2017-11-08, 15:44 | #61 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2017-07
Wiadomości: 28
|
Dot.: Może jednak do siebie nie pasujemy?
Więc co mam mu powiedzieć? Jak to powiedzieć
|
2017-11-08, 15:55 | #62 |
po drugiej stronie szafy
Zarejestrowany: 2007-03
Wiadomości: 41 748
|
Dot.: Może jednak do siebie nie pasujemy?
Że podtrzymujesz to, co powiedziałaś wcześniej i wczoraj. Że nie masz już siły tego ciągnąć, że nie chcesz tego ciągnąć. Że wasze drogi rozeszły się dawno temu i nie ma sensu próbować.
__________________
"Widziałeś tę dziewczynę? Ma nogi za milion złotych!" - pomagamy Dianie https://www.siepomaga.pl/dla-diany |
2017-11-08, 16:10 | #63 |
miss twin peaks
Zarejestrowany: 2017-03
Wiadomości: 350
|
Dot.: Może jednak do siebie nie pasujemy?
Autorko, byłam w niemal identycznej sytuacji, właściwie czytając Twoje wypowiedzi miałam cały czas przed oczami mojego byłego. Na szczęście zmarnowałam z nim "tylko" 2 lata. Po tym czasie przejrzałam na oczy i zrozumiałam, że na samym "uczuciu" nie da się zbudować życiowej i konkretnej relacji. My też mieliśmy zupełnie różne poglądy i plany na przyszłość. I ja też bardzo długo byłam zaślepiona, ignorowałam oczywiste symptomy i powtarzałam sobie, że miłość pokona wszystkie przeciwności Ale czas dorosnąć. Nie zbudujesz przyszłości z kimś, kto olewa Twoje potrzeby i nie szanuje przekonań. I tyle.
|
2017-11-09, 08:37 | #64 |
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2007-06
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 2 104
|
Dot.: Może jednak do siebie nie pasujemy?
Ja byłam przez 6 lat w bardzo burzliwym związku. Przez jakieś 3 w ogóle nam się nie układało i w zasadzie nie wiem dlaczego, ale dalej to ciągnęliśmy i nawet zamieszkaliśmy ze sobą. On był nerwowy, ja praktycznie z depresją przez niego i przez siebie, że tak dawałam się traktować... Nie wchodząc jednak w szczegóły... W końcu zerwaliśmy po równych 6 latach (w sumie 3 dni brakowało do "rocznicy"). I wiesz... Też tak myślałam, że to aż 6 lat, i to takich, teoretycznie najlepszych w moim życiu (bo miałam wtedy 20-26 lat) i że jak to tak przekreślić, że o matko, ja nie dam rady, że musimy się spotykać jak para znajomych/przyjaciół, że tyyyle czasu mu poświęciłam. I wiesz co? Spotkaliśmy się po wszystkim może 2 razy? Ale to tak zaraz po zerwaniu i nie od tak, pogadać i poplotkować. To były te razy, kiedy zbierałam resztę swoich rzeczy z jego mieszkania. Cała relacja umarła śmiercią naturalną. Raz spotkaliśmy się na ulicy, to jak przywitałam się z nim, to on rzucił "cześć" i uciekł, a potem zaczął wypisywać na fb, że w sumie to ma jeszcze jakieś moje rzeczy i może mi je przywieźć. Krótko i konkretnie napisałam mu "nie". Nie chcę utrzymywać tej znajomości. Szkoda mi czasu. Zwłaszcza, że od prawie 3 lat jestem w szczęśliwym związku, a od miesiąca jestem mężatką. Mój mąż jest wspaniałym człowiekiem, we wszystkim mnie wspiera i do tego bardzo szanuje. Nawet gdy się z jakiegoś powodu na mnie denerwuje, to nie powiedział na mnie złego słowa.
Generalnie nie warto tracić czasu na kogoś, z kim przyszłość nie ma sensu, uwierz. Nawet na stopie koleżeńskiej. Poza tym... Jak poznasz kogoś innego, z kim będziesz szczęśliwa, to mogę się założyć o grubą kasę, że ten ktoś raczej nie byłby zadowolony, że przyjaźnisz czy nawet kolegujesz się ze swoim byłym. Uwierz mi, że taka relacja w większości przypadków nie jest czymś naturalnym, w co warto brnąć. |
Nowe wątki na forum Intymnie |
|
Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 03:38.