Sattva Ayurveda, by Agnieszka Niedziałek, Wcierka wzmacniająca do skóry głowy `Szafran i cynamon`

Zapach coca coli

Zapach coca coli jeszcze bardziej zachęca do używania wcierki. Wcierka jest typowo nawilżająca i kojąca. Można ją stosować po myciu głowy. Nie obciąża włosów więc nie mamy po nim tzw. "przyklapu".

• Skład: bardzo dużo składników naturalnych, które działają łagodząco, nawilżająco i wzmacniająco cebulki włosów.

• Konsystencja: typowa wodnista konsystencja.

• Opakowanie: bardzo jakościowy plastik. Świetny atomizer, który nie wydobywa za dużych kropel. Po psiknięciu pojawia się delikatna mgiełka. Idealnie się dozuje i precyzyjnie trafia na skórę głowy.

• Wydajność: wystarczyła mi na około 2msc, jednak nie stosowałam jej codziennie.

• Obietnice producenta: zdecydowanie obietnice producenta zostały spełnione. Zauważyłam mniejsze wydzielanie się sebum na skórze głowy. Dzięki stosowaniu tej wcierki mogłam myć skórę głowy co 2 dni (a nie codziennie). Bardzo ładnie koiła skórę. Ponad to zauważyłam spory przyrost włosów na "zakolach". Ogólna kondycja włosów wyraźnie się poprawiła.

• Czy wart ceny?: zdecydowanie warto kupić, szczególnie w cenie promocyjnej. W moje ręce trafiła za 19,99.

Wcierke Sattva kupiłam w Rossmanie za ok 22 zl w promocji. Pachnie jak ciasteczko korzenne ale nie jest bardzo uciążliwa.
Muszę przyznać że trudniej się ją aplikuje niż np wcierke Anwen która ma specjalny wypustek aby dotrzeć do skóry głowy. Tutaj nie ma takiego udogodnienia.
Wcierka nie pali tak głowy jak Anwen, na razie stosuje ją od miesiąca i nie widzę spektakularnych efektów ale liczę że jedzenie się pojawia.

Zdjęcia najlepszym dowodem skuteczności

Efekt po trzech miesiącach używania rano i na wieczór. Miałam Anwen (rosołowy) ale z powodu zapachu odstawiłam. Myję włosy raz na tydzień (nienawidzę tej czynności bleh i na szczęście nie muszę tego robić częściej), więc odpadało codzienne jej używanie że względu na ohydny zapach.
Postawiłam na Sattve cynamonową i codziennie rano psik psik w zakola i masowanko. Dołożyłam do tego na wieczór Mysterium Rossną Włosy (nowa wersja). Żadne z nich nie tłuści włosów i nie powoduje, że muszę je częściej myć. Piję też Galacet.
Takie mam efekty. Jestem zadowolona.

Ta wcierka to moja największa miłość, jeżeli chodzi o produkty do włosów. Przyznaję, zdradziłam ją z paroma innymi, ale przy żadnej nie uzyskałam takiego efektu, jak z Sattvą, więc zamierzam pokornie do niej wrócić, jak zużyję obecną.
Zapach 10/10
Opakowanie 10/10
Działanie 100/10 -> moje włosy po nieudanym rozjaśnianiu i farbowaniu doskonale pokazują w jakim tempie teraz rosną (nie farbuje odrostu, a mam bardzo ciemne włosy). I przy używaniu tej wcierki odrost powiększał się 2 razy szybciej niż obecnie (teraz to mam wrażenie, że stanął).

Wcierkę kupiłam po poleceniu przez moją znajomą. Mam cienkie włosy, pozbawione objętości. Jest ich mało. Wciera okazała się zbawienna. Stosowałam jedną butelkę przez około trzy tygodnie. Po kuracji zrobiłam sobie tydzień przerwy. Zauważyłam dużą ilość nowych, świeżo rosnących włosów. Włosy rosną grubsze, mocniejsze i zdrowsze. Nie wypadają. Wcierkę można kupić w promocji w Rossmanie za ok. 22zł.

Typ włosów: farbowane na ciemny brąz, falowane, średnioporowate+

Słysząc wspaniałe recenzje od wielu osób postanowiłam ją kupić, lecz niestety się zawiodłam. Wcierka nie przyniosła w zasadzie żadnych efektów, włosy się nie zagęściły ani nie ma żadnych baby hairs. Staram się zrobić drugie podejście do niej i nadal to samo. Zapach jest dla mnie całkiem nieprzyjemny - pachnie jak rosół, natka pietruszki.

Zakupię z tej serii inne wcierki i być może się przekonam do nich.

Co do opakowania - szata graficzna, buteleczka i atomizer tutaj zdecydowanie na plus.

Kompletnie mnie nie zachwyciła ta wcierka z sattva i nie wiem czy wypróbuję kolejne. Ta ma lekki zapach cynamonu, raczej nieprzyjemny, po nałożeniu na skórę nie czuć nic. U mnie nie dała żadnych efektów. Nie zauważyłam ani szybszego wzrostu, baby hair ani nawet nawilżenia i złagodzenie skóry głowy. Kompletnie nie widzę sensu jej stosowania. Daje efekt taki jak sam masaż skóry głowy.

Stosowałam już wcierkę henna i amla, która była super, więc zdecydowałam się na tą.

Moja skóra głowy jest sucha i często swędzi. Mam średniej długości włosy, które są średnioporowate+, farbowane i cienkie. Są proste dzięki pielęgnacji, ale czasem lubią się falować i zapuszczam je.

Jest zapakowana w małe opakowanie o pojemności 100ml. Ma inny aplikator, ale też spływa przy aplikacji, więc trzeba uważać. Zapach bardzo mi przypomina colę, więc bardzo mi się podoba. Ma bardzo lekką konsystencję. Nie obciąża, więc można stosować po myciu na świeżą skórę głowy, ja bardzo lubię stosować od razu po umyciu na wilgotną skórę głowy, co daje mi większą wchłanialność produktu i czuję większe nawilżenie, bo zawiera aloes, który kocham. Stosowałam ją 2 razy w tygodniu po umyciu, mogłabym stosować częściej, ale wiedziałam, że to też da efekty.

Jeśli chodzi o efekty, to widziałam znacznie większy porost włosów, co pozytywnie mnie zaskoczyło, a także upragnione nawilżenie, co jest u mnie najważniejsze przy tak suchej skórze. Jestem bardzo zadowolona tą wcierką i polecam.

Mam włosy przetłuszczające się (myję je codziennie), niskoporowate, proste, długie.

Wcierkę kupiłam, skuszona poleceniami włosomaniaczek. Z tego co wiem, w tworzenie tej wcierki była zaangażowana jedna z najbardziej znanych polskich włosomaniaczek - Agnieszka Niedziałek. Moje oczekiwania były więc większe, tym bardziej, że stworzyła ona hitowe wcierki Banfi. Czy moje oczekiwania zostały więc spełnione? Zacznijmy od początku.

1. CENA I DOSTĘPNOŚĆ - wcierka jest dostępna w drogeriach typu Rossmann czy Hebe, często jest na promocji. Kupiłam ją chyba za około 20 zł na promocji i uważam, że jest to dobra cena. Wystarczyła mi na około 2 miesiące, nakładałam ją średnio co 1-2 dni.

2. OPAKOWANIE - oceniam wersję z obrazka, wiem że teraz opakowanie się zmieniło. To, które używałam było plastikowe, pompka działała bez zarzutu, nie zacinała się, dozowała dobrą ilość produktu na jedno psiknięcie. Widać było, ile produktu jeszcze zostało. Jedynym małym minusem jest to, że najbardziej lubię takie pompki, które są dłuższe, mają "dzióbek", bo łatwiej wtedy precyzyjnie nakładać produkt.

3. ZAPACH - czytałam pozostałe opinie i absolutnie, dla mnie zapach był bardzo przyjemny. Czułam głównie cynamon, ale nie powiedziałabym, że był to bardzo intensywny zapach (nie przepadam za cynamonem, a tutaj zupełnie mi nie przeszkadzał). Używałam wcierki w okresie zimowym i powiedziałabym wręcz, że zapach przywodził mi na myśl pierniczki :)

4. DZIAŁANIE - to co najważniejsze, czyli czy ta wcierka sprawiła, że moje włosy urosły? Zdecydowanie tak. Miałam mnóstwo baby hair, nad którymi nadal nie panuję, bo teraz tworzą już bardziej grzywkę. Nie sprawdzam porostu włosów centymetrem, ale widzę, że moje włosy zdecydowanie urosły, wydaje mi się, że szybciej niż normalnie.

5. INNE - wcierkę używałam po myciu na wilgotne włosy. Produkt NIE obciążał moich włosów i nie sprawiał, że szybciej się przetłuszczały. Były świeże, tak jakbym nie nałożyła nic na skalp po myciu.

6. CZY POLECAM? Zdecydowanie TAK. Wcierka spełniła swoje zadanie, przyjemnie mi się jej używało. Mam w planach kupić kolejne opakowanie tej lub Henna i amla, która też jest polecana (obawiam się tylko jej zapachu).

Używałam wcieka rozgrzewa skórę głowy ma dziwny zapach ktora akurat mi nie przypadł do gustu i używałam ją tylko przed myciem
Wcierka idealna na jesień zimę
Napewno jest to produkt pobudzjacy porost włosów wiecj małych baby hair
Polecam mimo zapachu

Wcierki to nieodłączny element mojej codziennej pielęgnacji włosów. Moja skóra głowy nie jest kapryśna, znosi zarówno (prawie) codzienne stosowanie produktów z alkoholem jak i delikatniejszych wersji, jak recenzowana wcierka z szafranem i cynamonem.

Niewielka pojemność 100 ml za cenę ponad 30zł nie prezentuje się szczególnie budżetowo. Zwłaszcza, że wcierki bezalkoholowe traktowane są dla mnie raczej pomocniczo dla tych z dodatkiem alkoholu ponieważ mam wyjątkowo mocny i oporny na składniki aktywne skalp.
Kierowana jednak zaufaniem do naczelnej Polskiej włosomaniaczki Agnieszki Niedziałek - sięgnęłam po tę propozycję pokładając a niej spore nadzieje. I nie zawiodłam się. Na podium polecanych wszem i wobec wcierek, na czele obok Grow Me Tender i Banfi stanęła właśnie Sattva. Bogactwo składników, piękny cynamonowy zapach i fantastyczne działanie. Przy codziennym stosowaniu po miesiącu dała mi największy z jakim miałam dotychczas przyjemność wysyp bejbi hair, nawet w miejscach na głowie w których nie sądziłam, że wyrośnie choćby jeden włosek wiecej. Co do przyspieszenia porostu - jako jedyna, ruszyła go odrobinę. Po miesiącu osiągnęłam 1,5cm co jest niezłym wynikiem gdyż dotychczas nie udało mi się osiągnąć więcej niż smutny centymetr.

Wcierka - rewolucja. Delikatna i efektywna, polecam każdemu bo krzywdy nie zrobi a może dać super efekty, tak jak u mnie.

Stosowana co trzeci dzień, na noc.

Baby hair brak, ale wydaje mi się, że wypada mi mniej włosów.
Kolejnego opakowania nie kupię ze względu na zapach, który jest bardzo intensywny (chemiczno-ziołowy)

Opakowanie z atomizerem do wcierek to pomyłka, swoją przelałam do butelki z dziubkiem.