Drugi kierunek - socjologia - UEK

[olccx]

Chciałabym zacząć drugi kierunek, obecnie jestem na pierwszym roku ekonomii na UEK. Na początku myślałam o rachunkowości, ale teraz coraz bardziej chodzi mi po głowie socjologia. Znajdę tutaj jakichś studentów albo absolwentów socjologi na ueku? Polecacie ten kierunek? Jakie macie opinie?

[megamag]

Mam kilkoro znajomych po socjologii, choć nie na UEK. Większość raczej zadowolona, bo kierowała się zainteresowaniami podczas wyboru. Choć sam kierunek jest raczej hobbystyczny, na karierę zawodową trzeba mieć inny pomysł. Do GUS-u wszyscy się nie zmieszczą. Socjologowie zwykle dobrze się odnajdują w marketingu, badaniach rynku itp.

[skara]

Odradzam socjologię. Ze 100 osób z mojego roku w zawodzie pracuje 1. Nie ma po tym pracy. Studia owszem ciekawe, ale wg mnie szkoda czasu, jeśli myślisz z punktu widzenia pracy a nie hobby.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[MissChievousTess]

Napisane przez megamag

Mam kilkoro znajomych po socjologii, choć nie na UEK. Większość raczej zadowolona, bo kierowała się zainteresowaniami podczas wyboru. Choć sam kierunek jest raczej hobbystyczny, na karierę zawodową trzeba mieć inny pomysł. Do GUS-u wszyscy się nie zmieszczą. Socjologowie zwykle dobrze się odnajdują w marketingu, badaniach rynku itp.

Widziałaś płace w GUS? I to przy długim stażu pracy? W reportażu programu UWAGA kiedyś były. Raczej nikt dobry po socjo nie będzie się tam pchał. Idzie się raczej w biznes albo we własną działalność. Przebranżowić można się bardzo szybko na dziedziny pokrewne, także te na styku z IT. Na pewno kiepsko ma ktoś kto myśli, że po studiach ktoś poda mu na tacy ogłoszenie "praca dla socjologa". Trzeba wiedzieć gdzie w praktyce wiedza ze studiów ma jakieś zastosowanie i ewentualnie o co trzeba ją potem uzupełnić.
Co do UEK-miałam na studiach 2 stopnia kolegów z UEK po socjo. Na licencjacie tam było ponoć fajnie, ale statystyki nie mieli za bardzo. Dużo musieli nadganiać. No i narzekali na jakiś trudny angielski biznesowy. A na porządną magisterkę z socjo i tak przyszli na UJ. Z tego co chwalili to tamten sekretariat na UEK, wszystko mieli zrobione i podane na tacy. U nas narzekali, musieli swoje wystać, wyprosić, wyłazić, czyli w sumie jak to jest radzić sobie z administracją i walczyć o swoje oraz pilnować swoich spraw jako "petent" też nauczyli się u nas.

[megamag]

Napisane przez MissChievousTess

U nas narzekali, musieli swoje wystać, wyprosić, wyłazić, czyli w sumie jak to jest radzić sobie z administracją i walczyć o swoje oraz pilnować swoich spraw jako "petent" też nauczyli się u nas.

To akurat nie za dobrze o szkole świadczy ani nie potwierdza, że jest porządna. Taki burdel to wstyd i PRL. Widzę, że UJ jest jak UW. Jadą po rankingach, więc mają najlepszych studentów, ale z organizacją jednak trochę gorzej.

[MissChievousTess]

Napisane przez megamag

To akurat nie za dobrze o szkole świadczy ani nie potwierdza, że jest porządna. Taki burdel to wstyd i PRL. Widzę, że UJ jest jak UW. Jadą po rankingach, więc mają najlepszych studentów, ale z organizacją jednak trochę gorzej.

Szczerze? Tak jest na wszystkich, wielkich państwowych uczelniach. Nieco inaczej mają tylko albo bardzo małe wydziały albo takie bardzo nowoczesne z tych kierunków zamawianych - na UJ wiem, że super sekretariat ma np. Biotechnologia. Natomiast z moich doświadczeń z administracją wszelkiej maści, także poza Polską, takie przeprawy z administracją to dobra szkoła życia i uczy rzeczy przydatnych w kontakcie z różnymi instytucjami. Mnie na pewno anielska cierpliwość do administracji wyrobiona na naszym wydziale wielokrotnie już się przydała. Podobnie jak umiejętność pisana różnych pism "z podaniem o...." itp. Nie mówię, że to nie jest uciążliwe bo jest. I na początku bardzo irytuje. Ale naprawdę wiele uczy. Jeden z kolegów po UEK prowadził własną firmę. Wcześniej sobie np. z administracją w elektrowni nie radził. A po tym jak u nas postudiował i potrenował relacje z administracją to sobie poradził. I sam stwierdził, że nauczył się co i jak i lepiej i łatwiej mu się teraz z urzędnikami sprawy załatwia.

---------- Dopisano o 13:06 ---------- Poprzedni post napisano o 12:57 ----------

Napisane przez megamag

To akurat nie za dobrze o szkole świadczy ani nie potwierdza, że jest porządna. Taki burdel to wstyd i PRL. Widzę, że UJ jest jak UW. Jadą po rankingach, więc mają najlepszych studentów, ale z organizacją jednak trochę gorzej.

Rankingi uwzględniają m.in. ilu absolwentów znajduje pracę po studiach. A oba uniwersytety i uczą samodzielności i poziom egzaminów mają raczej wysoki, więc np. tacy ludzie dobrze wypadają na różnych testach podczas rekrutacji czy np. na egzaminach typu LEP czy na aplikacje prawnicze. Ranking uwzględnia też ilość kadry o odpowiednich kwalifikacjach, uprawnienia do nadawania stopni naukowych itp. Duże polskie uniwersytety, a zwłaszcza te konkretne to nadal jedyne instytucje edukacyjne w Polsce, które jakoś poziomem dydaktycznym mogą być porównywane do uczelni zagranicznych o wysokiej renomie. Inne uczelnie, a zwłaszcza prywatne ani nie są za granicą znane ani nie mają szans pojawić się w rankingach zagranicznych placówek o określonym poziomie kształcenia. Poza UW i UJ w takich rankingach nie ma nic innego z Polski. Jeśli ktoś ma ambicje kiedykolwiek pracować za granicą to żaden inny dyplom z Polski w sumie nie ma sensu. No chyba, że np.w Japonii Wyższa Szkoła Technik Informatycznych i jakieś pojedyncze, niszowe placówki, które mają np. umowy odnośnie jakiejś formy double degree. Znane nie są, ale przynajmniej jakieś szanse na nostryfikację dyplomu są z uwagi na wiarygodność i renomę uczelni partnerskiej z danego kraju. Zapewniam, że dużo tego typu uczelni nie ma.

[megamag]

MissChievousTess rankingi są jak demokracja. Wszyscy wiedzą, że to nie działa do końca tak jak powinno, ale nikt nie wymyślił lepszego systemu. Poziom nauczania to w nich tylko jeden z wielu punktów. I tak na przykład system przyznawania punktów w tym szanghajskim promuje amerykańskie uczelnie, które okupują pierwszą setkę. (Btw. to mój mąż pracuje z gościem po Politechnice Szanghajskiej i oni tam nie przerabiali wielu rzeczy, które mój mąż przerabiał na marnej Politechnice Świętokrzyskiej, która poziomem nie świeci. Na tej pierwszej mieli tak po 2-3 dnia zajęć w tygodniu i same ogólniki, gość się w sumie wszystkie dopiero w pracy nauczył). Rankingi promują też duże uczelnie. Ja już trochę w życiu się nastudiowałam i miałam porównanie pomiędzy prywatną a państwową (choć na tej pierwszej robiłam tylko podyplomowe). Niestety UW przegrywa z kretesem w tym zestawieniu. Co więcej, moja koleżanka studiowała na prywatnej to samo co ja na publicznej, miała nawet tych samych wykładowców. Z tą różnicą, że nas Ci wykładowcy olewali, odwoływali w ostatniej chwili zajęcia i bywali chamscy, a u niej naprawdę się przykładali. Jedyne, co naprawdę cenię na uczelniach rankingowych, to studenci. Zwykle studiują tam kumate osoby i przez to poziom bywa rzeczywiście wyższy. Potem te osoby dobrze sobie radzą na rynku pracy, więc dobrze wypadają w badaniach losów absolwentów i kółko się zamyka.

Ale z tym sekretariatem to się trochę uśmiałam. Bez urazy, ale trzeba być trochę upośledziem, żeby musieć się uczyć ogarniania spraw urzędowych. To nie rocket science.