Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Coraz mniej jest wśród nas brzuszków,naszych dzieci szukaj w wózku:) mamy XI-XII.2010
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2010-12-01, 12:57   #962
EdziaO
Zakorzenienie
 
Avatar EdziaO
 
Zarejestrowany: 2008-08
Wiadomości: 3 346
Dot.: Coraz mniej jest wśród nas brzuszków,naszych dzieci szukaj w wózku:) mamy XI-XI

Cytat:
Napisane przez Agatkia Pokaż wiadomość
Hej, dziewczyny! Forum w końcu odżyło. A ja w nocy miałam skurcze: 0 23:55, 00:08, 00:24, 00:37 a potem już nieregularne do 3 w nocy. Przy tym ból- jużnie ćmienie- jak na @. Ćwiczy sobie moja macica, oj, ćwiczy
Ciekawe, jak z moją szyjką.

Od 3 dni chodzę mocno rozbita, przypadkiem dowiedziałam się śmierci kogoś, kto był mi kiedyś bliski. Spędziliśmy ze sobą 6 tygodni, 24 na dobę razem (nie w Polsce). Miałam wtedy chyba 18/19 lat. On był moim totalnym przeciwieństwem, żył na krawędzi, taki wariat. To był taki zwariowany czas... Myślałam, że mam czas, żeby się do niego odezwać, że jeszcze zdążę. Czasem zastanawiałam się, dlaczego on się nie odzywa, czy jeszcze pamięta, czy czasem wspomina te wakacje... Dziwna relacja nas łączyła- nie byliśmy parą (ja już byłam po uszy zakochana w moim mężu), nie wiem własciwie, jak nazwać to coś, co między nami było. Nigdy o tym NIKOMU nie opowiedziałam. Moja tajemnica i moja historia.
A on zmarł w wieku 33 lat, 1,5 roku temu. W dodatku zniszczyłam ostatnią pamiatkę, którą miałam po tych wakacjach- płytę ze wspólnymi zdjęciami. Straszną pustkę mam w środku, i nie mogę przestać o nim myśleć. Śnił mi się tyle razy, tyle razy planowałam napisać- nie zdążyłam

Przepraszam za ten wywód.

Apoolonia, trzymam kciukasy za dzisiejszą wizytę u W. i czekam na relację
bardzo współczuję, taka nagła śmierć i to w tam młodym wieku to wielki szok.

---------- Dopisano o 12:53 ---------- Poprzedni post napisano o 12:52 ----------

Cytat:
Napisane przez _paulinka2 Pokaż wiadomość
Anecka miałam to samo... Siedziałam i płakałam nad swoimi cyckami... 3maj się dzielnie, chwila moment i to przechodzi

rypka

ja ogólnie mam babybluesa jak nic... Płacze z byle powodu i z 10 razy dziennie :/ smutno.....

ale długo wizaż nie działał
o rany oby Ci przeszło jak najszybciej

---------- Dopisano o 12:53 ---------- Poprzedni post napisano o 12:53 ----------

Cytat:
Napisane przez mallinka Pokaż wiadomość
Agatkia bardzo mi przykro z powodu przyjaciela trzymaj się dzielnie-trzeba trochę czasu żeby się oswoić z tą sytuacją...

_________________

SMS od Kretencji:

Pierwsza noc w domu za nami-mały jest anielsko grzeczny Postaram się dzis do Was zajrzeć i wrzucić zdjęcie.

---------- Dopisano o 11:43 ---------- Poprzedni post napisano o 11:40 ----------

Paulinka przytulam Cie mocno ja mam chyba już babybluesa przed porodem! i sie strasznie boję co będzie potem bo teraz non stop płaczę i zamartwiam się wszystkim już nie mam siły... ale w kupie raźniej a tu nam wizaż na tak długo wyłączyli...
Kretencja ja sie nie moge doczekać

---------- Dopisano o 12:55 ---------- Poprzedni post napisano o 12:53 ----------

Cytat:
Napisane przez gimikis Pokaż wiadomość
Hej!!!
Melduje się i ja.
Gratuluje kolejnym rozpakowanym.
W piątek 26.11.2010 o godz.5.15 przyszła na świat SN Gabrysia.
3310g i 57cm. Mała jest boskaaaaa....
A co do porodu muszę powiedzieć że był... lajcik

A więc zaczęło się tak:
W czwartek ok godz.22.30 coś mi strzeliło w krzyżu ale nic. poszłam jeszcze powiesić pranie i poszłam do łóżka. I od 23.00 zaczęły się skurcze co 5 minut po ok 1minuty wiec wstałam i poszłam wziąśc ciepłą kąpiel. Ale nic nie przechodziło więc po mału dopakowałam torbę i ok godz 0.00 wyjechaliśmy z domu. Po drodze skurcze nadal co 5 minut. Dojechaliśmy ok 1.00 do szpitala na porodówkę i się zaczęło. Najpierw papierkowa sprawa. Jakieś 10-15 minut. Przebrałam sie w koszule , poszłam pożegnać się z TŻ no i się zaczeło. Najpierw badanie ginekologiczene gdzie lekarka poiwedziałą że ładnie postepuje następnie golenie i lewatywa (wcale nie byłą straszna). No i po tych wszytskich zabiegach poszłam na porodwke. podłączono mnie pod ktg dostałam 4 czopki (wiadomo gdzie) i przepiła mi pęchcerz wody miałam zielone.na początku leżałam ale spytałam się położnej czy moge wstac. wiec tuptałam sobie wokoł łożka, połozna zaproponowała piłkę więc z chęcią skorzystała i ... rewelacja. Myśałam że na tej piłce to pod sufit bede skakała. skurcze sie nasilałi i druga cześć wod chlusneła jak skakałam na piłce. ok godz. 3.30 poprosiłam o zastrzyk bo skurcze bardziej bolałay i musiałąm wrócić na łożko. Na czoło połozna położyła mi gazik zwilżony wodą. Ok godz. 5 zaczęły sie parte. Więc nagle przy moim łożku pojawiła się druga położna , lekarka i pielęgniarka z noworotkowego. Miedzy patymi zasypiałam ale szybko udało sie wypchnąc małą na świat. połozna mowiłą co robic kiedy przec kiedy nie, kiedy oddychac. I wreszcie usłyszłąm płacz mojej Gabi. Owiniętą była pępowina wokoł szyi ale płakała. Dotknęłam moja kruszynkę i łzy aż mi się zakręciły w oczach. CUDOWNA CHWILA!!! Nie byłam nacinana. Pękła mi tylko jakaś zewnętrzna śluzówka i zszyli mnie rozpuszczalnymi szwami. Ale musieli mnie wyłyżeczkjowac bo coś tam zostało. Nic nie czułam bo mnie znieczulili. No i po godzinie dostałam kruszynkę do siebie. Jest taka idealna. Cudne uczucie bycia mamą. Karmie piersią. Mała w 2 dobie dostała żłtaczki i 2 dni spędziła pod lampami. Ale juz jest ok. Tatuś szaleje ze szczescia.

Myśle że w tych paru krotkich zdaniach stresciłam cały moj porod
Foteczki mojej Gabi.
śliczna
opis porodu super-licze na podobny

---------- Dopisano o 12:55 ---------- Poprzedni post napisano o 12:55 ----------

Cytat:
Napisane przez NUCHISIA Pokaż wiadomość
Cześć Dziewczyny! Ja tylko melduję że urodziłam 24.11.2010 o godz 14,30 Kacperka przez CC, mały ważył 3580g i 55cm.
Poród dla mnie był koszmarem, 16 godzin skurczy i rozwarcie nie postępowało, wymęczyłam się, mąż też, teraz dochodzimy do siebie wszyscy troje w domku. Kacperek zdrowiutki.
gratulacje
rany ale Cię wymęczyło

---------- Dopisano o 12:57 ---------- Poprzedni post napisano o 12:55 ----------

Cytat:
Napisane przez kotek81 Pokaż wiadomość
hej wreszcie mam chwilkę to po krótce napiszę co i jak...

W nocy z piątku na sobotę prawie wcale nie spałam - nie miałam żadnych skurczy a ni nic ale jakoś tak czułam, że godzina 0 coraz bliżej - budziłam się co chwila, przewracałam z boku na bok i nie mogłam zasnąć.
W sobotę rano zaczęły się pierwsze delikatne skurcze ale były w miarę niebolesne i z częstotliwością co godzinę - dwie. Wstałam ugotowałam obiad, pozmywałam naczynia, poskładałam pranie itd a skurcze cały czas były bardzo delikatne i w dalekich odstępach czasowych.
Co mnie łapał skurcz to tż blady na twarzy powtarzał "nie wygłupiaj się, ze będziesz rodzić" to mu odpowiadałam - "spokojnie - jeszcze muszę zrobić to i to, nie ma pośpiechu, zdążymy".
O 20.00 przeczytałam Kindze bajkę i położyłam ją spać - skurcze zaczeły się robić bolesne ale nadal nieregularne - między jednym a drugim czasami była godzina przerwy a czasami 5 minut Tż już od 21 co chwila powtarzał, że jedziemy na porodówkę ale ja odwlekałam ten moment jak tylko mogłam - w końcu ból zrobił się naprawdę mocny - choć skurcze nadal nieregularne - i o 22.30 tż zawiózł mnie do szpitala. Podłączyli mnie do ktg (nie wykazało skurczy a ja się skręcałam już z bólu - lekarz tylko pokiwał głową ale nic nie powiedział - widać są przyzwyczajeni, ze to ktg jest do niczego) zbadała mnie najpierw położna, potem lekarz - rozwarcie miałam na 6 cm.
Przez te moje bakterie w pochwie od razu dostałam dożylnie antybiotyk i zaczęło się wypełnianie tych wszystkich papierków i setka pytań.
O godz. 0.00 położna stwierdziła, ze idziemy rodzić - poszłam na porodówkę (wypasiony fotel mają - różowy ) podłączyli mi oksytocynę - nie mam pojęcia po co, ale ponoć wszystkim podłączają) lekarz jeszcze raz mnie zbadał i stwierdził rozwarcie na 10 cm ale jeszcze szyjka była nie zgładzona całkowicie i strzelił mi masaż - miałam ochotę go kopnąć tak bolało
Później położna przebiła mi pęcherz płodowy - najpierw odczułam ulgę a potem stres bo wody były zielone...
Kilka skurczy partych i było po wszystkim - o godz. 0.25 urodziła się Izunia i od razu dostałam ją na brzuch - w tej chwili człowiek momentalnie zapomina o całym bólu i już nic więcej się nie liczy tylko ta maleńka istotka leżąca na piersi.
Po odcięciu pępowiny zabrali ją dosłownie na sekundę, żeby ją zważyć, zmierzyć i założyć pieluszkę. W tym czasie pielęgniarka strzeliła mi wykład na temat karmienia piersią
Potem przewieźli mnie na salę i od razu przynieśli mi malutką i pomogli przystawić do piersi.
Jak skończyła ssać to pielęgniarki ją ubrały i chciały odłożyć do łóżeczka ale im nie dałam, powiedziałam, ze będę z nią spać - tylko zamiast spać to całą noc się na nią patrzyłam

Troszkę nas przetrzymali w szpitalu bo musieli małej porobić dodatkowe badania ze względu na te moje bakterie i na te zielone wody ale na szczęście wszystko wyszło ok. Żółtaczka też nas nie dopadła.

Nawał pokarmu dopadł mnie jeszcze w szpitalu - n pielęgniarki spisały się super, całą noc co chwila przychodziły i sprawdzały czy mi piersi nie twardnieją, jak tak to pomagały ściągać nadmiar i przystawić małą.

Z karmieniem jakoś sobie radzimy - w dzień całkiem dobrze nam to wychodzi, w nocy mała troszkę marudzi i nie chce ssać ale z tym też jakoś staramy się sobie radzić.

Zaraz zgram z aparatu jakąś fotkę to wrzucę...

---------- Dopisano o 12:23 ---------- Poprzedni post napisano o 12:20 ----------

acha - jeszcze co do koszuli - to jedyną plamę z krwi jaką miałam na niej po porodzie to była plama na piersi po tym jak dali mi malutką
super opis, jednym słowem nie był tak źle
gratulacje dla dzielnej mamy
__________________
Bartuś 23.12.2010
Aniołek 01.08.2011...
Hubert 21.11.2012


„Błogosławiony, który daje swoim dzieciom korzenie i skrzydła”
EdziaO jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując