2009-09-11, 09:44 | #2671 |
nyan nyan ^^
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 2 956
|
Dot.: Dda
To jest strach przed zranieniem. Ja też strasznie się boję, nie chcę by ktokolwiek zobaczył moje łzy, słabości. Nie mogę popełniać porażek, jestem na to zbyt silna, to mi nie pasuje.
Wiem, że na TŻ zawsze mogę liczyć, wesprze mnie i wysłucha, ale czasem mam tak, że trudno mi wydobyć słowo, mam wrażenie krztuszenia się. Bardzo trudno rozmawiać mi też o uczuciach, powiedzieć, że coś sprawiło mi przykrość etc. On nie miał w domu problemu alkoholowego, trochę inne za to, dlatego stanowimy dla siebie wzajemne oparcie, staram się też pamiętać, że przy nim mogę okazać słabość. |
2009-09-11, 13:00 | #2672 | |||||
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2005-07
Wiadomości: 1 136
|
Dot.: Dda
Cytat:
To jakoś tak dziwnie działa, że osoby z deficytami z zakresu bliskości gdy trafią na kogoś kto ma problemy ze sobą nie radzą sobie z tym konstruktywnie tylko się z tą osobą zazębiają niczym trybiki w słabo działającej machnie. Twoi dziadkowie zarówno od strony mamy, jak i od strony taty czegoś nie umieli, czegoś swoim dzieciom nie dali, więc i twoi rodzice tego nie umieli. To potrafi się ciągnąć latami --> wiem z terapii. Cytat:
Ja się bardzo cieszę, że kilka z was się wybrało na miting, terapię, po pomoc, bo jestem bardzo ciekawa co z wami się stanie w trakcie. Cytat:
Cytat:
Ja nie lubię imprez plenerowych, więc na nie nie chodzę. Moje bliższe znajome i kiedyś TŻ wiedzieli o tym, i choć proponowali mi czasem takie wypady to zdecydowanie bardziej z kurtuazji niż z chęci namawiania mnie. Aha, ja nie powiedziałam, że nie chodzę na takie imprezy, bo nie tylko opowiedziałam znajomym jak się na nich denerwuję, stresuję, jak się czuję jak jest głośno, jak jest mnóstwo pijących osób. Wcale łatwo nie było ale lepsze to niż się męczyć w miejscu, którego się nie lubi. Cytat:
Fajnie, że zauważasz, że jak dochodzisz do pewnego momentu to zaczynasz budować mur. Bo ja tego nie widzę tylko nagle zaczynam się zachowywać jak wariatka i robić absolutnie absurdalne rzeczy. Trudniejsza sprawa jest taka, że jedyną znaną mi metodą walki z tym lękiem to dosłownie się w niego zanurzyć. Czyli ni mniej ni więcej pozwolić się przytulić choć się strasznie boisz |
|||||
2009-09-11, 14:12 | #2673 | ||
nyan nyan ^^
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 2 956
|
Dot.: Dda
Cytat:
Ich błędy wychowawcze dostrzegam, podobnie jak sposób myślenia, który mnie bardzo denerwuje. Dziadkowie, którzy kompletnie nie są zainteresowani tematem lub babcia, która nie odpuszcza, piszę o tym tutaj: https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=365512 Cytat:
|
||
2009-09-11, 15:24 | #2674 | ||
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2009-03
Lokalizacja: Z nad morza :P
Wiadomości: 121
|
Dot.: Dda
Cytat:
Cytat:
Może to już sukces, że to zauważyłam. I z czasem będzie lepiej? Dla mojego byłego moje zachowanie było absurdalne choc starał się zrozumiec to mu to nie wychodziło. On czył się zraniony moim odpychaniem Boję się, że przez to nie stworze nigdy normalnego związku, bo będę trzymac na dystans.
__________________
Studentka^^ I rok Cele: -> zapomnieć o nim -> zacząć nowe życie -> być szczęśliwą "Nie ma gorszych słów Od zostańmy przyjaciółmi I nie ma gorszych przekleństw Od zapewnień: lubię cię" |
||
2009-09-12, 10:23 | #2675 | |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2005-07
Wiadomości: 1 136
|
Dot.: Dda
Cytat:
Wiem, że to strasznie trudne ale nie znam innego sposobu by siebie uwolnić od lęku przed bliskością i jednocześnie by partner nie czuł się zraniony. |
|
2009-09-13, 10:43 | #2676 |
nyan nyan ^^
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 2 956
|
Dot.: Dda
Praca, praca i jeszcze raz praca Na początku bywa trudno, ale jeśli uda Ci się raz przemóc, stopniowo będzie coraz łatwiej. Ja nadal mam trochę blokady w sobie, czasem potrzebuję chwili, by się "ogarnąć" i zdobyć na powiedzenie co czuję. Paradoksalnie miałam też problemy w drugą stronę; umiem wysłuchać drugiego człowieka, ale okazać mu wsparcie (przytulić, powiedzieć, że będzie dobrze) bywało trudno. Bardzo łatwo przychodzi mi to wobec TŻ, w sumie bez problemów wobec mamy, ale np, wobec bliskiej przyjaciółki mam już trudności czasem. Zadaję sobie wtedy pytanie czy powinnam ją objąć, co powiedzieć. Ot, takie rozterki.
|
2009-09-13, 11:26 | #2677 | ||
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2005-07
Wiadomości: 1 136
|
Dot.: Dda
Cytat:
Ale życie to tylko życie i pewnie kłócisz się z TŻtem i nie masz tak, że ci leci z automatu?? Że ci się wszystkie możliwe schematy z domu włączają?? Cytat:
Ja też nie mam często pojęcia co zrobić jak mi się ktoś żali. Jeżeli jest to jakaś daleka osoba, nie wspominając już o kimś z tramwaju czy pociągu to po prostu ucinam rozmowę na zasadzie "ludzie mają większe problemy" albo nie ma co przeżywać. Natomiast problemy mamy, byłego partnera potrafiłam rozłożyć na 1912861287527 czynników i zastanawiać się nad nimi godzinami. Ja sama, zaś długo problemów nie miałam Tak mnie wychowano, wsparciem to ja miałam być dla mamy, a ja miałam być grzeczna. No i mi się to na całe życie rozlało Teraz, w połowie terapii, dużo moich problemów się pojawiło, stawiam też granice mamie ale paradoksalnie gdy koleżanka mi się żali na współlokatorkę, dietę, szefa czuję straszne zniecierpliwienie. Nie ma we mnie empatii, zrozumienia że coś co dla mnie jest błahym problemem dla innych może być ważne |
||
2009-09-13, 12:04 | #2678 | ||
nyan nyan ^^
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 2 956
|
Dot.: Dda
Cytat:
Cytat:
Edytowane: chyba jednak nie umiem pocieszać nawet mojego TŻ wczoraj przyszedł do mnie bardzo poirytowany, ponieważ był zmęczony, w domu coś nie tak i jeszcze pewne plany nie wypaliły. Jak przyszedł, nie pasowała mu muzyka, potem, że nic nie mówię, a potem, jak zaczęłam, to uznał, że nie zaraagowałam na jego pomysł rozwiązania wystarczająco entuzjastycznie Potem jeszcze stwierdził, że jak ja mam problem, on umie ze mną porozmawiać tak, aby mi pomóc, w sytuacji odwrotnej zawsze dochodzi do jakiegoś nieporozumienia. Jakoś się dogadaliśmy, tłumaczyłam mu, że jest trochę zaczepny. Naprawdę starałam się pomóc, zająć go czymś innym (to mu pomaga) ale się nie dał Edytowane przez Cherry Blossom Girl Czas edycji: 2010-10-27 o 23:37 Powód: . |
||
2009-09-17, 13:14 | #2679 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2005-07
Wiadomości: 1 136
|
Dot.: Dda
jakoś się tutaj cichutko zrobiło, jak się macie??
Dostałam pracę domową na terapii i nie do końca wiem co z nią zrobić Mam taki "lekki" problem z autosabotowaniem się, odkładaniem wszystkiego na później aż ciśnienie jest takie, że. Jest może tutaj ktoś kto sobie z tym poradził?? Macie jakieś fajne metody by wszystkiego w kółko nie odkładać na potem?? |
2009-09-17, 18:34 | #2680 | |
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2007-07
Wiadomości: 2 737
|
Dot.: Dda
Ja nie pomogę bo sama mam z tym problem. Od 3 dni idę kupić sobie krem do twarzy
Dziś dostałam telefon od mojej terapeutki, że we wtorek będę miała spotkanie nie nią a z psychologiem i później one zadecydują czy będę miała spotkania z terapeutą czy psychologiem. Martwię się bo nie wiem dlaczego. I również na ostatnim spotkaniu dostałam pracę domową - list do matki - i nie wiem czy się na tym skupiać bo ta psycholog nie będzie wiedziała o co chodzi i się zacznie wszystko od początku. Mallutka znalazłam coś takiego http://kopalniawiedzy.pl/odkladanie-...ebie-1613.html
__________________
Cytat:
|
|
2009-09-17, 18:51 | #2681 | |
Raczkowanie
|
Dot.: Dda
Cytat:
Mam pytanie do dziewczyn które chodza na spotkania DDA/DDD - czy Wasze grupy tez sa tak bardzo skoncentrowane na "koscielnej" stronie spotkan? Ja musze sie przyznac ze nigdy nie bylam zbyt blisko zwiazana z kosciolem, natomiast osoby w mojej grupie bardzo, i czasem czuje sie troche dziwnie gdy chce powiedziec cos co jest nie do konca zgodne z zasadami kosciola. Osobiscie jestem dosyc tolerancyjna i np nie lubie gdy okresla sie homoseksualistow jako "pedzi" i mowi o nich z pogarda, czy obraza inne religie a w mojej grupie to powszechne zachowanie. Jakos sie tam nie odnajduje, ale to jedyna grupa w mojej okolicy i teraz nie wiem czy dalej chodzic czy dac sobie spokoj
__________________
Ashish: I'm going to do yoga every evening... Amy: Yoga my ass!! The only yoga you are doing is what we call the beer position and that involves stretching ones arm in order to lift the beer can to mouth... |
|
2009-09-18, 09:05 | #2682 | |
nyan nyan ^^
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 2 956
|
Dot.: Dda
Cytat:
Też mam problem z odkładaniem na później, często wynika to ze strachu ponieważ załatwienie niektórych spraw, np. urzędowych wymaga kontaktu z drugim człowiekiem. Jak muszę gdzieś zadzwonić i o coś zapytać, też to odkładam, bo się stresuję. Czasem też, zamiast po prostu wykonać jakąś czynność snuję się bez celu i załatwiam ją, najpóźniej jak się da, a to bez sensu :/ Jak np. uczę się do egzaminu potrafię prawie cały dzień nic nie jeść, bo koniecznie muszę się czegoś jeszcze nauczyć i jedzenie to strata czasu. Osobiście próbuję czasem zmusić się do tego by załatwić coś wcześniej, ale cóż, opór wewnętrzny nadal pozostanie. |
|
2009-09-18, 09:46 | #2683 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2006-11
Wiadomości: 6 373
|
Dot.: Dda
Cytat:
ale nie mam na to dobrej metody, wydaje mi sie ze samo z siebie przychodzi. oczywiscie czasem jakis len zlapie i z czyms sie bede ociagac ale to rzadko sie zdarza cherry mam tak jak Ty. sprawy gdzie bede miala kontakt z ludzmi to koszmar. wlasnie sobie uswiadomilam ze jednak cos odkladam. musze zalatwic stypendium w szkole. najpierw balam sie isc do skarbowego zlozyc podanie (bo nie wiem co, jak, musze sie pytac itp). uratowala mnie kolezanka ktora poszla razem ze mna. teraz musze zadzwonic na uczelnie, zapytac o pare rzeczy i odkladam ten telefon juz od tygodnia. jednak faktycznie nie jest z tym moim robieniem wszystkiego od razu tak dobrze jak mi sie wydawalo chyba tak jest ze z sytuacjami wymagajacymi kontaktu z innymi jest opor, z reszta nawet dobrze sobie radze
__________________
Edytowane przez sanetka Czas edycji: 2009-09-18 o 09:52 |
|
2009-09-18, 10:06 | #2684 |
nyan nyan ^^
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 2 956
|
Dot.: Dda
Najzabawniejsze, że po telefonie okazuje się, że pani była miła i nie było się czego bać
|
2009-09-20, 17:40 | #2685 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 11
|
Dot.: Dda
Mój Boże, to takie potworne uczucie, gdy wracam ze szkoły, otwieram drzwi i nagle opary alkoholu uderzają mi do głowy, potykam się w kuchni o rządek butelek po piwie i nagle dociera do mnie, że ten zmięty i nieogolony facet, który chrapie pijacko za ścianą, jest moim ojcem. Brzydzę się nim, już nie potrafię mu współczuć. Kiedyś chciałam mu pomóc, prosiłam, żeby zaczął się leczyć - teraz marzę tylko o tym, żeby któregoś dnia wyszedł z domu i już nigdy nie wrócił.
O DDA dowiedziałam się stosunkowo niedawno. Nigdy bym nie pomyślała, że alkoholizm mojego ojca tak strasznie wpłynie na moją psychikę. Jestem kłębkiem nerwów, miewam stany lękowe, stronię od ludzi, przez co nie jestem zbyt lubianą osobą. Mam w sobie tyle dobrych uczuć, ale nie potrafię ich okazywać. Cholernie mi ciężko, nie radzę sobie z tym wszystkim. Boję się, że nie wytrzymam do matury. Tak bardzo chciałabym się już wyprowadzić, rozpocząć studia z dala od domu, uwolnić się od tych pijackich charczeń. |
2009-09-20, 23:09 | #2686 | ||
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2007-07
Wiadomości: 2 737
|
Dot.: Dda
Cytat:
Dziewczyny a ja mam pytanie. Przyprowadzacie znajomych do domu? Ja z tym zawsze miałam problem. Teraz już zdarza się że przychodzą dobre koleżanki ale każda jest informowana o sytuacji w moim domu i raczej spodziewają się czegoś strasznego podczas gdy u mnie w domu wszyscy udają, że jest wszystko w porządku. Pytam dlatego, że miałam dziś taką sytuację i czuję się dziwnie. Byłam dziś w szkole a moi znajomi jechali na małą wycieczkę. Nie mogłam się wyrwać więc nie pojechałam. Nalegali, mówili, że dawno się nie widzieliśmy, że ja znowu nie mam czasu. Faktycznie - no ale mam zjazdy co tydzień (mój przerost ambicji dał o sobie znać i robię drugi kierunek). I sytuacja taka: dzwoni koleżanka (która wie o tym, że nie zapraszam do domu) i pyta czy przygarnę 3 znane mi bardzo dobrze osoby na kawę (bo nie widzieliśmy się). Powiedziałam jej tylko "przecież wiesz". Wiedziała. Kryła mnie, nie miała pretensji. Przyjechała wieczorem pogadać. I tematu nie ma. Mam zapowiedziane, że następnej wycieczki mi nie darują. Ale ja się zastanawiam dlaczego tak zrobiłam. Znam ludzi, lubię ich, oni mnie, chodziło o 3 osoby tylko. Ojciec nie był pijany, nie było awantury. Nic. Więc dlaczego? Też tak macie?
__________________
Cytat:
|
||
2009-09-21, 08:49 | #2687 |
nyan nyan ^^
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 2 956
|
Dot.: Dda
Też tak mam. Chociaż mama nie pije, to wolę zapraszać przyjaciół, gdy jej nie ma, tylko TŻ przychodzi kiedy chce
Ale pamiętam, że w domu przez pewien czas nie było żadnych gości, ponieważ nigdy nie wiedziałam, co mnie w tym domu czeka, znam ten lęk doskonale. Dzierka, wiem, że bardzo chciałabyś wyjechać, ale opuszczenie domu będzie dla Ciebie trudne. Idę teraz na drugi rok studiów, i mimo, że z mamą wszystko dobrze i tak wolałabym być w domu i wiedzieć, że nic jej nie brakuje i nie czuje się samotna. Pamiętam, jak w gimnazjum moja wychowawczyni (nie najlepszy pedagog) wpadła na pomysł, by słabszym osobom w klasie pomagać w lekcjach. W tym czasie problem alkoholowy w domu był już dość duży, nie miałam specjalnie ochoty. Miałam same piątki, tylko z matematyki trójki. No i ona uznała, że jako, że w mojej klasie była to jedna z najlepszych ocen(!) to powinnam pomóc. Bąknęłam tylko, że "nie umiem tłumaczyć". Zemściła się na mnie. Nie dała mi wzorowego zachowania (tak, wiem, straaaszne ) Umotywowała to tym, że nie pomogłam. A ja w tym czasie przeżywałam najgorszy koszmar mojego życia, bo nie wiedziałam, czy rodzice wrócą z pracy już pijani, czy upiją się później, czy będzie awantura, czy mama pójdzie spać. Pominę fakt, że jednego idiotę w naszej klasie chciała na chama przepchnąć, chociaż nie bywał w szkole (dała mu książeczkę, w której było napisane jakie sytuacje łagodzą przewinienia ucznia w szkole- np. kłopoty w domu) on głośno zastanawiał się co sobie "wybrać" a ja nie mogłam uwierzyć w to, co się wyprawia. Że już nie wspomnę, że ta nauczycielka mnie nie lubiła i miałam takie same stopnie z jej przedmiotu, co słodkie idiotki które nie robiły nic Ale to już inna historia, chyba po prostu byłam zbyt dużą indywidualistką i samotnikiem |
2009-09-21, 10:19 | #2688 | |
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2007-07
Wiadomości: 2 737
|
Dot.: Dda
No ale właśnie nie była to taka sytuacja, że ojciec był pijany. Był trzeźwy, siedział w pokoju, z którego praktycznie nie wychodzi, nie odzywa się, nie zaczepia nikogo ze znajomych, którzy przychodzą, odpowiada na dzieńdobry czy do widzenia. No kurde wiedziałam przecież, że nic złego się nie zdarzy. Bardzo się cieszę, że znajomi mnie lubią, podoba mi się to uczucie, że jestem komuś potrzebna, że jak się nie widzieliśmy to szukają kontaktu ale czy da się tą blokadę moją jakoś wyłączyć?
Żaden z byłych tż nigdy nie był u mnie w domu. Cherry a ta nauczycielka to jakaś nienormalna. Rozstrzelać tylko
__________________
Cytat:
|
|
2009-09-21, 11:12 | #2689 | |
nyan nyan ^^
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 2 956
|
Dot.: Dda
Cytat:
Być może nienormalna, ja bardziej sądzę że całkowicie pozbawiona umiejętności pedagogicznych no i na lekcjach nie potrafiła nam przekazać za dużo treści. |
|
2009-09-21, 14:10 | #2690 | |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2005-07
Wiadomości: 1 136
|
Dot.: Dda
Cytat:
Ja uważam, że Nawet jak alkoholik przestaje pić to i tak pozostaje lęk, że może do tego wrócić, że będzie jak dawniej. Ponadto póki rodzic/rodzice nie poradzą sobie ze swoimi emocjami to te napięcia będą w domu nawet jak braknie alkoholu. Takie na zasadzie "bo zupa była za słona". Nie wiem czy mój dom rodzinny może być bez napięć. Raczej działam na zasadzie chcę by moje życie było bez napięć dlatego staram się usamodzielnić, pracować nad sobą ale dom chyba zostawiam w spokoju. |
|
2009-09-21, 15:05 | #2691 | |
nyan nyan ^^
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 2 956
|
Dot.: Dda
Cytat:
A dziś zadzwoniłam do Dziekanatu i pani była niemiła i mi się od razu odechciewa załatwianie czegokolwiek :/ |
|
2009-09-21, 15:19 | #2692 | ||
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2005-07
Wiadomości: 1 136
|
Dot.: Dda
Cytat:
Oj, to przepraszam zupełnie źle cię zrozumiałam Cytat:
|
||
2009-09-21, 19:10 | #2693 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2006-11
Wiadomości: 6 373
|
Dot.: Dda
Cytat:
ja ponadto uwazalam ze jak sie wyprowadze, usamodzielnie to problem zniknie, i w koncu bedzie spokojnie ale to nieprawda. jest jak bylo, a moze nawet gorzej (np. matka jedzie mi po emocjach ze teraz to juz mam calkiem w nosie to ze ona sie musi z pijakiem uzerac,ja ucieklam itp). dopoki sama ze soba tego nie "przepracuje" to ten problem nie zniknie ja mam dzis taki dzien ze byl dla mnie niemily lekarz, pozniej pani w skarbowym. ale zalatwilam co chcialam i trzeba zyc dalej
__________________
|
|
2009-09-21, 19:55 | #2694 | |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 11
|
Dot.: Dda
bajeczkaooo, rozumiem doskonale Twoje obawy. Sama mam osiemnaście lat i od dziesiątego roku życia nie przyjmowałam w domu żadnego gościa. Tak strasznie boję się, że ktoś mógłby zobaczyć mojego ojca w takim stanie. To niedorzeczne, ale czasami wstyd mi nawet przed własnym bratem, bo wiem, że on jako jedyny był świadkiem tych wszystkich pijackich awantur.
Cytat:
|
|
2009-09-21, 20:30 | #2695 |
Zakorzenienie
|
Dot.: Dda
Dzierka - aż nie wierzę własnym oczom - słowo w słowo miałam tak samo...
Tylko, ze ja poszłam krok dalej i od ponad roku nie mieszkam już w domu. I też tak planowałam - że terapia, że się uspokoje, ze wszystko będzie super. Owszem może trochę jest, ale nie do końca. Na terapię się nie zapisałam, a tamte chwile wracają Od ponad pół roku targają mną wyrzuty sumienia, ze zostawiłam matkę samą z tym wszystkim (ba! nawet rozważałam powrót). Od około dwóch tygodni zdarza mi się popłakiwać wieczorami z powodu nędznego życia mojej mamy - bo dopiero teraz doceniłam to, co ona robiła. Uświadomiłam sobie, ze ona swoje życie w sumie przegrała - jako żona, kobieta...i teraz chyba we dwie (choć nieświadomie, bez ugadywania się ) walczymy o to, aby nie zawiodła jako matka... Dziewczyny tak się boję o nią, o jej zdrowie... teraz też łzy mi ciekną po policzkach. Nie wiem czy to przez nieodciętą pępowinę, jej nadopiekuńczośc wobec mnie teraz się o nią martwię czy co Mam 4 rodzeństwa, ale to chyba ja najbardziej czuję się winna całej tej sytuacji. Nie radzę sobie. Udaję, ze jest okej, ale wcale tak nie jest. Wpadam w wir obowiązków, aby o tym nie myśleć, ale nie potrafię. Czuję się bezsilna. A chciałam dobrze, myślałam, że będzie ok. Nie wiem już co mam robić, nie wierzę, ze terapia mi pomoze, choć wiem, ze nie przekonam się jeśli nie spróbuję. Gdy jadę do domu mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, ale po 2 dniach pobytu tam już chce wracać, a gdy jestem w pociągu to się biję w myślach, ze już pojechałam. Tak, wiem - chore Czuję się beznajdziejnym, bezwartościowym człowiekiem chociaż z zewnątrz mozę to wyglądać całkiem inaczej. Mam TZ-a, który stara się mnie zrozumieć, ale jeszcze chyba minie sporo czasu dop tego, aby pojął co tak naprawdę czuję w środku. Poza TŻ-em w tym mieście nie mam nikogo kto byłbydla mnie oparciem Ehhh kłebiło się to we mnie od tygodni, dobrze, ze mogę tutaj się wygadać.
__________________
życiowy parkiet bywa śliski Edytowane przez nefre Czas edycji: 2009-09-21 o 20:34 |
2009-09-21, 21:05 | #2696 | |
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2007-07
Wiadomości: 2 737
|
Dot.: Dda
To strasznie smutne, że w większości tych postów każda z nas znajduje fragment swojej historii.
Nefre ja mam niemal identycznie z tym, że nie wyprowadziłam się, poszłam na terapię i chcę w nią wierzyć. Pierwszym krokiem jest przeanalizowanie relacji z mamą (któraś z nas jest ewidentnie toksyczna), miałam napisać do niej list, w którym zawrę wszystkie swoje uczucia. Te dobre i te złe. Jutro mam spotkanie z psychologiem. Wierzę, że uda mi się stanąć na własnych nogach.
__________________
Cytat:
|
|
2009-09-21, 21:37 | #2697 |
Zakorzenienie
|
Dot.: Dda
bajeczkaooo - powiedz mi czy Ty płacisz coś za terapię? Pytam, bo nie przelewa mi się ogólnie jesli chodzi o pieniądze
__________________
życiowy parkiet bywa śliski |
2009-09-21, 22:04 | #2698 |
Wtajemniczenie
|
Dot.: Dda
Ja również jestem DDA…
Moja historia zaczęła się już dawno temu, ojciec i matka nie żałowali sobie alkoholu. W telegraficznym skrócie… ależ od czego zacząć Pamiętam, gdy byłam małym dzieckiem – był to letni dzień, ciepły choć deszczowy, mama ubrała mnie rano i wygnała na podwórko, mieszkaliśmy w domu z dużym ogrodem, więc mimo deszczu znalazłam sobie zajęcie, po jakimś czasie znudziłam się zabawą, więc poszłam do koleżanki z sąsiedztwa – Jej matka była przerażona – była 8 rano a ja szukałam już koleżanki do zabawy. Gdy udało nam się już nareszcie spotkać spędziłyśmy kilka dobrych godzin siedząc na ogrodzie pod parasolem – nie mogłam wejść do domu, nie miałam kluczy, a rodzice po libacji spali nie słysząc dzwonka do drzwi. Kilka razy podobna sytuacja miała miejsce – nocowałam u koleżanek z sąsiedztwa, gdyż nikt nie mógł / nie chciał wpuścić mnie do domu. Nad ranem rodzice szukali ich „kochanego” i „jedynego” dziecka po sąsiadach. Z wiekiem dojrzałam, zawsze miałam przy sobie klucze. Ileż świąt Bożego Narodzenia przepłakałam, gdy wracałam z pasterki dla dzieci ok. godz. 17 do domu i zastawałam w domu podpitych rodziców. A święta dla dziecka mają ogromne znaczenie. Ile razy miałam urodziny – tylko oni świętowali obalając kolejne butelki alkoholu. Nigdy nie rozumiałam, jak można w moje urodziny, urodziny dziecka upijać się z resztą zaproszonych gości. Wiele razy cierpiałam, gdy rodzice wracali z pracy, w torbie zawsze znajdował się jakiś alkohol, początkowo popijali bez ukrywania, gdy zaczęłam więcej rozumieć, roboli to z ukrycia – jednak zawsze wyczułam, że są wypici. Mojej matce jak i ojcu nigdy, nie wiele było trzeba. Wiele razy prosiłam, aby przestali – bez efektu nadal pili starając się to przede mną ukryć. Wiele razy póki żyli moi dziadkowie, chciałam się pożalić, powiedzieć im wszystko, miałam nadzieję, że wszystko zmienią – ale nie miałam odwagi – było mi wstyd nawet moich dziadkom powiedzieć , o tym co dzieje się w moim domu. Wiele razy, gdy rodzice spali po libacji, sprawdzałam setki razy czy drzwi są zamknięte, czy piec w kuchni został wyłączony, czy piec ogrzewania centralnego jest odpowiednio zabezpieczony, czy aby na pewno wszystkie okna są dobrze zamknięte, czy aby na pewno mama czy tata śpi w na tyle dobrym miejscu aby nic im się nie stało. Generalnie w domu nigdy nie było awantur, owszem po nie jednej libacji doszło do kłótni między ojcem i matką, ale bez większych ekscesów – zwykle każde poszło w swoją stronę, po prostu się wyspać. W takich sytuacjach trwałam przez wiele lat. W wieku 19 lat poznałam mojego obecnego TŻ (w tej chwili mam 26) nasze spotkania stały się intensywne, po 2 latach zamieszkaliśmy się ze sobą. Wyprowadziłam się od rodziców. Odwiedzałam i odwiedzam ich średnio raz w tygodniu na ok. 3 -4 godz. Nieświadoma tego co dzieje się w domu, układałam sobie swoje życie. W między czasie ojciec stracił 2 razy pracę – z powodu alkoholu. Matka o mało nie straciła pracy z tego samego powodu – podobno tak bardzo przejęła się sytuacją ojca. Jednak najgorszym wspomnieniem jakie mam z libacji moich rodziców to obraz, którego doświadczyłam jako dorosła kobieta, pracująca, stąpająca twardo po ziemi, mająca swoje życie i cele – pewnego sierpniowego dnia 2008 roku zadzwoniła do mnie matka, mówiąc iż ojciec wyjechał z domu na wsi (gdzie przeprowadzili się po mojej wyprowadzce z domu) , do naszego domku w mieście, i od 3 dni się nie odzywa, nie był w pracy, nie zgłosił L4 czy coś podobnego. Nie mogłam doczekać się do końca mojego dnia pracy, wsiadałam z TŻ do samochodu, zabrałam moją matkę i pojechaliśmy do ojca. Nie było Go w domu. Zwiedziliśmy całą okolicę, w końcu w drodze powrotnej zauważyłam na chodniku zawracającą się osobę – był nią mój tata. Zatrzymałam się na poboczu, wyskoczyłam z samochodu i wołałam „Tato, chodź zawieziemy Cię do domu”. Początkowo mnie nie poznał, lecz w momencie gdy „zaskoczył” że to ja, oparł się o słup i rozpłakał. Wygarnęłam mu wszystko, wszystkie lata które cierpiałam. Długo płakał, a ja razem z Nim – obiecał, że pójdzie na leczenie i dotrzymał słowa, zgłosił się do lekarza i już miesiąc później był w ośrodku leczenia uzależnień. Terapia trwała 7 tygodni – w maju 2009 miał chwile słabości – 3 dni wycięte z życiorysu, wrócił do alkoholu, w tej chwili spokój, wrócił do terapeuty, choć strach pozostaje. Matkę, również sobie pożyczyłam, wygarnęłam wszystkie brudy, nie stroniłam od przekleństw i szczerych słów. Nie jestem już małym dzieckiem, wiem co zrobili źle… W tej chwili jest spokój… Wierzę i proszę, że będzie dobrze. Mimo tego boję się! Cieszę się, że nie jestem sama z tym problemem i dziękuję za wyrozumiałość i wytrwałość każdego kto dobrnął do końca mojego postu.
__________________
"Szukaj małej różnicy, która uczyni wielką różnicę w Twoim życiu" |
2009-09-21, 22:07 | #2699 | |
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2007-07
Wiadomości: 2 737
|
Dot.: Dda
Nic a nic Jakby było inaczej to raczej bym się na razie nie zdecydowała. Mam wszystko na NFZ
__________________
Cytat:
|
|
2009-09-21, 22:22 | #2700 |
nyan nyan ^^
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 2 956
|
Dot.: Dda
Sanderek, Twoja historia jest po części moją... Widzę, że smutek z powodu zepsutych urodzin jest nie tylko moim ( a już myślałam, że jestem infantylna)
Też sprawdzałam, czy śpią bezpiecznie, do dziś sprawdzam kilka razy drzwi, gaz, przynajmniej jedno okno musi być otwarte jak wychodzę z domu. Wstawałam w czasie kłótni alkoholowych i zmuszałam, by się położyli. Namawiałam na leczenie, wobec ojca absolutnie bezskuteczne, nie będę go namawiać więcej, on nie chce się leczyć, a ja mam dosyć, że całe życie prześladują mnie wspomnienia. Najgorsze jest to, że mimo wszystko nie daje o sobie zapomnieć; ostatnio zajechał mi drogę, przywitał się tak, że poczułam się winna, że żyję i bałam się wychodzić z domu, a kilka dni potem pogratulował prawa jazdy jak gdyby nigdy nic, ot takie drobne zaburzenia osobowości... |
Nowe wątki na forum Intymnie |
|
Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 12:56.