Jak to jest z tymi kopertami?

[new woman in town]

Są i tacy, którzy mają i takie podejście - kasa musi się zgadzać. Do takich osób nie chodzę na wesela

[blue_cat]

Powiem tak-byłam z TŻ w tamtym roku na 3 weselach. Obydwoje studenci dzienni, pracujący. Nadburzyło to mój budżet, nie powiem. Dawaliśmy po 500 zł w kopertę + jakieś dobre wino za około 40-50 zł. każde wesele było inne , jednak koszt osoby bez noclegu to w tych czasach około 180 zł, z poprawinami i noclegiem około 250 zł. Dałam tak, żeby to talerzykowe się zwróciło, aby nie czuć się tak, ze poszłam na "krzywy ryj". 500 zł w tych czasach to jak jakieś 300zł 10 lat temu. koszty życia poszły do góry i koszty prezentów też.
Tak jeszcze jakby ktoś wspominał o przyjęciu weselnym - dwudaniowy obiad, deser , lampka szampana i podstawowe softy, to w restauracji koszt około 100zł na osobę (przyjęcie trwające do 3 godzin).

[melkmeisje]

Ja uwazam, ze goscia nawet nie powinno obchodzic to, ile ktos zaplacil za organizacje wesela i ile kosztuje "talerzyk" (), bo to gdzie i za ile je urzadzi oraz jakie frykasy poda to tylko i wylacznie jego widzimisie. Jak chce zeby koszt mu sie zwrocil, to niech sprzedaje bilety wstepu i po problemie. Gosc daje taki prezent jaki uwaza i na jaki go stac, nawet jesli to 50 zl albo dwie filizanki.

[drazetkaa]

melkmeisje zgadzam się z Tobą dla gościa to powinno mieć znaczenia ile kto płaci za wesele, a robienie przez młodych wesela na kredyt albo robienie z zamysłem, że "zapłaci się z kopert" jest bez sensu i jest tylko i wyłącznie ich wyborem. Żaden gość nie powinien się czuć do dawania "co łaska, ale nie mniej niż..."

Ja daję tyle, na ile mnie stać w danym momencie. Raz kupiliśmy zestaw herbat, bo dostaliśmy zaproszenie późno i nie mieliśmy czasu uzbierać na nic więcej. I wolę dać te herbaty i być na weselu, jeśli ktoś mnie zaprasza, niż nie iść wcale.
Naprawdę, odmowa jest przykra. To, że ktoś da 50 zł do koperty nie.

[201607050913]

No ja kiedyś poszłam z kwiatami tylko. Byłam pod kreską, taką że ledwo na bilet miałam i młodzi o tym wiedzieli, ale nalegali na moją obecność.

[blue_cat]

Ja myślę, że w Polsce jest głównie postrzeganie a'la Kuźniar. Według niego, pewnie też by go nie było stać na włożenie kasy do koperty. Tak jak i wyszło większości Polaków. Wstyd mi za niektórych, naprawdę. Przecież o weselu nie dowiadujemy się na dwa tygodnie przed, a przynajmniej 3-4 miesiące wcześniej. Rozumiem jeszcze rodziny mające dzieci, w młodym wieku. Ale studentów? Wystarczy przez te 3 miesiące pójść 3-4 razy do dodatkowej pracy. Albo mamy leniwy naród albo bardzo egoistyczny.
Koszty talerzykowego to tylko 50% kosztów organizacji ślubu. Na pewno żadna z par organizujących wesele nie myśli, że im się to wesele zwróci.

[kaledonia]

Napisane przez blue_cat

Ja myślę, że w Polsce jest głównie postrzeganie a'la Kuźniar. Według niego, pewnie też by go nie było stać na włożenie kasy do koperty. Tak jak i wyszło większości Polaków. Wstyd mi za niektórych, naprawdę. Przecież o weselu nie dowiadujemy się na dwa tygodnie przed, a przynajmniej 3-4 miesiące wcześniej. Rozumiem jeszcze rodziny mające dzieci, w młodym wieku. Ale studentów? Wystarczy przez te 3 miesiące pójść 3-4 razy do dodatkowej pracy. Albo mamy leniwy naród albo bardzo egoistyczny.
Koszty talerzykowego to tylko 50% kosztów organizacji ślubu. Na pewno żadna z par organizujących wesele nie myśli, że im się to wesele zwróci.

Chcesz by Twoi goście poszli do dodatkowej pracy zarobić na Twoje wesele
A potem wątki na ślubnym czemu tyle gości nam odmówiło

O Narodzie Leniwy idź na nadgodziny,bo Młodzi na kasę czekają

[1999a18a2ffdaccef542471663304a63305f1c5c]

Napisane przez blue_cat

Ja myślę, że w Polsce jest głównie postrzeganie a'la Kuźniar. Według niego, pewnie też by go nie było stać na włożenie kasy do koperty. Tak jak i wyszło większości Polaków. Wstyd mi za niektórych, naprawdę. Przecież o weselu nie dowiadujemy się na dwa tygodnie przed, a przynajmniej 3-4 miesiące wcześniej. Rozumiem jeszcze rodziny mające dzieci, w młodym wieku. Ale studentów? Wystarczy przez te 3 miesiące pójść 3-4 razy do dodatkowej pracy. Albo mamy leniwy naród albo bardzo egoistyczny.
Koszty talerzykowego to tylko 50% kosztów organizacji ślubu. Na pewno żadna z par organizujących wesele nie myśli, że im się to wesele zwróci.

Ja o dacie wesela dowiedziałam się miesiąc przed. Nie jest to dla mnie rodzina. Jestem na etapie zmiany pracy i wkrótce zaczynam. Ile wg Ciebie powinnam dać?
Bo sugerowanie, że siedzę na tyłku i nie szukam pracy dodatkowej jest mało eleganckie.

[kennedy]

[1=1999a18a2ffdaccef542471 663304a63305f1c5c;5164569 4]Ja o dacie wesela dowiedziałam się miesiąc przed. Nie jest to dla mnie rodzina. Jestem na etapie zmiany pracy i wkrótce zaczynam. Ile wg Ciebie powinnam dać?
Bo sugerowanie, że siedzę na tyłku i nie szukam pracy dodatkowej jest mało eleganckie.[/QUOTE]

daj ile chcesz i mozesz. moze to byc 50 , 100... itd

[melkmeisje]

Napisane przez blue_cat

Na pewno żadna z par organizujących wesele nie myśli, że im się to wesele zwróci.

Oj, zdziwilabys sie

[201607050913]

A ja nie mogę zrozumieć jak ktoś moz nie rozumieć że kogoś nie stać. X lat temu miałam tak przez ponad rok, i każda kasa z dodatkowej pracy szła na rachunki.

[balletoevs]

Szokuje mnie podejście co niektórych. Wyznaję proste zasady: nie stać mnie na duże wesele (podkreślam: mnie, nie licząc datków gości) - nie robię dużego wesela. Zapraszam osoby bliskie, bez względu na to czy stać je by "spłacić" talerzyk czy nie. W życiu bym nie wymagała od kogoś by poszedł do dodatkowej pracy, po to bym mogła zrobić wesele, na które mnie nie stać. Serio, chyba nie o to w tym chodzi.

[zielonkava]

Napisane przez farmaceutka88

Mam wrażenie, że czytam kompletnie różne fora. W wątku o wydatkach na kosmetyki bardzo często przewijają się kwoty 1000-1500 zł miesięcznie na ciuchy i kosmetyki, a tu, gdy przychodzi do dania komuś w kopertę 100-200 zł to już wyczyn. Wtf.

Ja też organizuję wesele, mam dużo gości dojezdnych, od tego wyśmiewanego talerzyka daję grubo ponad 200 zł + nocleg... Dużo gości odmówiło, pewnie właśnie ze względów kasy. Ale jeśli mam sobie uzmysławiać, że mogą się toczyć takie wywody : bo kosmetyczka, bo dojazd, bo coś tam coś tam, to robi mi się najzwyczajniej w świecie przykro.

Też bym wolała pójść do SPA/na zakupy/etc niż iść na wesele do kogoś, kto próbuje się nachapać pod przykrywką 'chcemy żebyś z nami świętowała ten dzień, zależy nam na twojej obecności blablabla'.
Żal pupala ściska, że ktoś woli swoje ciężko zarobione pieniądze przeznaczyć na swoje wydatki i przyjemności, niż pośrednio twoje ślubno-weselne fanaberie sponsorować?
Niektórzy PM to sobie nazbyt pochlebiają uważając, że ich wiejskie weselicho to impreza roku, no i jak ktoś mógłby nie chcieć na niej być.

Jakie tyranie?? żeby przyoszczędzić te 300 zł nie trzeba robić drugiego etatu przez miesiąc tylko raptem co- parę dni popilnować czyjeś dziecko/iść na parę dni do dorywczej pracy. Jeśli się ma swoją pracę to raptem zrobić przez niecały tydzień parę nadgodzin. JAKIE tyranie????

Jakbym powiedziała swojemu szefowi, że posiedzę sobie parę godzin dłużej w pracy, bo chcę żeby mi wypłacił nadgodziny, bo hajs mi się przyda, to by mnie chyba wyśmiał Nie w każdej firmie możesz robić nadgodziny, bo masz takie widzimisię czy potrzeby. Niestety nie każdy też ma nadgodziny płacone. Nie każdy też spędzając w pracy+na dojazdach 12godzin ma siły i ochotę robić dodatkową robotę. A jeśli ktoś już zdecyduje się przemęczyć, to podejrzewam, że wolałby tą kasę lepiej spożytkować, niż wydawać ją na 'talerzyk' za 300zł, gdzie zje obiad, kolację, napije się drinka, o ile w ogóle pije, coś tam przekąsi w międzyczasie- nie warto. Nie każdego stać żeby wydawać kilkaset zł na jedną imprezę. I nie ma tu znaczenia, czy sobie może dorobić, bo jak pisałam- zazwyczaj są ważniejsze wydatki niż to, żeby komuś zwracać kasę za jego bajkowe wesele.

I druga sprawa- chęć dania lepszego prezentu bliskim/przyjaciołom to ''pokazanie się''?? dla mnie to nie jest wysiłek nadrobić parę dni o ile jest taka możliwość i ucieszenie się z tego faktu że nasi bliscy będą mieć łatwiejszy start po tym ślubie.

Niby racja, że dla bliskich chce się jak najlepiej, że jak się ma to się z nimi podzieli. Ale z drugiej strony to strasznie egoistyczne i bezczelne OCZEKIWAĆ, że z okazji mojego ślubu, ktokolwiek powinien dawać mi kasę na spłatę talerzyka/remont mieszkania/inne moje zachcianki.
Łatwiejszy start można zapewnić sobie samemu, serio. Wystarczy rozsądniej wydać te swoje zarobione kilkanaście/dziesiąt tysięcy, niż na wesele. Można też rodzicom uświadomić, że zamiast wyprawiać wam wesele na 200osób, lepiej by zrobili dając tą kasę np. na mieszkanie czy wkład do kredytu. Ale nieee- lepiej mieć ciastko i zjeść ciastko Wiadomo, innym łatwiej się wypomina, że woli polecieć na wczasy do Egiptu, a do koperty ledwo 200zł wsadzi, albo nie przyjdzie, bo nie ma kasy po urlopie. Ale że młodzi sami wydadzą grube tysiące na ślubne 'atrakcje', 3tys na kieckę, którą młoda założy tylko raz, kilogramy żarcia, którego nikt nie da rady zjeść, a potem płaczą, że im trudno żyć po ślubie, że długi, że na mieszkanie nie ma- no biedactwa, skąpi goście ich wystawili.

Ale studentów? Wystarczy przez te 3 miesiące pójść 3-4 razy do dodatkowej pracy.

Ale ty wiesz, że nie każdy student wiedzie beztroskie życie od imprezy do imprezy, sponsorowane przez rodziców?

[margitta]

To chyba tylko w naszym kraju takie zwyczaje Wesele = impreza składkowa Goście mają znać cenniki, bo na weselu są przecież talerzem (kto i kiedy, ja się pytam, wymyślił to kretyńskie określenie, naprawdę mówienie "cena za osobę" było tak straszne?). Jak ich nie stać na sfinansowanie komuś imprezki to albo idą "na krzywy ryj" albo w ogóle nie idą i jest to społecznie akceptowane. Doprawdy chciałabym wiedzieć dokąd zmierza ten świat....

Od siebie dodam, że na swoje wesele zaprosiłam bliskie mi osoby (a było ich całkiem sporo) i jakby mi któraś z tych osób nie przyszła, bo nie ma pieniędzy na kopertę, to nie odezwałabym się do niej do końca życia. Wielu osobom robiłam aluzje dotyczące tego, że ważna jest dla mnie ich obecność, a nie prezenty.

Poza tym wciąż większość wesel finansują rodzice, więc błagam

[Mojwa]

Margita - moja mama opowiadala ze we Wloszech kazdy z gosci placil za siebie w restauracji i tyle, prezentow dla młodych raczej nie bylo

[blue_cat]

A i jeszcze jedno-jak Was zapraszają na miesiąc przed imprezą, to wcale nie byliście docelowymi gośćmi na weselu. Po prostu zwolniły się jakieś miejsca, bo inni goście nie potwierdzili przyjścia. Później były wysłane zaproszenia tak zwanej rezerwowej partii, ale na trzy miesiące przed omawianym dniem niektórzy mają już jakieś plany .
Jeśli dostaliście zaproszenie na miesiąc przed-jesteście dla tych ludzi po prostu "piątą wodą po kisielu". Talerzyk został zapłacony-już niech ktoś usiądzie na tym miejscu. W sumie to rzeczywiście możecie zrezygnować z zaproszenia na ten ślub. Nie jesteście NIKIM bliskim dla tych ludzi. Nie musicie więc iść skoro skąpicie tej śmiesznej kwoty włożoną w kopertę. Ot, cała filozofia.

---------- Dopisano o 13:48 ---------- Poprzedni post napisano o 13:44 ----------

Napisane przez margitta

To chyba tylko w naszym kraju takie zwyczaje Wesele = impreza składkowa Goście mają znać cenniki, bo na weselu są przecież talerzem (kto i kiedy, ja się pytam, wymyślił to kretyńskie określenie, naprawdę mówienie "cena za osobę" było tak straszne?). Jak ich nie stać na sfinansowanie komuś imprezki to albo idą "na krzywy ryj" albo w ogóle nie idą i jest to społecznie akceptowane. Doprawdy chciałabym wiedzieć dokąd zmierza ten świat....

Od siebie dodam, że na swoje wesele zaprosiłam bliskie mi osoby (a było ich całkiem sporo) i jakby mi któraś z tych osób nie przyszła, bo nie ma pieniędzy na kopertę, to nie odezwałabym się do niej do końca życia. Wielu osobom robiłam aluzje dotyczące tego, że ważna jest dla mnie ich obecność, a nie prezenty.

Poza tym wciąż większość wesel finansują rodzice, więc błagam

A właśnie. Jeśli rodzice finansują wesele, to trzeba się zastanowić czy tak naprawdę jesteście gotowi na ślub. Chyba trochę głupio w okolicach tej trzydziestki, w dwie osoby nie uzbierać tych trzydziestu tysięcy. A co jak pojawi się dziecko? To koszt około 60 tysięcy przez jego pierwsze lata życia.

[kasienka129]

Jesli bal karnawalowy czy sylwester kosztuje 150 zl od osoby, to ja decyduje czy isc czy nie, jesli jestem zapraszana to raczej mlodzi za mnie placa, tak samo mezczyzna zaprasza i nie place za kolacje i wino. Dajemy prezent na nowa droge zycia, ciekawa jestem jak zelazko czy zastawa stolowa maja oddac restauracji za sale na kreske albo pomoc w wyjezdzie czy remoncie przez mlodych

[1999a18a2ffdaccef542471663304a63305f1c5c]

Napisane przez blue_cat

A i jeszcze jedno-jak Was zapraszają na miesiąc przed imprezą, to wcale nie byliście docelowymi gośćmi na weselu. Po prostu zwolniły się jakieś miejsca, bo inni goście nie potwierdzili przyjścia. Później były wysłane zaproszenia tak zwanej rezerwowej partii, ale na trzy miesiące przed omawianym dniem niektórzy mają już jakieś plany .
Jeśli dostaliście zaproszenie na miesiąc przed-jesteście dla tych ludzi po prostu "piątą wodą po kisielu". Talerzyk został zapłacony-już niech ktoś usiądzie na tym miejscu. W sumie to rzeczywiście możecie zrezygnować z zaproszenia na ten ślub. Nie jesteście NIKIM bliskim dla tych ludzi. Nie musicie więc iść skoro skąpicie tej śmiesznej kwoty włożoną w kopertę. Ot, cała filozofia.

Cała filozofia jest taka, że młody to bardzo bliska rodzina Tż więc twoja teoria jest o kant tyłka pobić.

[blue_cat]

Czyli wszystko zostaje w rodzinie. Zapraszanie gości weselnych na miesiąc przed nie świadczy o dobrym wychowaniu(ponad połowa osób które znam, ma już plany na najbliższe dwa miesiące). Chyba , że ktoś zawalił sprawę i nie wysłał zaproszeń. Jest jeszcze trzeci opcja - nieogarnięcie życiowe połączone z nieobyciem towarzyskim.

[1999a18a2ffdaccef542471663304a63305f1c5c]

Napisane przez blue_cat

Czyli wszystko zostaje w rodzinie. Zapraszanie gości weselnych na miesiąc przed nie świadczy o dobrym wychowaniu(ponad połowa osób które znam, ma już plany na najbliższe dwa miesiące). Chyba , że ktoś zawalił sprawę i nie wysłał zaproszeń. Jest jeszcze trzeci opcja - nieogarnięcie życiowe połączone z nieobyciem towarzyskim.

I jakie to ma znaczenie w kwestii wysokości kwoty w kopercie?
To jaki jest prywatnie i kiedy postanowił zaprosić to jedno, ale oczekiwania i chęć spłaty kredytu weselnego to co innego.

[kennedy]

Napisane przez blue_cat

Czyli wszystko zostaje w rodzinie. Zapraszanie gości weselnych na miesiąc przed nie świadczy o dobrym wychowaniu(ponad połowa osób które znam, ma już plany na najbliższe dwa miesiące). Chyba , że ktoś zawalił sprawę i nie wysłał zaproszeń. Jest jeszcze trzeci opcja - nieogarnięcie życiowe połączone z nieobyciem towarzyskim.

strzykasz jadem na wszystkie strony dziewczyno. Juz sama nie wiesz do czego sie przyczepic.

[_ema_]

Napisane przez blue_cat

Ja myślę, że w Polsce jest głównie postrzeganie a'la Kuźniar. Według niego, pewnie też by go nie było stać na włożenie kasy do koperty. Tak jak i wyszło większości Polaków. Wstyd mi za niektórych, naprawdę. Przecież o weselu nie dowiadujemy się na dwa tygodnie przed, a przynajmniej 3-4 miesiące wcześniej. Rozumiem jeszcze rodziny mające dzieci, w młodym wieku. Ale studentów? Wystarczy przez te 3 miesiące pójść 3-4 razy do dodatkowej pracy. Albo mamy leniwy naród albo bardzo egoistyczny.
Koszty talerzykowego to tylko 50% kosztów organizacji ślubu. Na pewno żadna z par organizujących wesele nie myśli, że im się to wesele zwróci.

Jak cię nie stać, to nie wyprawiaj wesela. Jak Cię stać, to nie wyciąggaj forsy od ludzi.

Napisane przez balletoevs

Szokuje mnie podejście co niektórych. Wyznaję proste zasady: nie stać mnie na duże wesele (podkreślam: mnie, nie licząc datków gości) - nie robię dużego wesela. Zapraszam osoby bliskie, bez względu na to czy stać je by "spłacić" talerzyk czy nie. W życiu bym nie wymagała od kogoś by poszedł do dodatkowej pracy, po to bym mogła zrobić wesele, na które mnie nie stać. Serio, chyba nie o to w tym chodzi.

[margitta]

Napisane przez Mojwa

Margita - moja mama opowiadala ze we Wloszech kazdy z gosci placil za siebie w restauracji i tyle, prezentow dla młodych raczej nie bylo

NIE! nie no, wiedziałam, że Włosi to specyficzni ludzie, ale normalnie

[blue_cat]

To tylko i wyłącznie moja opinia. Nie każdy musi się z na zgadzać , bo ja nie jestem "KAŻDY". Po prostu znam zasady savoire-vivre. Polecam lekturę

[melkmeisje]

"koszty talerzykowego"
TALERZYKOWEGO

[dorris23]

Może tak , jestem prawie rok po slubie . Od chrzesnych dostalismy 1000 zł od drugich 800 zł , rodzice dali po 1000zl , kuzynki kuzyni itd 500 zl

[Mojwa]

Napisane przez blue_cat

To tylko i wyłącznie moja opinia. Nie każdy musi się z na zgadzać , bo ja nie jestem "KAŻDY". Po prostu znam zasady savoire-vivre. Polecam lekturę

pokaż mi w zasadach savoir-vivre ile należy włożyć do koperty.

[201607050913]

Najlepiej koperty opodatkować Trochę by to pohamowalo proszenie przez młodych wprost o kasę.

[blue_cat]

Jest taka zasada:
Ja z uprzejmości nie wymagam od gości, by płacili za swoje miejsce.
Jeśli jestem gościem to z uprzejmości dam parze młodej chociaż pieniądze za talerzykowe. Wiem ile kosztuje wesele, a ta kwota w kopercie i tak jest śmieszna. Bo życzę im jak najlepiej - chcę by mieli dobry start w przyszłość. Po prostu jestem dla nich miła i nie zakładam, że chcą na mnie zarobić.
Może się mylę, nie każdy jest taki jak ja. Jeśli miałabym zakładać, że każda jednostka ludzka chce mnie tylko wykorzystać musiałabym być całkowicie aspołeczna.

[1999a18a2ffdaccef542471663304a63305f1c5c]

Napisane przez blue_cat

Jest taka zasada:
Ja z uprzejmości nie wymagam od gości, by płacili za swoje miejsce.
Jeśli jestem gościem to z uprzejmości dam parze młodej chociaż pieniądze za talerzykowe. Wiem ile kosztuje wesele, a ta kwota w kopercie i tak jest śmieszna. Bo życzę im jak najlepiej - chcę by mieli dobry start w przyszłość. Po prostu jestem dla nich miła i nie zakładam, że chcą na mnie zarobić.
Może się mylę, nie każdy jest taki jak ja. Jeśli miałabym zakładać, że każda jednostka ludzka chce mnie tylko wykorzystać musiałabym być całkowicie aspołeczna.

Osoby troszczące się o dobry start nie biorą kredytu na wesele i nie zaglądają do koperty czy im się zwróci.