Czy da się odchudzić grube dziecko?

[rafal86]

zdrowa dieta bogata w warzywa i owoce, ograniczenie słodyczy do minimum, i więcej ruchu a mniej komputera i każde dziecko wróci do normy

[749d3470e67da5a340716cf11c99d98c9d41692a_5eab587331573]

[1=3ebdb6c370169ce1a39c163 fc8d64643247d9f80;6810100 6]
Wiadomo, trudno o sok z marchewki, czy tym bardziej z owoców bez cukru. Ale dla mnie to spora różnica czy jest dodatkowo dosładzany czy nie. Gdzieś w lecie strasznie spragniona capnęłam takiego (małego) kubusia. Raz, że było słoooodkie, dwa jak zdałam sobie sprawę ile kalorii wciągnęłam w ciągu minuty to aż mi się słabo zrobiło. Wiadomo, że nie trzeba wychylić całej flaszki od razu, no i jeśli to jest okazjonalna przyjemność to wszystko w normie ale jednak w codziennej diecie sobie tego nie wyobrażam.[/QUOTE]

mał kubuś, 330 ml to https://www.google.pl/search?q=kubus...rXe0gaO_UaM%3A to 170 kcal, mniej niż dwa jabłka, trochę więcej niż 2 jajka http://www.ilewazy.pl/jajko-gotowane, do spalenia w ciągu 15 min marszu

[3ebdb6c370169ce1a39c163fc8d64643247d9f80]

[1=749d3470e67da5a340716cf 11c99d98c9d41692a_5eab587 331573;68102266]mał kubuś, 330 ml to https://www.google.pl/search?q=kubus...rXe0gaO_UaM%3A to 170 kcal, mniej niż dwa jabłka, trochę więcej niż 2 jajka http://www.ilewazy.pl/jajko-gotowane, do spalenia w ciągu 15 min marszu[/QUOTE]

No to nie wiem, widocznie mówimy o innym "małym" (może był średni? nie kojarzę wszystkich rozmiarów, na pewno nie była to ta największa litrowa flacha) bo wciągnęłam dobrze ponad 400.

[roksana_tamala]

gorzej jak mały je tylko cukierki i niczego innego nie chce

[daktylek1987]

Napisane przez Doris1981

Dziękuję, tak, jest całkiem dobrze. Nie trzęsie mną już. Aż jestem zdziwiona i nieco podejrzliwa (mam nadzieję, że to nie cisza przed burzą). Wczoraj TŻ kusił mnie rodzynkami w czekoladzie i spokojnie odmówiłam. Codziennie jem kilka orzechów włoskich lub migdałów - mój deser. Piję niedosładzane soki grejpfrutowe, jem kwaśne owoce. Planując świąteczne zakupy uwzględniłam kupienie jakiegoś deseru, ale w ogóle nie mam szału na "a jeszcze to bym chciałam, a jeszcze taka czekolada, a lody".

Super, że Ci idzie. Pewnie nie raz jeszcze będziesz miała napad na słodkie, chociażby ze względu na kobiecy cykl. Ale dasz radę
Jeżeli lubisz ciasta czekoladowe/piernik, to ja polecam ten przepis:
http://kotlet.tv/czekoladowe-ciasto-razowe-z-daktylami/
Przepis można modyfikować, zamiast daktyli dać inne owoce suszone lub świeże. Zawsze wychodzi, jest prosty i szybki. Robię go też dla gości, wtedy dosładzam i nikt nie wierzy, że to z mąki razowej.
Na święta przerabiam go na piernik, dodaję trochę więcej kakao i przyprawę do piernika (ilość dosypanych proszków odejmuję od ilości mąki). Proszek do pieczenia zamieniam na sodę oczyszczoną, daję jej o połowę mniej (mam alergię na fosforany).
A z jabłeczników polecam ten:
http://kingaparuzel.pl/blog/2015/10/...-bez-tluszczu/ tylko ja nie dodaję cukru, a bardzo słodkie jabłka.

[871319bc27e9d09c3f0d50d55d02d0b6e86b5c84]

Napisane przez roksana_tamala

gorzej jak mały je tylko cukierki i niczego innego nie chce

Nie rozumiem. Ktoś musiał mu je dać. Ktoś na to musi pozwalać.

[201803290936]

Napisane przez daktylek1987

Super, że Ci idzie. Pewnie nie raz jeszcze będziesz miała napad na słodkie, chociażby ze względu na kobiecy cykl. Ale dasz radę
Jeżeli lubisz ciasta czekoladowe/piernik, to ja polecam ten przepis:
http://kotlet.tv/czekoladowe-ciasto-razowe-z-daktylami/
Przepis można modyfikować, zamiast daktyli dać inne owoce suszone lub świeże. Zawsze wychodzi, jest prosty i szybki. Robię go też dla gości, wtedy dosładzam i nikt nie wierzy, że to z mąki razowej.
Na święta przerabiam go na piernik, dodaję trochę więcej kakao i przyprawę do piernika (ilość dosypanych proszków odejmuję od ilości mąki). Proszek do pieczenia zamieniam na sodę oczyszczoną, daję jej o połowę mniej (mam alergię na fosforany).
A z jabłeczników polecam ten:
http://kingaparuzel.pl/blog/2015/10/...-bez-tluszczu/ tylko ja nie dodaję cukru, a bardzo słodkie jabłka.

Dzięki za wsparcie i fajne przepisy.

[201701300929]

[1=749d3470e67da5a340716cf 11c99d98c9d41692a_5eab587 331573;68102266]mał kubuś, 330 ml to https://www.google.pl/search?q=kubus...rXe0gaO_UaM%3A to 170 kcal, mniej niż dwa jabłka, trochę więcej niż 2 jajka http://www.ilewazy.pl/jajko-gotowane, do spalenia w ciągu 15 min marszu[/QUOTE]

ja bym tego tak nie przeliczyla-pomiajajc,ze jablka maja jeszcze jakies witaminy, to dzieci maja nizsze zapotrzebowanie kalorczne niz dorosli,

tutaj tez jest jakas przykladowana tabelka spalania aklorii :
http://www.ofeminin.pl/odchudzanie/t...i-s606372.html

wychodzi,ze biegajac da sie spalic calkiem sporo ale maszerowac by trzeba przez godzine (a to i tak dane dla doroslych-dziecko mniej spali)

Fakt,ze dzieci sa bardzo ruchliwe wiec wolniej tyja, ale mam wrazenie,ze takie myslenie,ze jeden kubus nie zaszkodzi jest niezbepieczne-sa rodzice,ktorzy do tego podchodza z rozsadkiem a sa tacy co codziennie daja kubusia, biszkopcik,czekoladke, kinderdke,danonka..bo przeciez jeden nie zaszkodzi a ich kumulacja jakos do nich nie dociera,albo sobie wlasnie mysla, a co tam to kilka minut biegania wiecej, ale czy ktos ejst w stanie powiedziec czy dziecko pobiegalo tego dnia wiecej?

Napisane przez _vixen_

To jest coś, czego za cholerę nie rozumiem, a jest stałym motywem. Jak mozna grubemu dziecku jeszcze dawać Pepsi? Na co Ci rodzice liczą?

to wlasnie to co opisalam powyzej...''jedna butelka przeciez nie zaszkodzi''
i ludzie jak nie zaszkodzi od razu to jakos nie potrafia zrozumiec,ze pite regularnie moze zaszkodzic wprzyszlosci- naprawde mam wrazenie, ze wiekszosc ludzi nie potrafi myslec dlugodystansowo..

[anemeon]

Z racji ciąży nie piję herbaty (którą uwielbiałam) i kawy (tej akurat nigdy nie piłam). Piję tylko wodę, soki wyciskane, mleczne napoje (kefir, chociaż to może bardziej posiłek). I mój tata nie umie tego zrozumieć. Bo ja muszę pić coś ciepłego! Jak można tylko wodę! To szkodzi na żołądek! Nie wolno wodą popijać jedzenia (dodam, że nie piję do posiłku, tylko ewentualnie po, ale to też mu przeszkadza, bo wg niego, będę miała czkawkę, jakoś jej nie miewam, ale to nie jest argument)! I tak cały czas... Ja jeszcze mam luz, bo z nim nie mieszkam i mówię, że takie mam zalecenia , ale ostatnio na brata naskoczył, że na praktyki bierze butelkę wody mineralnej zamiast herbaty w termosie I żołądek zniszczy tą wodą. Także znam tę psychozę związaną z herbatkami. Sama jako pięciolatka odmówiłam pisia herbaty z cukrem i cytryną i też, co ja się nie nasłuchałam... Piłam gorzką i zioła (również bez cukru) i to zostało mi do dzisiaj. Ale wiecznie miałam konflikty z ojcem. Gdzieś usłyszał, że wrzody żołądka są od wody i nie ma mowy, żeby mu wytłumaczyć. Sam pije wodę (gazowaną ), ale tylko wtedy, kiedy chce mu się pić.

[_vixen_]

W ciazy mozna pic herbatę. Nawet kawę mozna

[anemeon]

Napisane przez _vixen_

W ciazy mozna pic herbatę. Nawet kawę mozna

Niby wiem, że można, ale lekarz mi odradził. Herbata w zasadzie nie różni się jakoś wyjątkowo od kawy (teina a kofeina), a herbata jednak odwadnia. Dlatego unikam Rooibosa czasami wypiję, kiedy już rzeczywiście chcę czegoś ciepłego

Zapisz

[wika82]

Napisane przez anemeon

Niby wiem, że można, ale lekarz mi odradził. Herbata w zasadzie nie różni się jakoś wyjątkowo od kawy (teina a kofeina), a herbata jednak odwadnia. Dlatego unikam Rooibosa czasami wypiję, kiedy już rzeczywiście chcę czegoś ciepłego

Zapisz

Już udowodnione, że nie odwadnia.

Ja piłam zieloną, białą, pokrzywę.

[_vixen_]

Pokrzywa to dopiero podobno odwadnia

Dziwił mnie zawsze tem argument o odwodnieniu, bo nawet jakby tak było, to co za problem napić sie potem wody. Zreszta większość herbat, które pija ludzie, to sa zwykle popłuczyny typu Lipton, woda zabarwiona na brązowo, nikt normalny raczej sobie czaju jak z zakładu karnego nie parzy , zeby to faktycznie mogło mieć negatywny wpływ na płód.

Ale rozumiem, ze kobiety w ciazy i młode matki w takie rzeczy dają sie wkręcać. Ja przy pierwszym dziecku trzymałam przez jakiś czas tzw. dietę laktacyjna i wszystkiego bałam sie zjeść, takich głupot nagadała mi położna i koleżanka. Nawet surowego jabłka nie jadłam. Przy drugim to bym jadła w razie ochoty pizzę i chińczyka

[wika82]

Napisane przez _vixen_

Pokrzywa to dopiero podobno odwadnia

Dziwił mnie zawsze tem argument o odwodnieniu, bo nawet jakby tak było, to co za problem napić sie potem wody. Zreszta większość herbat, które pija ludzie, to sa zwykle popłuczyny typu Lipton, woda zabarwiona na brązowo, nikt normalny raczej sobie czaju jak z zakładu karnego nie parzy , zeby to faktycznie mogło mieć negatywny wpływ na płód.

Ale rozumiem, ze kobiety w ciazy i młode matki w takie rzeczy dają sie wkręcać. Ja przy pierwszym dziecku trzymałam przez jakiś czas tzw. dietę laktacyjna i wszystkiego bałam sie zjeść, takich głupot nagadała mi położna i koleżanka. Nawet surowego jabłka nie jadłam. Przy drugim to bym jadła w razie ochoty pizzę i chińczyka

Wszystko jadlam od samego początku od pierwszego dziecka.

Pokrzywę jedną dziennie, bo lubiłam smak. Teraz niestety mi przeszło.

[anemeon]

O tym odwodnieniu nie słyszałam (poczytam). Faktem jest natomiast, że kofeina i teina przechodzi przez łożysko. Skoro nie muszę, to nie piję (to samo z paracetamolem, który niby nie szkodzi, ale skoro dam radę wytrzymać z jakimś bólem głowy, to też wolę się położyć, iść na spacer itd. zamiast ładować w siebie i dzieci chemię). Dla mnie nie ma żadnego problemu.
Herbaty pijałam zawsze liściaste i mocne.

Wracając do picia dzieci - dzieci piją to, do czego są przez rodziców przyzwyczajane, zgadzam się. Kiedyś przyszła do mnie koleżanka z córeczką (miała ledwie ponad rok) i poprosiła o słabą herbatę owocową dla niej, a potem wsypała dwie łyżeczki cukru Bo przecież takiej bez smaku nie wypije

[pani-jesień]

Ja piłam herbatę, jak byłam w ciąży, do głowy mi nie przyszło, że niby nie można.

[wika82]

Napisane przez anemeon

O tym odwodnieniu nie słyszałam (poczytam). Faktem jest natomiast, że kofeina i teina przechodzi przez łożysko. Skoro nie muszę, to nie piję (to samo z paracetamolem, który niby nie szkodzi, ale skoro dam radę wytrzymać z jakimś bólem głowy, to też wolę się położyć, iść na spacer itd. zamiast ładować w siebie i dzieci chemię). Dla mnie nie ma żadnego problemu.
Herbaty pijałam zawsze liściaste i mocne.

Wracając do picia dzieci - dzieci piją to, do czego są przez rodziców przyzwyczajane, zgadzam się. Kiedyś przyszła do mnie koleżanka z córeczką (miała ledwie ponad rok) i poprosiła o słabą herbatę owocową dla niej, a potem wsypała dwie łyżeczki cukru Bo przecież takiej bez smaku nie wypije

Ale zdaje się, że w ilości znikomej.

[_vixen_]

Byłam wczoraj w Biedronce. Zakupy robiła tez bardzo gruba (swoich stop zapewne od dawna nie widziała z pozycji stojącej) mama z juz grubym synkiem. Ciagle go opieprzala i powiedziała, ze nie moze mu kupic słodyczy, bo lekarz zabronił. Czyli juz była zapewne niejedna pogadanka z lekarzem na te ta otyłości i diety dziecka. A w koszyku Danio dla chłopca. Chciał sie napić, mama dała mu słodkiego Kubusia. Miał tez kupiony jeden batonik. Przy kasie sięgał po następne, wiec pewnie nie raz, nie dwa, miał kupowane. Co chwile kombinował, zeby mu mama kupiła jakiś słodycz, jak dla mnie uzależnienie dziecka od cukrów stopniu znacznym, bo normalnie dziecku aż takiego parcia na słodycze nie maja.
Ale przy takiej zawartości koszyka to jakoś blado widzę to odchudzanie chłopca.
Biedne sa takie dzieci, nie dość, ze ze zdrowiem będzie kiepsko, to jeszcze niedługo pojawia sie ogromne kompleksy i wyśmiewanie przez rówieśników. I jak edukować takich rodziców, skoro jak widać zakazy lekarza nic nie dają? No najwyżej jednego batona mniej dzieciak dostanie.

[201803111829]

Ja non stop w galerii handlowej widuję rodziny grubasow. Chodzą jak pingwiny i oczywiście zawsze jedzą kebsa czy inne gunwo. Np. Ostatnio byłam z przyjaciółką na zakupach i zamowilysmy jednego kebsa na pół. Za nami rodzinka zamawiała takie 3... W tym jeden dla dziecka około 10 lat. Siedzieli niedaleko nas, my na pół nie zjadlysmy całego kebsa, a ten dzieciak wciągnął wszystko.

Wysłane z mojego ALE-L21 przy użyciu Tapatalka

[kennedy]

Napisane przez _Tinkerbell

Ja non stop w galerii handlowej widuję rodziny grubasow. Chodzą jak pingwiny i oczywiście zawsze jedzą kebsa czy inne gunwo. Np. Ostatnio byłam z przyjaciółką na zakupach i zamowilysmy jednego kebsa na pół. Za nami rodzinka zamawiała takie 3... W tym jeden dla dziecka około 10 lat. Siedzieli niedaleko nas, my na pół nie zjadlysmy całego kebsa, a ten dzieciak wciągnął wszystko.

Wysłane z mojego ALE-L21 przy użyciu Tapatalka

Bylqm na goracych basenach to bylo to samo. Zamiast plywac to rodzinka siedziala w barku i wpierniczala kotleta z frytami. Srednia masa 75 kilo na osobe...

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[_vixen_]

Mnie te rodziny grubasów przerażają, zwłaszcza te biedne dzieci, kilka lat, a juz grube, a rodzic dalej karmi Danio, wafelkami i Kubusiami, dzielnie pracując na szczęśliwa przyszłość swojego potomstwa.

[201803290936]

Napisane przez _vixen_

Byłam wczoraj w Biedronce. Zakupy robiła tez bardzo gruba (swoich stop zapewne od dawna nie widziała z pozycji stojącej) mama z juz grubym synkiem. Ciagle go opieprzala i powiedziała, ze nie moze mu kupic słodyczy, bo lekarz zabronił. Czyli juz była zapewne niejedna pogadanka z lekarzem na te ta otyłości i diety dziecka. A w koszyku Danio dla chłopca. Chciał sie napić, mama dała mu słodkiego Kubusia. Miał tez kupiony jeden batonik. Przy kasie sięgał po następne, wiec pewnie nie raz, nie dwa, miał kupowane. Co chwile kombinował, zeby mu mama kupiła jakiś słodycz, jak dla mnie uzależnienie dziecka od cukrów stopniu znacznym, bo normalnie dziecku aż takiego parcia na słodycze nie maja.
Ale przy takiej zawartości koszyka to jakoś blado widzę to odchudzanie chłopca.
Biedne sa takie dzieci, nie dość, ze ze zdrowiem będzie kiepsko, to jeszcze niedługo pojawia sie ogromne kompleksy i wyśmiewanie przez rówieśników. I jak edukować takich rodziców, skoro jak widać zakazy lekarza nic nie dają? No najwyżej jednego batona mniej dzieciak dostanie.

W przypadku takich osób lekarz, szkoła, a nawet pomoc społeczna powinny uczyć, wbijać do głów co jest dozwolonym jedzeniem, a co nie. Bo samo powiedzenie "proszę nie karmić dziecka słodyczami" to widać niestety za mało. Bowiem tacy ignoranci, jak mamuśka, którą opisałaś:
1) Zaraz się oburzą, że jakie "karmić", przecież batonik raz dziennie to nie karmienie, a przekąska.
2) Chyba serio serio nie rozumieją, że słodkie serki, słodzone mleczne deserki, "wody smakowe", słodkie soczki-przecierki (nawet jeżeli dedykowane dzieciom) i tym podobne wynalazki również należy podciągnąć pod kategorię słodycze, CUKIER. Ba, że nawet chipsy tego cukru (i przy okazji tłuszczu) w sobie sporo mają. Więc edukacja, edukacja i jeszcze raz edukacja.

[dfdce9ad473ee3ba4bd9426289ac63cb58eb8552]

Coraz więcej na ulicach widać osób z nadwagą i otyłych. Jak się zrobiło ciepło, to jakoś bardziej się to rzuca w oczy.
Dużo grubych dzieci, nastolatek. Babki i faceci po 40tce to już w ogóle dramat. Widać po tych ciałach, że ze sportem nie mają absolutnie nic wspólnego.

[3ebdb6c370169ce1a39c163fc8d64643247d9f80]

Nie jestem jeszcze obiektem muzealnym ale za moich czasów było w klasie może czworo? pięcioro? grubszych dzieci, z czego naprawdę dużą nadwagę miała jedna, dwie osoby. Teraz te "grubsze" dzieci to normalna większość, do tego jest dużo więcej po prostu tłustych dzieci. Typowa (upraszczając) dziecięca chuda sylwetka to wręcz rzadkość.

Szkoda, że w szkołach nie ma przedmiotu 'dietetyka'. To co jest obecnie na przyrodzie/biologii to tyle co nic. Przy całej mojej szkolnej sympatii do biologii, niechy to nawet odbyło się kosztem jednej godziny nauczania o paciorkowcach tygodniowo (a najlepiej kosztem religii ). Byle sensownie i przez kompetentne osoby.

[201803090921]

[1=dfdce9ad473ee3ba4bd9426 289ac63cb58eb8552;7447782 6]Coraz więcej na ulicach widać osób z nadwagą i otyłych. Jak się zrobiło ciepło, to jakoś bardziej się to rzuca w oczy.
Dużo grubych dzieci, nastolatek. Babki i faceci po 40tce to już w ogóle dramat. Widać po tych ciałach, że ze sportem nie mają absolutnie nic wspólnego.[/QUOTE]

Mam takie same obserwacje. Co dziwniejsze, sporo ludzi korzysta u nas np.ze ścieżek rowerowych, ale wyjątkowo mała grupa to dzieci i nastolatki, najwięcej jest chyba ludzi w przedziale 20-40 lat.

[201803290936]

[1=dfdce9ad473ee3ba4bd9426 289ac63cb58eb8552;7447782 6]Coraz więcej na ulicach widać osób z nadwagą i otyłych. Jak się zrobiło ciepło, to jakoś bardziej się to rzuca w oczy.
Dużo grubych dzieci, nastolatek. Babki i faceci po 40tce to już w ogóle dramat. Widać po tych ciałach, że ze sportem nie mają absolutnie nic wspólnego.[/QUOTE]

Z jednym się tylko nie zgodzę: to, że ktoś jest grubszy nie oznacza, że "ze sportem nie ma nic wspólnego". Tego nie wiesz i trochę krzywdzące jest zakładanie z góry, że wszystkie grubsze osoby są same sobie winne, nie ruszają się, nie uprawiają sportu. Bo na to wychodzi w tym stwierdzeniu.

[3ebdb6c370169ce1a39c163fc8d64643247d9f80]

Napisane przez Doris1981

Z jednym się tylko nie zgodzę: to, że ktoś jest grubszy nie oznacza, że "ze sportem nie ma nic wspólnego". Tego nie wiesz i trochę krzywdzące jest zakładanie z góry, że wszystkie grubsze osoby są same sobie winne, nie ruszają się, nie uprawiają sportu. Bo na to wychodzi w tym stwierdzeniu.

Niby tak, ale z drugiej strony mimo wszystko "konsystencja" ciała osoby ćwiczącej jest inna niż niećwiczącej. A w lecie ludzie tak się odkrywają, że niekiedy to dość wyraźnie widać.

[201803290936]

[1=3ebdb6c370169ce1a39c163 fc8d64643247d9f80;7451317 6]Niby tak, ale z drugiej strony mimo wszystko "konsystencja" ciała osoby ćwiczącej jest inna niż niećwiczącej. A w lecie ludzie tak się odkrywają, że niekiedy to dość wyraźnie widać.[/QUOTE]

Zależy co się ćwiczy. Nie każdy musi mieć rzeźbę, nie każdy musi być jędrny. A może być w lepszej formie, niż wyglądająca na miss fitness nastolatka, która po prostu tam ma, a nic nie robi. Także nie przesadzajmy z ocenianiem pochopnie.

[dfdce9ad473ee3ba4bd9426289ac63cb58eb8552]

Napisane przez Doris1981

Zależy co się ćwiczy. Nie każdy musi mieć rzeźbę, nie każdy musi być jędrny. A może być w lepszej formie, niż wyglądająca na miss fitness nastolatka, która po prostu tam ma, a nic nie robi. Także nie przesadzajmy z ocenianiem pochopnie.

Nie znam osoby, która ćwiczy regularnie cokolwiek i tego po niej nie widać. Ciało nie ćwiczące niczego nigdy w ogóle - widać doskonale i co Ci na to poradzę.

---------- Dopisano o 00:35 ---------- Poprzedni post napisano o 00:33 ----------

Napisane przez Doris1981

niż wyglądająca na miss fitness nastolatka, która po prostu tam ma, a nic nie robi.

Ktoś wygląda na miss fitnes i nic nie ćwiczy ? Cuda.

---------- Dopisano o 00:43 ---------- Poprzedni post napisano o 00:35 ----------

Przykład 78kilogramowego 11latka (jego brat też otyły) i jego/ich mocno nie teges mamuśki. Dramat.

https://player.pl/programy-online/co...html?atpl#play

[3ebdb6c370169ce1a39c163fc8d64643247d9f80]

Napisane przez Doris1981

Zależy co się ćwiczy. Nie każdy musi mieć rzeźbę, nie każdy musi być jędrny.

Szczerze mówiąc nie wiem co trzeba ćwiczyć, żeby 'uchronić się' przed bardziej zbitym ciałem niż ciało osoby o zerowej aktywności fizycznej. Nawet jak się nagina tylko cardio to konsystencja ciała się zmienia, widać, że pod tym tłuszczem są jakieś mięśnie, przecież to wszystko pracuje.

Napisane przez Doris1981

A może być w lepszej formie, niż wyglądająca na miss fitness nastolatka, która po prostu tam ma, a nic nie robi. Także nie przesadzajmy z ocenianiem pochopnie.

Jasne. W dodatku takie pseudo miss fit nastolatki sportem nieskalane bardzo szybko odrabiają z nawiązką płacąc za złe nawyki.

A z tym ocenianiem pochopnie - przyznam, że czasami mam z tym problem, ale pomijając fat shaming jako taki (uzasadniony czy nie), wystarczy sobie wtedy uświadomić, że taka osoba mogła przecież już zacząć ćwiczyć, zmienić nawyki itd. A wiadomo, że z dnia na dzień nie będzie tego widać.