarzały program nauczania, a co innego kiepska kadra.
Sugerujesz tu, żeby zwalniać wiekowych nauczycieli, a zaraz pojawi się wątek 'moją mamę zwolnili 3 lata przed przejściem na emeryturę, chamy!'.
U nas poszło się niestety na ilość, a nie na jakość. Co nam po tych wszystkich studentach, jak mają marną wiedzę i umiejętności. Co nam po tylu profesorach, jak z ich umiejętnościami nauczania i wiedzą jest podobnie. U nas się mało inwestuje w jakość edukacji i niestety takie efekty. Powinno się inwestować w najlepsze jednostki (studenckie i nauczycielskie), dostosowywanie programów nauczania do standardów światowych i zmieniającego się otoczenia. Tego nie ma. A jak tego nie ma, to nie ma dobrych efektów.
Niestety cały psikus tkwi w polityce rządowej, bo od tego, w największej mierze zależy, jak wydawane są pieniądze na uczelniach. Uczelnia dostaje kasę od studenta, więc nie ma się co dziwić, że jest jak jest.

Nie mówię zwalniać. Mówię: wymagać, również od prowadzących. Nie tylko od studentów.

[a79790139dd0658ebd8b23ce8e3846ca00e1de31_65bd8201a8975]

Mam pytanie z tyłka: Jak zacząć maila do właściciela firmy (akurat jest też podany mail do niego, a nie tylko do sekretariatu), któremu chcę wysłać moje cv? `Szanowny Panie` moim zdaniem brzmi dziwnie, ale może jest ok tylko ja mam jakieś uprzedzenia ?

[201606270916]

[1=a79790139dd0658ebd8b23c e8e3846ca00e1de31_65bd820 1a8975;50478988]Mam pytanie z tyłka: Jak zacząć maila do właściciela firmy (akurat jest też podany mail do niego, a nie tylko do sekretariatu), któremu chcę wysłać moje cv? `Szanowny Panie` moim zdaniem brzmi dziwnie, ale może jest ok tylko ja mam jakieś uprzedzenia ? [/QUOTE]

Moim zdaniem to dość bezpieczna, bo neutralna opcja

[a79790139dd0658ebd8b23ce8e3846ca00e1de31_65bd8201a8975]

Napisane przez Krolowa Julianna

Moim zdaniem to dość bezpieczna, bo neutralna opcja

Też mi się tak wydaje ale wolałam zapytać, bo już tak przywykłam do `Szanowni Państwo`, że `Szanowny Panie` wydaje się dziwne.

[nelciak]

Szanowny Panie - jak najbardziej ok.

Co do uczelni. Moim zdaniem to źle, że likwiduje się instytucję docenta. Oni byli naprawdę potrzebni. Teraz jest tak, że pracownicy są rozliczani przede wszystkim z dorobku naukowego. Więc nic dziwnego, że często dydaktykę zlewają.

[mi.a]

Napisane przez Krolowa Julianna

Nie mówię zwalniać. Mówię: wymagać, również od prowadzących. Nie tylko od studentów.

No cóż, żeby wymagać, to trzeba jeszcze pozwalać (na dowolne tworzenie programów nauczania) i odpowiednio finansować.

[lazada]

[1=a79790139dd0658ebd8b23c e8e3846ca00e1de31_65bd820 1a8975;50479049]Też mi się tak wydaje ale wolałam zapytać, bo już tak przywykłam do `Szanowni Państwo`, że `Szanowny Panie` wydaje się dziwne. [/QUOTE]

Teoretycznie jest to prawidłowy wybór, ja bym jednak napisała "dzień dobry" biorąc pod uwagę naszą wspólną branżę która jest dość bezpośrednia

[201606270916]

Napisane przez mi.a

No cóż, żeby wymagać, to trzeba jeszcze pozwalać (na dowolne tworzenie programów nauczania) i odpowiednio finansować.

Akurat miałam na myśli coś, co nie jest najwyraźniej problemem pod względem programu czy finansowania, skoro część uczelni naucza na starych polskich normach, a część już na europejskich.

[mi.a]

'Szanowny Panie <nazwisko>' byłoby chyba ok :tak:

a tu jeszcze krótki artykuł o tym, gdzie obecnie najłatwiej znaleźć pracę
http://forsal.pl/artykuly/855627,gdz...rudnienia.html

---------- Dopisano o 21:06 ---------- Poprzedni post napisano o 21:04 ----------

Napisane przez Krolowa Julianna

Akurat miałam na myśli coś, co nie jest najwyraźniej problemem pod względem programu czy finansowania, skoro część uczelni naucza na starych polskich normach, a część już na europejskich.

Mi się wydaje, że program, kasa i nastawienie, to największe problemy, które można zlikwidować. Do tego współpraca nauki i biznesu, stypendia zagraniczne dla nauczycieli...
Inną sprawą jest np. demografia.
System jest zepsuty - to jak naczynia połączone, nie wystarczy poprawy w jednym aspekcie.
Takie przynajmniej są moje obserwacje.

[201606270916]

Póki co zostaje zmienianie uczelni, nikt nas dożywotnio nie trzyma na jednej

[niemodnaPOLKA]

witajcie dziewczyny.
W ogłoszeniu na stanowisko sekretarki w firmie, jest w wymaganiach " umiejętność sporządzania pism" . Jest może na forum wiżanka która wyjaśni o jakie to pisma dokładnie może chodzic?

[d59d305dc966be0c36ab0a8090c919b2e67b5ccd]

Napisane przez mi.a

'Szanowny Panie <nazwisko>' byłoby chyba ok :tak:

a tu jeszcze krótki artykuł o tym, gdzie obecnie najłatwiej znaleźć pracę
http://forsal.pl/artykuly/855627,gdz...rudnienia.html
.

Lublina nawet nie biorą pod uwagę...jaka bieda

[girlonthebridge]

Napisane przez Jabluszko9

Lublina nawet nie biorą pod uwagę...jaka bieda

Siedlce jako jedne z najgorszych miejsc... powinnam bić pokłony, że mam swoje ochłapy

[d59d305dc966be0c36ab0a8090c919b2e67b5ccd]

Napisane przez girlonthebridge

Siedlce jako jedne z najgorszych miejsc... powinnam bić pokłony, że mam swoje ochłapy

Chyba tak

[Sherminka]

Napisane przez girlonthebridge

Siedlce jako jedne z najgorszych miejsc... powinnam bić pokłony, że mam swoje ochłapy

Siedlce to moje rodzinne miasto, podziwiam, że udało Ci się tam znaleźć pracę

[natuso]

Napisane przez mi.a

'Szanowny Panie <nazwisko>' byłoby chyba ok :tak:

a tu jeszcze krótki artykuł o tym, gdzie obecnie najłatwiej znaleźć pracę
http://forsal.pl/artykuly/855627,gdz...rudnienia.html

Jestem w pierwszej trójce - szkoda, że najgorszych miast