Myślę, że warto zacząć od tego, że mam niebywale delikatną i cienką skórę pod oczami. Mało tego, naczynka w tym miejscu umieszczone są niesamowicie płytko przez co, cierpię na permanentne cienie pod oczami. Niestety :(
Nie mam problemów z opuchnięciami (chyba, że pojawiają się na moje własne życienie - nieprzespana noc), nie cierpię też z powodu nadmiernego przesuszenia, także jedyne z czym walczę to śliwkowe cienie, które powodują, że bez odpowiedniego zamaskowania wyglądam jak anemik:/
Nie ukrywam, że rzuciłam się na ten krem pod wpływem napisu widniejącego na opakowaniu: "Rozświetlenie. Krem pod oczy. Zmniejsza obrzęki. Rozjaśnia cienie." No i cóż?
Hm...krem jest taki sobie. Nie ma tragedii, ale nie ma też zachwytu. Taki kremik z niego. Biały, nieperfumowany. Ma lekką konsystencję, troszkę wodnistą. Nawilżanie jak dla mnie jest w zupełności wystarczające, nie potrzebuję niczego specjalnego pod tym względem. Średnio się wchłania, ale bez przesady nie trwa to jakoś niemożliwie długo.
Odjęłam mu dwie gwiazdki, bo:
NIE rozświetla
NIE zmniejsza cieni pod oczami- nie wiem, może minimalnie i tego po prostu nie dostrzegam, patrząc na swoje oblicze dzień w dzień, choć nikt z mojego otoczenia też niczego nie zauważył....Tak czy siak, może krem nada się dla osób mające mniejszy problem, ale moje cienie są albo za duże albo uparcie odporne (albo sie do mnie przywiązały:P)
Na plus mogę dodać: wydajność. Używałam przez 5 miesięcy, rano i wieczorem (i jeszcze coś tam wyciskam...). Oprócz tego, mój korektor się pod nim nie roluje, co również jest zaletą.
Używam tego produktu od: 5 miesięcy
Ilość zużytych opakowań: jedno całe
Recenzent/ka:
Używa produktu od:rok lub dłużej