Właśnie wyszedł, zostawił klucze. Rozmawialiśmy chwilę. Mówił, że nie chciał żeby tak wyszło że ja się dowiem. Chciał ze mną porozmawiać po prostu. Że nie czuje do mnie tego co powinien. I ze nie chodzi tu o inną tylko że nam się nie układało (?). Ale na pewno znowu kłamie. Żeby tamta się nie nawinęła, to ciągle by uważał że mnie kocha. Jak zwykle jest zawiedziony że ułożyło się nie po jego planach. I Koniecznie chciał wiedzieć skąd to wszystko wiem, wręcz drążył. Mówiłam, żeby już mnie nie męczył, że i tak nie powiem, żeby po prostu w końcu poszedł. A on żebym mu powiedziała, bo on mnie o to prosi. Ja mówię, że już nie czuję się w obowiązku spełniać twoich próśb ani się tobie tłumaczyć. Wyrażnie to go rozjuszyło, on nie lubi jak czegoś nie może się dowiedzieć. Zawsze potrafił tak mnie podejść żebym wszystko powiedziała. Ale teraz nie powiedziałam. Bo myślę że on bał się że ja to od kogoś usłyszałam itp. i na ile bedzie mógł temu wszystkiemu zaprzeczyć. W końcu pyta, jak dostałam się na jego pocztę (kiedyś mogłam spokojnie chodzić po jego poczcie a on po mojej, ale ostatnio hasło zmienił i to tak że komputer nie zapamiętuje). Ja mówię że wcale nie powiedziałam że byłam na jego poczcie. W końcu przestał wypytywać, ale widać było że ta kwestia gra kluczową rolę w całej rozmowie. Potem takie teksty że on może nie potrafi w ogóle kochać, że tamtą może kocha może nie kocha. Jak powiedziąłm że on po prostu skacze z kwiatka na kwiatek, to on, że tak, że rozgryzłam go i że może on z żadną nie będzie szczęśliwy. Takie pierdoły.
A tak w ogóle dla niedowiarków że to taki... no nie wiem.... to znalazłam ostatnio na dawnym gg w archiwum przez przypadek, jak w 2006! roku, kilka miesięcy po naszym ślubie kościelnym pisał z jakąs laską poznaną przez internet różne słodkie słówka, i jej of course też wiersz napisał, i był tekst że się w niej jakby zakochuje i myszko, skarbie, nie zasnę zanim do ciebie nie napiszę i umawiali się na spotkanie. Potem sie jakby urwało (chyba). A tak w ogóle to jeszcze niedawno znalazłam jego ogłoszenie na dwóch portalach randkowych, takim zwykłym i takim bardziej seksowym. No dobra, ktoś może powiedzieć, że może ja z tych co leżą i myślą o ojczyźnie podczas i sex to zło konieczne. Nic z tych rzeczy wręcz odwrotnie, mnóstwo razy tojego właśnie "głowa bolała". Żaden seksoholik. Seksoholik to by mi się marzył, a jakże. Jakaś odpychająca też nie jestem, myję się nawet regularnie

, zresztą zawsze mi powtarzał że jestem piękna itd. A tu k**wa w sieci to taki seksoholik. Pod pantoflem też go nie trzymałam, w ogóle to ostatnio właśnie przy jakiejś takiej rozmowie, że on coś nie za bardzo w związku, to mówił mi kilkukrotnie że jestem chodzący ideał i idealną żoną i że problem jest w nim, że widzi jak ja go kocham widzi w moich oczach wielką miłość, ale on tego samego nie czuje w sobie. Do k**wy nędzy, no to może naprawdę w nim jest problem, ale ja i tak się obwiniam, wydaje mi się że jestem beznadziejna, brzydka, nudna, nieciekawa, dlatego po prostu mnie nie kocha. Może o to chodzi że on tak po rpostu musi, to tu to tam. Po ojcu może poszedł (3 małżeństwa, 7 dzieci z 4-ema kobietami), ale zaklinał się zawsze że nie, że on taki nie jest, że on taki że miłość aż po grób. No i k**wa się wkopałam. Mi się w głowie nie mieści rozwód, u mnie w rodzinie nie było nigdy żadnych rozwodów. No i co, teraz mam papiery składać czy jak? Czy czekać co on zrobi? A ona tak w ogóle ma 20 lat i tak pisze jaka to on w nim nie zakochana i och i ach. A w tych listach to widzę akurat taką samą ściemę jak do mnie zawsze wygłaszał, takie wielkie wyznania miłości, też wiersze, cuda wianki. może on tak musi zdobywac i potwierdzać swoją męskość? Ale ja cały czas pilnowałam żeby pielęgnować jego męskość, że jest taki wspaniały, przystojny, mądry, męski, silny, ile się on ode mnie takich rzeczy nasłuchał to naprawdę! tzn. wiem co robiłam źle. Goniłam go za papierosy, bo on jest chory na serce i nie może palić, no to on potajemnie i tak palił, to się awanturowałam za to, ale to ze względu na jego zdrowie, bo on naprawdę nie może. W sprawie innych rzeczy naprawdę się zawsze pilnowałam żeby nie "smędzić".
k**wa, b**ć, f**k, &(#%^*$$%^*><_{'@#%%. Powiedzcie mi tylko jak schudnąć, bo tylko tego mi brakuje żeby móc spokojnie powiedzieć: tak, jestem atrakcyjną kobietą. A muszę to móc sobie powiedzieć, bo teraz taplam się w takiej niskiej samoocenie, że normalnie bym się zakopała pod ziemię. Wydaje mi się że on taki biedny tak starał się we mnie zakochać o tu d**a, bo taka jestem beznadziejna że tylko worek na głowę nałożyć i do piwnicy schować, albo na pole postawić za stracha na wróble.