Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :) - Strona 25 - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Być rodzicem

Notka

Być rodzicem Forum dla osób, które starają się o dziecko, czekają na poród lub już posiadają potomstwo. Rozmawiamy o blaskach i cieniach macierzyństwa.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2011-05-13, 18:51   #721
aalutka
Zadomowienie
 
Zarejestrowany: 2005-10
Wiadomości: 1 411
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Drogie dziewczęta! Potrzebuję Waszej pomocy Poszukuję dziewczyn, które zaszły w ciążę lub urodziły dziecko, mając mniej niż 18 lat lub w wieku do 19 lat (chociaż głównie tych najmłodszych mam). Jestem studentką resocjalizacji i ped. opiekuńczo-socjalnej i piszę pracę licencjacką na temat młodych mam. Jeśli urodziłyście dziecko do 19. roku życia, ale mimo to obecnie jesteście już starsze, także proszę o wypełnienie ankiety. Jeśli znajdą się dziewczęta, które dopiero zaszły w ciążę i czekają na narodziny swojego malucha, także zapraszam do wypełniania, odpowiedzi powinny pasować
Pytania są tzw. "testowe", zamknięte, więc powinno się Wam w miarę sprawnie na nie odpowiadać, mimo iż jest ich 46 Mam też nadzieję, że nie będziecie czuły się urażone tymi pytaniami, bo niektóre, szczerze mówiąc, "zaglądają" w Waszą prywatność, ponieważ odpowiadają po prostu teorii w literaturze na ten temat... ale ankieta jest oczywiście ANONIMOWA!

Oto link do ankiety: S P A M (trzeba usunąć spacje)

Mam nadzieję, że nie łamię regulaminu Wizażu tym ogłoszeniem, jeśli tak proszę o jakąś podpowiedź
__________________


Edytowane przez zlosliwiec
Czas edycji: 2011-05-26 o 10:11
aalutka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-05-19, 00:32   #722
NIKaP-n
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2006-11
Lokalizacja: Poznań
Wiadomości: 4 023
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

[1=0096a1e2f6245c4e98bc18d e9b0ed84c369ef137_632f8bf 2adc0b;26737472]
A odnośnie cewnika - jeśli zakłada go sprawna pielęgniarka, nic nie boli. Czuć, że zakłada, ale nie jest to żaden ból.[/QUOTE]
Zgadzam się, nic nie czułam, choć strach oczywiście był duży

Poród też "opowiem" na dniach, tylko sobie przypomnę. Bo wczoraj stuknęło Małemu 9 mscy
NIKaP-n jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-05-19, 11:09   #723
znasz_mnie
Matka na full etat
 
Avatar znasz_mnie
 
Zarejestrowany: 2011-04
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 315
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Mój poród nie był taki straszny, może dlatego, że to było cesarskie cięcie... Nie pozwolono mi rodzić naturalnie. na początku miałam nijakie odczucia, bo ciężko mi było przyzwyczaić się, że dziecko nagle zostaje wyciągnięte z brzucha i jest już na świecie. przy porodzie naturalnym i całym tym bólu ma się chyba większą tego świadomość...
znasz_mnie jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-05-19, 12:04   #724
melabn
Wtajemniczenie
 
Avatar melabn
 
Zarejestrowany: 2010-02
Wiadomości: 2 772
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Zebralam sie i opisze swoj porod
Termin mialam na 7 grudnia, jako ze do tego czasu nic sie nie wydarzylo a mialam cukrzyce polozyli mnie na oddzial patplpgii ciazy.10 grudnia lekarka zlecila ciecie zeby nie przeciagac juz ciazy(dwa lata wczesniej mialam juz cesarke) 11 grudnia brzuch pobolewal od rana ale nic sie konkretniejszego nie dzialo.O 10 podlaczyli mnie pod ktg , skurcze pisaly sie na 100,byly bardzo silne. O 12 badanie rozwarcia i nic-rozwarcie na opuszek-decyzja czekamy.
od 12 skurcze mialam co 6 minut o 15 badanie rozwarcia-dalej opuszek.Chodzilam po korytazu zginajac sie wpol podczas kazdego skurczu.
o 18 kolejne badanie-zero postepu wrocilam na sale.
O 21 lekarz przyszedl mnie zbadac nadal nic do przodu nie ruszylo a ja ledwo zylam juz. Od tej godziny az do 10.20 skurcze byly co 3 minuty
Wody nie odeszly wiec czekalismy dalej az cos sie ruszy.Lekarz kazal mi sie przespac zarty sobie robil...o 1 w nocy przyszedl znowu na badanie-rozwarcie na 1 cm myslalam ze zwariuje z bolu. Potem przyszedl mnie zbadac jeszcze po godzinie.Odmowilam juz badania bo nie mialam sil a bylam pewna ze nadal O 6 rano wciagneli mnie na fotel sila rozwarcie na 2 cm a ja ledwo na oczy bwidzialam ze zmeczenia. Lekarz sie ulitowal i zlecill ciecie . Na cesarke czekalam do 10 bo kolejka byla. Ok 10.20 dostalam znieczulenie i cierpienia sie skonczyly. Corka urodzila sie o 10.40 Wszystko z nia bylo ok miala 56cm wazyla 3900 i dostala 10 pkt. Lekarz ktory mnie cial powiedzial ze i tak sama bym jej nie urodzila bo byla zle ulozona
Rekonwalescencja po-niezapomniane przezycie, ale mimo tego chetnie zdecyduje sie na trzecie dziecko

Edytowane przez melabn
Czas edycji: 2011-05-19 o 12:07
melabn jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-05-21, 09:31   #725
Sysunia_d
Zakorzenienie
 
Avatar Sysunia_d
 
Zarejestrowany: 2007-01
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 3 437
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Ja rodziłam w Uk i powiem , że bardzo mile wspominam mój poród.
Miałam termin na 25.11 a moja położna twardo twierdziła, że jak to mój pierwszy raz to urodzę po terminie (przygotowywała mnie juz nawet na wywoływanie) Nie powiem tego wywoływania tak sie bałam , że chyba to spowodowało szybszy poród
W każdym badź razie córa urodziła sie 17.11.
Przez to , że nie miałam skurczy przepowiadających dość mocno sie stresowałam czy bede wiedzieć jak te skurcze wygladają , zeby poród nie złapał mnie w domu. Od kilku dni byłam jakaś taka niespokojna , ciagle biegałam do wc sprawdzać czy nie odszedł mi czop bo to byłby jakiś znak. Jednak nic takiego nie miało miejsca. Nadeszła noc więc połozyłam się spać a jeszcze 3 dni wczęsniej przyleciała do nas moja mama . Obudziłam sie około 2 z takim dziwnym bólem brzucha jakoś zachciało mi sie do wc wiec poszłam zrobiłam co miałam zrobić i nagle zaczeły mnie łapać bóle. Myśle sobie o chyba mam przepowiadajace , położyłam sie do łóżka ale za nic to nie przechodziło. Wstałam , chodziłam , wziełam prysznic i nic , myślę sobie spakuje torbe bo chyba się zaczyna. Coraz mocniej i mocnej juz wisiałam na komodzie jak mąż wziął zegarek i mówi ty masz skurcze - zaczynasz rodzić dzownie do szpitala. zadzwonił kazali przyjechać. Ostatni sik patrze a tu krew no to mama ty zaczynasz rodzic , szybko sie ubieraj i jedziemy. W szpitalu byliśmy o 3:30 po badaniu miałam 3cm rozwarcia, więc kazano mi przejść na sale porodową. Miałam fajny pokój, położna cały czas siedziała z nami to też powodowało że ten czas tak leciał. Bóle były częste ale dało się wytrzymać. O Godz 6 rano miałam już 7 cm lekarz powiedział, że 12 :00 powinnam urodzić.O 7:30 zaczeła się jazda zaczynało boleć coraz mocnej, myśle sobie do 12 to ja nie wytrzymam wiec trzeba wypytać o epidural ale tak ten czas leciał ze jak ja chciałam znieczulenie to było juz po 8:00 i sie okazalo ze ja już mam 9 cm i zaczynają sie bóle parte i znieczulenie juz nie zadziała. Dali mi wiec gaz bo z tego bólu zaczełam wymiotować. Pamiętam jak krzyknełam ze zaraz bede rodzić bo juz nie dam rady wstrzymac.Babka szybko przygotowywała sie do odbioru porodu a ja już parłam bo to było silniejsze. o 8:44 urodziłam jeszcze czułam głowkę pod ręką super uczucie.
Mąż był dumny ze urodziłam bez znieczulenia, bo nie wierzył ze dam rade bo ja od samego poczatku mówiłam ze chce epidural
__________________
25.07.2009 - Nasz Cudowny Dzień - Ślub

http://www.slub-wesele.pl/suwaczki/200304251135.png

17.11.2010 urodził sie nasz Skarbek
Sysunia_d jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-05-21, 10:29   #726
boska latynoska
Zadomowienie
 
Avatar boska latynoska
 
Zarejestrowany: 2007-04
Wiadomości: 1 311
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Cytat:
Napisane przez Sysunia_d Pokaż wiadomość
Ja rodziłam w Uk i powiem , że bardzo mile wspominam mój poród.
Miałam termin na 25.11 a moja położna twardo twierdziła, że jak to mój pierwszy raz to urodzę po terminie (przygotowywała mnie juz nawet na wywoływanie) Nie powiem tego wywoływania tak sie bałam , że chyba to spowodowało szybszy poród
W każdym badź razie córa urodziła sie 17.11.
Przez to , że nie miałam skurczy przepowiadających dość mocno sie stresowałam czy bede wiedzieć jak te skurcze wygladają , zeby poród nie złapał mnie w domu. Od kilku dni byłam jakaś taka niespokojna , ciagle biegałam do wc sprawdzać czy nie odszedł mi czop bo to byłby jakiś znak. Jednak nic takiego nie miało miejsca. Nadeszła noc więc połozyłam się spać a jeszcze 3 dni wczęsniej przyleciała do nas moja mama . Obudziłam sie około 2 z takim dziwnym bólem brzucha jakoś zachciało mi sie do wc wiec poszłam zrobiłam co miałam zrobić i nagle zaczeły mnie łapać bóle. Myśle sobie o chyba mam przepowiadajace , położyłam sie do łóżka ale za nic to nie przechodziło. Wstałam , chodziłam , wziełam prysznic i nic , myślę sobie spakuje torbe bo chyba się zaczyna. Coraz mocniej i mocnej juz wisiałam na komodzie jak mąż wziął zegarek i mówi ty masz skurcze - zaczynasz rodzić dzownie do szpitala. zadzwonił kazali przyjechać. Ostatni sik patrze a tu krew no to mama ty zaczynasz rodzic , szybko sie ubieraj i jedziemy. W szpitalu byliśmy o 3:30 po badaniu miałam 3cm rozwarcia, więc kazano mi przejść na sale porodową. Miałam fajny pokój, położna cały czas siedziała z nami to też powodowało że ten czas tak leciał. Bóle były częste ale dało się wytrzymać. O Godz 6 rano miałam już 7 cm lekarz powiedział, że 12 :00 powinnam urodzić.O 7:30 zaczeła się jazda zaczynało boleć coraz mocnej, myśle sobie do 12 to ja nie wytrzymam wiec trzeba wypytać o epidural ale tak ten czas leciał ze jak ja chciałam znieczulenie to było juz po 8:00 i sie okazalo ze ja już mam 9 cm i zaczynają sie bóle parte i znieczulenie juz nie zadziała. Dali mi wiec gaz bo z tego bólu zaczełam wymiotować. Pamiętam jak krzyknełam ze zaraz bede rodzić bo juz nie dam rady wstrzymac.Babka szybko przygotowywała sie do odbioru porodu a ja już parłam bo to było silniejsze. o 8:44 urodziłam jeszcze czułam głowkę pod ręką super uczucie.
Mąż był dumny ze urodziłam bez znieczulenia, bo nie wierzył ze dam rade bo ja od samego poczatku mówiłam ze chce epidural
Nie bardzo rozumiem z czego miał być dumny
boska latynoska jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-05-26, 09:44   #727
anuszka1401
Zakorzenienie
 
Avatar anuszka1401
 
Zarejestrowany: 2007-08
Lokalizacja: Pomorskie
Wiadomości: 3 375
GG do anuszka1401
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Cytat:
Napisane przez boska latynoska Pokaż wiadomość
Nie bardzo rozumiem z czego miał być dumny
Że urodziła bez znieczulenia
anuszka1401 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2011-05-26, 12:53   #728
boska latynoska
Zadomowienie
 
Avatar boska latynoska
 
Zarejestrowany: 2007-04
Wiadomości: 1 311
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Cytat:
Napisane przez anuszka1401 Pokaż wiadomość
Że urodziła bez znieczulenia
Nie wiem czy to jest powód do dumy. Jak kobiety mają takie podejście do znieczulenia, to nie dziwne, że później w szpitalach są takie problemy żeby je dostać
boska latynoska jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-05-26, 17:28   #729
martynka89
Zakorzenienie
 
Avatar martynka89
 
Zarejestrowany: 2008-08
Wiadomości: 6 790
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Cytat:
Napisane przez boska latynoska Pokaż wiadomość
Nie wiem czy to jest powód do dumy. Jak kobiety mają takie podejście do znieczulenia, to nie dziwne, że później w szpitalach są takie problemy żeby je dostać
A po co sie martwisz o to, ze ktos tam nie dostanie znieczulenia skoro piszesz jak by ono niepotrzebne bylo? Boisz sie, ze dla ciebie zabraknie?
Kazdy jest z czegos tam dumny i nie mozesz nikomu zabronic bycia dumnym ze swojej partnerki, ze urodzila bez znieczulenia. I nie mozesz tez nikomu zabronic, zeby sobie takie znieczulenie zazyczyl.
martynka89 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-05-26, 18:14   #730
boska latynoska
Zadomowienie
 
Avatar boska latynoska
 
Zarejestrowany: 2007-04
Wiadomości: 1 311
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Cytat:
Napisane przez martynka89 Pokaż wiadomość
A po co sie martwisz o to, ze ktos tam nie dostanie znieczulenia skoro piszesz jak by ono niepotrzebne bylo? Boisz sie, ze dla ciebie zabraknie?
Kazdy jest z czegos tam dumny i nie mozesz nikomu zabronic bycia dumnym ze swojej partnerki, ze urodzila bez znieczulenia. I nie mozesz tez nikomu zabronic, zeby sobie takie znieczulenie zazyczyl.
A gdzie ja napisałam, że znieczulenie jest niepotrzebne? Nie wmawiaj mi czegoś, czego nie napisałam Uważam wręcz przeciwnie, że jest bardzo potrzebne
Nikomu niczego nie bronię, nie wiem skąd te nerwy? To publiczne forum, więc mam chyba prawo napisać swoje zdanie
boska latynoska jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-05-26, 18:32   #731
anuszka1401
Zakorzenienie
 
Avatar anuszka1401
 
Zarejestrowany: 2007-08
Lokalizacja: Pomorskie
Wiadomości: 3 375
GG do anuszka1401
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Cytat:
Napisane przez boska latynoska Pokaż wiadomość
Nie wiem czy to jest powód do dumy. Jak kobiety mają takie podejście do znieczulenia, to nie dziwne, że później w szpitalach są takie problemy żeby je dostać
Tzn. jakie? Że chcą znieczulenia ze strachu? Jak najbardziej zrozumiałe.
Uważam, że jak najbardziej ma prawo być dumny, że jego partnerka urodziła bez znieczulenia, to jest nie lada wyczyn
anuszka1401 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2011-05-26, 18:57   #732
AnQś
Zadomowienie
 
Avatar AnQś
 
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 1 109
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Każdy mąż powinien być dumny,że ma dzielną żonę, która poradziłą sobie z tak ogromnym bólem
__________________
Kiedy podchodzę do dziecka, wzbudza ono we mnie dwa rodzaje uczuć: czułość wobec tego, kim jest i szacunek dla tego, kim może się stać.
Maryniu
Niania Ogg zwykle kładła się spać wcześnie. W końcu miała już swoje lata. Czasami szła do łóżka nawet o szóstej rano.

Edytowane przez AnQś
Czas edycji: 2011-05-26 o 19:05
AnQś jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-05-26, 19:13   #733
traicionera
Zakorzenienie
 
Avatar traicionera
 
Zarejestrowany: 2008-12
Wiadomości: 10 917
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

ze znieczuleniem czy bez i tak boli
__________________
przeczytane książki
2018 rok -100
2017 rok-100
2016 rok -100
2015 rok -105
2014 rok-61
2013 rok-58
2012 rok-35


Komu komu, czyli książki do oddania
traicionera jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-05-27, 14:16   #734
lemoorka
Zakorzenienie
 
Avatar lemoorka
 
Zarejestrowany: 2006-07
Lokalizacja: Lemoorland
Wiadomości: 7 072
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Cytat:
Napisane przez boska latynoska Pokaż wiadomość
Nie bardzo rozumiem z czego miał być dumny
Według Ciebie to chyba powinien ją jescze w d*** kopnac, bo za mało przeszla - ciąza i poród...
lemoorka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-05-27, 14:51   #735
melabn
Wtajemniczenie
 
Avatar melabn
 
Zarejestrowany: 2010-02
Wiadomości: 2 772
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

ja nie widze sensu komentowania tego opisu porodu.Dziewczyna sie dzielnie spisala i tyle. Naleza sie dla kazdej z nas i uwazam ze kazdy maz powinien byc jak najbardziej dumny ze swojej zony/partnerki ...sami by pewnie narobili w gacie
melabn jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-05-31, 18:26   #736
fangora81
Rozeznanie
 
Avatar fangora81
 
Zarejestrowany: 2010-11
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 676
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

To dla oczyszczenia atmosfery ja opisze swój Zapisałam się na wizaz już jako mama, dopiero teraz, wbrew pozorom mam czas na swoje pasje, a największą z nich jest moda. Anyway.
We wtorek, 5.10. w szpitalu Św, Zofii w Warszawie urodził się mój synek Dominik.
Miałam planowane cc, z powodów ortopedycznych. W poniedziałek wieczorem stawiłam się do szpitala, zrobiono mi standardowe KTG, które nie za bardzo podobało się lekarzom, ale nikt mi nie powiedział dlaczego.
O 4 w nocy, przewracając się z boku na bok odeszły mi wody (niesamowite chluśnięcie), podłączono znowu KTG, zaczęłąm odczuwać skurcze. Stały się regularne, co 6-7 minut. Bolało, ale szczerze mówiąc nie potrafiłam ocenić, czy to było mocne czy nie, to było dziwne. Moja operacja została przesunięta na początek dnia, na 8. Byłam bardzo zestresowana, jednocześnie poddałąm się temu co się dzieje, wykonywałam dokładnie polecenia personelu, starałam nie myśleć. Najbardziej obawiałam się wkłucia w kęgosłup, ale zadziwiająco nie było najgorzej. Okazało się, że uczucie "nieczucia" nóg bardzo mi pasuje, taka błogość...Do tego stopnia, ze w trakcie operacji spadło mi gwałtownie ciśnienie i przyśpieszono ruchy I tak, o 8.25 usłyszeliśmy płacz synka. Miał pępowinę owiniętą wokół szyji, był siny, ale szybko nabrał koloru. Ulga. Prawie 4 kg, 57 cm, wielki.
Teraz o opiece po cc. Byłam (jesteśmy z moim facetem) w ogromnym szoku, jak świetna jest ta opieka. Oczywiście, to zalezy od nastawienia. Ja nastawiłąm się na to, że jednak "oni mają rację" i podporządkowałam się zasadom. Przetrwałam ból na standardowej dawce leków i kroplówek, wstałam po standardowych 8h (powoli,powoli, ale wstałam i poszłam pod prysznic), kamiłam, choć jeszcze nie miałam pokarmu. Położne i pielęgniarki odpowiadały na każde pytanie, pokazywały wszytsko od podstaw: jak ubierać,jak karmic, przewijać, kąpać, dla takiego laika jak ja: bezcenne.
Także polecam ten szpital (choć obłożenie w nim ogromne!!) Opieka na najwyższym poziomie, wszytskie kosmetyki dostępne, pieluchy w wyprawce (jakby ktoś nie miał,oczywiście). Jedyna rzecz, która mi się nie podobała, to fakt golenia krocza. Mogliby na stronie internetowej napisać: golenie na zero przed cc: obowiązkowe. Uniknęłybyśmy wtedy (my kobiety) trochę stresującego sprawdzania stanu owłosienia i golenia przez położne (bo mnie facet przed szpitalem tylko trochę skrócił, mea culpa).
Teraz mój syn ma 8 miesięcy i rozwija się super. Mogę chyba powiedzieć, że jestem szczęśliwą mamą.
__________________
fangora81 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-03, 09:47   #737
EdziaO
Zakorzenienie
 
Avatar EdziaO
 
Zarejestrowany: 2008-08
Wiadomości: 3 346
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Nareszcie zebrałam się i ja

Poród wspominam bardzo miło jak i cały pobyt w szpitalu.
Ale od początku...

Mój synek maił przyjść na świat w okolicach 17 grudnia. Ale od kilku tygodni słyszałam o tym, że dziecka na pewno nie donoszę do końca. Jak ognia bałam się porodu przed 36 tygodniem. Więc oszczędzałam się jak mogłam reagując wielkim strachem na każdy skurcz czy ukłucie. Kiedy minął magiczny 36 tydzień odetchnęłam z ulgą. Jakby nie było to przecież teraz będzie już dobrze. Kierując się opiniami kilku osób, że za chwilkę porodówka spakowałam torbę, naszykowałam wszystko co jeszcze do naszykowania zostało i czekałam...
czekałam...
czekałam...
Aż minął tydzień 38. Co przyjęłam z lekkim zadziwieniem. Od tego momentu rozpoczęłam akcje wykurzania młodego z brzuchaHerbata z liści malin, wiesiołek, mycie okien i podług. Po 39 tygodniu przeszłam do ostrego natarcia-bardzo ciepłe kąpiele i schody, masaż sutków...nic. Wielkie NIC.

Nigdy przenigdy nie leżałam w szpitalu. Przerażało mnie to, że będę musiała spędzić kilka dni na oczekiwaniu właśnie TAM. Wyobrażałam sobie zimne toalety, niemiłe położne i okropną dziewczynę na mojej sali. Do tego nasłuchałam się historyjek o wywoływaniu porodu, bolesnym, długim i uciążliwym i o tych strasznych porodach po oksytocynie. Kiedy przeszedł mój termin i wiedziałam, że muszę się zgłosić na oddział to uwierzcie mi-płakałam tak jakby działo się coś złego. A przecież powodów do płaczu zupełnie nie było...
Kobieta w ciąży widzi jednak świat zupełnie inaczej.

I nadeszła dla mnie godzina zerozaryczaną i zapuchniętą mąż odwiózł mnie na IP. Przedstawiałam obraz nędzy i rozpaczy więc niechcący zrobił się wokół mnie szum, że coś się dzieje złego. A ja przecież nic takiego nie chciałam. No urodzić chciałam
Dodam, że zbliżało się Boże Narodzenie, co dodatkowo mnie osłabiało.
Na szczęście spotkało mnie miłe zaskoczenie. Położne zajęły się mną bardzo troskliwie(może widząc mój stan totalnego rozpadu), bardzo młody lekarz zbadał mnie tak delikatnie, że nawet tego nie zauważyłam(wygłaszając wyrok-rozwarcie na...opuszek). W pokoju do którego mnie "dopisano" leżała przemiła dziewczyna, która od razu kupiła mnie serdecznym uśmiechem(dziękuję Ci Agnieszko za wspólnie spędzone chwile). Potwór szpitalny został oswojony.

Wszystkie badania "na dzień dobry" potwierdziły tylko, że zdecydowanie nie rodzę.
Poniedziałek rozpoczęły badania zaraz od 6 rano. Co nie zrobiło na mnie wrażenia bo nie przespałam nawet sekundy. Wszystkie ciężaróweczki skierowano na badanie. Moje było nie najgorsze, szybkie i niepozorne. Ale koleżanka przede mną wyszła zaryczana i skręcając się z bólu. Co mnie zastanowiłookazało się że lekarz troszkę ją"naruszył" bo idzie na wywołanie, drugie zresztą. Ok 15 przyszła do mnie położna ogłaszając radosną nowinę, że ja też ide na "rozruch". Poczłapałam więc na porodówkę. Za chwile przygnał mój mąż, bo zrobiłam alarm, że przecież ja rodzę
Dostałam jakiś żelik na szyjkę, żeby ja troszkę zmiękczyć, podłączyli mnie pod KTG, TŻ siedział obok i czekaliśmy. W pewnym momencie skurcze doszły do 100%(były zupełnie do wytrzymania), ale rozwarcia zero...buuuuuu
Za parawanem rodziła koleżanka z porannego badania, krzycząc niemiłosiernie. Moja myśl?przecież ja nie będę krzyczeć, JA będę pięknie oddychać i oszczędzać siły. Jasne.

Podreptałam z powrotem na oddział.

Po następnym porannym obchodzie, lekarz stwierdził, że jutro wywołanie. Podadzą kroplówkę i jakoś to pójdzie.
TŻ wziął sobie wolne. Nastawiłam się na poród, cały dzien i całą noc odpoczywałam ile się dało. Wyciszyłam się i czekałm na ten poranek. Ale niestety przyniósł rozczarowanie-jest postęp ale za mały. Indukcja jutro. Dzień przed Świętami. Na Święta nie będzie mnie w domu, będę tu w szpitalu i wcale nie wiadomo co ze mną będzie, pewnie znowu nie urodzę, pewnie będzie do bani, będę tu siedzieć z wielkim brzucholkiem i czekać, czekać i czekać...takie miałam świąteczne myśli.

Jeszcze tego samego dnia zrobili mi USG. Lekarz radośnie obwieścił, że mój syn ma wagę 3600(a wcześniej mój lekarz wycenił go na 4200...). Później miałam badanie dobrze mi znane, takie na "rozruch". Trwało chwilę. Zsunęłam się po fotelu i pielęgniarka odwiozła mnie na sale wózkiemAle trzeba przyznać że efekt był. Całą noc przeczłapałam po korytarzu ze skurczami, nie dało sie położyć bo ból narastał. Rozwarcie?całe dwa palce

Nauczony doświadczeniem TŻ już nie zwalniał się trzeci raz z pracy. Miałam zadzwonić jak juz naprawdę będę rodzić
Po porannym obchodzie poczłapałam samotnie na porodówkę. Dostałam kroplówkę i wtedy obleciał mnie strach. Trzymałam się jeszcze jakoś dopóki połozna nie wpuściła na salę na chwilkę mojej mamy. Totalnie mnie to rozkleiło. Poczułam się jak małe dziecko żalące się mamusi, że boli, że się boję, że ja nie chcę...I mama wyleciała z sali wyproszona przez połoznąpo dwóch godzinach kroplówki, poszło...zaczęły się mocne skurcze. Ale...wcale nie tak mocnepomyslałam sobie wtedy"nie taki znowu straszny ten poród". Wcieliłam w zycie wszystkie znane mi ze szkoły rodzenia ćwiczenia. Nie musiałam leżeć. Miałam piłkę(moja kochana piłeczka), drabinki. Rozwarcie szło szybko. Przy 6cm poszłam pod prysznic(polecam bo na te kilka szczęśliwych minut skurcze nie były bolesne) i zadzwoniłam do mężą z wiadomością, że tym razem rodzęzjawił się po pół godziny. Spokojny, opanowany, bardzo logiczny. Irytująco logiczny, bo ból już był dokuczliwy.
Masował kark, przypominał żeby rozluźniać pośladki, mówił o oddychaniu, spacerował ze mną. Spisał się na medal. Po badaniu połozna powiedziała że jest już 7-8(nie czułam żadnego kryzysu, dostałam za to energię). Do kolacji miało być po wszystkim bo idzie mi pięknie. Rodziłam od rana więc przyjęłam to z ulgą. Po niedługim czasie rozwarcie zrobiło się na 9. I zaczęły się schody. Mój synol nie chciał za żadne skarby zejśc główką do kanału rodnego. Godziny mijały. Miałam już pełne rozwarcie. Przebito mi pęcherz, byłam pod prysznicem, robiłam przysiady, rozciągania, maszerowania. A on nic, ani drgnął. Zaczęłam sobie popłakiwać, bo czułam już parte, a przeć nie mogłam. Myślłam, że mnie rozerwie. Położna kazała szykować kleszcze tak na wszelki wypadek. Masaż szyjki(poczwórny)pozwolił mi sprawdzić jak silny mam głosdarłam się tak, że bez wątpienia słyszały mnie wszystkie szpitalne oddziały. Do tego poszczypałam połozną no nie popisałam się. W końcu dostałam drgawek, zrobiło mi się zimno i zaczęłam odlatywać. Położne odłączyły mi oxy(bo macica jest za bardzo zmęczona), podłączyły glukozę, przykryły kołdrami i kazały odpocząć 30 minut. Było już po 20. Mój poród trwał już 12h, nie licząc skurczów przez całą wcześniejszą noc. I wtedy właśnie zaczełam wątpić, ze ja dam radę. Cały upór, że chce urodzić sn uleciał. Popłakiwałam, że ja juz nie mogę, że ja nie dam rady. A położna głaskała mnie po głowie i przekonywała, że najgorsze już za mną, że jak tylko dziecko się ułozy to za parę minut urodzę, że nie warto przecinać macicy, że to dla mojego dobra...
Ale wparował ordynator. Zbadał mnie i wycedził tylko-za 15 minut cięcie.
Dalej poszło już szybko.
koszula-cewnik-zastrzyk. Jakaś tam mowa anastezjologa, co będzie się ze mną działo. Wielka ulga, kiedy nie czułam nic od pasa w dół. iii za chwilę obok mnie pojawiało się moje dziecko zadziwione tym co sie stało4 kg, 10 apg, cudny, mój kochany. Okazało się, że był źle ułożony, że nie urodziłabym go, a od skurczów partych zrobił mu się niegroźny krwiak(po którym nie ma już śladu).
Dalej szycie i było po wszystkim. Na sali nie mogłam go nawet dobrze obejrzeć, bo nie wolno podnieść głowy. Ostatnie słowa męża, mama, tata...i dostałam zastrzyk na sen.
A rano zderzenie z rzeczywistością-boliiiiiiiiii
Niech nikt nigdy nie mówi, że cięcie jest łagodniejszą formą porodu. Dla mnie ból rany był nie do zniesienia. Dodatkowo frustrowało mnie to, że jestem jak inwalidka. Cięcie miałam bardzo szerokie. Więc i ból duży. Nie mogłam wstać do mojego dziecka, nie mogłam go nakarmić, przytulić. Nie mogłam się umyć. Po 24h nadeszło"spionizowanie"(b yła to Wigilia) po którym zaczęłam sinieć i drżeć. wcale nie było mi do smiechu. Nie czułam szczęścia. Ale wielką złość, że się nie udało, że nie urodziłam i że nie tak miało być. Na drugi dzień przywieźli młodego juz na stałe do mamy. Był bardzo płaczliwy. Wielki krwiak na głowie jemu również dawał się we znaki. A ja nie mogłam się ruszczć, nosić go. Dostałam nawał, a on już nie chciał ssać. Zdecydowanie dopadła mnie depresja. Wszystko mnie przerosło.
W domu nie było lepiej. Rana się paprała, ropiała. Ból był straszny. Mały ciągle płakał.
Nie były to te "bezcenne chwile". Było ciężko.
Ale przeszło i po kilku tygodniach zaczęłam w pełnie cieszyć się macierzyństwem co robię do dziścieszę się. jestem szczęśliwa.

Jeśli ktoś mnie zapyta sn czy cc-zawsze odpowiem sn. Nie warto ciąć się na życzenie bo nie jest to ani łatwe, ani miłe ani przyjemne.
Skurcze sa bolesne. Ale jest to ból zupełnie znośny. Jeśli pozwolimy sobie pomóc, przygotujemy się do ćwiczeń i oddechów to naprawdę da rade przejść przez to zupełnie przyzwoicie. Ja swój poród wspominam bardzo dobrze. Mogę nawet powiedzieć-było fajne, ciekawie, było warto tego doświadczyć.
A że finał był jaki był...trudno.
__________________
Bartuś 23.12.2010
Aniołek 01.08.2011...
Hubert 21.11.2012


„Błogosławiony, który daje swoim dzieciom korzenie i skrzydła”
EdziaO jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-04, 11:57   #738
xxNiuniaxx
Raczkowanie
 
Avatar xxNiuniaxx
 
Zarejestrowany: 2005-11
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 426
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Edzia,przede wszystkim rewelacyjny opis porodu
Trzeba jednak pamiętac że każda z nas jest inna, dużo kobiet czyta ten wątek przed porodem (czy cc czy sn), więc dla rozchmurzenia tej czarnej wizji o cc powiem, że moja cc przebiegła zupełnie bezproblemowo, trwała 15 minut, na drugi dzień wstałam bez zadnego znieczulenia. Zero bólu po cc! Ani przez 5 minut.
Więc dziewczeta nie dołujcie się i nie nastawiajcie źle
Pozrawiam Was dzielne kobiety dużo zdrówka dla Waszych pociech
__________________
Laura jest już z nami
xxNiuniaxx jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-06, 09:09   #739
DorMag
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2011-02
Wiadomości: 1
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Mój pierwszy poród był bardzo podobny. Po wywoływaniu porodu przez oxy i całodziennym zaawansowanym porodzie, zrobili mi cc. Czułam się rozczarowana ze mimo postępującej akcji porodowej, pełnego rozwarcia , mały nie chciał wyjść i miałam cesarkę. Ból ze skurczy da się zapomnieć ale uruchamianie i pierwszy prysznic po cc NIE! Teraz czekam na drugi poród, termin 18.06., nie mam wskazań na cc i mam nadzieję że urodzę sn. Od ponad tygodnia mam prawie ciągłe kłucie w kroczu i łagodne nieregularne skurcze. Od połowy zeszłego tyg. wiem że szyjka jest krótka i rozwarcie na palec. Mam nadzieję, ze teraz pójdzie lepiej i uda mi się urodzić naturalnie i ominie mnie nieprzyjemne dochodzenie do siebie po cc.
DorMag jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2011-06-06, 14:31   #740
EdziaO
Zakorzenienie
 
Avatar EdziaO
 
Zarejestrowany: 2008-08
Wiadomości: 3 346
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

xxNiuniaxx oczywiście dużo mich koleżenek znisło cc bardzo dobrze i szybko doszly do siebie. Chciałam tylko pokazać, że to nie jest zawsze łatwiejsza czy lepsza droga dla kobiet, które wachają się czy o to nie prosić. Że warto zdać się na naturę i absolutnie nie bać się rodzić. absolutnie nie chcę nikogo straszyć. Mój opis jest w 100% subiektywny i każda z nas może odczuwać to inaczej.

DorMag
to trzymam kciuki. Mam nadzieję, że jeszcze również kiedyś uda mi się przejść przez poród tym razem do końca

---------- Dopisano o 15:31 ---------- Poprzedni post napisano o 14:56 ----------

xxNiuniaxx teraz mam wyrzuty sumienia że tak to zabrzmiało. Dla sprawiedliwości-nie bójcie się dziewczyny żadnych porodów ani sn ani cc, to tak szybko mija...
__________________
Bartuś 23.12.2010
Aniołek 01.08.2011...
Hubert 21.11.2012


„Błogosławiony, który daje swoim dzieciom korzenie i skrzydła”
EdziaO jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-11, 00:55   #741
NIKaP-n
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2006-11
Lokalizacja: Poznań
Wiadomości: 4 023
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Cytat:
Napisane przez EdziaO Pokaż wiadomość
Nareszcie zebrałam się i ja



A rano zderzenie z rzeczywistością-boliiiiiiiiii
Niech nikt nigdy nie mówi, że cięcie jest łagodniejszą formą porodu. Dla mnie ból rany był nie do zniesienia. Dodatkowo frustrowało mnie to, że jestem jak inwalidka. Cięcie miałam bardzo szerokie. Więc i ból duży. Nie mogłam wstać do mojego dziecka, nie mogłam go nakarmić, przytulić. Nie mogłam się umyć. depresja. Wszystko mnie przerosło.
W domu nie było lepiej. Rana się paprała, ropiała. Ból był straszny.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx xxxxxxxxx

Jeśli ktoś mnie zapyta sn czy cc-zawsze odpowiem sn. Nie warto ciąć się na życzenie bo nie jest to ani łatwe, ani miłe ani przyjemne.
Skurcze sa bolesne. Ale jest to ból zupełnie znośny. Jeśli pozwolimy sobie pomóc, przygotujemy się do ćwiczeń i oddechów to naprawdę da rade przejść przez to zupełnie przyzwoicie. Ja swój poród wspominam bardzo dobrze. Mogę nawet powiedzieć-było fajne, ciekawie, było warto tego doświadczyć.
A że finał był jaki był...trudno.

A ja się pod tymi częściami tekstu podpisuję całą sobą
NIKaP-n jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-13, 11:15   #742
gloria81
Rozeznanie
 
Avatar gloria81
 
Zarejestrowany: 2009-06
Lokalizacja: Powiat rybnicki
Wiadomości: 608
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Wreszcie i ja mogę się podzielić z wami moimi doświadczeniami związanymi z porodem…
Gdy byłam w siódmym miesiącu ciąży lekarz oznajmił mi, że dzidziuś jest ułożony pośladkowo i jeśli nie obróci się w najbliższym czasie prawdopodobnie będzie cesarskie cięcie. Poczułam ogromne rozczarowanie… Szkoły rodzenia,, ćwiczenia no i całe moje przygotowanie i nastawienie na poród naturalny a tu w sumie nie wiadomo co będzie. Kolejny miesiąc czekałam w napięciu na następną wizytę i na to co wykaże badanie USG ,chciałam żeby skończyła się ta niepewność i nawet wydawało mi się, że dzidziuś już się obrócił. Niestety lekarz powiedział, że nadal są „pośladki” a dziecko jest na tyle wielkie, że już raczej nie ma szans na to, że zrobi fikołka. Podczas mojej ostatniej wizyty ,na tydzień przed terminem mój pan doktor stwierdził, że szyjka się skróciła i zaczyna się robić rozwarcie więc lepiej jak tego samego dnia znajdę się w szpitalu. To był piątek. Pojechaliśmy z mężem do domu zjeść lekki obiad i zabrać torbę. Ja jęczałam i panikowałam, bo nigdy nie byłam w szpitalu i zresztą nie lubię spać sama w żadnym obcym miejscu, a przede mną była wizja całego weekendu i nie wiadomo jak długo jeszcze w szpitalnych murach. Niezbyt sympatyczny lekarz na izbie przyjęć oświadczył mi, że nie ma żadnego rozwarcia i szyjka jest długa więc mogłam sobie siedzieć na grillu, bo w najbliższym czasie nic się nie wydarzy. Tak więc w weekend od 5 rano – ważenie, mierzenie ciśnienia, KTG ,a potem co dwie godzinki z grupką ciężarnych toczyłyśmy się na badanie tętna maluszków. Po poniedziałkowym obchodzie ordynator wezwał mnie na badanie. Tak bolesnego nigdy nie przeżyłam! A dowiedziałam się tylko tyle, że: „ cięcie będzie w tym tygodniu” Dopiero po południu zostałam wezwana na konsultację i przemiła pani anestezjolog oświadczyła mi, że spotykamy się w związku z jutrzejszym bardzo ważnym wydarzeniem!!! Cesarka zaplanowana na następny dzień, na godzinę 8 rano!!! Jak ja się cieszyłam! Nie wiem czy z tych emocji, czy po okrutnym badaniu, ale wieczorem dostałam skurczy…na szczęście przespałam całą noc i nic nie trzeba było przyśpieszać. A rano lewatywka, prysznic, szpitalna koszula. Położna kazała się położyć na łóżku i trzy razy mnie dźgała zanim założyła wenflon –to nieprzyjemne grzebanie w żyłach sprawiło, że zaczęłam się stresować…a ta już leci z cewnikiem! Podczas robienia zastrzyku znieczulającego byłam już poważnie przestraszona! Potem kazali się położyć ,zmierzyli ciśnienie a na twarz założyli jakąś maskę. I wtedy wszedł mój mąż. (Szpital , w którym rodziłam jest podobno jedynym na Śląsku, który pozwala na obecność osoby towarzyszącej na Sali operacyjnej) Byłam taka wystraszona, że tylko powiedziałam „boję się” i zaczęłam płakać. Mój dzielny małżonek cały czas trzymał mnie za rękę i rozmawiał ze mną. Bardzo pomogło mi to nie myśleć o tym, że właśnie mnie rozcinają i grzebią mi w brzuchu. Moment wyciągania dzidziusia nie był zbyt przyjemny, ale kiedy wyjęli mojego synka i usłyszałam ten pierwszy krzyk…tego się po prostu nie da opisać! Zapłakałam głośno , to było wzruszenie jakiego nie przeżyłam nigdy…zmierzyli go, zważyli, zbadali, umyli, a potem siostra położyła mi go koło twarzy. Zaczęłam płakać i całować moje maleństwo, powtarzając w kółko „kochany, kochany…” ,chwycił mnie swoją maleńką rączką za palec i tak go tuliłam chwilkę – najpiękniejszą chwilkę w moim życiu! Za każdym razem ,tak samo teraz kiedy sobie to przypominam to płaczę jak bóbr. Miał taką mięciutką skórkę i od razu przestał płakać jak znalazł się blisko mnie… Potem znowu go zabrali i dumny tatuś poszedł oglądać jak synka badają i ubierają. Mnie zaszyli i chyba zaczęłam drzemać podczas tej czynności. Potem zawieźli mnie na salkę, gdzie już czekali moi kochani panowie, siostra przystawiła mi synka do piersi i od razu zaczął pić! To były cudowne chwile ,niestety coraz mocniejsze skurcze macicy powodowały silny ból…dostałam dwie kroplówki i zastrzyk ze środkami przeciwbólowymi , które niestety nie pomogły. Tyle się mówi o bólu przy naturalnym porodzie ,a jakoś nie słyszałam prędzej nic na temat tego co miało się ze mną dziać po cesarce…to było okropne! Skurcze miałam przez cały dzień, po przewiezieniu na salę zabrano małego, a ja stękałam z bólu, próbowałam spać ,ale nie bardzo się dało…kazano mi się obracać na bok, co było jeszcze bardziej bolesne. Leżałam tak i cierpiałam, aż siostra przyniosła moje maleństwo …od razu miałam rogal od ucha do ucha, nakarmiłam go i nawet obróciłam się na boczek. Wieczorem udało mi się usiąść i umyć w misce. Na noc dostałam zastrzyk z jakimś narkotykiem i spałam jak zabita. Rano znów obudził mnie ból, ale wiedziałam, że muszę wstać o własnych siłach, bo jak nie to mnie siostrzyczki postawią do pionu. To było straszne, ale udało się wstać, przejść kilka kroków i wziąć prysznic. Znowu stękałam z bólu, ale przynieśli mi synka i… wstąpiły we mnie nadludzkie siły! Kiedy miałam go przy sobie udawało mi się pokonać wszelkie słabości i boleści. Drugiego dnia po porodzie i już do końca mojego pobytu w szpitalu nie chciałam żadnych leków przeciwbólowych ,mój maluszek był o wiele lepszym lekarstwem na wszelkie dolegliwości. Przy nim zapominałam o bolączkach i opiekowałam się nim od rana do wieczora, a podczas trzeciej doby został już ze mną na noc. To ważne żeby słuchać zaleceń personelu szpitala - wstawać i ruszać się jak najwięcej, bo za każdym razem jest to coraz łatwiejsze. I wierzcie mi widok cudownego maleństwa pomaga przetrwać trudne chwile i dodaje sił jak nic innego!
Mój cudowny syn Filip przyszedł na świat 24 maja o 8.15 z wagą 3810 i wzrostem 54 cm. Dostał 9 na 10 punktów w skali Apgar. W nasz pierwszy wspólny Dzień Matki podarował mi przez sen tak piękny uśmiech, że nie zapomnę go do końca życia! Teraz mój skarb śpi słodko obok, a ja jestem najszczęśliwsza na świecie!!!
gloria81 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-13, 18:06   #743
lilijka3
Zakorzenienie
 
Avatar lilijka3
 
Zarejestrowany: 2010-10
Lokalizacja: Katowice
Wiadomości: 4 904
GG do lilijka3
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

to i ja podzielę się opowieścią o porodzie.......

Niby nic a tak to się zaczęło. Po udanym zajściu w ciążę, a dodam, że nie było to takie łatwe.... moje dziecię nie obróciło się i cały czas na USG było widać dupcię (płci nie poznałam aż do samego porodu) . Po konsultacji lekarza z lekarzem w gabinecie zadecydowano, że trzeba wystawić skierowanie na CC. Dostałam je do ręki z dopiskiem, że w poniedziałek 7.02.2011 roku (termin miałam na 19.02.2011) mam się zjawić na położnictwie. Osobiście wcześniej nie nastawiałam się czy będzie poród sn czy cc. Dla mnie to obojętne, bo przecież najważniejsze jest zdrowie dziecka.
Aby wszystko było jasne umówiłam się na KTG na czwartek tj. 3.02.2011. Tego dnia wstałam z ogromnym bólem brzucha, zjadłam śniadanie, po śniadaniu zebrałam się z mężem i jak wychodziliśmy to dopadł nas pech - z pokoju obok wydobywał się dym. Szybka akcja, na szczęście nic poważnego i w drogę. KTG ok, bez większych ekscesów, ostatnie wskazówki gina no i miałam czekać do poniedziałku, był to 38 tc. Jednak ból brzucha mi nie przechodzi i poskarżyłam się o tym lekarzowi. Na co on stanowczo powiedział: "Ma Pani skierowanie, nie ma sensu się męczyć, proszę jechać już do szpitala". Ja wcale tym zachwycona nie byłam, bo przecież w weekend miałam jeszcze posprzątać i spakować torbę. A dziewczyny ostrzegały. Więc uzgodniłam z lekarzem, że wezmę NOSPĘ forte i się położę. To jednak nie pomogło, w domu położyłam się i co........ biegiem do kibelka o 15..... wszystko naraz się działo... telefon do gina...... telefon do męża: "coś się dzieje, jedziemy do szpitala". Ile spakowałam się, tyle było, resztę jak mąż przyszedł to dopakowaliśmy wspólnie. Wsiedliśmy w auto i w drogę.

Do szpitala przyjęli mnie w czwartek 3.02.2011 z bólami brzucha, wymiotami, biegunką i krwotokiem z nosa. Zbadał mnie lekarz, który nie wiem po jakiego grzyba robił mi masaż szyjki, po którym plamiłam skoro i tak miałam się w poniedziałek zgłosić na CC, bo córeczka (jeszcze wtedy nie wiedziałam) była ułożona pośladkowo. No ale jak się potem dowiedziałam od współlokatorek, każda badana tego wieczoru miała robiony masaż. Taki urok lekarza, który potem dumnie chodził po oddziale . Całą noc też przychodził do mnie i pytał się jak się czuję.
Następnego dnia zastępca ordynatora ponownie mnie zbadał, zrobił USG, stwierdził, że dziecko jest bardzo poskręcane. Nastąpiło zebranie co ze mną zrobić, bo niby coś się dzieje, a niby nic.
Zadecydowali, że pomimo, iż w soboty nie robią planowanych cesarek, moja odbędzie się właśnie w sobotę. Jeszcze tego samego dnia przemiła pani doktor pytała się, gdzie ta pacjentka od pośladków . Dzięki niej mam córeczkę (uratowała mi ciążę w 6 tyg),a potem była wspóoperującym lekarzem w trakcie cesarki oraz mogłam zjeść ostatni posiłek, bo przecież przez ten ból nic nie jadłam od czwartku od godziny 9.00 rano.
Przyszła sobota lewatywa, cewnik założony bardzo delikatnie i o 9.30 piechotką (płakałam jak bóbr z przejęcia) na salę do cięć cesarskich, tam szybki "drink" na odwagę i na stół.
Na sali bardzo miły personel. Anestezjolog przyszedł się przywitać i jak mnie zobaczył (mam blizny na brzuchu, w miejscach intymnych po oparzeniu) to się przeżegnał, bo wiedział, że jego kolega źle wybrał dla mnie znieczulenie.
Mam pretensje do anestezjologa, który dzień przed CC zrobił ze mną wywiad i nie słuchał tego co mówiłam, a były to istotne informacje. (Dzięki Panu byłam niedoznieczulona)
Jednak ten stanął na wysokości zadania. Starał się jak mógł. Wkłuł się za pierwszym razem. W trakcie cesarki czułam po prostu, bolało jak diabli, wpadłam w panikę. Anestezjolog trzymał mnie w ryzach, a nawet zaczął przygotowywać mnie do intubowania i znieczulania ogólnego. Jednak dzięki jego pomocy i jeszcze jednej pani nie dałam się, bo nie wyobrażałam sobie rurki w gardle . Ginekolog jak wyciągał dziecko powiedział: "chyba mamy dziewczynkę, tak mamy dziewczynkę" Wzruszyłam się, najpierw mi ją pokazali, a potem dali do przytulenia. Następnie zabrali ją do inkubatora na 2h, musiała być dogrzana, bo urodziła się z niską wagą urodzeniową 2500g. Mąż widział ją dopiero po tych 2h.
Po wszystkim do końca mojego pobytu (w sumie byłam 7 dni w szpitalu) anestezjolog przychodził do mnie z pytaniami jak się czuję itp. W zaleceniach dostawałam końskie dawki przeciwbólowych leków. Mogłam się napić po 3 godzinach, a po 8h mogłam się obrócić.
Pielęgniarki chodziły na każdy dzwonek i wezwanie.
Pionizowana byłam dnia następnego w towarzystwie mojego męża, bo akurat trafiła się na zmianie filigranowa pielęgniareczka Jednak mój powrót do świata żywych był o wiele dłuższy. Nie byłam w stanie sama podnosić się z łóżka, dopiero coś ruszyło w 3 dobie.
Na sali miałam bardzo miłe dziewczyny, wszyskie po cc, bo w tym szpitalu tak jest. Jak mnie przeniesiono na inną salę później to trafiła mi się laseczka, której dziecko wrzeszczało/darło się przez 24h/na dobę. Ale i to dało się przeżyć
Neonatolog był bardzo życzliwy. Spokojnie dawał mi dwa dni na rozkręcenie laktacji. Panie z noworodkowego też pomagały, a w nocy chodziły po salach i sprawdzały jak sobie młode mamy radzą.
Terroru laktacyjnego nie doświadczyłam, pomimo, że jedna z pielęgniarek rzuciła mi dziecko na ręce, ja nie byłam jeszcze w stanie takiego maleństwa podnieść i utrzymać oraz zakrwawiłam pościel i ubranko małej krwią, bo poszedł mi wenflon (to był jeden taki incydent). Wzywali pomoc z anestezjologi, bo nie mogli się wkłuć w żadną żyłę. Pani zrobiła to fachowo.
Była też jedna lekarka z neonatologi, która wchodziła na salę i rzucała "KARMIĆ, KARMIĆ, KARMIĆ!" Jednak uwzględniali Twoje zdanie i przekonanie. Od tej właśnie lekarki dostałyśmy pochwałę później za wagę małej (bo nie spadła tak bardzo).

Dla mnie to najcudowniejsze doświadczenie w życiu..... kocham małą bardzo.... 52 cm, 2500g mojego szczęścia i miłości, które przyszło na świat 5.02.2011 o godz. 10.10

Nie bójcie się porodów, obojętnie czy to będzie SN czy CC, poród, to poród, każdy się liczy.

Moja rada: najedzcie się porządnie, bo ja nie jadłam (nie liczę lichej zupki i 2 kromek chleba z masłem) przez 5 dni..........
Spakujcie wcześniej torbę
Oszczędzajcie się też po CC, bo to przecież operacja. Ja trochę zaniechałam i mam teraz za swoje, krwiak na bliźnie....... leczę go teraz.
I bądźcie bardziej wymagające w stosunku do osób, które kompletnie was nie słuchają - wspominany anestezjolog.

Edytowane przez lilijka3
Czas edycji: 2011-06-14 o 06:10
lilijka3 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-13, 21:31   #744
AnQś
Zadomowienie
 
Avatar AnQś
 
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 1 109
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Piękny opis. Gratuluję bojowej postawy i wytrzymalości. No i córci
__________________
Kiedy podchodzę do dziecka, wzbudza ono we mnie dwa rodzaje uczuć: czułość wobec tego, kim jest i szacunek dla tego, kim może się stać.
Maryniu
Niania Ogg zwykle kładła się spać wcześnie. W końcu miała już swoje lata. Czasami szła do łóżka nawet o szóstej rano.
AnQś jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-14, 10:01   #745
EdziaO
Zakorzenienie
 
Avatar EdziaO
 
Zarejestrowany: 2008-08
Wiadomości: 3 346
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Cytat:
Napisane przez gloria81 Pokaż wiadomość
Wreszcie i ja mogę się podzielić z wami moimi doświadczeniami związanymi z porodem…
Gdy byłam w siódmym miesiącu ciąży lekarz oznajmił mi, że dzidziuś jest ułożony pośladkowo i jeśli nie obróci się w najbliższym czasie prawdopodobnie będzie cesarskie cięcie. Poczułam ogromne rozczarowanie… Szkoły rodzenia,, ćwiczenia no i całe moje przygotowanie i nastawienie na poród naturalny a tu w sumie nie wiadomo co będzie. Kolejny miesiąc czekałam w napięciu na następną wizytę i na to co wykaże badanie USG ,chciałam żeby skończyła się ta niepewność i nawet wydawało mi się, że dzidziuś już się obrócił. Niestety lekarz powiedział, że nadal są „pośladki” a dziecko jest na tyle wielkie, że już raczej nie ma szans na to, że zrobi fikołka. Podczas mojej ostatniej wizyty ,na tydzień przed terminem mój pan doktor stwierdził, że szyjka się skróciła i zaczyna się robić rozwarcie więc lepiej jak tego samego dnia znajdę się w szpitalu. To był piątek. Pojechaliśmy z mężem do domu zjeść lekki obiad i zabrać torbę. Ja jęczałam i panikowałam, bo nigdy nie byłam w szpitalu i zresztą nie lubię spać sama w żadnym obcym miejscu, a przede mną była wizja całego weekendu i nie wiadomo jak długo jeszcze w szpitalnych murach. Niezbyt sympatyczny lekarz na izbie przyjęć oświadczył mi, że nie ma żadnego rozwarcia i szyjka jest długa więc mogłam sobie siedzieć na grillu, bo w najbliższym czasie nic się nie wydarzy. Tak więc w weekend od 5 rano – ważenie, mierzenie ciśnienia, KTG ,a potem co dwie godzinki z grupką ciężarnych toczyłyśmy się na badanie tętna maluszków. Po poniedziałkowym obchodzie ordynator wezwał mnie na badanie. Tak bolesnego nigdy nie przeżyłam! A dowiedziałam się tylko tyle, że: „ cięcie będzie w tym tygodniu” Dopiero po południu zostałam wezwana na konsultację i przemiła pani anestezjolog oświadczyła mi, że spotykamy się w związku z jutrzejszym bardzo ważnym wydarzeniem!!! Cesarka zaplanowana na następny dzień, na godzinę 8 rano!!! Jak ja się cieszyłam! Nie wiem czy z tych emocji, czy po okrutnym badaniu, ale wieczorem dostałam skurczy…na szczęście przespałam całą noc i nic nie trzeba było przyśpieszać. A rano lewatywka, prysznic, szpitalna koszula. Położna kazała się położyć na łóżku i trzy razy mnie dźgała zanim założyła wenflon –to nieprzyjemne grzebanie w żyłach sprawiło, że zaczęłam się stresować…a ta już leci z cewnikiem! Podczas robienia zastrzyku znieczulającego byłam już poważnie przestraszona! Potem kazali się położyć ,zmierzyli ciśnienie a na twarz założyli jakąś maskę. I wtedy wszedł mój mąż. (Szpital , w którym rodziłam jest podobno jedynym na Śląsku, który pozwala na obecność osoby towarzyszącej na Sali operacyjnej) Byłam taka wystraszona, że tylko powiedziałam „boję się” i zaczęłam płakać. Mój dzielny małżonek cały czas trzymał mnie za rękę i rozmawiał ze mną. Bardzo pomogło mi to nie myśleć o tym, że właśnie mnie rozcinają i grzebią mi w brzuchu. Moment wyciągania dzidziusia nie był zbyt przyjemny, ale kiedy wyjęli mojego synka i usłyszałam ten pierwszy krzyk…tego się po prostu nie da opisać! Zapłakałam głośno , to było wzruszenie jakiego nie przeżyłam nigdy…zmierzyli go, zważyli, zbadali, umyli, a potem siostra położyła mi go koło twarzy. Zaczęłam płakać i całować moje maleństwo, powtarzając w kółko „kochany, kochany…” ,chwycił mnie swoją maleńką rączką za palec i tak go tuliłam chwilkę – najpiękniejszą chwilkę w moim życiu! Za każdym razem ,tak samo teraz kiedy sobie to przypominam to płaczę jak bóbr. Miał taką mięciutką skórkę i od razu przestał płakać jak znalazł się blisko mnie… Potem znowu go zabrali i dumny tatuś poszedł oglądać jak synka badają i ubierają. Mnie zaszyli i chyba zaczęłam drzemać podczas tej czynności. Potem zawieźli mnie na salkę, gdzie już czekali moi kochani panowie, siostra przystawiła mi synka do piersi i od razu zaczął pić! To były cudowne chwile ,niestety coraz mocniejsze skurcze macicy powodowały silny ból…dostałam dwie kroplówki i zastrzyk ze środkami przeciwbólowymi , które niestety nie pomogły. Tyle się mówi o bólu przy naturalnym porodzie ,a jakoś nie słyszałam prędzej nic na temat tego co miało się ze mną dziać po cesarce…to było okropne! Skurcze miałam przez cały dzień, po przewiezieniu na salę zabrano małego, a ja stękałam z bólu, próbowałam spać ,ale nie bardzo się dało…kazano mi się obracać na bok, co było jeszcze bardziej bolesne. Leżałam tak i cierpiałam, aż siostra przyniosła moje maleństwo …od razu miałam rogal od ucha do ucha, nakarmiłam go i nawet obróciłam się na boczek. Wieczorem udało mi się usiąść i umyć w misce. Na noc dostałam zastrzyk z jakimś narkotykiem i spałam jak zabita. Rano znów obudził mnie ból, ale wiedziałam, że muszę wstać o własnych siłach, bo jak nie to mnie siostrzyczki postawią do pionu. To było straszne, ale udało się wstać, przejść kilka kroków i wziąć prysznic. Znowu stękałam z bólu, ale przynieśli mi synka i… wstąpiły we mnie nadludzkie siły! Kiedy miałam go przy sobie udawało mi się pokonać wszelkie słabości i boleści. Drugiego dnia po porodzie i już do końca mojego pobytu w szpitalu nie chciałam żadnych leków przeciwbólowych ,mój maluszek był o wiele lepszym lekarstwem na wszelkie dolegliwości. Przy nim zapominałam o bolączkach i opiekowałam się nim od rana do wieczora, a podczas trzeciej doby został już ze mną na noc. To ważne żeby słuchać zaleceń personelu szpitala - wstawać i ruszać się jak najwięcej, bo za każdym razem jest to coraz łatwiejsze. I wierzcie mi widok cudownego maleństwa pomaga przetrwać trudne chwile i dodaje sił jak nic innego!
Mój cudowny syn Filip przyszedł na świat 24 maja o 8.15 z wagą 3810 i wzrostem 54 cm. Dostał 9 na 10 punktów w skali Apgar. W nasz pierwszy wspólny Dzień Matki podarował mi przez sen tak piękny uśmiech, że nie zapomnę go do końca życia! Teraz mój skarb śpi słodko obok, a ja jestem najszczęśliwsza na świecie!!!
piękny opis popłakałam się oczywiście

---------- Dopisano o 11:01 ---------- Poprzedni post napisano o 10:23 ----------

Cytat:
Napisane przez lilijka3 Pokaż wiadomość
to i ja podzielę się opowieścią o porodzie.......

Niby nic a tak to się zaczęło. Po udanym zajściu w ciążę, a dodam, że nie było to takie łatwe.... moje dziecię nie obróciło się i cały czas na USG było widać dupcię (płci nie poznałam aż do samego porodu) . Po konsultacji lekarza z lekarzem w gabinecie zadecydowano, że trzeba wystawić skierowanie na CC. Dostałam je do ręki z dopiskiem, że w poniedziałek 7.02.2011 roku (termin miałam na 19.02.2011) mam się zjawić na położnictwie. Osobiście wcześniej nie nastawiałam się czy będzie poród sn czy cc. Dla mnie to obojętne, bo przecież najważniejsze jest zdrowie dziecka.
Aby wszystko było jasne umówiłam się na KTG na czwartek tj. 3.02.2011. Tego dnia wstałam z ogromnym bólem brzucha, zjadłam śniadanie, po śniadaniu zebrałam się z mężem i jak wychodziliśmy to dopadł nas pech - z pokoju obok wydobywał się dym. Szybka akcja, na szczęście nic poważnego i w drogę. KTG ok, bez większych ekscesów, ostatnie wskazówki gina no i miałam czekać do poniedziałku, był to 38 tc. Jednak ból brzucha mi nie przechodzi i poskarżyłam się o tym lekarzowi. Na co on stanowczo powiedział: "Ma Pani skierowanie, nie ma sensu się męczyć, proszę jechać już do szpitala". Ja wcale tym zachwycona nie byłam, bo przecież w weekend miałam jeszcze posprzątać i spakować torbę. A dziewczyny ostrzegały. Więc uzgodniłam z lekarzem, że wezmę NOSPĘ forte i się położę. To jednak nie pomogło, w domu położyłam się i co........ biegiem do kibelka o 15..... wszystko naraz się działo... telefon do gina...... telefon do męża: "coś się dzieje, jedziemy do szpitala". Ile spakowałam się, tyle było, resztę jak mąż przyszedł to dopakowaliśmy wspólnie. Wsiedliśmy w auto i w drogę.

Do szpitala przyjęli mnie w czwartek 3.02.2011 z bólami brzucha, wymiotami, biegunką i krwotokiem z nosa. Zbadał mnie lekarz, który nie wiem po jakiego grzyba robił mi masaż szyjki, po którym plamiłam skoro i tak miałam się w poniedziałek zgłosić na CC, bo córeczka (jeszcze wtedy nie wiedziałam) była ułożona pośladkowo. No ale jak się potem dowiedziałam od współlokatorek, każda badana tego wieczoru miała robiony masaż. Taki urok lekarza, który potem dumnie chodził po oddziale . Całą noc też przychodził do mnie i pytał się jak się czuję.
Następnego dnia zastępca ordynatora ponownie mnie zbadał, zrobił USG, stwierdził, że dziecko jest bardzo poskręcane. Nastąpiło zebranie co ze mną zrobić, bo niby coś się dzieje, a niby nic.
Zadecydowali, że pomimo, iż w soboty nie robią planowanych cesarek, moja odbędzie się właśnie w sobotę. Jeszcze tego samego dnia przemiła pani doktor pytała się, gdzie ta pacjentka od pośladków . Dzięki niej mam córeczkę (uratowała mi ciążę w 6 tyg),a potem była wspóoperującym lekarzem w trakcie cesarki oraz mogłam zjeść ostatni posiłek, bo przecież przez ten ból nic nie jadłam od czwartku od godziny 9.00 rano.
Przyszła sobota lewatywa, cewnik założony bardzo delikatnie i o 9.30 piechotką (płakałam jak bóbr z przejęcia) na salę do cięć cesarskich, tam szybki "drink" na odwagę i na stół.
Na sali bardzo miły personel. Anestezjolog przyszedł się przywitać i jak mnie zobaczył (mam blizny na brzuchu, w miejscach intymnych po oparzeniu) to się przeżegnał, bo wiedział, że jego kolega źle wybrał dla mnie znieczulenie.
Mam pretensje do anestezjologa, który dzień przed CC zrobił ze mną wywiad i nie słuchał tego co mówiłam, a były to istotne informacje. (Dzięki Panu byłam niedoznieczulona)
Jednak ten stanął na wysokości zadania. Starał się jak mógł. Wkłuł się za pierwszym razem. W trakcie cesarki czułam po prostu, bolało jak diabli, wpadłam w panikę. Anestezjolog trzymał mnie w ryzach, a nawet zaczął przygotowywać mnie do intubowania i znieczulania ogólnego. Jednak dzięki jego pomocy i jeszcze jednej pani nie dałam się, bo nie wyobrażałam sobie rurki w gardle . Ginekolog jak wyciągał dziecko powiedział: "chyba mamy dziewczynkę, tak mamy dziewczynkę" Wzruszyłam się, najpierw mi ją pokazali, a potem dali do przytulenia. Następnie zabrali ją do inkubatora na 2h, musiała być dogrzana, bo urodziła się z niską wagą urodzeniową 2500g. Mąż widział ją dopiero po tych 2h.
Po wszystkim do końca mojego pobytu (w sumie byłam 7 dni w szpitalu) anestezjolog przychodził do mnie z pytaniami jak się czuję itp. W zaleceniach dostawałam końskie dawki przeciwbólowych leków. Mogłam się napić po 3 godzinach, a po 8h mogłam się obrócić.
Pielęgniarki chodziły na każdy dzwonek i wezwanie.
Pionizowana byłam dnia następnego w towarzystwie mojego męża, bo akurat trafiła się na zmianie filigranowa pielęgniareczka Jednak mój powrót do świata żywych był o wiele dłuższy. Nie byłam w stanie sama podnosić się z łóżka, dopiero coś ruszyło w 3 dobie.
Na sali miałam bardzo miłe dziewczyny, wszyskie po cc, bo w tym szpitalu tak jest. Jak mnie przeniesiono na inną salę później to trafiła mi się laseczka, której dziecko wrzeszczało/darło się przez 24h/na dobę. Ale i to dało się przeżyć
Neonatolog był bardzo życzliwy. Spokojnie dawał mi dwa dni na rozkręcenie laktacji. Panie z noworodkowego też pomagały, a w nocy chodziły po salach i sprawdzały jak sobie młode mamy radzą.
Terroru laktacyjnego nie doświadczyłam, pomimo, że jedna z pielęgniarek rzuciła mi dziecko na ręce, ja nie byłam jeszcze w stanie takiego maleństwa podnieść i utrzymać oraz zakrwawiłam pościel i ubranko małej krwią, bo poszedł mi wenflon (to był jeden taki incydent). Wzywali pomoc z anestezjologi, bo nie mogli się wkłuć w żadną żyłę. Pani zrobiła to fachowo.
Była też jedna lekarka z neonatologi, która wchodziła na salę i rzucała "KARMIĆ, KARMIĆ, KARMIĆ!" Jednak uwzględniali Twoje zdanie i przekonanie. Od tej właśnie lekarki dostałyśmy pochwałę później za wagę małej (bo nie spadła tak bardzo).

Dla mnie to najcudowniejsze doświadczenie w życiu..... kocham małą bardzo.... 52 cm, 2500g mojego szczęścia i miłości, które przyszło na świat 5.02.2011 o godz. 10.10

Nie bójcie się porodów, obojętnie czy to będzie SN czy CC, poród, to poród, każdy się liczy.

Moja rada: najedzcie się porządnie, bo ja nie jadłam (nie liczę lichej zupki i 2 kromek chleba z masłem) przez 5 dni..........
Spakujcie wcześniej torbę
Oszczędzajcie się też po CC, bo to przecież operacja. Ja trochę zaniechałam i mam teraz za swoje, krwiak na bliźnie....... leczę go teraz.
I bądźcie bardziej wymagające w stosunku do osób, które kompletnie was nie słuchają - wspominany anestezjolog.
wymęczyłaś się, ale warto było. Gratuluję córci i optymizmu.
__________________
Bartuś 23.12.2010
Aniołek 01.08.2011...
Hubert 21.11.2012


„Błogosławiony, który daje swoim dzieciom korzenie i skrzydła”
EdziaO jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-14, 15:56   #746
Alishia19
Raczkowanie
 
Avatar Alishia19
 
Zarejestrowany: 2007-08
Wiadomości: 167
GG do Alishia19
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Ja termin porodu miałam na 16.02.2011 a Filipuś urodził się 04.02 w Holandii. Wieczorem o godz. 19.30 odeszły mi wody a przyczyną pewnie była zabawa z moim małym kolegą. Tu w Holandii jest inaczej niż w Polsce bo nie jedzie się od razu do szpitala jak odejdą wody czy tez dostanie się skurczy. Wiec tak; odeszły mi wody o godz 19.30 a o 00 w nocy dostałam skurczy i tak do rana,rano dostałam skurczy co 3 min i wezwaliśmy położną która przyjechała do nas do domu i sprawdziła mi rozwarcie i powiedziała że mam 2 cm i do szpitala jedziemy "co mnie bardzo ucieszyło" O godz 9 rano byłam już na porodówce już z 3 cm rozwarcia podpielii mnie do aparatur i pojechaliśmy do anestezjologa który zaaplikował mi znieczulenie później 3 h miała z górki nie czułam bólu pełny relaks aż o godz 13 zaczęłam znów czuć skurcze myślę znieczulenie mnie puszcza ale nie..Przyszła położna(bo tu poród odbierają położne) Sprawdziła rozwarcie a tam 10 cm, kazała położyć mi się na lewy bok bo mały za wysoko był ułożony..wtedy już miałam skurcze co 1 min MASAKRA. $0 min parcie i mały był na świecie o godz 14.12 Łożysko nie chciało się odkleić i straciłam troszkę za dużo krwi i zostałam w szpitalu do rana.Mały urodził się zdrowy dostał od razu 10 punktów. Ważył 3005 gram. Bardzo się cieszę że mąż był przy mnie inaczej nie było by tak prosto;/Dla mnie najgorsze było jak mały wychodził i skurcze co min a tak nie było źle:

Pozdrawiam Alicja
Alishia19 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-14, 20:01   #747
babydelfi
Zakorzenienie
 
Avatar babydelfi
 
Zarejestrowany: 2011-02
Wiadomości: 14 302
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Witam,
to i ja w skrócie opiszę swoje porody. Przed oboma prodami leżałam w szpitalu gdyż miałam cholestazę.

Mój pierworodny urodził się w 37 tc siłami natury, chociaż od początku wszyscy lekarze mówili mi że urodzę przez cc, gdyż z cholestazą to rzadko która kobieta rodzi samodzielnie, ale mnie się udało.
Wszystko zaczęło się w piątek 02 02 2007, od rana odszedł mi czop śluzowy, i lekko krwawiłam, ponadto dostałam biegunkę i co chwila do łazienki (już zaczęłam podejrzewac że się zaczyna) na szczęscie na obchodzie był super Pan docent, który stwierdził, że na KTG już coraz częstsze skurcze sie piszą i dla spokoju przez weekendem zbada mnie by zobaczyć co i jak. I powiedzial że poród to kwesta godzin najwyżej 2 dni, troszkę się tym przeraziłam że to już . Mąż był u mnie popołudniu i mu mówiłam że ma się szykować, bo coś czuje że moje "rozdwojenie" nastąpi w najbliższych godzinach. O 18 mąż pojechał do domu. Ja się wykąpałami położyłam do łóżka, nie mogłam znaleźć sobie miejsca, było mi jakoś niedobrze i nie wygodnie. I w pewnym momencie poczułam że odeszły mi wody była godzina 22. Po godzinie przewieziono mnie na porodówkę. O północy miałam już 9 cm rozwarcia, niestety skurcze były słabe, podano mi oksytocynę ale nie za bardzo podziałała, na środek znieczulający się nie zgodziłam. Lekarz przychodził i badał i mówił że jeszcze czas, że czakmy aż skurcze będą mocniejsze i tak do 6 rano. W końcu przyszedł inny Pan doktor, który doszedł do wniosku ze za długo juz się męczę ( a nie miałam typowych skurczy partych) i że jest też ryzyko dla dziecka więc postanowił mi pomóc. I to był najgorszy moment porodu lekarz podczas skurczu zaparł sie ręką i łokciem wydusił mi synka. Ból straszliwy!!!! Przez to popękały mi naczynka w oczach i przez 10 dni po porodzie miałam całe białka czerwone.Ale synek urodził się w sobotę 03 02 2007 o 6:37, Filip ważył 3200g i mierzył 53cm, dostał 10 punktów. Łożysko niestety nie "urodziło" się całe i musiałam być łyżeczkowana. Po 12 h od porodu nie byłam wstanie wstać i iśc do toalety, musiałam być cewnikowana. Wstałam dopiero następnego dnia rano. Straciłam dosyć dużo krwi i dostałam anemii a przez cewnikowanie doszło zapalenie pęcherza i nie mogłam wyjść do domu, jak już ze mną było OK, to mały dostał żółtaczkę i nasz pobyt w szpitalu znowu się przedłużył. Ale ogólnie od razu byłam zdecydowana na drugą ciążę i drugi poród, gdyż chwila w której mogłam małego do siebie przytulić jest bezcenna!! Wspaniałe uczucie i cudowny cud narodzin!!!

Po trzech latach udało mi się zajść w drugą ciążę. Oczywiście od początku wiedziałam że ciąża zakończy się przed terminem prze tę nieszczęsną cholestazę. Pod koniec 35tc trafiłam do szpitala po wizycie u lekarki, którą zaniepokoiło szybkie bicie serduszka mojej córci. Miałam miec Zrobione KTG, by to potwierdzić, KTG stwierdziło że faktycznie rytm serduszka jest przyspieszony a że do tego miałam już 4 cm rozwarcia polóżono mnie na sale porodową gdyż pielęgniarki stwierdziły że takie rozwarcie przy drugiej ciąży to rodzę, chociaz ja im mówiłam że na pewno nie uodzę dziś, wtedy usłyszałam że to nie ja o tym decyduję tylko maleństwo w środku. Była środa wieczór. Na porodówce przeleżałam całą noc i pół następbego dnia i NIC, tak jak mówiłam. Przeniesiono mnie wtedy na odział, zrobiono mi kolejne badania i stwierdzono że będa czekać na rozwój dalszych wypadków. Byłam podłączana do KTG, skurcze się pisały delikatne, rozwarcie nadal 4 cm, codzienne badanie. W końcu dzięki mojej Pani doktor prowadzącej podjęto decyzję o wywołaniu porodu i we wtorek 16 03 2010 o godzinie 12 zostałam przewieziona na salę porodową. O 13 Przekłuto mi pęcherz, i momentalnie dostałam skurczy i to partych, Błyskawicznie miałam rozwarcie 10 cm. O 15:42 na świat przyszła moja córcia Joanna, ważyła 3550 g, mierzyła 56 cm., 10pAphgar.
Na szczęście nie musialam być łyżeczkowana, i szybko doszłam do siebie, bez problemu wstałam na siusiu ( z pomoca położnej). Po dwóch dobach zostałam wypisana do domu. Niestety mała dostała silna żółtaczkę i po trzech dniach w domu musiałyśmy wrócić do szpitala na naświetlania, do tego wlew i kroplówki to było najgorsze. Płakałam jak bóbr.
Ale poza tym wiem że noszenie dzidziusia pod serduszkiem jest wspaniałe i niczego nie żałuję.


A tak na marginesie mam do Was pytanko, czy Wam położna pomagała dojść do łazienki na pierwsze siusiu czy szłyście same?
babydelfi jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-14, 20:12   #748
anya_krk
Zakorzenienie
 
Avatar anya_krk
 
Zarejestrowany: 2007-05
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 4 265
GG do anya_krk Wyślij wiadomość przez MSN do anya_krk
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Cytat:
Napisane przez babydelfi Pokaż wiadomość

A tak na marginesie mam do Was pytanko, czy Wam położna pomagała dojść do łazienki na pierwsze siusiu czy szłyście same?
mnie mąż asekurował, ale poszłam sama, Najgorsze było wstanie z łóżka - zakręciło mi się w głowie.
__________________
Live long and prosper
anya_krk jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-14, 20:19   #749
AnQś
Zadomowienie
 
Avatar AnQś
 
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 1 109
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Ja wstałam sama, ale dostałąm zaraz opiernicz od położnej "nie tak szybko!"
Ogólnie po porodzie czułam się bardzo zmęczona i głodna, ale zaraz chciałam lecieć pod prysznic. Adrenalina działała i nie czułam bólu krocza ani niczego takiego. Dopiero drugiego dnia poczułam jak bardzo jestem połamana.
__________________
Kiedy podchodzę do dziecka, wzbudza ono we mnie dwa rodzaje uczuć: czułość wobec tego, kim jest i szacunek dla tego, kim może się stać.
Maryniu
Niania Ogg zwykle kładła się spać wcześnie. W końcu miała już swoje lata. Czasami szła do łóżka nawet o szóstej rano.
AnQś jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-06-14, 21:58   #750
taka_sobie_jedna
Wtajemniczenie
 
Avatar taka_sobie_jedna
 
Zarejestrowany: 2007-06
Wiadomości: 2 737
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Cytat:
Napisane przez babydelfi Pokaż wiadomość

A tak na marginesie mam do Was pytanko, czy Wam położna pomagała dojść do łazienki na pierwsze siusiu czy szłyście same?
Sama szłam. Tzn doczłapałam się krokiem wolno-posuwistym co jakiś czas przychodziły tylko położne zapytać, czy już się było.
Anya_krk gdzie rodziłaś?
taka_sobie_jedna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Być rodzicem


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2020-07-29 12:41:24


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 17:45.