Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy - Strona 2 - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2018-02-08, 20:05   #31
skazana_na_bluesa
.
 
Avatar skazana_na_bluesa
 
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: koniec świata
Wiadomości: 28 112
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

słuchaj swojej intuicji, coś tu ewidentnie śmierdzi.
__________________
-27,9 kg

skazana_na_bluesa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-09, 08:57   #32
daf502bc9430c04b8cbdbd94f51a8624bed02f84_61e0bd2ac4d4e
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2009-06
Wiadomości: 16 867
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Sprawa niestety jest dość oczywista, intuicja dobrze Ci podpowiada. Chowanie okienek rozmowy, ekscytacja, niechęć do zapoznania was (szczególnie to!), długie wyjścia... Jeżeli jeszcze Cię nie zdradził, to z pewnością niebawem to zrobi i to nie będzie zdrada wyłącznie fizyczna. Mój były też miał takie dwie koleżanki - nie chciał mnie z nimi poznać, bo 'byśmy się nie polubiły' (to akurat prawda, ja byłam o nie zazdrosna, a one za mną nie przepadały), chował zawsze okienka rozmów na fb jak przechodziłam - cóż, jedna przez dwa lata go maglowała żeby mnie rzucił i się do niej przeprowadził i dała sobie z nim siana dopiero jak sama znalazła chłopa, a z drugą sypiał przez jakiś czas po rozstaniu ze mną, więc coś było na rzeczy

Ale szczerze, autorko? Też nie jesteś bez winy - chciałaś go zmienić w kogoś, kim nie jest (co niby takiego złego w grach komputerowych?), chciałaś zmienić jego zainteresowania, no to znalazł sobie kogoś, przy kim może być sobą w tym temacie.

Jak dla mnie to poważna rozmowa jest tu jedyną opcją i to taką, którą musisz wykorzystać szybko. Małżeństwo się wam sypie.
daf502bc9430c04b8cbdbd94f51a8624bed02f84_61e0bd2ac4d4e jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-09, 10:34   #33
Mojsza
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2018-02
Wiadomości: 12
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Co jest takiego złego w grach komputerowych? Przez pierwszy rok myślałam faktycznie, że to uzależnienie i wręcz choroba (a media potęgowały taką opinię, raczej dość słusznie), żeby nie móc się nawet zająć wspólnymi domowymi obowiązkami, zainteresować domem... Chyba żadnemu facetowi nie zależy na tym, aby zrobić ze swojej partnerki kurę domową, która WSZYSTKO robi sama, prawda?

Tak więc sam mi przyznał już na początku związku, podczas naszej pierwszej szczerej rozmowy, kiedy zapytałam, czy mogę mu jakoś pomóc, że nie może się oderwać. Przekonywał mnie, że co innego miałby robić w tym czasie, leżeć na kanapie i gapić się w sufit?... Potrzebował pomocy, oderwania i ja mu tę pomoc dawałam jak tylko mogłam - organizując wszelkiego rodzaju wyjścia i wyjazdy, byle pomóc mu się wyrwać, rozkręcić... sama też zaczęłam jeszcze bardziej o siebie dbać, treningi, basen, znalazłam bardzo pasjonujące hobby, w które chętnie wszedł razem ze mną korzystając ze wspólnych wyjazdów i poznawania ludzi, rozwijania wiedzy w tematycznym zakresie, i wiele takich. Zmotywowało go to, powoli zaczął się ruszać z miejsca i stawiać pierwsze kroki do wyjścia z domu, do życia w realu. Udało się... aż za bardzo, bo teraz zmienił się nie do poznania. Od skrajności w skrajność.

Przez te wszystkie lata bardzo się wspieraliśmy i nauczyliśmy się sobie ufać.
Kiedyś mieliśmy rozmowę na temat zdrady po alkoholu. Czy ktoś z Was wierzy w to, że pijany człowiek traci nad sobą kontrolę i wszystko może się zdarzyć? Ja w to wierzyłam, w to, że mamy słabości. On mnie jednak przekonał, że... jeżeli kogoś kochasz tak bardzo mocno, że zależy ci na jego uczuciach, na zaufaniu, szacunku, to nie dopuścisz się do takiego stanu upojenia alkoholem, żeby stracić kontrolę... Nie upijesz się tak bardzo, żeby pozwolić sobie na zdradę. Bo zbyt mocno ci zależy na ukochanym. Jeżeli z własnego wyboru stracisz nad sobą kontrolę i zdradzisz, to znaczy, że nie mogę liczyć na twoją miłość.

Najwyraźniej po kilku latach zapomniał o swoich słowach, bo kilka dni temu, podczas rozmowy, która było pół żartem, pół serio, zadał pytanie, czy wybaczyłabym zdradę po alkoholu... Jak stałam, tak mnie w miejscu wryło... Myślę sobie, żartuje, więc tak czy inaczej odpowiadam, czego mnie nauczył. Nie, nie potrafiłabym wybaczyć i zaufać ponownie, bo ufać w co?

Wczoraj wieczorem poruszyłam ten temat już na poważnie, pytając, co miał na myśli w ogóle zadając mi takie pytanie. Tym razem już poważnie powiedział, że nie tylko z powodu alkoholu, ale i innych okoliczności ludzie zdradzają, a potem sobie wybaczają, bo takie są statystyki... Bajka, zostałam numerem w statystykach

Argumentował to tym, że nie planuje mnie zdradzić, zapewniał, że nie ma takich zamiarów, że kocha, ale też żaden człowiek nie może mi zagwarantować, że będzie się potrafił oprzeć, jeżeli kiedykolwiek w przyszłości stanie w takiej sytuacji...

Także ten, w moim związku już jest posprzątane. Teraz już nie widzę, co miałabym tutaj jeszcze ratować. Nawet, jeśli obecnie to nie ta konkretna Marta jest problemem, to jego podejście do trwałego związku już mocno nie idzie w parze z założeniami, na jakich budowaliśmy nasze wspólne życie i miłość z zaufaniem. Bo chyba nie taka jest idea związku (trwałego, małżeństwa), żeby świadomie czekać na ten dzień słabości, zdrady?

Do wczoraj mi zależało, żeby to jeszcze ratować, bo ufałam. To, że zamykał okna rozmowy mogło być (jak wcześniej mówiłam) tylko przypadkiem i nieporozumieniem, moim błędem interpretacji sytuacji i zwykłym zbiorem przypadku. Cały czas zapewnia mnie, że rozmawiają tylko o sprawach typu praca, książki, kino, zero rozmów o prywatnych sprawach... Ok, jestem skłonna uwierzyć, ja też lubię z ludźmi porozmawiać o takich pierdołach, no norma, także sam na sam Jestem skłonna uwierzyć, że on faktycznie nie czuje do niej pociągu seksualnego, bo i urodziwa nie jest, i widzę po nim, po ostatnich szczerych rozmowach, że ona go nie kręci seksualnie. Natomiast jest to wyczuwalne coś, ta chęć, hm... przeżycia czegoś gdzieś... Bez konsekwencji. W przekonaniu, że potem można wszystko zapomnieć, wybaczyć i wrócić do starego życia, jakby nic się nie stało... W końcu to tylko fizyka...

Podobnie jak Wy, uważam (o ironio, nauczył mnie tego właśnie TŻ), że trwały związek powinien się opierać na zaufaniu, zwłaszcza jeśli przez tyle lat budowało się wspólnie stabilizację i bezpieczeństwo emocjonalne. Wyżej wspomniana rozmowa na temat zdrady dała mi ostateczną odpowiedź, jak mogę liczyć na ten związek - wcale.

felixindahouz, pytanie do Ciebie. W jaki sposób oceniłeś, że kontroluję męża? Po czym to jesteś w stanie zaobserwować, bo nie bardzo rozumiem? Czy fakt, że sama z siebie przez te wszystkie lata pcham go do ludzi, do życia i do rozwijania się, a nie tkwienia w miejscu przy grach, nie jest aby dokładnym przeciwieństwem Twoich oskarżeń? Czego może brakować facetowi, któremu żona nigdy nie odmawiała przyjemności i zabawy (bez przesady, nie zdrady), a raczej jeszcze pomagała znaleźć nowe źródła wszelkich życiowych uciech i wartości?
Jedyne, co widzę jasno i wyraźnie jako swój błąd, to to, że za bardzo się starałam. Zbyt wiele poświęciłam, zapominając o sobie samej, co doprowadziło mnie do uzależnienia od niego. Czułam, że skoro on jest słaby i mnie potrzebuje, to jestem mu potrzebna jak nikt inny. Tak, on też był i dla mnie wsparciem, ten związek był współpracą, a nie tylko braniem, czy dawaniem w jedną stronę. Jednakże widzę - byłam dla niego wszystkim na raz, żoną, sprzątaczką, kucharką, przyjaciółką, matką, kochanką, itd..., nie zostawiając już nic, o co miałby się starać, o chciałby dalej walczyć... Tak, możliwe, że to ja w tym swoim oddaniu doprowadziłam go do znudzenia i poczucia silnej potrzeby przeżycia czegoś niebezpiecznego, nowego, przygody. Tylko, że ta przygoda musi wiele kosztować...

Tak jeszcze tylko się zastanawiam. O czym myśli osoba zdradzająca przed zdradą, w trakcie, a szczególnie po?
Mojsza jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-09, 10:55   #34
Dociakowa
Zadomowienie
 
Avatar Dociakowa
 
Zarejestrowany: 2008-11
Lokalizacja: Wschód
Wiadomości: 1 947
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Cytat:
Napisane przez Mojsza Pokaż wiadomość
Co jest takiego złego w grach komputerowych? Przez pierwszy rok myślałam faktycznie, że to uzależnienie i wręcz choroba (a media potęgowały taką opinię, raczej dość słusznie), żeby nie móc się nawet zająć wspólnymi domowymi obowiązkami, zainteresować domem... Chyba żadnemu facetowi nie zależy na tym, aby zrobić ze swojej partnerki kurę domową, która WSZYSTKO robi sama, prawda?

Tak więc sam mi przyznał już na początku związku, podczas naszej pierwszej szczerej rozmowy, kiedy zapytałam, czy mogę mu jakoś pomóc, że nie może się oderwać. Przekonywał mnie, że co innego miałby robić w tym czasie, leżeć na kanapie i gapić się w sufit?... Potrzebował pomocy, oderwania i ja mu tę pomoc dawałam jak tylko mogłam - organizując wszelkiego rodzaju wyjścia i wyjazdy, byle pomóc mu się wyrwać, rozkręcić... sama też zaczęłam jeszcze bardziej o siebie dbać, treningi, basen, znalazłam bardzo pasjonujące hobby, w które chętnie wszedł razem ze mną korzystając ze wspólnych wyjazdów i poznawania ludzi, rozwijania wiedzy w tematycznym zakresie, i wiele takich. Zmotywowało go to, powoli zaczął się ruszać z miejsca i stawiać pierwsze kroki do wyjścia z domu, do życia w realu. Udało się... aż za bardzo, bo teraz zmienił się nie do poznania. Od skrajności w skrajność.

Przez te wszystkie lata bardzo się wspieraliśmy i nauczyliśmy się sobie ufać.
Kiedyś mieliśmy rozmowę na temat zdrady po alkoholu. Czy ktoś z Was wierzy w to, że pijany człowiek traci nad sobą kontrolę i wszystko może się zdarzyć? Ja w to wierzyłam, w to, że mamy słabości. On mnie jednak przekonał, że... jeżeli kogoś kochasz tak bardzo mocno, że zależy ci na jego uczuciach, na zaufaniu, szacunku, to nie dopuścisz się do takiego stanu upojenia alkoholem, żeby stracić kontrolę... Nie upijesz się tak bardzo, żeby pozwolić sobie na zdradę. Bo zbyt mocno ci zależy na ukochanym. Jeżeli z własnego wyboru stracisz nad sobą kontrolę i zdradzisz, to znaczy, że nie mogę liczyć na twoją miłość.

Najwyraźniej po kilku latach zapomniał o swoich słowach, bo kilka dni temu, podczas rozmowy, która było pół żartem, pół serio, zadał pytanie, czy wybaczyłabym zdradę po alkoholu... Jak stałam, tak mnie w miejscu wryło... Myślę sobie, żartuje, więc tak czy inaczej odpowiadam, czego mnie nauczył. Nie, nie potrafiłabym wybaczyć i zaufać ponownie, bo ufać w co?

Wczoraj wieczorem poruszyłam ten temat już na poważnie, pytając, co miał na myśli w ogóle zadając mi takie pytanie. Tym razem już poważnie powiedział, że nie tylko z powodu alkoholu, ale i innych okoliczności ludzie zdradzają, a potem sobie wybaczają, bo takie są statystyki... Bajka, zostałam numerem w statystykach

Argumentował to tym, że nie planuje mnie zdradzić, zapewniał, że nie ma takich zamiarów, że kocha, ale też żaden człowiek nie może mi zagwarantować, że będzie się potrafił oprzeć, jeżeli kiedykolwiek w przyszłości stanie w takiej sytuacji...

Także ten, w moim związku już jest posprzątane. Teraz już nie widzę, co miałabym tutaj jeszcze ratować. Nawet, jeśli obecnie to nie ta konkretna Marta jest problemem, to jego podejście do trwałego związku już mocno nie idzie w parze z założeniami, na jakich budowaliśmy nasze wspólne życie i miłość z zaufaniem. Bo chyba nie taka jest idea związku (trwałego, małżeństwa), żeby świadomie czekać na ten dzień słabości, zdrady?

Do wczoraj mi zależało, żeby to jeszcze ratować, bo ufałam. To, że zamykał okna rozmowy mogło być (jak wcześniej mówiłam) tylko przypadkiem i nieporozumieniem, moim błędem interpretacji sytuacji i zwykłym zbiorem przypadku. Cały czas zapewnia mnie, że rozmawiają tylko o sprawach typu praca, książki, kino, zero rozmów o prywatnych sprawach... Ok, jestem skłonna uwierzyć, ja też lubię z ludźmi porozmawiać o takich pierdołach, no norma, także sam na sam Jestem skłonna uwierzyć, że on faktycznie nie czuje do niej pociągu seksualnego, bo i urodziwa nie jest, i widzę po nim, po ostatnich szczerych rozmowach, że ona go nie kręci seksualnie. Natomiast jest to wyczuwalne coś, ta chęć, hm... przeżycia czegoś gdzieś... Bez konsekwencji. W przekonaniu, że potem można wszystko zapomnieć, wybaczyć i wrócić do starego życia, jakby nic się nie stało... W końcu to tylko fizyka...

Podobnie jak Wy, uważam (o ironio, nauczył mnie tego właśnie TŻ), że trwały związek powinien się opierać na zaufaniu, zwłaszcza jeśli przez tyle lat budowało się wspólnie stabilizację i bezpieczeństwo emocjonalne. Wyżej wspomniana rozmowa na temat zdrady dała mi ostateczną odpowiedź, jak mogę liczyć na ten związek - wcale.

felixindahouz, pytanie do Ciebie. W jaki sposób oceniłeś, że kontroluję męża? Po czym to jesteś w stanie zaobserwować, bo nie bardzo rozumiem? Czy fakt, że sama z siebie przez te wszystkie lata pcham go do ludzi, do życia i do rozwijania się, a nie tkwienia w miejscu przy grach, nie jest aby dokładnym przeciwieństwem Twoich oskarżeń? Czego może brakować facetowi, któremu żona nigdy nie odmawiała przyjemności i zabawy (bez przesady, nie zdrady), a raczej jeszcze pomagała znaleźć nowe źródła wszelkich życiowych uciech i wartości?
Jedyne, co widzę jasno i wyraźnie jako swój błąd, to to, że za bardzo się starałam. Zbyt wiele poświęciłam, zapominając o sobie samej, co doprowadziło mnie do uzależnienia od niego. Czułam, że skoro on jest słaby i mnie potrzebuje, to jestem mu potrzebna jak nikt inny. Tak, on też był i dla mnie wsparciem, ten związek był współpracą, a nie tylko braniem, czy dawaniem w jedną stronę. Jednakże widzę - byłam dla niego wszystkim na raz, żoną, sprzątaczką, kucharką, przyjaciółką, matką, kochanką, itd..., nie zostawiając już nic, o co miałby się starać, o chciałby dalej walczyć... Tak, możliwe, że to ja w tym swoim oddaniu doprowadziłam go do znudzenia i poczucia silnej potrzeby przeżycia czegoś niebezpiecznego, nowego, przygody. Tylko, że ta przygoda musi wiele kosztować...

Tak jeszcze tylko się zastanawiam. O czym myśli osoba zdradzająca przed zdradą, w trakcie, a szczególnie po?
Po tych trzech postach wnioskuję, że jesteś bardzo mądrą i wartościową kobietą. Musiałam to napisać

w moim mniemaniu istnieje tylko jeden rodzaj zdrady, który spowodowany jest zanikaniem uczucia do osoby z którą się jest.
Kiedy ja zdradziłam, zrobiłam to i już wiedziałam, zarówno przed zdradą jak i już po, że nie będę i nawet nie chcę już być z osobą, z którą byłam. Nie potrafiłabym żyć w kłamstwie zdrady, ale też zwyczajnie uważam, że jeśli się zdradza, to w związku coś nie gra i z reguły prędzej czy później związek umrze.
__________________

->
76,6....30.07->72,7......65,5kg.. .60
Dociakowa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-09, 10:59   #35
9bfc43f248fa3dd370e3b645ec22fc32ebbe1d0f
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2011-11
Wiadomości: 2 893
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Cytat:
Napisane przez Mojsza Pokaż wiadomość
Tak jeszcze tylko się zastanawiam. O czym myśli osoba zdradzająca przed zdradą, w trakcie, a szczególnie po?
za bardzo chcesz uogólnić. przypadków jest tyle, ilu ludzi zdradzających (czy to fizycznie czy psychicznie). niepotrzebnie szukasz winy w sobie, bo przecież nic złego nie zrobiłaś. szukałaś mu zajęcia? "wyganiałaś" do ludzi? co to za osoba, która nie zdradza "bo nie ma z kim"? co to za wierność? może Twój mąż się w związku wypalił, może zobaczył, ze coś traci i dlatego przesunął sobie tę granicę (od "nic nie usprawiedliwia zdrady, nawet alkohol" do "każdemu może zdarzyć się chwila słabości")? a może zawsze gdzieś tam z tyłu głowy tak uważał, tylko mówił Ci to, co chciałabyś usłyszeć? tego możesz dowiedzieć się tylko od niego.
9bfc43f248fa3dd370e3b645ec22fc32ebbe1d0f jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-09, 11:15   #36
7623cb0b746b4d40e529fc123bf669aade741778_65822f07d8014
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2004-12
Wiadomości: 16 089
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Myślę że nie ma jednej odpowiedzi na twoje ostatnie pytanie
Jeden nic nie myśli inny myśli że było fajnie i chce więcej inny zaluje a inny martwi się zeby się nie wydało ale kończyć tego nie chce
To ten dreszcz emocji czegos nowego go pcha ty jestes juz taka dobrze znana,nudna ,nie ma o czym z toba gadac itp
Nie szukaj winy w sobie to jego wybór nic nie mogłaś zrobić aby to się nie stało
Moim zdaniem jego ostatnie gadki pokazują ze już podjął decyzję a jeszcze bezczelnie próbuje wybadać teren i cie niejako przygotowuje ze przecież to normalne życie toczy się dalej
Ja bym to pożegnała a co do tego czy Marta go pociąga to mogłabyś się zdziwić nie sama uroda pociąga ludzi
7623cb0b746b4d40e529fc123bf669aade741778_65822f07d8014 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-09, 11:21   #37
awia
Zakorzenienie
 
Avatar awia
 
Zarejestrowany: 2003-11
Lokalizacja: Śląsk
Wiadomości: 5 577
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Cytat:
Napisane przez Mojsza Pokaż wiadomość
Co jest takiego złego w grach komputerowych? Przez pierwszy rok myślałam faktycznie, że to uzależnienie i wręcz choroba (a media potęgowały taką opinię, raczej dość słusznie), żeby nie móc się nawet zająć wspólnymi domowymi obowiązkami, zainteresować domem... Chyba żadnemu facetowi nie zależy na tym, aby zrobić ze swojej partnerki kurę domową, która WSZYSTKO robi sama, prawda?

Tak więc sam mi przyznał już na początku związku, podczas naszej pierwszej szczerej rozmowy, kiedy zapytałam, czy mogę mu jakoś pomóc, że nie może się oderwać. Przekonywał mnie, że co innego miałby robić w tym czasie, leżeć na kanapie i gapić się w sufit?... Potrzebował pomocy, oderwania i ja mu tę pomoc dawałam jak tylko mogłam - organizując wszelkiego rodzaju wyjścia i wyjazdy, byle pomóc mu się wyrwać, rozkręcić... sama też zaczęłam jeszcze bardziej o siebie dbać, treningi, basen, znalazłam bardzo pasjonujące hobby, w które chętnie wszedł razem ze mną korzystając ze wspólnych wyjazdów i poznawania ludzi, rozwijania wiedzy w tematycznym zakresie, i wiele takich. Zmotywowało go to, powoli zaczął się ruszać z miejsca i stawiać pierwsze kroki do wyjścia z domu, do życia w realu. Udało się... aż za bardzo, bo teraz zmienił się nie do poznania. Od skrajności w skrajność.
Ja jeszcze też na ten temat, bo bardzo dobrze rozumiem autorkę. Tez sobie tlumaczylam, ze ja czytam ksiazki a on gra dla relaksu i że to jest ok, mimo że czulam sie zle ze wybiera wielokrotnie komputer zamiast mnie, zamiast spędzanie czasu ze mna i to bolało. Bolało, jak rozlał herbate na swoj komputer i darł sie na mnie jakby ktos umierał ze nie przybiegłam mu pomóc. Bolało, ze kiedy próbowałam z nim porozmawiac to sciagał zawsze jedna sluchawke z uszu i dostawał prawie zeza bo przeciez gra online i nie moze zatrzymac. Kiedy potrzebowałam pomocy bo mi coś leciało z ręki tez nie mogłam na niego liczyc, bo nie moze zatrzymac gry przeciez.
W domu robi tylko to co mu sie powie, pokaze palcem i ani troche wiecej, bo nie pamieta, nie zauwaza, nie wie.
Dziwne ze pograc nie zapomina nigdy.
I wstyd gdy siedzimy ze znajomymi, gadamy, a on wyciaga telefon i gra, albo chce wracac dzien wczesniej z wyjazdu bo sie nudzi i nic sobie nie pogra przez weekend.

I już pominę zupełnie tłumaczenia ze to jego sposób na relaks i odpręzenie, a jednoczesnie od komputera lecą tylko steki wyzwisk bo go zabili, bo przegrał, bo lagi.

Takze sorry, ale duzo jest złego w graniu. I mówi to osoba która sama lubi pograc i do tego pracuje w branży.
__________________
nie bo tu nie ma nieba
jest prześwit między wieżowcami
a serce to nie serce to tylko kawał mięsa
a życie jakie życie poprzerywana linia na dłoniach
a bóg nie ma boga są tylko krzyże przy drogach


Własną głupotę ludzie zwykli nazywać doświadczniem
awia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2018-02-09, 12:02   #38
201805170918
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2016-07
Wiadomości: 564
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Jesteś bardzo rozsądną i mądrą kobietą, autorko.

Dodam jeszcze, że Twój ostatni post może wskazywać na inną dość znaną kombinację, że owa Marta jest przykrywką dla jeszcze innej, może ze szkolenia, i koleżanka z pracy go kryje... Tak czy siak, wyciągnęłaś prawidłowe wnioski. Trzymaj się!
201805170918 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-09, 12:09   #39
18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-08
Wiadomości: 22 549
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Cytat:
Napisane przez Mojsza Pokaż wiadomość
Co jest takiego złego w grach komputerowych? Przez pierwszy rok myślałam faktycznie, że to uzależnienie i wręcz choroba (a media potęgowały taką opinię, raczej dość słusznie), żeby nie móc się nawet zająć wspólnymi domowymi obowiązkami, zainteresować domem... Chyba żadnemu facetowi nie zależy na tym, aby zrobić ze swojej partnerki kurę domową, która WSZYSTKO robi sama, prawda?

Tak więc sam mi przyznał już na początku związku, podczas naszej pierwszej szczerej rozmowy, kiedy zapytałam, czy mogę mu jakoś pomóc, że nie może się oderwać. Przekonywał mnie, że co innego miałby robić w tym czasie, leżeć na kanapie i gapić się w sufit?... Potrzebował pomocy, oderwania i ja mu tę pomoc dawałam jak tylko mogłam - organizując wszelkiego rodzaju wyjścia i wyjazdy, byle pomóc mu się wyrwać, rozkręcić... sama też zaczęłam jeszcze bardziej o siebie dbać, treningi, basen, znalazłam bardzo pasjonujące hobby, w które chętnie wszedł razem ze mną korzystając ze wspólnych wyjazdów i poznawania ludzi, rozwijania wiedzy w tematycznym zakresie, i wiele takich. Zmotywowało go to, powoli zaczął się ruszać z miejsca i stawiać pierwsze kroki do wyjścia z domu, do życia w realu. Udało się... aż za bardzo, bo teraz zmienił się nie do poznania. Od skrajności w skrajność.
No co jest złego w grach komputerowych? I dlaczego twój sposób spędzania wolnego czasu miałby być jakiś bardziej oświecony i wartościowy niż gry?
Cytat:
Przez te wszystkie lata bardzo się wspieraliśmy i nauczyliśmy się sobie ufać.
Kiedyś mieliśmy rozmowę na temat zdrady po alkoholu. Czy ktoś z Was wierzy w to, że pijany człowiek traci nad sobą kontrolę i wszystko może się zdarzyć? Ja w to wierzyłam, w to, że mamy słabości. On mnie jednak przekonał, że... jeżeli kogoś kochasz tak bardzo mocno, że zależy ci na jego uczuciach, na zaufaniu, szacunku, to nie dopuścisz się do takiego stanu upojenia alkoholem, żeby stracić kontrolę... Nie upijesz się tak bardzo, żeby pozwolić sobie na zdradę. Bo zbyt mocno ci zależy na ukochanym. Jeżeli z własnego wyboru stracisz nad sobą kontrolę i zdradzisz, to znaczy, że nie mogę liczyć na twoją miłość.
Ja nie wierzę, a wiem, że ludzie po alkoholu tracą panowanie nad sobą, często w zupełnie nieprzewidywalny sposób. Twój facet widocznie pod wpływem doświadczenia życiowego też dostrzegł ten oczywisty fakt i porzucił dawne górnolotne ideały niemające wiele wspólnego z rzeczywistością.
Cytat:
Najwyraźniej po kilku latach zapomniał o swoich słowach, bo kilka dni temu, podczas rozmowy, która było pół żartem, pół serio, zadał pytanie, czy wybaczyłabym zdradę po alkoholu... Jak stałam, tak mnie w miejscu wryło... Myślę sobie, żartuje, więc tak czy inaczej odpowiadam, czego mnie nauczył. Nie, nie potrafiłabym wybaczyć i zaufać ponownie, bo ufać w co?

Wczoraj wieczorem poruszyłam ten temat już na poważnie, pytając, co miał na myśli w ogóle zadając mi takie pytanie. Tym razem już poważnie powiedział, że nie tylko z powodu alkoholu, ale i innych okoliczności ludzie zdradzają, a potem sobie wybaczają, bo takie są statystyki... Bajka, zostałam numerem w statystykach

Argumentował to tym, że nie planuje mnie zdradzić, zapewniał, że nie ma takich zamiarów, że kocha, ale też żaden człowiek nie może mi zagwarantować, że będzie się potrafił oprzeć, jeżeli kiedykolwiek w przyszłości stanie w takiej sytuacji...
Jak wyżej. Ameryki nie odkrył. Ludzie naprawdę tak robią i nie wiem co cię boli w tym, że facet przyjmuje do wiadomości taką oczywistość.
Cytat:
Także ten, w moim związku już jest posprzątane. Teraz już nie widzę, co miałabym tutaj jeszcze ratować. Nawet, jeśli obecnie to nie ta konkretna Marta jest problemem, to jego podejście do trwałego związku już mocno nie idzie w parze z założeniami, na jakich budowaliśmy nasze wspólne życie i miłość z zaufaniem. Bo chyba nie taka jest idea związku (trwałego, małżeństwa), żeby świadomie czekać na ten dzień słabości, zdrady?
Co jest nie tak z jego podejściem do stałego związku, skoro jasno ci powiedział, że nie planuje zdrady? To co jeszcze ma robić? Udawać przed tobą, że mu się wydaje, że inni ludzie wcale a wcale nie zdradzają?
Cytat:
Podobnie jak Wy, uważam (o ironio, nauczył mnie tego właśnie TŻ), że trwały związek powinien się opierać na zaufaniu, zwłaszcza jeśli przez tyle lat budowało się wspólnie stabilizację i bezpieczeństwo emocjonalne. Wyżej wspomniana rozmowa na temat zdrady dała mi ostateczną odpowiedź, jak mogę liczyć na ten związek - wcale.
Niby zaufanie jest dla ciebie takie ważne, ale jak się podzielił z tobą przemyśleniami, to jesteś oburzona i dopisujesz sobie we własnej wyobraźni jego dalsze plany. Mi to wygląda na kompletny brak zaufania i brak umiejętności rozmawiania o niewygodnych sprawach.
Cytat:
Jedyne, co widzę jasno i wyraźnie jako swój błąd, to to, że za bardzo się starałam. Zbyt wiele poświęciłam, zapominając o sobie samej, co doprowadziło mnie do uzależnienia od niego. Czułam, że skoro on jest słaby i mnie potrzebuje, to jestem mu potrzebna jak nikt inny. Tak, on też był i dla mnie wsparciem, ten związek był współpracą, a nie tylko braniem, czy dawaniem w jedną stronę. Jednakże widzę - byłam dla niego wszystkim na raz, żoną, sprzątaczką, kucharką, przyjaciółką, matką, kochanką, itd..., nie zostawiając już nic, o co miałby się starać, o chciałby dalej walczyć... Tak, możliwe, że to ja w tym swoim oddaniu doprowadziłam go do znudzenia i poczucia silnej potrzeby przeżycia czegoś niebezpiecznego, nowego, przygody. Tylko, że ta przygoda musi wiele kosztować...
A na ile on w ogóle chciał, żebyś ty się tak starała? I czy przypadkiem to nie było staranie tylko w twoim mniemaniu? Najczęściej to widać na przykładzie obowiązków domowych, gdzie jedna strona w pocie czoła ogarnia pranie, sprzątanie i gotowanie, a druga strona do niczego tego nie potrzebuje i świetnie by sobie poradziła sama we własnym zakresie, ale nawet nie ma ku temu okazji.
Cytat:
Napisane przez awia Pokaż wiadomość
Ja jeszcze też na ten temat, bo bardzo dobrze rozumiem autorkę. Tez sobie tlumaczylam, ze ja czytam ksiazki a on gra dla relaksu i że to jest ok, mimo że czulam sie zle ze wybiera wielokrotnie komputer zamiast mnie, zamiast spędzanie czasu ze mna i to bolało. Bolało, jak rozlał herbate na swoj komputer i darł sie na mnie jakby ktos umierał ze nie przybiegłam mu pomóc. Bolało, ze kiedy próbowałam z nim porozmawiac to sciagał zawsze jedna sluchawke z uszu i dostawał prawie zeza bo przeciez gra online i nie moze zatrzymac. Kiedy potrzebowałam pomocy bo mi coś leciało z ręki tez nie mogłam na niego liczyc, bo nie moze zatrzymac gry przeciez.
W domu robi tylko to co mu sie powie, pokaze palcem i ani troche wiecej, bo nie pamieta, nie zauwaza, nie wie.
Dziwne ze pograc nie zapomina nigdy.
I wstyd gdy siedzimy ze znajomymi, gadamy, a on wyciaga telefon i gra, albo chce wracac dzien wczesniej z wyjazdu bo sie nudzi i nic sobie nie pogra przez weekend.

I już pominę zupełnie tłumaczenia ze to jego sposób na relaks i odpręzenie, a jednoczesnie od komputera lecą tylko steki wyzwisk bo go zabili, bo przegrał, bo lagi.

Takze sorry, ale duzo jest złego w graniu. I mówi to osoba która sama lubi pograc i do tego pracuje w branży.
To o czym piszesz, to nie jest "wina" gier komputerowych, tylko podejścia konkretnego człowieka do tychże. Wstaw sobie w to miejsce np. uwielbienie do wychodzenia z kumplami na piwo i będziesz miała to samo.
18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-09, 12:31   #40
Karena 73
Kobieta z klasą
 
Avatar Karena 73
 
Zarejestrowany: 2008-03
Lokalizacja: śląsk
Wiadomości: 3 058
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Cytat:
Napisane przez Mojsza Pokaż wiadomość

jeżeli kogoś kochasz tak bardzo mocno, że zależy ci na jego uczuciach, na zaufaniu, szacunku, to nie dopuścisz się do takiego stanu upojenia alkoholem, żeby stracić kontrolę... Nie upijesz się tak bardzo, żeby pozwolić sobie na zdradę. Bo zbyt mocno ci zależy na ukochanym.

Jeżeli z własnego wyboru stracisz nad sobą kontrolę i zdradzisz, to znaczy, że nie mogę liczyć na twoją miłość.
Przecież to prawda.
Taka myśl mi się nasunęła, że on nie zmienił poglądu na zdradę, tylko już nie kocha i już mu tak bardzo nie zależy? To tylko gdybanie, ale mam takie samo zdanie co do zdrady po alkoholu. Jeśli kochasz to nawet morze alkoholu nie doprowadzi do zdrady. Jeśli nie kochasz - alkohol likwiduje resztę hamulców.
Autorko przykro się czyta, naprawdę współczuję.
__________________
Miłość to gra we dwoje, w której oboje muszą wygrywać.
Karena 73 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-09, 12:48   #41
Mojsza
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2018-02
Wiadomości: 12
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Dziękuję Wam za ciepłe słowa!

Awia, z tym opisem sytuacji przy komputerze, zupełnie jakbyś dopełniła opis naszego domu... Dokładnie tak było. Było także zwalanie na mnie winy w sytuacjach kompletnie banalnych, drobnych, nie mających znaczenia, na przykład kiedy zostawiłam szklankę w nie najlepszym miejscu, a on akurat niechcący ją strącił, mimo, że spokojnie mógł ją zauważyć i przestawić, a i sytuacja nie była skrajnie wymagająca szukania winnego... Jeden przykład z tysięcy. Nie piszę tego, aby się skarżyć i użalać, ale aby pokazać, że być może stąd poraz kolejny bierze się moje już wyrobione uczucie poczucia winy i osłabienie pewności siebie. Czy mogę mieć rację?

Lisabeth
Cytat:
Niby zaufanie jest dla ciebie takie ważne, ale jak się podzielił z tobą przemyśleniami, to jesteś oburzona i dopisujesz sobie we własnej wyobraźni jego dalsze plany. Mi to wygląda na kompletny brak zaufania i brak umiejętności rozmawiania o niewygodnych sprawach.
Tak, w ten sposób też na to patrzyłam, także tym sobie to tłumaczyłam, że dopowiadam niepotrzebne, że stwarzam. I tak, jest zdecydowanie brak umiejętności rozmawiania. Najczęściej, kiedy chcę coś wyjaśnić, zapytać, zrozumieć, uwolnić się od nieporozumień, czy wątpliwości, po kilku zdaniach jest atak na mnie, który szybko prowadzi do kłótni. Nie zawsze tak było.

A podzielił się ze mną przemyśleniami dopiero na moją prośbę o wyjaśnienia, dlaczego o to pyta. Zakładałam naiwnie, że to żart i takie tam filozoficzne pytanko, ot może będzie kolejna i mało istotna filozoficzna dyskusja z branży psychologii człowieka i tyle... Tylko skąd w nim nagle takie zastanawianie, skoro sam wie, że nie zdradzamy? Wie, jakie mamy stanowisko w takich sprawach... Intuicja kazała mi podejrzewać, że jego intencje nie są zupełnie bezinteresowne.

Jak to się skończyło? Oczywiście oburzeniem, że mu nie ufam, bo przecież kocha, ale nie gwarantuje, że powstrzyma się od zdrady... Szybkie zakończenie tematu. Jak w takiej sytuacji ufać swojej połówce? Wiesz, ja zrezygnowałam dawno temu z nadmiernego spożywania % m.in. dla niego. Nie chciałabym dopuścić do zranienia ukochanego zdradą. Wiem, gdzie jest moja granica i nie muszę o nią pytać drugiej połówki. Ani o konsekwencje jej przekroczenia, bo mnie, z miłości do niego, bolałoby jeszcze bardziej, że zadałam ból. Ból komuś, kogo powinnam przed tym bólem dosłownie chronić. Czyż to nie tak działa w związku kochających się ludzi?

Dodatkowo, z racji wykonywanego zawodu miałam okazję zdradzić go całe mnóstwo razy w różnych miastach. Wszelkie takie okazje były ucinane już na wstępie (i on o tym wie, dbałam, aby nie miał powodów do obaw i wątpliwości, zawsze rozmawiając i upewniając się, że nie ma powodów do niepotrzebnych domysłów), pomimo, że wielokrotnie byli to mężczyźni, dla których warto by zgrzeszyć i niejedna by się nie oparła. Kocham - nie zdradzam. Da się. Sprawdzone.

Edytowane przez Mojsza
Czas edycji: 2018-02-09 o 12:52
Mojsza jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2018-02-09, 13:19   #42
18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-08
Wiadomości: 22 549
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Cytat:
Napisane przez Mojsza Pokaż wiadomość
Tak, w ten sposób też na to patrzyłam, także tym sobie to tłumaczyłam, że dopowiadam niepotrzebne, że stwarzam. I tak, jest zdecydowanie brak umiejętności rozmawiania. Najczęściej, kiedy chcę coś wyjaśnić, zapytać, zrozumieć, uwolnić się od nieporozumień, czy wątpliwości, po kilku zdaniach jest atak na mnie, który szybko prowadzi do kłótni. Nie zawsze tak było.
To, czy jego atak jest uzasadniony zależy od sposobu, w jaki ty próbujesz wyjaśniać te nieporozumienia.

Cytat:
A podzielił się ze mną przemyśleniami dopiero na moją prośbę o wyjaśnienia, dlaczego o to pyta. Zakładałam naiwnie, że to żart i takie tam filozoficzne pytanko, ot może będzie kolejna i mało istotna filozoficzna dyskusja z branży psychologii człowieka i tyle... Tylko skąd w nim nagle takie zastanawianie, skoro sam wie, że nie zdradzamy? Wie, jakie mamy stanowisko w takich sprawach... Intuicja kazała mi podejrzewać, że jego intencje nie są zupełnie bezinteresowne.

Jak to się skończyło? Oczywiście oburzeniem, że mu nie ufam, bo przecież kocha, ale nie gwarantuje, że powstrzyma się od zdrady... Szybkie zakończenie tematu. Jak w takiej sytuacji ufać swojej połówce? Wiesz, ja zrezygnowałam dawno temu z nadmiernego spożywania % m.in. dla niego. Nie chciałabym dopuścić do zranienia ukochanego zdradą. Wiem, gdzie jest moja granica i nie muszę o nią pytać drugiej połówki. Ani o konsekwencje jej przekroczenia, bo mnie, z miłości do niego, bolałoby jeszcze bardziej, że zadałam ból. Ból komuś, kogo powinnam przed tym bólem dosłownie chronić. Czyż to nie tak działa w związku kochających się ludzi?
Ja też bym się wkurzyła, gdyby partner, z którym ustaliłam sobie jasne komunikowanie się i zaufanie, zakładał jakieś moje nieczyste intencje i tłumaczył to "intuicją". Albo są bardzo konkretne przesłanki i można o nich konkretnie porozmawiać, albo nikt nie wie o co chodzi i rodzą się kłótnie.
I pytanie zasadnicze: czy dla niego nadal zdrada znaczy to samo, co dla ciebie i czy rzeczywiście te same zachowania sprawiają wam ból? To, że sobie x lat temu o tym porozmawialiście nie oznacza, że nie wolno któremuś z was zmienić zdania.
Cytat:
Dodatkowo, z racji wykonywanego zawodu miałam okazję zdradzić go całe mnóstwo razy w różnych miastach. Wszelkie takie okazje były ucinane już na wstępie (i on o tym wie, dbałam, aby nie miał powodów do obaw i wątpliwości, zawsze rozmawiając i upewniając się, że nie ma powodów do niepotrzebnych domysłów), pomimo, że wielokrotnie byli to mężczyźni, dla których warto by zgrzeszyć i niejedna by się nie oparła. Kocham - nie zdradzam. Da się. Sprawdzone.
Ale co to ma w ogóle do rzeczy? Twój facet nie jest tobą i ma inne reakcje i ograniczenia. Szczerze ci o swoich powiedział, gdy zdał sobie z nich sprawę. Fajnie jest zakładać sobie, że jest się niezłomnym w swoich postanowieniach i idealnie panuje nad własną fizjologią i każdą najmniejsza nawet decyzją, ale niestety rzeczywistość nie zawsze jest taka kolorowa.
A okazję do zdrad macie oboje cały czas, żadnego specjalnego zawodu do tego nie potrzeba.
18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-09, 13:23   #43
K1987
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2012-03
Wiadomości: 804
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Autorko, co w związku z tym wszystkim zamierzasz dalej?
K1987 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-09, 13:30   #44
Rainbow90
Raczkowanie
 
Avatar Rainbow90
 
Zarejestrowany: 2012-12
Lokalizacja: Toruń
Wiadomości: 166
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

[1=18d73f41c1c01aef8fdf04b 5e3282c14752c25f5_62181c6 d1d29a;81240276]

Ale co to ma w ogóle do rzeczy? Twój facet nie jest tobą i ma inne reakcje i ograniczenia. Szczerze ci o swoich powiedział, gdy zdał sobie z nich sprawę. Fajnie jest zakładać sobie, że jest się niezłomnym w swoich postanowieniach i idealnie panuje nad własną fizjologią i każdą najmniejsza nawet decyzją, ale niestety rzeczywistość nie zawsze jest taka kolorowa.
A okazję do zdrad macie oboje cały czas, żadnego specjalnego zawodu do tego nie potrzeba.[/QUOTE]

Czyli jeśli mąż po ślubie nagle zda sobie sprawę ze swoich ułomności dotyczących możliwej zdrady to żona ma to spokojnie przyjąć do wiadomości jako ot zwykłe "tylko krowa nie zmienia poglądów" i potem każdego dnia zastanawiać się czy aby na pewno mnie misio nie zdradzi bo ostatnio osłabła mu silna wola i nie wie co przyniesie nowy dzień?
Rainbow90 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-09, 13:42   #45
18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-08
Wiadomości: 22 549
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Cytat:
Napisane przez Rainbow90 Pokaż wiadomość
Czyli jeśli mąż po ślubie nagle zda sobie sprawę ze swoich ułomności dotyczących możliwej zdrady to żona ma to spokojnie przyjąć do wiadomości jako ot zwykłe "tylko krowa nie zmienia poglądów" i potem każdego dnia zastanawiać się czy aby na pewno mnie misio nie zdradzi bo ostatnio osłabła mu silna wola i nie wie co przyniesie nowy dzień?
Jakie ma w tym przykładzie znacznie, że to mąż po ślubie?
Każdy w dowolnym momencie swojego życia może sobie zdać sprawę z czegoś takiego i uczciwość wymaga wówczas poinformowania o tym partnera, by ten(ta) mogła świadomie zdecydować co chce w związku z tym zrobić.
18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-09, 14:28   #46
kennedy
Zakorzenienie
 
Avatar kennedy
 
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 18 401
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

[1=18d73f41c1c01aef8fdf04b 5e3282c14752c25f5_62181c6 d1d29a;81240856]Jakie ma w tym przykładzie znacznie, że to mąż po ślubie?
Każdy w dowolnym momencie swojego życia może sobie zdać sprawę z czegoś takiego i uczciwość wymaga wówczas poinformowania o tym partnera, by ten(ta) mogła świadomie zdecydować co chce w związku z tym zrobić.[/QUOTE]
Samo sedno.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
Kiedy kobiety kogoś poznają to myślą, że to fajny facet. Jest już wstępnie zaakceptowany jako partner, a później może to tylko zepsuć lub nie. Kiedy mężczyźni kogoś poznają to myślą: „Ma niezłe nogi”.
kennedy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-09, 14:32   #47
Fortuna1
Zakorzenienie
 
Avatar Fortuna1
 
Zarejestrowany: 2012-05
Wiadomości: 5 715
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Bardzo współczuję sytuacji

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
Senza l'amore sarei solo un ciarlatano,
Come una barca che non esce mai dal porto.
Fortuna1 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-09, 15:04   #48
Hanako
lubi eks swojego męża
 
Avatar Hanako
 
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 1 791
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Cytat:
Napisane przez Mojsza Pokaż wiadomość
Co jest takiego złego w grach komputerowych? Przez pierwszy rok myślałam faktycznie, że to uzależnienie i wręcz choroba (a media potęgowały taką opinię, raczej dość słusznie), żeby nie móc się nawet zająć wspólnymi domowymi obowiązkami, zainteresować domem... Chyba żadnemu facetowi nie zależy na tym, aby zrobić ze swojej partnerki kurę domową, która WSZYSTKO robi sama, prawda?

Tak więc sam mi przyznał już na początku związku, podczas naszej pierwszej szczerej rozmowy, kiedy zapytałam, czy mogę mu jakoś pomóc, że nie może się oderwać. Przekonywał mnie, że co innego miałby robić w tym czasie, leżeć na kanapie i gapić się w sufit?... Potrzebował pomocy, oderwania i ja mu tę pomoc dawałam jak tylko mogłam - organizując wszelkiego rodzaju wyjścia i wyjazdy, byle pomóc mu się wyrwać, rozkręcić... sama też zaczęłam jeszcze bardziej o siebie dbać, treningi, basen, znalazłam bardzo pasjonujące hobby, w które chętnie wszedł razem ze mną korzystając ze wspólnych wyjazdów i poznawania ludzi, rozwijania wiedzy w tematycznym zakresie, i wiele takich. Zmotywowało go to, powoli zaczął się ruszać z miejsca i stawiać pierwsze kroki do wyjścia z domu, do życia w realu. Udało się... aż za bardzo, bo teraz zmienił się nie do poznania. Od skrajności w skrajność.

Przez te wszystkie lata bardzo się wspieraliśmy i nauczyliśmy się sobie ufać.
Kiedyś mieliśmy rozmowę na temat zdrady po alkoholu. Czy ktoś z Was wierzy w to, że pijany człowiek traci nad sobą kontrolę i wszystko może się zdarzyć? Ja w to wierzyłam, w to, że mamy słabości. On mnie jednak przekonał, że... jeżeli kogoś kochasz tak bardzo mocno, że zależy ci na jego uczuciach, na zaufaniu, szacunku, to nie dopuścisz się do takiego stanu upojenia alkoholem, żeby stracić kontrolę... Nie upijesz się tak bardzo, żeby pozwolić sobie na zdradę. Bo zbyt mocno ci zależy na ukochanym. Jeżeli z własnego wyboru stracisz nad sobą kontrolę i zdradzisz, to znaczy, że nie mogę liczyć na twoją miłość.

Najwyraźniej po kilku latach zapomniał o swoich słowach, bo kilka dni temu, podczas rozmowy, która było pół żartem, pół serio, zadał pytanie, czy wybaczyłabym zdradę po alkoholu... Jak stałam, tak mnie w miejscu wryło... Myślę sobie, żartuje, więc tak czy inaczej odpowiadam, czego mnie nauczył. Nie, nie potrafiłabym wybaczyć i zaufać ponownie, bo ufać w co?

Wczoraj wieczorem poruszyłam ten temat już na poważnie, pytając, co miał na myśli w ogóle zadając mi takie pytanie. Tym razem już poważnie powiedział, że nie tylko z powodu alkoholu, ale i innych okoliczności ludzie zdradzają, a potem sobie wybaczają, bo takie są statystyki... Bajka, zostałam numerem w statystykach

Argumentował to tym, że nie planuje mnie zdradzić, zapewniał, że nie ma takich zamiarów, że kocha, ale też żaden człowiek nie może mi zagwarantować, że będzie się potrafił oprzeć, jeżeli kiedykolwiek w przyszłości stanie w takiej sytuacji...

Także ten, w moim związku już jest posprzątane. Teraz już nie widzę, co miałabym tutaj jeszcze ratować. Nawet, jeśli obecnie to nie ta konkretna Marta jest problemem, to jego podejście do trwałego związku już mocno nie idzie w parze z założeniami, na jakich budowaliśmy nasze wspólne życie i miłość z zaufaniem. Bo chyba nie taka jest idea związku (trwałego, małżeństwa), żeby świadomie czekać na ten dzień słabości, zdrady?

Do wczoraj mi zależało, żeby to jeszcze ratować, bo ufałam. To, że zamykał okna rozmowy mogło być (jak wcześniej mówiłam) tylko przypadkiem i nieporozumieniem, moim błędem interpretacji sytuacji i zwykłym zbiorem przypadku. Cały czas zapewnia mnie, że rozmawiają tylko o sprawach typu praca, książki, kino, zero rozmów o prywatnych sprawach... Ok, jestem skłonna uwierzyć, ja też lubię z ludźmi porozmawiać o takich pierdołach, no norma, także sam na sam Jestem skłonna uwierzyć, że on faktycznie nie czuje do niej pociągu seksualnego, bo i urodziwa nie jest, i widzę po nim, po ostatnich szczerych rozmowach, że ona go nie kręci seksualnie. Natomiast jest to wyczuwalne coś, ta chęć, hm... przeżycia czegoś gdzieś... Bez konsekwencji. W przekonaniu, że potem można wszystko zapomnieć, wybaczyć i wrócić do starego życia, jakby nic się nie stało... W końcu to tylko fizyka...

Podobnie jak Wy, uważam (o ironio, nauczył mnie tego właśnie TŻ), że trwały związek powinien się opierać na zaufaniu, zwłaszcza jeśli przez tyle lat budowało się wspólnie stabilizację i bezpieczeństwo emocjonalne. Wyżej wspomniana rozmowa na temat zdrady dała mi ostateczną odpowiedź, jak mogę liczyć na ten związek - wcale.

felixindahouz, pytanie do Ciebie. W jaki sposób oceniłeś, że kontroluję męża? Po czym to jesteś w stanie zaobserwować, bo nie bardzo rozumiem? Czy fakt, że sama z siebie przez te wszystkie lata pcham go do ludzi, do życia i do rozwijania się, a nie tkwienia w miejscu przy grach, nie jest aby dokładnym przeciwieństwem Twoich oskarżeń? Czego może brakować facetowi, któremu żona nigdy nie odmawiała przyjemności i zabawy (bez przesady, nie zdrady), a raczej jeszcze pomagała znaleźć nowe źródła wszelkich życiowych uciech i wartości?
Jedyne, co widzę jasno i wyraźnie jako swój błąd, to to, że za bardzo się starałam. Zbyt wiele poświęciłam, zapominając o sobie samej, co doprowadziło mnie do uzależnienia od niego. Czułam, że skoro on jest słaby i mnie potrzebuje, to jestem mu potrzebna jak nikt inny. Tak, on też był i dla mnie wsparciem, ten związek był współpracą, a nie tylko braniem, czy dawaniem w jedną stronę. Jednakże widzę - byłam dla niego wszystkim na raz, żoną, sprzątaczką, kucharką, przyjaciółką, matką, kochanką, itd..., nie zostawiając już nic, o co miałby się starać, o chciałby dalej walczyć... Tak, możliwe, że to ja w tym swoim oddaniu doprowadziłam go do znudzenia i poczucia silnej potrzeby przeżycia czegoś niebezpiecznego, nowego, przygody. Tylko, że ta przygoda musi wiele kosztować...

Tak jeszcze tylko się zastanawiam. O czym myśli osoba zdradzająca przed zdradą, w trakcie, a szczególnie po?
Mądra z ciebie kobieta, rozsądna, umiejąca ocenić, gdzie kończy się wolność partnera a zaczyna twoja krzywda. Kiedy patrzę na wasz związek, to wydaje mi się, że zwyczajnie dałaś za dużo. Nie, żeby obarczało to ciebie jakąkolwiek winą, bo kochająca osoba powinna zobaczyć i docenić wysiłek i starania. Natomiast to, co ja tu widzę, to że przejęłaś nad nim pełną opiekę, ogarniałaś uzależnienia, introwertyzm, wszelkie problemy, za niego organizowałaś, wypychałaś, pomagałaś, wspierałaś, zawsze byłaś - no i jemu się zrobiło wygodnie, nawet trochę za bardzo.
Wygląda mi na to, że mąż poczuł się wystarczająco pewnie, żeby spróbować przesunąć granice. I tak naprawdę liczy na to, że on będzie mógł trochę pobalować, a w domu będzie czekała opiekunka, która za niego mierzy się z rzeczywistością. Nie jest niczym dziwnym, że poczuł rutynę, że zapragnął trochę wolności - w długich związkach to nic nadzwyczajnego, ale większość ludzi nie obnosi się z tym przed partnerem w obawie, że go straci. Natomiast on się boi coraz mniej i próbuje sobie kroczek po kroczku zbudować grunt pod swoje wyskoki, będąc pewnym, że ty zostaniesz na posterunku i będziesz jego ciepłą przystanią.
Dla mnie twój mąż zachowuje się właśnie w tym momencie jak rozpieszczone dziecko, które testuje kolejne granice zbyt miękkiego rodzica. I tylko kubeł zimnej wody na głowę może mu uświadomić, że nie będziesz ślepo przyjmowała zasad, które on sobie wymyśli.
__________________
chase the rain!
Hanako jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-09, 16:04   #49
Mojsza
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2018-02
Wiadomości: 12
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Jeszcze raz bardzo dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, a szczególnie te konstruktywne. To pomaga!

Co z tym dalej zrobić? Nie mam pojęcia. Jak wcześniej pisałam, jestem totalnie zdezorientowana i rozdarta całą tą sytuacją, a nie mam w tym doświadczenia. To wszystko wygląda jak jakaś filmowa abstrakcja. Tylko, że dzieje się w moim/ naszym życiu.
Nie można tak nagle z dnia na dzień przestać kochać, żeby dać sobie spokój. Stały związek, a zwłaszcza małżeństwo i przysięga też zobowiązują, choć bardziej trzyma mnie samo uzależnienie od wspólnej drogi przez życie z NIM... Pokładałam pełne zaufanie, a teraz czuję się oszukana. Czy to głupie?

Z jednej strony po wejściu do pustego domu, kiedy on jeszcze nie wrócił z pracy, albo właśnie gdzieś wyszedł, nawet na tamto spotkanie z Martą, czuję fantastyczny błogi, oblewający mnie spokój i chwilę na oddech. Przez chwilę jest tak dobrze, że nawet mogłabym sobie wyobrazić samotność - jestem tym wszystkim zmęczona, nie ma co się oszukiwać. Nie jestem z żelaza, a negatywne uczucia przez tak długi czas, niepewność, brak porozumienia, brak zaufania, zdrada nawet emocjonalna, opuszczenie, to wszystko sprawia ból i wykańcza stresem.

Zaraz jednak pojawia się przytłaczający ból - po tylu latach tak z zaskoczenia, to musi uderzyć. Zabrzmię tu może jak nastoletnia chorobliwa romantyczka, ale w takich chwilach, kiedy tak bardzo się kocha(ło?), serce dosłownie się rozdziera. Nawet, jeśli ma się te 30-40 lat, a oddawało całego siebie przez ponad 10...

Co teraz robię - zadaję sobie pytanie, czy ja chcę i mam siłę dalej się tym męczyć, kolejny miesiąc, rok, żywiąc się nadzieją, czy jednak dać mu skorzystać z tej upragnionej wolności... bez powrotu. Ani jedno, ani drugie nie kusi do skorzystania.
Może tylko blokuje mnie i paraliżuje strach przed nieznanym?

I tak to wszystko trwa, dzień po dniu, przynosząc na zmianę nowości, jak na fali, raz dowalając nowe ciosy i powalając mnie na łopatki, by po chwili dać nadzieję, że to wszystko to tylko pomyłka, że to się wcale nie dzieje teraz, że będzie dobrze, jak kiedyś.
Mojsza jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2018-02-09, 16:07   #50
visionAM
Zakorzenienie
 
Avatar visionAM
 
Zarejestrowany: 2009-05
Wiadomości: 32 059
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Cytat:
Napisane przez Mojsza Pokaż wiadomość
Jeszcze raz bardzo dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, a szczególnie te konstruktywne. To pomaga!

Co z tym dalej zrobić? Nie mam pojęcia. Jak wcześniej pisałam, jestem totalnie zdezorientowana i rozdarta całą tą sytuacją, a nie mam w tym doświadczenia. To wszystko wygląda jak jakaś filmowa abstrakcja. Tylko, że dzieje się w moim/ naszym życiu.
Nie można tak nagle z dnia na dzień przestać kochać, żeby dać sobie spokój. Stały związek, a zwłaszcza małżeństwo i przysięga też zobowiązują, choć bardziej trzyma mnie samo uzależnienie od wspólnej drogi przez życie z NIM... Pokładałam pełne zaufanie, a teraz czuję się oszukana. Czy to głupie?

Z jednej strony po wejściu do pustego domu, kiedy on jeszcze nie wrócił z pracy, albo właśnie gdzieś wyszedł, nawet na tamto spotkanie z Martą, czuję fantastyczny błogi, oblewający mnie spokój i chwilę na oddech. Przez chwilę jest tak dobrze, że nawet mogłabym sobie wyobrazić samotność - jestem tym wszystkim zmęczona, nie ma co się oszukiwać. Nie jestem z żelaza, a negatywne uczucia przez tak długi czas, niepewność, brak porozumienia, brak zaufania, zdrada nawet emocjonalna, opuszczenie, to wszystko sprawia ból i wykańcza stresem.

Zaraz jednak pojawia się przytłaczający ból - po tylu latach tak z zaskoczenia, to musi uderzyć. Zabrzmię tu może jak nastoletnia chorobliwa romantyczka, ale w takich chwilach, kiedy tak bardzo się kocha(ło?), serce dosłownie się rozdziera. Nawet, jeśli ma się te 30-40 lat, a oddawało całego siebie przez ponad 10...

Co teraz robię - zadaję sobie pytanie, czy ja chcę i mam siłę dalej się tym męczyć, kolejny miesiąc, rok, żywiąc się nadzieją, czy jednak dać mu skorzystać z tej upragnionej wolności... bez powrotu. Ani jedno, ani drugie nie kusi do skorzystania.
Może tylko blokuje mnie i paraliżuje strach przed nieznanym?

I tak to wszystko trwa, dzień po dniu, przynosząc na zmianę nowości, jak na fali, raz dowalając nowe ciosy i powalając mnie na łopatki, by po chwili dać nadzieję, że to wszystko to tylko pomyłka, że to się wcale nie dzieje teraz, że będzie dobrze, jak kiedyś.
A jak on wraca do domu to jak się zachowujecie? Wybacz, ale ten post brzmi trochę infantylnie.
visionAM jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-09, 16:50   #51
Mojsza
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2018-02
Wiadomości: 12
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Generalnie zawsze staramy się zachować dojrzale, jesteśmy dorośli. Nie dolewamy oliwy do ognia, witamy się całusem, czasem co prawda bardziej zimnym i suchym niż zwykle, ale bez focha, normalnie, jak gdyby nigdy nic... Można powiedzieć, że robimy mimo wszystko dobre wrażenie i pozory, pomimo, że oboje wiemy, jak poważne jest między nami napięcie, oraz że gdzieś brakuje dopowiedzenia, które wymaga rozmowy.
Potem standardowo zamienimy słówko o tym, jak minął dzień. Czyli nie ma wojny, nie ma emocji, staramy się za każdym razem dać sobie szansę na normalną rozmowę, a już na pewno nie witać się wybuchami zarzutów i pretensjami. Tak nam się dobrze wyrobił zdrowy odruch, że najcięższe tematy poruszamy w odpowiednim momencie, żeby zminimalizować ryzyko wojny, a jak najspokojniej przygotować się do tematu. Nie przy śniadaniu, nie przed snem, itd. Wygląda idealnie, prawda? To akurat bardzo sobie cenię i uważam za wielkie szczęście w związku.

Także czekam na odpowiedni moment. Dopiero jak zrobi sobie trening, zje, pogra, poczyta, popisze z Martą, itd, i będzie gotowy, mogę liczyć na chwilę, kilka minut na rozmowę, aby wyjaśnić wątpliwości i nieporozumienia. I tak np. on pyta o rzeczy typu, czy wybaczyłabym zdradę po %, a ja po krótkiej i treściwej odpowiedzi chciałabym wiedzieć, skąd pomysł na takie pytanie.
I w tym momencie już po kilku zdaniach zaczyna się atak na mnie, a rozmowa szybko się kończy, bo zwyczajnie nie mam ochoty na dalsze agresje.
Mojsza jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-09, 16:55   #52
18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-08
Wiadomości: 22 549
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Cytat:
Napisane przez Mojsza Pokaż wiadomość
Także czekam na odpowiedni moment. Dopiero jak zrobi sobie trening, zje, pogra, poczyta, popisze z Martą, itd, i będzie gotowy, mogę liczyć na chwilę, kilka minut na rozmowę, aby wyjaśnić wątpliwości i nieporozumienia. I tak np. on pyta o rzeczy typu, czy wybaczyłabym zdradę po %, a ja po krótkiej i treściwej odpowiedzi chciałabym wiedzieć, skąd pomysł na takie pytanie.
I w tym momencie już po kilku zdaniach zaczyna się atak na mnie, a rozmowa szybko się kończy, bo zwyczajnie nie mam ochoty na dalsze agresje.
Co ci odpowiedział na pytanie skąd pomysł na taką rozmowę i jak wyglądał ten atak?
18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-09, 17:11   #53
visionAM
Zakorzenienie
 
Avatar visionAM
 
Zarejestrowany: 2009-05
Wiadomości: 32 059
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Cytat:
Napisane przez Mojsza Pokaż wiadomość
Generalnie zawsze staramy się zachować dojrzale, jesteśmy dorośli. Nie dolewamy oliwy do ognia, witamy się całusem, czasem co prawda bardziej zimnym i suchym niż zwykle, ale bez focha, normalnie, jak gdyby nigdy nic... Można powiedzieć, że robimy mimo wszystko dobre wrażenie i pozory, pomimo, że oboje wiemy, jak poważne jest między nami napięcie, oraz że gdzieś brakuje dopowiedzenia, które wymaga rozmowy.
Potem standardowo zamienimy słówko o tym, jak minął dzień. Czyli nie ma wojny, nie ma emocji, staramy się za każdym razem dać sobie szansę na normalną rozmowę, a już na pewno nie witać się wybuchami zarzutów i pretensjami. Tak nam się dobrze wyrobił zdrowy odruch, że najcięższe tematy poruszamy w odpowiednim momencie, żeby zminimalizować ryzyko wojny, a jak najspokojniej przygotować się do tematu. Nie przy śniadaniu, nie przed snem, itd. Wygląda idealnie, prawda? To akurat bardzo sobie cenię i uważam za wielkie szczęście w związku.

Także czekam na odpowiedni moment. Dopiero jak zrobi sobie trening, zje, pogra, poczyta, popisze z Martą, itd, i będzie gotowy, mogę liczyć na chwilę, kilka minut na rozmowę, aby wyjaśnić wątpliwości i nieporozumienia. I tak np. on pyta o rzeczy typu, czy wybaczyłabym zdradę po %, a ja po krótkiej i treściwej odpowiedzi chciałabym wiedzieć, skąd pomysł na takie pytanie.
I w tym momencie już po kilku zdaniach zaczyna się atak na mnie, a rozmowa szybko się kończy, bo zwyczajnie nie mam ochoty na dalsze agresje.
Jak dla mnie to nie brzmi wcale idealnie tylko...patologicznie. Zamiast normalnie porozmawiać i coś ustalić to obydwoje udajecie, że nic się nie dzieje.
visionAM jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-09, 17:24   #54
dori7
Zadomowienie
 
Avatar dori7
 
Zarejestrowany: 2004-01
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 1 505
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Autorko, a ja się odlacze od głosów zachwytu nad Twoją mądrością. Próbowałaś za wszelką cenę zmienić swojego męża w radosnego ekstrawertyka - po co? Nie mogłaś go akceptować takim, jakim był? W czym tracenie czasu na piwie że znajomymi jest lepsze niż tracenie czasu przy grze? I jeszcze tłumaczenie, że był słaby i potrzebował pomocy. Czytaj: nie poradziłby sobie bez Ciebie w życiu, nieudolny bidulek =gwarancja, że nie odejdzie, bo i sam taki bezwolny, i żadna go nie zechce... Zamiast być żoną, byłaś mamusią. No to teraz Twój chłopiec ma fazę buntu i traktuje Cię jak wścibską matkę.

Nie pochwalam oczywiście jego "przyjaźni", ale moim zdaniem tu bardzo jasno widać, że wina jest po obu stronach. Ja bym się zastanowiła na spokojnie nad wszystkim, moim zdaniem jest jeszcze co ratować, tylko że trzeba uczciwie sobie powiedzieć, że motywacyjna koleżanka to tylko wierzchołek góry lodowej problemów.
__________________
Ludzi dzielimy na potrafiących cieszyć się życiem i takich, którzy je marnują - Phil Bosmans
dori7 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-09, 17:46   #55
cava
Zakorzenienie
 
Avatar cava
 
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 22 122
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Cytat:
Napisane przez visionAM Pokaż wiadomość
Jak dla mnie to nie brzmi wcale idealnie tylko...patologicznie. Zamiast normalnie porozmawiać i coś ustalić to obydwoje udajecie, że nic się nie dzieje.
No dla mnie też. To nie dojrzałość tylko tchórzliwe zamiatanie pod dywan.

Ja cię, czekać aż duduś skończy pogawędkę z domniemaną kochanką, zeby idealnie porozmawiać o maniu domniemanej kochanki...

Mózg mi zapleśniał od próby ogarnięcia skali fałszu i obłudy jaki tam się odgrywa.
__________________
Cava

Z salamandrą w dłoni szedłem przez powierzchnię komety.
Liz Williams
cava jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-09, 18:00   #56
stewardesa
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2011-01
Lokalizacja: ostatni bastion obiektywizmu
Wiadomości: 9 515
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Cytat:
Napisane przez Mojsza Pokaż wiadomość
Generalnie zawsze staramy się zachować dojrzale, jesteśmy dorośli. Nie dolewamy oliwy do ognia, witamy się całusem, czasem co prawda bardziej zimnym i suchym niż zwykle, ale bez focha, normalnie, jak gdyby nigdy nic... Można powiedzieć, że robimy mimo wszystko dobre wrażenie i pozory, pomimo, że oboje wiemy, jak poważne jest między nami napięcie, oraz że gdzieś brakuje dopowiedzenia, które wymaga rozmowy.
Potem standardowo zamienimy słówko o tym, jak minął dzień. Czyli nie ma wojny, nie ma emocji, staramy się za każdym razem dać sobie szansę na normalną rozmowę, a już na pewno nie witać się wybuchami zarzutów i pretensjami. Tak nam się dobrze wyrobił zdrowy odruch, że najcięższe tematy poruszamy w odpowiednim momencie, żeby zminimalizować ryzyko wojny, a jak najspokojniej przygotować się do tematu. Nie przy śniadaniu, nie przed snem, itd. Wygląda idealnie, prawda? To akurat bardzo sobie cenię i uważam za wielkie szczęście w związku.

Także czekam na odpowiedni moment. Dopiero jak zrobi sobie trening, zje, pogra, poczyta, popisze z Martą, itd, i będzie gotowy, mogę liczyć na chwilę, kilka minut na rozmowę, aby wyjaśnić wątpliwości i nieporozumienia. I tak np. on pyta o rzeczy typu, czy wybaczyłabym zdradę po %, a ja po krótkiej i treściwej odpowiedzi chciałabym wiedzieć, skąd pomysł na takie pytanie.
I w tym momencie już po kilku zdaniach zaczyna się atak na mnie, a rozmowa szybko się kończy, bo zwyczajnie nie mam ochoty na dalsze agresje.
Yyyy... Nie. Nie sądzę, że dla kogokolwiek tak wygląda dojrzałość. To żart, prawda?
stewardesa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-09, 18:18   #57
18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-08
Wiadomości: 22 549
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Ja też tutaj nie widzę tej wychwalanej dojrzałości i mądrości.
Nie rozumiem też zupełnie czemu miała służyć ta pseudo terapia zmieniająca gracza komputerowego w duszę towarzystwa.
18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-09, 18:20   #58
Hultaj
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 27 877
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Cytat:
Generalnie zawsze staramy się zachować dojrzale, jesteśmy dorośli. Nie dolewamy oliwy do ognia, witamy się całusem, czasem co prawda bardziej zimnym i suchym niż zwykle, ale bez focha, normalnie, jak gdyby nigdy nic... Można powiedzieć, że robimy mimo wszystko dobre wrażenie i pozory, pomimo, że oboje wiemy, jak poważne jest między nami napięcie, oraz że gdzieś brakuje dopowiedzenia, które wymaga rozmowy.
Potem standardowo zamienimy słówko o tym, jak minął dzień. Czyli nie ma wojny, nie ma emocji, staramy się za każdym razem dać sobie szansę na normalną rozmowę, a już na pewno nie witać się wybuchami zarzutów i pretensjami. Tak nam się dobrze wyrobił zdrowy odruch, że najcięższe tematy poruszamy w odpowiednim momencie, żeby zminimalizować ryzyko wojny, a jak najspokojniej przygotować się do tematu. Nie przy śniadaniu, nie przed snem, itd. Wygląda idealnie, prawda? To akurat bardzo sobie cenię i uważam za wielkie szczęście w związku.

Także czekam na odpowiedni moment. Dopiero jak zrobi sobie trening, zje, pogra, poczyta, popisze z Martą, itd, i będzie gotowy, mogę liczyć na chwilę, kilka minut na rozmowę, aby wyjaśnić wątpliwości i nieporozumienia. I tak np. on pyta o rzeczy typu, czy wybaczyłabym zdradę po %, a ja po krótkiej i treściwej odpowiedzi chciałabym wiedzieć, skąd pomysł na takie pytanie.
I w tym momencie już po kilku zdaniach zaczyna się atak na mnie, a rozmowa szybko się kończy, bo zwyczajnie nie mam ochoty na dalsze agresje.
nie idealnie ale do bólu mdło jak dla mnie
+ jak dla mnie okropne do tego stopnia wystudiowac pozy,
rozumiem wyciszyć się, panować nad nerwami i nie robić kłótni o plamę z jajecznicy czy skarpetki
ale żeby odczekiwać aż mąż popisze sobie z psiapsią i pogra by miał humorek i chwilkę można mu było wygarnąć psiapsię.


nieważne ze małżeństwo się trzęsie, grunt, że całus na powitanie jest, troche podziwiam że tobie się chce tego suchego zimnego udawanego całowania.

normalnie jak 2 manekiny / roboty z filmu. no ale.

Edytowane przez Hultaj
Czas edycji: 2018-02-09 o 18:22
Hultaj jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-09, 18:31   #59
shanta
Wtajemniczenie
 
Avatar shanta
 
Zarejestrowany: 2009-05
Wiadomości: 2 421
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Autorko, jeśli Wy w taki sposób ze sobą rozmawiacie to tego właściwego momentu nigdy nie doczekasz. Między Wami były niejasności i spięcia, na długą przed tą koleżanką. Teraz musisz sama pomyśleć do czego Wasz związek będzie zmierzać - wzajemnych uników czy rozmowy, która może (ale też nie musi) zakończyć wszystko między Wami.
__________________
A ship in port is safe, but that's not what ships are built for.
shanta jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-09, 19:28   #60
emilkaaa1
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2015-04
Wiadomości: 182
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Cytat:
Napisane przez awia Pokaż wiadomość
Ja jeszcze też na ten temat, bo bardzo dobrze rozumiem autorkę. Tez sobie tlumaczylam, ze ja czytam ksiazki a on gra dla relaksu i że to jest ok, mimo że czulam sie zle ze wybiera wielokrotnie komputer zamiast mnie, zamiast spędzanie czasu ze mna i to bolało. Bolało, jak rozlał herbate na swoj komputer i darł sie na mnie jakby ktos umierał ze nie przybiegłam mu pomóc. Bolało, ze kiedy próbowałam z nim porozmawiac to sciagał zawsze jedna sluchawke z uszu i dostawał prawie zeza bo przeciez gra online i nie moze zatrzymac. Kiedy potrzebowałam pomocy bo mi coś leciało z ręki tez nie mogłam na niego liczyc, bo nie moze zatrzymac gry przeciez.
W domu robi tylko to co mu sie powie, pokaze palcem i ani troche wiecej, bo nie pamieta, nie zauwaza, nie wie.
Dziwne ze pograc nie zapomina nigdy.
I wstyd gdy siedzimy ze znajomymi, gadamy, a on wyciaga telefon i gra, albo chce wracac dzien wczesniej z wyjazdu bo sie nudzi i nic sobie nie pogra przez weekend.

I już pominę zupełnie tłumaczenia ze to jego sposób na relaks i odpręzenie, a jednoczesnie od komputera lecą tylko steki wyzwisk bo go zabili, bo przegrał, bo lagi.

Takze sorry, ale duzo jest złego w graniu. I mówi to osoba która sama lubi pograc i do tego pracuje w branży.
To po co jestes z uzalezniona osoba? Bo to ewidentnie uzależnienie.

---------- Dopisano o 20:28 ---------- Poprzedni post napisano o 20:18 ----------

Cytat:
Napisane przez visionAM Pokaż wiadomość
Jak dla mnie to nie brzmi wcale idealnie tylko...patologicznie. Zamiast normalnie porozmawiać i coś ustalić to obydwoje udajecie, że nic się nie dzieje.
Zgadzam sie. Daleko bardzo od idealu, a moim zdaniem dajesz sie bardzo wykorzystywać., Wszystko jest tak jak on chce, nie przeszkadza Ci to? Chodzisz wokol niego na paluszkach jakby byl swiety, a przeciez to jemu sie należy bura a nie Tobie przykrosci. Uwazam, ze to co robisz jest bez sensu. Dajesz mu za duzo luzu, a on z tego korzysta. Przeczytaj sama co piszesz- "jak juz zje, pogra, POPISZE Z MARTA.." no kurde co to ma być?! Gdzie w tym wszystkim jestes TY?!
emilkaaa1 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 2 (0 użytkowników i 2 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2019-04-16 18:53:14


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 19:25.