Czy istnieje związek bez kłótni?

[Limonka2738]

Napisane przez victorion

1. Hahaha... Rozumiem.
2. Tak dobre mają jedzenie? Muszę w końcu się skusić.

Wiesz, nie jest aż tak wybitne. Ale spotkaliśmy się, myślimy, gdzie by tu, co by tu, to zaproponowałam na spontanie wycieczkę do Ikei na hot-dogi. To taka swoista przygoda, bo nasza Ikea jest akurat bardzo daleko.

[natalia_t]

Napisane przez Limonka2738

Ale nie demonizowałabym związku z kłótniami, myślę, że to zależy od temperamentu osób, a nie od ich kultury osobistej. Jeśli kłótnia jest zdrowa (czyli lekko pokrzyczymy, uniesiemy się, ale nie wyzywamy się ani nie rzucamy przedmiotami) to nie widzę w niej nic złego.

Zgadzam się. Zresztą to, że ludzie nie krzyczą na siebie czy nie płaczą, nie znaczy, że się nie ranią. Nawet najspokojniejsza i najcichsza kłótnia może być naszpikowana wyzwiskami i poniżać.

[Hanako]

Napisane przez Limonka2738

Zazdroszczę rodzicom - ojciec powiedział podczas remontu do mamy "Róbta, co chceta, zależy mi tylko na drzwiach bez szyb".

Zazdroszczę takiego męża Tyle jest kobiet, które mają swobodę w urządzaniu, a mój to się wpieprza do wszystkiego, od przedpokoju po ogródek Ale on też nie ma lekko, bo ja mam swoje zdanie na temat budowlanki, skręcania mebli i silnika w samochodzie.
Nieszczęśliwie obdywoje próbujemy znać się na wszystkim, więc o prawie wszystko musimy się pokłócić

[I am Rock]

Napisane przez Hanako

Zazdroszczę takiego męża Tyle jest kobiet, które mają swobodę w urządzaniu, a mój to się wpieprza do wszystkiego, od przedpokoju po ogródek Ale on też nie ma lekko, bo ja mam swoje zdanie na temat budowlanki, skręcania mebli i silnika w samochodzie.
Nieszczęśliwie obdywoje próbujemy znać się na wszystkim, więc o prawie wszystko musimy się pokłócić

Ja bym chciała, żeby mój się wtrącił, ale on ma gdzieś meble, panele kafelki... Bo uważa, że powinien zabrać głos na temat, o którym ma pojęcie, a o wystroju nie ma. I zawsze słyszę: "Zrób tak, żeby się tobie podobało." A ja bym chciała usiąść, podyskutować...

[Hanako]

Napisane przez I am Rock

Ja bym chciała, żeby mój się wtrącił, ale on ma gdzieś meble, panele kafelki... Bo uważa, że powinien zabrać głos na temat, o którym ma pojęcie, a o wystroju nie ma. I zawsze słyszę: "Zrób tak, żeby się tobie podobało." A ja bym chciała usiąść, podyskutować...

Myślę, że ta dyskusja wydaje się atrakcyjna do chwili, w której druga strona ma w kompletnie odmienne zdanie, kompromis nie satysfakcjonuje nikogo, a konsensusu jak nie było, tak nie ma
Błogosław swój spokój i wiedz, że są tacy, którzy ci zazdroszczą

[7623cb0b746b4d40e529fc123bf669aade741778_65822f07d8014]

moj wogole o takie rzeczy sie nie kloci
mowi ze mam dobry gust i wszystko mu sie podoba
jezeli o kuchnie to jemu dalam decydowac o ukladzie bo on gotuje wiecej niz ja .ja wybralam tylko kolor szafek
w wiekszosci rzeczy sie zgadzamy mamy takie sam gust ,on jest poprostu bardzo ugodowy w takich sprawach a ja tez nie lubie sie wyklocac o kazdy detal

[Disnejova]

Nie nie istnieje uważam jak może taki istnieć? Człowiek przez konflikt uczy się wiele pozytywnych rzeczy chodź staram się jak najmniej kłócić się swoim partnerem. Ale to w ciaz nie wchodzi nie miałam nigdy że po kłótni nie odzywalismy się zazwyczaj powiemy sobie w prost i parę minut cisza każdy przemyśla wracamy do rozmów.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[golgie]

Napisane przez Disnejova

Nie nie istnieje uważam jak może taki istnieć? Człowiek przez konflikt uczy się wiele pozytywnych rzeczy chodź staram się jak najmniej kłócić się swoim partnerem. Ale to w ciaz nie wchodzi nie miałam nigdy że po kłótni nie odzywalismy się zazwyczaj powiemy sobie w prost i parę minut cisza każdy przemyśla wracamy do rozmów.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Mamy z mężem podobnie.
Dobrze, że mój mąż jest z natury cierpliwy, nie tak wybuchowy jak ja. Przy nim i ja się trochę wyciszyłam, bo gdybym trafiła na kogoś z moim temperamentem, to byłoby ciężko. Tak jak wspominałam u każdego ,,kłótnia" wygląda inaczej- u jednych będzie to po prostu wymiana zdań, może z lekkim podniesieniem głosu i tyle, a u innych ostra awantura-to zależy jaki mamy temperament, w jakim środowisku dorastaliśmy-czynników jest wiele.

[Valtamerii]

Napisane przez natalia_t

Zgadzam się. Zresztą to, że ludzie nie krzyczą na siebie czy nie płaczą, nie znaczy, że się nie ranią. Nawet najspokojniejsza i najcichsza kłótnia może być naszpikowana wyzwiskami i poniżać.

Również się zgadzam. Mój Tż z byłą żoną jak twierdzi się nie kłócili. Po prostu ze spokojem ranili się wzajemnie i nie odzywali. Najgorsza moim zdaniem jest obojętność.

[mariamalaria]

Napisane przez biggora

Nie iestnieje a jeżeli istnieje to moim zdaniem jest to związek w którym się trzyma emocje w sobie jak one wybuchną to jest po związku. Nie istnieje związek w którym dwie osoby zgadzają się we wszsytkim i których nie ponoszą nerwy. Nie uwierzę w to.

Nie istnieje związek, w którym się we wszystkim zgadzają. Ale istnieje bez kłótni. To nie jest sprzeczność. My tak naprawdę mamy.

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Napisane przez I am Rock

Ja bym chciała, żeby mój się wtrącił, ale on ma gdzieś meble, panele kafelki... Bo uważa, że powinien zabrać głos na temat, o którym ma pojęcie, a o wystroju nie ma. I zawsze słyszę: "Zrób tak, żeby się tobie podobało." A ja bym chciała usiąść, podyskutować...

nie ma w tym nic fajnego. A najgorszy jest zgniły kompromis który nikomu sie nie podoba....

[Limonka2738]

[1=b872d78680f891d873273d3 1baaf276c9d6e57ec_6594a44 f1cc14;74346426]nie ma w tym nic fajnego. A najgorszy jest zgniły kompromis który nikomu sie nie podoba....[/QUOTE]
Ty chcesz niebieskie ściany, a on żółte to robicie zielone?

To ja już wolę podzielić się pokojami równo, przynajmniej połowa pomieszczeń ci się podoba.

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Napisane przez Limonka2738

Ty chcesz niebieskie ściany, a on żółte to robicie zielone?

To ja już wolę podzielić się pokojami równo, przynajmniej połowa pomieszczeń ci się podoba.

u mnie to była podłoga w salonie i w sypialni.

Ale podłoga w kuchni i przedpokoju mi sie podoba, i lustro w łazience jest śliczne ....

[bceb01c221ea3319abad6ab25f068feed7228d52_657f8c47e3c47]

Pewnie są gdzieś ludzie, którzy mają w sobie wieczny chill i nigdy nic nie wzburzy ich na tyle żeby podnieść głos i co za tym idzie nigdy się w związku nie kłócą. Ja taką osobą nie jestem i w takim związku bym być nie chciała, bo nie mogłabym być sobą, po prostu.

Natomiast co do definicji kłótni, to jak dla mnie nie tylko tu o decybele chodzi ale i o uczucia.
Bo nam z TŻ się zdarza dyskutować naprawdę gorąco, np. o filmie, który mi się nie podobał a jemu wręcz przeciwnie. I jest podniesiony głos, jest wymachiwanie rękami, nawet jakieś teksty typu "nie wierzę że tego nie rozumiesz". Ale podyskutujemy, powymieniamy się argumentami w tej drodze z kina do domu, a w domu robimy kolację i rozmawiamy już zupełnie spokojnie o czymś innym. Rozmowa była kłótliwa, ale nikogo nie dotknęła, po prostu mamy inne zdanie i tyle.

A bywa tak, że mamy jakąś wymianę zdań, nawet spokojną, bez krzyku i zrywania się z fotela, po której czujemy się dotknięci, niezrozumiani, zranieni itp. I mamy uczucie "pokłócenia się" mimo że sama rozmowa była o wiele spokojniejsza niż ta dyskusja o filmie.

[AlinaPL]

Ciekawy temat, u nas jest tak że mój TŻ zawsze jest ostoja spokoju, gdy widzi że coś mi nie pasuje i zaczynam podnosić głos robi smutna minkę, bierze wolny dzień w pracy i zabiera mnie z dala od codzienności, zazwyczaj na dwa, trzy dni np do jakiegoś domku na odludziu, czy bardziej ekstremalne przeżycia typu skok na bungee :P nie wiem jak on to robi ale na mnie działa idealnie

Największy problem jest w sprawie dyskusji z kimś z rodziny czy znajomych na temat religia czy polityka, wtedy porywam go za wszelka cenę gdzieś, bo wiem że będzie gorąco a mój TŻ zdania racjonalisty nie zmieni

[mariamalaria]

Najważniejsza jest uwaźność na partnera. My też często w dyskusjach na różne tematy podnosimy głos (no dobra, przeważnie ja), ale nie po to, by się zranić, tylko w ferworze rozmowy. I to o nieranienie chodzi, nie o poziom głośności. Jak wracam w złym nastroju z pracy, to komunikuję, że jestem zła, ale nie na niego i ma dać mi spokój, a nie warczę, szukając pretekstu, by się wyżyć.

[Art_Woman]

Według mnie wszystko zależy od charakteru partnerów. Jeśli są ugodowi, bądź jedna ze stron jest spokojna to każda kłótnia zwykle doprowadzi do zgody/kompromisu. Ja natomiast z moim chłopakiem mamy charaktery z tych samych krańców. Jesteśmy uparci i jak jedno zajdzie drugiemu za skórę to lepiej nie przebywać wówczas w pobliżu Upartość i słabe opanowanie to najgorsze cechy charakteru, chociaż już długi czas jesteśmy ze sobą, a wzajemne "docieranie się" przypomina walkę na miecze - iskry lecą, ale zawsze konflikt da się zniwelować
Chociaż niestety najgorszy sposób na kłótnię to ten przez smsy. I u mnie występuje głównie taki, bo spotkania udaje się zorganizować raz na tydzień, półtora. Wiem, mało dojrzałe, zwłaszcza jeśli jedno źle zrozumie drugie, lub jeśli chodzi o rodzinę.
Myślę też, że niestety zbyt wiele kłótni prowadzi z czasem do całkowitego braku zaangażowania w związek.
Więc zazdroszczę osobom, u których kłótnie w związkach są sporadyczne, bądź dotyczą błahostek, typu "źle przestawiony wazon".

[Hanako]

Napisane przez Art_Woman

Chociaż niestety najgorszy sposób na kłótnię to ten przez smsy. I u mnie występuje głównie taki, bo spotkania udaje się zorganizować raz na tydzień, półtora.

Byłam tam, nie polecam. W kłótni na odległość tylko telefon, a najlepiej wideokonferencja. Smsy nie przekazują tonu głosu, ukrywają emocje, prowadzą do niezrozumienia i niedomówień. Przede wszystkim komunikacja jest wtedy za wolna i nienaturalna, każda ze stron się nakręca i klepie te smsy, klepie...
Takie burze, które w smsach trwają godzinami, jeden telefon potrafi rozwiązać w pięć minut.

[Art_Woman]

Napisane przez Hanako

Takie burze, które w smsach trwają godzinami, jeden telefon potrafi rozwiązać w pięć minut.

Dokładnie Kłótnia przez smsy powoduje nerwy, płacz, nienawiść do tej drugiej osoby, a wystarczy zadzwonić żeby po kilku minutach ze wszystkich negatywnych emocji przejść w śmiech

[niemanicka]

Napisane przez victorion

2. Szuka alternatywnego sposobu wyboru, np wspólnie tworzy tabelkę z kluczowymi kwestiami, każdej z nich wspólnie przypisuje wagę (o zgrozo dużo łatwiejsze niż wskazanie po prostu jednego mieszkania), liczy ocenę ważoną wszystkich mieszkań i ogranicza wybór do tego z najlepszym wynikiem

jak w załączniku

polecam zajrzeć do planów zagospodarowania czy nie walną wam jakiejś drogi/linii kolejowej/tramwaju itd. tuż przed domkiem chyba że już macie, to polecam rozważenie panującego tam hałasu i zanieczyszczenia powietrza. piszę, bo widzę że profesjonalnie podchodzicie do tematu a trochę ludzi o tym zapomina

---------- Dopisano o 11:29 ---------- Poprzedni post napisano o 11:10 ----------

Napisane przez Art_Woman

Według mnie wszystko zależy od charakteru partnerów. Jeśli są ugodowi, bądź jedna ze stron jest spokojna to każda kłótnia zwykle doprowadzi do zgody/kompromisu. Ja natomiast z moim chłopakiem mamy charaktery z tych samych krańców. Jesteśmy uparci i jak jedno zajdzie drugiemu za skórę to lepiej nie przebywać wówczas w pobliżu Upartość i słabe opanowanie to najgorsze cechy charakteru, chociaż już długi czas jesteśmy ze sobą, a wzajemne "docieranie się" przypomina walkę na miecze - iskry lecą, ale zawsze konflikt da się zniwelować
Chociaż niestety najgorszy sposób na kłótnię to ten przez smsy. I u mnie występuje głównie taki, bo spotkania udaje się zorganizować raz na tydzień, półtora. Wiem, mało dojrzałe, zwłaszcza jeśli jedno źle zrozumie drugie, lub jeśli chodzi o rodzinę.
Myślę też, że niestety zbyt wiele kłótni prowadzi z czasem do całkowitego braku zaangażowania w związek.
Więc zazdroszczę osobom, u których kłótnie w związkach są sporadyczne, bądź dotyczą błahostek, typu "źle przestawiony wazon".

wybacz ale brzmisz jakbyś lubiła się kłócić, a to chyba nie o to chodzi żeby się kłócić, żeby coś się działo

[victorion]

[QUOTE=niemanicka;74466521]polecam zajrzeć do planów zagospodarowania czy nie walną wam jakiejś drogi/linii kolejowej/tramwaju itd. tuż przed domkiem chyba że już macie, to polecam rozważenie panującego tam hałasu i zanieczyszczenia powietrza. piszę, bo widzę że profesjonalnie podchodzicie do tematu a trochę ludzi o tym zapomina

Też mam to ujęte - w punktacji pod Plan zagospodarowania przestrzennego jest TSR - to planowana trasa obwodnicy

[Art_Woman]

"wybacz ale brzmisz jakbyś lubiła się kłócić, a to chyba nie o to chodzi żeby się kłócić, żeby coś się działo"


Tak, uwielbiam. Każdy się przecież lubi kłócić... -,-
Zbędny komentarz.

[lagooona]

Myślę, że jeśli razem mieszkamy - czyli jest wspólna przestrzeń, która ma służyć nam obojgu jednocześnie i oboje mamy o nią dbać. Jeśli oprócz mieszkania łączą nas dzieci, na których wychowanie oboje powinniśmy wpływać. Jeśli to trwa już na tyle długo, że nie krygujemy się wzajemnie przed sobą i nie mamy już ani chęci, ani sił na żadne gierki. Opisane powyżej warunki generują kłótnie, bo nie da rady żeby dwoje ludzi we wszystkim miało identyczne zdania, albo żeby przynajmniej jednej z nich nigdy na niczym nie zależało i by się zawsze godziła na zdanie drugiej. A jeśli tak jest, to jest w tym coś chorego. Jest tylko kwestia formy tej kłótni, bo przecież nieco ostrzejsza dyskusja, to przecież też kłótnia. Ale w tym wszystkim najważniejsze jest to, by się nawzajem słuchać, a nie bezmyślnie forsować swój punkt widzenia. Druga kwestia, gdy taka kłótnia zabrnie za daleko (krzyki, wyzwiska), ogromnie ważne jest umieć przebaczać. Bez tego związek zmierza ku śmierci, i albo się rozstajemy, albo żyjemy w martwym związku jak dwa trupy - bo życie w takiej sytuacji na dłużej zabija.

[I am Rock]

Napisane przez lagooona

Myślę, że jeśli razem mieszkamy - czyli jest wspólna przestrzeń, która ma służyć nam obojgu jednocześnie i oboje mamy o nią dbać. Jeśli oprócz mieszkania łączą nas dzieci, na których wychowanie oboje powinniśmy wpływać. Jeśli to trwa już na tyle długo, że nie krygujemy się wzajemnie przed sobą i nie mamy już ani chęci, ani sił na żadne gierki. Opisane powyżej warunki generują kłótnie, bo nie da rady żeby dwoje ludzi we wszystkim miało identyczne zdania, albo żeby przynajmniej jednej z nich nigdy na niczym nie zależało i by się zawsze godziła na zdanie drugiej. A jeśli tak jest, to jest w tym coś chorego. Jest tylko kwestia formy tej kłótni, bo przecież nieco ostrzejsza dyskusja, to przecież też kłótnia. Ale w tym wszystkim najważniejsze jest to, by się nawzajem słuchać, a nie bezmyślnie forsować swój punkt widzenia. Druga kwestia, gdy taka kłótnia zabrnie za daleko (krzyki, wyzwiska), ogromnie ważne jest umieć przebaczać. Bez tego związek zmierza ku śmierci, i albo się rozstajemy, albo żyjemy w martwym związku jak dwa trupy - bo życie w takiej sytuacji na dłużej zabija.

Ale co jest chorego w tym, że inne zdanie nie doprowadza do kłótni? Bo nie rozumiem.

[niemanicka]

wydaje mi się, że kluczowe tu są złowa, żeby we "wszystkim" były "identyczne" zdania na dany temat i że komuś może "nigdy" "na niczym" zależeć. też uważam, że nie jest to zdrowe jak jedna osoba decyduje o wszystkim a druga się dostosowuje, no i kłótni nie ma, ale co to za porozumienie? i chodzi o sytuacje, które są "za każdym razem", a nie od czasu do czasu. ja tak to zrozumiałam. no chyba że komuś naprawdę jest wszystko ale to wszystko obojętne i dostosowuje się do każdego i każdej sytuacji, może istnieją takie osoby (?)

no i jak jest ktoś tak uległy, to wpływ na takie zachowanie może mieć właśnie osoba dominująca - bo ten uległy wie że i tak nie wygra nigdy z tą drugą osobą, więc odpuszcza raz jeden, drugi, a potem ciągle.

[_Selina_]

My się teraz "kłócimy" o remont no nadal na niczym nie stanęło... on ma rację mówiąc, że ustępuje w wielu rzeczach, tyle, że nie aż tak ważnych, a ta akurat jest dla mnie ważna no i kicha nie ma cichych dni, ani godzin, ale co jakiś czas wracamy do tematu pewnie ustąpię, ale jeszcze próbuję przeforsować swój pomysł

___wysłane z telefonu, staram się sprawdzać co napisałam, ale czasami słownik "wie lepiej" ___

[I am Rock]

Napisane przez _Selina_

My się teraz "kłócimy" o remont no nadal na niczym nie stanęło... on ma rację mówiąc, że ustępuje w wielu rzeczach, tyle, że nie aż tak ważnych, a ta akurat jest dla mnie ważna no i kicha nie ma cichych dni, ani godzin, ale co jakiś czas wracamy do tematu pewnie ustąpię, ale jeszcze próbuję przeforsować swój pomysł

___wysłane z telefonu, staram się sprawdzać co napisałam, ale czasami słownik "wie lepiej" ___

Oddam ci swojego chłopa, on zgodzi się na wszystko.

[_Selina_]

Napisane przez I am Rock

Oddam ci swojego chłopa, on zgodzi się na wszystko.

Hehehe tak źle i tak nie dobrze

___wysłane z telefonu, staram się sprawdzać co napisałam, ale czasami słownik "wie lepiej" ___

[I am Rock]

Napisane przez _Selina_

Hehehe tak źle i tak nie dobrze

___wysłane z telefonu, staram się sprawdzać co napisałam, ale czasami słownik "wie lepiej" ___

No właśnie. A mnie chodzi głównie o to, żeby on przyklepał mój pomysł, powiedział coś w stylu - "zdaję się na twój gust, będzie ładnie". A nie - "nie znam się, wszystko mi jedno".
Chociaż jak się zastanowić, to mam problem z d.

[_Selina_]

Napisane przez I am Rock

No właśnie. A mnie chodzi głównie o to, żeby on przyklepał mój pomysł, powiedział coś w stylu - "zdaję się na twój gust, będzie ładnie". A nie - "nie znam się, wszystko mi jedno".
Chociaż jak się zastanowić, to mam problem z d.

Ale ja rozumiem w wielu kwestiach jest to samo, marzyłam o takiej i takiej kuchni, "kochanie co Ty na to?" "Rób jak chcesz mnie obojętne", "jedziemy do tego czy tego sklepu?", "gdzie chcesz". Haha w sumie to on mówi, że tak robi, żebym ja była szczęśliwa, a jak ja jestem to on też , chociaż też wolałabym usłyszeć "skoro uważasz, że w tym sklepie kupimy/znajdziemy to i to, jedziemy tam". No, ale jemu faktycznie jest to obojętne, bo znając mnie i tak pojedziemy do jednego i drugiego
Jednak, tu się uparł, totalnie mi to nie na rękę, ale widzę, że ma swoje zdanie, no czasami trzeba odpuścić, ale próbuję....

___wysłane z telefonu, staram się sprawdzać co napisałam, ale czasami słownik "wie lepiej" ___