2010-01-08, 16:22
|
#15
|
|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 10
|
Dot.: być czy nie być z kobietą...oto me pytanie
Cytat:
Napisane przez emer
Jeśli Ci na niej zależy i chcesz, żeby dała sobie radę po rozstaniu, to bądź przy niej jako przyjaciel, na którego zawsze może liczyć, ale też bez żadnych nadziei na stanie się znowu parą. No chyba, że będzie to dla niej zbyt bolesne, wtedy pozostanie Wam maksymalne ograniczenie relacji. Choć zawsze możesz być jej aniołem stróżem i interesować się jej stanem i starać się pomóc "z cienia".
|
bardzo bym chciał i znam tu dobre przykłady
z drugiej jednak strony w jednym byłem konsekwentny: nigdy nie kontaktowałem się z byłymi, choć niektóre z nich niestety czasami próbowały. Wiedziałem, że kontakt z taką osobą spowoduje powrót rożnych myśli i nie chciałem aby moja żona znalazła się w sytuacji w której pojawia się nieznana tajemnicza znajoma i sam wymiana spojrzeń stanowi swego rodzaju tajemną komunikację. I może jakieś ironiczne spojrzenia tych byłych w stylu : "a to ta nowa...to co on w niej widzi..."
No tyle, że tu sprawa dotyczy tej jedynej kobiety (bo tamte to były raczej krótsze lub dłuższe znajomości, w poszukiwaniu tej drugiej połowy). Do niej mam taki stosunek, którego nic nie wymaże. Nawet jeśli zakochałbym się w innej, to wspomnienia cudownych chwil pozostaną. Naprawdę bardzo bym chciał utrzymać przyjacielskie stosunki, gdyby doszło do ostatecznego rozwiązania. Może bym się już z nikim nie związał, tego się nie wie.
Ciągle się wożę z myślami i choć już kiedyś postawiłem sprawy jasno wynikło że obie strony inaczej się zrozumiały. Myślałem o terapii dla par jako desce ratunku, ale przeczytałem że takie terapie pomagają rozwiązać problemy w komunikacji. My mamy raczej problemy z tym, że czego innego oczekujemy od życia - ja ciszy, harmonii i spokoju...a ona niby tego samego, ale dodatkowo ma czasami różne wybujałe fantazje, które jak sama przyznaje czasami zatruwają jej życie. My chyba rozumiemy swoje potrzeby i wymagania, ale problem (przynajmniej tak sądzę) to różnica temperamentu. Ona narowista, a ja flegmatyczny osiołek, który wstaje rano i mówi sobie "będzie dobrze". Ona chce życie brać garściami, a ja kontempluję życie. Ja mogę spać w namiocie, a ona potrzebuje wygodny hotel. Ja z gitarą w drogę, a ona woli samochodem.
---------- Dopisano o 16:22 ---------- Poprzedni post napisano o 16:19 ----------
Cytat:
Napisane przez upadly_aniol00
Jeszcze mam pytanie , czyli jesteście małżeństwem ?
|
już od bardzo dawna, ale z dziećmi nam nie wyszło, choć oboje chcieliśmy. Może takie spoiwo by nas mocniej połączyło, ale ja zawsze mówię, że dzieci to nie sposób na problemy. Pewnie gdyby były dzieci, to oboje jeszcze mocniej byśmy walczyli...ale czy skuteczniej ?
|
|
|