Koronawirus z Chin i inne epidemie + ot, część 5.

[kaylla]

Napisane przez Linka25

Czyli plus minus 7 dni od objawów już wynik. Szybko


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

No duzo zalezy pewnie od tego jakie to sa objawy i czy ktos pomysli ze to moze byc korona i zadzwoni do sanepidu. Tutaj dziewczyna pracowala jako kasjerka u miala kontakt z duza iloscia ludzi wiec dosyc szybko to wszystko poszlo.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[chimay]

[1=f60400d832b72deb5c42f71 6e834e5f0a0698277_6206f89 5c87a0;87767420]Ogólnie to nie powinno sie liczyć zmarłych jako „umarł na chorobę x czy Y”. skoro sie urodził to i tak kiedyś musiał umrzeć [/QUOTE]

No tak

Napisane przez Linka25

Tak mi się wydaje, że dopiero po kilku dniach od objawów ludzie się zgłaszają, myślę że te 3-5 dni od pierwszych objawów to by było i tak szybko, potem oczekiwanie na test, oczekiwanie na wynik. To wszystko trwa. Może ktoś opisze jak to w praktyce wygląda.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Ja mogę sobie pogdybać.
Przyjmuję, że zaraziłam się w pracy.
Pierwsze wyraźne objawy miałam w poniedziałek. W tygodniu poprzedzającym ten poniedziałek byłam tylko raz w pracy, w nocy z czwartku na piątek.
Pierwsza opcja: zaraziłam się w tę noc i miałam objawy po 3 dniach.
Druga opcja: zaraziłam się ponad tydzień przed objawami (bo wtedy pracowałam 7 dni ciągiem) i nosiłam wirusa przez minimum tydzień. Sądzę, że ta wersja jest bardziej prawdopodobna i sądzę, że po kilku dniach zaraziłam mojego faceta, który miał objawy 5 dni przed moimi (temperatura poniżej 36, bolące, czerwone gardło, ogólne rozbicie, zawroty głowy).
Ja sama też jakbym się uparła, to bym się mogła jeszcze wcześniej doszukać u siebie objawów np. obniżona temperatura w czasie, jak mój facet był chory, wzmożone pragnienie. Czy to były koronaobjawy, czy przypadek, mogę tylko gdybać.

Akurat objawy mojego faceta minęły po 3 dniach, ale to mnie akurat nie dziwi, bo jego choroby zakaźne się w ogóle prawie nie imają, a jeśli już coś złapie, to przechodzi bardzo szybko.

No ale nawet biorąc pod uwagę to, że jednoznacznie źle poczułam się w poniedziałek, to wynik pozytywny dostałam dopiero w czwartek. Bo w poniedziałek był jeszcze dzień świąteczny, więc i tak bym się nigdzie nie dodzwoniła. We wtorek stwierdziłam, ze może jednak dla świętego spokoju skonsultuję do z lekarzem, kazali mi przyjść w środę, 24h czekania na wynik testu.

[Hvid]

Niektóre z Was tu przewidują, że wszyscy wcześniej czy pózniej się zarazimy. Więc szczerze, to liczę na to, że dziwne objawy w lutym to był ten nieszczęsny koronawirus. Teraz wolę tego nie złapać, bo mnie ta kwarantanna pewnie osłabiła jednak trochę i nie wiem, czy mój organizm tak szybko by się z nią uporał

chimay - Wracaj szybko do zdrowia

[Finlora]

[1=f60400d832b72deb5c42f71 6e834e5f0a0698277_6206f89 5c87a0;87768444]Ale co w związku z tym? Luzujemy wszystkie zakazy i żyjemy jak wcześniej?


Mnie zastanawia co dają takie porównywania do śmiertelności z innymi chorobami lub ogólnie ze zgonami wszelakimi.[/QUOTE]

Chodzi mi o to jak ktoś napisał, że go te liczby przerażają, że tyle zgonów jest u nas z powodu covidu, w sensie te 3-4 procent zarażonych. Tylko że to nie jest 3-4% zarażonych a zdiagnozowanych, a to różnica, bo zarażonych jest pewnie dużo więcej więc liczba zgonów to wcale nie 3-4%.

Co do porównań to ja je rozumiem tak, że ten covid wcale nie taki straszny jak go malują i że z powodu innych chorób umiera dużo więcej ludzi i nikt tak nie panikuje bo się o tym nie myśli. A pewnie gdyby tak atakować ludzi codziennie informacjami ile osób zmarło na taką i taką chorobę, to też zaczęliby wpadać w panikę. Myślę, że (tfu tfu odpukać) mam większą szansę zachorować i umrzeć na raka niż na covid.

[patiasym]

Napisane przez Finlora

Co do porównań to ja je rozumiem tak, że ten covid wcale nie taki straszny jak go malują i że z powodu innych chorób umiera dużo więcej ludzi i nikt tak nie panikuje bo się o tym nie myśli. A pewnie gdyby tak atakować ludzi codziennie informacjami ile osób zmarło na taką i taką chorobę, to też zaczęliby wpadać w panikę. Myślę, że (tfu tfu odpukać) mam większą szansę zachorować na raka niż na covid.

Mnie dziwią porównania z rakiem i innymi chorobami niezakaźnymi. Rozumiem porównania z grypą czy ebolą, z HIV już trochę mniej (no nie przenosi się przecież tak łatwo, trzeba mieć z chorym bliższy kontakt), a już te inne porównania to dla mnie abstrakcja. Epidemie chorób zakaźnych rządzą się swoimi prawami, bo po pierwsze możemy się zarazić od innych (nie trzeba mi było wcale koronawirusa, ale zawsze jak widziałam kogoś z sezonowym przeziębieniem to starałam się trzymać od takich ludzi z daleka), po drugie własne bezpieczeństwo zależy też bardzo mocno od własnych zachowań (jeżeli większość Azjatów w miejscach publicznych już dawno nosiło maseczki, to wiadomo że zmniejszało to prawdopodobieństwa ich zarażenia się chorobami roznoszonymi drogą kropelkową - można sobie narzekać, że maseczki niewygodne i że w nich duszno ale jednak chronią).

[j_fly]

Napisane przez chimay

No tak



Ja mogę sobie pogdybać.
Przyjmuję, że zaraziłam się w pracy.
Pierwsze wyraźne objawy miałam w poniedziałek. W tygodniu poprzedzającym ten poniedziałek byłam tylko raz w pracy, w nocy z czwartku na piątek.
Pierwsza opcja: zaraziłam się w tę noc i miałam objawy po 3 dniach.
Druga opcja: zaraziłam się ponad tydzień przed objawami (bo wtedy pracowałam 7 dni ciągiem) i nosiłam wirusa przez minimum tydzień. Sądzę, że ta wersja jest bardziej prawdopodobna i sądzę, że po kilku dniach zaraziłam mojego faceta, który miał objawy 5 dni przed moimi (temperatura poniżej 36, bolące, czerwone gardło, ogólne rozbicie, zawroty głowy).
Ja sama też jakbym się uparła, to bym się mogła jeszcze wcześniej doszukać u siebie objawów np. obniżona temperatura w czasie, jak mój facet był chory, wzmożone pragnienie. Czy to były koronaobjawy, czy przypadek, mogę tylko gdybać.

Akurat objawy mojego faceta minęły po 3 dniach, ale to mnie akurat nie dziwi, bo jego choroby zakaźne się w ogóle prawie nie imają, a jeśli już coś złapie, to przechodzi bardzo szybko.

No ale nawet biorąc pod uwagę to, że jednoznacznie źle poczułam się w poniedziałek, to wynik pozytywny dostałam dopiero w czwartek. Bo w poniedziałek był jeszcze dzień świąteczny, więc i tak bym się nigdzie nie dodzwoniła. We wtorek stwierdziłam, ze może jednak dla świętego spokoju skonsultuję do z lekarzem, kazali mi przyjść w środę, 24h czekania na wynik testu.

Obniżona temp. też może być objawem korony?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Limonka2738]

Napisane przez Trzepotka

Treść usunięta

Też prawda.


Z drugiej strony jeszcze są wolne respiratory, można też wyjść z założenia, że lepiej chorować teraz.

[chimay]

Napisane przez Hvid

chimay - Wracaj szybko do zdrowia

Dziękuję

Napisane przez Finlora

Co do porównań to ja je rozumiem tak, że ten covid wcale nie taki straszny jak go malują i że z powodu innych chorób umiera dużo więcej ludzi i nikt tak nie panikuje bo się o tym nie myśli. A pewnie gdyby tak atakować ludzi codziennie informacjami ile osób zmarło na taką i taką chorobę, to też zaczęliby wpadać w panikę. Myślę, że (tfu tfu odpukać) mam większą szansę zachorować i umrzeć na raka niż na covid.

Zapewne tak. Tylko ja akurat raka w odróżnieniu od COVID się boję, bo mam spore obciążenia rodzinne.

U mnie też zaraża się wiele osób w ośrodkach opieki, w jednym z bundeslandów mają 14 takich ośrodków.
Najgorsze, że ja naprawdę nie widzę za bardzo możliwości ograniczenia tego. Poza taką, że absolutnie wszystkich pracowników zawodów medycznych i opiekuńczych mających kontakt z pacjentem/podopiecznym zaopatrzy się w nieprzepuszczalne kombinezony, tak że ani centymetr ciała nie będzie wystawał oraz w
jakieś hełmy, bo maski ffp nie filtrują w 100% i coś tam jednak muszą przepuszczać. I tak przez rok, dwa.

[Linka25]

Napisane przez chimay

No tak



Ja mogę sobie pogdybać.
Przyjmuję, że zaraziłam się w pracy.
Pierwsze wyraźne objawy miałam w poniedziałek. W tygodniu poprzedzającym ten poniedziałek byłam tylko raz w pracy, w nocy z czwartku na piątek.
Pierwsza opcja: zaraziłam się w tę noc i miałam objawy po 3 dniach.
Druga opcja: zaraziłam się ponad tydzień przed objawami (bo wtedy pracowałam 7 dni ciągiem) i nosiłam wirusa przez minimum tydzień. Sądzę, że ta wersja jest bardziej prawdopodobna i sądzę, że po kilku dniach zaraziłam mojego faceta, który miał objawy 5 dni przed moimi (temperatura poniżej 36, bolące, czerwone gardło, ogólne rozbicie, zawroty głowy).
Ja sama też jakbym się uparła, to bym się mogła jeszcze wcześniej doszukać u siebie objawów np. obniżona temperatura w czasie, jak mój facet był chory, wzmożone pragnienie. Czy to były koronaobjawy, czy przypadek, mogę tylko gdybać.

Akurat objawy mojego faceta minęły po 3 dniach, ale to mnie akurat nie dziwi, bo jego choroby zakaźne się w ogóle prawie nie imają, a jeśli już coś złapie, to przechodzi bardzo szybko.

No ale nawet biorąc pod uwagę to, że jednoznacznie źle poczułam się w poniedziałek, to wynik pozytywny dostałam dopiero w czwartek. Bo w poniedziałek był jeszcze dzień świąteczny, więc i tak bym się nigdzie nie dodzwoniła. We wtorek stwierdziłam, ze może jednak dla świętego spokoju skonsultuję do z lekarzem, kazali mi przyjść w środę, 24h czekania na wynik testu.

Dość szybko miałaś wynik testu liczac od wystapienia pierwszych objawów. Ale pierwsze objawy miałaś prawdopodobnie po długim czasie od zarażenia, to ciekawe.
A teraz jak się czujesz?


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Finlora]

Napisane przez chimay

Zapewne tak. Tylko ja akurat raka w odróżnieniu od COVID się boję, bo mam spore obciążenia rodzinne.

Ja właśnie też. Mam w bliskim otoczeniu tyle osób, które dopadł rak, mój mąż tak samo, że jestem przerażona. Nie wiem czy jakiejś innej choroby boję się bardziej niż raka.

[Limonka2738]

Napisane przez khloe

Mój brat właśnie dostał wyniki testu- jest dodatni, ma koronawirusa.

Mamy czekać na dalsze instrukcje.

Na wstępie kwarantanna do 3 maja.

To super, że na razie wszyscy jesteście bezobjawowi (jak rozumiem).


Dużo zdrowia życzę, no i stabilnego przebiegu.

[0096a1e2f6245c4e98bc18de9b0ed84c369ef137_632f8bf2adc0b]

Napisane przez j_fly

Obniżona temp. też może być objawem korony?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Mam wrażenie, że wszystko może być objawem.

BTW, to co pisałam o chorowaniu na przełomie lutego/marca - pierwsze co, to temperatura spadła mi do 35,6. 2 dni tak się chyba bujałam z niską.

Napisane przez Limonka2738

Też prawda.


Z drugiej strony jeszcze są wolne respiratory, można też wyjść z założenia, że lepiej chorować teraz.

Pod warunkiem, że te respiratory faktycznie pomagają

[patiasym]

Napisane przez chimay

Zapewne tak. Tylko ja akurat raka w odróżnieniu od COVID się boję, bo mam spore obciążenia rodzinne.

Ja myślę jednak że mieszanie chorób niezakaźnych i zakaźnych w takich rozważaniach nie ma sensu. Jadąc do kraju o dużym wskaźniku zapadalności na raka niespecjalnie się obawiam, że zachoruję właśnie z powodu wyjazdu (jasne, że powodem może być dieta, zanieczyszczenie środowiska, ale krótki pobyt groźny być nie powinien). Jadąc do kraju, w którym obecna jest jakaś choroba zakaźna, dobrze jest jednak pomyśleć czy nie warto się zaszczepić, jak unikać zarażenia, choćby zapadało w nim na tę chorobę dużo mniej osób niż na raka.

[j_fly]

[1=0096a1e2f6245c4e98bc18d e9b0ed84c369ef137_632f8bf 2adc0b;87768854]Mam wrażenie, że wszystko może być objawem.

BTW, to co pisałam o chorowaniu na przełomie lutego/marca - pierwsze co, to temperatura spadła mi do 35,6. 2 dni tak się chyba bujałam z niską.



Pod warunkiem, że te respiratory faktycznie pomagają [/QUOTE]Ja to byłam zdziwiona, że wtedy w lutym miałam 38,9, bo tak wysoką temp. miałam ostatnio z 12 lat temu.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[megamag]

Napisane przez Finlora

Ja właśnie też. Mam w bliskim otoczeniu tyle osób, które dopadł rak, mój mąż tak samo, że jestem przerażona. Nie wiem czy jakiejś innej choroby boję się bardziej niż raka.

A wiesz, że nowotwory są średnio tylko w kilkunastu procentach dziedziczne? (Tzn. niektóre typy są dziedziczne mniej, inne bardziej, ale średnio właśnie tak wychodzi). Reszta to czynniki środowiskowe.

[chimay]

Napisane przez j_fly

Obniżona temp. też może być objawem korony?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Tego nie wiem, ale to było akurat nietypowe, bo ja mam zawsze w okolicach 36,5 i już przy podwyższeniu do 37,3 czuję, że mi gorąco, a to książkowo właściwie jeszcze normalna temperatura albo nieznacznie podwyższona i lekarze machają na takie coś ręką.

Napisane przez Linka25

Dość szybko miałaś wynik testu liczac od wystapienia pierwszych objawów. Ale pierwsze objawy miałaś prawdopodobnie po długim czasie od zarażenia, to ciekawe.
A teraz jak się czujesz?


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Dalej nie mam smaku i węchu. To pewnie może potrwać.

[Finlora]

Napisane przez megamag

A wiesz, że nowotwory są średnio tylko w kilkunastu procentach dziedziczne? (Tzn. niektóre typy są dziedziczne mniej, inne bardziej, ale średnio właśnie tak wychodzi). Reszta to czynniki środowiskowe.

Patrząc na czynniki środowiskowe, boję się jeszcze bardziej.

[MiamiGlow]

Napisane przez Finlora

Patrząc na czynniki środowiskowe, boję się jeszcze bardziej.

Ja staram się jak najmniej myśleć o tego typu rzeczach, bo naprawdę można zwariować...

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Wizazanka1988rok]

Napisane przez Finlora

Ja właśnie też. Mam w bliskim otoczeniu tyle osób, które dopadł rak, mój mąż tak samo, że jestem przerażona. Nie wiem czy jakiejś innej choroby boję się bardziej niż raka.

U mnie w rodzinie to samo,już nie wspomnę o sąsiadach masowo chorowali niestety nikomu nie udało się pokonać choroby to wręcz przerażające.
Dwie kamienice i same przypadki raka

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[chimay]

Napisane przez patiasym

Ja myślę jednak że mieszanie chorób niezakaźnych i zakaźnych w takich rozważaniach nie ma sensu. Jadąc do kraju o dużym wskaźniku zapadalności na raka niespecjalnie się obawiam, że zachoruję właśnie z powodu wyjazdu (jasne, że powodem może być dieta, zanieczyszczenie środowiska, ale krótki pobyt groźny być nie powinien). Jadąc do kraju, w którym obecna jest jakaś choroba zakaźna, dobrze jest jednak pomyśleć czy nie warto się zaszczepić, jak unikać zarażenia, choćby zapadało w nim na tę chorobę dużo mniej osób niż na raka.

No pewnie tak, ale jakbym dostała diagnozę nowotwór, to bym była naprawdę pos*ana, COVID mnie nie ruszył.

Napisane przez Finlora

Patrząc na czynniki środowiskowe, boję się jeszcze bardziej.

Ja też. Są takie obszary medycyny i takie grupy pacjentów, do pracy w których bym się nie nadawała i jedną z nich jest onkologia.

[patiasym]

Napisane przez Wizazanka1988rok

Dwie kamienice i same przypadki raka

No ale to tak jakby powiedzieć, że skoro są kamienice w których statystycznie więcej osób ginie w wypadkach (a takie fluktuacje się przecież zdarzają) to mam się czego obawiać wychodząc na ulicę.

[megamag]

Napisane przez Finlora

Patrząc na czynniki środowiskowe, boję się jeszcze bardziej.

Dlaczego? To jest akurat pozytywna informacja. No ok, na jakość powietrza nie masz wpływu (chociaż w sumie można sobie chociaż do domu kupić oczyszczacz powietrza), ale na większość czynników środowiskowych masz wpływ i możesz zmniejszać sobie ryzyko zachorowania. Możesz przecież nie palić, zdrowo się odżywiać (jak najwięcej warzyw i owoców, a jak najmniej przetworzonego), nie sięgać za często po alkohol, ruszać się, utrzymywać BMI w normie, zwracać uwagę na skład kosmetyków, regularnie się badać. Akurat z chorobami cywilizacyjnymi da się walczyć, to nie przychodząca znikąd klęska żywiołowa. Według metaanaliz sam weganizm zmniejsza mi ryzyko nowotworów o 15%.

[Finlora]

Napisane przez patiasym

No ale to tak jakby powiedzieć, że skoro są kamienice w których statystycznie więcej osób ginie w wypadkach (a takie fluktuacje się przecież zdarzają) to mam się czego obawiać wychodząc na ulicę.

Ja to odbieram tak, że ostatnio non stop słyszę, że w moim otoczeniu albo otoczeniu znajomych ktoś zmarł na raka. Oboje rodzice kolegi zmarli w odstępie kilku lat. Koleżanka mojej mamy jest chora. Moja sąsiadka zmarła. Ojciec mojego męża zmarł. Moja ciotka zmarła. I tak naprawdę chyba u nikogo nie było to dziedziczne. To skąd się wzięło? "Z powietrza".

[bbab4b1e68366f09bc3914c9672f02df694c852f_622be7447f718]

Napisane przez Finlora

Chodzi mi o to jak ktoś napisał, że go te liczby przerażają, że tyle zgonów jest u nas z powodu covidu, w sensie te 3-4 procent zarażonych. Tylko że to nie jest 3-4% zarażonych a zdiagnozowanych, a to różnica, bo zarażonych jest pewnie dużo więcej więc liczba zgonów to wcale nie 3-4%.

Co do porównań to ja je rozumiem tak, że ten covid wcale nie taki straszny jak go malują i że z powodu innych chorób umiera dużo więcej ludzi i nikt tak nie panikuje bo się o tym nie myśli. A pewnie gdyby tak atakować ludzi codziennie informacjami ile osób zmarło na taką i taką chorobę, to też zaczęliby wpadać w panikę. Myślę, że (tfu tfu odpukać) mam większą szansę zachorować i umrzeć na raka niż na covid.

Zakładając, że mamy zdiagnozowane tylko "objawowe" osoby to można uznać, że śmiertelność jest naprawdę niska.

[0096a1e2f6245c4e98bc18de9b0ed84c369ef137_632f8bf2adc0b]

Wiecie, co teraz doczytałam? ale pewnie wiecie
W lasach nie będzie od jutra obowiązywało zasłanianie ust maseczką.

[bbab4b1e68366f09bc3914c9672f02df694c852f_622be7447f718]

Napisane przez Finlora

Ja to odbieram tak, że ostatnio non stop słyszę, że w moim otoczeniu albo otoczeniu znajomych ktoś zmarł na raka. Oboje rodzice kolegi zmarli w odstępie kilku lat. Koleżanka mojej mamy jest chora. Moja sąsiadka zmarła. Ojciec mojego męża zmarł. Moja ciotka zmarła. I tak naprawdę chyba u nikogo nie było to dziedziczne. To skąd się wzięło? "Z powietrza".

Przypuszczalnie dlatego non stop słyszysz, bo ogólnie śmierć wydaje się być czymś najgorszym. To jest takie "doznanie", jakbyś dostała w głowę z cegły. Jakkolwiek nie dotyka nas coś takiego, bo przypuszczalnie wszystkich dotyka, to musimy starać się to balansować. Wbrew pozorom wcale nie mamy jakiegoś oszałamiającego wzrostu zachorowań, mimo że styl życia jest gorszy - pewnie cena za to przyjdzie za kilka-kilkanaście lat.


Mnie przeraża raczej to, w jakim kraju żyję, niedostępność wielu procedur medycznych. Zasmucają mnie historie ludzi, których znam. Aktualna sytuacja służby zdrowia, niedostępność do procedur medycznych w przypadku onko- i innych pacjentów (mój ojciec czeka teraz na badanie, które miał mieć w marcu - nie wiem, kiedy się odbędzie, a sytuacja nie była super bezpieczna pół roku temu). Natomiast mam już rozsądne podejście do tego i staram się nie myśleć codziennie (chociaż jak słyszę o takich historiach to bardzo często "histeryzuję" i muszę przemaglować to w głowie, żeby się uspokoić).

[patiasym]

Napisane przez Finlora

Ja to odbieram tak, że ostatnio non stop słyszę, że w moim otoczeniu albo otoczeniu znajomych ktoś zmarł na raka. Oboje rodzice kolegi zmarli w odstępie kilku lat. Koleżanka mojej mamy jest chora. Moja sąsiadka zmarła. Ojciec mojego męża zmarł. Moja ciotka zmarła. I tak naprawdę chyba u nikogo nie było to dziedziczne. To skąd się wzięło? "Z powietrza".

No ale to ma raczej średnie znaczenie, bo tak można przejmować się wszystkim. Choroby zakaźne mają jednak swoją specyfikę: można się przed nimi w prosty sposób chronić, a w przypadku epidemii należy wystrzegać się kontaktu z innymi ludźmi.

Miałam taki okres, że w otoczeniu bliższym lub dalszym w niedługim odstępie czasu parę osób popełniło samobójstwo. Też mogłabym rozpatrywać dlaczego akurat tak. Warunki ekonomiczne się pogorszyły? Zimowa depresja?

[natalcia250]

czy ktoś się może orientuje, czy w Luxmedzie można teraz zrobić sobie badania okresowe, tzn. morfologię itp? bez skierowania. na stronie jest napisane, że nie robią badań laboratoryjnych na cito, ale nie znam się na tym i nie wiem czy to o to chodzi. jutro rano i tak zadzwonię, ale może tutaj ktoś wie

[patiasym]

[1=bbab4b1e68366f09bc3914c 9672f02df694c852f_622be74 47f718;87768954]Mnie przeraża raczej to, w jakim kraju żyję, niedostępność wielu procedur medycznych. Zasmucają mnie historie ludzi, których znam. Aktualna sytuacja służby zdrowia, niedostępność do procedur medycznych w przypadku onko- i innych pacjentów (mój ojciec czeka teraz na badanie, które miał mieć w marcu - nie wiem, kiedy się odbędzie, a sytuacja nie była super bezpieczna pół roku temu). Natomiast mam już rozsądne podejście do tego i staram się nie myśleć codziennie (chociaż jak słyszę o takich historiach to bardzo często "histeryzuję" i muszę przemaglować to w głowie, żeby się uspokoić).[/QUOTE]No i to jest zasadniczy problem o którym należy rozmawiać, pełna zgoda z Tobą.

[Linka25]

[1=bbab4b1e68366f09bc3914c 9672f02df694c852f_622be74 47f718;87768954]Przypuszczalnie dlatego non stop słyszysz, bo ogólnie śmierć wydaje się być czymś najgorszym. To jest takie "doznanie", jakbyś dostała w głowę z cegły. Jakkolwiek nie dotyka nas coś takiego, bo przypuszczalnie wszystkich dotyka, to musimy starać się to balansować. Wbrew pozorom wcale nie mamy jakiegoś oszałamiającego wzrostu zachorowań, mimo że styl życia jest gorszy - pewnie cena za to przyjdzie za kilka-kilkanaście lat.


Mnie przeraża raczej to, w jakim kraju żyję, niedostępność wielu procedur medycznych. Zasmucają mnie historie ludzi, których znam. Aktualna sytuacja służby zdrowia, niedostępność do procedur medycznych w przypadku onko- i innych pacjentów (mój ojciec czeka teraz na badanie, które miał mieć w marcu - nie wiem, kiedy się odbędzie, a sytuacja nie była super bezpieczna pół roku temu). Natomiast mam już rozsądne podejście do tego i staram się nie myśleć codziennie (chociaż jak słyszę o takich historiach to bardzo często "histeryzuję" i muszę przemaglować to w głowie, żeby się uspokoić).[/QUOTE]I tu lepiej nie będzie, a przypuszczalnie dużo gorzej. Właśnie przez kryzys wywołany przez Covid. I wtedy będziemy się zastanawiać, czy było warto, jeśli potwierdzi się śmiertelność Covid na poziomie 0,2%. Teraz większość decyzji podejmowana jest na podstawie mocno niepewnych danych.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz