Problem z pracą, problem z rodzicami, problem z życiem

[informatyczka_p]

Mam kilka powiązanych ze sobą problemów.

W czerwcu obroniłam pracę mgr na informatyce na Politechnice Warszawskiej. Podstawowy problem polega na tym, że od tego czasu nie znalazłam pracy Zaraz ktoś mnie pewnie wyśmieje, że po infie to praca jest od razu. Nieprawda. Dla mnie nie ma pracy

Ja po tych studiach po prostu nic nie umiem. Na dyplomie mam wynik celujący, oceny to prawie same 5 i 4,5, ale co z tego. Nie znam żadnej technologii naprawdę dobrze. Zawsze polegam na testach z umiejętności. Na studiach było wszystko i nic, niczego nie było na poziomie w miarę zaawansowanym, tylko same podstawy wszystkiego.

Nie znam żadnego języka obcego, nie mam doświadczenia zawodowego - to kolejne odstraszacze ode mnie dla potencjalnych pracodawców.

Po studiach chciałam się wreszcie wyprowadzić od rodziców. Mam wrażenie, że oni mnie ograniczają. Pomimo 5 lat studiów wśród samych facetów nie mam i nigdy nie miałam chłopaka, a nawet na randce nie byłam W sumie nie interesowali się mną specjalnie, ale czasem mam wrażenie, że jakbym nie mieszkała na studiach z rodzicami i miała trochę bogatsze życie towarzyskie, to sprawy miałyby się inaczej Teraz jednak wyprowadzka jest niemożliwa, bo nie mam za co.

Co teraz robić? Szukać pracy dalej? A może iść na doktorat? Myślałam o tym, przyjęliby mnie z otwartymi ramionami, dali 1300 zł stypendium. Tyle że trochę mnie odrzuca feudalny uczelniany system, konieczność pozorowania badań naukowych itp. Praca poza zawodem? No jest niby McDonalds, KFC, call center, ale nie po to chyba studiowałam.

Pomóżcie coś

[michal321]

Przez 5 lat studiów nie przyszło ci do głowy że trzeba porobić jakieś starze praktyki czy coś? PW to dobra uczelnia na pewno większość studentów starała się żeby zdobyć jakieś doświadczenie.

To musi być troll na informatyce nie ma takich głupich ludzi.

[201610170910]

Napisane przez informatyczka_p

Mam kilka powiązanych ze sobą problemów.

W czerwcu obroniłam pracę mgr na informatyce na Politechnice Warszawskiej. Podstawowy problem polega na tym, że od tego czasu nie znalazłam pracy Zaraz ktoś mnie pewnie wyśmieje, że po infie to praca jest od razu. Nieprawda. Dla mnie nie ma pracy

Ja po tych studiach po prostu nic nie umiem. Na dyplomie mam wynik celujący, oceny to prawie same 5 i 4,5, ale co z tego. Nie znam żadnej technologii naprawdę dobrze. Zawsze polegam na testach z umiejętności. Na studiach było wszystko i nic, niczego nie było na poziomie w miarę zaawansowanym, tylko same podstawy wszystkiego.

Nie znam żadnego języka obcego, nie mam doświadczenia zawodowego - to kolejne odstraszacze ode mnie dla potencjalnych pracodawców.

Po studiach chciałam się wreszcie wyprowadzić od rodziców. Mam wrażenie, że oni mnie ograniczają. Pomimo 5 lat studiów wśród samych facetów nie mam i nigdy nie miałam chłopaka, a nawet na randce nie byłam W sumie nie interesowali się mną specjalnie, ale czasem mam wrażenie, że jakbym nie mieszkała na studiach z rodzicami i miała trochę bogatsze życie towarzyskie, to sprawy miałyby się inaczej Teraz jednak wyprowadzka jest niemożliwa, bo nie mam za co.

Co teraz robić? Szukać pracy dalej? A może iść na doktorat? Myślałam o tym, przyjęliby mnie z otwartymi ramionami, dali 1300 zł stypendium. Tyle że trochę mnie odrzuca feudalny uczelniany system, konieczność pozorowania badań naukowych itp. Praca poza zawodem? No jest niby McDonalds, KFC, call center, ale nie po to chyba studiowałam.

Pomóżcie coś

Skoro i tak nic teraz nie robisz to dlaczego nie zaczniesz sama uczyć się czegoś w praktyce? Mój brat nie studiował informatyki, a pracował przez 6 lat jako programista, nawet awansował na szefa programistów. Wszystkiego nauczył się SAM. Skończyłaś studia, więc na pewno masz dobre podstawy aby teraz uczyć się samodzielnie. Zacznij działać. To samo z językiem obcym - można się go uczyć samodzielnie. Nie uczysz się, nie pracujesz, chyba nie brakuje Ci czasu? Musisz tylko wziąć się w garść.

Co do kariery na uczelni to chyba sama najlepiej wiesz czy się nadajesz do tego. Wyobrażasz sobie siebie w tej pracy? Chcesz uczyć innych? Skoro w praktyce jesteś słaba to może praca naukowa, przekazywanie innym teorii - to jest coś dla Ciebie?
A może informatyka to w ogóle nie jest to? Gdyby to było naprawdę Twoim zainteresowaniem to wydaje mi się, że przez wszystkie lata studiów jednak nauczyłabyś się więcej niż tylko te podstawy, sama dążyłabyś do rozwoju w tej dziedzinie.
Co Cię interesuje? Co byś chciała robić? Jakiej pracy szukasz?

Co do chłopaka i życia towarzyskiego - dlaczego uważasz, że gdybyś mieszkała sama to nagle wszystko by się zmieniło? Nawet mieszkając z rodzicami możesz przecież gdzieś wyjść ze znajomymi.

[cvbdsgfdkdssasw]

Napisane przez informatyczka_p

Mam kilka powiązanych ze sobą problemów.

W czerwcu obroniłam pracę mgr na informatyce na Politechnice Warszawskiej. Podstawowy problem polega na tym, że od tego czasu nie znalazłam pracy Zaraz ktoś mnie pewnie wyśmieje, że po infie to praca jest od razu. Nieprawda. Dla mnie nie ma pracy

Ja po tych studiach po prostu nic nie umiem. Na dyplomie mam wynik celujący, oceny to prawie same 5 i 4,5, ale co z tego. Nie znam żadnej technologii naprawdę dobrze. Zawsze polegam na testach z umiejętności. Na studiach było wszystko i nic, niczego nie było na poziomie w miarę zaawansowanym, tylko same podstawy wszystkiego.

Nie znam żadnego języka obcego, nie mam doświadczenia zawodowego - to kolejne odstraszacze ode mnie dla potencjalnych pracodawców.

Po studiach chciałam się wreszcie wyprowadzić od rodziców. Mam wrażenie, że oni mnie ograniczają. Pomimo 5 lat studiów wśród samych facetów nie mam i nigdy nie miałam chłopaka, a nawet na randce nie byłam W sumie nie interesowali się mną specjalnie, ale czasem mam wrażenie, że jakbym nie mieszkała na studiach z rodzicami i miała trochę bogatsze życie towarzyskie, to sprawy miałyby się inaczej Teraz jednak wyprowadzka jest niemożliwa, bo nie mam za co.

Co teraz robić? Szukać pracy dalej? A może iść na doktorat? Myślałam o tym, przyjęliby mnie z otwartymi ramionami, dali 1300 zł stypendium. Tyle że trochę mnie odrzuca feudalny uczelniany system, konieczność pozorowania badań naukowych itp. Praca poza zawodem? No jest niby McDonalds, KFC, call center, ale nie po to chyba studiowałam.

Pomóżcie coś

Przyjęliby Cie na doktorat i dali 1300 stypendium i piszesz, że masz problem:P? Idz na ten doktorat, jak zostaniesz na uczelni, to o kasę już nigdy martwić się nie będziesz musiała. Masz dobre oceny, ale praktyczne umiejętności nie są Twoją mocną stroną, więc jesteś stworzona do kariery naukowej;p

[Nemme]

Bo same studia informatyczne pracy Ci nie dadzą. Dla pracodawcy jako informatyk musi się znać na czymś BARDZO DOBRZE. Bazy danych, programowanie w różnych językach... Pozostaje Ci albo zacząć się tego uczyć na własną rękę, jakieś C++, Java, PHP, JavaScript lub coś podobnego. Może jakiś kurs w dziedzinie jakiegoś konkretnego języka programowania?
Albo się przekwalifikować. No ostatecznie ten doktorat - ale jeżeli Cię to nie interesuje to nie idź w to, zmarnujesz sobie kilka lat tylko, które możesz poświęcić na naukę czegoś konkretniejszego. Bo jakieś podstawy masz na pewno, teraz je tylko rozwinąć.

[kisielova]

Nie odbyłaś żadnej praktyki, nie uczyłaś się na studiach języka (serio, można tak jeszcze?), nie umiesz nic, a oceny masz dobre? Coś mi się tu wydaje ponaciągane.

[informatyczka_p]

Praktyki zrobiłam, były obowiązkowe. Jedna praktyka była w instytucie naukowym PAN, nie robiłam na niej nic, i to serio, po prostu musiałam przyjść i posiedzieć, nikt nie miał na mnie pomysłu. Czytałam tam książki.

Druga praktyka z kolei była w urzędzie. Tam miałam aż nadmiar roboty, ale takiej, do której byłby potrzebny średnio rozgarnięty gimnazjalista, a nie informatyk. Musiałam wymieniać klawiatury, usuwać paniom urzędniczkom skróty z pulpitu, bo same nie umiały , instalować Windowsa i robić zasadniczo takie pseudoinformatyczne pierdoły.

Język oczywiście był obowiązkowy. Uczyłam się ang na fatalnej jakości lektoratach. Potem zdałam egzamin B2, ale nie nazwałabym tego znajomością języka. Dukam, nie umiem powiedzieć płynnie nawet kilku zdań, mam problem z porządną wypowiedzią pisemną, na rozmowach kwalifikacyjnych jak następuje przejście na ang to sobie nie radzę.

[Duszaniola]

Ale co Ty właściwie robisz od czerwca? Bo jak nie umiesz nic, to masz przecież mnóstwo czasu na nauczenie się czegoś, pójście na kurs językowy czy nauczenie się języka z internetu.
No i masz czas, żeby się zastanowić, co Ty właściwie w życiu chcesz robić.
Bo praca w zawodzie nie, bo nic nie umiesz, a się sama nie ruszysz, żeby się douczyć, doktorat zły, bo system feudalny, kfc i inne złe, bo studiowałaś. Po co Ci były właściwie te studia informatyczne, skoro nijak nie wygląda, żeby Cię interesowały?

[kisielova]

Napisane przez informatyczka_p

Praktyki zrobiłam, były obowiązkowe. Jedna praktyka była w instytucie naukowym PAN, nie robiłam na niej nic, i to serio, po prostu musiałam przyjść i posiedzieć, nikt nie miał na mnie pomysłu. Czytałam tam książki.

Druga praktyka z kolei była w urzędzie. Tam miałam aż nadmiar roboty, ale takiej, do której byłby potrzebny średnio rozgarnięty gimnazjalista, a nie informatyk. Musiałam wymieniać klawiatury, usuwać paniom urzędniczkom skróty z pulpitu, bo same nie umiały , instalować Windowsa i robić zasadniczo takie pseudoinformatyczne pierdoły.

Język oczywiście był obowiązkowy. Uczyłam się ang na fatalnej jakości lektoratach. Potem zdałam egzamin B2, ale nie nazwałabym tego znajomością języka. Dukam, nie umiem powiedzieć płynnie nawet kilku zdań, mam problem z porządną wypowiedzią pisemną, na rozmowach kwalifikacyjnych jak następuje przejście na ang to sobie nie radzę.

A co stoi na przeszkodzie, żeby uczyć się języka na własną rękę?

[Vler]

To ferie się jeszcze nie skończyły?

[Alexandra92x]

A ja zapytam tak: czy Twoje życie przez 5 lat studiów opierało się tylko na schemacie uczelnia-dom-uczelnia? Masz jakichś znajomych pracujących w zawodzie? Po co poszłaś na informatykę skoro widzę, że Cię praktycznie nie interesuje? Gdyby tak było na własną rękę byś się rozwijała, czytała, programowała i robiła te informatyczne rzeczy, jakieś dodatkowe kursy, rozwijała się. Teraz studia kończy każdy. Informatyków wbrew pozorom też jest bardzo dużo. Znam osobiście chłopaka, który skończył dwa lata temu studia na drogiej warszawskiej uczelni informatycznej w dodatku takiej gdzie rok czesnego kosztuje kilkanaście tysięcy złotych, a teraz dwa lata po studiach zarabia 1200 zł.

Musisz wziąć się za samorozwój żeby stać się konkurencyjna na rynku pracy. Praktyki, staże polecam portal Absolvent.pl. Jeśli to nie wypali idź na ten doktorat i wyjdź do ludzi. Tak po prostu, do ludzi. Życie nie kończy się na studiach i pracy. Trzeba nauczyć się przebywać z ludźmi, zadbaj o siebie, o wizerunek, pewność siebie, urok osobisty.

Nie zwalaj winy na to, że mieszkasz z rodzicami. Oni chyba na siłę Cię w domu nie trzymają. Zobaczysz będzie dobrze.

---------- Dopisano o 18:43 ---------- Poprzedni post napisano o 18:42 ----------

Napisane przez Vler

To ferie się jeszcze nie skończyły?

W mazowieckim trwają, ale nie sądzę żeby to był troll, za bardzo się kupy trzyma.

[skazana_na_bluesa]

czemu jesteś taka pewna tego stypendium doktoranckiego? przecież nie każdy doktorant w chwili obecnej je otrzymuje...

[_chocolate]

Wydaje mi się, że doktorat i praca naukowa to dla Ciebie dobre wyjście.

[mpt]

Napisane przez Unperfect

Przyjęliby Cie na doktorat i dali 1300 stypendium i piszesz, że masz problem:P? Idz na ten doktorat, jak zostaniesz na uczelni, to o kasę już nigdy martwić się nie będziesz musiała. Masz dobre oceny, ale praktyczne umiejętności nie są Twoją mocną stroną, więc jesteś stworzona do kariery naukowej;p

Chyba mamy podobne poczucie humory - jeśli żartujesz oczywiście

Autorko, zrąbałaś sprawę. Niestety - pracy dla programistów jest mnóstwo, ale trzeba coś umieć. Jakiś język pewnie znasz, poducz się czegoś konkretniej - javowcy i phpowcy są zawsze mile widziani. Jeśli i tego nie potrafisz, to szukaj byle jakiej pracy. I tyle, nie każdy może być pracownikiem umysłowym.

[201605300922]

Napisane przez _chocolate

Wydaje mi się, że doktorat i praca naukowa to dla Ciebie dobre wyjście.

Ta, świetne, żeby się tylko potwierdzała obiegowa opinia, że nauczyciele akademiccy nie mają pojęcia o pracy w zawodzie. Sorry, czego ona tych studentów nauczy? A jak ktoś do niej podejdzie z jakimś bardziej zaawansowanym problemem? Przecież tylko się wkopie, a prędzej czy później ludzie się zorientują. Studenci doskonale wiedzą, kto się dobrze zna na swojej dziedzinie, a kto umie zrobić ładną prezentację i poprowadzić w miarę płynnie wykład. Już pomijając fakt, że aby myśleć o karierze naukowej, to język angielski trzeba mieć w małym paluszku.

[szprotka_]

motyla noga, mamy początek roku, rekrutacja na staże w urzędach pracy odbywa się w sposób ciągły. no to ja nie rozumiem, o co kaman, że jeszcze nie stoisz w kolejce do pośredniaka.

[skazana_na_bluesa]

Napisane przez _chocolate

Wydaje mi się, że doktorat i praca naukowa to dla Ciebie dobre wyjście.

nie wiem, w którym miejscu, skoro nie zna biegle angielskiego. bez tego w informatyce jak bez ręki.

[_chocolate]

Napisane przez Nadis

Ta, świetne, żeby się tylko potwierdzała obiegowa opinia, że nauczyciele akademiccy nie mają pojęcia o pracy w zawodzie. Sorry, czego ona tych studentów nauczy? A jak ktoś do niej podejdzie z jakimś bardziej zaawansowanym problemem? Przecież tylko się wkopie, a prędzej czy później ludzie się zorientują. Studenci doskonale wiedzą, kto się dobrze zna na swojej dziedzinie, a kto umie zrobić ładną prezentację i poprowadzić w miarę płynnie wykład. Już pomijając fakt, że aby myśleć o karierze naukowej, to język angielski trzeba mieć w małym paluszku.

Jeśli myślisz, że osoby wykładające na polskich uczelniach mają angielski w małym paluszku, to żyjesz chyba w innym świecie. Tylko pojedyncze osoby znają dobrze angielski, m.in. stypendyści Fulbrighta. Jest duża grupa, której się wydaje, że znają i np. wymawiają różne angielskie słowa tak jak się pisze.
no nie wiem, może na informatyce jest inaczej

Doktorat jest dobry dla osób, które chcą przedłużyć sobie studia. Autorka jest dobra w teorii, świadczy o tym jak na PW bardzo wysoka średnia i na takim doktoracie może się dobrze czuć.

[201605300922]

Napisane przez _chocolate

Jeśli myślisz, że osoby wykładające na polskich uczelniach mają angielski w małym paluszku, to żyjesz chyba w innym świecie. Tylko pojedyncze osoby znają dobrze angielski, m.in. stypendyści Fulbrighta. Jest duża grupa, której się wydaje, że znają i np. wymawiają różne angielskie słowa tak jak się pisze.
no nie wiem, może na informatyce jest inaczej

Doktorat jest dobry dla osób, które chcą przedłużyć sobie studia. Autorka jest dobra w teorii, świadczy o tym jak na PW bardzo wysoka średnia i na takim doktoracie może się dobrze czuć.

Przecież żeby otworzyć przewód doktorski wymagany jest albo certyfikat potwierdzający znajomość języka obcego na odpowiednim poziomie, albo zdanie egzaminu językowego. Nie wiem, ze sporą ilością nauczycieli akademickich miałam i mam do czynienia, czy to jako studentka, czy prywatnie - wiele bym mogła tym osobom zarzucić, ale na pewno nie brak umiejętności rozmowy w języku obcym na poziomie przynajmniej komunikatywnym. Pomijając fakt, że zrobienie doktoratu bynajmniej nie równa się dalszej karierze naukowej, a w tym momencie autorka traci kolejne kilka lat i dalej nic praktycznego nie umie.

[cvbdsgfdkdssasw]

Napisane przez mpt

Chyba mamy podobne poczucie humory - jeśli żartujesz oczywiście

Autorko, zrąbałaś sprawę. Niestety - pracy dla programistów jest mnóstwo, ale trzeba coś umieć. Jakiś język pewnie znasz, poducz się czegoś konkretniej - javowcy i phpowcy są zawsze mile widziani. Jeśli i tego nie potrafisz, to szukaj byle jakiej pracy. I tyle, nie każdy może być pracownikiem umysłowym.

Nie, nie żartuję. Z tego co słyszę, to wykładowcy zarabiają ogromną kasę. Mylę się?

[mpt]

Napisane przez Unperfect

Nie, nie żartuję. Z tego co słyszę, to wykładowcy zarabiają ogromną kasę. Mylę się?

Myślę, że tacy, którzy niewiele potrafią nie zarabiają Zwykle praca na uczelni dla obrotnych osób to dodatkowa fuszka zapewniająca darmowy dostęp do baz danych.

[_chocolate]

Napisane przez Unperfect

Nie, nie żartuję. Z tego co słyszę, to wykładowcy zarabiają ogromną kasę. Mylę się?

Tak było kilka lat wcześniej, gdy mogli pracować na kilku uczelniach prywatnych i jak przez studia szedł wyż demograficzny lat 80-tych.
Nie mam pewności, ale na UW od tego roku doktoranci chyba uczą za darmo (nie wiem, czy to ostatecznie weszło, ale był taki pomysł, bo nie ma kasy). No i nie oszukujmy się, to nie przyciąga tych co bardziej zdolnych, bo tacy pracują w dużych firmach albo zakładają własne.

[Alexandra92x]

Jak już się jest profesorem to można zarabiać grubą kasę u mnie to chyba 135 zł za godzinę profesorską. Niestety nie ufam ludziom, którzy nigdy nie pracowali w zawodzie, a chcą nas tego nauczyć.

Miałam doktora, który zaczynał pracować na najniższym szczeblu, a zakończył na najwyższym i czego nas uczył? Praktycznie niczego, jego zajęcia były najbardziej luzackie, kazał nam tylko na płytach gromadzić materiały z zajęć żeby mieć w pracy do czego zajrzeć . Twierdził, że studia, a praca to dwie zupełnie inne kwestie, przynajmniej w moim zawodzie

[Magdallen]

Kurcze, przez 5 lat studiów nie wpadlas na to, że same piateczki w indeksie pracy Ci nie zapewnią? I co w ogóle robisz od czerwca? Stwierdzasz, że nie znasz żadnego języka obcego i co w związku z tym? Zamierzasz coś z tym zrobić? Dziwię się strasznie, jak w ogóle dostalas się na PW i przebrnelas przez takie studia bez znajomości angielskiego. W rekrutacji angielski jest wymagany, a i na studiach trzeba czasem coś po angielsku przeczytać, w programowaniu wykorzystać angielski itd.
Sorry, ale napiszę szczerze. Znajomość jednego języka obcego jest wśród młodych ludzi takim standardem, że bez tego masz marne szanse.

[Ajm91]

Ja wiem z pierwszej ręki, że Profesor to wcale nie "drobnica". Ja bym poszła w tę stronę. Skoro miałaś same dobre oceny, to chyba wiesz coś niecoś na ten temat

[yoona]

Napisane przez Magdallen

Kurcze, przez 5 lat studiów nie wpadlas na to, że same piateczki w indeksie pracy Ci nie zapewnią? I co w ogóle robisz od czerwca? Stwierdzasz, że nie znasz żadnego języka obcego i co w związku z tym? Zamierzasz coś z tym zrobić? Dziwię się strasznie, jak w ogóle dostalas się na PW i przebrnelas przez takie studia bez znajomości angielskiego. W rekrutacji angielski jest wymagany, a i na studiach trzeba czasem coś po angielsku przeczytać, w programowaniu wykorzystać angielski itd.
Sorry, ale napiszę szczerze. Znajomość jednego języka obcego jest wśród młodych ludzi takim standardem, że bez tego masz marne szanse.

znajomość a "znajomość". podejrzewam, ze autorka zna język jako tako, czyli jak wiekszosc osób. naprawde mało jest ludzi posługujących się biegle językiem, ja osobiście znam tylko tych, którzy ukończyli filologię/byli kilka lat za granica. w większości prac wystarczy spokojnie B2.
Takze pytanie, na jakim poziomie jest Autorka i jak siebie ocenia (ja mam B2 a czesto mowie, ze jezyka nie znam)

[natalia9568]

Szczerze: to ja też się dziwię, jak bez znajomości jakiegokolwiek języka Ty skończyłaś PW...

[Magdallen]

Napisane przez yoona

znajomość a "znajomość". podejrzewam, ze autorka zna język jako tako, czyli jak wiekszosc osób. naprawde mało jest ludzi posługujących się biegle językiem, ja osobiście znam tylko tych, którzy ukończyli filologię/byli kilka lat za granica. w większości prac wystarczy spokojnie B2.
Takze pytanie, na jakim poziomie jest Autorka i jak siebie ocenia (ja mam B2 a czesto mowie, ze jezyka nie znam)

No, ale bez przesady. Żeby porozumieć się po angielsku nie potrzeba wcale studiować filologii.

[201605300922]

Napisane przez yoona

znajomość a "znajomość". podejrzewam, ze autorka zna język jako tako, czyli jak wiekszosc osób. naprawde mało jest ludzi posługujących się biegle językiem, ja osobiście znam tylko tych, którzy ukończyli filologię/byli kilka lat za granica. w większości prac wystarczy spokojnie B2.
Takze pytanie, na jakim poziomie jest Autorka i jak siebie ocenia (ja mam B2 a czesto mowie, ze jezyka nie znam)

Napisała wyraźnie, że nie radzi sobie z tą częścią rozmowy kwalifikacyjnej po angielsku. Czyli sobie nie radzi, bez dorabiania ideologii. Nie miała na myśli, że ma zły akcent czy coś, tylko że zwyczajnie duka.

[PaulinciaKWC]

Napisane przez _chocolate

Jeśli myślisz, że osoby wykładające na polskich uczelniach mają angielski w małym paluszku, to żyjesz chyba w innym świecie. Tylko pojedyncze osoby znają dobrze angielski, m.in. stypendyści Fulbrighta. Jest duża grupa, której się wydaje, że znają i np. wymawiają różne angielskie słowa tak jak się pisze.
no nie wiem, może na informatyce jest inaczej

Doktorat jest dobry dla osób, które chcą przedłużyć sobie studia. Autorka jest dobra w teorii, świadczy o tym jak na PW bardzo wysoka średnia i na takim doktoracie może się dobrze czuć.

Nie wiem co studiujesz i gdzie. U mnie jest niewielu wykladowcow ktorzy nie komunikuja sie po angielsku.

Wysłane z aplikacji mobilnej Wizaz Forum.