2016-07-20, 08:47 | #1 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2016-07
Wiadomości: 3
|
Problem z mieszkaniem...
Cześć dziewczyny.
Kupno mieszkania powinno raczej wiązać się z radością obojga partnerów. No właśnie. Powinno... Mam problem. Spory. GIGANTYCZNY wręcz. I zupełnie nie wiem jak to rozwiązać. Po tym co wczoraj usłyszałam nie bardzo wiem nawet czy moje tłumaczenie czegokolwiek ma w ogóle sens. Mam wrażenie, że mój partner w ogóle mnie nie rozumie. Albo nie chce zrozumieć. W sumie zaczęłam się zastanawiać już nawet nad tym czy może to że mną jest coś nie tak. Pozwólcie, że opiszę mój problem w punktach, bo szczerze mówiąc jestem tak rozbita, że jeśli chciałabym to opowiedzieć normalnie mógłby wyjść z tego totalny bełkot... 1. Mój partner podjął decyzję o kupnie mieszkania. Co prawda mówił o tym od jakiegoś czasu, ale w związku z kończącym się programem MDM zdecydował się na to praktycznie z dnia na dzień (na ten nowy program, bodajże MIESZKANIE +, nie załapałby się ani sam ani tym bardziej my jako para czy małżeństwo, przez zarobki) - tą decyzję popieram w 100%. Szkoda stracić szansę na dość spore dofinansowanie. 2. W związku z tym, że ja co prawda mam dochody (i to nawet całkiem dobre), ale po pierwsze na umowę zlecenie, a po drugie tylko na połowę mojego faktycznego wynagrodzenia, nie mogę być drugim kredytobiorcą. Tzn. mogę, ale mój dochód nie podniesie zdolności kredytowej, a może spowodować negatywną opinię banku zdecydowaliśmy, że kredyt będzie na niego (szczerze mówiąc teraz mam wrażenie, że to on bardziej zdecydował, ja się zgodziłam, bo co miałam zrobić...) 3. Dowiedzieliśmy się, że na czas trwania umowy (czy jak to tam nazwać) MDM - 5 lat - jedynym właścicielem nieruchomości może być kredytobiorca. No okej, dla mnie logiczne 4. Partner zarzeka się, że po tych 5 latach od razu zostanę uznana za współwłaściciela. Okej. Sprawiedliwe 5. Wypłynął temat moich rodziców i ich pomocy - od razu lojalnie uprzedziłam, że raczej nie może (możemy) spodziewać się pomocy z ich strony, przynajmniej na razie, bo i z jakiej racji, skoro na papierach to on będzie jedynym właścicielem. Przecież nie będą finansować czegoś, co przez przynajmniej 5 lat nie będzie własnością ich dziecka. Zrozumiał, bez zastrzeżeń. No i tutaj zaczęły się problemy... 1. Napomknęłam delikatnie, że niezbyt odpowiada mi kolejność w jakiej to wszystko jest zaplanowane. Nie mam jakiegoś parcia na ołtarz czy coś w tym stylu, ale jeśli mam być szczera wolałabym kupować mieszkanie jako małżeństwo. No ale MDM, zaraz się skończy, kaplica, brak kasy. ROZUMIEM. 2. Byliśmy u doradcy finansowego. Opowiedział wszystko. Wyszło na to, że na start (jeszcze przed uruchomieniem całej machiny kredytowej) potrzeba około 15000 zł. Nie mamy takiej kwoty (przypominam, że decyzja została podjęta trochę spontanicznie, bo mieliśmy w planach zacząć rozglądać się za mieszkaniem za rok, dwa), więc partner podjął decyzję o poproszeniu swoich rodziców o pomoc. 3. Jego rodzice się zgodzili, ale uwaga, zażądali, żebym nie była ujęta w żadnych papierach. Ani kredytowych, ani akcie własności. Nigdzie. Ja nawet staram się to zrozumieć, próbują zabezpieczać swoje dziecko. No ale ku***. Jakbym miała być współkredytobiorcą to co, już by nie pomogli? Bo niby z jakiej racji? Mnie się mniej należy mieszkanie do którego chciałam się dokładać?! 4. Ja wiem i rozumiem, że i tak przez najbliższe 5 lat nie mogę być w żadnych papierach. Naprawdę. Ale boli mnie reakcja mojego partnera, który na takie dictum że strony rodziców nie zareagował, tylko stwierdził, że rozumie. Ja nie rozumiem. I wiem jaka byłaby moja reakcja na takie zachowanie ze strony moich rodziców. Może to głupie, ale pewnie nie wzięłabym od nich ani złotówki, bo wydaje mi się to nielojalne wobec partnera. Powiedziałam mu o tym wszystkim najpierw na spokojnie. Potem już trochę mniej. Aktualnie się do siebie nie odzywamy. Od podobno za to, że stwierdziłam, że mam to już wszystko w doopie, niech sobie robi co chce. Ja się nie odzywam, bo autentycznie serce mi pęka. Może przesadzam, może nie. Czuję się zdradzona. Naprawdę. Na koniec dodam jeszcze, że zaczął wyciągać jakieś stare brudy. Głównie jeśli chodzi o moje wcześniejsze problemy finansowe związane z ex. Wymyślił sobie, że niby ja mu nic nie powiedziałam, a dzwonili do niego z działów windykacyjnych dwóch firm. Może tak, może nie. Jak zaczęły się moje problemy byliśmy ze sobą może tydzień i szczerze mówiąc nie widziałam potrzeby wprowadzania go w moje finanse. Chyba nic dziwnego. No ale teraz ma do mnie pretensje, że o niczym nie wiedział, a ja pobiegłam do tatusia po pomoc. No pobiegłam, bo zarabialam 7 zł na godzinę i nie było mnie stać na opłacenie rachunków, które miał zapłacić ex, a były niestety na moje nazwisko. Moja wina, że tego nie przypilnowałam, wiem. Ale rozstanie z ex było na tyle burzliwe i problematyczne, że przysięgam, że nawet o tym nie pomyślałam. No więc obecny partner zasunął mi tekstem, że jak on ma mi zaufać i wziąć ze mną kredyt, jeśli ciągle mam jakieś problemy. Rozumiecie? CIĄGLE!!! I że nie mam oszczędności. Szkoda, że on też nie ma. No ale jak widać to jest problemem tylko u mnie. I że ciągle mówię, że w razie czego tata mi pomoże. Czy to coś złego? On też po brakującą kwotę poszedł do rodziców... Podsumowując. Ja chciałam na początku pomóc. Ten blok nawet jeszcze nie powstał, więc pierwsze wpłaty byłyby na poziomie 200-300 zł. Przez około rok. Chciałam zaproponować, że mogę przez ten rok ja to płacić, a on niech zbiera na wykończenie. Chciałam wziąć w tym udział, bo go kocham i mu ufam. Mimo, że w zasadzie w razie jakiegokolwiek nieszczęścia moje pieniądze poszłyby w błoto. W coś, co nie jest moje. Ale związek, to nie tylko przytulanie. Trzeba sobie ufać. Jednak po tym jak potoczyła się wczorajsza rozmowa i jak potraktowali mnie jego rodzice oświadczyłam mu, że dopóki to mieszkanie nie będzie prawnie również moje nie dostanie ode mnie ani złotówki. Będę robiła zakupy jak zawsze, może wezmę na siebie opłaty za internet. Ale nie zapłacę nic, co odciąży go w kwestii kredytu. Nawet czynszu. Dołożę się do wyrównania rachunków. Wszystko. Skoro rozumie swoich rodziców, bo to ich pieniądze i mogą robić z nimi co chcą, to powinien zrozumieć też mnie, prawda? Dodam jeszcze tylko, że na koniec kłótni usłyszałam, że nie ma zamiaru mi się oświadczyć przez najbliższy rok (o to też kiedyś się pospinaliśmy), bo za dużo spraw jest między nami niepozałatwianych. Chodzi o tą nieszczęsną windykację, że niby go oszukałam. I o seks, ale to temat na inną historię. Więc jak rozumiem związanie się kredytem na 30 lat jest dla niego ok, ale ślub ze mną to za dużo. Za to moje partycypowanie w kosztach JEGO mieszkania jest już jak najbardziej w porządku. Kończąc mój już i tak za długi wywód. Co ja mam do cholery zrobić?! PS Jesteśmy ze sobą 3 lata, od ponad 2 mieszkamy razem, od 1,5 mamy praktycznie wspólny budżet (tylko konta osobne). |
2016-07-20, 11:20 | #2 |
Regulator reniferów
Zarejestrowany: 2011-03
Wiadomości: 3 155
|
Dot.: Problem z mieszkaniem...
Moja ulubiona rada, ale zerwać. Chyba, że lubisz, jak inni podejmują decyzje odnośnie twojego życia i nawet nie próbują ich z tobą konsultować. Na twoim miejscu bałabym się, że w każdej innej kwestii ukochany przedyskutuje decyzję z rodzicami, a ciebie oleje, bo przecież i tak nie można ci ufać.
__________________
Bo wy wszyscy naiwnie myślicie, że istnieje jakaś norma. Że wy ją tworzycie. Że do niej należycie.
A gdzieś tam, za murem są oni - nienormalni. |
2016-07-20, 11:22 | #3 |
Komplikatorka
Zarejestrowany: 2009-04
Wiadomości: 20 300
|
Dot.: Problem z mieszkaniem...
Ja rozumiem jego rodziców. Skoro wykładają swoją kasę to chcą mieć pewność, że mieszkanie jest syna, a nie w razie rozstania będzie dzielone na pół itp.
Nie chcecie korzystać z pomocy rodziców ? Weź na siebie kredyt te 15 tys i będziesz miała swój udział. Spiszcie umowę notarialną i załatwione.
__________________
"Sens zdarzeń pojawia się z opóźnieniem. Trzeba tylko przeczekać. To co dziś jest czystym cierpieniem, po czasie okazuje się przedsionkiem szczęścia i mądrości". Edytowane przez Dagunia Czas edycji: 2016-07-20 o 11:23 |
2016-07-20, 11:23 | #4 |
niecnotliwa dziewica
|
Dot.: Problem z mieszkaniem...
Kochajmy się jak bracia, a liczmy się jak Żydzi.
I: jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Pierwsza moja myśl: a jak się w ciągu tych pięciu lat synkowi odwidzi to łatwiej będzie, jak mieszkanie będzie tylko na niego niż później odkręcać kwestie aktów notarialnych, rozliczeń, itede itepe. Tym bardziej, po co się teraz formalnie wiązać? i to z osobą o "niejasnej przeszłości finansowej". Przepraszam, Autorko, wiem, ze Ci w tej sytuacji przykro i jesteś wściekła, zawiedziona itp., ale jak czytam o reakcji Twojego faceta, to ni wygląda mi na to, żeby był sens ten związek ciągnąć.... On Ci tę windykację będzie wypominał przy każdej możliwej okazji.
__________________
I wanna hurt you just to hear you screaming my name |
2016-07-20, 11:24 | #5 |
Przyjaciel wizaz.pl
Zarejestrowany: 2004-06
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 33 873
|
Dot.: Problem z mieszkaniem...
Ewidentnie masz problem z partnerem, a nie z mieszkaniem, więc przenoszę watek.
Po tym opisie sytuacji, ja bym się z tym panem nie pakowała w żaden wspólny kredyt ani współwłasność mieszkania. Ten związek słabo rokuje i nie zdziwiłabym się, gdybyście się niedługo rozstali. Widać, że facet Ci nie ufa, ma dziwne pretensje, ale kasę to by od Ciebie chętnie wziął. Nie idź w to. |
2016-07-20, 11:25 | #6 | |
Regulator reniferów
Zarejestrowany: 2011-03
Wiadomości: 3 155
|
Dot.: Problem z mieszkaniem...
Cytat:
__________________
Bo wy wszyscy naiwnie myślicie, że istnieje jakaś norma. Że wy ją tworzycie. Że do niej należycie.
A gdzieś tam, za murem są oni - nienormalni. |
|
2016-07-20, 11:28 | #7 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2016-06
Wiadomości: 590
|
Dot.: Problem z mieszkaniem...
Też rozumiem jego rodziców. Gdybym dawała pieniądze synowi, chciałabym, aby był zabezpieczony, a nie w razie rozwodu/rozstania stracił, to co mu dałam.
|
2016-07-20, 11:28 | #8 | ||
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2009-02
Wiadomości: 4 727
|
Dot.: Problem z mieszkaniem...
Wiesz co, może ja nie do końca rozumiem sytuację, ale
wg Ciebie to: Cytat:
Ale już to: Cytat:
Moim zdaniem to dokładnie taka sama sytuacja, tylko od drugiej strony. Ps. A tak poza wszystkim, to założyłaś 3 identyczne wątki, nie wiem czy sobie zdajesz z tego sprawę. Edytowane przez c640cdfa886255292692728c9c3f51a456c1754b_657ce90228a24 Czas edycji: 2016-07-20 o 11:33 |
||
2016-07-20, 11:38 | #9 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2014-02
Wiadomości: 9 612
|
Dot.: Problem z mieszkaniem...
Jesteś trochę nielogiczna. On zrozumiał, że Twoi rodzice nie będą łożyć pieniędzy na JEGO mieszkania, ale Ty nie potrafisz zrozumieć, że jego rodzice nie chcą łożyć na TWOJE (po części) mieszkanie?
Skoro nie jesteście małżeństwem, a między wami nie jest idealnie. A nie jest, bo wychodzi coraz więcej problemów, to bez sensu jest dla Ciebie ładowanie się w ten kredyt. Ok, on chce mieć mieszkanie. Nie jest powiedziane, że za 5 lat będziecie razem. On odkłada zaręczyny, bo macie jakieś problemy - czyli ich nie chce. On może nigdy nie chcieć się z Tobą zaręczyć. Poza tym niczego z Tobą nie uzgadniał. Skoro to ma być też Twoje mieszkanie kiedyś, to nie rozumiem, jak mógł tak nagle podjąć decyzję o MDM-ie. Moim zdaniem on Cię ni traktuje aż tak poważnie. Zabezpiecza się na przyszłość, ale niekoniecznie bierze Ciebie pod uwagę. A jest na tyle bezczelny, że chętnie by chciał byś go wsparła finansowo. Najpierw nauczcie się ze sobą komunikować, a potem planujcie cokolwiek. Na Twoim miejscu nie dokładałabym nic poza opłatami pół na pół i jedzeniem. ---------- Dopisano o 12:38 ---------- Poprzedni post napisano o 12:37 ---------- Zauważ, że on mógł się poczuć tak samo jak Ty, jak mu zakomunikowałaś, że Twoi rodzice nie wesprą was finansowo. Mógł pomyśleć to samo "Jak to? Jak jej rodzice mogli mi to zrobić? Przecież jesteśmy razem na poważnie, planujemy wspólnie przyszłość, kocham ją." Ale Ty się skupiasz jedynie na sobie... |
2016-07-20, 11:41 | #10 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2014-02
Wiadomości: 13 853
|
Dot.: Problem z mieszkaniem...
Piszesz, że mu ufasz... ale chyba nie do końca, skoro w ogóle opisałaś tę historię to czujesz, że coś jest mocno nie halo.
Napiszę krótko: sytuacja jest patowa, bo nie ma z niej dobrego wyjścia w przypadku kupna mieszkania. Jest tylko jedno dobre - nie kupować. Absolutnie. Jeśli Was nie stać - wynajmujcie dalej. Pytanie czy po tych zawirowaniach będziecie potrafili dalej ze sobą funkcjonować. Jeśli Twój partner nagle budzi się, bo MDM się kończy, to o czym on myślał wcześniej? Przecież, że program się skończy było wiadome od dawna. Dla mnie to za lekkie podejście do tematu. Mieszkań nie kupuje się na spontanie. I w tym momencie to ja bym się zaczęła zastanawiać jak to jest u niego z odpowiedzialnością. Wasi rodzice, zarówno jego jak i Twoi mają rację, że stawiają takie a nie inne warunki.
__________________
aktualizacje Edytowane przez Wolha wRedna Czas edycji: 2016-07-20 o 11:43 |
2016-07-20, 11:46 | #11 |
Life is a drink ...
Zarejestrowany: 2012-04
Lokalizacja: Ontario
Wiadomości: 10 220
|
Dot.: Problem z mieszkaniem...
Znajoma miała podobną sytuacje... Poznała chłopaka, miłość na całego. Wprowadziła się do Niego. Po kilku miesiącach chłopak stwierdził, że chyba będzie robić remont drugiego piętra (mieszkanie dostał w spadku po babci czy po kimś - nieistotne teraz). Ona bez chwili zastanowienia wyłożyła swoje ok 30 tysięcy bo miała zostawiona z książeczki oszczędnościowej. Po dwóch miesiącach od remontu gościu spakował jej rzeczy i powiedział, że nie chce jej znać.
Chyba nie muszę mówić, że ok 30 tysięcy poszło się .... :P Wolę uczyć się też na błędach innych i pamiętam jak mój były wspomniał, że on na Boże Narodzenie jako prezent chciałby nowego iPhona. xDDDDDDDDDDDDDDDDD Już wykładam kase ponad 2 tysiące bo on chce iPhona a do zaręczyn mu się nawet nie śpieszyło. Jak facet Ci jeszcze powiedział, że nie planuje zaręczyn a kase od Ciebie chciał to ja bym się zastanowiła 3 razy...
__________________
I only call you when it's half past five... Edytowane przez Selfish Girl Czas edycji: 2016-07-20 o 11:47 |
2016-07-20, 11:48 | #12 |
Zakorzenienie
|
Dot.: Problem z mieszkaniem...
Na waszym miejscu w ogóle odpuściłabym sobie ładowanie się w kupno mieszkania "na spontanie". Poczekałabym, aż sami będziecie w stanie wziąć taki kredyt, przy którym oboje będziecie współwłaścicielami mieszkania i przy którym 15 tys. złotych na start nie będzie problemem. Pomijam kwestie waszego dogadywania się, bo czytając o tym, jak wam idzie wspólne komunikowanie się, może okazać się, że za jakiś czas każde pójdzie w swoją stronę.
__________________
R 08.2013, K 09.2016 |
2016-07-20, 11:49 | #13 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2005-08
Wiadomości: 495
|
Dot.: Problem z mieszkaniem...
Co do rodziców i ich decyzji- mają 100% racji. Moim zdaniem dopiero jako małżonka powinnaś stać się współwłaścicielką nieruchomości i zacząć spłacać kredyt.
__________________
enter the ninja- dietkuję, fitnessuję...walczę |
2016-07-20, 12:04 | #14 | |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2015-09
Wiadomości: 237
|
Dot.: Problem z mieszkaniem...
Cytat:
|
|
2016-07-20, 12:10 | #15 |
Pyskatka
Zarejestrowany: 2015-04
Lokalizacja: Daleko w świecie
Wiadomości: 2 832
|
Dot.: Problem z mieszkaniem...
Zaczekałabym az uzbieracie na wlasny wkład te 15 000. Nie brałabym pieniedzy ani od jego, ani swoich rodziców. Halo jestescie dorosli. Mieszkania nie kupuje sie na juz. I albo bylabym jego wspolwlascicielem albo nie dolozylabym do kredytu ani grosza.
__________________
Najważniejsza na świecie jest rodzina. Najpierw ta, w której się urodziłeś. Później ta, którą sam stworzyłeś. |
2016-07-20, 12:16 | #16 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 22 122
|
Dot.: Problem z mieszkaniem...
Ze pozwolę sobie zacytować 2 fragmenty:
"5. Wypłynął temat moich rodziców i ich pomocy - od razu lojalnie uprzedziłam, że raczej nie może (możemy) spodziewać się pomocy z ich strony, przynajmniej na razie, bo i z jakiej racji, skoro na papierach to on będzie jedynym właścicielem. Przecież nie będą finansować czegoś, co przez przynajmniej 5 lat nie będzie własnością ich dziecka. Zrozumiał, bez zastrzeżeń." KONTRA: "3. Jego rodzice się zgodzili, ale uwaga, zażądali, żebym nie była ujęta w żadnych papierach. Ani kredytowych, ani akcie własności. Nigdzie. Ja nawet staram się to zrozumieć, próbują zabezpieczać swoje dziecko. No ale ku***. Jakbym miała być współkredytobiorcą to co, już by nie pomogli? Bo niby z jakiej racji? Mnie się mniej należy mieszkanie do którego chciałam się dokładać?! 4. Ja wiem i rozumiem, że i tak przez najbliższe 5 lat nie mogę być w żadnych papierach. Naprawdę. Ale boli mnie reakcja mojego partnera, który na takie dictum że strony rodziców nie zareagował, tylko stwierdził, że rozumie. Ja nie rozumiem. I wiem jaka byłaby moja reakcja na takie zachowanie ze strony moich rodziców. Może to głupie, ale pewnie nie wzięłabym od nich ani złotówki, bo wydaje mi się to nielojalne wobec partnera. Tu akurat jesteście kwita, przy czym on zrozumiał ze Twoi rodzice nie dołoza w takiej sytuacji i nie pomogą, ty nie zrozumiałaś zaś że jego rodzice tak samo, ale pomogą. Swojemu dziecku. No ja bym zrobiłą tak samo. Nie ma slubu, nie ma dawania kasy na rzeczy dla osoby która mozę będzie żoną a moze nie bedzie, a na pewno nie jest. Moi z daniem, w tym momencie, to Ty nie popisałaś się zrozumieniem, choć Twoi mają takie samo zdanie. i jakoś NIE interweniowałaś u nich, zę jak to tak mogą. Reszta akcji. Nie dokładaj się do tego mieszkania. Nie wyglądacie na związek który ma duże szanse przetrwać. Niech on kupi mieszkanie sam, a najwyżej kiedyś juz jako małzeństwo, uwspólnicie na jakichś tam zasadach- czy uskrobiesz i wniesiesz wkład, czy z dobrej woli- Wasza sprawa. Ale w tej sytuacji, nie dokałdaj do mieszkania bez żadnego sladu na papierze, ewentualnie mozęsz spisac z partnerem umowę nortarialną, ze dokłądane pieniądze są pożyczką i w razie rozstania, on Ci je zwraca (musisz mieć potwierdzenia przelewów, opisanych!) a on zatrzymuje mieszkanie.
__________________
Cava Z salamandrą w dłoni szedłem przez powierzchnię komety. Liz Williams |
2016-07-20, 12:20 | #17 | |
Pyskatka
Zarejestrowany: 2015-04
Lokalizacja: Daleko w świecie
Wiadomości: 2 832
|
Dot.: Problem z mieszkaniem...
Cytat:
__________________
Najważniejsza na świecie jest rodzina. Najpierw ta, w której się urodziłeś. Później ta, którą sam stworzyłeś. |
|
2016-07-20, 12:21 | #18 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2013-05
Wiadomości: 534
|
Dot.: Problem z mieszkaniem...
Z jednej strony rozumiem rodziców partnera.
Z drugiej jednak, uważam że jeśli miałabyś się dokładać to powinna to być też i Twoja własność. Są trzy wyjścia. 1: Rezygnujecie z całego pomysłu i pracujecie nad komunikacją w związku. 2: Partner wraz z pomocą rodziców opłaca całość. 3: Rozstajecie się. Niestety jak widać na załączonym obrazku są między Wami zgrzyty i wydaję mi się, że to długo po prostu nie potrwa. I tak wcześniej dziewczyny pisały - koleś chce kasy od Ciebie, ale o zaręczynach pomyśli... kiedyś tam. Autorko nie pakuj się w coś takiego. Przemyśl 100x co będzie najlepsze. Otwarcie porozmawiaj z partnerem z jakiego wyjścia chcecie skorzystać. |
2016-07-20, 12:24 | #19 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2013-08
Wiadomości: 1 020
|
Dot.: Problem z mieszkaniem...
Autorko dla mnie sytuacja byłaby jasna - facet chce kupić mieszkanie teraz i wszystkie papiery muszą być na niego więc ja nie dokładam sie do niego ani złotówką - ani do kredytu, ani do wyposażenia.
A jak po wykończeniu mieszkania facet proponuje mi zamieszkanie w nim z nim to nadal nie dokładam się do kredytu oraz doposażenia a jedynie płacę połowę czynszu i rachunków. Mieszkanie będzie tylko jego - trudno. Mieszkanie będzie go dużo kosztowało - trudno, to jego problem, sam tego chyba chciał skoro musi mieć je na już i nie chce poczekać aż będzie Was stać na kupno wspólnego. Edytowane przez b937e0c478c7f0bdd9edd1f55f22ced0e16f646d Czas edycji: 2016-07-20 o 12:28 |
2016-07-20, 12:28 | #20 |
Czerwcowa PM
Zarejestrowany: 2014-06
Wiadomości: 2 609
|
Dot.: Problem z mieszkaniem...
Nie dokładasz się i tyle. Mieszkanie jest tylko jego. Zobowiązania też są tylko jego.
|
2016-07-20, 12:31 | #21 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2012-08
Wiadomości: 639
|
Dot.: Problem z mieszkaniem...
A czemu ma mu nie płacić za wynajem tylko połowę czynszu i rachunków?
|
2016-07-20, 12:37 | #22 | |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2016-07
Lokalizacja: Slezsko
Wiadomości: 33
|
Dot.: Problem z mieszkaniem...
Cytat:
Jak dla mnie najrozsądniejszym wyjściem byłoby gdyby to "ON SOBIE" kupił to mieszkanie przy współudziale rodziców. Autorka powinna jedynie partycypować w bieżących opłatach ewentualnie kupować sprzęt RTV/AGD który "byłby jej" i w miarę możliwości oszczędzać. Jeśli wszystko się rozpadnie - on zostanie ze swoim mieszkaniem ale i swoim kredytem, a ona zabierze swoje graty i będzie wolna. Jeśli wszystko się uda, to on w końcu się oświadczy, w takim wypadku dziewczyna powinna wspomniane już przyszłe oszczędności (jeśli będą) do związku wnieść jako posag, tak by mieszkanie można było przyzwoicie urządzić. |
|
2016-07-20, 13:12 | #23 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2015-11
Wiadomości: 3 503
|
Dot.: Problem z mieszkaniem...
Cytat:
Nie rozumiem czemu nikt jeszcze tego nie zauważył? Rodzice Autorki odmówili wyłożenia pieniędzy na mieszkanie które miałoby być TYLKO jej partnera, czyli w razie rozstania tracą 100% wkładu. Rodzice partnera Autorki zabronili wpisywania Autorki gdziekolwiek jako współwłaściciel choćby 30% nieruchomości, mimo że partner chce obciążyć Autorkę ratami i nie ma możliwości, żeby w razie kupna nie obciążył. Skoro już mają wspólny budżet to tak czy inaczej pieniądze Autorki pójdą na spłatę. Jest różnica między oddawaniem obcej (prawnie) osoby pieniędzy na słowo a wspólnym kupowaniem mieszkania kiedy jedna strona wnosi więcej wkładu. Obie sytuacje są ryzykowne ale ta pierwsza jest kompletną głupotą, a drugą można uregulować notarialnie aby nikt nie był stratny. Nic dziwnego że Autorka się oburza. Tak na prawdę sytuacja gdzie partner kupuje mieszkanie tylko na siebie i sam płaci jest bardzo hipotetyczna. Ze wspólnym budżetem kredyt odbije się na obu. Ja bym nie szła na coś takiego. Jedyne sensowne rozwiązanie to albo pomoc od rodziców obu stron + wspólny kredyt, albo rezygnacja z kupna, albo rozstanie. Taki partner co niby jest w związku a podejmuje sam decyzje i zależy mu tylko na sobie to żaden partner. W dodatku stosuje manipulację jakimiś naciąganymi faktami żeby zwiększyć swoją przewagę w związku i uzasadnić krzywdzące Autorkę rozwiązania. Nie ufa Ci? Niech w ogóle się z Tobą nie wiąże. Edytowane przez januszpolak Czas edycji: 2016-07-20 o 13:14 |
|
2016-07-20, 13:17 | #24 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2014-02
Wiadomości: 9 612
|
Dot.: Problem z mieszkaniem...
To jest już kwestia, jak oni się dogadają. Brałabyś od swojego partnera za wynajem?
Chodziło raczej po prostu o to, by dziewczyna nie wpadła na pomysł płacenia rat lub kupowania sprzętu do domu typu lodówka lub opłacania remontów jakiś większych. |
2016-07-20, 13:22 | #25 |
Przyjaciel wizaz.pl
Zarejestrowany: 2004-06
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 33 873
|
Dot.: Problem z mieszkaniem...
|
2016-07-20, 13:29 | #26 | ||
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2012-08
Wiadomości: 639
|
Dot.: Problem z mieszkaniem...
Cytat:
Cytat:
Gdyby nie wizaż to nawet nie wpadłabym na pomysł, że można płacić tylko połowę rachunków i czynszu w sytuacji, kiedy można trochę odciążyć drugą osobę, a jednocześnie i tak trzeba by wynajmować. Ja tam uważam, że powinien kupić to mieszkanie sam, ew. z pomocą rodziców, a autorka powinna się dokładać jakąś określoną sumę, nie połowę kredytu, ale jaką sobie ustalą. |
||
2016-07-20, 13:31 | #27 | |
Przyjaciel wizaz.pl
Zarejestrowany: 2004-06
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 33 873
|
Dot.: Problem z mieszkaniem...
Ogólnie cały ten pomysł jest beznadziejny - nie stać ich na to mieszkanie, ale facet się napalił, bo MDM. Na marginesie, kredyty w MDM niekoniecznie są bardzo korzystne, więc czasem w ogólnym rozrachunku taniej wyjdzie kupić BEZ MDM.
Oni jako para nie umieją się dogadać, on jej wypomina jakąś windykację z samego początku związku, jakieś problemy są między nimi, pan zaręczać si e nie chce, ani tym bardziej brać ślubu, ona nie umie się postawić i trzymać swoich opinii, tylko idzie za nim potulnie. I otrzeźwiło ją dopiero to, że rodzice faceta mogą dać kasę, ale na własnych warunkach. Nie burzyłabym się tak hipokryzją autorki, że jej rodzice nie pomogą, a jego tak, ale tylko jemu - ja zrozumiałam jej post tak, że oni pomogą, ale nie chcą by on ją za te 5 lat dopisał jako współwłaścicielkę mieszkania, nawet jak ona będzie się dokładać do kredytu. A to już jakby nie fair. ---------- Dopisano o 14:31 ---------- Poprzedni post napisano o 14:30 ---------- Cytat:
Inna sprawa, że dla mnie wspólne zamieszkanie dorosłych ludzi oznacza wspólnotę finansową i budowanie czegoś razem, a nie jakieś dziwne układy i układziki. |
|
2016-07-20, 13:38 | #28 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2012-12
Wiadomości: 5 329
|
Dot.: Problem z mieszkaniem...
Zupełnie nie dziwi mnie, że rodzice nie chcą kogoś obcego wpisywać we współwłasność (juz pomijam, że musiaabyś zapłacić podatek). Kredyt bierze facet i to logiczne jest, że mieszkanie będzie jego. Po 5 latach czy kiedyś tam możesz odkupić od niego część i będziecie mieć oboje udziały. Sorry kocham nad życie swojego tż ale bez przesady, żeby zapisywac komuś majątki za nic (za samo bycie w związku). Już nie raz widziałam jak ludzie się kochają, przepisują działki i domu a potem sądzą się latami, kto co komu ma oddać, sprawy o cofnięcie darowizny itp. (przypadek w mojej najbliższej rodzinie).
Pomijam też że macie zupełnei inne problemy niż kupno mieszkania, wasz związek raczej nie rokuje dobrze na przyszłość
__________________
|
2016-07-20, 13:41 | #29 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2013-08
Wiadomości: 1 020
|
Dot.: Problem z mieszkaniem...
Cytat:
Co innego połowa czynszu i rachunków - te opłaty faktycznie wzrastaja przy dwóch użytkownikach. Ja bym nie poszła na taki układ jaki zaproponował Twój chłopak (i sama bym również takiego nie zaproponowała gdybym była właścicielką) ale Wy róbcie tak jak Wam wygodnie. |
|
2016-07-20, 13:56 | #30 | |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2012-08
Wiadomości: 639
|
Dot.: Problem z mieszkaniem...
Cytat:
[1=b937e0c478c7f0bdd9edd1f 55f22ced0e16f646d;6323984 1]Wiesz, ja zakładam że jak ktoś kupuje sam mieszkanie to go stać na jego samodzielne utrzymanie i rate kredytu więc nie musi proponować partnerowi żeby go trochę w tej racie odciążył. Lokal jest jego wyłączna własnością i zobowiązania z nim związane też. Co innego połowa czynszu i rachunków - te opłaty faktycznie wzrastaja przy dwóch użytkownikach. Ja bym nie poszła na taki układ jaki zaproponował Twój chłopak (i sama bym również takiego nie zaproponowała gdybym była właścicielką) ale Wy róbcie tak jak Wam wygodnie.[/QUOTE] Stać go, zarabia prawie 3x tyle co ja, po prostu uważa, że tak jest uczciwie. Kwota, którą zaproponował, żebym mu płaciła nie wystarczyłaby nawet na wynajem pokoju w tym mieście, to około 100-200 więcej niż połowa czynszu i mediów. Ogólnie już też się nie dziwię, żę ludzie się zabezpieczają na wszelkie strony, bo sama mam koleżanki, które mówią: "odeszłabym od niego, ale tak mało płacę za mieszkanie, nie byłoby mnie stać na taki standard, nie opłaca mi się rozstanie". |
|
Nowe wątki na forum Intymnie |
|
Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 11:08.