Bardzo duza rozbieznosc zarobkow miedzy mna a tztem

[elvegirl]

Napisane przez Daenerys

Poki co sklaniam sie ku 'share'.

No, uniwersalne. Shared account i tak dalej

[TmargoT]

Napisane przez eos50

Pytasz czy jestem romantykiem? Oczywiście, że jestem. Przecież bajka o Kopciuszku to moja ulubiona. Czasem Margo (opuszczę te literki TT, bo mi sie z pistoletem kojarzą) to sobie myślę, że jestem jako ten Unkas ostatni Mohikanin w tym dzisiejszym durnym, materialistyczno-egoistycznym świecie. Nie to, żebym tam zaraz miał cierpieć za miliony albo śpiewać serenady pod balkonem ukochanej, ale w taką zwykłą, bezinteresowną miłość dwojga ludzi wierzę i to wierzę głęboko. Dlatego jeśli by to chodziło o mnie nie byłoby sprawy, bo ja bym problemu w ogóle nie zauważył. Gdybym Tobie zaproponował obgadanie tego tematu przy kawie, to jasnym dla mnie jest, że skoro ja Cię zapraszam, to ja płacę. Nawet ciacho bym Ci fundnął gdybyś akurat nie była na diecie, a gdybyś na niej była to nawet dwa i to pomimo, że kąsasz mnie cały czas jak na lwicę przystało. Ale tu Margo nie chodzi o mnie i mój romantyzm, a pytania zasadnicze są całkiem inne:

1. Czy on jest wyznawcą teorii, że związek to pełna wspólnota we wszystkim? Również finansowa i co jest moje, to z założenia jest również, a może przede wszystkim Twoje?
2. Czy Daenerys potrafi sobie poradzić ze spustoszeniem jakie w jej głowie poczyniły lansowane teorie o równouprawnieniu i potrafi zaakceptować fakt, że kochający prawdziwie mężczyzna jest szczęśliwy, że może opiekować się i chronić kobietę swojego życia, zapewnić jej dostatnie życie przy swoim boku? Czy potrafi sobie wyobrazić, że z całą pewnością taki mężczyzna nigdy nie pomyśli o niej w kategoriach 'utrzymanki'? Czy dotrze do niej, że związek to nie wyścigi i rywalizacja tylko wzajemna współpraca dla dobra drużyny?

W ostatnich postach zaczęła pisać do rzeczy więc jest nadzieja, że to sobie wyjaśnią i wszystko dobrze się skończy. Ale skończy się dobrze przede wszystkim wtedy, gdy Daenerys przestanie głupio myśleć.

Daenerys!!! Jeśli Twój facet jest ok, to nawet nie masz pojęcia jaką przykrość mu robisz swoimi rozkminami o 'utrzymance'!

jakoś skłaniam się ku temu,że autorka czuje się dziwnie,aczkolwiek nie źle.
być może swoją skromnością nie chciala się narazić wszechobecnym krytykantkom ,albo czuje się po prostu nieswojo.

[eos50]

Napisane przez TmargoT

jakoś skłaniam się ku temu,że autorka czuje się dziwnie,aczkolwiek nie źle.
być może swoją skromnością nie chciala się narazić wszechobecnym krytykantkom ,albo czuje się po prostu nieswojo.

Być może, ale póki co problem jest w niej. Po ich rozmowie może się oczywiście okazać, że również w nim. Poczekajmy.

[TmargoT]

Napisane przez eos50

Być może, ale póki co problem jest w niej. Po ich rozmowie może się oczywiście okazać, że również w nim. Poczekajmy.

jakoś nie widzę tam problemu.
może to wydawac się nieco dziwne i można czuć się nieswojo,jednak nie ma tam konfliktu moralnego.
gdyby był to autorka nie widziałaby możliwości dogadania się.

wiesz,to nie jest tak,że każda kobieta czeka ,aż facet za nią zapłaci.część z nich po prostu jest kulturalna i proponuje zrzutkę,jednak z chęcią przystaje na propozycję prezentu oczekując tego .
ktoś może nazwać to dyplomacją,ja nazywam to dobrym wychowaniem.

[Daenerys]

Ja sie cala to sytuacja stresuje i wg mnie bedzie to malo przyjemna rozmowa o pieniadzach. Nie do konca wiem co mam powiedziec bo nie chce wyjsc na taka co obchodza tylko jego pieniadze. Przeciez nie moge powiedziec ze caly czas zgrywalam niezalezna a teraz nagle oczekuje zeby on placil albo zebym miala dostep do jego konta. Mimo bycia razem przez rok kwestii finansowych nie poruszalismy bo nie bylo takiej potrzeby.

[Daenerys]

Stresuje sie tez tym jak ja patrze na sytuacje. Mam ta prace na umowe zlecenia, taka freelancerka. Nie wiem ile w danym miesiacu bedzie zlecen i ile zarobie a teraz martie sie na zapas teraz ze nie mam za co jego rodzinie kupic prezenty. Ze musze zarobic jak najwiecej prosic sie o zlecenia, np zeby mnie bylo stac na to zeby choc raz zaplacic za wyjscie razem. To jakas paranoja z mojej strony.
Jesli chodzi o prace to tak bede zmieniac i polepszac swoja sytuacje meterialna, ale dopiero zaczelam pracowac w zawodzie. To nie jest tak latwo.

[eos50]

No i już Margo znasz odpowiedź czy jest problem, czy go nie ma.

Napisane przez Daenerys

Ja sie cala to sytuacja stresuje i wg mnie bedzie to malo przyjemna rozmowa o pieniadzach. Nie do konca wiem co mam powiedziec bo nie chce wyjsc na taka co obchodza tylko jego pieniadze. Przeciez nie moge powiedziec ze caly czas zgrywalam niezalezna a teraz nagle oczekuje zeby on placil albo zebym miala dostep do jego konta. Mimo bycia razem przez rok kwestii finansowych nie poruszalismy bo nie bylo takiej potrzeby.

Nie było potrzeby, to nie poruszaliście. Teraz rysuje się taka potrzeba w związku ze wspólnym zamieszkaniem, to tę kwestię poruszycie. Pieniądze to bardzo ważny temat i jedna z podstawowych przyczyn rozpadu związków więc wszystko trzeba wyjaśnić i uzgodnić.

A na drugi raz nigdy nikogo nie zgrywaj, bo na dłuższą metę to nie popłaca.

[TmargoT]

Napisane przez eos50

No i już Margo znasz odpowiedź czy jest problem, czy go nie ma.
Nie było potrzeby, to nie poruszaliście. Teraz rysuje się taka potrzeba w związku ze wspólnym zamieszkaniem, to tę kwestię poruszycie. Pieniądze to bardzo ważny temat i jedna z podstawowych przyczyn rozpadu związków więc wszystko trzeba wyjaśnić i uzgodnić.

A na drugi raz nigdy nikogo nie zgrywaj, bo na dłuższą metę to nie popłaca.

no widzę.problem jest natury moralnej,a nie bariery nie do przeskoczenia

Napisane przez Daenerys

Ja sie cala to sytuacja stresuje i wg mnie bedzie to malo przyjemna rozmowa o pieniadzach. Nie do konca wiem co mam powiedziec bo nie chce wyjsc na taka co obchodza tylko jego pieniadze. Przeciez nie moge powiedziec ze caly czas zgrywalam niezalezna a teraz nagle oczekuje zeby on placil albo zebym miala dostep do jego konta. Mimo bycia razem przez rok kwestii finansowych nie poruszalismy bo nie bylo takiej potrzeby.

[eos50]

Napisane przez TmargoT

no widzę.problem jest natury moralnej,a nie bariery nie do przeskoczenia

Ty naprawdę myślisz, że dla Daenerys jest ważne jaką terminologię zastosujemy? Ona ma problem i pyta na forum. To jest ważne. A Problem jest albo i nie jest do przeskoczenia. Okaże się po rozmowie.

[TmargoT]

Napisane przez eos50

Ty naprawdę myślisz, że dla Daenerys jest ważne jaką terminologię zastosujemy? Ona ma problem i pyta na forum. To jest ważne. A Problem jest albo i nie jest do przeskoczenia. Okaże się po rozmowie.

jak na razie widze problem w angielskim nazewnictwie

[mi.a]

a co jeżeli role są odwrócone?
kobieta zarabia +/- 10 x więcej?

[dawidowskasia]

Napisane przez mi.a

a co jeżeli role są odwrócone?
kobieta zarabia +/- 10 x więcej?

No przecież kolor bzu i inne wizażanki pisały o takich sytuacjach.
Każdy ma inne zapatryawania - jeszcze nie spotkałam się z nnym poziomem życia wśród małżeństwa lub poważnego związku


Słyszałam o sytuacjach, gdy partner wypominał kobiecie brak dochodu po latach, bo zajmowała się domem, ale też bezpośrednio się z tym nie spotkałam

[Luba]

Napisane przez mi.a

a co jeżeli role są odwrócone?
kobieta zarabia +/- 10 x więcej?

A co za różnica?

[mi.a]

Napisane przez Luba

A co za różnica?

jednak dochodzi tu jeszcze głęboko zakorzeniony stereotyp, iż to facet jest głową rodziny i na nim spoczywa większa odpowiedzialność dbania o bezpieczeństwo finansowe

nie chodzi mi o utopijne przekonania, że jak jest miłość, to nic innego się nie liczy
jak Wy byście się czuły utrzymując gospodarstwo domowe, dajmy na to, bez realnych perspektyw na odwrócenie sytuacji?

[elvegirl]

Napisane przez mi.a

jak Wy byście się czuły utrzymując gospodarstwo domowe, dajmy na to, bez realnych perspektyw na odwrócenie sytuacji?

Normalnie. Jak mi facet na przykład zachoruje, przejdzie na rentę, to go przecież nie zostawię z powodu spadku zarobków.
Jeśli raptem stanie się dziwoląg w postaci mojej wygranej w totka, albo kolosalnego wzrostu zarobków, to nie powiem mu "pa pa, nie dorastasz do moich obecnych standardów"

Że tak powiem - no bez jaj

[Luba]

Napisane przez mi.a

jednak dochodzi tu jeszcze głęboko zakorzeniony stereotyp, iż to facet jest głową rodziny i na nim spoczywa większa odpowiedzialność dbania o bezpieczeństwo finansowe

nie chodzi mi o utopijne przekonania, że jak jest miłość, to nic innego się nie liczy
jak Wy byście się czuły utrzymując gospodarstwo domowe, dajmy na to, bez realnych perspektyw na odwrócenie sytuacji?

Kuzynka mojego męża zarabia o wiele więcej niż jej mąż i to on został w domu, wychowywał ich dzieci i obecnie dalej prowadzi dom a ona pracuje. A jak on pracował to zarabiał dużo mniej niż ona.
Bardzo udane i szczęsliwe małżeństwo, mają już swoje lata, dzieci wyszły z domu a oni widać że wciąż się kochają.
Tu nie chodzi o zarobki, ale mąż kuzynki to jest naprawdę dobry, miły, mądry człowiek. Taki miał zawód, że mało zarabiał po prostu, nie to, ze był jakiś niezaradny czy leniwy.
Bo to, dla mnie, też jest róznica jakim kto jest człowiekiem.

Ja obecnie też utrzymuję gospodarstwo domowe i nie mam wielkich (realnych) nadziei na zmianę.
Ale u mnie to trochę inna sytuacja.

[mi.a]

Napisane przez elvegirl

Normalnie. Jak mi facet na przykład zachoruje, przejdzie na rentę, to go przecież nie zostawię z powodu spadku zarobków.
Jeśli raptem stanie się dziwoląg w postaci mojej wygranej w totka, albo kolosalnego wzrostu zarobków, to nie powiem mu "pa pa, nie dorastasz do moich obecnych standardów"

Że tak powiem - no bez jaj

nie chodzi mi o spadek zarobków partnera, tylko zdecydowaną różnicę od początku 'związku', bez realnych szans na zmianę sytuacji (ew. powiększenie różnicy) ze względu na rodzaj wykonywanych zawodów

---------- Dopisano o 10:24 ---------- Poprzedni post napisano o 10:21 ----------

Napisane przez Luba

Kuzynka mojego męża zarabia o wiele więcej niż jej mąż i to on został w domu, wychowywał ich dzieci i obecnie dalej prowadzi dom a ona pracuje. A jak on pracował to zarabiał dużo mniej niż ona.
Bardzo udane i szczęsliwe małżeństwo, mają już swoje lata, dzieci wyszły z domu a oni widać że wciąż się kochają.
Tu nie chodzi o zarobki, ale mąż kuzynki to jest naprawdę dobry, miły, mądry człowiek. Taki miał zawód, że mało zarabiał po prostu, nie to, ze był jakiś niezaradny czy leniwy.
Bo to, dla mnie, też jest róznica jakim kto jest człowiekiem.

Ja obecnie też utrzymuję gospodarstwo domowe i nie mam wielkich (realnych) nadziei na zmianę.
Ale u mnie to trochę inna sytuacja.

Kuzynka nigdy nie miała wątpliwości co do takiego hmm 'układu' (nie chcę, żeby źle zabrzmiało , ale to najlepsze określenie)? i podobnież - co sądził na ten temat mężczyzna? rozmawiałaś kiedyś z nimi może na ten temat? ciekawi mnie spojrzenie 'od wewnątrz' takiego związku

mogę zapytać jaka sytuacja jest u Ciebie?

[elvegirl]

Napisane przez mi.a

nie chodzi mi o spadek zarobków partnera, tylko zdecydowaną różnicę od początku 'związku', bez realnych szans na zmianę sytuacji (ew. powiększenie różnicy) ze względu na rodzaj wykonywanych zawodów

Gdybym zarabiała tyle, że nie byłoby dla mnie problemem utrzymanie rodziny, to nie byłoby nad czym się zastanawiać. Podejrzewam że większy problem miałby z tym mężczyzna niż ja.

[Luba]

Napisane przez mi.a

Kuzynka nigdy nie miała wątpliwości co do takiego hmm 'układu' (nie chcę, żeby źle zabrzmiało , ale to najlepsze określenie)? i podobnież - co sądził na ten temat mężczyzna? rozmawiałaś kiedyś z nimi może na ten temat? ciekawi mnie spojrzenie 'od wewnątrz' takiego związku

mogę zapytać jaka sytuacja jest u Ciebie?

Kuzynka nie maiła nigdy wątpliwości, bo ona zawsze chciała mieć dzieci i rodzinę a zdawała sobie sprawę z tego, że nie mogła byc w dóch miejscach równocześnie: z dziećmi i w pracy, bo wiadomo, że nie pracowała od 8 do 15. Lepiej więc (jesli była taka możliwość), zeby dziecko było z ojcem niż z obcą kobietą czy babcią. Generalnie była zachwycona.
Jej mąż nigdy nie mówił, że źle sie z tym czuł, był i jest zadowolony, do tego stopnia, że obecnie nie pracuje wcale, tylko zajmuje się domem i dbaniem o żonę. Ale zawsze twierdził, ze musi mieć silne nerwy i ogólnie twardą d.. bo czego sie nasłuchał od społeczeńswa to jego


Mój mąż jest chory.

[mi.a]

Napisane przez Luba

Kuzynka nie maiła nigdy wątpliwości, bo ona zawsze chciała mieć dzieci i rodzinę a zdawała sobie sprawę z tego, że nie mogła byc w dóch miejscach równocześnie: z dziećmi i w pracy, bo wiadomo, że nie pracowała od 8 do 15. Lepiej więc (jesli była taka możliwość), zeby dziecko było z ojcem niż z obcą kobietą czy babcią. Generalnie była zachwycona.
Jej mąż nigdy nie mówił, że źle sie z tym czuł, był i jest zadowolony, do tego stopnia, że obecnie nie pracuje wcale, tylko zajmuje się domem i dbaniem o żonę. Ale zawsze twierdził, ze musi mieć silne nerwy i ogólnie twardą d.. bo czego sie nasłuchał od społeczeńswa to jego

no właśnie - otoczenie chyba daje popalić w takiej sytuacji i to zarówno kobiecie, jak i mężczyźnie...choć chyba coraz częściej widzimy tego typu relacje w domach
sama mam mieszane uczucia, ale to pewnie też jeszcze moja niedojrzałość emocjonalna

Napisane przez Luba

Mój mąż jest chory.

to rzeczywiście inna sytuacja
przykro mi i trzymam kciuki za powrót do zdrowia!!

[Naomi21]

U mnie w związku jest podobnie - mój TŻ zarabia dużo więcej ode mnie. Nie jest to może aż taka różnica jak u Ciebie, ale niewiele mniejsza. Poza tym ja mam niestabilną pracę, są miesiące, gdy jest naprawdę OK, a są też slabsze.

Na początku też miałam pewne obawy jak to będzie jak zamieszkamy razem. Ale wszystko wyszło jakoś naturalnie i nie ma żadnego problemu Nie składamy się po połowie ani nie rozliczamy co do grosza. Zdaję sobie sprawę, że jestem częściowo na utrzymaniu TŻ, ale on mi nigdy nie dał tego odczuć. To jest taki typ, że jak dostał premię w pracy, to się ucieszył, że będzie nas stać na nowe meble do sypialni i na porządny zimowy płaszcz dla mnie. Kiedy miał ochotę pojechać na wakacje, a ja akurat miałam kiepską sytuację, to płacił niemal za wszystko i cieszył się, że jesteśmy razem.

Oczywiście, staram się w miare możliwości dokladać do rachunków, kupuję większość jedzenia, poza tym - jako że pracuję w domu - gotuję i dbam o to, żeby fajnie nam się zyło Taki układ sprawdza się u nas, ale ja tez nie jestem kobietą, ktorej zależy na tym, by być super niezależną. Gdybym się źle z tym czula, to na pewno nie zamieszkałabym z nim, poczekałabym aż będę miała bardziej stabilną sytuację. Przed zamieszkaniem razem on doskonale zdawal sobie sprawę z tego jak to będzie wyglądało i stwierdziliśmy, że nam obojgu to pasuje

[ZakkAtak]

w tej chwili ja nas utrzymuję od grudnia 2012. Dla mnie nie ma to znaczenia. Jak się człowiek kocha to pieniądze nie sa najwazniejsze, tzn są, ale nie to kto je daje i kto więcje ich ma. I tak oboje razem je wydajemy i ew. odkładamy

[Wampierz]

Napisane przez Luba

Kuzynka nie maiła nigdy wątpliwości, bo ona zawsze chciała mieć dzieci i rodzinę a zdawała sobie sprawę z tego, że nie mogła byc w dóch miejscach równocześnie: z dziećmi i w pracy, bo wiadomo, że nie pracowała od 8 do 15. Lepiej więc (jesli była taka możliwość), zeby dziecko było z ojcem niż z obcą kobietą czy babcią. Generalnie była zachwycona.
Jej mąż nigdy nie mówił, że źle sie z tym czuł, był i jest zadowolony, do tego stopnia, że obecnie nie pracuje wcale, tylko zajmuje się domem i dbaniem o żonę. Ale zawsze twierdził, ze musi mieć silne nerwy i ogólnie twardą d.. bo czego sie nasłuchał od społeczeńswa to jego

No niestety, w wielu sytuacjach ludzie muszą się nasłuchać przykrych rzeczy... dobrze, jak ktoś jest na tyle silny, żeby to olać.