Ludzie i zachowania, które nas dziwią +ot. cz.80.

[brandie]

[1=747bf32364fc13da37122d4 9c7e01f75501e8a1a_65540b7 83ff7c;89674807]Jest jedna bardzo irytujaca reklama jakiegos biura rachunkowego, z facetem przebranym za Einsteina i mowiacym z niby niemieckim akcentem. Nie wiem, czemu ciagle mi sie to wyswietla na yt, ale dziwi mnie, ze jakas firma wydala kase na cos takiego. Jak tylko slysze ten sztuczny niby niemiecki akcent, to mam ochote rozwalic telefon. Wiec no coz, nie czuje sie zachecona - chyba ze poziom irytacji przeklada sie na wzrost zainteresowania uslugami reklamodawcow, nie wiem.

Wysłane z mojego LM-X540 przy użyciu Tapatalka[/QUOTE]


Infakt.
To taka platforma gdzie możesz sobie samemu prowadzić księgowość lub możesz mieć przydzieloną księgową. To chyba jacyś youtuberzy reklamują.
Generalnie stawki dla księgowych proponują żałosne i na grupach dla księgowych wszyscy odradzają z nimi współpracę, chyba 60% ceny idzie do Infaktu. A ty zapłać jeszcze od tych 40% podatek i ZUS

[Lumimi]

Napisane przez kwiaty_w_polu

kazdy mowi, ze w szkole powinni uczyc o seksie, zdrowym odzywianiu, zdrowiu psychicznym, tolerancji, ochronie srodowiska itd. i ze ogolnie w szkole powinno sie uczyc takich rzeczy

a ja sie zawsze wtedy zastanawiam czy to serio sprawi, ze spoleczenstwo bedzie w tych kwestiach bardziej wyedukowane

przeciez to, ze cos bylo w szkole nie oznacza, ze ludzie to pamietaja, skad wiec zalozenie, ze zapamietaliby te wszystkie nowe wazne rzeczy?

po prostu czasami mysle, ze niektorzy widzieliby rozwiazanie kazdego problemu swiata gdyby ta zla szkola uczyla tego wszystkiego, bo zawsze jest ten argument, ze ja tego nie wiedzialem, bo w szkolach tego niestety nie ucza

no, ok, ale ucza masy innych rzeczy, ktorych wiekszosc nie pamieta i ma wywalone juz na etapie przymusowej edukacji, dlaczego teraz mialoby byc inaczej, bo zmieni sie program?

Znaczy ja uważam że uczyć się powinno ale nie przeceniałabym tej nauki uważam że te kwestie co wymieniłaś są po prostu bardziej zakorzenione w stylu życia rodziny, sposobie wychowania że ciężko nauczycielowi będzie "przetłumaczyć" jeżeli dziecko przesiaknelo czym innym. Znaczy wiem że to nie tak że nikt się niczego z tego nie nauczy. Ale to też nie będzie tak że skoro będą uczuć o tolerancji to nagle uczniowie tolerancyjni będą. Tutaj jest pole dla rodziny, bo ja ogólnie wychodzę z założenia że szkoła ma uczyć a rodzice wychowywać (a to co wymieniłaś to mi bardziej pod wychowanie podpada). W każdym razie to też rodzice powinni nauczyć odpowiedzialność i "myśleć", bo np nie wystarczy mieć wiedzę o antykoncepcji, ale też trzeba mieć poczucie odpowiedzialność żeby w ogóle "czuć potrzebę" jej zastosować. Paradoksalnie uważam że w tych kwestiach wieksza role odgrywają portale społecznościowe niż szkoła.

Wysłane z mojego SM-G781B przy użyciu Tapatalka

[Sok_z_buki]

Dlatego w szkole powinno się uczyć otwartości umysłu, zadawania dobrych pytań, szukania odpowiedzi, znalezienie dobrego źródła. Szkoła powinna uczyć by dążyć do prawdy..

[71253839b04673f7804766e160d807ea33c37805_6578f4849ccb9]

Napisane przez kwiaty_w_polu

kazdy mowi, ze w szkole powinni uczyc o seksie, zdrowym odzywianiu, zdrowiu psychicznym, tolerancji, ochronie srodowiska itd. i ze ogolnie w szkole powinno sie uczyc takich rzeczy
a ja sie zawsze wtedy zastanawiam czy to serio sprawi, ze spoleczenstwo bedzie w tych kwestiach bardziej wyedukowane
przeciez to, ze cos bylo w szkole nie oznacza, ze ludzie to pamietaja, skad wiec zalozenie, ze zapamietaliby te wszystkie nowe ważne rzeczy?

mnie w szkole o zdrowym odżywianiu (na technice), ochronie środowiska (biologia) uczono, ten pierwszy temat mnie na tyle interesował - dawno temu , że sobie podczytywałam książki dodatkowe. o tolerancji - na wychowaniu obywatelskim. aktualnie jest przedmiot Wychowanie do życia w rodzinie, gdzie chyba (?) powinna być nauka "o seksie" oraz przedmiot Edukacja dla bezpieczeństwa gdzie w programie m.in. jest

"Na zajęciach związanych z celem „Kształtowanie postaw indywidualnych i społecznych sprzyjających zdrowiu” należy przede wszystkim uwzględnić realne potrzeby zdrowotne, edukacyjne i informacyjne danej grupy uczniów (np. otyłość)"

i cóż- całe społeczeństwo jak widać i czuć nie jest chyba bardziej wyedukowane, ba! nawet niektórzy nie zdają sobie sprawy, że takie tematy jak wymieniłaś są poruszane w edukacji szkolnej- i to już w podstawówce.
Kto będzie chciał i miał odpowiednie IQ i motywacje do nauki to się coś tam nauczy - wiadomo, że nie wszystko zapamięta, nawet geniusz.

zawsze jest ten argument, ze ja tego nie wiedzialem, bo w szkolach tego niestety nie ucza

argument, sorry, ale głupich i leniwych. Mam znajomą, ktora z błedów swoich zawodowych sie potrafi tłumaczyc ze 'nikt jej nie powiedział!' - ma w obowiązkach na swoim stanowisku być na bieżąco z wiedzą zawodową, bo jest 'samodzielnym specjalistą"

[czarna_herbata]

[1=71253839b04673f7804766e 160d807ea33c37805_6578f48 49ccb9;89675041]aktualnie jest przedmiot Wychowanie do życia w rodzinie, gdzie chyba (?) powinna być nauka "o seksie"
[/QUOTE]

WDŻ mnie uczyła katechetka w piątej klasie podstawówki, chciałabym wierzyć w takie marzenia, że na jakimkolwiek przedmiocie była rozmowa o seksie. Nawet na rozszerzonej biologi w liceum(!), nauczycielka czerwieniła się kiedy nam wspominała o układzie rozrodczym człowieka, ogólnie o pantofelkach można było dłubać przez pół roku rozszerzenia, ale o człowieku to po macoszemu - także teoria swoje, a praktyka swoje.


A tak wygląda "praktyka nauki o zdrowiu" w szkołach:
https://www.mp.pl/szczepienia/aktualnosci/331788,szczepienia-przeciwko-hpv-ofiara-wyborow

Napisane przez kwiaty_w_polu

kazdy mowi, ze w szkole powinni uczyc o seksie, zdrowym odzywianiu, zdrowiu psychicznym, tolerancji, ochronie srodowiska itd. i ze ogolnie w szkole powinno sie uczyc takich rzeczy
a ja sie zawsze wtedy zastanawiam czy to serio sprawi, ze spoleczenstwo bedzie w tych kwestiach bardziej wyedukowane

Czy będzie bardziej wyedukowane? Nie wiem. Czy wiedza dotrze do większej ilości osób? Jak najbardziej, jeśli tylko kwestie zdrowia nie będą postrzegane jako zapchajdziura przez społeczeństwo czy spychadela na rodziców.

Jak na razie kuriozalnie to wygląda, że religia jedyna słuszna jest nadal w szkołach, ale nauka o zdrowiu to "e tam niech rodzice uczą, bo to kwestia wychowania".

[meliandra]

Napisane przez kwiaty_w_polu

kazdy mowi, ze w szkole powinni uczyc o seksie, zdrowym odzywianiu, zdrowiu psychicznym, tolerancji, ochronie srodowiska itd. i ze ogolnie w szkole powinno sie uczyc takich rzeczy
a ja sie zawsze wtedy zastanawiam czy to serio sprawi, ze spoleczenstwo bedzie w tych kwestiach bardziej wyedukowane
przeciez to, ze cos bylo w szkole nie oznacza, ze ludzie to pamietaja, skad wiec zalozenie, ze zapamietaliby te wszystkie nowe wazne rzeczy?
po prostu czasami mysle, ze niektorzy widzieliby rozwiazanie kazdego problemu swiata gdyby ta zla szkola uczyla tego wszystkiego, bo zawsze jest ten argument, ze ja tego nie wiedzialem, bo w szkolach tego niestety nie ucza
no, ok, ale ucza masy innych rzeczy, ktorych wiekszosc nie pamieta i ma wywalone juz na etapie przymusowej edukacji, dlaczego teraz mialoby byc inaczej, bo zmieni sie program?

Idąc takim tokiem rozumowania, to po co w ogóle chodzić do szkoły skoro może nic w głowie nie zostać. Oczywiście szkolnictwo powinno przejść reformę, jest część rzeczy, która faktycznie jest niepotrzebna/zbyt szczegółowa/powtarzana zbyt wiele razy, ale to nie oznacza, że nic nie wnosi i niczego nie uczy. Poza tym takie praktyczne, życiowe rzeczy są bardziej interesujące i łatwiej je zapamiętać.

[4d032753774d1a68efa6ccfc57dfedd4115cfe72_6584d22253d76]

Napisane przez Sok_z_buki

Dlatego w szkole powinno się uczyć otwartości umysłu, zadawania dobrych pytań, szukania odpowiedzi, znalezienie dobrego źródła. Szkoła powinna uczyć by dążyć do prawdy..

Zawsze mnie to smieszy jak ludzie maluja sobie czym powinna byc szkola w jakichs utopijnych wizjach.
Tak jak goczek pisze, rozne tematy sa w szkole poruszane. I zdrowe odzywianie (na pewno piramida zdrowego zywienia przy okazji biologii i witamin), i ochrona srodowiska (to to na wielu przedmiotach). Wiadomo, w Polsce takiej jaka mamy teraz o seksie sie nie nauczysz, a kiedys tez roznie bywalo, bo nie wszyscy nauczyciele byli na tyle smiali - no to mozna zalatwic kursami dla nauczycieli.

Ale... Na sile czlowieka niczego nie nauczysz. Nie wiem dlaczego ktos mowi ze w szkole nie uczy sie otwartosci umyslu? Jak masz dobrego nauczyciela np. od polskiego, to cieszy sie z kazdej ciekawej interpretacji.
O dobrych zrodlach w ktorych mamy czegos szukac tez sie u mnie od zawsze mowilo w szkole, wikipedia byla tabu , duzo tez sie mowilo o problemie nadmiaru informacji.
O selekcji informacji.

W szkole mowi sie naprawde o wielu rzeczach, ale kto nie chce sie uczyc, ten sie nie nauczy. Z tego co zauwazam, aktualne pokolenie jest przekonane o swojej wyzszosci i w ogole nie uznaje autorytetow. Mam wsrod znajomych i rodziny nastolatkow, ktorzy wyjasniaja mi jakies podstawowe kwestie ekonomiczne (jestem ekonomistka), bo twierdza, ze sie nie znam. Mam w rodzinie tez specjalistow z innych zawodow i tez maja podobne doswiadczenia.
A juz rozmowa o seksie z takimi mlodymi doroslymi jest bardzo trudna, bo tez im sie wydaje, ze nikt ich niczego nie moze nauczyc.

[Nightmare666]

Napisane przez kwiaty_w_polu;89674919[B

]kazdy mowi, ze w szkole powinni uczyc o seksie, zdrowym odzywianiu, zdrowiu psychicznym, tolerancji[/B], ochronie srodowiska itd. i ze ogolnie w szkole powinno sie uczyc takich rzeczy
a ja sie zawsze wtedy zastanawiam czy to serio sprawi, ze spoleczenstwo bedzie w tych kwestiach bardziej wyedukowane
przeciez to, ze cos bylo w szkole nie oznacza, ze ludzie to pamietaja, skad wiec zalozenie, ze zapamietaliby te wszystkie nowe wazne rzeczy?
po prostu czasami mysle, ze niektorzy widzieliby rozwiazanie kazdego problemu swiata gdyby ta zla szkola uczyla tego wszystkiego, bo zawsze jest ten argument, ze ja tego nie wiedzialem, bo w szkolach tego niestety nie ucza
no, ok, ale ucza masy innych rzeczy, ktorych wiekszosc nie pamieta i ma wywalone juz na etapie przymusowej edukacji, dlaczego teraz mialoby byc inaczej, bo zmieni sie program?

Z pewnością lepiej weszłoby mi to do głowy niż religia, która była 2 godziny w tygodniu

[Timon i Pumba]

Treść usunięta

[Trzepotka]

Treść usunięta

[żurawinka]

Moim zdaniem szkoła jest przeładowana treściami które i tak wypadną drugim uchem, tam gdzie szkoły są dwuzmianowe dzieciak od 5 klasy wzwyż ma nadmar materiału ( być może w małych szkołach wiejskich jest inaczej), pracę domową a gdzie jeszcze czas wolny, wyjście z przyjaciółmi - oczekiwania wobec nich są spore a to nie są dorośli ludzie tylko dzieciaki które wchodzą w okres dojrzewania, nie wiedzą co się dzieje z nimi i z ich emocjami... Mamy niesamowity wzrost depresji i prób samobójczych. Szkoła ciśnie na wyniki, rodzice często płacą za wyniki i oceny(!) dzieciom i są przedumni z czerwonego paska czy stypendium, sami wrzucając dzieciaka w kołowrotek wyścigu szczurów.

[meliandra]

Napisane przez żurawinka

Moim zdaniem szkoła jest przeładowana treściami które i tak wypadną drugim uchem, tam gdzie szkoły są dwuzmianowe dzieciak od 5 klasy wzwyż ma nadmar materiału ( być może w małych szkołach wiejskich jest inaczej), pracę domową a gdzie jeszcze czas wolny, wyjście z przyjaciółmi - oczekiwania wobec nich są spore a to nie są dorośli ludzie tylko dzieciaki które wchodzą w okres dojrzewania, nie wiedzą co się dzieje z nimi i z ich emocjami... Mamy niesamowity wzrost depresji i prób samobójczych. Szkoła ciśnie na wyniki, rodzice często płacą za wyniki i oceny(!) dzieciom i są przedumni z czerwonego paska czy stypendium, sami wrzucając dzieciaka w kołowrotek wyścigu szczurów.

Czemu dwuzmianowa ma nadmiar materiału? Zgadzam się z tym, że wiele treści jest zbędnych, ale nie przesadzałabym też tak z tym brakiem czasu. Zwykle to jest kwestia organizacji i systematyczności czego u wielu uczniów brak. No i tak jak sama piszesz w dużym stopniu jest to wina rodziców. Oni chcą żeby dziecko było dobre ze wszystkiego i w tym w dużej mierze polega problem. Rodzice często mają problem z tym żeby powiedzieć dziecku, że może trochę olać historię i biologię skoro interesuje go matematyka, że można sobie ustawić priorytety i skupiać się bardziej na tym co go interesuje. Ostatnio widziałam się kumpelą. Jej dziecko poszło właśnie do zwrówki i mówi, że zapiała je na zajęcia dodatkowe i że teraz ma mniej czasu, bo musi je wozić. No z rozmowy wyszło, że 2 razy w tygodniu język, raz piłka, raz basen, a w sobotę jeszcze konie. Dla mnie to zdecydowanie za dużo jak na 6 latka.

[4d032753774d1a68efa6ccfc57dfedd4115cfe72_6584d22253d76]

Napisane przez Nightmare666

Z pewnością lepiej weszłoby mi to do głowy niż religia, która była 2 godziny w tygodniu

Ale z religii mozna sie przeciez wypisac.
Tym samym jsa to zajecia dodatkowe.

Ze niektorzy nie maja do tego odwagi to inna sprawa.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[olabambola]

[1=4d032753774d1a68efa6ccf c57dfedd4115cfe72_6584d22 253d76;89675182]Ale z religii mozna sie przeciez wypisac.
Tym samym jsa to zajecia dodatkowe.

Ze niektorzy nie maja do tego odwagi to inna sprawa.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz[/QUOTE]
ale nie zmienia to faktu że problem lekcji religii dalej będzie i te 2h trzeba wsadzić w siatkę godzin

[staska_stasia]

Napisane przez meliandra

Ostatnio widziałam się kumpelą. Jej dziecko poszło właśnie do zwrówki i mówi, że zapiała je na zajęcia dodatkowe i że teraz ma mniej czasu, bo musi je wozić. No z rozmowy wyszło, że 2 razy w tygodniu język, raz piłka, raz basen, a w sobotę jeszcze konie. Dla mnie to zdecydowanie za dużo jak na 6 latka.

Mnie ogarnia swojego rodzaju smutek jak czasami rozmawiam z klientami i okazuje się na ile zajęć dodatkowych chodzą ich dzieciaki. Szkoła zwykła, szkoła muzyczna, basen, angielski, drugi język, szachy, korki z chemii, korki z biologii, nauka rysunku, nauka tańca, wspinaczka itd. Dzieciak mojej rekordzistki codziennie miał jakieś zajęcia dodatkowe, w tym coś w soboty, a jednego dnia miał dwa rodzaje tych zajęć.
Z jednej strony myślę, że wynika to właśnie z chęci "wyhodowania" geniusza. Z drugiej- rodzice tych rodziców często nie mieli takich możliwości, więc teraz jest nadrabianie, ale na dzieciach.

[Timon i Pumba]

Treść usunięta

[Finlora]

Napisane przez staska_stasia

Mnie ogarnia swojego rodzaju smutek jak czasami rozmawiam z klientami i okazuje się na ile zajęć dodatkowych chodzą ich dzieciaki. Szkoła zwykła, szkoła muzyczna, basen, angielski, drugi język, szachy, korki z chemii, korki z biologii, nauka rysunku, nauka tańca, wspinaczka itd. Dzieciak mojej rekordzistki codziennie miał jakieś zajęcia dodatkowe, w tym coś w soboty, a jednego dnia miał dwa rodzaje tych zajęć.
Z jednej strony myślę, że wynika to właśnie z chęci "wyhodowania" geniusza. Z drugiej- rodzice tych rodziców często nie mieli takich możliwości, więc teraz jest nadrabianie, ale na dzieciach.

Najlepsze, że często ci rodzice jednocześnie narzekają, że codziennie są zajęci i nie mają czasu, bo muszą wszedzie te dzieci wozić.
Mnie dziwi, że od września, jak zaczyna się szkoła, automatycznie jest dużo większy ruch w mieście, bo rodzice wożą dzieciaki do szkół. Lub ci starsi jeżdżą sami.

[staska_stasia]

Napisane przez Finlora

Najlepsze, że często ci rodzice jednocześnie narzekają, że codziennie są zajęci i nie mają czasu, bo muszą wszedzie te dzieci wozić.
Mnie dziwi, że od września, jak zaczyna się szkoła, automatycznie jest dużo większy ruch w mieście, bo rodzice wożą dzieciaki do szkół. Lub ci starsi jeżdżą sami.

Mnie to nie dziwi, bo w sumie to jest naturalne. Kończy się też sezon urlopowy, ludzie wracają do pracy, większy ruch na drogach, więcej osób w autobusach.
Pracuję w ścisłym centrum miasta, w wakacje nie ma większych problemów ze znalezieniem miejsca parkingowego w strefie płatnego parkowania, ale jak już się skończą wakacje to mogę 3 razy centrum objechać i niczego nie znaleźć.
A potem przychodzi październik i wracają studenci I wtedy pierwszy tydzień to jest jakiś armageddon, bo oni WSZĘDZIE jeżdżą samochodami. Zakładam, że zwożą swoje rzeczy, dokupują nowe itd.

Swoją drogą patrzę jak się teraz buduje nowe osiedla.
Albo tak, że z bloku do najbliższego przystanku masz jakieś 1,5- 2 km (trochę sporo jak na moje standardy, ja mam zaledwie 400 metrów ). Albo wywalą w centrum nowiutki apartamentowiec na kilka tysięcy mieszkań, a wyjazdy do jakichś sensownych arterii to wąskie uliczki jednokierunkowe...

[Finlora]

Napisane przez staska_stasia

Mnie to nie dziwi, bo w sumie to jest naturalne. Kończy się też sezon urlopowy, ludzie wracają do pracy, większy ruch na drogach, więcej osób w autobusach.
Pracuję w ścisłym centrum miasta, w wakacje nie ma większych problemów ze znalezieniem miejsca parkingowego w strefie płatnego parkowania, ale jak już się skończą wakacje to mogę 3 razy centrum objechać i niczego nie znaleźć.
A potem przychodzi październik i wracają studenci I wtedy pierwszy tydzień to jest jakiś armageddon, bo oni WSZĘDZIE jeżdżą samochodami. Zakładam, że zwożą swoje rzeczy, dokupują nowe itd.

Mnie dziwi, bo w wakacje ludzie też jeździli do pracy. Więc jedyne co się zmieniło to powrót do szkoły.

[Silje_]

Napisane przez Finlora

Najlepsze, że często ci rodzice jednocześnie narzekają, że codziennie są zajęci i nie mają czasu, bo muszą wszedzie te dzieci wozić.
Mnie dziwi, że od września, jak zaczyna się szkoła, automatycznie jest dużo większy ruch w mieście, bo rodzice wożą dzieciaki do szkół. Lub ci starsi jeżdżą sami.

O tak, wożenie dzieci w miastach mnie dziwi. Rozumiem jak nie ma transportu to nie ma wyjścia, ale w innym przypadku to gruba przesada.

[staska_stasia]

Napisane przez Silje_

O tak, wożenie dzieci w miastach mnie dziwi. Rozumiem jak nie ma transportu to nie ma wyjścia, ale w innym przypadku to gruba przesada.

No chyba, że masz po drodze do pracy. Albo gdzieś się z tym dzieckiem potem spieszysz (np. kończy szkołę o 15, a o 15.30 już ma gdzieś angielski).
Plus częściowo uzasadniony lęk przed posyłaniem małego dziecka (załóżmy klasa I-III SP) samego autobusem do szkoły. Nie każdy ma czas, żeby rano z nim tym autobusem pojechać i stamtąd autobusem do pracy.
Mowa oczywiście o sytuacjach, gdy dzieciak chodzi do szkoły gdzieś dalej, a nie na swoim osiedlu.

[Trzepotka]

Treść usunięta

[Silje_]

Napisane przez Trzepotka

Treść usunięta

Nie mam dzieci, więc nie musisz się martwić.

[staska_stasia]

Napisane przez Trzepotka

Treść usunięta

A potem dziecko nie potrafi się nudzić i zostać samo ze sobą, tylko cały czas potrzebuje robić coś. Straszne

[olabambola]

Napisane przez Trzepotka

Treść usunięta

bo ludzie są wygodniccy. Ale jadą autem, wolne miejsce znajdują po 10 min, jakieś pół km dalej, a przystanek tuż pod miejscem i jedzie się np. 7 min

[Nightmare666]

[1=4d032753774d1a68efa6ccf c57dfedd4115cfe72_6584d22 253d76;89675182]Ale z religii mozna sie przeciez wypisac.
Tym samym jsa to zajecia dodatkowe.

Ze niektorzy nie maja do tego odwagi to inna sprawa.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz[/QUOTE]

Za "moich czasów" było nie do pomyślenia by wypisać ucznia z religii, sama mamie o tym mówiłam, że nie chcę chodzić, ale nie było mowy.
Teraz sama wypisałabym dziecko gdyby nie chciało chodzić.

[meliandra]

Napisane przez staska_stasia

Mnie ogarnia swojego rodzaju smutek jak czasami rozmawiam z klientami i okazuje się na ile zajęć dodatkowych chodzą ich dzieciaki. Szkoła zwykła, szkoła muzyczna, basen, angielski, drugi język, szachy, korki z chemii, korki z biologii, nauka rysunku, nauka tańca, wspinaczka itd. Dzieciak mojej rekordzistki codziennie miał jakieś zajęcia dodatkowe, w tym coś w soboty, a jednego dnia miał dwa rodzaje tych zajęć.
Z jednej strony myślę, że wynika to właśnie z chęci "wyhodowania" geniusza. Z drugiej- rodzice tych rodziców często nie mieli takich możliwości, więc teraz jest nadrabianie, ale na dzieciach.

No właśnie ja rozumiem, że rodzice chcą dobrze zwłaszcza jeśli mają możliwości, ale to trzeba wszystko z umiarem. Uważam, że np. w języki warto inwestować od najdmłodszych lat, ale jakieś zajęcia sportowe, to nie wszystko na raz. Zwłaszcza w tak młodym wieku. Co innego jak dziecko jest strasze i samo ma potrzebę robienia czegoś cały czas. Dobrze w dziecku zaszczepiś jakąś pasję, ale zapisywanie na wszystkie możliwe zajęcia dodatkowe to chyba nie jest dobra droga. Łatwo dziecko tym zmęczyć, a tym samym zniechęcić, bo robi się z tego przykry obowiązek, a nie przyjemność.

[kwiaty_w_polu]

Napisane przez Trzepotka

Treść usunięta

no, wiec rodzice robia dluzsze trasy, aby dziecko zawiezc, poza tym czesto odpalaja dodatkowe linie komunikacji miejskiej, autobusy duzo czesciej jezdza w tygodniu, stad wiekszy ruch + latem jest wiecej urlopow i ludzi nie ma w miescie

[pempek]

Mam w domu dość zdolna 5 klasistke i nie zauważyłam żeby miała dużo prac domowych do robienia, cześć zreszta robi od razu na lekcji, np jakieś zadanie z matmy robi jeszcze przed dzwonkiem.
Czasem jest sprawdzian, wtedy musi posiedzieć i się nauczyć, No ale bez przesady.
Co do religii to nie trzeba dziecka wypisywać, ja musiałam podpisać tylko zgodę ze córka będzie wcześniej wychodzić jak religia będzie na ostatniej lekcji. Za religie ma etykę.

Ja byłam takim wożonym na milion zajęć w podstawowce, a we wczesnych latach 90tych byłam jedna z niewielu tak przeładowanych dzieciaków. Szkoła muzyczna, basen, tenis stołowy i angielski, nie cierpiałam tego… dlatego ja mojej córce tego nie robię, chodzi na basen bo lubi i na angielski bo musi


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[staska_stasia]

Napisane przez kwiaty_w_polu

i ludzisz sie, ze gdyby weszly zajecia ze zdrowego odzywiania, ochrony srodowiska, edukacji seksualnej, weryfikacji informacji, to kazdy by chetnie sie tego uczyl, bo to zyciowe? jak juz teraz czesc z tego co jest najbardziej zyciowe w szkole czesto interesuje ludzi najmniej

Przykładowo: kwestie związane z cyklem menstruacyjnym i płodnością są omawiane na biologii (u mnie były omawiane na biologii w gimnazjum). A potem, w liceum, koleżanka któregoś razu wypaliła, że boi się iść sama przez wąwóz, bo jest ciemno i jak ktoś ją zgwałci to zajdzie w ciążę, bo właśnie ma okres.
Serio, 17-latka twierdziła, że kobieta ma dni płodne właśnie w czasie okresu.
I nie, nie była to jakaś zacofana dziewczyna, z ultrakonserwatywnej rodziny. Wyniki w nauce ogólnie miała dobre.