Facet egoista..chytry?czy niedomyślny?

[kennedy]

Napisane przez Kusum

O kim piszesz?

o pierwszym poscie autorki.

[Kusum]

Napisane przez kennedy

o pierwszym poscie autorki.

A przeczytałaś coś dalej?

[201703060948]

Napisane przez bizneswoman

Chciałaby aby czasem zrobił zakupy kupił coś na kolację abyśmy zjedli sobie w domu. Zrobiłam kilka razy kolacje ale tylko ja zawsze wszystko kupuje a on nawet nie przyniesie wina. Jakbym mu powiedziala to kupi cos ale sam sie nie domyśli a nie będę wciąz mówiła 0 kup to, zrób tamto bo ma sam wiedzieć i mieć jakąs klasę

To jest przejaw nie wiem, braku wyczucia, ewentualnie bardzo tradycyjnego podejścia do podziału obowiązków. I to byłby dla mnie problem, nie to, że facet ewidentnie nie lubi wydawać pieniędzy na mieście. Moim zdaniem trochę zaczęłaś temat nie z tej strony a to, o czym teraz piszesz jest dużo ważniejsze.

Nie dałabym się w coś takiego wrobić. Czasami gotuje on, czasami ja. Czepiać się o niewielkie nierówności w podziale nie ma sensu, ale żebym tylko ja? Nigdy w życiu.

Ale dlaczego Ty się na to godzisz? Sądzisz, że tylko Ty musisz się starać? Sądzisz, że sam z siebie się zmieni? Powiedz wprost: ja do tej pory gotowałam, teraz na ciebie kolej. I zanim się nie postara nie zapraszaj go więcej. Pewnie i tak ta próba wywarcia presji nie wyjdzie, skoro z faceta taki osiłek po najmniejszej linii oporu - charakteru faceta nie zmienisz - ale przynajmniej spróbujesz, żebyś była pewna, że zrobiłaś wszystko co mogłaś.

A tak w ogóle to on w jakikolwiek sposób daje Ci do zrozumienia, że jesteś dla niego ważna? Możesz na niego polegać? Pomaga Ci kiedy tego potrzebujesz? Bo z tego, co piszesz wyłania się dla mnie obraz dwóch osób funkcjonujących jak luźni znajomi, nie mających ze sobą nic wspólnego i nie lubiących się specjalnie, i jak piszesz o zamieszkaniu razem to zastanawiam się, co w ogóle by Cię do tego kroku motywowało? Jeśli Twój opis jest obiektywny to tylko byś traciła.

[kennedy]

Napisane przez Kusum

A przeczytałaś coś dalej?

sa dwa problemy:
1 facet ktory ^zapomina jesli cos obiecal
2 laska ktora naprasza sie o prezenty

[Kusum]

Napisane przez kennedy

sa dwa problemy:
1 facet ktory ^zapomina jesli cos obiecal
2 laska ktora naprasza sie o prezenty

Ja widzę dwa inne:
1. facet, którego nikt nie nauczył, że hojność jest dobrą cechą charakteru, od gościa, który 5zł nie wyjmie z portfela trzymałabym się na kilometr...
2. dziewczyna, która nie chce być bezczelna, nie potrafi się upomnieć o swoje, może jest mało asertywna A czuje, że coś jest nie tak. Gdyby się tak "napraszała" to nie pisałaby na forum. Sama załatwiłaby ten temat. Uwierz mi, znam takie laski. One się nikomu nie żalą.

[bizneswoman]

Napisane przez Osterhase

To jest przejaw nie wiem, braku wyczucia, ewentualnie bardzo tradycyjnego podejścia do podziału obowiązków. I to byłby dla mnie problem, nie to, że facet ewidentnie nie lubi wydawać pieniędzy na mieście. Moim zdaniem trochę zaczęłaś temat nie z tej strony a to, o czym teraz piszesz jest dużo ważniejsze.

Nie dałabym się w coś takiego wrobić. Czasami gotuje on, czasami ja. Czepiać się o niewielkie nierówności w podziale nie ma sensu, ale żebym tylko ja? Nigdy w życiu.

Ale dlaczego Ty się na to godzisz? Sądzisz, że tylko Ty musisz się starać? Sądzisz, że sam z siebie się zmieni? Powiedz wprost: ja do tej pory gotowałam, teraz na ciebie kolej. I zanim się nie postara nie zapraszaj go więcej. Pewnie i tak ta próba wywarcia presji nie wyjdzie, skoro z faceta taki osiłek po najmniejszej linii oporu - charakteru faceta nie zmienisz - ale przynajmniej spróbujesz, żebyś była pewna, że zrobiłaś wszystko co mogłaś.

A tak w ogóle to on w jakikolwiek sposób daje Ci do zrozumienia, że jesteś dla niego ważna? Możesz na niego polegać? Pomaga Ci kiedy tego potrzebujesz? Bo z tego, co piszesz wyłania się dla mnie obraz dwóch osób funkcjonujących jak luźni znajomi, nie mających ze sobą nic wspólnego i nie lubiących się specjalnie, i jak piszesz o zamieszkaniu razem to zastanawiam się, co w ogóle by Cię do tego kroku motywowało? Jeśli Twój opis jest obiektywny to tylko byś traciła.

On obecnie mieszka u rodziców z racji że remontuje mieszkanie i dopiero za jakiś czas ma się tam wprowadzić więc czas spędzamy u mnie. Sama jestem sobie winna bo za szybko zaczęłam zapraszać go do siebie. Myślałam jednak, że po co wiecznie siedzieć po pubach skoro czas miło możemy spędzić tez u mnie. Ale żeby wiecznie w domu....Wymagałam tylko tego, że przyjdzie z jakąś butelką wina a nie wciąż z pustymi rękami. Nigdy nie głodny, nigdy nie chce nic pić aby tylko nie kupić. Nie chodzi o to że muszę jadać w restauracjach!! chce aby zrobił zakupy przyszedł do mnie ugotowalibyśmy coś razem... to taki niepomysłowy, zero spontaniczności... Wycieczkę za miasto też muszę proponować ja, podczas której jakoś nie widzę entuzjazmu...wg niego nie ważne gdzie tylko ważne z kim. Także nast razem zaproponuje abysmy posiedzieli na dworcu PKP Apropo kolacji... wymyśliłam żeby cos przyrządzi i pojechaliśmy na zakupy. Przy kasie oczywiscie stał i czekał... a ja udawałam ze zajełam sie pakowaniem zakupów więc wreszcie porfel wyjął... kolacji mi sie odechciało ale brnęłam dalej aż do teraz. Jest spokojny, ogólnie dobry, jak poproszę o jakąś drobną rzecz wymagającą naprawy zawsze to zrobi. Nie czuje jednak że jest taki prawdziwym facetem przy którym nie muszę się obawiać, bo wiem że zadba

---------- Dopisano o 16:22 ---------- Poprzedni post napisano o 16:09 ----------

Napisane przez Kusum

Ja widzę dwa inne:
1. facet, którego nikt nie nauczył, że hojność jest dobrą cechą charakteru, od gościa, który 5zł nie wyjmie z portfela trzymałabym się na kilometr...
2. dziewczyna, która nie chce być bezczelna, nie potrafi się upomnieć o swoje, może jest mało asertywna A czuje, że coś jest nie tak. Gdyby się tak "napraszała" to nie pisałaby na forum. Sama załatwiłaby ten temat. Uwierz mi, znam takie laski. One się nikomu nie żalą.

Tak , nie jestem zbyt asertywna... Jestem tez typem matki miłosierdzia, robię coś czasem z litości albo doszukuje się czegoś jeszcze gorszego aby mieć większy pretekst do zerwania. Myślę sobie co mu powiem? nic mi jeszcze nie kupiłes? to kupi...ale nie z serca a tylko dlatego że ja tak powiedzialam .Także naprawdę szczera rozmowa odpada, chyba prościej powiedzieć że do siebie nie pasujemy...

[201703060948]

Napisane przez bizneswoman

On obecnie mieszka u rodziców z racji że remontuje mieszkanie i dopiero za jakiś czas ma się tam wprowadzić więc czas spędzamy u mnie. Sama jestem sobie winna bo za szybko zaczęłam zapraszać go do siebie. Myślałam jednak, że po co wiecznie siedzieć po pubach skoro czas miło możemy spędzić tez u mnie. Ale żeby wiecznie w domu....Wymagałam tylko tego, że przyjdzie z jakąś butelką wina a nie wciąż z pustymi rękami. Nigdy nie głodny, nigdy nie chce nic pić aby tylko nie kupić. Nie chodzi o to że muszę jadać w restauracjach!! chce aby zrobił zakupy przyszedł do mnie ugotowalibyśmy coś razem... to taki niepomysłowy, zero spontaniczności... Wycieczkę za miasto też muszę proponować ja, podczas której jakoś nie widzę entuzjazmu...wg niego nie ważne gdzie tylko ważne z kim. Także nast razem zaproponuje abysmy posiedzieli na dworcu PKP Apropo kolacji... wymyśliłam żeby cos przyrządzi i pojechaliśmy na zakupy. Przy kasie oczywiscie stał i czekał... a ja udawałam ze zajełam sie pakowaniem zakupów więc wreszcie porfel wyjął... kolacji mi sie odechciało ale brnęłam dalej aż do teraz. Jest spokojny, ogólnie dobry, jak poproszę o jakąś drobną rzecz wymagającą naprawy zawsze to zrobi. Nie czuje jednak że jest taki prawdziwym facetem przy którym nie muszę się obawiać, bo wiem że zadba

Informatyk przypadkiem?

Poważnie, takiej pasywności doświadczyłam głównie od informatyków i podobnych inżynierów (nie wszystkich oczywiście).

Ja nie toleruję pasywnych facetów. Pierwszą randkę mogę zaproponować nawet ja, nie sprawia mi to problemu, ale jeśli on nie ma pomysłu na następną to wypada. Mnie coś takiego na dłuższą metę bardzo męczy.

[bizneswoman]

Napisane przez Rena

A kto zaproponowal wycieczke? Znow Ty? A jak w domu to zawsze u Ciebie? Bylas w ogole u niego?

Tak, to ja wymyśliłam tę wycieczkę, pierwsza nasza wspólna godzinę drogi od domu...wcześniej to tylko spacery po parku. Nie żebym nie lubiła!! ale gdzieś dalej chyba też można...? on na to nie wpadł, a że park już mi bokiem wychodzi to zaproponowałam lecz entuzjazmu nie widziałam, mówił że jak najbardziej to bardzo miło spędzony czas ale czułam że nie było w tym pełnej szczerości. Byłam u jego rodziców bo póki co mieszka z nimi, przeprowasza sie za jakiś czas bo remontuje u siebie. Było siedzenie przez 3 godz ze wszystkimi. Ogólnie nuda

---------- Dopisano o 16:33 ---------- Poprzedni post napisano o 16:27 ----------

Napisane przez Osterhase

Informatyk przypadkiem?

Poważnie, takiej pasywności doświadczyłam głównie od informatyków i podobnych inżynierów (nie wszystkich oczywiście).

Ja nie toleruję pasywnych facetów. Pierwszą randkę mogę zaproponować nawet ja, nie sprawia mi to problemu, ale jeśli on nie ma pomysłu na następną to wypada. Mnie coś takiego na dłuższą metę bardzo męczy.

Nie to nie informatyk Dokładnie, on nigdy nie ma pomysłu. Jeszcze nigdy nie usłyszałam od niego czegoś typu: jedziemy tu i tu znam fajne miejsce itd itd. Zawsze tylko gdzie, a o której, a dokąd..

[favianna]

Napisane przez Osterhase

Informatyk przypadkiem?

Poważnie, takiej pasywności doświadczyłam głównie od informatyków i podobnych inżynierów (nie wszystkich oczywiście).

Ja nie toleruję pasywnych facetów. Pierwszą randkę mogę zaproponować nawet ja, nie sprawia mi to problemu, ale jeśli on nie ma pomysłu na następną to wypada. Mnie coś takiego na dłuższą metę bardzo męczy.

Strasznie się zdziwiłem właśnie, 80% moich byłych to byli informatycy, Tz też jest programista i nigdy nie narzekalam na ich pasywnosc czy brak wyobraźni. Zawsze generalnie przedstawiciele tego zawodu wydawali mi się ciekawymi ludźmi ale może trafiłam na wyjątki?

[kennedy]

Ile jesstescie razem?

[201703060948]

Napisane przez favianna

Strasznie się zdziwiłem właśnie, 80% moich byłych to byli informatycy, Tz też jest programista i nigdy nie narzekalam na ich pasywnosc czy brak wyobraźni. Zawsze generalnie przedstawiciele tego zawodu wydawali mi się ciekawymi ludźmi ale może trafiłam na wyjątki?

Może miałyśmy inną próbę Moja głównie niemiecko-coś tam jeszcze, tylko w niewielkim stopniu polska.

Ewentualnie zwyczajnie miałam pecha, też możliwe. Albo Ty nie masz porównania. Bo faktycznie moje najnudniejsze randki i faceci pozostawiający mi każdą decyzję to zawsze byli informatycy/ inżynierowie. Unikam.

[Rena]

Faktycznie facet wydaje sie mocno pasywny i stlamszczony. Ale z drugiej strony sie zgadza i jednak robi to co chce dziewczyna.

A Ty w ogole chcesz z nim byc, zakochalas sie?

[Kusum]

Napisane przez Rena

Faktycznie facet wydaje sie mocno pasywny i stlamszczony. Ale z drugiej strony sie zgadza i jednak robi to co chce dziewczyna.

A Ty w ogole chcesz z nim byc, zakochalas sie?

Znam tylko jedno okreslenie na takiego faceta. Niestety jest niecenzuralne

Zycie u boku takiego goscia to mordega. Ciagle pchanie go przed soba musi byc bardzo meczace. On w ogole ma jakies zainteresowania? Cos robi w zyciu? Czy to ten typ co rodzice dali mu mieszkanie, zalatwili prace, a on jest! Po prostu jest.

[laisla]

Napisane przez Kusum

Znam tylko jedno okreslenie na takiego faceta. Niestety jest niecenzuralne

Zycie u boku takiego goscia to mordega. Ciagle pchanie go przed soba musi byc bardzo meczace. On w ogole ma jakies zainteresowania? Cos robi w zyciu? Czy to ten typ co rodzice dali mu mieszkanie, zalatwili prace, a on jest! Po prostu jest.

Znam dwa związki gdzie facet zachowuje się właśnie tak i są to związki udane o dziwo bo kobiecie to akurat pasuje. Może dlatego, że czuje się panią sytuacji i przy pewnych cechach charakteru takie ciągnięcie za sznurki u kogoś jak u marionetki może dawać poczucie panowania nad sytuacją. Jednak autorka nie z takich, które ochoczo zorganizują życie sobie i jemu więc w tym przypadku typ człowieka, którym jest jej partner nie rokuje dobrze

[tinpanalley]

Materializm to nowa religia. A kobiety boją się domagać, żeby facet o nie zabiegał , żeby czasem nie powiedział, że "lecą na kasę". Jakby głupie ciastko, kawa, kwiatek, czasem kolacja, kino to było coś bardziej wartościowego niż drugi, podobno kochany człowiek.
Ale, ale. Chwileczkę! Przecież na miłość nie ma mocnych i jeżeli ktoś naprawdę kocha, to cieszy się jak głupi, kiedy może obdarować swoją połówę. Tak zawsze było, jest i będzie. Widocznie często to nie jest miłość, tylko potrzeba posiadania kogoś do seksu. Ot co.

[empress83]

Może porozmawiaj z nim otwarcie. Zapytaj się dlaczego tak się zachowuje, bo tego nie rozumiesz i pierwszy raz się z czymś takim spotykasz....
Ja szczerze mówiąc nie rozumiem tego jak można kobietę zaprosić na randkę i ona musi sama za siebie zapłacić. Poza tym rzeczywiście nie wykazał się pomyśleniem o Tobie... Co do jego finansów skoro jesteście już jakiś czas razem wiesz w jakim są stanie wiec najlepiej ty określisz czy rzeczywiście go nie stać czy jest sciubid**ą. Co do przynoszenia ciastek jak do ciebie przychodzi... nie musi być tego nauczony, ale z drugiej strony w końcu jesteś jego kobietą a nie koleżanką.
Myślę, że powinnaś z nim porozmawiać tym bardziej że macie razem mieszkać więc nie powinniście mieć problemu z rozmową na takie tematy.

[201703060948]

Napisane przez laisla

Znam dwa związki gdzie facet zachowuje się właśnie tak i są to związki udane o dziwo bo kobiecie to akurat pasuje. Może dlatego, że czuje się panią sytuacji i przy pewnych cechach charakteru takie ciągnięcie za sznurki u kogoś jak u marionetki może dawać poczucie panowania nad sytuacją. Jednak autorka nie z takich, które ochoczo zorganizują życie sobie i jemu więc w tym przypadku typ człowieka, którym jest jej partner nie rokuje dobrze

Ja też znam Koleżanka, która bardzo długo nie mogła sobie nikogo znaleźć, typ "ja i tak wiem lepiej", sobie tego faceta stworzyła. Wymusza na nim wszystko co chce. Jak o nim opowiadała to odnosiła się do niego bez przerwy jako "taka trochę du** wołowa", ale pobrali się nawet w końcu.

Może to jakaś recepta, w końcu jak obie strony decydują to łatwo o konflikty, a tak, jak jedna się podporządkuje to jest łatwiej... Ale nie każdy się do tego nadaje.

[laisla]

Napisane przez Osterhase

Ja też znam Koleżanka, która bardzo długo nie mogła sobie nikogo znaleźć, typ "ja i tak wiem lepiej", sobie tego faceta stworzyła. Wymusza na nim wszystko co chce. Jak o nim opowiadała to odnosiła się do niego bez przerwy jako "taka trochę du** wołowa", ale pobrali się nawet w końcu.

Może to jakaś recepta, w końcu jak obie strony decydują to łatwo o konflikty, a tak, jak jedna się podporządkuje to jest łatwiej... Ale nie każdy się do tego nadaje.

Tak, jakieś to wyjście dla niektórych jest. Jak im tak dobrze, to ich sprawa. Ale nie w tym przypadku autorki jak widać..

Ja bym miała z takim typem problem główny taki, że nie wzbudzałby we mnie szacunku, a akurat jak dla mnie to najważniejsze oprócz zaufania spoiwo związku. Nie ma tych dwóch cech to niestety, związku także nie ma. Bo jaki to związek można stworzyć z marionetką

[Rena]

W sensie facet taki pantofel troche? W pracy dyrektor, a w domu oddaje pensje i wszelkie decyzje zonie. Znam takich takze to czesto dziala. Jak on organizuje prace swoja i innych to po godzinach chce odpoczac takze od decyzyjnosci.

Moze autorce by cos takiego pasowalo? Zauwazcie ze jej glownym problemem jest brak wyplacalnosci faceta, a nie ze on taki posluszny.

Chodz brakuje tu zwrocenia uwagi na jego potrzeby i zainteresowania. Nawet taki facet typu komputerowiec ma swoje pasje chocby gry komputerowe i ma swoj ulubiony smak chipsow. W innym watku dziewczyny narzekaja moj misio tylko popcorn i filmy akcji. Jeszcze jakis bedzie maniakiem krzyzowek. Etc. Ale tak sie nie zdarza zeby absolutnie nic.

[Kusum]

Kurczę nie znam takich dyrektorów Każdy wręcz ma mnóstwo pasji i zajęć dodatkowych. Wiecznie ich w domach nie ma. Żony muszą ogarniać wszystko: dom, dzieci, swoją pracę. A oni jak nie w pracy czy na służbowych wyjazdach, kolacjach, spotkaniach po godzinach, itd. To na jakiś swoich: imprezach, zawodach... Realizują się faceci.

[Rena]

Napisane przez Kusum

Kurczę nie znam takich dyrektorów Każdy wręcz ma mnóstwo pasji i zajęć dodatkowych. Wiecznie ich w domach nie ma. Żony muszą ogarniać wszystko: dom, dzieci, swoją pracę. A oni jak nie w pracy czy na służbowych wyjazdach, kolacjach, spotkaniach po godzinach, itd. To na jakiś swoich: imprezach, zawodach... Realizują się faceci.

No wlasnie o takich facetach mowie, jak juz jest w niedziele w domu to w nic sie nid wtraca tylko wszystko jest jak ona chce.

[Kusum]

Napisane przez Rena

No wlasnie o takich facetach mowie, jak juz jest w niedziele w domu to w nic sie nid wtraca tylko wszystko jest jak ona chce.

Nie wtrąca się, bo ma zwyczajnie gdzieś Ale większość tzw. grubych decyzji i tak podejmuje on.

[Rena]

Napisane przez Kusum

Nie wtrąca się, bo ma zwyczajnie gdzieś Ale większość tzw. grubych decyzji i tak podejmuje on.

Czesto bywa ze o grubych tez ona decyduje. No chyba ze uwazasz, ze wybor szkoly dla dziecka to drobiazg.

Ale robimy offtopa. Ten tu groszem nie swieci.

Envoyé depuis mon GT-S5839i avec Tapatalk

[bizneswoman]

Po kilku dniach nieobecności wracam ..ale myślę że niebawem zamknę temat. Chłopak ten po prostu zaczął mnie nudzić i to bardzo. Nie chodzi tylko jak to któraś z Was napisała o niewypłacalność faceta.. każdy może nie miec pieniedzy czy mieć chwilowe z nimi problemy. Remontuje teraz mieszkanie więc ponoć wszystko wkłada właśnie w nie. Zero w nim spontaniczności i pomysłowości. A własnie pchać kogoś wciąż przed siebie to męczarnia. Stoimy w kolejce kupuję sobie coś do jedzenia natomiast on za mną kładzie batonik za 1 zł i chce to płacić osobno...mówie no co ty...kupię ci tego batonika..I teraz zastanawiam się, jak wyglądałoby życie mieszkając razem? każde kupowałoby osobno? i może jeszcze osobne półki w lodówce. chcę z nim zerwać, boję się tylko że sprawię mu przykrość. Ma wszystko. Stałą pracę państwową, dom który kupili rodzice on to wyremontował, no i mnie.. a wiecznie jakiś zły ma wszystkiego dość, wszystko go denerwuje... Nie dość że mam własne problemy to jeszcze on mnie dołuje. Basta! dosyc tego. Myślę że spotykałam się z nim z rozsądku. Facet nie pije, nie pali, coś sobą reprezentuje, dąży do założenia rodziny, spokojny, nie kobieciarz... ale to nie wszystko. Musi mieć to coś czego jemu brakuje. Szkoda mi go ale jak juz wspominałam lituję się nad wszystkimi

[Kusum]

Daj spokój... szkoda życia na bycie z takim malkontentem Dopóki nic was jeszcze łączy uciekaj byle dalej Nie macie ślubu, dzieci, kredytu... Szukaj jakiegoś fajnego faceta, przy którym będziesz szczęśliwa.

[bizneswoman]

Napisane przez Kusum

Daj spokój... szkoda życia na bycie z takim malkontentem Dopóki nic was jeszcze łączy uciekaj byle dalej Nie macie ślubu, dzieci, kredytu... Szukaj jakiegoś fajnego faceta, przy którym będziesz szczęśliwa.

Dzięki tak muszę zrobić. Powiedziałam mu co i jak ale on każe to jeszcze przemyśleć. Wiem, że gdybym znów z nim była żałowałabym przy najbliższej okazji że jednak tego nie skończyłam. Także już podjęłam decyzję

[Rena]

i bylo mu faktycznie przykro? zwiazek z rozsadku to troche jak prostytucja tylko klient jest jeden. Takze skoro go nie kochasz, to nie bylo co ciagnac.

A tak serio to nie rozmawialiscie o tym wspolnym mieszkaniu tylko Ty bys chciala mieszkac z partnerem i patrzylas czy on sie nadaje?

Ta sytuacja z batonikiem o niczym nie stanowi poza tym, ze on ewidetnie manifestuje odrebnosc dokladnie od Ciebie. I kilka sytuacji wczesniejszych jakby Ci dokuczal i robil na zlosc.

i nad czym sie litujesz skoro podobno on taki super poukladany zyciowo? Lituje sie raczej nad osobami w gorszej sytuacji.

[bizneswoman]

Napisane przez Rena

i bylo mu faktycznie przykro? zwiazek z rozsadku to troche jak prostytucja tylko klient jest jeden. Takze skoro go nie kochasz, to nie bylo co ciagnac.

A tak serio to nie rozmawialiscie o tym wspolnym mieszkaniu tylko Ty bys chciala mieszkac z partnerem i patrzylas czy on sie nadaje?

Ta sytuacja z batonikiem o niczym nie stanowi poza tym, ze on ewidetnie manifestuje odrebnosc dokladnie od Ciebie. I kilka sytuacji wczesniejszych jakby Ci dokuczal i robil na zlosc.

i nad czym sie litujesz skoro podobno on taki super poukladany zyciowo? Lituje sie raczej nad osobami w gorszej sytuacji.

Tak naprawdę to on pierwszy o zamieszkaniu nie wspomniał nigdy, dopiero po naszym pierwszym rozstaniu to ja o tym napomknęłam mówiąc, że gdyby mu zależało zaproponowałby to itd itd na co stwierdził że jak najbardziej chciał mi to zaproponować, ale nie był pewien co ja do niego czuje i czy mi zależy na nim, więc wolał o tym mieszkaniu wspólnym nie mówić nic..takie jakieś wszystko niejasne, pokręcone, dziwne.. Może i nie robił na złość bo jakiś złośliwiec nie był z niego, nie wiem sama co miał udowodnić tym batonikiem Myślałby kto że taka duma i nie pozwoli bym za niego zapłaciła 1 zł...a przystawał bym płaciła większe sumy. Bardzo się dziwi czemu z nim zerwałam. Mówił że mu przykro i smutno ale że to może ja za dużo wymagam...niech mu będzie. Wiadomo że nie powiedziałam mu całej prawdy bo i po co. Stwierdziłam tylko że się nie dogadamy, bo znów wyciągać wszystkie brudy...co to da. Usłyszałabym że sobie wymyślam i jestem konfliktowa. Każdy ma wady, to naturalne. Lecz to jego zachowanie to wręcz dziwactwo. Byłam w nim zakochana, nie jakoś tam strasznie bo nie należę do tego typu dziewczyn. Widziałam w nim wartościową osobę. Od początku raziło mnie to jego skąpstwo , brak pomysłów i spontaniczności ale przymykałam na to oko. Stało się to jednak tak męczące że gdy ostatnim razem zobaczyłam go, to jakbym patrzyła na zupełnie obcą osobę. Zraził mnie tym wszystkim. Pierwsze 3 miesiące spędzaliśmy w domu i w parku. Kiedy wreszcie powiedziałam ze nudzę się siedzieć wciaż w domu zaczęliśmy czasem wychodzić ale czułam że dlatego bo ja tak kazałam a on wcale nie chce. Koszmar. A gdy latem w piękny dzień chciałam jechać nad jezioro by się poopalać i popływać stwierdził, że będzie dużo ludzi zastanawiam się jak wyglądałoby nasze życie za 20 lat..skoro w wieku 30 lat już tak przeszkadzają mu ludzie? I znów stracone miesiące..ale sama sobie jestem winna bo trzeba było wcześniej zacząć się zastanawiać a nie ciągnąć!

[laisla]

Bardzo dobrze zrobiłaś. Ja także nie tłumaczyłabym szczegółowo powodów bo raczej mało prawdopodobne, że załapałby o co chodzi Dziwny człowiek ale zapewne nie przyzna nigdy, że zachowuje się dziwacznie.

[201703060948]

Napisane przez bizneswoman

Tak naprawdę to on pierwszy o zamieszkaniu nie wspomniał nigdy, dopiero po naszym pierwszym rozstaniu to ja o tym napomknęłam mówiąc, że gdyby mu zależało zaproponowałby to itd itd

Że niby ma obowiązek zaproponować mieszkanie kiedy nie czuje się na to gotowy? I to po tylko kilku miesiącach?

No dajże spokój...

(A z tym batonikiem zachowałabym się tak samo, bo nie lubię zmuszać nikogo do niczego. Co innego jeśli to druga osoba zaproponuje, że mi postawi).