Dla przyszłych, obecnych i przeszłych Kursantek - cz. VIII

[chemical08]

Nie przejmuj się .. odwożenie kursantów nie powinno się zdarzac - bo mimo wszystkoi marnuje sie twój czas ..

Zwróc uwagę instruktorowi ,że teraz są twoje godziny jazdy i to ty będziesz zdawała egzamin ..

Ja przez swojego instruktora - tego przy którym zdałam egzamin - przepłakłam kilka godzin po pierwszej jeźfzie - wracałm z Jaworzna - gdzie był ośrodek - do Katowic - gdzie mieszkam na stałe - i cały czas płakałam ... czułam się beznadziejna .. A najgorsze było ,że następnego dnia rano musiałam znowu tam jechać - ale wieczorem herbata z melisy , do torebki czekolada z orzechami i następnego dnia pojechałam w o wiele lepszym nastroju - i pojechaliśmy wtedy na miasto i o wiele lepiej było ..

Następny raz płakałam z besilności gdzieś w marccu bo jechałam do NS a okazało się ,że mój instruktir mnie nie zapisał na egzamin więc straciłam 200 zł - 5 h jazd doszkalających + miesiąc teorii .. Wtedy to nawet nie chciałam aby mnie mój instruktor odwoził w umówione miejsce tylko wysiadłam przy ośrodku - dopełniłam formalności i pospacerowałam aby uspokoić nerwy ..

Nie poddawaj się .

[201605300922]

Dzięki dziewczyny za słowa otuchy. Dociągnę do 10 godziny, jak dalej ten instruktor będzie się tak zachowywał, to go poproszę o zmianę. OSK jest dobry, moi znajomi tam chodzili, wszyscy pozdawali za I razem praktycznie, ten koleś to szef tego ośrodka. Cały czas jest, że ,,co się boisz, nie bój się, myśl a potem rób, skręcaj, no SKRĘCAJ mówię, SPRZĘGŁO, NOGA Z GAZU, o jaka ładna pogoda, gdzie moja zapalniczka". Naprawdę, gdyby nie kasa, jaka na ten kurs poszła i to, że w przyszłości muszę mieć prawko (lekarz bez prawa jazdy nie ma łatwego życia...), to bym chyba wysiadła na skrzyżowaniu i uciekła. Jak jedziemy gdzieś po prostej, to jest fajnie, staram się, robię co mi każe, ale cholerka, czasami źle ten bieg zmienię, albo zapomnę o sprzęgle, bo tu zakręt, tu piesi, tam skrzyżowanie, tu cysterna, a ja mam zmienić bieg. A ja nie jestem taką osobą, która się poddaje, nie jestem jakaś super delikatna psychicznie, chodziłam na korki przed maturą, słyszałam, że nic nie umiem, że źle piszę odpowiedzi, motywowało mnie to. Ale tutaj... I cały czas mnie ochrzania, że jestem spięta. A jaka mam być, jak dwa polipy siedzą z tyłu i mnie poganiają, że ,,co 30 jedziesz, ja jestem dwadzieścia minut spóźniona!". W końcu ten instruktor laskę objechał, że może sobie testy poczyta, żeby trzeci raz wewnętrznego z teorii nie oblać to się zamknęła.

[chemical08]

Wozisz dwie osoby inne ? niż ty + twój instruktor ?? dobrze zrozumiałam ?/

[meeow]

Napisane przez chemical08

Nie przejmuj się .. odwożenie kursantów nie powinno się zdarzac - bo mimo wszystkoi marnuje sie twój czas ..

Zwróc uwagę instruktorowi ,że teraz są twoje godziny jazdy i to ty będziesz zdawała egzamin ..

ja nie raz odwoziłam kursantów i jakoś mi to nie przeszkadzało nie raz musiałam jechać za miasto, żeby kogoś odwieźć w ramach moich jazd. i instruktor wybierał mi taką trasę żebym miała i światła i skrzyżowania i czasami przejazd kolejowy, robiłam zawracania z wykorzystaniem podjazdu kursantek i to nie stanowiło dla mnie żadnego problemu. moim zdaniem zostawienie kursanta 'a niech sam se wróci' też jest nie na miejscu i mnie zawsze czy to inny kursant czy ja samą siebie odwoziłam
poza tym to jest też coś takiego, że uczysz się jeździć z kimś obcym, na egzaminie wsiadasz do obcego egzaminatora i co, on kichnie, a ja będę wystraszona jak sto diabłów.

Napisane przez Nadis

Dzięki dziewczyny za słowa otuchy. Dociągnę do 10 godziny, jak dalej ten instruktor będzie się tak zachowywał, to go poproszę o zmianę. OSK jest dobry, moi znajomi tam chodzili, wszyscy pozdawali za I razem praktycznie, ten koleś to szef tego ośrodka. Cały czas jest, że ,,co się boisz, nie bój się, myśl a potem rób, skręcaj, no SKRĘCAJ mówię, SPRZĘGŁO, NOGA Z GAZU, o jaka ładna pogoda, gdzie moja zapalniczka". Naprawdę, gdyby nie kasa, jaka na ten kurs poszła i to, że w przyszłości muszę mieć prawko (lekarz bez prawa jazdy nie ma łatwego życia...), to bym chyba wysiadła na skrzyżowaniu i uciekła. Jak jedziemy gdzieś po prostej, to jest fajnie, staram się, robię co mi każe, ale cholerka, czasami źle ten bieg zmienię, albo zapomnę o sprzęgle, bo tu zakręt, tu piesi, tam skrzyżowanie, tu cysterna, a ja mam zmienić bieg. A ja nie jestem taką osobą, która się poddaje, nie jestem jakaś super delikatna psychicznie, chodziłam na korki przed maturą, słyszałam, że nic nie umiem, że źle piszę odpowiedzi, motywowało mnie to. Ale tutaj... I cały czas mnie ochrzania, że jestem spięta. A jaka mam być, jak dwa polipy siedzą z tyłu i mnie poganiają, że ,,co 30 jedziesz, ja jestem dwadzieścia minut spóźniona!". W końcu ten instruktor laskę objechał, że może sobie testy poczyta, żeby trzeci raz wewnętrznego z teorii nie oblać to się zamknęła.

od tego masz jazdy żeby się nauczyć płynnie zmieniać biegi, reagować, a na pierwszych jazdach instruktor już szczególnie powinien pomagać, być uprzejmy... widać, że gościu jest nerwowy i tak jakby nie miał w ogóle powołania do tej roboty jak to się nie zmieni to zmieniaj instruktora, nie marnuj nerwów.

[chemical08]

Wiem .. ja sama odwoziłam parę razy osoby ale to już na dodatkowych godzinach ale jak się jest na początku swojej drogi z samochodem to lepiej aby nic go nie rozpraszało ...

Zgodzę się w takiej sytuacji kiedy np. instruktor odwożąc lub jadąc po kogoś wybiera Ci trasę naszpikowaną elementami nauki .. Ja sama jechałam po żonę swojego instruktora do pracy do Katowic a to przy okazji zaliczyłam kilka razy rondo , pozawracałam itp ..

Niektórzy instruktorzy napewno nie powinni uczyc - ja mialam takiego co jezdziłam z nim zaraz przed egzaminem w Kato - 2h wieczorem a rano na 10 egzamin - facet zmieszał mnie z błotem - uparcie twierdził ,że parkować to najlepiej z 2 ..itp ale co tam .. - w myśl : są ludzie i parapety

[meeow]

Napisane przez chemical08

Wiem .. ja sama odwoziłam parę razy osoby ale to już na dodatkowych godzinach ale jak się jest na początku swojej drogi z samochodem to lepiej aby nic go nie rozpraszało ...

Zgodzę się w takiej sytuacji kiedy np. instruktor odwożąc lub jadąc po kogoś wybiera Ci trasę naszpikowaną elementami nauki .. Ja sama jechałam po żonę swojego instruktora do pracy do Katowic a to przy okazji zaliczyłam kilka razy rondo , pozawracałam itp ..

Niektórzy instruktorzy napewno nie powinni uczyc - ja mialam takiego co jezdziłam z nim zaraz przed egzaminem w Kato - 2h wieczorem a rano na 10 egzamin - facet zmieszał mnie z błotem - uparcie twierdził ,że parkować to najlepiej z 2 ..itp ale co tam .. - w myśl : są ludzie i parapety

no na początkowych godzinach moim zdaniem kursanci nie powinni nikogo odwozić, bo to stresuje. chociaż ja na mojej 4 godzinie odwoziłam kursantkę i ten stres zrobił swoje, że pojechałam lepiej niż wcześniej

no i o to chodzi, ja też nie raz jechałam po kursantkę, po żonę instruktora, odwoziłam siebie i wymyślał mi takie trasy, że to głowa boli


niektórzy się nie nadają do tego zawodu. bo raz - trzeba być człowiekiem spokojnym, dwa - mieć nerwy ze stali, a nie że byle gówno go wytrąci z równowagi, a trzy - REFLEKS i cztery - umiejętność przekazywania swojej wiedzy, bo bez tego dupa w kwiatach

[versatille]

Napisane przez meeow

dupa w kwiatach

Przepraszam


__
A wiecie co ja robiłam po piewszych jazdach?
Przeczytałam prawie wszystkie wątki na wizażu mniej więcej o tytułach: 'Boję się jeździć, czy nadaję się na kierowcę'.
Wydawało mi się, że to nie dla mnie, wszystko mnie stresowało.
Kilka nocy przepłakałam. Tata się na mnie wydarł: ' To po co poszłaś ne ten kurs skoro się boisz jeździć?!!'
Nawet nie wiecie jaki miałam kryzys.

A wszystko wzięło się nie ze strachu, nastawienia czy gadania I. tylko z braku umiejętności. Aż taka zdolna nie jestem, żeby po przejechaniu 5 godzin w życiu autem opanować wszystkie manewry i sobie spokojnie jeździć.


Dopiero po 10 godzinach się zaczęło zmieniać na lepsze. I jest coraz lepiej i lepiej

Nadis będzie dobrze

[meeow]

Napisane przez versatille

Przepraszam


__
A wiecie co ja robiłam po piewszych jazdach?
Przeczytałam prawie wszystkie wątki na wizażu mniej więcej o tytułach: 'Boję się jeździć, czy nadaję się na kierowcę'.
Wydawało mi się, że to nie dla mnie, wszystko mnie stresowało.
Kilka nocy przepłakałam. Tata się na mnie wydarł: ' To po co poszłaś ne ten kurs skoro się boisz jeździć?!!'
Nawet nie wiecie jaki miałam kryzys.

A wszystko wzięło się nie ze strachu, nastawienia czy gadania I. tylko z braku umiejętności. Aż taka zdolna nie jestem, żeby po przejechaniu 5 godzin w życiu autem opanować wszystkie manewry i sobie spokojnie jeździć.


Dopiero po 10 godzinach się zaczęło zmieniać na lepsze. I jest coraz lepiej i lepiej

też miałam takie kryzysy każdy się kiedyś uczył, nawet nasi instruktorzy, nawet im samochody gasną i oni nie są nieomylni

ja to w ogóle byłam przerażona jak po 30 minutach jazdy po parkingu usłyszałam 'jedź w lewo i jedziemy w miasto' i panikowałam jak na skrzyżowaniu trafiały mi się inne auta, jak mijałam się z autobusem, ale śmiałam się z tego wszystkiego

trzymam kciuki trzeba czegoś mocno chcieć, a stanie się to jak najbardziej realne i nie wolno się zamykać na krytykę (oczywiście konstruktywną ), bo tak to się do niczego nie dojdzie, a w naszym przypadku - nie dojedzie

[chemical08]

No dokładnie - wiem co mówię bo przerobiłam 5 instruktorów .. 4 męzczyzn i 1 kobietę ..

Początkowe jazdy to czas oswojenia się z samochodem a nie robienia za taksówkę ..

Ja juz dojeżdząjąc na egzaminy zawsze robiam tak ,że umawiałam się z instruktorem pod McDonaldem i on dowoził mnie na miejsce gdzie dosiadal się kolega i od tego momentu zaczynała się jazda do Sącza ..


Mój instruktor oprócz wymienionych wyżej cech miał jeszcze jedną bardzo ważną - był takim dla mnie psychologiem - jak mialam cieżki dzień - okres sesji na uczelni itp to potrafił kazac zaparkowac i przegadał ze mną w cholerę czasu ... a potem jezdziłam tyle dłużej ile staliśmy ..

[invisible_01]

Najlepsze było to, jak na 1. egzaminie oblałam na łuku, a potem egzaminator zamienił się ze mną i cofając sam wjechał w słupek

[chemical08]

A znacie może jakieś gafy instruktora/egzaminatora ??

Ja ze swojej strony mam dwie :

1) jedziemy z P(instruktor) jego Toyotą na plac manewrowy i tam przesiadka do Colta
P daje mi klucze ja mu na to ,że niech on jedzie bo obiecałam koledze ,że będzie jechał pierwszy ..
Wsiadamy do Colta , on sobie ustawił lusterka , fotel itp i w momencie ruszania autko pare razy gaśnie aby w końcu ruszyc .. .- powód - problem z wyczuciem sprzęgła ...
2) wracamy z NS po zdanym egzaminie - P jedzie z GPS i gada z nami bo wiadomo - o egzaminie itp .. a nagle po 10 minutach zorientował się ,że pomylil kierunku zamiast w lewo skręcił w praco ..

[versatille]

A mój instruktor to oaza spokoju... co mnie jeszcze bardziej z równowagi wyprowadza
Kiedyś to się kończyło stresem, a teraz dokuczaniem sobie nawzajem

[chemical08]

Ja z opowiadań wiem ,że mój instruktor - oaza spokoju - pewnego popoludnia tak sie wkurzył na kursanta ,że przestał sie do niego zupełnie odzywac poza hasłem - jedź jak chcesz , byle do ośrodka .. a innym razem kursant musiał popylac po rondzie bo nie umiał go dobrze przejechac ..

[tamistra]

Mój były instruktor, którego wspominam raczej gorzej niż lepiej... często wykorzystywał mnie, bym podwoziła np. jego rodzinę pod blok, albo jeździł ze mną na stacje benzynowe, wysiadał na papierosa, kupował żarcie i jadł na miejscu... (a moje -2 godziny- płynęły... ).
Pomijam już fakt łapania za kolano przy każdej możliwej okazji i ciągłych podtekstów erotycznych w stylu: "zdziwiłabyś się, jak ja umiem zaskakiwać dziewczyny.. chcesz, mogę odgadnąć jaki masz dziś kolor bielizny..." A jak się denerwował na mnie, gdy kilka razy przywaliłam w przedni słupek na łuku.. "czy ty masz aż TAK ch**owy wzrok, do k**wy nędzy?!".
tiaaa... ludzie są dziwni...

[versatille]

Napisane przez chemical08

Ja z opowiadań wiem ,że mój instruktor - oaza spokoju - pewnego popoludnia tak sie wkurzył na kursanta ,że przestał sie do niego zupełnie odzywac poza hasłem - jedź jak chcesz , byle do ośrodka .. a innym razem kursant musiał popylac po rondzie bo nie umiał go dobrze przejechac ..

Mój też czasami komuś kawał zrobi i każe mu stanąć, wysiąść z auta i iść sprawdzić jakie były znaki

Bardziej chodzi mi o to, że jak na pierwszych jazdach jechałam mając wrażenie, że zaraz zginiemy, to on sobie spokojnie siedział i się dziwił co ja taka sztywna siedzę.
Ja cała w stresie, bo mi nawet nie powiedział jak się hamuje (wszyscy od razu zakładają, że to oczywiste), a on się wygodnie rozsiadł w fotelu i się śmieje.

[madzia2306]

Napisane przez versatille

A mój instruktor to oaza spokoju... co mnie jeszcze bardziej z równowagi wyprowadza
Kiedyś to się kończyło stresem, a teraz dokuczaniem sobie nawzajem

mój instruktor był baaaardzo spokojny, nie dałam rady go wyprowadzic z równowagi

[meeow]

Napisane przez versatille

A mój instruktor to oaza spokoju... co mnie jeszcze bardziej z równowagi wyprowadza
Kiedyś to się kończyło stresem, a teraz dokuczaniem sobie nawzajem

mój też jest spokojny czasami to aż mnie musi uspokajać

Napisane przez chemical08

Ja z opowiadań wiem ,że mój instruktor - oaza spokoju - pewnego popoludnia tak sie wkurzył na kursanta ,że przestał sie do niego zupełnie odzywac poza hasłem - jedź jak chcesz , byle do ośrodka .. a innym razem kursant musiał popylac po rondzie bo nie umiał go dobrze przejechac ..

ja na pierwszych jazdach jeździłam dookoła ronda chyba 4 razy, ale nie za jakąś karę tylko uczyłam się poprawnie utrzymywać odległość i skręcać i na koniec ostatniego kółka stwierdził 'przydałoby się tak jeszcze w prawą stronę pojeździć

[versatille]

Napisane przez tamistra

Mój były instruktor, którego wspominam raczej gorzej niż lepiej... często wykorzystywał mnie, bym podwoziła np. jego rodzinę pod blok, albo jeździł ze mną na stacje benzynowe, wysiadał na papierosa, kupował żarcie i jadł na miejscu... (a moje -2 godziny- płynęły... ).
Pomijam już fakt łapania za kolano przy każdej możliwej okazji i ciągłych podtekstów erotycznych w stylu: "zdziwiłabyś się, jak ja umiem zaskakiwać dziewczyny.. chcesz, mogę odgadnąć jaki masz dziś kolor bielizny..." A jak się denerwował na mnie, gdy kilka razy przywaliłam w przedni słupek na łuku.. "czy ty masz aż TAK ch**owy wzrok, do k**wy nędzy?!".
tiaaa... ludzie są dziwni...

Przy moim nerwowym charakterze to by już na ostrym dyżurze wylądawał na takie teksty

Napisane przez madzia2306

mój instruktor był baaaardzo spokojny, nie dałam rady go wyprowadzic z równowagi

A ja się staram i nawet czasami mi się uda
Aż mi koleżanka powiedziała, żebym tego nie robiła. Ale mieszkając pod jednym dachem z siedmioma cholerykami ten jego spokój mnie wykańcza...

Napisane przez meeow

ja na pierwszych jazdach jeździłam dookoła ronda chyba 4 razy, ale nie za jakąś karę tylko uczyłam się poprawnie utrzymywać odległość i skręcać i na koniec ostatniego kółka stwierdził 'przydałoby się tak jeszcze w prawą stronę pojeździć

To jest bardzo dobry pomysł. Zawsze mam problem na rondzie, żeby się zmieścić pomiędzy liniami
Na pewno by mi to coś pomogło.

[olivien]

Napisane przez tamistra

Mój były instruktor, którego wspominam raczej gorzej niż lepiej... często wykorzystywał mnie, bym podwoziła np. jego rodzinę pod blok, albo jeździł ze mną na stacje benzynowe, wysiadał na papierosa, kupował żarcie i jadł na miejscu... (a moje -2 godziny- płynęły... ).
Pomijam już fakt łapania za kolano przy każdej możliwej okazji i ciągłych podtekstów erotycznych w stylu: "zdziwiłabyś się, jak ja umiem zaskakiwać dziewczyny.. chcesz, mogę odgadnąć jaki masz dziś kolor bielizny..." A jak się denerwował na mnie, gdy kilka razy przywaliłam w przedni słupek na łuku.. "czy ty masz aż TAK ch**owy wzrok, do k**wy nędzy?!".
tiaaa... ludzie są dziwni...

oja to w Gdynii też takie przypadki się zdarzaja.. mimo, że mamy raczej dobre szkoły. a co to za OSK? ja po takich tekstach zapadłabym się pod ziemię chyba, a mój tż to ze złości rozniósłby tego I.

[chemical08]

Ja swojego instruktora tylko raz - oblałam herbatą - na łuku - bo mu się zachciało w zimę gorącej herbaty to poleciał do biura i z kubkiem pakuje się do auta - a ja nie bardzo umiałam ruszyc i jak mną rzuciło do tyłu to 1/2 herbaty była na jego swetrze


A tak wogole to mój instruktor mnie dokarmiał - to mandarynka , to czekolada , to ciasteczko ..

Ja mu obiecałam po zdanym egzaminie -na którym nie mógł być z nami - że kupię torta czekoladowego i przywiozę ale to jak już będę w miare zzaprawionym kierowcą i będzie chłodniej ...

[tamistra]

Napisane przez olivien

oja to w Gdynii też takie przypadki się zdarzaja.. mimo, że mamy raczej dobre szkoły. a co to za OSK? ja po takich tekstach zapadłabym się pod ziemię chyba, a mój tż to ze złości rozniósłby tego I.

Mojemu TŻtowi też już niewiele brakowało, aby go potłuc , ale go powstrzymałam jakoś i obiecałam, że zmienię instruktora jeszcze tego samego dnia -_-

Szkołą4Koła pozdrawia :P na szczęście kolejny instruktor, na jakiego trafiłam, był po prostu idealny cierpliwy, wymagający, z poczuciem humoru. Dzięki niemu w ogóle na nowo zachciało mi się tego prawka, bo poprzedni instr. straszliwie mnie zniechęcił i demotywował .

[olivien]

Napisane przez tamistra

Mojemu TŻtowi też już niewiele brakowało, aby go potłuc , ale go powstrzymałam jakoś i obiecałam, że zmienię instruktora jeszcze tego samego dnia -_-

Szkołą4Koła pozdrawia :P na szczęście kolejny instruktor, na jakiego trafiłam, był po prostu idealny cierpliwy, wymagający, z poczuciem humoru. Dzięki niemu w ogóle na nowo zachciało mi się tego prawka, bo poprzedni instr. straszliwie mnie zniechęcił i demotywował .

no mój to jest taki narwany, że w takiej sytuacji nie posłuchałby mnie
ja też nie miałabym ochoty jeździć z jakimiś napaleńcem, ble źle mi na samą myśl ..

[201605300922]

Jeszcze raz dzięki za wsparcie Tak po kilku godzinach, kupieniu sobie nowych spodni, fajnej bielizny i zjedzeniu maasy pizzy (moje metody na odstresowanie), to bardziej myślę o tym, że kurczę, poradziłam sobie. I że gdybym teraz musiała na nielegalu gdzieś jechać, tak w stylu ,,Speed-niebezpieczna prędkość" jak Sandra Bullock, to dałabym radę, najwyżej by mi czasami gasł. Chłopak i tata mi kilka moich wątpliwości rozwiali, zobaczymy, jak jutro pójdzie. Następnym razem jak mi się trafi taka chamska dwójeczka z tyłu, to chyba nie wytrzymam i powiem coś niemiłego. Obiektywnie, przejechałam całe miasto, calusieńki Sosnowiec, interweniował łącznie może ze cztery razy, auto mi nie gasło. Zaczynam podchodzić do tego bojowo Tak w stylu ,,co, ja nie dam rady?!". Ale jak koleś dalej będzie się spóźniał pół godziny, to w końcu sobie z nim pogadam, bo to wkurzające zaczyna być. Kochane jesteście, naprawdę, nie znam chyba żadnego forum, na którym taką dozę wsparcia można dostać.

[versatille]

Napisane przez Nadis

Jeszcze raz dzięki za wsparcie Tak po kilku godzinach, kupieniu sobie nowych spodni, fajnej bielizny i zjedzeniu maasy pizzy (moje metody na odstresowanie), to bardziej myślę o tym, że kurczę, poradziłam sobie. I że gdybym teraz musiała na nielegalu gdzieś jechać, tak w stylu ,,Speed-niebezpieczna prędkość" jak Sandra Bullock, to dałabym radę, najwyżej by mi czasami gasł. Chłopak i tata mi kilka moich wątpliwości rozwiali, zobaczymy, jak jutro pójdzie. Następnym razem jak mi się trafi taka chamska dwójeczka z tyłu, to chyba nie wytrzymam i powiem coś niemiłego. Obiektywnie, przejechałam całe miasto, calusieńki Sosnowiec, interweniował łącznie może ze cztery razy, auto mi nie gasło. Zaczynam podchodzić do tego bojowo Tak w stylu ,,co, ja nie dam rady?!". Ale jak koleś dalej będzie się spóźniał pół godziny, to w końcu sobie z nim pogadam, bo to wkurzające zaczyna być. Kochane jesteście, naprawdę, nie znam chyba żadnego forum, na którym taką dozę wsparcia można dostać.

Będzie dobrze.
I prosimy nam tutaj zdawać relacje z następnych jazd


A propos gdzie się podziała trellemorele?
Proszę się zgłosić i opowiadać
____
PS. Dowiedziałam się dzisiaj od koleżanki, że na jej jazdach (z moim I.) leciała w radiu akurat moja słynna przeklęta piosenka. I on powiedział (podobno): 'O, ulubiona piosenka Pauliny'. I sobie pogłośnił

[trellemorele]

Napisane przez Nadis

Jeszcze raz dzięki za wsparcie Tak po kilku godzinach, kupieniu sobie nowych spodni, fajnej bielizny i zjedzeniu maasy pizzy (moje metody na odstresowanie), to bardziej myślę o tym, że kurczę, poradziłam sobie. I że gdybym teraz musiała na nielegalu gdzieś jechać, tak w stylu ,,Speed-niebezpieczna prędkość" jak Sandra Bullock, to dałabym radę, najwyżej by mi czasami gasł. Chłopak i tata mi kilka moich wątpliwości rozwiali, zobaczymy, jak jutro pójdzie. Następnym razem jak mi się trafi taka chamska dwójeczka z tyłu, to chyba nie wytrzymam i powiem coś niemiłego. Obiektywnie, przejechałam całe miasto, calusieńki Sosnowiec, interweniował łącznie może ze cztery razy, auto mi nie gasło. Zaczynam podchodzić do tego bojowo Tak w stylu ,,co, ja nie dam rady?!". Ale jak koleś dalej będzie się spóźniał pół godziny, to w końcu sobie z nim pogadam, bo to wkurzające zaczyna być. Kochane jesteście, naprawdę, nie znam chyba żadnego forum, na którym taką dozę wsparcia można dostać.

Z każdą jazdą będzie Ci szło coraz lepiej, zobaczysz. Mi akurat na początku szło super a później zatrzymałam się w miejscu i dzisiaj było lepiej znowu.
Pisz o postępach, podknięciach zawsze będziemy starały się pomóc.

Napisane przez tamistra

Mój były instruktor, którego wspominam raczej gorzej niż lepiej... często wykorzystywał mnie, bym podwoziła np. jego rodzinę pod blok, albo jeździł ze mną na stacje benzynowe, wysiadał na papierosa, kupował żarcie i jadł na miejscu... (a moje -2 godziny- płynęły... ).
Pomijam już fakt łapania za kolano przy każdej możliwej okazji i ciągłych podtekstów erotycznych w stylu: "zdziwiłabyś się, jak ja umiem zaskakiwać dziewczyny.. chcesz, mogę odgadnąć jaki masz dziś kolor bielizny..." A jak się denerwował na mnie, gdy kilka razy przywaliłam w przedni słupek na łuku.. "czy ty masz aż TAK ch**owy wzrok, do k**wy nędzy?!".
tiaaa... ludzie są dziwni...

Mój niestety to potworny flirciarz się okazał (czasem również przegina..) ale zlewam na to bo dobrze uczy, jedynie mnie puka w ramie żebym się troche rozluźniła bo czasami za bardzo spięta jestem..


Jeździłam ostatnio benzyną, dzisiaj rano też a po południu dieselem i myślałam, że mnie coś trafi.. Nie nawidzę dieselów. A jak się dowiedziałm, że jutro nim będziemy jechać..

Versi (mogę tak? ) szło rano dobrze, jedynie nie mogłam zaparkować kopertą aż w końcu po 6 podejściach dostałam szewskiej pasji i wyjechałam z parkingu w cholerę.. Uparta jestem z tym parkowaniem. I mówi, żebym już dała sobie spokój a ja nadal parkuje, parkuje ..
Za to nauczyłam się ruszać na ręcznym, proste to.

[versatille]

Napisane przez trellemorele

Mój niestety to potworny flirciarz się okazał (czasem również przegina..) ale zlewam na to bo dobrze uczy, jedynie mnie puka w ramie żebym się troche rozluźniła bo czasami za bardzo spięta jestem..

To jak już będę nad morzem to mogę mu lekko ?

Versi (mogę tak? ) szło rano dobrze, jedynie nie mogłam zaparkować kopertą aż w końcu po 6 podejściach dostałam szewskiej pasji i wyjechałam z parkingu w cholerę.. Uparta jestem z tym parkowaniem. I mówi, żebym już dała sobie spokój a ja nadal parkuje, parkuje ..
Za to nauczyłam się ruszać na ręcznym, proste to.

Ależ proszę
No widzisz to przynajmniej Ci się chce. Jak ja mam parkować to tylko czekam aż to się skończy... Aż usłyszę: 'kontynuujemy jazdę'
Wiem, że muszę to jeszcze ćwiczyć i ćwiczyć, ale mi się nie chce.
Ruszanie z ręcznego według mnie jest nawet prostsze od zwykłego ruszania. Od razu sobie ustawisz sprzęgło i gaz, puścisz ręczny i już jedziesz potem od razu dwójka i po problemie.

[trellemorele]

Napisane przez versatille

To jak już będę nad morzem to mogę mu lekko ?


Ależ proszę
No widzisz to przynajmniej Ci się chce. Jak ja mam parkować to tylko czekam aż to się skończy... Aż usłyszę: 'kontynuujemy jazdę'
Wiem, że muszę to jeszcze ćwiczyć i ćwiczyć, ale mi się nie chce.
Ruszanie z ręcznego według mnie jest nawet prostsze od zwykłego ruszania. Od razu sobie ustawisz sprzęgło i gaz, puścisz ręczny i już jedziesz potem od razu dwójka i po problemie.

Nie.. gościu jest ok, od zawsze podobno taki był (ma żonę i dziecko) ale jak czasami coś palnie to mówię 'ale może nie przesadzajmy?'. Dzisiaj nawet współpracownica mu zwróciła uwagę, ja puściłam pewien tekst mimo uszu ale widział moją skwaszoną minę z daleka jak już wyszłam pewno.


Chciało mi się przez 15 minut a teraz coś czuję, że będę omijać parkowanie jak tylko się będzie dało..
Słuchaj a jak jest z pierwszą jazdą po dużym mieście? Bo potwornie się stresuje przed jutrem..

[chemical08]

Nadis - jeżeli następnym razem będziesz miała odwozić dwie dodatkowe osoby ( czli w sumie w samochodzie będą 4 osoby) - masz prawo odmówic jazdy - gdyz na mocy ustawy o nauce jazdy w pojeździe nauki jazdy mogą przebywac maksymalnie 3 osoby tj . dwie osoby szkolone + instruktor .. Wiem bo przerabiałam temat z moim instruktorem ... I gdyby Was policja złapała -nawet do wyrywkowej kontroli to mogłby być problemy ..

[201605300922]

Napisane przez chemical08

Nadis - jeżeli następnym razem będziesz miała odwozić dwie dodatkowe osoby ( czli w sumie w samochodzie będą 4 osoby) - masz prawo odmówic jazdy - gdyz na mocy ustawy o nauce jazdy w pojeździe nauki jazdy mogą przebywac maksymalnie 3 osoby tj . dwie osoby szkolone + instruktor .. Wiem bo przerabiałam temat z moim instruktorem ... I gdyby Was policja złapała -nawet do wyrywkowej kontroli to mogłby być problemy ..

Tak? Idę rzucić okiem na tę ustawę, skoro tak to wygląda, to faktycznie zrobię tak, jak mówisz. Mnie znajoma mówiła, że teraz w ogóle w aucie mogą być tylko dwie osoby, że takie odwożenie kursantów też jest nieprawidłowe. Za półtorej godziny mam jazdy, zaczynam mieć na to wyrąbane, właśnie odebrałam wyniki badań i nie mam pewnego paskudztwa w sobie, żyć nie umierać

[versatille]

Napisane przez trellemorele

Słuchaj a jak jest z pierwszą jazdą po dużym mieście? Bo potwornie się stresuje przed jutrem..

Przepraszam. Wczoraj miałam taki bojowy nastrój

Hmm u mnie to było troszkę dziwnie. Przede wszystkim miałam wtedy jazdy z najlepszą przyjaciółką, a ona miała za 2 dni egzamin. To ona miała jeździć - ja miałam dojechać do miasta i z niego przyjechać (szerokimi ulicami przez las). I tak też byłam nastawiona.
Ale dojeżdżamy do miasta, pierwsze światła, drugie, potem się już trasa zaczęła. A mi się jechało super
W końcu zamieniłyśmy się dopiero przy WORDzie.

I wtedy już zrozumiałam, że wolę szerokie ulice w wielkim mieście, dużo aut, światła - niż wąskie, dziurawe uliczki z ograniczeniem strefowym.

A stresować to się nie ma czym. Instruktor czuwa