Facet i problemy z kasą

[TuRQoUiS]

Hej,

Czy związałybyście się z facetem, który nie potrafi gospodarować pieniędzmi- ma długi, żyje od 1 do 1 (a nawet i nie), nie ma żadnych oszczędności i pomimo tego że widzi problem, nic z tym nie robi?
Tak, wiem- każdy powinien patrzeć przede wszystkim na stan swojego konta i nikomu nie zaglądam do portfela, chciałabym tylko poznać Wasze zdanie w tej kwestii ... taka luźna dyskusja czy taki przypadek "rokuje"

[meeimei]

Ja bym się nie związała

[TakaSamaInna]

Ja również nie. Facet nie musi zarabiać kokosów, ale długi i nieumiejętność oszczędzania przekreślają. Brakowałoby mi stabilności finansowej. Powiedzmy, że zarabiamy tyle samo, po równo dajemy na rachunki itd., a nagle facet oznajmia, że teraz sama za wszystko zapłacę, bo on już nie ma czy musiał spłacić długi. W kryzysowych sytuacjach to jeszcze by jakoś przeszło, ale jak facet ma taki styl bycia to ja podziękuję.

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Napisane przez TuRQoUiS

Hej,

Czy związałybyście się z facetem, który nie potrafi gospodarować pieniędzmi- ma długi, żyje od 1 do 1 (a nawet i nie), nie ma żadnych oszczędności i pomimo tego że widzi problem, nic z tym nie robi?
Tak, wiem- każdy powinien patrzeć przede wszystkim na stan swojego konta i nikomu nie zaglądam do portfela, chciałabym tylko poznać Wasze zdanie w tej kwestii ... taka luźna dyskusja czy taki przypadek "rokuje"

zależy ile ma lat i czy mialabym z nim mieszkać.
Jak to młody chłopak mieszkający z rodzicami to ok, ale jak trzydziestolatek . Dorosły człowiek powienien umieć zarządzać finansami.

[cava]

Napisane przez TuRQoUiS

Hej,

Czy związałybyście się z facetem, który nie potrafi gospodarować pieniędzmi- ma długi, żyje od 1 do 1 (a nawet i nie), nie ma żadnych oszczędności i pomimo tego że widzi problem, nic z tym nie robi?
Tak, wiem- każdy powinien patrzeć przede wszystkim na stan swojego konta i nikomu nie zaglądam do portfela, chciałabym tylko poznać Wasze zdanie w tej kwestii ... taka luźna dyskusja czy taki przypadek "rokuje"

Nie. Dla mnie związek to w założeniu wspólnota, z czasem także finansowa.
Więc „ dlugarza” i to beztroskiego, bym się zwyczajnie bała.

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

Ja mogłabym się z takim związać, bo i tak nigdy z nikim nie zamierzam mieć wspólnych finansów. Ale i tak dużo zależy od całokształtu cech osobowości.

[pandemonium4]

Zdecydowanie nie, moim zdaniem jeśli zdażył się jakiś wypadek i ktoś był zmuszony pożyczyć pieniądze, to robi wszystko żeby jak najszybciej dług zwrócić. Jeśli spokojnie żyje sobie z długami to wg mnie jest to osoba bardzo nieodpowiedzialna i niegodna zaufania.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Cytokina]

Nie. Z zastrzeżeniem, że nie chodzi o pieniądze, ale o odpowiedzialność, konsekwencję, ogólne podejście do finansów, możliwość (a raczej w tym wypadku jej brak) tworzenia z tą osobą czegoś wspólnego.
Dług sam w sobie nie skreśla człowieka - w końcu w życiu różne rzeczy się zdarzają. Podejście do zobowiązań już dużo o człowieku mówi.

[Pirx_]

To dorzucę swoje pięć groszy.Jako zadłużony.Który miał dom pod lasem.
Wspólne finanse były powodem 'potknięcia' się.Utraty płynności.Jak i dlaczego - to sprawa między mną a byłą żoną.Ważne że udało się zabezpieczyć jej oraz dziecku pieniądze na zakup mieszkania.Aby to zrobić wziąłem na siebie powstałe zobowiązania,ona na tyle aby mieszkać i zajmować się dzieckiem bez stresu.I żadne z nas nie wstydzi się tej decyzji.
Zobowiązania to równowartość mieszkania w Warszawie. Większość już spłacona lub uregulowana prawnie (ugody). W ramach tego wszystkiego trzykrotnie zmieniłem pracę ,kwalifikacje itp.W efekcie zarabiam na tyle dużo że w ciągu dwóch lat pozbędę się ogona a w tym roku wynajmę ponownie mieszkanie.Wszystko mogąc wyjść do restauracji ,kina,teatru czy wyjechać na wakacje.Wymagało to zaciśnięcia pasa przez dwa lata i skupieniu się na pracy ,kwalifikacjach itd.Czasem było od 1 do 1.Ale za to stabilnie.
Da się.
To że obecna sytuacja skreśla mnie w oczach wielu - wiem.Dlatego właśnie nie myślę o związku z nikim, ponieważ na razie zanim kupię w prezencie perfumy lub spontanicznie wyjadę na weekend oglądam złotówkę z każdej strony.
Za dwa lata będę facetem bez mieszkania,ze spłaconymi długami i pięciocyfrową pensją żyjącym w wynajętym mieszkaniu.Wg Waszych parametrów: bez szans.
Trudno ;-)
Z mojej perspektywy: wygrzebałem się z niezłego bałaganu bez pomocy z zewnątrz,zabezpieczając stabilny byt dziecku i przyspieszając karierę zawodową,zwiększając dwukrotnie dochody.
Nauczyłem się doceniać małe rzeczy, każdy dzień wypoczynku a zarządzanie finansami mam w małym palcu.
Długi długami - ważne jest podejście i działanie.

[7623cb0b746b4d40e529fc123bf669aade741778_65822f07d8014]

nie wiem
najpierw chcialam napisac ze nie ale...
wiem ze zarzadzania pieniedzmi mozna sie nauczyc
moze nikt mu nigdy nie pwoiedzial,nie doradzil jak zarzadzc pieniedzmi?(mi np tata pokazal jak to robic)
sprobowalabym mu pomoc na poczatek,rozpisac mu budzet itp
jakby nie wzial sie serio za uregulowanie sprawy z dlugami ,nie wdrozyl w zycie moich rad to niestety nie widze wspolnej przyszlosci
ale szanse bym dala szczeglnie jesli jest jeszcze bardzo mlody

[voice_of_silence]

Napisane przez Pirx_

To dorzucę swoje pięć groszy.Jako zadłużony.Który miał dom pod lasem.
Wspólne finanse były powodem 'potknięcia' się.Utraty płynności.Jak i dlaczego - to sprawa między mną a byłą żoną.Ważne że udało się zabezpieczyć jej oraz dziecku pieniądze na zakup mieszkania.Aby to zrobić wziąłem na siebie powstałe zobowiązania,ona na tyle aby mieszkać i zajmować się dzieckiem bez stresu.I żadne z nas nie wstydzi się tej decyzji.
Zobowiązania to równowartość mieszkania w Warszawie. Większość już spłacona lub uregulowana prawnie (ugody). W ramach tego wszystkiego trzykrotnie zmieniłem pracę ,kwalifikacje itp.W efekcie zarabiam na tyle dużo że w ciągu dwóch lat pozbędę się ogona a w tym roku wynajmę ponownie mieszkanie.Wszystko mogąc wyjść do restauracji ,kina,teatru czy wyjechać na wakacje.Wymagało to zaciśnięcia pasa przez dwa lata i skupieniu się na pracy ,kwalifikacjach itd.Czasem było od 1 do 1.Ale za to stabilnie.
Da się.
To że obecna sytuacja skreśla mnie w oczach wielu - wiem.Dlatego właśnie nie myślę o związku z nikim, ponieważ na razie zanim kupię w prezencie perfumy lub spontanicznie wyjadę na weekend oglądam złotówkę z każdej strony.
Za dwa lata będę facetem bez mieszkania,ze spłaconymi długami i pięciocyfrową pensją żyjącym w wynajętym mieszkaniu.Wg Waszych parametrów: bez szans.
Trudno ;-)
Z mojej perspektywy: wygrzebałem się z niezłego bałaganu bez pomocy z zewnątrz,zabezpieczając stabilny byt dziecku i przyspieszając karierę zawodową,zwiększając dwukrotnie dochody.
Nauczyłem się doceniać małe rzeczy, każdy dzień wypoczynku a zarządzanie finansami mam w małym palcu.
Długi długami - ważne jest podejście i działanie.

Yyy, to spoko. A co ma piernik do wiatraka?

To jest zupełnie inna sytuacja niż ta z pierwszego posta: "widzi problem, ale nic z tym nie robi. "

Ja bym się nie związała. Nie interesuje mnie życie z lekkoduchem, który nie jest w stanie nawet dentysty sobie opłacić, nie wspominając już o jakiś potencjalnych wspólnych inwestycjach typu wyjazd na wakacje, remont kuchni albo zwyczajnie wymiana rozrządu w aucie czy też kupno nowej lodówki, bo stara przestała działać.

[7cd1d0bf3fc279e4e45587f61c3d7242fa9c0a30]

Napisane przez TuRQoUiS

Hej,

Czy związałybyście się z facetem, który nie potrafi gospodarować pieniędzmi- ma długi, żyje od 1 do 1 (a nawet i nie), nie ma żadnych oszczędności i pomimo tego że widzi problem, nic z tym nie robi?
Tak, wiem- każdy powinien patrzeć przede wszystkim na stan swojego konta i nikomu nie zaglądam do portfela, chciałabym tylko poznać Wasze zdanie w tej kwestii ... taka luźna dyskusja czy taki przypadek "rokuje"

Zalezy dlaczego ma te dlugi i jak duze. Jesli wynika to z nieporadnosci, zaciagania pozyczek i kredytow na glupoty, dlugi za alimenty, dlugi podatkowe to nie. Zycie od 1 do 1 bez checi zmian i polpszenia sytuacji tez dyskwalifikuje jako partnera.

[Cytokina]

Napisane przez Pirx_

To dorzucę swoje pięć groszy.Jako zadłużony.Który miał dom pod lasem.
Wspólne finanse były powodem 'potknięcia' się.Utraty płynności.Jak i dlaczego - to sprawa między mną a byłą żoną.Ważne że udało się zabezpieczyć jej oraz dziecku pieniądze na zakup mieszkania.Aby to zrobić wziąłem na siebie powstałe zobowiązania,ona na tyle aby mieszkać i zajmować się dzieckiem bez stresu.I żadne z nas nie wstydzi się tej decyzji.
Zobowiązania to równowartość mieszkania w Warszawie. Większość już spłacona lub uregulowana prawnie (ugody). W ramach tego wszystkiego trzykrotnie zmieniłem pracę ,kwalifikacje itp.W efekcie zarabiam na tyle dużo że w ciągu dwóch lat pozbędę się ogona a w tym roku wynajmę ponownie mieszkanie.Wszystko mogąc wyjść do restauracji ,kina,teatru czy wyjechać na wakacje.Wymagało to zaciśnięcia pasa przez dwa lata i skupieniu się na pracy ,kwalifikacjach itd.Czasem było od 1 do 1.Ale za to stabilnie.
Da się.
To że obecna sytuacja skreśla mnie w oczach wielu - wiem.Dlatego właśnie nie myślę o związku z nikim, ponieważ na razie zanim kupię w prezencie perfumy lub spontanicznie wyjadę na weekend oglądam złotówkę z każdej strony.
Za dwa lata będę facetem bez mieszkania,ze spłaconymi długami i pięciocyfrową pensją żyjącym w wynajętym mieszkaniu.Wg Waszych parametrów: bez szans.
Trudno ;-)
Z mojej perspektywy: wygrzebałem się z niezłego bałaganu bez pomocy z zewnątrz,zabezpieczając stabilny byt dziecku i przyspieszając karierę zawodową,zwiększając dwukrotnie dochody.
Nauczyłem się doceniać małe rzeczy, każdy dzień wypoczynku a zarządzanie finansami mam w małym palcu.
Długi długami - ważne jest podejście i działanie.

Dla mnie to jest normalne, odpowiedzialne podejście, które w żadnym wypadku nie skreśla drugiej osoby.
Temat jest o odwrotnej sytuacji, nie o zobowiązaniach samych w sobie, ale o beznadziejnym podejściu do zarządzania finansami.

[Pirx_]

Moim zdaniem częściowo ma.
Bo właśnie chodzi o to czy tak jest komuś wygodnie w tej bezstrosce, czy się zmobilizuje.A przede wszystkim : warto zapytać go wprost czemu nie chce nic zmieniać.Myślę że jego odpowiedź sporo wyjaśni.
Mnie nikt nigdy nie motywował, nie uczył zarządzania finansami.Wręcz na odwrót. Dlatego niech autorka może go zapyta.A jeśli nie zmieni postrzegania i podejścia to cóż - niech sama sobie określi czy jej to odpowiada.
Chodzi mi o to że czasem łatwo coś ocenić z zewnątrz, nie znając szczegółów.Stąd moja wypowiedź.

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Napisane przez Pirx_

To dorzucę swoje pięć groszy.Jako zadłużony.Który miał dom pod lasem.
Wspólne finanse były powodem 'potknięcia' się.Utraty płynności.Jak i dlaczego - to sprawa między mną a byłą żoną.Ważne że udało się zabezpieczyć jej oraz dziecku pieniądze na zakup mieszkania.Aby to zrobić wziąłem na siebie powstałe zobowiązania,ona na tyle aby mieszkać i zajmować się dzieckiem bez stresu.I żadne z nas nie wstydzi się tej decyzji.
Zobowiązania to równowartość mieszkania w Warszawie. Większość już spłacona lub uregulowana prawnie (ugody). W ramach tego wszystkiego trzykrotnie zmieniłem pracę ,kwalifikacje itp.W efekcie zarabiam na tyle dużo że w ciągu dwóch lat pozbędę się ogona a w tym roku wynajmę ponownie mieszkanie.Wszystko mogąc wyjść do restauracji ,kina,teatru czy wyjechać na wakacje.Wymagało to zaciśnięcia pasa przez dwa lata i skupieniu się na pracy ,kwalifikacjach itd.Czasem było od 1 do 1.Ale za to stabilnie.
Da się.
To że obecna sytuacja skreśla mnie w oczach wielu - wiem.Dlatego właśnie nie myślę o związku z nikim, ponieważ na razie zanim kupię w prezencie perfumy lub spontanicznie wyjadę na weekend oglądam złotówkę z każdej strony.
Za dwa lata będę facetem bez mieszkania,ze spłaconymi długami i pięciocyfrową pensją żyjącym w wynajętym mieszkaniu.Wg Waszych parametrów: bez szans.
Trudno ;-)
Z mojej perspektywy: wygrzebałem się z niezłego bałaganu bez pomocy z zewnątrz,zabezpieczając stabilny byt dziecku i przyspieszając karierę zawodową,zwiększając dwukrotnie dochody.
Nauczyłem się doceniać małe rzeczy, każdy dzień wypoczynku a zarządzanie finansami mam w małym palcu.
Długi długami - ważne jest podejście i działanie.

Napisane przez Pirx_

Moim zdaniem częściowo ma.
Bo właśnie chodzi o to czy tak jest komuś wygodnie w tej bezstrosce, czy się zmobilizuje.A przede wszystkim : warto zapytać go wprost czemu nie chce nic zmieniać.Myślę że jego odpowiedź sporo wyjaśni.
Mnie nikt nigdy nie motywował, nie uczył zarządzania finansami.Wręcz na odwrót. Dlatego niech autorka może go zapyta.A jeśli nie zmieni postrzegania i podejścia to cóż - niech sama sobie określi czy jej to odpowiada.
Chodzi mi o to że czasem łatwo coś ocenić z zewnątrz, nie znając szczegółów.Stąd moja wypowiedź.

U Ciebie jest inaczej. Twoje podejście nie tyle dyskwalifikuje Cię jako partnera ile budzi szacunek.

Chłopak opisany przez Autorkę - nic nie robi w sprawie. Rozumiem że nie spłaca długow, nie podwyższa kwalifkacji i nie planuje ścieżki zawodowej umożliwiającej spłatę zobowiązań.

[lady666macbeth]

nie związała bym się z kimś kto ma długi.
Zresztą od 1 do 1, czy tam od wypłaty do wypłaty żyje większość ludzi..
każda strona w związku powinna sama sobie zarządzać finansami. Jak dla mnie wspólne finanse odpadają.

[7623cb0b746b4d40e529fc123bf669aade741778_65822f07d8014]

Napisane przez Pirx_

Moim zdaniem częściowo ma.
Bo właśnie chodzi o to czy tak jest komuś wygodnie w tej bezstrosce, czy się zmobilizuje.A przede wszystkim : warto zapytać go wprost czemu nie chce nic zmieniać.Myślę że jego odpowiedź sporo wyjaśni.
Mnie nikt nigdy nie motywował, nie uczył zarządzania finansami.Wręcz na odwrót. Dlatego niech autorka może go zapyta.A jeśli nie zmieni postrzegania i podejścia to cóż - niech sama sobie określi czy jej to odpowiada.
Chodzi mi o to że czasem łatwo coś ocenić z zewnątrz, nie znając szczegółów.Stąd moja wypowiedź.

wlasnie o tym mowie
czasami warto moze pokazac,wytlumaczyc i dac szanse
nie kazdy ma talent do zarzadzania pieniedzmi ale kazdy przy odrobninie checi i samozaparcia jest w stanie sie tego nauczyc
jak pisalam wczesniej mi mooj tata pokazal jak zarzadzac wyplata
przez wiele lat prowadzilam zeszyt z wydatkami przychodami,rachunkami i ile moge odlozyc.
nie mialam nigdy dlugow bo panicznie obawiam sie ze cos mogloby sie stac i nie bylabym w stanie ich splacic
wole oszczedzac i kupwac za gotowke niz na raty
ale nie widze nic zlego w ratach u innych ludzi jak dlugo stac ich na nie,placa je regularnie i nie pograzaja sie pozyczajac aby jedne dlugi splacic drugmi
ps.
dlug dlugowi nie rowny
placenie za samochod na raty tez jest dlugiem
dom na kretyt to tez dlug

[Hjortonek]

Jesli dlug bylby duzy, problemy finasowe od dluzszego czasu, a on nie probowalby nic z tym zrobic, no to nie, nie zwiazalabym sie. Za bardzo bym sie tym stresowala.

[TuRQoUiS]

dziękuje za odpowiedzi
doprecyzuje... "moj przypadek" to chlopak ok 30 lat- pracujacy, dobrze zarabiajacy, ale "żyjący ponad stan"- w stylu jedzie na wakacje ale zadłuży sie na nie, bo przeciez wszyscy jeżdzą. koleś bez kredytu na mieszkanie, bez kredytu na samochód, nie płacący alimentów. nie mieszkający z rodzicami.

I rozumiem, że na pewne wydatki czasem trudno odłożyć pieniądze, i ze kredyty są dla ludzi- ale jeśli spłaca się jedne długi innymi, to chyba sytuacja jest trochę ... słaba

Stąd moje refleksje, ponieważ sama w swoim gronie znajomych mam tylko ludzi, którzy oszczędzają, kupują mieszkania i "ustawiają się" i sama również jestem w takiej sytuacji. I pierwszy raz spotkałam się z takim przypadkiem

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

Napisane przez TuRQoUiS

dziękuje za odpowiedzi
doprecyzuje... "moj przypadek" to chlopak ok 30 lat- pracujacy, dobrze zarabiajacy, ale "żyjący ponad stan"- w stylu jedzie na wakacje ale zadłuży sie na nie, bo przeciez wszyscy jeżdzą. koleś bez kredytu na mieszkanie, bez kredytu na samochód, nie płacący alimentów. nie mieszkający z rodzicami.

A jaka jest różnica między kredytem na wakacje, a kredytem na mieszkanie? I skąd wiesz, że facet jedzie na wakacje, bo wszyscy jeżdżą, a nie dlatego, że ma ochotę i sprawa mu to przyjemność?

[7623cb0b746b4d40e529fc123bf669aade741778_65822f07d8014]

Napisane przez TuRQoUiS

dziękuje za odpowiedzi
doprecyzuje... "moj przypadek" to chlopak ok 30 lat- pracujacy, dobrze zarabiajacy, ale "żyjący ponad stan"- w stylu jedzie na wakacje ale zadłuży sie na nie, bo przeciez wszyscy jeżdzą. koleś bez kredytu na mieszkanie, bez kredytu na samochód, nie płacący alimentów. nie mieszkający z rodzicami.

I rozumiem, że na pewne wydatki czasem trudno odłożyć pieniądze, i ze kredyty są dla ludzi- ale jeśli spłaca się jedne długi innymi, to chyba sytuacja jest trochę ... słaba

Stąd moje refleksje, ponieważ sama w swoim gronie znajomych mam tylko ludzi, którzy oszczędzają, kupują mieszkania i "ustawiają się" i sama również jestem w takiej sytuacji. I pierwszy raz spotkałam się z takim przypadkiem

tzn ma swoje mieszkanie ,samochod itp
czy nie ma mieszkania,samochodu,mies zka na pokoju ?
jesli nie ma nic kompletnie ,wszystko przewala to slabo to widze
nie wyobrazam sobie budowania wspolnej przyszlosci z kims kto splukuje sie do zera co miesiac,rodzina to zoobowiazania
nie lubie stylu zycia ponad stan kiedys dobra passa moze sie skonczyc i co z dlugami?kto to bedzie placil?
na twoim miejscu darowalabym sobie tego faceta szczegolnie ze juz 30 letni a taki glupi

[Hjortonek]

Jesli jemu to odpowiada, to przeciez moze sobie jezdzic na wakacje a potem caly rok splacac kredyt wziety na wczasy, nie miec samochodu( w sumie tez wole wakacje niz samochod, a na obydwie rzeczy mnie nie stac), nie zbierac na mieszkanie, moze on nie planuje zakladac rodziny i mu takie zycie tu i teraz odpowiada. Ja bym sie z takim facetem nie zwiazala bo lubie sobie zaszalac ale chce tez miec pewien poziom stabilizacji.
Jesli Ty chcesz oszczedzac na mieszkanie, samochod i inne "dorosle" rzeczy no to moze lepiej nie wiaz sie z nim na powaznie (mozecie co najwyzej razem na fajny urlop pojechac )

[0f4d7eb2e6c93082f74e89ef7f138a13b7c455c0]

Treść usunięta

[I am Rock]

Nie związałabym się z kimś żyjącym od pierwszego do pierwszego, a z kimś kto ma dług, to już absolutnie.
Bo w razie gdybym straciła prace, to będę żywić się czym? Marzeniami i miłością?

[7d825fa9fec57cf5623273fe7eca2ef8f2442710_5d59d871e15d0]

Akceptuje tylko kredyt na mieszkanie, chorobe czy auto (jesli jest niezbedne do zycia).
Takze nie, nie zwiazalabym sie z takim facetem.
Musze byc z osoba ktorej ufam pod tym wzgledem, nie lubie sie wtryniac w niczyje finanse, ale jednoczesnie musze miec pewnosc, ze ta osoba zna wartosc pieniadza, swoje ograniczenia, nie kupuje glupot i sie nie zadluza.

Nie chcialaloby mi sie kogokolwiek uczyc, jak ma wydawac pieniadze, to nie dziecko.
Takze rola pt "ja mam wszystko i kontroluje budzet" tez nie jest dla mnie.

[adult90]

Absolutnie nie wchodziłoby to w grę.

[rukolka]

Nie. Facet z długami nie wchodzi w grę. Bałabym się, że kiedyś będzie chciał pożyczać ode mnie pieniądze na ich spłatę.

[limonka1983]

Spotykać bym się mogła, ale żyć razem i prowadzić wspólne gospodarstwa domowe już nie.

[Bananalama]

Z racji wieku celuję w facetów 30+. Skoro taki facet do tej pory się nie nauczył właściwie zarządzać pieniędzmi, to nie jest raczej poważny partner.

[AnnaVanDort]

Myślę, że stać mnie na kogoś lepszego.