Życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Forum plotkowe > Wizażowe Społeczności

Notka

Wizażowe Społeczności Wizażowe społeczności to forum, na którym poznasz osoby w swoim wieku, spod tego samego znaku zodiaku, szkoły. Dołącz do nas i daj się poznać.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2013-03-24, 19:08   #1
keykey
Rozeznanie
 
Avatar keykey
 
Zarejestrowany: 2008-07
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 510
GG do keykey

Życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem


Witam

Jakiś już czas, czytając różne różności pisane przez Was, szanowne Panie (i Panowie ), zastanawiam się, czy znajdą się na forum jakieś osóbki do mnie podobne... Które, mimo sentymentu, sympatii i dostrzegania wiele pozytywnych aspektów mieszkania w mieście, mają ochotę uciec czasem od schematycznej, miejskiej codzienności wprost w gąszcz natury - na dzień, tydzień lub do końca życia?

W obecnych czasach zauważalna jest pewna prawidłowość w pojmowaniu przez człowieka niezależności i wolności. Wszem i wobec głoszone są prawdy mówiące, że nie osiągniemy tych dwóch stanów (według mnie niezbędnych do poczucia spełnienia w życiu), nie usamodzielniając się poprzez naukę, potem pracę, zarobki, a potem pomnażanie wypracowanych funduszy i potencjałów... Czy aby na pewno tak jest? Czy dążąc do usamodzielnienia się w miejskiej dżungli nie skazujemy samych siebie na wbudowanie nas przez innych w sieć zależności międzyludzkich, knowań, spisków mniejszych i większych, na wyścig szczurów? Czy to może dać nam prawdziwe poczucie spełnienia - ale takiego spełnienia duchowego, by można było usiąść i uśmiechnąć się w duchu, że nie trzeba już nigdzie gonić, nigdzie pędzić, do niczego dążyć, bo jest się szczęśliwym? To jest właśnie moja definicja wolności i niezależności: możliwość zatrzymania się w każdym momencie, bez strachu, że się wypadnie z tej wielkiej, uporządkowanej machiny codzienności w miejskiej rzeczywistości, że się nie zostanie wymienionym, podmienionym, wyrzuconym czy stiuningowanym umysłowo.

Jestem stosunkowo młodym egzemplarzem człowieka, który jednak zdążył dojść do wniosku, że pęd ku karierze i pomnażaniu pieniędzy nie cieszy w życiu najbardziej, że pełnia szczęścia i harmonii ducha leży gdzie indziej, na uboczu - i bardzo łatwo idzie to przegapić. Oczywiście, na mój obecny punkt widzenia nałożyło się wiele czynników, ale przede wszystkim to, że jestem mimo młodego wieku bardzo zmęczona obecnym życiem. Już jakiś czas temu zaczęło mnie dławić przejmujące uczucie beznadziei i bezsensu moich wizji o przyszłości, moich marzeń o zdobyciu zawodu, pracy, potem stworzenia małego przedsiębiorstwa przy równoczesnym zarządzaniu nieruchomością rodziców - no i oczywiście po drodze realizowaniu swoich potrzeb, samodoskonaleniu się i jeszcze po drodze dbaniu o rodzinę. To wszystko jest zarazem bardzo realne, mam mocne podstawy twierdzić, że tak się właśnie moje losy potoczą... Jeśli nie obrócę swojego trwania o 180 stopni - po to tylko, by ruszyć pod prąd i dojść do źródeł życia. To to się stało moim celem nadrzędnym, niestety paradoksalnie nie widzę innej możliwości zdobycia tego stanu rzeczy bez uprzedniego osiągnięcia wszystkich wymienionych etapów... Widzę to tak: zdobywam wykształcenie, pracę, zakładam firmę, rodzinę po to tylko, by móc kupić kawałek ziemi na odludziu blisko lasu, wybudować mały domek, założyć ogród, hodowlę kur, królików i kóz i wieść sobie szczęśliwy, przede wszystkim spokojny żywot pośród prawdziwie żywych istot. Marzą mi się domowe wędlinki i sery, potrawy z rodowodem z ogrodu lub lasu i własne, małe, ludzkie stadko. Taka niecodzienna codzienność

Ma ktoś z was podobne pragnienia, jest ktoś równie rozczarowany rzeczywistością? A może jesteście już w trakcie realizacji planu pt "życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem", macie jakieś doświadczenia, którymi chcecie się podzielić?
__________________
Jestem jak ptak co wznosi się wysoko
by zaznać radości z życia
Albo też spada przebity cierpieniem
niczym strzałą kłusownika

65-63-61-59-57-55-53-51-49

Edytowane przez keykey
Czas edycji: 2013-03-24 o 19:13
keykey jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-24, 20:41   #2
201604250941
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2008-10
Wiadomości: 22 811
Dot.: Życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem

Mieszkam w bardzo zielonym mieście, wszędzie mam drzewa i parki. Ogólnie kocham miasto, ale gdybym miała mieszkać w takim stricte betonowym to pewnie źle bym sie czuła. Ja to widzę tak, że mieszkam w dużym mieście ale mam blisko działkę, na której hoduję warzywa.
201604250941 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-24, 20:44   #3
Sylwia10
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2010-05
Wiadomości: 3
Dot.: Życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem

Witam, tylko żeby spełnić te marzenia to trzeba pół życia pracować na te dobra . A jak sobie wyobrażasz płacić za media, wykształcenie dzieci itp.Z domku na wsi , musi być dochód, marzenia, to utopia.
Sylwia10 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-24, 21:38   #4
armana
Raczkowanie
 
Avatar armana
 
Zarejestrowany: 2009-05
Lokalizacja: Manchester
Wiadomości: 56
Dot.: Życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem

ojj, mi się marzy takie życie, gdzieś zdala od wszystkiego, ludzi, polityki, problemów. Jedzenie tylko tego co sama wychoduje, ekologiczny domek gdzieś pod lasem. Niestety raczej za szybko się te marzenia nie spełnią bo to jednak są spore koszta, ale mam nadzieje, że kiedyś się uda. Na razie lubie przeglądać stronki o tematyce ekologicznej.
armana jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-25, 00:05   #5
Y a s m i n e
Rozeznanie
 
Avatar Y a s m i n e
 
Zarejestrowany: 2009-09
Lokalizacja: Paris/ Toruń
Wiadomości: 987
Dot.: Życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem

Oj.. dokładnie wiem, o co Ci chodzi.. Uderzyłaś dokładnie w sedno moich dzisiejszych kontemplacji...

Tak, mam to samo. ALE: Żeby zrealizować swoje marzenia, BA! Móc zapewnić sobie godne życie musiałam wyjechać z kraju.
I tu pojawia się rozdźwięk- będąc w PL znalazłam swoje sacrum, idealne połączenie harmonii i zadowolenia z siebie. Rozwijałam, się, ćwiczyłam codziennie, rozwinęłam do perfekcji poczucie własnej wartości i szacunku do ludzi.. Było raptem może 4 miesiące, gdy wstawałam i idąc po poranną kawę myślałam "jestem ze sobą w końcu szczęśliwa, jestem z siebie zadowolona, pogodzona ze sobą, mam piękne ciało, z którego jestem w pełni zadowolona". Osiągnęłam stan doskonałości wewnętrznej, że tak powiem , po dość trudnych przejściach. Ale grubą krechą kładła się kwestia finansowa.

Teraz wszystko się odwróciło o 180*- warunki finansowe mam zadowalające, ale nie zostało nic, NIC z harmonii wewnętrznej, jaką znałam.. Same czwaniaczki wokół zamiast przyjaciół, do których szło się gadać na noc z winem/ herbatą, brak stabilizacji wewnętrznej, bo inne mieszkanie, kompletnie rozbity plan dnia, brak czasu na siebie, ćwiczenia, odpoczynek, czytanie. Efekty ćwiczeń poszły w zapomnienie, bo nie ma ani czasu ani sił..

I teraz wybór: albo wracam teraz i kontynuuje "swój rozwój wewnętrzny" albo dalej żyję szalonym, dobijającym trybem zarabiając na lepsze jutro. Wybór oczywiście jest prosty. Ale powiem Wam, że najgorszy, tak, najgorszy jest ten moment, gdy uświadamiasz sobie, że żeby zapewnić sobie byt musisz żyć wbrew swoim regułom i jak Twoje dotychczasowe starania nad sobą leżą strzaskane w gruzach.

I wcale nie jest tak łatwo powiedzieć: jaki problem, kontynuuj. Bo czasem się nie da. I niezależnie w jakiej jesteście sytuacji, czy pędzicie w szczurzym wybiegu ku karierze, czy wyjeżdżacie, czy po prostu żyjecie tak, jak Was nauczono, etapami - niestety, ale bez finansów nie uda się osiągnąć zadowalającego dla większości poziomu życia. I z tego niestety powodu Koleżanka powyżej zadała nam to pytanie

Ale tak, chcę znowu znaleźć tą harmonię i szalenie za nią tęsknię. Marzę o tym

Życzę tego wszystkim, bo to cudowne uczucie
__________________
Y a s m i n e jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-25, 00:45   #6
laisla
Zakorzenienie
 
Avatar laisla
 
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 21 825
Dot.: Życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem

W zgodzie z własnym wnętrzem można żyć gdziekolwiek Ja akurat potrzebuję w swoim świecie skrawka natury ( za oknem szumi mi las więc to mam, na kolanach mruczą koty, więc tym bardziej mam), przestrzeni i świeżego powietrza, jak najbardziej. Jednak nie zaprzeczam, że miasta, jego dynamiki, ulubionych zakamarków także mi często potrzeba więc nie czułabym się dobrze odcięta od świata w jakiejś głuszy Próbuję zastosować kompromis i wybrałam przedmieścia, ostatnie domy graniczące z lasem i jak narazie nie narzekam
A w nawiązaniu do wypowiedzi poprzedniczki, części o ćwiczeniach, to akurat jestem przekonana o tym, że z nimi łatwiej zachować codzienną harmonię bo bezpośrednio, natychmiast nawet wpływają na odstresowanie. Potrzebuję ich więc każdego dnia, lepszy taki nałóg niż inny
laisla jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-25, 15:51   #7
lucciola
Zakorzenienie
 
Avatar lucciola
 
Zarejestrowany: 2011-07
Wiadomości: 5 208
Dot.: Życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem

Cytat:
Napisane przez keykey Pokaż wiadomość
Witam

Jakiś już czas, czytając różne różności pisane przez Was, szanowne Panie (i Panowie ), zastanawiam się, czy znajdą się na forum jakieś osóbki do mnie podobne... Które, mimo sentymentu, sympatii i dostrzegania wiele pozytywnych aspektów mieszkania w mieście, mają ochotę uciec czasem od schematycznej, miejskiej codzienności wprost w gąszcz natury - na dzień, tydzień lub do końca życia?

W obecnych czasach zauważalna jest pewna prawidłowość w pojmowaniu przez człowieka niezależności i wolności. Wszem i wobec głoszone są prawdy mówiące, że nie osiągniemy tych dwóch stanów (według mnie niezbędnych do poczucia spełnienia w życiu), nie usamodzielniając się poprzez naukę, potem pracę, zarobki, a potem pomnażanie wypracowanych funduszy i potencjałów... Czy aby na pewno tak jest? Czy dążąc do usamodzielnienia się w miejskiej dżungli nie skazujemy samych siebie na wbudowanie nas przez innych w sieć zależności międzyludzkich, knowań, spisków mniejszych i większych, na wyścig szczurów? Czy to może dać nam prawdziwe poczucie spełnienia - ale takiego spełnienia duchowego, by można było usiąść i uśmiechnąć się w duchu, że nie trzeba już nigdzie gonić, nigdzie pędzić, do niczego dążyć, bo jest się szczęśliwym? To jest właśnie moja definicja wolności i niezależności: możliwość zatrzymania się w każdym momencie, bez strachu, że się wypadnie z tej wielkiej, uporządkowanej machiny codzienności w miejskiej rzeczywistości, że się nie zostanie wymienionym, podmienionym, wyrzuconym czy stiuningowanym umysłowo.

Jestem stosunkowo młodym egzemplarzem człowieka, który jednak zdążył dojść do wniosku, że pęd ku karierze i pomnażaniu pieniędzy nie cieszy w życiu najbardziej, że pełnia szczęścia i harmonii ducha leży gdzie indziej, na uboczu - i bardzo łatwo idzie to przegapić. Oczywiście, na mój obecny punkt widzenia nałożyło się wiele czynników, ale przede wszystkim to, że jestem mimo młodego wieku bardzo zmęczona obecnym życiem. Już jakiś czas temu zaczęło mnie dławić przejmujące uczucie beznadziei i bezsensu moich wizji o przyszłości, moich marzeń o zdobyciu zawodu, pracy, potem stworzenia małego przedsiębiorstwa przy równoczesnym zarządzaniu nieruchomością rodziców - no i oczywiście po drodze realizowaniu swoich potrzeb, samodoskonaleniu się i jeszcze po drodze dbaniu o rodzinę. To wszystko jest zarazem bardzo realne, mam mocne podstawy twierdzić, że tak się właśnie moje losy potoczą... Jeśli nie obrócę swojego trwania o 180 stopni - po to tylko, by ruszyć pod prąd i dojść do źródeł życia. To to się stało moim celem nadrzędnym, niestety paradoksalnie nie widzę innej możliwości zdobycia tego stanu rzeczy bez uprzedniego osiągnięcia wszystkich wymienionych etapów... Widzę to tak: zdobywam wykształcenie, pracę, zakładam firmę, rodzinę po to tylko, by móc kupić kawałek ziemi na odludziu blisko lasu, wybudować mały domek, założyć ogród, hodowlę kur, królików i kóz i wieść sobie szczęśliwy, przede wszystkim spokojny żywot pośród prawdziwie żywych istot. Marzą mi się domowe wędlinki i sery, potrawy z rodowodem z ogrodu lub lasu i własne, małe, ludzkie stadko. Taka niecodzienna codzienność

Ma ktoś z was podobne pragnienia, jest ktoś równie rozczarowany rzeczywistością? A może jesteście już w trakcie realizacji planu pt "życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem", macie jakieś doświadczenia, którymi chcecie się podzielić?
Załóżmy, że już kupiłaś sobie ten domek na odludziu. Z czego się utrzymasz? Z hodowli kur i kóz, z ogrodu? Jakoś marnie to widzę...

Oczywiście każda prawie z nas miała albo ma takie marzenie. Tyle, że to realne może dopiero na emeryturze. Najpierw i tak zresztą musisz się nieźle napracować, żeby w ogóle mieć jakąś sensowną.

Bardzo to wszystko co piszesz idealistyczne i młodzieńcze. Myślałam podobnie gdy miałam jakieś 14-15 lat.

Można żyć w zgodzie ze sobą. Także mieszkając w dużym ruchliwym mieście. Jeśli sama się z sobą nie dogadasz i siebie nie poznasz to i w takim słodkim domku na końcu świata nie będziesz szczęśliwa.
lucciola jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2013-03-25, 20:29   #8
EVUSIA456
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2013-03
Wiadomości: 51
Dot.: Życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem

Ja mam domek na odludziu o którym większość marzy. Jestem tutaj 5 lat (wtedy kupiliśmy z mężem) i wiecie co , nie jest tak pięknie. Natura mieszkam w parku narodowym ,rzeka ,jeziora ,lasy wszytko co natura dała. Sarny ,jelenie ,lisy ,dziki widziałam nawet dzisiaj to codzienność. Czy daje mi to szczęście? dzisiaj nie. Jestem chyba typem "mieszczucha" ale ,nie mówię o blokowisku ,ale o domku ,ale w mieście ,nie dużym ,ale średniej wielkości , miasteczku. Dom na wsi tak ,ale tylko na wakacje ,urlop. Teraz moje marzenie kupienie takiego domku ,ale w mieście ,ale na to muszę jeszcze troszkę pozbierać bo na razie mnie nie stać. Mieszkałam i w miastach ,miasteczkach i mam porównanie

Edytowane przez EVUSIA456
Czas edycji: 2013-03-25 o 20:30
EVUSIA456 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-25, 22:18   #9
keykey
Rozeznanie
 
Avatar keykey
 
Zarejestrowany: 2008-07
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 510
GG do keykey
Dot.: Życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem

candycotton - a ja mieszkam w Krakowie i wcale nie mogę narzekać na brak zielonych, pięknych terenów, ba, bardzo przyjemnie spaceruje mi się np. po moim parku zapamiętanym z dzieciństwa... tylko że jakiś taki marazm życiowy towarzyszący mi niezmiennie nie pozwala mi się tym delektować na co dzień, po prostu - nie chce mi się iść te 15 minut od domu do całkiem innego świata. Bo to świat oderwany od rzeczywistości, przytłaczającej i brutalnej (hah, o ironio świeżo ubodzona to piszę - właśnie się okazało, że prawdopodobnie nici z mojej wypłaty, bo firma, w której pracowałam splajtuje. To tak również odnośnie finansów na realizację marzeń, a raczej ich braku.). Tam, w parku i tym podobnych miejscach, jeszcze silniej odczuwam tęsknotę za wolnością.

Cytat:
tylko żeby spełnić te marzenia to trzeba pół życia pracować na te dobra
Sylwia10 - oj wiem, wiem, właśnie o tym piszę... ciekawie się to wszystko poukładało na świecie, że żeby żyć jak nasi pradziadkowie musimy najpierw zostać milionerami

Cytat:
Załóżmy, że już kupiłaś sobie ten domek na odludziu. Z czego się utrzymasz? Z hodowli kur i kóz, z ogrodu? Jakoś marnie to widzę...

Oczywiście każda prawie z nas miała albo ma takie marzenie. Tyle, że to realne może dopiero na emeryturze. Najpierw i tak zresztą musisz się nieźle napracować, żeby w ogóle mieć jakąś sensowną.

Bardzo to wszystko co piszesz idealistyczne i młodzieńcze. Myślałam podobnie gdy miałam jakieś 14-15 lat.

Można żyć w zgodzie ze sobą. Także mieszkając w dużym ruchliwym mieście. Jeśli sama się z sobą nie dogadasz i siebie nie poznasz to i w takim słodkim domku na końcu świata nie będziesz szczęśliwa.
lucciola, powiem tak: też myślałam idealistycznie będąc nastolatką, ot, taki przywilej młodzieńczości czy jednak to co piszę też się w idealizmie zawiera? Nie wiem... Faktycznie można tak to odbierać, wchodząc na forum i trafiając na taką oto refleksję. Ja jednak już od bardzo dawna twardo stąpam po ziemi i widzę (ba, piszę o tym właśnie w moim pierwszym poście), że to nie takie łatwe wyrzec się wyuczonej codzienności na rzecz codziennych trudów i niedostatków w skromnym żywocie gdzieś pomiędzy cywilizacją a naturą. Smutne to, niestety.

Wiem doskonale ponadto, że jeżeli nie chce się skończyć robiąc jako parobek u sąsiada na wsi, trzeba albo zwyczajnie wyróść w wiejskiej rodzinie z całym dobrodziejstwem inwentarza, od dziecka uczyć się żyć z pracy na własnym gospodarstwie, albo też mieć porządne zaplecze finansowe, stałe źródło dochodów. Wiem, że teraz, żeby móc zjeść zdrowe jajeczka od własnych kur, trzeba tak naprawdę sporo dopłacać - powietrzem nie wyżyją, w lecie coś jeszcze skubną same, ale zimą tylko generują koszty... W ogóle muszę tu troszkę się obronić przed tą "napaścią" - nie jestem typowym współczesnym tworem naszej cywilizacji, który nie wie, jak wygląda krowa i że marchewka rośnie w ziemi. Część dzieciństwa spędziłam na wsi, napatrzyłam się i nawąchałam hodowli kur i królików ciotki, kiedyś tam nawet kaczek czy kilku kóz. Sadzenie, wykopki, sezon ogórkowy - to też ogarniam Mało tego, dwa lata temu wakacje spędziłam zarobkowo na zbiorze truskawek i plewieniu pola u znajomego rolnika ze wsi. Poranna woń karmionych świń, wkradająca się niemiłosiernie w nozdrza śpiącego jest mi nieobca... Już całkiem na zakończenie dopowiem, że mój chłopak mieszka na obrzeżach Krakowa. Jego mama ma kury i króliki, babcia ze dwie krowy (a czasem od wspomnianego rolnika dostają i świnie na wędlinki). Króliki karmiłam, od zapachu obory nie umarłam, kiełbasy, szynki i inne wędlinki robiłam, przy oporządzaniu świni też pomagałam. Drewno rąbałam, kamienie przerzucałam, w błocie kopałam... Uwierz mi, wiem, do czego mi tęskno

Mówisz, że przede wszystkim trzeba zrozumieć siebie. Ja właśnie długo nie rozumiałam, marząc o karierze, czerwonych szpilach, konferencjach i kursach doskonalących. To był ten mój idealizm


Tak naprawdę teraz to chciałabym tylko pogodzić moje możliwości wynikające z uwarunkowań społeczno-ekonomicznych z tym, co mnie zwyczajnie cieszy: pracą na swoim, samodzielnym zaspokajaniem w jakiejś części swoich potrzeb żywieniowych (wędlinki, serki, warzywa i owoce), w ogóle zdrowym życiem z daleka od "E blablabla", kompletnej chemizacji wszystkiego i w ogóle. Chciałabym mieć z czego i dla kogo robić przetwory, szyć dzieciom zabawki (to też lubię ), wieszać pranie na ogrodzie, siadać wieczorem na progu domu z kubkiem kawy i słuchać ptaków lub kosiary sąsiada...
__________________
Jestem jak ptak co wznosi się wysoko
by zaznać radości z życia
Albo też spada przebity cierpieniem
niczym strzałą kłusownika

65-63-61-59-57-55-53-51-49
keykey jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-25, 23:27   #10
EVUSIA456
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2013-03
Wiadomości: 51
Dot.: Życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem

W twoim rozumieniu to ja mam raj ... wszystko co piszesz ,potwierdza się z tym co mam. Kiedyś też myślałam ,ze to jest dla mnie najlepsze,że się odnajdę. Sama mam kury ,rąbie drzewo ,pale, pracuje na ogrodzie. Wykonuje wszystkie prace ,męskie i żeńskie, bo mąż za granicą. Tylko wiesz ,czego mi brak najbardziej ... ludzi ... nie mam z kim pogadać ,bo ciężko jest się wbić w tą społeczność. Ja osoba kontaktowa uglęzłam tutaj i pewnie jakbym miała tu chodź paru znajomych to bym pisała inaczej. Pozdrawiam i życzę spełnienia marzeń
p.s propo wędlinek to są nie do porównania ,na święta się wędziło mniam

Edytowane przez EVUSIA456
Czas edycji: 2013-03-25 o 23:28
EVUSIA456 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-26, 08:22   #11
keykey
Rozeznanie
 
Avatar keykey
 
Zarejestrowany: 2008-07
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 510
GG do keykey
Dot.: Życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem

W moim rozumieniu, owszem Nie twierdzę wcale, że to, o czym pisze to recepta na szczęście dla każdego człowieka. Ba, takie życie naprawdę może dać w kość, jeśli nie wybrało się go dobrowolnie z pełną świadomością, co nas czeka. Jednak co do kontaktów międzyludzkich to powiem Ci, że mi chyba łatwiej nawiązywać niezobowiązujące znajomości w takich małych, lokalnych społecznościach niż w mieście. Nie mówię o znajomościach z pracy/szkoły, bo na takie się jest siłą rzeczy hmm skazanym Ale tak podejść do sąsiada i zagadać, tworzyć wokół siebie życzliwe środowisko... Dla mnie w mieście nieosiągalne. Mieszkam na powrót w miejscu, gdzie żyłam do siódmego roku życia. Przeprowadziłam się tu jakieś 6 lat temu. I co? Ok, z właścicielką z kamienicy obok żyjemy w zgodzie, choć niezbyt blisko. Z mieszkańcami owej kamienicy nijak, bo zmieniają się dość szybko, nie wiem kto jest kim. Z lokatorami z naszej kamienicy żyję to w zgodzie to w wojnie, ale wszystkie nasze relacje są ograniczane przez fakt, że jestem córką właścicielki. Kamienica na lewo? Życzliwa krawcowa. Poza tym... No właśnie, niby znam okolicę jak własną kieszeń, ale znanych z twarzy ludzi mijam na ulicy obojętnie, w pośpiechu, nie zwracając na nikogo uwagi. Z wzajemnością oczywiście. Do sklepów chodzę różnych, żadna z ekspedientek nie napatrzy się na mnie na tyle, by mnie rozpoznać i się uśmiechnąć. W autobusie codziennie obserwuje szary tłum ciał ludzkich, błądzących myślami zupełni gdzie indziej, poza tym miejscem i czasem. W mieście wszyscy są sobie obcy, obojętni.

Z drugiej strony w małych społecznościach różnie bywa, jeśli się trafi na mocno zamkniętą (a na taką chyba Ty trafiłaś), to na dzień dobry dostaje się etykietkę "przyjezdny". Co możesz wiedzieć o naszym życiu, mieszczuchu, przyjechałeś, myślałeś że wieś to sielskie życie... I ciągnie się za człowiekiem taka opinia długo, długo. Można też trafić na "zbyt otwartą", gdzie każdy wie o każdym wszystko a sąsiedzi wzajemnie śledzą swoje poczynania. To też mało kusząca wizja. Złoty środek? No dla mnie byłoby to życie jednak troszkę na uboczu, bez zbytniego angażowania się w lokalne sprawy i przebudowywania stwardniałych struktur społecznych. Ot, nie pchać się nigdzie z buciorami... Ale też uśmiechnąć się do sąsiada, powymieniać z sąsiadką przepisami, poprosić nie raz o pomoc i samemu być uczynnym. A przyjaciół i rozrywki po prostu szukać gdzie indziej Prowadzić takie życie na froncie - w pracy, w gronie starych znajomych, ale z bezpiecznymi tyłami - gdzie potencjalna wojna się nie wkrada, gdzie można się wycofać i odetchnąć w gronie najbliższych. A tak odnośnie tych ostatnich - pozwolę sobie wysnuć tezę, że życie w sporym mieście nie sprzyja życiu rodzinnemu

armana, masz widzę podobne podejście i marzenia co ja Póki co moje "działania" ku wykreowaniu wymarzonego życia ograniczają się do robienia tego, co niezbędne na chwilę obecną (praktyki, nauka), a co być może pozwoli mi na stworzenie zaplecza finansowego w przyszłości. Poza tym to cóż, w porze ciepłej co roku walczę z konającym ogródkiem na podwórku za kamienicą (mam zakwaszoną starymi drzewami iglastymi glebę, nawet trawa nie chce róść, co roku sieję ją na nowo). Prowadzę mały skalniak, gdzie mogę to coś posadzę... Roślinki kupuję albo też "idę na łowy" - na zachaszczonych terenach dawnych ogródków działkowych można znaleźć zdziczałe, wątłe roślinki cebulowe, barwinka i takie tam Uda mi się też coś czasem wydębić od babci własnej lub chłopaka Tak samo od jego lub mojej rodziny dostanę czasem trochę ogórków, jabłek czy śliwek - wtedy robię przetwory Z kupowanych owoców zwyczajnie się nie opłaca, w ogóle tak naprawdę się nie opłaca kiedy trzeba wszystko gotować na kuchence elektrycznej (nie mamy gazu)... Więc nie szaleję z tym. A poza tym wszystkim, robię to, co Ty - przeglądam w internecie mnóstwo stron o "zielonej" tematyce, począwszy od tych proekologicznych, poprzez survivalowe (marzy mi się opanowanie umiejętności niezbędnych do przeżycia w terenie, ot - ugotowanie zupy z barszczu i bulw pałki wodnej, upieczenie mięcha w dole ziemnym, rozpalenie ognia bez zapałek itd), dochodząc wreszcie do paru ulubionych blogów osób, które porzuciły życie w mieście na rzecz jakiejś urokliwej chałupki na skraju lasu itp... Są moją inspiracją I dzięki nim wierzę, że mając jakieś minimalne stałe źródło dochodów (cokolwiek, praca przez internet, praca dojazdowa, kasa za wynajem mieszkania) można: kupić rozwalającą się chałupę na niegościnnej ziemi, odremontować ją, wyposażyć w wędzarkę, dojrzewalnię serów, piec chlebowy, założyć hodowlę kur i kóz, rąbać drwa w lesie i żyć ciesząc się każdym kwiatkiem, każdym nowym zwierzątkiem i każdym promieniem słońca
__________________
Jestem jak ptak co wznosi się wysoko
by zaznać radości z życia
Albo też spada przebity cierpieniem
niczym strzałą kłusownika

65-63-61-59-57-55-53-51-49
keykey jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2013-03-26, 21:34   #12
keykey
Rozeznanie
 
Avatar keykey
 
Zarejestrowany: 2008-07
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 510
GG do keykey
Dot.: Życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem

Cytat:
Napisane przez Y a s m i n e Pokaż wiadomość
Żeby zrealizować swoje marzenia, BA! Móc zapewnić sobie godne życie musiałam wyjechać z kraju.
Rozumiem, że to ze względów finansowych...

Cytat:
Napisane przez Y a s m i n e Pokaż wiadomość
(...)będąc w PL znalazłam swoje sacrum, idealne połączenie harmonii i zadowolenia z siebie. Rozwijałam, się, ćwiczyłam codziennie, rozwinęłam do perfekcji poczucie własnej wartości i szacunku do ludzi.. Było raptem może 4 miesiące, gdy wstawałam i idąc po poranną kawę myślałam "jestem ze sobą w końcu szczęśliwa
Współczuję Ci, że musiałaś się tego wyrzec. Mi chyba nigdy dotąd nie udało się osiągnąć takiego stanu ducha - wciąż tęsknię, wciąż cierpię tkwiąc w sytuacji bez dobrego rozwiązania.

W ogóle bardzo mądrze i pięknie piszesz, choć przykro mi, że i Twój przykład potwierdza regułę, że bez kasy się nie da... Powiem Ci, że na ten moment sama gotowa bym była jeszcze parę lat żyć wedle takich norm, jak obecnie, zacisnęłabym zęby i robiłabym swoje, jeśli tylko miałabym pewność, że to mnie do czegoś zaprowadzi... Robiłabym to z niewyobrażalnym samozaparciem i determinacją. Chętnie bym nawet wyjechała z kraju, zarobiła jakieś większe pieniądze za granicą, bo nie nic bym nie traciła (i tak nie żyję w zgodzie z sobą, to by byłą tylko zmiana warunków, wedle tych samych norm). Niestety, trzyma mnie język. Błahostka... Nienawidzę języków obcych, peszy mnie, gdy mam wytłumaczyć komuś, jak dojść na dworzec. Nie potrafię się przełamać. A na naukę języka, czy to samodzielną czy też z pomocą, zwyczajnie mnie nie stać. Na ani jedną książkę, ani jeden kurs. Druga rzecz, jaka mnie trzyma, to pewien etap nauki, który muszę domknąć. Kolejne "inhibitory" to chłopak oczywiście, no i dwa psy. Zbyt dużo zobowiązań na ten moment, tu, na miejscu... Już nie mówię o wyjeździe za granicę, ale ciężko przez to wszystko byłoby mi zaczynać nawet w innym mieście.
__________________
Jestem jak ptak co wznosi się wysoko
by zaznać radości z życia
Albo też spada przebity cierpieniem
niczym strzałą kłusownika

65-63-61-59-57-55-53-51-49
keykey jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-27, 12:20   #13
Y a s m i n e
Rozeznanie
 
Avatar Y a s m i n e
 
Zarejestrowany: 2009-09
Lokalizacja: Paris/ Toruń
Wiadomości: 987
Dot.: Życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem

Cytat:
Napisane przez keykey Pokaż wiadomość
Rozumiem, że to ze względów finansowych...
Tak. Przede wszystkim. Bo bez finansów nie miałabym szans na rozwój, zmiany mieszkania etc. A życie ograniczające się do opłat rachunków bardzo ogranicza ;/. Ale wyjazd był też jakby próbą odcięcia się od nieudanego związku. I teraz- udało się wszystko, poza utrzymaniem wewnętrznego balansu.

Cytat:
Napisane przez keykey

Współczuję Ci, że musiałaś się tego wyrzec. Mi chyba nigdy dotąd nie udało się osiągnąć takiego stanu ducha - wciąż tęsknię, wciąż cierpię tkwiąc w sytuacji bez dobrego rozwiązania.

W ogóle bardzo mądrze i pięknie piszesz, choć przykro mi, że i Twój przykład potwierdza regułę, że bez kasy się nie da... Powiem Ci, że na ten moment sama gotowa bym była jeszcze parę lat żyć wedle takich norm, jak obecnie, zacisnęłabym zęby i robiłabym swoje, jeśli tylko miałabym pewność, że to mnie do czegoś zaprowadzi... Robiłabym to z niewyobrażalnym samozaparciem i determinacją. Chętnie bym nawet wyjechała z kraju, zarobiła jakieś większe pieniądze za granicą, bo nie nic bym nie traciła (i tak nie żyję w zgodzie z sobą, to by byłą tylko zmiana warunków, wedle tych samych norm). Niestety, trzyma mnie język. Błahostka... Nienawidzę języków obcych, peszy mnie, gdy mam wytłumaczyć komuś, jak dojść na dworzec. Nie potrafię się przełamać. A na naukę języka, czy to samodzielną czy też z pomocą, zwyczajnie mnie nie stać. Na ani jedną książkę, ani jeden kurs. Druga rzecz, jaka mnie trzyma, to pewien etap nauki, który muszę domknąć. Kolejne "inhibitory" to chłopak oczywiście, no i dwa psy. Zbyt dużo zobowiązań na ten moment, tu, na miejscu... Już nie mówię o wyjeździe za granicę, ale ciężko przez to wszystko byłoby mi zaczynać nawet w innym mieście.
Ja osiągnęłam ten stan pracując nad sobą. W momencie, gdy boleśnie zdałam sobie sprawę z tego, że mój długoletni związek właściwie nie istnieje, zaczęłam zajmować się sobą- ćwiczenia były moim sacrum- chwilą wyłącznie dla mnie, robiłam to dla dobrego samopoczucia, dla chwili spokoju, z szacunku do swojego ciała. Rysowałam, pisałam. Ciężko było to wszystko pogodzić, ale bardzo szybko zyskałam więcej szacunku do siebie, dlatego, że się rozwijam, nie stoję w miejscu. Zyskałam wewnętrzne poczucie, ze kocham siebie, ceniłam swoją inteligencję.

Co do pogrubionego- zastanów się, tak na spokojnie- jakim typem człowieka jesteś. Co daje Ci poczucie spokoju. Co Cię cieszy.
W moim przypadku- bardzo ceniłam sobie popołudnia po pracy, gdy świeżo wykąpana wklepywałam w siebie balsam oglądając Drzyzgę . Wiem, że to może głupio zabrzmieć, ale to był moment, gdy odcinałam pracę od życia prywatnego. Lubiłam też popołudniową kawę leżąc na kanapie i czytając Twój Styl przy chilloucie (choć jestem charakterna i normalnie słucham metalu )

To były te momenty, które uspokajały wewnętrzną burzę w mojej głowie (wówczas mieszkałam z partnerem, mając świadomość, że to koniec i to ja muszę podjąć tą decyzję).

Osiągnięcie równowagi, o której piszesz niekoniecznie musi się wiązać z finalną częścią naszego życia, gdy na spokojnie wynosimy się na wieś/ okolice podmiejskie pełne ptaków. To kwestia znalezienia sobie miejsca i zajęć, które nas relaksują. Bo to bardzo ważne- relaks właśnie sprawia, że czujemy wolność, wolną rękę do robienia tego, na co mamy ochotę, oczyszcza umysł . Jak dla mnie- to kwestia miejsca, w którym mieszkam- mieszkanie/ pokój odpowiednio urządzone, w którym mogę czuć się świeżo i swobodnie.
Musisz znaleźć powód, dla którego nie czujesz się dobrze, a następnie zacząć robić rzeczy, które Cię wyciszają. Inwestuj w siebie- nic nie daje takiej satysfakcji, jak świadomość, że znaczysz dla siebie wiele, dbasz o siebie, swój rozwój i to w sobie zauważasz. Trzymam kciuki .

I dziękuję za dobre słowa
__________________
Y a s m i n e jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-27, 21:47   #14
keykey
Rozeznanie
 
Avatar keykey
 
Zarejestrowany: 2008-07
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 510
GG do keykey
Dot.: Życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem

Cytat:
Napisane przez Y a s m i n e Pokaż wiadomość
zastanów się, tak na spokojnie- jakim typem człowieka jesteś. Co daje Ci poczucie spokoju. Co Cię cieszy.
Cytat:
Napisane przez Y a s m i n e Pokaż wiadomość
Osiągnięcie równowagi, o której piszesz niekoniecznie musi się wiązać z finalną częścią naszego życia, gdy na spokojnie wynosimy się na wieś/ okolice podmiejskie pełne ptaków. To kwestia znalezienia sobie miejsca i zajęć, które nas relaksują.
Cytat:
Napisane przez Y a s m i n e Pokaż wiadomość
Musisz znaleźć powód, dla którego nie czujesz się dobrze, a następnie zacząć robić rzeczy, które Cię wyciszają. Inwestuj w siebie- nic nie daje takiej satysfakcji, jak świadomość, że znaczysz dla siebie wiele, dbasz o siebie, swój rozwój i to w sobie zauważasz.
Niestety właśnie zastanawiałam się nad tym dość długo, można by powiedzieć, że dochodziłam do tego stopniowo parę lat, i wnioski na ten moment są mało pocieszające. Jestem człowiekiem zmęczonym, to przede wszystkim... Czym? Trwaniem. Nie życiem, tylko właśnie trwaniem, taką wegetacją... Ale to nie bierze się znikąd. Wiem, że jest to mój mechanizm obronny przed zbyt dużym pragnieniem życia - bo gdy bardzo pragnę prawdziwie żyć to mocniej odczuwam bodźce z zewnątrz, co wyzwala we mnie ogromny żal i cierpienie. Jakie to bodźce? Ano właśnie braki finansowe, rodzina, z którą zupełnie nie mogę się dogadać a z którą jestem zmuszona mieszkać, związek oparty na ten moment z mojej strony na czekaniu na wspólną przyszłość i rozmijanie się w teraźniejszości, wreszcie choroba, która w znacznym stopniu determinuje moje obecne takie a nie inne życie, a jeszcze większy wpływ na mnie będzie miała w przyszłości. To są te "inhibitory". A co mnie cieszy?... I tu się pojawiają schody, bo cieszy mnie właśnie: dłubanie w ziemi, dbanie o rośliny i kontakt ze zwierzętami, leżenie na łące i patrzenie w słońce, robienie przetworów, w jakimś stopniu handmade, "ekologiczne" odżywianie, wycieczki, wyrób mięsek i serków, remonty, słuchanie muzyki, fotografowanie. To są te moje małe i większe pasje, dla których mogłabym żyć, które mnie relaksują. I wszystko, wszystko dosłownie rozbija się o brak przestrzeni i sąsiedztwa natury i brak pieniędzy.

Co do inwestowania w siebie - odechciewa się niestety inwestować czas, kiedy to wie się, że na jakimś etapie tej "inwestycji" będą potrzebne i pieniądze. Ostatnio właśnie chciałam się wziąć za swój rozwój, emocjonalny i pod kątem nabywanych umiejętności... Ale wszędzie widzę ograniczenia. Chciałam zacząć wraz z wiosną jeździć na rowerze, nie komunikacją miejską - muszę kupić plecak na potrzebne na co dzień rzeczy i oświetlenie do roweru. Zaczęłam chodzić na basen, ale musiałam uprzednio uciułać kasę na kostium i czepek. Pochodziłam trochę, ale odechciało mi się, gdy wciąż słyszę pełne rezygnacji zapowiedzi mojej mamy, że "kwiecień będzie jeszcze trudniejszy"... Wstyd mi wówczas, że w ogóle mam jakieś własne potrzeby. Sama sobie tego nie sfinansuję, bo nie mam źródeł stałego przychodu. Marzą mi się też pamięć do telefonu i słuchawki, żebym mogła słuchać muzyki gdzie indziej niż przy laptopie. Aparat, żebym mogła uwieczniać to, co wyda mi się w danym momencie tego warte. Sadzenie kwiatków, ale każda sadzonka coś tam kosztuje. Nauka języka, ale przydałaby się choć jedna dobra książka. To niby nie są wielkie kwoty, ale tak się zbiera... Nie pozostaje mi chyba na ten moment nic innego, jak właśnie trzymać się tych moich marzeń jak ostatniej deski ratunku, a jak się trafi, to pojedynczo się "doposażać" w te rzeczy, które mogą dać mi trochę relaksu. Ale, sama widzisz - to, co mnie najbardziej relaksuje, to jednak to wiejskie życie pełną krasą chyba...
__________________
Jestem jak ptak co wznosi się wysoko
by zaznać radości z życia
Albo też spada przebity cierpieniem
niczym strzałą kłusownika

65-63-61-59-57-55-53-51-49
keykey jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-27, 22:03   #15
lucciola
Zakorzenienie
 
Avatar lucciola
 
Zarejestrowany: 2011-07
Wiadomości: 5 208
Dot.: Życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem

Ile właściwie masz lat? Jesteś w stanie zacząć pracować choćby dorywczo, żeby mieć na własne drobne przyjemności i nie brać na nie pieniędzy od rodziców?
Nawet jeśli będziesz robić coś co średnio lubisz, będziesz miała przed oczami cel, dla którego się poświęcasz i to sprawi, że do tej roboty nabierzesz dystansu. Pracę trzeba traktować instrumentalnie a nie jako główne źródło życiowej satysfakcji.
lucciola jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-28, 09:14   #16
keykey
Rozeznanie
 
Avatar keykey
 
Zarejestrowany: 2008-07
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 510
GG do keykey
Dot.: Życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem

21... Dorywczych zajęć chwytam się od 15 roku życia Najpierw były ulotki w firmie kuzyna, potem długo praca w hotelu jako pokojówka (to tak w okresie liceum, matury), dalej zbiory truskawek, epizody w drukarni czy firmie kosmetycznej, wreszcie ostatnio w styczniu i lutym inwentaryzacje (zakończone klęską, prawdopodobnie pieniędzy na oczy nie zobaczę, jak wspominałam :/). Kiedy mogę to chwytam się czegokolwiek... Do tego raz na dwa tygodnie udostępniam odpłatnie pokój studentowi, sama przenoszę się na łóżko turystyczne. Więc naprawdę, robię co mogę i niestraszna mi żadna praca. Docelowo jednak planuję dorwać pracę w wymarzonym zawodzie, do którego potrzebuję konkretnego wykształcenia i doświadczenia. Zatem na co dzień się uczę, minimum dwa razy w tygodniu chodzę też na praktyki (dwa miesiące temu szefowa postanowiła mi nawet za pracę płacić, przy czym siłą rzeczy będąc dwa razy w tygodniu dużo nie zarobię, a częściej nie dam rady i nie mam po co, bo aż tyle pracy nie ma.).

Jestem na takim etapie, że niczego nie przeskoczę... Ani szkoły, ani praktyk darować sobie nie mogę, przez to też skazana jestem na dalsze mieszkanie z mamą i bycie na jej utrzymaniu. Pocieszam się, że to już nie długo, jak dobrze pójdzie to z rok, półtora, kiedy to będę miała dyplom i będę mogła iść faktycznie do pracy.

Wszystko mam dobrze przemyślane jak widać Przetrawiłam wszystkie opcje na dziesiątą stronę, mam mnóstwo planów zapasowych. Gdzieś w tym wszystkim przecież jest jeszcze jest związek z moim facetem, ale na skorelowanie jego planów z moimi nie mam co liczyć przez najbliższe 2,5 roku - bo i on mieszka u rodziców, i nie zmieni tego póki nie zakończy danego etapu nauki, tym bardziej, że pomaga ojcu na warsztacie na miejscu.

Zatem szkoła, praktyki, potem dyplom, praca (jakakolwiek, docelowo w zawodzie)... Mieszkanie, własna pracownia, praca, praca, praca, potem może jakaś rodzina, by docelowo z mieszkania do chateczki i zakładania gospodarstwa

Rok, półtora, to nie brzmi najgorzej, jak sobie to napiszę. Ale codzienność tak strasznie mnie przytłacza i demotywuje, że wpadam w kompletny marazm i czarnowidztwo. Zawalam to, za co się biorę, bo brak mi witalności życiowej... Z samych marzeń o przyszłości jej nie wycisnę, potrzebuję jakichś zmian tu, teraz.
__________________
Jestem jak ptak co wznosi się wysoko
by zaznać radości z życia
Albo też spada przebity cierpieniem
niczym strzałą kłusownika

65-63-61-59-57-55-53-51-49
keykey jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-28, 12:13   #17
lucciola
Zakorzenienie
 
Avatar lucciola
 
Zarejestrowany: 2011-07
Wiadomości: 5 208
Dot.: Życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem

Te zmiany tu i teraz musisz zacząć od swojej głowy. Od zmiany sposobu myślenia. Skup się na celu a nie na tym co masz. Na początek będzie Ci łatwiej i żyć i zmotywować się do działania.
lucciola jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-28, 18:08   #18
keykey
Rozeznanie
 
Avatar keykey
 
Zarejestrowany: 2008-07
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 510
GG do keykey
Dot.: Życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem

Staram się
Wielokrotnie się wprowadzam w taki stan, że nic, tylko zacząć działać. Jestem wtedy w najwyższej fazie gotowości i determinacji, by zacząć coś zmieniać - wtedy jednak pojawiają się te bariery nie do przeskoczenia i więdnę.
Ale wyszło na to, że ja nic nie robię, tylko zrzędzę... A to nieprawda, no może tylko jeszcze troszkę teraz, kiedy zima nie odpuszcza. Lada moment zajmę się ponownym reanimowaniem mojego podwórza, potem będzie walka ze ślimakami na skalniaku, po drodze z własnymi psami, by nie tratowały mi roślin. Poza tym na bieżąco też mogę, co robię, ten kostium kupiłam przecież nieprzypadkowo... Postanowiłam sobie, odłożyłam i wykonałam.

Swoją drogą nie do końca się zgadzam z radą, by skupić się na celu nie patrząc, co się ma. Wielokrotnie już miałam różne wzniosłe cele, nieskorelowane jednak z faktycznymi predyspozycjami, potencjałem i inhibitorami płynącymi z zewnątrz i z wewnątrz. W efekcie po jakimś czasie "życia" jakimś celem, marzeniem, wizją, boleśnie sobie uświadamiałam, że z takich a takich powodów to kompletnie nie dla mnie. Dlatego nauczona doświadczeniem dużą poprawkę przy planowaniu czegokolwiek biorę teraz na "stopień realności" danego przedsięwzięcia. Pieniądze odgrywają tu dużą rolę.
__________________
Jestem jak ptak co wznosi się wysoko
by zaznać radości z życia
Albo też spada przebity cierpieniem
niczym strzałą kłusownika

65-63-61-59-57-55-53-51-49
keykey jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-03-29, 17:49   #19
Y a s m i n e
Rozeznanie
 
Avatar Y a s m i n e
 
Zarejestrowany: 2009-09
Lokalizacja: Paris/ Toruń
Wiadomości: 987
Dot.: Życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem

keykey,
bardzo bym chciala odpisac Ci na wszelkie akapity, na ktorych zawiesilam oko z konkretna odpowiedzia, ale niestety nie mam czasu, wybacz .
Ale: ja wyczytuję z Twoich wypowiedzi, że jesteś bardzo dojrzała, inteligentna, ułożona, skonkretyzowana, masz dystans i zdrowe spojrzenie na życie- wiesz, że nie warto porywać się z motyką na Słońce, ale wiesz, że marzenia napędzają do życia, i są do zrealizowania, może nie na już, ale w przyszłości ok. I wiem, o co Ci chodzi z tematem- że jak coś się chce to się to osiągnie, ale ta cała reszta wypełniająca codzienność do momentu spełnienia bywa nieznośna i trudna. Rozumiem to doskonale.
Masz konkretne cele, plany, harmonogram, ale liczysz się z ograniczeniami, czasem, możliwościami. Doceniam też fakt, jak wiele poświęcasz, z czym się zmagasz na co dzień- to bardzo, bardzo dobrze o Tobie świadczy. Widzę potencjał, odwagę i wiarę w siebie, ale przy tym kompletny brak zadufania w sobie, dystans do siebie i miarę zamiarów w porównaniu do możliwości.
Ja to widzę i powiem Ci- pielęgnuj to, doceniaj to w sobie. Wiem, że się tym nie chwalisz, ale ciesz się, że taka jesteś. To duży plus!!

Jedyne, co mogę Ci tu doradzić- niech to będzie Twoim jasnym punktem odniesienia w trudnych chwilach zwątpienia. Jeśli nie umiesz/ możesz skupić się na celu jako powód do radości i optymizmu- to skup się na osobowości, doceniaj ją w sobie, pielęgnuj. I nie popadaj w samouwielbienie .

Nie wiem, czy zależy to od osobowości i naturalnych predyspozycji, ale mi np bardzo pomagało to, że siedząc zwątpiona zaczynałam myśleć o tym, że przecież jestem wartościową kobietą, ciężko pracowałam na to, by bć normalną w tym szalonym świecie, by być dobrym człowiekiem. Myślę, że taki entuzjazm życiowy to po prostu cecha, to się ma albo nie.. Ja zawsze staram się znaleść- i znajduję- pozytywne skutki/ strony/ cechy w życiu, sytuacjach. I powiem Ci, że to mnie często ratuje . Spróbuj- tego nie nauczysz się może w tydzień, ale przyjmij taką taktykę, po czasie zapomnisz, że musisz sobie przypominać o tym w trudnych momentach, bo wejdzie Ci to w nawyk . Ale jakże życie jest wtedy inne .

Proponuję też zrobić sobie taki plan- podzielić życie na etapy, kończąc listę na celu.
W każdym etapie- pierwszy np do matury, zaznacz, oczywiscie oprócz obowiązków jak nauka czy praktyki, zdarzenia przypadkowe pozytywne. Jak np Zmiana fryzury, jakiś ewentualny wyjazd, chwile typowo "choilloutowe", uspokajanie siebie wenątrz, czytanie, przemeblowanie, wiosenne wyrzucanie z szafy rzeczy nienoszonych (ooo, jak to oczyszcza!! ), angażowanie się w jakieś eventy, koncert....

Pomyśl o tym, trzymam kciuki!!!
__________________
Y a s m i n e jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2013-03-30, 21:58   #20
lily96
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2013-03
Wiadomości: 19
Dot.: Życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem

http://lily-my-lifestyle.blog.onet.pl/ zapraszam

---------- Dopisano o 22:58 ---------- Poprzedni post napisano o 22:51 ----------

http://lily-my-lifestyle.blog.onet.pl/ zapraszam
lily96 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-04-03, 17:38   #21
keykey
Rozeznanie
 
Avatar keykey
 
Zarejestrowany: 2008-07
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 510
GG do keykey
Dot.: Życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem

Yasmine, czytam już nie pierwszy raz to, co napisałaś - przepraszam, że nie odezwałam się na te wszystkie ciepłe słowa od razu, ale wszystko, co Ci chciałam powiedzieć, wydało mi się głupie Powiem więc tylko, że Twoja wiara we mnie dodała mi takiej otuchy, jak nic. I niejako z automatu spojrzałam na swoje życie i siebie samą łaskawszym okiem - uznałam, że skoro ktoś, nie znający mnie wcale ponad to, co wywnioskował z moich wypowiedzi, potrafi we mnie uwierzyć i tak szczerze życzyć mi powodzenia, to sama sobie też muszę uwierzyć. Że ogarnę to wszystko i że mi się uda

I wiesz co? Miałam kolejne podejście do uporządkowania swojego życia, jego minimalnej, a tak potrzebnej reorganizacji. To, co wspominałaś o planie:
Cytat:
Proponuję też zrobić sobie taki plan- podzielić życie na etapy, kończąc listę na celu.
- wielokrotnie się za coś takiego zabierałam, zabierałam się wręcz za dogłębną analizę całej siebie. Obiecywałam sobie coś, postanawiałam... Do dziś mam wszystkie szkice tego typu zachowane. Tak "na zaś", bo zawsze brakowało mi ostatniego elementu -determinacji. W większości życiowych sytuacji samozaparcia mi nie brakuje (jak się uprę to konsekwentnie do czegoś dążę), ale nie widząc sensu bardzo łatwo jest się zniechęcić. Ja do tej pory codziennie zastanawiam się, co jest tym moim sensem życia - i niestety, z różnych powodów nie mogę do tego dojść. Wiele rzeczy to warunkuje, i doświadczenia, i choroba, która siłą rzeczy w jakimś stopniu determinuje moje życie... I tak to dążąc do czegoś równocześnie przestaję często czuć radość z samej pokonywanej drogi, z ubywającego dystansu dzielącego mnie od danego celu. Jeszcze gorzej, jak się stoi w miejscu.

Dzięki Twojemu wpisowi nabrałam jednak jakichś sił witalnych, poczułam, że nie muszę wcale znać sensu, żeby żyć - ot, żyjąc, będę go pewnie odkrywać wciąż na nowo, wciąż jakimś innym aspekcie. Przyjęłam, że sama droga może być takim sensem samym w sobie - bo co z tego, jeżeli orzeknę kiedyś, że moim sensem było żyć dla innych, albo żyć w pełni, jeśli cały swój żywot spędziłam na głowieniu się nad tym, równocześnie nie żyjąc "tak naprawdę".

Dałaś mi również natchnienie do tego, by jeszcze raz, na spokojnie, przeanalizować i wyważyć wszystkie potencjalne zyski i straty będące wynikiem takich czy innych koniecznych do podjęcia decyzji. Należnej pensji już na pewno nie dostanę - komornik zajął pechowej dla mnie firmie konto. Sprawa jest w sądzie. Amen. Udało mi się jednak co nieco uciułać, i wcale nie przez popadanie w samouwielbienie () muszę się pochwalić, czy raczej podzielić w naiwnie dziecięcej radości podjętymi przeze mnie ostatnimi decyzjami Otóż nie, nie wydam tych pieniędzy ani na mały remoncik, ani na odtwarzacz mp3, ani na aparat. Ale to nie znaczy, że nie wydam je na coś, co mnie ma zrelaksować. Przeciwnie Ważyłam, kalkulowałam... I cóż - bez mp3 się póki co obejdę, pożyczam na razie słuchawki od siostry i słucham muzyki przy laptopie. Musi mi wystarczyć. Dodatkowa pamięć dokupiona do telefonu pozwoliła by mi na robienie jakichkolwiek zdjęć, ale to później. Na wiosenne zakupy się nie udam, w szafie zostanie co jest - jakoś to wszystko przeżyję wobec mojego nowego planu, rozbudzonej świeżo pasji Otóż... co tu wiele mówić, wracam do Natury

Od razu sprostuję - nie uciekam na wieś i nie zakładam kurnika, to kiedyś :P Zorientowałam się natomiast buszując po internecie, że jest coś takiego jak SURVIVAL - coś, na myśl o czym moja dusza wije się z radości Kurczę, takie proste, takie prawdziwe... Blogi, fora, ba, poważne lektury dotyczące tematu wchłonęły mnie całkowicie (również dlatego chwilkę mnie tu nie było). Czuję, jakbym wreszcie odnalazła definicję moich wszystkich potrzeb, okazało się, że są one dookreślone i całkiem urzeczywistnione. Wpadłam w to po uszy I tak oto, planuję zostawiać moją znielubianą codzienność na boczku raz na tydzień, i zwyczajnie wyzwalać ciało, ducha, zmysły i marzenia na łonie natury.

Nie tak od razu, to by było niepoważne. Wiąże się to przede wszystkim z nabyciem wielu nowych umiejętności i niezbędnej wiedzy. Jednym słowem, muszę na wstępie zainwestować w siebie, zanim zacznę inwestować w "przygodę". I tak oto zakupiłam plecak, i... (hehe, szalone) - wyprzedawaną w demobilu kurtkę wojska niemieckiego Tak, nie żadna wiosenna sukienka, tylko kurtka w "leśnych" kolorach, w rozsądnej cenie. Po co? Do lasu. ??? A no tak... Jak tylko zrobi się choć ciut ładniej, to planuję co tydzień wybywać do lasu i uczyć się. Uczyć się wszystkiego na nowo - słuchać, oddychać spokojnie, stąpać cicho, patrzeć i widzieć piękno natury wokół siebie. I uczyć się rozpoznawać: rośliny, zwierzęta, strony świata po usłojeniu pniaków, zmianę pogody po zachodnim wietrze. Uczyć się żyć na nowo, tym razem naprawdę w zgodzie z naturą

Wiem, że może się wydać niektórym, że bredzę jak postrzelona Ale, o czym, jak nie o tym jest ten wątek?... Założyłam go głośno marząc, a dzięki niektórym z Was udało mi się niechcący wejść na nową ścieżkę życia. Dziękuję za mądre uwagi, za rady, za ciepłe słowa

Oczywiście, nie zamykam dyskusji, wyrażajcie swoje zdanie, marzcie razem ze mną, tęsknijcie, cieszcie się... Radźcie, besztajcie - bardzo chętnie tu jeszcze zajrzę. Może ktoś jeszcze akurat zainteresuje się survivalem? Wiem, że to słowo brzmi nieco groźnie, szaleńczo... Ale to nic innego jak nabywanie umiejętności radzenia sobie w trudnych sytuacjach i ma wiele odmian (oj, dużo zaczęłam czytać). O survivalu mówi się nawet w kontekście racjonalnej egzystencji w mieście, tudzież kontaktów międzyludzkich. Zastanawiam się tylko, jakim cudem uchowałam się tak długo, nie natknąwszy się na informację, że jest wiele ludzi zajmujących się tym, co mnie pociąga i mających się z tym tak świetnie?...
__________________
Jestem jak ptak co wznosi się wysoko
by zaznać radości z życia
Albo też spada przebity cierpieniem
niczym strzałą kłusownika

65-63-61-59-57-55-53-51-49
keykey jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-04-04, 12:21   #22
Anna_O2
Raczkowanie
 
Avatar Anna_O2
 
Zarejestrowany: 2013-04
Wiadomości: 34
Dot.: Życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem

ech jak to pięknie posłuchać czasem kogoś mądrego kto do natchnienie do nowych pomysłów....
Anna_O2 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-04-08, 11:33   #23
BlueShamrock
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2009-01
Wiadomości: 109
Dot.: Życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem

Jak ja się cieszę,że żyję na Mazurach ;3 Sama mieszkam w mieście-Ełk piękny jest! Za oknem mam las, 150-200m dalej jezioro(a żeby to tylko jedno!) rodzina na pobliskiej wsi też się znajdzie-żyć nie umierać. Łapię strasznego doła za każdym razem jak pomyślę,że za te 2 lata będę musiała wyjechać do jakiegoś "betonowiska" na studia
BlueShamrock jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-04-08, 12:43   #24
sugarfreeee
Zakorzenienie
 
Avatar sugarfreeee
 
Zarejestrowany: 2009-07
Wiadomości: 4 342
Dot.: Życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem

Podłączam się pod wątek - nieśmiało podczytuję go

Ja też jestem dziecko lasu Połowę swojego życia mieszkałam w bloku, w pobliżu parku, potem w mieście w domku, potem wybyłam na studia do wielkiego głośnego miasta... Ze względu na swoje upodobania ( i marzenia z dzieciństwa ! ) studia skończyłam na uczelni przyrodniczej.

Wolny czas od lat najchętniej spędzam w dziczy - żeglując i nocując "na dziko", spędzając czas pod namiotem, czy chodząc na wycieczki w góry lub jeżdżąc na nartach. Do definicji szczęścia potrzebuję również zwierząt - aktualnie są to maluchy klatkowe, ale może już za rok pies. Na razie cieszę się tym co mam - rodzice oddaleni o 30 km mieszkający w domu nad jeziorem z psem co weekend tam zaglądamy

Jest dobrze - kiedyś marzyłam (dziecko bloku) o rodzinie na wsi, za kilka miesięcy wstąpię do takiej rodziny (mój chłopak, już narzeczony jakby nie patrzeć pochodzi ze wsi, jego rodzice mają 'prawdziwe' gospodarstwo ), lubię tam być, noc na wsi jest niesamowita. Nie wspomnę już o smaku jajek, mleka, nawet mięsa.

Mieszkamy teraz w domku na przedmieściach. Codziennie rano jak jemy śniadanie za oknem "pasą się" dzikie bażanty. Czasem widzimy też dzięcioła, grubodzioba, o wróblach, szpakach już nie wspominam, to naprawdę sprawia mi przyjemność - wysypuję im kaszę, ziarno, miały trudną zimę.

Odkryłam też, że kocham grzebanie w ziemi - prace ogrodowe, sianie roślin, ich pielęgnowanie - zaplanowałam już co w tym roku znajdzie się w ogrodzie, wysiałam nasiona, mam już pierwsze wschody.

Uwielbiam robić przetwory z własnych owoców, strasznie lubię 'wić' nasze gniazdko. Pisząc te słowa słyszę za oknem muczenie krowy, może to głupie, ale tez mnie cieszy.

Polecę Wam gazetę, którą uwielbiam - każdy numer kupuję w dzień premiery(wychodzi raz na dwa miesiące) pielęgnuję i hołubię, żeby zbyt szybko nie przeczytać - to Weranda Country o ludziach, którzy kochają wieś, naturę, którzy poświęcili nieraz wszystko, żeby podążać za marzeniami.
__________________
Do what you love. Best.

sugarfreeee jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-04-11, 16:42   #25
marysse
Zadomowienie
 
Avatar marysse
 
Zarejestrowany: 2013-01
Wiadomości: 1 191
Dot.: Życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem

Hey.
A ja mieszkam na wsi, bardzo się z tego cieszę, bo to jest coś co uwielbiam, nie umiałabym mieszkać w mieście, no ale niedługo czekają mnie studia i będę na to skazana, ale zawsze mam gdzie wrócić, wyciszyć, uspokoić. To własnie kocham.
marysse jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-04-12, 08:59   #26
keykey
Rozeznanie
 
Avatar keykey
 
Zarejestrowany: 2008-07
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 510
GG do keykey
Dot.: Życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem

Cytat:
Napisane przez BlueShamrock Pokaż wiadomość
Za oknem mam las, 150-200m dalej jezioro(a żeby to tylko jedno!) rodzina na pobliskiej wsi też się znajdzie-żyć nie umierać.
To musi być fantastyczne Nie dość że lasy, to jeszcze woda... Zazdroszczę

Cytat:
Napisane przez BlueShamrock Pokaż wiadomość
za te 2 lata będę musiała wyjechać do jakiegoś "betonowiska" na studia
Nie łam się, każde "betonowisko" ma swoje ciekawe zielone zakątki Ja odkrywam właśnie na nowo swoje miasto, to znaczy to jego zielone oblicze Ostatnio przypadkiem zawędrowałam do nieczynnego kamieniołomu - no coś fantastycznego! Aż się pochwalę widokami (trochę szarawymi, w zimowej odsłonie, ale ma to swój urok ).

A wcześniej zawędrowałam do lasu (takie to moje miasto, że i las swój ma , i delektowałam się melodią ptaków, stukaniem dzięciołów, zapachami... I raczyłam się tropami kun, wiewiórek, saren i dzików zostawionych w śniegu, a także przemoczonymi butami :P

Cytat:
Napisane przez sugarfreeee Pokaż wiadomość
studia skończyłam na uczelni przyrodniczej.
Jaki kierunek, jeżeli można spytać?

Cytat:
Napisane przez sugarfreeee Pokaż wiadomość
Wolny czas od lat najchętniej spędzam w dziczy - żeglując i nocując "na dziko", spędzając czas pod namiotem
Kwintesencja moich pragnień...

Cytat:
Napisane przez sugarfreeee Pokaż wiadomość
Do definicji szczęścia potrzebuję również zwierząt - aktualnie są to maluchy klatkowe, ale może już za rok pies.
Zastanów się z tym psem, ja mam dwa Cuda kochane, łobuzy głupie, maleństwa moje (nie takie małe ) - ale to jest spora odpowiedzialność i kłopot w przypadku np. chęci wyjazdu, wycieczki. Chociaż, jak się ma dobre stosunki z rodziną, to zawsze można zostawić psiaka na ich głowie... Ja tego komfortu nie mam :/

Co do wiejskiego jedzonka, życia, widoków - ojj, zgadzam się To wszystko jest cudowne. Gdzie np człowiek w mieście myśli o tym, żeby nakarmić ptaki, żeby założyć ogródek?... Najczęściej nie ma się czasu i warunków, a w sumie wiele osób w jakimś stopniu potrzebuje takiego kontaktu z naturą. Niektórzy rekompensują to sobie karmnikiem za oknem, niektórzy karmią koty lub gołębie, jeszcze inni prowadzą ogródek działkowy... Ja mam to szczęście, że za kamienicą mam niewielkie podwórze, na szczęście nie całe w betonie (choć w wyjątkowo nieurodzajnej glebie :/). Zawsze sobie tam coś podłubię. Teraz zakwitły mi dwie przylaszczki, szafirki, przebiśniegi, krokusy i cebulica wystartowały w skalniaku... Ulżyło mi w ogóle, że nie wymroziło mi całego skalniaka - zawaliłam sprawę i nie osłoniłam go niczym na zimę, a jeszcze te podchody wiosny... Ehhh. Grunt, że coś tam zielonego jeszcze jest Nie tylko tam zresztą, bo widzę, że wschodzi serduszka, parę lilii i liliowców, parzydło leśne. Wszystkiego w mizernych ilościach, ale i tak cieszę się jak głupia

Co do krów - wcale nie głupie, znam to uczucie Ja lubię też piejące koguty, nawet psy na wsi szczekają jakoś tak "inaczej"

Polecaną gazetkę chyba kiedyś widziałam, ale szczerze wolę czytać blogi ludzi, którzy się na wieś przeprowadzili, to jest jakieś takie milsze memu sercu - jestem na bieżąco z każdym nowym urodzonym koźlątkiem, z każdą wyklutą kurką, z każdym przeciekaniem dachu czy pieczeniem chleba Poszukaj, jest w sieci trochę osób piszących o takiej prawdziwej codzienności, wszystkich urokach i trudach życia w bliskości z naturą... Mi to sprawia ogromną przyjemność

marysse, życie w mieście ma parę zalet grunt to się w tym wszystkim nie zatracić, o co bardzo łatwo, jeżeli nie ma się odskoczni. Masz i ciesz się tym skarbem, wracaj do swoich stron jak najczęściej Na jakie studia się wybierasz?
Załączone zdjęcia
Rodzaj pliku: jpg IMG769.jpg (204,9 KB, 0 załadowań)
Rodzaj pliku: jpg IMG786.jpg (260,8 KB, 0 załadowań)
Rodzaj pliku: jpg IMG802.jpg (230,9 KB, 0 załadowań)
Rodzaj pliku: jpg trop kuny.jpg (113,9 KB, 0 załadowań)
Rodzaj pliku: jpg trop wiewiórki.jpg (88,9 KB, 0 załadowań)
Rodzaj pliku: jpg IMG735.jpg (43,5 KB, 0 załadowań)
Rodzaj pliku: jpg IMG745.jpg (165,6 KB, 0 załadowań)
__________________
Jestem jak ptak co wznosi się wysoko
by zaznać radości z życia
Albo też spada przebity cierpieniem
niczym strzałą kłusownika

65-63-61-59-57-55-53-51-49

Edytowane przez keykey
Czas edycji: 2013-04-12 o 09:22
keykey jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-04-12, 12:35   #27
lucciola
Zakorzenienie
 
Avatar lucciola
 
Zarejestrowany: 2011-07
Wiadomości: 5 208
Dot.: Życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem

Cytat:
Napisane przez keykey Pokaż wiadomość
Zastanów się z tym psem, ja mam dwa Cuda kochane, łobuzy głupie, maleństwa moje (nie takie małe ) - ale to jest spora odpowiedzialność i kłopot w przypadku np. chęci wyjazdu, wycieczki. Chociaż, jak się ma dobre stosunki z rodziną, to zawsze można zostawić psiaka na ich głowie... Ja tego komfortu nie mam :/
Oj tam, oj tam . Ja mam psa i on nie jest żadnym kłopotem. Na wakacje jeździ z nami. Z jego powodu jeździmy co roku w to samo miejsce ale ważne, że razem Pies to odpowiedzialność taka sama jak dzieci na przykład a jakoś nikt w ten sposób posiadania dzieci nikomu nie odradza.
lucciola jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-04-12, 14:00   #28
keykey
Rozeznanie
 
Avatar keykey
 
Zarejestrowany: 2008-07
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 510
GG do keykey
Dot.: Życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem

Dzieci są bardziej tolerowane przez właścicieli ośrodków/domków/mieszkań/pokoi, które chce się wynająć na wakacje... Poza tym oczywiście to nie kłopot, jak pies się umie zachować w środkach komunikacji masowej, lub jak się ma samochód A tu jedna moja psinka spoko, podróżować umie, ale drugi to diabeł wcielony i do autobusu z nim nie wsiądę. Nie, żeby był niegrzeczny sam z siebie - po prostu ludzie pchają łapy i "tiutjają" jak do potulnej maskotki, a on bida schroniskowa i nie wie w takich sytuacjach, czy to z życzliwości czy agresji.

Poza tym niuansem, jak tylko można brać ze sobą psy (np jest się mobilnym), lub jak się ma je z kim zostawić w razie potrzeby - to to są najwspanialsi towarzysze życia
__________________
Jestem jak ptak co wznosi się wysoko
by zaznać radości z życia
Albo też spada przebity cierpieniem
niczym strzałą kłusownika

65-63-61-59-57-55-53-51-49
keykey jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-04-12, 20:10   #29
sugarfreeee
Zakorzenienie
 
Avatar sugarfreeee
 
Zarejestrowany: 2009-07
Wiadomości: 4 342
Dot.: Życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem

Cytat:
Napisane przez keykey Pokaż wiadomość
To musi być fantastyczne Nie dość że lasy, to jeszcze woda... Zazdroszczę



Nie łam się, każde "betonowisko" ma swoje ciekawe zielone zakątki Ja odkrywam właśnie na nowo swoje miasto, to znaczy to jego zielone oblicze Ostatnio przypadkiem zawędrowałam do nieczynnego kamieniołomu - no coś fantastycznego! Aż się pochwalę widokami (trochę szarawymi, w zimowej odsłonie, ale ma to swój urok ).

A wcześniej zawędrowałam do lasu (takie to moje miasto, że i las swój ma , i delektowałam się melodią ptaków, stukaniem dzięciołów, zapachami... I raczyłam się tropami kun, wiewiórek, saren i dzików zostawionych w śniegu, a także przemoczonymi butami :P



Jaki kierunek, jeżeli można spytać?


Zastanów się z tym psem, ja mam dwa Cuda kochane, łobuzy głupie, maleństwa moje (nie takie małe ) - ale to jest spora odpowiedzialność i kłopot w przypadku np. chęci wyjazdu, wycieczki. Chociaż, jak się ma dobre stosunki z rodziną, to zawsze można zostawić psiaka na ich głowie... Ja tego komfortu nie mam :/
\
Weterynaria

A psy mam od 10 roku życia, więc znam blaski i cienie Teraz mam fretki, też dają nieźle popalić, pod namioty jeżdżą z nami, jeden dżentelmen nawet na kajaki z nami się wybrał

Od wczoraj doprowadzam mój ogród do ładu - przyszły sadzonki magnolii, borówek, cisu, ostrokrzewu i wierzby mandżurskiej Przycięłam róże, porzeczki, zagrabiłam...Wróciłam z ciężkiego dnia w pracy, zjadłam obiad, poszłam do ogrodu jeszcze bardziej zmęczyć się fizycznie...i tak naprawdę wróciłam do domu po zachodzie słońca wymęczona ale psychicznie zresetowana

Na oknie czekają do zimnej zośki zioła, lawenda, kwiaty

15 stopni na plusie u mnie dzisiaj było! Coś pięknego - w ogrodzie budzą się kwiaty o których pojęcia nie miałam, że żyją - zasiane jeszcze ręką Babci, ciekawa jestem co to się 'wykluje'

Jakby się dało to podrzuć kilka blogów, ciekawa jestem
__________________
Do what you love. Best.

sugarfreeee jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-04-14, 14:35   #30
marysse
Zadomowienie
 
Avatar marysse
 
Zarejestrowany: 2013-01
Wiadomości: 1 191
Dot.: Życie w zgodzie z naturą i harmonii z własnym wnętrzem

Jeszcze nie wiem, będę mysleć, bo na razie jestem na kierunku: turystyka [technikum], a na studia to chcę co inego.
marysse jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Wizażowe Społeczności


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-01-01 00:00:00


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 16:15.