Moja beznadziejnosc nie daje mi życ. - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2010-03-17, 13:57   #1
Po prostu jestem
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2010-03
Wiadomości: 3

Moja beznadziejnosc nie daje mi życ.


Witam. Od razu zaznaczę że postanowiłam napisać na forum, bo nie mam kompletnie nikogo, komu mogłabym się zwierzyć. Z góry przepraszam za dłużyzny, ale mogły mnie ponieś emocje.

Jestem zakompleksioną dziewczyną, ale NAPRAWDĘ zakompleksioną. Nienawidzę swojego ciała, twarzy, włosów, moja samoocena jest tak zachwiana, że wystarczy drobna uwaga kogoś obcego, albo nawet uśmiech który odbiorę jako pogardę, tracę jej resztki i chcę się zapaść pod ziemię. Panicznie boję się bycia ocenianą, nie potrafię pogodzi się z faktem że coś mogę zrobić źle, krytyka sprawia, że mam ochotę położyć się na ziemi i przestać oddychać. Ale we krwi mam oczekiwanie na krytykę, miałam z nią styczność od dziecka.
Pracowałam kilka razy, po średnio 3 miesiące, ale za każdym razem byłam tak pochłonięta analizowaniem każdej czynności, stres przed pomyłką, przed wyśmianiem była tak ogromny, że mimowolnie w końcu coś robiłam źle. Miałam nieraz totalną blokadę umysłu, czułam się jakby ktoś mnie zahipnotyzował i zostawił czynne tylko podstawowe obszary mózgu. Sama zauważałam wtedy znaczny spadek wydajności intelektualnej. Dołożyć można do tego inne objawy: nadmierną potliwość, trzęsące się ręce, nieustająca bezsenność. Zmieniałam pracę kilka razy, między każdym miejscem pracy było kilka miesięcy przerwy. Mam 24 lata, pracowałam 1,5 roku. Reszty czasu nie przeznaczyłam na naukę jak ,mogłoby się wydawać. Na studia nie poszłam bo się nie dostałam, a później nie miałam odwagi próbować. Nie wiem jak się to zaczęło, ale po 20-tce stopniowo zrywałam kontakty ze znajomymi. Zaczęłam się izolować. Później poznawałam różne osoby, czułam się fajnie w ich towarzystwie, jednak kiedy z jednej strony czułam że mogłabym się zaprzyjaźnić, z drugiej strony pojawiał się jakiś strach, nie wiem jak to nazwać... I wycofywałam się z każdej znajomości. Żadna nie przetrwała. Doszło do tego że jestem sama jak palec. Wiem że to noja wina, powinnam zrobić wszystko żeby tak się nie stało, ale nie potrafiłam.
Nie wiem jak to określić, ale czasami czuję... rozczarowanie ludźmi. Zaczynam coraz częściej myślę o ludziach w negatywny sposób, tzn. że zatracamy się w pogoni za pieniędzmi, że uczucia przestają cokolwiek znaczyć, że trzeba umieć grac, uśmiechać się sztucznie, mieć mnóstwo znajomych na naszej klasie i facebooku, bo tylko wtedy można liczyć na dobrą pracę "po znajomości". Trzeba potrafić prowadzić "small talks" czyli pitu pitu o pogodzie w windzie np. kiedy tak naprawdę żadna rozmowa nie ma znaczenia. Ludzie zdradzają i oszukują, a kiedy tylko nadarza się okazja wbijają przysłowiowy nóż w plecy.
Wiem że to moje osobiste odczucia, jest tak chyba dlatego że JA czuję że nic dla nikogo nie znaczę. Jednak ta... jakby to nazwa proza życia mnie przytłacza. Wszystko stało się takie banalne, szare, automatyczna. Kiedyś wierzyłam w ludzi, miałam marzenia, że mimo wszystko pokonam swoje słabości i będę robić to o czym zawsze marzyłam.
Ale z dnia na dzień coraz mnie rzeczy mnie fascynuje, cieszy. Nie widzę celu w rozmowach z nieznajomymi, stałam się strasznie nieufna wobec nich, pewnie dlatego że najbliższe mi osoby wykorzystywały moją niepewność, wytykały wady, wyśmiewały niedoskonałości. W rodzinie również nie miałam i nie mam wsparcia. O rodzicach mogłabym pisać długo ale również nie widzę w tym sensu. Powiem tylko że moja rodzina zawsze była dysfunkcyjna. Kiedy planowałam iść na studia, ojciec dobrze wiedząc że nie ma u mnie w mieście takich które mnie interesowały, zrobił wszystko żebym nie wyjechała gdzie indziej. A ja mu na to pozwoliłam, za co siebie nienawidzę. Bo - cytuję: "i tak będziesz starym ludziom dupy podcierać, tylko do tego się nadajesz".
U mnie w domu jestem nikim. Popychadłem które jest od sprzątania i gotowania. Jestem głupkiem i darmozjadem, bo dawno powinnam pracowac na swoje utrzymanie. Ja wiem, że muszę żyć na własny rachunek, ale tak się tego boję, boję się pracy, odpowiedzialności, mam wrażenie że jestem za głupia, że nie dam rady, nie dam rady ponieść porażki jeszcze raz. Jeszcze jeden raz okaże się że się nie nadaję, stres mnie zeżre i znów coś spieprzę, to będzie mój koniec. Dosłownie, bo nie mam już nic. Nie mam nikogo komu by na mnie zależało. Kto powiedziałby: "Jest źle, ale teraz może by już tylko lepiej, bo jesteś mądra, zdolna, dasz sobie radę. masz mnie, będę cię wspierać."
Nie mam dla kogo żyć. Każdego ranka budzę się w tym samym pomieszczeniu, tu mija mój dzień, w tym samym pomieszczeniu próbuję zasnąć.

W zasadzie nie wiem na co liczę. Wiem że nic już się nie zmieni. Bo - cytat: "starzeję się, niedługo nikt mnie nie zechce i będę starą dupą mieszkającą pod mostem". Nie wiem... Nie mogę tak żyć.

P.S: Kiedy tak czytam to co napisałam, stwierdzam że brzmi to jak zawodzenie ofiary losu. Wiem że inni mają gorzej i dają sobie radę, więc wcale się nie zdziwię jeżeli mnie zignorujecie.

Mimo wszystko pozdrawiam.
Po prostu jestem jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-03-17, 14:12   #2
s4bin4
Rozeznanie
 
Avatar s4bin4
 
Zarejestrowany: 2008-12
Lokalizacja: :)
Wiadomości: 704
Dot.: Moja beznadziejnosc nie daje mi życ.

Polecam wizyte u psychologa no i moze zmiane otoczenia na jakis czas? jakis wyjazd chocby na krotko? nie czarujmy sie ale cudow nie ma nie wstaniesz rano z łożka i nie powiesz jestem super chce mi sie zyc do tego potrzeba czasu mysle ze psycholog powinien pomoc...
__________________
http://www.slub-wesele.pl/suwaczki/200703083237.png

Maturzystka 2010

Jestem Kierowcą! od 3.09.09



Konsultantka Oriflame 6%
s4bin4 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-03-17, 15:22   #3
studi
Zakorzenienie
 
Avatar studi
 
Zarejestrowany: 2008-09
Lokalizacja: żółty domek
Wiadomości: 9 336
Dot.: Moja beznadziejnosc nie daje mi życ.

Cytat:
Napisane przez Po prostu jestem Pokaż wiadomość
Witam. Od razu zaznaczę że postanowiłam napisać na forum, bo nie mam kompletnie nikogo, komu mogłabym się zwierzyć. Z góry przepraszam za dłużyzny, ale mogły mnie ponieś emocje.

Jestem zakompleksioną dziewczyną, ale NAPRAWDĘ zakompleksioną. Nienawidzę swojego ciała, twarzy, włosów, moja samoocena jest tak zachwiana, że wystarczy drobna uwaga kogoś obcego, albo nawet uśmiech który odbiorę jako pogardę, tracę jej resztki i chcę się zapaść pod ziemię. Panicznie boję się bycia ocenianą, nie potrafię pogodzi się z faktem że coś mogę zrobić źle, krytyka sprawia, że mam ochotę położyć się na ziemi i przestać oddychać. Ale we krwi mam oczekiwanie na krytykę, miałam z nią styczność od dziecka.
Pracowałam kilka razy, po średnio 3 miesiące, ale za każdym razem byłam tak pochłonięta analizowaniem każdej czynności, stres przed pomyłką, przed wyśmianiem była tak ogromny, że mimowolnie w końcu coś robiłam źle. Miałam nieraz totalną blokadę umysłu, czułam się jakby ktoś mnie zahipnotyzował i zostawił czynne tylko podstawowe obszary mózgu. Sama zauważałam wtedy znaczny spadek wydajności intelektualnej. Dołożyć można do tego inne objawy: nadmierną potliwość, trzęsące się ręce, nieustająca bezsenność. Zmieniałam pracę kilka razy, między każdym miejscem pracy było kilka miesięcy przerwy. Mam 24 lata, pracowałam 1,5 roku. Reszty czasu nie przeznaczyłam na naukę jak ,mogłoby się wydawać. Na studia nie poszłam bo się nie dostałam, a później nie miałam odwagi próbować. Nie wiem jak się to zaczęło, ale po 20-tce stopniowo zrywałam kontakty ze znajomymi. Zaczęłam się izolować. Później poznawałam różne osoby, czułam się fajnie w ich towarzystwie, jednak kiedy z jednej strony czułam że mogłabym się zaprzyjaźnić, z drugiej strony pojawiał się jakiś strach, nie wiem jak to nazwać... I wycofywałam się z każdej znajomości. Żadna nie przetrwała. Doszło do tego że jestem sama jak palec. Wiem że to noja wina, powinnam zrobić wszystko żeby tak się nie stało, ale nie potrafiłam.
Nie wiem jak to określić, ale czasami czuję... rozczarowanie ludźmi. Zaczynam coraz częściej myślę o ludziach w negatywny sposób, tzn. że zatracamy się w pogoni za pieniędzmi, że uczucia przestają cokolwiek znaczyć, że trzeba umieć grac, uśmiechać się sztucznie, mieć mnóstwo znajomych na naszej klasie i facebooku, bo tylko wtedy można liczyć na dobrą pracę "po znajomości". Trzeba potrafić prowadzić "small talks" czyli pitu pitu o pogodzie w windzie np. kiedy tak naprawdę żadna rozmowa nie ma znaczenia. Ludzie zdradzają i oszukują, a kiedy tylko nadarza się okazja wbijają przysłowiowy nóż w plecy.
Wiem że to moje osobiste odczucia, jest tak chyba dlatego że JA czuję że nic dla nikogo nie znaczę. Jednak ta... jakby to nazwa proza życia mnie przytłacza. Wszystko stało się takie banalne, szare, automatyczna. Kiedyś wierzyłam w ludzi, miałam marzenia, że mimo wszystko pokonam swoje słabości i będę robić to o czym zawsze marzyłam.
Ale z dnia na dzień coraz mnie rzeczy mnie fascynuje, cieszy. Nie widzę celu w rozmowach z nieznajomymi, stałam się strasznie nieufna wobec nich, pewnie dlatego że najbliższe mi osoby wykorzystywały moją niepewność, wytykały wady, wyśmiewały niedoskonałości. W rodzinie również nie miałam i nie mam wsparcia. O rodzicach mogłabym pisać długo ale również nie widzę w tym sensu. Powiem tylko że moja rodzina zawsze była dysfunkcyjna. Kiedy planowałam iść na studia, ojciec dobrze wiedząc że nie ma u mnie w mieście takich które mnie interesowały, zrobił wszystko żebym nie wyjechała gdzie indziej. A ja mu na to pozwoliłam, za co siebie nienawidzę. Bo - cytuję: "i tak będziesz starym ludziom dupy podcierać, tylko do tego się nadajesz".
U mnie w domu jestem nikim. Popychadłem które jest od sprzątania i gotowania. Jestem głupkiem i darmozjadem, bo dawno powinnam pracowac na swoje utrzymanie. Ja wiem, że muszę żyć na własny rachunek, ale tak się tego boję, boję się pracy, odpowiedzialności, mam wrażenie że jestem za głupia, że nie dam rady, nie dam rady ponieść porażki jeszcze raz. Jeszcze jeden raz okaże się że się nie nadaję, stres mnie zeżre i znów coś spieprzę, to będzie mój koniec. Dosłownie, bo nie mam już nic. Nie mam nikogo komu by na mnie zależało. Kto powiedziałby: "Jest źle, ale teraz może by już tylko lepiej, bo jesteś mądra, zdolna, dasz sobie radę. masz mnie, będę cię wspierać."
Nie mam dla kogo żyć. Każdego ranka budzę się w tym samym pomieszczeniu, tu mija mój dzień, w tym samym pomieszczeniu próbuję zasnąć.

W zasadzie nie wiem na co liczę. Wiem że nic już się nie zmieni. Bo - cytat: "starzeję się, niedługo nikt mnie nie zechce i będę starą dupą mieszkającą pod mostem". Nie wiem... Nie mogę tak żyć.

P.S: Kiedy tak czytam to co napisałam, stwierdzam że brzmi to jak zawodzenie ofiary losu. Wiem że inni mają gorzej i dają sobie radę, więc wcale się nie zdziwię jeżeli mnie zignorujecie.

Mimo wszystko pozdrawiam.
Koniecznie idz do psychologa, sama sobie nie poradzisz, potrzebujesz spojrzenia innej osoby, która Ci pomoże sie uporac z problemami...
__________________
65-64-63-62-61-60-59-58-57-56-55
studi jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-03-17, 16:23   #4
CoffeeWithMilk
Wtajemniczenie
 
Avatar CoffeeWithMilk
 
Zarejestrowany: 2009-08
Wiadomości: 2 575
Dot.: Moja beznadziejnosc nie daje mi życ.

Musisz zmienić swoje myślenie i dążyć do tego, żeby pokazać wszystkim, że jednak Cię stać na studia, na pracę, na radzenie sobie w życiu.

Nie rozczulaj się nad swoim losem, nie myśl o tym jakie nieszczęście Cię spotkało,a co gorsza nie myśl o tym, co Cię złego może spotkać. Wszystko widzisz w czarnych barwach, wiesz, że jak nie pokonasz swoich lęków, kompleksów to "wylądujesz pod mostem", ale nic z tym nie robisz?

Ja miałam kiedyś w sumie podobnie, wszystkiego się bałam, wolałam nawet iść przez pół miasta ze szkoły na przestanek PKS, żeby nie jechać autobusem miejskim, bo "tak głupio samej wchodzić do autobusu", albo jak autobus PKS stał już na przestanku, z zapakowanymi ludźmi do środka, to ja wtedy czekałam na inny autobus, bo "tak głupio wejść do środka, jak wszyscy już siedzą, jeszcze nie będzie miejsca dla mnie, i taki wstyd"... A już nie wspomnę, że na lekcjach siedziałam cicho, schowana i tylko się modliłam, żeby nauczyciel się mnie o coś nie zapytał, bo o zgrozo, nie będę wiedziała, albo co gorsza, palnę coś głupiego i się skompromituję. Stres mnie zżerał w każdej sytuacji... Byłam u psychologa, ale był to za drogi wydatek, żeby przejść przez całą terapię (miała trwać przynajmniej pół roku, spotkania dwa razy w tygodniu, jedne spotkanie 100zł), więc po dwóch spotkaniach zrezygnowałam i powiedziałam sobie DOŚĆ, trzeba wziąć się za siebie. Powiedziałam sobie: "musisz iść zrobić prawo jazdy, musisz iść na studia, MUSISZ, bo życie przed Tobą i nikt nie będzie Cię później utrzymywał" i tak zrobiłam, zdałam prawko, poszłam na studia, a wakacje pracowałam w gastronomii, gdzie kontakt z ludźmi jest nieunikniony, moje wszystkie lęki minęły, bo wiedziałam,że MUSZĘ!

I nie ma co się rozczulać nad sobą, tylko zrobić wszystko, żeby udowodnić wszystkim i przede wszystkim sobie, że jest się wartościowym człowiekiem i zmienić sytuację, w której teraz jesteś. Trzymam kciuki Uwierz mi, że naprawdę można
CoffeeWithMilk jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-03-17, 16:34   #5
Lexie
Przyjaciel wizaz.pl
 
Avatar Lexie
 
Zarejestrowany: 2004-06
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 33 873
Dot.: Moja beznadziejnosc nie daje mi życ.

Wydaje mi się, że możesz mieć problemy kwalifikujące się do leczenia u specjalisty, może masz jakąś fobię społeczną, może depresję? Chyba najlepsze co można doradzić, to żebyś szukała poradni, istnieją darmowe, wiadomo że często trzeba poczekać w nich, ale lepsze to niż nic. Jeśli Cię stać, to prywatnie.

Myślę też, że zmiana otoczenia by Ci pomogła, w domu jak widać nie ma nikogo kto by Cię motywował i pomagał. Ale najpierw musiałabyś iść do pracy, a by iść do pracy i ją utrzymać, pracować w spokoju a nie w wielkich nerwach - przydałby się specjalista.
Później mogłabyś się wyprowadzić, w pracy poznałabyś trochę nowych ludzi, mogłabyś też poodnawiać starsze kontakty. Część starych znajomych pewnie Cię pamięta i wyrazi chęć na odnowienie znajomości.
Lexie jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-03-17, 16:37   #6
juliette63
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 85
Dot.: Moja beznadziejnosc nie daje mi życ.

Dziewczyny bardzo dobrze radzą.Koniecznie musisz pójść do psycholga,naprawdę.Myślę, że on Cię zrozumie i pomoże.I wcale się tego nie wstydź,nie obawiaj.Widac,że wpadasz w depresję,a to naprawdę powazna choroba i nie wolno Ci tego zbagatelizować.

Wiem,że masz teraz ciężki czas,doskonale rozumiem co czujesz,co to znaczy,bo sama chorowalam na depresje.Jednak uwierz mi,siedzenie w 4 ścianach nic Ci nie pomoze,problemy same się nie rozwiązą.Jedynym wyjściem jest w tym momencie wlaśnie otworzenie się na ludzi.Piszesz,że nie masz wsparcia,uczucia,nikogo bliskiego.Ale zrozum-aby to zyskać,musisz pokazac się światu,nie łudź się ,że Ty innych wcale nie potrzebujesz,bo myśląc w ten sposób,wpadasz w błędne koło.Naprawdę,wiem co mówię.Tak jak juz pisalam-rowniez chorowalam na depresję,więc doskonale Cię rozumiem.Tez bylam okropnie zalamana,nic mi sie nie chcialo.Kazdy dzien byl dla mnie tylko zwyklą,kojeną szarą chwilą.Ale przelamalam sie,zrozumialam,ze takie zycie nie ma sensu, juz nie moge dluzej tak trwac w tym dołku,muszę wyjść do ludzi,bo tak naprawdę tylko oni mogą mi pomóc.Samemu jest naprawdę ciężko wyleczyć się z depresji.
Musisz ponownie zaufać ludziom,ja też się wiele razy zawiodłam i mialam podobne podejscie do Twojego,ale uwierz mi,tak nie mozna,to do niczego nie prowadzi.Musisz moze byc po prostu bardziej ostrożna w doborze ludzi,eliminowac tych,ktorzy na Ciebie nie zasługują i iść dalej.Nie oglądaj się za siebie.Może posłuchaj sobie jakiejś relaksującej muzyki...musisz odnaleźć sens życia,szkoda tak sobie je marnować.Życie jest tylko jedno i trzeba z niego korzystać,cieszyć się.Uwierz mi-życie jest piękne ale pod warunkiem,że się żyć się potrafi,Ty musisz się tego nauczyć i wierzę,że z pomocą innych dasz radę.I będziemy z Ciebie dumni Pozdrawiam Cię serdecznie i pamiętaj,głowa do góry,to warunek Twojego szczęścia.
juliette63 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-03-17, 18:07   #7
FakeBlondie
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2010-01
Lokalizacja: Tam gdzie mnie poniesie...
Wiadomości: 602
Dot.: Moja beznadziejnosc nie daje mi życ.

I ja myślę,że wizyta u specjalisty byłaby wskazana.
__________________
"Don't let the music die...
We're playing songs from different times"

Odchudzam się i ujędrniam (od 07.03.10-07.05.10).
FakeBlondie jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2010-03-17, 18:55   #8
BJean
Wtajemniczenie
 
Zarejestrowany: 2008-08
Wiadomości: 2 827
Dot.: Moja beznadziejnosc nie daje mi życ.

Słuchaj, mogę Cie pocieszyć że to myślenie o ludziach, rozczarowywanie się nimi, czas kiedy wszystko wydaje się szare, mało interesujące, ludzie nudni - to jest pewien etap i ja właśnie na tym etapie jestem.
Nie wiem od czego to się bierze, że czasami osoby tętniące radością, humorem, energią tracą moc. Tak było w moim przypadku. Nie mam już siły się śmiać, wariować, prowadzić "small taks" ani uśmiechać do każdego w koło.
Czasami mysle ze mam 20 lat i to dlatego... ze wciąż poszukuję jakiegos sensu, celu a po drodze wszystko mnie rozczarowuje lub demotywuje... nie wiem co chce robic w przyszlosci, jestem single lady, studiuje, nie pracuje.
Jest szaro, nawet bardzo szaro.

I codziennie spotykam ludzi którzy wydają mi się beznadziejni, poważni, szarzy, smętni, nudni... płaczę że oni nie mają energii, i że ja jej nie mam, że gadają głupoty chociaz kiedys ja tez gadalam glupoty, ze smieja sie jak odrzutowiec chociaz ja tez kiedys sie tak smiałam.

Przeżyłam 2 bardzo ciężkie sytuacje (przyjazn, milosc) , jestem daleko od rodziny i przyjaciol.

I codziennie walcze zeby przywrocic swoja dawną energie i nie poddam się! NIGDY.

trzymaj się dasz radę, wiem co czujesz! Ale wiem również że można spotkać całkiem przypadkowo człowieka która spowrotem nada sens Twojemu życiu... wyjątkowego, którym będziesz chciała się fascynowac na wieki, który porwie Cie w zupelnie inny swiat, serio!!
Poznałam SETKI nowych ludzi i ŻADEN, dosłownie żaden człowiek nie miał w sobie "tego czegoś", pasji zycia, radości, pozbawiony pretensji do świata, naturalny, fascynujący - nie moge go znalezc!
Ale szukam cały czas i cały czas wierze ze jutro, pojutrze, za rok napotkam na swej drodze kogos kto mnie zaciekawi, kogo pokocham, kto mnie zarazi spowrtoem radością i energia.

Tacy ludzie istnieją tylko wspaniale sie ukrywają. W całym swoim życiu spotkałam 2 takie osoby które mnie dosłownie zafascynowały, pochłonęły. Ale odległość nas rozdzieliła.

Będzie dobrze zyczę Ci powodzenia, uwierz w siebie.
__________________
CZYTAJ SKŁAD ! ! !


masz prawo wiedzieć co jesz.

BJean jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-03-17, 20:14   #9
diwa82
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2006-10
Lokalizacja: Sląsk
Wiadomości: 262
GG do diwa82
Dot.: Moja beznadziejnosc nie daje mi życ.

Kochana autorko wątku <przytul>, bardzo Ci współczuję. Podejrzewam, że cierpisz na fobię socjalną, ale dopiero na 100% procent Ci to powie psycholog i testy. Proszę Cię, zaopiekuj się sobą, bo istnieje duże niebezpieczeństwo, że pewnego dnia stracisz siły do walki.
diwa82 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-03-17, 20:45   #10
czerisz
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2010-03
Wiadomości: 5
Dot.: Moja beznadziejnosc nie daje mi życ.

Ach te nasze piekiełko na Ziemii... Ja jakiś czas temu przez ponad rok żyłam czując że wszystko wokół nas jest nierealne, wydaje mi się, śni, bo przecież nie mogło być prawdziwe. W sumie nadal trochę to we mnie siedzi.
Innymi słowy, nie jesteś sama.
czerisz jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-03-17, 21:24   #11
derTod
Raczkowanie
 
Avatar derTod
 
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 92
Dot.: Moja beznadziejnosc nie daje mi życ.

Zgadzam się z poprzedniczkami, co do... w sumie, co do wszytskiego. Powinnaś się przejść do psychologa, poszukać może najpierw jakiegoś bezpłatnego, bo to, że nie bierze za wizyte kasy, nie musi znaczyć, że nie pomoże Ktoś musi ogarnąć Twoje sprawy i pomóc Ci wyjść do innego świata, że się tak wyrażę, do mniej szarego, gdzie nie będziesz czuła lęku.

To że nie poszłaś na studia wtedy, nie znaczy, że nie masz szans już studiować. Na to jest też całe życie, aczkolwiek im wcześniej tym lepiej. Nie ma sensu rezygnować z marzeń, nawet jak bliskie osoby potrafią Ciebie i Twój zapał zmieszać z błotem.

Słuchając tych hmm... docinek ze strony bliskich, nie bierz ich na poważnie. Olewaj, wyłączaj się na nie. Jesteś na pewno wartościową osobą, masz z pewnością wiele pozytywnych cech i tego typu komentarze nie powinny Cię obchodzić ani ranić. To jest Twoje życie, które w każdej chwili możesz pozbierać i na nowo starac się ułożyć. Nie każdy człowiek jest zły i nie każdy tylko patrzy, jak Cię zranić, jak Ci coś wytknąć. A nawet jeśli takich ludzi spotykamy, to raczej z nimi jest coś nie tak i to oni powinni sie izolować od społeczeństwa. Jeśli teraz znajdziesz pracę to staraj się nie patrzeć z pesrpektywy, że koniecznie coś źle zrobisz. Wiem, że łatwo to mówić. Postaraj się nawiązać koleżenskie stosunki i właśnie klepać z nimi o pogodzie, jaki film się widziało ostatnio, może to i bezsensowne gadanie, ale kto wie, może akurat trafisz na osobę, której można zaufać, która poddźwignie Cię z tego szarego swiata, w którym teraz tkwisz, gdzie nie widzisz perspektyw. I straj się nie odseparowywać od poznanych już ludzi. To nie prowadzi do niczego dobrego. Czasami potrzebny nam jest ktos drugi, kto wysłucha, kto nawet skrytkuje, ale bedziesz wiedziała, ze nie złośliwie, tylko żeby pomóc.

Ale sądzę, że na początek to wizyta u psychologa obowiązkowa. Musisz się wyrwać z tej depresji, czy z Twoich fobii, tak żebyś sobie mogła powolutku układać życie. Najpierw praca, z ludźmi, może nawet dojdziesz do wniosku, że całkiem fajnymi, normalnymi. Zbieraj pieniążki na marzenia, na studia, takie żeby spełnily Twoje oczekiwania, a potem może jakiś wynajem mieszkania na początek, odseparowanie się od rodziny, bo to chyba jedyne osoby, od ktorych powinnas odpoczać. Nawet jeśli gdzies popelnisz bląd, nie przejmuj się. Szkoda nerwów i czasu. Idz dalej i nie ogladaj sie za siebie. po prostu ucz sie na swoich błędach. Błędy mają nas motywować, nie dołować i spychać na pobocze. Swiat jest zły, ale to nie znaczy, że my nie możemy być dobrzy, czy też nie możemy stworzyć w kolo siebie świata trochę innego, lepszego.
__________________
Kommt zu mir in mein dunkles Reich...
derTod jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2010-03-18, 12:54   #12
Po prostu jestem
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2010-03
Wiadomości: 3
Dot.: Moja beznadziejnosc nie daje mi życ.

Dziękuję bardzo za to że zechciałyście rzucić okiem na mój wątek i zainteresowałyście moim problemem.

Wiem że muszę rozpocząć pracę, że tylko to dzieli mnie od jakiegokolwiek usamodzielnienia się. Ale wiem że z moim brakiem doświadczenia, tzn. niedługo pracowałam i nie wiem co powiedzieć pracodawcy, jak wytłumaczyć fakt że tyle czasu byłam bez pracy. Boję się niesamowicie. I jest mi strasznie wstyd. Jest mi wstyd przed dalszą rodziną, przed sąsiadami. Rodzina wciąż mi powtarza że się mnie wstydzi przed ludźmi. Że opowiadają ludziom jaką mają córkę, siostrę, wnuczkę, że jest im głupio to mówić, że ludzie popierają ich i przytakują..."jak tak można siedzieć w domu, ja to bym wyrzuciła na zbity pysk" itp. Wszyscy znają ich wersję, nikt nie zna mnie, nie wie i nie interesuje się, dlaczego nie pracuję, co się dzieje w domu... A ja nie mam siły już dłużej patrzeć ludziom w oczy mijając ich na klatce schodowej, ulicy...

Kiedyś dostałam z urzędu pracy ofertę stażu w jakimś biurze, ale zrezygnowałam, bo spanikowałam, myślałam że nie dam sobie rady, poza tym nie miałam się w co ubrać. Wiem że to brzmi absurdalnie, ale ja naprawdę, nie miałam niczego w czym wygłądałabym jak człowiek, ani spodni, ani białej bluzki czy jakiejś koszuli, butów... Już wtedy siedziałam w domu, nie prosiłam o nic rodziców bo było mi głupio, a oni w ogóle nie interesowali się czy mi czegoś potrzeba. Czasem jak czytam wątki typu: mam już dość siebie i życia, widze porady: "kup sobie coś fajnego, idź do fryzjera, na pewno poprawi ci się humor", to chce mi się wyć. Nie umniejszając niczyich problemów, chciałabym móc iść do fryzjera, ubrać się ładnie, na pewno poczułabym się lepiej. Ale nie mam takiej możliwości. Czuję się okropnie sama ze sobą, nie mogę patrzeć w lustro. Dodatkowo brak możliwości jakiejkolwiek zmiany w swoim wyglądzie dołuje mnie jeszcze bardziej.
W ogóle mam takie dziwne rozumowanie. Że jak będę fajnie ubrana, będę miała fajną fryzurę itp., to będę mogła na siebie spojrzeć, a i ludzie dostrzegą we mnie w końcu normalną dziewczynę, że nie będę musiała się bać. Ale jednocześnie nienawidzę siebie za swoją próżność, za to że poczucie własnej wartości buduję na tym jak wyglądam. Chciałabym szanować siebie, wierzyć w siebie, mimo tego jak wyglądam, nie przejmować się niczym ani nikim.
Ale teraz to jest ponad moje siły. Czuje się jak w pułapce z której nie ma wyjścia.

Jedyne moje wyjście to psycholog, ale w grę wchodzi tylko darmowy. Z tym że nie mam odwagi szukać, nie wiem gdzie i od czego zacząć. Wszędzie trafiam na prywatne gabinety...

Edytowane przez Po prostu jestem
Czas edycji: 2010-03-18 o 12:55
Po prostu jestem jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-03-18, 13:03   #13
ville
Zakorzenienie
 
Avatar ville
 
Zarejestrowany: 2008-02
Wiadomości: 9 451
Dot.: Moja beznadziejnosc nie daje mi życ.

Czy masz jakieś oszczędności? Przepraszam, że tak pytam, ale wydaje mi się, że dobrze zrobiłaby ci zmiana otoczenia, wyprowadzka do innego miasta. Bo tutaj jesteś "zablokowana" i to też przez rodzinę.
Jeżeli nie masz - sądzę, że powinnaś poszukać pracy i odłożyć pieniądze, żeby zacząć "od nowa". Nie wiem, czy nie napisałaś tego, czy przeoczyłam tę informację (jeżeli tak, przepraszam): czy mieszkasz w dużym mieście czy małym? Czasem małe miasta zatrzymują i pogłębiają kompleksy. Nie mówię, że w innym miejscu kompleksy znikną, ale łatwiej jest zacząć coś nowego w obcym miejscu, gdzie można od nowa budować relacje z ludźmi.

I doskonale cię rozumiem, bo w mniej więcej podobnej sytuacji psychicznej teraz Nie dokładnie takiej, ale podobnej. W każdym razie odczucia mam podobne.
ville jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-03-18, 14:40   #14
BJean
Wtajemniczenie
 
Zarejestrowany: 2008-08
Wiadomości: 2 827
Dot.: Moja beznadziejnosc nie daje mi życ.

Cytat:
Napisane przez ville Pokaż wiadomość
Czy masz jakieś oszczędności? Przepraszam, że tak pytam, ale wydaje mi się, że dobrze zrobiłaby ci zmiana otoczenia, wyprowadzka do innego miasta. Bo tutaj jesteś "zablokowana" i to też przez rodzinę.
Jeżeli nie masz - sądzę, że powinnaś poszukać pracy i odłożyć pieniądze, żeby zacząć "od nowa". Nie wiem, czy nie napisałaś tego, czy przeoczyłam tę informację (jeżeli tak, przepraszam): czy mieszkasz w dużym mieście czy małym? Czasem małe miasta zatrzymują i pogłębiają kompleksy. Nie mówię, że w innym miejscu kompleksy znikną, ale łatwiej jest zacząć coś nowego w obcym miejscu, gdzie można od nowa budować relacje z ludźmi.

I doskonale cię rozumiem, bo w mniej więcej podobnej sytuacji psychicznej teraz Nie dokładnie takiej, ale podobnej. W każdym razie odczucia mam podobne.
Absolutnie się z tym nie zgadzam, szczególnie jeśli SAMEMU się wyjedzie, daleko od ukochanych osob, rodziny.
To tylko pogorszy sprawe! Nie doradzaj jej w ten sposob... ona powinna pielęgnować obecne znajomosci bo ludzie ktorych zna i lubi dodadzą jej energii... to nie jest prawda ze wystarczy wyjechac i "od nowa" nawiązywać znajomosci calkowicie samemu. Bujda, to jest bardzo ciężkie.
Nowe miejsce, nowe otoczenie, nowe sytuacje mogłyby ją jeszcze bardziej przytłoczyć.
__________________
CZYTAJ SKŁAD ! ! !


masz prawo wiedzieć co jesz.

BJean jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-03-18, 15:13   #15
derTod
Raczkowanie
 
Avatar derTod
 
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 92
Dot.: Moja beznadziejnosc nie daje mi życ.

Cytat:
Napisane przez Po prostu jestem Pokaż wiadomość

Kiedyś dostałam z urzędu pracy ofertę stażu w jakimś biurze, ale zrezygnowałam, bo spanikowałam, myślałam że nie dam sobie rady, poza tym nie miałam się w co ubrać. Wiem że to brzmi absurdalnie, ale ja naprawdę, nie miałam niczego w czym wygłądałabym jak człowiek, ani spodni, ani białej bluzki czy jakiejś koszuli, butów... Już wtedy siedziałam w domu, nie prosiłam o nic rodziców bo było mi głupio, a oni w ogóle nie interesowali się czy mi czegoś potrzeba.
Hmm... nie potrzebnie spanikowałaś z tym stażem. Staże właśnie od tego są, żeby nauczyć, przygotować, chociaż to zależy do jakiej firmy się trafi, bo w niektórych to i nic się człowiek nie nauczy. Ale z pewnością byś sobie poradziła. Co do tego, że nie miałaś w co się ubrać, może masz jakieś oszczędności, za które mogłabyś sobie kupić jakąś fajną bluzkę do tego spodnie, czy spódnicę, nie wiem co wolisz nosić. I nie chodzi mi o jakieś nie wiadomo, jak drogie rzeczy, bo w second handzie, jesli dobrze się poszuka, to można znaleźć rewelacyjne rzeczy za małe pieniądze. Mówię to z własnego doświadczenia lubię czasami pobuszować w takim second handzie i z tego co widziałam na wizażu nie tylko ja. A próbowałaś może mimo Twoich relacji z rodzicami poprosić ich kiedyś o jakieś pieniądze, choćby niewielkie na jakiś ciuch? Może jednak nie są do końca tacy źli, choć z tego co piszesz to ja bym szerokim łukiem ich omijała. Nie wyobrażam sobie, żeby tak moi rodzice mnie traktowali, a ja już od pół roku szukam pracy i mimo że mam swoje oszczędności to rodzice i tak mimo, że duzo pięniędzy sami nie mają to jeszcze mi chcą sami coś zafundować. Dziwię się, że Twoi tak sie do Ciebie odnoszą, ale to świadczy o tym, że to oni mają problem, a nie Ty. Ty jesteś wartościową osobą tylko ze swoimi lękami, które musisz pokonać.

Co do psychologa darmowego, przejdź się do swojej przychodni, albo tez do innych i po porostu w recepcji spytaj, czy u nich jest psycholog albo gdzie taki się znajduje. Nawet nie będziesz musiała się tłumaczyć, po co takowego szukasz.

I z każdym dniem przypominaj sobie, że nie wszyscy ludzie są źli, fałszywi, bo jest dużo osób miłych, uprzejmych, którzy doradzą, pomogą i wesprą, a na pewno nie zmieszają z błotem. Nie poddawaj się. Walcz o siebie.
__________________
Kommt zu mir in mein dunkles Reich...
derTod jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-03-18, 15:33   #16
change
Zadomowienie
 
Avatar change
 
Zarejestrowany: 2008-08
Wiadomości: 1 984
Dot.: Moja beznadziejnosc nie daje mi życ.

...
__________________
“Happiness is when what you think, what you say, and what you do are in harmony.” ― Mahatma Gandhi


I) 10 kg
II) 10 kg

Edytowane przez change
Czas edycji: 2012-01-04 o 13:43
change jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-03-18, 15:54   #17
luna88
Raczkowanie
 
Avatar luna88
 
Zarejestrowany: 2008-10
Lokalizacja: Gdańsk
Wiadomości: 296
Dot.: Moja beznadziejnosc nie daje mi życ.

Zrób jak dziewczyny radzą - koniecznie odwiedź psychologa. To najwazniejsze. On spojrzy na sprawę z innej strony i wyjasni Ci co i jak,tak, że sama zauwazysz że faktycznie niepotrzebnie sie martwić. Tylko że to proces długotrwały, nie nastawiaj sie że po jednym spotkaniu stanie sie cud. Potrzeba cierpiwości i pracy nad sobą.Sama przez poł roku chodziłam na terapię i bardzo dużo mi pomogła. Otworzyłam się na ludzi. Tobie też pomoże
Oprócz tego staram sie mysleć tak, że mam tylko jedno zycie i chce wykorzystac je najlepiej jak sie da.Nie chcę spędzić go na przejmowaniu się, tylko chce czerpac radośc z życia. Drugiej szansy nie będzie.
Wartościowa z Ciebie osoba, dam sobie głowę uciąć, tylko potrzebujesz troszeczke wiary w siebie żeby to uzewnętrznić
A na studia nie jest za późno, złóż papiery i spróbuj, na pewno sobie poradzisz. Może na początek, jesli obawiasz się pracować, to spróbuj wolontariatu?Podbuduje to Twoją pewnośc siebie i poczujesz się potrzebna. poznasz ludzi, nawiążesz znajomości.
Najgorzej jest zrobic pierwszy krok, ale jeżeli już go zrobisz, to reszta pójdzie gładko
Może wybierz sie do kina czy teatru żeby sie odstresować i zapomniec choc na chwile o problemach. Według mnie to naprawde pomaga.
Ja w Ciebie wierzę
luna88 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-03-18, 17:22   #18
kate b
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 193
Dot.: Moja beznadziejnosc nie daje mi życ.

Nie możesz ciągle mówic, że się boisz, nie da sie "bać się życia"...Z takim podejściem niczego nigdy nie osiągniesz...
Ja mam 18 lat i uwierz mi nierzadko zdarzają mi się momenty, w których też zwyczajnie mam wszystkiego dość, przytłacza mnie moje własne życie,ta monotonność, wszystko mnie wkurza itp., ale wtedy zadaję sobie pytanie "Co będę wspominać kiedy będę już starsza kobietą?"I wiem, że żałowałabym wtedy, że nie mogę cofnąć czasu i czegoś zmienić;że będę żałowała, że nie skorzstałam z tylu szans jakie dało mi życie i nie zroibłam czegoś co mogłoby zmienić moje życie, moją sytuację, spełnić moje marzenie bo się BAŁAM. To mnie naprawde motywuje...
Nie wiem czy takie gadanie w jakikolwiek sposób Ci pomoże, ale czasami musisz powiedzieć sobie" Jak sie nie uda to nie", najwyżej (że tak brzydko powiem) nadal będziesz postrzegana przez rodziców i znajomych jako "nieudacznik", jedyne co możesz zmienić to coś zyskać...
Jeżeli chodzi o Twoją sytuację w domu, wydaje mi się, że to jest Twój pośredni problem...Dlatego, że to właśnie przez te toksyczne domowe środowisko, tracisz poniekąd sens życia i swoją wartość. Zapewne porównywanie Twojej sytuacji to sytuacji moich znajomych jest bez sensu, nie można porównywac miary cudzego problemu, ale mimo to powiem Ci, że trudne sytuacje rodzinne, niewiara rodziców, ciągła demotywacja jest zjawiskiem często spotykanym. Rodziców zmienic juz nie możesz, wątpie aby ich stosunek do Ciebie się zmienił...Natomiast TY nadal możesz coś zmienić. Przmeognij się, załap jakąś pracę choćby dorywczo w Mcdonald. Zarobisz roche kasy na początek,za co możeszz pójśc do fryzjera itp. Jeżeli to ma podwyższyź Twoja samoocene to okej, zrób to. Dlaczego nie? Każda kobieta lubi czuc się piękną, i nie jest to bynajmniej oznaka prózności.
Pomóż sobie sama, skoro nie stac Cie na psychologa. Bedzie trudno, ale od czegos trzeba zacząć!
kate b jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-03-19, 08:47   #19
ville
Zakorzenienie
 
Avatar ville
 
Zarejestrowany: 2008-02
Wiadomości: 9 451
Dot.: Moja beznadziejnosc nie daje mi życ.

Cytat:
Napisane przez BJean Pokaż wiadomość
Absolutnie się z tym nie zgadzam, szczególnie jeśli SAMEMU się wyjedzie, daleko od ukochanych osob, rodziny.
To tylko pogorszy sprawe! Nie doradzaj jej w ten sposob... ona powinna pielęgnować obecne znajomosci bo ludzie ktorych zna i lubi dodadzą jej energii... to nie jest prawda ze wystarczy wyjechac i "od nowa" nawiązywać znajomosci calkowicie samemu. Bujda, to jest bardzo ciężkie.
Nowe miejsce, nowe otoczenie, nowe sytuacje mogłyby ją jeszcze bardziej przytłoczyć.
Proszę, przeczytaj jeszcze raz jej wypowiedź albo fragmenty, które wybrałam z jej wypowiedzi.

Cytat:
"W rodzinie również nie miałam i nie mam wsparcia."
Cytat:
"Dosłownie, bo nie mam już nic. Nie mam nikogo komu by na mnie zależało. Kto powiedziałby: "Jest źle, ale teraz może by już tylko lepiej, bo jesteś mądra, zdolna, dasz sobie radę. masz mnie, będę cię wspierać."
Nie mam dla kogo żyć. Każdego ranka budzę się w tym samym pomieszczeniu, tu mija mój dzień, w tym samym pomieszczeniu próbuję zasnąć.
"
Cytat:

"I wycofywałam się z każdej znajomości. Żadna nie przetrwała. Doszło do tego że jestem sama jak palec."
Ja wiem, że zawieranie nowych znajomości jest ciężkie, ale pięlęgnowanie, a raczej odnowienie, starych również nie jest łatwą pracą. Będę tak doradzać, bo uważam, że to nie jest zły pomysł a autorka wątku powinna wziąć różne opcje pod uwagę. Ja nie piszę, że ma zrobić tak i tak, ale pokazuję, że ma też inną możliwość.
"... bo ludzie których zna i lubi dodadzą jej energii" - bardzo możliwe, że tak będzie, ale w tym samym towarzystwie i otoczeniu jej kompleksy nie znikną, a będzie o nich pamiętała. Owszem, osoby mogą jej pomóc, ale to muszą być naprawdę oddane osoby: nie twierdzę, że autorka nie znajdzie ich, ale ona odsuwała wszystkich od siebie. To nie będzie łatwe.

I zależy z jakim nastawieniem "pójdzie w nowy świat". Musi tego chcieć, wierzyć, że to odmieni jej życie. Jeżeli tak - uda się. Ale ona musi tego chcieć, a nie wybrać tę drogę i iść nią jak na ścięcie.

Edytowane przez ville
Czas edycji: 2010-03-19 o 08:49
ville jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2010-03-19, 15:24   #20
Po prostu jestem
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2010-03
Wiadomości: 3
Dot.: Moja beznadziejnosc nie daje mi życ.

Cytat:
Napisane przez kate b Pokaż wiadomość
Jeżeli chodzi o Twoją sytuację w domu, wydaje mi się, że to jest Twój pośredni problem...Dlatego, że to właśnie przez te toksyczne domowe środowisko, tracisz poniekąd sens życia i swoją wartość. Zapewne porównywanie Twojej sytuacji to sytuacji moich znajomych jest bez sensu, nie można porównywac miary cudzego problemu, ale mimo to powiem Ci, że trudne sytuacje rodzinne, niewiara rodziców, ciągła demotywacja jest zjawiskiem często spotykanym. Rodziców zmienic juz nie możesz, wątpie aby ich stosunek do Ciebie się zmienił...
Wiem, że wiele osób ma trudną sytuację w domu. Jestem wściekła na siebie za to że jestem taka słaba. Wiem, że gdybym była butna, pewna siebie, potrafiła sie sprzeciwić, robić swoje mimo wszystko, to nawet jeżeli moja rodzina byłaby patologiczna, już dawno nie mieszkałabym z nimi. Ale ja jestem strasznie słaba, przejmuję się niesamowicie wszystkim, daję sobą manipulować, mimo że doskonale już znam te mechanizmy działania, za każdym razem ulegam. Później nie mogę sobie tego darować i moja frustracja się pogłębia. Gdzieś w sobie zakorzeniłam pogląd, że skoro w domu daję sobą manipulować i nie potrafię postawić na swoim, obronić się, to gdzie indziej może być tylko gorzej. Wiem że to najgorsze tchórzostwo. Ale ta wiedza mi w niczym nie pomaga.

Cytat:
Napisane przez luna88 Pokaż wiadomość
Może wybierz sie do kina czy teatru żeby sie odstresować i zapomniec choc na chwile o problemach. Według mnie to naprawde pomaga.
W kinie byłam chyba 4 lata temu. Zawsze miałam inne wydatki, w mojej rodzinie kino to zbędny wydatek. Mimo że ja uwielbiam filmy, będąc w kinie miałam wyrzuty sumienia, że wydaje pieniądze które mogłabym przeznaczyć na coś "materialnego". Takie podejście zaszczepili mi moi rodzice, za co ich nienawidzę, bo nie potrafiłam się cieszyć, nawet gdy miałam taką sposobność, wszystko zaraz muszę przeliczać. Teraz nie mam żadnych oszczędności, więc kino jest dla mnie nieosiągalne, jak wszystko inne.
Kiedy jeszcze pracowałam, musiałam prawie wszystkie pieniądze oddawać rodzicom. W domu była ciężka sytuacja (jak zwykle zresztą, bo rodzice zupełnie nie potrafią rozporządzać pieniędzmi). Ojciec wyjechał do pracy za granice, zostawiając mame z niczym i z długami na karku. Więc prawie wszystkie podstawowe wydatki były pokrywane z moich wypłat. Ojciec co prawda zawsze obiecywał że mi odda jak wróci, ale jego oddawanie polegało na wypłacaniu małych kwot co miesiąc, dwa. W zasadzie przez rok wszystkie podstawowe rzeczy kupowałam sobie za te ciułane pieniądze. Zamiast zainwestować w siebie, kupowałam takie rzeczy jak żel pod prysznic, szampon, jakiś krem, do tego jedzenie. Wszystko, żeby nie mówili że od nich wyciągam. Jednak były to naprawdę podstawy. Nie kupiłam sobie ubrań, ani nic z tych rzeczy. Nie mam nic nowego od dwóch lat. Chodzę w kilku rzeczach na zmianę, część z nich jest mocno znoszona. Brakowało mi tej miesięcznej wypłaty, żebym mogła, jak to się mówi "obkupić się" i w końcu móc powiedzieć że wyglądam... wyjściowo.
Ojciec bardzo skąpił pieniędzy, zawsze miał wymówkę że go nie stac, ale prawda jest taka że on z własnej winy nie miał pieniędzy. Zamiast utrzymac pracę, zawsze stwierdzał że" 1. szef zły, 2. za mało płacą, 3. za dużo pracy, i tak dalej. Ciągle zamieniał pracę, ciągle bywały miesiące bez stałych dochodów, ciągle ode mnie pożyczał, wywoływał we mnie poczucie winy gdy chciałam się sprzeciwić. Mówil że to do niczego niepodobne żeby córka rodzicom pieniędzy nie dała. No i dawałam. Wiecznie czekałam aż mi odda. Dodam, że on nigdy nie słuchał tego co mówie, kiedy usłyszał cos od znajomych, od kolegów z pracy, traktował to jako prawdę prznajświętszą, ale kiedy ja mu coś próbowałam wytłumaczyć, traktował mnie jak ostatnią idiotkę. Zawsze robił odwrotnie, żeby mi udowodnić że się mylę. Dlatego też wyrobił sobie kartę kredytową, i nie mając stałej pracy zapłacił nią za telewizor plazmowy! Nie na raty. KARTĄ. Do dziś odczuwamy skutki jego decyzji. Ale nikt nie może go skrytykować. Za to cała wina jest zwalana na mnie. Że gdybym pracowała to byłaby "płynność finansowa".
W międzyczasie wszystko się popieprzyło, zostałam bez pracy, zrezygnowałam powoli ze wszystkiego. Do tej pory analizuje rok po roku, miesiąc po miesiącu, zastanawiając sie jak mogłąm do tego dopuścić, żeby innym dawać, a nie dostac nic w zamian, nawet słowa dziękuję. Jak mogłam dopuścić do tego, że jestem w tak beznadziejnej sytuacji?...

Wiem że się nad sobą użalam. Nie cierpię siebie za to.
Po prostu jestem jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-03-19, 17:35   #21
noelia007
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2010-03
Wiadomości: 468
Dot.: Moja beznadziejnosc nie daje mi życ.

To co napisałaś- w tym jest wiele, wiele prawdy!
Szczególnie ta wzmianka o znajomych na naszej klasie, o pogodzie w windzie i o tym, że ludzie są oszustami.
To prawda, tak jest.W takich czasach żyjemy, chodź sądzę, że tak było od zawsze.
Smutne jest to, że Ty i ja stresujemy się tym, że nam nie wyjdzie.I te głupie, złe,bezwartościowe mordy będą się na nas wydzierać a my będziemy zestresowani i zniszczymy sobie psychikę i całe życie.Pytanie, czy tacy ludzie są szczęśliwi?
Ja tam wole mieć prawdziwych przyjaciół, niż mnóstwo pieniędzy, brylanty i futro(nienawidzę kobiet w futrach!!).Dlatego od czasu do czasu czytam "Małego Księcia", żeby o tym nie zapominać.
Jesteś wspaniałą, o głębokiej duszy( jeśli w ogóle istnieje) osobą.Nie martw się, ja np.uwielbiam takich ludzi jak Ty.Nie pomogę Ci się odstresować, ale pomyśl, że nie każdy jest taki jak Ci zmaterializowani ludzie.Musisz takiego człowieka odnaleźć gdzieś w tłumie.głębi mózgu wszyscy potrzebują miłości, ale są zbyt dumni, by to okazać.
__________________
Jak zrobię błąd w pisowni, popraw mnie, jeśli możesz.
noelia007 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-01-01 00:00:00


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 16:37.