1.01.2008 - Start

[hihi]

Napisane przez xyzgirl86

-> A gdzie znajdę więcej info o diecie sB?

http://www.wizaz.pl/forum/showthread.php?t=201892

Proszę bardzo!

[priscilla]

Ja postanowiłam się za siebie wziąć zaraz po skończeniu świąt, więc to blisko 1.01.. To nie pierwsza moja próba, ale teraz już musi mi się udać, po tym obżarstwie dżinsy zaczęły mnie ściskać, poza tym będę mieć w maju wesele w rodzinie i nie chcę znowu wyglądać fatalnie na zdjęciach (a przecież aparat dodaje kilogramów), choć nie tylko to mnie motywuje .
Zaczęłam od wprowadzenia zmian w diecie i sporządziłam listę "pokarmów zakazanych". Postanowiłam, że nie będę zmieniała odżywiania tylko na czas odchudzania, chcę sobie wyrobić lepsze nawyki na całe życie (a przynajmniej parę lat ). Zaczęło się od wywalenia z diety tych niezdrowych potraw, których łatwiej było się wyrzec, jak chleb i makaron z białej mąki, biały ryż, naleśniki (zamiast tego w ograniczonych ilościach chleb razowy, brązowy ryż). Parę dni potem na "czarną listę" trafiła czekolada, pączki i wszystko inne, po zjedzeniu czego miałam wyrzuty sumienia, że nie starcza mi silnej woli. Złamałam się bodajże 3 razy z czekoladą, ale jestem dumna, że kończyło sie wtedy jedynie na kawałku, a nie całej tabliczce, więc pewnie nie jest tak źle. Poza tym trzymam się tej swojej dietki i choć jeszcze nie widzę oszałamiających efektów, to przynajmniej przestałam tęsknić za tymi "zakazanymi pokarmami".
Zobaczymy, jakie będą efekty.

[<<<Elka>>>]

Ale tu ucichło. Od 1 stycznia powinniśmy już schudnąc około 10 kg (1kg na tydzień), a u mnie waga stoi w miejscu. Wstyd! Trzeba znów się zmobilizować. Tym razem już ze skutkiem.

A jak tam u Was z postanowieniem?

[<<<Elka>>>]

Dzisiaj się zważyłam i co??? 68kg ---> 3 kg w górę WSTYD, WSTYD, WSTYD!

[priscilla]

Ja się prawie psychicznie załamałam. Miałam wkrótce po rozpoczęciu swojej dietki 18-tkę i pozwoliłam sobie spałaszować ciasto, które mama dla mnie upiekła. Później niestety powrót do wcześniejszego reżimu jest trudny. Trzeba zacząć to wszystko od nowa, ale tym razem nie idzie mi tak dobrze. Wczoraj obejrzałam się w lustrze z tyłu i mnie zatkało. Wiedziałam, że mam spory tyłek, ALE NIE AŻ TAK!! Kiedy się ostatnio ważyłam, waga wskazywała 61kg (na 161cm), teraz wolę nie wiedzieć, ile mam. Biorę się za siebie. Miałam dzisiaj wyjść pobiegać i cały wczorajszy dzień temu podporządkowałam, ale dupa zbita, bo zaczęło lać, gdy już założyłam strój treningowy.

[<<<Elka>>>]

Priscilla oj tak powrót do dietki jest bardzo trudny tym bardziej jak do okoła tyle słodkosci. Ja to mam z tym problem, że wciąż wcinam jakieś słodycze. Trzy dni bez słodyczy i klęska już mi się śnią po nocach he, he... Ale trzeba jakoś dać radę bo niedługo będę wyglądać jak szafa trzydrzwiowa, a nawet cztero. Muszę dostac jakiegoś porządnego kopa na rozpęd bo wogóle nie mogę się zmobilizować. Ech...

[priscilla]

A jeszcze teraz święta się za pasem... Starałam się jak mogę, żeby namówić mamę do pieczenia możliwie najmniejszej liczby ciast, ale i tak będzie ciężko. Jeszcze tata właśnie miał imieniny i na tę okazję kupiono sporo ciastek i cukierków, które miał wziąć do pracy (i niestety trochę ich zostało...)... Dobijcie mnie....

[<<<Elka>>>]

Oj w święta będzie bardzo ciężko. Ale aby chociaż po świętach łatwiej poszło. Jak najwięcej ruchu, jak najwięcej ruchu, jak najwięcej ruchu..... Damy radę! Trzeba zakurzone hula hop wyciągnąć za łóżka i zacząć MŻ.

[hihi]

Napisane przez <<<Elka>>>

Oj w święta będzie bardzo ciężko. Ale aby chociaż po świętach łatwiej poszło. Jak najwięcej ruchu, jak najwięcej ruchu, jak najwięcej ruchu..... Damy radę! Trzeba zakurzone hula hop wyciągnąć za łóżka i zacząć MŻ.

Hehe, święta to tylko 3 dni, więc spopkojnie, nie dajmy się zwariować

[<<<Elka>>>]

Hihi oj tak 3 dni, ale jakie 3 dni. He, he...
Jak na razie nie jest najgorzej, tylko jeszcze żeby mi się tak ćwiczyć chciało.

[hihi]

Napisane przez <<<Elka>>>

Hihi oj tak 3 dni, ale jakie 3 dni. He, he...
Jak na razie nie jest najgorzej, tylko jeszcze żeby mi się tak ćwiczyć chciało.

Hehehe, u mnie zima za oknem, a ja sie przymierzałam do biegania.

W nocy spadło ze 20 cm śmiegu i nadal pada Cos strasznego...

[<<<Elka>>>]

Hihi u mnie to samo. Jak nie śnieg to deszcz i tak na przemian. A też planowałam zacząć biegać.

[<<<Elka>>>]

I po świętach. Nie było najgorzej nawet trochę poćwiczyłam.
Hihi i jak zaczełaś biegać?? Ja jeszcze się nie zmobilizowałam.

[priscilla]

Ja tam nic się nie gimnastykowałam, ale generalnie u mnie też te święta nie były aż takie straszne. Oczywiście grzeszyłam, ale nie aż tak bardzo. Mam zresztą to szczęście, że nie jestem fanką babki piaskowej, która królowała na naszym stole. Tylko wafla z czekoladą nie mogę sobie wybaczyć. A przy samym śniadaniu złapałam się na tym, że siadając "na głodnego" tknęłam jedynie żurek z jajkiem, 2 łyżki sałatki jarzynowej i mały kawałek ciasta, i wcale nie miałam ochoty na więcej. Jestem z tego bardzo dumna, jako że (niestety) obżartuch ze mnie.
Dzisiaj po raz kolejny sporządziłam swoją "czarną listę" zakazanych pokarmów, których nie zamierzam tknąć przez co najmniej miesiąc. Jakoś tak mnie motywuje ta lista, że naprawdę nie mam ochoty na zjedzenie czegoś niedietetycznego. Już dzisiejszego dnia zdążyła mnie parę razy uratować, kiedy byłam bliska złamania swych postanowień. Wtedy zapala mi się w głowie czerwone światełko STOP.
Zobaczymy, ile wytrzymam.

[mysza_87]

Napisane przez priscilla

Ja tam nic się nie gimnastykowałam, ale generalnie u mnie też te święta nie były aż takie straszne. Oczywiście grzeszyłam, ale nie aż tak bardzo. Mam zresztą to szczęście, że nie jestem fanką babki piaskowej, która królowała na naszym stole. Tylko wafla z czekoladą nie mogę sobie wybaczyć. A przy samym śniadaniu złapałam się na tym, że siadając "na głodnego" tknęłam jedynie żurek z jajkiem, 2 łyżki sałatki jarzynowej i mały kawałek ciasta, i wcale nie miałam ochoty na więcej. Jestem z tego bardzo dumna, jako że (niestety) obżartuch ze mnie.
Dzisiaj po raz kolejny sporządziłam swoją "czarną listę" zakazanych pokarmów, których nie zamierzam tknąć przez co najmniej miesiąc. Jakoś tak mnie motywuje ta lista, że naprawdę nie mam ochoty na zjedzenie czegoś niedietetycznego. Już dzisiejszego dnia zdążyła mnie parę razy uratować, kiedy byłam bliska złamania swych postanowień. Wtedy zapala mi się w głowie czerwone światełko STOP.
Zobaczymy, ile wytrzymam.

a mogłabyś napisać, co znalazło się na tej twojej liście? i czy nominacja do czarnej listy była tylko na podstawie liczby kalorii?

[hihi]

Napisane przez <<<Elka>>>

Hihi i jak zaczełaś biegać?? Ja jeszcze się nie zmobilizowałam.

Narazie taki u mnie mróz rano (bo tylko wtedy moge biegać), że szok, nawet -8stopni, wiec bieganie sobie odpuściłam, ale interwały, aerobik oraz callana jak najbardziej uskuteczniam

[priscilla]

Napisane przez mysza_87

a mogłabyś napisać, co znalazło się na tej twojej liście? i czy nominacja do czarnej listy była tylko na podstawie liczby kalorii?

głównym kryterium była oczywiście kaloryczność , na mojej liście znalazło się to wszystko, po czym byłam wściekła na siebie:
- czekolada (zwłaszcza mleczna, moja ulubiona) + różne 3Bity itp.
- domowe wafle z czekoladą
- Nutella!
- wszelkie wyroby ciastkopodobne
- naleśniki, i inne specjały na białej mące
- wszystko, co smażone (zwłaszcza placki z jabłkami)
- pizza mojej mamy, bez której normalnie żyć nie mogłam (w jakie zdziwienie wprawiłam parę razy moją mamę, gdy oznajmiłam, że nie zamierzam tej pizzy jeść )

To te najważniejsze. Jeszcze jakieś inne były, ale to już mniej znaczące.
Za pierwszym razem wytrzymałam bez tych pokarmów prawie miesiąc(nie licząc 3 wpadek z czekoladą, ale to tylko po 1 kawałku)

[<<<Elka>>>]

Napisane przez hihi

Narazie taki u mnie mróz rano (bo tylko wtedy moge biegać), że szok, nawet -8stopni, wiec bieganie sobie odpuściłam, ale interwały, aerobik oraz callana jak najbardziej uskuteczniam

U mnie to najpierw śniegu pełno, potem znów normalnie i znów śnieg. Strasznie zmienna pogoda. Ja jak na razie w domku troszkę ćwiczę.

Napisane przez priscilla

głównym kryterium była oczywiście kaloryczność , na mojej liście znalazło się to wszystko, po czym byłam wściekła na siebie:
- czekolada (zwłaszcza mleczna, moja ulubiona) + różne 3Bity itp.
- domowe wafle z czekoladą
- Nutella!
- wszelkie wyroby ciastkopodobne
- naleśniki, i inne specjały na białej mące
- wszystko, co smażone (zwłaszcza placki z jabłkami)
- pizza mojej mamy, bez której normalnie żyć nie mogłam (w jakie zdziwienie wprawiłam parę razy moją mamę, gdy oznajmiłam, że nie zamierzam tej pizzy jeść )

To te najważniejsze. Jeszcze jakieś inne były, ale to już mniej znaczące.
Za pierwszym razem wytrzymałam bez tych pokarmów prawie miesiąc(nie licząc 3 wpadek z czekoladą, ale to tylko po 1 kawałku)

Na mojej czarnej liście muszą się znaleść przede wszystkim wszystkie słodycze bez których mam wrażenie, że nie mogę żyć. Dzisiaj skusiłam się na pączka. Ale już od jutra zaczynam (poraz kolejny, mam nadzieje że tym razem wytrwale) 100 dni bez słodyczy.