Operacja nosa- moja historia - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Zdrowie i Medycyna > Chirurgia plastyczna

Notka

Chirurgia plastyczna Interesujesz się chirurgią plastyczną? Poddałaś się zabiegowi lub go rozważasz? Dołącz do nas. Podziel się doświadczeniem, zadaj pytanie.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2019-12-29, 14:40   #1
gosbry
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2019-12
Wiadomości: 2

Operacja nosa- moja historia


Witam,

Jestem nowa na forum. Długo zbierałam się, żeby opisać swoje wrażenia po operacji nosa. Minęło już ponad 8 miesięcy i efekt nie jest zadowalający...

Ale zacznę od początku.

O zabiegu zaczelam myśleć już Ok 16 roku życia. Dziś mam już prawie 30 wiec trochę mi to zajęło Tak długie zwlekanie było spowodowane po prostu brakiem pieniędzy. W domu się nie przelewało, a mnie samej w późniejszym czasie było ciężko zarobić tyle, żeby było mnie na taki wydatek stać. Dopiero wyjazd za granice mi to umożliwił. Zawsze podobałam się sobie wizualnie, poza jedna rzeczą- NOS. Długi,gruby i bardzo nisko opadający. Kompletnie nie pasował do mojej twarzy. Ogromny kompleks ,który miałam nadzieje ze w końcu kiedyś zniknie z mojej głowy, i ze się z tym pogodzę ale tak się nie stało...W końcu po tylu latach, udało mi się zarobić odpowiednia kwotę.

Pozostała tylko kwestia wyboru lekarza. Zależało mi na klinice w moim rodzinnym mieście czyli w Katowicach, a żeby było blisko w razie gdyby coś zaczęło niepokojącego się dziać. Przestudiowalam chyba wszystkich chirurgów ze śląska. Opinie są pomocne, ale ciężko się nimi sugerować gdyż w tych pozytywnych, zawsze znajdzie się jedna lub więcej negatywnych, i tak naprawdę nie mamy pewności czy to nie przypadkiem zabieg nieuczciwej konkurencji. Tak samo w druga stronę, pozytywne opinie pisane przez asystentki, lub inne osoby z otoczenia robiące dobrą reklamę. Postanowiłam wybrać chirurga doświadczonego i podjąć decyzje po rozmowie z nim. Był nim Dr. Marcin Sierociński. Nie oczekiwałam żeby lekarz który mnie operuje, miał być dla mnie miły i sypać żartami, oczekiwałam wiedzy na temat tego co robi, kompetentnych odpowiedzi na moje pytania co miało sprawić ze zaufam i oddam się w jego ręce. I tak się stało. Może skrócę co nieco naszą rozmowę. Od wejścia Dr zapytał mnie co mnie do niego sprowadza. Opowiedziałam o swoim nosie, co mi się nie podoba co chce zmienić itd. Mój nos został zbadany od zewnątrz i od wewnątrz. Niestety, okazalo się ze mam asymetrię szczęki i skośny słupek nosa czego rezultatem po operacji będą nierówne „dziurki w nosie”. Wspomniał ze nie jest to coś czym muszę się martwić, i że operacja będzie dla mojego wyglądu czymś dobrym ale nie namawiał. Pomyślałam sobie Ok nierówne „dziurki w nosie” których i tak nie widać a dzięki temu mały, krótki i nie zachodzący na usta nos? Coś za coś. Ucieszyło mnie ze lekarz był ze mną szczery i to mnie głównie przekonało ze to właściwy wybór. Ostrzegł mnie oczywiście o wszystkich powikłaniach która mogą nastąpić. Zapewnił, ze po operacji nosa pacjenci nie odczuwają bólu. Dał mi czas na zastanowienie i opuściłam gabinet. Moja ewentualna operacja miała się odbyć dzień po konsultacji gdyż uzgadnialiśmy to i rezerwowalam termin dużo wcześniej ze względu ze jestem pacjentem z zagranicy i zależało mi żeby wszystko załatwić podczas mojego 3 tygodniowego pobytu w Polsce. Pozostała kwestia mojej decyzji. W recepcji podano mi numer do asystentki Pani E. z decyzja i ewentualnymi pytaniami. Śmieszne było to ze na konsultacji zupełnie zapomniałam spytać o cenę zabiegu. Cena wąchała się od 7.5 tysiąca do 13.5 tysiąca. Możecie zgadnąć ze moja operacja to górna granica czyli 13.5 tysiaka za nosek. Trochę mnie to zmartwiło ale, z drugiej strony pomyślałam ze to zaszło już tak daleko ze nie mogę teraz odpuścić i zgodziłam się na ta zabójcza cenę. Kolejny etap to dzień operacji.

Klinika Euromedic w Katowicach. O tej beznadziejnej klinice mogłabym pisać i pisać bez końca. Nie polecam i współczuje wszystkim pacjentom. Pobyt nie wyglądał tak pięknie jak w programach z Dr Szczytem i wspaniale opiekującymi, troskliwymi i pełnymi empatii pielęgniarkami. Rzecz jasna nie oczekiwałam tego, co widziałam w tv, ale tam czułam się traktowana jak śmieć... od samego wejścia w tym całym stresie przed operacja, zachowanie osob pracujących porównywalne było do przychodni NFZ na jakimś zadupiu czyli traktowanie z góry i „ odpieprz sie z pytaniami bo nie nam czasu”. Gdy dotarłam na sale okazało sie ze jestem na pietrze razem z chorymi..!!! Co było dla mnie szokujące, niepokojące i mój stres przybrał tylko na wadze. Na sali byłam jeszcze z jedna dziewczyna która oczekiwała na operacje piersi. Dostałam kilka kartek papieru do przeczytania i podpisania. Pani pielęgniarka oznajmiła żebym dokładnie przeczytała i nie spieszyła się. Tak tez zrobiłam. Myśle sobie: o jedna pani jest miła... Aż tu nagle po minucie wpada ta sama kobieta i z grymasem na twarzy pyta dlaczego jeszcze nie podpisane. Myśle” serio?” Rozdwojenie jaźni czy co? Moja operacja miała odbyć się o godz 15 a mojej współlokatorki o godz 14. Byłyśmy zdziwione ze taki krótki odstęp czasu. O godz 15 dalej nikt po nas nie przychodził. W końcu 15 30 zabrano koleżankę a potem Ja. Tyle czekania, aż tu nagle wpadają „cudowne” pielęgniarki i z tym samym grymasem „zdjąć cała bieliznę i proszę się kłaść !„ Przed wjazdem na blok operacyjny obiecałam mamie za napisze szybka wiadomość w stylu „jade na sale ”gdy tylko wzięłam tel do ręki, nie zdążyłam nic powiedzieć, i już dostałam opierdziel żeby zostawić telefon bo nie ma czasu. W normalnej sytuacji bym się postawiła i zapytała „ operacja miała być o godz 15 czy to opóźnienie to jest do cholery moja wina?!” Ale nie chciałam się kłócić wiedząc ze te kobiety, maja się mną jeszcze po operacji opiekować wiec wolałam nie zaczynać wojny. Po drodze na sale, na prowadzonym razem ze mną wózku przez panie pielęgniarki, o mało nie złamałam ręki gdyż panie bardzo nie uważnie manewrowały wózkiem... :| poważnie trauma na każdym kroku. Na sali czekał już chirurg, pani asystentka, anestezjolog i cały sztab innych ludzi. Kilka krótkich pytań i usypianie. Ostrzegano mnie ze po wybudzeniu będę wymiotować choć na żadnym forum o tym nie przeczytałam. Także.... za przeproszeniem żygałam jak kot czarna krwią przez jakaś godzinę albo i dłużej. Koszmar, koszmar i jeszcze raz koszmar. Oczywiscie nie zapomnę wspomnieć o „cudownych „pielęgniarkach i ich budujących komentarzach nad moja głowa „ ja to bym sobie w życiu nosa nie zrobiła” na co druga „ nie żartuj, choćby mi zapłacili” zostawiły mnie bez chusteczek do wytarcia twarzy. Wiadomo czym moja buzia była brudna....Naciskałam na dzwoneczek milion razy Ja i moja kolezanka z sali. Nikt się nie zgłaszał. Dopiero po jakieś pół godzinie kiedy zdążyłam już twarz z desperacji wytrzeć w przescieradlo, wpada pani co miała pomagać „ No co się dzieje ?” Aha jeszcze komentarz pielęgniarki podczas moich wymiotów „ jak pani tak będzie wymiotować to setony pani z nosa wypadną”. Co później się okazało, setonów w nosie nie miałam bo mi ich nie założono, ponieważ nie było potrzeby. Uczucie ciągłego kataru i niemożność oddychania przez nos, na to wszystko byłam przygotowana ale na taki ból nie... zapowiedziano mi ze operacje nosa nie bolą i z miliona artykułów i wypowiedzi na forach ból opisywany był jako znikomy lub brak zupełny. Powiem Wam szczerze, mam duża odporność bólowa, ale ten był nie do opisania, promieniujący z nosa w głowę. Uczucie jakby mój nos miał wybuchnąć! Moja pierwsza myśl: pewnie coś poszło nie tak i stąd ten mój zły stan. Na drugi dzień doktor razem z asystentka wpadli na kontrole i zmianę opatrunku. Na moje wszystkie pytania odpowiedzi były jednakowe „ to normalne i proszę się nie przejmować „ zaraz po kontroli pojechałam do domu. Oczywiście, nie sama.

A teraz uwaga!! Hit tamtego dnia. Przed samym wyjściem ze szpitala krzyknęła do mnie (bardziej wydarła gębe) pani z recepcji patrząc na moja twarz z opatrunkiem „ a co się Pani stalo ??!” Oddalona ode mnie jakieś 10 metrow przy wszystkich pacjentach, pielęgniarkach, osobach przypadkowych ...oczywiście wszyscy zwrócili się z moja stronę i czekali na odpowiedź. Czułam się zażenowana. Nie dowierzałam w ten brak taktu, nawet nie skomentuje tego dalej zróbcie to sami...

W domu już tylko leżenie na plecach i tabletki przeciwbólowe. Kolejna kontrola i zmiana opatrunku kilka dni później. Okazało się ze z jednej dziurki bardzo krwawi i trzeba włożyć seton. Dla mnie to normalne ze odrazu po takim zabiegu trzeba włożyć seton, ale nie jestem lekarzem wiec się nie znam. W każdym razie wkładanie tego cudownego wacika „ na żywca” jak sobie o tym pomyśle to mam ciary. Ból który wywołał u mnie łzy. Po tej wizycie ból jeszcze gorszy niz przed. Dopiero po 11 dniach miałam całkowicie zdjęty opatrunek i mogłam ujrzeć, co się okazało, moją Nową twarz. Z jednej strony cieszyłam się bo był mały zgrabny, co prawda bardzo zadarty ale to na początku normalne. Ale moja twarz zupełnie się zmienila!Dosłownie nowa osoba. Zobaczyłam przerwę pomiędzy nosem a ustami to wcześniej było nie widoczne. Z jednej strony byłam zadowolona z nosa, ale jednocześnie zmieszana swoim nowym wyglądem. Jeśli chodzi o sińce pod oczami to akurat w tym miałam dużo szczęścia i były bardzo delikatne. No chociaż tyle dobrze, pomyślałam.Po kilku tygodniach koniuszek nosa się opuścił i nos był już w kącie prostym. Co poprawiło mój wygląd. No i te nieszczęsne dziurki w nosie o których była mowa na konsultacji. Jedna dziurka do dnia dzisiejszego jest o polowe mniejsza od drugiej i wyglada to tragicznie. Mój nos wydaje się przez to krzywy. Prawda jest, ze lekarz mnie uprzedził ale nie spodziewałam się ze to będzie aż tak wyglądało. Gdyby zrobił wcześniej jakaś wizualizacje nowego wyglądu, albo chociaż namalował ten nos na kartce?! Wiem se to śmieszne, ale to by mi dało do myślenia i zmieniło moje wyobrażenie.

Po kilku miesiącach napisałam do kliniki i wysyłałam zdjęcia z każdej strony mojego nosa. To była jedyna możliwość gdyż mieszkam za granica. Na wizytę skuszę się dopiero w nowym roku. Na maila doktor odpisał ze przecież uprzedzał o mojej asymetrii. I dodał że, ma nadzieje ze nowy nos jest dla mnie lepszy niż poprzedni ?Myśle sobie „ kur... zrobić z mojego starego nosa lepszy to chyba nie był duży problem Hahha „ wydałam tyle pieniędzy a efekt nie do końca satysfakcjonujący.



Dziś po ośmiu miesiącach mój nos nie wiele się zmienił na lepsze . Oprócz tego ze, nie jest już tak śmiesznie zadarty to oba profile się od siebie różnią. Prawy jest piękny idealny, a lewy z dziwnie widoczna dziurka z boku nie do końca atrakcyjny. Mój czubek nosa jest jeszcze duży i twardy tak samo dolna przegroda wiec mam nadzieje, ze to dalej opuchlizna i do roku czasu zejdzie, nos złagodnieje a drugi profil się polepszy dzięki czemu nie będzie widać tej dysproporcji z przodu. A przy zdjęciach muszę pamiętać żeby nie ustawiać się tym gorszym profilem... Opinii lekarzowi jeszcze nie wystawiłam na oficjalnej stronie. Poczekam cierpliwie aż minie rok. I końcową opinie, czy było warto, napiszę w maju. Narazie moje uczucia są bardzo mieszane.



Trochę się rozpisałam, ale nie chciałam pisać ogólnikowo gdyż każdy szczegół mojej historii może być akurat dla kogoś ważny, a w internecie bardzo mało tych prawdziwych informacji na temat operacji plastycznych. Mam nadzieje ze, moja historia pomoże komuś w podjęciu decyzji
gosbry jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Chirurgia plastyczna


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2019-12-29 15:40:07


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 10:05.