Zakończenie związku - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2017-04-23, 13:34   #1
agnieszka6262
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2017-04
Wiadomości: 6

Zakończenie związku


Przechodzę przez „żałobę” po zakończeniu związku, który trwał 13 lat… Jestem emocjonalnym wrakiem człowieka. Od rozstania minęły 3 miesiące. Pierwszy miesiąc to była jakaś masakra- ciągle płakałam, nie jadłam, nie spałam, zawaliłam pracę, nie byłam w stanie ogarnąć codzienności. Wraz z partnerem straciłam też dach nad głową, nasze wspólne psy i środki, które inwestowałam w jego mieszkanie, które wiele lat było naszym wspólnym domem. To brzmi, jakbym była jakąś potworną materialistką, ale w takich okolicznościach taki fakt też cholernie boli. W drugim miesiącu jakoś zaczęłam się zbierać, teraz jest trzeci miesiąc, przyszła wiosna, a do mnie jakby to wszystko trafiło na nowo- nie mogę normalnie funkcjonować, ciągle płaczę i myślę o nim. O tym, co robi, jak mu jest, dlaczego to się stało. Czy rzeczywiście jestem takim potworem, że musiał odejść. Czy zrobiłam wszystko, żeby związek uratować. Dlaczego to się stało. Nie mogę się z tym pogodzić.
Miał być ślub, dziecko było w drodze, świeżo zakończony remont kuchni. Wiadomo, że między nami było różnie- było i cudownie, i były kłótnie, jak to w życiu, nie ma przecież idealnych związków. Przeszliśmy razem wiele- ciężkie czasy, wręcz biedę, bezrobocie, trudny "dorabiania się", choroby i śmierć bliskich nam osób, ale zawsze udawało nam się wyjść z kryzysów.
Dwa miesiące przed zaplanowanym ślubem partner oznajmił mi, że się zakochał w koleżance z pracy. Nie będę wchodzić w szczegóły całej historii, bo musiałabym tu napisać wypracowanie o objętości encyklopedii, ale po krótce opowiem, że przez miesiąc próbowałam go przekonać, że nie warto niszczyć naszego „my”- tych wspólnych lat, planów, marzeń. Żeby się opamiętał, że przecież tą dziewczynę ledwo zna (znaj się z imprez firmowych i wyjazdów integracyjnych, w sumie widzieli się z 10 razy). Oczywiście dowiedziałam się jaka to jestem beznadziejna, nasz związek beznadziejny i tak dalej. Że nuda, rutyna, wypalenie. Ale wtedy myślałam, że są to takie błahe powody, że nie warto dla nich kończyć związku, że można wszystko uratować, jeżeli oboje się postaramy. Że daliśmy się po prostu ponieść codzienności, zatraciliśmy się oboje w pracy i walce o lepszy byt, że siebie straciliśmy z oczu.
Jednak mój kochany uważał inaczej, ale żeby nie było, że on się nie starał – zrobił coś na kształt castingu- siadał sobie i rozważał, która z nas jest lepsza, ma bardziej odpowiadające mu cechy charakteru i wyglądu. Raz deklarował, że chce ze mną być, że mnie kocha i nie wyobraża sobie beze mnie życia, że przecież ja jestem jego całym światem i życiem a po 2-3 dniach totalnie zmieniał zdanie na że to nie ma sensu, nie ma czego ratować, że ta jego „przyjaciółka” jest taka wspaniała, cudowna, delikatna, że tak dobrze mu się z nią rozmawia, że nigdy się tak nie czuł. W czasie dni, kiedy był „na tak” na mnie, zabrał mnie raz na kolację i uznał, że o wystarczający dowód na to, że mu zależy. Kontaktu z nią nie zamierzał zrywać, „bo będzie jej przykro, nie może jej zranić”. Nawet pojechał do miasta, w którym ona mieszka, żeby się z nią zobaczyć, potem mi opowiadał, że podczas tego spotkania całowali się i że nie mogę mieć o to do niego pretensji, bo on jest dorosły i ona też i że mogą robić co chcą.
Byłam w takim stanie, że byłam gotowa zgodzić się na wszystko, byleby tylko ze mną został. Nawet, jakby mi kazał sobie obie nogi odrąbać. W pewnej chwili dopiero zorientowałam się, że nie jestem w stanie spełnić wszystkich jego żądań- zmienić o 180 stopni swój charakter, zrezygnować ze wszystkiego co kocham i tolerować, że on i tak będzie się z nią spotykał, bo przecież razem pracują. Nie zmienię się też naglę w bujnowłosą modelkę o nieskazitelnej skórze (argumenty odnośnie wyglądu użyte przeciw mnie- mam za szerokie biodra i w ogóle figurę nie taką, rozstępy oraz krótkie i za rzadkie włosy oraz styl do kitu). Dowiedziałam się jaka jestem nudna, mało spontaniczna, ograniczona, wredna i jędzowata. Zaczęłam w pewnej chwili szukać nawet mieszkania, bo przestałam widzieć nadzieję na ratunek.
Przeszukiwał mi telefon i komputer, kazał się potem spowiadać, do kogo dzwoniłam i dlaczego, dlaczego takie a nie inne strony w necie przeglądam, że jestem taka durna, bo się naczytam głupot w internecie.
O tym, że mam się wyprowadzić poinformował mnie przez telefon. Zabrałam rzeczy. Potem powiedział, że jestem głupia, że mogłam zostać, bo „on mnie w cale nie wyrzucał, jakbym sobie tak mieszkała z nim jeszcze ze 2-3 tygodnie, on by sobie tak na mnie popatrzył to może by zdanie zmienił”. Potem, że to wszystko moja wina, bo ja byłam… (i tu znów lista moich wszelkich przewinień), że od dawna się ze mną męczył i że nie jestem kobietą, której on potrzebuje. Że nie chce mieć związku z etykietą „po przejściach”, ale woli sobie zacząć nowe życie z młodszą kobietą, którą „on sobie ulepi tak, żeby jemu pasowała”. Nie będzie się dalej męczył, pracował nad sobą (bo on nie ma sobie nic do zarzucenia, on nie zrobił przecież nic złego), nad związkiem, bo i tak się nie uda. Że nie zostanie ze mną ze względu na dziecko, że mam sobie zrobić „z tym”, co uważam za stosowne (ostatecznie ze stresu i wyczerpania i tak poroniłam). I jeszcze że jestem materialistką, pragmatyczką i egoistką, bo przy rozstaniu zażądałam podziału wspólnie kupionych rzeczy. Że wszystko źle rozegrałam, bo gdybym wtedy czy wtedy (z podaniem konkretnych sytuacji) powiedziała/ nie powiedziała, zrobiła/ nie zrobiła czegoś tam, to wtedy on by zmienił zdanie.
Potem jeszcze wydzwaniał w nocy, że siedzi w pustym mieszkaniu, że nie ma mnie, że on nie wie, jak będzie dalej żył, że mnie kocha i tak dalej. Myślałam, że się ocknął, że uda nam się uratować nasz związek. Rano już było inaczej- twierdził, że oczywiście kocha mnie, ale nie może ze mną być, bo za dużo złego się już stało, że on się zaangażował już w relację z tamtą i ona na niego czeka. Co więcej - ona była cały czas zaangażowana w nasze rozstanie, w tą walkę, zwierzał jej się i pytał, co ma robić (!).
Jestem wrakiem człowieka, nie mogę się pozbierać. Nie widzę teraz sensu niczego – życia, dbania o siebie, wychodzenia z domu. Zmuszam się do wychodzenia ze znajomymi, na koncerty, wystawy, do kina, ale zwykle kończy się to płaczem w kiblu albo w drodze do domu, bo ciągle myślę o tym, że mogłabym to robić z nim. Albo że mogłabym być w domu z nim.
Nie mam totalnie ochoty spotykać się z innymi facetami, mam ich dość na wieki. Nie zapomnę go nigdy, innemu już nie zaufam ani nie pokocham. Nie potrafię. Temu oddałam całą siebie. Czuję się nic nie warta, brzydka, ciągle tylko oglądam te włosy, które mi wypomniał, już nawet chciałam się na łyso ogolić. Wyrzuciłam zdjęcia, pamiątki, prezenty. Nie mogę się jeszcze przemóc przed pozbyciem się pierścionka zaręczynowego.
Dostrzegłam rzeczy, które były złe między nami, co powinniśmy zmienić już dawno, ale olaliśmy to, bo brak czasu, ciągła pogoń za wszystkim. Ale mimo wszystko boli to, że on nie chciał zawalczyć, że wybrał tą łatwiejszą drogę, wymienił mnie „na lepszy model” jakbym była pralką. Zdradził (dla mnie to, co zrobił to zdrada emocjonalna). A ja uważałam, że on i nasz związek są warte każdego poświęcenia. Ja dawno temu, żeby go zadowolić rezygnowałam z wielu rzeczy, bo według niego poświęcałam na to za dużo czasu albo było to głupie. Przypominam sobie wszystko, co robiłam w tym związku- że pisałam za niego pracę dyplomową, że przez rok, jak był bezrobotny to zasuwałam na dwóch etatach, żeby utrzymać dom i spłacić kredyty, że nawet jak byłam chora to dawałam z siebie 100% - z gorączką potrafiłam gotować obiad, żeby miał, jak wróci z pracy i nie chciałam być „obciążeniem”. Zrezygnowałam ze swoich zainteresowań i pasji, działalności charytatywnej, ograniczyłam kontakty z rodziną i znajomymi i wzięłam na siebie 95% obowiązków domowych, żeby on mógł spokojnie pracować i potem odpocząć po powrocie. Fakt, jestem wybuchowa, mam różne wady (a czy ktoś ich nie ma?), ale czy nie zasłużyłam zamiast takiego traktowania na rozmowę?
Choć nigdy nie czułam się przy nim piękna (zawsze było coś do poprawy), kochana czy zwyczajnie fajna (wciąż mnie za wszystko krytykował), skończył mi się świat. Nie mogę się z tym pogodzić. Kocham go nadal i nie mogę normalnie żyć. Nawet głupi program w tv, który oglądaliśmy wspólnie doprowadza mnie do płaczu. Jadąc do pracy codziennie przejeżdżam niedaleko jego domu, codziennie rano płaczę. Wszystkie samochody w kolorze niebieskim (jak jego) doprowadzają mnie do histerii. Tak samo, jak ludzie z psami (zostały u niego nasze wspólne psy i nie chce mi ich oddać) czy kobiety z dziećmi w wózku albo wystawa sukien ślubnych.
Boli mnie też to, że on mnie tak szybko wymazał ze swojego życia, jakbyśmy znali się tydzień, ani byli ze sobą 13 lat. Musiałam niemal błagać o oddanie reszty moich rzeczy. Wmawiał mi, że tak strasznie cierpiał po mojej wyprowadzce, a wiem, że po niecałych 2 tygodniach już z tą nową był na romantycznym wypadzie w góry (mi zarzucał, że przeze mnie nigdzie nie wyjeżdżamy i nie wychodzimy, ale wszelkie moje pomysły sam torpedował lub nie robił nic w tym kierunku, żeby cokolwiek zrealizować albo mówił, że nie, bo on nie może wziąć urlopu). Boli, że teraz dla niej skłonny jest wziąć urlop na wyjazd, albo wyjść gdzieś, a ja nie byłam warta poświęcania mi czasu w ten sposób. Nawet do kina chodziliśmy 3 razy w roku. I zazwyczaj na filmy, które on chciał. Jak chciałam iść na film/koncert/ cokolwiek innego, co interesowało mnie, to musiałam iść sama albo z koleżanką. Czuję się jak śmieć. Raz, że mnie zostawił po tylu latach, dwa- że ja i nasze związek nie byliśmy dla niego warci tej walki, trzy - że ona jest teraz warta wszystkiego, nie szczędzi na nią czasu ani hajsu. A ja przez 13 lat bycia z niam zawsze płaciłam za siebie nawet za głupią kawę na stacji benzynowej, żeby nie usłyszeć, że jestem z nim dla pieniędzy.
Usłyszałam od niego, że to wszystko moja wina, że on po prostu nie może już ze mną wytrzymać, że go zmuszałam do ślubu bo „zbliżam się do 30- tki i po prostu mi od☠☠☠ało”, że on musi odejść, bo ze mną nie da się żyć a ona jest taka cudowna, bo z nikim mu się tak dobrze nie rozmawia, jak z nią, że nie zachwycałam się nim, a ona go adoruje, żebym „zrobiła coś ze sobą, bo żaden facet ze mną nie wytrzyma”. Że ja nie doceniałam jego uczuciowości, a ona jest taka biedna, że na pewno doceni to, jaki on jest dobry. Ale też żebym się nie załamywała, bo być może wróci do mnie, jak mu z nią nie wyjdzie. Ale że się też nad tym dobrze zastanowi, bo będzie musiał ocenić, czy opłaca mu się dwa razy wchodzić do tej samej rzeki.
Czy to kiedyś minie? W tej chwili mam w głowie obraz siebie jako zaniedbanej samotnej kobiety ze stadem kotów, siedzącej w zasyfionym mieszkaniu, w dresie, zgorzkniałej. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie komuś innemu zaufać, kogoś innego pokochać. Czy znajdę w sobie siłę i chęć na chodzenie na randki, na rozwijanie znajomości, pracę nad związkiem i czekanie "czy coś z tego będzie". Zresztą skoro jestem taka beznadziejna i nudna (brzydka i z problemami zdrowotnymi i coś tam jeszcze), to kto mnie będzie chciał.
agnieszka6262 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-04-23, 15:09   #2
578537b29e2e39e1d6e3dc9dfc9821e485b809af_62f97e73ceb2a
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2012-07
Wiadomości: 3 521
Dot.: Zostawił dla innej- jak potoczyły się ich losy?

Cytat:
Napisane przez agnieszka6262 Pokaż wiadomość
Przechodzę przez „żałobę” po zakończeniu związku, który trwał 13 lat… Jestem emocjonalnym wrakiem człowieka. Od rozstania minęły 3 miesiące. Pierwszy miesiąc to była jakaś masakra- ciągle płakałam, nie jadłam, nie spałam, zawaliłam pracę, nie byłam w stanie ogarnąć codzienności. Wraz z partnerem straciłam też dach nad głową, nasze wspólne psy i środki, które inwestowałam w jego mieszkanie, które wiele lat było naszym wspólnym domem. To brzmi, jakbym była jakąś potworną materialistką, ale w takich okolicznościach taki fakt też cholernie boli. W drugim miesiącu jakoś zaczęłam się zbierać, teraz jest trzeci miesiąc, przyszła wiosna, a do mnie jakby to wszystko trafiło na nowo- nie mogę normalnie funkcjonować, ciągle płaczę i myślę o nim. O tym, co robi, jak mu jest, dlaczego to się stało. Czy rzeczywiście jestem takim potworem, że musiał odejść. Czy zrobiłam wszystko, żeby związek uratować. Dlaczego to się stało. Nie mogę się z tym pogodzić.
Miał być ślub, dziecko było w drodze, świeżo zakończony remont kuchni. Wiadomo, że między nami było różnie- było i cudownie, i były kłótnie, jak to w życiu, nie ma przecież idealnych związków. Przeszliśmy razem wiele- ciężkie czasy, wręcz biedę, bezrobocie, trudny "dorabiania się", choroby i śmierć bliskich nam osób, ale zawsze udawało nam się wyjść z kryzysów.
Dwa miesiące przed zaplanowanym ślubem partner oznajmił mi, że się zakochał w koleżance z pracy. Nie będę wchodzić w szczegóły całej historii, bo musiałabym tu napisać wypracowanie o objętości encyklopedii, ale po krótce opowiem, że przez miesiąc próbowałam go przekonać, że nie warto niszczyć naszego „my”- tych wspólnych lat, planów, marzeń. Żeby się opamiętał, że przecież tą dziewczynę ledwo zna (znaj się z imprez firmowych i wyjazdów integracyjnych, w sumie widzieli się z 10 razy). Oczywiście dowiedziałam się jaka to jestem beznadziejna, nasz związek beznadziejny i tak dalej. Że nuda, rutyna, wypalenie. Ale wtedy myślałam, że są to takie błahe powody, że nie warto dla nich kończyć związku, że można wszystko uratować, jeżeli oboje się postaramy. Że daliśmy się po prostu ponieść codzienności, zatraciliśmy się oboje w pracy i walce o lepszy byt, że siebie straciliśmy z oczu.
Jednak mój kochany uważał inaczej, ale żeby nie było, że on się nie starał – zrobił coś na kształt castingu- siadał sobie i rozważał, która z nas jest lepsza, ma bardziej odpowiadające mu cechy charakteru i wyglądu. Raz deklarował, że chce ze mną być, że mnie kocha i nie wyobraża sobie beze mnie życia, że przecież ja jestem jego całym światem i życiem a po 2-3 dniach totalnie zmieniał zdanie na że to nie ma sensu, nie ma czego ratować, że ta jego „przyjaciółka” jest taka wspaniała, cudowna, delikatna, że tak dobrze mu się z nią rozmawia, że nigdy się tak nie czuł. W czasie dni, kiedy był „na tak” na mnie, zabrał mnie raz na kolację i uznał, że o wystarczający dowód na to, że mu zależy. Kontaktu z nią nie zamierzał zrywać, „bo będzie jej przykro, nie może jej zranić”. Nawet pojechał do miasta, w którym ona mieszka, żeby się z nią zobaczyć, potem mi opowiadał, że podczas tego spotkania całowali się i że nie mogę mieć o to do niego pretensji, bo on jest dorosły i ona też i że mogą robić co chcą.
Byłam w takim stanie, że byłam gotowa zgodzić się na wszystko, byleby tylko ze mną został. Nawet, jakby mi kazał sobie obie nogi odrąbać. W pewnej chwili dopiero zorientowałam się, że nie jestem w stanie spełnić wszystkich jego żądań- zmienić o 180 stopni swój charakter, zrezygnować ze wszystkiego co kocham i tolerować, że on i tak będzie się z nią spotykał, bo przecież razem pracują. Nie zmienię się też naglę w bujnowłosą modelkę o nieskazitelnej skórze (argumenty odnośnie wyglądu użyte przeciw mnie- mam za szerokie biodra i w ogóle figurę nie taką, rozstępy oraz krótkie i za rzadkie włosy oraz styl do kitu). Dowiedziałam się jaka jestem nudna, mało spontaniczna, ograniczona, wredna i jędzowata. Zaczęłam w pewnej chwili szukać nawet mieszkania, bo przestałam widzieć nadzieję na ratunek.
Przeszukiwał mi telefon i komputer, kazał się potem spowiadać, do kogo dzwoniłam i dlaczego, dlaczego takie a nie inne strony w necie przeglądam, że jestem taka durna, bo się naczytam głupot w internecie.
O tym, że mam się wyprowadzić poinformował mnie przez telefon. Zabrałam rzeczy. Potem powiedział, że jestem głupia, że mogłam zostać, bo „on mnie w cale nie wyrzucał, jakbym sobie tak mieszkała z nim jeszcze ze 2-3 tygodnie, on by sobie tak na mnie popatrzył to może by zdanie zmienił”. Potem, że to wszystko moja wina, bo ja byłam… (i tu znów lista moich wszelkich przewinień), że od dawna się ze mną męczył i że nie jestem kobietą, której on potrzebuje. Że nie chce mieć związku z etykietą „po przejściach”, ale woli sobie zacząć nowe życie z młodszą kobietą, którą „on sobie ulepi tak, żeby jemu pasowała”. Nie będzie się dalej męczył, pracował nad sobą (bo on nie ma sobie nic do zarzucenia, on nie zrobił przecież nic złego), nad związkiem, bo i tak się nie uda. Że nie zostanie ze mną ze względu na dziecko, że mam sobie zrobić „z tym”, co uważam za stosowne (ostatecznie ze stresu i wyczerpania i tak poroniłam). I jeszcze że jestem materialistką, pragmatyczką i egoistką, bo przy rozstaniu zażądałam podziału wspólnie kupionych rzeczy. Że wszystko źle rozegrałam, bo gdybym wtedy czy wtedy (z podaniem konkretnych sytuacji) powiedziała/ nie powiedziała, zrobiła/ nie zrobiła czegoś tam, to wtedy on by zmienił zdanie.
Potem jeszcze wydzwaniał w nocy, że siedzi w pustym mieszkaniu, że nie ma mnie, że on nie wie, jak będzie dalej żył, że mnie kocha i tak dalej. Myślałam, że się ocknął, że uda nam się uratować nasz związek. Rano już było inaczej- twierdził, że oczywiście kocha mnie, ale nie może ze mną być, bo za dużo złego się już stało, że on się zaangażował już w relację z tamtą i ona na niego czeka. Co więcej - ona była cały czas zaangażowana w nasze rozstanie, w tą walkę, zwierzał jej się i pytał, co ma robić (!).
Jestem wrakiem człowieka, nie mogę się pozbierać. Nie widzę teraz sensu niczego – życia, dbania o siebie, wychodzenia z domu. Zmuszam się do wychodzenia ze znajomymi, na koncerty, wystawy, do kina, ale zwykle kończy się to płaczem w kiblu albo w drodze do domu, bo ciągle myślę o tym, że mogłabym to robić z nim. Albo że mogłabym być w domu z nim.
Nie mam totalnie ochoty spotykać się z innymi facetami, mam ich dość na wieki. Nie zapomnę go nigdy, innemu już nie zaufam ani nie pokocham. Nie potrafię. Temu oddałam całą siebie. Czuję się nic nie warta, brzydka, ciągle tylko oglądam te włosy, które mi wypomniał, już nawet chciałam się na łyso ogolić. Wyrzuciłam zdjęcia, pamiątki, prezenty. Nie mogę się jeszcze przemóc przed pozbyciem się pierścionka zaręczynowego.
Dostrzegłam rzeczy, które były złe między nami, co powinniśmy zmienić już dawno, ale olaliśmy to, bo brak czasu, ciągła pogoń za wszystkim. Ale mimo wszystko boli to, że on nie chciał zawalczyć, że wybrał tą łatwiejszą drogę, wymienił mnie „na lepszy model” jakbym była pralką. Zdradził (dla mnie to, co zrobił to zdrada emocjonalna). A ja uważałam, że on i nasz związek są warte każdego poświęcenia. Ja dawno temu, żeby go zadowolić rezygnowałam z wielu rzeczy, bo według niego poświęcałam na to za dużo czasu albo było to głupie. Przypominam sobie wszystko, co robiłam w tym związku- że pisałam za niego pracę dyplomową, że przez rok, jak był bezrobotny to zasuwałam na dwóch etatach, żeby utrzymać dom i spłacić kredyty, że nawet jak byłam chora to dawałam z siebie 100% - z gorączką potrafiłam gotować obiad, żeby miał, jak wróci z pracy i nie chciałam być „obciążeniem”. Zrezygnowałam ze swoich zainteresowań i pasji, działalności charytatywnej, ograniczyłam kontakty z rodziną i znajomymi i wzięłam na siebie 95% obowiązków domowych, żeby on mógł spokojnie pracować i potem odpocząć po powrocie. Fakt, jestem wybuchowa, mam różne wady (a czy ktoś ich nie ma?), ale czy nie zasłużyłam zamiast takiego traktowania na rozmowę?
Choć nigdy nie czułam się przy nim piękna (zawsze było coś do poprawy), kochana czy zwyczajnie fajna (wciąż mnie za wszystko krytykował), skończył mi się świat. Nie mogę się z tym pogodzić. Kocham go nadal i nie mogę normalnie żyć. Nawet głupi program w tv, który oglądaliśmy wspólnie doprowadza mnie do płaczu. Jadąc do pracy codziennie przejeżdżam niedaleko jego domu, codziennie rano płaczę. Wszystkie samochody w kolorze niebieskim (jak jego) doprowadzają mnie do histerii. Tak samo, jak ludzie z psami (zostały u niego nasze wspólne psy i nie chce mi ich oddać) czy kobiety z dziećmi w wózku albo wystawa sukien ślubnych.
Boli mnie też to, że on mnie tak szybko wymazał ze swojego życia, jakbyśmy znali się tydzień, ani byli ze sobą 13 lat. Musiałam niemal błagać o oddanie reszty moich rzeczy. Wmawiał mi, że tak strasznie cierpiał po mojej wyprowadzce, a wiem, że po niecałych 2 tygodniach już z tą nową był na romantycznym wypadzie w góry (mi zarzucał, że przeze mnie nigdzie nie wyjeżdżamy i nie wychodzimy, ale wszelkie moje pomysły sam torpedował lub nie robił nic w tym kierunku, żeby cokolwiek zrealizować albo mówił, że nie, bo on nie może wziąć urlopu). Boli, że teraz dla niej skłonny jest wziąć urlop na wyjazd, albo wyjść gdzieś, a ja nie byłam warta poświęcania mi czasu w ten sposób. Nawet do kina chodziliśmy 3 razy w roku. I zazwyczaj na filmy, które on chciał. Jak chciałam iść na film/koncert/ cokolwiek innego, co interesowało mnie, to musiałam iść sama albo z koleżanką. Czuję się jak śmieć. Raz, że mnie zostawił po tylu latach, dwa- że ja i nasze związek nie byliśmy dla niego warci tej walki, trzy - że ona jest teraz warta wszystkiego, nie szczędzi na nią czasu ani hajsu. A ja przez 13 lat bycia z niam zawsze płaciłam za siebie nawet za głupią kawę na stacji benzynowej, żeby nie usłyszeć, że jestem z nim dla pieniędzy.
Usłyszałam od niego, że to wszystko moja wina, że on po prostu nie może już ze mną wytrzymać, że go zmuszałam do ślubu bo „zbliżam się do 30- tki i po prostu mi od☠☠☠ało”, że on musi odejść, bo ze mną nie da się żyć a ona jest taka cudowna, bo z nikim mu się tak dobrze nie rozmawia, jak z nią, że nie zachwycałam się nim, a ona go adoruje, żebym „zrobiła coś ze sobą, bo żaden facet ze mną nie wytrzyma”. Że ja nie doceniałam jego uczuciowości, a ona jest taka biedna, że na pewno doceni to, jaki on jest dobry. Ale też żebym się nie załamywała, bo być może wróci do mnie, jak mu z nią nie wyjdzie. Ale że się też nad tym dobrze zastanowi, bo będzie musiał ocenić, czy opłaca mu się dwa razy wchodzić do tej samej rzeki.
Czy to kiedyś minie? W tej chwili mam w głowie obraz siebie jako zaniedbanej samotnej kobiety ze stadem kotów, siedzącej w zasyfionym mieszkaniu, w dresie, zgorzkniałej. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie komuś innemu zaufać, kogoś innego pokochać. Czy znajdę w sobie siłę i chęć na chodzenie na randki, na rozwijanie znajomości, pracę nad związkiem i czekanie "czy coś z tego będzie". Zresztą skoro jestem taka beznadziejna i nudna (brzydka i z problemami zdrowotnymi i coś tam jeszcze), to kto mnie będzie chciał.
Dziewczyno, jak przeczytasz to, co teraz napisałaś, za kilka lat, będziesz dziękować Bozi i Wszystkim Świętym za to, że nie zmarnowałaś reszty życia z tym pajacem.

Błagam Cię, przeżyj żałobę po tym związku, odchoruj, poużalaj się nad sobą, posiedź w piżamach - bo trzeba przejść przez taką fazę, żeby wyzdrowieć z uczucia nawet do takich skurczybyków. Ale kiedy już wyzdrowiejesz, przejrzysz na oczy i staniesz na nogi - ani mi się waż dawać temu dziadowi jakąkolwiek szansę!!!

Ten facet jest obrzydliwy, dawno nie czytałam na forum o nikim równie potwornym. Masz dużo szczęścia, że odszedł. Naprawdę!
578537b29e2e39e1d6e3dc9dfc9821e485b809af_62f97e73ceb2a jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-04-23, 15:42   #3
Devon_rose
Zakorzenienie
 
Avatar Devon_rose
 
Zarejestrowany: 2015-01
Wiadomości: 4 710
Dot.: Zostawił dla innej- jak potoczyły się ich losy?

Dasz radę!!!
Płacz, krzycz ale nigdy nie wracaj do tego skończonego imbecyla.

Po burzy zawsze wychodzi słońce.
__________________

Zwierzak to nie rzecz, nie kupuj go na prezent !
Devon_rose jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-04-23, 15:50   #4
Ashaai
Zakorzenienie
 
Avatar Ashaai
 
Zarejestrowany: 2008-02
Wiadomości: 4 036
Dot.: Zostawił dla innej- jak potoczyły się ich losy?

Kochana daj sobie pomoc. Jedz do kolezanki do rodzicow kuzynki wygadaj sie wyplacz. Idz do psychologa oraz psychiatry. Serio polecam. Po to sa lekarze by pomagac. Dostaniesz leki po ktorych łatwiej bedzie Ci normalnie funkcjonować.
A o tym smieciu zapomnij. Nic nie warte zero. On i ta jego dziunia. Karma wraca. Wroci i do nich. Jak spotkasz na ulicy mozesz napluc obojgu w twarz a pozniej z podniesiona glowa isc dalej.
Nie poddawaj sie. Bedzie lepiej tylko juz nigdy nie zawracaj. Nie badz kolem zapasowym bo będziesz tak cierpiec cale zycie.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
Pani inżynier
[*] B. "Psia dusza większa jest od psa i kiedy się uśmiechasz do niej, ona się huśta na ogonie"...
Ashaai jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-04-23, 16:17   #5
ParasolkaMaryPoppins
Zadomowienie
 
Avatar ParasolkaMaryPoppins
 
Zarejestrowany: 2017-03
Wiadomości: 1 897
Dot.: Zostawił dla innej- jak potoczyły się ich losy?

Zostawił dla innej. Jest z nią kolejne lata - a ja nadal sama
ParasolkaMaryPoppins jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-04-23, 16:33   #6
sallyskellington
Raczkowanie
 
Avatar sallyskellington
 
Zarejestrowany: 2013-06
Lokalizacja: Tam gdzie diabeł mówi dobranoc.
Wiadomości: 193
Dot.: Zostawił dla innej- jak potoczyły się ich losy?

Beznadziejny, podły i chamski facet. Jak się czyta to co napisałaś to wierzyć się nie chcę , że takie osobniki istnieją... Jak odchorujesz tak jak przedmówczynie uważam, że jeszcze będziesz się w duchu cieszyć, że tak się stało. Facet nie jest warty jakiegokolwiek zachodu. Jeśli nie poradzisz sobie sama z emocjami to udaj się jak najszybciej do specjalisty aby pomógł Ci ogarnąć i samoocenę, który widzę ten kretyn kompletnie Ci podkopał oraz pomoże Ci uporać się z rozstaniem. Facet jest bucem jeszcze do tego strasznie niezrównoważonym emocjonalnie... Już współczuję jego nowej kobiecie. Bo jeśli potrafi tak traktować ludzi to to się nigdy nie zmieni. Tobie życzę wyjscia szybkiego z dołku emocjonalnego, poukładania swoich spraw i powrotu z radości z życia. Szczęście w nieszczęściu, że nie spędzisz reszty życia z tym pajacem.
__________________
"Akceptujemy taką miłość na jaką w naszym mniemaniu zasługujemy."
sallyskellington jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-04-23, 16:45   #7
Onetta
Raczkowanie
 
Avatar Onetta
 
Zarejestrowany: 2008-11
Wiadomości: 328
Dot.: Zostawił dla innej- jak potoczyły się ich losy?

Cytat:
Napisane przez agnieszka6262 Pokaż wiadomość
Przechodzę przez „żałobę” po zakończeniu związku, który trwał 13 lat… Jestem emocjonalnym wrakiem człowieka. Od rozstania minęły 3 miesiące. Pierwszy miesiąc to była jakaś masakra- ciągle płakałam, nie jadłam, nie spałam, zawaliłam pracę, nie byłam w stanie ogarnąć codzienności. Wraz z partnerem straciłam też dach nad głową, nasze wspólne psy i środki, które inwestowałam w jego mieszkanie, które wiele lat było naszym wspólnym domem. To brzmi, jakbym była jakąś potworną materialistką, ale w takich okolicznościach taki fakt też cholernie boli. W drugim miesiącu jakoś zaczęłam się zbierać, teraz jest trzeci miesiąc, przyszła wiosna, a do mnie jakby to wszystko trafiło na nowo- nie mogę normalnie funkcjonować, ciągle płaczę i myślę o nim. O tym, co robi, jak mu jest, dlaczego to się stało. Czy rzeczywiście jestem takim potworem, że musiał odejść. Czy zrobiłam wszystko, żeby związek uratować. Dlaczego to się stało. Nie mogę się z tym pogodzić.
Miał być ślub, dziecko było w drodze, świeżo zakończony remont kuchni. Wiadomo, że między nami było różnie- było i cudownie, i były kłótnie, jak to w życiu, nie ma przecież idealnych związków. Przeszliśmy razem wiele- ciężkie czasy, wręcz biedę, bezrobocie, trudny "dorabiania się", choroby i śmierć bliskich nam osób, ale zawsze udawało nam się wyjść z kryzysów.
Dwa miesiące przed zaplanowanym ślubem partner oznajmił mi, że się zakochał w koleżance z pracy. Nie będę wchodzić w szczegóły całej historii, bo musiałabym tu napisać wypracowanie o objętości encyklopedii, ale po krótce opowiem, że przez miesiąc próbowałam go przekonać, że nie warto niszczyć naszego „my”- tych wspólnych lat, planów, marzeń. Żeby się opamiętał, że przecież tą dziewczynę ledwo zna (znaj się z imprez firmowych i wyjazdów integracyjnych, w sumie widzieli się z 10 razy). Oczywiście dowiedziałam się jaka to jestem beznadziejna, nasz związek beznadziejny i tak dalej. Że nuda, rutyna, wypalenie. Ale wtedy myślałam, że są to takie błahe powody, że nie warto dla nich kończyć związku, że można wszystko uratować, jeżeli oboje się postaramy. Że daliśmy się po prostu ponieść codzienności, zatraciliśmy się oboje w pracy i walce o lepszy byt, że siebie straciliśmy z oczu.
Jednak mój kochany uważał inaczej, ale żeby nie było, że on się nie starał – zrobił coś na kształt castingu- siadał sobie i rozważał, która z nas jest lepsza, ma bardziej odpowiadające mu cechy charakteru i wyglądu. Raz deklarował, że chce ze mną być, że mnie kocha i nie wyobraża sobie beze mnie życia, że przecież ja jestem jego całym światem i życiem a po 2-3 dniach totalnie zmieniał zdanie na że to nie ma sensu, nie ma czego ratować, że ta jego „przyjaciółka” jest taka wspaniała, cudowna, delikatna, że tak dobrze mu się z nią rozmawia, że nigdy się tak nie czuł. W czasie dni, kiedy był „na tak” na mnie, zabrał mnie raz na kolację i uznał, że o wystarczający dowód na to, że mu zależy. Kontaktu z nią nie zamierzał zrywać, „bo będzie jej przykro, nie może jej zranić”. Nawet pojechał do miasta, w którym ona mieszka, żeby się z nią zobaczyć, potem mi opowiadał, że podczas tego spotkania całowali się i że nie mogę mieć o to do niego pretensji, bo on jest dorosły i ona też i że mogą robić co chcą.
Byłam w takim stanie, że byłam gotowa zgodzić się na wszystko, byleby tylko ze mną został. Nawet, jakby mi kazał sobie obie nogi odrąbać. W pewnej chwili dopiero zorientowałam się, że nie jestem w stanie spełnić wszystkich jego żądań- zmienić o 180 stopni swój charakter, zrezygnować ze wszystkiego co kocham i tolerować, że on i tak będzie się z nią spotykał, bo przecież razem pracują. Nie zmienię się też naglę w bujnowłosą modelkę o nieskazitelnej skórze (argumenty odnośnie wyglądu użyte przeciw mnie- mam za szerokie biodra i w ogóle figurę nie taką, rozstępy oraz krótkie i za rzadkie włosy oraz styl do kitu). Dowiedziałam się jaka jestem nudna, mało spontaniczna, ograniczona, wredna i jędzowata. Zaczęłam w pewnej chwili szukać nawet mieszkania, bo przestałam widzieć nadzieję na ratunek.
Przeszukiwał mi telefon i komputer, kazał się potem spowiadać, do kogo dzwoniłam i dlaczego, dlaczego takie a nie inne strony w necie przeglądam, że jestem taka durna, bo się naczytam głupot w internecie.
O tym, że mam się wyprowadzić poinformował mnie przez telefon. Zabrałam rzeczy. Potem powiedział, że jestem głupia, że mogłam zostać, bo „on mnie w cale nie wyrzucał, jakbym sobie tak mieszkała z nim jeszcze ze 2-3 tygodnie, on by sobie tak na mnie popatrzył to może by zdanie zmienił”. Potem, że to wszystko moja wina, bo ja byłam… (i tu znów lista moich wszelkich przewinień), że od dawna się ze mną męczył i że nie jestem kobietą, której on potrzebuje. Że nie chce mieć związku z etykietą „po przejściach”, ale woli sobie zacząć nowe życie z młodszą kobietą, którą „on sobie ulepi tak, żeby jemu pasowała”. Nie będzie się dalej męczył, pracował nad sobą (bo on nie ma sobie nic do zarzucenia, on nie zrobił przecież nic złego), nad związkiem, bo i tak się nie uda. Że nie zostanie ze mną ze względu na dziecko, że mam sobie zrobić „z tym”, co uważam za stosowne (ostatecznie ze stresu i wyczerpania i tak poroniłam). I jeszcze że jestem materialistką, pragmatyczką i egoistką, bo przy rozstaniu zażądałam podziału wspólnie kupionych rzeczy. Że wszystko źle rozegrałam, bo gdybym wtedy czy wtedy (z podaniem konkretnych sytuacji) powiedziała/ nie powiedziała, zrobiła/ nie zrobiła czegoś tam, to wtedy on by zmienił zdanie.
Potem jeszcze wydzwaniał w nocy, że siedzi w pustym mieszkaniu, że nie ma mnie, że on nie wie, jak będzie dalej żył, że mnie kocha i tak dalej. Myślałam, że się ocknął, że uda nam się uratować nasz związek. Rano już było inaczej- twierdził, że oczywiście kocha mnie, ale nie może ze mną być, bo za dużo złego się już stało, że on się zaangażował już w relację z tamtą i ona na niego czeka. Co więcej - ona była cały czas zaangażowana w nasze rozstanie, w tą walkę, zwierzał jej się i pytał, co ma robić (!).
Jestem wrakiem człowieka, nie mogę się pozbierać. Nie widzę teraz sensu niczego – życia, dbania o siebie, wychodzenia z domu. Zmuszam się do wychodzenia ze znajomymi, na koncerty, wystawy, do kina, ale zwykle kończy się to płaczem w kiblu albo w drodze do domu, bo ciągle myślę o tym, że mogłabym to robić z nim. Albo że mogłabym być w domu z nim.
Nie mam totalnie ochoty spotykać się z innymi facetami, mam ich dość na wieki. Nie zapomnę go nigdy, innemu już nie zaufam ani nie pokocham. Nie potrafię. Temu oddałam całą siebie. Czuję się nic nie warta, brzydka, ciągle tylko oglądam te włosy, które mi wypomniał, już nawet chciałam się na łyso ogolić. Wyrzuciłam zdjęcia, pamiątki, prezenty. Nie mogę się jeszcze przemóc przed pozbyciem się pierścionka zaręczynowego.
Dostrzegłam rzeczy, które były złe między nami, co powinniśmy zmienić już dawno, ale olaliśmy to, bo brak czasu, ciągła pogoń za wszystkim. Ale mimo wszystko boli to, że on nie chciał zawalczyć, że wybrał tą łatwiejszą drogę, wymienił mnie „na lepszy model” jakbym była pralką. Zdradził (dla mnie to, co zrobił to zdrada emocjonalna). A ja uważałam, że on i nasz związek są warte każdego poświęcenia. Ja dawno temu, żeby go zadowolić rezygnowałam z wielu rzeczy, bo według niego poświęcałam na to za dużo czasu albo było to głupie. Przypominam sobie wszystko, co robiłam w tym związku- że pisałam za niego pracę dyplomową, że przez rok, jak był bezrobotny to zasuwałam na dwóch etatach, żeby utrzymać dom i spłacić kredyty, że nawet jak byłam chora to dawałam z siebie 100% - z gorączką potrafiłam gotować obiad, żeby miał, jak wróci z pracy i nie chciałam być „obciążeniem”. Zrezygnowałam ze swoich zainteresowań i pasji, działalności charytatywnej, ograniczyłam kontakty z rodziną i znajomymi i wzięłam na siebie 95% obowiązków domowych, żeby on mógł spokojnie pracować i potem odpocząć po powrocie. Fakt, jestem wybuchowa, mam różne wady (a czy ktoś ich nie ma?), ale czy nie zasłużyłam zamiast takiego traktowania na rozmowę?
Choć nigdy nie czułam się przy nim piękna (zawsze było coś do poprawy), kochana czy zwyczajnie fajna (wciąż mnie za wszystko krytykował), skończył mi się świat. Nie mogę się z tym pogodzić. Kocham go nadal i nie mogę normalnie żyć. Nawet głupi program w tv, który oglądaliśmy wspólnie doprowadza mnie do płaczu. Jadąc do pracy codziennie przejeżdżam niedaleko jego domu, codziennie rano płaczę. Wszystkie samochody w kolorze niebieskim (jak jego) doprowadzają mnie do histerii. Tak samo, jak ludzie z psami (zostały u niego nasze wspólne psy i nie chce mi ich oddać) czy kobiety z dziećmi w wózku albo wystawa sukien ślubnych.
Boli mnie też to, że on mnie tak szybko wymazał ze swojego życia, jakbyśmy znali się tydzień, ani byli ze sobą 13 lat. Musiałam niemal błagać o oddanie reszty moich rzeczy. Wmawiał mi, że tak strasznie cierpiał po mojej wyprowadzce, a wiem, że po niecałych 2 tygodniach już z tą nową był na romantycznym wypadzie w góry (mi zarzucał, że przeze mnie nigdzie nie wyjeżdżamy i nie wychodzimy, ale wszelkie moje pomysły sam torpedował lub nie robił nic w tym kierunku, żeby cokolwiek zrealizować albo mówił, że nie, bo on nie może wziąć urlopu). Boli, że teraz dla niej skłonny jest wziąć urlop na wyjazd, albo wyjść gdzieś, a ja nie byłam warta poświęcania mi czasu w ten sposób. Nawet do kina chodziliśmy 3 razy w roku. I zazwyczaj na filmy, które on chciał. Jak chciałam iść na film/koncert/ cokolwiek innego, co interesowało mnie, to musiałam iść sama albo z koleżanką. Czuję się jak śmieć. Raz, że mnie zostawił po tylu latach, dwa- że ja i nasze związek nie byliśmy dla niego warci tej walki, trzy - że ona jest teraz warta wszystkiego, nie szczędzi na nią czasu ani hajsu. A ja przez 13 lat bycia z niam zawsze płaciłam za siebie nawet za głupią kawę na stacji benzynowej, żeby nie usłyszeć, że jestem z nim dla pieniędzy.
Usłyszałam od niego, że to wszystko moja wina, że on po prostu nie może już ze mną wytrzymać, że go zmuszałam do ślubu bo „zbliżam się do 30- tki i po prostu mi od☠☠☠ało”, że on musi odejść, bo ze mną nie da się żyć a ona jest taka cudowna, bo z nikim mu się tak dobrze nie rozmawia, jak z nią, że nie zachwycałam się nim, a ona go adoruje, żebym „zrobiła coś ze sobą, bo żaden facet ze mną nie wytrzyma”. Że ja nie doceniałam jego uczuciowości, a ona jest taka biedna, że na pewno doceni to, jaki on jest dobry. Ale też żebym się nie załamywała, bo być może wróci do mnie, jak mu z nią nie wyjdzie. Ale że się też nad tym dobrze zastanowi, bo będzie musiał ocenić, czy opłaca mu się dwa razy wchodzić do tej samej rzeki.
Czy to kiedyś minie? W tej chwili mam w głowie obraz siebie jako zaniedbanej samotnej kobiety ze stadem kotów, siedzącej w zasyfionym mieszkaniu, w dresie, zgorzkniałej. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie komuś innemu zaufać, kogoś innego pokochać. Czy znajdę w sobie siłę i chęć na chodzenie na randki, na rozwijanie znajomości, pracę nad związkiem i czekanie "czy coś z tego będzie". Zresztą skoro jestem taka beznadziejna i nudna (brzydka i z problemami zdrowotnymi i coś tam jeszcze), to kto mnie będzie chciał.
Byłam z takim egzemplarzem 10 lat, rozstalismy sie jak miałam 28 lat, odchorowywalam jeszcze z 1,5 roku po rozstaniu. Jak polubiłam siebie i przestałam się bać samotności poznałam tego jedynego. Dziś mam 33 lata, jestem po ślubie i czekam na narodziny naszego dziecka. Nigdy wcześniej nie byłam bardziej szczęśliwa. A myślałam że rozstanie z dlugoletnim parterem to koniec świata.

Będzie łatwiej, dużo łatwiej. Ale musisz dać sobie więcej czasu, inaczej się nie da.
__________________

Onetta jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2017-04-23, 17:07   #8
Linnaly
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2017-01
Wiadomości: 68
Dot.: Zostawił dla innej- jak potoczyły się ich losy?

Agnieszko, mam nadzieję, że upływający czas uleczy twoje rany. Ale tak jak mówią dziewczyny- masz prawdziwe szczęście, że już z nim nie jesteś, bo facet jest ostatnim frajerem. On i te jego teksty są po prostu nie do ogarnięcia, ale... Ty naprawde byłaś dla niego za dobra i byc może dlatego to wszystko skończyło się jak skończyło. Nie zrozum mnie źle- facet i tak jest dupkiem, ale myślę, że wielu porządnych facetów mogłoby się zamienić w rasowych sukinsynów, gdyby byli tak w swoim związku rozpieszczani wiedząc, że i tak nie muszą się starać. Ty natomiast pisałaś za niego prace dyplomowe, zarabiałaś za niego hajsy i gotowałaś mu w gorączce. A on w jaki sposób się odwdzięczał...? W żaden, nawet kawy ci nie chciał kupić Nie miał do ciebie żadnego szacunku, a ty niestety na to pozwoliłaś. Poświęcać się bez reszty w związku a nie dostawać nic w zamian- to recepta na pewna porażkę.
Musisz dbać przede wszystkim o siebie i swoje potrzeby, zainteresowania. Życzę ci, byś wkrótce ułożyła sobie wszystko i była o niebo szczęśliwsza niż kiedykolwiek z nim.
__________________
"Don't be strong woman. Strong women weather storms. You want to BE the storm."
Linnaly jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-04-24, 22:35   #9
agnieszka6262
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2017-04
Wiadomości: 6
Dot.: Zakończenie związku

Masz dużo racji - poświęcałam się w tym związku, aż za bardzo. Do tego stopnia, że naprawdę stałam się taką nudną kurą domową i sama tego nie zauważyłam, kiedy to się stało! A kiedyś byłam ciekawą świata dziewczyną, która chciała się uczyć więcej i więcej, podróżować, świat naprawiać. A oddałam się bez reszty sprawom domowym. Może to dlatego, że związaliśmy się jako bardzo młodzi ludzie (19 lat), nikłe miałam pojęcie o związkach, a jeszcze zewsząd słyszałam, że "związek wymaga poświęceń" - no to się poświęcałam, próbowałam dopasować się do jego oczekiwań i ciągle było to za mało. Kurde, będąc z nim nawet przestałam czytać książki, żeby przypadkiem za dużo czasu sobie nie poświęcać. Odstawiłam swoje sprawy, potrzeby i pasje na boczny tor, żeby później usłyszeć, jaka to jestem nudna, mało spontaniczna, że tylko sprzątanie mi w głowie, że nie można się ze mną bawić i on przeze mnie swoją młodość zmarnował i przesiedział w domu. Dramat coś takiego usłyszeć po tylu latach
Jednocześnie zastanawiam się, czy rzeczywiście gdybym była inna, bardziej dbała o swoje potrzeby, pasje, rozwój, to czy nadal bylibyśmy razem. Analizuje to z każdej możliwej strony. Ja chciałam dla niego, dla nas jak najlepiej i wydawało mi się, że robię dobrze.
agnieszka6262 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-04-24, 22:54   #10
eyo
Zakorzenienie
 
Avatar eyo
 
Zarejestrowany: 2008-01
Wiadomości: 16 988
Dot.: Zakończenie związku

zgadzam się w pełni z dziewczynami - ten facet to jakaś porażka
ja rozumiem, że człowiek się może zakochać, chcieć odejść ale żeby takie cyrki odstawiać? naprawdę - no różnie może być, związki się wypalają ale ten facet po prostu chciał cię psychicznie zmiażdżyć swoim zachowaniem... kto normalny urządza takie "castingi", kto normalny mówi partnerowi, że "sorry kochana, mam laskę na boku i robią z nią co chcę"

przeczytaj sama to co napisałaś i zadaj sobie pytanie - czy Ty naprawdę zasłużyłaś na tak brutalne pod względem psychicznym traktowanie? no pomyśl sama co byś doradziła przyjaciółce gdyby odpowiedziała Ci historię taką jak Twoja...

Cytat:
Napisane przez agnieszka6262 Pokaż wiadomość
Masz dużo racji - poświęcałam się w tym związku, aż za bardzo. Do tego stopnia, że naprawdę stałam się taką nudną kurą domową i sama tego nie zauważyłam, kiedy to się stało! A kiedyś byłam ciekawą świata dziewczyną, która chciała się uczyć więcej i więcej, podróżować, świat naprawiać. A oddałam się bez reszty sprawom domowym. Może to dlatego, że związaliśmy się jako bardzo młodzi ludzie (19 lat), nikłe miałam pojęcie o związkach, a jeszcze zewsząd słyszałam, że "związek wymaga poświęceń" - no to się poświęcałam, próbowałam dopasować się do jego oczekiwań i ciągle było to za mało. Kurde, będąc z nim nawet przestałam czytać książki, żeby przypadkiem za dużo czasu sobie nie poświęcać. Odstawiłam swoje sprawy, potrzeby i pasje na boczny tor, żeby później usłyszeć, jaka to jestem nudna, mało spontaniczna, że tylko sprzątanie mi w głowie, że nie można się ze mną bawić i on przeze mnie swoją młodość zmarnował i przesiedział w domu. Dramat coś takiego usłyszeć po tylu latach
Jednocześnie zastanawiam się, czy rzeczywiście gdybym była inna, bardziej dbała o swoje potrzeby, pasje, rozwój, to czy nadal bylibyśmy razem. Analizuje to z każdej możliwej strony. Ja chciałam dla niego, dla nas jak najlepiej i wydawało mi się, że robię dobrze.
gdybyś dbała o siebie bardziej to też nie bylibyście razem ale zapewniam Cię, że byłabyś szczęśliwsza

zadbaj o siebie - dla siebie - i przestań myśleć co zrobiłaś źle bo powody rozpadu związku to jedno a zachowanie tego człowiek względem Ciebie przy tym całym przeciągniętym rozstaniu to drugie

wypłacz się i wykrzycz ile musisz ale uwierz - nikt nie zasługuje na takie draństwo jakie Ciebie spotkało, pomyśl - jesteś jeszcze młodą kobietą - zacznij cieszyć się życiem, uśmiechać, otwórz się na ludzi i na pewno jeszcze spotkać kogoś wartościowego przy kim będziesz się tylko pukać w głowę, że aż tyle lat zmarnowałaś na byłego
__________________
...

Prędzej czy później cmentarze są pełne wszystkich.

15.02.2017 ♥
eyo jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-04-24, 22:58   #11
mmuffinkaa
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2017-04
Wiadomości: 186
Dot.: Zakończenie związku

Autorko, dla mnie to był toksyczny związek, wiem że ci ciężko, ale ciesz się że zakończył się ten związek. Zobaczysz że żałoba minie a ty patrząc z perspektywy będziesz się cieszyć odzyskałaś dawną siebie, ale będziesz musiała popracować nad sobą. Musi wrócić do ciebie pewność siebie a na to trzeba czasu.
mmuffinkaa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2017-04-24, 23:00   #12
kalor
Gazela inteligencji
 
Avatar kalor
 
Zarejestrowany: 2010-10
Wiadomości: 6 371
Dot.: Zakończenie związku

Dokładnie, nieważne jak idealna byś nie była, taka osoba jak twój facet ZAWSZE znajdzie powód do zmiażdżenia partnerki psychicznie. Przecież on cię torturował przez cały ten czas. Zle zrobiłaś rezygnując z siebie, ale wyłącznie ze względu na twoje własne dobre samopoczucie, nie zastanawiaj się, czy gdybys była inna, to czy ten związek by przetrwał. A po co związek z kimś takim jak on miałby przetrwać?
kalor jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-04-24, 23:06   #13
Melanchton
Zakorzenienie
 
Avatar Melanchton
 
Zarejestrowany: 2010-09
Lokalizacja: z najwyższej wieży
Wiadomości: 3 768
Dot.: Zakończenie związku

Fakt, że związałaś się z tym polipem jeszcze jako nastolatka wiele wyjaśnia - odchoruj swoje, a jak za chwilę zobaczysz jacy są prawdziwi faceci i jak wygląda prawdziwy związek to będziesz dziękować Bogu za dzień, w którym ten buc postanowił skończyć męczenie Ci d**y.

Tylko, żeby tak było musisz sobie znać sprawę, że w dobrym związku nikt się nie "poświęca", w dobrym związku partnerzy traktują się z szacunkiem. Moim zdaniem nie zaszkodziłaby Ci terapia...
__________________
just like Johnny Flynn said, 'the breath I've taken and the one I must' to go on
Melanchton jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-04-24, 23:27   #14
agnieszka6262
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2017-04
Wiadomości: 6
Dot.: Zakończenie związku

Widzisz, on nawet powiedział, że to, że nasz związek się wypalił i że on się zakochał w innej TO JEST MOJA WINA. Bo za mało się starałam, byłam wredna, niedobra, nie doceniałam go, nie szanowałam, nie adorowałam i jeszcze wielu rzeczy nie robiłam, że ze mną nie da się żyć. Gdybym się bardziej starała, to on by się nie zakochał. Tak twierdził, że on w cale nie chciał, że to samo wyszło, że nasz związek nie dawał mu satysfakcji. Nuda, rutyna, masakra. Ale o jakimkolwiek ratowaniu naszego związku nie chciał słyszeć, bo uznał, że on sobie nie ma nic do zarzucenia.
agnieszka6262 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-04-25, 07:39   #15
biegajaca_biedronka
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2017-04
Wiadomości: 63
Dot.: Zakończenie związku

Masakra
Szkoda tylko Ciebie w tym wszystkim i tego, że nie wyszłaś z godnością z tej całej sytuacji.

To Ty powinnaś go wygonić z mieszkania i robić mu jeszcze raban o to, że znalazł sobie jakąś inną i, że zwala całą winę i odpowiedzialność za niepowodzenie związku na Ciebie!
Ja bym zdecydowanie nie pozwoliła sobie na takie traktowanie przez faceta.
biegajaca_biedronka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-04-25, 08:56   #16
la'Mbria
Zakorzenienie
 
Avatar la'Mbria
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Shmalzberg
Wiadomości: 7 002
Dot.: Zakończenie związku

Ale gościu...tępa dzida z niego jeśli uważa, że związek wam sie posypał bo ty czegoś tam nie robiłaś. Z resztą- jakby nie patrzeć, z której strony by nie oglądać tego waszego " zwiazku" (cudzysłów zamierzony) to i tak to by sie skończyło. Chwal Pana, ze teraz, a nie za parę lat, jakbyś sie nie daj borze dorobiła z nim kredytu i/lub dzieci.

A tak w ogóle to jak przeczytałam co ten kmiot z Tobą wyprawiał to przypomniały mi sie czasu studenckie gdy z braku kasy ubieralam się na stadionie 10-lecia...tam pełno było takich przekupek różnej narodowości co jedna przez drugą darły się na pół stadionu "taaaanioo paniiii biierze tanio, dobre, dobre, bierze za 10 złote"...a druga stojąca obok potrafiła w tym samym momencie zacząć "paaani tutaj chodź, chodź mam ładne bluuuuzki Pani bierze, dam tanio" i tak stałam na tym stadionie z moją dyszką i nie wiedziałam tu czy tam...no wypisz wymaluj twój facecik i jego niemożność zdecydowania bo tu tanio, a tam w ładniejszym kolorze...ta ładna, a tamta w nowszym fasonie

Wysłane z mojego SM-J710F przy użyciu Tapatalka
__________________
jedyne miejsce gdzie sukces jest wcześniej niż wysiłek, to słownik

jak chłopu zależy, to żeby skały srały, a mury pękały, to znajdzie czas i sposób, żeby się z Tobą skontaktować...

Edytowane przez la'Mbria
Czas edycji: 2017-04-25 o 08:57
la'Mbria jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-04-25, 09:03   #17
mirabelka3690
Zakorzenienie
 
Avatar mirabelka3690
 
Zarejestrowany: 2014-07
Lokalizacja: Tu i ówdzie
Wiadomości: 5 535
Dot.: Zakończenie związku

Kochana wypłacz się ale pod żadnym pozorem nie myśl o powrocie do tego pajaca! Znalazł se młodszą, ok. Ty przeżyjesz żałobę i poznasz w końcu wartościowego człowieka. Pajac za jakiś czas straci swoją młodą lalę i będzie chciał do ciebie wrócić ale za ten czas ty już będziesz trzeźwo myśleć! Przeczytaj to co napisałaś za miesiąc a zobaczysz jak dobrze zrobiłaś! Nie daj się mu manipulować bo szkoda życia dla pajaca
__________________
Pole dance
3 l oddane
mirabelka3690 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-04-25, 10:24   #18
cava
Zakorzenienie
 
Avatar cava
 
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 22 122
Dot.: Zakończenie związku

Agniesza, a Ty masz gdzieś na mailu, czy w smsie te jego teksty, ze on sobie młodszą wychowa pod siebie, nie będzie się zmieniał?

Ja bym to tej pannie wysłała. Niech widzi kobieta z jakim debilem ma doczynienia i jakie on ma o niej zdanie. Niech się debil tłumaczy.

A Ty kup szampana i oblej swoje szczęście.
Bo teraz masz szansę na szczęśliwe życie, z nim tej szansy nie miałaś.
I to sobie uświadom.

BTW- a masz rachunki za materiały które zostały użyte do remontu jego mieszkania? Jakieś sprzęty do niego?
Nie darowała bym.
__________________
Cava

Z salamandrą w dłoni szedłem przez powierzchnię komety.
Liz Williams
cava jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-04-25, 10:47   #19
niebieskosc4
Raczkowanie
 
Avatar niebieskosc4
 
Zarejestrowany: 2014-11
Wiadomości: 79
Dot.: Zakończenie związku

Potwór nie człowiek Przecież to jest przemoc psychiczna. Jestem w stanie zrozumiec, że się zakochał w innej, ale żeby odchodząc tak zniszczyć samoocene osobie z która przeżył 13 lat? Masakra po prostu.

Odchorujesz swoje i będzie lepiej. Tylko żeby ci nigdy nie przyszło do głowy przyjmować go spowrotem, bo stawiam, że prędzej czy później wróci i będzie opowiadal jak to mu źle i że cię kocha. Tacy się nigdy nie zmieniają.
niebieskosc4 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2017-04-25, 19:35   #20
agnieszka6262
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2017-04
Wiadomości: 6
Dot.: Zakończenie związku

Masz dużo racji biagająca_biedronko, z godnością to nie wyszłam z tego. Szczególnie, że niemal błagałam go, żeby się opamiętał i nie rozwalał naszego wspólnego życia. A potem tylko było, że za mało się staram.
Z mieszkania sama nie mogła go wyrzucić, bo mieszkanie jest jego własnościowe, mógłby mnie razem z policją stamtąd wynieść prosto na komisariat...
Mnie totalnie załamało to jego wahanie- poczułam się trochę jak klacz na aukcji w Janowie Podlaskim, musi sobie ocenić, obejrzeć, a potem wybrać. Nie mieściło mi się w głowie (i do tej pory nie mieści), że po 13 latach zamiast być dla niego jedyną opcją (skoro jeszcze parę tygodni temu mówił, że kocha, że chce ze mną być i nie potrzebuje magicznych formuł i przysięg, żeby spędzić ze mną życie) była tylko wyborem i to jeszcze do tego musiał się miesiąc ponad zastanawiać nad nim.
la'Mbria co prawda żyjących dzieci się nie "dorobiłam" z nim, ale nieżyjących tak... w styczniu (jak ten "casting" trwał) poroniłam ze stresu i wyczerpania - prawie nie jadła i nie spałam, bo z nerwów nie byłam w stanie. Nawet specjalnie się tym nie przejął, a poczułam, jakbym sama umarła. Nie było to jakieś planowane i mega wyczekiwane dziecko, ale sam fakt...
Tak piszecie, że rozumiecie, że mógł się zakochać. A ja tego właśnie nie rozumiem i odbieram to jakoś cios - że zakochał się, ob ze mną jest coś nie tak, widocznie nie dałam mu tego, czego potrzebował...
Zrobił ze mnie potwora przed swoimi rodzicami i częścią znajomych - że to moja wina, że to niemal go wyrzuciłam, że ja jestem niekochającą go suką i była z nim tylko dla pieniędzy... Jakaś masakra.

---------- Dopisano o 19:35 ---------- Poprzedni post napisano o 19:28 ----------

cava - niestety nie mam rachunków/ faktora za zakupiony sprzęt czy remonty nawet nie wpadłam, żeby to trzymać, przecież miałam z nim być do grobowej deski... mogę jedynie pozyskać z banku potwierdzenia przelewów za opłacanie rachunków w czasach, gdy go utrzymywałam, bo był bezrobotny.
Zresztą - jak zapytałam, jak zamierza mi zwrócić koszty, jakie poniosłam inwestując w jego mieszkanie to mnie nazwał "pragmatyczną, egoistyczną, ☠☠☠*aną materialistką" i że to wszystko, co zakupiłam "już się zamortyzowało" i że nie będzie to miało już takiej wartości jak na początki, więc nie mamy się z czego rozliczać.
agnieszka6262 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-04-26, 07:44   #21
cava
Zakorzenienie
 
Avatar cava
 
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 22 122
Dot.: Zakończenie związku

Agnieszka, Ty bardzo potrzebujesz pomocy.
Nie wiem, mozena początek wystarczy ktoś komu mozesz wszytko powiedzieć, jakas psiapsiółka z głową na karku, a moze tutaj pisz.
Potem jednak chyba przydałaby się fachowa pomoc psychologa.

Ty musisz sobie uswiadomić, ze latami żyłaś z człowiekiem który Cię psychicznie wypaczył i zniszczył. Mozę już miałąś złe wzorce wyniesione z dzieciństwa, swojej rodziny.
Nosisz żałobę po rozpadzie związku, który był tak dysfunkcyjny, ze powinnas się cieszyć że udało Ci się wyrwać z tego bagna, nie wazne jak, wazne że się to skończyło.

Ten człoweik Cię zniszczył, zniszczył Twoja umiejetnosc rozróżniania co jest dobre a co złe, czego warto chcieć a czego nie warto oraz zdrowa umiejetnosć wychodzenia z sytuacji niszczacych, odpuszczania, a nawet koneiczną do zdrowego funkcjonowania umiejętnosc tprzysłowiowego trzaśnięcia dzrwiami jak sytuacja przektracza ludszkie pojęcie. A Ty w tym tkiwłaś i za tym płaczesz. A serio- ludzkie pojecie przechodzi co on wyprawiał a Ty w tym tkiwłas i nie chciałaś odpuścić tylko jeszcze robiłaś wszytko zeby dalej w tym tkwić.

To co opisujesz, to jest jakiś koszmar. I teraz piszę całkiem serio: ten człowiek nie jest do końca normalny. Nie wiem co z nim jest, ale on jest jakiś zaburzony, bo to jest o wiele dalej niż zwykły egoizm.

Ty musisz wrócić do normalności. Zobaczyć na treźwo w czym tkwiłąś.

To jest najmniej wazne czy on sie zakochał czy nie. Ja tam uważam, ze ktoś tak nienormalny, nie zakochał sie bo nie umie kochać. Nie wie co to znaczy zwyczajnie. Jedyne czym sie kieruje to korzyść własna dosłownie po trupach.
człowiek który nie umie odpuścić nawet własnemu dziecku tylko dalej dokręca śrubę i niszczy, jest psychicznym dewiantem. Nie wie co to miłosć, empatia, ludzkie zachowanie, poczucie minimalnej przyzwoitości.

Czy Ty myślisz, ze jeśli on by sie zakochał w tamtej kobiecie, to by urządzał między Wami jakieś kastingi z doopy wzięte? NIE! Wiedziałby kogo chce, a nie kalkulował z którą i dlaczego będzie mu lepiej.
Tamtą kobietę też zniszczy tak jak Ciebie.

Nie wazna kasa. Trudno. Zarobisz sobie.

Zacznij mysleć nad sobą. Co spowodowało ze tkwiłaś w takim chorym ukłądzie i co jest z Tobą, ze tęsknisz do tego.
Musisz się zacząc zbierać w sobie, zeby to w sobie uporządkować, zęby znów nie wejsc w tak samo patologiczny zwiazek, zeby przepracowac traumy jakich się nabawiłaś przez te lata siedzenia z nim.
Bo człowiek podąża znanymi schematami.
Twoje sa tak niedobre, ze nie zbudujesz na nich nigdy zdrowego zwiazku.

Zacznij o siebie walczyć. Zajmij się sobą.
__________________
Cava

Z salamandrą w dłoni szedłem przez powierzchnię komety.
Liz Williams
cava jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-04-26, 07:59   #22
biegajaca_biedronka
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2017-04
Wiadomości: 63
Dot.: Zakończenie związku

Nie masz się z czego rozliczać, ale i tak to zrób Nawet jeśli kasa będzie z tego mała, pokaż mu, ze nie obchodzi Cię kasa, a sam fakt, że jak coś chcesz to to dostaniesz. Musisz postawić na swoim i mu pokazać, że nie jesteś słaba, że jesteś w stanie ogarnąć sobie lepsze życie bez niego i on nie jest Ci do niczego potrzebny.
Bynajmniej ja bym tak zrobiła.
Każdy z nas jest człowiekiem i nikt nie zasługuje na takie zachowanie ze strony drugiej osoby, nawet jeśli tu role były by odwrócone, a mężczyzna postawiony w Twojej sytuacji.
Nie można tak traktować ludzi.

A jeśli chodzi o fakt zaniedbywania jakichś potrzeb. Widocznie za bardzo byłaś wciągnięta w wir codzienności, za dużo obowiązków, za dużo ratowania sytuacji z Twojej strony... Może nie dostrzegałaś w ogóle jego zachowań. Nie zdziwiła bym się, gdyby w ciągu tych 13 lat on nie raz zrobił skok w bok, o którym Ty nawet nie wiesz.
Ewidentnie z tego co piszesz widać, że jemu na Tobie nie zależy i to nie przyszło raczej z dnia na dzień. A rozwijało sie pewnie już kilka dobrych lat.
A to dlaczego z Tobą był pewnie było uzależnione od tego, że on widział w Tobie swoje "plecy", "zaplecze finansowe", "pomoc" gdyby jemu z czymś nie wyszło. Na pewno był też z Tobą z przyzwyczajenia i z wygodny. No bo skoro Ty wszystko ogarniałaś, to on miał domowe obowiązki z głowy.
biegajaca_biedronka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-04-26, 08:18   #23
mellitus
Wtajemniczenie
 
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 2 276
Dot.: Zakończenie związku

Cytat:
Napisane przez biegajaca_biedronka Pokaż wiadomość
Nie masz się z czego rozliczać, ale i tak to zrób Nawet jeśli kasa będzie z tego mała, pokaż mu, ze nie obchodzi Cię kasa, a sam fakt, że jak coś chcesz to to dostaniesz. Musisz postawić na swoim i mu pokazać, że nie jesteś słaba, że jesteś w stanie ogarnąć sobie lepsze życie bez niego i on nie jest Ci do niczego potrzebny.
Bynajmniej ja bym tak zrobiła.
Każdy z nas jest człowiekiem i nikt nie zasługuje na takie zachowanie ze strony drugiej osoby, nawet jeśli tu role były by odwrócone, a mężczyzna postawiony w Twojej sytuacji.
Nie można tak traktować ludzi.

A jeśli chodzi o fakt zaniedbywania jakichś potrzeb. Widocznie za bardzo byłaś wciągnięta w wir codzienności, za dużo obowiązków, za dużo ratowania sytuacji z Twojej strony... Może nie dostrzegałaś w ogóle jego zachowań. Nie zdziwiła bym się, gdyby w ciągu tych 13 lat on nie raz zrobił skok w bok, o którym Ty nawet nie wiesz.
Ewidentnie z tego co piszesz widać, że jemu na Tobie nie zależy i to nie przyszło raczej z dnia na dzień. A rozwijało sie pewnie już kilka dobrych lat.
A to dlaczego z Tobą był pewnie było uzależnione od tego, że on widział w Tobie swoje "plecy", "zaplecze finansowe", "pomoc" gdyby jemu z czymś nie wyszło. Na pewno był też z Tobą z przyzwyczajenia i z wygodny. No bo skoro Ty wszystko ogarniałaś, to on miał domowe obowiązki z głowy.
Kiedy się trochę pozbierasz (myślę, że błyskawicznie) możesz upomnieć się o zwrot nakładów poczynionych na jego mieszkanie (mam nadzieję, że masz jakieś rachunki, płatności kartą, rodzina bądź znajomi wiedzieli, że dokładasz się do remontu) i psy Wylicz sobie wszystko, wyślij wezwanie do zapłaty, w takim suchym oficjalnym tonie, albo jeszcze lepiej- idź do adwokata. On je wyśle w Twoim imieniu- gwarantuje, że mina ex- bezcenna
__________________
mellitus jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-04-26, 08:44   #24
cava
Zakorzenienie
 
Avatar cava
 
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 22 122
Dot.: Zakończenie związku

Cytat:
Napisane przez mellitus Pokaż wiadomość
Kiedy się trochę pozbierasz (myślę, że błyskawicznie) możesz upomnieć się o zwrot nakładów poczynionych na jego mieszkanie (mam nadzieję, że masz jakieś rachunki, płatności kartą, rodzina bądź znajomi wiedzieli, że dokładasz się do remontu) i psy Wylicz sobie wszystko, wyślij wezwanie do zapłaty, w takim suchym oficjalnym tonie, albo jeszcze lepiej- idź do adwokata. On je wyśle w Twoim imieniu- gwarantuje, że mina ex- bezcenna

No nie wiem.
Tak z opisu to nie mamy doczynienia z normalnym osobnikiem, a autorka wątku szybko to się z tej traumy nie otrząśnie.
13 lat ją urabiał. :/
Ona napisała, ze nie ma faktur ani rachunków. :/


Jak juz się bawić w wezwania do zapłaty to faktycznie od prawnika wysyłane. To koszt około 50 zł. Ale trezba sie liczyc z tym, ze jak pan jest zawiętym sukinkotem (a imo jest mściwym zawiętym zadufanym w sobie sukinkotem) moze się zsarponac na sparwę sądową. Wtedy koszy wzrosna a wygrana nie jest oczywista.
Swiadka na wszytko to sobie każdy moze skołować. :/ Zwłaszcza taka szuja nie bedzie mieć oporów + pewnie ma rónie szujowatych znajomych.
__________________
Cava

Z salamandrą w dłoni szedłem przez powierzchnię komety.
Liz Williams
cava jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-04-26, 09:04   #25
mellitus
Wtajemniczenie
 
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 2 276
Dot.: Zakończenie związku

Cytat:
Napisane przez cava Pokaż wiadomość
No nie wiem.
Tak z opisu to nie mamy doczynienia z normalnym osobnikiem, a autorka wątku szybko to się z tej traumy nie otrząśnie.
13 lat ją urabiał. :/
Ona napisała, ze nie ma faktur ani rachunków. :/


Jak juz się bawić w wezwania do zapłaty to faktycznie od prawnika wysyłane. To koszt około 50 zł. Ale trezba sie liczyc z tym, ze jak pan jest zawiętym sukinkotem (a imo jest mściwym zawiętym zadufanym w sobie sukinkotem) moze się zsarponac na sparwę sądową. Wtedy koszy wzrosna a wygrana nie jest oczywista.
Swiadka na wszytko to sobie każdy moze skołować. :/ Zwłaszcza taka szuja nie bedzie mieć oporów + pewnie ma rónie szujowatych znajomych.
Przepraszam nie doczytałam. Autorko, jeśli chcesz coś odzyskać, myślę, że może się da- niezbędna będzie wizyta u prawnika.
__________________
mellitus jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-04-27, 16:09   #26
mariamalaria
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2017-03
Wiadomości: 4 900
Dot.: Zakończenie związku

Cóż. Znamy tylko relację ze strony autorki...
mariamalaria jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-04-27, 18:14   #27
kalor
Gazela inteligencji
 
Avatar kalor
 
Zarejestrowany: 2010-10
Wiadomości: 6 371
Dot.: Zakończenie związku

Cytat:
Napisane przez mariamalaria Pokaż wiadomość
Cóż. Znamy tylko relację ze strony autorki...
Tak jak w każdym wątku na tym forum, Wiec co sugerujesz?

wydaje mi się, ze w innym wątku (o facecie, który chce odzyskać była żonę) zupełnie ci nie przeszkadzała jednostronna relacja w dawaniu rad
kalor jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-04-27, 18:21   #28
mariamalaria
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2017-03
Wiadomości: 4 900
Dot.: Zakończenie związku

Wolę bowiem dawać rady niż obrzucać obelgami, skoro znam relację tylko jednej strony.
Tu doradzę tylko. .. czas. On minie. Minie i żałoba.
mariamalaria jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-04-28, 11:20   #29
Villga
Zadomowienie
 
Avatar Villga
 
Zarejestrowany: 2010-08
Wiadomości: 1 699
Dot.: Zakończenie związku

Zrobił Ci wielką, OGROMNĄ wręcz przysługę, że Cię zostawił. Wiem, ze teraz w to nie wierzysz ale tak jest. Życzę Ci powodzenia i całkowitego odcięcia się od tego toksycznego, strasznego człowieka... Będzie tylko lepiej!

Wysłane z mojego SM-G361F przy użyciu Tapatalka
Villga jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-04-28, 12:07   #30
eelmirka
Zadomowienie
 
Avatar eelmirka
 
Zarejestrowany: 2008-05
Wiadomości: 1 791
Dot.: Zakończenie związku

Jezu... Dobrze się stało. Let it go, teraz możesz zacząć żyć. Wyciągnij wnioski i skup się na sobie. Odpowiedni facet sam się znajdzie.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
63 - 62 - 61- 60 - 59 - 58 - 57 - 56
eelmirka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2017-05-10 11:59:32


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 13:36.