Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2018-02-08, 09:51   #1
Mojsza
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2018-02
Wiadomości: 12
Question

Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy


Przejrzałam wiele wątków na tym i innych forach, lecz nadal szukam podpowiedzi, wsparcia. Postanowiłam w końcu napisać, może ktoś będzie w stanie mi pomóc...
Z góry przepraszam za zbyt długi tekst, ale chciałabym uniknąć nieporozumień, chcę wszystko dokładnie przedstawić, aby Wasze zrozumienie sprawy było jak najlepsze.

Jestem w stałym związku od 12 lat, z czego kilka lat po ślubie. Ufamy sobie, nie zdradzamy, wspieramy się, pozwalamy sobie wychodzić do znajomych osobno (co się prawie nie zdarza z braku chęci i znajomych), choć najczęściej chodzimy i bawimy się w towarzystwie razem (np. kręgle, piwko/ herbatka u kogoś, itp.) i ogólnie w związku jest raczej dobrze. Jedynie ja mam niedosyt szczerych i serdecznych rozmów, pełnych otwartości, ale cóż, już on taki milczek z natury...

Mąż prawie wzór, nie pali, nie pije, żadnych poważnych nałogów, gdyby nie liczyć spędzania dużo czasu przy grach komputerowych, ... ale ja nie do końca o tym, choć od tego może powinnam zacząć.

Przez te wszystkie lata spędzał czas głównie przy kompie, unikając ludzi, towarzystwa, spotkań... typowy introwertyk. Typowy domator, odrywający się od bezcelowej rzeczywistości, uciekający w świat gier. Przez lata próbowałam go z tego wyciągać, podstępnie organizując nawet drobne wyjścia, większe wyjazdy (np. na zlot fotograficzny), które pasowałyby także i jemu... Było ciężko, ale w końcu dawał się przekonać do spotkań i poznawania nowych ludzi i nawet sprawiało mu to przyjemność.
Niedawno dojrzał do tego, by się całkowicie zmienić, zaczął mocno cisnąć w stronę rozwoju osobistego, nagle wychodzi do ludzi (bardzo mnie to cieszy, nareszcie!), prawie nie gra, dużo czyta, rozpoczął różne kursy z branży finansowej, no istny obrót o 180 stopni, coś wspaniałego, nareszcie przebudzenie! Nareszcie oboje, razem zaczniemy normalne życie wśród ludzi...
Nie.
O jakże się myliłam.
Zapomniał o mnie.

TŻ zapisał się na cykliczne spotkania grupowe, tematyczne w gronie ludzi z całego świata. 1-2 x w miesiącu. Fajna sprawa, ćwiczy zdobywanie kontaktów, uczy się rozmawiać z ludźmi, rozwija się...
Żeby nie przedłużać - zapytałam, czy mogę z nim na to chodzić, albo choć raz pójść i zobaczyć, czy możemy jak dawniej bawić się razem. Odpowiedział, że wolałby nie, bo źle by się czuł, ponieważ ja na pewno przejęłabym rozmowę, inicjatywę, przez co on nie mógłby swobodnie rozmawiać, zamknąłby się, ja bym go blokowała, onieśmielała. Jestem w szoku. Nigdy moja dominacja nie miała miejsca w grupowym spotkaniu... Nawet jeśli to ja zaczynałam kontakt, to on przejmował sprawę dalej. Powiedziałabym wręcz, że ostatnio, od ok. 2 lat lata to właśnie on przejmuje dyskusję w przewadze.
Nie rozumiem tej zmiany i nagłego odizolowania

W spotkania te wciągnęła go koleżanka z pracy. Mieli chodzić w kilka osób, ale reszta się tymczasowo wykruszyła, z powodu np. wyjazdów. Tak więc poszli oboje. Nie mam nic przeciwko, cieszę się jego szczęściem. Nareszcie i on żyje, wyszedł do ludzi.

Tuż przed tym spotkaniem grupowym wyszło między nami bardzo brzydkie nieporozumienie. Za każdym razem, kiedy zbliżałam się do jego biurka ogarnąć coś w okolicy, miałam wrażenie, że natychmiast zamyka okno rozmowy FB. To zaczęło się robić notoryczne, a dużo kursuję za jego plecami z racji rozkładu mieszkania. Kątem oka, niechcący zauważyłam, że często rozmówcą jest koleżanka, nazwijmy ją Marta.
W skrócie - wiele wskazywało na to, że ma z kimś silny kontakt, a bardzo stara się ukryć coś przede mną. Możliwe, że tylko nie chciał, abym miała powód do zazdrości. Do tego doszło kilka innych podejrzanych zdarzeń o podobnym charakterze. Coraz częstsze wspominajki o Marcie, ale też szybkie ucinanie tematu, kiedy pytałam o szczegóły... Nie ma tematu.
Dodam, że piszą ze sobą codziennie, czasami przez 1-3h. O byleczym...

Emocje mi w końcu wybuchły, bo ileż można się domyślać... pojawiły się zbyt silne podejrzenia, że ktoś się pojawił, że coś się dzieje między nimi, zabrakło komunikacji, zachwiało się moje zaufanie i pojawiła początkująca zazdrość z niepewności. Po kilku dniach mojego emocjonalnego dramatu wyjaśniliśmy sobie wszystko, zapewnił mnie, że mogę mu ufać i nic nie ma do M. Że to tylko bardzo dobra koleżanka z pracy, jak przyjaciółka, z którą może porozmawiać o rzeczach, o których ze mną nie ma jak... Książki, filmy, gry, itd. OK. Wszystko wskazuje na to, że błędnie odebrałam wielokrotny przypadek szybkiego przejścia do innej zakładki przeglądarki i kilka innych dziwnych objawów... No dobrze, mogłam się pomylić. Może to tylko koleżanka.

I teraz zaczyna się cała historia...

Kilka dni po spotkaniu grupowym wspomnianym wyżej, kilkadziesiąt osób (na którym, jak się dopiero potem okazało, poszedł z nią) powiedział, że czuje się w niekomfortowej sytuacji, ale czy nie miałabym nic przeciwko, jeśli wyjdzie z nią w niedzielę wieczorem do kina. No dobrze, skoro zapewnia mnie, że to tylko znajomość z pracy, tylko pogaduchy, bez uczuć damsko-męskich... Ufam, pozwalam. Też ma prawo do swojego życia i wolności w kontaktach. Jesteśmy w końcu dorośli, a małżeństwo to nie więzienie.

Po kinie mieli jeszcze wpaść na piwko, na pogaduchy. I tak to, od momentu wyjścia z domu w niedzielę po 16:00, wrócił przed północą. Praktycznie 8h zajęło mu wyjście na kino z Martą. Bez przejazdów jakieś 7h. Bo przy piwie czas tak szybko leci... 3-4h. Wiem, że nic nie robili, ale nie wiem, co się dzieje w jego sercu, czy to nadal TYLKO znajomość... Czuję się zdradzona emocjonalnie.
Ja na ten czas akurat nie miałam specjalnych planów, ot obejrzeć krótki webinar... Potem siedzieć i czekać na ukochanego, licząc, że w 4h ogarnie spotkanie, a resztę wieczoru spędzi ze mną. Może nawet opowie, jak było, jak zwykliśmy to zwyczajnie dla dobrego kontaktu w związku robić po osobnych spotkaniach.

Po tym wydarzeniu pękłam, płacz i ból nie do opisania. Jak może się czuć żona zostawiona samotnie w niedzielę na 8h, kiedy mąż wychodzi z koleżanką do kina? Sam na sam? Wiedząc, że już wcześniej był problem z tematem Marty, której nawet nie znam...
Jeszcze przed kinem, po nieporozumieniach i cichych dniach zostałam oskarżona o to, że robię z niego pantoflarza, że jestem gorsza od naszej znajomej, bo nie pozwalam mu spotykać się z ludźmi... Jest to bzdurą, atakiem na mnie, agresją w samoobronie, tłumaczeniem. Jak wyżej, nigdy mu nie zabroniłam wychodzić. Wręcz to ja go wypychałam na wszelkie spotkania, także na wyjazdy firmowe na kilka dni.

Teraz ciekawie - zapewnił mnie, że u Marty to zupełnie normalne, że wychodzi z różnymi ludźmi, bez swojego TŻ (kilkunastoletni związek) prawie codziennie idzie z jakimś znajomym do kina, na basen, jogę, wyjazd, itd... Że nie mam powodów do utraty zaufania, do zazdrości i podejrzeń...
No fajnie, ale to chyba nie jest normalne, żeby zostawiać swojego TŻ i bawić się ciągle osobno z innymi? Coś tu nie trybi, czy ja jestem z poprzedniej epoki?
Zapytał, jak często może z nią wychodzić sam na sam, żebym nie czuła zazdrości, czy 2x w miesiącu będzie ok. On też chce mieć przyjaciela, kogoś do prywatnych rozmów. No to akurat potrafię zrozumieć i jestem za... Każdy z nas potrzebuje jakiejś odskoczni.

Zapytałam ponownie, czy mogę ją poznać, czy mogę z nim iść na takie spotkanie i zobaczyć, jakie ona ma podejście, jakie intencje do mojego męża... Oczywiście, że nie. To przecież byłoby głupie w stosunku do Marty, bo chcą sami porozmawiać. Jak by to przed nią wyglądało, przecież zrobiłabym z niego pantoflarza na jej oczach!
Tu już lampka pali czerwienią aż piecze.

I co ja mam powiedzieć? Że mnie to boli? Że rani mnie ten brak szacunku do moich uczuć? Generalnie u nas jest tak, że jeśli mamy ochotę gdzieś wyjść, to pytamy się wcześniej, podajemy info z kim i gdzie, jest dojrzałe podejście i dużo wyrozumiałości, akceptacji i wsparcia. Ale inna sprawa, kiedy on, mój mąż, ma iść sam na sam z koleżanką z pracy, na wiele godzin... Wiecie, alarm się włącza i wyobraźnia dopowiada pozostały scenariusz... Przyjaźń damsko męska zdarza się tak niesłychanie rzadko... Zwłaszcza, że przed wyjściem do kina emocje euforii aż go unosiły, jak nastolatka, który nie potrafi kontrolować zachowania... Czy to wyjście do kina daje taką radochę? Na seansach ze mną tego nie zauważyłam. Nigdy.

Jeżeli ktoś miał siłę dobrnąć do końca tego nieco przydługiego tekstu, będę ogromnie wdzięczna za Wasze sugestie, jakie jest Wasze podejście w powyższej sprawie? Czy to ja świruję, że jednak coś się dzieje? Czy jednak mam powody do postawienia granic w naszym małżeństwie? Czy akurat ten rodzaj spotkań (z koleżanką z pracy, sam na sam na wiele godzin poza domem) i odmowa poznania mnie z nią oraz zabrania mnie choć raz na spotkanie grupowe, to nie jest lekka przesada? Do tej pory razem zdobywaliśmy nowe kontakty i przyjaciół/ znajomych, było wszystko fajnie. Bardzo nam to pasowało, obojgu.
Czy moja intuicja źle mnie prowadzi? Nigdy mu nie żałowałam wychodzenia z domu, ale teraz coś mi mówi, że czas zacząć reagować, zanim będzie za późno. Inne wyjście? Czekać, patrzeć i ... cierpieć z niepewności i wątpliwości. Pogubiłam się. Z jednej strony go rozumiem, z drugiej coś krzyczy STOP, moment, coś tu nie pasuje!

Co sądzicie? Jakie są Wasze doświadczenia, jeśli mieliście/ miałyście podobne przeżycia? Czy warto dać drugiej połówce całkowitą wolność i niech robi co chce i z kim chce, jak długo chce, czy jednak wyznaczyć granice i wymagać pewnej dozy szacunku wobec swoich uczuć? Gdzie leży ta granica wolności w związku?
Napiszcie, może i komuś jeszcze przyda się ten wątek... Może razem pomożemy pozostałym w tak niepewnej sytuacji.

Edytowane przez Mojsza
Czas edycji: 2018-02-08 o 10:14
Mojsza jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-08, 10:17   #2
Karena 73
Kobieta z klasą
 
Avatar Karena 73
 
Zarejestrowany: 2008-03
Lokalizacja: śląsk
Wiadomości: 3 058
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=1210401

Polecam ten wątek. Bardzo podobny.

Słuchaj swojej intuicji. Zrób z tym porządek póki nie jest za późno.
__________________
Miłość to gra we dwoje, w której oboje muszą wygrywać.
Karena 73 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-08, 10:18   #3
awia
Zakorzenienie
 
Avatar awia
 
Zarejestrowany: 2003-11
Lokalizacja: Śląsk
Wiadomości: 5 576
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Niestety, najwyraźniej Twój mąż sie zakochuje w koleżance. Stawianie ultimatum nic tu nie da w tym momencie - moze Ci wybuchnac w twarz.

Tak naprawdę to jedyne co mozesz zrobic to porozmawiac z nim o tym ze widzisz ze sie zakochuje w kolezance i czy chce cos z tym zrobic, czy chce z Toba byc, bo jesli tak to musicie sie wybrac na terapie, tylko on musi tego chciec.

Bo "ta trzecia" osoba w związku to tylko skutek kryzysu a nie jego przyczyna - Twoj mąż czuje sie w zwiazku z Toba ograniczany i przytłoczony, i to nad tym trzeba będzie pracowac jesli oboje chcecie uratowac to małżenstwo.

Nic nie poradzisz na to, jesli on już nie chce go ratowac, a te wszystkie zmiany tak troche wygladaja, jak przygotowywanie gruntu pod nowy związek.
__________________
nie bo tu nie ma nieba
jest prześwit między wieżowcami
a serce to nie serce to tylko kawał mięsa
a życie jakie życie poprzerywana linia na dłoniach
a bóg nie ma boga są tylko krzyże przy drogach


Własną głupotę ludzie zwykli nazywać doświadczniem
awia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-08, 10:24   #4
Rybiorek
Zakorzenienie
 
Avatar Rybiorek
 
Zarejestrowany: 2010-01
Lokalizacja: Częstochowa
Wiadomości: 7 537
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Na razie to moze byc tylko kolezanka, i ta eurofia moze nie miec podstaw seksualnych.... ale jak dwie osoby spedzaja ze soba czas sam na sam to niestety ale wiezi sie zaciesniaja...

Nie wiem co Ci doradzic w kwestii jak to zalatwic, ale na bank nie przesadzasz, moj facet ma kolezanke (siostra przyjaciela) i jak chcialam ja poznac to nie bylo przeszkod i wiem ze jak ona do niego czasem dzwoni po rade (teraz nie, ale jak poznala nowego faceta to sie zdarzalo) to serio jak do kumpla.
__________________
Fotograf wizerunkowy/biznesowy, portretowy i ślubny
Miłośniczka psiaków, kawy i naleśników
Moja praca i pasja
Blog fotografa
Poza pracą fotografa
Rybiorek jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-08, 10:26   #5
cava
Zakorzenienie
 
Avatar cava
 
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 22 122
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Cytat:
Napisane przez Mojsza Pokaż wiadomość
Przejrzałam wiele wątków na tym i innych forach, lecz nadal szukam podpowiedzi, wsparcia. Postanowiłam w końcu napisać, może ktoś będzie w stanie mi pomóc...
Z góry przepraszam za zbyt długi tekst, ale chciałabym uniknąć nieporozumień, chcę wszystko dokładnie przedstawić, aby Wasze zrozumienie sprawy było jak najlepsze.

Jestem w stałym związku od 12 lat, z czego kilka lat po ślubie. Ufamy sobie, nie zdradzamy, wspieramy się, pozwalamy sobie wychodzić do znajomych osobno (co się prawie nie zdarza z braku chęci i znajomych), choć najczęściej chodzimy i bawimy się w towarzystwie razem (np. kręgle, piwko/ herbatka u kogoś, itp.) i ogólnie w związku jest raczej dobrze. Jedynie ja mam niedosyt szczerych i serdecznych rozmów, pełnych otwartości, ale cóż, już on taki milczek z natury...

Mąż prawie wzór, nie pali, nie pije, żadnych poważnych nałogów, gdyby nie liczyć spędzania dużo czasu przy grach komputerowych, ... ale ja nie do końca o tym, choć od tego może powinnam zacząć.

Przez te wszystkie lata spędzał czas głównie przy kompie, unikając ludzi, towarzystwa, spotkań... typowy introwertyk. Typowy domator, odrywający się od bezcelowej rzeczywistości, uciekający w świat gier. Przez lata próbowałam go z tego wyciągać, podstępnie organizując nawet drobne wyjścia, większe wyjazdy (np. na zlot fotograficzny), które pasowałyby także i jemu... Było ciężko, ale w końcu dawał się przekonać do spotkań i poznawania nowych ludzi i nawet sprawiało mu to przyjemność.
Niedawno dojrzał do tego, by się całkowicie zmienić, zaczął mocno cisnąć w stronę rozwoju osobistego, nagle wychodzi do ludzi (bardzo mnie to cieszy, nareszcie!), prawie nie gra, dużo czyta, rozpoczął różne kursy z branży finansowej, no istny obrót o 180 stopni, coś wspaniałego, nareszcie przebudzenie! Nareszcie oboje, razem zaczniemy normalne życie wśród ludzi...
Nie.
O jakże się myliłam.
Zapomniał o mnie.

TŻ zapisał się na cykliczne spotkania grupowe, tematyczne w gronie ludzi z całego świata. 1-2 x w miesiącu. Fajna sprawa, ćwiczy zdobywanie kontaktów, uczy się rozmawiać z ludźmi, rozwija się...
Żeby nie przedłużać - zapytałam, czy mogę z nim na to chodzić, albo choć raz pójść i zobaczyć, czy możemy jak dawniej bawić się razem. Odpowiedział, że wolałby nie, bo źle by się czuł, ponieważ ja na pewno przejęłabym rozmowę, inicjatywę, przez co on nie mógłby swobodnie rozmawiać, zamknąłby się, ja bym go blokowała, onieśmielała. Jestem w szoku. Nigdy moja dominacja nie miała miejsca w grupowym spotkaniu... Nawet jeśli to ja zaczynałam kontakt, to on przejmował sprawę dalej. Powiedziałabym wręcz, że ostatnio, od ok. 2 lat lata to właśnie on przejmuje dyskusję w przewadze.
Nie rozumiem tej zmiany i nagłego odizolowania

W spotkania te wciągnęła go koleżanka z pracy. Mieli chodzić w kilka osób, ale reszta się tymczasowo wykruszyła, z powodu np. wyjazdów. Tak więc poszli oboje. Nie mam nic przeciwko, cieszę się jego szczęściem. Nareszcie i on żyje, wyszedł do ludzi.

Tuż przed tym spotkaniem grupowym wyszło między nami bardzo brzydkie nieporozumienie. Za każdym razem, kiedy zbliżałam się do jego biurka ogarnąć coś w okolicy, miałam wrażenie, że natychmiast zamyka okno rozmowy FB. To zaczęło się robić notoryczne, a dużo kursuję za jego plecami z racji rozkładu mieszkania. Kątem oka, niechcący zauważyłam, że często rozmówcą jest koleżanka, nazwijmy ją Marta.
W skrócie - wiele wskazywało na to, że ma z kimś silny kontakt, a bardzo stara się ukryć coś przede mną. Możliwe, że tylko nie chciał, abym miała powód do zazdrości. Do tego doszło kilka innych podejrzanych zdarzeń o podobnym charakterze. Coraz częstsze wspominajki o Marcie, ale też szybkie ucinanie tematu, kiedy pytałam o szczegóły... Nie ma tematu.
Dodam, że piszą ze sobą codziennie, czasami przez 1-3h. O byleczym...

Emocje mi w końcu wybuchły, bo ileż można się domyślać... pojawiły się zbyt silne podejrzenia, że ktoś się pojawił, że coś się dzieje między nimi, zabrakło komunikacji, zachwiało się moje zaufanie i pojawiła początkująca zazdrość z niepewności. Po kilku dniach mojego emocjonalnego dramatu wyjaśniliśmy sobie wszystko, zapewnił mnie, że mogę mu ufać i nic nie ma do M. Że to tylko bardzo dobra koleżanka z pracy, jak przyjaciółka, z którą może porozmawiać o rzeczach, o których ze mną nie ma jak... Książki, filmy, gry, itd. OK. Wszystko wskazuje na to, że błędnie odebrałam wielokrotny przypadek szybkiego przejścia do innej zakładki przeglądarki i kilka innych dziwnych objawów... No dobrze, mogłam się pomylić. Może to tylko koleżanka.

I teraz zaczyna się cała historia...

Kilka dni po spotkaniu grupowym wspomnianym wyżej, kilkadziesiąt osób (na którym, jak się dopiero potem okazało, poszedł z nią) powiedział, że czuje się w niekomfortowej sytuacji, ale czy nie miałabym nic przeciwko, jeśli wyjdzie z nią w niedzielę wieczorem do kina. No dobrze, skoro zapewnia mnie, że to tylko znajomość z pracy, tylko pogaduchy, bez uczuć damsko-męskich... Ufam, pozwalam. Też ma prawo do swojego życia i wolności w kontaktach. Jesteśmy w końcu dorośli, a małżeństwo to nie więzienie.

Po kinie mieli jeszcze wpaść na piwko, na pogaduchy. I tak to, od momentu wyjścia z domu w niedzielę po 16:00, wrócił przed północą. Praktycznie 8h zajęło mu wyjście na kino z Martą. Bez przejazdów jakieś 7h. Bo przy piwie czas tak szybko leci... 3-4h. Wiem, że nic nie robili, ale nie wiem, co się dzieje w jego sercu, czy to nadal TYLKO znajomość... Czuję się zdradzona emocjonalnie.
Ja na ten czas akurat nie miałam specjalnych planów, ot obejrzeć krótki webinar... Potem siedzieć i czekać na ukochanego, licząc, że w 4h ogarnie spotkanie, a resztę wieczoru spędzi ze mną. Może nawet opowie, jak było, jak zwykliśmy to zwyczajnie dla dobrego kontaktu w związku robić po osobnych spotkaniach.

Po tym wydarzeniu pękłam, płacz i ból nie do opisania. Jak może się czuć żona zostawiona samotnie w niedzielę na 8h, kiedy mąż wychodzi z koleżanką do kina? Sam na sam? Wiedząc, że już wcześniej był problem z tematem Marty, której nawet nie znam...
Jeszcze przed kinem, po nieporozumieniach i cichych dniach zostałam oskarżona o to, że robię z niego pantoflarza, że jestem gorsza od naszej znajomej, bo nie pozwalam mu spotykać się z ludźmi... Jest to bzdurą, atakiem na mnie, agresją w samoobronie, tłumaczeniem. Jak wyżej, nigdy mu nie zabroniłam wychodzić. Wręcz to ja go wypychałam na wszelkie spotkania, także na wyjazdy firmowe na kilka dni.

Teraz ciekawie - zapewnił mnie, że u Marty to zupełnie normalne, że wychodzi z różnymi ludźmi, bez swojego TŻ (kilkunastoletni związek) prawie codziennie idzie z jakimś znajomym do kina, na basen, jogę, wyjazd, itd... Że nie mam powodów do utraty zaufania, do zazdrości i podejrzeń...
No fajnie, ale to chyba nie jest normalne, żeby zostawiać swojego TŻ i bawić się ciągle osobno z innymi? Coś tu nie trybi, czy ja jestem z poprzedniej epoki?
Zapytał, jak często może z nią wychodzić sam na sam, żebym nie czuła zazdrości, czy 2x w miesiącu będzie ok. On też chce mieć przyjaciela, kogoś do prywatnych rozmów. No to akurat potrafię zrozumieć i jestem za... Każdy z nas potrzebuje jakiejś odskoczni.

Zapytałam ponownie, czy mogę ją poznać, czy mogę z nim iść na takie spotkanie i zobaczyć, jakie ona ma podejście, jakie intencje do mojego męża... Oczywiście, że nie. To przecież byłoby głupie w stosunku do Marty, bo chcą sami porozmawiać. Jak by to przed nią wyglądało, przecież zrobiłabym z niego pantoflarza na jej oczach!
Tu już lampka pali czerwienią aż piecze.

I co ja mam powiedzieć? Że mnie to boli? Że rani mnie ten brak szacunku do moich uczuć? Generalnie u nas jest tak, że jeśli mamy ochotę gdzieś wyjść, to pytamy się wcześniej, podajemy info z kim i gdzie, jest dojrzałe podejście i dużo wyrozumiałości, akceptacji i wsparcia. Ale inna sprawa, kiedy on, mój mąż, ma iść sam na sam z koleżanką z pracy, na wiele godzin... Wiecie, alarm się włącza i wyobraźnia dopowiada pozostały scenariusz... Przyjaźń damsko męska zdarza się tak niesłychanie rzadko... Zwłaszcza, że przed wyjściem do kina emocje euforii aż go unosiły, jak nastolatka, który nie potrafi kontrolować zachowania... Czy to wyjście do kina daje taką radochę? Na seansach ze mną tego nie zauważyłam. Nigdy.

Jeżeli ktoś miał siłę dobrnąć do końca tego nieco przydługiego tekstu, będę ogromnie wdzięczna za Wasze sugestie, jakie jest Wasze podejście w powyższej sprawie? Czy to ja świruję, że jednak coś się dzieje? Czy jednak mam powody do postawienia granic w naszym małżeństwie? Czy akurat ten rodzaj spotkań (z koleżanką z pracy, sam na sam na wiele godzin poza domem) i odmowa poznania mnie z nią oraz zabrania mnie choć raz na spotkanie grupowe, to nie jest lekka przesada? Do tej pory razem zdobywaliśmy nowe kontakty i przyjaciół/ znajomych, było wszystko fajnie. Bardzo nam to pasowało, obojgu.
Czy moja intuicja źle mnie prowadzi? Nigdy mu nie żałowałam wychodzenia z domu, ale teraz coś mi mówi, że czas zacząć reagować, zanim będzie za późno. Inne wyjście? Czekać, patrzeć i ... cierpieć z niepewności i wątpliwości. Pogubiłam się. Z jednej strony go rozumiem, z drugiej coś krzyczy STOP, moment, coś tu nie pasuje!

Co sądzicie? Jakie są Wasze doświadczenia, jeśli mieliście/ miałyście podobne przeżycia? Czy warto dać drugiej połówce całkowitą wolność i niech robi co chce i z kim chce, jak długo chce, czy jednak wyznaczyć granice i wymagać pewnej dozy szacunku wobec swoich uczuć? Gdzie leży ta granica wolności w związku?
Napiszcie, może i komuś jeszcze przyda się ten wątek... Może razem pomożemy pozostałym w tak niepewnej sytuacji.

Facet Ci wali ściemą aż furczy.
Zasada jest prosta, _przyjaciel_ bez podtekstów, nie ma problemu z poznaniem i przebywaniem z najbliższynmi swojego przyjaciela.
Nie trzeba za soba od razu przepadać i się wielce lubić, ale żeby się spotkać, problemu nie ma.

Tutaj jest.
Bo to nie jest żadna przyjaźń, tylko inna jakaś forma relacji, w której obecność partnerki oficjalnej jednego z "przyjaciół" zaburza lukrowany romansik.
__________________
Cava

Z salamandrą w dłoni szedłem przez powierzchnię komety.
Liz Williams
cava jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-08, 10:27   #6
martaakow
Zakorzenienie
 
Avatar martaakow
 
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 9 549
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Długa historia, ale przebrnęłam.
Ja też byłabym bardzo zaniepokojona taka sytuacją.
Również jestem jak najbardziej za tym, żeby pozwalać sobie na osobne wyjścia, ale kluczowe dla mnie jest w Twojej sytuacji to, że Twój mąż kategorycznie odmawia poznania Cię ze swoją przyjaciółką. No cóż, może chce mieć ją "dla siebie", jakąś swoją koleżankę, a nie wspólną, ale nie wydaje mi się, że Twoim celem jest odbicie mu przyjaciółki i zagarnięcia jej dla siebie. Albo chodzenie z nimi wszędzie.


Ja bym mu chyba dała ultimatum:
Albo Ci ją przedstawia, wychodzicie chociaż raz na kawę wspólnie, albo koniec z tym. Jeśli ostatecznie się zgodzi, wtedy zobaczysz, jak się wobec niej zachowuje.
Niestety mam wrażenie, że się nią zbyt zafascynował i chce to przed Tobą ukryć.

Edytowane przez martaakow
Czas edycji: 2018-02-08 o 10:30
martaakow jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-08, 10:31   #7
cavvythecat
Wtajemniczenie
 
Avatar cavvythecat
 
Zarejestrowany: 2017-06
Lokalizacja: Szkocja
Wiadomości: 2 057
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Cytat:
Napisane przez Mojsza Pokaż wiadomość
Po kinie mieli jeszcze wpaść na piwko, na pogaduchy. I tak to, od momentu wyjścia z domu w niedzielę po 16:00, wrócił przed północą. Praktycznie 8h zajęło mu wyjście na kino z Martą. Bez przejazdów jakieś 7h. Bo przy piwie czas tak szybko leci... 3-4h. Wiem, że nic nie robili, ale nie wiem, co się dzieje w jego sercu, czy to nadal TYLKO znajomość... Czuję się zdradzona emocjonalnie.
Jakby to był jedyny problem, to poradziłabym po prostu zająć się sobą, a zamiast siedzieć i czekać umówić się z mężem o której wraca i żeby napisał jak jednak będzie później

Ogólnie, nie widzę nic złego w wychodzeniu samemu ze znajomymi. Niekażdy jest i musi być wspólnym znajomym i niekażdy znajomy musi was oboje lubić w równym stopniu. Tylko u ciebie za dużo się tego wszystkiego nakłada żeby ona była tylko koleżanką, z którą łączą go zainteresowania:

*zapisanie się do grupy z Martą akurat zbiegło się ze zmianą w zachowaniu i zwiększonym wysiłkiem żeby dbać o swój rozwój, taaaa, jasne
*zamykanie okna przeglądarki, co pewnie musi się dziać notorycznie skoro zwróciłaś na to uwagę
*dziwne pretensje znikąd, reagowanie złością
*ekscytacja przed spotkaniami z nią i tylko z nią, a nie że nagle odkrył w sobie dusze towarzystwa

Myślę, że chłopak się zachłysnął nieco nową znajomością i o ile pewnie cię fizycznie nie zdradził, to emocjonalnie już jak najbardziej. Podejrzewam, że ty dla niego jesteś tą zwyczajnością powiązaną ze stagnacją i nudnym, spokojnym życiem w swojej skorupie, przytłoczony tobą i twoją osobowością. Marta jest nowością, odskocznią od tej normalności, bodźcem do zmiany. Ciebie już zna, z tobą już mnóstwo przeżył, z nią są dopiero początki, jest ekscytacja. Możliwe, że ona nie ma cech, które mu w tobie przeszkadzają, więc na razie jest mu z nią łatwiej. To, oczywiście, moje domysły, nie dowiesz się tego o ile z nim nie porozmawiasz.

Musisz postawić sprawę jasno i powiedzieć wprost żeby nie udwał głupiego, bo widzisz co się dzieje. Postaraj się trzymać emocje na wodzy, bo jeśli zaczniesz płakać i robić mu wyrzuty, to skończy się tak jak pierwsza rozmowa - poczuje się zaatakowany i będzie zarzucał ci jakieś bzdury. Porozmawiajcie o tym dlaczego z koleżanką o niektórych rzeczach może rozmawiać, a z tobą nie, czemu czuje się jakbyś go przytłaczała.

Musisz zareagować szybciej niż później, bo teraz może być ostatnia szansa na uratowanie małżeństwa.
__________________
You can’t make homes out of human beings.
Someone should have already told you that.
cavvythecat jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2018-02-08, 11:53   #8
Dagunia
Komplikatorka
 
Avatar Dagunia
 
Zarejestrowany: 2009-04
Wiadomości: 20 300
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Cytat:
Napisane przez cava Pokaż wiadomość
Facet Ci wali ściemą aż furczy.
Zasada jest prosta, _przyjaciel_ bez podtekstów, nie ma problemu z poznaniem i przebywaniem z najbliższynmi swojego przyjaciela.
Nie trzeba za soba od razu przepadać i się wielce lubić, ale żeby się spotkać, problemu nie ma.

Tutaj jest.
Bo to nie jest żadna przyjaźń, tylko inna jakaś forma relacji, w której obecność partnerki oficjalnej jednego z "przyjaciół" zaburza lukrowany romansik.
Dokładnie tak.
Mam przyjaciela od lat. Znam jego całą rodzinę (żonę/dzieci). Na początku była o mnie zazdrosna - poznała mnie, zobaczyła jakie są relacje między mną a nim i tyle. Wiadomo, że z nią nie mam takiego kontaktu jak z nim, ale lubimy się. Jakieś urodziny/imprezy są też razem. Nawet zwróciła się do mnie z prośbą o pomoc w niespodziance dla niego. Jeśli facet ma tajemnice, nie dopuszcza żony do niby przyjaciółki to dla mnie nie jest normalne.
__________________
"Sens zdarzeń pojawia się z opóźnieniem. Trzeba tylko przeczekać. To co dziś jest czystym cierpieniem, po czasie okazuje się przedsionkiem szczęścia i mądrości".
Dagunia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-08, 11:58   #9
visionAM
Zakorzenienie
 
Avatar visionAM
 
Zarejestrowany: 2009-05
Wiadomości: 32 059
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Cytat:
Napisane przez Dagunia Pokaż wiadomość
Dokładnie tak.
Mam przyjaciela od lat. Znam jego całą rodzinę (żonę/dzieci). Na początku była o mnie zazdrosna - poznała mnie, zobaczyła jakie są relacje między mną a nim i tyle. Wiadomo, że z nią nie mam takiego kontaktu jak z nim, ale lubimy się. Jakieś urodziny/imprezy są też razem. Nawet zwróciła się do mnie z prośbą o pomoc w niespodziance dla niego. Jeśli facet ma tajemnice, nie dopuszcza żony do niby przyjaciółki to dla mnie nie jest normalne.


Ja też tu widzę zdradę emocjonalną i początek romansu.
visionAM jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-08, 12:08   #10
Dociakowa
Zadomowienie
 
Avatar Dociakowa
 
Zarejestrowany: 2008-11
Lokalizacja: Wschód
Wiadomości: 1 947
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

O ile rozumiem, że nie chciałby, żebyś szła na te ich spotkania to nie rozumiem dlaczego nie możesz jej poznać?!
Może jakieś wspólne wyjście na kolację z nią i jej facetem? Podwójna randka? Dlaczego tego nie zaproponowałaś?
__________________

->
76,6....30.07->72,7......65,5kg.. .60
Dociakowa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-08, 12:11   #11
patrycjapatib
Wtajemniczenie
 
Zarejestrowany: 2017-07
Wiadomości: 2 935
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Zgadzam się z dziewczynami. Twoje podejście jest jak najbardziej w porządku. Tylko właśnie trochę za dużo się tutaj dzieje. Kategoryczna odmowa poznania Ciebie z nią jak dla mnie sugeruje, że może jednak jakiś subtelny flircik tam się pojawia, ekscytacja na wspólne wyjście do kina, ukrywanie rozmów. Może ma jakieś tam powody i nic sie nie dzieje. Jednak wygląda to na fascynację koleżanką. Może to nie idzie w dwie strony. Ale no ja źle bym się czuła jakbym wiedziała, że mój facet ma superbliską koleżankę, z którą może pogadać o wszystkim, gadają parę godzin dziennie, wychodzą razem cały czas i tak się ekscytuje tymi wyjściami. Jasne, że może Ty się nie interesujesz grami, więc normalne, że fajnie pogadać z kumplem/kumpelą o swoich zainteresowaniach, ale nie w tym problem. Że z nią moze gadać o wszystkim, a z Tobą nie. Chyba nie chodzi tu o gry czy seriale, za którymi Ty może nie przepadasz.

Porozmawiaj z nim. Jak dziewczyny mówią, szczerze. Powiedz, że widzisz co się dzieje. Powiedz jak sie czujesz, że źle Ci z tym, że on nie może z Tobą o pewnych rzeczach rozmawiać, o co chodzi. Że masz obawy, nie chce Was poznać i o co go podejrzewasz. Powiedz, że nie chcesz być w takim związku.

Możliwe, że okaże się wyrachowany i zacznie się potajemnie z nią spotykać. Na to nic nie poradzisz. No jak będzie chciał się z nią spotykać, to nic nie zrobisz. Powiedz czego oczekujesz. Obserwuj reakcję. Jeśli podsumuje Twoje obawy tekstem, że coś sobie wymyślasz i że Marcie mąż nie zabrania, to dowiesz się jak ważne w tym momencie są dla niego Twoje obawy i smutki.
__________________
Nie dowiesz się, dopóki nie spróbujesz
patrycjapatib jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2018-02-08, 12:14   #12
Hultaj
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 27 877
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Cytat:
Odpowiedział, że wolałby nie, bo źle by się czuł, ponieważ ja na pewno przejęłabym rozmowę, inicjatywę, przez co on nie mógłby swobodnie rozmawiać, zamknąłby się, ja bym go blokowała, onieśmielała.
serio tego nie wyśmiałaś ?
tłumaczenie:
znudziłem się życiem z tobą, tamta mnie ekscytuje, ciekawi i nie chcę abyś była moją publicznością w tym moim póki co jeszcze może i grzecznym porywie serduszka.
Yhy. Już to widzę jak mi to by wisiało.

Cytat:
Dodam, że piszą ze sobą codziennie, czasami przez 1-3h. O byleczym...
dziwna jestem, wiem, ale w życiu bym nie chciała będąc w związku aby facet dzien w dzien godzinami rozprawiał z jakąś kobietą, plus spotkania.
To jest oczywiście że więź i pół biedy gdy chodzi tylko przyjaźń.

Cytat:
zapewnił mnie, że mogę mu ufać i nic nie ma do M.
może i mogę ale i nie muszę.

Cytat:
czy 2x w miesiącu będzie ok.
dla mnie tak często na pewno nie ok.

Cytat:
Czy jednak mam powody do postawienia granic w naszym małżeństwie?
słabe jest moim zdaniem stawianie granic, on sam powinien je znać.

Cytat:
Jeszcze przed kinem, po nieporozumieniach i cichych dniach zostałam oskarżona o to, że robię z niego pantoflarza, że jestem gorsza od naszej znajomej, bo nie pozwalam mu spotykać się z ludźmi... Jest to bzdurą,
Cytat:
Jak by to przed nią wyglądało, przecież zrobiłabym z niego pantoflarza na jej oczach!
nie wiem co Ty powinnaś powiedzieć ale ja podziwiam każdego człowieka, który w analogicznej sytuacji wyjątkowo umie ocenić sprawę na zimno, nie patrzeć tylko z perspektywy miłosnego uwiązania, ale podejść do problemu:

nic na siłę, mnie relacja twoja i tej kobiety bardzo przeszkadza i wisi mi jak niewinna ta więź jest, ja chcę związku w którym jestem ważniejsza od jakiejkolwiek koleżanki i tego co sobie pomyśli jakaś dziunia.

Jakby mi facet wmawiał że go ograniczam to bym mu powiedziała, że pfff, jasne że tak, ja tam nie mam nic przeciwko zaborczości w związku a to, że jest atrakcyjny, jasna sprawa. Z tą różnicą, że trójkąty mnie nie interesują, nie miałabym ochoty na siłę zmuszać się do akceptowania jakiejś psiapsiółki jakby mi jakaś wadziła. Musiałabym na głowę upaść żeby sugerować się czyjąkolwiek opinią na temat tego co ja w związku dopuszczam a czego nie.
Także jak kogoś uwiera takie ograniczanie to proszę bardzo, można się rozstać, wyprowadzić , proszę tu ogłoszenia mieszkan do wynajęcia - jest to przykre i bolesne, ale bywa, że ludzi spotykają większe tragedie niż separacja.



W przyjaźniach damsko męskich nie ma nic złego, ale dla mnie to jest jasne, że wszyscy się znają, nie ma tajemnic, a nie takie hasełka jak u twojego męża.
Hultaj jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-08, 12:37   #13
9bfc43f248fa3dd370e3b645ec22fc32ebbe1d0f
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2011-11
Wiadomości: 2 893
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

ja bym postawiła sprawę jasno: albo ona albo ja. gdyby to była przyjaciółka to nie miałby problemu, żebyście się spotkali we trójkę czy nawet we czwórkę (z jej facetem), nie miałby problemu z zabraniem Ciebie chociaż na jedno spotkanie. romans męża kiełkuje centralnie na Twoich oczach i jeszcze za Twoim przyzwoleniem, tu się serio nie ma co zastanawiać. i nie daj się zbyć idiotycznymi tekstami o tym, że go ograniczasz, nie dasz mu się spotykać z ludźmi czy jesteś bezpodstawnie zazdrosna.
9bfc43f248fa3dd370e3b645ec22fc32ebbe1d0f jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-08, 12:42   #14
Mojsza
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2018-02
Wiadomości: 12
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Bardzo Wam wszystkim dziękuję za odzew i pomoc! Fantastycznie, że jesteście, dzięki Wam mam większy spokój w tym chaosie myśli i pogubienia. Coś się tam zaczyna układać na swoich miejscach. Sam fakt, że ktoś wysłucha i doradzi bardzo wiele daje. Dziękuję!

Oczywiście, że wyśmiałam jego wymówki, a atak na mnie uważam za samoobronę na zasadzie - winny się tłumaczy, czuję mocno, że coś tu nie pasuje, te klocki się nie układają, tak jak on by tego chciał. Do najgłupszych nie należę, a i intuicję mam dość niezawodną.

Raczej to silne uczucie miłości i przywiązania do niego przyćmiewa mi jasność umysłu, a raczej każe ślepo i naiwnie wierzyć, że tylko coś wmawiam sobie w niewinnej sytuacji... Paraliżuje mnie strach przed nieznanym, przed rozstaniem, bo ten związek był oparty na baaardzooo silnych uczuciach i wspieraniu. A tu nagle takie zaskoczenie. Nie byłam na to przygotowana, poddałam się zaufaniu. I pomyśleć, że przed tym związkiem byłam silną emocjonalnie babą, która sama sobie zawsze da radę. Której facet jest tylko towarzyszem życia, a nie uzależnieniem.

Czeka mnie chyba najgorszy okres w życiu. To nie jest już 1-2 letni związek z wolnością w tle, tylko 12 lat wspólnej drogi i wielkiego oddania, poświęcenia i zaufania. Nie sądziłam, że to może aż tak boleć...
Mojsza jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-08, 12:55   #15
lukrecja222
Zakorzenienie
 
Avatar lukrecja222
 
Zarejestrowany: 2007-03
Lokalizacja: z domu
Wiadomości: 4 492
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

nadal jesteś silna i mądra, a z Twoich postów bije zagubienie, ale też mądrość. Na pewno ciężko przekreślać tyle lat razem, ale pomyśl, ze tyle nowego i dobrego przed Tobą. Nie warto żyć w związku, w którym ciągle trzeba się zamartwiać. Teraz jest koleżanka z pracy, potem może być kolejna. Trzymaj się, dasz radę! I nie daj mu wmówić sobie, że sie zmieni itp, itd.
lukrecja222 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-08, 13:04   #16
mariamalaria
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2017-03
Wiadomości: 4 900
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Cytat:
Napisane przez cava Pokaż wiadomość
Facet Ci wali ściemą aż furczy.
Zasada jest prosta, _przyjaciel_ bez podtekstów, nie ma problemu z poznaniem i przebywaniem z najbliższynmi swojego przyjaciela.
Nie trzeba za soba od razu przepadać i się wielce lubić, ale żeby się spotkać, problemu nie ma.

Tutaj jest.
Bo to nie jest żadna przyjaźń, tylko inna jakaś forma relacji, w której obecność partnerki oficjalnej jednego z "przyjaciół" zaburza lukrowany romansik.
Dokładnie tak. On UDAJE szczerego, byś nie mogła powiedzieć, że coś robi za twoimi plecami.
Ta kwestia z komputerem wiele mówi. Mój facet zachowywał się tak samo z komputerem, a telefon sobie kupił osobny, żeby żona o kontaktach nie wiedziała. Oznaczało to jedno - zdradę.
mariamalaria jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-08, 15:00   #17
fralla
Raczkowanie
 
Avatar fralla
 
Zarejestrowany: 2018-01
Wiadomości: 150
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Bardzo źle to wygląda, współczuję Autorko.
Niestety wygląda na to, że Twój mąż się już zaangażował emocjonalnie i jeśli jeszcze fizycznej zdrady nie było, to tylko kwestia czasu. W przeciwnym razie, nie miałby powodu, żeby Was sobie nawzajem nie przedstawić.

Wydajesz się myśleć bardzo obiektywnie i chłodno o sytuacji, nie dajesz sobie wmówić bajek, więc jedyne co możesz zrobić to szczerze z mężem porozmawiać. I być przygotowaną na każdy wynik tej rozmowy. Jeżeli wybierze koleżankę jednocześnie oskarżając cię o próbę zrobienia z niego pantoflarza, ja naprawdę bym rozważyła spakowanie walizek i odseparowanie się od męża choćby na krótki czas. Może wtedy zrozumie, że mówisz poważnie i doceni co traci. Wiem, że to ekstremalne rozwiązanie i pewnie są łagodniejsze formy rozwiazywania takich spraw w małżeństwie, ale ja nie wyobrażam sobie mieszkać pod jednym dachem, spać w jednym łóżku być może nawet spędzać jakoś razem czas, wiedząc, że mój facet jest zafascynowany inną. Aż mi słabo na samą myśl..Wydaje mi się, że to naprawdę ostatni dzwonek na ratowanie Waszego małżeństwa.

Jeżeli teraz tego nie rozwiążesz raz i porządnie, to istnieje ryzyko skończenia jak Autorka wątku " Mój facet kocha koleżankę?", która z małym dzieckiem przy piersi daje sobie notorycznie prać mózg w imię miłości, oczywiście. Ten wątek niech będzie przestrogą dla Ciebie, ale wątpię, żebyś tak skończyła, bo brzmisz jak bardzo mądra i znająca swoją wartość kobieta. Trzymaj się

Edytowane przez fralla
Czas edycji: 2018-02-08 o 15:06
fralla jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-08, 15:17   #18
201805170918
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2016-07
Wiadomości: 564
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Zgadzam się, bardzo źle to wygląda... współczuję i też bym była zaniepokojona. A dodam, że jestem osobą mało zazdrosną, dla której podstawą jest dużo wolności w związku i ogólnie większość wątków na Wizażu w tym temacie wydaje mi się mocno przesadzonych. Tu jednak nie ma przesady, a mocne podstawy do "zrobienia z tym porządku, zanim będzie za późno" jak już ktoś określił
201805170918 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-08, 15:17   #19
ruda_beksa
Zakorzenienie
 
Avatar ruda_beksa
 
Zarejestrowany: 2017-09
Lokalizacja: Brooklyn,baby
Wiadomości: 8 823
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Autorko, współczuję. Nie świrujesz, tutaj coś śmierdzi. Nie mam nic przeciwko przyjaźniom z płcią przeciwną, ale są granice. Dla mnie najgorsze jest to, że mąż przed kinem latał podekscytowany jak podlotek, nie chce, żebyś poznała przyjaciółkę, i chce, żebyś wydzieliła mu "dozwolony kontakt" sam na sam z tą kobietą.

Przedstawienie koleżanki żonie, jeśli to tylko koleżanka, wcale nie robi z faceta pantoflarza. Byłam kiedyś z przyjacielem na lodach, on po prostu powiedział "słuchaj, moja dziewczyna jest w okolicy, chciałaby tu wpaść i cię poznać". Nie wiem, czy ona chciała wybadać sytuację pod względem ryzyka, czy po prostu była w pobliżu i chciała powiedzieć cześć, ale nieważne - nikt normalny by się nie sprzeciwił. Wpadła, pogadała 5 minut, buźka, pa. Zupełnie nie widzę przyjaciela jako pantoflarza, a dziewczynę w pełni rozumiem. Nawet jeśli była zazdrosna, to on ją szanuje i chciał, żeby czuła się komfortowo. Wszystko można załatwić na luzie, neutralnie, jeśli się chce. Ale trzeba chcieć.

Musisz poważnie porozmawiać z mężem, bo to nie jest w porządku w stosunku do ciebie. Życzę siły.
__________________
Dopiero w samym środku zimy przekonałem się, że noszę w sobie niepokonane lato.

https://www.youtube.com/watch?v=oHgCXhY6kZ0
ruda_beksa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2018-02-08, 15:39   #20
7623cb0b746b4d40e529fc123bf669aade741778_65822f07d8014
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2004-12
Wiadomości: 16 089
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

zdecydowanie stawiam na zdrade
typowe obiawy godzinne wyjscia do kina,przesadne dbanie o siebie "kolka zainteresowan"gdzie nie ma miejsca dla ciebie
to typowe robienie czasu pod romansik
ani sie obejrzysza zamiast na te spotkania w grupach beda jezdzic do hotelu(jesli juz tego nie robia)
robi cie w balona i to jeszcze za twoim pozwoleniem
mam duzo kolegow nie mam problemu wypic z nimi kawy sam na sam meza bym na takie spotkanie nie ciagnela bo nie lubie chodzic z obstawa ale nie maialam nic przeciwko zeby ich poznal(tez znajomi z pracy)
oi zdaniem romans juz sie pieknie rozwinal przez te niby otwarte mowienie ci ze idzie do kina czy na piwko z marta robi sobie alibi jakby ich ktos razem przyuwazyl
wspolczuje ,ja bym postawila ultimatum albo sie ogarnie albo zegnam
7623cb0b746b4d40e529fc123bf669aade741778_65822f07d8014 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-08, 15:46   #21
K1987
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2012-03
Wiadomości: 804
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Autorko, mąż Cię oszukuje i to bardzo bezczelnie, bo nawet się z tym nie kryje. Gdyby dziewczyna była tylko przyjaciółką, to nie musiałabyś nawet domagać się poznania z nią, bo mąż sam dla 'świętego spokoju' by to zaproponował, żebyś nie wierciła mu dalej dziury w brzuchu.

Jak pisały poprzedniczki, musisz z nim porozmawiać na spokojnie i przede wszystkim zastanowić się co dalej zrobić, jeśli będzie się upierał przy swoim. No i trzymać się konsekwentnie podjętych deycyzji, co pewnie łatwe nie będzie.
K1987 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-08, 16:04   #22
I am Rock
lokalna gwiazda
 
Zarejestrowany: 2010-02
Lokalizacja: Mazury
Wiadomości: 19 804
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Oj tam. To nie romans, tylko inwestycja w rozwój osobisty.
Pomysłowy facet.
I am Rock jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-08, 17:14   #23
Ariada
Wtajemniczenie
 
Avatar Ariada
 
Zarejestrowany: 2010-06
Wiadomości: 2 260
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Już widać, że Ci to nie leży. Ta znajomość będzie wieczną przyczyną Twoich frustracji. Wg mnie masz prawo ją przynajmniej poznać i jest to dla mnie zrozumiałe. Mój TŻ jak tylko zauważył, że zaczynam być nieco zazdrosna o jego koleżankę, z którą zdarzało mu się spotykać sam na sam lub w większej grupie to zaaranżował spotkanie, żebym mogła ją poznać, zobaczyć charakter ich relacji, "wyczuć" emocje między nimi. I dzięki temu stałam się spokojniejsza
Ariada jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-08, 18:05   #24
Hultaj
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 27 877
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Cytat:
Oczywiście, że wyśmiałam jego wymówki, a atak na mnie uważam za samoobronę na zasadzie - winny się tłumaczy,
dość ironizowałam, ale nie zmienia to faktu że naprawdę masz problem.

mówisz gościowi że chcesz poznać kobietę z którym gada codziennie po 2,3 godziny, i chce co 2 tyg spędzać po pół dnia czy lepiej i jedyne na co go stać to nie, bo on nie jest pantoflem?
żenujące i słabe.

Cytat:
Przez te wszystkie lata spędzał czas głównie przy kompie, unikając ludzi, towarzystwa, spotkań... typowy introwertyk. Typowy domator, odrywający się od bezcelowej rzeczywistości, uciekający w świat gier. Przez lata próbowałam go z tego wyciągać, podstępnie organizując nawet drobne wyjścia, większe wyjazdy (np. na zlot fotograficzny), które pasowałyby także i jemu... Było ciężko, ale w końcu dawał się przekonać do spotkań i poznawania nowych ludzi i nawet sprawiało mu to przyjemność.
Niedawno dojrzał do tego, by się całkowicie zmienić, zaczął mocno cisnąć w stronę rozwoju osobistego, nagle wychodzi do ludzi (bardzo mnie to cieszy, nareszcie!), prawie nie gra, dużo czyta, rozpoczął różne kursy z branży finansowej, no istny obrót o 180 stopni, coś wspaniałego, nareszcie przebudzenie! Nareszcie oboje, razem zaczniemy normalne życie wśród ludzi...

TŻ zapisał się na cykliczne spotkania grupowe, tematyczne w gronie ludzi z całego świata. 1-2 x w miesiącu.

W spotkania te wciągnęła go koleżanka z pracy. Mieli chodzić w kilka osób, ale reszta się tymczasowo wykruszyła, z powodu np. wyjazdów. Tak więc poszli oboje.
w ogóle bym się nie zdziwiła gdyby przemiana miała imię tej kobiety. Najpierw fascynacja kumpelką, a potem zmiana, świadomie/podświadomie dla panny.

nie ma nic złego w tym, że czlowiek chce mieć własną przestrzeń, swoje tylko zajęcia, ale nie w taki sposób i nie z psiapsiółeczkami /kolesiami od serduszka.
Jak dla mnie w zdrowym związku partner by się ucieszył, że się jest o niego (zdrowo) zazdrosnym, pożartował, podroczył się może, ale zależałoby mu na uspokojeniu swojej połówki by docelowo bez kwasów dla siebie i dręczenia ukochanej osoby (przyprawiania jej o dyskomfort) zajmować się swoim hobby razem z określonym znajomym -- nie byłoby żadnego problemu z poznaniem przyjaciela.

Edytowane przez Hultaj
Czas edycji: 2018-02-08 o 18:11
Hultaj jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-08, 18:34   #25
emilkaaa1
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2015-04
Wiadomości: 182
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Cytat:
Napisane przez Mojsza Pokaż wiadomość
Przejrzałam wiele wątków na tym i innych forach, lecz nadal szukam podpowiedzi, wsparcia. Postanowiłam w końcu napisać, może ktoś będzie w stanie mi pomóc...
Z góry przepraszam za zbyt długi tekst, ale chciałabym uniknąć nieporozumień, chcę wszystko dokładnie przedstawić, aby Wasze zrozumienie sprawy było jak najlepsze.

Jestem w stałym związku od 12 lat, z czego kilka lat po ślubie. Ufamy sobie, nie zdradzamy, wspieramy się, pozwalamy sobie wychodzić do znajomych osobno (co się prawie nie zdarza z braku chęci i znajomych), choć najczęściej chodzimy i bawimy się w towarzystwie razem (np. kręgle, piwko/ herbatka u kogoś, itp.) i ogólnie w związku jest raczej dobrze. Jedynie ja mam niedosyt szczerych i serdecznych rozmów, pełnych otwartości, ale cóż, już on taki milczek z natury...

Mąż prawie wzór, nie pali, nie pije, żadnych poważnych nałogów, gdyby nie liczyć spędzania dużo czasu przy grach komputerowych, ... ale ja nie do końca o tym, choć od tego może powinnam zacząć.

Przez te wszystkie lata spędzał czas głównie przy kompie, unikając ludzi, towarzystwa, spotkań... typowy introwertyk. Typowy domator, odrywający się od bezcelowej rzeczywistości, uciekający w świat gier. Przez lata próbowałam go z tego wyciągać, podstępnie organizując nawet drobne wyjścia, większe wyjazdy (np. na zlot fotograficzny), które pasowałyby także i jemu... Było ciężko, ale w końcu dawał się przekonać do spotkań i poznawania nowych ludzi i nawet sprawiało mu to przyjemność.
Niedawno dojrzał do tego, by się całkowicie zmienić, zaczął mocno cisnąć w stronę rozwoju osobistego, nagle wychodzi do ludzi (bardzo mnie to cieszy, nareszcie!), prawie nie gra, dużo czyta, rozpoczął różne kursy z branży finansowej, no istny obrót o 180 stopni, coś wspaniałego, nareszcie przebudzenie! Nareszcie oboje, razem zaczniemy normalne życie wśród ludzi...
Nie.
O jakże się myliłam.
Zapomniał o mnie.

TŻ zapisał się na cykliczne spotkania grupowe, tematyczne w gronie ludzi z całego świata. 1-2 x w miesiącu. Fajna sprawa, ćwiczy zdobywanie kontaktów, uczy się rozmawiać z ludźmi, rozwija się...
Żeby nie przedłużać - zapytałam, czy mogę z nim na to chodzić, albo choć raz pójść i zobaczyć, czy możemy jak dawniej bawić się razem. Odpowiedział, że wolałby nie, bo źle by się czuł, ponieważ ja na pewno przejęłabym rozmowę, inicjatywę, przez co on nie mógłby swobodnie rozmawiać, zamknąłby się, ja bym go blokowała, onieśmielała. Jestem w szoku. Nigdy moja dominacja nie miała miejsca w grupowym spotkaniu... Nawet jeśli to ja zaczynałam kontakt, to on przejmował sprawę dalej. Powiedziałabym wręcz, że ostatnio, od ok. 2 lat lata to właśnie on przejmuje dyskusję w przewadze.
Nie rozumiem tej zmiany i nagłego odizolowania

W spotkania te wciągnęła go koleżanka z pracy. Mieli chodzić w kilka osób, ale reszta się tymczasowo wykruszyła, z powodu np. wyjazdów. Tak więc poszli oboje. Nie mam nic przeciwko, cieszę się jego szczęściem. Nareszcie i on żyje, wyszedł do ludzi.

Tuż przed tym spotkaniem grupowym wyszło między nami bardzo brzydkie nieporozumienie. Za każdym razem, kiedy zbliżałam się do jego biurka ogarnąć coś w okolicy, miałam wrażenie, że natychmiast zamyka okno rozmowy FB. To zaczęło się robić notoryczne, a dużo kursuję za jego plecami z racji rozkładu mieszkania. Kątem oka, niechcący zauważyłam, że często rozmówcą jest koleżanka, nazwijmy ją Marta.
W skrócie - wiele wskazywało na to, że ma z kimś silny kontakt, a bardzo stara się ukryć coś przede mną. Możliwe, że tylko nie chciał, abym miała powód do zazdrości. Do tego doszło kilka innych podejrzanych zdarzeń o podobnym charakterze. Coraz częstsze wspominajki o Marcie, ale też szybkie ucinanie tematu, kiedy pytałam o szczegóły... Nie ma tematu.
Dodam, że piszą ze sobą codziennie, czasami przez 1-3h. O byleczym...

Emocje mi w końcu wybuchły, bo ileż można się domyślać... pojawiły się zbyt silne podejrzenia, że ktoś się pojawił, że coś się dzieje między nimi, zabrakło komunikacji, zachwiało się moje zaufanie i pojawiła początkująca zazdrość z niepewności. Po kilku dniach mojego emocjonalnego dramatu wyjaśniliśmy sobie wszystko, zapewnił mnie, że mogę mu ufać i nic nie ma do M. Że to tylko bardzo dobra koleżanka z pracy, jak przyjaciółka, z którą może porozmawiać o rzeczach, o których ze mną nie ma jak... Książki, filmy, gry, itd. OK. Wszystko wskazuje na to, że błędnie odebrałam wielokrotny przypadek szybkiego przejścia do innej zakładki przeglądarki i kilka innych dziwnych objawów... No dobrze, mogłam się pomylić. Może to tylko koleżanka.

I teraz zaczyna się cała historia...

Kilka dni po spotkaniu grupowym wspomnianym wyżej, kilkadziesiąt osób (na którym, jak się dopiero potem okazało, poszedł z nią) powiedział, że czuje się w niekomfortowej sytuacji, ale czy nie miałabym nic przeciwko, jeśli wyjdzie z nią w niedzielę wieczorem do kina. No dobrze, skoro zapewnia mnie, że to tylko znajomość z pracy, tylko pogaduchy, bez uczuć damsko-męskich... Ufam, pozwalam. Też ma prawo do swojego życia i wolności w kontaktach. Jesteśmy w końcu dorośli, a małżeństwo to nie więzienie.

Po kinie mieli jeszcze wpaść na piwko, na pogaduchy. I tak to, od momentu wyjścia z domu w niedzielę po 16:00, wrócił przed północą. Praktycznie 8h zajęło mu wyjście na kino z Martą. Bez przejazdów jakieś 7h. Bo przy piwie czas tak szybko leci... 3-4h. Wiem, że nic nie robili, ale nie wiem, co się dzieje w jego sercu, czy to nadal TYLKO znajomość... Czuję się zdradzona emocjonalnie.
Ja na ten czas akurat nie miałam specjalnych planów, ot obejrzeć krótki webinar... Potem siedzieć i czekać na ukochanego, licząc, że w 4h ogarnie spotkanie, a resztę wieczoru spędzi ze mną. Może nawet opowie, jak było, jak zwykliśmy to zwyczajnie dla dobrego kontaktu w związku robić po osobnych spotkaniach.

Po tym wydarzeniu pękłam, płacz i ból nie do opisania. Jak może się czuć żona zostawiona samotnie w niedzielę na 8h, kiedy mąż wychodzi z koleżanką do kina? Sam na sam? Wiedząc, że już wcześniej był problem z tematem Marty, której nawet nie znam...
Jeszcze przed kinem, po nieporozumieniach i cichych dniach zostałam oskarżona o to, że robię z niego pantoflarza, że jestem gorsza od naszej znajomej, bo nie pozwalam mu spotykać się z ludźmi... Jest to bzdurą, atakiem na mnie, agresją w samoobronie, tłumaczeniem. Jak wyżej, nigdy mu nie zabroniłam wychodzić. Wręcz to ja go wypychałam na wszelkie spotkania, także na wyjazdy firmowe na kilka dni.

Teraz ciekawie - zapewnił mnie, że u Marty to zupełnie normalne, że wychodzi z różnymi ludźmi, bez swojego TŻ (kilkunastoletni związek) prawie codziennie idzie z jakimś znajomym do kina, na basen, jogę, wyjazd, itd... Że nie mam powodów do utraty zaufania, do zazdrości i podejrzeń...
No fajnie, ale to chyba nie jest normalne, żeby zostawiać swojego TŻ i bawić się ciągle osobno z innymi? Coś tu nie trybi, czy ja jestem z poprzedniej epoki?
Zapytał, jak często może z nią wychodzić sam na sam, żebym nie czuła zazdrości, czy 2x w miesiącu będzie ok. On też chce mieć przyjaciela, kogoś do prywatnych rozmów. No to akurat potrafię zrozumieć i jestem za... Każdy z nas potrzebuje jakiejś odskoczni.

Zapytałam ponownie, czy mogę ją poznać, czy mogę z nim iść na takie spotkanie i zobaczyć, jakie ona ma podejście, jakie intencje do mojego męża... Oczywiście, że nie. To przecież byłoby głupie w stosunku do Marty, bo chcą sami porozmawiać. Jak by to przed nią wyglądało, przecież zrobiłabym z niego pantoflarza na jej oczach!
Tu już lampka pali czerwienią aż piecze.

I co ja mam powiedzieć? Że mnie to boli? Że rani mnie ten brak szacunku do moich uczuć? Generalnie u nas jest tak, że jeśli mamy ochotę gdzieś wyjść, to pytamy się wcześniej, podajemy info z kim i gdzie, jest dojrzałe podejście i dużo wyrozumiałości, akceptacji i wsparcia. Ale inna sprawa, kiedy on, mój mąż, ma iść sam na sam z koleżanką z pracy, na wiele godzin... Wiecie, alarm się włącza i wyobraźnia dopowiada pozostały scenariusz... Przyjaźń damsko męska zdarza się tak niesłychanie rzadko... Zwłaszcza, że przed wyjściem do kina emocje euforii aż go unosiły, jak nastolatka, który nie potrafi kontrolować zachowania... Czy to wyjście do kina daje taką radochę? Na seansach ze mną tego nie zauważyłam. Nigdy.

Jeżeli ktoś miał siłę dobrnąć do końca tego nieco przydługiego tekstu, będę ogromnie wdzięczna za Wasze sugestie, jakie jest Wasze podejście w powyższej sprawie? Czy to ja świruję, że jednak coś się dzieje? Czy jednak mam powody do postawienia granic w naszym małżeństwie? Czy akurat ten rodzaj spotkań (z koleżanką z pracy, sam na sam na wiele godzin poza domem) i odmowa poznania mnie z nią oraz zabrania mnie choć raz na spotkanie grupowe, to nie jest lekka przesada? Do tej pory razem zdobywaliśmy nowe kontakty i przyjaciół/ znajomych, było wszystko fajnie. Bardzo nam to pasowało, obojgu.
Czy moja intuicja źle mnie prowadzi? Nigdy mu nie żałowałam wychodzenia z domu, ale teraz coś mi mówi, że czas zacząć reagować, zanim będzie za późno. Inne wyjście? Czekać, patrzeć i ... cierpieć z niepewności i wątpliwości. Pogubiłam się. Z jednej strony go rozumiem, z drugiej coś krzyczy STOP, moment, coś tu nie pasuje!

Co sądzicie? Jakie są Wasze doświadczenia, jeśli mieliście/ miałyście podobne przeżycia? Czy warto dać drugiej połówce całkowitą wolność i niech robi co chce i z kim chce, jak długo chce, czy jednak wyznaczyć granice i wymagać pewnej dozy szacunku wobec swoich uczuć? Gdzie leży ta granica wolności w związku?
Napiszcie, może i komuś jeszcze przyda się ten wątek... Może razem pomożemy pozostałym w tak niepewnej sytuacji.
Nie swirujesz i na pewno cos sie dzieje. Faceci po 30 i starsi nie szukają kolezanek a juz na pewno nie chodzą z nimi do kina na 8h. Tak więc Twoj maz sie na bank nią zauroczył. Dodatkowo jego odmienne reakcje i zachowanie inne niz przy Tobie to potwierdzają. Skoro z Toba nie nawiązuje glebszych rozmow, a z nią nagle tak- to sama sobie odpowiedz.
emilkaaa1 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-08, 18:44   #26
shanta
Wtajemniczenie
 
Avatar shanta
 
Zarejestrowany: 2009-05
Wiadomości: 2 421
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Cytat:
Napisane przez I am Rock Pokaż wiadomość
Oj tam. To nie romans, tylko inwestycja w rozwój osobisty.
Pomysłowy facet.
Dobrą sobie znalazł przykrywkę pod ewidentną zdradę emocjonalną.
Gdyby to była tylko koleżanka, już dawno byś ją poznała, z jego inicjatywy...

Koniecznie musicie szczerze porozmawiać, trzymaj się
__________________
A ship in port is safe, but that's not what ships are built for.
shanta jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-08, 19:02   #27
felixindahouz
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2017-09
Wiadomości: 719
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Ja dla odmiany stanę w obronie faceta. Autorko - odpowiedź na Twój problem może się kryć w 4tym akapicie. Próbujesz mu ustalać życie i wydajesz się być niesamowicie kontrolująca, chcąca wiedzieć wszystko 24h/dobę. Niewykluczone, że miał tego dość, a owa koleżanka jest ucieczką od problemu, którego Ty nie widzisz, bo wg Ciebie to normalne. Ja sam jako facet czytając te słowa poczułem się osaczony. A kto wie czego nam jeszcze nie opisałaś...W ciemno ciężko tak ocenić.
__________________
Mówię jak jest.
felixindahouz jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-08, 19:06   #28
bizbizub
Zadomowienie
 
Avatar bizbizub
 
Zarejestrowany: 2017-08
Wiadomości: 1 975
Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Cytat:
Napisane przez felixindahouz Pokaż wiadomość
W ciemno ciężko tak ocenić.


To dlaczego oceniasz? Od problemów się nie ucieka do zwariowanych koleżanek, problemy się rozwiązuje i o nich się rozmawia. Szczeniak, nie facet i tyle.


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
__________________
wymiana
bizbizub jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-08, 19:07   #29
Szarlotka_z_cynamonem
Przyczajenie
 
Avatar Szarlotka_z_cynamonem
 
Zarejestrowany: 2018-02
Wiadomości: 2
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Niestety pojawiła się tu ewidentna fascynacja i jeżeli coś z nią nie zrobicie, może skończyć się romansem, o ile już się nie skończyła... Bo jeżeli ktoś nagle zmienia się o 180 stopni, z domatora staje się ekstrawertykiem i jest cały w skowronkach, bo wybiera się na spotkanie (randkę) z przedstawicielką płci przeciwnej, to to nie jest normalne. I to nie pachnie "tylko przyjaźnią", bo ta nigdy nie jest aż tak silnym motorem zmian. Tyle lat już jesteście razem, że Twojemu TŻ mogło zwyczajnie odbić- pojawiły się w jego życiu nowe emocje, ekscytacja, ogólnie jakiś powiew świeżości, który po pewnym czasie jednostajnego życia jest bardzo kuszący.
Wiesz, my tu możemy się mylić i jasne, może okazać się, że Twój partner jest wierny jak pies, ale sprawa wydaje się być bardziej niż podejrzana. Ty teraz zdecydujesz, co z tym fantem zrobić- albo postawić sprawę na ostrzu noża, albo odpuścić i czekać, bo jeżeli ulegnie pokusie, to nie jest Ciebie wart? Jednakowoż pamiętaj, on jest tylko człowiekiem i błądzi, może wypadałoby go wyprostować... Twoja decyzja
Szarlotka_z_cynamonem jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-02-08, 19:26   #30
Linka25
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2006-10
Lokalizacja: moje miasto...?
Wiadomości: 21 441
Dot.: Z cyklu - kochanie, to tylko koleżanka z pracy

Cytat:
Napisane przez ruda_beksa Pokaż wiadomość
Autorko, współczuję. Nie świrujesz, tutaj coś śmierdzi. Nie mam nic przeciwko przyjaźniom z płcią przeciwną, ale są granice. Dla mnie najgorsze jest to, że mąż przed kinem latał podekscytowany jak podlotek, nie chce, żebyś poznała przyjaciółkę, i chce, żebyś wydzieliła mu "dozwolony kontakt" sam na sam z tą kobietą.

Przedstawienie koleżanki żonie, jeśli to tylko koleżanka, wcale nie robi z faceta pantoflarza. Byłam kiedyś z przyjacielem na lodach, on po prostu powiedział "słuchaj, moja dziewczyna jest w okolicy, chciałaby tu wpaść i cię poznać". Nie wiem, czy ona chciała wybadać sytuację pod względem ryzyka, czy po prostu była w pobliżu i chciała powiedzieć cześć, ale nieważne - nikt normalny by się nie sprzeciwił. Wpadła, pogadała 5 minut, buźka, pa. Zupełnie nie widzę przyjaciela jako pantoflarza, a dziewczynę w pełni rozumiem. Nawet jeśli była zazdrosna, to on ją szanuje i chciał, żeby czuła się komfortowo. Wszystko można załatwić na luzie, neutralnie, jeśli się chce. Ale trzeba chcieć.
Koncowka: jesli sie chce i jesli nie ma sie nic do ukrycia

Autorko, cos jest na rzeczy. Ja bym bardziej szla w strone ultimatum, stawiania warunkow i wyraznego zaznaczenia na co sie nie godzisz. Ryzyko takie ze on zacznie Cie okłamywać, ukrywac prawde jeszcze mocniej niz dotychczas. Musisz byc czujna.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Linka25 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2019-04-16 18:53:14


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 04:03.