|
Notka |
|
Dietetyka Miejsce dla osób, które są na diecie. Rozmawiamy o zdrowym odżywianiu. Uwaga! Wyznacznikiem jest kaloryczność dobowa diet - muszą one mieć ponad 1000 kcal. |
|
Narzędzia |
2016-03-01, 09:04 | #1 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2009-06
Wiadomości: 16 867
|
Dlaczego nie chudnę na diecie?
Dziewczyny, pomóżcie, bo już się trochę czuję zdemotywowana. Zacznijmy od tego, że udało mi się schudnąć jak miałam 16 lat (teraz mam prawie 21) - poszłam do dietetyka i na samej diecie, bez ćwiczeń, zrzuciłam wtedy około 10 kilo (przy rozpoczęciu diety ważyłam 78 kilo przy ok. 173 cm wzrostu), po 9 miesiącach samej diety dorzuciłam jeszcze ćwiczenia z YT (Tiffany Rothe boczki i Mel B ABS i pośladki) po trzy razy w tygodniu i waga spadła jeszcze ze dwa, trzy kilo, po czym się zatrzymała, ważyłam wtedy jakieś 66 kg, na początku chudłam bardzo szybko, potem wolniej, w każdym razie dojście do tej wagi zajęło mi mniej więcej 1,5 roku. Natomiast robiłam wtedy kardynalne błędy typu niejedzenie śniadań, czy jedzenie dużej ilości żółtego sera, więc nie do końca dziwiło mnie to, że waga była spora i że po zmianie tak szybko leci w dół. Warto zaznaczyć, że dieta ta nie była drakońska - jadłam na niej nawet zwykłe, słodzone cukrem jogurty, raz w tygodniu mogłam sobie pozwolić na coś mega słodkiego, plus częściej na loda jakbym miała ochotę w lecie itd., z tego, co pamiętam to była dieta 1300 kcal, aczkolwiek nie przestrzegałam jej co do joty, tak w 90%.
Potem poszłam na studia i waga niestety zaczęła rosnąć, mimo że nie odżywiałam się jak stereotypowy student jadący na białej kajzerce z pasztetem, do tego jeszcze cały czas ćwiczyłam z YT, kupiłam sobie nawet hula-hop i kręciłam i za przeproszeniem dupa. Tłumaczyłam sobie ten wzrost wagi tak, że po prostu jeszcze rosłam, moje ciało się kształtowało i dlatego przytyłam, waga stosunkowo stała w miejscu, tu jakiś spadek o 2 kilo, tu i 1 kilo, tu znowu o jeden w górę, ale jakoś ponad rok temu zaczęłam tyć dość solidnie mimo braku zmiany nawyków żywieniowych i to już mnie zaczęło denerwować - z 71, czy 72 kilo doszłam do prawie 76 kg przy 176 cm wzrostu. W kwietniu 2015 zaczęłam chodzić na siłownię - TBC raz w tygodniu, raz w tygodniu joga, plus do tego jeszcze raz w tygodniu inne zajęcia cardio/interwał - wszystkie trwające godzinę. Od stycznia 2015 postanowiłam bardziej zadbać o mój jadłospis - zaczęłam jeść jogurty naturalne, których wcześniej nie lubiłam (wcześniej jadłam najmniej słodzone jogurty truskawkowe z otrębami/płatkami owsianymi co jakiś czas) i przy nich zostałam - zwykłego serka czy jogurtu to nie jadłam już prawie 1,5 roku, tylko naturalne, szczególnie w wakacje często mieszałam je z owocami, malinami, truskawkami, na drugie śniadanie. Do tego przeprosiłam się z białym serem i często smarowałam kanapki białym serkiem z Piątnicy z wędzonym łososiem, do tego dbałam o to, żeby do każdego śniadania czy kolacji były jakieś wartościowe dodatki - tu skubnęłam orzecha brazylijskiego (które mi drenowały kieszeń), tu camemberta z Turka, tu rzodkiewka, czy marchew, żeby to po prostu nie były same, łyse kanapki, najczęściej miałam i warzywo i coś np. pięć sztuk orzechów albo dwa kawałeczki sera pleśniowego do śniadania. Do mieszanki musli, którą robię sobie sama dorzuciłam chia i jagody goji. No i nic, waga sobie właśnie dalej radośnie leciała w górę aż do tych 76 kilo, mimo ruchu i zwracania uwagi na spożywane produkty, szlag mnie już lekko trafiał. Co do słodyczy, owszem, zdarzało mi się sobie kupić czasem Knoppersa, czy Kinder Bueno (jedyne ciastka, do których mam ogromną słabość), czy loda (w wakacje), ale przy ruchu i dbaniu o resztę jadłospisu to nie powinnam tak tyć od batona co jakiś czas W każdym razie, jak doszłam do 77 kilo to postanowiłam, że nie chcę 'powtórki z rozrywki' jak w gimnazjum/liceum i przeszłam się do dietetyka. Po analizie okazało się, że mam za dużo tkanki tłuszczowej (38%!!!) i przez to mój wiek metaboliczny to... 35 lat o.O Byłam bliska totalnej załamki, bo ludzie żrą chipsy, słodycze, wiecznie żłopią colę i są szczupli, a ja tak dbałam, na siłownię chodzę, a tu nie dość, że nadwaga, to jeszcze za dużo tłuszczu, miałam ochotę się popłakać. No ale nic, pani dietetyk ułożyła mi dietę 1400 kcal i kazała zrobić badania tarczycy. Zrobiłam morfologię, do tego TSH, prolaktynę, FT3, FT4 - wszystko w najlepszym porządku i normie _^_ Trochę zgrzytałam zębami, bo jakby coś było nie tak z tarczycą, to przynajmniej bym wiedziała dlaczego tyję/nie mogę schudnąć, a tak to nadal nie wiem. W każdym razie, po tą dietę byłam w grudniu 2015, stosowałam ją przez dwa tygodnie, potem były święta to miałam trzy tygodnie przerwy w diecie, a potem wróciłam na nią z powrotem i jestem na niej do teraz. I co? I nic. Po trzech miesiącach to już powinnam zrzucić trochę, a jak się ostatnio ważyłam to na wadze mi wyskoczyło (i to na czczo) 75,5 kg. No bez jaj, to nie jest normalne, żeby będąc na diecie 1300 kcal (nawet zakładając, że czasem robię odstępstwa i jem te 1400 kcal przyjmijmy) nie chudnąć. TŻ zauważył, że coś schudłam, ja też zauważyłam, że jest mi lżej, że brzuch mi się trochę wciągnął, ale bez żartów, po trzech miesiącach to chyba trochę więcej balastu się powinnam pozbyć! Ja wiem, że mięśnie też ważą (dalej chodzę na siłownię przynajmniej dwa razy w tygodniu, czasem trzy), ale nie wygląda mi na to, żeby tą wagę wypełniały mi same mięśnie. Co do tego, co jem - porządne pieczywo, żytnie lub pszenno-żytnie, ale zawsze na zakwasie, z ziarnami, tylko masło, żadnej margaryny, makaron tylko razowy, kasza jęczmienna, ziemniaków nie jem w ogóle, ryż tylko brązowy lub basmati, nie jem w ogóle żółtego sera, jogurty tylko naturalne (sam lub z domową mieszanką musli, czasem z bananem). Do tego co każdego śniadania i kolacji warzywo - rzodkiew, marchew, kiełki lub ogórek. Do obiadu też się staram żeby warzywo było - najczęściej jest to brokuł lub kalafior. Do tego jajka. Do smarowania kanapek tylko serek biały z łososiem z Piątnicy lub hummus z pomidorami z Sante (obydwa zatwierdzone przez moją dietetyczkę), na jej napomnienie wyrzuciłam z jadłospisu ser pleśniowy i orzechy brazylijskie, które spożywam teraz baaardzo okazjonalnie. Jako przekąski głównie warzywo lub owoc - pomelo, pomarańcza, z rzadka kupię obwarzanka, czy bułkę suchą drożdżową, ale to jak jestem bardzo głodna. Do tego codziennie wypijam przynajmniej 0,5 l - 1l zielonej herbaty, często jeszcze piję herbaty ziołowe, czarną rzadziej, kawy wcale, soki również sobie odpuściłam zupełnie na napomnienie dietetyczki (wcześniej kupowaliśmy sobie jakoś raz na dwa tygodnie pomarańczowy sok z Biedronki, Vital Fresh chyba, ten nie z koncentratu), herbat nie słodzę oczywiście, alkoholu nie piję praktycznie w ogóle (wino czy butelka cydru raz na 5-6 miesięcy się chyba nie liczy jako czynnik sprzyjający tyciu, nie?). Nie smażę - kotlety sojowe w panierce robię sobie tak raz na 2 miesiące, czasami tylko delikatnie podsmażam mięso na minimalnej ilości oleju. Nie zabielam zup śmietaną, zupy tylko na mięsku z kurczaka/indyka i warzywach - żadnych syfnych kostek rosołowych. Także tak jem... i nic nie chudnę. Jak pisałam, wyniki w normie, na siłownię chodzę. I już nie wiem co mam zrobić. Może wymiary też wam tutaj coś powiedzą w sytuacji, nie chciałam robić zdjęć: Wzrost: 176 cm Talia: 78 cm Biodra: 97 cm Pośladki: 105 cm Brzuch: 89 cm Biust: 101 cm Pod biustem: 81 cm Udo: 58 cm (mierzone oczywiście w górnej części) Nie uważam siebie za osobę grubą, ba, uważam się za naprawdę atrakcyjną kobietę - mam ładne, długie nogi, umięśnione, wyrobione pośladki, ładny i jędrny biust, tylko brzuch by mógł być moim zdaniem trochę mniejszy, bardziej płaski czy ładniejszy, natomiast to nie jest tak, że jestem niezadowolona ze swojego wyglądu, czy że dążę do wyglądania jak panienki z Instagrama, nic z tych rzeczy. Wiem, że przy mojej budowie kostnej i wzroście maluchem raczej nie będę, ale skoro waga mi cały czas szła w górę, cokolwiek nie robiłam, to trzeba było zająć się sprawą, bo widocznie coś jest nie tak. Warto też dodać, że biorę tabletki antykoncepcyjne. Powodują u mnie wzmożone zatrzymanie wody, puchnięcie, to fakt, ale tłuszcz się raczej od nich dodatkowy nie robi, więc nie zwalałabym winy wyłącznie na tabletki (biorę je od grudnia 2012). Mam w najbliższej rodzinie choroby tarczycy i otyłość. Mój przykładowy jadłospis: Śniadanie/kolacja: Dwie kromki chleba cienko posmarowane masłem + jajecznica z dwóch jajek + rzodkiewka/ogórek/kiełki/marchew/mix sałat + 0,5 l zielonej herbaty lub Dwie kromki chleba cienko posmarowane serem białym z łososiem/hummusem + rzodkiewka/ogórek/kiełki/marchew/mix sałat + 0,5 l zielonej herbaty lub Kubeczek jogurtu naturalnego + domowe musli (różne otręby/płatki owsiane z dodatkiem jagód goji, chia, błonnika w proszku)/banan + 0,5 l zielonej herbaty Czasem kupuję sobie jeszcze kabanosa drobiowego z Kanii i dorzucam kawałek do śniadania/kolacji, ale to bardzo rzadko, raz na dwa miesiące mniej więcej, bo są drogie. Przekąska (w mojej diecie zastępuje II śniadanie i deser, wypisuję to na co pozwala mi dieta i co jem, z mniejszą lub większą częstotliwością): Pomarańcza/kubeczek jogurtu naturalnego/banan/jabłko/4 cienkie wafle kukurydziane/szklanka soku owocowego/2 nektarynki/szklanka płatków kukurydzianych/300 g truskawek/4 mandarynki/400g malin/jajko/mała kromka chleba/warzywa dowolne do 500g Czasem, w chwilach wielkiego głodu kupuję obwarzanka/suchą bułkę drożdżową/palucha, ale nie jest to nagminne. Obiad: Sałatka - połowa dowolnego miksu sałat + 100g-150g kurczaka podsmażanego z przyprawami + łyżeczka oleju (u mnie ryżowy) + trochę fasoli czerwonej i kukurydzy lub 50g ryżu/kaszy + max. 150g kurczaka/indyka + pół brokuła/kalafiora lub 100g ryżu/kaszy + pół brokuła/kalafiora lub Spaghetti bolognese (150g makaronu razowego + ok. 100g mięsa wieprzowo-wołowego) - tylko z domowych składników, żadnego syfu lub 150g makaronu razowego + puszka tuńczyka w sosie własnym lub 500 ml zupy pomidorowej/rosołu z lanym ciastem (nie zabielam śmietaną) lub 6-7 malutkich naleśniczków (domowe pancakes) suchych, bez dodatków W międzyczasie jeszcze oczywiście woda i herbata - ziołowa lub zielona, rzadziej czarna. To są oczywiście przykładowe posiłki, jakbym się zastanowiła to na pewno by się tego znalazło trochę więcej. Nie wiem, pomóżcie coś dziewczyny, doradźcie, bo normalnie tracę siły na to wszystko. Nie po to chyba się męczę, uważam, ważę i wydziwiam, żeby z tego nic nie było... Edytowane przez daf502bc9430c04b8cbdbd94f51a8624bed02f84_61e0bd2ac4d4e Czas edycji: 2016-03-01 o 09:37 |
2016-03-01, 12:21 | #2 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 22 122
|
Dot.: Dlaczego nie chudnę na diecie?
[1=daf502bc9430c04b8cbdbd9 4f51a8624bed02f84_61e0bd2 ac4d4e;56591821]Dziewczyny, pomóżcie, bo już się trochę czuję zdemotywowana. Zacznijmy od tego, że udało mi się schudnąć jak miałam 16 lat (teraz mam prawie 21) - poszłam do dietetyka i na samej diecie, bez ćwiczeń, zrzuciłam wtedy około 10 kilo (przy rozpoczęciu diety ważyłam 78 kilo przy ok. 173 cm wzrostu), po 9 miesiącach samej diety dorzuciłam jeszcze ćwiczenia z YT (Tiffany Rothe boczki i Mel B ABS i pośladki) po trzy razy w tygodniu i waga spadła jeszcze ze dwa, trzy kilo, po czym się zatrzymała, ważyłam wtedy jakieś 66 kg, na początku chudłam bardzo szybko, potem wolniej, w każdym razie dojście do tej wagi zajęło mi mniej więcej 1,5 roku. Natomiast robiłam wtedy kardynalne błędy typu niejedzenie śniadań, czy jedzenie dużej ilości żółtego sera, więc nie do końca dziwiło mnie to, że waga była spora i że po zmianie tak szybko leci w dół. Warto zaznaczyć, że dieta ta nie była drakońska - jadłam na niej nawet zwykłe, słodzone cukrem jogurty, raz w tygodniu mogłam sobie pozwolić na coś mega słodkiego, plus częściej na loda jakbym miała ochotę w lecie itd., z tego, co pamiętam to była dieta 1300 kcal, aczkolwiek nie przestrzegałam jej co do joty, tak w 90%.
Potem poszłam na studia i waga niestety zaczęła rosnąć, mimo że nie odżywiałam się jak stereotypowy student jadący na białej kajzerce z pasztetem, do tego jeszcze cały czas ćwiczyłam z YT, kupiłam sobie nawet hula-hop i kręciłam i za przeproszeniem dupa. Tłumaczyłam sobie ten wzrost wagi tak, że po prostu jeszcze rosłam, moje ciało się kształtowało i dlatego przytyłam, waga stosunkowo stała w miejscu, tu jakiś spadek o 2 kilo, tu i 1 kilo, tu znowu o jeden w górę, ale jakoś ponad rok temu zaczęłam tyć dość solidnie mimo braku zmiany nawyków żywieniowych i to już mnie zaczęło denerwować - z 71, czy 72 kilo doszłam do prawie 76 kg przy 176 cm wzrostu. W kwietniu 2015 zaczęłam chodzić na siłownię - TBC raz w tygodniu, raz w tygodniu joga, plus do tego jeszcze raz w tygodniu inne zajęcia cardio/interwał - wszystkie trwające godzinę. Od stycznia 2015 postanowiłam bardziej zadbać o mój jadłospis - zaczęłam jeść jogurty naturalne, których wcześniej nie lubiłam (wcześniej jadłam najmniej słodzone jogurty truskawkowe z otrębami/płatkami owsianymi co jakiś czas) i przy nich zostałam - zwykłego serka czy jogurtu to nie jadłam już prawie 1,5 roku, tylko naturalne, szczególnie w wakacje często mieszałam je z owocami, malinami, truskawkami, na drugie śniadanie. Do tego przeprosiłam się z białym serem i często smarowałam kanapki białym serkiem z Piątnicy z wędzonym łososiem, do tego dbałam o to, żeby do każdego śniadania czy kolacji były jakieś wartościowe dodatki - tu skubnęłam orzecha brazylijskiego (które mi drenowały kieszeń), tu camemberta z Turka, tu rzodkiewka, czy marchew, żeby to po prostu nie były same, łyse kanapki, najczęściej miałam i warzywo i coś np. pięć sztuk orzechów albo dwa kawałeczki sera pleśniowego do śniadania. Do mieszanki musli, którą robię sobie sama dorzuciłam chia i jagody goji. No i nic, waga sobie właśnie dalej radośnie leciała w górę aż do tych 76 kilo, mimo ruchu i zwracania uwagi na spożywane produkty, szlag mnie już lekko trafiał. Co do słodyczy, owszem, zdarzało mi się sobie kupić czasem Knoppersa, czy Kinder Bueno (jedyne ciastka, do których mam ogromną słabość), czy loda (w wakacje), ale przy ruchu i dbaniu o resztę jadłospisu to nie powinnam tak tyć od batona co jakiś czas W każdym razie, jak doszłam do 77 kilo to postanowiłam, że nie chcę 'powtórki z rozrywki' jak w gimnazjum/liceum i przeszłam się do dietetyka. Po analizie okazało się, że mam za dużo tkanki tłuszczowej (38%!!!) i przez to mój wiek metaboliczny to... 35 lat o.O Byłam bliska totalnej załamki, bo ludzie żrą chipsy, słodycze, wiecznie żłopią colę i są szczupli, a ja tak dbałam, na siłownię chodzę, a tu nie dość, że nadwaga, to jeszcze za dużo tłuszczu, miałam ochotę się popłakać. No ale nic, pani dietetyk ułożyła mi dietę 1400 kcal i kazała zrobić badania tarczycy. Zrobiłam morfologię, do tego TSH, prolaktynę, FT3, FT4 - wszystko w najlepszym porządku i normie _^_ Trochę zgrzytałam zębami, bo jakby coś było nie tak z tarczycą, to przynajmniej bym wiedziała dlaczego tyję/nie mogę schudnąć, a tak to nadal nie wiem. W każdym razie, po tą dietę byłam w grudniu 2015, stosowałam ją przez dwa tygodnie, potem były święta to miałam trzy tygodnie przerwy w diecie, a potem wróciłam na nią z powrotem i jestem na niej do teraz. I co? I nic. Po trzech miesiącach to już powinnam zrzucić trochę, a jak się ostatnio ważyłam to na wadze mi wyskoczyło (i to na czczo) 75,5 kg. No bez jaj, to nie jest normalne, żeby będąc na diecie 1300 kcal (nawet zakładając, że czasem robię odstępstwa i jem te 1400 kcal przyjmijmy) nie chudnąć. TŻ zauważył, że coś schudłam, ja też zauważyłam, że jest mi lżej, że brzuch mi się trochę wciągnął, ale bez żartów, po trzech miesiącach to chyba trochę więcej balastu się powinnam pozbyć! Ja wiem, że mięśnie też ważą (dalej chodzę na siłownię przynajmniej dwa razy w tygodniu, czasem trzy), ale nie wygląda mi na to, żeby tą wagę wypełniały mi same mięśnie. Co do tego, co jem - porządne pieczywo, żytnie lub pszenno-żytnie, ale zawsze na zakwasie, z ziarnami, tylko masło, żadnej margaryny, makaron tylko razowy, kasza jęczmienna, ziemniaków nie jem w ogóle, ryż tylko brązowy lub basmati, nie jem w ogóle żółtego sera, jogurty tylko naturalne (sam lub z domową mieszanką musli, czasem z bananem). Do tego co każdego śniadania i kolacji warzywo - rzodkiew, marchew, kiełki lub ogórek. Do obiadu też się staram żeby warzywo było - najczęściej jest to brokuł lub kalafior. Do tego jajka. Do smarowania kanapek tylko serek biały z łososiem z Piątnicy lub hummus z pomidorami z Sante (obydwa zatwierdzone przez moją dietetyczkę), na jej napomnienie wyrzuciłam z jadłospisu ser pleśniowy i orzechy brazylijskie, które spożywam teraz baaardzo okazjonalnie. Jako przekąski głównie warzywo lub owoc - pomelo, pomarańcza, z rzadka kupię obwarzanka, czy bułkę suchą drożdżową, ale to jak jestem bardzo głodna. Do tego codziennie wypijam przynajmniej 0,5 l - 1l zielonej herbaty, często jeszcze piję herbaty ziołowe, czarną rzadziej, kawy wcale, soki również sobie odpuściłam zupełnie na napomnienie dietetyczki (wcześniej kupowaliśmy sobie jakoś raz na dwa tygodnie pomarańczowy sok z Biedronki, Vital Fresh chyba, ten nie z koncentratu), herbat nie słodzę oczywiście, alkoholu nie piję praktycznie w ogóle (wino czy butelka cydru raz na 5-6 miesięcy się chyba nie liczy jako czynnik sprzyjający tyciu, nie?). Nie smażę - kotlety sojowe w panierce robię sobie tak raz na 2 miesiące, czasami tylko delikatnie podsmażam mięso na minimalnej ilości oleju. Nie zabielam zup śmietaną, zupy tylko na mięsku z kurczaka/indyka i warzywach - żadnych syfnych kostek rosołowych. Także tak jem... i nic nie chudnę. Jak pisałam, wyniki w normie, na siłownię chodzę. I już nie wiem co mam zrobić. Może wymiary też wam tutaj coś powiedzą w sytuacji, nie chciałam robić zdjęć: Wzrost: 176 cm Talia: 78 cm Biodra: 97 cm Pośladki: 105 cm Brzuch: 89 cm Biust: 101 cm Pod biustem: 81 cm Udo: 58 cm (mierzone oczywiście w górnej części) Nie uważam siebie za osobę grubą, ba, uważam się za naprawdę atrakcyjną kobietę - mam ładne, długie nogi, umięśnione, wyrobione pośladki, ładny i jędrny biust, tylko brzuch by mógł być moim zdaniem trochę mniejszy, bardziej płaski czy ładniejszy, natomiast to nie jest tak, że jestem niezadowolona ze swojego wyglądu, czy że dążę do wyglądania jak panienki z Instagrama, nic z tych rzeczy. Wiem, że przy mojej budowie kostnej i wzroście maluchem raczej nie będę, ale skoro waga mi cały czas szła w górę, cokolwiek nie robiłam, to trzeba było zająć się sprawą, bo widocznie coś jest nie tak. Warto też dodać, że biorę tabletki antykoncepcyjne. Powodują u mnie wzmożone zatrzymanie wody, puchnięcie, to fakt, ale tłuszcz się raczej od nich dodatkowy nie robi, więc nie zwalałabym winy wyłącznie na tabletki (biorę je od grudnia 2012). Mam w najbliższej rodzinie choroby tarczycy i otyłość. Mój przykładowy jadłospis: Śniadanie/kolacja: Dwie kromki chleba cienko posmarowane masłem + jajecznica z dwóch jajek + rzodkiewka/ogórek/kiełki/marchew/mix sałat + 0,5 l zielonej herbaty lub Dwie kromki chleba cienko posmarowane serem białym z łososiem/hummusem + rzodkiewka/ogórek/kiełki/marchew/mix sałat + 0,5 l zielonej herbaty lub Kubeczek jogurtu naturalnego + domowe musli (różne otręby/płatki owsiane z dodatkiem jagód goji, chia, błonnika w proszku)/banan + 0,5 l zielonej herbaty Czasem kupuję sobie jeszcze kabanosa drobiowego z Kanii i dorzucam kawałek do śniadania/kolacji, ale to bardzo rzadko, raz na dwa miesiące mniej więcej, bo są drogie. Przekąska (w mojej diecie zastępuje II śniadanie i deser, wypisuję to na co pozwala mi dieta i co jem, z mniejszą lub większą częstotliwością): Pomarańcza/kubeczek jogurtu naturalnego/banan/jabłko/4 cienkie wafle kukurydziane/szklanka soku owocowego/2 nektarynki/szklanka płatków kukurydzianych/300 g truskawek/4 mandarynki/400g malin/jajko/mała kromka chleba/warzywa dowolne do 500g Czasem, w chwilach wielkiego głodu kupuję obwarzanka/suchą bułkę drożdżową/palucha, ale nie jest to nagminne. Obiad: Sałatka - połowa dowolnego miksu sałat + 100g-150g kurczaka podsmażanego z przyprawami + łyżeczka oleju (u mnie ryżowy) + trochę fasoli czerwonej i kukurydzy lub 50g ryżu/kaszy + max. 150g kurczaka/indyka + pół brokuła/kalafiora lub 100g ryżu/kaszy + pół brokuła/kalafiora lub Spaghetti bolognese (150g makaronu razowego + ok. 100g mięsa wieprzowo-wołowego) - tylko z domowych składników, żadnego syfu lub 150g makaronu razowego + puszka tuńczyka w sosie własnym lub 500 ml zupy pomidorowej/rosołu z lanym ciastem (nie zabielam śmietaną) lub 6-7 malutkich naleśniczków (domowe pancakes) suchych, bez dodatków W międzyczasie jeszcze oczywiście woda i herbata - ziołowa lub zielona, rzadziej czarna. To są oczywiście przykładowe posiłki, jakbym się zastanowiła to na pewno by się tego znalazło trochę więcej. Nie wiem, pomóżcie coś dziewczyny, doradźcie, bo normalnie tracę siły na to wszystko. Nie po to chyba się męczę, uważam, ważę i wydziwiam, żeby z tego nic nie było...[/QUOTE] Bardzo mi przykro, ale Twoje problemy są prawdopodobnie spadkiem po bezmyślnym działaniu dietetyka. 16to latka 176 cm wzrostu, żeby schudnąć potrzebowała pewnie około 1900 kalorii. Ty się głodziłąś na 1300 co jest jakąś zbrodnią po prostu. Nie wiem jak ktoś tak młodej kobiecie, w fazie intensywnego rozwoju, dojrzewania, w momencie kiedy zapotrezbowanie kaloryczne jest najwyższe w całym zyciu a procesy rozoju i regeneracji zżerają wiekszosć, moze zalecić tak głodwą dietę, ponizej nawet zapotrezbowania na podstawową przemianę materii, czyli to czego potrezbujesz żeby zyć i do czego dopiero dolicza się wydatek na aktywnosci inne. Prawdopodobnie, wtedy Twój metabolizm runął i leży i kwiczy do dziś. Dlatego masz tak duzo tłuszczu a mało mięśni. Bo organizm ludzki jest nastawiony na tym wieksze magazynownaie tłuszczu im mniej kalorii dostaje, jak do tego nie uprawiałaś sportu, był sygnał ze mięsnie sa zbędne, można każdą wygospodarowaną kalorię zamieniać w tłuszcz. Dlatego nie chudniesz teraz i już prawdopodobnie nigdy nie będzie Ci łatwo schudnąć a z wiekiem coraz ciężej wagę utrzymać. Bo ten idiota dietetyk (czka) zrobił Ci najgorsze co mogło się zrobić. Pewnie jest to do odratowania bo jesteś bardzo młoda, ale musiałabyś poszukać dobrego fachowca, wdrożyć sumiennie program dietetyczny i _ćwiczeniowy_ mający na celu przede wszystkim metabolizm podkręcić. To się wiąże jednak z czasowym jakimś tam wzrostem wagi, bo musiałabyć jeść ponad zapotrzebowanie + ćwiczyć i to raczej bazując na interwałach solidnych. Niestety ale inaczej chyba z tego nie wyjdziesz. Musisz mieć solidna dietę z lekkim plusem + precyzyjny system treningowy, zeby ciało najpierw odkarmić, a potem czać zmieniać jego strukturę, zacząć tracić tz tłuszczu a naddatek kierować na budowę mięśni. Ja nie widzę innego wyjścia. Dieta jaką masz też jest, taka sobie. W Twoim przypadku, postawiłabym na coś z okolic paleo. Głownie warzywa (nie korzeniowe, max zieleniny i to na surowo), mięso ssaków, ptaków i ryb, jaja, orzechy, różnorodne tłuszcze ze zdrowych źródeł bez ograniczeń (!!!), niedużo zbóż i korzeniowych + dużo ostrych przypraw i trochę owoców.
__________________
Cava Z salamandrą w dłoni szedłem przez powierzchnię komety. Liz Williams |
2016-03-01, 19:59 | #3 |
.
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: koniec świata
Wiadomości: 28 112
|
Dot.: Dlaczego nie chudnę na diecie?
kwestia pierwsza - trafiłaś do beznadziejnego dietetyka. teraz w zasadzie wcale nie lepiej trafiłaś, bo to jest żenada, że dostałaś dietę 1300kcal. masz tak zrujnowany metabolizm, że szkoda gadać. gdyby u ciebie było wszystko ok to przy aktywności od 3 do 5 razy w tygodniu, powinnaś UTRZYMYWAĆ WAGĘ 77 kg przy 2800kcal! twoje bmr wynosi 1600 kcal i powinnaś tyle jeść bez ćwiczeń. jak na moje to jedynym wyjściem jest stopniowe zwiększenie kalorii, żeby rozkręcić metabolizm.
po drugie - tabletki anty mogą powodować gromadzenie wody i możliwe, że gdybyś je odstawiła, trochę kg by zleciało. tutaj spróbowałabym więcej pić, włączyć moczopędną pokrzywę czy spróbowałabym pojedynczych dni bardziej białkowych, bo wtedy fajnie się traci wodę.
__________________
-27,9 kg |
2016-03-01, 22:08 | #4 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2009-06
Wiadomości: 16 867
|
Dot.: Dlaczego nie chudnę na diecie?
Cytat:
Odstawienie tabletek na tą chwilę nie wchodzi w grę niestety - staram się sporo pić, herbaty ziołowe, zielone, woda. Szczerze mówiąc to mnie dobiłyście trochę z tym zwolnionym metabolizmem, bo to jest dużo głębszy problem, niż przypuszczałam, że będzie. Szukanie jakiegoś innego specjalisty, czy dopasowane pode mnie treningi odpadają, zwykły karnet na siłownię to jest maks moich możliwości finansowych w tym momencie. Macie może jakieś 'domowe' sposoby na podkręcenie metabolizmu i ewentualną zmianę sytuacji? |
|
2016-03-02, 09:35 | #5 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 22 122
|
Dot.: Dlaczego nie chudnę na diecie?
[1=daf502bc9430c04b8cbdbd9 4f51a8624bed02f84_61e0bd2 ac4d4e;56646331]Ale jak zwiększę ilość kalorii to nie przytyję przy tym przypadkiem?
Odstawienie tabletek na tą chwilę nie wchodzi w grę niestety - staram się sporo pić, herbaty ziołowe, zielone, woda. Szczerze mówiąc to mnie dobiłyście trochę z tym zwolnionym metabolizmem, bo to jest dużo głębszy problem, niż przypuszczałam, że będzie. Szukanie jakiegoś innego specjalisty, czy dopasowane pode mnie treningi odpadają, zwykły karnet na siłownię to jest maks moich możliwości finansowych w tym momencie. Macie może jakieś 'domowe' sposoby na podkręcenie metabolizmu i ewentualną zmianę sytuacji?[/QUOTE] Musisz sie przygotować na to, ze na początku na pewno trochę przytyjesz, za każdym razem jak zmieniasz coklowiek w sposobie odżywiania. Ja przybierałąm nawet przy zmianie pór posiłków zwiaznych ze zmnianą trybu zycia, mimo ze nie jadłam wiecej. Kaa zmiana dla organizmu to jakiś tam szok, im czyjś organizm bardziej nerwowy tym gwałtowaniej zareaguje. Ale to sa zmiany któe szybko siue cofają , same z siebie. U Cibei ie wiem jak to bedzie wygladało, ale IMO, innej drogi nie masz, sama zreszta to widzisz. Głodzisz sie a nie chudniesz, a poziom tłuszczu jest wysoki mimo wcale nie jakoś bardzo wysokiej wagi. Masz ten karnet na siłkę, czy nie, bo nie zrozumiałam? Możesz spróbować sama, ale czy się uda - nie wiem. Musiałabyś wykazać się cierpliwością, konsekwencją, nie panikować jak waga na początku jednak wzrośnie, bardzo się pilnować. Wziąć pod uwagę, ze to się nie stanie w miesiąc, że może trwać i 2 lata konsekwentnej pracy i diety zanim efekty będą widoczne . Domowe sposoby. przede wszystkim dążyć do jedzenia ze swoim zapotrzebowaniem i właśnie IMO dieta z okolic paleo. + ostre przyprawy + IMO trening nie za morderczy, żadne długaśne sesje i nie za często- 3-4 razy w tygodniu solidny trening całego ciała - interwałowy z obciążeniem ,. Interwały najbardziej podkręcają metabolizm. A obciążenie pobudzi mięśnie co powinno spowodować że zaczniesz tracić tłuszcz a nabudowywać mięśnie. Aeroby zwłaszcza długie, owszem świetnie palą tłuszcz, ale uczą ciało ozsczędności w wydatkowaniu kalorii. Tego nie potrzebujesz. Masz na tej siłce zajęcia typu body-pump (lub inaczej nazwane zajęcia na których robi się trening wytrzymałościowo-siłowy z obciążeniem? Sztangi-ketle) ?
__________________
Cava Z salamandrą w dłoni szedłem przez powierzchnię komety. Liz Williams |
2016-03-02, 09:57 | #6 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2009-06
Wiadomości: 16 867
|
Dot.: Dlaczego nie chudnę na diecie?
Mam karnet na siłownię, ale jak napisałam to jest szczyt moich możliwości, nie jestem w stanie nic więcej płacić, żadne treningi personalne, dodatkowe zajęcia na innej siłowni, czy basen. Do tego mam teraz 1,5 godziny WFu raz w tygodniu to się jeszcze poruszam dodatkowo trochę.
Chodzę na trzy rodzaje zajęć - jedne to TBC Total Body Condition, najpierw aerobic ze stepem, potem wzmacnianie z hantlami, drugie to joga to tłumaczyć nie trzeba, trzecie to BPU Biodra Pośladki Uda - też trochę aerobiku, a potem ćwiczenia z obciążeniami na nogi. Z ćwiczeń z ketlami jest tabata, ale poszłam na nią tylko raz i dałam sobie spokój, bo to było jak hardkorowy crossfit - totalnie nie dawałam rady, miałam wrażenie, że zwymiotuję z przećwiczenia, serio aż mi wnętrznościami wywracało, mimo że do wysiłku jestem przyzwyczajona - z TBC czy BPU wychodzę spocona jak prosiak na wybiegu Myślałam żeby jeszcze napisać do tej mojej obecnej dietetyczki, że nie chudnę w ogóle na tej diecie od niej i co mam z tym zrobić, to może się ogarnie jakoś, nie wiem. Edytowane przez daf502bc9430c04b8cbdbd94f51a8624bed02f84_61e0bd2ac4d4e Czas edycji: 2016-03-02 o 09:58 |
2016-03-02, 10:14 | #7 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 22 122
|
Dot.: Dlaczego nie chudnę na diecie?
[1=daf502bc9430c04b8cbdbd9 4f51a8624bed02f84_61e0bd2 ac4d4e;56661816]Mam karnet na siłownię, ale jak napisałam to jest szczyt moich możliwości, nie jestem w stanie nic więcej płacić, żadne treningi personalne, dodatkowe zajęcia na innej siłowni, czy basen. Do tego mam teraz 1,5 godziny WFu raz w tygodniu to się jeszcze poruszam dodatkowo trochę.
Chodzę na trzy rodzaje zajęć - jedne to TBC Total Body Condition, najpierw aerobic ze stepem, potem wzmacnianie z hantlami, drugie to joga to tłumaczyć nie trzeba, trzecie to BPU Biodra Pośladki Uda - też trochę aerobiku, a potem ćwiczenia z obciążeniami na nogi. Z ćwiczeń z ketlami jest tabata, ale poszłam na nią tylko raz i dałam sobie spokój, bo to było jak hardkorowy crossfit - totalnie nie dawałam rady, miałam wrażenie, że zwymiotuję z przećwiczenia, serio aż mi wnętrznościami wywracało, mimo że do wysiłku jestem przyzwyczajona - z TBC czy BPU wychodzę spocona jak prosiak na wybiegu Myślałam żeby jeszcze napisać do tej mojej obecnej dietetyczki, że nie chudnę w ogóle na tej diecie od niej i co mam z tym zrobić, to może się ogarnie jakoś, nie wiem.[/QUOTE] Napisz do niej, zobaczysz chociaż co ona odpisze, czy będzie miała jakieś przemyślenia czy ma w doopie. Zajęcia określane jako tabata, są bardzo dobre, bardzo pobudzają metabolizm, może z mniejszymi obciążeniami byłoby ok? Ale jak masz cierpieć, to nie. Nic na siłę. TBC niezłe, ale nie są to jakieś mocne interwały, a zależy jak kto prowadzi, często w ogóle nie są to interwały BPU(ABT) to już tak średnio w sumie. Ale chodz na to na co chodzisz, z czasem forma powinna rosnąc i ta tabata z ketlami powinna być coraz bardziej w zasięgu. Ja bym jednak czasami poszłą na te ketle, wzięła najmniejszego i z nim robiła.
__________________
Cava Z salamandrą w dłoni szedłem przez powierzchnię komety. Liz Williams |
2016-03-02, 10:21 | #8 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2009-06
Wiadomości: 16 867
|
Dot.: Dlaczego nie chudnę na diecie?
Cytat:
Tylko że ta tabata to jest zorganizowana na takiej zasadzie, że są 'stanowiska' i w parach się ćwiczy - jest parę ćwiczeni z ketlami, jest step, sztanga, przysiady, wypady, wyskoki, no wszystko jest. Ale w pewnym momencie to naprawdę myślałam, że przytomność stratę, nie ma też możliwości wyboru obciążenia - sztanga czy ciężarek jest taki, jaki jest i nie możesz sobie zmienić tylko na nim ćwiczysz swoją kolejkę. |
|
2016-03-02, 16:20 | #9 |
.
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: koniec świata
Wiadomości: 28 112
|
Dot.: Dlaczego nie chudnę na diecie?
a jakaś tabata z filmikami z YT? widziałam coś w wykonaniu np. Natalii Gackiej. to podobno podkręca metabolizm, a ćwiczenia można wykonywać w domu.
wiesz, prawdopodobnie przytyjesz, ale jeśli będziesz stopniowo dodawać kalorii to jest szansa, że nie będzie tragedii. możesz dorzucić 100 kcal dziennie i jeść tak np. przez tydzień. zobaczysz, jak reaguje ciało. ja bym zapytała tej... ekhm, dietetyczki, czy wie, co to jest w ogóle BMR. unikam jak ognia dietetyków, którzy zapisują tak niskokaloryczne diety.
__________________
-27,9 kg |
2016-03-02, 16:36 | #10 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2009-06
Wiadomości: 16 867
|
Dot.: Dlaczego nie chudnę na diecie?
Ona mi robiła analizę składu ciała i tam miałam podane BMR (chyba to było to) prawie 1600 kcal, nawet mam dalej tą tabelkę.
|
2016-03-02, 20:27 | #11 |
.
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: koniec świata
Wiadomości: 28 112
|
Dot.: Dlaczego nie chudnę na diecie?
no to widać ta głupia ci... nie wie, co to oznacza. powinnaś jeść 1600kcal leżąc cały dzień na kanapie. a jak masz aktywność fizyczną to powinnaś mieć jeszcze więcej kalorii w diecie. ja bym zapytała panią, dlaczego masz dietę poniżej swojego bmr. bardzo mnie fascynuje takie podejście, serio. w ten sposób można niesamowicie skopać metabolizm.
__________________
-27,9 kg |
2016-03-04, 16:52 | #12 | ||
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2009-06
Wiadomości: 16 867
|
Dot.: Dlaczego nie chudnę na diecie?
Odpowiedzi od pani dietetyk:
Cytat:
Cytat:
|
||
2016-03-05, 00:27 | #13 |
.
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: koniec świata
Wiadomości: 28 112
|
Dot.: Dlaczego nie chudnę na diecie?
szczerze? kobieta jest niepoważna. pisze o twoim bmr, a dietę zaleca poniżej tego bmr. zapytałaś, czy ona zna w ogóle definicję bmr? ja bym zrezygnowała z usług takiej pani, ekhm, dietetyczki.
__________________
-27,9 kg |
2016-03-05, 08:33 | #14 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2009-06
Wiadomości: 16 867
|
Dot.: Dlaczego nie chudnę na diecie?
No raczej po takiej reakcji na mój problem już do niej nie pójdę, bo zamiast pomyśleć, że to z jej dietą jest problem to mnie do poradni wysyła. Myślicie, że jest sens się pytać w POZie o tą poradnię w ogóle? Na kolejnego dietetyka mnie nie stać, a też nie chcę ryzykować jakby znowu miała być taka sytuacja...
|
2016-03-05, 09:03 | #15 |
.
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: koniec świata
Wiadomości: 28 112
|
Dot.: Dlaczego nie chudnę na diecie?
ile jesteś w stanie miesięcznie wydać na dietetyka?
__________________
-27,9 kg |
2016-03-05, 09:24 | #16 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2009-06
Wiadomości: 16 867
|
Dot.: Dlaczego nie chudnę na diecie?
Nic, serio. Ja u tamtej dietetyczki byłam raz - raz jej zapłaciłam żeby mi ułożyła dietę - to był taki zestaw jedna wizyta + dieta, zapłaciłam za to jednorazowo 150 złotych jakoś i na kontrolę chciałam iść EWENTUALNIE dopiero po 3-4 miesiącach, albo i wcale gdybym normalnie chudła, a to i tak był totalny maks moich możliwości, bo sama bym tej kasy nie miała - musiałam mamę poprosić żeby mi za to zapłaciła, nie mam zamiaru jej dokładać kosztów jakby znowu z tego miało nic nie wyjść, szczególnie, że nie śpimy na forsie. Także na dietetyka + stałe kontrole to nie ma szans, zwłaszcza, że w Krakowie cenią się konkretnie - u tej dietetyczki u której byłam kontrola kosztowała jakoś 70, czy 90 złotych i zalecała ją raz na 3-4 tygodnie, nie sądzę, żeby u innych było inaczej.
Edytowane przez daf502bc9430c04b8cbdbd94f51a8624bed02f84_61e0bd2ac4d4e Czas edycji: 2016-03-05 o 09:27 |
2016-03-05, 10:37 | #17 |
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2015-01
Wiadomości: 2 049
|
Dot.: Dlaczego nie chudnę na diecie?
Ja na Twoim miejscu napisałbym jej jeszcze jednego maila dlaczego ułożyła Ci dietę poniżej BMR to przecież jest przegięcie na maxa
__________________
2020: 41/52 WWCz: 25/25 Za rok będziesz żałowała, że nie zaczęłaś dzisiaj Zapisz
|
2016-03-05, 11:08 | #18 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2009-06
Wiadomości: 16 867
|
Dot.: Dlaczego nie chudnę na diecie?
Ja nawet nie byłam świadoma tego, że nie wolno ustalać diet poniżej BMR...
|
2016-03-05, 11:27 | #19 |
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2015-01
Wiadomości: 2 049
|
Dot.: Dlaczego nie chudnę na diecie?
Ale już jesteś więc zapytaj się jej, z ciekawości co Ci odpisze. Tylko napisz jej przy okazji, że poniżej BMR nie wolno schodzić
__________________
2020: 41/52 WWCz: 25/25 Za rok będziesz żałowała, że nie zaczęłaś dzisiaj Zapisz
|
2016-03-05, 11:44 | #20 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2009-06
Wiadomości: 16 867
|
Dot.: Dlaczego nie chudnę na diecie?
Napisałam do niej maila.
|
2016-03-05, 16:45 | #21 |
.
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: koniec świata
Wiadomości: 28 112
|
Dot.: Dlaczego nie chudnę na diecie?
wiesz... kalorie na poziomie bmr to tylko jeśli się nie ćwiczy...
__________________
-27,9 kg |
2016-03-05, 16:58 | #22 |
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2015-01
Wiadomości: 2 049
|
Dot.: Dlaczego nie chudnę na diecie?
A nie jak się leży i pachnie przez cały dzień?
__________________
2020: 41/52 WWCz: 25/25 Za rok będziesz żałowała, że nie zaczęłaś dzisiaj Zapisz
|
2016-03-06, 12:55 | #23 |
.
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: koniec świata
Wiadomości: 28 112
|
Dot.: Dlaczego nie chudnę na diecie?
to zależy od aktywności fizycznej.
__________________
-27,9 kg |
2016-03-07, 10:07 | #24 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2009-06
Wiadomości: 16 867
|
Dot.: Dlaczego nie chudnę na diecie?
Odpowiedź odnośnie diety poniżej BMR:
Cytat:
|
|
2016-03-11, 12:19 | #25 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2011-09
Lokalizacja: z gór
Wiadomości: 294
|
Dot.: Dlaczego nie chudnę na diecie?
Ten dietetyk zdobył chyba swoją licencję (o ile w ogóle ja ma) w chipsach
Nie napiszę nic nowego: pozbyłaś się mięśni i metabolizmu. To co mogę Ci doradzić z własnego doświadczenia to zrobić nadwyżkę kaloryczną, czyli na początek zacząć zwiększać kalorie do swojego minimalnego bmr tak żeby nauczyć się prawidłowych nawyków żywieniowych. Czy ten zacny dietetyk rozpisał Ci ilość makroskładników jaką powinnaś przyjmować? (białko +tłuszcze+ węglowodany podane w gramach na posiłek)? Skup się na jakości tego co jesz, czyli wywal wszelkie przetworzone żarcie: parówki, szynki, kiełbasy, sery żółte, pasztety itp.Jedz pełnowartościowo - każdy posiłek musi składać się odpowiednio z białka, tłuszczy i węglowodanów np. 150 g kurczaka + 50 brązowego ryżu + 10ml oliwy z oliwek + dowolna ilość warzyw. Twoja dieta jest strasznie uboga w składniki odżywcze, nie bój się jeść,bo właśnie głodując (a 1300kcal to głodówka) tracimy mięśnie, które odpowiadają w dużej mierze za nasz metabolizm i organizm robi "zapasy" w postaci tłuszczu broniąc się przed padnięciem z głodu. Poczytaj o diecie redukcyjnej i co się na niej je. Zobaczysz, że dziewczyny, które solidnie ćwiczą siłowo nie jedzą jak wróbelki, a mają rewelacyjne sylwetki. No i kwestia ćwiczeń: zacznij ćwiczyć na ciężarach! Zostaw cardio w spokoju, bo nim mięśni nie zbudujesz, a na tym powinnaś się teraz skupić. Ja też borykałam się z wiecznym tyciem i chudnięciem i miałam wrażenie, że tyję dosłownie od wszystkiego co zjem. Doprowadziłam się do tego właśnie głodówkami i jedzeniem praktycznie samych węglowodanów, a do tego dowaliłam godzinne bieganie co drugi dzień.. efekt tego był taki, że owszem "schudłam", ale z mięśni, a ciało było jak galareta. Czułam się w nim na starszą niż byłam (wtedy 22 lata). Więc postanowiłam, że dość tego i zaczęłam czytać o kulturystyce i dietach "pakerów", kupiłam sztangę, kilka ciężarów i chciałam zacząć ćwiczyć w domu. No, ale jak tu ćwiczyć bez planu i diety? Więc znalazłam na instagramie trenerkę, która układa i dietę i treningi i.. nareszcie POMOGŁO. Teraz już układam sobie dietę i treningi sama, bo mam większą wiedzę i wprawę, ale na koniec mojego przydługiego eseju powiem Ci tylko, że moje ciało zaczęło się zmieniać dopiero jak zaczęłam jeść 2200 kcal (przy 182 cm) i ćwicząc siłowo. Sesję cardio na bieżni robię ok 30 min 2x w tyg i to wszystko. Wizualnie schudłam z 15kg a tak na prawdę na wadze jest.. tylko 1 kg mniej Także nie waga a centymetry się liczą. P.S. Dziękuję raz jeszcze za miła wymiankę
__________________
https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=1283675 |
2016-03-11, 14:00 | #26 | ||
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2009-06
Wiadomości: 16 867
|
Dot.: Dlaczego nie chudnę na diecie?
Cytat:
Cytat:
|
||
Nowe wątki na forum Dietetyka |
|
Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 00:26.