|
Notka |
|
Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności. |
|
Narzędzia |
2011-01-08, 20:37 | #1 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2006-10
Wiadomości: 563
|
nie potrafię kochać, nawet bliskich
Witajcie dziewczyny
Akurat jestem po rozmowie z pewnym chłopakiem, wyznał co do mnie czuje, a mnie na nowo ogarnęło przygnębienie. Problem polega na tym, że ja chyba nie potrafię kochać. Nie chodzi mi tylko o mężczyzn, ale nie czuję kompletnie żadnej więzi z rodziną, nawet z rodzicami. Podczas dłuższych wyjazdów nie tęsknię za nimi, w pewnym sensie nawet zapominam o ich istnieniu, podczas gdy przyjaciółki mają ze swoimi codzienny kontakt. Zazdroszczę ludziom bliskich kontaktów z rodzicami, tego, że potrafią zakończyć rozmowę z nimi słowami "Kocham Cię, pa". Wiem, że to ma związek z przeszłością. Jestem jedynaczką. Moi rodzice mieli surowe metody wychowawcze, powiedzmy, że są tradycjonalistami w tej kwestii. Zdarzyło mi się dostać od nich "wychowawczo", a mój tata jako silny mężczyzna miał mocną rękę. Jednak zawsze byłam dumna i obiecałam sobie, że nigdy, przenigdy nie okażę im bólu. Nigdy (oczywiście pomijam wczesne lata dziecińśtwa) nie wiedzieli mnie płaczącej, zamknęłam się na nich. Mam 19 lat, między nami w dalszym ciągu jest dystans, tzn. rodzice dziwią się, dlaczego nigdy im nic nie mówię, moja mama jest przekonana, że ich kocham, że są najważniejszymi osobami w moim życiu tylko dlatego, że są moimi rodzicami. Poza tym, dużo czasu spędzałam z babcią, jednak w ostatnich latach się od niej oddaliłam, bo przechodziłam nastoletni bunt pt. "rodzina jest niefajna, mam znajomych". Zmarła parę lat temu, jednak ja NIC nie poczułam. Zero bólu, zero smutku, przyjęłam tę wiadomość jak informację o pogodzie. Widziałam ją bezpośrednio po śmierci, widziałam leżącą w trumnie - ZERO emocji. Parę lat temu poznałam dziewczynę z innego miasta. Od razu się zaprzyjaźniłyśmy, w każde dłuższe wolne jeździłyśmy do siebie. Długo czułam, że jest dla mnie najważniejsza, nie wyobrażałam sobie, jak mogłoby jej nie być, pokochałam ją po przyjacielsku. Jednak jak dłuższy czas jej nie widzę to po prostu zapominam... zapominam o uczuciu, staje się dla mnie normalną koleżanką, a to chyba nie jest normalne. Jeśli chodzi o płeć męską to jak się pewnie domyślacie, nigdy nie byłam zakochana. Oczywiście parę razy się zauroczyłam, byłam nawet z chłopakiem pół roku, ale strasznie się męczyłam tym, że nic nie mogę do niego poczuć. Od 2 lat nic nie czułam do żadnego faceta. Ostatnio poznałam naprawdę fajnego chłopaka. Ma świetne podejście oraz charakter. Znamy się już parę miesięcy, jest we mnie zakochany. On nie jest mi obojętny, zależy mi na nim, ale nie wiem w jakim stopniu. On nie chce być ze mną na spróbowanie, bo jest pewny swoich uczuć. Nie chce być ze mną, jeśli za jakiś czas z nim zerwę, kiedy on się jeszcze bardziej zaangażuje emocjonalnie. Na początku znajomości czułam chemię w powietrzu, lubiłam sposób, w jaki na mnie patrzył. Był wtedy zajęty. Widzieliśmy się parę razu po koleżeńsku, a on w końcu zerwał ze swoją dziewczyną, bo stwierdził, że to nie było to. Mówił jak bardzo jestem dla niego ważna i że inne dziewczyny już się nie liczą. Wtedy nagle (?) przestało mi zależeć. Poznaliśmy się lepiej, spotkaliśmy się parę razy. Mój rozum stwierdził, że to jest facet dla mnie, że takiego właśnie potrzebuję, jednak serce chyba go nie słucha. Pocałowaliśmy się raz, poczułam motylki w brzuchu i teraz za każdym razem je czuję, kiedy to wspominam. Jestem o niego chorobliwie zazdrosna i ciągle piszę do niego, naprawdę za nim tęsknię. Boję się jednak, że to nie wystarczy do zakochania. Ja ogólnie jestem zazdrosna i szybko się przywiązuję do ludzi. Nie wiem, czy warto zaryzykować bycie z nim, nie chcę go zranić. Jest możliwe, że jestem taka dla niego, bo jemu zależy na mnie i dlatego nie chcę go stracić. Jej... jakoś lepiej się czuję po napisaniu tego wszystkiego, warto się czasem tak oczyścić. Jeśli wytrwacie do końca tekstu, proszę, napiszcie co o tym sądzicie. Ja już sama nie wiem co myśleć na ten temat. Podobno każdy człowiek potrafi kochać. Edytowane przez Leanne Czas edycji: 2011-01-08 o 20:38 |
2011-01-09, 00:19 | #2 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2006-10
Wiadomości: 563
|
Dot.: nie potrafię kochać, nawet bliskich
to męczący problem, więc podbijam
Edytowane przez Leanne Czas edycji: 2011-01-09 o 01:16 |
2011-01-09, 00:31 | #3 | |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2010-04
Lokalizacja: Zabierzów
Wiadomości: 1 751
|
Dot.: nie potrafię kochać, nawet bliskich
Cytat:
Poza rodziną angażuję się w relacje, które dają mi poczucie bezpieczeństwa, że nie będą się wiązać z jakimiś dodatkowymi zobowiązaniami - jak najlepszy przyjaciel, to mieszkający ze dwie setki kilometrów dalej, jak facet, to zajęty (zdarzyło mi się już dwa razy :/), po prostu... nie rozumiem tego wszystkiego. Aczkolwiek twierdzę, że to musi mieć związki z rodzinnym domem, atmosferą, którą sobie wpoiłam do głowy, przesiąknęłam nią psychicznie. Bądź co bądź, rodzina, a raczej relacje wewnątrzrodzinne, stanowią coś, co można by określić podwalinami osobowości danej jednostki. I jeśli pewnych rzeczy nie znamy, nie widzimy, nie kojarzymy... jak sami mamy sobie wpoić słuszne, lepsze zachowania...? Jedno jest pewne, takie problemy kwalifikują się do podjęcia terapii u psychologa, to jest najmądrzejsze co udało mi się wymyślić. Nie wydaje mi się, żeby była możliwa "cudowna odmiana". Wiem, że moja wypowiedź nie jest jakaś pomocna... ale przynajmniej możesz dostrzec, że nie jesteś w tym sama jedna... |
|
2011-01-09, 00:50 | #4 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2010-08
Lokalizacja: Limerick
Wiadomości: 187
|
Dot.: nie potrafię kochać, nawet bliskich
hej
ja mam tak samo. moj Tz zawsze mi powtarza,ze nie mam uczuc i...chyba ma racje... jesli chodzi o Niego,mowie,ze Go kocham, ale ile jest milosci w milosci? no bo po mojemu milosc to jest szacunek,przyjazn,oddanie ,troszke zazdrosci,wiernosc,szał ciał :p a ja jestem taka....inna oschla.zimna. moja matka piła odkad siegam pamiecia. raz poszla w "trase" i juz nie wrocila. jak mi powiedzieli,ze nie zyje,zdobylam sie tylko na "aha,rozumiem". na pogrzebie nawet jedna lezka mi nie poleciala. wydaje mi sie,ze tylko do Tz mam jakis zarodek milosci. na szczescie On to rozumie,wie co przeszlam. gdyby nie On,to nie wiem,co by bylo. ja rowniez w ogole nie przejmuje sie,ze ktos zmarl. jest mi przykro przez chwile,ale to bardziej z przyzwoitosci chyba. nie wiem,co napisac jeszcze... nie przejmuj sie tak widzisz-mnie to nie rusza :p pozdrawiam Cie
__________________
Nie mogę mieć ani ojca, ani matki, ani jednej rzeczy, którą bym przycisnęła do serca z miłością, dopóki z oblicza ziemi nie zniknę... |
2011-01-09, 00:51 | #5 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-08
Lokalizacja: domek dla lalek
Wiadomości: 5 393
|
Dot.: nie potrafię kochać, nawet bliskich
Surowe wychowanie i Twoja wewnetrzna wrazliwosc sprawila,ze chyba nie odczuwasz tzw "uczuc wyzszych". Bardzo mi przykro,ze nie odczuwasz,przezywasz, omijaja Cie chwile szczescia.
Moze po prostu ZYCIE Cie nie pasjonuje? Moze nie czujesz wiekszego sensu w niczym, w uczuciach, bliskich etc. Gdybym byla na Twoim miejscu zasiegnelabym porady psychologa, moze poszlabym na jakas terapie. Kiedys tez mialam bardzo smutny okres w moim zyciu, gdzie absolutnie nic mnie nie interesowalo i bylo mi obojetne,ale nie jest to cos, co powinno sie poglebiac lub "zostac" w Tobie. Mysle,ze psycholog po wysluchaniu Twojej opowiesci, zada Ci pare pytan, na pewno znajdzie Twoje wewnetrzne problemy i bedzie szansa,ze wygrasz z "tym" |
2011-01-09, 01:07 | #6 | |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2006-10
Wiadomości: 563
|
Dot.: nie potrafię kochać, nawet bliskich
Dziękuję za odpowiedzi
Cytat:
Co prawda, gdyby coś się stało komuś z mojej rodziny to raczej nie zachowałabym się tak jak Ty, ale losem znajomych już bym się przejęła. Hmm, kiepsko brzmi, ale niestety tak jest. guuma, ja podobnie jak Ty postrzegam miłość, myślę, że to przyjaźń + namiętność, ale nie wiem, czy to starczy, żebym mogła facetowi prosto w oczy powiedzieć, że go kocham. Dobrze Ci jest w takim związku? Ivi 1988, ostatnio mocno zwątpiłam i zaczęłam żyć raczej biernie, ale to nie jest tak, że nie widzę sensu w życiu. Potrafię się cieszyć z małych rzeczy, jednak ciąglę czekam na tę "większą". Edytowane przez Leanne Czas edycji: 2011-01-09 o 01:09 |
|
2011-01-09, 01:23 | #7 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2010-12
Wiadomości: 27
|
Dot.: nie potrafię kochać, nawet bliskich
Powiem ci ze ja tez tak mam...
Spedzanie czasu z rodzinka to dla mnie koszmar, w dwoch poprzednich zwiazkach dusilam sie, zrywalam i uciekalam gdzie pieprz rosnie... Takim osoba jak my moze byc naprawde ciezko w zyciu bo glowne wartosci takie jak rodzina, partner sa dla nas totalnie obojetne. Ja mam nadzieje ze to minie, rowniez jestem w tym samym wieku co ty... |
2011-01-09, 01:32 | #8 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2006-10
Wiadomości: 563
|
Dot.: nie potrafię kochać, nawet bliskich
partner raczej nie jest mi obojętny. chociaż w sumie pod koniec związku miałam go totalnie gdzieś, za bardzo się męczyłam
chyba za bardzo chcę się w końcu zakochać, bo na siłę szukam w sobie oznak zakochania |
2011-01-09, 01:43 | #9 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-07
Wiadomości: 4 298
|
Dot.: nie potrafię kochać, nawet bliskich
A myślisz że jak on mówi że Cię kocha to taka jest prawda?
jedyne wyjście na Twoją dolegliwość do dostosować się do ludzi i mówić że ich kochasz. według mnie jesteś po prostu osobą za szczerą i nie powielasz fałszu tego świata. a ze związkami bywa tak że na początku to jeden wielki fałsz a dopiero po kilku latach miłość ---------- Dopisano o 02:43 ---------- Poprzedni post napisano o 02:40 ---------- Cytat:
sporo osób nawet takich uczuć jak Ty nie doświadcza...chociaż z boku może to wyglądać jakby doświadczali
__________________
Dziewczyny, bardzo proszę o wypełnienie krótkiej ankiety, która jest badaniem rynku usług dietetycznych. Tutaj link: profitest.pl/s/12254/Tu4ydm2K3ha4YKAM W ramach podziękowania dla dwóch z Was oferuję bezpłatne konsultacje dietetyczne |
|
2011-01-09, 01:45 | #10 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2006-10
Wiadomości: 563
|
Dot.: nie potrafię kochać, nawet bliskich
widzę, że on za mną szaleję, a ja podchodzę do tego bardziej statycznie. myślę, że to co mówi jest prawdą, widzę jak na mnie patrzy i wiem, że wiele dla mnie zrobi
Twoja teoria nawet mi się podoba, bo jest wygodna, ale jednak wiele osób przeżywa wielkie miłości, więc coś w tym musi być...
__________________
onepart0fme.blogspot.com |
2011-01-09, 06:03 | #11 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2011-01
Lokalizacja: Śląsk
Wiadomości: 50
|
Dot.: nie potrafię kochać, nawet bliskich
Ciężka sprawa... Ale kochana chyba najlepszą radą będzie porada u psychologa. To żaden wstyd pójść do niego, a po rozmowie z nim na pewno poczujesz się o niebo lepiej. On znajdzie przyczynę twoich " dolegliwości" i z pewnością Ci pomoże. Po co odkładać to na potem i pozbawiać się tego co najpiękniejsze w życiu. Im szybciej pójdziesz, tym szybciej Ci pomoże... Może nie będzie to tylko parę spotkań a dłuższy czas ale po co czekać ?? Trzeba walczyć o to żeby być szczęśliwym. Udowodnij całemu światu że potrafisz kochać
Głowa do góry i walcz o siebie !!
__________________
"Kto nie ma odwagi do marzeń, ten nie ma siły do walki." |
2011-01-09, 11:06 | #12 | |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2010-04
Lokalizacja: Zabierzów
Wiadomości: 1 751
|
Dot.: nie potrafię kochać, nawet bliskich
Cytat:
Zawsze mam tak samo... Nie wiem co z tym robić. A najgorsze jest to, że zazwyczaj łatwo mi zdobyć zainteresowanie, nawet pomimo tego, że nie jestem jakąś ładną buzią... ale co robić potem? Zazwyczaj panikowałam. A jak już się związałam z taką osobą, to wytrzymywało może dwa tygodnie, miesiąc, albo ciut dłużej (dwa-trzy miesiące), jeśli widywaliśmy się sporadycznie... |
|
2011-01-09, 11:20 | #13 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2006-10
Wiadomości: 563
|
Dot.: nie potrafię kochać, nawet bliskich
mi też łatwo zdobyć zainteresowanie, zawsze chłopakowi szybko zaczyna zależeć i potem ja jestem ta zła, bo daję nadzieję, a nic z tego nie wychodzi
|
2011-01-10, 20:55 | #14 | ||
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2009-05
Wiadomości: 1 068
|
Dot.: nie potrafię kochać, nawet bliskich
W Twoich wypowiedziach jest dużo sprzeczności... piszesz, że nie czujesz żadnych emocji, a pod koniec, że szybko się do ludzi przywiązujesz. Czym jest w takim razie dla Ciebie owo przywiązanie?
Mam mieszane uczuciai kilka prywatnych teorii dotyczących Twojej osoby, które mi się nasunęły po przeczytaniu Twojego posta. Oczywiście je napiszę, nie muszę być one słuszne, ale być może z czymś trafię i Ci się coś uświadomi. Myślę, że problem z Twoimi uczciami może być głęboko zakorzeniony w Twoich relacjach z rodzicami, sposobem w jaki Cię wychowywali aczkolwiek piszesz tylko o metodach i ich oczekiwaniach w stosunku do Ciebie. A jacy byli wobec Ciebie? Przytulali Cię? Mówili Ci, że Cię kochają? Że jesteś dla nich ważna? Twoje dorastanie to była raczej "huśtawka" dobrych i złych rzeczy od rodziców, czy pasmo kar (bicia) i twardego wychowania? Wychowanie wbrew pozorom ma bardzo duże znaczenie na to jacy jesteśmy potem, gdy dorastamy. Z tego co piszesz nasuwa mi się wniosek, ze jesteś osobą, która ukrywa swoje słabości i uczucia (ukrywanie tego przed rodzicami, zwzięcie się) - taki model przyjęłaś i taka jesteś może teraz w relacjach? Czy z Twoją koleżanką miałaś taką prawdziwą relację? Zwierzałaś jej się? Mogłaś się przy niej wyżalić, wypłakać nie bojąc się odrzucenia? Czy raczej była to wbrew pozorom relacja płytka i nie opierała się na wsparciu? Otworzyłaś się dla niej? Czy dla kogokolwiek się otworzyłaś? Czy masz taką zaufaną osobę? Piszesz o przyjaciółkach To wbrew pozorom mogą być ważne pytania. I teraz tak, nie wiem zbyt dużo o Tobie po przeczytaniu kilku postów, ale odnoszę wrażenie, że: 1) Twoje relacje z rodzicami rzutują na Twoje obecne relacje (ze znajomymi, z potencjalnym chłopakiem) 2) nie wiesz co to miłość, więc nie za bardzo jesteś w stanie zdiagnozować jej symptomy, robisz to "na czuja" - martwisz się czy motyle w brzuchu i inne rzeczy wystarczą itp. Po co się tym zadręczać? Masz 19 lat, uważam, że to chłopak jest niepoważny jeśli deklaruje miłość na zabój i po grób. Powinnaś właśnie teraz próbować, uczyć się relacji, sprawdzać co Ci pasuje. Cytat:
Oczywiście zaraz się pewnie odezwą głosy krytyki, że niejedno dziecko jest tak wychowywane... Ale każde dziecko jest inne, te o wrażliwszym charakterze i szczególnie nieśmiałe/ogólnie z tendencją do zamykania się tak właśnie mogą reagować na takie wychowanie (akurat trochę o tym czytałam a propos pewnym zagadnień :P). Wydaje mi się, że wbrew swojemu przekonaniu o sobie, Autorko, jesteś wrażliwą osobą, która po prostu wybudowała dookoła siebie mury obronne. Cytat:
sama zauważyłaś, że "Jest możliwe, że jestem taka dla niego, bo jemu zależy na mnie i dlatego nie chcę go stracić.", a nie jest przypadkiem tak, że związanie się z kimś oznacza, że musisz wpuścić kogoś do swojego światka? I pomimo tego, że uważasz, że nic nie czujesz to boisz się trochę tego, że to nie wypali? To, że boisz się, że go skrzywdzić też oznacza to, że MASZ UCZUCIA. Ah, i jeszcze coś. Nie piszesz mało o swoich relacjach wcześniejszych z chłopakami. Jak wyglądały te zauroczenia? Co czułaś? Jak się zakończyły? Jak wyglądał ten półroczny związek? Co Cię w nim męczyło? Czy zanim zaczęło się psuć facet był dla Ciebie przyjacielem, wsparciem? Oświadczam, że powyższe słowa są dywagacjami na temat postu Autorki, proszę ich nie brać do siebie, są to luźne przemyślenia i moje zdanie, a nie jakieś insynuacje |
||
2011-01-11, 20:06 | #15 | ||||
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2006-10
Wiadomości: 563
|
Dot.: nie potrafię kochać, nawet bliskich
Rzeczywiście są tu sprzeczności.
Przywiązuję się do ludzi, ale nie do końca jest to związane z emocjami. Nawet nie wiem, jak to wyjaśnić. Przyzwyczajam się do obecności danej osoby i trzymam się jej. Na przykładzie szkoły - siedzę ze znajomymi w ławce, nawet jeśli z kimś mi się lepiej rozmawia to siedzę z nimi, bo tak było na początku i czuję się z nimi w pewien sposób "związana", nie chcę ich zostawiać, bo to trochę niemiłe. Tak samo jak bardziej polubię jakąś osobę - raczej od razu chcę czegoś w stylu "najlepsi przyjaciele, mam Ciebie na wyłączność" i nawet jestem głupio zazdrosna o innych znajomych. Ale próbuję z tego wyrosnąć. Moi rodzice zawsze szukali bliskości ze mną, ale ja to odrzucałam. Nadal to robię, nie lubię im nawet opowiadać o swoich sprawach. Mówili często, że mnie kochają, mogłam na nich liczyć, zawsze się starali żeby było mi jak najlepiej. W sumie nadal tak jest. Nawet w każde święta typu urodziny, dzień kobiet, walentynki rano przy łóżku mam różyczkę od taty Z koleżanką miałam prawdziwą przyjacielską relację, bez problemu mogłam się jej wyżalić, nie bałam się jej reakcji. Zawsze mogłyśmy na siebie liczyć. Nie mam problemów z otwieraniem się na ludzi (chyba że jestem w grupie - wtedy nawet się nie odzywam). Czy mam zaufaną osobę, hmm. Z tamtą koleżanką straciłam lepszy kontakt z racji braku czasu - ja mam studia, ona maturę. Zawsze mogę liczyć na mojego byłego chłopaka, ale on już nie mieszka w moim mieście, podobnie jak dwie dziewczyny z byłej klasy. Brakuje mi takiej najlepszej przyjaciółki na miejscu. Ciężko jest bez kogoś takiego. Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Poza tym, (wiem, że to jest straszne) ale boję się opinii innych. Wstydzę się okazać chłopakowi czułość w miejscu, w którym znajduje się wielu znajomych, np. szkoła, uczelnia. W centrach handlowych nie ma problemu, na ulicy też nie, ale takie skupiska znajomych mnie blokują. Co do chłopaków: zauroczenia miałam silne, myślałam non-stop, miałam motyle, nie widziałam innych chłopaków, czułam się naprawdę szczęśliwa. Tylko jedno zauroczenie przeszło w związek. Zakończył się w męczarniach dla mnie. Najpierw się strasznie dusiłam przy nim, nie mogłam już znieść jego blikości (był dla mnie wtedy już tylko przyjacielem), a kiedy zerwałam - płakałam ponad 3 dni, bo w jakiś sposób nie chciałam go stracić. Nawet jak się spotkaliśmy parę miesięcy później i wspominaliśmy - od razu się poryczałam. On był dla mnie wsparciem i przyjacielem przez związkiem, w czasie i po zakończeniu Wiem, wiem. Dziękuję, że napisałaś Edytowane przez Leanne Czas edycji: 2011-01-11 o 20:12 |
||||
2011-01-11, 21:10 | #16 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-11
Wiadomości: 5 911
|
Dot.: nie potrafię kochać, nawet bliskich
To bardzo smutne co piszesz o rodzinie. o wychowaniu. No i to zapewne tam zaczyna się cały problem. Moja rodzina chociaż rozbita to zawsze była jednak ciepła, w bliskich miałam i mam oparcie i tak być powinno.
Moje rady długie nie będą bo nie uważam się za psychologa do którego powinnaś iść moim zdaniem. Mam tylko takie jedno pytanie jako że problem zaczyna się w początkach Twojego życia czyli w wychowaniu ;czy gdybyś już miała z którymś rodzicem szczerze porozmawiać: to byłaby to mama czy tata? Bo może trzeba będzie taką szczerą rozmowę przeprowadzić choćby po to żeby z siebie wyrzucić to co w Tobie siedzi,a myślę że siedzi jakiś ukrywany żal Co do chłopaka, po części zgadzam się że w tym wieku się próbuje a nie wiąże na śmierć i życie ale jednak nawet w wieku nastu lat każdy ma swoje uczucia, może nie warto chłopaka krzywdzić czy dawać mu fałszywych nadziei tylko najpierw popracować nad sobą? |
2011-01-11, 21:24 | #17 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2011-01
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 52
|
Dot.: nie potrafię kochać, nawet bliskich
Jak przeczytałam wasze posty stwierdziłam, ze także u mnie jest coś zimnego, coś co karze mi się przywiązywać, ale nie zakochiwać. Mam chłopaka już od ok. 3 lat, mówię mu, że Go kocham i czasem czuje, ze Go kocham, ale w niektórych sytuacjach, w niektórych momentach nie czuję nic i wtedy nie wiem co robić, następnie przychodzi miły moment i znowu wydaje mi się, że kocham. Jestem przerażona...gdyby on o tym wiedział, w życiu by mi nie wybaczył. Chce z nim być, ale np. w tym momencie nie jestem do końca pewna swoich uczuć. Jeżeli chodzi o Leanne, to wydaję mi się, że też masz podobnie jak tu opisałam o sobie. Są momenty kiedy się całujecie i możliwe, że w tym momencie czujesz coś do niego, ale później wracasz do domu i zapominasz o tym wszystkim, o miłości również. Nie wiem jak mam to wytłumaczyć, bo jak widać jestem w tej samej sytuacji. Może po prostu my kobiety tak mamy... może my nie potrafimy się zakochiwać. Jeżeli chodzi o rodziców, to nigdy nie powiedziałam im, że ich kocham, od rodziców także nie usłyszałam tego słowa, ale wiecie co? nie brakuje mi tego zupełnie i w tym momencie mogę stwierdzić, że do tych ludzi się przyzwyczaiłam, ale to nie jest miłość, zwykłe przyzwyczajenie. To co pisze jest strasznie przykre, ale cieszę się, że nie jestem jedyna taka "odmienna".
__________________
Jestem taka gruba, brzydka, zła, maruda, a jednak mnie chciałeś i męczysz się ze mną prawie 3 lata, współczuję kochanie. 02.05.2008 |
2011-01-11, 21:26 | #18 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2006-10
Wiadomości: 563
|
Dot.: nie potrafię kochać, nawet bliskich
maryanna3, raczej z mamą bym porozmawiała, ale nie zrobię tego. nie jestem z nimi na tyle blisko, żeby rozmawiać o uczuciach i żalu, już mi nawet nie zależy na poprawieniu relacji
Natashia93, dokładnie... są momenty, w których czuję coś do niego, a potem nagle przeszkadza mi jego dotyk. Też nigdy nie powiedziałam rodzicom, że ich kocham. Kiedyś chciałam to zmienić, ale już całkowicie mi przeszło Edytowane przez Leanne Czas edycji: 2011-01-11 o 21:29 |
2011-01-13, 21:51 | #19 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2011-01
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 52
|
Dot.: nie potrafię kochać, nawet bliskich
Ja z kolei jestem z mamą blisko i czuję, że mogę jej powiedzieć prawie wszytsko, ale z uczuciami już jest inaczej. Z tatą mam kontakt 2-3 razy do roku, jedynie jak do mnie przyjedzie, bo moi rodzice są po rozwodzie, więc do niego to już nawet nie czuję przyzwyczajenia o którym mówiłam wcześniej. A jak jest u Ciebie Leanne, z innymi członkami rodziny? Bo ja np. z babcią kiedyś miałam lepszy kontakt niż z mamą i teraz jest już trochę inaczej, ale również mogę z nią o wszystkim pogadać, są sprawy których nie poruszyłabym z mamą, a poruszam je z babcią.
__________________
Jestem taka gruba, brzydka, zła, maruda, a jednak mnie chciałeś i męczysz się ze mną prawie 3 lata, współczuję kochanie. 02.05.2008 |
2011-01-13, 21:59 | #20 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2006-10
Wiadomości: 563
|
Dot.: nie potrafię kochać, nawet bliskich
jak byłam mała miałam dobry kontakt z rodziną (chyba jak każde dziecko), ale teraz raczej z żadnym członkiem rodziny nie jestem blisko
|
2011-01-14, 11:56 | #21 | |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2009-05
Wiadomości: 1 068
|
Dot.: nie potrafię kochać, nawet bliskich
No to trochę się wyjaśniło Z tego co napisałaś zastanawiam się, czy po prostu właśnie w jakiś sposób nie potrzebujesz bliskości, skoro bywasz zaborcza nawet w stosunku do przyjaciół, może właśnie brakuje Ci kogoś takiego "tylko dla siebie", ale to takie luźne przemyślenie. To naprawdę skomplikowana sprawa. Jestem w stanie to zrozumieć, bo parę lat temu musiałam zaakceptować to, że moje przyjaciółki, choć mi bliskie - też mają swoje życie, swoje inne przyjaciółki i nie jest tak jak w filmach, że są dwie kobietki dla siebie na wyłączność
Cytat:
Jeśli chodzi o burzenie murów to ja coś o tym wiem i ciężko tak samemu drążyć je łyżką, przydaje się jak ktoś z drugiej strony robi to samo :P Zastanawiają mnie takie huśtawki "raz motyle w brzuchu, drugi raz żeby mnie nie dotykał", hmm... ciężka sprawa, podtrzymuje nadal żebyś się wybrała do psychologa od tak na luzie, on jest bardziej kompetentny i może zwróci na coś uwagę co my tu pomijamy |
|
2011-01-14, 23:04 | #22 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2010-06
Wiadomości: 5
|
Dot.: nie potrafię kochać, nawet bliskich
Najmądrzejsze słowa jakie słyszałam.. Przeczytaj i zastanów się.. "Dwie osoby są zamknięte w małych, osobnych klatkach. W klatkach każda z nich ma jeden przycisk. Obydwie te osoby patrzą przed siebie na lampę umieszczoną na ścianie przed nimi. Gdy się zapali, mają wybór: nacisnąć przycisk lub nie.
Tylko, że rezultaty są następujące: - jeżeli włączę tylko ja - otwiera się pode mną klapa i spadam w dół; - jeżeli ja nie włączę, a ta osoba tak - wówczas spada w dół tylko ona; - jeżeli obydwoje zaniechamy naciśnięcia przycisku - spadamy obydwoje w dół; - gdy jednak włączymy w momencie zapalenia się światła - otwierają się klatki i jesteśmy wolni. Wielu myśli tak: ja nie włączę i modlę się o to, by włączyła ta druga osoba. Jeżeli już ktoś ma spaść, to niech to nie będę ja... W końcu jeśli ja nacisnę a ona nie - to nie dość, że wyjdę na idiotę, to jeszcze spadnę w dół... A w miłości chodzi o coś zupełnie innego. Bo jeśli kochasz, to naciskasz - nie patrząc na to, że być może ona się zawaha... W najgorszym razie spadniesz Ty, ale ta druga osoba będzie bezpieczna. Jeżeli jednak kocha Cię, jak Ty ją... oboje będziecie wolni. Tak jest właśnie z miłością - trzeba coś z siebie dać. Za darmo. " A gdyby nawet nie chodziło o miłość tylko o zwykłe poświęcenie.. Gdyby Twoje życie zależało od kogoś innego.. Pewnie ten chlopak któremu tak na Tobie zależy przycisnąłby i zaryzykował własne zycie.. A czy Ty byś postąpiła tak jak on..?? I jak byś się czuła gdybyś wcisnęła a on nie..?? Pewnie byłoby rozczarowanie że się nie poświęcil nie..?? Ale zaraz.. Przecież Tobie na nim nie zależy więc nie ma pretensji żadnych tak..?? Myślę ze masz uczucia tylko jeszcze nie spotkałaś osoby której mogłabyś dać cząstkę siebie.. W końcu nie wiem co jest gorsze czy nie potrafić kochać, nie tęsknić i nie przywiąywać się do nikogo czy tak jak w moim przypadku bardzo chcieć miłości.. Przykre jest to że nie jesteś przywiązna z rodzicami.. Ja straciłam tatę dawno temu.. I wiem że to była najgorsza strata w moim życiu.. Też był czasami surowy.. Ani razu mu nie powiedziałam kocham Cie i też od niego tego nie usłyszałam. Ale był wspaniałym człowiekiem i wiem że chociaż nie mówił "kocham' to kochał... I faktycznie macie rację że na nasze poczucie miłosci i przywiązania wpływa przede wszystkim dzieciństwo.. Ja bardzo chcę miłości.. Ale boję się że jeśli znowu pokocham i stracę tą osobę to tego zwyczajnie nie przeżyję.. Ale czasami warto zaryzykować.. Może Twoje uczucia się zmienią.. Nie można być całe życie samemu.. Daj komuś cząstkę siebie.. Albo rodzicom albo drugiej połowce.. A jeśli nie odczujesz straty rodziców kiedy już ich zabraknie to uwierzę że istnieją ludzie bez serca.. I pamiętaj LEPIEJ ŻAŁOWAĆ ŻE SIĘ COŚ ŻROBIŁO NIŻ ŻAŁOWAĆ ŻE SIĘ TEGO NIE ZROBIŁO..
__________________
Bo ja mam to coś, co oni kochają, a one nienawidzą.. |
Nowe wątki na forum Intymnie |
|
Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 19:11.