2013-03-04, 01:06 | #1 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2013-01
Wiadomości: 36
|
przymusowa akceptacja metamorfozy?... - małżeński dylemat.
Nie mam pewności, czy to odpowiedni dział forum dla intrygującej mnie kwestii, jeśli nie jest odpowiednio dobrany przeze mnie proszę moderację/administrację o przeniesienie do właściwego działu.
Zwracam się do kobiet, interesują mnie ich opinie i propozycje ewentualnego rozwiązania "problemu". Jestem w związku od prawie 6 lat, małżeństwem jesteśmy od prawie 4. Gdy się poznaliśmy moja partnerka "trafiła" mi do przekonania i serca tym jaką osobą jest ale też swoją atrakcyjnością fizyczną. Mam tradycjonalistyczne zapatrywania, lubię kobiety w sukienkach, spódnicach, zdecydowanie mniej trafiają mi do przekonania spodnie, podobają mi się buty na obcasie itd. Nie jestem wrogiem innego sposobu ubierania się przez kobietę, szanuję i akceptuję prawo do odmiany, co nie zmienia moich "preferencji" w tym względzie. Moja obecnie żona miała taki właśnie przekonujący dla mnie styl ubierania się. Stroje nie były drogie ani super jakości, zdecydowanie skromne ze względu na ówczesne możliwości żony, jednak moim zdaniem i - jak zakładałem wg niej samej - odzwierciedlały jej zapatrywania na styl ubierania się i wyrażania kobiecości. Ubiór w domu był oczywiście zdecydowanie domowy, odpowiedni do warunków i potrzeb ale tak czy inaczej również kobiecy - proste spódnice, bluzki itd. Nie odnosiłem wrażenia że w domu żona wskakuje w inną skórę i jest w tym momencie sobą a na ulicę "na pokaz" zmienia swój wygląd i ubiór. Ponad trzy lata temu wyjechaliśmy za granicę, najważniejszym powodem było szukanie lepszych warunków życia. Wyglądały one obiecująco, cieszyłem się też, że nowa sytuacja umożliwi żonie podtrzymywanie swojego wizerunku na lepszym poziomie "jakościowym", czyli zakupy lepszej - kobiecej odzieży, która podkreśli znany mi styl żony. W przeciwieństwie do wielu mężczyzn lubię chodzić na zakupy, doradzać przy wyborach i nie mam oporów jeśli żona zażyczy sobie coś interesującego do ubrania. Lubię patrzeć gdy jest piękna i atrakcyjna. Ku mojemu zdziwieniu a następnie rozczarowaniu, ostatecznie złości żona wybrała tu jednak inny styl, zdecydowanie narodowy obywatelek tego kraju: mało kobiecy, bardzo wyluzowany, często niedbały. Ulubionym elementem garderoby żony stały się dresowe spodnie, w których nie potrafię jej "przełknąć". W najciemniejszy kąt szafy poszły spódnice, sukienki, eleganckie buty i cała reszta ubraniowej "kobiecości" - tej którą ja tak lubiłem w jej wydaniu. Mimo wielu prób przekonania samego siebie do tej zmiany nie jestem w stanie tego zrobić - w moich oczach żona wygląda w tych strojach nieatrakcyjnie, zatraciła swój urok, którego miała wcześniej dużo. Wielokrotnie próbowałem z nią na ten temat rozmawiać, sugerowałem próby powrotu do wcześniejszego, zdecydowanie atrakcyjniejszego stylu ubierania się. Próbowałem namówić chociaż do częściowego powrotu do niego, sugerowałem że taką ją poznałem i jej styl też był powodem dlaczego zainteresowała mnie. Niestety moje próby okazały się bezskuteczne. Z atrakcyjnej kobiety żona stała się szarakiem w bezkształtnych ciuchach. I proszę mi wierzyć - to co nosi obecnie zupełnie wizualnie do niej nie pasuje. Wątpię czy ta szarość i bezkształtność pasuje jakiejkolwiek kobiecie. Nie oczekuję wykwintnego seksownego ubioru na wycieczkę pieszą lub na wypad rowerowy czy noc pod namiotem, nie oczekuję elegancji i stylu przy każdym "wypadzie po bułki", czy dopięcia szczegółów w domowym zaciszu. hcę by żona wyglądała kobieco, można to zrobić przecież na wiele sposobów i często bardzo prostymi środkami. Gdy żona miała wobec mnie życzenia do wyglądu i ubioru z chęcią zaakceptowałem jej prośby, po pierwsze dlatego że sprawiło mi przyjemność spełnienie jej prośby, po drugie zmiany nie kłócą się z moimi potrzebami i wyobrażeniem o własnym stylu. Nie oczekuję od żony zrobienia czegoś co w jakikolwiek sposób naraża ją na śmieszność czy dyskomfort, jest dla niej poświęceniem czy wyrzeczeniem - chcę by robiła to co robiła wcześniej i co sprawiało wrażenie naturalnego i bezproblemowego dla niej. Chcę by znowu wyglądała atrakcyjnie i by podobała mi się tak jak to było wcześniej. Jest mi przykro z tego powodu, wygodnictwo wzięło górę. Wydaje mi się że zadbanie o swój wygląd z uwzględnieniem moich życzeń nie powinno stanowić problemu, tak jak dla mnie nie stanowi problemu większa czy mniejsza metamorfoza mojej osoby. Może któraś z Was wyrazi swoje zdanie, zasugeruje coś w tym przypadku. Mnie nie udało się znaleźć żadnego sposobu ani argumentu na zmianę tej sytuacji. Zmartwiony. |
2013-03-04, 08:37 | #2 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2009-01
Wiadomości: 20 500
|
Dot.: przymusowa akceptacja metamorfozy?... - małżeński dylemat.
Ty się nie zmieniłeś?
|
2013-03-04, 10:14 | #3 | |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2012-12
Wiadomości: 91
|
Dot.: przymusowa akceptacja metamorfozy?... - małżeński dylemat.
Cytat:
|
|
2013-03-04, 11:58 | #4 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2011-01
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 188
|
Dot.: przymusowa akceptacja metamorfozy?... - małżeński dylemat.
Jeśli kobieta sama nie stwierdzi, że chce się zmienić, że potrzebuje zmian - nie radziłabym robić niczego na siłę - to z pewnością nie pomoże, a może tylko zaszkodzić. Zabierz ją na zakupy i próbuj zachęcić. Kup jej czasem coś co nawiązuje do stylu, jaki Ci się podoba. Powodzenia
__________________
Zapraszam na bloga - o makijażach, metamorfozach, i nie tylko |
2013-03-04, 17:24 | #5 |
lubi eks swojego męża
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 1 791
|
Dot.: przymusowa akceptacja metamorfozy?... - małżeński dylemat.
a próbowałeś tak... z innej strony?
może i wygodnictwo wzięło górę, ale wnioskuję z opowieści, że kiedyś żona ubierała się bardzo kobieco, czuła się w tym dobrze, podobała się sobie. może czas jej przypomnieć? zaprosić do opery, teatru, innego eleganckiego miejsca, które sprawi wam przyjemność, kupić w prezencie nową sukienkę i sprawdzić, czy żona po powrocie do swojego dawnego wcielenia nie poczuje się o wiele lepiej? a nuż po spojrzeniu w lustro na kobietę w seksownej sukni przypomni sobie, jak to było być kobietą kobiecą, kobietą atrakcyjną? na pewno możesz utwierdzić ją w takim przekonaniu, jeśli nie będziesz szczędził komplementów. nie musi zadziałać, ale może. co szkodzi spróbować?
__________________
chase the rain! |
2013-03-04, 17:46 | #6 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2013-03
Wiadomości: 1
|
Dot.: przymusowa akceptacja metamorfozy?... - małżeński dylemat.
I właśnie to jest problem wielu kobiet który mi sie nie podoba!! Ja jestem zadbana i zawsze ubieram się dla mojego faceta. Nie wyobrażam sobie, żeby nosić dres itd. Przecież Ty nie wymagasz od niej operacji plastycznych tylko ładnych ubrań http://☠☠☠☠☠☠☠☠☠☠☠ Masz prawo wymagać,żeby partnerka była dla Ciebie atrakcyjna. Czy ona wolałaby żebyś nic nie mówił i poszukał kochanki na boku? Powinna sie cieszyć że zwracasz uwagę na nią i chcesz żeby była dla Ciebie piękna,a nie szukasz kochanki na boku-a ją akceptujesz w stu procentach . Jestem kobietą i zgadzam sie z Tobą!!!
|
2013-03-04, 18:28 | #7 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-01
Wiadomości: 19 328
|
Dot.: przymusowa akceptacja metamorfozy?... - małżeński dylemat.
Cytat:
__________________
sun goes down |
|
2013-03-04, 20:38 | #8 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2013-01
Wiadomości: 36
|
Dot.: przymusowa akceptacja metamorfozy?... - małżeński dylemat.
Co do podanych tu sugestii:
1. Żona wie bardzo dobrze co mi się podoba a co nie i dlaczego. Ja nie domagam się zmiany wyglądu na nowy, rewolucyjny a na taki który znam. Gdy się kogoś poznaje to trafia do nas z wielu różnych powodów, przede wszystkim z powodu swojej osobowości ale przecież niewątpliwie także dlatego że w określony sposób wygląda, ubiera się, podchodzi do ludzi, swojej pracy, rodziny i setki innych rzeczy. 2. Próbowałem wyjść razem, do restauracji, z okazji rocznicy ślubu, na spotkania z mojej pracy - owszem, nie powiem, wtedy jest tak jak trzeba. Ale gdy jesteśmy w domu atrakcyjny wygląd znika w szafie. Moim zdaniem także w wielu sytuacjach między nami przydałoby się doznać czegoś podobnego. 3. Zaakceptować czyjąś zmianę... Owszem, na plus jak najbardziej, na minus - to na pewno takie proste?.... ---------- Dopisano o 21:38 ---------- Poprzedni post napisano o 21:37 ---------- Co przez to rozumiesz? |
2013-03-04, 20:42 | #9 | |
Strzelaj lub emigruj!
Zarejestrowany: 2008-11
Lokalizacja: Medellin!
Wiadomości: 27 440
|
Dot.: przymusowa akceptacja metamorfozy?... - małżeński dylemat.
Cytat:
A z jakie paki? Jest na to jakiś paragraf, czy co?
__________________
Przejechane na rowerze w 2019: 2 762 km |
|
2013-03-04, 20:44 | #10 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2013-01
Wiadomości: 36
|
Dot.: przymusowa akceptacja metamorfozy?... - małżeński dylemat.
Mam obecnie inną pracę, inny ubiór w niej i w drodze do niej.
Nie jestem fanem garniturów, czy innej formalizacji ubioru, preferuję bardziej luźny także w domu. Żona lubi mnie jednak w koszulach i często ogolonego - jej życzenie było dla mnie zupełnie bezproblemowe, nie kłóciło się z moimi zapatrywaniami. Mogę się golić codziennie i chodzić w domu w koszulach zamiast t-shirtów. Gdyby miała życzenie zobaczyć mnie w czymś innym - pewnie też bym to zrobił. Podzieliłem się tu moimi spostrzeżeniami bo zacząłem się zastanawiać czy nie jestem uprzedzony, uparty tylko na jedną możłiwą wizję itd. Wydaje mi się jednak że to czego chcę nie jest niczym złym.... |
2013-03-04, 20:46 | #11 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 6 282
|
Dot.: przymusowa akceptacja metamorfozy?... - małżeński dylemat.
A nie ma Twoja żona kompleksów, albo jakiegoś obniżonego nastroju? Może np. uważa, że ma grube łydki i nie chce chodzić w sukienkach, spódnicach, więc woli ,,ukryć się" w dresie. Czy poza strojem dba o siebie, maluje się, czesze? Taki brak przywiązywania wagi do wyglądu u osoby, która dawniej o to dbała może wskazywać na jakiś problem, czy to obniżony humor, czy kompleksy.
Zupełnie Ci się nie dziwię, że Ci to przeszkadza. To tak samo, jakby facet z zadbanego, dbającego o strój człowieka w koszulach, spodniach zmienił się w takiego co tylko bawełniany podkoszulek bez rękawów i dres... Niestety, z tego co obserwuję, sporo kobiet jak już wyjdzie za mąż, to sobie siebie odpuszcza, coś na zasadzie ,,już go mam, to mam spokój". Zresztą kiedyś słyszałam rozmowę dwóch dziewczyn w autobusie, jedna miała mieć wkrótce ślub i najbardziej się cieszyła z tego, że nareszcie będzie mogła jeść tyle, ile ma ochotę, bo już jej figura będzie obojętna Moim zdaniem, dopóki nie masz wyobrażeń z kosmosu w stylu szpilki na błoto/ostry mróz, wieczorowa sukienka do supermarketu albo obcisła sukienka po domu - to nie wymagasz wielkich cudów. Są dresy i dresy, nie jest teraz wielkim problemem kupno ładnego stroju do chodzenia po domu, albo chociaż skompletowania go z legginsów, koszulki i np. grubszej koszuli albo rozpinanego swetra. Edytowane przez 201605300922 Czas edycji: 2013-03-04 o 20:49 |
2013-03-04, 20:47 | #12 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2003-01
Lokalizacja: z daleka
Wiadomości: 34 839
|
Dot.: przymusowa akceptacja metamorfozy?... - małżeński dylemat.
A ona ci się podoba ? bo piszesz tak jakby bardziej podoba ci się przebieranie jej w ciuszki i moze to ciuszki ci sie podobają?
napisała siedząc w dresie Paula podobająca się mężowi |
2013-03-04, 20:51 | #13 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2013-01
Wiadomości: 36
|
Dot.: przymusowa akceptacja metamorfozy?... - małżeński dylemat.
Wymagać oczywiście niczego nie mogę, zmusić też nie. Nawet gdyby była taka możliwość to nie wchodzi dla mnie w rachubę bo to żadna satysfakcja osiągnąć coś w ten sposób.
Przypadkiem trafiłem na tą stronę i forum, przede wszystkim "siedlisko" kobiet Nie jestem namiętnym czytelnikiem tematów, ale rzuca się w oczy jakie "problemy" kobiety mają. Chciałbym żeby moja miała takowe Oczywiste jest że gdyby nosiła dres w czasie gdy się poznawaliśmy i by mi to pasowało - problemu nie ma - widziały gały co brały. To samo dotyczy innych czyichś słabości czy przywar, gdy się o nich wie i je akceptuje. |
2013-03-04, 20:53 | #14 |
Strzelaj lub emigruj!
Zarejestrowany: 2008-11
Lokalizacja: Medellin!
Wiadomości: 27 440
|
Dot.: przymusowa akceptacja metamorfozy?... - małżeński dylemat.
A próbowałeś z nią rozmawiać na ten temat?
A może coś w jej/waszym życiu stało się negatywnego, ze inaczej zaczęła postrzegać siebie i jej samoakceptacja nagle spadła i zaczęła się 'gorzej' ubierać?
__________________
Przejechane na rowerze w 2019: 2 762 km |
2013-03-04, 20:55 | #15 |
po drugiej stronie szafy
Zarejestrowany: 2007-03
Wiadomości: 41 748
|
Dot.: przymusowa akceptacja metamorfozy?... - małżeński dylemat.
Autorze, pytałeś dlaczego tak bardzo zmieniła styl?
__________________
"Widziałeś tę dziewczynę? Ma nogi za milion złotych!" - pomagamy Dianie https://www.siepomaga.pl/dla-diany |
2013-03-04, 20:57 | #16 | |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2010-11
Wiadomości: 989
|
Dot.: przymusowa akceptacja metamorfozy?... - małżeński dylemat.
Cytat:
Powiem ci tyle: ja rzadko noszę kiecki, bo nie lubię, bo jest mi niewygodnie, bo nie cierpię rajstop do nich- i gdyby mąż truł mi ciągle dooopę, żebym codziennie je nosiła, bo on tak lubi- to strasznie by mnie to wkurzało i na pewno bym mu w tej kwestii nie uległa.
__________________
maza tkwi w każdym z nas... "Nie sztuka mi się oprzeć, sztuka zaakceptować" |
|
2013-03-04, 20:59 | #17 | |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 1 003
|
Dot.: przymusowa akceptacja metamorfozy?... - małżeński dylemat.
Cytat:
__________________
Akcja "pokaż kolana!" czas: do maja cel: ćwiczyć,ćwiczyć,ćwiczyć ! 15km |
|
2013-03-04, 21:00 | #18 | |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2013-01
Wiadomości: 36
|
Dot.: przymusowa akceptacja metamorfozy?... - małżeński dylemat.
Cytat:
Szpilek nie nosiła i na pewno nosić nie będzie - choćby z powodów zdrowotnych (żylaki) a mi nie przechodzi nawet przez myśl by zmuszać ją do tego; poza tym akurat szpilki nie są mi niezbędne do szczęścia. Chodzi mi ogólnie o kobiecość w ubiorze, która może być wyrażana na wiele sposobów, akurat w jej przypadku wyrażona była w sposób mi odpowiadający. Ja nie mam wielkich wymagań. Żona nie miała kiedyś o czym wspomniałem dużego finansowego pola manewru by się specjalnie jakościowo ubierać, mimo tego nie miałem żadnych zastrzeżeń. Wtedy nie mogła sobie pozwolić na szaleństwa w tym względzie, ja jej tego też za bardzo umożliwić nie mogłem. Teraz jest taka możliwość ale nie jest wykorzystywana. Jeszcze dla ścisłości: ubiór mojej żony nigdy nie był krzykliwy, zdecydowanie stonowany, mało rzucający się w oczy, ale tak czy inaczej pasował do niej i pasował mi. Może w mojej wyobraźni chciałbym ją zobaczyć od czasu do czasu w czymś kolorystycznie agresywnym ale nie jest mi konieczne jak tlen |
|
2013-03-04, 21:02 | #19 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 1 003
|
Dot.: przymusowa akceptacja metamorfozy?... - małżeński dylemat.
A jeszcze mam pytanie - jak czesto mówisz komplementy? Jak często robisz niespodzianki?Jak często uwodzisz żone i adorujesz?
__________________
Akcja "pokaż kolana!" czas: do maja cel: ćwiczyć,ćwiczyć,ćwiczyć ! 15km |
2013-03-04, 21:03 | #20 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2010-01
Lokalizacja: Puste ściany
Wiadomości: 536
|
Dot.: przymusowa akceptacja metamorfozy?... - małżeński dylemat.
Nie wpadłeś może na to, że nie każda kobieta ma ochotę na bieganie w butach na obcasie i sukieneczkach przez całe swoje życie? Już pomijam porę roku i warunki atmosferyczne, które niekoniecznie sprzyjają pokazywaniu się w tego typu strojach.
Mam wrażenie, że traktujesz swoją żonę trochę jak manekina do przebieranek... Gdy jest po twojemu - jest fajnie. Jak jest nie po twojemu - to już problem. Jesteś z nią tylko dla wyglądu? Jak tak to współczuję. Poza tym, można seksownie i kobieco wyglądać i w dresie i w rozciągniętej bluzie, a nie tylko w spódniczkach i szpileczkach. Jeżeli żona dba o siebie, poświęca swojej urodzie trochę czasu a jedynie zmieniła styl ubierania, to w czym problem? Co innego jakby zaniedbała się, zapuściła, nie myła i chodziła w brudnych ciuchach, wtedy bym się ani trochę nie dziwiła. Powinieneś uszanować fakt, że jej to jak jest pasuje i już. Nic na siłę. Jak będzie chciała wrócić do poprzedniego stylu, to wróci. A sugerowaniem jej że wygląda nieatrakcyjnie raczej nie poczuje się kobieco wracając do tamtych strojów wbrew sobie. Pozdrawiam
__________________
Tylko ten, kto ma odwagę mówić to, co myśli, zasługuje na pełne zaufanie. Być może człowiek taki wyrazi się czasem niezręcznie, a nawet niegrzecznie, ale nie będzie mnie oszukiwał. |
2013-03-04, 21:06 | #21 | ||
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2013-01
Wiadomości: 36
|
Dot.: przymusowa akceptacja metamorfozy?... - małżeński dylemat.
Cytat:
---------- Dopisano o 22:06 ---------- Poprzedni post napisano o 22:04 ---------- Cytat:
Odpowiedź jest jedna: bo tak mi wygodnie. Gdy patrzę na tutejsze kobiety widzę mrowie szarych raczej mało zadbanych wizualnie niewiast. Moja żona jest Polką, wyróżnia się między ludźmi i pod tym względem odstaje na plus od wielu kobiet tu. Niestety z tego atutu nie korzysta. |
||
2013-03-04, 21:09 | #22 |
.
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: koniec świata
Wiadomości: 28 112
|
Dot.: przymusowa akceptacja metamorfozy?... - małżeński dylemat.
wcale jej się nie dziwię, że w domu nie nosi spódnic. dla mnie to mega niewygodne, więc wcześniej jej też mogło nie być wygodnie.
__________________
-27,9 kg |
2013-03-04, 21:09 | #23 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2004-12
Wiadomości: 16 089
|
Dot.: przymusowa akceptacja metamorfozy?... - małżeński dylemat.
a moze pracowala przedtem a teraz siedzi w domu i jej sie nie chce przebierac w sukienki?albo przytylo jej sie troche i nie czuje sie juz tak komfortowo jak kiedys?czasami mezczyzni nie widza tych paru dodatkowych kilogramow ale my kobiety je czujemy
w sumie ja tez nie lubie sukienek i spodnic,ubieram tak jak musze np do pracy,na jakas impreze albo oficjalne wyjscie ale na codzien wole jeansy i top podkreslajacy atuty . w domu dresy obowiazkowo ja i maz i dzieci tez,nie gniota sie sa wygodne jak sie zje wieksza kolacje i nie szkoda jak sie zniszcza(mam dwa psy czesto skacza na nas albo wracaja ublocone z ogrodka). rozumiem ze zona nie podobaja ci sie stroje zony ale zona to tez czlowiek i ma prawo czuc sie wygodnie i byc soba Edytowane przez 7623cb0b746b4d40e529fc123bf669aade741778_65822f07d8014 Czas edycji: 2013-03-04 o 21:10 |
2013-03-04, 21:09 | #24 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 47 595
|
Dot.: przymusowa akceptacja metamorfozy?... - małżeński dylemat.
Ja bym powiedziała delikatnie że jej poprzedni styl mi się bardziej podobał i zasugerowałabym zakupy na mój koszt żeby odświeżyła sobie garderobę na wiosnę ale pozwoliła mi wyrazić opinię czy lepiej kupić dopasowane jeansy czy setną parę dresów. Można nosić wygodne ubrania i wyglądać ładnie
|
2013-03-04, 21:17 | #25 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2012-11
Wiadomości: 1 223
|
Dot.: przymusowa akceptacja metamorfozy?... - małżeński dylemat.
Ja też bym zabrała żonkę na zakupy. Spróbowałabym ją skusić na chociaż jedną sukienkę albo skoro woli spodnie to chociaż jakieś kolorki. Żeby nie czuła się osaczona (a przy okazji, żebyś Ty był zadowolony z kolorów i wzorów) to może poszukacie czegoś co jest luźne i wygodne np. różne modne haremki np. takie jak tu (bardzo modne ostatnimi czasy) : http://2.bp.blogspot.com/-05o-KMPfhG...nted-pants.jpg
albo luźniejsze dżinsy i kolorowe swetry i koszulki? Ja akurat zazwyczaj jestem spódnicowo-sukienkowa ale ostatnio mam fazę na spodnie i wygodne ciuchy Można przecież chodzić wygodnie ubranym ale nie rezygnować z kolorów. Albo nosić luźne spodnie a obcisłe bluzki albo topy. Elastyczne rurki albo dżinsy i luźniejszą górę... Tyle możliwości A jeszcze w Anglii z ich Topshopami, Asosami i innymi sklepami ;D Edytowane przez Littlejackie Czas edycji: 2013-03-04 o 21:19 |
2013-03-04, 21:20 | #26 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2011-04
Wiadomości: 9 017
|
Dot.: przymusowa akceptacja metamorfozy?... - małżeński dylemat.
Żona już wcale nie nosi tych spódnic i sukienek? No cóż, styl może się zmienić. Ja np lubię jeansy, spódnicę może założę "z raz na rok", partner też nie narzekał, taką mnie zaakceptował, choć pewnie też by nie narzekał, jakby było częściej inaczej i czasem dla niego się staram, by inaczej wyglądać. No, ale też nie codziennie, nie gdy jest zimno, bo jednak stylu nie zmienię, wiadomo widziały gały co brały U Ciebie jest inaczej, ale nie można wykluczyć jednak, że teraz żona w tych strojach czuje się lepiej. A jak ubiera się na miasto/ do pracy? Czy naprawdę jest tak źle? Wiadomo, nawet w jeansach można wyglądać fajnie Czy Ty byś chciał, by ona praktycznie nosiła codziennie te spódnice jak kiedyś, gdy tak to lubiła czy "wystarczyłoby" dla Ciebie, gdyby założyła czasem, np raz na tydzień czy dwa czy np gdyby po domu czasem chociaż inaczej się ubrała?
Wiadomo, można zawsze "negocjować". Jeżeli polubiła nowy styl, nie można jej zmusić, by go zmieniła, ale czasem pewnie byłaby w stanie znów się tak ubrać. Tylko wtedy Ty i tak będziesz musiał zaakceptować tę zmianę, jeśli chcesz z nią być. Wiem, że spodobała Ci się bardziej w tamtym wydaniu, ale widzisz jak jest. Może też nie jest tak, że Twoja żona nadal lubi tamten styl, ale czegoś się wstydzi? Nie jest to wykluczone? Macie dzieci? Może ktoś jej nagadał, że "wtedy to nie wypada" A może tak jak pisałam polubiła swoje nowe ja i też ma do tego prawo. Edytowane przez Candy_lips Czas edycji: 2013-03-04 o 21:22 |
2013-03-04, 21:20 | #27 | |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2013-01
Wiadomości: 36
|
Dot.: przymusowa akceptacja metamorfozy?... - małżeński dylemat.
Cytat:
1. Żona miałą taki styl noszenia się zanim się poznaliśmy. Gdy zamieszkaliśmy razem widziałem co miała w szafie i nie było tam dresów ani innych strasznych gadżetów, które mogłyby "zdradzać" ukryte do nich skłonności Żona nosiła kobiece stroje i na pytanie czemu nie wybiera spodni mówiła że w spódnicach czy sukienkach wygląda dobrze. 2. Żona nie zaczęła się ubierać inaczej z mojego powodu. Jej styl nie ewoluował w tym kierunku ani nie zmniejszał się jego "repertuar". Nie miałem wrażenia że taki sposób noszenia jest w sprzeczności z jej nastawieniem. 3. Żona nie nosiła butów na obcasie - takim z prawdziwego zdarzenia - od młodości. Wysoki obcas w jej przypadku oznacza dolegliwości nóg które oddzywają się natychmiast przy przeciążeniu. Reszta kobiecego ubioru mi w zupełności kompensuje brak obcasów i jestem całkowicie normalny - ona nie będzie nosić takich butów i nie oczekuję tego bo jej zdrowie ma w tym momencie bezwzględny priorytet. 4. Nigdzie nie napisałem że żona ma być "umundurowana" 7 dni w tygodniu, do sklepu, pracy, do kuchni czy łóżka Nie przeszkadza mi jak się ubiera do pracy - tam ma styczność ze swoim środowiskiem i robi co uważa za słuszne i co jest dopuszczalne/akceptowalne. Ja też nie golę się codziennie i nie noszę najwykwintniejszych najseksowniejszych koszul bez przerwy i nie oczekuję że ona "wypełni obowiązek" Chodzi mi o zwykłą większą dawkę kobiecości w sposobie ubierania się - przecież kobiecość w tym przypadku można zrealizować i zinterpretować na wiele sposobów, np taki jak był wcześniej. 5. Nie wyobrażam sobie noszenia w domowych warunkach stroju ciągle wymagającego pakowania się w rajstopki Ja NAPRAWDĘ mam bardzo niewyśrubowane potrzeby w tym względzie. Padło pytanie o włosy i mejkap: owszem do tego żona wagę przywiązuje, ma alergię na tłuste włosy i nie wyjdzie z domu bez mejkapu - i nie musi za wiele w tym względzie zrobić by dobrze się zaprezentować. Tylko fryzura i makijaż "kopią w oczy" gdy rzuci się okiem od stóp do głów trafiając na gryzący kontrast |
|
2013-03-04, 21:25 | #28 | |
DOMator
Zarejestrowany: 2006-04
Lokalizacja: z nad morza
Wiadomości: 7 151
|
Dot.: przymusowa akceptacja metamorfozy?... - małżeński dylemat.
Cytat:
Nie ma to jak głębokie przemyślenia "jednorazowych" spamerek Wolę, kiedy ograniczają się wyłącznie do zalinkowania spamu i oszczędzą nam swoich przemyśleń |
|
2013-03-04, 21:25 | #29 | |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2013-01
Wiadomości: 36
|
Dot.: przymusowa akceptacja metamorfozy?... - małżeński dylemat.
Cytat:
Żona nosiła takie ciuchy, nie czułem nie widziałem ani nie słyszałem by jej przeszkadzały, wręcz odwrotnie. |
|
2013-03-04, 21:28 | #30 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2011-07
Wiadomości: 446
|
Dot.: przymusowa akceptacja metamorfozy?... - małżeński dylemat.
Myślę, że nie ma co oskarżać autora, o to że chce wpłynąć na wolność żony i że on powinien siedzieć cicho.
Ja też bym nie chciała, żeby mój facet zaczął chodzić np. w porozciąganych dresach, albo podkoszulkach. Dużo osób niestety właśnie tak robi, że na początku związku się stara, stroi, a jak się już poczuje pewnym w związku-odpuszcza sobie i przestaje dbać o siebie-włada rozciągniąte, sprane ciuch w nawet których wstyd otworzyć drzwi listonoszowi. A można przecież zadbać o to, żeby wygodne ciuchy też jakoś wyglądały. Pewnie, że fajnie, jak w związku można być sobą i czuć się swobodnie-ale związek daje też inną możliwość-że można partnera samemu też fajnie zaskakiwać i na nowo rozkochiwać w sobie, a ciężko o to, gdy się totalnie nie uwzględnia jego gustu. samemu też by się przecież chciało, żeby facet wyglądał dobrze, miał np. w domu dres, który fajnie leży na tyłku a nie np. wyciągnięty podkoszulek i spodnie do kostek. Ja bym Autorze mimo wszystko próbowała rozmową przekonać żonę, wytłumaczył o co Ci chodzi. Inaczej się nie da chyba.
__________________
"Chłopcy rzucali kamieniami w żabę dla żartu, a żaba umarła na serio" www.pajacyk.pl www.pustamiska.pl Wyłącz TVN- włącz myślenie! Edytowane przez Vanika Czas edycji: 2013-03-04 o 21:58 |
Nowe wątki na forum Intymnie |
|
Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 10:27.