Pracy szukamy, ciągle się wspieramy i nigdy nie poddamy! cz. X

[kasia1608]

Wesołych świąt,dobrej pracy każdej życzę.. przenieśli mnie do sklepu w galerii obok domu więc nie tracę czasu i kasy na dojazd..ale atmosfera i dziewczyny były lepsze tam

[Konwalia11]

Ja tez lubie czytac ten watek, choc prace mam (ale nadal nie jestem pewna, ze to jest TO, bo ja z tych, co czekaja na wielkie WOW ).
Co do jezykow, to jestem przekonana, ze lepiej umiec jeden, dwa, ale solidnie niz piec na poziomie A2.
Przeciez angielskiego ucza sie dzis wszyscy, dlatego dziwi mnie np. ten dodatek finansowy za holenderski, gdy w Holandii, cytuje za Wikipedia:

90% Holendrów zna angielski, a wysoką znajomość mają również język niemiecki (ok. 60%) i francuski (ok. 25%).

Tak samo jest ze Szwedami, Norwegami.
Ja mam z tymi nacjami kontakt (telefoniczny) w pracy i angielski wystarcza w zupelnosci na te potrzeby, ktore mamy. W ogloszeniach o prace zazwyczaj formulowane jest to tak, ze znajomosc egzotycznego jezyka bylaby dodatkowym atutem, ale nie wymogiem.

Nie wiem, ja bym chyba dopiero wtedy zaczela sie uczyc takich jezykow jak japonskiego, norweskiego czy holenderskiego, kiedy na 100% wiazalabym przyszlosc z tymi krajami.
Uczyc sie ich, bo moooze przez przypadek kiedys tam mi sie przyda to dla mnie po prostu strata cennego czasu.

[20160901857]

Mnie sie wydaje, ze taka znajomość dziwnych języków pokazuje tez determinacje, zaangażowanie, chęć rozwoju. Samo to, ze komuś chce sie zakuwać cos nowego, ze znajduje na to czas itp. dobrze świadczy o człowieku.

Ja i nicru od lipca ogarniamy francuski - takie nasze małe postanowienie


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

[Koci Pazur]

Napisane przez Konwalia11

Ja tez lubie czytac ten watek, choc prace mam (ale nadal nie jestem pewna, ze to jest TO, bo ja z tych, co czekaja na wielkie WOW ).
Co do jezykow, to jestem przekonana, ze lepiej umiec jeden, dwa, ale solidnie niz piec na poziomie A2.
Przeciez angielskiego ucza sie dzis wszyscy, dlatego dziwi mnie np. ten dodatek finansowy za holenderski, gdy w Holandii, cytuje za Wikipedia:

Tak samo jest ze Szwedami, Norwegami.
Ja mam z tymi nacjami kontakt (telefoniczny) w pracy i angielski wystarcza w zupelnosci na te potrzeby, ktore mamy. W ogloszeniach o prace zazwyczaj formulowane jest to tak, ze znajomosc egzotycznego jezyka bylaby dodatkowym atutem, ale nie wymogiem.

Nie wiem, ja bym chyba dopiero wtedy zaczela sie uczyc takich jezykow jak japonskiego, norweskiego czy holenderskiego, kiedy na 100% wiazalabym przyszlosc z tymi krajami.
Uczyc sie ich, bo moooze przez przypadek kiedys tam mi sie przyda to dla mnie po prostu strata cennego czasu.

I nie jest wymogiem, ale jest atutem opłacanym dodatkową kasą. Przygotowujemy np kontrakty, listy i dokumenty po holendersku, więc część załogi musi go znać. Pozostała część niekoniecznie, bo kontaktujemy się po angielsku, ale duch speakerzy też są nam potrzebni.

Napisane przez nouvelle90

Mnie sie wydaje, ze taka znajomość dziwnych języków pokazuje tez determinacje, zaangażowanie, chęć rozwoju. Samo to, ze komuś chce sie zakuwać cos nowego, ze znajduje na to czas itp. dobrze świadczy o człowieku.

Ja i nicru od lipca ogarniamy francuski - takie nasze małe postanowienie


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

Ja ogarniam od tygodnie, ale tylko na zasadzie Duolingo i blondynki na językach, bo na więcej czasu teraz nie mam.

[20160901857]

Mój poziom francuskiego oscyluje w granicach A1, czyli coś tam pamiętam, ale liceum było dawno, więc mi wyparowało duolingo spoko do nauki słówek, ale ja już chciałabym to w końcu popchnąć dalej. Szkoda, że się zwolniłam z korpo, tam mogłam skorzystać z darmowego kursu, bo pracodawca był Francuzem.

[invisible_01]

Napisane przez Konwalia11

Ja mam z tymi nacjami kontakt (telefoniczny) w pracy i angielski wystarcza w zupelnosci na te potrzeby, ktore mamy. W ogloszeniach o prace zazwyczaj formulowane jest to tak, ze znajomosc egzotycznego jezyka bylaby dodatkowym atutem, ale nie wymogiem.

Ale rozmowy telefoniczne to jedno, a praca w outsourcingu, gdzie zajmujesz się księgowością czy innymi rzeczami dla klientów niemiecko-, holendersko- czy szwedzkojęzycznych to coś zupełnie innego. Ja pracowałam dla firmy, która zajmowała się całą papierkologią niemieckiego koncernu, więc bez niemieckiego nie mogłabym tam pracować, mimo że znam angielski, bo zwyczajnie wszystkie dokumenty były w tym języku.

[Konwalia11]

Napisane przez nouvelle90

Mnie sie wydaje, ze taka znajomość dziwnych języków pokazuje tez determinacje, zaangażowanie, chęć rozwoju. Samo to, ze komuś chce sie zakuwać cos nowego, ze znajduje na to czas itp. dobrze świadczy o człowieku.

Ja i nicru od lipca ogarniamy francuski - takie nasze małe postanowienie

Tak, wydaje mi sie, ze znajomosc jezykow to jest ogromny atut i na pewno nie zaszkodzi, jak sie rzeczywiscie je zna w takim stopniu, ze sa przydatne.
Ale ja np. znalam dziewczyne, ktora uczyla sie szesciu jezykow na raz (w tym chyba wegerskiego i chorwackiego) bo ubzdurala sobie, ze powali tym pracodawcow na kolana. I miala potem w zyciorysie tyle jezykow, ale wiekszosc na poziomie A1-A2, czyli znajomosc taka, zeby powiedziec dzien dobry i jak sie nazywa . Nie powiem, zeby miala wielkie sukcesy na rynku pracy...
Dla mnie najwiekszy sens ma nauka: angielskiego, niemieckiego lub francuskiego, conajmniej jeden z tych jezykow na conajmniej C1, to dla mnie podstawa. A potem mozna, jak ktos chce dobrac cos jeszcze, tu bardzo przydatne wydaja mi sie jezyki: hiszpanski, wloski lub rosyjski.

Ja naprzyklad chce sie uczyc Wloskiego , ale to dlatego, ze podoba mi sie ten jezyk, ale tez dlatego, ze mam juz jeden opanowany na C2, jeden na B2 i ten trzeci to bedzie po prostu przyjemnosc, ktora z pracodawcami nie ma nic wspolnego. Przyda sie to sie przyda, nie to nie, chce to zrobic dla siebie.

[nicRu]

Napisane przez nouvelle90

Mnie sie wydaje, ze taka znajomość dziwnych języków pokazuje tez determinacje, zaangażowanie, chęć rozwoju. Samo to, ze komuś chce sie zakuwać cos nowego, ze znajduje na to czas itp. dobrze świadczy o człowieku.

Ja i nicru od lipca ogarniamy francuski - takie nasze małe postanowienie


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

Ano, myślę, że to dobra decyzja (z niemieckim mi nie po drodze, może kiedyś się przeprosimy, ale przetestuję wpierw francuski ). A we dwie zawsze raźniej Francuskiego nie uczylam się nigdy

Btw pracowałam w zespole "holenderskim", 90% spraw załatwiane było po angielsku, ale te 10% po holendersku, mieliśmy kilka osób znających niderlandzki, w tym dwoje native speakerów Większość kontraktów dostarczano mi w wersji niderlandzkiej i musiałam prosić o tłumaczenie niektórych zwrotów żeby się upewnić co i jak (najważniejsze informacje wyłapywałam sama, no ale pewność że pod koniec nie ma czegoś ważnego małym druczkiem musi być).

---------- Dopisano o 13:51 ---------- Poprzedni post napisano o 13:49 ----------

Napisane przez Konwalia11

Tak, wydaje mi sie, ze znajomosc jezykow to jest ogromny atut i na pewno nie zaszkodzi, jak sie rzeczywiscie je zna w takim stopniu, ze sa przydatne.
Ale ja np. znalam dziewczyne, ktora uczyla sie szesciu jezykow na raz (w tym chyba wegerskiego i chorwackiego) bo ubzdurala sobie, ze powali tym pracodawcow na kolana. I miala potem w zyciorysie tyle jezykow, ale wiekszosc na poziomie A1-A2, czyli znajomosc taka, zeby powiedziec dzien dobry i jak sie nazywa . Nie powiem, zeby miala wielkie sukcesy na rynku pracy...
Dla mnie najwiekszy sens ma nauka: angielskiego, niemieckiego lub francuskiego, conajmniej jeden z tych jezykow na conajmniej C1, to dla mnie podstawa. A potem mozna, jak ktos chce dobrac cos jeszcze, tu bardzo przydatne wydaja mi sie jezyki: hiszpanski, wloski lub rosyjski.

Ja naprzyklad chce sie uczyc Wloskiego , ale to dlatego, ze podoba mi sie ten jezyk, ale tez dlatego, ze mam juz jeden opanowany na C2, jeden na B2 i ten trzeci to bedzie po prostu przyjemnosc, ktora z pracodawcami nie ma nic wspolnego. Przyda sie to sie przyda, nie to nie, chce to zrobic dla siebie.

Mam podobne przemyślenia do Twoich
W tym momencie znam angielski na poziome C1/C2, rosyjski B1 + jako trzeci wybierałam między niemieckim a francuskim. Do niemieckiego może wrócę (totalnie nie wchodził mi do głowy, gdy byłam młodsza chociaż byłam raczej z tych pilnych uczennic, więc i tak zaczynałabym naukę od podstaw), więc padło na francuski.

[Konwalia11]

Napisane przez invisible_01

Ale rozmowy telefoniczne to jedno, a praca w outsourcingu, gdzie zajmujesz się księgowością czy innymi rzeczami dla klientów niemiecko-, holendersko- czy szwedzkojęzycznych to coś zupełnie innego. Ja pracowałam dla firmy, która zajmowała się całą papierkologią niemieckiego koncernu, więc bez niemieckiego nie mogłabym tam pracować, mimo że znam angielski, bo zwyczajnie wszystkie dokumenty były w tym języku.

Ale chyba sie nie zrozumialysmy.
Wiem, o czym mowisz, bo pracuje w Niemczech, a wiec nie tylko dokumentacje, ale cale zycie mam w tym jezyku. Oprocz tego zagraniczni klienci po angielsku.
Ale nie o to mi chodzi.
Chodzi mi o to, ze lepiej umiec mniej, ale perfekcyjnie, niz miec nabobczonych 10 jezykow, ale na bylejakim poziomie.

[Maguda_]

Napisane przez nouvelle90

Mnie sie wydaje, ze taka znajomość dziwnych języków pokazuje tez determinacje, zaangażowanie, chęć rozwoju. Samo to, ze komuś chce sie zakuwać cos nowego, ze znajduje na to czas itp. dobrze świadczy o człowieku.

Ja i nicru od lipca ogarniamy francuski - takie nasze małe postanowienie


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

Kusicielki, też kiedyś musiałabym wrócić do francuskiego, może właśnie od lipca? Myślałam o intensywnym kursie, żeby szybko przelecieć przez podstawy, a z drugiej strony chciałbym znowu uczyć się japońskiego... Dylematy, a kasy na wszystko na raz się nie uzbiera, tyle pomysłów

[invisible_01]

Napisane przez Konwalia11

Ale chyba sie nie zrozumialysmy.
Wiem, o czym mowisz, bo pracuje w Niemczech, a wiec nie tylko dokumentacje, ale cale zycie mam w tym jezyku. Oprocz tego zagraniczni klienci po angielsku.
Ale nie o to mi chodzi.
Chodzi mi o to, ze lepiej umiec mniej, ale perfekcyjnie, niz miec nabobczonych 10 jezykow, ale na bylejakim poziomie.

To wybacz, musiałam Cię nie zrozumieć Z ostatnim zdaniem jak najbardziej się zgadzam, choć jeśli ktoś zna jeden język dajmy na to na A2, to uważam, że powinien go napisać (plus dodać, że jest się w trakcie nauki), bo może pracodawca akurat ma plany na rekrutowanie w przyszłości kogoś na stanowisko z danym językiem i moglibyśmy mu się przydać. Ale pisanie 3 języków na poziomie A1/A2 to wiadomo, że trochę bez sensu. Obecnie umiem dwa języki na poziomie C1, chcę dodać trzeci na poziomie B2 (obecnie umiem go na A2), a z czasem na C1. Chcę się uczyć również pozostałych dwóch języków, ale najbardziej chcę skupić się na tym jednym, żeby go wyciągnąć na jakiś fajny poziom.

---------- Dopisano o 14:01 ---------- Poprzedni post napisano o 14:00 ----------

Napisane przez Maguda_

Kusicielki, też kiedyś musiałabym wrócić do francuskiego, może właśnie od lipca? Myślałam o intensywnym kursie, żeby szybko przelecieć przez podstawy, a z drugiej strony chciałbym znowu uczyć się japońskiego... Dylematy, a kasy na wszystko na raz się nie uzbiera, tyle pomysłów

O tak, nauka języków to studia bez dna :/ Najgorzej jest zacząć i wtedy moim zdaniem jednak konieczny jest kurs, ale od poziomu średniozaawansowanego według mnie spokojnie można już się uczyć samemu, jedynie co to chodzić na jakieś korki z konwersacji.

[nicRu]

Napisane przez Maguda_

Kusicielki, też kiedyś musiałabym wrócić do francuskiego, może właśnie od lipca? Myślałam o intensywnym kursie, żeby szybko przelecieć przez podstawy, a z drugiej strony chciałbym znowu uczyć się japońskiego... Dylematy, a kasy na wszystko na raz się nie uzbiera, tyle pomysłów

Ja bym właśnie chciała pójść na intensywny wakacyjny kurs od podstaw

[20160901857]

Napisane przez Maguda_

Kusicielki, też kiedyś musiałabym wrócić do francuskiego, może właśnie od lipca? Myślałam o intensywnym kursie, żeby szybko przelecieć przez podstawy, a z drugiej strony chciałbym znowu uczyć się japońskiego... Dylematy, a kasy na wszystko na raz się nie uzbiera, tyle pomysłów

Ja już mam wybraną szkołę (na Żurawiej, sporo moich znajomych tam chodzi), teraz tylko zbierać hajsy i utrzymać motywację na odpowiednim poziomie

[invisible_01]

Napisane przez nouvelle90

Ja już mam wybraną szkołę (na Żurawiej, sporo moich znajomych tam chodzi), teraz tylko zbierać hajsy i utrzymać motywację na odpowiednim poziomie

Zdradzisz, jaka to? Też szukam jakiejś dobrej szkoły językowej i też celuję we francuski, z tym że od poziomu A2/B1.

[20160901857]

Napisane przez invisible_01

Zdradzisz, jaka to? Też szukam jakiejś dobrej szkoły językowej i też celuję we francuski, z tym że od poziomu A2/B1.

http://www.voila.edu.pl

Ja właśnie nie wiem jak zacząć. Pamiętam dużo słownictwa plus jakieś podstawy z gramy, ale nie wiem czy to wystarczy żeby pójść od razu na B1, a z drugiej strony nie uśmiecha mi się marnowanie czasu na naukę alfabetu i Je m'appelle...

[antjesz]

A tak żeby zmotywować wszystkich poszukujących, wrzucam jedno z moich najnowszych odkryć, które pomogło mi przynajmniej na tyle, że dostałam zaproszenie na rozmowę Kwalifikacyjną. Zobaczymy jak pójdzie dalej. Łapcie program do tworzenia CV https://www.recrutizer.pl/

[invisible_01]

Napisane przez nouvelle90

http://www.voila.edu.pl

Ja właśnie nie wiem jak zacząć. Pamiętam dużo słownictwa plus jakieś podstawy z gramy, ale nie wiem czy to wystarczy żeby pójść od razu na B1, a z drugiej strony nie uśmiecha mi się marnowanie czasu na naukę alfabetu i Je m'appelle...

Ja bym szła na to B1. Jeśli poczujesz, że jest za ciężko, to albo możesz zmienić grupę, albo poprosić prowadzącego, żeby Ci doradził jakieś książki albo podsunął materiały, z których mogłabyś nadrobić. Ja wolałabym próbować doścignąć grupę niż uczyć się ponownie tego, co już umiem.

[Konwalia11]

Napisane przez nouvelle90

http://www.voila.edu.pl

Ja właśnie nie wiem jak zacząć. Pamiętam dużo słownictwa plus jakieś podstawy z gramy, ale nie wiem czy to wystarczy żeby pójść od razu na B1, a z drugiej strony nie uśmiecha mi się marnowanie czasu na naukę alfabetu i Je m'appelle...

Moze bedziesz miala w tej szkole mozliwosc zrobienia testu kwalifikacyjnego? Moim zdaniem zawsze warto pojsc wyzej. Mysle tez, ze ta szkola bedzie miala do zaoferowania rowniez test kwalifikujacy na rozne poziomy, ja bym o niego poprosila i zasiegnela opinii nauczyciela.

[Maguda_]

Napisane przez invisible_01

To wybacz, musiałam Cię nie zrozumieć Z ostatnim zdaniem jak najbardziej się zgadzam, choć jeśli ktoś zna jeden język dajmy na to na A2, to uważam, że powinien go napisać (plus dodać, że jest się w trakcie nauki), bo może pracodawca akurat ma plany na rekrutowanie w przyszłości kogoś na stanowisko z danym językiem i moglibyśmy mu się przydać. Ale pisanie 3 języków na poziomie A1/A2 to wiadomo, że trochę bez sensu. Obecnie umiem dwa języki na poziomie C1, chcę dodać trzeci na poziomie B2 (obecnie umiem go na A2), a z czasem na C1. Chcę się uczyć również pozostałych dwóch języków, ale najbardziej chcę skupić się na tym jednym, żeby go wyciągnąć na jakiś fajny poziom.

---------- Dopisano o 14:01 ---------- Poprzedni post napisano o 14:00 ----------


O tak, nauka języków to studia bez dna :/ Najgorzej jest zacząć i wtedy moim zdaniem jednak konieczny jest kurs, ale od poziomu średniozaawansowanego według mnie spokojnie można już się uczyć samemu, jedynie co to chodzić na jakieś korki z konwersacji.

Fakt, kurs nie jest konieczny, ale po latach różnych technik wiem, że jednak potrzebuję grupy, żeby czuć oddech konkurencji

Napisane przez nicRu

Ja bym właśnie chciała pójść na intensywny wakacyjny kurs od podstaw

Kiedyś na taki chodziłam, był super, tylko jednocześnie też wyczerpujący, poza tym pozostałą część dnia miałam wolną i mogłam się spokojnie przygotowywać na zajęcia, połączenie takiego kursu z pracą a potem powtarzaniem w domu wydaje mi się bardzo trudne.

Napisane przez nouvelle90

http://www.voila.edu.pl

Ja właśnie nie wiem jak zacząć. Pamiętam dużo słownictwa plus jakieś podstawy z gramy, ale nie wiem czy to wystarczy żeby pójść od razu na B1, a z drugiej strony nie uśmiecha mi się marnowanie czasu na naukę alfabetu i Je m'appelle...

Jeśli to dobra szkoła, powinni zrobić Ci test poziomujący i się wyjaśni ;-) przejrzę tę co podałaś, bardziej nastawiałam się na instytut francuski... Do lipca jest jeszcze dużo czasu, teraz mam inny cel językowy

[Kirenne]

Testy można znaleźć na niektórych stronach internetowych prowadzonych przez szkoły językowe. Warto zerknąć na projekty w ramach środków z UE, bo ja np. jestem na takim szkoleniu od ok. pół roku.


Pytanie ode mnie. Jeżeli wysyłacie CV do firmy, mimo że nie ma ona aktualnie żadnych ogłoszeń o pracę to jak zacząć LM? Pewno coś wymyślę, ale zawsze jakaś wskazówka się przyda

[nicRu]

Napisane przez Maguda_

Kiedyś na taki chodziłam, był super, tylko jednocześnie też wyczerpujący, poza tym pozostałą część dnia miałam wolną i mogłam się spokojnie przygotowywać na zajęcia, połączenie takiego kursu z pracą a potem powtarzaniem w domu wydaje mi się bardzo trudne.

Na rosyjski wróciłam w ramach intensywnego kursu. Pracowałam, studiowałam + zakuwałam rosyjski Z językiem od podstaw na pewno będzie trudniej, ale zamierzam spróbować

[Maguda_]

Napisane przez nicRu

Na rosyjski wróciłam w ramach intensywnego kursu. Pracowałam, studiowałam + zakuwałam rosyjski Z językiem od podstaw na pewno będzie trudniej, ale zamierzam spróbować

Pamiętasz ile miałaś wtedy mniej więcej godzin dziennie i dni w tygodniu? ;-) tak z ciekawości pytam, bo już widziałam różne kursy intensywne. Wow, szczerze podziwiam

[nicRu]

Napisane przez Maguda_

Pamiętasz ile miałaś wtedy mniej więcej godzin dziennie i dni w tygodniu? ;-) tak z ciekawości pytam, bo już widziałam różne kursy intensywne. Wow, szczerze podziwiam

Godzin malutko, ale mnóstwo pracy do domu (czasami siedziałam 5h...) + wyjazd weekendowy

[20160901857]

Napisane przez Kirenne

Testy można znaleźć na niektórych stronach internetowych prowadzonych przez szkoły językowe. Warto zerknąć na projekty w ramach środków z UE, bo ja np. jestem na takim szkoleniu od ok. pół roku.


Pytanie ode mnie. Jeżeli wysyłacie CV do firmy, mimo że nie ma ona aktualnie żadnych ogłoszeń o pracę to jak zacząć LM? Pewno coś wymyślę, ale zawsze jakaś wskazówka się przyda

Unikałam okrężnych wstępów i bezsensownego wymyślania - pisałam wprost, że przedstawiam kandydaturę na stanowisko xyz. Tylko ja miałam ten przywilej, że zwykle aplikowałam na jeden, bardzo konkretny rodzaj stanowiska, gorzej jak ktoś sam nie wie czego właściwie szuka.


Dzisiaj przy spędzie rodzinnym wszystkie ciotki były w szoku, że zmieniłam robotę w dwa tygodnie - nie uwierzyły, że bez znajomości, a jedna to chyba nawet pomyślała, że dałam tyłka jakiemuś złamasowi

[Apelly]

nouvelle90, co za ciotki!

Dzisiaj mnie oświeciło! Za jakieś cztery miesiące kończy mi się umowa i do tej pory myślałam, że podpiszę to, co mi zaproponują. Czyli, że dowiem się, jakie warunki otrzymam w momencie, jak będę tę umowę podpisywać. Do tej pory tak robiłam. Teraz zdecydowałam, że po prostu dowiem się wcześniej, czy jest możliwość przejścia na lepszych warunkach. Jak myślicie, czy miesiąc przed zakończeniem umowy to dobry termin, aby rozpocząć takie działanie?

[invisible_01]

Napisane przez Maguda_

Fakt, kurs nie jest konieczny, ale po latach różnych technik wiem, że jednak potrzebuję grupy, żeby czuć oddech konkurencji

To prawda, to mobilizuje Mnie pomaga zapisanie się z kimś znajomym, bo głupio mi odpuścić i się nie uczyć jak widzę, że ta druga osoba zasuwa

Nauka języków to niełatwa sprawa I z motywacją też różnie bywa. Różne są systemy nauki i najlepiej dopasować sobie tak, żeby jak najbardziej chciało nam się uczyć. Przykładowo moja koleżanka ma wolne czwartki i wtedy chodzi do szkoły językowej, bo woli być wyspana i wypoczęta na zajęciach. Ja w dzień wolny nie miałabym w ogóle ochoty specjalnie ubierać się i jechać do szkoły językowej, więc dla mnie najlepszy jest kurs po zajęciach/pracy, co dla niektórych odpada, bo są zbyt zmęczeni.

Napisane przez nouvelle90

a jedna to chyba nawet pomyślała, że dałam tyłka jakiemuś złamasowi

Trzeba było zrobić smutną minę i powiedzieć, że w wielkim mieście niestety innego sposobu nie ma, żeby dostać pracę

[Kirenne]

Napisane przez nouvelle90

Unikałam okrężnych wstępów i bezsensownego wymyślania - pisałam wprost, że przedstawiam kandydaturę na stanowisko xyz. Tylko ja miałam ten przywilej, że zwykle aplikowałam na jeden, bardzo konkretny rodzaj stanowiska, gorzej jak ktoś sam nie wie czego właściwie szuka.


Dzisiaj przy spędzie rodzinnym wszystkie ciotki były w szoku, że zmieniłam robotę w dwa tygodnie - nie uwierzyły, że bez znajomości, a jedna to chyba nawet pomyślała, że dałam tyłka jakiemuś złamasowi

Zazwyczaj staram się wysyłać na konkretne stanowiska. Natomiast znam przypadki, gdy ktoś po prostu roznosił CV do firm, które mu pasowały i się udawało

Co do cioteczek Ja ostatnio też mile byłam zaskoczona jak do mnie ktoś oddzwonił po 2-3 dniach od wysyłania CV. Rozmowa w nadchodzącym tygodniu

Napisane przez Apelly

nouvelle90, co za ciotki!

Dzisiaj mnie oświeciło! Za jakieś cztery miesiące kończy mi się umowa i do tej pory myślałam, że podpiszę to, co mi zaproponują. Czyli, że dowiem się, jakie warunki otrzymam w momencie, jak będę tę umowę podpisywać. Do tej pory tak robiłam. Teraz zdecydowałam, że po prostu dowiem się wcześniej, czy jest możliwość przejścia na lepszych warunkach. Jak myślicie, czy miesiąc przed zakończeniem umowy to dobry termin, aby rozpocząć takie działanie?

Czyli przedłużałaś już wcześniej umowy w tej firmie? Chodzi mi o to, czy trzeba im się przypominać, czy też sami pamiętają do kiedy masz umowę (różnie bywa). Jeśli np. tydzień przed nową umową już wiesz na czym stoisz to wg mnie negocjacje miesiąc wcześniej to dobry termin. Tylko pytanie jak na się na to będą zapatrywać przełożeni, jaka jest teraz sytuacja w firmie itp. itd.

[Tutli]

Napisane przez Maguda_

Jeśli to dobra szkoła, powinni zrobić Ci test poziomujący i się wyjaśni ;-) przejrzę tę co podałaś, bardziej nastawiałam się na instytut francuski... Do lipca jest jeszcze dużo czasu, teraz mam inny cel językowy

Ja po paru dobrych latach zdecydowałam się nauczyć francuskiego, naprawdę żałuję, że mając tylko wolnego czasu na studiach nie uczyłam się niczego poza angielskim :/ Zaczęłam w lutym od kursu średniointensywnego właśnie w Instytucie Francuskim - 2 razy w tyg. po 3 h. Dla mnie było to po całym dniu intensywnej pracy, jeszcze pierwsze 1,5 h. było ok., ale potem i ja i cała reszta grupy miała już zgon i naprawdę było ciężko. Kurs bardzo specyficzny, mają jakąś swoją metodę, lektorka fajna, ale moim zdaniem za dużo czasu poświęcała, hmm, sobie. Np. gada nam o Paryżu a potem ma monolog po francusku przez parę dobrych minut, oczywiście rozumiemy co 10 wyraz jak dobrze pójdzie, ona gada, gada, pyta się potem, czy rozumiemy, my że yyy?, ona, że nie szkodzi. Tak było bardzo często, moim zdaniem niczemu to nie służy a czas leci, jakbym chciała posłuchać po prostu czegoś po francusku mogę odpalić sobie YT a nie siedzieć na kursie. Fajne było zaskakiwanie nas nagle pytaniami i uczenie automatycznych odpowiedzi, powtarzanie wielokrotne różnych kluczowych konstrukcji, sympatyczna forma, ale niby miesiąc po 6 h. tygodniowo miał być odpowiednikiem zwykłego semestru a nie jestem pewna, czy to tak działa i czy faktycznie tyle materiału przerobiłam. Ja sporo powtarzałam w każdej wolnej chwili, mam łatwość nauki języków i widzę olbrzymią różnicę po 2 m-cach (teraz mam lekcje raz w tygodniu ze studentką romanistyki), ale myślę, że dużo czasu na tym kursie mogło być wykorzystane bardziej konstruktywnie.

[SofiaPrunikos]

Napisane przez Tutli

Ja po paru dobrych latach zdecydowałam się nauczyć francuskiego, naprawdę żałuję, że mając tylko wolnego czasu na studiach nie uczyłam się niczego poza angielskim :/ Zaczęłam w lutym od kursu średniointensywnego właśnie w Instytucie Francuskim - 2 razy w tyg. po 3 h. Dla mnie było to po całym dniu intensywnej pracy, jeszcze pierwsze 1,5 h. było ok., ale potem i ja i cała reszta grupy miała już zgon i naprawdę było ciężko. Kurs bardzo specyficzny, mają jakąś swoją metodę, lektorka fajna, ale moim zdaniem za dużo czasu poświęcała, hmm, sobie. Np. gada nam o Paryżu a potem ma monolog po francusku przez parę dobrych minut, oczywiście rozumiemy co 10 wyraz jak dobrze pójdzie, ona gada, gada, pyta się potem, czy rozumiemy, my że yyy?, ona, że nie szkodzi. Tak było bardzo często, moim zdaniem niczemu to nie służy a czas leci, jakbym chciała posłuchać po prostu czegoś po francusku mogę odpalić sobie YT a nie siedzieć na kursie. Fajne było zaskakiwanie nas nagle pytaniami i uczenie automatycznych odpowiedzi, powtarzanie wielokrotne różnych kluczowych konstrukcji, sympatyczna forma, ale niby miesiąc po 6 h. tygodniowo miał być odpowiednikiem zwykłego semestru a nie jestem pewna, czy to tak działa i czy faktycznie tyle materiału przerobiłam. Ja sporo powtarzałam w każdej wolnej chwili, mam łatwość nauki języków i widzę olbrzymią różnicę po 2 m-cach (teraz mam lekcje raz w tygodniu ze studentką romanistyki), ale myślę, że dużo czasu na tym kursie mogło być wykorzystane bardziej konstruktywnie.

Strasznie kusicie tym francuskim. Uczyłam się 3 lata w liceum ale teraz pewnie zamiast na B1/B2 to znam język na A2 (może i na A1 ). Przydałoby się go odświeżyć, to możnaby wpisać go do CV.
Ale dalej mi się śnią po nocach liczby po francusku, uczenia się tego najbardziej nie lubiłam

[invisible_01]

Ja jestem dość wymagająca, jeśli chodzi o kursy językowe, czyli chcę się nauczyć tego, czego nie nauczę się sama - mówić, robić jakieś zadania ze słuchu, wyjaśnienie gramatyki, poprawna wymowa. Nie chcę słuchać ploteczek nauczyciela ani czytać tylko w kółko tekstów albo w kółko tylko robić zadań gramatycznych, kiedy cała grupa już dawno załapała, o co chodzi. I lubię, jak kurs jest intensywny - mogę mieć nawet mnóstwo słówek do nauczenia, znacznie wolę to niż powolny tok nauki.