Co rodzice powinni zapewnić dziecku?

[a34]

Napisane przez invisible_01

Powiem tak: jeśli kiedyś będę miała dziecko, to będę chciała mu zapewnić co tylko się da. Nie mówię tu o tabletach za 2000 zł, ale o rozwijaniu jego pasji, zainteresowań, ciekawości świata. A na to składają się moim zdaniem wizyty w kinie, wycieczki, podróże, nauka języków, zajęcia sportowe, książki. To wszystko kosztuje, ale człowieka rozwija. W życiu nie chciałabym, żeby moje nastoletnie dziecko pracowało. Chcę, żeby miało przyjaciół, z którymi spędza czas, żeby mogło pójść z nimi na pizzę czy do kina, żeby miało czas na to. Nie wyobrażam sobie, że moje dziecko nie może się spotkać ze znajomymi, bo idzie do pracy, a znam takie przypadki. Ja w liceum w wakacje pracowałam przy zbiorach truskawek, ale to tylko max 2 tygodnie i to z koleżankami, więc nie było źle. Resztę wolnego spędzałam na siedzeniu na dworze, jeżdżeniu nad wodę, w góry, koloniach, obozach. Mówcie co chcecie, ale dla mnie bycie dzieckiem i lata szkolne to ma być czas beztroski, fajnego życia, na które już nigdy potem nie będzie czasu i możliwości. Praca w wieku 16-stu lat moim zdaniem nie uszlachetnia. Chcesz jakąś typowo drogą zachciankę? OK, idź porozdawaj ulotki przez parę weekendów. Ale wymagać tego od dziecka, żeby się nauczyło życia? Dziwi mnie to, bo przecież życie mu jeszcze nie raz da w kość.

Zgadzam się z tobą

[019cbfde5cc6e455fa19b011903180c9b735c7f6]

Napisane przez greenlemon

Ja n
Policzmy: kursy angielskiego po 1500zł za semestr przez 3 lata to 9 000 zł. Do tego certyfikat w klasie maturalnej to koszt 650 zł. I angielski rozszerzony zdają rewelacyjnie.

Dalej. Kurs maturalny z matematyki i fizyki to ok 3 000 (np. kursy roczne sikory). Ewentualnie korki u nauczyciela, ktory dobrze tlumaczy po 45zł/45min -60 min 2 razy w tygodniu przez 8 miesięcy. Można i u studenta po 35 zł/60 min ale często tłumaczą chaotycznie - wiec ryzyk fizyk. To daje koszt 2000 zł - 2500 -3000 zł (przed matura lekcje codziennie).

Dobre wyniki i już można się na 1 roku załapać na stypendium rządowe, a dzięki certyfikatowi z języka dostać po 1 roku staż w zagranicznej placówce.

Podliczmy wszystko razem: angielski, ceryfikat plus kursy: ok 12 000 zł

Powodzenia, jeżeli jakaś dziewczyna zarobi sobie takie pieniądze na ulotkach czy truskawkach.

Ja uważam, ze dzieci powinni mieć ludzie odpowiedzialni, którzy liczą się z kosztami.

Ale nie każdy potrzebuje korepetycji i specjalnych kursów z przedmiotów ścisłych. Są kujony i zdolniachy, które mają lepsze efekty bez kucia. Mój brat na przykład nigdy nie poświęcał dużo czasu na naukę a wygrywał po kolei większość olimpiad (w dwóch wygrał 2 indeksy na uczelnie). Nie każdy jest "geniuszem" wiem.

[greenlemon]

.

[019cbfde5cc6e455fa19b011903180c9b735c7f6]

Napisane przez greenlemon

oho! czekałam na taki post!

Edyta, geniusze nie istnieją. Nawet twój brat musiał mieć szczęście by trafić w szkole na dobrego nauczyciela matematyki-fizyki który tłumaczy dokładnie do bólu, a nie po łebkach. I dzięki temu zaoszczędził.

Gdyby geniusze istnieli, to dzieci z Afryki bez żadnej szkoły, dostawałyby nagrody Nobla... jakoś tak się nie dzieje ...

A jaki odsetek dzieci w Afryce chodzi do szkół? I jaki mają dostęp do wiedzy- choćby programów popularnonaukowych, internetu, specjalistycznych czasopism?

[ama]

Napisane przez invisible_01

Wiem, że to nie Twoje słowa, ale jeśli ktoś o własnym dziecku tak myśli, to ja nie mam pytań.

No nie wiem, czy tu cały czas jest mowa o dorabianiu na własne wydatki 16-latek to nie dziecko, ale też jeszcze nie dorosły.

Zgodnie z całymi podstawami psychologii rozwojowej dorosłość zaczyna sie po 20 r.z. Wcześniej jest dzieciństwo, które dzieli sie na rożne etapy. Okres nastoletni jest jednym z nich. 16 latek to JEST dziecko, czy ci sie to podoba czy nie.

[019cbfde5cc6e455fa19b011903180c9b735c7f6]

Napisane przez greenlemon

Nawet twój brat musiał mieć szczęście by trafić w szkole na dobrego nauczyciela matematyki-fizyki który tłumaczy dokładnie do bólu, a nie po łebkach. I dzięki temu zaoszczędził.

Oboje chodziliśmy do wiejskiej podstawówki gdzie były łączone klasy, bo było mało dzieci. Nauczyciel pół lekcji poświęcał na plasie pierwszej a pół lekcji klasie drugiej.

[ama]

Napisane przez Varga

Też bym w liceum "renomonowanym" Dla mnie to był czas kiedy nauka wchodziła najszybciej, a na studiach zaczęłam pracę naukową, a nie naukę podstaw. I jak na studiach musiałam się nauczyć drugiego języka to szło mi to bardzo opornie, nie to co w podstawówce i liceum.

Widzisz, a ja mam na odwrót. Na studiach nauczyłam sie biegle jezyka hiszpanskiego w 3 lata, w ogólniaku niemieckiego uczyłam sie zawzięcie i w ogóle go nie opanowałam, nawet na poziomie b1. Psychologia uczy, ze szczyt możliwości intelektualnych przypada na okolice 20-25 r.z.

---------- Dopisano o 13:52 ---------- Poprzedni post napisano o 13:50 ----------

[1=019cbfde5cc6e455fa19b01 1903180c9b735c7f6;4667913 0]Oboje chodziliśmy do wiejskiej podstawówki gdzie były łączone klasy, bo było mało dzieci. Nauczyciel pół lekcji poświęcał na plasie pierwszej a pół lekcji klasie drugiej.[/QUOTE]

Nie trzeba być żadnym geniuszem zeby wygrywać olimpiady. W lo wygrałam dwie, z gimnazjum cztery. I co? Einsteinem nie jestem.

[a34]

Chwalcie się swoimi sukcesami chociaż na szaro

[OYE]

Napisane przez greenlemon

oho! czekałam na taki post!

Edyta, geniusze nie istnieją. Nawet twój brat musiał mieć szczęście by trafić w szkole na dobrego nauczyciela matematyki-fizyki który tłumaczy dokładnie do bólu, a nie po łebkach. I dzięki temu zaoszczędził.

no nie wiem......na amerykanskim ma talent, byl 9 letni chlopczyk ktory juz jest w 8 klasie, przeskoczyl juz 5. Liceum zaczyna od 10 klasy bo stwierdzili ze 9 za latwa dla niego. Do tego na pianinie gral przepieknie
https://www.youtube.com/watch?v=wGJ4SCuy3Ao

[a34]

Napisane przez OYE

no nie wiem......na amerykanskim ma talent, byl 9 letni chlopczyk ktory juz jest w 8 klasie, przeskoczyl juz 5. Liceum zaczyna od 10 klasy bo stwierdzili ze 9 za latwa dla niego. Do tego na pianinie gral przepieknie
https://www.youtube.com/watch?v=wGJ4SCuy3Ao

No to która pierwsza się pochwali, że ma w rodzinie nowego Paganiniego albo Hawkinga, który w wolnym czasie jeszcze pilnuje dzieci sąsiadów i pomaga prowadzić księgowość?

[OYE]

Napisane przez invisible_01

Powiem tak: jeśli kiedyś będę miała dziecko, to będę chciała mu zapewnić co tylko się da. Nie mówię tu o tabletach za 2000 zł, ale o rozwijaniu jego pasji, zainteresowań, ciekawości świata. A na to składają się moim zdaniem wizyty w kinie, wycieczki, podróże, nauka języków, zajęcia sportowe, książki. To wszystko kosztuje, ale człowieka rozwija. W życiu nie chciałabym, żeby moje nastoletnie dziecko pracowało. Chcę, żeby miało przyjaciół, z którymi spędza czas, żeby mogło pójść z nimi na pizzę czy do kina, żeby miało czas na to. Nie wyobrażam sobie, że moje dziecko nie może się spotkać ze znajomymi, bo idzie do pracy, a znam takie przypadki. Ja w liceum w wakacje pracowałam przy zbiorach truskawek, ale to tylko max 2 tygodnie i to z koleżankami, więc nie było źle. Resztę wolnego spędzałam na siedzeniu na dworze, jeżdżeniu nad wodę, w góry, koloniach, obozach. Mówcie co chcecie, ale dla mnie bycie dzieckiem i lata szkolne to ma być czas beztroski, fajnego życia, na które już nigdy potem nie będzie czasu i możliwości. Praca w wieku 16-stu lat moim zdaniem nie uszlachetnia. Chcesz jakąś typowo drogą zachciankę? OK, idź porozdawaj ulotki przez parę weekendów. Ale wymagać tego od dziecka, żeby się nauczyło życia? Dziwi mnie to, bo przecież życie mu jeszcze nie raz da w kość.

w kosc? przyklady ktore podalam ratownik na basenie, caddy na polu golfowym, przewodnik na oboazach dla dzieci.....pracy fajnej dla studentow jest bardzo duzo. Z pewnoscia sa takie co dadza w kosc, ale to wlasnie rodzic powinnien pomuc zeby ta praca byla fajna, uczy i przy okazij mozna zarboc.

zreszta moze w PL wystarczy byc kujonem by sie dostac na dobre studia, tutaj nie. Jak chcesz sie dostac do dobrej uczelni musisz pokazac ze umiesz cos wiecej poza tylko uczeniem sie

[a34]

Napisane przez OYE

w kosc? przyklady ktore podalam ratownik na basenie, caddy na polu golfowym, przewodnik na oboazach dla dzieci.....pracy fajnej dla studentow jest abrdzo duzo

zreszta moze w PL wystarczy byc kujonem by sie dostac na dobre studia, tutaj nie. Jak chces sie dostac do doobrej uczelni musisz pokazac ze umiesz cos wiecej poza tylko uczeniem sie

A w Polsce wystarczy matura, do której można zakuć, taki klimat. Naprawdę nie ma sensu porównywać amerykańskich realiów do polskich.

[daf502bc9430c04b8cbdbd94f51a8624bed02f84_61e0bd2ac4d4e]

Napisane przez OYE

w kosc? przyklady ktore podalam ratownik na basenie, caddy na polu golfowym, przewodnik na oboazach dla dzieci.....pracy fajnej dla studentow jest bardzo duzo

No niestety u nas nie jest z tym tak łatwo, bo na ratowników zatrudniają studentów AWF, na przewodników obozów najchętniej tych po studiach z tym związanych (jakieś psychologie, animacje społeczno-kulturalne itd.), a jeżeli tego nie masz, to i tak musisz zrobić kurs, chyba roczny, płatny, o polu golfowym to w ogóle nie wspomnę Niestety, żyjesz w diametralnie innej rzeczywistości, trudno to przedkładać na nasze polskie podwórko, gdzie się tyra na darmowych stażach, albo za psie pieniądze chcąc zdobyć doświadczenie w zawodzie, fakt, szukają mnóstwo osób do sklepów odzieżowych, do kuchni na pomoc kuchenną, ale to nie jest praca dla studenta dziennego, bo jest bardzo męcząca, zajmująca i zwykle nie siedzi się w takiej pracy trzy godzinki. Kokosów też się na tym nie zarobi.

Widzę na wizażu mamy niezłe zagęszczenie laureatek krajowych olimpiad, niesamowita sprawa

[a34]

[1=daf502bc9430c04b8cbdbd9 4f51a8624bed02f84_61e0bd2 ac4d4e;46679422]
Widzę na wizażu mamy niezłe zagęszczenie laureatek krajowych olimpiad, niesamowita sprawa [/QUOTE]
No przecież przy rejestracji trzeba było przedstawić zaświadczenie Oszukałaś?

[019cbfde5cc6e455fa19b011903180c9b735c7f6]

Wcale nie chodzi o przechwalanie się kto jest omnibusem.
Rażą mnie tylko wypowiedzi że rodzice muszą opłacić dziecku korepetycje. Nie muszą.

[mikia20]

Napisane przez a34

No przecież przy rejestracji trzeba było przedstawić zaświadczenie Oszukałaś?

Ja to dopiero loser jestem, tyle się uczyłam a nawet olimpiady żadnej nie mam

[a34]

Napisane przez mikia20

Ja to dopiero loser jestem, tyle się uczyłam a nawet olimpiady żadnej nie mam

Przykro mi to mówić, ale przegrałaś życie Trzeba było trawę sąsiadom kosić i psy wyprowadzać, bo nie każdy musi iść na studia

[OYE]

[1=daf502bc9430c04b8cbdbd9 4f51a8624bed02f84_61e0bd2 ac4d4e;46679422]No niestety u nas nie jest z tym tak łatwo, bo na ratowników zatrudniają studentów AWF, na przewodników obozów najchętniej tych po studiach z tym związanych (jakieś psychologie, animacje społeczno-kulturalne itd.), a jeżeli tego nie masz, to i tak musisz zrobić kurs, chyba roczny, płatny, o polu golfowym to w ogóle nie wspomnę Niestety, żyjesz w diametralnie innej rzeczywistości, trudno to przedkładać na nasze polskie podwórko, gdzie się tyra na darmowych stażach, albo za psie pieniądze chcąc zdobyć doświadczenie w zawodzie, fakt, szukają mnóstwo osób do sklepów odzieżowych, do kuchni na pomoc kuchenną, ale to nie jest praca dla studenta dziennego, bo jest bardzo męcząca, zajmująca i zwykle nie siedzi się w takiej pracy trzy godzinki. Kokosów też się na tym nie zarobi.

Widzę na wizażu mamy niezłe zagęszczenie laureatek krajowych olimpiad, niesamowita sprawa [/QUOTE]

niech nawet bedzie praca w McDonaldzie, to zadna charowa

zreszta tutaj uczelnie tez chce wiedziec jaki wolontariat studenci robily

---------- Dopisano o 13:33 ---------- Poprzedni post napisano o 13:31 ----------

Napisane przez a34

A w Polsce wystarczy matura, do której można zakuć, taki klimat. Naprawdę nie ma sensu porównywać amerykańskich realiów do polskich.

a pozniej taki magister sie budzi i nawet nie wie jak sie zabrac za szukanie pracy lub wielkie rozczarowanie bo praca na ktora kola tyle lat to wcale nie to co chciala robic

Doswiadczenia tez sa bardzo wazne

[201705250955]

Nie mam w rodzinie wybitnych jednostek, więc i na mnie spadła klątwa - w dodatku padłam ofiarą spisku współczesnego rządu, wszyscy się na mnie uwzięli. Jako potwierdzenie napiszę tylko, że uczę się w nocy. Jest mi cholernie wstyd. Nie chcę tego zapewnić swojemu dziecku. Co z tego, że w dzień pracuję i śpię, skoro uczę się w nocy, to straszne.

Zapomniałam tylko o czymś - niedawno w GW był cykl 4 artykułów na temat "ceny wychowania dzieci" - właśnie 4 etapy, ale nie pamiętam precyzyjnych podziałów. Nie czytałam tylko cyklu o kosztach studenta (jak ktoś ma to byłabym wdzięczna, bo porównanie różnych wizji jest bardzo czytelne), w każdym razie "cennik" mnie mocno przeraził. Dałabym te artykuły chętnie w prezencie każdej młodej parze decydującej się na dziecko :P W każdym z artykułów była wersja 'ekonomiczna', 'standard', 'luksusowa', czy jakoś tak :P Chociaż ta wersja ekonomiczna była bardzo naciągana, bo w rzeczywistości gdzieś był opisany przypadek totalnego zaniedbania ze strony rodziców.

[Dione]

Napisane przez ama

Uwazam, ze jak kogoś stać tylko na najtańsze jedzenie i mieszkanie w klitce to nie powinien mieć dzieci jak bardzo by ich nie kochał. .

No tak na najtańszym jedzeniu dziecko wychowywać jak ludzie śmią toż to patologia

Dobrze że moi przodkowie tak nie myśleli bo nie było by mnie na świecie.. i jakiś 20 milionów Polaków (że o o innych krajach nie wspomne) Bo przeciez wojna, jedna druga ,komuna ,stan wojenny warunki koszmarne a jakos ludzie dzieci mieli .

.

Napisane przez ama

Sorry, ale tak. Dziecko to w obecnych czasach luksus i trzeba się z tym pogodzić.

jest dokładnie odwrotnie, Dzieci to standard żeby społeczeństwo mogło funkcjonowac. Niektóre osoby uważaja że jak para nie ma 2 dzieci minum to powinna płacić wyzsze podatki - bo kto bedzie utrzymywal kraj jak ludzie niepracujacych bedzie 2x wiecej niz pracujących


[QUOTE=ama;46661274]
obecnie tzw. "Start" staje się coraz ważniejszy [/ QUOTE] zawsze był wazny ale nie mamy kasty ani zmknietych klas wiec "dobry start" tzn z dobrego pułapu materialnego nie jest niezbędny

Napisane przez kaledonia

Dlatego ilość dzieci to się powinno kalkulować czy wszystkie będziemy zdolni wykształcić w miarę jednakowo i wychować. .

Napisane przez greenlemon

Ja uważam, ze dzieci powinni mieć ludzie odpowiedzialni, którzy liczą się z kosztami.

Napisane przez invisible_01

Powiem tak: jeśli kiedyś będę miała dziecko, to będę chciała mu zapewnić co tylko się da. Nie mówię tu o tabletach za 2000 zł, ale o rozwijaniu jego pasji, zainteresowań, ciekawości świata. A na to składają się moim zdaniem wizyty w kinie, wycieczki, podróże, nauka języków, zajęcia sportowe, książki. To wszystko kosztuje, ale człowieka rozwija..

kosztuje tak ale ile ?
biblioteki -darmowe,
muzea- maja damowe dni
kino -ok troche kosztuje moim zdaniem to specjlanie nie jest potrzebne
nauka jezyków -teoretycznie jest w szkole , no ale wiele osób kształci sie dodaktow ..tylko ze znam osoby któych rodizce wydali na prywatne lekcje mkoszt małego samochodu i takie które sie nauczyly same .za darmo ..tyle samo
komputer - używany laptop zupełenie wystarczajacy do codziennych zastosowan- 400zł
podróże ? rozwijaja ale nie są konieczne
ubrania mozna kupić bardzo tanio w sh, marketach, uzywane na all itd


Teraz mamy takie "rozsądne" myślenie ze o to dziecko to lusksus bo trzeba mu zpewnić odpowiednie warunki kursy ,a to tenis, dobra szkoła, ubrania nie gorsze od reszty klasy, a to wycieczki zagraniczne.-dzięki czemu tragiczny przyrost naturlany i Polska sie wyludnia .





A zapytajcie jedynaków ile z nich powie że zmainiliby te kursy ,30 lalek barbie i wycieczki na rodzeństwo


Dzieci to duzy wydatek ale bez przesady
Nikt nie może być pewnien co bedzie za 10,15 lat. Straci majątek bedzie klęska żywiołowa, zaraza , wojna,
Dziecko to zawsze jest ryzyko- nieważne jak bogaty ktos jest

[mikia20]

Powiem tak... Dione to chyba nigdy nie robiła przeciętnych zakupów (stosunek polskie zarobki do cen na półkach) a TYM bardziej chyba nie przechodziła alejki dzieciowej.

To jest kolejny wątek, dzięki któremu wiem, skąd się bierze płacz po narodzinach dziecka że o rany boskie, tyle kosztuje, a my kasy nie mamy, dawaj do wrednej i skąpej teściowej i opowiadanie po rodzinie jak to dziecko nagle życia uczy (w domyśle - ja nie mam dzieci, życia nie znam) że nie jest łatwo, o nie nie nie.

Ja doskonale wiem ile kosztuje życie i umiem policzyć ile doszłoby wydatków dlatego instynktowi nie daję na razie dycydującego głosu

[201705250955]

Napisane przez mikia20

Powiem tak... Dione to chyba nigdy nie robiła przeciętnych zakupów (stosunek polskie zarobki do cen na półkach) a TYM bardziej chyba nie przechodziła alejki dzieciowej.

To jest kolejny wątek, dzięki któremu wiem, skąd się bierze płacz po narodzinach dziecka że o rany boskie, tyle kosztuje, a my kasy nie mamy, dawaj do wrednej i skąpej teściowej i opowiadanie po rodzinie jak to dziecko nagle życia uczy (w domyśle - ja nie mam dzieci, życia nie znam) że nie jest łatwo, o nie nie nie.

Ja doskonale wiem ile kosztuje życie i umiem policzyć ile doszłoby wydatków dlatego instynktowi nie daję na razie dycydującego głosu

Gdybym miała skaner to wrzuciłabym te artykuły Może właśnie niektórzy otrzeźwieliby.

[mikia20]

Mnie się wydaje, że to jak z wszystkim - zależne od sytuacji. Jakby ten nastolatek naprawdę cale dnie spędzał na łupance w durne gry na kompie albo co gorsza piwo i papierochy ze śmietanką osiedlową to rozumiem, dla jego dobra. Zresztą zawodówki i technika mają praktyki często za darmo na których zapiehdalają ciężko. Zagonić z jednej kasy do drugiej żeby coś zarobiło, bo to konieczność?

Ale szczerze, to przeciętny uczeń jakiegoś sensownego liceum wg mnie może dorobić trochę w wakacje, ale nie w czasie roku szkolnego, gdzie ma się uczyć.

[201604181004]

olewając temat pracy :P dorzucę swoje trzy grosze dot. sprzętu elektronicznego, gdzie wizażanka 10 lat temu nie miała komputera a pracę pisała w kafejce... ja nie wiem, może się z bambusa urwałam ale 10 lat temu to ja już internet stały miałam, a raczej nie jestem szlachcianką z domu. i uważam że nie warto być "nie bo nie" dla sprzętu - w dzisiejszych czasach, teraz, zwykły tablet pentagrama czy inne goclevery to kwestia 100-200 zl, dziecko nie musi mieć najnowszego ipada ale odmawianie mu tego "bo tak" żeby się przez przypadek nie rozpuściło, było równie głupie jak nie kupowanie komputera w 2004 "bo tak" :P

[Varga]

Napisane przez drabineczka

olewając temat pracy :P dorzucę swoje trzy grosze dot. sprzętu elektronicznego, gdzie wizażanka 10 lat temu nie miała komputera a pracę pisała w kafejce... ja nie wiem, może się z bambusa urwałam ale 10 lat temu to ja już internet stały miałam, a raczej nie jestem szlachcianką z domu. i uważam że nie warto być "nie bo nie" dla sprzętu - w dzisiejszych czasach, teraz, zwykły tablet pentagrama czy inne goclevery to kwestia 100-200 zl, dziecko nie musi mieć najnowszego ipada ale odmawianie mu tego "bo tak" żeby się przez przypadek nie rozpuściło, było równie głupie jak nie kupowanie komputera w 2004 "bo tak" :P

Nie miałam, zaczynałam studia, miałam inne wydatki niż komputer W akademiku niewielu studentów miało komputery, bum się zaczął dopiero w 2004-2005

I absolutnie nie chodzi mi o to, że nie będę jej chciała kupować sprzętu elektronicznego. Ciekawa tylko jestem gdzie według Was jest granica, nie wiem, co będzie na topie za 10 lat. Czy co roku należy kupować coraz droższy sprzęt, by nie być uznaną za złą matkę?

[mikia20]

Napisane przez drabineczka

olewając temat pracy :P dorzucę swoje trzy grosze dot. sprzętu elektronicznego, gdzie wizażanka 10 lat temu nie miała komputera a pracę pisała w kafejce... ja nie wiem, może się z bambusa urwałam ale 10 lat temu to ja już internet stały miałam, a raczej nie jestem szlachcianką z domu. i uważam że nie warto być "nie bo nie" dla sprzętu - w dzisiejszych czasach, teraz, zwykły tablet pentagrama czy inne goclevery to kwestia 100-200 zl, dziecko nie musi mieć najnowszego ipada ale odmawianie mu tego "bo tak" żeby się przez przypadek nie rozpuściło, było równie głupie jak nie kupowanie komputera w 2004 "bo tak" :P

No internet stały na moją wiochę dotarł później troszki, ale fakt był już. Tylko że ja pamiętam że znów w tym necie to tak super dużo nie było, szczególnie jak nie znało się angielskiego na tyle, żeby umieć przetłumaczyć jakiś mądrzejszy tekst. Polskie strony i były głównie czaty i skrawkowe encyklopedyczne wiadomości.

Jakież kiedyś było moje zaskoczenie, kiedy z półtora roku temu pomagałam siostrze w matmie i chciałam sobie przypomnieć coś - szukam w necie i znalazłam wątki gdzie całe zbiory zadań były porozwiązywanie, jakieś Matemaksy i inne cuda za moich czasów tego nie było

[nittod]

Wszystkie moje pociechy mają laptopy (chodzą do szkoły podstawowej), służą im i do nauki (wiem, bo sprawdzam), i do zabawy, żaden z zakupionych przeze mnie laptopów nie był drogi, nie kupiłbym laptopa za kilka tysięcy, moim zdaniem warto zwrócić uwagę na laptopy poleasingowe.

[201604181004]

w 2004 roku to akurat w necie już sporo się działo :d

Napisane przez varga

absolutnie nie chodzi mi o to, że nie będę jej chciała kupować sprzętu elektronicznego. Ciekawa tylko jestem gdzie według Was jest granica, nie wiem, co będzie na topie za 10 lat. Czy co roku należy kupować coraz droższy sprzęt, by nie być uznaną za złą matkę?

nie uważam że trzeba kupować coraz droższy sprzęt ale wstrzymywanie się z zakupem "bo nie" albo dla samoumartwiania się pt "o boże nie kupię cyfrówki bo przecież aparat na klisze jeszcze 20 lat pociągnie" jest... głupie. dziecko czy chcemy czy nie w końcu zacznie odstawać od rówieśników jeśli nie ma telefonu (nie mówię ze super telefonu, mówię w ogóle o telefonie). jak patrzę na dzieci które uczę to 3/4 ma zwykłe nokie bez aparatu nawet ale z kolorowym wyświetlaczem, gdzie bateria trzyma tydzień i totalnie im to wisi bo nie muszą walczyć o swoją pozycje bajerami. po prostu, 100 zł na najtańszy tablet na androidzie to najczęściej nie jest nic ponad możliwości rodziców (czasem jest, ale wtedy to logiczne że nie kupujesz bo cię nie stać) a takie niekupowanie bo nie... no mówię, jest głupie. gdzie jest granica? granica jest taka jaką sobie ustalimy :P

---------- Dopisano o 15:24 ---------- Poprzedni post napisano o 15:23 ----------

Napisane przez Varga

Też bym w liceum "renomonowanym" Dla mnie to był czas kiedy nauka wchodziła najszybciej, a na studiach zaczęłam pracę naukową, a nie naukę podstaw. I jak na studiach musiałam się nauczyć drugiego języka to szło mi to bardzo opornie, nie to co w podstawówce i liceum.

o właśnie :P z tym się zgadzam :P

---------- Dopisano o 15:32 ---------- Poprzedni post napisano o 15:24 ----------

nie wygrałam żadnej olimpiady ani nie miałam średniej 5,0, nie zarywałam nocek by kuć po nocach i czytać dwa razy potop, po prostu uważam że do a) robienia pieniędzy b) spełniania sie w moim zawodzie, nie potrzeba świetnych ocen ze wszystkiego tylko odrobinę pasji i zaangażowania

[greenlemon]

Napisane przez Varga

Też bym w liceum "renomonowanym" Dla mnie to był czas kiedy nauka wchodziła najszybciej, a na studiach zaczęłam pracę naukową, a nie naukę podstaw. I jak na studiach musiałam się nauczyć drugiego języka to szło mi to bardzo opornie, nie to co w podstawówce i liceum.

Varga i to jest właśnie zaniedbanie ze strony Twoich rodziców. W kursy językowe inwestuje się za dziecka, bo czym później tym gorzej.
W pewnym wieku języka już się nie nauczysz ładnie i poprawnie mówić, będziesz tylko dukać.

[Varga]

Napisane przez drabineczka

nie wygrałam żadnej olimpiady ani nie miałam średniej 5,0, nie zarywałam nocek by kuć po nocach i czytać dwa razy potop, po prostu uważam że do a) robienia pieniędzy b) spełniania sie w moim zawodzie, nie potrzeba świetnych ocen ze wszystkiego tylko odrobinę pasji i zaangażowania