Czy istnieje związek bez kłótni?

[Hultaj]

No widzisz, dla mnie to już mała kłótnia. Każdy ma inną definicję, bo dla jednego będzie to ,,mordobicie", dla drugiego rzucanie talerzami i wyzywanie od k., a dla innego spokojne,,nie zgadzam się z Tobą, nie masz racji".

wg mnie grubo przesadzasz, rozbieżność poglądów to jest rzecz zwyczajna, to, że ja lubię fitness a jemu się nie chce, albo lubię śledzie, a on ich nie uznaje to nie jest żadna kłotnia.

wg mnie przede wszystkim chodzi o bycie chamskim dla siebie.
kłótnie takie głośne są bardziej zauważalne siłą rzeczy, ale przecież można się głośno wściekać nie na partnera ale np. na przebite koło w rowerze. bez sensu wprawdzie no ale niektórzy tak mają.
Co z tego że ktoś słodkim miłym grzecznym głosem powie wredną uwagę byle wbić szpilę. W niczym to lepsze od tego co się rozedrze o nieposkładanie prania nie jest.

oczywiście, że jest możliwe.

---------- Dopisano o 11:08 ---------- Poprzedni post napisano o 11:04 ----------

Ciężko mi wyobrazić sobie stały poważny, związek bez kłótni w moim rozumieniu. Choć może takie istnieją, nie upieram się. W moim związku od czasu do czasu, pojawiają się kłótnie, denerwujemy się czasem na siebie, uważam, że to całkowici normalne. Nie ma za to wyzwisk, dowalania sobie, wrzasków ani cichych dni. Ja jestem nerwowa, mój partner mniej ale też mu się zdarza ponieść emocjom, także dyskusje nie są zawsze ,, w stylu zen". I nie muszą być. Ważne, żeby się w tym nie zatracić i ni pozwolić sobie na , ciosy poniżej pasa".

no ja uważam, że jak ludzie nawzajem trochę sobie pokrzyczą by dać upust emocjom, to jeszcze jest to akceptowalne. Pod warunkiem, że obie strony mają na to fazę bo chyba by mnie trafiło gdybym siedziała sobie spokojnie a facet mi zrobił awanturę bo gary w kuchni kipią.
No kipią, mnie się nie chce słuchać jego wrzasków.

Ale dosrywania sobie, szukania haków, dopieprzania się, wsiadania na samoocenę - tego nie uznaję, nie i już. Dla mnie to znak, że związek się wypalił, jest słaby. Taka litania uwag pokazuje co partner naprawdę o nas myśli.
Nie wiem, jak można usłyszeć od faceta/kobiety wiązankę jakim się jest beznadziejnym a po wszystkim żyć jak gdyby nigdy nic.

[biggora]

Nie iestnieje a jeżeli istnieje to moim zdaniem jest to związek w którym się trzyma emocje w sobie jak one wybuchną to jest po związku. Nie istnieje związek w którym dwie osoby zgadzają się we wszsytkim i których nie ponoszą nerwy. Nie uwierzę w to.

[Hultaj]

To nie wierz.

Boże, dziewczyny, ale od kiedy to trzeba zgadzać się ze wszystkim. Serio macie problem jak facet woli zrobić po swojemu ? Bo mnie to kompletnie nie przeszkadza.

Jak o tej trawie w przykładzie u Fridy. Po pierwsze mnie się też nie zawsze chce robić wszystko w danym momencie, więc dlaczego mam nie rozumieć tego, że komuś się nie chce skosić trawy.
Po drugie jeśli fizycznie mi ona jakoś bardzo nie przeszkadza to czemu właściwie mam się nią wkurzać.
Po 3 co za problem jeśli on lubi inne rzeczy niż ja. To jakaś filozofia ugotować 2 dania albo zjeść co on lubi jesli lubię to samo, albo mu nie ugotować.

Nie wiem, naprawdę nie wiem o co takiego szczególnego musicie kłócić się ze swoimi partnerami.
O to, że miska ma stać tu, nie tu, a szklanki tam a nie tam. Bez sensu trochę. Jak ma jechać do sklepu i ustalone jest, że pojedzie, to niech jedzie o której chce.
No nie wiem, albo to ja jestem jakaś dziwna.

[201803300917]

Ale to nie chodzi koniecznie o zgodność. Bo dla sama niezgodność to właśnie zależnie od rangi sprawy albo olanie tematu albo spokojna dyskusja. Ale czasami dochodzą emocje, mamy akurat zły dzień, partner może nas czymś urazić, źle zinterpretujemy zachowanie czy mamy dzień na focha. no różnie to bywa. ja nie pamiętam nawet o co się zazwyczaj kłócę bo ja generalnie mam taki charakter, że łatwo się denerwuje/martwię ale potrafi mi to po 15 minutach minąć
ja nie wiem jak to jest, że pary które znam w życiu się czasami kłócą ( nie mówię o ewidentnie nieudanych związkach gdzie głownie są non stop) a na wizażu oczywiście idealnie

[Hultaj]

ja nie wiem po co ludzie którzy się kłócą są ze sobą, dla mnie to wspólne męczenie dupy.
Może właśnie przez to ile kłótni widzę wkoło. Nie wiem jak facet który prycha z wsciekłością na swoją kobietę albo kobieta która jedzie swojemu facetowi może go potem rzeczywiście szanować.

[4e89258bace7037c96b059285119fe847ddc4e93]

Hultaj, nie wiem czemu dla Ciebie kłótnie = chamstwo, brak szacunku itp. Dla mnie to ostrzejsza wymiana zdań, kiedy żadne nie chce odpuścić swojego punktu widzenia (a kompromis nie zadowala nikogo). Albo jak tłumaczysz coś facetowi, a on nie chce/nie może tego pojąć, rozumie Cię opacznie itp. A Ty chcesz, żeby on pojął. Ty jesteś zniecierpliwiona, bo tłumaczysz, a on swoje. On jest zniecierpliwiony, bo dla niego Twoje słowa znaczą coś innego niż dla Ciebie... No zdarza się, nie siedzimy sobie w głowach, nie jesteśmy identycznie wychowani. I tak dalej, i tak dalej...


Ja awantur z wyzwiskami nie popieram, podobnie wbijania chamskich szpil, wywlekania brudów. Nie o to chodzi w kłótni.

[meviare]

Ale mówiłam, że mi nie chodziło o to, że nie ma niezgodności Wiadomo, ze prędzej czy później zdazy się kwestia gdzie zdanie jest inne. Tylko teraz jak będzie zdanie inne sa dwie opcje: rozmawiać na spokojnie poslugiwajac się argumentami albo wrzeszczeć, plakac , krzyczeć itd.

Cieszę się, że dziewczyny w większości jesteście w spokojnych związkach u mnie niestety jest tak, że reaguję bardzo emocjonalnie, no i nie obędzie się bez podniesienia głosu, ale nad tym pracuje też kiedyś usłyszałam, że związek bez kłótni nie ma sensu jak to ktoś napisał, również tak samo usłyszałam to od koleżanki, która jak się pokłóci ze swoim to nawet potrafi dojść do rękoczynów

[Hultaj]

różowe krzesło,
właśnie nie
jeśli para się kłóci, ale kłoci, bo nerwy i coś tam wyprowadza z równowagi to jeszcze w miarę
ale jak się pojawia bycie chamskim by dosrać byleby moje było na wierzchu to tego nie akceptuję i w życiu nie kupię słynnego ''och, co tam, wszystkie pary się kłócą''.

dlatego może powinno tu się sprecyzować o co konkretnie chodzi.

---------- Dopisano o 14:32 ---------- Poprzedni post napisano o 14:27 ----------

Albo jak tłumaczysz coś facetowi, a on nie chce/nie może tego pojąć, rozumie Cię opacznie itp. A Ty chcesz, żeby on pojął. Ty jesteś zniecierpliwiona, bo tłumaczysz, a on swoje. On jest zniecierpliwiony, bo dla niego Twoje słowa znaczą coś innego niż dla Ciebie... No zdarza się, nie siedzimy sobie w głowach, nie jesteśmy identycznie wychowani. I tak dalej, i tak dalej...

u mnie to jeszcze jest tak, że ja nie mam potrzeby tłumaczyć dlaczego coś robię tak a nie inaczej. i nie wtrącam się do tego, jak ktoś gotuje czy sprząta, ale dla odmiany mogę uznać czyjeś posprzątanie za niedokładne jesli takie jest albo nie zjeść jakiejś potrawy jeśli mi nie leży. I w drugą stronę, mogę coś przyrządzić nie na swój sposób jeśli mi to nie przeszkadza, itd.

[elvegirl]

Napisane przez Hultaj

ale jak się pojawia bycie chamskim by dosrać byleby moje było na wierzchu to tego nie akceptuję i w życiu nie kupię słynnego ''och, co tam, wszystkie pary się kłócą''.

Żadna z do tej pory wypowiadających się wizażanek nie napisała o takim zachowaniu w swoim związku.

[Hultaj]

no akurat xfrida pisała, że jak robiła kłótnię o niescięta trawę to eks szukał haka i robił jej wygawor ''a bo ty nie złożyłaś prania''.
dla mnie to już jest obrona przez atak.
Nie mówię akurat o konieczności wyzwisk.

po 2 Ty na serio nigdy nie usłyszałaś np. w sklepie czy gdzieś jak ludzie warczą na siebie, i są dla siebie po prostu złośliwi, ale tak złośliwi, żeby dopiec, i po prostu chamscy? bo ja czasem u mijanego przypadkowego społeczeństwa słyszę.

ciężko będzie tak naprawdę uchwycić o czym mowa i o czym powinna być mowa. mało kto się przyzna że jest po prostu furiatem a do tego bywa w kłótniach chamski i wredny po prostu. jeśli druga strona to akceptuje - nie broni się przed tym - to tym bardziej jest przekonanie że wszystko jest ok.
Mnie by coś takiego w dłuższej perspektywie nieźle wkurzało.

[Hanako]

Napisane przez Hultaj

dlatego może powinno tu się sprecyzować o co konkretnie chodzi.

Jest doskonale doprecyzowane w pierwszym poście i zostało nawet później powtórzone w trakcie dyskusji. Wystarczy przeczytać ten wątek.

Napisane przez Hultaj

u mnie to jeszcze jest tak, że ja nie mam potrzeby tłumaczyć dlaczego coś robię tak a nie inaczej. i nie wtrącam się do tego, jak ktoś gotuje czy sprząta, ale dla odmiany mogę uznać czyjeś posprzątanie za niedokładne jesli takie jest albo nie zjeść jakiejś potrawy jeśli mi nie leży. I w drugą stronę, mogę coś przyrządzić nie na swój sposób jeśli mi to nie przeszkadza, itd.

Jakoś wszyscy przywołują błahe sprawy jak sprzątanie czy koszenie trawy, a przecież są w związkach o wiele bardziej skomplikowane i ważne kwestie, jak wzajemne potrzeby, emocje, granice, różnice między ludźmi. Nie wierzę, że jest ktoś, kto nigdy nie musiał wyjaśniać dlaczego coś sprawiło mu przykrość, tłumaczyć, czego oczekuje w relacji, czy w ogóle przekładać z własnego na polski, bo przecież kobiety zazwyczaj komunikują się inaczej niż mężczyźni.
Są też w niektórych związkach poważne sytuacje, gdzie dyskusji uniknąć się nie da, jak np. różne zdanie na temat przeprowadzki, różny czas zakładania rodziny, etc. Nie zawsze też kompromis jest jakąkolwiek opcją, nie zawsze ustąpienie racji satysfakcjonuje. Stąd w związkach dwóch ludzi dyskusje są rzeczą naturalną.

Zupełnie wierzę, że niektórzy ludzie o bardzo opanowanym temperamencie potrafią spokojnie rozmawiać o nawet najtrudniejszych sprawach. Ale już tą retoryka, w którą wchodzimy, że "my nie dyskutujemy, bo obojętne nam to, że się nie zgadzamy, nie tłumaczymy się sobie, a pierdół się u nas nikt nie czepia" - to zakrawa na kreowanie nieistniejącej rzeczywistości. Nie dyskutuje chyba tylko ten, który nic nie mówi, bo nieporozumienia są naturalną częścią naszej niedoskonałej komunikacji.

[Hultaj]

Nie wierzę, że jest ktoś, kto nigdy nie musiał wyjaśniać dlaczego coś sprawiło mu przykrość, tłumaczyć, czego oczekuje w relacji, czy w ogóle przekładać z własnego na polski, bo przecież kobiety zazwyczaj komunikują się inaczej niż mężczyźni.

no ja sobie niestety nie wyobrażam że miałabym robić awanturę komuś o to, że ma inne emocjonalne potrzeby ode mnie.

rozumiem, że można mieć muchy w nosie i wnerwić się w danym momencie o to, że syf w kuchni kwitnie, ale zrobić scenę o to, że nie powie, że kocha czy nie przytuli. no nie, po prostu nie, dla mnie to trochę żałosne.

bo ja cały czas nie mówię o zwykłym rozmawianiu ze sobą ale o kłótniach.

definicja kłótni
kłótnia ''gwałtowna i ostra wymiana zdań''
http://sjp.pwn.pl/sjp/klotnia;2471670.html

[elvegirl]

Napisane przez Hanako

Jest doskonale doprecyzowane w pierwszym poście i zostało nawet później powtórzone w trakcie dyskusji. Wystarczy przeczytać ten wątek.

Akurat w pierwszym poście jest doprecyzowane co kłótnią NIE JEST, a nie co jest

[natalia_t]

My z chłopakiem raczej się nie kłócimy w sensie, że krzyczymy. Nigdy nie zdarzyły się wyzwiska, kpiny, chamstwo w stosunku do drugiego. Szanujemy się i staramy się dyskutować i dojść do jakiegoś konsensusu, niż się przekrzykiwać. Oboje jesteśmy raczej pogodnymi i spokojnymi ludźmi, krzyk nie jest w naszej naturze. Jak się zaczynamy denerwować, to oboje zwieszamy nos na kwintę i cichniemy - nie umiemy nawet się porządnie pokłócić. Jak ochłoniemy to znów podejmujemy rozmowę, aż do czegoś dojdziemy.
Podsumowując:
Wymiana zdań - TAK, nawet często.
Ostra wymiana zdań - jeszcze się nie zdarzyło. Jednak jesteśmy razem 2,5 roku, więc jeszcze dużo przed nami.

[Hultaj]

tak czy siak, żeby nie było znów przepychanki przez 2 tygodnie --- uznałam, że właśnie mowa raczej o takich codziennych czy niekiedy mniej codziennych sytuacjach,
i tego miały dotyczyć wybuchy gniewu i mniej eleganckie startowanie do siebie , bo odruchowo wykluczyłam kłótnie o fundamentalne czy istotne kwestie.

Dla mnie bardziej zrozumiałe jest, że mozna w ramach pretensji do całego świata i dnia focha np. pokłócić się o to, że któreś zapomniało kupić ulubionej musztardy, no rzecz najstraszniejsza na świecie , niż że ludzie mieliby się kłócić o podejście do finansów, posiadania dzieci czy o seks. Takie sprawy jak dla mnie wyłącznie się przegaduje, a jeśli dochodzi do kłótni to znaczy to, że porozumienia w związku po prostu nie ma i są za to kiszące się w środku pretensje, przerabianie drugiej strony na siłę i na oczekiwany obraz.
Przy czym rozumiem też, że można w ramach zareagowania nerwowo zrobić misiowi scenę po imprezie że za chętnie coś tanczył z tą nową koleżanką gospodarza a swoją kobitę tak jakby trochę olewał, no ale właśnie, raczej jako epizod i tym samym sygnał, że coś w związku zdecydowanie jest nie tak, niż zwykły powód do kłótni spowodowany głównie właśnie tym, że tam, gdzie jest dwoje ludzi, są różne przyzwyczajenia i różne rzeczy mogą czasem nawzajem rozdrażnić. Na przykład właśnie ta symboliczna skarpetka na podłodze. 20-ty raz w miesiącu i 134-ty raz w ostatnim półroczu.

[HealthOne]

To co dla mnie jest gorącą wymianą zdań,mój facet nazywa kłótnią.

Jakkolwiek by tego nie nazwać, moja opinia jest taka ze nie da sie przeżyć wspolnie zycia bez chociaz jednego małego spięcia,kłótni czy nieporozumienia.


Wysłane z mojego HUAWEI SCL-L01 przy użyciu Tapatalka

[victorion]

Nie wierzę w dorosłe, wieloletnie związki bez kłótni. Jeśli związek trwa dłużej i nigdy nie nastąpiła żadna kłótnia, to oznacza, że:
- albo we wszystkim mają dokładnie takie same zdanie,
- albo żadnemu nie zależy na decyzjach ważnych.

Dla mnie kłótnia to moment w którym w dyskusji mając odmienne zdania zaczyna się podnosić głos.

Napisane przez mariamalaria

To może ustalimy definicję kłótni? Wg mnie to wymiana zdań z podnoszeniem głosu, w której dowalanie drugiej stronie staje się ważniejsze, niż chęć porozumienia.

Dla mnie to zdecydowanie wychodzi poza ramy kłótni. Jako definicję kłótni zostawiłabym tylko pogrubione.

Napisane przez Hultaj

Boże, dziewczyny, ale od kiedy to trzeba zgadzać się ze wszystkim. Serio macie problem jak facet woli zrobić po swojemu ? Bo mnie to kompletnie nie przeszkadza.

Zupełnie we wszystkim? A ślub? Kupno mieszkania? Ilość dzieci? Wychowanie dzieci? To są rzeczy, które się robi razem i nie jest to kwestia, że "problem, jak facet zrobi po swojemu", bo to nie jajecznica na śniadanie.

[7623cb0b746b4d40e529fc123bf669aade741778_65822f07d8014]

Napisane przez Hultaj

To nie wierz.

Boże, dziewczyny, ale od kiedy to trzeba zgadzać się ze wszystkim. Serio macie problem jak facet woli zrobić po swojemu ? Bo mnie to kompletnie nie przeszkadza.

Jak o tej trawie w przykładzie u Fridy. Po pierwsze mnie się też nie zawsze chce robić wszystko w danym momencie, więc dlaczego mam nie rozumieć tego, że komuś się nie chce skosić trawy.
Po drugie jeśli fizycznie mi ona jakoś bardzo nie przeszkadza to czemu właściwie mam się nią wkurzać.
Po 3 co za problem jeśli on lubi inne rzeczy niż ja. To jakaś filozofia ugotować 2 dania albo zjeść co on lubi jesli lubię to samo, albo mu nie ugotować.

Nie wiem, naprawdę nie wiem o co takiego szczególnego musicie kłócić się ze swoimi partnerami.
O to, że miska ma stać tu, nie tu, a szklanki tam a nie tam. Bez sensu trochę. Jak ma jechać do sklepu i ustalone jest, że pojedzie, to niech jedzie o której chce.
No nie wiem, albo to ja jestem jakaś dziwna.

no ja mam dokladnie to samo
czasami slysze jak kolezanki narzekaja na deske w kiblu ja nawet nie wiem czy ta deska u mnie jest opuszczona czy nie nie zwracam uwagi na takie â˜☠â˜☠â˜☠â˜☠â˜☠â˜☠â˜☠y
mi szkoda czasu na klotnie o tak malo istotne rzeczy,on sciera kurze przestawi moje rzeczy to pojde i ustawie tak jak byly wczesniej.
nie znosze jak ktos mi dupe truje o jakies bzdury wiec sama tego tez nie robie
jak ja czegos nie chce zrobic to nie ma sensu sie ze mna wyklocac bo i tak nie zrobie .tak samo jak on np. nie chce gdzies isc to albo ide sama albo nie ide
ja nic nie narzucam wychodze z zalozenia ze nie bede zmieniac doroslego czlowieka
chcialam miec kogos kto bedzie do mnie pasowal naturalnie tak sie stalo ze wlasnie moj maz jest taka osoba ,nie musze go pouczac,kierowac i namawiac do moich pomyslow ,daje mu swobode decydowania kiedy i co robi i tego samego oczekuje od niego
nie wiem moze mialam takie wielkie szczescie ale w wiekszych sprawach sie zgadzamy i nie jest to zaklinanie rzeczywistosci
mam dwoje dzieci ktore razem wychowujemy i czasami nie zgadzalismy sie w wizjach wychowawczych on mi powiedzial co mu sie nie podoba ale decyzje jak to przekazac i czy cos zmieniac zostawial mi bo to moje dzieci
gdybym miala byc w zwiazku z kims z kim codziennie mam spiecia w kazdym aspekcie zycia to bym wolala to zakonczyc

[Hultaj]

Zupełnie we wszystkim? A ślub? Kupno mieszkania? Ilość dzieci? Wychowanie dzieci? To są rzeczy, które się robi razem i nie jest to kwestia, że "problem, jak facet zrobi po swojemu", bo to nie jajecznica na śniadanie.

doczytałaś dalej? to są kwestie, które powinny być ustalone. serio to miałoby być normalne hajtać się a potem drzeć na siebie ryja (możecie się oburzać na zwrot ale podnoszenie głosu to tylko takie eleganckie określenie ) bo ty chcesz dwójkę dzieci, a on wcale, on mieszkanie w centrum miasta, ty na przedmiesciach pod lasem. wg ciebie romantycznie i przyjemnie, wg niego komary i mrówki. . No nie wydaje mi się.
czy też może klasyk gatunku, weźmiemy ślubik a potem go przymuszę że ma robić jak ja chcę. no i fajnie, z jednym chłopem to wychodzi, z drugim nie. ja bym nie chciała żeby mnie gość po ślubie przećwiczył i sterroryzował.

[elvegirl]

Napisane przez Hultaj

doczytałaś dalej? to są kwestie, które powinny być ustalone.

Sposobu wychowywania dzieci nie ustalisz przed. Znaczy ustalić możesz, praktyka pokaże swoje

Ja się kłócę o różne rzeczy, czasem mamy różne poglądy polityczne/społeczne i wieczór nam na gorącej dyskusji na jakiś temat schodzi

[victorion]

Napisane przez Hultaj

doczytałaś dalej? to są kwestie, które powinny być ustalone. serio to miałoby być normalne hajtać się a potem drzeć na siebie ryja (możecie się oburzać na zwrot ale podnoszenie głosu to tylko takie eleganckie określenie ) bo ty chcesz dwójkę dzieci, a on wcale, on mieszkanie w centrum miasta, ty na przedmiesciach pod lasem. wg ciebie romantycznie i przyjemnie, wg niego komary i mrówki. . No nie wydaje mi się.
czy też może klasyk gatunku, weźmiemy ślubik a potem go przymuszę że ma robić jak ja chcę. no i fajnie, z jednym chłopem to wychodzi, z drugim nie. ja bym nie chciała żeby mnie gość po ślubie przećwiczył i sterroryzował.

Czy ja pisałam o terroryzowaniu? Czy ja mówię, że te decyzje się przegaduje po ślubie? Czy piszę o związku z polskiej patologii? NIE!!!
Przykład: Jestem na etapie kupna mieszkania, oboje z TŻtem chcemy mieć mieszkanie w mieście, ale się kłócimy o szczegóły, bo ja wolę bliżej parku a on bliżej metra, on woli większy salon a ja oddzielną toaletę. I dyskutujemy szukając ideału lub kompromisu i czasami zdarza się podnieść głos.

[elvegirl]

Napisane przez victorion

Przykład: Jestem na etapie kupna mieszkania, oboje z TŻtem chcemy mieć mieszkanie w mieście, ale się kłócimy o szczegóły, bo ja wolę bliżej parku a on bliżej metra, on woli większy salon a ja oddzielną toaletę. I dyskutujemy szukając ideału lub kompromisu i czasami zdarza się podnieść głos.

Oyesu, jak sobie przypomnę wybieranie glazury, terakoty, paneli...KOLORU FARBY DO SYPIALNI!!! :brzyda l:
A rama łóżka, a kolor narożnika do salonu, o matko...
A jak wybrałam bez niego drzwi wewnętrzne, to się trzy dni foszył

[victorion]

Napisane przez elvegirl

Oyesu, jak sobie przypomnę wybieranie glazury, terakoty, paneli...KOLORU FARBY DO SYPIALNI!!! :brzyda l:
A rama łóżka, a kolor narożnika do salonu, o matko...
A jak wybrałam bez niego drzwi wewnętrzne, to się trzy dni foszył

To koszmar jaki mi się śni po nocach... zwłaszcza, że on (typ spontaniczny) idzie na żywioł i nie ma żadnej wizji, a ja (typ planisty) większość już dawno stworzyłam w wyobraźni O tyle szczęście, że pomysł na sypialnię mu się spodobał, ale podłoga w kuchni to będzie koszmar...

[Hultaj]

raczej się pytałam czemu trzeba się kłócić od razu o takie coś

nie można normalnie pogadać? ;p

2. a co jak się nie dogadać?

bo ja wolę bliżej parku a on bliżej metra, on woli większy salon a ja oddzielną toaletę

co w sytuacji gdy żadne nie odpuści ?

[elvegirl]

Napisane przez victorion

To koszmar jaki mi się śni...

I dobrze że się śni, wiesz czego możecie się spodziewać i w razie czego będziecie pozytywnie zaskoczeni Myśmy nie podejrzewali siebie o takie zapędy dekoratorskie i czasem sami byliśmy zaskoczeni swoją i drugiej strony gotowością do bronienia swojej wizji jak niepodległości

[Limonka2738]

Myślę, że bez kłótni (czyli krzyczymy albo czymś rzucamy) jak najbardziej. Ale taki, w którym obie strony wyrażają różne opinię i dyskutują - oczywiście, że nie, zdarza się z partnerem nie zgodzić.

Ale nie demonizowałabym związku z kłótniami, myślę, że to zależy od temperamentu osób, a nie od ich kultury osobistej. Jeśli kłótnia jest zdrowa (czyli lekko pokrzyczymy, uniesiemy się, ale nie wyzywamy się ani nie rzucamy przedmiotami) to nie widzę w niej nic złego.

---------- Dopisano o 19:00 ---------- Poprzedni post napisano o 18:59 ----------

Napisane przez elvegirl

Oyesu, jak sobie przypomnę wybieranie glazury, terakoty, paneli...KOLORU FARBY DO SYPIALNI!!! :brzyda l:
A rama łóżka, a kolor narożnika do salonu, o matko...
A jak wybrałam bez niego drzwi wewnętrzne, to się trzy dni foszył

My nawet razem nie mieszkamy, nie planujemy (znaczy planujemy kiedyś, ale nie aktywnie), a jak pojechaliśmy do Ikei na hot-dogi (nie oceniajcie ) to zdążyliśmy się pofochać o kuchnię.

[elvegirl]

Napisane przez Hultaj

nie można normalnie pogadać? ;p

No można. I z reguły się gada. Ale skoro on się UPIERA jak osioł skończony przy tej idiotycznej wersji i nie da mu się w żaden racjonalny i spokojny sposób wytłumaczyć, że jego pomysł wyrzucamy do kosza jako niepraktyczny i tak dalej, to po prostu nie da się nie podnieść sobie ciśnienia, no się nie da i koniec

---------- Dopisano o 19:02 ---------- Poprzedni post napisano o 19:01 ----------

Napisane przez Limonka2738

My nawet razem nie mieszkamy, nie planujemy (znaczy planujemy kiedyś, ale nie aktywnie), a jak pojechaliśmy do Ikei na hot-dogi (nie oceniajcie ) to zdążyliśmy się pofochać o kuchnię.

U nas akurat kuchnia poszła bezboleśnie. Co mnie bardzo dziwi

[victorion]

Napisane przez Hultaj

raczej się pytałam czemu trzeba się kłócić od razu o takie coś

nie można normalnie pogadać? ;p

2. a co jak się nie dogadać?

co w sytuacji gdy żadne nie odpuści ?

1. Można normalnie pogadać, ale czasami mocno zależy i się podnosi głos, by druga osoba zrozumiała co chce się powiedzieć, a ona jak na złość inaczej rozumie słowa.
2. Szuka alternatywnego sposobu wyboru, np wspólnie tworzy tabelkę z kluczowymi kwestiami, każdej z nich wspólnie przypisuje wagę (o zgrozo dużo łatwiejsze niż wskazanie po prostu jednego mieszkania), liczy ocenę ważoną wszystkich mieszkań i ogranicza wybór do tego z najlepszym wynikiem

jak w załączniku

Napisane przez Limonka2738

My nawet razem nie mieszkamy, nie planujemy (znaczy planujemy kiedyś, ale nie aktywnie), a jak pojechaliśmy do Ikei na hot-dogi (nie oceniajcie ) to zdążyliśmy się pofochać o kuchnię.

1. Hahaha... Rozumiem.
2. Tak dobre mają jedzenie? Muszę w końcu się skusić.

[Limonka2738]

Napisane przez elvegirl

U nas akurat kuchnia poszła bezboleśnie. Co mnie bardzo dziwi

U nas też chyba się uda. Ostatecznie zawarty został pakt, że ja się nie wtrącam do ewentualnej kuchni, a on do łazienki. Bo on gotuje, a ja biorę długie kąpiele.

Zazdroszczę rodzicom - ojciec powiedział podczas remontu do mamy "Róbta, co chceta, zależy mi tylko na drzwiach bez szyb".

A potem idą i dwa dni kłótnia o parasol ogrodowy.

[natalia_t]

Napisane przez victorion

1. Można normalnie pogadać, ale czasami mocno zależy i się podnosi głos, by druga osoba zrozumiała co chce się powiedzieć, a ona jak na złość inaczej rozumie słowa.
2. Szuka alternatywnego sposobu wyboru, np wspólnie tworzy tabelkę z kluczowymi kwestiami, każdej z nich wspólnie przypisuje wagę (o zgrozo dużo łatwiejsze niż wskazanie po prostu jednego mieszkania), liczy ocenę ważoną wszystkich mieszkań i ogranicza wybór do tego z najlepszym wynikiem

jak w załączniku

O kurcze, jestem pod wrażeniem.