Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - być czy nie być z kobietą...oto me pytanie
Podgląd pojedynczej wiadomości

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2010-01-08, 15:31   #16
Taani
Zakorzenienie
 
Avatar Taani
 
Zarejestrowany: 2009-08
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 4 357
Dot.: być czy nie być z kobietą...oto me pytanie

Cytat:
Napisane przez emer Pokaż wiadomość
No to chyba faktycznie przykład był zły. Co do kontrolowania się - tak to niestety jest, gdy jest się w "wymagającym" związku, i oczywiście, że nie jest to łatwe (choć przy sprzyjających warunkach może stać się czymś naturalnym i nie jakoś bardzo męczącym).



To, że zaczyna brakować Ci sił nie jest niczym dziwnym i co najważniejsze - nie jest Twoją winą (jeśli cały czas się starałeś, ale po prostu nic do nie dało). To, że zaczynasz poważnie zastanawiać się, czy taki związek ma sens, świadczy o dojrzałości i poważnym podejściu do życia, siebie i tej drugiej osoby. Oczywiście, że lepiej pomyśleć o tym teraz niż za parę/paręnaście lat, kiedy będziecie jeszcze bardziej związani ze sobą (czy to tylko przez czas, czy może też np. przez dzieci czy kwestie finansowe).



Jeśli te próby trwają już kilka lat i pomimo zastosowania wszystkich dostępnych środków (chęci z obu stron, pracowania nad sobą, prób wypracowania kompromisów, psychoterapii etc) nic nie dały, to moim zdaniem nic tu się nie zmieni. A mówienie "chciałbym żeby się udało" jest niestety tylko złudną nadzieją. Pewnie, że czasem chciałoby się zmienić sytuację, ale niestety nie zawsze się da. Tu trzeba podjąć męską decyzję i trzymać się jej.



Tu wina nie leży po żadnej stronie (jeśli oboje naprawdę się staraliście). Czasem po prostu dwie kochające się osoby nie mogą być razem z powodów całkowicie niezależnych od nich. Jest to niesamowicie frustrujące, ale niestety niewiele można zrobić.
Jeśli chodzi o zaczynanie takiego związku - musieliście się przekonać, czy dacie radę, moim zdaniem tchórzostwem by było nie spróbować powalczyć. Ale życie pokazało, że jednak to jest ponad Wasze siły.



A rozmawiałeś z nią o ewentualnym rozstaniu? Jak ona na to patrzy? Choć w sumie nie ma to większego znaczenia, jeśli jednym dobrym rozwiązaniem, żeby dłużej się nie męczyć, jest rozstanie (a tak jest moim zdaniem w tym wypadku). Nawet jeśli ona miałaby to bardzo przeżyć, to lepiej zakończyć to już teraz (jeśli czujesz, że to słuszna decyzja) niż męczyć się w takim związku, który nie wiadomo czy i tak nie rozpadnie się w przyszłości.



---------- Dopisano o 15:50 ---------- Poprzedni post napisano o 15:40 ----------



Z tego co autor pisze, to chyba niestety nie bardzo, bo powody tych kłótni są zbyt poważne i trudne do wytępienia. Ale o tych rozwodach to napisałam tak ogólnie, nie odnosiłam się do tej konkretnej sytuacji.
Co do obserwacji, to ja z kolei zauważyłam, że osoby z domów, gdzie są ciągłe kłótnie, a małżeństwo jest głównie formalnością, mają uraz do instytucji małżeństwa i boją się wchodzić w takie układy, bo "na pewno będzie to wyglądało jak u moich rodziców, czyli małżeństwo to w zasadzie tylko męczarnia, po to żeby utrzymać ten formalny układ". Ja z dwojga złego wolałabym, żeby rodzice się rozwiedli - i mieć dobre stosunki z każdym z rodziców (a takie stosunki mogą być wspaniałe, pomimo że rodzice nie mieszkają razem) i w miarę "niezjechaną" psychikę poprzez ciągłe napięcia w domu (a to może być także poważny problem i występować niezależnie od problemów emocjonalnych i trudności w angażowaniu się w związki).

Po pierwsze to związki nie rozpadają się same tylko my je niszczymy. Jeżeli po obu stronach jest wola, żeby znaleźć to co nas niszczy, to warto chyba nawet przez całe życie szukać. Skoro autor pisze o pięknych chwilach to wnoszę, że kocha swoją kobietę, napisał też, że widzi, że ona go kocha, więc powinien dbać o to, żeby tych pięknych chwil było jak najwięcej. Jeśli podejmie decyzję o rozstaniu to niech podejmie ją sam a nie pod wpływem naszych namówień. Zastanów się czy chciałabyś, żeby ktoś zupełnie obcy doradzał Twojemu Facetowi, ze ma Cię rzucić?

I nie zauważyłam, żeby autor pisał konkretnie o powodach kłótni, a w pierwszym poście napisał, że to pierdoły z punktu widzenia faceta! Więc może naprawdę jest trochę tak, że bagatelizuje jakieś problemy?

W dodatku piszesz, że z dwojga złego wolałabyś rozwód, a mnie się wydaje, że piszesz tak bo tego nie przeżyłaś. Rozwód też przeważnie "zjeżdża psychikę" bo nie polega tylko na wyprowadzeniu się

"Jeśli Ci na niej zależy i chcesz, żeby dała sobie radę po rozstaniu, to bądź przy niej jako przyjaciel, na którego zawsze może liczyć, ale też bez żadnych nadziei na stanie się znowu parą. No chyba, że będzie to dla niej zbyt bolesne, wtedy pozostanie Wam maksymalne ograniczenie relacji. Choć zawsze możesz być jej aniołem stróżem i interesować się jej stanem i starać się pomóc "z cienia".

Ładnie to napisałaś, piękna idea, ale nie wyobrażam sobie faceta, który byłby takim altruistą:|

---------- Dopisano o 16:31 ---------- Poprzedni post napisano o 16:22 ----------

Cytat:
Napisane przez badboy123 Pokaż wiadomość
No tyle, że tu sprawa dotyczy tej jedynej kobiety (bo tamte to były raczej krótsze lub dłuższe znajomości, w poszukiwaniu tej drugiej połowy). Do niej mam taki stosunek, którego nic nie wymaże. Nawet jeśli zakochałbym się w innej, to wspomnienia cudownych chwil pozostaną. Naprawdę bardzo bym chciał utrzymać przyjacielskie stosunki, gdyby doszło do ostatecznego rozwiązania. Może bym się już z nikim nie związał, tego się nie wie.
Ciągle się wożę z myślami i choć już kiedyś postawiłem sprawy jasno wynikło że obie strony inaczej się zrozumiały. Myślałem o terapii dla par jako desce ratunku, ale przeczytałem że takie terapie pomagają rozwiązać problemy w komunikacji. My mamy raczej problemy z tym, że czego innego oczekujemy od życia - ja ciszy, harmonii i spokoju...a ona niby tego samego, ale dodatkowo ma czasami różne wybujałe fantazje, które jak sama przyznaje czasami zatruwają jej życie. My chyba rozumiemy swoje potrzeby i wymagania, ale problem (przynajmniej tak sądzę) to różnica temperamentu. Ona narowista, a ja flegmatyczny osiołek, który wstaje rano i mówi sobie "będzie dobrze". Ona chce życie brać garściami, a ja kontempluję życie. Ja mogę spać w namiocie, a ona potrzebuje wygodny hotel. Ja z gitarą w drogę, a ona woli samochodem.

---------- Dopisano o 16:22 ---------- Poprzedni post napisano o 16:19 ----------


już od bardzo dawna, ale z dziećmi nam nie wyszło, choć oboje chcieliśmy. Może takie spoiwo by nas mocniej połączyło, ale ja zawsze mówię, że dzieci to nie sposób na problemy. Pewnie gdyby były dzieci, to oboje jeszcze mocniej byśmy walczyli...ale czy skuteczniej ?

Myślę, że Ty ją naprawdę kochasz a ten kryzys przeminie, tylko bądź cierpliwy i walcz!! Zrób jej dziś jakąś niespodziankę taką w jej stylu - taką narwaną
a tak na koniec jeszcze zapytam: ile to jest bardzo dawno??
Taani jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując