4 letni związek, oświadczyny, wątpliwości... - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2013-09-02, 17:14   #1
yosanne
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2012-06
Wiadomości: 315

4 letni związek, oświadczyny, wątpliwości...


Witam wszystkie użytkowniczki. Jestem tu zupełnie nowa, nigdy nie zdarzyło mi się szukać pomocy, czy porady na forum, bo zawsze radziłam sobie sama... Jednak to, co się ostatnio dzieje sprawia, że w głowie mam kompletny mętlik, a z osobą, która zawsze mi pomagała w takich sytuacjach, moim partnerem, akurat o tym nie mogę porozmawiać... Otóż, jesteśmy ze sobą od czterech lat, a tydzień temu mój G. się oświadczył. Ja o tym mówiłam od dawna, może nawet trochę naciskałam na oświadczyny, bo latka lecą (ja mam 27 lat, on 33) wydawało mi się, że tak to powinno być, ślub, dzieci etc... Ale kiedy nadszedł ten moment, zamiast szczęścia, poczułam przerażenie. Oświadczyny przyjęłam, bo jakoś nie byłam w stanie wykrztusić nic innego poza "tak" ale momentalnie przyszły ogromne wątpliwości... Zaczęłam się zastanawiać, czy to aby na pewno ten jedyny, czy chcę z nim spędzić resztę życia...

Zacznę od tego, że znamy się z moim G. od jakichś sześciu lat. Cztery lata temu zaczęliśmy się spotykać - okoliczności były nieszczególne, bo ja miesiąc wcześniej rozstałam się z poprzednim chłopakiem, z którym byłam dwa lata i trochę jeszcze leczyłam rany. Szczerze powiedziawszy to nawet nie traktowałam zbyt poważnie tych naszych randek z G., nie było między nami jakiejś szczególnej chemii, motyli w brzuchu etc... Tzn. nie chodzi o to, że emocji nie było zupełnie, ale trochę już w tym swoim życiu przeżyłam i jak pamiętam poprzednie zakochania, to z G. było dużo spokojniej. Ale po jakimś czasie zaczęłam go na swój sposób kochać i siłą rozpędu jesteśmy już ze sobą te 4 lata, z czego 2 mieszkamy razem. Pewnie dlatego, ze pod wieloma względami bardzo do siebie pasujemy - podobne wykształcenie, pasje, sposoby spędzania wolnego czasu, podobny stosunek do wielu życiowych spraw (pracy, pieniędzy etc...). Mamy wielu wspólnych znajomych. Znamy się na wylot, jesteśmy jak stare małżeństwo, wiemy o wszystkich naszych słabostkach i nawykach.
Miewaliśmy oczywiście kryzysy, oboje jesteśmy wybuchowi i często się kłócimy. Raz, jakiś rok temu miałam już poważne zamiary, żeby sie rozstać, bo wszystko zaczęło mnie w G. denerwować. Ale jakoś to przepracowałam i potem było dobrze. Niestety od kilku miesięcy to uczucie powróciło - przestało mnie cieszyć jego towarzystwo, wszystko w nim doprowadza mnie do irytacji, negatywnie reaguję na jego dotyk, a seks już od dłuższego czasu jest na siłę... Zwalałam to wszystko na karb mojego trudnego charakteru - jestem nerwowa i podatna na stres, a do tego od dłuższego czasu mam bardzo dużo pracy (pracuję zawodowo, do tego doktorat). Od pięciu lat nie byłam na wakacjach i czasem myślę, że jestem po prostu przemęczona, dlatego tak reaguję na mojego partnera. Ale przychodzą takie momenty, że zaczynam wątpić, czy ten związek ma sens... Tym bardziej, że oprócz rzeczy, które nas łączą, jest też sporo takich, które nas dzielą i to powiedzmy, fundamentalnych, np. stosunek do religii. Ja jestem wierząca (choć wiem, że brzmi to jak hipokryzja, skoro mieszkam z G. be ślubu...), on jest wojującym ateistą. Niby da się tak funkcjonować, ale nawet teraz czasem jest trudno. Ale co dopiero będzie jak pojawią się dzieci - nie mam pojęcia. Niby mamy to przegadane, G. zgodził się na chrzest, a potem każde będzie przekazywało własne poglądy i wartości, ale nie mam pojęcia, czy to zda egzamin...
Wiem, że to wszystko wygląda, jakbyśmy byli ze sobą z rozsądku i chyba trochę tak jest. Ale z drugiej strony czasami (ostatnio coraz rzadziej) naprawdę za nim tęsknię, jak się długo nie widzimy. Kiedy pomyślę o rozstaniu, momentalnie płaczę. Chociaż też nie wiem, czy dlatego, że nie chcę być Z NIM, czy dlatego, że w ogóle nie chcę być sama. Widzicie, pochodzę z niepełnej rodziny, wychowywałam się bez ojca i zawsze bardzo mi brakowało mężczyzny. W dorosłym życiu zawsze otaczałam się facetami, bo się z nimi lepiej dogaduję. Niemal od zawsze (powiedzmy, od 18 roku życia) byłam też w jakimś związku, aż zdałam sobie sprawę z tego, że chyba nie potrafię być sama. Definiowałam się przez związek, opierałam się na mężczyźnie, bałam się żyć samodzielnie, potrzebowałam kogoś, kto podejmie za mnie decyzje, da mi wsparcie. I G. mi to daje - mogę na niego liczyć, jest opiekuńczy i silny, czuję sie przy nim bezpiecznie.
I teraz, biorąc to wszystko pod uwagę, nie wiem, co mam zrobić. Dodam, że od kilku miesięcy zaczynają mi się podobać inni mężczyźni. Zazwyczaj była to tylko powierzchowna fascynacja, która szybko (max. dwa tygodnie) przechodziła. Ostatnio jednak jeden mężczyzna, sporo ode mnie starszy, zauroczył mnie do tego stopnia, że od miesiąca co chwilę przyłapuję się na myśleniu o nim. Nie chcę specjalnie rozwijać tego wątku, bo nic formalnie między nami nie ma i nie będzie - nie wyobrażam sobie zostawić obecnego partnera dla kogoś innego, bo i tak pewnie jest to tylko chwilowe zauroczenie. Ale SAM FAKT, że do tego stopnia podobają mi się inni mężczyźni, jest dla mnie dowodem na to, że w moim związku źle się dzieje... Albo tylko mi się tak wydaje i histeryzuję po tych zaręczynach...?

Właściwie nie wiem, na co liczę - może na dziewczyny, które przeszły to samo, co ja, które też miały wątpliwości... Jak z tego wybrnąć, co zrobić? Czy jest możliwe, że zakocham się z powrotem w moim obecnym partnerze? Nie chodzi mi już nawet o te osławione motylki, ale o to, że z powrotem będę za nim tęsknić, potrzebować jego bliskości, pragnąć...? Że nie będę mieć wątpliwości odnośnie wspólnego życia?
Najgorsze jest to, że tak naprawdę to ja nie wiem, czy to nie jest odpowiedni facet, czy ja po prostu nie jestem stworzona do małżeństwa. Może w związku zawsze tak jest po tylu latach? Nie mam porównania, bo aż 4 lata nigdy wcześniej z nikim nie byłam, ale w poprzednim dwuletnim związku czułam po jakimś czasie dokładnie to samo. Może ja już po prostu tak mam. Może przy każdym kolejnym facecie po jakimś czasie przyjdzie znudzenie, irytacja, rutyna... Chciałabym, żeby było z powrotem dobrze, chciałabym spełnić marzenia o rodzinie (ktorej sama nigdy tak naprawdę nie miałam) i dzieciach, a jestem już w takim wieku, że boję się, że już nikogo sobie nie znajdę... Z drugiej strony, nie chcę krzywdzić G. To naprawdę w gruncie rzeczy bardzo dobry facet, który szczerze mnie kocha i ma takie nadzieje w stosunku do nas... Ale nie wiem, czy bardziej go krzywdzę będąc z nim, chociaż mam wątpliwości, wiec nie jest to do końca szczere, czy odchodząc...
yosanne jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-02, 17:27   #2
klempaa
Zakorzenienie
 
Avatar klempaa
 
Zarejestrowany: 2008-10
Lokalizacja: z kupy gruzu
Wiadomości: 18 377
Dot.: 4 letni związek, oświadczyny, wątpliwości...

Cytat:
Napisane przez yosanne Pokaż wiadomość
Witam wszystkie użytkowniczki. Jestem tu zupełnie nowa, nigdy nie zdarzyło mi się szukać pomocy, czy porady na forum, bo zawsze radziłam sobie sama... Jednak to, co się ostatnio dzieje sprawia, że w głowie mam kompletny mętlik, a z osobą, która zawsze mi pomagała w takich sytuacjach, moim partnerem, akurat o tym nie mogę porozmawiać... Otóż, jesteśmy ze sobą od czterech lat, a tydzień temu mój G. się oświadczył. Ja o tym mówiłam od dawna, może nawet trochę naciskałam na oświadczyny, bo latka lecą (ja mam 27 lat, on 33) wydawało mi się, że tak to powinno być, ślub, dzieci etc... Ale kiedy nadszedł ten moment, zamiast szczęścia, poczułam przerażenie. Oświadczyny przyjęłam, bo jakoś nie byłam w stanie wykrztusić nic innego poza "tak" ale momentalnie przyszły ogromne wątpliwości... Zaczęłam się zastanawiać, czy to aby na pewno ten jedyny, czy chcę z nim spędzić resztę życia...

Zacznę od tego, że znamy się z moim G. od jakichś sześciu lat. Cztery lata temu zaczęliśmy się spotykać - okoliczności były nieszczególne, bo ja miesiąc wcześniej rozstałam się z poprzednim chłopakiem, z którym byłam dwa lata i trochę jeszcze leczyłam rany. Szczerze powiedziawszy to nawet nie traktowałam zbyt poważnie tych naszych randek z G., nie było między nami jakiejś szczególnej chemii, motyli w brzuchu etc... Tzn. nie chodzi o to, że emocji nie było zupełnie, ale trochę już w tym swoim życiu przeżyłam i jak pamiętam poprzednie zakochania, to z G. było dużo spokojniej. Ale po jakimś czasie zaczęłam go na swój sposób kochać i siłą rozpędu jesteśmy już ze sobą te 4 lata, z czego 2 mieszkamy razem. Pewnie dlatego, ze pod wieloma względami bardzo do siebie pasujemy - podobne wykształcenie, pasje, sposoby spędzania wolnego czasu, podobny stosunek do wielu życiowych spraw (pracy, pieniędzy etc...). Mamy wielu wspólnych znajomych. Znamy się na wylot, jesteśmy jak stare małżeństwo, wiemy o wszystkich naszych słabostkach i nawykach.
Miewaliśmy oczywiście kryzysy, oboje jesteśmy wybuchowi i często się kłócimy. Raz, jakiś rok temu miałam już poważne zamiary, żeby sie rozstać, bo wszystko zaczęło mnie w G. denerwować. Ale jakoś to przepracowałam i potem było dobrze. Niestety od kilku miesięcy to uczucie powróciło - przestało mnie cieszyć jego towarzystwo, wszystko w nim doprowadza mnie do irytacji, negatywnie reaguję na jego dotyk, a seks już od dłuższego czasu jest na siłę... Zwalałam to wszystko na karb mojego trudnego charakteru - jestem nerwowa i podatna na stres, a do tego od dłuższego czasu mam bardzo dużo pracy (pracuję zawodowo, do tego doktorat). Od pięciu lat nie byłam na wakacjach i czasem myślę, że jestem po prostu przemęczona, dlatego tak reaguję na mojego partnera. Ale przychodzą takie momenty, że zaczynam wątpić, czy ten związek ma sens... Tym bardziej, że oprócz rzeczy, które nas łączą, jest też sporo takich, które nas dzielą i to powiedzmy, fundamentalnych, np. stosunek do religii. Ja jestem wierząca (choć wiem, że brzmi to jak hipokryzja, skoro mieszkam z G. be ślubu...), on jest wojującym ateistą. Niby da się tak funkcjonować, ale nawet teraz czasem jest trudno. Ale co dopiero będzie jak pojawią się dzieci - nie mam pojęcia. Niby mamy to przegadane, G. zgodził się na chrzest, a potem każde będzie przekazywało własne poglądy i wartości, ale nie mam pojęcia, czy to zda egzamin...
Wiem, że to wszystko wygląda, jakbyśmy byli ze sobą z rozsądku i chyba trochę tak jest. Ale z drugiej strony czasami (ostatnio coraz rzadziej) naprawdę za nim tęsknię, jak się długo nie widzimy. Kiedy pomyślę o rozstaniu, momentalnie płaczę. Chociaż też nie wiem, czy dlatego, że nie chcę być Z NIM, czy dlatego, że w ogóle nie chcę być sama. Widzicie, pochodzę z niepełnej rodziny, wychowywałam się bez ojca i zawsze bardzo mi brakowało mężczyzny. W dorosłym życiu zawsze otaczałam się facetami, bo się z nimi lepiej dogaduję. Niemal od zawsze (powiedzmy, od 18 roku życia) byłam też w jakimś związku, aż zdałam sobie sprawę z tego, że chyba nie potrafię być sama. Definiowałam się przez związek, opierałam się na mężczyźnie, bałam się żyć samodzielnie, potrzebowałam kogoś, kto podejmie za mnie decyzje, da mi wsparcie. I G. mi to daje - mogę na niego liczyć, jest opiekuńczy i silny, czuję sie przy nim bezpiecznie.
I teraz, biorąc to wszystko pod uwagę, nie wiem, co mam zrobić. Dodam, że od kilku miesięcy zaczynają mi się podobać inni mężczyźni. Zazwyczaj była to tylko powierzchowna fascynacja, która szybko (max. dwa tygodnie) przechodziła. Ostatnio jednak jeden mężczyzna, sporo ode mnie starszy, zauroczył mnie do tego stopnia, że od miesiąca co chwilę przyłapuję się na myśleniu o nim. Nie chcę specjalnie rozwijać tego wątku, bo nic formalnie między nami nie ma i nie będzie - nie wyobrażam sobie zostawić obecnego partnera dla kogoś innego, bo i tak pewnie jest to tylko chwilowe zauroczenie. Ale SAM FAKT, że do tego stopnia podobają mi się inni mężczyźni, jest dla mnie dowodem na to, że w moim związku źle się dzieje... Albo tylko mi się tak wydaje i histeryzuję po tych zaręczynach...?

Właściwie nie wiem, na co liczę - może na dziewczyny, które przeszły to samo, co ja, które też miały wątpliwości... Jak z tego wybrnąć, co zrobić? Czy jest możliwe, że zakocham się z powrotem w moim obecnym partnerze? Nie chodzi mi już nawet o te osławione motylki, ale o to, że z powrotem będę za nim tęsknić, potrzebować jego bliskości, pragnąć...? Że nie będę mieć wątpliwości odnośnie wspólnego życia?
Najgorsze jest to, że tak naprawdę to ja nie wiem, czy to nie jest odpowiedni facet, czy ja po prostu nie jestem stworzona do małżeństwa. Może w związku zawsze tak jest po tylu latach? Nie mam porównania, bo aż 4 lata nigdy wcześniej z nikim nie byłam, ale w poprzednim dwuletnim związku czułam po jakimś czasie dokładnie to samo. Może ja już po prostu tak mam. Może przy każdym kolejnym facecie po jakimś czasie przyjdzie znudzenie, irytacja, rutyna... Chciałabym, żeby było z powrotem dobrze, chciałabym spełnić marzenia o rodzinie (ktorej sama nigdy tak naprawdę nie miałam) i dzieciach, a jestem już w takim wieku, że boję się, że już nikogo sobie nie znajdę... Z drugiej strony, nie chcę krzywdzić G. To naprawdę w gruncie rzeczy bardzo dobry facet, który szczerze mnie kocha i ma takie nadzieje w stosunku do nas... Ale nie wiem, czy bardziej go krzywdzę będąc z nim, chociaż mam wątpliwości, wiec nie jest to do końca szczere, czy odchodząc...

Po co naciskałaś na zaręczyny, skoro nie jest zbyt dobrze między Wami?
Po co się zgodziłaś, skoro nie jest dobrze?

Jakie zakochanie i motylki mają wrócić? W końcu sama piszesz, ze nigdy ich nie było.

Jestem w związku z podobnym stażem.. i nie, to nie zawsze tak jest. Jak sie znajdzie odpowiedniego partnera, to jest fajnie, niezaleznie od stażu związku - choć na różnych etapach inaczej.

I jak dla mnie to jesteś z nim właśnie daltego, że nie chcesz być sama.
Zastanów sie, czy chcesz marnowac sobie tak życie.
__________________
Źle czy dobrze, okaże się później. Ale trzeba działać, śmiało chwytać życie za grzywę.
Żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania.
Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się.


Śledź też pies! - blogujemy


klempaa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-02, 17:28   #3
Cerveza_
Wtajemniczenie
 
Avatar Cerveza_
 
Zarejestrowany: 2011-04
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 2 505
Dot.: 4 letni związek, oświadczyny, wątpliwości...

Naciskasz na zaręczyny, bo `wypada`, a potem się dziwisz, że nic nie jest takie idealne. Podświadomie widzisz, że to wszystko jest takie na siłę i tyle.
__________________
RESET
Cerveza_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-02, 17:43   #4
darmac
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2011-07
Lokalizacja: Bydgoszcz
Wiadomości: 28
Dot.: 4 letni związek, oświadczyny, wątpliwości...

Moim zdaniem, po kilku latach, jesteś w tym związku z przyzwyczajenia - dobrze się znacie, mieszkacie razem, jego obecność jest dla Ciebie codziennością. Zapewne myśląc o zerwaniu masz obawy, że może już nigdy nikogo nie będziesz miała (a jak sama piszesz, chcesz założyć rodzinę), co nie pozwala Ci dobrze ocenić, co naprawdę powinnaś zrobić w tej sytuacji.
Zastanów się, czy wolisz być sama, czy tkwić w związku, w którym jesteś nieszczęśliwa.
darmac jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-02, 17:53   #5
d3cf6193653186a4c77432cb2a71eec9d8d01e8d_63b3705ea84bc
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2012-07
Wiadomości: 169
Dot.: 4 letni związek, oświadczyny, wątpliwości...

byc moze rzeczywiscie tak masz, ze po jakims czasie sie nudzisz i szukasz dziury w calym. ale nikt za Ciebie nie odpowie na pytanie czy kochasz tego faceta? ja, bedac w wieloletnim zwiazku nie nudze sie - nadal nie widze poza moim TZ swiata chociaz wiadomo ze nie czuje sie jak na samym poczatku, wszystko sie zmienia. zastanow sie sama i spokojnie, moze zrob sobie urlop i przemysl wszystko, bo skrzywdzisz albo siebie albo jego.
d3cf6193653186a4c77432cb2a71eec9d8d01e8d_63b3705ea84bc jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-02, 18:47   #6
yosanne
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2012-06
Wiadomości: 315
Dot.: 4 letni związek, oświadczyny, wątpliwości...

Cytat:
Napisane przez klempaa Pokaż wiadomość
[FONT=Century Gothic]
Po co naciskałaś na zaręczyny, skoro nie jest zbyt dobrze między Wami?
Po co się zgodziłaś, skoro nie jest dobrze?
Naciskałam wcześniej, jak jeszcze było dobrze. Zgodziłam się, bo cały czas mam nadzieję, że to tylko chwilowy kryzys i wróci to, co było wcześniej.

Napisałam tu, bo potrzebowałam się przed kimś wygadać... W opinii znajomych jestem osobą twardą i zdecydowaną, nigdy się nikomu nie zwierzam z takich najskrytszych uczuć. Chyba pierwszy raz w życiu jestem tak rozbita, że nie wiem, co robić...
yosanne jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-02, 18:55   #7
klempaa
Zakorzenienie
 
Avatar klempaa
 
Zarejestrowany: 2008-10
Lokalizacja: z kupy gruzu
Wiadomości: 18 377
Dot.: 4 letni związek, oświadczyny, wątpliwości...

Cytat:
Napisane przez yosanne Pokaż wiadomość
Naciskałam wcześniej, jak jeszcze było dobrze. Zgodziłam się, bo cały czas mam nadzieję, że to tylko chwilowy kryzys i wróci to, co było wcześniej.

Napisałam tu, bo potrzebowałam się przed kimś wygadać... W opinii znajomych jestem osobą twardą i zdecydowaną, nigdy się nikomu nie zwierzam z takich najskrytszych uczuć. Chyba pierwszy raz w życiu jestem tak rozbita, że nie wiem, co robić...

Czyli sporo ponad rok temu? Czy kiedy?
Bo jak dla mnie z tego co piszesz, to w tym związku nigdy nie było tak jak powinno
__________________
Źle czy dobrze, okaże się później. Ale trzeba działać, śmiało chwytać życie za grzywę.
Żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania.
Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się.


Śledź też pies! - blogujemy


klempaa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2013-09-02, 19:20   #8
yosanne
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2012-06
Wiadomości: 315
Dot.: 4 letni związek, oświadczyny, wątpliwości...

Bywały lepsze i gorsze momenty. Owszem, te lepsze to też nigdy nie był jakiś szał uczuć i zakochania do szaleństwa, ale myślałam wtedy, że to nie ma takiego znaczenia, bo zakochanie i tak się wypala, a najważniejsze jak się ludzie rozumieją, akceptują i lubią razem spędzać czas. Z perspektywy czasu myślę, że być może za mało wymagałam od tego związku pod pewnymi względami...

Jak wspominałam o zaręczynach, to w tych lepszych okresach właśnie...
yosanne jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-02, 19:46   #9
klempaa
Zakorzenienie
 
Avatar klempaa
 
Zarejestrowany: 2008-10
Lokalizacja: z kupy gruzu
Wiadomości: 18 377
Dot.: 4 letni związek, oświadczyny, wątpliwości...

Cytat:
Napisane przez yosanne Pokaż wiadomość
Bywały lepsze i gorsze momenty. Owszem, te lepsze to też nigdy nie był jakiś szał uczuć i zakochania do szaleństwa, ale myślałam wtedy, że to nie ma takiego znaczenia, bo zakochanie i tak się wypala, a najważniejsze jak się ludzie rozumieją, akceptują i lubią razem spędzać czas. Z perspektywy czasu myślę, że być może za mało wymagałam od tego związku pod pewnymi względami...

Jak wspominałam o zaręczynach, to w tych lepszych okresach właśnie...
to się przyjaźń nazywa, a nie miłość
__________________
Źle czy dobrze, okaże się później. Ale trzeba działać, śmiało chwytać życie za grzywę.
Żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania.
Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się.


Śledź też pies! - blogujemy


klempaa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-02, 19:53   #10
201607110949
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-02
Wiadomości: 16 804
Dot.: 4 letni związek, oświadczyny, wątpliwości...

Cytat:
Napisane przez klempaa Pokaż wiadomość
to się przyjaźń nazywa, a nie miłość
otóż to. też by mnie irytował ero-dotyk przyjaciela.
201607110949 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-02, 20:08   #11
wiekanka
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2012-04
Wiadomości: 4 063
Dot.: 4 letni związek, oświadczyny, wątpliwości...

Idealnego malzenstwa nie ma.Chodzi przede wszystkim o to aby dwoje ludzi moglo na sobie polegac.
Z tego co piszesz moze fajerwerkow nie ma ale tak na malym ogniu bedzie ci to malzenstwo pykac i calkiem mozliwe,ze przetrwa niejedno inne.
Od ciebie zalezy czy ci to odpowiada ,bo... samej siebie nie oszukasz.
wiekanka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2013-09-03, 07:08   #12
Mniejsza1988
Raczkowanie
 
Avatar Mniejsza1988
 
Zarejestrowany: 2009-12
Wiadomości: 164
Dot.: 4 letni związek, oświadczyny, wątpliwości...

Mam wrażenie jakbym czytała o sobie Też się pojawiły wątpliwości gdy były już chłopak zaczął przebąkiwać o zaręczynach. Długo to przerabiałam i doszłam do wniosku, że jeśli już na tym etapie mam poważne wątpliwości to potem może być już tylko gorzej. Wielkie wow nie przyjdzie po ślubie ani po urodzeniu dzieci. Cieszę się, że już nie jesteśmy razem bo teraz wiem, że to nie było TO. Nie była to ogromna miłość z mojej strony. Czuję, że to wciąż jest przede mną

Najważniejsza rada: daj sobie czas, nieważne ile. To zawsze pomaga. Owszem będziesz tęsknić. Ja również tęskniłam ale już chyba nie za nim tylko za kimkolwiek przy moim boku, bałam się pustki, że w trudnych momentach nie będzie miał mnie kto wspierać.

Wreszcie się zorientuje, że z Twoim zachowaniem jest coś nie tak. Nie wytrzymasz w takim stanie długo i w końcu pękniesz i mu o wszystkim powiesz.
Mniejsza1988 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-03, 09:08   #13
yosanne
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2012-06
Wiadomości: 315
Dot.: 4 letni związek, oświadczyny, wątpliwości...

Czasem myślę, że po prostu nie miałam dobrych wzorców w rodzinie, mama po rozwodzie, z moim tatą też rozstała się jeszcze zanim się urodziłam, brat rozwodnik, najbliższy wujek ma żonę-jędzę i piekło w domu... Wydawało mi się, że jak w wieku 23 lat spotkałam dobrego, inteligentnego i pracowitego faceta, który ma ambicje, jest odpowiedzialny i towarzyski, to załapałam Pana Boga za nogi, bo to najlepsze co mogło mi się trafić.
A teraz, po zaręczynach pierwszy raz zdałam sobie sprawę z tego, że ten krok jest taki ostateczny, że naprawdę miałabym już z nim spędzić resztę życia, a może gdzieś tam czeka na mnie jakaś naprawdę wielka miłość?

Najgorsze jest to, że ja po prostu nie wiem, czy problem tkwi w tym, że to nieodpowiedni facet, czy we mnie, bo minęły cztery lata, do naszego związku wkradła się rutyna, a ja wymyślam problemy... I że z kimkolwiek bym nie była, to to w końcu przyjdzie. Ale z drugiej strony, znam ludzi, którzy nawet po kilku czy kilkunastu latach są w siebie zapatrzeni i mocno zakochani.
yosanne jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-03, 10:48   #14
klempaa
Zakorzenienie
 
Avatar klempaa
 
Zarejestrowany: 2008-10
Lokalizacja: z kupy gruzu
Wiadomości: 18 377
Dot.: 4 letni związek, oświadczyny, wątpliwości...

Cytat:
Napisane przez yosanne Pokaż wiadomość
Czasem myślę, że po prostu nie miałam dobrych wzorców w rodzinie, mama po rozwodzie, z moim tatą też rozstała się jeszcze zanim się urodziłam, brat rozwodnik, najbliższy wujek ma żonę-jędzę i piekło w domu... Wydawało mi się, że jak w wieku 23 lat spotkałam dobrego, inteligentnego i pracowitego faceta, który ma ambicje, jest odpowiedzialny i towarzyski, to załapałam Pana Boga za nogi, bo to najlepsze co mogło mi się trafić.
A teraz, po zaręczynach pierwszy raz zdałam sobie sprawę z tego, że ten krok jest taki ostateczny, że naprawdę miałabym już z nim spędzić resztę życia, a może gdzieś tam czeka na mnie jakaś naprawdę wielka miłość?

Najgorsze jest to, że ja po prostu nie wiem, czy problem tkwi w tym, że to nieodpowiedni facet, czy we mnie, bo minęły cztery lata, do naszego związku wkradła się rutyna, a ja wymyślam problemy... I że z kimkolwiek bym nie była, to to w końcu przyjdzie. Ale z drugiej strony, znam ludzi, którzy nawet po kilku czy kilkunastu latach są w siebie zapatrzeni i mocno zakochani.

Ja myślę, że problem nie jest ani w Tobie, ani w nim, tylko raczej w tym, że nie jesteście dla siebie odpowiedni. Ot, czasem przecież tak bywa, tylko najczęściej wtedy tacy ludzie zostają naszymi znajomymi/przyjaciółmi. Pakowanie się w taki związek nie ma sensu, i juz to wiesz.
Ja po prawie 4 latach jestem nadal mocno zakochana, TŻ również. Moi dziadkowie po 50 latach (w tym roku ) są nadal bardzo mocno zakochani Trzeba znaleźć i wybrać odpowiednią osobę.
__________________
Źle czy dobrze, okaże się później. Ale trzeba działać, śmiało chwytać życie za grzywę.
Żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania.
Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się.


Śledź też pies! - blogujemy


klempaa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-03, 12:42   #15
wika82
Zakorzenienie
 
Avatar wika82
 
Zarejestrowany: 2009-04
Wiadomości: 16 184
Dot.: 4 letni związek, oświadczyny, wątpliwości...

Cytat:
Napisane przez klempaa Pokaż wiadomość

Ja myślę, że problem nie jest ani w Tobie, ani w nim, tylko raczej w tym, że nie jesteście dla siebie odpowiedni. Ot, czasem przecież tak bywa, tylko najczęściej wtedy tacy ludzie zostają naszymi znajomymi/przyjaciółmi. Pakowanie się w taki związek nie ma sensu, i juz to wiesz.
Ja po prawie 4 latach jestem nadal mocno zakochana, TŻ również. Moi dziadkowie po 50 latach (w tym roku ) są nadal bardzo mocno zakochani Trzeba znaleźć i wybrać odpowiednią osobę.
Popieram.
A tak offtopowo: wlazłam na bloga, klempaa, ależ z Ciebie ładna dziewczyna. )
__________________
najważniejsze w życiu jest być zdrowym, mieć zdrowego małżonka, zdrowe dziecko, zdrowych rodziców, zdrowe rodzeństwo. wszystko inne jest kwestią chęci i siły, niekiedy szczęścia...
wika82 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-03, 12:45   #16
klempaa
Zakorzenienie
 
Avatar klempaa
 
Zarejestrowany: 2008-10
Lokalizacja: z kupy gruzu
Wiadomości: 18 377
Dot.: 4 letni związek, oświadczyny, wątpliwości...

Cytat:
Napisane przez wika82 Pokaż wiadomość
Popieram.
A tak offtopowo: wlazłam na bloga, klempaa, ależ z Ciebie ładna dziewczyna. )
pierwszy raz ktoś tak paszczurowi powiedział!
__________________
Źle czy dobrze, okaże się później. Ale trzeba działać, śmiało chwytać życie za grzywę.
Żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania.
Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się.


Śledź też pies! - blogujemy


klempaa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-03, 12:56   #17
Mileva_
Zakorzenienie
 
Avatar Mileva_
 
Zarejestrowany: 2012-01
Wiadomości: 4 679
Dot.: 4 letni związek, oświadczyny, wątpliwości...

Cytat:
Napisane przez klempaa Pokaż wiadomość
pierwszy raz ktoś tak paszczurowi powiedział!
Też włażę od kilku dni. Serio nikt tego nie mówił? Wierzyć się nie chce.
Mileva_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-03, 13:03   #18
klempaa
Zakorzenienie
 
Avatar klempaa
 
Zarejestrowany: 2008-10
Lokalizacja: z kupy gruzu
Wiadomości: 18 377
Dot.: 4 letni związek, oświadczyny, wątpliwości...

Cytat:
Napisane przez Mileva_ Pokaż wiadomość
Też włażę od kilku dni. Serio nikt tego nie mówił? Wierzyć się nie chce.

No chłopa swojego w tym rozliczeniu pomijam poza nim - nie
Miło mi że w kupie gruzu gościcie
__________________
Źle czy dobrze, okaże się później. Ale trzeba działać, śmiało chwytać życie za grzywę.
Żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania.
Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się.


Śledź też pies! - blogujemy


klempaa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-03, 13:39   #19
cerveza
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2009-10
Wiadomości: 3 584
Dot.: 4 letni związek, oświadczyny, wątpliwości...

Cytat:
Napisane przez yosanne Pokaż wiadomość
Czasem myślę, że po prostu nie miałam dobrych wzorców w rodzinie, mama po rozwodzie, z moim tatą też rozstała się jeszcze zanim się urodziłam, brat rozwodnik, najbliższy wujek ma żonę-jędzę i piekło w domu... Wydawało mi się, że jak w wieku 23 lat spotkałam dobrego, inteligentnego i pracowitego faceta, który ma ambicje, jest odpowiedzialny i towarzyski, to załapałam Pana Boga za nogi, bo to najlepsze co mogło mi się trafić.
A teraz, po zaręczynach pierwszy raz zdałam sobie sprawę z tego, że ten krok jest taki ostateczny, że naprawdę miałabym już z nim spędzić resztę życia, a może gdzieś tam czeka na mnie jakaś naprawdę wielka miłość?

Najgorsze jest to, że ja po prostu nie wiem, czy problem tkwi w tym, że to nieodpowiedni facet, czy we mnie, bo minęły cztery lata, do naszego związku wkradła się rutyna, a ja wymyślam problemy... I że z kimkolwiek bym nie była, to to w końcu przyjdzie. Ale z drugiej strony, znam ludzi, którzy nawet po kilku czy kilkunastu latach są w siebie zapatrzeni i mocno zakochani.
Jesteś od czterech lat w bezsensownym związku, a teraz pytasz czy słusznie będzie go legalizować względem prawa. Odpowiedz sobie sama

Tak, facet jest nieodpowiedni, gdyby był odpowiedni - uwierz mi, nie wahałabyś się ani chwili.
cerveza jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2013-09-03, 17:20   #20
Alioth
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2006-04
Lokalizacja: Londyn
Wiadomości: 224
Dot.: 4 letni związek, oświadczyny, wątpliwości...

Zgadzam sie z poprzedniczkami, jesli nie kochasz to nie bierz slubu.
Ale zastanow sie dobrze bo mozliwe jest ze wyolbrzymiasz rzeczy przez stres zwiazany z praca i doktoratem.
Alioth jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-03, 17:31   #21
loloona_79
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2010-04
Wiadomości: 747
Dot.: 4 letni związek, oświadczyny, wątpliwości...

Powiem Ci tak
W moim poprzednim związku miałam podobne wątpliwości jak Ty. Byliśmy ze sobą 8 czy 9 lat, świadczył się po 5 latach. Również przyjęłam ale miałam wątpliwości, już w sam dzień zaręczyn zamiast szczęścia czułam zdenerwowanie, potem nie było lepiej. Seks mnie nie cieszył i go unikałam, jak coś zaczynał to tylko mnie drażnił. Nie potrafiłam podjąć decyzji o ślubie i wg mnie trzeba słuchać siebie w takich wypadkach. Bardzo sie z tego cieszę. Oczywiście mówię to teraz po ponad 3 latach od rozstania, ale wiem że przeczucie może być trafne.

Dlatego -nie bądź z kimś jak czujesz że to tylko dlatego ze nie chcesz być sama i "tak nam było dobrze przez te lata". To ważne ale nie najważniejsze.

Teraz od 2 lat jestem z TŻ. Oświadczył się a ja jestem najszczęśliwsza chyba w swoim życiu, Nie ma miejsca na wątpliwości. Nie wiem oczywiście jak będzie ale wiem, że jestem pewna ze to ten. Jeżeli nie masz tej pewności to może - jeżeli nie chcesz się rozstawać - odłóż slub na jakiś czas, dajcie sobie możliwość przemyśleń

A tak PS- wakacje i wyjazdy z TŻ są wg mnie bardzo ważne, zbliżają do siebie, robicie wspólnie fajne rzeczy, zwiedzacie, odpoczywacie, dzięki temu nie jesteście tylko parą elektronów żyjących wokół tej samej lodówki.
Powodzenia w decyzjach
__________________
Udany sex to taki, po którym nawet sąsiedzi wychodzą zapalić....
loloona_79 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-03, 18:08   #22
yosanne
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2012-06
Wiadomości: 315
Dot.: 4 letni związek, oświadczyny, wątpliwości...

loloona_79 - no właśnie, jak my mieliśmy 2-letni staż to też tak myślałam, gdyby się wtedy oświadczył, to bym raczej nie miała żadnych wątpliwości... Ale im dłużej ze sobą jesteśmy, tym częściej tęsknię za takim prawdziwym, szaleńczym uczuciem, tym większe obawy mnie wypełniają...

Alioth - własnie też mi się tak wydaje, jestem non stop podenerwowana, pracuję po kilkanaście godzin na dobę (w różnej formie) i wciąż pod presją. To się odbija na całym moim życiu, niestety...
yosanne jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-03, 18:31   #23
loloona_79
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2010-04
Wiadomości: 747
Dot.: 4 letni związek, oświadczyny, wątpliwości...

No tak, ale piszesz, że od zawsze było "letnio", do tego różnicie sie w poglądach np na wiarę. Piszesz o tym, że masz złe wzroce i tak trochę to rozumiem, że TŻ wyróżniał się na tle Twojej rodziny, a teraz może czujesz ,że to nie do końca to.
to nie sa mało ważne sprawy.
__________________
Udany sex to taki, po którym nawet sąsiedzi wychodzą zapalić....
loloona_79 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-03, 18:34   #24
Nathalynn
Raczkowanie
 
Avatar Nathalynn
 
Zarejestrowany: 2011-06
Wiadomości: 420
Dot.: 4 letni związek, oświadczyny, wątpliwości...

Nie masz możliwości wyjechać gdzieś na powiedzmy 2 tygodnie, rozerwać się, odpocząć i wszystko sobie przemyśleć? Być może to nie gasnące uczucie, ale faktycznie przytłoczenie obowiązkami i zajęciami. Nie ma co podejmować pochopnych decyzji, być może to chwilowy kryzys, a być może już faktycznie uczucie z Twojej strony minęło i nie ma co pchać się w formalizowanie tego związku.
Nathalynn jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-19, 17:06   #25
yosanne
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2012-06
Wiadomości: 315
Dot.: 4 letni związek, oświadczyny, wątpliwości...

Odświeżam po dłuższej przerwie...
Podziało się i to bardzo. Wspominałam w pierwszym poście, że pojawił się mężczyzna, który mnie zafascynował. Napisałam też, że to mało ważne, bo nie chcę zostawiać G. dla kogoś innego. Okazało się, że jednak to jest ważne... Mimo najszczerszych chęci, od półtorej miesiąca wciąż o nim myślę. Do niczego nie doszło - fizycznie. Ale siłą rzeczy widzimy się w pracy, czasem pogadamy na fb. Raz spotkałam się z nim na kawie i to był duży błąd, bardzo duży błąd, mimo że to tylko kawa. Te rozmowy były magiczne, jak w innym świecie. Rozumiemy się bardzo dobrze, na świat patrzymy podobnie, więc nic dziwnego. A potem nasza firma zorganizowała imprezę integracyjną, na której wszyscy trochę wypili, ów znajomy wyciągnął mnie do tańca i to był ogień po prostu... Wyrwałam się wtedy z parkietu, mimo alkoholu buzującego we krwi, żeby tylko od tego uciec, bo wydawało mi się, że zaraz się na siebie rzucimy. Nie pamiętam kiedy ostatnio coś takiego przeżyłam, poczułam. Ale następny dzień był straszny - czułam się jak jakbym zdradziła, mimo że nie było nic, nawet pocałunku, tylko taniec i krew pulsująca w żyłach... Od znajomego się odcięłam zupełnie, przykazałam że ma się ze mną nie kontaktować, bo boję się sama siebie i swoich reakcji. On zresztą wie dobrze, jaka chemia jest między nami, nie musiałam mówić, sam widział... I czeka, aż zostawię G. bo też się zakochał...

A ja od tygodnia siedzę i się zastanawiam, co jest ze mną nie tak, że nie potrafię cieszyć się tym co mam, a po nocy zamiast mojego partnera, śni mi się kto inny... Postanowiłam sobie, że zawalczę o ten związek, próbowałam przypomnieć sobie nasze dobre chwile, to jak zawsze mogłam się do niego przytulić, jak często mnie rozśmieszał, jak spędzaliśmy razem czas... Tego czasu dla siebie nigdy nie mieliśmy za dużo - oboje zapracowani... Być może to jest powód, że tak to się zaczęło rozwalać. Porozmawiałam też poważnie z G. Powiedziałam, co mnie boli, że mam wątpliwości co do ślubu, związane chociażby z naszym skrajnie różnym światopoglądem, że nie czuję się do końca sobą w tym związku, bo jestem od niego zbyt zależna, że potrzebuję trochę przestrzeni, ale że będę się starać się z tym walczyć. Tylko o tym drugim nie powiedziałam, bo jak mamy być razem, to takie białe kłamstwo jest chyba lepsze... Jego reakcja? Nie zrozumiał mnie do końca, ale tak to chyba bywa z facetami, jak się im mówi takie rzeczy. A ja się naprawdę staram. Kilka razy nawet zainicjowałam seks, co ostatnimi czasy mi się praktycznie nie zdarzało. Co z tego, skoro w chwili największych uniesień zamiast G. widziałam przed oczami tamtego kolegę z pracy!! Jak?! Czemu?! Powtarzałam sobie cały czas: kochasz się z G., to Twój narzeczony, spędzisz z nim resztę życia. Ale ciągle z tyłu głowy obraz zupełnie innego faceta...

Poradźcie mi proszę, co ja mam zrobić - czy to jest możliwe, że ja kocham jeszcze G. skoro zauroczyłam się (z własnej winy, owszem, bo nie powinnam była nigdy przenigdy się z nim spotykać i rozmawiać nawet) w innym...? Jak to zwalczyć? Czy jest możliwe, że wyprę uczucie (właściwie to emocję, nie uczucie) i będę znowu szczęśliwa w związku...? Czy ja po prostu jestem niedojrzała do małżeństwa i bycia z kimś na stałe i zwyczajnie nie powinnam być z nikim, żeby nikogo nie krzywdzić... Czytałam już takie historie (nawet nie wiecie, ile razy ostatnio wpisywałam do wyszukiwarki podobne frazy...) - i podobno to się zdarza, nawet w stałym związku, czy małżeństwie, że można poczuć chwilową fascynację innym mężczyzną. I to przechodzi. Tylko ile to może trwać... Miesiąc? Pół roku? Resztę życia?

Dodam tylko, że rozmawiałam na ten temat z przyjaciółką (z tym że wieczną singielką) i to co ona mi poradziła, to żebym została z G. i sobie to wszystko racjonalizowała - że to już nie ten wiek, żeby szukać wrażeń, ale dobrego męża...

Edytowane przez yosanne
Czas edycji: 2013-09-19 o 17:30
yosanne jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-19, 17:55   #26
201607110949
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-02
Wiadomości: 16 804
Dot.: 4 letni związek, oświadczyny, wątpliwości...

reanimujesz trupa.
201607110949 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-19, 17:58   #27
wika82
Zakorzenienie
 
Avatar wika82
 
Zarejestrowany: 2009-04
Wiadomości: 16 184
Dot.: 4 letni związek, oświadczyny, wątpliwości...

Sorry, że to napiszę, ale dawno nie czytałam równie głupiego posta.

A ja od tygodnia siedzę i się zastanawiam, co jest ze mną nie tak, że nie potrafię cieszyć się tym co mam, a po nocy zamiast mojego partnera, śni mi się kto inny...

To chyba oczywiste, że nie kochasz narzeczonego, przestań się umartwiać i daj sobie szansę na miłość.
__________________
najważniejsze w życiu jest być zdrowym, mieć zdrowego małżonka, zdrowe dziecko, zdrowych rodziców, zdrowe rodzeństwo. wszystko inne jest kwestią chęci i siły, niekiedy szczęścia...
wika82 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-19, 18:00   #28
201803290936
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-10
Wiadomości: 43 642
Dot.: 4 letni związek, oświadczyny, wątpliwości...

Cytat:
Napisane przez SALIX Pokaż wiadomość
reanimujesz trupa.
Dokładnie.
201803290936 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-19, 18:28   #29
sallyskellington
Raczkowanie
 
Avatar sallyskellington
 
Zarejestrowany: 2013-06
Lokalizacja: Tam gdzie diabeł mówi dobranoc.
Wiadomości: 193
Dot.: 4 letni związek, oświadczyny, wątpliwości...

Poza tym ... oboje możecie być potem bardzo nieszczęśliwi i sfrustrowani. Twoja decyzja taka czy inna ma wpływ nie tylko na Twoje życie.
__________________
"Akceptujemy taką miłość na jaką w naszym mniemaniu zasługujemy."
sallyskellington jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-21, 22:37   #30
yosanne
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2012-06
Wiadomości: 315
Dot.: 4 letni związek, oświadczyny, wątpliwości...

Cytat:
Napisane przez wika82 Pokaż wiadomość
Sorry, że to napiszę, ale dawno nie czytałam równie głupiego posta.
Mimo wszystko chyba czytałam wiele dużo głupszych postów... Ale zauważyłam, że jest tu taka tendencja, żeby problemy innych nazywać głupimi, podobnie jak autorki... I w sumie to rozumiem, bo kilka lat temu pewnie sama bym tak zareagowała i uznała, że to dylematy rodem z kącika porad w Bravo... Po prostu w życiu nie przypuszczałam, że spotka mnie (mnie! twardo stąpającą po ziemi i silną kobietę, jak mi się wydawało) taka sytuacja.

Cytat:
Napisane przez wika82 Pokaż wiadomość
A ja od tygodnia siedzę i się zastanawiam, co jest ze mną nie tak, że nie potrafię cieszyć się tym co mam, a po nocy zamiast mojego partnera, śni mi się kto inny...
Nie wiem dlaczego zacytowałaś akurat ten fragment, ale kurczę, przecież każdemu czasem śni się kto inny. Z ręką na sercu, która z Was może powiedzieć, że przez cały okres związku/małżeństwa nie przyśnił jej się inny mężczyzna... (chociażby aktor)?

Cytat:
Napisane przez wika82 Pokaż wiadomość
To chyba oczywiste, że nie kochasz narzeczonego, przestań się umartwiać i daj sobie szansę na miłość.
Gdyby to było oczywiste, to bym nie miała takich dylematów... A co do szansy na miłość, nie mam żadnej gwarancji, że ją jeszcze spotkam. Jeśli masz na myśli tego znajomego z pracy, to nie ma prawa wyjść, z wielu różnych powodów (w tym dużej różnicy wieku). Liczę się z tym, że jak zostawię G., to zwyczajnie zostanę sama. Chociaż może to to, czego właśnie potrzebuję, po blisko 10 latach, gdy niemal cały czas byłam z kimś w związku, mam wrażenie, że nie potrafię funkcjonować od faceta, że się od nich uzależniam, gubię sama siebie...

Chyba łatwiej by mi było, gdyby wypowiedziała się tu jakaś dziewczyna, która przeżyła podobną sytuację... I jak odbudowała związek (czy w ogóle się da?) po kryzysie i zauroczeniem kim innym? Bo póki co, mam wrażenie, że za dobrze mi było w życiu i mi się w d* poprzewracało, przepraszam za słownictwo...
yosanne jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-01-01 00:00:00


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 18:29.