Kurcze i znowu mi przybylo!!! Jak sie pozbyc w 10 miesiecy!

[10.100.0.148]

Kurcze a bylo juz tak fajnie! Wazylam 53 a teraz przez wakacje przybylo znowu i jak stanelam na wage to sie zalamalam! Jawnie 64!!! Blagam pomozcie! Chce zeby schudnac zdrowo mam 10 miesiecy i przyjme kazda rade bo bardzo mi zalezy!

[Charlotte]

Kurczę, każdy organizm inaczej reaguje, więc mogę Ci tylko napisać co ja odkryłam na samej sobie: otóż ilekroć się odchudzałam (ważyłam kiedyś 56 kg) rezultat był odwrotny, zamiast chudnąć ja jakoś puchłam, brzuch mi rósł, źle się czułam i fizycznie i psychicznie. A stosowałam różne polecane dobre dietki.
Od kiedy zaczęłam jeść kiedy chcę i wszystko na co mam ochotę, schudłam do 49 kg. Naprawdę robię to na co mam ochotę. Jak nie mam ochoty na czekoladę, to nie jem jej przez 2 tygodnie, a jak mam, to zjadam całą tabliczkę na raz. Jem po prostu to, czego organizm w danej chwili potrzebuje, może dlatego nie tyję. No i oczywiście chodzę na basen i aerobik, choć teraz w wakacje zaniedbałam to

[cheetah]

A ile masz wzrostu i jaka budowe kosci (tzn jestes grubo, czy cienko-koscista?). Pytanie nr 2. czy uprawialas kiedys jakis sport, to wazne. Wazne, zeby moc ci poradzic jaki sport uprawiac. Powiedzialabym, ze plywanie, jako sport najmniej urazowy i najbardziej modelujacy cala sylwetke. Ale jezeli uprawialas juz jakis sport radzilabym silownie i cwiczenia z trenerem. Poza tym z tego co slyszalam od jakiegos trenera silownia raczej nie jest polecana dla osob cienko-koscistych. Pewnie jakis areobik, fitness, cwiczenia areobowe ci nie zaszkodza. Do biegania odnioslabym sie krytycznie jezeli np masz problemy ze stawami kolanowymi, tak samo odradzalabym w tym wypadku rower, silownie, a polecalabym na pewno plywanie.
Rada nr 2. dieta Smoczka, lub ewentualnie zywienie wg Motignac'a.

Powodzenia!
Cheetah

[Charlotte]

Tak, z tym basenem to się bardzo zgadzam, daje niesamowite rezultaty. Minimum 2-3 razy w tygodniu intensywnego pływania, tak, żebyś to czuła, żebyś po wyjściu z basenu miała "miękkie nogi". Basen wysmukla sylwetkę.

[benny]

Dieta Smoczka http://www.wizaz.pl/smoczek_dieta.php
i liczenie kalorii - najlepiej przy pomocy tego dziennika kalorii: www.grubasy.pl. Jest super, można dodawać swoje produkty, robi wykresy, wiesz, którego dnia ile kalorii zjadłaś, wykres zmiany wagi... Fajne.
Jedyna wada, to że strona mówi do ciebie per 'Grubasku', ale można sią przyzwyczaić

Acha, zapisz się na aerobik - jak zapłacisz, to będziesz chodzić i ćwiczyć, na mnie to działa przynajmniej.

[cheetah]

Ah, i zapomnialam. Cwiczenia w domu, pol godzinki - godzinka nawet przez telewizotem ci nie zaszkodza.
Co miesiac "Shape" przedstawia ciekawe cwiczenia do wykonania w domu. Jedyne co potrzebuje to jakas mata, zeby sie polozyc, obciazniki na nogi, o ile chcesz i hantle, a nawet buletki z woda. Na poczatek radzilabym nie wiecej niz 2kg na kazda reke. ( to tez zalezy od twojej ogolnej kondycji )

Cheetah

[cheetah]

Ja np jestem przeciwna liczeniu kalorii. Strasznie sie czlowiek przy tym stresuje, czy moze zjesc jeszcze ten kawalek pysznego, robionego przez babcie ciasta, czy nie
Poza tym nigdy nie moglam zapamietac co ma ile kalorii i jak widac mam z tym problem do dzisiaj. Mysle, ze znormalizowane jedzenie, nie wymaga liczenia kalorii. A co zrobisz jak np masz ochote na pyszne lody? To od razu zaczyna strasowac, ze zjadlas np o 500kcal wiecej niz powinnas A pizza? Ja np nie moge sie obyc bez makaronow i pizzy oraz czekolady i zadne chromy i inne nigdy mi nie pomagaly

No i oczywiscie sport, a przy duzym wysilku dostarczajacie swojemu organizmowi wiecej bialka niz normalnie, to wazne.

Cheetah

[sarenka]

Cheetah ma rację. sama nigdy żadnej diety nie stosowałam, jednak obserwuję swoje znajome.

te które liczyły kalorie
- albo zarzuciły diety
- albo przeszły przed drakońskie diety..
efekt po kilku próbach ten sam - zerowy.

schudły i utrzymały wagę te, które zmieniły myślenie: zamiast majonezu użyję do sałatki jogurtu..
lubię ciasteczka - od dziś 3 a nie cała paczka..
nie mogę się obyć bez kolacji.. 2 małe kanapki zamiast 3 dużych..
itp itd...

efekt nie jest piorunujący [nie 10 kg w miesiąc a w rok] - za to nie ma efektu jojo, stresu a wyrzeczenia są na tyle małe, że nie powodują frustracji..

[oleczka18]

to ja jestem jakaś dziwna chyba... bo mnie te liczenie kcal sprawie przyjemmność... może to brzmi dziwnie ale tak jest. Schudłam (19kg)i wydawałabo by siem że już tego nie musze robić bo nie musze się już odchudzać ale ja się tak do tego przyzwyczaiłam że nawet jak w ciągu dnia nie policze kcal po każdym posiłku .. to robie to wieczorkiem w łóżeczku. Czasem wydaje mi się że moje odchudzanie stało się moim.. hobby...na prawdę. Myślę tak bo chudnę właściwie beż wysiłku, turtur, jakiś większych wyrzeczeń, powiem sobie " nie, nie zjem tego" no i nie jem , nawet o tym nie myśle. A co gorsza.. teraz...kiedy już schudłam ( 6 kg więcej niż zakładałam na początku) powinnam zwiększyć dzienną dawkę kcal ale jakoś nie umię...jest mi dobrze z tymi 1200-1400. Ja i mój żołądeczek pzryzwycziliśmy się do tego...no i w rezultacie chudne dalej ..tylko dużo wolniej.. no i też jest mi z tym dobrze. Po prostu paranoja, jakiś obłęd. Na szczęście wyglądam na więcj niż pokazuje waga, więc to nie "podpada"...Zresztą dla pocieszenia siebie... bo wiem że takie zachowanie nie jest całkowicie normlane...uświadamiam sobie że za niedługo zima.. mniej warzyw, owoców.. więc ilośc kcal się zwiększy i "samo" wszystko się ustabilizuje- przestanę chudnąć.
Wyobrażam soie teraz co myślicie czytając to.. że jeszcze trochę i popadne w jakąś anoreksje czy coś takiego, ale spokojnie nic takiego mi nie grozi( paranoja ..pzrecież wszyscy chorzy tak mówią.....ale nie.. na prawdę...Ale chętnie wysłucham co myślicie o moim ..."hobby"-brrrr nie chcę tego tak nazywać ...
aaa.. i z góry przepraszam że odbiegłam od tematu

[benny]

Hmmm, może macie i rację, że to nie jest strategia na dłużej. Ja zrobiłam sobie mini- dietę przedwyjazdową, żeby lepiej prezentowac się na plaży

Mnie ten licznik b. pomaga, bo dotąd nie zdawałam sobie sprawy, ile niektóre rzeczy (słodycze, drobne przekąski) mają kalorii. A tu mam czarno na białym, i nie mogę sobie wmawiać, że coś co zjadłam to miało 'prawie nic'.

Pomimo tego, że na ogół zdrowo się odżywiam, tylko ciemne pieczywo, dużo warzyw, mało tłuszczu etc. to zdałam sobie sprawę, że gubi mnie łasuchowanie, czytaj: czekolada, ciasta, słodkie bułeczki...

Więc, chociaż nie sposób całe życie liczyć kalorii, to zapisywanie co się zjadło (np. w tym dzienniku) pozwala wyeliminować błędne nawyki. Tak mi się wydaje

W każdym razie w 6 tygodni zrzuciłam te zaplanowane trzy kilo i jest OK

[Czkasia]

Zgadzam się z Tobą Sarenko w 100 %!!!

Margaretko!
Mi też przybyło Mniej niż Tobie, ale jednak
Przed wakacjami (jeszcze w maju, czerwcu) ważyłam niecałe 57 kg, pofolgowałam sobie w wakacje (mimo, że dużo ruchu-rower, rolki) - jestem NAŁOGOWYM LODOŻERCĄ - KOCHAM-JEŚĆ-LODY no i mam za swoje, ważę teraz prawie 60 kg
A odchudzałam się już .... razy. To bardzo niedobrze!!! Częste zmiany wagi (chudnięcie, tycie, chudnięcie) to najgorsze, co może być.
Rozregulowuje się metabolizm, organizm "wariuje", skóra wiotczeje i CORAZ TRUDNIEJ GUBIĆ ZBĘDNE KILOGRAMY - wiem to z autopsji

Przyznałam Sarence rację - to bardzo rozsądne Sama niejako mam małego kręćka na punkcie liczenia kalorii, znam wartości kaloryczne chyba wszystkiego, co jest jadalne. Męczy mnie to okrutnie - taka dwoistość mojej natury - wiem, że coś jest kaloryczne (np. słodycze)a mimo to zjadam np. 1/2 tabliczki czekolady za jednym zamachem

Raz przeprowadziłam pewien eksperyment - starałam się nie myśleć o kaloryczności zjadanych posiłków i wyobrażać sobie, że jestem lżejsza
Jakoś udało mi się wyłączyć w tej mojej łepetynie ten cholerny kaloryczny licznik i .... poskutkowało. Schudłam 3 kg jedząc praktycznie wszystko, nie ruszając się za wiele, wykluczając oczywiście schudnięcie z powodu stresu, choroby itd.
Tak więc wszystko tkwi w naszej psychice, metoda wizualizacji naprawdę działa

SORRY, że tak się rozpisałam, zeszłam z głównego tematu, ale wiem dziewczynki, że to zrozumiecie i mi wybaczycie, tak naprawdę to jedynie tu przed Wami mogę się jakoś tak psychicznie otworzyć ...

Margaretko, głowa do góry Musimy się wziąć za siebie, to wszystko co napisały dziewczyny, to świeta prawda.
Duuuuuuuużo umiarkowanego ruchu, małe i częste porcyjki "normalnego" żarełka, wyeliminowanie obsesyjnych myśli o kaloriach, troszkę wizualizacji (jestem lekka jak ) i pozbędziemy się nadmiaru ciałka!!!
Powodzenia (Tobie i sobie)

[joannea]

Moja rada na odchudzanie (z własnego doswiadczenia):
-pij dużo wody. Naprawdę 1,5 litra (czyli butelka) dziennie to standard. Po jakimś czasie można się przyzwyczaić, i organizm naprawdę czuje się lepiej, i nie woła jeść (bo jest zapchany wodą, poza tym często uczucie głodu jest tak naprawdę pragnieniem, tylko że nie zdajemy sobie z tego sprawy; w razie głodu szklanka płynu moze go zlikwidować, o ile rzeczywiście jest to pragnienie.
-sport sport sport, jakakolwiek forma aktywności, byle reguilarnie. Nie musisz się przemęczać, dwa razy w tygodniu wystarcza.
-jedz wszystko to, na co masz ochotę (jak mówi Sarenka) ale ograniczaj ilość pokarmów. Ja nawet jem czekoladę, ale mniejsze ilości. I nie ganię samą siebie za grzech dietetyczny, tylko sie cieszę. Ale nie tabliczkę, tylko dwie kostki!
-nie jedz wieczorami. Moja najbardziej efetywna dieta polegała na niejedzeniu po 19-20tej (choć większość moich koleżanek radziła od 18tej, ale ja się nie moglam przemóc). Po takim niejedzeniu rano organizm WOŁA śniadanie. I na śniadanie pozwalałam sobie na królewskei obżarstwo, w myśl zasady że jest rano i w ciągu dnia to wszystko spalę. Póżniej, w ciągu dnia, jadłam generalnie wszystko, na co miałam ochote, tylko że w małych ilosciach.

przy takiej diecie, przy moim wzroście 167 cm jestem w stanie zrzucić dość szybko 4-5 kilo. Obecnie, z przyczyn niezależnych, nie mogę jeść tak, jakbym chciała - tzn obiad mam około 21ej, wcześniej dożeram i umieram z głodu - więc mój system strasznie się rozregulował i wrzuciłam na siebie bardzo dużo nadprogramowych kilogramów. Naprawdę, niejedzenie w nnocy czyni cuda.

powodzenia!!! trzymjam kciuki

[10.100.0.148]

Na poczatku dziekuje za tyle odpowiedzi! A teraz drobne szczegoly... otoz waze 64 kilo jak napisalam i mam 163 wzrostu... Wczesniej jak wazylam 53 to bylo mi z tym dobrze i wygladalam akurat! Nie jak jakis wieszak bo zdaje sobie sprawe ze nie bede wygladac jak Linda Evangelista... bo mam grubokoscista budowe niestety...
jezeli chodzi o dietki to stosowalam juz kilka polegajacych na liczeniu kcal i nawet neizle to wyszlo ale w zakrotkim czasie zrzucilam (3 mies. 12 kilo) wiec jak juz bylam zadowolona i jadlam troche wiecej to mi przybylo! Wiec tak sobie mysle zeby to rozlowyc na jakies 7-9 miesiecy tak moze z pol kilo tygodniowo... nawet mniej... jezeli chodzi o cwiczonka to na basen nei wiem czy starczy mi czasu bede musiala wybierac miedzzy tenisem jeszcze a osobiscie wole korty...Tak sie sklada ze prowadze dosyc aktywny tryb zycia wiec ztzn. nie ma mnie w domu caly dzien i rzadko mam na cos czas... ale postaram sie zorganizowac jakos te cwiczonka... tylko jeszcze nei wiem jak mam kasete na video z aerobikiem rowerek stacjonarny i kasety i cwiczeniami silowymi... ale tak sie zastanawiam co ja mam jesc?? I ile?? Liczyc w koncu te kalorie?? Wczesniej liczylam i mi to nie przeszkadzalo wiec teraz tez moge liczyc ale nie chce popelnic dawnego bledu wiec prosze o rady!) moze 1200-1400?? Duzo sie przy tym chudnie??
P.S. zapomnialam dodac ze mam bardzo silna wole i nie boje sie wyrzeczen nie ciagnie mnie do slodyczy, tzn potrafie sobie odmowic i nie cierpie przy tym zbytnio... takze mam chyba jakies szanse?)

[Czkasia]

Oleczko18, tak jak bym czytała o sobie....
Zanim osiągnęłam te swoje 57 kg (własnie zmienione w 60 kg) ważyłam 69 kg, schudłam więc 12 kg.
Nie dopuszczałam do siebie tej myśli, ale przeczytałam ją u Ciebie i uzmysłowiłam sobie, że odchudzanie to też chyba i moje hobby
Też liczę kalorie przed / po każdym posiłku i robię to niejako automatycznie, nieświadomie. Nie kupię niczego, zanim nie sprawdzę, ile ma kalorii
W dni, kiedy nie pożeram lodów, zjadam jakieś 1000-1200 kcal, to mi poprostu wystarcza do zycia.
Anoreksja mi tez nie grozi, o nie (ach te lekko zaokrąglone bioderka...), chociaż ja dla odmiany zawsze wyglądałam na mniej niż ważyłam...

Czy mogę Cię jeszcze zapytac o coś???
Czy od razu po schudnięciu postrzegałaś siebie jako szczupłą osóbkę, czy mimo tego, że schudłas wciąż czułaś się jak grubcio? Bo istnieje taki pogląd, że grubaski nigdy nie zapominają, że były grube i nawet jak schudną, to wciąż postrzegają siebie jako grube. Jestem ciekawa Twojej opinii.

[Czkasia]

Bezpieczną granicą jest zjadanie 1000 kcal dziennie.
Dieta 1000 kcal jest propagowana i zalecana przez dietetyków, lekarzy.
Chudnie się powoli i bezpiecznie, ok. 1 kg tygodniowo, czyli jakieś 4 kg m-cznie. To oczywiście sprawa dośc indywidualna, niektórzy chudną w ciągu m-ca ok. 2 kg.
Przy prawidło zbilansowanej diecie 1000 kcal, organizm otrzymuje wszystkie potrzebne mu do prawidłowego funkcjonowania witaminy, minerały.
I co najważniejsz przy diecie tej nie odczuwa się głodu (wiem, bo stosowałam po urodzeniu dziecka i przez 4 m-ce schudłam 15 kg), ale trzeba oczywiscie pić min. 2 l wody niegazowanej niskosodowej (tłumi uczucie głodu).
Polecam te dietę!

[10.100.0.148]

To pytanko jak mniemam bylo do Oli ale i tak wcisne swoje 3 grosiki) Otoz ja osoboscie tez lubie liczenie kcal i mi to nie przeszkad byl czas ze mialam taka obsesje potem mi przeszlo... Ale ja jak juz schudlam to sie czulam nawet spoko maroko tzn. nie bylam z siebie zadowolona w 100% ale i tak bylam szczesliwa ze tyle mi sie udalo zrobic... a teraz jak patrze na siebie i przypomina mi sie to jak wygladalam wczesniej to normalnie czuje sie jak hipopotam a wczesniej mam teraz wrazenie ze wygladalam jak modelka)
P.S. to jak w koncu z tymi kaloriami ile ich jesc?? I tak zeby bylo zdrowo...

[benny]

Hmmm, a czy to działa też w drugą stronę? Bo ja zawsze byłam dość szczupła i z kolei nie zdawałam sobie sprawy, że przytyłam, dopóki nie założyłam ciuchów z zeszłego sezonu...

[Czkasia]

Margaretko, przeczytaj wyżej, troszkę skrobnęłam o diecie 1000 kcal, naprawde bezpieczna i skuteczna!

[sarenka]

Margaretko, pamiętaj jednak, że stosowanie diety 1000 kcal przez dłuższy czas powinno podlegać konsultacji lekarskiej oraz opiece dietetyka.

Sarnka, której mama jest dr nauk żywieniowych

[Charlotte]

Weszłam sobie na tę Waszą stronkę www.grubasy.pl i sprawdziłam sobie BMI. Powiem szczerze, że nie bardzo ufam wynikowi, bo taki pomiar nie bierze pod uwagę tego, czy kobieta jest drobnokoścista, czy grubokoścista

Ja mam 160 cm i wazę zazwyczaj około 50 kg. Nie jestem gruba, ale jestem trochę obrośnięta tłuszczykiem i uważam, że powinnam trochę go zrzucić. Mam kobiece biodra i duży biust. Jednak mimo, że chcę schudnąć, uważam, że teraz ważę w sam raz (wolałabym ważyć za mało).

Chodzi mi jednak o to, że ten licznik podał mi informację, że kobieta w wieku 22 lata o wzroście 160 cm powinna ważyć 56 kg. Jak ja bym wyglądała jakbym ważyła tyle!? Może do grubokościstej kobiety to pasuje, ale ja drobniutka wyglądałabym jak jedna wielka tkanka tłuszczowa, serio. Bo teraz przy 50, jak pisałam, mam sporo tego tłuszczyku.

Wyszło mi że mam... NIEDOWAGĘ! Jassssne

[benny]

Ale tam jest napisane, że +/- 5 kg, czyli, ze 'waga idealna' to między 51 a 61. Też uważam, że z tą niedowagą to przesadzili

[Charlotte]

To i tak wychodzi na to, że muszę przytyć

[benny]

Ale jak po obliczeniu klikniesz na literki BMI, to pokazuje się taka tabelka 'nomogram do oceny masy ciała', i tam już sensowniej to wygląda

[cheetah]

Ze tak sie wypowiem, wtracajac swoje 3 grosze. Moim zdaniem wskaznik BMI jest troche zle skonstruowany. Szczegolnie biorac pod uwage fakt, ze niektore kalkulatory biora pod uwage plec, niekotre nie, no i tak samo jest z wiekiem. Wd mojej wiedzy pierowtna wersja tego wskaznika nie zaiwrala ani plci ani tez wieku. Ale!! Nie bierze pod uwage stopnia umiesnienia osoby ani budowy kosci, co moim zdaniem jest duzym niedopatrzeniem. Miesnie waza wiecej niz tluszcz. Ja, bedac osoba dosc dobrze umiesniona, waze 60kg, przy wzroscie 171cm. Jestem szczupla osoba, z rozwinietymi miesniami, szczegolnie nog. Ale porownujac sie z dziewczynami wazacymi po 5-10 kg mnie niz ja, przy tym samym wzroscie, nie jestem od nich grubsza, a czasami szzczuplejsza. A przeciez wskaznik bmi maja mniejszy...

Wiec to nie o bmi chodzi a o zawartosc tkanki tluszczowej w organizmie i o wielkosc 'komorek tluszczowych'. Przede najwazniejsze jest jednak to, jak same czujemy sie we wlasnych cialach i jak nas widza nasi przyjaciele, osoby, ktore nas kochaja itp, bo oni sa najbardziej obiektywni.

Cheetah

[lejka]

ola napisał(a):
> to ja jestem jakaś dziwna chyba... bo mnie te liczenie kcal sprawie przyjemmność... może to brzmi dziwnie ale tak jest. Schudłam (19kg)i wydawałabo by siem że już tego nie musze robić bo nie musze się już odchudzać ale ja się tak do tego przyzwyczaiłam że nawet jak w ciągu dnia nie policze kcal po każdym posiłku .. to robie to wieczorkiem w łóżeczku. Czasem wydaje mi się że moje odchudzanie stało się moim.. hobby...na prawdę. Myślę tak bo chudnę właściwie beż wysiłku, turtur, jakiś większych wyrzeczeń, powiem sobie " nie, nie zjem tego" no i nie jem , nawet o tym nie myśle. A co gorsza.. teraz...kiedy już schudłam ( 6 kg więcej niż zakładałam na początku) powinnam zwiększyć dzienną dawkę kcal ale jakoś nie umię...jest mi dobrze z tymi 1200-1400. Ja i mój żołądeczek pzryzwycziliśmy się do tego...no i w rezultacie chudne dalej ..tylko dużo wolniej.. no i też jest mi z tym dobrze. Po prostu paranoja, jakiś obłęd. Na szczęście wyglądam na więcj niż pokazuje waga, więc to nie "podpada"...Zresztą dla pocieszenia siebie... bo wiem że takie zachowanie nie jest całkowicie normlane...uświadamiam sobie że za niedługo zima.. mniej warzyw, owoców.. więc ilośc kcal się zwiększy i "samo" wszystko się ustabilizuje- przestanę chudnąć.
> Wyobrażam soie teraz co myślicie czytając to.. że jeszcze trochę i popadne w jakąś anoreksje czy coś takiego, ale spokojnie nic takiego mi nie grozi( paranoja ..pzrecież wszyscy chorzy tak mówią.....ale nie.. na prawdę...Ale chętnie wysłucham co myślicie o moim ..."hobby"-brrrr nie chcę tego tak nazywać ...
> aaa.. i z góry przepraszam że odbiegłam od tematu

Ja myślę, że miałam tak samo, a od półtora roku się leczę i jestem na hormonach. Też myślałam, że wszystko w porządku, że niedługo zacznie się to i to i będzie tak i tak i to się zaczynało, a ja dalej chudłam...

Idź do lekarza, naprawdę. Bo potem skończysz jak ja, ostatnie miesiące to była walka o swoje ciało i wagę, ciągłe wahania, obsesyjne myślenie o wadze. Nie mówię, że musi tak być, ale może, a u mnie tak samo się zaczęło...

[Charlotte]

Przyczepię się jeszcze do tego licznika kalorii Otóż zjadłam dzisiaj na śniadanie 2 kanapki (wszystkie składniki dokładnie zapisałam), do tego herbatę z cytryną i cukrem, potem brzoskwinię, potem małą czekoladkę Mon Cheri, teraz obżarłam się spagetti Bolonese i piję taką samą herbatkę. Wyszło mi niecałe 800 kcal. Na kolację jem niewiele, jakiś jogurt czy serek z kromką chlebka. To przepraszam co to za problem zjeść nie więcej niż 1000 kcal?

[benny]

Nie mam pojęcia, ale licząc w/g tego licznika chudnę i dla mnie tylko to się liczy

[Czkasia]

Własnie o to chodzi, że to żaden problem.
Ważne jest jednak to, żeby pożywienie było pełnowartościowe i urozmaicone i zawierało jak najwięcej cennych składników pokarmowych.
Zjedzenie góry lodów, czy 2 czekolad o wartości kalorycznej 1000 kcal to przecież nie to samo, co zjedzenie nabiału, warzyw czy owoców o tej właśnie kalorycznosci
Poza tym wydaje mi się, że to co podałaś zawiera jednak więcej kalorii...
Samo spaghetti bolognese, którym się "obżarłaś" (zakładam, że była to spora porcja) to już jakieś500 kcal....

[Charlotte]

No właśnie dlatego liczenie kalorii chyba niewiele daje moim zdaniem, a przynajmniej mi. Najbardziej chudnę jak nie myślę o kaloriach, tylko jem to o co mój organizm w danej chwili "prosi" Ale jeśli niektórym pomaga, to najważniejsze
Co do spagetti to licznik podał, że 250 gram ma 246 kcal, a ja właśnie tyle mniej więcej zjadłam. Naprawdę wszystko dokładnie policzyłam. Łącznie z kolacją wyszło mi 1150 kcal.

[Czkasia]

Karolu, nic na to nie poradzę, że taka jestem dociekliwa (czytaj: upierdliwa hi!hi!), ale czy w tych wyliczeniach brałaś pod uwagę 250 g spaghetii z sosem bolognese,który jest jakby nie było mięsny, czy bez?

Wszystkie dostępne mi w tej chwili źródła podają, że:
suche spaghetti - 100 g zawiera 342 kcal
spaghetti gotowane - 1 porcja 230 g zawiera 239 kcal (zresztą na www.grubasy, z którego korzystałaś, również są podane te same wartości kaloryczne, dokładnie spaghetti gotowane 1 szklanka= 230 g = 239 kcal).

Niestety dawno juz nie korzystałam z licznika na www.grubasy i zapomniałam hasło, wiec nie mogę skorzystać z licznika, ale czy możesz mi podać jak Ci wyliczyło te kalorie???