Avon, Planet Spa, The Oriental Awakening with White Tea, Purifying Glow Scrub (Peeling do twarzy z białą herbatą)

To, że jestem miłośniczką linii planet Spa od Avon nie jest jakąś wielką tajemnicą. Za co lubię kosmetyki tej linii ? Przede wszystkim za niezawodność. Peeling ma mnóstwo drobnych drobinek, które konkretnie ścierają martwy naskórek , ale nie podrażniając. Jak wszystkie produkty tej linii produkt przyjemnie pachnie. Zapach przenosi nas w krainę prawdziwego spa. Wracając do konsystencji....poza drobinkami da się wyczuć kremową konsystencje i to chyba ona sprawia, że twarz poza oczyszczeniem i peelingiem sprawia, że nasza buzia jest pięknie nawilżona i odżywiona. Po peelingu buźka jest taka przyjemna, że sprawia wrażenie jakby przeszła już przez wszystkie kroki pielęgnacyjne. Bardzo fajny produkt do którego będę wracać . Jeśli tylko nie zniknie ze stałej katalogowej oferty.

Niedawno używałam peelingu Avon z witaminą C. Był na tyle dobry, że zachęcił mnie do wypróbowania czegoś innego tej marki. Po przejrzeniu katalogu uznałam, że na lato odpowiedni będzie peeling z białą herbatą z serii Planet Spa. Nie od razu jednak kosmetyk przypadł mi do gustu. Moje pierwsze wrażenie po wypróbowaniu najpierw na dłoniach nie było najlepsze. Wszystko za sprawą tego, że peeling jest kremowy i posiada mało drobinek, które nie są zbyt ostre. Tak przynajmniej się wydawało. Okazało się jednak, że peeling staje się mniej kremowy, a drobinki stają się ostrzejsze, gdy dodamy odrobiny wody. Peeling używany w taki sposób jest skuteczny - wygładza i oczyszcza, ale nie podrażnia cery. Jest wydajny i można go kupić w przystępnej cenie.

Wiele można mówić o kosmetykach z Avonu, ale peelingi do twarzy mają moim zdaniem rewelacyjne. Lubię mocne, ostre, ziarniste zdzieraki, a tutaj mogę takie właśnie dostać. Poprzednio używałam peelingu Anew z witaminą C i to była prawdziwa perełka, dlatego też gdy skończył mi się peeling, bez wahania przewertowałam katalog i wybrałam linię Planet spa z białą herbatą.
Opakowanie to wygodna tubka, w kształcie typowa dla marki i zamykana na zatrzask, co jest poręczne i wygodne. Bardzo ładna, prosta i minimalistyczna szata graficzna. W ogóle bardzo lubię design produktów Planet Spa i często kupuję je oczami ;)
Jeśli chodzi o zapach to się troszkę zawiodłam. Liczyłam na subtelny, delikatny zapach, a kosmetyk jest taki świeży, z dość trawiastą, zieloną nutą. Niby niebrzydki, ale jakoś tak mnie nie porywa.
Najważniejsze, czyli działanie. Pierwsza aplikacja zawiodła mnie niemiłosiernie. Wyciągnęłam porcję kosmetyku i okazało się, że peeling jest bardzo kremowy, wręcz aż za bardzo. Już miałam wieszać na nim psy, bo konsystencja nie taka jak chciałam (lubię pastę), a tu jeszcze drobinki - nie twarde ziarenka, tylko jakieś miękkie farfocle. Ogólnie jest zdecydowanie bardziej delikatny, niż chwalony Anew. Ale po tym delikatnym masażu, okazało się, że skóra jest na maksa wygładzona, dziecięco miękka i przyjemna w dotyku. Cudo! Właściwie niemal tak dobrze, jak po Anew. W moim odczuciu peeling szorował słabo, a efekty są zachwycające. Peelingowanie z prawdziwego zdarzenia, po którym czuć wyraźnie gładszą i wypolerowaną skórę.
Może nie zachwycił mnie na pierwszy rzut oka, ale okazał się być bardzo skuteczny i dający widoczne rezultaty. Daję więc solidną 4.